Jak wrażenia po odcinku? Czy niepotrzebnie przeciągali czas przed bitwą, czy jednak dobrze było spojrzeć na spotkania bohaterów?
''Any man'' oznacza każdy ''człowiek/persona. Danka mówiąc ''I am the Queen'' usłyszałaby od Tyriona te słowa: ''Any man who must say: I am the Queen is no true queen"
Dla mnie chyba najlepszy odcinek od czasu.. nie wiem nawet jakiego czasu.. Hardhome? Jak ktoś narzeka na nude to chyba nie wie jakie GoT ma być. Dialogi o wiele lepsze niż w 1 odcinku, brak KL które szczerze mowiac mnie nudziło w 1 odcinku bo widac że twórcy nie mają co z nimi zrobic i tak do czasu aż sie skończy bitwa o Winterfell. No i brak cringów których w 1 odcinku sporo było( może poza sceną z Aryią, ale niech już będzie).
dialogi lepsze niż w pierwszym odcinku se8, ale i tak najsłabsze w skali pozostałych sezonów.
Jestem okrutnie rozczarowana, bo większość postaci straciło swój urok..charakter.
Moim zdaniem był to na prawdę dobry odcinek, co prawda nikt nie zginął, ale niebawem bitwa, która zajmie chyba cały odcinek, więc na pewno będzie sycąca.
Kochałem GOT za nieprzewidywalność i za to, że nie oszczędzał ciekawych i fajnych bohaterów, ale mimo wszystko nie chcę żeby Arya zginęła, a wszystko na to wskazuje.
Myślę, że odcinek może być nudny dla ludzi co oglądali poprzednie sezony już bardzo dawno, albo po prostu nie interesują ich wątki, które są poruszane, jak Brienne, czy Jamie i Brann, a jedyne czego teraz oczekują to super szybka akcja z efektywną walką na polu bitwy.
Myślę, że Arya zninie ale zostanie wskrzeszona przez Melisandre. Moim zdaniem przeznaczeniem Aryi jest objęcia roli pani Winterfell z Gendrym jako mężem ;)
ale to chyba niemożliwe... nie znoszę babska, ale nie wierzę, że jeszcze się nie wychyli z jakiejś pieczary
Pamiętasz jej rozmowę z Varysem, gdy Jon przybył na Smoczą Skałę? Powiedziała coś w stylu, że wróci do Westeros raz jeszcze, bo jej przeznaczeniem jest umrzeć w tej dziwnej krainie, czy jakoś tak. Więc jej rola chyba jeszcze się nie skończyła
Faktycznie coś było. Przed tym sezonem wyszedłem z założenia, że już nie będzie powrotów nikogo, bo czasu mało, ale w sumie jak akcja nie rozbija się na 10 rodów, tylko skupia praktycznie na jednym miejscu, to 6 odcinków trwających teraz już ponad godzinę daje dużo czasu twórcom.
Powiedziała Aryi w 3 sezonie, że jeszcze się spotkają. Arya jest póki co bezpieczna.
Raczej dopiero zacznie na poważnie. Pewnie się okaże że bez pomocy magii nie da się wygrać z NK. No i Melisandre użyje magii, ale tak wyrafinowanej, że będzie musiała oddać życie żeby się udała.
To było pożegnanie bo wiele z tych osób za tydzień albo za dwa będzie mieć swoje ostatnie sceny. Fajnie, że ich pokazali, zrobili scenki grupowe, jakieś wspomnienia, pogaduszki. Bardzo mi się podobało. Przecież Gra o tron to nie tylko bitwy, ile ich było przez pozostałe 7 sezonów? Większość odcinków to planowanie i kręcenie lodów za plecami innych. Teraz wszyscy czekają na bitwę która już została 200 razy zapowiedziana jako epicka itd. ale Gra o tron to nadal serial o spiskach. Jestem bardzo zadowolona.
Prawdopodobnie najgorszy z całego serialu, rozmowy bohaterów otarły się o poziom Marvela i chyba po raz pierwszy przez 55 minut nie pojawił się nawet jeden antagonista choćby najbardziej podoczny. Wszystko toczyło się w jednym miejscu i wiele wskazuje że kolejny odcinek też taki będzie, co zakrawa o kpinę. Oczywiście mimo, że to finał legendarnie krwawego serialu i jesteśmy w 1/3 ostatniego sezonu nadal nikt oprócz statystów nie zginął, a piętrzenie zgonów pod sam koniec jest sztampowe i młodzieżowe
To widzę dobrze zorientowany w tym serialu jesteś, skoro jakiś rok temu czy nawet dwa lata temu nie wiedziałeś ze ostatni sezon to będzie jedna lokacja góra dwie.
