Moje wypociny. Wszystkim czytającym życzę chwil relaksu z moją "twórczością"
III.
Wszedł do sali, na pojedynczym łóżku na środku, otoczona różnymi przyrządami medycznymi leżała Bones. Jego Bones podszedł do niej cicho, przysunął sobie krzesło i patrzył.
- Bones powiedz mi co myśmy najlepszego narobili – zapytał szeptem wiedział, że mu nie odpowie ale to przynosiło ulgę. Bo kiedy ją postrzelili zdał sobie z czegoś sprawę. Zdał sobie sprawę czego mu w ich związku brakowało. Miłości… ale nie tej cielesnej. Seksu mieli aż nadto. Zdał sobie sprawę, że kocha ją, kocha miłością mężczyzny do kobiety. Czystą i pełną. Kochał ją zawsze i dlatego ustępował. Za wszelką cenę chciał mieć ją. Nawet kosztem utraty własnego „Ja”. Dlaczego wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy? Dlaczego wcześniej nie przyszło mu takie rozwiązanie do głowy? Przecież to było takie oczywiste. Mówią, że w życiu każdego człowieka jest taki moment w którym doznaje olśnienia. On tez go doznał. Miał tylko nadzieję, że nie za późno.
Na korytarzu czekali wszyscy przyjaciele, dołączył do nich Sweets i Cullen.
- Gdzie agent Booth? – zapytał dyrektor
- U Brennan w pokoju – wskazali drzwi – ale nie pozwalają tam wchodzić więcej jak jednej osobie
- Muszę z nim porozmawiać to pilne – powiedział
- Ja pójdę i go tu przyślę – powiedziała Angela weszła do sali w chwilę później w drzwiach ukazał się Booth wyglądał strasznie.
- Witam – powiedział podając szefowi rękę
- Jak ona? –zapytał na początek, prowadząc go na bok
- Już po operacji a co będzie dalej to się okaże jak się obudzi
- Dobrze by było jakbyś pojechał ze mną do FBI i złożył zeznania
- Nie chcę jej opuszczać
- Nie będzie sama – wskazał na przyjaciół
- Wiem ale mnie nie będzie – szef chyba zrozumiał
- No dobrze przyślę tu kogoś do Ciebie żeby spisał co widziałeś
- Dziękuję
- Kochasz ją prawda? – zapytał a raczej stwierdził jego szef. Nie było sensu zaprzeczać
- Tak – powiedział cicho – tylko nie wiem czy nie za późno sobie zdałem z tego sprawę. A co jeśli ona…
- Przecież mówiłeś, że operacja się udała
- Tak ale to był uraz głowy. Doktor mówił, że tak naprawdę może być różnie
- Rozumiem ale ja wierzę, że będzie wszystko dobrze. Ona jest silną kobieta poradzi sobie zobaczysz
- Mam taką nadzieję. Muszę zadzwonić jeszcze do jej ojca i brata – powiedział żegnając szefa – dziękuję, że pan przyszedł – powiedział, było jasne, że szef zrobił to dla niego. On nie przychodzi tak na każde zawołanie.
Wrócił pod salę, nie miał sumienia przerywać wizyty Angeli ale sam nie mógł wysiedzieć bez niej. Dlaczego sam na to nie wpadł wcześniej? Dlaczego był tak ślepy?
- Booth to nie Twoja wina – chciał go pocieszyć Sweets
- Słodki tylko nie zaczynaj – syknął w odpowiedzi
- Złość tu nic nie da – próbował dalej ale doskoczył do niego agent
- Powiedziałem Ci nie zaczynaj – dodał ostrzegawczym tonem psycholog jeszcze nie widział go tak złym, tak wściekłym jak teraz. Ustąpił bo nie był pewien co ten jest w stanie zrobić. Seeley podszedł do drzwi
- Booth daj nam też z nią pobyć – powiedział Jack
- Możecie tam wejść. Mnie nie będziecie przeszkadzać ja się nie ruszę stamtąd dopóki ona tam będzie – i wszedł nie zważając na nikogo.
W środki cicho płakała Angela. Przysunął sobie fotel i usiadł obok niej chwytając ją za rękę, Ange podniosła wzrok na niego.
- Booth
- Zostań jak chcesz. Ale ja też zostaje. Mnie nie przeszkadza a myślę, że ona też nie miałaby nic przeciwko
- A lekarz? – zapytała. Wzruszył ramionami na znak, że to go nie obchodzi – wygląda jakby spała
- Tak jest piękna prawda? – pierwszy raz pozwolił sobie na osobisty komentarz w obecności innych
- I Ty ją kochasz – powiedziała Ange. Wiedział, że nie ma sensu zaprzeczać. Skoro Angela wiedziała o tym doskonale. Kciukiem głaskał jej dłoń.
- Tak kocham ją – dalej siedzieli w ciszy. Jakąś godzinę później reszta nie wytrzymała i weszła do nich. Przecież powiedział, że mu to nie przeszkadza. Siedzieli w ciszy patrząc to na nią to na agenta. Sielanka skończyła się kiedy do sali weszła pielęgniarka i przegoniła ich wszystkich. Został tylko Booth.
- Kiedy ona się obudzi – zapytał
- Lada chwila – powiedziała z uśmiechem
Było już dobrze po północy kiedy Brennan podniosła powieki. Gdzie ja jestem cholera… co się stało? I czemu mnie tak potwornie boli głowa. Obróciła nią delikatnie. Jakiś człowiek trzymał jej rękę i spał. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Z wystroju i pikających maszyn zorientowała się, że jest w szpitalu. Tylko co ja tu robię i co to za mężczyzna? Próbowała podnieść rękę dając mu znak, że nie śpi bo w gardle nadal miała rurkę.
Ocknął się kiedy coś ścisnęło go za rękę. Podniósł głowę na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Zaraz zawołam lekarza – zamrugała oczami na znak zgody chwilę później wszedł do niej doktor z pielęgniarką. Wyciągnęli z jej gardła rurkę.
- Proszę na razie nic nie mówić
- Co się stało – Booth patrzył na nią z troską. Chciał być obecny przy badaniu.
- Nie pamięta pani?
- Nie
- A co Pani pamięta ostatnie? – chwilę zastanawiała się ale nic jej do głowy nie przychodziło. Oczy zrobiły się szerokie z przerażenia
- Ja… ja nic nie pamiętam – zaczęła wpadać w panikę. Podszedł do niej i chwycił ją za rękę. Mocno go ścisnęła choć nie miała pojęcia kto to ale czuła, że jest jej w jakiś sposób bliski
- Jak się pani nazywa – zadał pytanie myślała chwilę
- Nie wiem – Booth popatrzył z przerażeniem w oczy lekarza
- A jaki mamy dzisiaj dzień? – padło kolejne pytanie na które nie znała odpowiedzi zaczynała wpadać w histerię. Lekarz podał jej środki uspokajające i poprosił Bootha na zewnątrz. Agent był nie mniej przerażony niż ona
- Co się stało? – zapytał od razu
- Tak jak mówiłem, trudno było określić uszkodzenia mózgu
- Tzn.?
- Utrata pamięci jest najczęstszym powikłaniem po takim urazie
- Czy ona… czy ona sobie przypomni?
- Tego nikt nie wie. I nikt panu nie zagwarantuje. Z rana zrobimy rezonans magnetyczny żeby określić czy jej stan ma podłoże fizyczne czy psychiczne
- Nie rozumiem
- Jeżeli jest to mechaniczne uszkodzenie. Czyli w wyniku np. krwiaka lub stłuczenia mózgu. Możemy leczyć farmakologicznie i uraz ustąpi w określonym czasie. Ale jeżeli jest to podłoże psychologiczne… no cóż w tym wypadku możemy tylko czekać aż sama odzyska pamięć albo uczyć ją wszystkiego od nowa
- Ona może nigdy nie odzyskać pamięci?
- Niestety jest taka możliwość. Więcej powiem panu po jutrzejszym badaniu…
swietna czesc... mam tylko nadzieje ze Bones odzyska pamiec... :) ciekawe co sie dalej wydarzy... :)
IV.
Wszedł do niej ponownie. Spała po środkach uspokajających. Obudziła się nad ranem.
- Jak się czujesz – zapytał
- Nie wiem. Boli mnie głowa – powiedziała niepewnie – kim Ty jesteś? Moim mężem? – zapytała na co on o mało nie wybuchnął śmiechem. Zauważyła to – to jak jesteś nim czy nie? Bo skoro pozwolili Ci tu zostać musisz być kimś ważnym. Na mojego ojca jesteś za stary a na brata no cóż chyba bym nie czuła się przy własnym bracie podniecona – nie wytrzymał parsknął śmiechem. Ona odzyska pamięć. Już jest sobą do szpiku racjonalna i lubiąca wszystko wytłumaczyć
- Nie, nie jestem Twoim ojcem ani bratem. Mężem też nie. Ty nie uznajesz takiej instytucji jak małżeństwo. Dla ciebie to przestarzały rytuał – dodał z lekkim rozbawieniem ale także rozgoryczeniem
- No to kim jesteś? Moim ko…
- Bones nie kończ – przerwał jej w połowie słowa
- Nie możesz być moim kochankiem. Do kochanki nie mówi się „Kości” a bynajmniej tak mi się wydaje – teraz to śmiał się w głos
- Nie jestem Twoim kochankiem – powiedział lekko się czerwieniąc – już nie
- Jak to już nie? – zapytała
- Byliśmy ponad rok. Doszliśmy do wniosku, że to nas niszczy i przed wczoraj to skończyliśmy
- Poważnie – patrzyła na niego z niedowierzaniem – ja chyba zgłupiałam – jak zawsze szczera do bólu – no dobra to kim jesteśmy
- Przyjaciółmi najlepszymi przyjaciółmi dodam, partnerami w pracy
- Razem pracujemy?
- Tak ja jestem agentem FBI a Ty antropologiem sądowym
- FBI oooo mam dobry gust – powiedziała raczej do siebie niż do niego – czekaj ja badam kości tak?
- Tak umiesz w nich czytać. One do Ciebie przemawiają
- Agencie kości nie mogą przemawiać ani nie można z nich czytać
- Booth nazywam się Seeley Booth ale Ty do mówisz do mnie Booth – powiedział
- Aha Booth – wypowiedziała jego nazwisko tym swoim głosem który przeszywał go niejednokrotnie – no dobra jesteśmy przyjaciółmi i pracujemy razem
- Tak dokładnie od 5 lat wiele razem przeszliśmy
- Oprócz kochania się? – nie ułatwiała mu tego
- Tak. Mamy jeszcze paru przyjaciół. Angela – artystka która rysuje twarze z czaszek, Cam jest patologiem sądowym, Hodgins – entomologiem i jest jeszcze Wendall Twój asystent i doktorant. To nasza cała ekipa
- Nic mi to nie mówi – powiedziała pokazując ta bardziej ludzką stronę swojej natury
- Spokojnie wszystko sobie przypomnisz już ja o to zadbam
- Wiesz co nie wiem dlaczego ale Ci ufam
- Bo my sobie ufamy Bones, na tym polega nasza praca. Jesteśmy partnerami ufamy sobie bezgranicznie czasami od tego zależy nasze życie – powiedział z powagą. Domyśliła się, że już nie raz siebie nawzajem osłaniali. Coś w Jego wzroku jej to mówiło.
- OK. jesteśmy partnerami ale dlaczego mówisz do mnie Bones
- Nie wiem czy mi wierzysz ale Ty to naprawdę lubisz. Choć na początek o mało nie dostałem prawym sierpowym a muszę przyznać, że masz niezły – snuł swoją opowieść o ich pierwszym spotkaniu
- I ja Cię polubiłam? Jakim cudem
- Bo ja mam urok któremu żadna się nie oprze
- I wybujałe ego – powiedziała. Bardzo dobrze się z nim czuła. Chyba mówił prawdę, że zawsze sobie ufali. Tak dobrze jej z nim było. I głowiła się jak mogła się zgodzić na ich rozstanie. Przecież to ideał faceta. Czy ja byłam ślepa? No cóż… - mówisz, że znamy się 5 lat. A co z moją rodziną – spoważniał zastanawiał się co jej powiedzieć a co pominąć – to będzie trudne? – zapytała
- Tak. Twoi rodzice Cię opuścili jak miałaś 15 lat i masz brata o 4 lata starszego. Ale to nie była ich wina. Odkryliśmy to. Znaleźliśmy szczątki Twojej mamy – patrzył na jej twarz dostrzegł błysk łez w jej oczach. Wyciągnął rękę, dotknął jej dłoni chwyciła ją jakby była to jedyna stała rzecz w jej życiu. A może właśnie tak było – oboje z ojcem musieli się ukrywać. Potem znaleźliśmy też Ojca. On żyje i Twój brat też. Od ponad 2 lat masz z nimi normalne stosunki
- A dlaczego mnie zostawili? – zapytała jak zawsze dociekliwa
- Ścigali ich płatni zabójcy. Nie mogli pozwolić żeby wam się coś stało i sami uciekli. Ty trafiłaś do systemu a Twój brat… On był już dorosły
- Nie mógł się mną zająć?
- Bones on był ledwie 19 latkiem – popatrzył w jej smutne oczy. Ale nie mógł ukrywać prawdy – ale przebaczyłaś im obu i matce też. Russ Twój brat ma dziewczynę i dwie przybrane córeczki są śliczne i Cię uwielbiają
- Dzieci. Czy ja mam dzieci?
