Co to było? W życiu nie pomyślałbym, że tak to zagmatwają. Scenarzyści od połowy odcinka całkiem popłynęli.
Niedowierzanie pomieszane ze zgrozą. Abigail? Bedelia? WTF?! Ile jeszcze postaci zostanie automagicznie wskrzeszonych (tylko po to, żeby zginąć)?
finał był prefekcyjny..każda scena była przemyślana i symbolizująca..a skory Ty go nie zrozumiałeś to rzucaj wszystkiego na genalnego twórce tego serialu tylko obejrzyj odcinek jeszcze raz , aż do skutku.
Wraz z zakończeniem 2 sezonu, kończę moją przygodę z serialem..... Ale moje odczucia narastały wraz z 3 ostatnimi odcinkami serialu, a finał tylko potwierdził moje przekonanie. Za bardzo zagmatwane to wszystko, choć od samego początku przeczuwałam, że Abigail żyje. Jak dla mnie finał pozbawił sensu całą relację Willa z Hannibalem, jaka miała miejsce w prawie połowie sezonu, a właściwie od czasu wypuszczenia Willa ze szpitala...
Czas sięgnąć po bardziej przyziemne produkcje.
Widzę tutaj strasznie dużo hejcenia.
Cholera no.. Nie mogę się z wami zgodzić.
Fuller to geniusz..
Jeśli uważnie śledziliście to co się działo z serialem to musieliście wiedzieć, że nie było pewne czy serial będzie kontynuowany. Zakończenie było tak napisane by móc w najgorszym wypadku zakończyć serial na drugiej serii. Scena z Ravenstagiem na końcu była zabójcza! Moim zdaniem scena w samolocie była trzymana w sejfie jeśli okazałoby się, że serial trwać będzie. I została użyta. Słusznie! Zapowiedź kolejnej serii na podstawie prawdopodobnie innej książki.
I nie mogę się oczywiście nie odnieść do wskrzeszania postaci: jak najbardziej uzasadnione. Po powrocie Miriam zrozumiałem, że jeśli nie zobaczyliśmy zwłok to nie możemy spisywać osoby na straty. Wtedy pomyślałem o powrocie Abigail.
Podsumowując:
Zakończenie perfekcyjne.
Najlepsze.
Bezbłędne!
Ręce jeszcze mi się trzęsą..
Do widzenia.
Wracam razem z trzecim sezonem..
Nie wiem, czy ludzie oczekiwali, że Hannibal to serial KRYMINALNY, bo do tego mu daleko, glownie przez niescislosci logiczne i narrację. Sęk w tym, że o ile 1 sezon starał się trzymać kupy to drugi nasiąknięty jest wizjami i coraz większym makabrycznym oniryzmem, narastającymi z każdym epizodem. Trochę jak makabreski Du Maurier, dużo tu odrealnionych scen przeplecionych z brutalnym realizmem, który powinno odbierać się na poziomie - przede wszystkim - emocjonalnym. Są filmy, w którym czasami trzeba przymknąc oko na logikę i - tak wielce ważną dla każdego - fabułę, która w istocie jest w kinie najmniej istotna (przy okazji polecam film Rambler, niedoceniony gigant). Mało już zaskakują dzisiaj zwroty fabularne, a o oryginalną historię szalenie trudno, wszak żyjemy w czasach post(post)-modernizmu w sztuce. Hannibal to przede wszystkim narracja, coś co jeszcze w kinie może zaskoczyć i sprowokować - a ta jest tutaj wyśmienita. Zarówno montażysta, dźwiękowiec i kamerzysta zrobili doskonałą robotę. Zdaję sobie jednak sprawę, że tzw. tłuszcza nie doceni tego, doszukując się nieistotnej luki fabularnej, tak jak luk doszukują się u Jodorowskiego czy Lyncha.
