Odcinek raczej dość słaby. I nieźle nas Dedeki strollowali żadnego Cleganbowl nie będzie buahahahahahahha
"Arya <3 i Jaquen, który wyglądał jakby wszystko poszło dokładnie po jego myśli. Uwielbiam ten jego uśmieszek na końcu :) Znaczy się jego celem jest zniszczenie swojej organizacji? Przyrównajmy ludzi bez twarzy do mafii. Ktoś chce się dołączyć do mafii, ale ostatecznie nie wykonuje zadania i ucieka. Szef mafiozów wysyła jakiegoś mafioza, żeby załatwił tego który się sprzeciwił, ale przegrywa on z uciekinierem. Na koniec uciekinier przychodzi do willi szefa, rzuca mu zwłoki jego zaufanego człowieka i mówi, że odchodzi. Wraz z całą wiedzą na temat tego jak mafia działa, po sprzeciwieniu się szefowi i po zabiciu jednego z nich.
Jak to k**wy nędzy ci ludzie bez twarzy przetrwali do tego czasu?
Dziwny odcinek, miał kilka scen, które mi się naprawdę podobały, ale reszta to nie wiem, jakiś żart?
Zacznę od plusów:
- zaskakująco dobrze wypadła Cersei. Taka Cersei nie potrzebuje głupawych pogróżek, potrafi przełknąć zniewagę i zachować godność, bez tego irytującego syczenia. Niezmiennie podoba mi się jej relacja z Qyburnem i z golemem (ogłoszenie drobne: oddam nerkę za osobistego golema). Nareszcie Lena dostała jakąś scenę do zagrania bez kwasu, ja po prostu CZUŁAM jej wku*w i głęboką satysfakcję, kiedy ścierała uśmieszek z gębusi Lancela. To było dobre. I widok wymykającego się z rąk ukochanego syna. Czemu Cersei nie może być taka przez cały czas, albo przynajmniej CZĘŚCIEJ :)
- oczywiście kiedy pojawił się Ogar i zrobił to i owo szmaciarzom, to od razu banan na gębie, ale jak zobaczyłam go z Berikiem i resztą ferajny, to aż sobie kwikłam z radości. Oficjalnie uznaję scenę z Bractwem i Ogarem za najlepszą scenę tego sezonu. Najpierw przekomiczne targowanie się o wisielców, potem równie świetna rozmowa. Każdemu udało się zabłysnąć, Beric jest absolutnie cudny (ten aktor jest w ogóle miodzio), a rozgadany Ogar wywalił moje uczucia do niego w kosmos <3 Thoros dorobił się nowej fryzury, zazdrość zazdrość, ja nie mogę sobie nigdy zrobić tak zgrabnego koczka :D
I było o kurczakach, o KURCZAKACH LUDZIE
Teraz spokojnie może przyjść apokalipsa, wszystko przeżylim, reszta jest nieważna, fak it
http://67.media.tumblr.com/6327b7cc58f302f1f8475fe302d766b1/tumblr_o894tqF5Xf1tu wbfjo1_500.jpg
- co jeszcze fajne: niezmiennie Blackfish, jego mina na widok Edmure'a złamała mi serce i do pewnego momentu właśnie Edmure
- i ciekawostka: mamy scenę, w której Bronn gada o dupceniu i wałkuje ten temat niemiłosiernie. I jakoś mnie to nie razi. Huh. Bo to Bronn? Ale jak miał te głupie sceny o bad pussy, to zgrzytałam zębami. Czyli co - jednak towarzystwo? :)
A teraz minusiki:
- przede wszystkim Meeren, wymuszanie picia, absolutnie idiotyczna scena z żartami, która na stówę trwała pół odcinka. Fajnie pokazane jak świetnie zarządzane jest miasto: w wypadku ataku nikt nie broni mieszkańców "byle my bezpieczni w piramidzie i przeżyli kilka godzin dłużej, niż plebs". Wejście Danki to była beka dnia :D myślałam, że zostanie od razu pokazane, jak wykorzystuje smoka (LUB SMOKI, dwa biedne smokełki dalej siedzą w lochu!!!) do obrony, ale zrobili to w najbardziej idiotyczny sposób: wchodzi w nowej sukni, dumna acz blada *ciach*
Ładna była scena z ostrzelaniem piramidy.
