To był naprawdę udany odcinek. Może nie idealny, ale wszystko w nim grało. Trzymał tempo, mądrze szafował wątkami. Każda postać kiedy już się odzywała zazwyczaj odzywała się mądrze (sprawa nie dotyczy Littlefingera, ten pan już się kompletnie mądrze nie umie odezwać). No i przede wszystkim dobry montaż, świetna praca kamery, co często, poza widowiskowymi scenami, szwankuje w najnowszych odsłonach "Gry o tron".
Ciekawe jak daleko twórcy posuną się w podporządkowaniu Westeros kobietom i czy to świadome działanie i podobnie uczyni Martin, czy też tak wyszło, bo wszyscy ważni mężczyźni poza Jonem zostali już zaszlachtowani (może dlatego Jon zmartwychwstał:P)
Te wszystkie sprawy rozkminiamy w naszym omówieniu: https://www.youtube.com/watch?v=d87RgLfR1No
To nie przypadek, że u władzy jednocześnie były/są Cersei, Daenerys, Olenna, Elaria, Yara i teraz Sansa.
Ale moim zdaniem twórcy grubo przesadzili. 2-3 kobiety z tych 6, by starczyło, a tak razi bardzo sztucznością.
Jedyni mężczyźni u władzy Jon, Euron i młody Robin Arryn, który chyba w serialu nie odegra większej roli.
Ostatecznie zwycięzcą może okazać się dziecko Jona i Danerys lub Sansa lub Tyrion.
Chyba, że ten młody chorowity młody Robin. Nie wierzę w Danerys i Jona, że to będzie takie oklepane skoro
ostateczny zwycięzca PLIO bardzo zaskoczył dedeków, gdy im wyjawił Martin.
Powiem Ci, że ja bym nawet chciała, żeby to Robin ostatecznie wygrał, byłaby przynajmniej niespodzianka.
Sansa jako Littlefinger w spódnicy (zły Stark) też byłaby chyba zaskoczeniem dla
większości jako władczyni Westeros. Ale kto wie czy te wszystkie opcje jakie podałem nie są błędne :)
Jeszcze jest syn Edmure'a Tully i Rosilin Frey. Już kiedyś pół-żartem, pół-serio pisałem, że zostanie królem Westeros choć pewnie "Gra o Tron" skończy się jakąś demokracją ;-)
Czy Cersei miała rację? Jej argumenty zdawały się logiczne, Dothrakowie to banda dzikusów, ale skoro Tyrellowie byli sojusznikami Dany ona nie spuściłaby na nich Dothraków, w ogóle wojna by ich nie dosięgła. Mogliby opowiedzieć się za Dany, mogliby zostać obojętni, a Reach by nie spotkało żadne zło.
Na tyle logiczne, że dobrzy i cywilizowani panowie Westeros w ostatniej bodajże dwudziestolatce zorganizowali dwie wielkie wojny, które przetoczyły się przez kraj, napuściły na prostaczków Górę i jego siepaczy, wysadziły stolicę, miejsce kultu i niewinnych ludzi w powietrze, i generalnie nawzajem się: palą, obdzierają ze skóry, trują, gotują w potrawkach, mordują na wszystkie możliwe sposoby z użyciem wszystkiego, co wpadnie pod rękę. A ci co żyją często są po poważnych traumach i uszkodzeniach ciała. Kilka rodów już nie istnieje, reszta jest na wykończeniu, kilka miast zostało zniszczonych, państwo jest na skraju bankructwa, jak już nie jest bankrutem.
W serialu było też mówione o głodzie, o zamykaniu bram miast przed uciekinierami przed wojną.
Przypomnę o torturach w Harrenhal, traktowaniu Sansy przez Ramsaya, o pokucie Cersei, mordowaniu dzieci i noworodków w KL.
I co?
I nie przestają, rozpad kraju, rzezie, wojna postępują.