Końcówka jest na wypasie, giną wszyscy niepotrzebni bohaterowie, przez co reżyser pokazał, że ma spore jaja. Ponowne pojawienie się Abigail i Bedelii świadczy o tym, że Hannibal od dawna miał w planach takowe zakończenie (pomijając oczywiście zdradę Willa, myślę, że wziąłby go pod swoje skrzydła), a agentka Scully współpracowała z nim od jakiegoś czasu (być może od początku?). Oczekiwałem takiej rzezi, ale byłem przekonany, że twórcy struchleją i ocalą głównego "dobrego" bohatera, na szczęście się myliłem. Duży props i mogliby zakończyć cały serial, bo trudno im będzie ten sezon przebić.
Mówisz o narracji, a jednocześnie każesz przymknąć oko na fabułę. Śmiechu warte, panie "wprawiony widz".
Beka zdecydowanie gwarantowana, zwłaszcza, jeśli nie dostrzega się korelacji tych dwóch pojęć (narracja, treść).
Korelacja jest tylko takowa, że występują obok siebie w każdym filmie fabularnym, narracja to sposób przedstawienia treści, która wcale nie musi być ważniejsza od wyrazu. Narracja to też estetyka. Teatr absurdu ma irracjonalne fabuły, często pozbawione jakiejkolwiek logiki, ale dzięki nowemu spojrzeniu był ogromną innowacją; filmy wspomnianego wcześniej Jodorowskiego czy nawet Bunuela często nie trzymają się kupy - to narracja a nie fabuła tworzy tzw styl Bergmana cz Felliniego; nawet takie filmy jak Drive czy Only God Forgives - fabuła tam jest zupełnie nieistotna,marginalna, bo ważniejsza jest estetyka i nawiązania, sposób prowadzenia fabuły > sama fabuła.
U Hannibala twórcy starają się zadowolić jedną i drugą stronę, mam nadzieję, że pójdą na całość w 3cim sezonie (o ile taki powstanie).
Jeżeli ktoś tam umrze to Abigail. Alana może nie będzie chodzić, a Will i Jack z tego wyjdą, zwłaszcza Will, bo motyw z rozpruciem flaków Willowi był w książce.
Mało prawdopodobne, ale możliwe - w 3 sezonie zobaczymy jak się ta scenka naprawdę zakończyła. Być może jednak Will resztkami sił wziął spluwę ( pistolet Jacka, wkopany przez Hannibala pod szafkę w czasie walki, a potem Will upadł w to miejsce obok szafki) i wyszedł za Hannibalem strzelając do niego. A scena z samolotu to pałac pamięci i nic więcej.
Ktoś musi umrzeć. Jack i Will przeżyją, Abigail to chyba sprawa zbyt oczywista, więc jednak Alana. Ale sposób jej upadku wskazuje na możliwe kalectwo. Wolałabym jednak aby nie przeżyła. Wolę zostawić więcej miejsca dla Clarice Wyobraziłam sobie Alanę z jej pieskiem na wózku zastanawiającej się dlaczego była tak ślepa a potem jako konsultantka od Hannibala. Strach się bać.
Pałac pamięci na pewno nie, ale nie chcę spoilerować.
Poczytaj sobie książki, nie ukatrupią postaci, które występują w czasie gdy Hannibal siedział już w psychiatryku jako pacjent. Zrobili sporo cliffhangerów w tym sezonie - Kwestia Chiltona, który na 99% przeżył, zakończenie sezonu.
Oj to takie brzydkie. Alan stał się kobietą, bo gdzieś ktoś z kimś musiał się seksić, a Freddie no bo cóż mamy czasy Twittera a facetowi nie przystoi być "blogerką".