- Braavos: nareszcie koniec tego kretyńskiego i nudnego do zarzygania wątku. DWA PIEPRZONE SEZONY latania na szmacie, żeby dojść do wniosku, że jednak nope, te studia to jednak nie to, nie odnajduję się na nich panie psorze, spróbuję jednak czegoś innego, to nic, że dwa lata w plecy. Mistrz Miyagi uśmiechnął się łaskawie, taka ogarnięta uczennica mu się udała, a jak mądra! Myśl łapie w lot! Jastrząb intelektu! Arya prawdopodobnie z jelitem cienkim dyndającym wesoło odchodzi, jest git. Proszę nie zadawać pytań, jak Arya trzyma się jeszcze na nogach, dlaczego zwykły opatrunek wystarcza na rany brzucha, które są bardzo zdradliwe, a wszyscy widzieliśmy, jak Arya miał nóż wbity po trzonek i PRZEKRĘCONY, jakim cudem obolała, wykrwawiająca się adeptka przegrała z doświadczoną, w pełni sprawną, silniejszą przeciwniczką. Nie zadawajmy tych pytań, cieszmy się bajką
Bajką, bo ta aktorka mimo braku dosłownego podobieństwa, kojarzyła mi się z Cat
- widząc maślane i smutne oczęta, jakie robili do siebie Ser Jamie i Lady Brienne, było mi autentycznie niedobrze. Co nie zmienia faktu, że więcej między nimi chemii, niż między Ser Jamiem a Lady Cersei i tym bardziej między Lady Brienne a King Tormundem :D Ale jak rany, kiedy ta pindolina na widok przystojnego rycerza wzdycha i kręci się w uniesieniu jakby miała mrówki w portkach i kiedy ten smuta na balkonie jak typ bajroniczny - buuuueeeeeuuuuuhhuuueeee
- wątek słynnego oblężenia Riverrun, na który spuszczał się chyba każdy książkowiec został zakończony w najbardziej bezjajeczny sposób, jaki może być, wyrazy współczucia dla tych, którzy czują, że ich potrzebują *klepu klepu po ramionkach*
Mieliśmy naprawdę fajnie zaczętą rozmową Jamiego z Edmurem, ten ostatni wypuścił kilka celnych ciosów pokazując, że nie jest "tym głupim" Tullym. Ale w pewnym momencie poszło się wszystko yebać żółtą ceglaną drogą. Bo Jamie wyznał, że kocha swoją siostrę i musi do niej wrócić na obiad. Normalnie jakbym mogła, to bym puściła pawia na dwa metry.
Ostatecznie Jamie nie wygrał ani z Blackfishem, ani z Edmurem, bo Ryba zginął na swoich warunkach, a Edmure został przymuszony do zdrady w najbardziej podły sposób. Zestawiam sobie Jamiego z Tywinem i z której strony nie patrzę, Tywin okazuje się lepszy: przede wszystkim jego pobudki to dobro królestwa i pomyślność jego rodu.
Jamie powiedział, że mu się kazirodczo spieszy.
Na dodatek Jamie, mimo tego, że taki z niego rycerz, nic sobą nie reprezentuje: Tywin jak trzeba, to i szurał papierami, siedział nad nudnymi księgami, ubieraał zbroję i walczył na polu bitwy. Jamie nosi paradną zbroję i w sumie tyle.
Niby technicznie jest dobrze: zdobył zamek, złamał Edmure'a, zginął Blackfish... ale nie czuć w tym wszystkim aury wielkiego dowódcy i męża stanu. Jamie sprzedał plaskacza komuś, kogo imienia nawet nie znam i stojącego ciut niżej od siebie ( w serialu) i przystawił przysłowiowy pistolet do głowy dziecka. Poza tym rozbija się po pięknych namiotach w złotej zbroi.
No ale grunt, że jeszcze zdąży na deser, który zrobiła ukochana, więc chyba jest dobrze? Mam już zacząć chwalić?
Choć może tak powinno być, Jamie zakręcił kółko i wrócił do wieży w Winterfell, a jego rozwój szlag trafił.
Poza tym cały wątek jest bardzo głupi: nie kumam zachowania żołnierzy Tullych, nie kumam zachowania Edmure'a. Oddali się LANNISTEROM: ludziom, którym nie można ufać, o czym przekonali się NA WŁASNEJ SKÓRZE. Dopiero co żyli na poniewierce, Edmure w więzieniu, teraz mają zamek i nagle pyk! wszystkich ogarnia niemoc umysłowa i wymazanie pamięci? Nagle Blackfish jest jakimś tam cieciem, jego słowa są nieważne? Zaprawdę szanuję tym bardziej lordów Północy!
I co Edmure myśli, że co ugrał? Nie no poważnie: CO UGRAŁ, naprawdę myśli, że kupił tą zdradą życie syna? Który jest na łasce, no kogóż by to, acha Waldera Freya i Lannisterów? Czyli ma świetlane widoki na przyszłość? :D
Nic, dosłownie NIC się tu kupy nie trzyma.