Nigdzie nie było powiedziane że "Wielka wojna" ograniczy się do jednego miejsca. Północ to duży kraj, bitwy mogły być w różnych fortecach, ale po co pokazywać kampanie wojenne, przemarsze, podchody i odwroty jak lepsze są refleksje wszystkich przy winie na temat starych czasów. Całe południe zabili, wschód wycieli oki. Ale nie ma nawet Doliny czy Dorzecza, bo kogo by interesowały drugoplanowe postaci. W PliO oraz przez większość serialu była przestrzeń, głębia, rozmach a teraz jest połączenie Władcy pierścieni z Modą na sukces z większym akcentem na to drugie
Musieli domknąć, czyli wszystkich zainteresowanych sprowadzić na dane miejsce. Dali im czas na przygotowanie przed wojną, która jest ostateczna. Ludzie lub WW. Następny odcinek to prawdopodobnie walka. Jeśli będzie trwała więcej niż 20 minut, to z kolei ja będę narzekać. Bo ile czasu można oglądać obrazy rzezi na wszystkim co się rusza?
Dokładnie, bitwa bękartów była idealna, ale coś dłuższego już mogłoby zacząć nudzić. Cieszyłem się, że nie muszę oglądać dalszej walki po tym jak wpadli rycerze doliny, tylko od razu akcja przeniosła się do zamku
Ja jestem bardzo zadowolona... już nie pamiętam, kiedy tak mi się podobał odcinek GoT. Takie piękne domknięcie historii, dużo wspominek i nawiązań do przeszłości, sporo pięknych scen i wzruszających scen.
Bardzo bym chciała, żeby uśmiercili Daenerys już w następnym odcinku, ale to pewnie zbyt jeszcze wcześnie i będziemy się jeszcze trochę musieli z nią przemęczyć, eh.......
Też mi się podobał ten odcinek. Dużo spotkań po latach, poziom dialogów lepszy niż w poprzednim sezonie. Dużo wzruszających momentów. Taka cisza przed burzą, budowanie napięcia.
Bardzo podobała mi się postać Sansy - to jak nie dała się Dany, jak broniła Tyriona, a także jej sceny z Theonem - chyba jedyną osobą, która rozumie przez co przeszła.
Trochę nie podobała mi się relacja Arya- Gendry - to stało się za szybko, zabrakło w tym wszystkim trochę uczucia.
Podobało mi się również 5 minut Brienne - to jak stanęła za Jaimim i jej późniejsze pasowanie na rycerza. Trochę drażnią mnie umizgi Tormunda, ale jednocześnie wprowadzają akcent humorystyczny.
Intryguje mnie natomiast co zrobi Dany po rewelacjach Jona. Jej reakcje po rozmowie z Sansą i Jonem wskazują, że może jeszcze dojść do krwawej jatki między nimi, bo jej żądza władzy jest wprost chorobliwa - być może odezwie się u niej w końcu gen szaleństwa po ojcu. W przeciwieństwie do niej, Jon nigdy nie dążył do władzy, zawsze był wybierany na przywódcę przez ludzi i dlatego on byłby o wiele lepszym królem na Żelaznym Tronie.
Zastanawia mnie też to, że wielka bitwa odbędzie się już w 3 odcinku. Co będzie dalej ? Czy będzie trwała przez kilka następnych odcinków ? Ile czasu filmowcy przeznaczą na pokazanie krajobrazu po bitwie i zamknięcie wątków ?
na logikę raczej mało prawdopodobne, żeby wygrali bitwę o Winterfell, główna bitwa pewnie się odbędzie na południu... chociaż może jednak Cersei ruszy sumienie i przybędzie z odsieczą, jak dojdą ją słuchy o tym, co się dzieje na Północy
Może Ci co przeżyją uciekną na południe i ostatnie sceny to będzie walka pod Żelaznym Tronem kiedy z jednej strony nacierać będą nieumarli a z drugiej Cersei z nożem i obłędem w oczach :)
Myślę, że Inni nie wygrają tej bitwy, ponieważ wtedy Nocny Król wskrzesiłby całą armię przeciwnika i ruszył z nią na Południe. Miałby swoją obecną armię + przeciwnika z Winterfell (3 smoki, Nieskalani, Dothrakowie, Armia Północy). Wtedy byłby już nie do pokonania i ta cała Złota Kompania Cersei szybko zostałaby rozniesiona w pył. Oznaczałoby to zagładę Westeros, a przecież zakończenie ma być słodko-gorzkie.