Hejt jest stąd, że gdyby (mówię za siebie) finał był pozbawiony nagłego zmartwychwstania Abigail, Bedelii w samolocie, pustego magazynku Alany robiącego z niej niesamowitą idiotkę i Willa, który zapomniał jak się bronić i daje się pchnąć nożem, to odbiór finału byłby nieporównywalnie lepszy. Ja nie oczekiwałem od tego serialu żelaznej logiki pełnokrwistego (lol) kryminału i przymykałem oko na dziury w sezonie 1 i do połowy 2, bo najważniejsze było wg mnie samo doświadczenie, bo serial na tym polu był fantastyczny. Tyle tylko, że twórcy od kilku odcinków decydowali się na decyzje fabularne, których nie mogłem już zignorować. W 1 serii był tylko jeden taki przypadek (totem), natomiast gdzieś od 2x07 scenarzyści przestali nawet udawać, że to ma być w jakikolwiek sposób realistyczne (w sezonie 1 jeszcze się tego trzymali), a każdy odcinek walił po oczach scenami w stylu 'metafora! logika snu! zachwycaj się naszą wyobraźnią!'. Jest różnica między bardziej subtelnym podaniem tego widzowi niż trzaskaniem go tego typu frazesami po twarzy kosztem resztek logiki.
Po prostu w którymś momencie szlag mnie trafił, bo Will będąc w szpitalu zachował trzeźwość umysłu tylko po to, żeby na powrót stać się niezdecydowaną pipą z początków pierwszego sezonu, co dla mnie było i jest idiotyczne.
Skoro tak to po co oglądałeś do końca? ;)
Czuję, że ten serial jest niedoceniany bo wymaga czegoś od widza. Nie pokazuje mu jak jest tylko każe się domyślać, co jest naprawdę ważne. Teraz to ludzie tylko by bezmózgo gapili się w ekrany.. ;)
To nie chodzi o bezmózgowe patrzenie się w ekrany wzorem amerykanów, prześledź sobie moje wypowiedzi po całym forum i zobaczysz, że częśc z nas, którzy na początku byli pod wrażeniem, potem mieli wątpliwości. Nie jestyem tutaj z przypadku, więc nie wrzucaj wszsytkich do jednego worka. Fuller liczy się z tym, że nie wszystkim się sodoba to co sobie wymyślił. Mnie to się nie podoba, mogę się podzielić ze wszsytkimi swoją opinią bo na tym polega forum, ale też wiem, że ludzie mają różne oczekiwania, różne wyobrażenia, czy systemy wartości i przede wszsytkim GUSTA.
Hej, hej. Spokojnie.
Nie rozumiem czemu czujesz się urażona, szczególnie skoro nie odpowiadałem bezpośrednio Tobie. Celem mojej wypowiedzi (drugiej) było jedynie pokazanie niechęci do krótkich odpowiedzi bez argumentacji ("Oglądałem, słabe, finał kiepski") - skoro było słabe to nie było potrzeby oglądać dalej.. Także.. Bez spiny.. Nikt nikogo nie hejtuje.. Wyrzuciłem tylko tezę z siebie..
Może komuś się po prostu nie chciało pisać swoich argumentów, a weź też poprawkę na ludzi, którzy piszą takie komentarze, że są to osoby, któe w ogóle nie rozumieją serialu, więc napisały, że im się nie podoba. Takie opinie ja osobiście ignoruję, bo niczego nie wnoszą do dyskusji, a odpisywanie na nie zaśmieca tylko forum i jest swoistą walką z wiatrakami i odciąga od sedna dyskusji.
Czuje się urażona, jak pewnie każdy, kto skrytykował Hannibala, bo nikt nie lubi, jak się go wyzywa od "bezmózgów", którzy "nie potrafią sprostać wymaganiom serialu"..
Dopiero co zwracałam uwagę hejterowi Hannibala, żeby hejtował serial, nie widzów, widzę, że to samo można odnieść do fanów :)
Uprzejmie proszę skupić swoją uwagę na produkcji i nie oceniać widzów, czy to fanów, czy krytyków.
Dziękuję.
wejdź sobie na mój profil i zobacz jakie seriale oglądałem/oglądam i napisz takie bzdury jeszcze raz. wiem co to dobry serial i świetny serial ,niestety hannibal jest tylko średni
weszedłem na twój profil i co ? SZAŁU nie maa.. masz faktycznie problem z gustem filmowym.. zgadzam się tylko do gry o tron i zakazane imperium.. reszta to chłam. a Hannibal to geniusz.
nie no moich ocen nie bierz na poważnie,,, jak coś lubie to daje dyche a jak nie to albo 1 lub nie wystawiam oceny wogóle.
przejrzałem jego profil i raczej nie ma się do czego przyczepić, z kolei Ciebie kompromituje nazywanie gry o tron/spartacusa i walking dead arcydziełami.