- Nie, choć był moment, że chciałaś ale z tego co wiem na razie odłożyłaś to na bliżej nieokreślony termin
- Byłam z kimś związana? No bo żeby mieć dzieci…
- Nie ułatwiasz mi tego co? Nie, Ty już jakiś czas wcześniej się z nikim nie spotykałaś. Chciałaś poddać się sztucznemu zapłodnieniu – dłuższa przerwa podczas której analizowała zdobyte informacje
- Tzn. moje dziecko miało mieć anonimowego ojca? – myślała chwilę – czy ja jestem nienormalna? – zapytała ze strachem w oczach. To będzie trudne myślał
- Nie do końca – powiedział z nadzieją że zadowoli się tym wyjaśnieniem
- Nie rozumiem
- Poprosiłaś mnie żebym został ojcem Twojego dziecka – powiedział na jednym oddechu i bardzo szybko
- Zgodziłeś się – zapytała pokiwał twierdząco głową – i wtedy zostaliśmy kochankami?
- Nie. Chciałaś żeby było to sztuczne zapłodnienie. Oddałem spermę której mieli użyć – ta rozmowa była co najmniej dziwna
- I Ty się zgodziłeś?
- Tak, nie ma takie rzeczy której bym dla Ciebie nie zrobił – powiedział cicho patrząc w jej oczy. Miał piękne czekoladowe oczy. Budziły w niej zaufanie. Mimo, że go nie pamiętała czuła z nim bliską więź.
- Nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że ja też – powiedziała odwzajemniając jego spojrzenie
- Miło to usłyszeć. No dobrze co chcesz jeszcze wiedzieć?
- Dlaczego zrezygnowałam i jak doszło do…
- Zaraz po Twojej prośbie okazało się, że mam guza mózgu. Na szczęście go wycięli i nic mi nie jest. Ale do tematu dziecka nie wróciliśmy już w ogóle. A jak do tego doszło? Pewna impreza, trochę alkoholu, nastrojowa muzyka…
- Nie kończ chyba nie chcę znać szczegółów ale patrząc na Ciebie były chyba… przyjemne
- Nawet bardzo – powiedział delikatnie się rumieniąc – dobrze nam było ze sobą.
- To dlaczego?
- Nie wiem, zaczęliśmy się coraz częściej kłócić. Baliśmy się, że to zniszczy naszą przyjaźń. A to było coś o wiele lepszego niż związek oparty na seksie
- Łączył nas tylko seks? – zapytała zdziwiona
- Mogę nie odpowiadać na to pytanie? – nie chciał kłamać a bał się jej powiedzieć prawdę. Nie teraz, nie teraz kiedy nic nie pamięta – obiecuję, że jak Ci wróci pamięć to o tym porozmawiamy
- A jeśli nie wróci?
- Oj wróci. A jak nie to dam sobie z tym radę. Zobaczysz. Nie jesteś sama ja zawsze będę z Tobą
- Wiesz dochodzę do wniosku, że ja chyba zgłupiałam pozwalając Ci odejść –powiedziała to bardzo cicho ale na tyle głośno że on usłyszał. Uśmiechnął się pod nosem. Do sali wszedł lekarz z pielęgniarką
- Zabieramy panią na badanie – powiedział
- Po co?
- Zobaczymy dlaczego pani nic nie pamięta
- Ok. – kiedy już wyjeżdżali odwróciła się i zapytała
- Jak ja się właściwie nazywam? – zaśmiał się głośno
- Dr Temprence Brennan
świetne izalys.... jak ja uwielbiam te twoje opowiadania... zawsze tak interesujące i z tyloma niespoodziankami... czekam na więcej...
V.
Kiedy Bones została zabrana na badanie Booth nie wiedział co ze sobą zrobić. Był w kropce. Ona jest dociekliwa jak zawsze a ja wolałbym na pewne pytania nie odpowiadać. „ Zgodziłeś się i wtedy zostaliśmy kochankami?” Tylko ona mogła zapytać tak wprost.
Wyszedł na zewnątrz bo przyszła salowa prześcielić jej łóżko. Zanim ona wróciła przed jej pokojem byli już wszyscy przyjaciele. Zasypali ją gradem pytań
- I jak obudziła się?
- Wszystko w porządku?
- Jak ona się czuje?
- A dlaczego nie jesteś u niej tylko tutaj?
- Spokojnie, powoli – powiedział – tak obudziła się. Fizycznie wszystko w porządku będzie mogła chodzić, mówić itd. Czuje się trochę zdezorientowana teraz ma tomografię – zaspokoił ich wstępne pytania zanim przeszli do kolejnego ataku powiedział – ale nic nie pamięta – zamilkli
- Jak to nic nie pamięta? – zapytała drżącym głosem Angela
- Nie wie kim jest, nie wie kim my jesteśmy. Nic nie pamięta… - powiedział
- Nie pamięta nas? Ciebie? Kim jest? – pytali z nie dowierzaniem
- Niestety. Po tym badaniu ma być jasne dlaczego i jak długi to będzie trwało. Póki co przyjmuje wszystkie możliwe wiadomości o sobie dość spokojnie. Powiedziałbym, że zachowuje się całkiem normalnie
- Ale jak może być normalnie skoro nic nie pamięta
- Oj nie w takim sensie. Chodzi o jej racjonalizm, ciekawość, dociekliwość. Musi wiedzieć wszystko i dosłownie. I nadal zadaje trudne pytania – zaśmiali się. Właśnie z tych trudnych pytań była zawsze znana. Nie wahała się powiedzieć co o tym myśli. Anie zadać czasami głupiego pytania – mam prośbę czy mógłby ktoś z was teraz poopowiadać na jej pytania? Muszę zabrać się za tego co chciał się nas pozbyć. Choć wolałbym zostać – to już drugi osobisty komentarz
- Pójdziemy do niej razem, ja muszę to usłyszeć – powiedział Jack
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Na pewno dobry – odpowiedzieli chórem
Poczekał jeszcze aż ją przywiozą i wszedł razem z resztą do pokoju
- To jest Cam, Angela, Jack i Wendall pamiętasz mówiłem Ci o nich – pokiwała twierdząco głową – oni z Tobą zostaną i ci wszystko powiedzą ja zajmę się tymi co do nas strzelali przyjdę później – podszedł do niej uścisnął jej dłoń. Jeszcze nie dawno pozwoliłby sobie na inny gest. A co tam. Nachylił się nad nią i pocałował jej czoło – nie bój się ich oni tylko groźnie wyglądają – pokiwała głową.
Chwilę później Booth wyszedł ze szpitala i pojechał prosto do FBI. Najpierw musi złożyć zeznania, dowiedzieć się kto do nich strzelał i dlaczego. A potem ich poszuka i aresztuje.
Patrzyła na nich z zaciekawieniem. Chciała dopasować imiona do twarzy ale nic jej do głowy nie przychodziło.
- Ja jestem Angela – przedstawiła się wysoka brunetka z sympatycznym uśmiechem
- Artystka od twarzy – powiedziała – Booth mówił. Ty pewnie jesteś Cam patolog i szefowa – wskazała na kolejną kobietę w pokoju – was niestety nie rozróżnię – powiedziała bezradnie
- Ten pokręcony to Hodgins entomolog a ten blondyn to twój doktorant i asystent Wendall – przedstawiła chłopaków Angela
- Aha – była lekko zdezorientowana i nie wiedziała o co pytać patrzyła na nich bezradnie. Cam wyciągnęła telefon
- Booth powinieneś tutaj wrócić – powiedziała, słuchała chwilę – jest przestraszona, ok. już Ci ją daję – podała jej słuchawkę – Booth do Ciebie – wzięła telefon
- Bones nie bój się ich, to są nasi przyjaciele, nic Ci nie zrobią. A mogą pomóc. Ja przyjadę jak tylko załatwię tych gości
- Ale wrócisz? – zapytała
- Tak na pewno wrócę – powiedział – nim się obejrzysz ja będę z powrotem. Trzymaj się oni cię naprawdę lubią
- Booth a czego mam się trzymać? – zapytała z rozbrajającą szczerością. Na co reszta zareagowała śmiechem
- Tak się mówi tzn. żebyś się niczym nie martwiła
- Aha to Ty też się trzymaj – powiedziała rozłączając się – więc Booth mówi, że jesteście przyjaciółmi a ja mu wierzę – powiedziała
- I dobrze bo my jesteśmy przyjaciółmi a on jest Twoim najlepszym przyjacielem
- Ok.
- To co chcesz wiedzieć?
- Nie wiem może coś o was jak was poznałam – powiedziała niepewnie
- Pracujesz w instytutucie Jeffersona. Jesteś antropologiem sądowym, ja jestem patologiem i waszą szefową. Ma przybraną córkę Michel. Poza tym na początku nam się nie układało
- Dlaczego?
- Nie lubiłaś słuchać rozkazów a mnie drażniła Twoja niezależność – odpowiedziała szczerze
- A teraz?
- Nauczyłyśmy się współpracować i dobrze się dogadujemy. Powiedziałabym, że nawet całkiem dobrze – dodała z uśmiechem
- Booth mówił, że jestem całkiem milą osobą. I podobno do bólu szczerą
- O tak to prawda – powiedział raczej do siebie niż do niej Wendall. Nie raz doznał tej szczerości na własnej skórze. Choć wyszło mu to na dobre
- Czy ja pana czymś uraziłam? – patrzyła na niego dziwny wzrokiem
- Nie, tylko zawsze pani mówi co myśli czasem to jest bolesne ale po zastanowieniu niestety to pani ma rację – przyznał ze zbolałą miną na co wszyscy wybuchnęli śmiechem, nawet ona zdobyła się na coś co mogło przypominać uśmiech
- Chyba was lubię
- My Ciebie też. A teraz możesz zadawać nam pytania. Jeśli tylko będziemy znac odpowiedzi to ich udzielimy – powiedziała Angela. Była trochę przerażona bezradnością swojej przyjaciółki a zwłaszcza, że nigdy nie widziała jej w takim stanie. Zawsze silna, niezależna, pewna siebie i nie potrzebująca od nikogo pomocy – później przyjedzie jeszcze Sweets
- A to kto?
- Psycholog
- Ja nie zwariowałam. Nie chcę psychologa – powiedziała – nienawidzę psychologii – powiedziała jak gdyby nigdy nic. Popatrzyli na nią z niemym pytaniem – coś nie tak powiedziałam?
- Nie tylko pamiętasz, że nie lubisz psychologii
- Nawet nie zauważyłam po prostu…
- To dobry znak – powiedział pocieszająco Jack – to znaczy, że wszystko sobie przypomnisz
- Właśnie – poparła go reszta
- Dziękuję wam, że tu jesteście. Nie wiem co by było jakby was nie było
- Byłby Booth – powiedziała Angela z tajemniczym uśmiechem
- A pro po Bootha. Czy ja jestem nienormalna, że pozwoliłam mu odejść? – reszta popatrzyła na nią z oczyma wielkimi ze zdziwienia – Booth powiedział, że to była nasza wspólna decyzja. Ale chyba ze mną nie do końca normalnie skoro się na to zgodziłam – dodała widząc ich zdziwienie na twarzach
- To Ty i Booth byliście razem? – zapytał Hodgin który jako pierwszy otrząsnął się z szoku
- Tak mi powiedział – patrzyła na nich z dziwnym wyrazem w oczach – okłamał mnie?
- Słodziutka On nigdy nie kłamie. My po prostu nie wiedzieliśmy nic o tym
- Nie możliwe. Jak można ukrywać związek przez rok czasu? – mówiła z niedowierzaniem
- Byliście ze sobą rok! – dodała z niedowierzaniem Cam
No no no, ale namieszane, ale bardzo mi się podoba ... Taaa wszyscy muszą być zdzwieni "...rok!" Pięknie :)
Przeczytałam wszystkie twoje opowiadania i muszę powiedzieć, że masz naprawdę wielki talent. Nie wiem skąd czerpiesz swoje pomysły, ale oby ci ich nigdy nie zabrakło. Nie które zakończenia serialu powinny zostać zekranizowane. Życzę Ci, aby nigdy nie zabrakło Ci weny.
Ekstra czesc... oj ale Booth sie bedzie musial tlumaczyc ze nic wczesniej nie powiedzieli o ich zwiazku... xD z niecierpliwoscia czekam na cd :) rowniez dolanczam sie do tych zyczen... :)
Pozdrawiam... :)
Dziękuję Wam za miłe słowa. Ale nie przesadzajcie. Cieszę się, że się podoba. Pozdrawiam i życzę miłego czytania
VI.
- Może on mnie okłamał – powiedziała niepewnie
- Musisz jedno kochana o nim wiedzieć, on nigdy nie kłamie. Zawsze mówi prawdę. Jest twoim rycerzem w lśniącej zbroi
- Już to gdzieś słyszałam rycerz w lśniącej zbroi
- Pewnie ode mnie – odpowiedziała z uśmiechem
- Ona często tak o nim mówi – dodał Jack
- Więc – zaczęła patrząc niepewnie na nich – wy nic nie wiedzieliście? – pokiwali przecząco głową – to musiała być w takim razie tajemnica
- Najwidoczniej – powiedziała szefowa
- A ja ją powiedziałam – jęknęła i nagle w jej głowie pojawił się obraz ona i jakiś człowiek mówiła do niego „Booth zawsze bierze klopsy bez jajka…” a potem zawód w jego oczach, że niechcący powiedziała jakąś tajemnice z jego dzieciństwa. Patrzyli na nią ze strachem
- Coś się stało?