Swoją drogą to bardzo głupi ruch ze strony Cersei, że nie wysłała pomocy. Na co ona liczy? Ok, zakładając, że Bitwę o Winterfell wygrają żywi, to będzie mieć wtedy duże szanse, ponieważ siły jej przeciwnika będą uszczuplone. Ale jeśli wygrają umarli, to stanie się to co napisałem wyżej. Co ona myśli, że Inni tam mogą zostać osłabieni przed konfrontacją z nią? Oni albo przegrają Bitwę o Winterfell, albo się znacznie wzmocnią. A wszyscy stawiają żywych na przegranej pozycji.
Decyzja Cersei to tak, jakby u bukmachera postawić cały swój majątek na drużynę, która podczas meczu piłki nożnej otrzymała kilka czerwonych kartek i gra w osłabieniu.
Cersei wybiera jedyne wyjście dające jej możliwość wygranej pełnej puli, a tylko to jest dla niej gwarancją bezpieczeństwa. Z resztą jej smutek i idący za nim cynizm widać w drugim odcinku.
"Trochę nie podobała mi się relacja Arya- Gendry - to stało się za szybko, zabrakło w tym wszystkim trochę uczucia."
A dla mnie to było ok, odbieram to tak że Arya nie jest już dawną Aryą, po traumach które przeszła i treningu u Ludzie Bez Twarzy, jest na swój sposób równie dziwna i przerażająca co Bran. Ona upiekła ciasto z ludzkiego mięsa na litość. I nakarmiła nim ojca tych ludzi. To nie jest już normalna dziewczyna, tu nie będzie słodkiej miłości, tak obstawiam
Mnie ta scena przypomniała trochę "Wroga u bram". Tam żołnierze porzucili już myśl, że wrócą do domu żywi. Świętują to, że przeżyli jeszcze jeden dzień. A seks jest kurczowym trzymaniem się życia.
Arya już ma plan. I nie ma złudzeń, że przeżyje jego realizację.
I czy taka osoba zawracałaby sobie głowę czymś takim jak seks? Bran jakoś nie ma takich ciągot, ba! NIKT z bohaterów nie ma takich ciągot tej nocy. W tym sezonie TAKIE ciągoty wykazują ruchacz Bronn, Euron Pucek... i Arya.
To nie jest tak, że ja odmawiam Aryi, czy komukolwiek, odrobiny czułości przed wielką bitwą, czy "nie chcę umrzeć jako prawiczek". Ale co to była scena! Ile miałeś kochanek, brakowało, żeby miała zeszycik z rubrykami, w których zaznaczałaby co potencjalny kochanek robił, w czym ma doświadczenie, czego jeszcze nie robił. I cyk! Wyskakujemy z szatek ściganych pewnymi ruchami, nikt się nie plącze, akt odbywa się między doświadczonymi w sztuce miłości ludźmi, Arya wskakuje na kochanka jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
Skoro to jest osoba po licznych traumach, która nigdy nie doświadczyła miłości między kobietą i mężczyzną, której doświadczenie w sprawach seksu sprowadza się do zabójstwa pedofila tuż przed wyborem dziecka do zgwałcenia, to jak ta osoba mogła zachować się tak pewnie, jak Arya w tej scenie! Ja nie mogłam na to patrzeć, to było gorsze, niż sceny z burdelu LF! :DDD
No właśnie, to było wręcz niesmaczne. Biedny Gendry znowu został prawie zgwałcony ;) Od jakiegoś czasu przeraża mnie postać Aryi, to jakim potworem się stała, maszynką do zabijania. Właściwie nie wiadomo czyja przemiana jest bardziej szokująca: jej czy Brana. Oboje mają już niewiele cech ludzkich
Dla mnie ona nie jest przerażająca, jest pusta w swojej doskonałości. Jest bardzo młoda, lecz jest doskonałym wojownikiem, z czym się na dodatek jawnie obnosi. Walka na miecze z Brienne? Pikuś. Celne rzucanie nożami jakby od niechcenia? Doskonała łuczniczka, której od pierwszego sezonu nigdy nie pokazano z łukiem?