Naprawdę Cersei i możni panowie w jej komnacie nie mają prawa rzucić kamieniem i kręcić nosem na tych tzw. dzikusów :)
Naprawdę Cersei i możni panowie w jej komnacie nie mają prawa rzucić kamieniem i kręcić nosem na tych tzw. dzikusów :)
Dokładnie :))
Po "dzikusach" z Essos przynajmniej wiadomo czego można się spodziewać, nie tak jak po szlachetnych i nobliwych przedstawicielach wysokiego (lub niezbyt wysokiego) stanu, którzy honornie wbiją ci nóż w plecy, kiedy najmniej się tego spodziewasz. Na dodatek tacy Unsullied na przykład są mocno zdyscyplinowani i nie dokonują tego, czego dokonały bandy dezerterów na ziemiach Westeros.
Bo to taki mental - "my" obdzieramy ze skóry, to robimy to za karę i w sposób cywilizowany, a jak "oni" obdzierają, to dzicz, ruja i poróbstwo. Szczerze mówiąc, nie wiem czy w całym martinowskim uniwersum jest chociaż jedna kultura, o której można by powiedzieć, że ma względnie pokojowy charakter. No, może wyspa Naath, z której pochodzi Missandei. O ile pamiętam to była bardzo spokojna i życzliwa światu nacja. Dlatego świetnia nadawała się na łup handlarzy niewolników.
Zawsze mi się wydawało, że z rodów Martellowe byli najmniej krwiożerczy. No i Starkowie, może Tyrellowie. No, ale egzekucje im się zdażały, nie mówiąc o podtrzymywaniu pańszczyzny, więc też ciężko uznać ich za ludzi spokojnych i życzliwych światu ;)
Rzeczywiście, Doran z byle powodu nie chwytał za broń, był władcą rozsądnym i mało porywczym, co mu zresztą wszyscy mieli za złe. Ale wydaje mi się, że Dornijczycy to była dosyć krewka nacja, która lubiła sobie od czasu do czasu "poszaleć". Pamiętam, jak wszyscy chcieli zemsty po śmierci Oberyna, a Doran musiał tonować poddanych. Co do Tyrellów i Starków, w normalnych warunkach raczej nie palili się do wojen, co nie znaczy, że były to misie - przytulaski ;)). Oni wszyscy byli gotowi na walkę, kiedy ich zdaniem, zaszła taka potrzeba. Chyba dużo zależało od aktualnej głowy rodu i jej podejścia do tych kwestii. Jak się trafił ktoś pokroju Dorana, czy nawet Lysy, która nie chciała wplątywać Doliny w wojnę, poddani mogli trochę odetchnąć. A jak się trafił wariat, to mieli pecha :(
Pewnie masz rację, wiele zależy od głowy rodu :) (Kurcze, znowu mnie chwycił żal po Doranie :( taką postać zmarnować) Chociaż tacy Boltonowie czy Greyjoyowie jako zbiorowość wypadają znacznie gorzej i w ich kontekście ciężko sobie wyobrazić jakiegokolwiek misia-przytulaska :D Martellowie mnie zawsze jakoś urzekali, bo mimo swojej wojowniczości i badassowości wydawali się bardziej luzaccy od reszty Westeros - mam na myśli tolerancję dla bękartów, nie pogardzanie kobietami itp. ;D
No ba! Martellowie potęgą są i basta :)). Jako kobieta chciałabym mieszkać tylko w Dorne. Mogłabym dziedziczyć, stosunek (nomen omen ;)) do seksu normalny, do tego jedzenie pikantne i ciepło. Żyć, nie umierać. Tylko miast nie, i trochę by mi tego brakowało
Właściwie to Tyrellowie nie żyją, a lordowie z Reach nie przysięgali posłuszeństwa Redwynom. Nie wiem czy Targówna się do nich odzywała, czy coś im obiecywała, czy pisała w czym lepsza jest od rywalki.
Dany ma bardzo zły PR, nie wygląda to ciekawie: jest córką Szalonego Króla (i to bardziej niebezpieczną, bo w odróżnieniu od ojca ma smoki), jest odpowiedzialna za masowe zbrodnie, otacza się nieciekawymi typami, z karłem-mordercą na czele. Ściągnięcie barbarzyńskich Dothraków do Westeros wygląda na objaw daleko posuniętego szaleństwa. A co o niej wiadomo pozytywnego?
Cersei wykorzystała bardzo celny argument: w Essos Dany wyzwalała niewolników i prześladowała arystokrację. Pańszczyzna też jest formą niewolnictwa, a nadejście "czerwonej" królowej zagraża feudalnemu porządkowi. Nawet zakładając, że nie będzie rządów terroru i palenia ludzi żywcem dla przyjemności, szlachta mozę się obawiać utraty przywilejów i centralizacji władzy. Dany = rewolucja, Cersei = kontynuacja polityki Roberta i Tywina.
"Ludożerca idzie na Grenoble" vs. "Nie tylko nie damy całej sukni, ale nawet guzika nie damy"
Jestem przekonany o tym od dawna, że to się tak skończy. Tym bardziej w dzisiejszym polit-poprawnym świecie gdzie demokracja cacy, monarchia be...
lepsza demokracja niz terror, chyba ze lubisz zagrozenie na kazdym kroku i to jak cos powiesz to sie boisz odrazu ,ze ktos do ciebie doniesie na policje i cie aresztuja, lubie mowic to co mysle bez narazania sie na represje ,ale co kto lubi
Neguję demokrację? Nie. Po prostu uważam, że obrzydzenia monarchii ciąg dalszy. Rewolucja Francuska jest przereklamowana. I to mocno.
Za to rządy francuskich królów to mają taką reklamę, że hoho, szkoda tylko, że opisy historyków jak się żyło ich poddanym nie przedzierają się do mainstreamu, bo są tak mało sexy i głupio wyglądają w filmach :)
Prawda leży po środku. Nikt normalny nie chciałby żyć w monarchii absolutnej ale terror jakobiński był równie zły jak nie jeszcze gorszy. Zresztą w Wandei i Bretanii starego porządku i króla bronili właśnie chłopi (dlatego dokonano na nich ludobójstwa). Rewolucja Francuska poczyniła więcej złego niż dobrego. Wywrócenie starego porządku i rytualne ścięcie króla Francji było pierwszym krokiem. Kolejnym była demokracja ale również nazizm i komunizm.
No cóż, rządy władców zazwyczaj opierały się na przemocy i ucisku i rozróżnienie na tak zwanych "dobrych" i "złych" władców to zazwyczaj różnica między ilością tej przemocy. Natomiast rewolucje zazwyczaj odbywają się w oparciu o przemoc, a że przemoc rodzi przemoc stąd pierwsi rewolucjoniści równie często sami zostają ofiarami (stąd powiedzenie o rewolucji zjadającej własne dzieci). Tak więc naturalne jest, że można łatwo przypudrować wypaczenia monarchii i rewolucji sprzedając dowolną bajeczkę.
Jednak jak mam wybierać, to wolę jednak demokrację :)
A nazizm i komunizm są formą monarchii i to absolutnej, bo bodajże wszystkie systemy totalitarne ubiegłego wieku były systemami wodzowskimi, w których o wszystkim decydował JEDEN człowiek.
Nazizm i komunizm są formą monarchii?
Raczej jej kompletnym zaprzeczeniem. Od kiedy to ustrój u którego podstawy istniało pojęcie egalitaryzmu ma cokolwiek wspólnego z monarchią?
Monarcha absolutny zazwyczaj dbał o kraj, którym władał w odróżnieniu od różnych kacyków pokroju Hitlera czy Stalina, którzy mieli we łbie wyłącznie swoją własną ideologię.
Tak więc proszę nie obrażać Monarchii
A ileż to nazizmów mieliśmy przed Hitlerem i po Hitlerze?
Ileż komunizmów mieliśmy w czystej postaci, nie w wersji Stalina, Mao, itd? Przecież mamy do teraz wyznawców tych ideologii i jakimś cudem nie stają się one głównymi siłami politycznymi - dlaczego? Bo nie ma JEDNEGO lidera, który o wszystkim decyduje. Hitler, Stalin, Mao, Pol Pot - wszystkich ich łączy jedno: byli władcami absolutnymi w swoich państwach i systemy w których działali były na ICH użytek, nie oni na użytek systemów.
"Monarcha absolutny zazwyczaj dbał o kraj, którym władał"
:DDDD z pewnością jego poddani też to tak widzieli
"w odróżnieniu od różnych kacyków pokroju Hitlera"
No wiesz, jakby nie było za czasów Hitlera przed II WŚ Niemcy przeżywały boom gospodarczy, a Rosja Stalina jakoś stała się jednym z głównych rozgrywających na arenie międzynarodowej na całe dekady po wojnie :) I jakoś tak wiesz... Hitler i Stalin zrobili to kosztem swoich obywateli, bez oglądania się na ich dobrostan, jednym swoim podpisem decydując o życiu i śmierci milionów ludzi. No normalnie jak jakiś monarcha absolutny :P
"No wiesz, jakby nie było za czasów Hitlera przed II WŚ Niemcy przeżywały boom gospodarczy [...]"
Nie jest to prawdą. Przemysł napędzały zamówienia zbrojeniowe finansowane z zadłużania państwa. Gdyby nie doszło do wybuchu wojny, gospodarka Niemiec załamała by się. To łupy wojenne i bezlitosne drenowanie okupowanych terenów na kilka lat dało pozór dostatku.
Powiedzmy, że jest to częściowa prawda :)
Oczywiście masz rację i jak zaczniemy się zagłębiać w to, że było to wszystko finansowane na kredyt, że w latach trzydziestych XX w. ogólnie światowa gospodarka wychodziła z Wielkiego Kryzysu i nie był to odosobniony przypadek i że gdyby nie wojna, Niemcy pewnie stałyby się w końcu bankrutem (a tak to mieli zdobycze wojenne, darmową siłę roboczą itd.), to okaże się, ze ten boom był iluzją. Ale jednak musimy wziąć pod uwagę, że Niemcy tuż po I WŚ to miliony bezrobotnych, szczególnie byłych żołnierzy, którym to rozwijany w szalonym tempie przemysł zbrojeniowy dał pracę - i godność. Osobną kwestią jest też rzeczywista sytuacja życiowa Niemców - jeśli się nie mylę, to chyba Goering powiedział coś w stylu "czołgi zamiast masła" (?) i o ile nakłady na przemysł były ogromne, to wszystko odbywało się kosztem żywności. Tak że wojna musiała wybuchnąć i dążono do zdobycia przede wszystkim żyznych ziem Ukrainy, bo zwyczajnie gospodarce Niemiec groził krach, a mieszkańcom głód.
No ale praca była, przemysł się rozwijał i sytuacja była lepsza, niż tuż po wojnie i głównie o to mi chodzi :)
Zamiast masła miały być armaty. Przy okazji też wystawne budynki, jak np. Ministerstwo Lotnictwa w Berlinie (dla wzmiankowanego faceta z nadwagą), które ocalało do naszych czasów.
Niemcy część zobowiązań zagranicznych pokrywały złotem zagrabionym z rezerw bankowych podbitych krajów. Bo nie wszystko pochodziło z zajętych terytoriów. Za rudę żelaza i łożyska ze Szwecji, czy mangan i wanad (do utwardzania blach pancernych) z Turcji trzeba było płacić.
Atak na ZSRR był nieunikniony, bo Niemcy nie mieli swoich źródeł ropy naftowej (zapasy i dostawy z Węgier i Rumuni wystarczały do 1942), a dodatkowo Hitler pamiętał głód z końca wojny (co tak naprawdę było obok rewolty żołnierzy głównym powodem kapitulacji).
Dzięki za sprostowanie :) maturę z historii pisałam jeszcze w poprzednim stuleciu więc sporo wiadomości już mi wywietrzało ;) miło sobie to i owo odświeżyć! Szczególnie że powyższe informacje trzeba było sobie samemu znajdować, bo w szkole dziwnie skupiano się głównie kto się z kim naparzał i jak zginął, pobieżnie traktując takie rzeczy jak gospodarka, finanse, zadłużenie, produkcja, przemysł, emigracje, niewolnictwo i takie tam. bez kitu z polskiej szkoły wyniosłam przekonanie, że głównym motorem napędowym historii były wojny i powstania.
"lepsza demokracja niz terror, chyba ze lubisz zagrozenie na kazdym kroku i to jak cos powiesz to sie boisz odrazu ,ze ktos do ciebie doniesie na policje i cie aresztuja, lubie mowic to co mysle bez narazania sie na represje ,ale co kto lubi"
Policja juz jedzie w grze o tron :D
to jest forum o grze o tron