Nie wiem, chyba tyle? Było coś jeszcze? :)
PS. Jocisko, nie myśl, że o tobie zapomniałam!
http://36.media.tumblr.com/7fbe0f0f549344c28009629e4781bc02/tumblr_inline_ntvxtc udLp1rhrzam_540.png
Uważaj, uważaj, bo wkroczę jak Danuśka:
http://static.poka zywarka.pl/i/6678248/369375/dsfd.jpg?1465856662
(spacji o pamiętaj usunięciu)
Jadę do ciebie
http://cubiclebot.com/wp-content/uploads/2011/02/funny-car-photos-i-am-spartacus -e1298439195904.jpg?cb5e28
http://66.media.tumblr.com/315fca3ccbee2daef5bef24a3f8cb30d/tumblr_nn4dzrvgCo1uo mtnjo1_1280.jpg
Najpierw masa:
http://nyanyan.it/upload/2012/10/94112_lx59mrkcsgevy4dihz2wbnfpuaqo68t73j01.gif
Ja już dawno zaczęłam
https://img.buzzfeed.com/buzzfeed-static/static/enhanced/webdr01/2013/6/17/16/an igif_enhanced-buzz-7664-1371499284-0.gif
Trafne refleksje o Riverun i Jamiem, podpisuję się ( nie chciało mi się tak dogłębnie analizować więc się podłączę ;))
"myślałam, że zostanie od razu pokazane, jak wykorzystuje smoka (LUB SMOKI, dwa biedne smokełki dalej siedzą w lochu!!!) do obrony"
No właśnie, po grzyba właściwie było to 'uwalnianie' smoków skoro one i tak w lochu siedzą? Swoją drogą, jak uczy nas serial, smok to takie niekłopotliwe w utrzymaniu zwierzątko - wystarczy odpowiednio duża piwnica i o tym spokojnym, ułożonym stworzonku można zapomnieć na kilka odcinków :)
"Ale jak rany, kiedy ta pindolina na widok przystojnego rycerza wzdycha i kręci się w uniesieniu jakby miała mrówki w portkach i kiedy ten smuta na balkonie jak typ bajroniczny"
XD
Jednym zdaniem- identycznie widzę ten odcinek. Chwała za KL (w całosci) i Ogara plus Ogara i Bractwo. W sumie jakby całą resztę wyciąć, to mielibyśmy jeden z najlepszych odcinków GOT.
10-cio minutowy.
Gratuluję jak zwykle błyskotliwej recenzji :) I szacun, że chciało Ci się to tak obszernie opisać i rozłożyć na części pierwsze, bo mnie ten odcinek tak niemiłosiernie wqrwił, że naprawdę odechciało mi się nie tylko cokolwiek więcej o nim pisać, ale wręcz zastanawiam się czy jest to w ogóle sens dalej oglądać.
Patrząc na chłodno, to rzeczywiście plusiki jakieś takie tyci-tyci są: Cersei pokazała jakieś dwie nowe miny, Góra urwał łepek wróblowi, w dobrej formie wróciło Bractwo i spiknęło się z Sandorem w jednej z lepszych scen w tym sezonie. Jednak cóż z tego, skoro jakiekolwiek pozytywne wrażenia utonęły w powodzi szamba, jakim była cała reszta? Durny i robiący durnia z widza wątek Aryi, zyebany po całości wątek oblężenia Riverrun, jakieś długaśne rozmowy o niczym, z których kompletnie nic nie zapamiętałem, jakieś idiotyczne śmierci poza kadrem, jakaś "meereeńska noc kabaretowa", jakieś sceny szczania i wsadzania sobie palców w dupę - kto to k*rwa pisał??? Nie wiem czy dedeki są naprawdę tak ch@jowymi pisarzami czy może jest to celowe, bo postawili sobie za punkt honoru kompletnie zniszczyć ten serial, ale na miejscu szefostwa stacji kopnąłbym ich w rzyć, a na miejscu Martina wytoczył proces o zniesławienie.
Jako zaprawiony w rozgoryczeniu serialomaniak wykształciłam już chyba mechanizmy obronne :D Jak się widziało TWD i inne Vikingi, to się człowiek zaprawia w przetrwaniu i ucapi po prostu jakichś tam plusików i hura.
Najgorzej jest, jak się nie ma czego ucapić...
Heh, zazdroszczę, bo ja wciąż reaguję czasami zbyt emocjonalnie :) Tzn. jak się po seansie tak mocno skoncentruję, to znajdę te pozytywy, ale podczas oglądania, w ogólnym wrażeniu mi one giną jeśli reszta jest do dupy, jak w tym odcinku. Najbardziej pamiętam te najmniej udane momenty :/
- Przy Cercei też się przyznam, ze odczuwałam chorą satysfakcje. Bardzo chciałam, żeby kolejnym typkiem bez głowy bądź wnętrzności został Lancel, ale może to i dobrze, ze na razie tylko obserwował. Podejrzewam, że noszenie ciemnej kiecki zamiast jasnych spodni uznał w tym momencie za mega fart.