Heh, co chwila pojawiające się nowe wypowiedzi, kolejnych użytkowników o "złożoności" Hannibala, "niebanalności dzieła, wymagającego odpowiedniego skupienia i odpowiednio rozwiniętego intelektu" przestały mnie już bawić, a zaczęły wywoływać jedynie zażenowanie. Standardowy przykład argumentacji psychofana, przy wykorzystaniu alternatywy rozłącznej: Albo ci się podoba serial i jesteś ekstra inteligent, albo ci się nie podoba i jesteś hamburgerem, bo nie rozumiesz tej skomplikowanej x (w miejsce x wstaw sobie: fabuła, symbolika, estetyka, "narracja" [ z bożej łaski] itd.). Z tymże, gdy przychodzi pora na podanie konkretnego przykładu dla poparcia tezy o "skomplikowaniu", to następuje cisza. Prześledźmy twoje "argumenty":
<<Scena z Ravenstagiem na końcu była zabójcza!>> To twoje odczucie, masz prawo tak uważać, na mnie jelenie, łosie, misie, nie robią już żadnego wrażenie, przesycony jestem już infantylną symboliką "Hannibal".
<<Moim zdaniem scena w samolocie była trzymana w sejfie jeśli okazałoby się, że serial trwać będzie.>> Bardzo możliwe. Niemniej cała sprawa z Bedelią, czy jak ona tam się zwie, jest niesamowicie naciągana. Jak ktoś kupuje możliwość wielkiej współpracy spiskowej blondyny z Hannibalem, proszę bardzo. Dla mnie to kolejny zabieg wyciągania czegoś znikąd, byle tylko wywołać domniemany "szok".
<<I nie mogę się oczywiście nie odnieść do wskrzeszania postaci: jak najbardziej uzasadnione. Po powrocie Miriam zrozumiałem, że jeśli nie zobaczyliśmy zwłok to nie możemy spisywać osoby na straty.>> Klan już ma bardziej sensowną fabułę. Tam przynajmnie nie wskrzesili "Rysia", czy czy kobiety od kartonów na potrzeby marnego suspensu. Proponuję, żeby na koniec 3 sezonu znów wskrzesić Abigail i po tym jeszcze raz ją uśmiercić. Na koniec 4 sezonu, gdyby takowy miał powstać, powtórzyć jeszcze raz ten zabieg. A najważniejsze, by nie pokazywać po tym uśmierceniu jej ciała.
Nie obraź się, ale oskarżasz ludzi, którym się odcinek nie spodobał o brak argumentacji, a twój pierwszy post zawiera wyłącznie odczucia, które nie mogą być traktowane jako dowody "złożoności".
-> Sam odcinek nie jest całkowitą katastrofą. Scena walki pomiędzy Jackiem i Hannibalem była bardzo dobra, naciągana oczywiście niezmiernie, ale tutaj da się przymknąć ze względu na napięcie wywołane poprzez estetykę pojedynku. Postać grana przez Mikkelsena, także standardowo zabija wszystkich oraz wszystko po kolei (w bardzo krótkim czasie), w zasadzie Rambo mógłby pozazdrościć mu umiejętności, a także siły.
-> O Abigail już dużo powiedzieli inni, praktycznie wyczerpując temat. Zabieg całkowicie absurdalny, zastosowany tylko po to by wywołać szok.
-> Postać z FBI, będąca egzemplifikacją klasycznego szablonu irracjonalnego, durnego, bohatera, który musi powiedzieć "Nie, bo nie" i tym samym przekreślić sensowną kontynuację fabuły, oraz możliwość jej logicznego rozwiązania.
-> Jak również wspomniano: postacie kobiece zostały całkowicie zmarginalizowane.