Gdyby w każdej innej książce, filmie pojawiła się taka postać, jej twórca zostałby wyśmiany. Takie osoby nie istnieją. Możesz zostać Mistrzem po latach pracy, reżimu treningowego. Arya jest słabą wojowniczką u boku Ogara, cyk! Braavos i mycie trupów, cyk! doskonała assassynka/wojowniczka u Freyów i w Winterfel. JAK??????
I teraz ma ochotę na faceta i podchodzi do sprawy z zachowaniem nieadekwatnym do wieku, doświadczenia i dotychczasowych przeżyć.
Co ciekawe kiedy Rey z nowych Star Warsów umie się w miarę bić i naprawiać różne rzeczy, choć była sierotą zdaną na siebie, to jej postać jest wyzywana od Mary Sue, że taka postać jest nierealna. Dziwnie Arya, która zdobyła swoje nadludzkie umiejętności uj wie kiedy i uj wie jak, która się czuje pewnie w KAŻDEJ minucie (z kimkolwiek nie gada, czy się popisuje, czy uprawia swój pierwszy seks w życiu) od czasów ucieczki z Brravos, gdzie powinna się wykrwawić w kanałach, jest akceptowana bez zastrzeżeń :o
W GoT mamy doskonałych wojowników. Wszyscy (oprócz Jona) są dojrzałymi wojownikami, którzy zdobyli swoje doświadczenia na wojnach, turniejach. Jest Selmy, Jorah, Thoros, Berric, Ogar, Stannis, Mance, Tormund, są trenowani tylko do walki Nieskalani i Dothraki, stosunkowo młody Jamie na początku serialu był uważany za "złote rycerskie dziecko", wyjątkowo uzdolnionego rycerza, a przecież już wtedy nie był młodzieniaszkiem. Jon, Robb trenowali od dziecka, zdobywali doświadczenie na wojnie, a i tak nie zdołali się obronić przed skrytobójcami.
A dziewczyńskiemu gówniakowi ledwo widocznemu zza stołu kuźwa wszystko się udaje, wygrywa z każdym, a usługiwała Tywinowi do stołu, mopowała podłogi w Braavos i handlowała ostrygami :D
Dokładnie. Albo przemienianie się w innych ludzi za pomocą masek. W książce, nie pamiętam czy w serialu również, było wspomniane, że żeby się tego nauczyć potrzeba lat. Tymczasem wiedza ta zdaje się spływać na Aryę ot tak, bez żadnego wysiłku. Przecież nikt jej tego nie zdążył nauczyć, bo opuściła House of Black & White zanim dotarła do tego poziomu "wtajemniczenia". Idąc tym tokiem myślenia, ktokolwiek inny mógłby zedrzeć z jakiegoś trupa twarz, nałożyć ją i stać się tą osobą.
Nawet gdyby jakimś cudem opanowała taką technikę, to jak rozumiem Ludzie Bez Twarzy, mistyczna, na wpół religijna organizacja, wypuścili ją z ową techniką ot tak se, po prostu, do Westeros, gdzie trzymała twarze pod łóżkiem, gdzie ściągala je na oczach obcych ludzi po wymordowaniu całego klanu, tak, Ludzie Bez twarzy się na to zgodzili :D
Mnie wątek z całym tym mistycznym bractwem Ludzi Bez Twarzy tylko rozbawił, bo z początku gdy byli wielką niewiadomą budowali nawet niezły klimat, ta moneta, Valar morghulis, wielki szacunek od ludzi z Bravos, tak zaraz stracili całą magię, gdy w sumie okazało się, że sprowadza się to wszystko zasadniczo do jednego gościa i jej nawiedzonej robo-pomocniczki. Nie pamiętam aby przewijał się tam ktoś jeszcze, więc niby jakim cudem byli tacy potężni i znani? Spodziewałem się jakiegoś zakonu, wielu osób, skrywanych tajemnic, a dostałem w sumie bardziej zaawansowaną i podlaną mistycyzmem kostnicę. Zaprzepaścili ogromny potencjał, nie ukazali ich potęgi praktycznie w ogóle i szkoda.
Dokładnie.