- Nie tylko sobie coś przypomniałam. Był tam Booth i jakiś człowiek z którym jadłam kolację. Ale nie mam pojęcie kto to
- Opisz go
- Miał ciemne włosy wysokie czoło i duże usta. Nie wiem co w nim widziałam. Duże oczy trochę chyba niższy od Bootha
- Jak nic Andrew jego szef. Byłaś z nim na kolacji parę razy
- No cóż mój gust pozostawia wiele do życzenia
- Słuchaj nie przejmuj się tym. Na pewno sobie wszystko przypomnisz
- Mam nadzieję inaczej będę popełniać gafę z gafą
- Jesteśmy Twoim przyjaciółmi i po tu jesteśmy żeby Ci pomóc
- Dziękuję Wam
- Ok. to jakie masz jeszcze do nas pytania…
Booth wszedł do siedziby FBI. Poszedł do Swojego szefa
- O, Booth nie spodziewałem się Ciebie dzisiaj. Miałem posłać kogoś po Twoje zeznania.
- Z Bones jest teraz cała banda zezulców. Musiałem się przebrać no i muszę złapać tych co nas ostrzelali.
- To nie będzie łatwe – podał mu akta zmarłego chłopaka – Twoi ludzie ustalili jego tożsamość. To Hary Kremp miał 17 lat. Syn senatora Krempa. Został porwany dla okupu. Zginął od strzału w tył głowy. Najdziwniejsze jest to, że porywacze nadal negocjują okup
- Tyle, że oni nie mieli zamiaru go uwolnić
- Dokładnie. Zakładamy, że ich rozpoznał. Inaczej by go nie zabili bynajmniej nie tak szybko
- Pewnie ma pan rację. A co z tymi co nas ostrzelali?
- Z badań balistycznych wynika, że z pistoletu który was ostrzelał zabito również tego chłopaka
- Czyli to ich sprawka? Pewnie nie chcieli żeby wyszło na jaw, że on już nie żyje. Teraz już nie mają szans na okup
- Dokładnie. Booth powinniście być cały czas pod ochroną Ty i dr Brennan
- Ale po co? Skoro to już nieaktualne
- Mogę zechcieć się zemścić. Nie mam ochoty tracić ani Ciebie ani jej. Jak ona się ma?
- Ogólnie dobrze. Mówią, że szybko dojedzie do siebie. Jest tylko jeden mały problem. Ona nic kompletnie nie pamięta. Nie wiedziała nawet jak się nazywa
- To niedobrze
- No nie najlepiej. Lekarz mówi, że to ustąpi tylko jak zejdzie opuchlizna mózgu po operacji. Póki co cierpliwie odpowiadamy na jej pytania. A zadaje ich mnóstwo
- Cała dr Brennan
- Dokładnie
- Myślisz, że mógłbym ją odwiedzić?
- Pewnie. Zostawiłem ją z zezulcami. Ja odpowiadałem na jej kłopotliwe pytania pół nocy – uśmiechnął się na ich wspomnienie.
- Tak jak mówiłem. Postawimy agentów pod jej drzwiami. Ty tez powinieneś mieć obstawę
- Szefie to nie jest potrzebne – protestował
- Już podjąłem decyzję
- Ok. ale nie będę jeździł z body gardami – mruknął niezadowolony
- Ok. będą jeździć za Tobą
Chwilę później był już w drodze do szpitala. I tak został odsunięty od sprawy, wstąpił jeszcze do domu po jakiś ubrania i kosmetyczkę. Po prostu przenosi się do szpitala. Widział za swoim samochodem inny wóz FBI, trochę mniej rzucający się w oczy. Drażniło go to. Nie lubił kiedy ktoś miał go chronić. Sam był typem ochroniarza.
Wszedł na oddział. W pokoju dla rodziny siedziała Angela z Hodginsem.
- Nie jesteście u Bones? – zapytał
- Nie, jest u niej lekarz i nas wyprosił Cam i Wendall pojechali do pracy. My zostaliśmy
- A jak ona?
- Ciekawska jak zawsze – powiedział Jack – i wyjątkowo rozmowna – dodał tajemniczo
- Mówiłem, że zadaje trudne pytania
- Tak podaje też ciekawe odpowiedzi – dodała Angela z tajemniczym uśmiechem – ale jak już odzyska pamięć to ją przemagluję. Jak można spotykać się z kimś rok czasu i nie powiedzieć nic nikomu? – Booth aż zamarł – mnie nie powiedzieć!? – powiedziała oburzona
- To nie wasza sprawa – burknął
- O nie, kochany to nasza sprawa. Od lat robimy zakłady, subtelnie was swatamy a kiedy już jesteście razem nie mówicie nam nic przez rok! Okrągły rok!!!
- Angela, właśnie takich sytuacji chcieliśmy uniknąć – powiedział – powiedziała Wam?
- Zadała pytanie
- Jakie?
Pozwól, że zacytuję „Czy ja jestem nienormalna, że pozwoliłam mu odejść?” – powiedział Jack na co Booth uśmiechnął się tylko. Mniej więcej to samo usłyszał w nocy od niej samej.
- To była nasza wspólna decyzja – powiedział
- Dlaczego? – dociekali. Wiedział, że nie odpuszczą nie miał wyjścia musiał powiedzieć
- Bo sex to nie wszystko, potrzeba czegoś więcej
- Słuchaj nie wpieraj mi, że łączy was tylko sex
- Tak było – powiedział z nutką żalu w głosie
- Nie wierzę – powiedział naukowiec
- To uwierz. Nie mogłem czasami się powstrzymać żeby jej nie powiedzieć. Ale wiedziałem, że wraz z powiedzeniem tego co czuję zniszczyłbym wszystko co mam. A ja wolę mieć jej przyjaźń niż nie mieć nic.
- Ty ja kochasz – stwierdziła raczej niż zapytała Angela
- Jak wariat. Ona mnie nie. Pociągam ja fizycznie i nic więcej
- Nie, to nie prawda
- Prawda. A ja już dłużej tak nie mogłem. Ona też bo zgodziła się bez wahania. Zamiast się cieszyć swoją obecnością coraz częściej się kłóciliśmy o byle co. Ja tak dłużej nie mogłem i Ona też. Rozstaliśmy się w zgodzie i nadal jesteśmy przyjaciółmi. To cenniejsze niż sex bez zobowiązań
- Jesteście oboje ślepi i głupi. A moja przyjaciółka w szczególności. No cóż bynajmniej odzyskała rozum skoro zastanawia się dlaczego pozwoliła Ci odejść
- Angela ja nie mogę tego wykorzystać. Nie teraz kiedy nic nie pamięta
- Powinieneś – powiedział Jack
- Nie, nie wykorzystam tego. Porozmawiam z nią jak odzyska pamięć. Tak dłużej nie może być. Po prostu nie może – dodał ze smutkiem w głosie. Teraz jest fajnie, jest nim zafascynowana, potem kiedy pamięć wróci będzie jak dawniej. Wszystko wróci do normy. Tyle, że ja nie chcę takiej normy ale te myśli zachował już dla siebie – są już agenci?
- Tak dwóch osiłków pod jej pokojem. To był zamach?
- Tak – w skrócie powiedział im to co dowiedział się od Cullena – ja też mam takich dwóch jak ona – zaśmiali się. Zadzwonił telefon Bootha odebrał – zostaniecie z nią jeszcze? Ja muszę odebrać Parkera bo Rebecca ma awarię w pracy
- Podrzucisz mnie do instytutu? Angela z nią zastanie
- Pewnie chodź.
Poszli a Angela poszła do pokoju Brennan. Oj słodziutka dlaczego ty go tak strasznie ranisz. Przecież on za Ciebie oddałby życie. I kocha Cię tak, że aż Ci zazdroszczę…
swietna czesc... :) bardzo fajny dialog... :) ciekawe co dalej... :) czekam na cd :)
PS. My naprawde nie przeszadzamy... :)
Oni mają rację izalys... a co do opowiadania to jak zwykle brakuje mi słów w języku polskim bo żadne nie odda prawdziwych moich odczuć... czekam na cd...
VII.
Weszła do jej pokoju
- Hej jak się czujesz?
- Będę o wiele lepiej jak przestaną mnie non stop kłóć i zadawać głupie pytania – wraca prawdziwa Bones – przyjechał Booth?
- Był jak był u Ciebie lekarz. Musiał jechać odebrać syna ze szkoły
- On ma syna?
- Parker 9 letni chłopczyk. Jest bardzo do niego podobny no może poza blond włosami. Uwielbia Cię i Ty też go lubisz i uprzedzę Twoje kolejne pytanie. Z matką Parkera nie ma ślubu. Ona go wychowuje a on się z nim spotyka. Dość często
- Aha
- Pewnie nie długo tu przyjdą
- Angela trochę mi głupio z tym co powiedziałam wcześniej. Jak to była tajemnica to On może mieć do mnie pretensje
- Była tajemnica. Ale wierz mi on się nie gniewa. Poza tym tajemnica była Twoją inicjatywą. On jest typem który raczej chciałby wszystkim powiedzieć
- Więc dlaczego?
- Dlaczego się zgodził? – zapytała – ponieważ nie ma na świecie takiej rzeczy której by dla Ciebie nie zrobił. I Ty dla niego też
- Już nic z tego nie rozumiem
- To trochę skomplikowane. Ty go kochasz a on ciebie. Tylko ty się boisz miłości. Mówisz, że jej nie znasz. Ale jak dla mnie wszystko co dla niego robisz świadczy tylko o Twojej miłości dla niego. Naprawdę pokochasz tylko się boisz. Twoi rodzice Cię opuścili, brat i wiele innych osób. Dla ciebie miłość równa się z tym, że ktoś Cię opuści. Dlatego nie dopuszczasz go do siebie. Aż dziwne, że wytrzymaliście w tym związku tak długo.
- Wydaje mi się, że mogłabym go pokochać. Jest w nim coś takiego . Nie pamiętam go a ciągnie mnie do niego jak nie wiem. Już nic z tego nie wiem
- Spokojnie wszystko się wyjaśni. Musicie tylko ze sobą porozmawiać szczerze, bez strachu o to co powie to drugie.
- Pewnie masz racje
- Oj kochana na pewno mam rację nie zmienisz tego – uśmiechnęła się szeroko
- Nie pogniewasz się jak się trochę prześpię? Jestem zmęczona – powiedziała zamykając oczy.
- Nie pogniewam się. Możesz spokojnie spać ja sobie tu posiedzę – ale ona chyba już nie słyszała. Zasnęła…
Dwie godziny później ona nadal spała a do Sali wszedł Booth.
- Już jesteś?
- Tak. Rebecca już wróciła. Zostawiłem go z nią i przyjechałem, śpi?
- Tak. Zasnęła już jakiś czas temu.
- Dzięki Angela – powiedział siadając obok niej
- Nie ma sprawy. Pójdę już. Pożegnaj ją ode mnie jak się obudzi
- Tak zrobię – artystka wyszła a on został z nią. Jakiś czas później zaczął się niepokoić jej przedłużającym się snem. Wcisnął guzik wzywający lekarza i sam próbował ja obudzić
- Bones – delikatnie potrząsnął jej ramieniem – Bones obudź się. Już czas – żadnej reakcji przestraszył się nie na żarty. Do Sali wszedł lekarz z pielęgniarką – panie doktorze Angela mówi, że ona zasnęła 3 godziny temu. Nie mogę jej dobudzić.
Lekarz też próbował bezskutecznie.
- Na tomografie z nią szybko – wydał polecenie
- Co się dzieje – zapytał zdezorientowany Booth
- Nie wiem ale to jedziemy sprawdzić. Może pan iść z nami
Godzinę później lekarz wyszedł do niego
- W miejscu operacji pojawił się krwiak. Powoduję on nacisk na mózg w tym miejscu – pokazał mu zdjęcie – on spowodował śpiączkę u dr Brennan
- I co teraz? – zapytał przerażony
- Mamy dwa wyjścia. Czekać aż się sam wchłonie i podawać jej środki rozrzedzające krew co przyspieszy ten proces albo ponowna operacja. Musi pan zdecydować
- Ja?
- Tak w jej aktach medycznych pan figuruje jako osoba decyzyjna.
- A pan co radzi?
- W obu przypadkach jest ryzyko. Jeżeli chodzi o pierwsze rozwiązanie. To rozrzedzona krew może stwarzać zagrożenie wylewu wówczas to będzie nieodwracalne. A jeżeli chodzi o operacyjne usunięcie krwiaka to jeśli znamię szybko się nie zasklepi może powstać kolejny…
- I ja mam zdecydować co z tym zrobić?
- Tak
- A pan co by radził?
- Byłbym za pozostawieniem tego tak jak jest podać jej środek rozrzedzający krew i czekać na samoistne wchłonięcie
- A jeśli…
- To niestety jest to ryzyko. Ale mniejsze niż w przypadku operacji
- Niech pan zrobi wszystko żeby ją uratować
- Przewieziemy ją na oddział intensywnej terapii będziemy na bieżąco monitorować. Przydzielę jej pielęgniarkę
- Dziękuję. A czy ja mogę z nią zostać?