-> Aktorstwo na plus, ale o tym raczej nie trzeba mówić.
Finał nie zachęca do czekania na kolejny sezon. Widzom zaserwowano rozwiązanie typowe dla produkcji rodem z 'Murrica (dużo krwi, rzekome duże "zaskoczenie", z którego nic nie wynika, beznadziejny [ w zamyśle jednak "szokujący"] cliffhanger).
Ogólnie to zgadzam się z wypowiedzią ale czasem istnieje związek między inteligencją>guste>ocenianiem seriali. Jeśli ktoś mi powie, że np The Wire jest serialem średniem tudzież nudnym to już automatycznie wiem, ze mam doczynienia z osobą stojącą na niższym etapie ewolucji.
Wiesz, sam uważam "The Wire" za arcydzieło. Ale gdyby ktoś napisał, iż to produkcja mierna, i że nie ma się nad czym zachwycać, a potem odpowiednio swoje zdanie uzasadnił, nie miałbym problemu z jego opinią (mógłbym ewentualnie wdać się w konkretną, merytoryczną polemikę). Wszystko rozbija się o konieczność uargumentowania własnego stanowiska (oczywiście zgoda, że trzeba mieć coś w głowie, by móc czegoś dowieść).
wydawało mi się że Badella siedzi w tym samolocie obok Hannibala mimo swej woli...
Dla mnie na pewno nie wyglądała na zakochaną jak tam wyżej ktoś pisał. Ten uśmiech był taki wymuszony.
Matko widzę, że nie tylko ja zareagowałam tak na ten odcinek. ;/ Co to miały w ogóle być...
Niestety nie podoba mi się w jaką stronę to wszystko poszło, chyba po prostu spodziewałam się z deczka czego innego.
Tak się zastanawiam czy Lecter wiedział czy nie wiedział zanim wyniuchał na Willu Fredi. Jakoś wydaje mi się, że nie. Minę miał bardzo urażoną, prawie łezki w oczach mu stanęły. xd Biedaczek, taki oszukany, a on chciał z Willem i Abi odjechać w stronę zachodzącego słońca... Swoją drogą Abigail tak średnio tam potrzebna, chyba tylko po to żeby Alanę przez okno wyciepać.
Poza tym jestem pełna podziwu dla policji która tyle czasu dojechać tam nie mogła. ;/
Swoją drogą ta baba z FBI miała racje. To całe psychologiczne bawienie się w kotka i myszkę było bez sensu. Nawet jak za pierwszym razem nic nie znaleźli to wystarczy ruszyć mózgownicą i sprawdzić plany budynku.
Pewnie byłabym w stanie kupić nawet te pompatyczne rozmowy o pierdołach i te wszystkie po prostu nielogiczności, ale zdenerwowało mnie to zakończenie po prostu.
Z Bedelią to w ogóle całkiem od czapy pomysł. Jeszcze ileś tam odcinków temu chciał ją na schabowego przerobić, ale mu uciekła a teraz sobie lecą na wakacje. Przecież ona była autentycznie przerażona kiedy z nim wcześniej rozmawiała. Nie wiem ja tego nie kupuje.
A Hannibal powinien już zostać zamknięty. Wydaje mi się, że to już była ta pora.
Mi zakończenie się podobało. Było dla mnie oczywiste, że Hannibal przejrzał Willa. Kilka razy wystawił go na próbę - między innymi gdy zasugerował, by uciekli przed kolacją, a wcześniej - by to Will zabił Vergera. Wydało mi się także podejrzane, że Bedelia zjawiła się u Jacka akurat w tym momencie - najwyraźniej polazła tam na prośbę Lectera. Liczyłam wprawdzie na to, że uda się w końcu złapać Hannibala i że w trzecim sezonie będzie on konsultantem zza krat, jednak najwyraźniej na ten moment przyjdzie mi jeszcze poczekać. O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć, dlaczego Bedelia pomaga Hannibalowi (zapewne zrobił jej pranie mózgu jak innym, np. Abigail), to nie widzę powodu, dla którego Lecter miałby z nią gdziekolwiek lecieć. Po jakiego grzyba zabrał ją ze sobą?!