Spodziewaliśmy się szkolenia, "technicznego", ale też "mistycznego". Podobno zabójcy od Ludzi Bez Twarzy byli najlepsi i najdrożsi na świecie. Tymczasem serial pokazał innych bohaterów GoT jako jeszcze bardziej skutecznych morderców, niewykrywalnych, że podam przykład kobiety w słusznym wieku, jaką była Olenna, Dornijek, czy Ogara z jego wyku*wistym mieczem :D
Cały nimb tajemniczości został obdarty z LBT w momencie kiedy stało się jasne, że twarz można założyć w bardzo prosty sposób, BEZ SZKOLENIA (jak zrobił to Arya), na dodatek szkolenie polegało na konserwacji powierzchni płaskich, myciu trupów oraz byciu ofiarą młodej sadystki.
"Idąc tym tokiem myślenia, ktokolwiek inny mógłby zedrzeć z jakiegoś trupa twarz, nałożyć ją i stać się tą osobą." hej może tak to działa w świecie GOT, tylko nikt normalny tego nie próbuje :D
Były takie teorie, fajnie by było, gdyby okazały się prawdziwe :)
Przynajmniej wtedy wiarygodnie by wypadło pytanie do Jona, jak przeżył atak skrytobójców - pytanie zadano by w toku służbowym:)
Gendry powinien Aryi sprawic mopa z obsydianu, oraz obsydianowa sciereczke do mycia zombie, bylaby nie do zatrzymania
W ogole ci Ludzie bez Twarzy sa podejrzani, najpierw mowia zaciagnij sie, nauczymy cie jak byc najlepszym na swiecie skrytobojca, a potem wykorzystuja dziecko do pracy za darmo, na 'wpiszesz sobie do cv', i musi myc podlogi, trupy i znosic mobbing. Cwani ci Ludzie Bez Twarzy, ciekawe ile takich stazystow za darmoche do sprzatania juz sobie zalatwili
Arya trochę przecenia swoje umiejętności w walce. Nigdy nie walczyła z czymś tak przerażającym jak Biali wędrowcy. Nigdy nie walczyła też w bitwie, gdzie walka nie przypomina pojedynek 1 vs 1. Poza tym ona jest dobra głównie jako skrytobójczyni. Nie miałaby żadnych szans przeciwko rycerzowi w płytowej zbroi i wypasionym długim mieczem.
Poza tym zwróćmy uwagę, że jedynym, który pokonał w otwartej walce Białego wędrowca był Jon (zabił dwóch). Pierwszego szczęśliwym zbiegiem okoliczności.
Sam zabił z zaskoczenia ciosem w plecy. Meera rzuciła włócznią.
Zabijanie ich nie będzie raczej banalne, by byle random to robił.
A ty przeceniasz ten serialik.
co jej tam dał ten pucuś gendry? włócznie ze smoczego szkła?
to jeszcze się okaże że zabije NK rzutem prosto w serce :]
bo przecież ona jest teraz "wybitnym assasynem", "perfekcyjną maszyną do zabijania" xD
a żeby dopełnić obrazu żałości może jeszcze przywdzieje twarz zombiaka lub BW, dzięki czemu podejdzie blisko NK xD
mnie irytuje już sam fakt jak ona teraz chodzi.. to jakby karykaturalne wyobrażenie kogoś niezbyt uzdolnionego jak pokazać perfekcyjnego, opanowanego, badassowego assasyna, żeby już na pierwszy rzut oka było widać, że oto mamy na ekranie "prawdziwą maszynkę do zabijania" :]
Brakuje drona latającego nad jej głową migającego lampkami i ostrzegającego "dendżer, dendżer, asasin, asasin". Na wszelki wypadek. Jakby nikt jeszcze w zamku nie wiedział.
To ja już bardziej szanowałam nierzucające się w oczy dziecioczki Varysa w KL :) O Jaquenie, którego nikt o nic nie podejrzewał, bo wyglądał jak zwykły lannisterski trep, nie wspominając.
Heh, bardziej szanowałam Aryę w dziadowskim ubraniu, tłustymi włosami, pyskującą do starych wojaków, których to ewidentnie cieszyło, sekretnie robiącą listę ofiar :)
Odnośnie doskonałej łuczniczki, to nic takiego nie było pokazane. Arya strzela z dystansu ok. 10 metrów, gdzie dobre skupienie strzał z takiej odległości to nawet nie jest kwestia jakiegoś poziomu umiejętności, a wyłącznie opanowania podstaw. Dla porównania trafienie w cel o średnicy 10 cm z 50 metrów jest znacznie trudniejsze, niż trafienie w cel o średnicy 2 cm z 10 metrów.