- Ale tylko pan. Tam nie wolno w ogóle przebywać mogę dla pana zrobić wyjątek pozostali będą musieli czekać na zewnątrz
- Rozumiem – poczekał aż przewiozą ją do pokoju i podłączą do aparatury. Usiadł przy niej za szybą siedziała cały czas pielęgniarka. Była już noc. Siedział cały czas przy niej. Nie potrafił odejść nawet na chwilę. Powinien zadzwonić do nich i im powiedzieć. Ale nie chciał jej opuszczać. Nie mógł jej zostawić teraz samej. Nie teraz kiedy ona walczy o życie. Dotrwał do rana i stwierdził, że pewnie zaraz będą chcieli przyjść musi im dać znać. Poprosił pielęgniarkę żeby miała na nią oko i wyszedł na korytarz. Zamiast bawić się w rozmowy po prostu wysłał wszystkim jednakowego sms „Bones jest w śpiączce. Leży na OIOMI – e. 3 piętro.” Wiedział, że to głupota z jego strony ale nie miał ochoty tłumaczyć każdemu z osobna. Wytłumaczy im wszystkim jak będą razem. Patrzył na agentów stojących wokół niego. 2 przy jej drzwiach i 2 śledziło każdy jego ruch. Doprowadzało go to do szału. Nie cierpiał czuć czyjś oddech na plecach. Pół godziny później wszyscy byli już na 3 piętrze szpitala. Czekali aż wyjdzie do nich bo nie wpuścili ich nawet pod jej drzwi.
- Cholera przecież było dobrze
- Tak było. Urazy głowy są nieprzewidywalne – powiedziała Cam jako lekarz wiedziała o tym doskonale
- Dlaczego jeszcze go nie ma – niecierpliwił się Sweets.
- Dlaczego nie możemy tam wejść – zapytał Jack Cam
- To ścisły OIOM. W ogóle cud, że on tam jest.
- Tutaj by chyba oszalał. Zastanawiałam się kiedy wyjdzie na jaw to co do siebie czują – powiedziała Angela
- W końcu się do tego przyznali – zapomnieli, że psycholog jeszcze nic nie wie. Booth ich zabije ale co tam. Powiedzieli mu wszystko. Był w wielkim szoku…
Śpiączka?! Mam nadzieję, że Bones szybko się obudzi i odzyska pamięć... :) pozdrawiam i czekam na cd :)
ekstra czesc... :) oj to sie porobilo... mam nadzieje ze z Bones bedzie wszystko dobrze :) z niecierpliwoscia czekam na cd :)
VIII.
- To brzmi strasznie nierealnie – powiedział psycholog – i ja się nie połapałem? Co ze mnie za psycholog
- Wszystkich nas wyprowadzili w pole – powiedział Wendall
- I nawet Ty nie wiedziałaś? – zwrócił się do Angeli
- Nie miałam pojęcie – w tym momencie w drzwiach pojawił się agent. Wyglądał strasznie. Nie spał całą noc był zmęczony miał czerwone podpuchnięte oczy. Nie trudno było zgadnąć dlaczego
- Co z nią – zapytali
- Źle – powiedział siląc się na spokój – Cam możesz pogadać z lekarzem? Ja nie za wiele zrozumiałem. A kazali mi podjąć decyzję. Nie wiem czy dobrze zrobiłem
- Pewnie idę go poszukać – kiedy ona poszła
- Nie wiem jakie ma szanse. W każdej chwili może dojść do wylewu. Ja za wiele nie rozumiem. Jak Cam wróci to wam wyjaśni.
- A Ty jak się trzymasz?
- Dobrze – powiedział – przecież to nie ja tam leżę
- Booth nie mów do nas w ten sposób
- A jak mam mówić? Co mam powiedzieć? – patrzył na nich z rozpaczą – że chyba zaraz zwariuję? Że nie wiem co zrobię jak jej coś się stanie? Dla mnie nie ma życia bez niej… świat bez niej – wziął głęboki oddech żeby nie wybuchnąć płaczem przy nich – nie ma dla mnie na nim miejsca.
- Booth – zaczął psycholog
- Sweets tylko nie zaczynaj. Nie chcę żadnych psychologicznych wykładów. To jest ostatnie na co mam ochotę – młody doktorek dał spokój. Jeszcze nie widzieli go w takim stanie. Wróciła Cam
- I jak – zapytał
- Podjąłeś dobra decyzję. To w tej chwili najlepsze rozwiązanie – odetchnął z ulgą.
- Co się stało – zapytał Jack
- W miejscy operacyjnym pojawił się krwiak. Muszą go zneutralizować
- A nie najlepiej operacyjnie?
- Nie, ma za sobą jedną operacją. Kolejna w tak krótkim odstępie czasu grozi nieodwracalnymi zmianami. A tak ma większe szanse. Ale ryzyko tez jest niestety teraz trzeba tylko czekać. Nie ma innej możliwości – Booth patrzył na nich nieprzytomnym wzrokiem chwilę później odszedł, wrócił do niej – nie jest dobrze
- On bez niej nie przeżyje
Wszedł do jej pokoju ponownie. Leżała blada, nieruchoma i tylko klatka piersiowa unosząca się miarowo świadczyła, że ona wciąż jest wśród żywych. Usiadł obok niej, wziął w swoje dłonie jej dłoń
- Skarbie walcz. Musisz, walczyć. Ja bez ciebie już nie potrafię żyć. Jeśli Ty odejdziesz ja razem z Tobą. Boże nie pozwól na to, błagam Cię nie pozwól na to. Tak bardzo ją kocham i nie zdążyłem jej tego powiedzieć. Byłem zbyt dumny, bałem się odrzucenia. A teraz… jeśli ją zabierzesz będzie za późno… Nie możesz odejść, słyszysz? Ja ci na to nie pozwalam. Nie masz prawa odejść nie wiedząc jak bardzo Cię kocham – od ból, złości przeszedł do agresji. Kidy już wypłakał cały ból nie zostało mu nic jak czekać i mieć nadzieję. Tylko to…
Pozostali byli na zewnątrz. Nie mieli pojęcia jak mu pomóc jak złagodzić ten ból.
- Słuchajcie nie ma sensu żebyśmy byli tu wszyscy i tak nas tam nie wpuszczą – powiedziała Cam
- I nie ma co liczyć, że on tu przyjdzie – dodał Wendall
- Dokładnie. Może umówmy się na dyżury tutaj? Każdy po parę godzi jakby czegoś potrzebowali – podsunęła pomysł Angela
- To nie jest głupie. Ja zostaję pierwszy – powiedział psycholog
- Tylko nie mów do niego psychologicznymi wywodami bo możesz stracić parę zębów
- Będę musiał się powstrzymać choć nadal nie wiem jak mogli nas kitowac przez rok
- Nikt tego nie rozumie – w pomieszczeniu został tylko Sweets z laptopem reszta wróciła do swoich zajęć. Booth przez cały dzień nie wyszedł z jej pokoju. Po 18 przyszła zmienić go Cam.
- Nie wyszedł ani na chwilę – powiedział
- Dla niego teraz ona jest najważniejsza
- Tak – doktorek poszedł do domu a jego miejsce zajęła patolog. Po 21 Booth wyszedł po kawę
- Jak on się czuje? – zapytała z troską
- Nadal jest w śpiączce, nie wiem co dalej Cam
- Zawsze ktoś z nas tu będzie.
- Dzięki. Widziałem Sweetsa był cały dzień. Ale na rozmowę z nim nie miałem ochoty.
- Obiecał, że nie będzie robił żadnych wykładów
- Wolałem nie ryzykować. Bardzo ją kocham wiesz…
- Wiem, wszyscy to wiemy. Booth dlaczego…?
- Bo ona tak chciała. A ja za chwile spędzone z nią zrobię wszystko. To był cudowny rok. Pozwalała się kochać. No może nie wiedziała bo jej nigdy nie powiedziałem. Ale pozwalała mi na wiele i to mi wystarczało… - Cam z niedowierzaniem kiwała głową, on tak ją kocha że dla niej zrezygnował z własnych zasad – jakiś czas temu zaczęło się psuć. Nie wiem z czyjej winy może każde z nas było winne… zaczęliśmy się kłócić. O byle co… to nas dobijało. Wspólnie podjęliśmy decyzję o rozstaniu
- Rozumiem. Nie można trwać w takim związku w nieskończoność – pokiwał głową
- Tyle, że ja bez niej nie potrafię…
- To jej to powiedz a może jej odpowiedź Cię zaskoczy
- To samo mówiła Angela
- Uważam, że powinieneś jej jak najszybciej powiedzieć
- Jak tylko się obudzi i odzyska pamięć
- Ale
- Nie mogę jej w ten sposób wykorzystać. To samo sugerowała Angela. Nie mogę wykorzystać jej amnezji dla własnych celów. To nie byłoby w porządku
- Pewnie masz rację
- Wiem, że mam. Znienawidziłaby mnie do końca a tego nie chcę
- Rozumiem… to są trudne decyzje. Zastanawiam się dlaczego tak długo z tym czekałeś
- Z czym?
- Z wyznaniem co do niej czujesz
- A skąd wiesz…
- Booth nawet jak byliśmy razem wiedziałam, że Twoje serce należy do niej i tylko do niej.
- Nie miałem pojęcia
- Nie przeszkadzało mi to bo ja cie nie kochałam. Pociągałeś mnie fizycznie i nic więcej było nam ze sobą dobrze
- W tym masz rację. Przykro mi, że cię zraniłem
- Wiedziałam o tym, Booth. Kiedy czasem udało nam się zasnąć mówiłeś do mnie…
- Nie kończ proszę, Cię. Ale ze mnie dupek. Przepraszam
- Dupek, zakochany dupek – dodała z uśmiechem
cuuudna czesc... oj jakie to bylo piekne gdy Booth mowil jak bardzo ja kocha... iii... co dalej ?:) z niecierpliwoscia czekam na cd :)
IX.
- Cam ja… dlaczego nigdy nic nie powiedziałaś?
- Bo nas łączył tylko sex. Nie czuliśmy do siebie nic konkretnego. Zawsze wiedziałam, że ona jest ważniejsza i jest numerem jeden
- Zawaliłem…
- Będziesz miał okazję to naprawić. Wracaj do niej. Ja tu zostanę jakbyście czegoś potrzebowali
- Jedź na noc do domu. Prześpij się
- Ale jakbyś czegoś potrzebował…
- Zadzwonię na pewno. Dzięki
- Nie ma sprawy rano będzie Angela – powiedziała jeszcze odchodząc
Wrócił do niej. Siedział tam cały czas. Wychodził tylko po kawę i czasami jakiegoś batonika. Nie chciał iść do stołówki to by zajęło za dużo czasu a w automacie były tylko batoniki. Minęły kolejne 3 dni. Nadal pozostawała w śpiączce tak było dla niej bezpieczniej. Zmniejszało się ryzyko wylewu. Do pokoju wszedł lekarz
- I jak panie doktorze?
- Ostatnia tomografia wykazała znaczną poprawę. Krwiak wchłonął się prawie w całości
- Dzięki Ci Boże – powiedział cicho – kiedy się obudzi?
- Myślę, że już nie długo. Jeśli w takim tempie będzie się wchłaniać to jutro najpóźniej pojutrze powinna być z nami z powrotem
- A co z jej pamięcią?
- Okaże się jak się obudzi
- Dziękuję – powiedział i jego uwaga z powrotem skupiła się na Bones. Lekarz pokiwał ze zrozumieniem głową. Tak oni zdecydowanie zasługują na szczęście. Chwilę później do Sali weszła pielęgniarka
- Panie Booth pana szef przyszedł – powiedziała. W ten sposób zawiadamiali go kiedy coś od niego chcieli
- Dziękuję już idę – wyszedł za nią w pokoju był Cullen, Charli i Hodgins który miał dzisiaj dyżur – Dzień dobry – przywitał się z nimi
- Jak ona?
- Nadal jest w śpiączce ale przed chwilą był lekarz mówił, że jest poprawa znaczna poprawa. Jutro powinna odzyskać przytomność
- To świetnie – powiedzieli. Jack od razu zadzwonił do instytutu, gdzie cieszyli się nie mniej
- A co z porywaczami?
- Mamy ich. To byli jego koledzy ze szkoły. Wpadli na pomysł jak zarobić żeby się nie narobić. Był łatwym celem.
- Cholerne małolaty kto ich teraz wychowuje?
- Jak to kto telewizja! – powiedział Charli nie trudno było się z nim nie zgodzić.
- Cieszę się, że już po wszystkim można już zdjąć tych osiłków co za mną chodzą – wskazał głową na dwóch panów stojących przy automacie z kawą
- Pewni można. Nie wiem czy wiesz, że dla nich to zaszczyt ochraniać taką personę jak Ty
- Jak ja? Chyba jak Bones
- Ona też ale i Ty.