Tja, Jack miał wszystkich na oku. Szkoda tylko, że nic na nikogo nie znalazł, kiedy każda postać w serialu coś knuła lub kogoś zabiła.
Dobrze, że chociaż o raku żony się dowiedział.
<<Dobrze, że chociaż o raku żony się dowiedział.>>
Hahaha, a w dodatku to nie było jeszcze tak, że dowiedział się o tym od Hannibala? :D
Może tylko Jack myśli, że ją znalazł, bo tego chciał Hannibal. Wciąż się zastanawiam, czy pani doktor wsiadła z nim do samolotu z własnej woli, czy też może jakoś zmusił ją do tego. Jakby nie było - za szampana podziękowała, czyli chyba nie miała czego świętować.
Mnie zastanawia jedno: Hannibal od początku planował uciec z Bedelią czy uciec z Abi i Willem? A może z całą trójką? Czy może też dopiero po zdradzie Willa zdecydował, że jednak weźmie sobie panią doktor, którą trzymał na wszelki wypadek, gdyby z Willem nie wypaliło? Bez sensu.
Nie mam w zwyczaju komentować odcinków "Hannibala" ale tutaj muszę, po prostu muszę. Matko jedyna co to było?!?!?!?! Oglądanie finału bolało. Mam wysokie progi tolerancji ale takiego nagromadzenia banału, idiotyzmów, absurdów i kuriozów nie jestem w stanie znieść. Pomijając sam fakt, że sezon był niezwykle niskich lotów, to "Mizumono" osiągnął dno. Fabularnie? Jeden wielki bezsens. Jak zwykle nagromadzenie pseudo wydumanych tekstów, które do niczego nie prowadzą. Już któryś epizod z rzędu odnoszę wrażenie jakby autor skupiał się na pięknej otoczce, ale sensu unikał jak ognia. Tutaj mamy dokładnie to samo. Genialne ujęcia, świetne kadrowanie, niemniej nic poza tym. Takie pitolenie o Szopenie. Niby wielki plan obalenia Hannibala, ale przygotowania działania i jakiegokolwiek sensu ani krzty. Jednym słowem, nie wiemy jak zakończyć więc zróbmy rzeź bo to Amerykanie chwycą i będzie szał. Eliminowanie kolejnych postaci zakrawa o absurd. O ile śmierć Jacka jest wynikiem przegranej w walce, tak zgon Willa, a już przede wszystkim Alany i Abigail przechodzi wszelkie ludzie pojęcie. Każdy z nich wystawił się Hannibalowi jak na "talerzu" krzycząc wręcz "weź i mnie zabij". Najgłupszą śmierć miały oczywiście dziewczyny. Jedna wypchnięta z okna, a druga dobrowolnie dała sobie poderżnąć gardło. Jeszcze to urocze "podejdź tu". No ludzie! Nie wiedziałem czy mam się w tym momencie śmiać czy płakać. Niby można to zrzucić na karb zamanipulowania oraz presji, a co za tym idzie zachwianej stabilizacji w podejmowaniu decyzji, aczkolwiek ja tego nie kupuję. Jednym słowem, Fuller potraktował widzów jak idiotów. Najlepszą jednak była sprawa policji. Bite 30 minut a ich nie ma. Chyba w przerwie skoczyli na pączka z dziurką i kawusię bo w końcu trzeba się przygotować do akcji. Murica górą! W ciągu jednego sezonu zabito wszystkich bohaterów, którzy wywoływali jakieś emocjonalne reakcje względem serialu. Na początku Beverly, później Chilton, a teraz Jack i Will. Oczywiście ja tu tylko dywaguję odnośnie ich zgonów, bo z Fullerem różnie może być. Jeszcze się okaże, że w sezonie trzecim cała paczuszka z finału wróci w jednym calu, ewentualnie na wózku (patrz Alana).