- czy tylko mi szkoda Jaquena H.? Do tej pory był ½ organizacji a teraz został sam. Powinien zostawic sobie Arye chociaż dla towarzystwa. Przecież będzie sie strasznie nudził.
Ja też :) Sama miałam ochotę zetrzeć ten pyszałkowaty uśmieszek z gębusi Lancela :> Po prawdzie, to tak samo chciałam go zetrzeć z gębusi Cersei, kiedy "rozprawiła" się z Tyrionem i Margery.
Żarty, żarciki i żarciochy, czyli "No one", czyli scenki rodzajowe z Westeros i Essos.
Fajne aktorki mają w tym Essos. Publikę taka wzruszy do łez, po gębie kogo trzeba spierze i jeszcze ciężko rannego połata.
Teoria z Jaquenem "wcielającym" się w Aryję była fajna, ale jak można było sądzić, nie na móżdżki Dedeków takie historie. Wątek Aryi uważam za spie*rzony. Z całej wyprawy do Braavos nie wynikło totalnie NIC. Nie została asasynką, nie nabyła żadnych umiejętności, nie nauczyła się NICZEGO. Nie było żadnej przemiany, żadnej mistyki, zgłębiania sekretów bractwa. Ba, nawet bractwa tak naprawdę nie było. Równie dobrze można było cały ten sh*t wyciąć i od razu przerzucić Aryję na Mur.
Cersei jest absolutnie niesamowita. Kiedy już sądzę, że ta postać nie może być głupsza, ona triumfalnie zdobywa kolejny szczyt głupoty. Tępa dzido, trzeba było jeszcze bardziej epatować Zombie-Górą, bo za mało było, za subtelnie... Na Tommena szkoda mi już strzępić klawiatury, zastanawiam się tylko, kto go wykończy.
Nigdy nie wybaczę Dedekom tego, co zrobili z Królobójcą. Patrzę tylko i nie wierzę, że ten pajac to ma być zajebisty Jaime z książki. W poprzednim odcinku myślałam, że się odrobinę zrehabilituje, ale na co ja liczyłam skoro tak idiotycznie poprowadzono wątek z Cersei... No i jest: głąb, przydupas, a teraz jeszcze psychopata. Wściekałam się na Martina, że (najprawdopodobniej) prowadzi Jaimego na śmierć, ale sto razy bardziej wolałabym takie zakończenie dla postaci, niż to co się wyprawia w serialu. "Only Cersei...", normalnie rzygać się chce, gościu zrób mi przysługę i skocz z murów Riverrun.
Jak dla większości kuriozalny jest dla mnie pomysł, że wierna załoga Blackfisha, gotowa ruszyć z samobójczą misją odbijania zamku, w jednej sekundzie robi zwrot o 180 stopni i postanawia słuchać niedomytego kmiotka o morale rozdeptanej żaby, bo "his my lord"... Dedeki zrobiły sobie z Bryndena zapychacz, żeby Jaimie i Briennie mieli się czym zająć na dwa odcinki. Po czym szybciutko i pozakadrowo się go pozbyły, żeby nie trzeba było kminić nad losami jeszcze jednej postaci. Sku*wysyństwo.
Od groma niepotrzebnych scen, zbędne pieprzenie Tyriona i Bronna, obleśne dowcipasy dezerterów od Berica... Oczywiście trzeba było łopatą wyłożyć relacje Brienne i Jaimego i to w dodatku cholernie upraszczając. Przez głupie żarty Bronna, bałam się że Brienne pocałuje się z Lannisterem przy wejściu do namiotu... No i logika: Najpierw Jaime żegna się z Brienne ze łzami w oczach, a pięć minut później wrzeszczy, że ch*j go cały świat obchodzi, dziecko z katapulty, bo Cersei cośtam...
Nie ogarniam do czego zdąża wątek Ogara.
Chyba już nie ma nadziei dla tego serialu. Za daleko te dyrdymały zaszły, żeby udało się produkcji wrócić na dawne tory. Jestem ogólnie zniesmaczona.
"Nie ogarniam do czego zdąża wątek Ogara."
ale jakże pięknie nigdzie nie zdąża :D
Jak dla mnie Sandor z nowymi ziomkami mogą se łazić po śwircie do sądnego dnia. Mało tego, proponuję, żeby do końca serialu pokazywać tylko ich jak zdążają nigdzie :)
Ogar popylający z Bericami? Ogar czyniący dobro na tym łez padole? Czy ja wiem... Że niby taka przemiana wewnętrzna? Ja Dedekom już dziękuję za wewnętrzne przemiany bohaterów, to się tylko dobrze zaczyna, a jak się kończy to możemy obserwować na dwóch świeżych przykładach :/
Podbijam. Sandor to jak dla mnie główna atrakcja wieczoru kolejnego juz odcinka. Chodzi sobie bez celu, (no chyba, ze po drodze znajdzie sobie jakiś cel w postaci zasiekierowania kogoś kto ewidentnie zasłużył) i przynajmniej nie udaje, że jest inaczej. Spotyka ludzi po drodze, coś tam mówi, cos tam robi. Taki wątek przygodowo-przyrodniczy, z morałem.
Nie, no, sam Sandor jest oki. Sandor to Sandor ;P Nawet, a może zwłaszcza, gdy zanieczyszcza lokalny zbiornik wodny. I mnie też cieszy, że Beriki się nie zeźliły. Tylko znając dotychczasowe dokonania Dedeków, mam poważne wątpliwości, czy na dłuższą metę z tego połączenia wyniknie coś dobrego. Ja już tym ludziom nie wierzę za grosz :P
Ale, ale! przecież to zmierza do tego, że Ogar ma walczyć z Nocnym Królem - i co wtedy, komu kibicować, jak żyć? ;)
To jest dylemat, przed którym nigdy nie chcę być postawiona :((((((
Choć część mnie chce zobaczyć tę walkę >:D
"Nigdy nie wybaczę Dedekom tego, co zrobili z Królobójcą. Patrzę tylko i nie wierzę, że ten pajac to ma być zajebisty Jaime z książki"
Łączę sie w bólu:-(
I jeszcze jak uslyszałam "The things we do for love" złapałam się za głowe. 6-ty sezon a Jamie jest dokładnie w tym samym miejscu w którym był w 1-wszym. No żenada i zmarnowana postać. Kolejna.
Prawda? Zaprawdę trzeba wyjątkowego talentu, żeby mieć fantastycznie rozpisaną postać z tragicznym backstory, dwuznaczną moralnością i wiarygodną przemianą wewnętrzną i spieprzyć. Książkowy Jaime się zmienia, przechodzi drogę po odkupienie, zaczyna inaczej patrzeć na świat. Serialowy zatacza idiotyczne koło, wykazując przy tym symptomy opóźnienia umysłowego.
W sumie to było do przewidzenia. Chociaż szczerze mówiąc mialam wrażenie, że Dedeki lubią Jamiego (na tyle na ile lubić można jakiś nędzny pomiot który nie jest Danka lub Tyrionem,rzecz jasna). A tu zonk. Nie wiem i nie rozumiem jak takiego Królobójce można darzyć sympatią, na tym etapie. Ja straciłam resztki jakiejklowiek, w tym odcinku i po tym sssyczeniu o fanatycznej miłości do Cercei. No rzesz...
A dodam, że w książce go uwielbiam.
Książkowego Jaimego ja też uwielbiam, najpierw go nie znosiłam, a później love of my life ;) Cudowne są postaci, które stopniowo przekonują do siebie czytelnika/widza. Serialowego Królobójcy nie lubię i nie rozumiem, wkurza mnie i ogólnie jest rzygogenny. A miał takie dobre sceny swego czasu... Teraz jest rozpacz. Nie rozumiem, jak teraz może kochać wredną, tępą wywłokę Cersei. Jak wielkim baranem musi być ten gość, żeby tak długo nie móc przejrzeć na oczy? Niektórzy wieszczą, że może mu się odwidzieć po powrocie z Riverrun. Sorry, ale dla mnie jest już po ptokach, postać została dla mnie doszczętnie zepsuta.
Może i teraz zacznie przeżywać jakąs przemianę ale dla mnie to już bez znaczenia. Jamie stracił rękę, z wypasionego rycerza stał się kaleką, butny skubaniec nie umiał nawet poprawnie utrzymać miecza. Wszystko to po nic, niczego go to nie nauczyło, nic nie zmieniło. Nawet jakby teraz dowiedział się o zdradach Cerei, pffff, już po ptokach jak to ujęłaś. Czemu nie można było tego poprowadzic książkowo, no czemu!!!!? Seksu tej dwojki tez już nie pokazują, no więc tym bardziej nie rozumiem.
Ciekawa sprawa, bo dla mnie, Jamie zdecydowanie na plus. Zwłaszcza, za kwestię "The things we do for love". On kocha Cersei. Jedna z niewielu szczerych miłości w tym serialu. Gdyby sytuacja w Kings Landing była inna, może inaczej rozwiązałby sprawę Riverrun. Na dobrą sprawę był on w stanie oszczędzić Blackfisha i jego ludzi, miał misję odbić zamek, i to musiał zrobić. Blackfish mógł iść ze swymi niedobitkami do Sansy, ale nie chciał. Jego wybór.
Szczera na tyle na ile moze byc szczera toksyczna miłość. Ja na to patrze jak na patologiczną i obsesyjną relację. Jeżeli dla tej"szczerej miłosci" musisz wypychać z okna malych chlopcow to na prawde jest cos nie teges. Jamie sie zachowuje jak uzależniony nałogowiec. Nigdy nie zyl z nikim innym i nie moze sobie wyobrazić takiej rzeczywistości wiec trzyma sie jej spódnicy i zachowuje jak trenowany słoń kręcący sie wokól wlasnej osi i podrzucający piłeczki trąbą. Na co przykro sie patrzy. Powinien zmądrzeć, wydorośleć i przynajmniej to zauważać, isc do przodu, zmieniać sie, rozwijac a nie jechac na wstecznym i to w takim tempie, za 2 sezony będzie fanem breastfeedingu.
Do czego oczywiscie NIE dojdzie bo nauczona Stanisem wiem czym się kończą takie ochocze wyznania miłosci. najpewniej Jamie dotrze do stolicy, na proces i dowie sie ze jego slodka siostrzyczka puszczala sie z Lancelem i Bóg wie z kim jeszcze. Pewnie będzie postawiony przed jakas trudna decyzja i inne takie. Szkoda ze dopiero teraz i szkoda ze tak nagle i szkoda ze tylko dlatego.
Mylisz pojęcia. To nie obsesja, tylko szczere uczucie. Przynajmniej ze strony Jamiego, Cersei dużo trudniej przychodzi okazywanie uczuć. Tak jak żona Neda, z miłości do swych dzieci była w stanie pojmać Tyriona, co de facto skutkowało wybuchem wojny, tak i Jamie jest w stanie zrobić wszystko dla Cersei. I nie, nie trzyma się jej spódnicy. gdy trzeba, przejmuje inicjatywę, jak choćby po śmierci Joffreya, czy w stosunku do Tyriona i Sansy również zachowywał własne zdanie. Ma wydorośleć? Po śmierci Tywina, zdaje sobie sprawę, iż Cersei nie jest już taka nietykalna, a po dojściu do władzy Wiary, nie bardzo ma kto ja chronić. Więc ten obowiązek spada tym bardziej na barki Jamiego. Nie uchronił dwójki dzieci, poczucie winy więc, jak i obowiązku ochrony Cersei jest w nim tym silniejsze. Do większej zmiany tej postaci mogło by dojść tylko na skutek śmierci Cersei, ale efektem byłoby iż stałby się bardziej zgorzkniały, wyrachowany i pozbawiony współczucia. Coś na wzór Roosa Boltona.
Ewoluują tylko jego włosy. Co się stało z tą blond grzywą? A i wogóle postarzał sie troszkę coś, no i nie ma ręki. To by było na tyle jeżeli chodzi o ewolucje postaci Jamiego.
Jamie nie ewoluuje, ale gorzej z Tyrionem, który się stoczył i jest z nim znacznie gorzej niż na początku serialu. Wtedy było widać, że może lubi wypić, ale jest inteligentny, jeśli ktoś z trójki rodzeństwa ma w sobie coś z Tywina, to właśnie on. Pokazał, że gdy dostaje władzę, to mądrze z niej korzysta i że nie jest leniwy, tylko potrzebuje żeby powierzyć mu jakieś zadanie. A teraz jest kompletnym nieudacznikiem, który zamiast przygotowywać obronę miasta i wziąć się za rozmontowywanie siatki terrorystycznej, siedzi całymi dniami i pije wino, tak jakby z nudów, zadowolony z siebie, że zawarł pokój z właścicielami niewolników. Nie wiem co to ma na celu - pokazać, że może lepiej, gdyby wcześniej zginął, zamiast uciec?
Oby to sie poprawiło jak ma być takie gówno to lepiej mogli go uniewinnić i z Wróblem mógł by walczyć. A nawet lepszym rozwiązaniem by było że Tyrion specjalnie to robi żeby zniszczyć Dany
dobre spostrzeżenie z Tyrionem. po tym co zaserwowano nam w sezonie 5 i 6, myślę, że to dlatego, że po prostu materiał książkowy się skończył, George nie pomaga przy serialu, a DiD moga co najwyżej pisać dialogi o eunuchach, k**ach i wsadzaniu palca do tyłka, ale żeby nakreślić tło polityczne, jakąś sensowną strategię i działania, rozwój postaci, to już nie ten adres. Komu oni dają pracę w tej telewizji, chyba pracują tam same utalentowane inaczej dzieciaki bogatych i wpływowych rodzicow
Pełna zgoda - dedeki powinny w tym serialu dostać co najwyżej robotę przy sprzątaniu toi-toiek, bo tam przynajmniej za dużo by nie spieprzyli. Ten sezon i poprzedni bezlitośnie obnażyły ich miernotę jako scenarzystów. Jest dokładnie jak mówisz - skończyła się podpórka w postaci tekstu Martina (który zresztą też potrafili po chamsku olewać) i widać, że nie są w stanie ruszyć z niczym. Postacie zamiast się rozwijać, dokądś zmierzać, albo stoją w w miejscu albo zaliczają jakiś zjazd po równi pochyłej. Niemal wszystkim po kolei odejmuje rozum i po prostu irytują tak, że nie można już pomału na nich patrzeć. Fabuła? Nie istnieje, bo trudno tak określić to kręcenie się w kółko i idiotyczne zapychacze, dialogi to po prostu stek bzdur i obleśnych "żartów" spod budki z piwem. Szkoda słów.
Nie wybaczę nigdy dedekom tego jak zarznęli tak świetnie zapowiadającą się opowieść...
:D Dedeki pewnie dobrze by sie odanalazły w pracy przy toi-toikach, to są ich klimaty: d*py, fekalia, k**y.. ;)
Serio jakim młotem trzeba być, żeby z takim materiałem książkowym, takimi postaciami, wątkami, podanymi jak na tacy, z takimi aktorami, odwalić taki szajs... Masz rację, debilizm na wszystkich poziomach (rozwój postaci, logika, dialogi, prymitywne wstawki nie śmieszące nikogo) zaczyna już tak irytować, że wymiękają najbardziej tolerancyjni fani.
Teraz dopiero widać ile jednak pracy przy serialu musiał odwalać Martin i ile pewnie czasu i nerwów go to kosztowało. A biedny Miły Staruszek jeszcze dostawał bęcki od internautów że przez pracę nad serialem zaniedbuje książki..
Juz od dawna zastanawiam się, jak on się czuje patrząc na to, co zrobiono z jego historią i czy nadal zapach kasy jaką dostał jest mu miły.
Dżordżu kiedyś przytaczał wypowiedź jakiegoś autora fantasy na temat tego, czy nie żałuje co zrobili z jego książkami. Ten autor powiedział, że nic nie zrobiono z jego książkami, są takie same, stoją na półkach w takim samym stanie. No i ma rację - po zakończeniu serialu hype przeminie, a ksiązki zostaną na zawsze, dla przyszłych pokoleń. Nawet jeśli serial to sh*t to i tak nie winię Georga - słuchałam kiedyś sporo wywiadów z nim, m.in. o tym jak był ubogim pisarzem (czyli chyba większość życia) - podziwiam go, że mimo tego że tak mało zarabiał, ponosił porażki, nie porzucił swojej pasji, a my możemy dzięki temu cieszyć się jego talentem. Niech teraz ma te miliony i się nimi cieszy
Zgadza się. Tylko, że wiekszość ludzi, którzy oglądają serial w ogóle po książki nie siegnie i w żadnym wypadku nie doceni fabularnego geniuszu Martina. Nigdy nie pozna tej historii w oryginale. Nie żałuję mu tej kasy, ale jeśli nie jest ignorantem, to z pewnością nie jest zachwycony tym, co widzi na ekranie. Czytałam jakiś czas temu, że ktoś tam spytał go po piątym lub czwartym sezonie, dlaczego jest tak duzo niejasności w jego historii, na co on, zeby mu te niejasności przybliżyć i rozmówca wyjechał mu serialowo. Na co Martin miał odpowiedzieć, ze to wszystko nie ma miejsca w jego sadze i od razu polecił jej zakup. Tamta osoba przeszła do riposty i zwyczajnie zapytała, czy w takim razie nadal utożsamia się z serialem i jest zadowolony z tego jak się ma to fabularnie do jego książek i jaki jest sens kupowania sagi oraz jej kontynuacji skoro sprzedał zakończenie, a jedną z głównych przyczyn zainteresowania produktem HBO jest odpowiedź na pytanie, kto ostatecznie usiądzie na tronie. Martin miał ponoć na to pytanie odpowiedzieć fakiem i odejść ze zdruzgotaną miną. Nie wiem czy to prawdziwa historia, ale jeśli jest takowa, to jego reakcję mozna rozpatrywać na rózne sposoby, z czego żaden nie jest optymistyczny. Jakaś kobita podobno robiła badania w Ameryce ilu fanów serialu przeczytało sagę i podobno okazało się, że niecałe 5 %. Reszta nie czytała z czego tylko 8 % zadeklarowało, że siegnie po książki. Straszne to dla pisarza. Osobiście czekam na kontynuację i mam nadzieję, że jednak Martin przechytrzył Dedeków i wcale nie miał w kontrakcie, że musi im podać prawdziwe zakończenie- choć chodzi taka plotka, że musiał.
Z tym fakiem to nie kojarzę historii, chyba pokazał faka tylko na pytanie co będzie jeśli nie dożyje żeby dokończyć sagę (uznał to za obraźliwe, co mu się dziwić).
W sumie ciekawe czy sprzedałby prawa do ekranizacji HBO gdyby wiedział że serial się tak stoczy i ujawni zakończenie przed ksiązkami. Ale Dżordż nie mógł tego wtedy wiedzieć - serial zaczął się dobrze. Poza tym George odrzucił wcześniej kilka propozycji ekranizacji na dużym ekranie, więc nie leciał tylko na kasę.
Ale jakoś nie mogę za to się na niego gniewać - pewnie większość z nas wzięłaby miliony od hbo żeby mieć finansową stabilizację i mieć możliwość tworzenia tego co się lubi
''Z tym fakiem to nie kojarzę historii, chyba pokazał faka tylko na pytanie co będzie jeśli nie dożyje żeby dokończyć sagę (uznał to za obraźliwe, co mu się dziwić).''
To o czym piszesz jest oficjalne, natomiast historyjka, którą przytoczyłam, zaznaczając, że nie wiem czy jest prawdziwa pochodzi z jakiegoś forum lub komentarza na yt. Nie pamiętam gdzie ją czytałam, bo to było bardzo dawno (po 4 lub 5 sezonie). Czy jest prawdopodbna, to juz kwestia domniemywań.
Nie zmienia to jednak faktu, że HBO przybliżyło masowo postać Martina, co miało błogosławiony wpływ na skok sprzedaży jego ksiażek i wcale nie tylko PLIO. Wszyscy na tym zyskali. Autor, wydawnictwa, tłumacze itd.
Ojej, ojej, olaboga . Co za przykry odcinek. I to przykry perfidnie. Odebrał mi przedostatnią radość jaką czerpałam z oglądania tegoż dogorywającego już tworu, a mianowicie - zgadywanki. Kombinowanie i wymyślanie niestworzonych historii zwyczajnie w świecie nie ma sensu i już więcej nie będę nawet tracić na to czasu. Dedeki to zwykłe prostaki z kreatywnością oscylującą w okolicach zera. Nie to, że miałam co do tego jakieś wątpliwości, co to to nie. No dobra przez moment miałam nadzieję, ze jak są najedzeni, wypoczęci i wyspani to miewają pomysły, ale przypomniało mi się, że te pomysły były Martina.
Teraz zostało mi już tylko stare dobre hejtowanie więc zacznę od plusów:P HA!
+ Wkurzony bardzo Sandor
+Sandor idący lasem
+Sandor zakładający buty po tym dyndającym koło dyndającego Cytryna
+Góra i wszystko co robi Góra, a w zasadzie Sandor i wszystko co robi Sandor też.
+/- Zaorana Cercei poraz siedemdziesiąty piąty, szkoda mi jej, że ma (miała) tak szalone/przygłupie/opóźnione w rozwoju/rozumowo styrane dzieci.
- JAMIE !!!! Ta jego żałosna diatryba o Cercei stawia go w świetle niezrównoważonego psychicznie. Nawet nie głupiego. On jest po prostu stuknięty. I nie szaleńczo zakochany, no on jest zwykłym obsesyjnym czcicielo- fanatykiem Cercei i ekstremistą zbioru rasy ludzkiej minus Cercei. Nie pamiętam jak to się podstawiało do wzoru. Jeszcze bym zrozumiała, że daje popis jak pospolity niedorobiony gówniarz (jak to miał w zwyczaju, szczególnie jak ktoś kwestionuje jego honor) przed Edmurem, tak dla efektu. Ale to żałosne bredzenie od rzeczy nt Cercei jest niepoważne. Jamie nie dotarł nigdzie, kolejny bohater którego jakikolwiek rozwój nie istnieje. I tak naprawdę nie ważne co się stanie nic mnie już nie przekona. Nie obchodzi mnie jego mina na wieść o śmierci Blackfisha (RIP) czy papatki z Briene. Jestem sfochowana. Nie rozumiem jak można tak dziecinnie i nieodpowiedzialnie dokonywać gwałtu na tej postaci.
-Briene – nie widzę sensu w tym wątku. Kropka.
- Deanerys powożąca smokiem i wpadająca do pokoju w piramidzie. Moim skromnym zdaniem, jedna z najbardziej tandetnych scen jakie świat widział
- Watek sensacyjny - Arya,– tzn Arya aka Waif aka Jaquen aka Waif aka Arya Waif aka Arya Arya, jak to szło?Arya Durden?? Dobre sobie;p . Część wypatrywala pewnie Syrio Forela, ja Stevena Seagala. Ja jestem bardziej zawiedziona.
Nie pamiętam co tam jeszcze było, ale liczba śmierci oraz wyszukanych dżołków, przez które śmiechom nie będzie końca (aż do przyszłego tygodnia) chyba się wyrównała. Cogman w ogóle sie nie zna na dobrych żartach i krwawych jatkach i tylko wiecznie po nim poprawiać trzeba.