- Dajcie spokój a kim ja niby jestem? – zapytał lekko zażenowany
- Oj oni już wiedzą kim – szefa najwyraźniej bawiło jego zażenowanie. I dziwił fakt, że nie zdaje sobie sprawy, że pracować z nimi nawet nosić za nimi teczki to największy zaszczyt w FBI
- To niech uważają bo się z nimi rozprawię jak będą za mną jeszcze łazić – powiedział lekko się czerwieniąc. Co reszta przyjęła ze śmiechem a sam zainteresowany podszedł do swoich obrońców
- Dzięki za opiekę – powiedział podając im dłonie
- To dla nas zaszczyt – powiedział jeden z nich
- Ok. zostawcie swój namiar w moim biurze może kiedyś będę mógł się wam odwdzięczyć
- Jeżeli tak pan sprawia sprawę – powiedzieli
- Ok. mówcie co byście chcieli
- Pracować pod pana przewodnictwem
- Ale o tym decyduje szef niestety nie ja
- Oj wszyscy wiemy, że on panu nie odmówi. A pracować z legendą…
- Dobra dajcie już spokój. Zobaczę co da się zrobić – powiedział zwalniając ich z posterunku i wrócił do szefa
- I jak? – zapytał Jack
- Normalnie, szefie oni chcą ze mną pracować
- Tak całe biuro o tym marzy, powinieneś przyjmować podania
- Lubię pana dowcip
- Szef ma racje – poparł przełożonego Charli
- Bez przesady. Dzięki ja wracam do niej – pożegnał się z nimi i wrócił do swojej miłości
- On naprawdę nie wie kim jest w FBI – powiedział Charli
- I dlatego jest najlepszy. Nie patrzy na nikogo, nie czeka na pochwały, robi wszystko co należy może czasami dość niekonwencjonalnymi metodami ale zawsze wychodzi na swoje
- Zdecydowanie tak – Jack uznał, że ta rozmowa to w ogóle jakiś pean na cześć Bootha. Oni też go w laboratorium lubią i szanują ale… o rany!
Siedział obok niej. 2 dni temu pielęgniarka przywiozła mu łóżko na kółkach i duży fotel. Widzieli jego determinację i, że nic go od niej nie oderwie więc postanowili mu to ułatwić. Tej nocy po raz pierwszy położył się i usnął. Był na skraju wyczerpania. Nie ma się co temu dziwić to już któraś noc z rzędu nieprzespana.
Brennan otworzyła oczy zastanawiając się gdzie jest i co się z nią dzieje. Bolała ją głowa. Delikatnie odwróciła się w stronę drzwi w których stanęła pielęgniarka
- Witam dr Brennan
- Jak długo?
- 4 dni na OIOMI – e i wcześniej 2 dni na neurologii miała pani operację
- Tak pamiętam postrzelili mnie w głowę jak wracaliśmy z miejsca zbrodni. Potem się obudziłam i nic… o matko. Ja nic nie pamiętałam – była przerażona
- Pani przyjaciel nie odstępował pani na krok. Przeniósł się do szpitala. Po raz pierwszy od 4 dni położył się odpocząć i to po tym jak ukradkiem wsypałyśmy mu do kawy środek nasenny. Inaczej by padł ze zmęczenia
- Cały Booth – popatrzyła na niego z miłością w oczach
- Proszę odpoczywać. Rano zabierzemy panią na badanie. Ale widzę, że jest już dużo lepiej.
- Nie wiem czy lepiej czuję się jakby po mnie taran przejechał – powiedziała
- Czołg – powiedział ktoś zza jej pleców – mówi się czołg a nie taran – podszedł do jej łóżka – hej – uścisnął jej dłoń
- Zostawiam panią w dobrych rękach – powiedziała pielęgniarka ale wątpiła czy którekolwiek z nich usłyszało co mówiła…
oj jak dobrze ze sie wrescie obudzila... :) swirtna czesc... :) ciekawe co dalej... :) z niecierpliwoscia czekam na cd :)
Jak miło, obudziła się ;)
No to teraz dopiero jestem ciekawa co będzie dalej :)
Pozdrawiam i czekam na cdk :)
Teraz się będzie działo... mam nadzieję, że odnajdą tą zagubioną miłość... izalys kochana dawaj szybko cedeka bo my tu czekamy i się denerwujemy a nasza cierpliwość ma swoje granice, oj ma;)
X.
- Hej – odpowiedziała mu uśmiechając się
- Dorze, że w końcu z nami jesteś – powiedział pokazu jaz rząd równych, białych zębów
- Wiesz ja też się z tym lepiej czuję
- Cieszę się – powiedział cicho sięgając po jej rękę.
- Booth ja już wszystko pamiętam
- To dobrze – ale wcale nie miał ochoty puszczać jej ręki ani ona też nie miała na to ochoty – wszystko?
- Tak – odpowiedziała a on usiadł na krańcu jej łóżka – to co było przed wypadkiem i po wypadku też – na jej policzki wystąpił rumieniec uświadomiła sobie co przez ten czas mówiła było jej wstyd – przepraszam za wszystko nie chciałam im powiedzieć. Ale ja naprawdę wielu rzeczy nie rozumiałam, to miała być tajemnica a…
- Nie przepraszaj. Nic się nie stało. A właściwie to cieszę się, że to się wydało. Nigdy nie zależało mi na tym żeby to była tajemnica
- To dlaczego…?
- Bo Ty tego chciałaś. Zależało Ci na tym więc się zgodziłem – myślała chwilę nad jego słowami. Teraz z perspektywy czasu nabierały one innego znaczenia. Kiedy miała amnezję zdała sobie z wielu rzeczy sprawę. Pomogła jej Angela, zresztą jak zawsze, i znowu miała rację. Zrobiłby dla mnie wszystko tak samo jak ja dla niego. Czy to właśnie jest miłość? A jeśli nie to, to co? Jeśli nie to, że szczęście drugiej osoby jest ważniejsze niż własne? Jeśli nie największe poświęcenie, oddanie życia za ukochaną? Przecież nie raz osłaniał mnie własnym ciałem sam narażając się na niebezpieczeństwo. A ja? Złamałam własne zasady dla niego, bo dla niego jestem w stanie zrobić wszystko… jeśli nie jest to miłość… To jest miłość. W końcu wiem co to słowo tak naprawdę oznacza. Tylko czy…
- Aż tak mnie kochasz? – zapytała patrząc w jego oczy. Widziała w nich zdziwienie, obawę niepewność. Bał się, że jak powie jej prawdę to nie będzie miał nic. Ale jak nie zaryzykuje to straci coś o wiele cenniejszego
- Aż tak Temprence – zawsze używał jej pełnego imienia kiedy chciał coś podkreślić – kocham Cię – podniósł do ust jej dłoń i ucałował z szacunkiem
- Ja też Cię kocham Seeley. Nie zdawałam sobie sprawy z pewnych rzeczy wcześniej ale teraz już wiem… bo jeśli to co mamy nie jest miłością to ja…
- To jest miłość, skarbie. Największa, taka jaka przytrafia się tylko raz i więcej się nie powtórzy – przybliżył się do jej ust i dotknął swoimi wargami. Pocałunek był słodki i pełen miłości
- Tak Booth mamy ją i nic tego nie zmieni
- Odpoczywaj, jesteś jeszcze zmęczona a o świcie zabiorą Cię na badania ja cały czas tu będę, nigdzie się nie ruszę dobrze?
- OK. ale Ty też powinieneś odpocząć
- Położę się tutaj na tym łóżku. Podstawili je dla mnie bo powiedziałem, że się stąd nie ruszę dopóki się nie obudzisz
- Wariat
- Ale mnie kochasz – zapytał jeszcze nie do końca wierząc w swoje szczęście
- Kocham – zamknęła oczy i zapadła w sen. Zanim i on odpłynął w świat snu pomyślał, że powinien dać znać reszcie ale nie miał siły. W końcu mógł zasnąć i odpocząć bo ona była bezpieczna. Zasnął a po jego ustach błąkał się uśmiech szczęścia…
Skoro świt na posterunku pojawiła się Angela z kawą i śniadaniem dla Bootha. Poprosiła pielęgniarkę żeby go zawołała
Bones budziła się co chwilę sprawdzała co z jej partnerem i nie tylko, nadal spał musiał być wykończony o 8 przyszedł lekarz
- Dzień dobry panie doktorze – powiedziała – on nadal śpi mógłby pan sprawdzić czy nic mu nie jest?
- Pewnie choć podejrzewam, że w końcu padł ze zmęczenia. Odkąd pani tu jest nie spał chyba ani chwili – w jej oczach zakręciły się łzy doktor delikatnie potrząsnął ramieniem agenta, ten szybko podniósł się do pozycji siedzącej – odpoczął pan trochę?
- Tak dziękuję – podszedł do Bones – jak się masz kochanie
- Zabieramy ją na tomografię – powiedział lekarz – a pan niech może wyjdzie do przyjaciół. Przynieśli kawę i śniadanie – Bones pojechała na badania a on poszedł do Angeli
- Hej Ange
- No w końcu. Już myślałam, że nie wyjdziesz
- No co ty oddam życie za kubek kawy – pociągnął łyk i westchnął. Był podejrzanie wesoły jak na gust artystki
- Jak Brennan?
- Dobrze, obudziła się i wszystko pamięta – powiedział jakby to była najbardziej naturalna rzecz w świecie
- I ja nic o tym nie wiem! – powiedziała podniesionym głosem
- Nie chciałem was budzić. A potem sam usnąłem. Obudzili mnie jak zabierali ją na tomografię
- Mówisz, że wszystko pamięta?
- Tak – w między czasie wystukał sms do pozostałych z informacją o Bones – już wszystkim wysłałem sms
- Booth naprawdę wszystko pamięta? I to co było potem też?
- Tak Angela. Nie wiem kiedy Was do niej wpuszczą ale ja wracam tam zaraz jak ją przewiozą
- Ej nie możesz tak. Powiedz coś jeszcze – westchnął głęboko
- A co chcesz wiedzieć?
- Rozmawialiście?
- Tak
- I?
- Angela odpuść sobie ja nie jestem Bones i nic Ci nie powiem
- Booth powiedziałeś jej? – powiedziała to tak stanowczym tonem, że nie miał wyjścia odwrócił się
- Tak powiedziałem jej, że ją kocham i ona też mnie kocha. Wystarczy?
- W zupełności resztę wyciągnę od niej
- W to nie wątpię – chwilę później cała reszta była już w szpitalu
- Naprawdę wszystko pamięta? – zapytali zdziwieni
- Tak, resztę powie wam Angela – zostawił ich samych zdezorientowanych
- Nie bądź taki – powiedzieli a potem zasypali artystkę gradem pytań
Super część, dzięki za nią :)
To teraz tylko czekać jak sytuacja się dalej potoczy, choć mam nadzieję, że teraz to już będzie "z górki" ;D
Pozdrawiam :)
jak slodko... narescie powiedzieli co do siebie czuja... :) mam nadzieje ze sie juz nic nie wydarzy... chociaz byloby ciekawie... :) swietna czesc... czekam na dalszy przebieg wydarzen... :)
Kiedy będzie kolejna część? Przeczytałam wszystkie zaległe części i jestem pod ogromnym wrażeniem. Cieszy mnie to, że Bones odzyskała pamięć, a także że ona i Booth wyznali sobie miłość. Czekam na cd.
XI - EPILOG
Angela sama za wiele nie wiedziała. Tyle co powiedział jej ten zwariowany, zakochany agent.
- Ja naprawdę nic nie wiem. Wiem tylko, że wszystko pamięta i sprzed i z po
- I jak zareagowała?
- Nie widziałam jej. Ale sądząc po nieschodzącym z agenta twarzy uśmiechu chyba dobrze.
- A co on jeszcze mówił? – Cam nie odpuszczała. Była rządna wszelkich informacji zresztą jak wszyscy
- Powiedział jej, że ją kocha – powiedziała w końcu siląc się na spokój ale w głębi duszy skakała ze szczęścia
- I? – zapytał zniecierpliwiony Sweets
- I ona Jego też – dodała z wielkim uśmiechem na twarzy
- Nareszcie – powiedział Jack
- O tak, nareszcie
- A kiedy będziemy mogli tam wejść?
- Na razie jest na badaniu. Podejrzewam, że Booth po prostu przed nami uciekł
- Świnia
- I jak panie doktorze? – zapytał kiedy pojawił się w pokoju razem z Bones
- Dobrze – powiedział – jest wszystko w porządku
- Kiedy będę mogła stąd wyjść?
- Dzisiaj opuści pani OIOM a szpital myślę, że jak wszystko pójdzie dobrze to za jakiś tydzień
- Słyszysz zabieram Cię do domu już za tydzień – ucałował jej śmiejące się usta. Było jednak coś co ją niepokoiło. Kiedy robili jej badania dzisiaj no i wcześniej też osłonili ją od piersi w dół ołowiowym kocem.
- Panie doktorze po co był ten koc z wkładkami ołowiowymi? – bała się usłyszeć odpowiedzi ale musiała wiedzieć taka już była
- Jaki koc? – zapytał zdezorientowany agent
- Koc z wkładkami z ołowiem. Chronił on Panią przed szkodliwym promieniowaniem – nie wiedział do końca czy ona jest na to gotowa ale w końcu będzie jej musiał powiedzieć no i ten cały Booth jest chyba ojcem
- Dlaczego dociekała – zresztą ona jest bardzo inteligentna i chyba się zaczyna domyślać
- Jest pani na to gotowa? – zapytał upewniając się
- Tak – odpowiedziała – chcę to usłyszeć głośno
- Co się dzieje – zapytał Booth był kompletnie zdezorientowany nie wiedział o czym oni mówią a nie cierpiał być nieświadomym
- Jest pani w ciąży 12 tydzień – powiedział a po jej policzku spłynęła łza oczy agenta były okrągłe i duże jak spodki – zostawię państwa z tym bo chyba musicie porozmawiać – i wyszedł
Siedzieli jak skamieniali. Trwało to dłuższą chwilę. Oboje bali się odezwać
- Bones – powiedział pierwszy Booth
- Booth – zaczęła równocześnie zachęcił ją żeby mówiła pierwsza tak będzie prościej będzie wiedział co ewentualnie powiedzieć jak się zachować żeby jej nie zranić ani nie przestraszyć. Bo on w duchu cieszył się jak dziecko. I miał nadzieję, że ona też będzie choć trochę się cieszyć. Co prawda kiedyś wspominała o dziecku nawet poprosiła go o spermę ale więcej ten temat nie był poruszany – ja nic nie wiedziałam
- Wiem kochanie – wziął ją za rękę i ucałował
- Nie miałam pojęcia, że we mnie rozwija się nowe życie. Ono jest nasze wiesz – powiedziała cicho
- Wiem, razem je stworzyliśmy – nie wiedział czy może ale położył swoją dużą dłoń na jej brzuchu, bardzo delikatnie. A ona… odsunęła jego rękę poczuł totalne rozczarowanie ale tylko na chwilkę. Bo ona odsunęła prześcieradło którym była przykryta i podniosła górę od szpitalnej pidżamy. Wpatrywał się w nią zachwyconym wzrokiem. Wzięła jego rękę i położyła w miejscu gdzie jej brzuch był już lekko wypukły złączając równocześnie swoją dłoń z Jego. Magia tej chwili przenikała oboje. Nie kontrolowali tego co się działo, głaskał delikatnie swoje dziecko był taki szczęśliwy. Pochylił się nad maleństwem, jeszcze ukrytym w łonie matki i pocałował szepcząc
- Kocham cię – potem to samo powiedział jego matce – kocham Cię Bones, kocham – i ucałował jej śliczne usta. Nie mogła, nie potrafiła się mu oprzeć
- A ja kocham Ciebie i malucha – patrzyła na ich złączone dłonie – jestem szczęśliwa
- Ja też skarbie – popołudniu przenieśli ją na normalny oddział, gdzie mogła przyjmować gości nie tylko swojego ukochanego. Była jednak zbyt zmęczona, za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Przyjaciele przywitali się tylko z nią
- I nie myśl, że się wykpisz ogólnikami – powiedziała na odchodne Angela
Zostali sami. Było już po 20 kiedy do pokoju przywieziono sprzęt do USG. Chwilę później patrzyli na swojego malucha, jak się rusza, jak bije jego serduszko. Booth został z nimi na noc jak zresztą przez ostatnie dni. Jednak z tą różnicą, że nie spał już na krześle a na łóżku razem z Jego rodziną.
Tydzień szybko minął. Bones została wypisana ze szpitala z przykazaniem dbania o siebie. Nie wróciła jeszcze do pracy a bynajmniej do poniedziałku nie miała najmniejszego zamiaru. Lekarz zalecił im wstrzemięźliwość bynajmniej dopóki ona nie odzyska całkowicie sił bo przecież nie była sama. Doprowadziło ich to oboje na skraj frustracji. No bo sami powiedzcie jak można leżeć w łóżku z piękną kobietą i tylko leżeć. Co najwyżej ją pocałować, przecież to był skrajny masochizm…
W poniedziałek pojawiła się w instytucie. Mieli też nowe śledztwo.
- Hej Wendall zbieraj się mamy kości – powiedział do młodego asystenta na co ten zbaraniał
- A dr Brennan? – spojrzał na nią
- Nie mówiłam Ci? Zostałeś oddelegowany do tej roboty na czas bliżej nieokreślony – powiedziała nie przerywając badania kości. Nie oponował wręcz był zachwycony. Od dawna o tym marzył
- Już się zbieram – powiedział ściągając kitel
- W moim gabinecie przy drzwiach stoi spakowana dla Ciebie torba. Jest tam wszystko co będzie Ci potrzebne na miejscu zbrodni. I nie pozwól tym „ekspertom” z FBI niczego dotykać aż sam nie zbierzesz wszystkich próbek.
- Dobrze dr Brennan
- A i jak będą pakowali szczątki to też patrz im na ręce bo oni są ekspertami inaczej – dodała na co Booth parsknął śmiechem. Stażysta poszedł po torbę
- Kochanie nie przesadzaj, FBI też czasami potrafi zrobić cos dobrego – powiedział przytulając się do niej
- Tak no. Dziecko – dodała swoim rzeczowym tonem ale z uśmiechem na ustach. Nawet nie zauważyli stojącego za nimi Wendalla i, że wszystko słyszał. Tylko zastanawiał się czy to prawda czy ma jakieś omamy musi zapytać Angeli. Pojechali na miejsce zbrodni
- Dr Brennan słyszałam, że posłała pani asystenta na miejsce zbrodni
- Tak niech się uczy jak chce nim zostać na stałe – powiedziała
- Czyli zdecydowała się pani?
- Tak, jeśli nie masz nic przeciwko temu on może mnie zastąpić
- Ty odchodzisz?
- Nie ale pewnie Booth już niedługo nie pozwoli mi pracować. A potem też jakieś 3 – 4 miesiące sama nie będę chciała pracować
- A mogę zapytać o powód Twojej rezygnacji z pracy i dlaczego miałby Ci Booth jej zabronić? – na platformę weszła artystka. Słyszała ostatnie zdanie wypowiedziane przez szefową
- Sweety czy ja dobrze zrozumiałam? Ty nie będziesz pracować bo Booth Ci nie pozwoli?
- O czy to ma coś wspólnego z urazem głowy – zapytała szybko Cam
- Nie, Cam jestem zupełnie zdrowa ale Booth już mi wczoraj zapowiedział żebym zapomniała o pracy z brzuchem więc zaczynam się przyzwyczajać – powiedziała to ze stoickim spokojem - i w sumie ma rację – uśmiechnęła się do nich. One nadal trawiły tę informację aż w końcu strawiły
- Brennan czy Ty jesteś w ciąży – zapytała z niedowierzaniem Angela
- Tak 13 tydzień – na co ona rzuciła się jej na szyję
- Gratuluję! Chłopczyk czy dziewczynka?
- Nie chcieliśmy wiedzieć. Jest śliczne i strasznie ruchliwe. Widzieliśmy na USG
- Ja też gratuluję, Seeley pewnie szaleje?
- O tak już planuje pokój dla malucha
Kiedy wspomniany tata wrócił z miejsca zbrodni otrzymał również masę gratulacji. Wieczorem przygotował dla niej kolację. Po posiłku wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko i uklęknął przed nią
- Bones, kochanie wyjdziesz za mnie?
- Booth… - powiedziała nie była pewna czy chce ślubu ale jemu tak straszeni na tym zależało – tak, wyjdę za Ciebie
Ach co to był za ślub! I jakie wesele. Państwo młodzi podróż poślubną odłożyli na czas bliżej nieokreślony. Teraz nie byłoby to wskazane, nie w 9 miesiącu ciąży. Mogło być niebezpieczne dla Bones i dla malucha. Tak wiec państwo młodzi pokroili tort i rozpoczęli zabawę. Która trwała by nie wiadomo do kiedy gdyby nie pewien mały szkopuł
- Booth – powiedziała mocniej wtulając się w ramiona męża
- Tak żono – uwielbiał ją tak nazywać
- Chyba czas na nas
- Przecież dopiero 9 –powiedział i spojrzał na nią. Właśnie miała kolejny skurcz – dlaczego nic nie powiedziałaś? – prowadził ją do stolika
- Bo do tej pory były co jakieś 15 minut a od ostatniego minęły zaledwie 4 minuty
- Bones! – wziął ją na ręce i zaniósł do samochodu a za nimi weselnicy. Jechał najszybciej jak w tym momencie mógł. Skurcze były już co 1 minutę
W szpitalu wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie. Dwie godziny później na świat przyszła śliczna dziewczynka.
- Jest piękna – powiedział dumny ojciec trzymając swoją córeczkę na rękach. Bones leżała zmęczona ale cholernie szczęśliwa
- I taka spokojna – podał jej maleńką, przyłożyła ją do piersi. Dziewczynka z zapałem zaczęła ssać matczyną pierś – dziękuję Ci za nią – powiedziała do męża
- To ja Ci za nią dziękuję. Jest cudowna. Beatrice – delikatnie dotknął jej policzka a na ustach mamusi złożył czuły pocałunek
- Tak Beatrice Booth
Tak zakończyła się historia zagubionej miłości. A może ona wcale nie była zagubiona? Może właśnie ją odnaleźli w pogoni za przyziemnymi przyjemnościami? Ale czy to jest ważne? Z pewnością nie! Ważne jest to, że ją mają. Mają swoją miłość i dzięki niej są szczęśliwi
KONIEC
śliczny epilog... to takie słodkie było... warto było tyle czekać.... supcio jak dla mnie no i czekam na następne...
Taki se onepart:)
DZIECI I RYBY GŁOSU NIE MAJĄ (czyżby?)
Mały blondynek o oczach tak czekoladowych jak jego ojciec i z jego identycznym uśmiechem bawił się w pokoju, w domu swojego ojca. Mógł spokojnie nazywać go swoim domem choć na stałe mieszkał z matką w innej części miasta. Jak na 8 latka bardzo wiele rozumiał. Był inteligentnym dzieckiem i bardzo spostrzegawczym. Dawno wyrobił sobie zdanie o swoim tacie bohaterze mimo tego iż wujek (kolejny już narzeczony jego matki) próbował go oczerniać i wygadywać różne głupoty. Z uporem dziecka bronił swojego rodziciela i wiedział, że było warto. Nawet jak jego matka to słyszała to go broniła. Bo wiele można było powiedzieć o agencie specjalnym ale nie to, że nie kochał i nie dbał o własnego syna. Ostatnio mały wpadł na pomysł jak na stałe zamieszkać z uwielbianym tatą. Po prostu musi go ożenić. Tylko jak to zrobić? No bo co ja mogę – myślał – tata mi nie przedstawiał swoich dziewczyn o ile w ogóle takie istniały bo widywał go tylko z Bones i tylko o niej od niego słyszał.
Bones! To jest doskonały pomysł! A jak ona ma już chłopaka? Na pewno nie! Nie spędzałaby tyle czasu z tatą. Ale ona musi go kochać i o niego dbać i żeby był uśmiechnięty o tak jak teraz chyba właśnie do niego dzwoni bo on odbiera z wielkim uśmiechem na twarzy „Bones co za niespodzianka dzisiaj sobota…” słyszę no jasne, że to ona. W zasadzie jakby pomyśleć to w jej obecności zawsze się uśmiecha i jak o niej mówi to też z uśmiechem na buzi. Jeszcze dziś pamiętam jak dwa lata temu we wigilię popołudniu szukaliśmy choinki i ozdób na nią, o światełkach nie zapominając, żeby zrobić jej przyjemność kiedy była u Maxa w więzieniu. O tak Bones będzie dobrą żoną dla tatusia! Tylko jak ich do tego przekonać? O skończył z nią rozmawiać!
- Kto to był tato? – zapytał, choć dobrze wiedział
- Bones – odpowiedział z rozmarzonym uśmiechem – pytała o Ciebie
- O mnie? – w sumie to jego też to zdziwiło. Zadzwoniła bo wiedziała, że on jest dzisiaj z małym
- Tak o Ciebie. Podobno obiecałeś jej coś – patrzył na syna pytającym wzrokiem, mały intensywnie myślał. Co ja jej obiecałem, że też mam taką krótka pamięć! Wiem!
- O kurcze zapomniałem – powiedział zawiedziony – jest na mnie zła?
- Tylko chyba rozczarowana to dowiem się co jej obiecałeś?
- No ale bez Twojej pomocy się nie obejdzie
- No dobra co zmalowałeś?
- Obiecałem jej wyprawę na grzyby. Bo ona nigdy nie była na grzybach a smakowały jej ostatnio te co nazbieraliśmy i ja jej powiedziałem, że ją zabiorę w to miejsce
- Synu a kiedy to było, albo na kiedy się z nią umówiłeś?
- Na dzisiaj – powiedział spuszczając głowę – wiedziałem, że będę u Ciebie a mama by mi nie pozwoliła iść z nią samą
- No to się zbieraj zaraz tu będzie po Ciebie – powiedział. Niezmiernie się cieszył. Wiedział, że Bones poważnie traktuje jego syna. I on ją też chyba lubi. Sama zadzwoniła i zapytała czy może po niego przyjechać i dodała, że to ich sprawa i tajemnica. Czuł co prawda jakich nazbierają grzybów ale czego się nie robi dla syna i kobiety która jest całym światem?
- Przyjedzie po mnie?
- Tak i ja mam się do tego nie wtrącać – dodał z uśmiechem. Mały aż pisnął z radości w środku. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszej okazji. Zapytam ją czy kocha tatusia albo czy przynajmniej choć trochę go lubi
- Świetnie – zmartwił się jednak bo tata zostanie sam – a Ty co będziesz robił?
- Mam sporo zaległej papierkowej pracy więc nie będę się nudził
Pół godziny później Bones i jej mały przyjaciel byli już w drodze. Dostała instrukcje od Bootha gdzie ma jechać więc z wyborem odpowiedniego lasu nie było problemu. Krążyli już jakiś czas po lesie
- Bones a ty lubisz tatusia – zapytał, jak to dziecko prosto z mostu. Ostatnie pytanie w tym stylu usłyszała od niego w Royal Diner „Będziesz dziewczyną mojego taty?” pamiętała jak dziś. Była w szoku, że w ogóle brał ją pod uwagę
- Bardzo – odpowiedziała zgodnie z prawdą
- A jak bardzo – dociekał
- Oj bardzo. Jest moim najlepszym przyjacielem – powiedziała pochylając się nad grzybem dla niej wszystkie były jednakowe on jednak umiał odróżnić złe od tych dobrych – A ten? – zapytała
- Nie on jest zły, trujący. A jak jest Twoim najlepszym przyjacielem i go lubisz to dlaczego nie chcesz być ego dziewczyną? – nadal pochylała się nad kolejnym grzybem
- Chciałabym nawet nie wiesz jak bardzo ale pomarzyć zawsze można – mruknęła sama do siebie ale mały miał bardzo dobry słuch chyba za dobry a głośniej powiedziała to co kiedyś – to niebyło by właściwe bo razem pracujemy
- Wiele osób razem pracuje i są nawet małżeństwami – odpowiedział rezolutnie. Pominęła te uwagę milczeniem i spojrzała na kosz mieli prawie pełny
- To co wracamy?
- Jasne – chciał jak najszybciej wrócić do domu i powiedzieć ojcu co usłyszał. I może już niedługo będzie miał drugi dom a może nawet i basen? Szczytem marzeń byłby młodszy brat, ewentualnie siostra ale na razie basen by wystarczył.
Weszli do mieszkania agenta. On sam pogrążony był w lekturze jakiś akt. A mnie zawsze mówił, że jestem pracoholikiem
- Jesteśmy – zawołał mały – popatrz ile mamy grzybów. Zrobisz nam z nich gulasz – wyrzucał zdania z siebie jak z armaty
- Pewnie, pokażcie co macie – przywitał się z nimi – jak się bawiliście?
- Świetnie – powiedziała partnerka zgodnie z prawdą.
- Idź umyj ręce – powiedział do syna i zabrał się za przeglądanie zawartości kosza tak jak myślał wszystko było do wyrzucenia – tak myślałem – wrzucił do reklamówki i do kosza
- Nie dobre? – zapytała zdziwiona
- Trujące – powiedział i wyciągnął z szafki inne i wrzucił do kosza patrzyła na niego zdziwiona – nie mogę podłamywać w nim wiary w siebie – odpowiedział z uśmiechem – kiedyś się nauczy które są te dobre
- Jesteś wspaniałym ojcem – powiedziała uśmiechając się do niego
- A ty będziesz kiedyś wspaniałą matką – patrzył na nią – nadal o tym myślisz?
- Tak. Ale nie chcę mieć już dziecka z probówki. Chcę żeby było poczęte naturalnie – powiedziała chyba o jedno zdanie za dużo – będę się zbierać. Resztę dnia macie tylko dla siebie – szybko zebrała swoje rzeczy – ucałuj ode mnie Parkera – i wyszła. On nadal stał w tym samym miejscu. Już nie chce jego dziecka! Już nie chce jego na ojca! Właśnie zdał sobie sprawę, że nigdy nie będzie jego a on jej i to bolało. Mały wyszedł z łazienki
- A gdzie Bones – zapytał zawiedziony
- Poszła do domu. Miała coś pilnego do zrobienia – powiedział siląc się na uśmiech choć w duchu płakał jak dziecko
- Tato a Ty lubisz Bones?
- Bardzo synu, bardzo – odpowiedział
- Ona ciebie też bardzo lubi
- Wiem jesteśmy przyjaciółmi, najlepszymi – i tylko nimi pozostaniemy myślał smętnie
- A wiesz, że ona chciałby być Twoją dziewczyną?
- Skąd Ci to głowy przyszło? – zapytał
- Sama powiedziała. Zapytałem dlaczego nie chce być twoją dziewczyną. A ona na to że bardzo by chciała ale pomarzyć zawsze można. Co to tato znaczy? – tego ostatniego nie zrozumiał
- Tak Ci powiedziała?
- No chyba nie chciała żebym słyszał bo powiedziała bardzo cicho ale ja mam dobry słuch – czy oby na pewno powiedziała tak jego synowi? Ona nigdy nie kłamie! Jest nawet przeciwna mówieniu dzieciom, że św. Mikołaj istnieje
- Jesteś pewny? – mały pokiwał twierdząco głową musze do niej jechać i zapytać czy to prawda. Ale co z Parkerem nie może go zostawić samego – zbieraj się jedziemy z gulaszem bo Bones
W drodze do jej domu rozmyślał co jej powie. Jak ma jej powiedzieć, że chce żeby ona była kobieta jego życia? A może powiedzieć… nie to głupi pomysł! Dojechali a on nadal nie wiedział co ma powiedzieć. Weszli na górę zapukali otworzyła im w samym szlafroku. Aż mu dech zaparło. Chyba tyle co wyszła z wanny
- Nie zaczekałaś na gulasz więc on przyszedł do Ciebie – powiedział wyciągając przed siebie garnek
- Wejdźcie nie trzeba było – ucieszyła się na jego widok. Chciała się przebrać ale to było bez sensu. Przecież… weszli do kuchni a mały został w pokoju. Szybko odgrzała pyszny gulasz i zjedli w przyjemnej atmosferze. Booth nie mógł oderwać od niej oczu. Była zachwycająca. Mały szybko się zmęczył i oznajmił że idzie się przespać na kanapę. Wstawiła talerze do zlewu i poczuła, że jest tuż za nią. Nieśmiało objął ją ramionami i wyszeptał prosto do ucha
- A ja o niczym innym nie marzę jak być Twoim chłopakiem – słowa same popłynęły z jego ust. A więc Park je usłyszał. I powtórzył ojcu. A Booth nadal delikatnie ją obejmował i wtulał twarz w jej jeszcze wilgotne włosy. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie prawda krzyczało jej serce dobrze wiesz czego chcesz! Położyła swoje dłonie na jego i złączyła je ze swoimi
- To nim bądź – przytuliła się do jego torsu a on zacieśnił swoje ramiona wokół jej talii.
Jakiś czas później, dokładnie 9 miesięcy później na świat przyszedł chłopczyk – Eryk. Oczywiście Parker doczekał się dużego domu z basenem i własnego pokoju w nim. W zasadzie większość czasu spędzał z ojcem i drugą mamą bo tak nazywał Bones. I bardzo często przypominał im, że to dzięki jego znakomitemu słuchowi są razem!
A mówią, że dzieci i ryby głosu nie mają!
Parker to kochane dziecko... on jest lepszy niż Angie w sprawach damsko-męskich...
O tak, Park jest zdecydowanie najpozytywnieszy! (chyba nie ma takiego słowa, ale to nic ;p) Jak to mówi jeden z moich nauczycieli - "miszczunio" (mistrzunio - co kto lubi ;D)
cudnie! ;)
ekstra opok... :) ach ten Parker... zupelnie jak Angela xD :) zgadzam sie z przedmowczyniami... :) czekam na nastepne opowiadanie :)
Parker to cudowne dziecko. Twoje opowiadanie się bardzo podobało i czekam na kolejne:)
„Kiedy się rodziłeś, płakałeś a wszyscy się śmiali.
Żyj tak byś umierając ty się śmiał a wszyscy za Tobą płakali…”
Stała na cmentarzu, w strugach deszczu obok swojego najlepszego przyjaciela i partnera mocno trzymając jego rękę. Choć do końca nie wiedziała kto bardziej potrzebuje tego wsparcia. Większość żałobników już odeszła zostali tylko we dwoje. Nie wiedziała co czuje Booth nie rozmawiali od tamtego wieczoru kiedy jedli kolację, kiedy dotarła do nich ta straszna wiadomość on praktycznie nic nie mówił. Działał jak automat…
- Bones ale musisz przyznać, że nasz ostatni mecz Ci się podobał – jedli u niego kolację po jego meczu w hokeja. Była tam już nie pierwszy raz i w końcu zaczynała pojmować tą grę. Choć nadal w głowie jej się nie mieściło po co oni się piorą na lodzie, po co sopychają na bandy. Ale musiała przyznać, że patrzeć na Bootha jak wygrywa te potyczki raz po raz napawała ją dumą. Aczkolwiek nie miała zamiaru mu tego przyznawać bo jego ego i tak było większe niż Najwyższy szczyt Himalajów.
- Wcale nie – odburknęła pogrążona w konsumowaniu tajskiego jedzonka na wynos.
- Bones mogłabyś choć raz przyznać, że… - jego rozważania przerwał dzwonek telefonu. Odebrał i chwilę później wszystko straciło sens. I wygrana, i to czy była z niego dumna czy nie
- Booth co się stało – patrzyła jak oczy partnera stają się smutne i pojawiają się w nich łzy. Nie wiedział co jej powiedzieć, jak powiedzieć, że najbliższa mu osoba odeszła
- Paps… - zaczął
- Coś się stało Hankowi? – zapytała z niepokojem. Pokochała tego staruszka. Był taki ciepły, taki otwarty
- Bones… on… on odszedł – powiedział ukrywając twarz w dłoniach – umarł – do jej uszu dobiegł cichutki szloch partnera. Nigdy nie widziała płaczącego Seeleya. Był silnym, dużym facetem. Typowym samcem – alfa. W jej głowie pojawiła się pewna rozmowa
- Uwielbiam tego dzieciaka. Jestem z niego dumny bardziej niż ktokolwiek na świecie.
- Myślę, że on też tak czuje. Nie miał nikogo innego, kiedy odszedł jego ojciec. Miał szczęście, że miał ciebie.
(…)
- Posłuchaj, kiedy będzie odpowiednia chwila, powiesz mu. I gdyby, gdyby tego potrzebował, przytulisz go, dobrze?
- Dobrze.
… zrobiła to co podpowiadało jej serce (choć miała w zwyczaju mówić, że serce to tylko mięsień) podeszła do niego i przytuliła się do jego pleców. Nie wiedziała jak się zachować ani co powiedzieć. Bała się tego co zobaczy w jego oczach, oddałaby wszystko żeby nigdy nie wiedzieć w nich cierpienia. Były zbyt cudnie czekoladowe żeby czaił się w nich smutek. Objęła go swymi ramionami w pasie i czuła jak jego ciałem wstrząsają spazmy szlochu. Obrócił się do niej i mocno przytulił potrzebował jej bliskości. Jej nikogo innego. Teraz została mu tylko ona. Ona i Parker… dwie najważniejsze osoby za które oddałby życie.
Przez kolejne dni była z nim i przy nim. Ściągnęła go do siebie i kiedy tylko potrzebował była przy nim. W nocy długo leżał wtulony w jej ramiona. Nie był typem faceta który okazuje jak bardzo go boli na zewnątrz ale przy niej nie musiał i nie chciał udawać. Przy niej mógł płakać, złościć się i wyrażać swój żal. Pomogła mu w zorganizowaniu pogrzebu. Nie miał siły na starcie z rodzicami a ich też musiał zawiadomić w końcu jakby nie było to był ojciec jego ojca(choć ten drugi na to miano nie zasługiwał). Zrobiła to za niego Bones. Nie zadeklarował czy przyjedzie… może tak byłoby lepiej?
A Booth? Co on myślał? To co zwykle w takich sytuacjach. Powinienem częściej spędzać z nim czas, nie powinienem mu pozwolić odjechać z Jego domu. Uśmiechnął się na myśl ostatniej wizyty seniora w jego domu i rozmowy z nim
- Słuchaj, coś ci muszę wyznać.
- Wiem. To nie kurczak. Już ci to mówiłem. Ale i tak, to ja pierwszy muszę coś wyznać. Nie umiem tego wyrazić, ile dla mnie znaczy, być tu z tobą, być częścią twojego życia. Widzieć, jakim dobrym człowiekiem się stałeś.
- Tatko...
- Nic nie gadaj, cicho. Te ckliwe gadki-szmatki nie przychodzą mi łatwo. Posłuchaj, nie chcę, żebyś myślał, że cię nie kocham. Ale muszę wrócić.
- Co?
- Na moje miejsce. Jestem im potrzebny. Dzwonił Ronald. Nie ma z kim łazić na ryby. I Margaret potrzebuje pomocy w szydełkowaniu.
- To ty szydełkujesz, Tatko?
- To nasza nazwa na seks. I spójrzmy prawdzie w oczy, twoje urządzenia dziwnie śmierdzą spalenizną.
- A co z sanitariuszami?
- Nimi się nie przejmuj. Dostawanie manta to część ich pracy.
- Dobrze, tylko czy ty naprawdę tego chcesz?
- Już do nich dzwoniłem. Wiedzą, że przyjeżdżam.
Potem przyszedł ten koszmarny dzień. Od rana padał deszcz. Jakby chciał wyrazić swój żal, że wspaniały człowiek odchodzi z tego świata. Nie wiedział jakby przetrwał to wszystko gdyby nie Bones. Trzymała teraz jego rękę i dodawała otuchy swoją obecnością. Z każdym wystrzałem salwy honorowej jego ciałem wstrząsał dreszcz wzruszenia, że pomimo tylu lat które upłynęły od czynnej służby wojsko zjawiło się żeby oddać honor człowiekowi który walczył za swój kraj. Kiedy zostali tylko we dwoje
- To był cudowny człowiek – powiedziała
- Tak. Kochałem go Bones – powiedział z prostotą
- Wiem ja też go kochałam – powiedziała czym wprawiła go w zdumienie
- Cieszę się, dziękuję Ci za wszystko. Nie wiem jakbym przeżył to wszystko gdyby nie Ty
- Od tego ma się najbliższych Booth – specjalnie użyła tego słowa. Nie powiedziała przyjaciół tylko najbliższych bo w końcu zrozumiała słowa starego człowieka
- Pamiętaj, co ci mówiłem – powiedział na pożegnanie tamtego dnia
- Pamiętam – odpowiedziałam
- Jest duży i silny, ale będzie kogoś potrzebował. Każdy kogoś potrzebuje. Nie obawiaj się
- Czego się nie obawiać? Niczego się nie boję – nie rozumiałam do czego zdąża
- Wszystko tak szybko przemija, a ty nie chcesz niczego żałować
- Nie rozumiem
- Ależ rozumiesz. Uściskaj staruszka – miał rację ale dopiero teraz dotarło do mnie w pełni co chciał mi powiedzieć tą lekcję zapamiętam i z niej skorzystam życie jest zbyt krótkie…
Uśmiechnął się do niej. Dokładnie słyszał co powiedziała. Teraz była gotowa usłyszeć to co ma jej do powiedzenia. Ale to nie jest miejsce na tego typu rozmowy. Później jak będą sami tylko dla siebie porozmawiają. Ruszyli do domu pogrzebowego na zwyczajową stypę. Nie miało być dużo osób tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. Weszli do środka. Towarzystwo podzieliło się na grupki rozmawiali przyciszonym głosem z należnym szacunkiem dla zmarłego. Oboje musieli zająć się tymi ludźmi. Tak oboje bo już nie był sam teraz było ich dwoje. Z głębi sali dobiegał ich podniesiony głos człowieka, którego żadne z nich nie miało ochoty oglądać. Booth ze względu na przeszłość Bones bo nie chciała poznać człowieka który zadawał ból Boothowi. To był ojciec agenta. I sądząc po tonie głosu zdążył już się upić. To nie będzie łatwe. Podszedł do niego
- Tato – powiedział podchodząc do niego – proszę zachowuj się, to jest pogrzeb Papsa
- Twojego dziadka
- Tak mojego dziadka – Papsa – jego ojciec wcale nie miał ochoty ustępować. Podburzał się jeszcze bardziej
- Skoro on dla ciebie takie „tatko” to kim ja dla ciebie jestem bachorze? – jego twarz wykrzywiała złość. Booth cały aż się napiął. Nikt nie będzie obrażał jego ukochanego dziadka
- On był dla mnie kimś kim Ty nigdy nie byłeś i nie będziesz – powiedział. Starszy człowiek cisnął szklaną o podłogę i ruszył do niego z wściekłością w oczach
- Nawet po śmierci mam przegrywać rywalizację o syna z własnym ojcem?! Po moim trupie! – w tym momencie między nimi stanął Jared. To był chyba pierwszy raz kiedy młodszy brat stanął w jego obronie – zejdź mi z oczu bałwanie – zanosiło się na bójkę
- Dość – powiedziała Bones podchodząc do nich – dość tego! To nie jest ring! Matka Seeleya patrzyła na nią z szeroko otwartymi oczami, że ośmieliła się przeciwstawić jej mężowi – skoro nie umie pan uszanować zmarłego proszę stąd wyjść – powiedziała do ich ojca
- Jakaś lalunia nie będzie mi rozkazywać – robiło się niebezpiecznie wszyscy wiedzieli, że jej nikt się nie stawia bo to się źle kończy dla takiego delikwenta. A ten ruszył na nią i chciał ją odepchnąć to był jego największy błąd. Nie chciała robić scen więc tylko wykręciła jego rękę do tyłu i wysyczała
- Proszę się ładnie pożegnać bo pan już opuszcza to miejsce. Ange zadzwoń po taksówkę dla tego pana – artystka wiedziała, że nie ma sensu z nią dyskutować więc wykonała to o co prosiła a ona wyprowadziła go na zewnątrz. – skoro nie umie się pan zachować to nie zasługuje pan na przebywanie w towarzystwie.
- Kim ty do cholery jesteś, żeby mną poniewierać? Kto albo co dało Ci do tego prawo? – krzyczał już na zewnątrz wyszła do nich jeszcze jego żona
- Co daje mi prawo? Miłość do pana syna, choć pana nie można nazywać ojcem a raczej dawcą spermy. Jak pani chce może z nami zostać – zwróciła się do matki partnera
- Wsiadaj do tej taksówki albo więcej nie wracaj do domu – kobieta rozdarta nie wiedziała co ma robić. Strach przed kolejnym biciem zwyciężył. Wsiadła za mężem i odjechali. Bones wróciła do środka podeszła do braci Padme trzymała za rękę milczącego Jareda, ona podeszła do Bootha i nie wiele myśląc przytuliła go do siebie. Przyjaciele otoczyli ich przekazując swoje współczucie i wsparcie.
Dużo później, w domu Bones
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Bo wiedziałam, że byś go uderzył. A potem sobie wyrzucał bo to jednak Twój ojciec. Wybrałam najlepsze wyjście. I Ty i Jared byście sobie to wyrzucali ja nie mam tego problemu
- Dziękuję. Chyba czas wrócić do siebie. Nie wiem co bym zrobił gdyby nie Ty
- Nie ma takie rzeczy której bym dla Ciebie nie zrobiła – powiedziała
- Pod warunkiem że nie każę golić Ci łowy co? – uśmiechnął się do niej oboje wrócili myślami do tamtej rozmowy. Booth pomyślał teraz albo nigdy – kocham Cię Bones – powiedział patrząc w jej cudne oczy w których widział odbicie własnych uczuć
- A ja kocham Ciebie – potem byli tylko oni i ich miłość. Czysta i dojrzała.
Jakiś czas później na świat przyszedł mały człowieczek> chłopczyk z burzą ciemnych włosów i oczami koloru czekolady. Hank – dorastając dobrze wiedział po kim otrzyma to imię. I przyrzekł sobie, że będzie tak samo dobrym człowiekiem jak jego imiennik…
MIŁOŚĆ TO WIERNOŚĆ WYBOROWI
1.
- To było boskie Bones – powiedział jej partner i przyjaciel agent specjalny Seeley Booth
- Czemu Ty we wszystko mieszasz Boga? Przecież to ja kupiłam produkty i ugotowałam…
- Tak, tak wiem Bones tylko tak się mówi – patrzyła na niego ze zdziwieniem – to określenie, że było bardzo smaczne
- To nie trzeba było tak od razu? Czy Ty nie umiesz czasami mówić po ludzku tylko zawsze jakimś zawiłym językiem – no i znowu zrobiła mu wykład.
- A Ty zawsze bierzesz wszystko dosłownie – odciął się lekko poirytowany jej wypowiedzią. Choć powinien się już do niej przyzwyczaić. Często reagował na jej wykłady uśmiechem. A czasami, jak dzisiaj, kiedy miał gorszy dzień irytowały go jej pełne wyższości wypowiedzi
- O ile życie byłoby prostsze jakbyśmy wyrażali wszystko wprost a nie jakimiś ogólnikami i głupimi powiedzeniami – zanosiło się na kolejną kłótnię. Czasami sprawiali wrażenie kompletnie niedobranego zespołu. Ale to były tylko pozory. Uzupełniali się wzajemnie i to było ich największą siłą. Tyle, że często ich temperamenty powodowały właśnie takie spięcia jak to
- Nie wszyscy są tacy jak ty i mówią wszystko co myślą – powiedział
- A o ile byłoby prościej jakby mówili – żadne z nich nie chciało ustąpić – popatrz na związki. Ile można byłoby zaoszczędzić sobie nawzajem bólu mówiąc o oczekiwaniach wobec siebie. A nie dawać bzdurne obietnice bez pokrycia. Dlaczego dla większości sex wiąże się z miłością. Mówią, że kochają a potem jak już się znudzą znajdują sobie nowy obiekt do kochania a obecny idzie w odstawkę. Pomyśl ile można byłoby zaoszczędzić tym ludziom jakby powiedzieli na początku prawdę. Jakby żadne z nich nie składało obietnic bez pokrycia
- Bones bo miłość już taka jest. Nic nie obiecuje, nie ma wyłącznej gwarancji że wszystko będzie dobrze. Można kogoś kochać. Masz racje ludzie często mylą miłość z pożądaniem. Ale nie zmienię zdania, że warto szukać tej jedynej i niepowtarzalnej. Takiej dla której warto oddać życie i kochać ją do końca swoich dni. Taka miłość istnieje tylko musisz ją w sobie i w drugiej osobie odkryć.
- Nie ma czegoś takiego jak miłość, Booth – powiedziała czym dotknęła partnera do żywego
- Wiesz co Bones idę sobie – powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami jej mieszkania.
- O co mu chodzi – rozprawiała sprzątając po ich kolacji – przecież powiedziałam prawdę. Dlaczego się tak wściekł? Mówią, że to kobiety trudno zrozumieć. A faceci są nielepsi.
Następnego dnia w instytucie panowała dość napięta atmosfera. Bones spóźniła się do pracy bo jej partner nie raczył ją powiadomić, że po nią nie przyjedzie. Musiała pojechać swoim samochodem, który jak na złość nie chciał zapalić. Weszła wściekła na platformę gdzie stał jej asystent Wendall i specjalista od szlamu i robali Hodgins
- Panie Bary dlaczego kości nie są jeszcze oczyszczone – zapytała ewidentnie szukała zaczepki
- Dopiero nam dostarczono szczątki – odpowiedział
- Jak to? To są nowe szczątki? Kto był na miejscu zbrodni? Przecież to ja zawsze tam jeżdżę
- Z tego co wiemy to dr Sorayan
- No nie jeszcze tego brakowało – powiedziała kierując się do gabinetu Cam
- A jej co się stało – zapytał Jack
- Nie wiem ale nie będzie wesoło
- Muszę to usłyszeć – powiedział i skierował się za Brennan
- Cam dlaczego Ty byłaś na miejscu zbrodni – zapytała bez wstępu wchodząc do jej biura
- Booth uznał, że było za dużo mięsnych kawałków dla Ciebie – powiedziała zgodnie z prawdą. Choć kiedy zobaczyła szczątki wiedziała, że to nie jej działka. Ale on się uparł, że nie zadzwoni do niej. Pewnie się znowu pokłócili
- Jak taki mądry to niech sam bawi się szczątkami – wiedziała, że to irracjonalne złościć się na szefową ale była tak wściekła, że nie zważając na nic trzasnęła drzwiami.
Poszła prosto do swojego gabinetu, zamknęła za sobą drzwi i wzięła się za pisanie książki. To zawsze ją uspokajało…
- Angela – powiedziała Cam wchodząc do artystki – czy wiesz co się stało dzisiaj Brennan?
- Nie. A co się stało?
- Już dwa razy trzasnęła drzwiami a rano na miejsce zbrodni Booth wezwał mnie a nie Brennan choć to była ewidentnie jej działka
- Pokłócili się?
- Na to wygląda
- Świetnie. Jeszcze tego nam dzisiaj trzeba – powiedziała
- Mogłabyś…
- Jasne zaraz do niej pójdę a Ty…
- Pojadę do FBI
Z takim postanowieniem wyszły z jej gabinetu. Angela próbowała się dostać do biura Brennan z marnym skutkiem. Ta zamknęła drzwi od środka i puściła głośną muzykę. Nie sposób było się z nią skontaktować.
- Brennan otwórz – pukała do drzwi i wołała. Nic to nie dało. Poszła na platformę do chłopaków
- Co się dzieje – zapytali ją
- Sama chciałabym wiedzieć. Chyba znowu się pokłócili i to tym razem dość poważnie chyba
- Ona jest wściekła jak osa dzisiaj lepiej się do niej nie zbliżać
- O zdecydowanie tak
- Cześć Seeley – powiedziała Cam wchodząc do biura agenta
- Cześć Cam co się stało?
- To ja powinnam się zapytać co się stało?
- Nic a co miało się stać
- Wiesz dobrze, że dzisiaj to dr Brennan powinna być na miejscu z Tobą nie ja
- Księżniczka się wkurzyła – zapytał z ironią – niemożliwe
- Co się dzieje? Czy któreś z was w końcu powie
- Nic a co ma się dziać. Po prostu coś do mnie dotarło
- Booth – jeśli powiedział jej co czuje a ona go odrzuciła to jest idiotką myślała patolog. I nie dlatego, że jest o nią zazdrosna ale ze względu właśnie na nich. Przecież oni są dla siebie stworzeni
- Nie Cam. Postanowiłem przestać żyć złudzeniami. Koniec z tym!
- Powiedziałeś jej?
- Nie – odpowiedział – nie musiałem. Powiedziała dość dobitnie co sądzi o miłości
- Ale nie powiedziała tego o Tobie?
- Nie ale pozwól, że zacytuję „Nie ma czegoś takiego jak miłość, Booth” – powiedział przedrzeźniając jej ton głosu. I ja przyjąłem to do waidomości. Chciałaś coś jeszcze? Bo mam kilka raportów do wypełnienia? – nie czekając na odpowiedź zabrał się do pracy. Cam z rezygnacją pokiwała głową i wyszła