Jedna rzecz mi się jednak podobała, a jest nią Bedelia. Po pierwsze, Gillian Anderson czyli niezapomniana agentka Scully może wejść na stałe do obsady z czego byłbym niezwykle rad bo to świetna aktorka i jak dotąd to ona wzbudzała największe zainteresowanie mimo małej roli. Oczywiście to w mojej ocenie. Po drugie, sama historia pani doktor została tak zawoalowana iż może dać ciekawe skutki i jeszcze ciekawszy rozwój. Z fabuły wynika iż była w niezłej komitywie z Hannibalem, który tak jakoś bardzo szybko połapał się w grze Jacka i reszty. Pokazuje to jaką niepewną oraz wielowymiarową postacią Bedi jest.Pytanie jednak co z końcówką? Czy została przymuszona do lotu z Hannibalem, czy wyszło to od niej z czystej i wolnej woli? Jedyny aspekt który sprawi, że zasiądę do S3. Bez tego na pewno bym nie ruszył.
Ogólnie rzecz ujmując, sezon drugi to jedna wielka kiszka opierająca się na artystycznym krążeniu w około bez dochodzenia do sedna sprawy. Zasadnicza kwestia rozmywa się co krok, w efekcie czego mamy szereg dość bzdurnych i bezsensownych zagrań typu wspomniana śmierć Beverly czy Chiltona, które były naprawdę niepotrzebne. Ja nie jestem zwolennikiem uśmiercania postaci w efekcie czego dla mnie serial sporo stracił. Dobre technicznie, kiepsko jakościowo. Gdzie się podziała ta innowacyjność z pierwszego sezonu? Te ciekawe i wielowymiarowe zbrodnie? Fajny rys charakterologiczny Willa? Interesujące zależności między bohaterami? Serial kompletnie przestał robić jakiekolwiek wrażenie. Po prostu skapcaniał.
Ja dlatego rezygnuję z dalszego oglądania serialu - skoro dopiero 4. sezon ma być "Czerwonym Smokiem", to znaczy że cała seria 3 będzie wyglądać tak jak końcówka 2. - Hannibal wolny, a idioci z FBI (a podejrzewam, że skoro uciekli do Francji, to i Interpol i lokalne służby) nie będą w stanie go złapać. Po prostu nie mam już na to cierpliwości.
Mógłbym napisać tekst dwukrotnie dłuższy niż Twój, wyrażający moją opinię na temat drugiego sezonu i finału (może przyjdzie na to czas), dowodzący czegoś zupełnie innego - "Hannibal" jest dla mnie (mimo z założenia rozrywkowego charakteru produkcji) dziełem w swojej klasie, zarówno w warstwie wizualnej, fabularnej jak i koncepcyjnej. Oglądam każdy odcinek po kilka razy, żeby niczego nie przeoczyć, i wciąż, a zwłaszcza od początku 2 sezonu, mam obraz serialu ambitnego, niezwykle inteligentnie rozpisanego, nie dającego się z żadnym innym porównać. Pewnie, są potknięcia i niepotrzebne fanaberie twórców (Will i Margot, to doprawdy nie było konieczne), niemniej większość zarzutów i odsądzanie "Hannibala" od czci i wiary wynikają (w moim subiektywnym pojmowaniu) z: braku zrozumienia konwencji, braku należytej uwagi podczas oglądania oraz ślepemu zapatrzeniu w pierwowzory (książki, "Milczenie owiec") i ich dogmatyczne traktowanie. Kwestię gustu i smaku odkładam na bok.
Szanując Twoje zdanie, chcę Cię tylko wyprowadzić z błędu, bo napisałaś kilka dziwnych rzeczy (że niby argumenty za beznadziejnością zakończenia/sezonu):
a) z oceną tekstów poczekajmy lepiej na napisy ;)
b) plan obalenia Hannibala przestał istnieć dzięki interwencji "górnego piętra" Biura - pierwotnie Jack miał zaangażować FBI, snajperów, mówi przecież o tym - gdy sam udaje się do Hannibala, z formalnego punktu widzenia jest zawieszonym agentem bez kompetencji, chcącym jedynie zabić Rozpruwacza, a może się poświęcić.
c) plan tym bardziej nie był planem, bo Will cały czas znajdował się pomiędzy Jackiem a Hannibalem, grał na dwa fronty.
d) ta rzeź nie jest komercyjnym zagraniem pod Amerykanów. Nie rozumiem, skąd to wieczne poczucie wyższości, myślę że przeciętny polski widz ma podobny poziom inteligencji i podobny gust jak przeciętny Amerykanin. Trochę szacunku i mniej zadzierania nochala (to nie stwierdzenie personalne, nie obraź się proszę, jeno ogólne). Od dawna uważam, że w Hannibalu jest dużo teatru - co się niby dzieje u Szekspira w tragediach? Zakończenie sezonu to nic innego, jak stara, dobra szekspirowska rzeź na zwieńczenie dramatu. Dowód? Bardzo proszę. "Tytus Andronikus". Ostatnia uczta. Tytus podrzyna gardło własnej córce, trupów pada dużo (podawany jest pasztet z 'ludziny'). Polecam lekturę (szczególnie!) i adaptację kinową z Hopkinsem. Oczywiście mogę się mylić, bo i któż się nie myli, ale jeśli mam trochę racji, to czyż oceniający "Mizumono" jako krwawą orgię dla Amerykanów przypadkiem nie dowodzą własnej ignorancji na polu kultury..? Przecież zamiłowanie twórców do symboliki i nawiązania do tekstów kultury (raczej nie pogłębione, ale jak napisałem: produkcja rozrywkowa) są jasne i doskonale widoczne...
e) Will żyje, a z pozostałej trójki nie wszyscy zginęli (potwierdzone).
f) ja kupuję zachowanie Alany. Świat jej się zawalił ostatecznie, w kilku chwilach. To musiało źle wpływać na poczytalność i trafność decyzji, z psychologicznego punktu widzenia.
g) śmierć Abigail: Szekspir. I to nie tylko w "Tytusie", proszę zwrócić uwagę.
h) policja. Od momentu wezwania do momentu ucieczki Hannibala minęło kilka minut. Jest wiele "równoległych" ujęć, zwolnione tempo, nawet Aria z Wariacji Goldbergowskich w tle jest sześciokrotnie spowolniona. Na pewno karetka przyjeżdża tuż po wyjściu Hannibala, pocieszę Cię. ;)
i) Will żyje. Chilton żyje. Freddie żyje. Zeller & Price żyją. Margot żyje. Jack prawdopodobnie żyje. Nie rozumiem, o co Ci chodzi, wszystkich bohaterów..?
Pozdrawiam serdecznie!
Ja również nie odebrałam końcowej rzezi jako sztucznego zagrania pod spragnioną krwi publiczkę. Rzeź była, bo była, bo uczestniczyły w niej osoby, które umieją, chcą, a niektóre nawet lubią zabijać, to czym się to miało zakończyć - herbatką i podaniem sobie znaku pokoju?
Po prostu Hannibal udowodnił swoją wyższość wobec innych, bo miał większą determinację, brak skrupułów, jego wyborów, zachowania nie rozpraszały emocje, miał jasno określony cel i do niego bezwzględnie dążył. Ja tu nie widzę jakiejś skomplikowanej filozofii, Will i reszta polegli, bo mam wrażenie, że nie docenili Hannibala. I nie chodzi o to, że jest on jakimś badas-madafaka, tylko po prostu on nie ma OGRANICZEŃ, którym oni podlegają.
Nie rozpraszały, ale gdyby nie wyniuchanie kudłów Freddie - mogłyby. To nie psychopata, pamiętajmy. Nie uważam się za skorego do płaczu mężczyznę, ale łez kilka spłynęło po mych policzkach przy scenie kuchennej z Abigail. Było mi bardzo, bardzo smutno, współczułem Hannibalowi Lecterowi, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało.