Moje wypociny. Wszystkim czytającym życzę chwil relaksu z moją "twórczością"
2.
Wróciła do instytutu i poszła wprost do Angeli
- I co? Wiesz już co się stało? – zapytała artystka – bo mnie się nawet nie udało do niej dostać
- Uraziła go stwierdzeniem, że miłość nie istnieje
- Ale przecież mówiła to już niejednokrotnie i jakoś nie było wielkiej awantury
- Chyba poszło o coś jeszcze ale nie chciał więcej powiedzieć poza tym, że przestaje żyć złudzeniami
- Nie jest dobrze
- Jest fatalnie – powiedziała
- Wendall miał problem z kościami i poszedł ją zapytać. Skierowała go do Bootha albo jego Boga bo wie najlepiej
- Jest o wiele gorzej niż myślałam – powiedziała – idę zapytać Wendalla z czym ma problem
- Panie Bary co się dzieje – zapytała Cam wchodząc na platformę
- Nie potrafię dopasować tego śladu – wskazał na kość strzałkową – do żadnego narzędzia zbrodni. Poszedłem z tym do dr Brennan ale ona powiedziała…
- Wiem słyszałam od Angeli
- Co się dzieje? –zapytał – nigdy nie odmówiła mi wiedzy i odpowiedzi na pytania dotyczące kości
- Sama chciałabym wiedzieć. Ale tym razem to jest bardzo poważne
- Idę jeszcze raz spróbować
- Nie boisz się?
- Nie, ona mnie onieśmiela ale się jej nie boję
- Pierwszy taki asystent
- Ja mam zamiar zostać tu na stałe
- No proszę gratuluję podjętej decyzji. Tylko nie wiem czy wiesz, że to zależy od niej nie ode mnie
- Wiem – powiedział kierując się do gabinetu swojej mentorki – dr Brennan to znowu ja
- Panie Bary przecież mówiłam, że nie mam czasu
- A ja nadal nie wiem co to jest za uraz i od czego powstał
- Jest pan inteligentny proszę poszukać w odpowiednim miejscu albo zapytać wszechwiedzącego agenta Bootha i jego Boga
- Ja nie wierzę w Boga a Booth nie ma doktoratu z antropologii – całej rozmowie przysłuchiwali się Angela, Cam i Jack. Po drugiej stronie zapanowała cisza. Chwilę później szczęk otwieranego zamka pozostali uciekli z obawy, że jak ona ich zobaczy ponownie zamknie drzwi
- Wejdź – powiedziała na co młody doktorant wszedł z ochotą i uśmiechem tryumfu na twarzy – co tam masz – pokazał jej zdjęcie piszczeli skoro ona nie chciała wyjść na platformę wskazała to miejsce i przejechała palcem wzdłuż – widzisz – asystent miał nietęgą minę bo nie widział nic poza rysą – nie patrz na każdy kawałek z osobna tylko wyobraź sobie całość tego – powiedziała ze spokojem
- To jest… ale pani zawsze mówiła, że trzeba analizować po kolei – przypatrywał się całości i doznał olśnienia uśmiechnął się
- Z zasady tak. Ale kiedy w ten sposób nie znajdujesz togo co potrzebne szukasz innego wyjścia. Takim może być właśnie wyobrażenie całości i jak wiesz już?
- Jasne to najzwyklejszy ząbkowany nóż
- Dokładnie. Określ teraz odległość między ząbkami i szacunkową długość pomoże to szukać narzędzia zbrodni u ewentualnych podejrzanych
- Dziękuję. Dr Brennan mogę coś powiedzieć?
- Proszę
- Chciałbym tu zostać na stałe – powiedział wprawił ją tym stwierdzeniem w zdumienie ale w sensie pozytywnym
- A dlaczego ja bym chciała żeby pan został. Co ma pan takiego czego nie mają inni
- Wiem, że nie dorównam dr Addyemu ale uważam, że jestem z nich najlepszy – powiedział to i czekał na niezła burę. Ale się jej nie doczekał
- Proszę napisać oficjalne podanie o przydział i o wyznaczenie obrony pracy doktorskiej – powiedziała i wróciła do pisania książki. Młody człowiek zrozumiał, że właśnie skończyła się rozmowa i, że jasna cholera odniósł sukces! Wyszedł z wielkim uśmiechem na twarzy
Brenn zastanawiała się nad tym czy dobrze robi rezygnując z rotacji asystentów. Miało to swój urok ale było dość męczące. Musiała ich ustawiać wszystkich do pionu. A ten człowiek, któremu kiedyś zafundowała stypendium, był z nich najlepszy. I miał jeszcze jedną zaletę. Wiedział i znał swoją wartość. Tak to był dobry wybór. Poza tym jak już odejdzie z instytutu nie będzie miała Cam problemu ze znalezieniem kogoś na jej miejsce. Już od jakiegoś czasu chciała wrócić do tego co kochała najbardziej. Badanie starożytnych szczątków. To była jej pasja. Dlatego została antropologiem odkrywanie jak kiedyś żyli ludzie, jak zginęli to było to co ją fascynowało najbardziej. Owszem uwielbiała pracę ze szczątkami ze spraw kryminalnych. Wiedziała, że robi coś dobrego. Zwraca pokrzywdzonym ludziom godność, ich twarze, nadaje sens ich śmierci łapiąc przestępców. Ostatnio coraz częściej zastanawia się nad sobą. Co w życiu osiągnęła. Owszem jak na swój wiek zawodowo bardzo wiele. Ale co ma poza pracą? Ma jedną przyjaciółkę i przyjaciela. O ile go jeszcze ma. Poza tym on jest dla niej kimś bardzo ważnym. Zbyt ważnym żeby mu powiedzieć… powiedzieć to co jeszcze nikomu. Zamiast tego nieustannie go rani, oszukuję mówiąc, że miłości nie ma. A tak naprawdę ona go kocha. Tylko co z tego? Skoro jego ideałem kobiety jest cytata blondynka o niebieskich oczach? Co z tego, że skręca ją na samą myśl, że on mógłby być z kimś innym? Woli zamknąć te wszystkie uczucia w jednym miejscu i zasunąć maską obojętności. Tak jest bezpieczniej. Już cierpiała kiedy odeszli Ci których kochała. Więcej sobie na to nie pozwoli. O nie! To ona będzie decydować o tym kiedy odejść a nie ktoś! Tak postanowiła i kropka!
Wendall wszedł do biura dr Sorayan z odpowiednim podaniem. Położył jej na biurku. Nie mógł czekać musiał mieć pewność, że dr Brennan się nie wycofa
- Co to jest? – zapytała
- Moje podanie o przyznanie statutu asystenta dr Brennan – powiedział z dumą
- A czy ona o tym wie? – zapytała zdziwiona
- To ona kazała mi je napisać
- Co zrobiła? – nie kryła zdziwienia. Do tej pory nie reagowała na jej prośby o zatrudnienie jednej osoby zamiast 5 dochodzących
- Powiedziałem jej, że chce zostać na stałe a ona na to żebym złożył podanie o to i o ustalenie daty obrony pracy doktorskiej – Cam nie zastanawiając się podpisała zgodę i wykonała telefon do odpowiedniego działu żeby przygotowali w trybie pilnym dokumenty – A po co ten pośpiech
- Żeby nie zdążyła zmienić zdania. Leć na uczelnie ustalić datę. A w ogóle już napisałeś pracę?
- Tak. Sam nie mam promotora tzn. chciałem żeby to była dr Brennan ale jak jej powiedziałem to prychnęła na mnie i udała, że nie słyszy
- No to kogo tam wpisałeś?
- No właśnie ją – powiedział i poszedł prosto na uczelnie. A Cam stwierdziła, że świat się kończy
Wendell musiał przejść lekcje poskramiania złośnicy u Bootha;)... a tak nawiasem czuję długą i skomplikowaną historię, bo przecież żadne nie odpuści... czekam na cedek
Czyżby Brennan miała zamiar zrezygnować z współpracy z FBI albo odejść z Jeffersonian?! Mam nadzieję, że niee... :) czekam na cd :)
3.
Booth siedział w swoim biurze i zastanawiał się nad swoim zachowaniem. W sumie to nie była wina Bones przecież ona od lat powtarza, że dla niej miłość nie istnieje. Że jej po prostu nie ma. Wczoraj to był po prostu zbitek zdarzeń który zaowocował wieczorną kłótnią i złością która wcale mu nie przeszła przez noc. Wiedział, że powinien ją przeprosić ale miał opory choć ażby dlatego, że podczas bezsennej nocy doszedł do wniosku, że ona go nigdy nie pokocha i musi przestać się łudzić, że będzie inaczej. Musi chronić swoje serce zanim całkiem je potrzaska. A ten brak przeprosin z jego strony to tylko próba samokontroli żeby nie paść przed nią na kolanach i nie błagać o okruchy zainteresowania. Przez ostatnie lata zżyli się ze sobą. Od świtu do nocy razem. Nieraz 7 dni w tygodniu. Ona widzi w nim tylko przyjaciela a on kocha ją całym sercem i nigdy nie pokocha nikogo innego bo to ta miłość która zdarza się tylko raz i jest wieczna. Myślał, że zainteresowanie które ona mu okazuje to dlatego, że czuje coś cieplejszego do niego nie tylko przyjaźń. I pora spojrzeć prawdzie w oczy to tylko przyjaźń! Ale dlaczego to tak strasznie boli… Ale mam przynjamniej jej przyjaźń. Tyle, że to mnie nie wystarcza, nie chcę tych okruchów ja chcę całego chleba... całej jaj miłości...
On nie miał pojęcia, że ona usycha z tęsknoty za nim no bo niby skąd ma wiedzieć? Przecież nigdy mu nie powiedziała. Tyle, że on jej też tego nie powiedział.
Cam weszła do gabinetu Brennan
- Przyniosłam papiery do podpisania dla Wendalla
- Już załatwił? – uśmiechnęła się do siebie. Był szybki. Cam była w szoku przygotowała się na argumentacje, że on jest dobry, że się do tego nadaje a tu taka niespodzianka
- Mogę zapytać dlaczego on? Nie żebym coś przeciw miała
- Lubię ludzi którzy znają własną wartość i się mnie nie boją. A on dzisiaj powiedział mi, że chce tu zostać bo jest najlepszy
- Tak wiem tzn., że przyjęłabyś każdego kto się na to odważył?
- Nie. On naprawdę jest najlepszy – podpisała wszystkie dokumenty – inaczej nie dostałby stypendium
- Wiedziałam, że to Twoja sprawka
- Wiesz Cam ktoś kiedyś też dał mi szansę, dlaczego ja miałabym zrobić inaczej?
- Cieszę się. A czy wiesz, że jesteś jego promotorką?
- Przecież się zgodziłam
- On mówił co innego jak to było „prychnęła na mnie i udała, że nie słyszy”
- Ale jak widać się tym nie przejął. A przypadkiem nie wiesz kiedy ma mi zamiar pokazać pracę?
- Nie, ale wiem, że ma ją napisaną.
- Ok. – Cam stała jeszcze chwilę zastanawiając się jak zapytać – tak pokłóciliśmy się – powiedziała Brennan czym wprawiła szefową w osłupienie
- Jak Ty…?
- Wbrew pozorom ja wiele dostrzegam. Dużo się od niego nauczyłam. Co Ci powiedział?
- Że uraziły go pewne słowa – westchnęła głęboko
- Pewnie chodzi o tego Jego Boga
- Chyba jednak nie o niego. Chodzi to co powiedziałaś o miłości
- Cam jak mam w nią wierzyć skoro nigdy jej nie zaznałam? Rodzice mnie opuścili brat też. Mężczyźni traktowali mnie jak rzecz, zabawkę z ładną buzią z którą można się przespać i tyle – ile było żalu i złości w tym co mówiła no i Cam była w szoku, że jej to mówi. Raczej się sobie nigdy nie zwierzały poza tym jednym razem kiedy ona delikatnie zasugerowała jej żeby się zajęła Michelle – nikt nie kochał mnie nigdy na tyle, żeby zostać
- Nie chcę być nieuprzejma ale to Ty zawsze powtarzasz, że faceci są od zaspokajania biologicznych potrzeb
- Tak, ale to ja przejęłam ten zwyczaj od nich. To oni mnie tego nauczyli, Cam
- Seeley nie jest taki
- Wiem, jest moim najlepszym przyjacielem. Najlepszym co mnie w życiu spotkało. Dlatego nie mogę pozwolić sobie go kochać. Jeśli znowu by odszedł ktoś, kogo pokocham nie przeżyłabym tego Cam. Nie dałabym rady… A On jest wszystkim co mam i dlaczego warto być... - powiedziała – i proszę zachowaj to dla siebie ok?
- Powinniście o tym porozmawiać – powiedziała do niej. Przecież oni się kochają
- Myślisz, że powinnam go przeprosić?
- Nie wiem. Ale wiem, że go zabolało i to do tego stopnia, że to ja byłam dzisiaj na miejscu zbrodni. Dziękuję, że mi zaufałaś
- Cam ja Ci zawsze ufałam – powiedziała zaskakując tym totalnie szefową. Tego się nie spodziewała
- I wzajemnie – powiedziała wychodząc od niej. Była w lekkim szoku. Wiele zrozumiała. Choć jak można odrzucić kogoś kogo się kocha i dla kogo warto być?
- Cam – zawołała za nią – mogę wyjść wcześniej
- Możesz – powiedziała. Wiedziała gdzie ona teraz pójdzie była tego pewna.
Weszła do budynku FBI i skierowała się wprost do biura swojego partnera i przyjaciela. Cam ma rację to ja powinnam go przeprosić. Wytłumaczyć, on nie jest winny temu, że nikt mnie nie kocha i nie chce... nie ma w tym Jego winy. A ja? Jak zawsze powiedziałam co myślę. Albo raczej co sobie wmawiam bo miłość istnieje. I ja jej doświadczam każdego dnia. Mam dla kogo żyć bo Jego uśmiech sprawia, że chcę się obudzić i wyjść z domu. Tyle, że to jest jednostronne uczucie. Co za ironia pokochałam w końcu kogoś a ten ktoś mnie nie chce i nie kocha...
Przez oszklone drzwi widziała pochylonego nad papierami partnera. Oczy miał podkrążone, plecy zgarbione. On też nie spał za dobrze tej nocy – myślała. Delikatnie żeby go nie przestraszyć zapukała w jego drzwi
Ileż można wypełniać raporty – irytował się – do cholery powinienem szukać zabójcy a nie bawić się papierami. Cholera – przeczesał dłońmi włosy i zaklął pod nosem. Miał dość tego dnia. Do tego ciążyło mu to jak zachował się w stosunku do Bones. A przecież to dla niej chciał wstać rano z łóżka a tak ją potraktował. Niech to szlag – podniósł głowę słysząc pukanie do swoich drzwi. Uśmiech rozjaśnił jego twarz. W drzwiach stał sens jego istnienia. Jego partnerka, przyjaciółka pani jego życia – Bones i nieśmiało się uśmiechała.
- Mogę – zapytała
- Pewnie, że tak. Wchodź – powiedział wstając. Przyszła do niego! Przyszła! Nie mógł opanować radości podszedł do niej i stanął naprzeciwko niej
- Cam powiedziała, że Cię uraziłam – jęknął w duchu. Zapomniał, że ona nie umie odróżniać tego co źle mówi i tego co dobrze. Dla niej zawsze liczy się szczerość i mówi prosto z mostu – chciałam Cię przeprosić
- Bones to nie tak...
- Wiem, że dla Ciebie pewne rzeczy są ważne. Takie jak miłość, religia. Nie powinnam mówić w ten sposób ani o miłości ani o Twoim Bogu przepraszam – powiedziała
- Dziękuję, że przyszłaś do mnie – powiedział wyciągając do niej ramiona. Przytuliła się do niego. Zamknął ją w swoim uścisku i mocno trzymał. Włożył w ten uścisk całe swoje serce. Tylko tyle mógł... tylko na tyle mógł sobie pozwolić.
- Ale zdania i tak nie zmienię – parsknął śmiechem Ona zawsze musi mieć ostatnie słowo. Taka już jest i za tą ją kochał
jak dobrze, że się pogodzili, ale mam wrażenie, że to jeszcze nie koniec ich problemów;) czekam na cdk;)
4.
- Zjesz dzisiaj ze mną kolację? - zapytała odrywając się od niego.
- Zapraszasz mnie na kolację? - patrzył na nią zdziwiony. Zazwyczaj to on jest prowodyrem ich spotkań. Mógł się utopić w jej spojrzeniu tak bardzo je kochał.
- Może nawet sama coś ugotuję – powiedziała
- Makaron z serem? - zapytał z nadzieją w głosie
- No dobrze niech będzie makaron – uśmiech jaki rozjaśnił jego twarz był wart wcześniejszego wyjścia z pracy – to o 20 u mnie ok?
- Przyjdę na pewno – powiedział żegnając ją. Wyszła chwilę później. Nie umiał znaleźć sobie miejsca. Ona do niego przyszła i przeprosiła. Pierwsza! Może jednak coś dla niej znaczę? Może jej choć trochę na mnie zależy? Skoro sama przyszła. Co prawda po rozmowie z Cam ale co tam przyszła i to było najważniejsze. Przecież wcale nie musiała jej posłuchać. Wykręcił nr dr Sorayan
- Cześć Cam
- Witaj Seeley, nie mamy więcej nic dla ciebie
- Nie po to dzwonię. Chciałem Ci podziękować.
- A za co?
- Nie wiem co powiedziałaś Bones ale właśnie tu była – po drugiej stronie zapanowała cisza i widział jak Cam uśmiecha się do siebie
- Nic do czego sama by nie doszła tyle, że trochę by jej to zajęło. A ja nie mogłam patrzeć na was jak unikacie siebie tak jak rano. To było męczące
- Dzięki Cam jesteś dobą przyjaciółką.
- Zawsze do usług. Może w takim razie drink wieczorkiem? – zapytała – dawno już nie byliśmy nigdzie
- Cam wybacz ale nie dzisiaj już się umówiłem – powiedział tajemniczo
- Jakaś randka? – zapytała w zasadzie zastanawiał się czy ta kolację można nazwać randką
- Nie wiem Cam. Bones zaprosiła mnie na kolację. Nie wiem czy to randka
- Zaprosiła Cię – była w szoku
- Cam… tak zaprosiła. I sama ugotuję. Ale jutro mam wolny wieczór co Ty na to?
- Co do jutra to chętnie. A co do jej zaproszenia Seeley proszę nie rób sobie nadziei jeszcze nie teraz – powiedziała. Po rozmowie z nią już miała jako takie pojęcie o jej stosunku do niego i wiedziała że wiele wody upłynie zanim ona sama przed sobą się przyzna do miłości do niego a jemu czy kiedykolwiek powie to inna sprawa…
- Cam… nie odbieraj mi tej radości.
- Ok. słuchaj pogadamy jutro – powiedziała.
- To na razie pa
- Pa
Brennan jechała do domu i zastanawiała się nad dzisiejszym dniem. Czy nie będzie żałowała tej kolacji? Przecież to zabrzmiało jak zaproszenie na randkę. Co mnie podkusiło? A może słowa Cam i jej jawny przekaz? Żeby spróbować żyć tak jak on. Żeby spróbować wpuścić do swojego życia trochę radości. Może pozwolić mu na okazywanie tej sympatii i odwdzięczyć się tym samym. Jak nie ucieknie to może jemu choć trochę na mnie zależy? Pewnie, że zależy. Powtarzał to niejednokrotnie, że mnie nie zostawi, że zawsze będzie ze mną. Ale czy ja mogę potraktować te słowa jako deklarację czegoś więcej niż przyjaźni? Cholera czemu ja się nie znam bardziej na ludzkich uczuciach? A jak wyjdę na idiotkę? Nie mogę zapytać Angeli bo ona zaraz powie, że to wielka miłość. Bo ona to niepoprawna romantyczka. Cam to dobra przyjaciółka Seeleya więc chyba nie powinna stawiać jej w kłopotliwej sytuacji. No a przecież Bootha nie zapyta… w tym momencie zadzwonił jej telefon
W instytucie Wendall próbował się dodzwonić do dr Brennan musiał kuć żelazo póki gorące
- Brennan
- Dr Brannan chciałem zapytać czy pani jeszcze dzisiaj będzie – odezwał się Wenndall jej nowy stały asystent
- Nie a coś pilnego?
- Nie wiem. Ustaliłem już termin obrony pracy no i przyniosłem ją Pani
- A kiedy ta obrona?
- Mieli wolny termin za 2 tygodnie i wpisałem się – powiedział nieśmiało. Bones uśmiechnęła się. On naprawdę chce dostać te robotę
- Ok. może być. A co do pracy to zajmiemy się nią jutro z rana
- Dziękuję – powiedział
- Zapracowałeś na to
- Ale to Pani dała mi szansę. Gdyby nie stypendium
- Cam się wygadała – westchnęła
- Nie. Dowiedziałem się przypadkiem na uczelni. Jak wypełniałem podanie o stypendium w rubryce było nazwisko sponsora
- No cóż zapracowałeś sobie na to. Inaczej byś nie dostał tego stypendium – odpowiedziała zgodnie z prawdą – panie Bary mogę zadać osobiste pytanie
- Jasne – zadziwił się no ale przecież jej nie odmówi. Jej się nie odmawia do pomieszczenia wszedł Hodgins
- Bo pan jest mężczyzną. Czy jakby pan powiedział kobiecie, że zawsze przy niej będzie i nie opuści to poważna deklaracja? – nie wiedział co odpowiedzieć ale po chwili uśmiechnął się, bo domyślił się, że to Booth jest autorem tych słów. A wiedział, że jego kumpel marzy o niej i kocha ją do szaleństwa. Wyznał to kiedyś po paru piwach
- Tak dr Brennan. Jeśli oczywiście tego kogoś można traktować poważnie, a zakładam, że tak, to jak najbardziej to poważna deklaracja
- Ale czy przyjacielska czy…
- Zdecydowanie przyjacielska ale ja bym powiedział tak tylko do kogoś kogo kocham. I założę się, że ten ktoś tez tak myślał – powiedział.
- Dziękuję. To ja już nie przeszkadzam. Jak znajdziesz coś to daj znac bezpośrednio Boothowi. Ja wyłączam telefon – i się rozłączyła. Wendall patrzył na Jacka i zastanawiał się co się dzieje
- Rozmawiałeś z Brennan? – pokiwał twierdząco głową – i ona się ciebie radziła w sprawie miłości?
- Nie patrz tak na mnie sam jestem w szoku
- Booth zabrał się do pracy? – zapytał z niedowierzaniem
- Najwidoczniej. Tylko nie mów nic Angeli. Niech sama jej powie
- Ale
- Jack proszę usłyszałeś przypadkiem. Jakby chciała żeby Ange wiedziała to by jej zapytała a nie mnie
- Masz rację. Ale to jest niesamowite… - dodał na zakończenie
- Cam gdzie Brennan? – zapytała
- Wzięła wolne popołudnie – powiedziała zgodnie z prawdą
- Coś musiało się stać. Ma wyłączoną komórkę. Pewnie to ta kłótnia z Boothem
- Już się pogodzili
- Booth Ci powiedział? – pokiwała twierdząco głową – to może się umówili i dlatego wyłączyła telefon?
- Angela powinnaś ich zostawić i dać dojść do pewnych spraw samym
- Ale z jej refleksem to potrwa 100 lat – jęknęła
- Może nie będzie tak źle – choć miała takie same zdanie jak Angela. Tyle, że pewnych spraw nie mogła powiedzieć głośno. W końcu obiecała to jej. Ale ta kolacja dzisiejsza… mam nadzieję, że go nie skrzywdzi – pomyślała szefowa
- Ok. dam jej dzisiaj spokój ale jutro to sobie z nią porozmawiam
Booth zabrał się do pracy...;) kurcze izalys napisz jeszcze jednego cedeka, bo ja do tej kolacji się nie doczekam;) proszę;)
Tak sobie wpadam od czasu do czasu. I wciąż się nie mogę nadziwić, skąd u was takie nieskończone pokłady weny :) Genialny tekst w swej prostocie. Jeśli mam być szczera, to również mam nadzieję, że wszystko szczęśliwie się zakończy przed upływem stu lat.
Pozdrawiam serdecznie i życzę jeszcze więcej weny i czasu.
super czesci :) wszystko jak narazie ladnie pieknie ale ja mam jakos zle przeczucia... nie moge doczekac sie tej kolacji... xD czekam na cd :)
5.
Angela weszła do pomieszczenia gdzie przebywał jej były narzeczony i asystent Brennan
- Hej chłopaki co taki spiskujecie?
- My? – udali niewiniątka – my nic – odpowiedział za nich oboje Hedgins
- Już ja coś czuję. Czyżby kolejny eksperyment – Jack miał wielką ochotę podzielić się z nią najnowszą nowiną dotyczącą ulubionej pary ale obiecał kumplowi
- Umawiamy się po prostu na wieczór – powiedział szybko – może się z nami wybierzesz?
- Czemu nie? A może zabierzemy Cam – powiedziała – bo Brennan wyłączyła telefon i może Bootha
- Już prubowliśmy ale nie wygrzebie się z pracy do nocy – to było niewinne kłamstewko. Wendall był przekonany, że oni się gdzieś umówili musiał w ten sposób dociągnąć od nich Angelę a skoro to oznaczało wieczór z nimi czemu nie? Przecież to fajni kompani. I tak wieczorkiem wylądowali w knajpce na kolacyjce i pogaduchach. Oczywiście bez obmawiania ich ulubionej parki się nie obeszło
- Jak myślicie długo będzie trwała ta wojna? – zapytała Angela
- Przecież Ci mówiłam, że się pogodzili – odparowała Cam
- Angeli chyba chodzi o ich relacje – wyjaśnił Jack
- Dokładnie. Znając Brennan ze 100 lat
- Angela daj im spokój nikt z nas nie zrobi za nich pierwszego kroku – powiedział Wendall
- Pogadaj z Boothem, powiedz mu, żeby przestał się mazać i zabrał do roboty
- Ange daj spokój. Ja wam mówię nie upłynie miesiąc – powiedział Jack
- Robimy zakłady? – Cam wpadła na pomysł – ja obstawiam pół roku
- Wiem, że ze mnie niepoprawna romantyczka ale tu trzeba co najmniej 2 lat – powiedziała artystka – a ty ile dajesz im czasu – wszyscy odwrócili się w stronę asystenta
- Tydzień – powiedział niepewnie. Miał nad nimi przewagę ale oni o tym nie wiedzą i niech tak zostanie – poza tym mam wam coś jeszcze do powiedzenia. Dzisiaj dostałem wszystkie papiery i od jutra jestem pełnoetatowym asystentem dr Brennan – na chwilę zapadła cisza a potem radość
- W końcu się zgodziła? – zapytał Jack – to prawda Cam?
- Tak. Ma ten etat i koniec z rotacją – powiedziała Cam odbierając telefon. Odeszła na chwilę na bok. Kiedy wróciła uśmiechała się tajemniczo. No cóż pewnie nowy facet – pomyślała romantyczna artystka
- Dzięki Ci Boże nie wiem jakbym wytrzymał jeszcze jedną wizytę Daisy – rozmowa potoczyła się dalszym torem. Mieli w końcu co świętować…
Czy ja dobrze robię? – zastanawiała się wspomniana wcześniej dr Brennan – a co jeśli pan Bary się myli? Jeśli dla niego to tylko przyjaźń a ja sobie wyobrażam nie wiem co? Jak się zbliźnię? Czy jakoś tak. Ja się chyba nigdy nie nauczę tych ich powiedzonek – zawzięcie mieszała gotujący się makaron – a zresztą nic nie stracę. Przecież nie muszę od razu się na niego rzucać. Mogę zasugerować delikatnie, że bardzo go lubię. Tylko cholera jak to zrobić. Ja się na tym kompletnie nie znam! Przecież nie zadzwonię do Angeli bo ona mnie zamęczy. A może Cam? Tak to dobry pomysł. Albo nie to w końcu jego przyjaciółka. Wiem, że się nie raz umawiają na drinka. Ale przecież mu nie powie… dlaczego ja nie mam więcej przyjaciół? To takie trudne cholera! Dzwonię
- Hej Cam
- Dr Brennan coś się stało? – powiedziała odchodząc od stolika
- Przepraszam, że przeszkadzam
- Nie przeszkadzasz wyszliśmy na kolacje po pracy – powiedziała
- Ale inni Cię nie słyszą? – zapytała z lękiem
- Nie. Czy coś się stało?
- Cam, wiem, że to dziwnie zabrzmi ale potrzebuję rady
- Jeśli będę mogła pomóc…
- Chodzi o to, że ja nie mam pojęcia jak dac komuś do zrozumienia, że mi na nim zależy. To o mnie zawsze zabiegali a ja nigdy nie musiałam – zaczęła się tłumaczyć
- Zakładam, że wiem o kogo chodzi – po drugiej stronie zapanowała cisza – więc powiem Ci tylko tyle. Pozwól mu okazać Ci jak bardzo Jemu na tobie zależy i nie odpychaj go i nie mów za każdym razem, że to tylko partner i przyjaciel. Pozwól mu na więcej a nic nie będziesz musiała robić. Zrozumie… tylko czeka na jakikolwiek znak od Ciebie
- I to będzie ten znak? Mam nic nie robić tylko pozwolić mu działać?
- Tak, zrezygnuj trochę z niezależności pozwól mu poczuć się ważnym i przydatnym a będziesz go mieć tylko dla siebie na zawsze
- Cam
- Nic nie mów. Fakt, że o tym rozmawiamy jest dużym postępem… pozwól mu Cie adorować a przekonasz się jak bardzo mu na Tobie zależy
- Dzięki Cam
- Nie ma za co. I uwierz w niego, on zrobi dla Ciebie wszystko udanego wieczoru
- Nawzajem.
Czyżby to było takie proste? Pozwolić mu na te jego alfa samcze gesty? Może Cam ma rację a końcu znają się dobrze – wróciła do przygotowania kolacji. Przebrała się jeszcze i przed 20 była gotowa na przyjęcie gościa. Przed 20 zadzwonił dzwonek do drzwi. Przyszedł trochę wcześniej. No tak lepiej się nie spóźniać to była jego dewiza. Otworzyła i zamarła na progu stał…
Booth nie mógł się doczekać końca papirologii. Miał dość chyba czas wybrać sobie jakiegoś asystenta i nauczyć go poprawnego wykonywania papierkowej roboty. Szef już nie raz mu proponował ale on nie chciał się nikim wyręczać. Wolał sam pracować. Choć wedle jego szefa niejeden młodszy agent marzył o pracy z nim na co on reagował parsknięciem. Sam pamiętał jak nienawidził nosić za kimś teczki i odwalać za niego robotę. Dość! Popatrzył na zegarek była już 18:30. Czas zbierać się do domu, wziąć prysznic, przebrać i udać na umówioną kolację do Bones… o tak Jego Bones… miłość jego życia, jedyna kobieta z którą mógłby wszystko żeby tylko mu na to pozwoliła. Żeby dała mu szanse okazać jak może być pięknie razem. Jak wiele mogą dokonać ciesząc się sobą nie tylko zawodowo ale i prywatnie.
W domu wziął szybki prysznic, ogolił się i ubrał. Niezobowiązująco; ciemne jeansy i koszula w nieco jaśniejszym kolorze wpuszczona do spodni jeszcze tylko pasek, skurzana kurtka, komórka i kluczyki do samochodu i ruszył w drogę. Zahaczył jeszcze o monopolowy, kupił wino. Chwilę później parkował pod jej apartamentowcem. Zamknął samochód przeskakiwał po dwa stopnie, był strasznie podekscytowany. Punktualnie o 20 podszedł do jej drzwi. Zza nich usłyszał podniesione głosy. Czyży jeszcze kogoś zaprosiła? Zapukał energicznie do drzwi…
ciekawe kto to taki przyszedl do Bones... bardzo mi sie poprawil humor po przeczytaniu tej czesci... :) jednak ta koncowka trzyma w niepewnosci... czekam wiec na cedeka :)
ja mam nadzieję, że to nie jest żaden były, przyszły czy obecny facet Bones... ale śmierdzi mi ta sprawa.. czekam na szybkiego cedeczka;)
6.
- Co Ty tu robisz? – zapytała zdziwiona. To ostatnia osoba jakiej się spodziewała spotkać.
- Wróciłem do miasta
- Ok. ale co robisz u mnie w domu? – nie miała zamiaru go wpuszczać. Był na tyle arogancki i bezczelny, że sam wszedł nie czekając na zaproszenie – coś ładnie pachnie, czyżby kolacja. Świetnie głodny jestem chętnie zjem
- Kolacja ale nie zostałeś zaproszony – powiedziała. Zbliżał się do niej powoli – czekam na kogoś i to nie byłeś Ty
- Przecież wiele nas łączyło. W łóżku było nam rewelacyjnie. Mówiłaś, że mnie nawet chyba kochasz
- Nie mogłam się bardziej pomylić. A teraz proszę Cię wyjdź. Nie zapraszałam Cię i nie mam zamiaru gościć
- Jest zimno na łodzi zmarznę. Myślałem, że może mnie ogrzejesz
- Wyjdź Sully. Ja nie chcę tu Ciebie
- Znalazłaś sobie kogoś innego? – zapytał. Żadne z nich nie było świadome obecności osoby trzeciej. Nie chciał podsłuchiwać ale to było silniejsze od niego. Poza tym był gotowy do wkroczenia jakby on chciał coś zrobić.
- Przepraszam chyba się przesłyszałam? Czy Ty sądziłeś, że będę czekać na Ciebie 3 lata? Oszalałeś?! – o tak zdecydowanie ta rozmowa przebiegała po jego myśli. Ona wcale nie miała ochoty na ponowne spotkanie agencika jak go nazywała Angela
- Ja byłem Ci wierny
- Proszę Cię nie rozśmieszaj mnie. I opuść mój dom – Booth wycofał się za drzwi. Nie chciał żeby wiedziała, że słyszał
- Ja się łatwo nie poddam. Chcę Cię odzyskać – powiedział a ona zaśmiała się głośno
- Naprawdę jesteś szalony sądząc, że się na to zgodzę
- Nie poddam się. Jestem dla Ciebie najlepszy – słysząc to Booth o mało nie wybuchnął śmiechem
- Najlepiej dla Ciebie będzie jak opuścisz moje mieszkanie – powiedziała otwierając drzwi za którymi stał Booth – cześć Booth Sully właśnie wychodził – powiedziała. Tim na widok odwiecznego rywala aż cały poczerwieniał na twarzy. Mógł się tego spodziewać, od zawsze patrzył na nią i się ślinił.
- Więc to Ty teraz jesteś dla jej zaspokajania potrzeb biologicznych? – zapytał byłego przyjaciela z ironią
- To nie Twój interes – wtrąciła się Bones a on jej partner o mało nie zleciał ze schodów. Nie powiedziała, że jesteśmy tylko partnerami! – wjedź Booth. A Tobie mogę polecić jakiś dobry hotel jak Ci na łajbie zimno – powiedziała – miłego wieczoru – i zamknęła za nim drzwi. Booth stał i czekał. Nie chciał naciskać. Wiedział, że sama powie jak będzie gotowa poza tym co chciał wiedzieć to sam usłyszał. Ona go odesłała dość stanowczo
- Przyniosłem wino – powiedział, nie był pewien czy ta kolacja w ogóle dojedzie do skutku – jeśli chcesz to przełożymy to na kiedy indziej – dodał
- Nie, wejdź daj mi tylko chwilę – powiedziała kierując się do łazienki. Zamknęła za sobą drzwi. Booth nie bardzo wiedząc co zrobić znalazł korkociąg i otworzył wino. Nalał do kieliszków i postawił obok nakryć. Chwilę później weszła Bones wyglądała na wykończoną – makaron pewnie już gotowy siadaj zaraz podam.
- Może zróbmy inaczej. Skoro on już jest gotowy to ja nałożę a ty usiądź i odpocznij. Należy Ci się – uśmiechnął się do niej odsuwając jej krzesło. Już miała zaprotestować kiedy przypomniała sobie słowa Cam. Uśmiechnęła się
- Tylko się nie oparz – usiadła i patrzyła jak on krząta się po jej kuchni jak po własnej. Nie ma się co dziwić był tu już tyle razy… Nie była przyzwyczajona, że ktoś ją obsługuje w jej własnej kuchni. Booth sprawnie podał kolację i usiadł. Jedli chwilę w ciszy – to jest naprawdę dobre. Nie wiem jak ty to robisz ale smakuje pysznie
- Jeszcze wczoraj było boskie – powiedziała z uśmiechem na twarzy
- Możemy nie wracać do tego tematu?
- Przecież żartowałam – uśmiechnęła się do niego a jego serce po prostu się rozpłynęło – nie chciałam żeby tu przyszedł – powiedziała po chwili wiedział o kim mówi – słyszałeś wszystko prawda?
- Nie wiem czy wszystko. Ale tyle żeby wiedzieć, że Ci na nim nie zależy – powiedział szczerze
- Nie zależy… nigdy chyba nie zależało
- Cieszę się – skoro mówili szczerze on też postanowił być szczery. Poza tym już dzisiaj nie mówiła, że są tylko przyjaciółmi i partnerami jak miała w zwyczaju kiedy ktoś sugerował coś innego między nimi
- Ja też – wynieśli naczynia do zlewu a sami zasiedli na kanapie w jej salonie, położyła głowę na jego ramieniu była wykończona. Rozmowa z Sullym ją wyczerpała
- Nie tak miał wyglądać ten wieczór – powiedziała cicho – chciałam żeby to była wyjątkowa kolacja Booth a on wszystko zepsuł.
- Była wyjątkowa – powiedział zgodnie z prawdą
- Ale…
- Powiedziałaś coś co sprawiło, że dla mnie była wyjątkowa – patrzyła na niego zdziwiona nie pamięta żeby wiele mówili – kiedy Sully powiedział, że to przeze mnie… nie zareagowałaś jak zazwyczaj – nadal nic nie rozumiała – zazwyczaj mówisz przy takiej okazji, że jesteśmy tylko partnerami a dzisiaj… powiedziałaś, że to nie jego sprawa
- I to Cię tak ucieszyło – Cam miała racje jemu wystarczą takie małe gesty, przytuliła się mocniej do jego ramienia. Chwycił jej dłoń i splótł jej palce ze swoimi. Jeszcze wczoraj wyrwałaby rękę ale nie dzisiaj
- Tak – powiedział nadaremnie próbując zapanować nad rodzącą się na nowo nadzieją – bo dla mnie jesteś nie tylko partnerką i przyjaciółką – cała się usztywniła cholera znowu za szybko dlaczego ja jestem taki niecierpliwy myślał, zepsułem, wszystko zepsułem. Bones zastanawiała się chwilę nad tym co jej powiedział. Sugerowało to jedno, że on… jemu na niej zależy i to bardzo. Rozluźniła się, przyciągnął ja bliżej siebie
- Ty dla mnie też jesteś bardzo ważny i nie tylko jako partner i przyjaciel… - nic więcej nie było mu potrzebne delikatnie ucałował jej usta. Były słodkie i niosły ze sobą obietnicę – Booth rozmawiałam dzisiaj z Wendalem i z Cam oni mi coś uświadomili… zdaje się, że wszyscy naokoło wiedzieli tylko ja nie… dlaczego nigdy mi nie powiedziałeś?
- Bałem się Temprence. Cholernie się bałem
- Czego?
- Że jak powiem to uciekniesz, że stracę to co mam. Tak bardzo się bałem – powiedział
- Nie stracisz – powiedziała przytulając się mocniej do niego – nigdy Cię nie zostawię, zawsze będę z Tobą – powiedziała wprawiając go tym w osłupienie.
- Tak bardzo Cię kocham – powiedział pewny tego, że ona też go kocha
- Seeley…
- Za szybko tak?
- Trochę… nie obraź się ale to wszystko jest dla mnie nowe… jeszcze tylu rzeczy nie wiem, tylu muszę się nauczyć…
- Jeśli mi pozwolisz to Cię nauczę
- Nie wyobrażam sobie lepszego nauczyciela – Jego serce śpiewało, do oczy cisnęły się łzy. Jeszcze długa droga przed nimi ale ten pierwszy, najważniejszy krok zrobili
długa droga, bardzo długa, głównie przez tego idiotę Sully'ego... dobrze,że Bones go wyrzuciła... ;) czekam na kolejne części:)
tez tak mysle ze dluga, ale do przetrwania xD bardzo mi sie podobala ta czesc a najbardziej rozmowa B&B :) super czekam na cd :)
7.
Nie został u niej na noc. Jeszcze za wcześnie na to. Maja czas… mają dużo czasu. Pożegnali się dobrze po północy pocałunkiem na dobranoc. Booth wracał opustoszonymi ulicami miasta i miał ochotę krzyczeć z radości. Od dzisiaj będzie już inaczej. Powoli wszystko się ułoży. Najważniejsze, że ona tego chce nic innego się nie liczyło. Wysłał sms do Cam z podziękowaniem. Co prawda nie miał pojęcia co ona mu powiedziała nie ważne… najważniejsze, że zadziałało. Chwilę później zadzwonił telefon
- Szczęśliwy? –zapytała bez zbędnych wstępów Cam
- Jeszcze jak. Nie wiem co jej powiedziałaś ale dziękuję
- Tylko prawdę Booth, tylko prawdę.
- Chyba zwariuję ze szczęścia.
- Ani mi się waż. Masz rano przyjść do pracy. A swoją drogą zastanawiam się czemu ja a nie Angela
- Znasz Angelę zrobiłaby z tego aferę na całego a ona… ona jeszcze… - nie wiedział jak jej wytłumaczyć
- Wiem o co chodzi. Wiesz jednak podejrzewam, że więcej powiedział jej Wendall
- A skąd wiesz, że rozmawiali?
- Powiedzmy, że mam swoje źródła. I nie on mi powiedział, jest wobec niej lojalny. Wiesz, że on zostaje na stałe?
- Tak? – zapytał zdziwiony – a Bones o tym wie?
- To ona o tym zdecydowała
- Oooooo
- Jeszcze raz gratuluję i naprawdę się cieszę. Nie zniszcz tego…
- Nie zniszczę. Dzięki i trzymaj kciuki bo przede mną długa droga
Następnego ranka dr Brennan była już o 6:30 w pracy i pisała zaległe raporty. Nazbierało się tego trochę. Wczoraj nic nie zrobiła. Po 7 przyszedł jej nowy asystent
- Masz pracę? – zapytała
- Tak – pokazał jej dość pokaźny plik kartek analiza tego zajęła im prawie całe dopołudnia. O 14 przyjechał Booth a oni nadal siedzieli nad pracą. Chciała ją z nim przeczytać i od razu nanieść ewentualne poprawki. Okazały się one jednak zbędne. Praca była dokładna i staranna
- No dobrze. Mam tylko nadzieje, że będziesz gotowy na ten szybki termin
- Od dawna jestem
- W porządku a teraz wracaj do pracy. Jeśli już skończyłeś z tym zabójstwem to w limbo jest czaszka do złożenia
- Ja mam to zrobić? – zapytał zdziwiony nigdy nikomu na to nie pozwalała. A skoro on ma to zrobić to…
- A jak inaczej chcesz się tego nauczyć? – wróciła do swojej pracy czyli rozmowa skończona. Wyszedł z jej gabinetu i natknął się na Bootha
- Skończyliście już?
- Tak, bynajmniej na dzisiaj
- Tak Cię przemaglowała?
- Nie była zadziwiająco zgodna. Domyślam się, że to twoja zasługa – młody uśmiechnął się do agenta
- Ty podobno też masz w tym udział
- Ja tylko wyraziłem swoje zdanie
- Dzięki – wszedł do jej gabinetu – hej Bones jadłaś lunch?
- Booth nie dzisiaj. Mam masę roboty. Później coś zjem – powiedziała nie odrywając się od raportów
- Ok., ok. mam coś dla ciebie – wyciągnął zza pleców pudełka z tajskim.
- Och jesteś kochany – powiedziała zanim zastanowiła się co mówi za to w nagrodę otrzymała najpiękniejszy uśmiech i całusa. Zjedli na miejscu. Booth szybko się pożegnał i pojechał do siebie zaraz za nim do jej gabinetu wpadła Angela
- Ok. Słodziutka dałam Ci wczoraj spokój ale dzisiaj już nie popuszczę. Co się dzieje?
- Ange nie wiem o co chodzi
- Pokłóciliście się tak? – dociekała choć on wcale nie wyglądał na smutnego kiedy wychodził i opakowania po tajskim też nie świadczyły raczej o kłótni a o przyjacielski lunchu
- Ange masz nieaktualne dane, to już przeszłość. Już się pogodziliśmy
- To co się dzieje i nie mów, że nic – westchnęła, musiała z kimś o tym porozmawiać a z Boothem nie mogła. Zraniłaby go
- Sully wrócił
- Iiiii?
- Był u mnie wczoraj. Wyrzuciłam go ale powiedział, że nie odpuści. I coś w jego wzroku mnie przestraszyło… Ange on wyglądał jak opętany. Dziwnie się przy nim czułam.
- Może coś jeszcze jest między Wami – zapytała delikatnie i z obawą co usłyszy
- Nie Ang to dawno skończone. Odpłynął i już. Dla mnie to koniec ale wyobraź sobie, że on myślał, że ja będę na niego czekać przez te lata. Chyba oszalał! Nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że on nie odpuści
- Boisz się? – skoro ona się bała musiało być źle, bardzo źle
- Ange coś w jego wzroku każe mi się bać. Był jak szalony, opętany a jak zobaczył Bootha w drzwiach to stracił panowanie nad sobą
- Zrobił Ci coś? – pominęła milczeniem obecność Bootha w jej mieszkania. No bo skoro już po kłótni to musieli się jakoś pogodzić
- Nie ale zaczął wykrzykiwać takie rzeczy… on chyba oszalał
- Powinnaś to powiedzieć Boothowi
- Ange nie chcę go martwić. Wiesz jaki on jest. Zaraz mi załatwi ochronę albo sam będzie mnie pilnował – co wcale nie było by złe dodała w myślach
- On się o Ciebie martwi tak samo jak my albo i bardziej – powiedziała. Temp, choć się jej nie przyznała, w końcu zaczęła rozumieć te jej wszystkie aluzje i półsłówka. W końcu zaczęła pojmować to co inni wiedzą od dawna
- Mam jednak wrażenie i nie może ono mnie opuścić od wczoraj, że jego złość będzie skierowana na kogo innego nie na mnie – i to ja najbardziej niepokoiło
- Masz na myśli Bootha? – pokiwała twierdząco głową – myślisz, że będzie chciał go w jakiś sposób skrzywdzić?
- Dziwne? Prawda? Ja i przeczucia! Booth by powiedział, że świat się kończy – uśmiechnęła się na wspomnienie swojego partnera, przyjaciela i nie tylko. Artystak przyglądała się swojej przyjaciółce
- Masz dzisiaj czas wieczorem?
- Nie wiem a co?
- Zróbmy sobie babski wieczorek, zaprośmy Cam będzie wesoło – powiedziała
- Angela nie wiem czy to dobry pomysł o 18 mamy sesje u Sweetsa
- To tym bardziej będzie potrzebna ci chwila odprężenia – do dziewczyn dołączyła szefowa – o Cam masz dzisiaj ochotę na babski wieczór?
- Pewnie, coś konkretnego?
- Może ta nowa knajpka koło instytutu?
- Ta co się nazywa The Lab? Skąd oni wzięli taką nazwę?
- W takim sąsiedztwie – śmiały się w najlepsze – to dzisiaj o 20?
- Ok. przyjdę – powiedziała Bones
- Ja też – dodała Cam. Co prawda umówiła się z Boothem ale on się nie pogniewa a chce od niej usłyszeć o wczorajszym wieczorze. Potem rozeszły się każda do swoich zajęć
swietna czesc... :) ale to dziwne ze wszyscy wiedza tylko nie Angela... xD tez mam takie zle przeczucie co do tego co moze zrobic Sully... czekam na cd :)
8.
Booth wrócił do siebie z uśmiechem na twarzy, dał jej całusa w miejscu publicznym (bo przecież za takie można uważać jej gabinet) i nie dostał w nos. Eh czy życie może być piękniejsze? Postanowił porozmawiać z szefem o swoim ewentualnym asystencie. Sekretarka Cullena wpuściła go do środka. Dla tego agenta miał zawsze czas
- Siadaj Booth. Co Cię do mnie sprowadza? –zapytał. To był chyba jedyny agent który z każdą nawet błahą sprawą nie przylatywał do niego więc musiało się coś ważnego stać
- Ja mam do szefa taką prośbę
- Jeszcze jeden zez ulec w terenie? – zapytał z uśmiechem
- Nie chodzi o to, że kiedyś szef mówił, że powinienem mieć asystenta jakiegoś stażystę albo młodszego agenta
- Tak i o ile pamiętam zareagowałeś dość gwałtownie na moją sugestię
- A mogę zmienić zdanie?
- A mogę zapytać z jakiego powodu – szef nie miał zamiaru ułatwiać mu sprawy. Każdy agent wyższego stopnia, nie mówiąc o Boothie że on ma najwyższy stopień, miał asystenta tylko on go nie chciał. I nie dlatego, że nikomu nie ufał tylko, że on nie chciał się nikim wyręczać. I Cullen doskonale o tym wiedział. W sumie dlatego był najlepszy
- Bo ja się nie wyrabiam z raportami – powiedział rozbrajająco szczerze – zamiast szukać mordercy wypełniam kolejny papierek
- Do tego potrzebujesz asystenta?
- Nie tylko. Jak już się nauczy je wypełniać będzie też mógł za mnie czasami przesłuchać albo czegoś poszukać.
- Ok. – powiedział. Zresztą od początku wiedział, że się zgodzi tylko chciał usłyszeć od swojego podwładnego dlaczego teraz się zdecydowała. Wyciągnął stos teczek na oko 50szt i dał je agentowi – tu są teczki personalne kandydatów na twojego asystenta – Booth patrzył na niego pytającym wzrokiem – czy ty nie wiesz, że co najmniej od 2 lat na moim biurku lądują teczki osób które w kwestionariuszu, w rubryce „z kim chciałbyś pracować” wpisują twoje imię i nazwisko – Booth jęknął – dodam, że to sami najlepsi konowałów od razu sam odrzucałem
- Szefie ale to z 50 osób!
- Chciałeś asystenta to go szukaj
- A co z Charlim? Nadal nie chce być śledczym woli analizę?
- Tak, rozmawiałem z nim. A swoją drogą to chyba jedyna osoba którą masz w zespole na stałe tak?
- Tak. Bo on jest najlepszy
- Zdajesz sobie sprawę, że oprócz tych teczek, jak wieść się rozniesie, trafią do ciebie jeszcze inne tych nawet bardziej doświadczonych agentów?
- Ale ja chce asystenta a nie współpracownikiem
- Wiem, tyle, że oni się tym nie przejmują byle pracować z Tobą
- Ze mną czy z Bones? – zapytał
- Pewnie z nią też. Ale wiedzą, że nie mają u niej szans – szef uśmiechnął się pod nosem – ok. zabieraj te teczki. Masz czas do końca tygodnia. W poniedziałek chcę poznać Twoją decyzję – Booth zabrał stertę teczek i opuścił biuro szefa. Po drodze mijał zaciekawione spojrzenia innych. Wszedł do swojego biura położył na małym stoliku i poszedł sobie zrobić kawę. Do końca dnia po biurze rozeszła się wiadomość, że Booth szuka asystenta. Przed 18 do jego gabinetu wszedł Charli
- Co masz dla mnie – zapytał
- Czy ja mogę przenieść swoje biurko do pana?
- Coś się stało – zapytał
- Jest oblegane i wszyscy pytają kogo pan wybierze
- Czy oni całkiem powariowali
- A i pytali jaką pan lubi kawę, ciasto i ulubione danie – Booth jęknął
- A co książkę piszą?
- Nie ale zakładam, że od jutra będą pana poić i żywić – Booth miał już szczerze dość
- Charli a może Ty zmienisz zdanie co do śledczego?
- Nie, ja się nie nadaje w teren. Lubię to co robię.
- Ok. to powiedz im, że lubię też sałatkę grecką, z sosem winegret, sałatkę owocową koniecznie bez brzoskwini, sałatkę lodową, w ogóle sałatki – wypalił bez zastanowienia. Charli zaśmiał się głośno wiedział, że on tego nie cierpi ale za to jego partnerka tylko zieleninę jada – Charli i chba najwyższy czas żebyś zaczął mi mówić po imieniu co Ty na to?
- Ok. Seeley
- O matko to może lepiej po nazwisku – zaśmiali się oboje. Zegar wybił 18 powinien już być u Słodkiego Bones pewnie na niego czeka. Pożegnał się z Charlim i poszedł wprost do gabinetu psychologa
- A agent Booth zaszczyci nas dzisiaj swoją obecnością? – zapytał Bones Sweets
- Zaraz będzie. Miał dzisiaj iść do szefa pewnie go zatrzymał – do gabinetu wpadł Booth
- Przepraszam za spóźnienie
- Rozmawiałeś z Cullenem?
- Tak
- Dostaniesz? – doktorek przypatrywał się im z zainteresowaniem, byli dla niego nie lada zagadką
- Tak sam mam sobie wybrać. Dostałem chyba z 50 teczek
- To chyba dobrze
- Pomożesz mi – uśmiechnął się do niej
- Ale nie dzisiaj idziemy z dziewczynami na drinka – powiedziała, w ogóle nie zwracali uwagi na doktorka. On też nie interweniował bo bardzo lubił się im przysłuchiwać – mamy babski wieczór.
- Wieczór z Angelą to może być ciekawe
- Cam też będzie – a to dlatego nie mogła z nim dzisiaj iść na drinka jak się umówili
- Czy możemy zacząć naszą sesję? – odezwał się w końcu doktorek – słyszałem, że mieliście wczoraj jakiś mały problem
- Ale już go nie mamy – powiedział Booth
- A mogę zapytać o co poszło?
- Czy to ważne – tym razem Bones zabrała głos – już nie ma problemu. Sami go rozwiązaliśmy – nie lubili jego gadki prywatnie go nawet dość lubili ale zawodowo nie cierpieli jego sesji
- Bones ma rację. Załatwiliśmy to sami!
- Rozumiem. Zazwyczaj jednak pozostają jakieś niedomówienie. Ja mógłbym wam pomóc je rozwikłać
- Nie ma między nami żadnych niedomówień – zaoponowała antropolog. Sweets patrzył raz na jedno raz na drugie. Faktycznie coś się między nimi zmieniło. Zastanawiające było co?
- Wiedzę, że Wasze relacje przeszły metamorfozę – powiedział nie miał zamiaru dać za wygraną. Sam nie mógł od tego dojść. Niby zachowywali się jak zawsze ale…
- Nie mamy żadnych problemów. Jeszcze coś? Bo jestem umówiona z dziewczynami o 20? – nie czekając na odpowiedź zaczęła się zbierać.
- Ale my jeszcze nie zaczęliśmy… - zaoponował psycholog
- Booth podrzucisz mnie? Przyjechałam taksówką – zapytała
- Jasne – też zebrał się do wyjścia – na razie Sweets – chwycił pod rękę Bones i razem opuścili, na oczach zdębiałego doktorka, gabinet…
ale sobie dlugo Sweets z nimi porozmawial... xD :) swietna czesc... ciekawe co dalej miedzy B&B... :) czekam na cd :)
9.
Brennan dotarła do knajpy spóźniona. Dziewczyny siedziały już przy stoliku z drinkami. Podeszła do nich i usiadła
- Hej sorki za spóźnienie ale Sweets chciał koniecznie porozmawiać
- I daliście się? – zapytała Cam
- Nie, sami sobie pogadaliśmy i poszliśmy – powiedziała z uśmiechem zamawiając ulubione wino
- Cały Sweets.
- To co mamy dzisiaj w planach – zapytała
- Na razie te drinki – powiedziały
- Ok. – powiedziała sadowiąc się wygodnie. Dziewczyny patrzyły na nią z dziwny wzrokiem – co się stało?
- Nic – powiedziała z ociąganiem Angela
- Naprawdę nic – zawtórowała jej Cam
- Poczekajcie bo wam uwierzę – uśmiechnęła się była wręcz pewna, że chcą od niej coś wyciągnąć. A najlepsze w tym wszystkim było to, że ona chciała im powiedzieć. Przecież nie ustalili z Boothem, że to ma być tajemnica. Zadzwonił jej telefon, odebrała – przepraszam. Brennan – słuchała chwilę – tak dobrze się bawimy, nie to jest babski wieczór. Zaróbcie sobie męski wieczór – dziewczyny przypatrywały się jej jak rozmawia no co przecież mogła wyjść jak chciała żeby nie słyszały – możesz tak powiem. Nie, nie ma tu wolnych stolików. Do jutra – odłożyła słuchawkę – przepraszam już wyłączam. To był Booth
- Nie trudno było się domyśleć – powiedziała artystka
- A pro po Bootha to może powiesz nam co się stało przed wczoraj – zapytała Cam
- I wczoraj – dodała artystka. Bones jęknęła. Wiedziała, że to przesłuchanie ją nie ominie
- Ok. co chcecie wiedzieć?
- Co się stało, że wczoraj było tak źle – zaczęła Ange
- Pokłóciliśmy się o miłość i religię
- Czyli standard – powiedziała Cam
- Bren czy Ty nie możesz mu odpuścić? Przecież On Cię kocha jak wariat – nie wytrzymała na co pozostałe panie się uśmiechnęły – przepraszam ale do szału mnie doprowadza jak go męczysz
- Ok. pytanie nr dwa, co było wczoraj? – zapytała Cam
- Kolacja, no i był też Sully – powiedziała. Ange wiedziała ale Cam nie. Chciała jej powiedzieć – chciał żeby było jak dawniej. Uprzedzę twoje pytanie. Ja nie chcę i go wyrzuciłam. Odgrażał się, że będzie chciał mnie odzyskać – dodała
- A Ty co na to? – o tym nie wiedziała
- Ja nie chcę wracać do tego co było. Dla mnie to sprawa zamknięta
- Booth wie? – drążyła Cam, cholera jeszcze jego tu trzeba. Teraz kiedy ona zaczyna rozumieć
- Wie, minęli się w drzwiach – Cam była zdziwiona, ale najwidoczniej było dobrze bo Booth był prze szczęśliwy
- Pewnie żadnych pikantnych szczegółów nie uzyskamy – powiedziała zadziornie Ange
- Nie, nie po pierwszej lampce wina – odpowiedziała antropolog prosząc o dolewkę. Dla nich wieczór dopiero się zaczynał. Miały ochotę na świetną zabawę i nic nie było im w stanie zepsuć tego wieczoru.
- To co piszesz się na wieczór? – pytał Booth Wendalla, wcześniej rozmawiał z Jackiem który też nie miał ochoty na samotny wieczór i z ochotą się zgodził. Będzie też Charli
- Będę choć dr Brennan mnie zabije miałem się uczyć
- Załatwię to z nią
- Taa a potem odegra się na mnie. Ale co mi tam. To gdzie?
- The Lab podobno dobry klub
- Ok. będę – rozłączyli się. Booth wziął szybki prysznic i o punktualnie o 21:30 parkował pod klubem. Przed wejściem czekali na niego pozostali
- Czy dziewczyny wiedzą, że tutaj przychodzimy?
- Nie wiem, pytałem Bones czy mają coś przeciwko powiedziała, że nie ma wolnych stolików. Nie powiedziała wprost, że nie chcą nas tutaj
- Wiesz co jesteś strasznie sprytny – powiedział Charli. Weszli do środka. Faktycznie było tłoczno. Podeszli do obsługi
- Naprawdę nie ma miejsc. Bones mówiła prawdę
- Ale skoro one tu są to może jednak dosiądziemy się do nich? – powiedział z nadzieją Jack
- Przepraszam a czy mógłby pan wskazać nam stolik trzech pięknych pań – zapytał – na nazwisko Montenegro. To nasze znajome – powiedział facet przy wejściu popatrzył na niego dziwnie.
- Nie możemy wskazywać miejsca naszych gości. Cenimy ich prywatność
- Ale tam jest moja dziewczyna i jego narzeczona – wskazał na Hodginsa. Chłopakom nie umknęło jednak uwagi „moja dziewczyna”
- Proszę chwilę poczekać – poszedł w głąb sali
- Booth co to za moja dziewczyna? Brennan cię zabije – powiedział Hodgins
- Nie zabije. Poza tym o tej porze będzie już po kilku drinkach
Dziewczyny bawiły się przednio. I faktycznie były już po kilku drinkach kiedy podszedł do nich ktoś z obsługi
- Przepraszam dr Brennan – była znaną osobą – przy wejściu stoi 4 panów którzy twierdzą, że panie ich znają. Nie ma więcej miejsc a koniecznie chcieli się dostać do środka
- Booth ja go zabije – powiedziała Brennan na co dziewczyny odpowiedziały śmiechem – wpuszczamy ich?
- W sumie to może być wesoło – powiedziała już „lekko” wstawiona Angela
- Pewnie w końcu będziemy mogły potańczyć i nikt nas nie będzie zaczepiał – dodała Cam, Bren też miała ochotę na ich towarzystwo.
- To co pozwolimy im? – dziewczyny przytaknęły głowami – znajdą się jeszcze jakieś krzesła? – zapytała miłego pana
- Nie jestem pewien
- A na stojaka można – zapytała niezrażona Cam. Tez miała już nieźle w czubie. Tylko Bones jakimś cudem, mimo że piła tyle co one była całkiem trzeźwa
- W sumie to można – powiedział chłopak
- To niech wejdą – Angela głupawo się do biedaka uśmiechała a ten o mało się nie potknął odchodząc od ich stolika. Mało tego wszystkie trzy to widziały i śmiały się z biedaka. Chwilę później do stolika podeszło 4 facetów
- Cześć dziewczyny – powiedzieli
- Cześć. Przecież mówiłam, że nie ma wolnych stolików
- Booth chciał sprawdzić osobiście – powiedziała Cam – niestety nie ma miejsc siedzących najwyżej stojące – Cam już nieźle szumiało w głowie. Z zaplecza przyniesiono im jedyne wolne dwa krzesła. Booth z Jackiem poszli po drinki a chłopaki w międzyczasie zajęli wolne miejsca. Chwilę później wrócili z napojami
- Ej to my wam przynieśliśmy coś do picia a teraz musimy strać? – oburzył się Jack
- Prawo dżungli – powiedział asystent. Booth wcale się tym nie przejął podniósł Bones ze stołka usiadł na nim
- Ej!!!!! – to moje miejsce zaprotestowała i chwilę później wylądowała na jego kolanach pozostali delikatnie mówiąc „zbaranieli”
- Nasze kochanie, nasze – powiedział z uśmiechem
- Jesteś niepoprawny – ale wcale nie wstała i nie zaprotestowała
9.
Brennan dotarła do knajpy spóźniona. Dziewczyny siedziały już przy stoliku z drinkami. Podeszła do nich i usiadła
- Hej sorki za spóźnienie ale Sweets chciał koniecznie porozmawiać
- I daliście się? – zapytała Cam
- Nie, sami sobie pogadaliśmy i poszliśmy – powiedziała z uśmiechem zamawiając ulubione wino
- Cały Sweets.
- To co mamy dzisiaj w planach – zapytała
- Na razie te drinki – powiedziały
- Ok. – powiedziała sadowiąc się wygodnie. Dziewczyny patrzyły na nią z dziwny wzrokiem – co się stało?
- Nic – powiedziała z ociąganiem Angela
- Naprawdę nic – zawtórowała jej Cam
- Poczekajcie bo wam uwierzę – uśmiechnęła się była wręcz pewna, że chcą od niej coś wyciągnąć. A najlepsze w tym wszystkim było to, że ona chciała im powiedzieć. Przecież nie ustalili z Boothem, że to ma być tajemnica. Zadzwonił jej telefon, odebrała – przepraszam. Brennan – słuchała chwilę – tak dobrze się bawimy, nie to jest babski wieczór. Zaróbcie sobie męski wieczór – dziewczyny przypatrywały się jej jak rozmawia no co przecież mogła wyjść jak chciała żeby nie słyszały – możesz tak powiem. Nie, nie ma tu wolnych stolików. Do jutra – odłożyła słuchawkę – przepraszam już wyłączam. To był Booth
- Nie trudno było się domyśleć – powiedziała artystka
- A pro po Bootha to może powiesz nam co się stało przed wczoraj – zapytała Cam
- I wczoraj – dodała artystka. Bones jęknęła. Wiedziała, że to przesłuchanie ją nie ominie
- Ok. co chcecie wiedzieć?
- Co się stało, że wczoraj było tak źle – zaczęła Ange
- Pokłóciliśmy się o miłość i religię
- Czyli standard – powiedziała Cam
- Bren czy Ty nie możesz mu odpuścić? Przecież On Cię kocha jak wariat – nie wytrzymała na co pozostałe panie się uśmiechnęły – przepraszam ale do szału mnie doprowadza jak go męczysz
- Ok. pytanie nr dwa, co było wczoraj? – zapytała Cam
- Kolacja, no i był też Sully – powiedziała. Ange wiedziała ale Cam nie. Chciała jej powiedzieć – chciał żeby było jak dawniej. Uprzedzę twoje pytanie. Ja nie chcę i go wyrzuciłam. Odgrażał się, że będzie chciał mnie odzyskać – dodała
- A Ty co na to? – o tym nie wiedziała
- Ja nie chcę wracać do tego co było. Dla mnie to sprawa zamknięta
- Booth wie? – drążyła Cam, cholera jeszcze jego tu trzeba. Teraz kiedy ona zaczyna rozumieć
- Wie, minęli się w drzwiach – Cam była zdziwiona, ale najwidoczniej było dobrze bo Booth był prze szczęśliwy
- Pewnie żadnych pikantnych szczegółów nie uzyskamy – powiedziała zadziornie Ange
- Nie, nie po pierwszej lampce wina – odpowiedziała antropolog prosząc o dolewkę. Dla nich wieczór dopiero się zaczynał. Miały ochotę na świetną zabawę i nic nie było im w stanie zepsuć tego wieczoru.
- To co piszesz się na wieczór? – pytał Booth Wendalla, wcześniej rozmawiał z Jackiem który też nie miał ochoty na samotny wieczór i z ochotą się zgodził. Będzie też Charli
- Będę choć dr Brennan mnie zabije miałem się uczyć
- Załatwię to z nią
- Taa a potem odegra się na mnie. Ale co mi tam. To gdzie?
- The Lab podobno dobry klub
- Ok. będę – rozłączyli się. Booth wziął szybki prysznic i o punktualnie o 21:30 parkował pod klubem. Przed wejściem czekali na niego pozostali
- Czy dziewczyny wiedzą, że tutaj przychodzimy?
- Nie wiem, pytałem Bones czy mają coś przeciwko powiedziała, że nie ma wolnych stolików. Nie powiedziała wprost, że nie chcą nas tutaj
- Wiesz co jesteś strasznie sprytny – powiedział Charli. Weszli do środka. Faktycznie było tłoczno. Podeszli do obsługi
- Naprawdę nie ma miejsc. Bones mówiła prawdę
- Ale skoro one tu są to może jednak dosiądziemy się do nich? – powiedział z nadzieją Jack
- Przepraszam a czy mógłby pan wskazać nam stolik trzech pięknych pań – zapytał – na nazwisko Montenegro. To nasze znajome – powiedział facet przy wejściu popatrzył na niego dziwnie.
- Nie możemy wskazywać miejsca naszych gości. Cenimy ich prywatność
- Ale tam jest moja dziewczyna i jego narzeczona – wskazał na Hodginsa. Chłopakom nie umknęło jednak uwagi „moja dziewczyna”
- Proszę chwilę poczekać – poszedł w głąb sali
- Booth co to za moja dziewczyna? Brennan cię zabije – powiedział Hodgins
- Nie zabije. Poza tym o tej porze będzie już po kilku drinkach
Dziewczyny bawiły się przednio. I faktycznie były już po kilku drinkach kiedy podszedł do nich ktoś z obsługi
- Przepraszam dr Brennan – była znaną osobą – przy wejściu stoi 4 panów którzy twierdzą, że panie ich znają. Nie ma więcej miejsc a koniecznie chcieli się dostać do środka
- Booth ja go zabije – powiedziała Brennan na co dziewczyny odpowiedziały śmiechem – wpuszczamy ich?
- W sumie to może być wesoło – powiedziała już „lekko” wstawiona Angela
- Pewnie w końcu będziemy mogły potańczyć i nikt nas nie będzie zaczepiał – dodała Cam, Bren też miała ochotę na ich towarzystwo.
- To co pozwolimy im? – dziewczyny przytaknęły głowami – znajdą się jeszcze jakieś krzesła? – zapytała miłego pana
- Nie jestem pewien
- A na stojaka można – zapytała niezrażona Cam. Tez miała już nieźle w czubie. Tylko Bones jakimś cudem, mimo że piła tyle co one była całkiem trzeźwa
- W sumie to można – powiedział chłopak
- To niech wejdą – Angela głupawo się do biedaka uśmiechała a ten o mało się nie potknął odchodząc od ich stolika. Mało tego wszystkie trzy to widziały i śmiały się z biedaka. Chwilę później do stolika podeszło 4 facetów
- Cześć dziewczyny – powiedzieli
- Cześć. Przecież mówiłam, że nie ma wolnych stolików
- Booth chciał sprawdzić osobiście – powiedziała Cam – niestety nie ma miejsc siedzących najwyżej stojące – Cam już nieźle szumiało w głowie. Z zaplecza przyniesiono im jedyne wolne dwa krzesła. Booth z Jackiem poszli po drinki a chłopaki w międzyczasie zajęli wolne miejsca. Chwilę później wrócili z napojami
- Ej to my wam przynieśliśmy coś do picia a teraz musimy strać? – oburzył się Jack
- Prawo dżungli – powiedział asystent. Booth wcale się tym nie przejął podniósł Bones ze stołka usiadł na nim
- Ej!!!!! – to moje miejsce zaprotestowała i chwilę później wylądowała na jego kolanach pozostali delikatnie mówiąc „zbaranieli”
- Nasze kochanie, nasze – powiedział z uśmiechem
- Jesteś niepoprawny – ale wcale nie wstała i nie zaprotestowała
wwietna czesc... :)vbardzo taka entuzjastyczna... :) bardzo mi sie podobala... a najbardziej koncowka... :) ekstra czekam na cd :)
10.
Ach co to był za wieczór a raczej noc. Rozeszli się do domów dobrze po 2 w nocy. Ze srogim przypomnieniem, że rano punktualnie o 8 czeka praca. Booth musiał zostawić samochód pod knajpą. Nie miał wyjścia bo sam nie był w stanie prowadzić pozostali również nie bardzo wyglądali na takich którzy mogą uiść za kółkiem. Podzielili się na grupy żeby było im po drodze. Mimo ostrego sprzeciwu Booth wsiadł jednak razem z Bones i Cam do samochodu pomimo tego, że wcale nie było im po drodze.
- Zawieźmy najpierw jego - powiedziała Bones i podała adres taksówkarzowi. Booth zdążył już delikatnie mówiąc odpłynąć w świat snów
- Chyba ma słabą głowę – powiedziała Cam
- Najwidoczniej – odpowiedziała patrząc z uczuciem na partnera przyjaciela i nie tylko
- On bardzo Cię kocha – powiedziała ona też była nieźle wstawiona tylko Bones miała w miarę mocną głowę
- Wiem Cam. Ciekawe jak on sam wejdzie na górę. Chyba będziemy musiały mu pomóc
- Nie wiem czy ja dam radę – chciała się wywinąć
- O nie, nie wywiniesz się z tego – dodała szybko antropolog – zaniesiemy go tam tylko. Z naciskiem na tylko – Cam zaśmiała a Booth położył głowę na piersi Brennan co wywołało jeszcze większy śmiech patolog – Booth nie mogę oddychać – odpowiedziało jej tylko chrapanie
- Chyba się go nie pozbędziesz tak łatwo. Wiem, że nie powinnam ale powiem. Ślicznie razem wyglądacie.
- Oj Cam, przejmujesz zwyczaje Angeli
- Ale musze powiedzieć, że sprawiliście nam dzisiaj nie lada niespodziankę. A to jak Cię trzymał na kolanach a potem w tańcu… jakby to powiedziała Ange
- Gorąco – powiedziały unisono i zaczęły się śmiać chyba ciut za głośno bo Booth się obudził
- Co się dzieje. Stać FBI! – powiedział mało przytomnie siadając co wywołało jeszcze większą radość w taksówce
- Już nic dojeżdżamy już do domu – uśmiechnął się do niej – do twojego domu
- A czemu nie do twojego – zapytał zalotnie. Bones naprawdę starała się zachowywać jak należy ale kiepsko jej to szło bo dusiła się ze śmiechu
- Bo rano musisz iść do pracy – powiedziała
- Po nocy spędzoną z Tobą kochanie na pewno byłbym w stanie rano wstać
- Nie wątpię – śmiała się patrząc na Cam która dusiła się aż ze śmiechu – ale chyba nie byłbyś w stanie sprostać moim wymaganiom tej nocy. A wiesz słodziutki ja mam dość duże wymagania w tym zakresie
- Ja nie byłbym w stanie – wyprostował się dumnie i uderzył głową o dach samochodu. Podjechali pod jego blok – panie kierowco zmiana adresu – za wszelką cenę chciał zmazać plamę na swoim honorze
- Wysiadamy Booth. Pokażesz mi innym razem. Cam proszę pomóż mi – powiedziała. Agent faktycznie ledwo stał na nogach. Poprosiły jeszcze taksiarza żeby na nie zaczekał i poszły z nim na górę. Bones otworzyła drzwi własnymi kluczami, na szczęście nie musiała szukać mu po kieszeniach o miała zapasowy. Dawno temu wymienili się kluczami tak na wszelki wypadek. To jednak nie umknęło Cam. Zdjęły z niego kurtkę i buty i położyły na łóżku. Przykryły go jeszcze kocem, nastawiły budzik i opuściły mieszkanie chichocząc jak nastolatki. Następna w kolejce była Cam. Pożegnały się pod jej domem. A na końcu do domu dotarła Brennan. Wzięła szybki prysznic. Ona czuła tylko lekkie kołysanie. Nie miała żadnych objawów picia. Miała po prostu dużo mocniejszą głowę. Położyła się spać. Zasnęła szybko mając pod powiekami czekoladowe oczy kogoś dla niej bardzo ważnego
Ranek przyszedł szybko, za szybko. Wstał zdziwiony bo nie pamiętał jak znalazł się w swoim mieszkaniu ani w swoim łóżku do tego przykryty. Film mu się urwał jak wsiedli do taksówki. Pewnie dziewczyny go tu zaciągnęły. Wziął szybki prysznic, ubrał się i zadzwonił jeszcze po taksówkę. Musiał pojechać po samochód i potem po Bones.
Niecałą godzinę później pukał do jej drzwi z kubkiem kawy w ręce. Otworzyła mu w pełni ubrana
- O dziękuję za kawę – powiedziała biorąc od niego parujący napój
- A gdzie dzień dobry kochanie – zapytał z miną obrażonego chłopczyka. Na co Bones parsknęła śmiechem
- Dzień dobry kochanie – powiedziała dając mu całusa w usta, przyciągnął ją do siebie i zatopił w jej ustach. Och jakie one były cudowne
- Tak lepiej – powiedział odrywając się od niej lecz nadal trzymając ją w ramionach
- Wiesz Booth muszę się poważnie nad tym wszystkim zastanowić – powiedziała z uśmiechem
- Tzn. nad czym? – zapytał nie odrywając wzroku od ukochanej
- Nad naszym związkiem – patrzył i zastanawiał się czy ona żartuje czy mówi poważnie – Ty chrapiesz i dobierasz się do mnie przy innych – odpowiedziała próbując zachować powagę. Jego oczy zrobiły się okrągłe jak guziki
- Bones chyba nie mówisz poważnie? – zapytał z paniką. Nic nie pamiętał od momentu wejścia do taksówki
- W jakim względzie – postanowiła się z nim podroczyć bo on najwyraźniej nic nie pamiętał
- Bones co ja zrobiłem? – zapytał z paniką
- Hmm można powiedzieć, że nie byłeś grzecznym chłopaczkiem
- Bones proszę, powiedz mi co ja zrobiłem?
- Niech Ci Cam powie. Jedziemy? – zapytała wychodząc z mieszkania a za nią Booth chcący uzyskać odpowiedź na jego pytanie. Uparła się żeby mu nic nie mówić. Z jego strony to była katorga a ona dobrze się bawiła. Oj jakie to było cudne! W aucie nie odzywali się do siebie. Podjechali pod instytut. Wysiadł razem z nią choć pierwotnie z rana miał się zabrać za przeglądanie teczek z podaniami. Ale musiał najpierw pogadać z Cam – nie jedziesz do FBI
- Nie, najpierw Cam – Bones zaśmiała się perliście. Uwielbiał ją taką rozluźnioną i zadowoloną. Kochał jej uśmiech podszedł i pocałował jej słodkie uśmiechnięte usta. Wcale nie oponowała – nie masz nic przeciwko – zapytał odrywając się od niej. Nadal się uśmiechała
- Nie, nie po wczorajszym przedstawieniu. Angela z pewnością już wszystkim powiedziała. Więc jaki ma sens ukrywanie tego?
- Masz rację nie ma sensu. Tak bardzo Cię kocham.
- Booth…
- Wiem, wiem nie możesz jeszcze powiedzieć tego samego. Ale nie zmienia to faktu, że ja będę Ci to powtarzać – w odpowiedzi pocałowała jego usta. Weszli do laboratorium trzymając się za ręce. Tak jak powiedziała Bren Angela już zdążyła chyba wszystkim powiedzieć bo wszyscy się dziwnie uśmiechali
- Cześć –powiedzieli wchodząc na platformę
- Jeżeli można to parposze ciszej – powiedział Wendall najwidoczniej miał niezłego kaca – cześć Booth dzień dobry dr Brennan
- Chyba ustaliliśmy to wczoraj Wendall
- Tak ale nie wiedziałem, że w pracy też – wczoraj wieczorem pozwoliła mu mówić do siebie tak jak wszyscy, Brennan
- Jak najbardziej w pracy też – powiedziała – coś nowego czy z limbo?
- Z limbo – odpowiedział
- Cam u siebie? – asystent pokiwał twierdząco głową Booth skierował się do gabinetu Cam
11.
- Cześć Cam – powiedział wchodząc do jej biura
- Proszę ciszej – powiedziała łapiąc się za głowę – głowa mi pęka
- Sok pomidorowy pomaga – odpowiedział
- A Tobie nic nie jest?
- Nie mam mocną głowę – na co ta zareagowała śmiechem co przypłaciła kolejnym atakiem bólu głowy
- Z pewnością nie – powiedziała spokojniej i nieco ciszej
- Wcale się wczoraj nie upiłem
-Dobra chojraku a co pamiętasz? – była przekonana, że nie wiele
- Wszystko – odpowiedział cicho na co ona spojrzała na niego z politowaniem – do momentu wejścia do taksówki – dodał – nie mogła się powstrzymać i znowu się zaśmiała
- No to ominęło Cię najlepsze – powiedziała trzymając się za głowę Booth jęknął
- A mogłabyś mi powiedzieć co nie co na ten temat?
- Na jaki temat - do jej gabinetu weszła Angela
- Nieważne – powiedział nie miał ochoty na kompromitację przy innych. Miał dość tego, że nie wiedział co narobił przed Bones
- Boothowi urwał się film jak wsiadł do taksówki – powiedziała Cam
- A jak było? – zapytała
- Wesoło – odparła Cam
- Dość tego znikam stąd! – powiedział wychodząc
- A tak poważnie jak wesoło było – zapytała konspiracyjnym szeptem Angela
- Bardzo wesoło jak Ty to zrobiłaś, że nic Ci nie jest?
- Sok pomidorowy z odrobiną pieprzu
- To samo mówił Booth. Nie masz przypadkiem odrobiny? – pokiwała przecząco głową
- Cam powiedz mi czy to co wczoraj widziałyśmy to był sen czy jawa?
- Booth i Brennan? Zdecydowanie jawa – odpowiedziała
- No nic idę się z nią w takim razie rozprawić. A może zdradzisz mi co nie co z wczorajszego powrotu?
- Nie ma mowy! Zapytaj Brennan
- Ona nic mi nie powie – powiedziała zrezygnowana
Booth wszedł do gabinetu Bones
- I jak Cam? – zapytała
- Nadal boli ją głowa. Ma kaca i nie chce mi nic powiedzieć
- Bo to się nazywa babska solidarność. Same mi to wczoraj tłumaczyły
- Ale to dotyczy bezpośrednio mnie
- Jak ładnie poprosisz to może Ci co nie co powiem – podszedł do niej bardzo blisko. Jego usta niemal stykały się z jej słodkimi ustami. Odkąd odkrył, że nie dostanie za każdym razem po twarzy kiedy ją pocałuje korzystał z tego bardzo często. Za często powiedzieli by niektórzy. Np. wczorajszego wieczoru, przy stoliku, na parkiecie. Pocałował ją
- Wystarczająco ładnie? – zapytał zmysłowym szeptem
- Coś marnie się pan stara, a w nocy mówił pan, że zaspokoi mnie w każdym momencie – odpowiedziała z uśmiechem. Momentalnie się usztywnił i patrzył na nią z przerażeniem
- Bones… - zapytał
- Dokładnie zabrzmiało to jak coś w stylu „W każdej chwili i w każdym stanie”
- Nie powiedziałem tego! – o matko nigdy więcej nie będę pił
- Powiedziałeś. Może nie dokładnie ale sens pozostał – dołączyła do nich Cam – Cam prawda, że on powiedział, że jest mnie w stanie zaspokoić?
- Dokładnie tak to brzmiało – patrzył na nie z przerażeniem. Pozostała część ekipy dołączyła do nich
- Co się dzieje – zapytał Jack
- Nic – odpowiedział szybko agent
- A jeszcze wczoraj mówił, że nie ma żadnych tajemnic przed nami – śmiali się z niego i to jawnie
- Wracam do siebie. Jedziesz ze mną? – zapytał Brennan
- Mam dużo pracy
- Ok. przyjedziesz na lunch?
- Pewnie, co kupić?
- Nie trzeba będziemy mieli dzisiaj prowiant – pocałował ją jeszcze raz, reszta odprowadzała go z uśmiechem
W FBI skierował się wprost do swojego biura. Po drodze minął biurko Charliego
- Masz chwilkę – zapytał
- Jasne
- To chodź do mnie – powiedział Booth weszli go jego gabinetu
- Masz coś dla mnie?
- Mam prośbę pomóż mi znaleźć asystenta – powiedział – nie wiesz co z kawą dla nas?
- Od rana parę osób kręci się żeby Ci ją przynieść o widzisz – do pokoju wszedł młody człowiek z kawą
- Taką jak pan lubi sir – powiedział stawiając przed nim kubek i drugi przed Charlim – zaraz będzie szarlotka – dodał i zniknął Booth był w szoku. Nie zdążył się z niego otrząsnąć a do pokoju weszła młoda dziewczyna z dwoma talerzykami z szarlotką
- Domowej roboty. Mamusia upiekła bo ja nie potrafię – i wyszła
- Charli powiedz im, że ja nie lubię wazeliniarstwa
- Oni to wiedzą. Ale fakt, że zdecydowałeś się kogoś przyjąć do zespołu wzbudził straszne poruszenie w całym biurze. A ja mam już dość odpowiadania co lubisz, więc wywiesiłem listę. I uwzględniłem na niej sałatki dla dr Brennan – dodał
- Wpadnie dzisiaj na lunch. I o ile pamiętam miałeś do niej mówić Brennan
- Myślisz, że ona pamięta?
- Pamięta na pewno. Poza tym ona była najbardziej trzeźwa z nas
- Dokładnie. Ale szczerze powiedziawszy nie sądziłem, że kiedyś będziecie razem mimo tego jak bardzo się kochacie. I co szef na to?
- Cholera zapomniałem zapytać – powiedział ze skruchą i otworzył następną teczkę – popatrz na to. Ona ma lepsze wykształcenie niż ja. Dwa doktoraty z psychologii i kryminalistyki. Przecież połowa z nich bardziej się do tego nadaje niż ja. Ja ma zaledwie liceum i wojsko i szkolenie w Quantico
- Ale to nie jest najważniejsze
- Pewnie masz racje. Bierzmy się do pracy – przeglądali teczki aż do 13:30 kiedy do biura wkroczyła dr Brennan, wywołując poruszenie wśród męskiej części FBI. Weszła do jego gabinetu
- Cześć Charli – powiedziała podchodząc do Bootha – cześć Booth – uniósł głowę do góry czekając na całusa i się doczekał
- Cześć wiesz, że złamiecie oboje połowę serc w FBI?
- A dlaczego? Serca nie można złamać. To mięsień i jego nie można złamać najwyżej przerwać – obaj panowie zaśmiali się
- Tak się mówi kochanie – powiedział – o idzie nasz lunch – powiedział na widok ich ulubionych dań. Dla niego Mega Burger a dla niej sałatka grecka.
- Smacznego – powiedział jakiś człowiek
- Kto to był? – zapytała - i skąd wie co ja lubię?
- To zapewne jeden z kandydatów na mojego asystenta. Charli miał dość odpowiadania na pytanie co lubię więc wywiesił listę a do niej dopisał co Ty lubisz i co on lubi. W ten sposób wszyscy mamy zapewnione jedzenie
- Ale to przekupstwo
- I co ja im na to poradzę? - zabrali się za konsumpcję
12.
Po sytym lunchu Brennan pomogła im szukać asystenta. To faktycznie było trudne.
- Ale jak można wybrać kogoś nie znając go? – zapytała
- Bones ja nie mogę robić castingu ani ich wypróbować tak jak Ty swoich. Muszę podjąć decyzję i już – Bones wzięła teczkę która zwróciła jej uwagę już wcześniej
- A nie możesz ich poprosić o parę minut rozmowy? – dodała przeglądając po raz któryś tą samą teczkę
- Jak Ty to sobie wyobrażasz? I o co ich zapytam? – był wyraźnie zirytowany
- A wiesz w ogóle kogo szukasz?
- Kogoś kto mi w tym wszystkim pomoże. Ja nie wyrabiam
- Ok. czy jakieś wymagania? Wykształcenie, płeć, wiek?
- Nie. Bones ja się nie nadaje na szefa i tyle – jęknął wykończony
- Ok., ok. już nie narzekaj. Zawsze chciałeś być dyrektorem
- Już nie chcę – powiedział całej rozmowie przysłuchiwał się Charli
- A wybrałaś już kogoś? –zapytał ja analityk
- Tak moim zdaniem to najlepsza osoba – podała charciemu teczkę, Charli czytał i pokiwał twierdząco głową po czym podał teczkę i dał Boothowi. Ten czytał w skupieniu
- Ale tu jest napisane, że ona nic nie umie
- Tak ale dalej pisze „Wszystkiego chcę się uczyć od najlepszych” czyli od Ciebie – powiedziała
- Ok. spotkam się z nią. Dam znać Cullenowi
- Ja wracam do instytutu – pożegnała się z nimi i poszła na parking.
Dochodziła już do samochodu kiedy ktoś ją pociągnął za rękę. Odwróciła się. Za nią stał Sully
- Co Ty tutaj robisz?
- Czekałem aż skończysz z tym agencikiem
- Sully to jest nudne. Co chcesz?
- Ciebie – odpowiedział hardo
- Ale mnie nie dostaniesz więc możesz już iść
- Będziesz moja – powiedział z szaleństwem w oku
- Zrozum nie będę twoja a teraz wybacz mam pracę do wykonania – chciała wsiąść do samochodu
- Nie tak szybko – powiedział pociągając ją za włosy – kiedyś było nam razem dobrze – sprawnie się uwolniła od niego. Nie chciała tego ale nie dał jej wyboru. Wykręciła mu rękę do tyłu
- Zapamiętaj to sobie. Masz rację było nam dobrze. Było! Ale już nigdy nie będzie
- Nie ma mowy. Nie oddam Cię nikomu jesteś moja – wokół nich zebrała się grupka osób – nie rób scen – próbował załagodzić sytuację
- Ja nie robię scen. To Ty mnie napadłeś. Ci państwo poświadczą – powiedziała na co reszta pokiwała twierdząco głową – a teraz puszczę Cię a Ty spokojnie odejdziesz. Nie wracaj więcej do mnie. W moim życiu nie ma już dla Ciebie miejsca – puściła go, wsiadła do samochodu i odjechała. Ujechała nie cały kilometr i musiała się zatrzymać żeby się uspokoić. Wróciła do instytutu z lekkim opóźnieniem.
- Jak lunch z Boothem? – zapytał Jack
- Smaczny był – powiedziała wymijająco. Poszła do siebie, usiadła na kanapie i się rozpłakała.
- Czy to była Brennan – zapytała Cam
- Tak i chyba znowu się pokłócili z Boothem
- Nie możliwe. Dzwonię do Bootha – chwilę później odłożyła słuchawkę – on mówi, że się nie pokłócili. Idę sprawdzić co się stało – weszła do jej gabinetu podeszła do niej – Brennan co się stało? – zapytała patrząc jak płacze
- Sully – tylko tyle była w stanie powiedzieć. Cała się trzęsła i płakała. Była przestraszona
- Dzwonię do Seeleya
- Nie, nie chcę żeby miał przeze mnie kłopoty – obie wiedziały, że wściekły Booth to okropny przeciwnik a z pewnością taki by był
- Powinien wiedzieć, że się go boisz
- Cam ja nie boję się o siebie a o niego. On nie chce mnie skrzywdzić tylko Jego.
- booth jest lepszy od niego
- Wiem, ale Sully jest sprytny. Najlepiej będzie jak odejdę od Bootha
- O nie kochana z tym się nie zgodzę – powiedziała wykręcając numer – nie zostawisz go. On Cię kocha i Ty jego też
- I dlatego nie powinnam go narażać
- O tym on powinien zdecydować nie Ty. Nie odbiera
- Miał iść do Cullena
- Zadzwonię potem
- Cam…
- Nie pozwolę Ci go zostawić rozumiesz? – pokiwała głową
Booth wszedł do swojego szefa. Z tą teczką która poleciła mu Bones
- Szefie wybrałem – powiedział podając mu teczkę. Cullen wziął ją do ręki
- Karla Holt. Dlaczego ona?
- Bones powiedziała, że ona będzie najlepsza
- Od kiedy polegasz na zdaniu dr Brennan
- Od 5 lat – powiedział – bynajmniej w niektórych kwestiach
- Rozumiem. Wiesz kto to jest?
- Nie mam pojęcia
- To córka Twojego byłego szefa. A w zasadzie pasierbica
- Mała Karla?
- Tak
- A co ona robi w FBI?
- W tym momencie pracuje w archiwum
- Znienawidzone miejsce stażystów
- Mogę zapytać czym ujęła dr Brennan?
- Napisała, że nic nie umie i że chce się uczyć od najlepszych – mruknął
- Doskonały wybór – powiedział szef zadzwonił telefon. Cullen chwilę słuchał. Jego twarz wyrażała najwyższe zdumienie – dziękuję – powiedział odkładając słuchawkę – na parkingu napadnięto dr Brennan – Booth gwałtownie się podniósł - nic jej nie jest załatwiła gościa. Z tego co mówili zwracała się do niego Sully myślisz, że to Sullywan
- Wrócił i chciał ją odzyskać powiedziała NIE! A najwidoczniej on to zignorował
- Mówili, że odjechała jak się z nim rozprawiła ale myślę, że powinieneś do niej jechać
- Dziękuję Sir – wyszedł z jego gabinetu bardzo szybko. Poszedł prosto na parking żeby jechać do Bones. Wiedział jak wyprowadziła go jego wizyta w jej mieszkaniu. Teraz pewnie też nie pozostanie to bez echa
cholerny Sully... jak ja go nie lubie... ale przynajmniej robi sie coraz ciekawiej... :) swietna czesc... :) czekam na cd )
13.
Po drodze do instytutu odebrał wiadomość od Cam z automatycznej sekretarki, że ma jak najszybciej przyjechać. Włączył syrenę i docisnął pedał gazu. Coś się musiało stać. Może Bones? Może ten dra jej coś zrobił? Do instytutu dojechał w rekordowym czasie
- Gdzie ona jest? – zapytał
- U siebie – odpowiedziała Cam – Booth zaczekaj. Powinieneś coś wiedzieć
- Wiem napadł ją na parkingu FBI. Rozprawiła się z nim
- O Boże nie wiedziałam. To dlatego…
- Cam co się dzieje?
- Ubzdurała sobie, że musicie się rozstać…
- Nigdy! – przerwał jej
- Nie przerywaj mi, bo ona się go boi. Ale nie o siebie ale o Ciebie co on może tobie zrobić. Wybijamy jej to z głowy. Dlatego dzwoniłam do Ciebie. Teraz jest u niej Angela – nie czekając na dalsze wyjaśnienia poszedł wprost do jej gabinetu
- Słodziutka nie możesz go opuścić – powiedziała
- Angela zrozum mnie. Jak mogę jego narażać na obłęd Tima? – zapytała
- To powinien być Jego wybór
- Ange obie wiemy co on wybierze – powiedziała cicho. Teraz miała już 100% pewność, że on jej nigdy nie opuści z własnej woli. Wiele razy jej to udowadniał. Teraz pojęła wielkość i głębokość tych gestów. Wszystko robił z myślą o niej. Zawsze robił wszystko dla niej. Nawet pomógł jej oczyścić jej ojca z podejrzeń choć ten był winny. Zasłonił ją własnym ciałem kiedy do niej celowano. Prawie wówczas zginął
- Bo Cię kocha
- Wiem Ange, ja to wiem. I dla jego dobra powinnam odejść
- O nie! Ja Ci na to nie pozwolę. Powiem mu wszystko
- Pewnie Cam już mu powiedziała. Odgrażała się. Ang ja już nie wiem co robić
- Na to nie ma recepty. Przede wszystkim powinnaś mu zaufać tak jak On tobie ufa. A wówczas wszystko samo się ułoży
- Nie wszystko jest takie proste
- Ależ owszem jest proste. Wsłuchaj się w swoje serce nie w rozum. Tam znajdziesz odpowiedź.
- Jak można w sercu szukać odpowiedzi…
- Oj tak metaforycznie. Odpowiedz sobie na pytanie
- Jakie Angela? O czym Ty mówisz
- Masz przed sobą dwie przyszłości
- Ang przed nami jest tylko jedna przyszłość – artystka westchnęła teatralni i przewróciła oczyma – aaa to taka metafora
- Dokładnie. Jedna to ta w której teraz odchodzisz i rezygnujesz z Niego i Jego miłości. Wyjeżdżasz, zatracasz się w pracy. On zostaje tu sam. Jak myślisz ile pozostanie wolny? Taki facet jak On nie będzie miał problemu ze znalezieniem kobiety która go pokocha. I choćby Cię kochał on nie jest typem faceta co idzie przez życie sam. Wracasz za parę lat. Spotykasz go na ulicy z żoną i dzieckiem, jest szczęśliwy. I wówczas uświadamiasz sobie, że to Ty powinnaś być na jej miejscu, że zmarnowałaś coś najcenniejszego – patrzyła na przyjaciółkę która intensywnie przerabiała to co ona mówi – a teraz druga droga. Zostajesz. Zostajesz i akceptujesz tą miłość pozwalasz się kochać i ty też kochasz. Razem pokonujecie wszystkie przeciwności. Nie jesteś sama masz jego i ta cudowną miłość – po policzku Bones spływa łza – To są dwie drogi powiedz mi w której się widzisz? – rozpłakała się na dobre co prawda nie było to celem Angeli ale chyba osiągnęła co chciała – wyobrażasz siebie w tej pierwszej sytuacji?
- Nie Ange, ja nie chcę tak żyć – powiedział ocierając łzy
- A więc ta druga droga? Droga miłości
- Tak Angela wybieram drogę miłości
- Dobry wybór. I bądź jemu wierna a wszystko samo się ułoży. Bo miłość to wierność wyborowi…
- Dzięki Angela. W końcu coś zrozumiałam. Nie umiem bez niego żyć, nie potrafię. Angela ja… - od jakiegoś czasu w drzwiach stał agent przysłuchiwał się ich rozmowie. Stał tak, że Bones była tyłem do niego widziała go tylko artystka – Ang ja…
- Myślę, że to nie ja powinnam to usłyszeć – powiedziała wychodząc z jej gabinetu i zamykając za sobą cicho drzwi. W środku pozostała tylko Bones i jej partner, przyjaciel i miłość jej życia Booth
- Booth… - podeszła do niego i wtuliła się w wyciągnięte ramiona. Tulił jej drobne ciało do swojego. Te chwile były najcenniejsze dla nich.
- Co się stało skarbie – zapytał
- Cam Ci powiedziała?
- Wcześniej ktoś doniósł o incydencie Cullenowi akurat kiedy ja tam byłem
- Aha. Booth on mnie przeraża – powiedziała patrząc w Jego oczy. Widział w nich strach i obawę. Przecież ona się nigdy nie boi. A skoro się przeraziła to musi być nie lada co.
- On Cie nie skrzywdzi. Ja mu na to nie pozwolę. Nie dotknie Cię więcej obiecuję – podeszli do kanapy i usiedli.
- Ja się nie boje o siebie, ja nie chcę żeby Ciebie skrzywdził.
- Nie skrzywdzi ani Ciebie ani mnie. Nie pozwolimy mu na to
- Ja bym nie przeżyła jakby coś się Tobie stało, Booth. Jesteś dla mnie wszystkim – patrzył w jej oczy i zastanawiał się czy dobrze słyszy. Jeszcze wczoraj nie chciała o tym myśleć nie mówiąc o mówieniu tego na głos a dzisiaj… - wiem, że wydaje Ci się dziwne to co powiem ale…
- Jeśli nie jesteś gotowa nie mów… ja to wiem… ja to czuję – patrzył na nią z miłością a w jej oczach widział odbicie własnego uczucia.
- Kocham Cię – powiedziała miękko - zawsze to wiedziałam ale bałam się, bałam się, że jak powiem to odejdziesz i znowu zostanę sama. Tego bym nie przeżyła
- Nigdy Cie nie zostawię
- Teraz już to wiem, wiem, że mogę Ci zaufać bezgranicznie w każdej kwestii – przytulił ją mocno do siebie – i wiem jak bardzo Cię kocham
Angela weszła na platformę gdzie stali pozostali
- I co? – zapytali
- Chyba właśnie wyznają sobie miłość a na pewno ona jemu – powiedziała z uśmiechem
- Nie wiem jak to zrobiłaś ale w końcu będą szczęśliwi – powiedziała Cam
- O tak – dodali chłopcy
- To co może jakieś piwko na uczczenie tego wiekopomnego wydarzenia – zaproponowała artystka
- O nie Angela jeszcze po wczorajszym nie doszedłem do siebie – powiedział Hodgins
- Ale musicie przyznać, że wyglądali wczoraj słodko – powiedział Wendall
- Jeszcze jak. Co prawda myślałam, że się po prostu zacałują na śmierć – reszta śmiała się wesoło. Do instytutu wszedł Sully. Nikt nie wiedział kto go wpuścił ale stanęli jak wryci patrząc na niego
- Sully co ty tu robisz – zapytała Cam
- Jak to co przyjechałem po moją narzeczoną…
Nic tak nie poprawia humoru po dwumiesięcznej awarii kompa jak solidna porcja Twojej twórczości^^ Przywiązałam się do Twoich opowiadań do tego stopnia, że wręcz nałogowo sprawdzam kilka razy dziennie, czy czegoś nie dodałaś xD
Mruuuuuuuu, uwielbiam, kiedy Sully czarnym charakterem;D
14.
- Sully wiesz, że tutaj nie wolno wchodzić – powiedziała rzeczowym tonem Cam dyskretnie rozglądając się gdzie jest dynamiczne duo
- Ale przecież dla narzeczonego najlepszej antropolog nie ma rzeczy niemożliwych
- Sully nie wiem czy zauważyłeś ale jest już po 20 poza nami nikogo nie ma
- Niemożliwe przecież ona nie wychodzi stąd pierwsza ale ostatnia – Angela modliła się tylko żeby nie próbował wejść na platformę bo to wywoła alarm i zaraz oni się tu zlecą. Zaczęła zbierać materiały i torbę
- Nie wiem jak Wy ale ja też znikam. Idziesz Jack? – zapytała schodząc i zagradzając mu drogę żeby nie wszedł i nie narobił larma
- Pewnie. To idziemy na to piwo? – zapytał chyba nie mieli wyjścia musieli się zebrać. Woleli uniknąć dzisiaj konfrontacji, nie teraz kiedy Booth jest bardzo zły
- Poważnie poszła już do domu? – zapytał
- Przecież nie okłamalibyśmy Cię – powiedziała Cam modląc się żeby ta dwójka, a nich nawet uprawia sex przy odsłoniętych kamerach, byle nie przyszli teraz
- Pamiętam jak byliśmy z Wami na podwójnej randce – wskazał na Angelę i Hodginsa
- Pewnie, świetnie się bawiliśmy – i o ile wówczas była to prawda to teraz już nie chcą tego powtarzać – może kiedyś to powtórzymy
- Pewnie, pogadam z Tempe i dam wam znać
- Idziemy? – zapytała Wendall
- Tak, idziesz z nami? – zapytała Cam
- Nie, pojadę do Temp – wyszli wszyscy razem nie zwracając uwagi na palące się światło w gabinecie antropolog. Angela w duchu dziękowała, że powstrzymała swoją ciekawość i zamknęła za sobą drzwi wychodząc od niej. Pożegnali się przed wyjściem. Każdy poszedł w swoją stronę. Chwilę po tym jak Ang wsiadła do samochodu Jacka wykręciła numer do Bones. W innym aucie Cam też wykręcała numer do Bootha. Przecież muszą wiedzieć co się stało. No i pod żadnym pozorem Bones nie powinna dzisiaj sama wracać do siebie
Siedzieli delektując się swoim towarzystwem
- Kocham Cię – powiedziała po raz chyba 100 Bones
- A ja Ciebie – powiedział – coś cicho się zrobiło. Może poszli już do domu?
- Nie wierzę. Angela nie popuściłaby takiej okazji
- To, że wyszła i zamknęła za sobą drzwi to było dopiero coś – uśmiechali się do siebie niestrudzenie. Tak bardzo byli w tej chwili szczęśliwi. Zadzwonił telefon najpierw Bones a chwilę później Bootha. Rozmawiali chwilę. Zniknął z ich ust uśmiech z ich twarzy. Wróciła rzeczywistość w postaci chyba obłąkanego Sulla
- I co teraz? – zapytała przerażona
- Dam sobie z nim radę. Pojedziemy do mnie
- Znajdzie nas, Booth. Ja nie chcę żeby coś Tobie zrobił – podeszła do niego. Wziął ją w ramiona
- Nie zrobi. Poza tym przecież ochraniamy się nawzajem prawda?
- Masz rację. Jedziemy w takim razie?
- Tak. Wolałbym jednak nie jechać do Ciebie – powiedział. Bał się cholernie, on naprawdę jest niebezpieczny
- Ale Booth nie mogę się go wiecznie bać – rozumiała jego racje ale tez miała swoje. Nadal się o niego bała.
- Zrób to dla mnie. Jedźmy do mnie. Dam Ci jakąś koszulkę do spania – uśmiechnął się a może i nie będzie Ci potrzebna, myślał rozmarzony
- No dobrze. Ale tylko dzisiaj – wyszli z budynku. Booth dyskretnie rozglądał się po bokach czy nie widać tego szaleńca. Z relacji Cam wynikało, że on po prostu zwariował. A tacy są najgorsi. Jechali już jakiś czas kiedy Booth zapytał ?
- To powiesz mi co takiego robiłem w taksówce wczoraj? – zaczął chcąc oderwać jej myśli od tego typka
- Booth – zaczęła się śmiać na samo wspomnienie – jesteś pewien, że Twoje ego to zniesie?
- Nie, ale nie lubię jak się śmieją za moimi plecami – odburknął urażony na co Bones parsknęła śmiechem
- Masz nauczkę, żeby tyle nie pić
- Nie rozumiem wypiłaś tyle co my a byłaś zupełnie trzeźwa
- Mam mocną głowę ot co – powiedziała kładąc mu rękę na udzie
- To nie jest dobry pomysł jak chcemy dojechać do mieszkania – powiedział wciągając powietrze i zaciskając szczęki. Za wszelką cenę chciał się opanować
- Przecież mówiłeś, że zawsze możesz – jeszcze dzisiaj jego słowa wywoływały wielki uśmiech na jej twarzy – twierdziłeś nawet, że po nocy ze mną będziesz rześki i możesz pracować bez snu cały dzień – Booth jęknął
- Kochanie ładnie Cię proszę nie pozwól mi więcej pić ok.?
- Ale taki słodki byłeś
- Bones bo nie dojedziemy na miejsce – powiedział chwytając jej rękę która wędrowała w górę jego uda
- Posłuchaj jak tylko dojedziemy pokażę Ci do czego jestem zdolny nawet całą noc Ci będę pokazywał ale nie teraz…
- Obiecujesz? – zapytała zalotnie już nie mogąc się doczekać
- Obiecuję, że będziesz mnie miała dość – powiedział pokazując rząd białych, równych zębów
Chwilę później byli już na miejscu. Weszli na górę tuż za drzwiami dopadł ją i przygwoździł do ściany
- Zaraz Ci to udowodnię – powiedział wbijając się w jej słodkie usta
- Już nie mogę się doczekać – powiedziała rozpinając jego koszulę. Po omacku doszli do sypialni. Pozbawił ją wszystkich ubrań
- Jesteś piękna, cudowna – powiedział – i moja – całował jej twarz szyję i schodził coraz niżej. Ona pomogła mu zdjąć zbędne odzienie – jeśli chcesz żeby przestał powiedz teraz. Potem nie będzie odwrotu – patrzył w jej cudne oczy
- Nie chcę żebyś przestał. Chcę żebyś mnie kochał – powiedziała chwilę później byli już w innym wymiarze.
- To było cudowne – powiedziała układając się wygodnie na jego boku
- To było coś niesamowitego – odpowiedział jej – i jak spełniłem Twoje oczekiwania
- Zdecydowanie tak! Czy wiesz, że na zewnątrz już świta?
- Przecież obiecałem Ci całą noc – odpowiedział
- Ale noc się jeszcze nie skończyła – powiedziała przesuwając dłonią w dół jego torsu
- Nie, jeszcze się nie skończyła – odpowiedział wciągając ją na siebie
Kiedy o 7 zadzwonił budzik byli wielce zdziwieni. Nie spali całą noc ani chwilę nie spali. Mieli zupełnie co innego do roboty
Bones poszła pod prysznic w międzyczasie Booth przygotował śniadanie
- Bones nie chciałbym żebyś była sama w instytucie
- Ale ja nie będę sama
- Wiesz o czym mówię. Cam mówiła, że ochroniarze dostaną jego zdjęcie i nie wpuszczą ale…
- Więc będę bezpieczna
- A może mogłabyś popracować dzisiaj w FBI? – zapytał sadzając sobie ją na kolanach - Booth przecież wiesz, że nie mogę
- Wiem – westchnął – ale obiecaj mi, że ani na chwilę nie będziesz sama
- Obiecuję – powiedziała całując ukochanego
15.
Wyszli z jej mieszkania. Dzisiaj miała przyjść ta nowa. Nie żeby chciał zrobić na niej jakieś wrażenie. Ale jako szef musiał zachować fason.
- Czym się martwisz – zapytała go Bones /
- Dochodzę do wniosku, że ja się nie nadaje na szefa nawet jednej osoby – odpowiedział
- Jesteś dobry w relacjach międzyludzkich znasz na ludziach. Ja to bym była szefową z czeluści rodowodem – parsknął śmiechem
- Kochanie mówi się z piekła rodem – powiedział nie przestając się śmiać
- Ale sens jest ten sam – powiedziała naburmuszona
- Niech Ci będzie. Podrzucę Cie do instytutu ja mam spotkanie z nową – powiedział – a może pojedziesz ze mną? Poznasz ją, będziesz mogła jej zadać jakieś pytanie. Proszę, zgódź się – dodał z tą jego miną niewiniątka której nie potrafiła się oprzeć.
- Ok. zadzwonię tylko do Cam – wykręcała numer – cześć Cam Brennan z tej strony
- Cześć – odpowiedziała
- Jest coś pilnego? Bo jak nie to pojadę z Boothem do FBI
- Nie, nie ma nic pilnego. Możesz jechać. Powiedz mi jak się czujesz?
- Dobrze Cam. Za waszą radą nie byłam wczoraj w mieszkaniu w ogóle
- Czyli Booth wywiązał się z obietnicy – zaśmiała się
- Tak – powiedziała krótko nie chciała rozmawiać z nią o tym przy partnerze
- No to czekamy na Ciebie później. I nie bój się nie wpuszczą go na teren instytutu
- Dzięki Cam. Możemy jechać – powiedziała chwilę później podjeżdżali pod budynek FBI. Na parkingu wysiedli z samochodu
- W zasadzie to nie wiem czy dobrze zrobiłem wybierając ją
- Dlaczego - zapytała
- To córka mojego byłego szefa. A w zasadzie pasierbica. Znaliśmy ją jako mała Karla
- Znasz ją?
- Znałem jak była nastolatką. Nie wiedziałem, że to ona
- A dlaczego się boisz?
- Powiedzmy, że jej ojczym nie miał o mnie najlepszego zdania i jeśli ona coś o mnie słyszała to na pewno nie będzie to miłe
- Wydaje mi się, że jesteś przewrażliwiony – odpowiedziała. Doszli do jego biura.
- Cześć Charli jest już Karla?
- Tak wysłałem ją na kawę do kuchni. Nie wiedziałem kiedy będziesz
- Ok. to jak się pojawi daj mi znać
- Jaka ona jest – zapytała Brennan
- Wydaje się miła. Mało mówiła. I nie jest wcale wystraszona
- To jak już przyjdzie przyślij ją do nas – weszli do gabinetu zamykając za sobą drzwi
- Cam czy Brennan mówiła, że się dzisiaj spóźni? – zapytała Angela
- Dzwoniła, że jedzie najpierw z Boothem do FBI
- Aha z Boothem powiadasz?
- Tak z tego co wiem spała u niego
- Gorąco – powiedziała Angela. Cam zastanawiała się czy jej powiedzieć ale przeciez Brennan nie mówiła nic o tajemnicy – mam nadzieje, że się wyspała bardziej niż przez ostatnie noce
- Obawiam się, że nie
- Czy coś się stało? – zapytała ze strachem
- Nie, Angela ale Booth jej obiecywał całą noc bez spania – Angela patrzyła na nią z rozszerzonymi źrenicami – no jak wracaliśmy z klubu – wyjaśniła
- I Ty myślisz?
- Ja to wiem – powiedziała z tajemniczym uśmiechem
- Cam?
- Nic więcej nie wiem
- Ale jak już tu będzie…
- To się dowiemy – obie rozeszły się do swoich obowiązków
Młoda dziewczyna zapukała do drzwi agenta specjalnego Seeleya Bootha. Usłyszała „proszę” i nacisnęła klamkę
- Booth mam wrażenie, że Ty się jej boisz – powiedziała
- Nie, nie jej bezpośrednio ale jakby nie było znam jej ojczyma. A on traktował ją jak własną córkę. Więc…
- Boisz się co on jej powiedział o Tobie i co ona powie jemu o Tobie tak?
- Dokładnie Bones, dokładnie. Szybko się uczysz
- Dziękuję. Ale do Ciebie mi daleko.
- No cóż Bones nie można mieć wszystkiego… - uśmiechnął się do niej
- Booth… - popatrzyła na niego groźnie
- Tempe czy wiesz, że powinniśmy porozmawiać z Cullenem?
- Wiem, Cam już wie więc ja to mam z głowy. Myślisz, że będzie miał coś przeciwko?
- Nie wiem mam nadzieję że nie
- On mnie chyba nie lubi za bardzo
- To tylko pozory Bones, tylko pozory… - usłyszeli pukanie do drzwi – proszę – powiedział Booth – do środka weszła młoda dziewczyna. Na oko wyglądała na jakieś 20 lat. Booth szybko policzył w głowie z jego rachunku wynikało, że tyle może mieć. Ale tam pisali, że ma już studia za sobą. Więc… o matko jeszcze jeden zezulec!
- Dzień dobry nazywam się Karla Holt – powiedziała podając rękę najpierw Boothowi a potem Bones
- Witaj ja jestem agent specjalny Seeley Booth a to moja partnerka dr Temprence Brennan
- Wiem – powiedziała
- Jak się ma Brian? – zapytał. Kiedy ten przeszedł na emeryturę przeszli na „ty”
- Całkiem dobrze. Nie sądziłam, że będzie mnie pan pamiętał
- Bo nie pamiętam. Zmieniłaś się. Ale wiem kim jesteś
- O matko a ja miałam nadzieję, że ucieknę od porównywania do swojego ojczyma
- Nikt Cię nie będzie do niego porównywał – powiedziała Bones – ja go nie znam – dodała
- Przynajmniej pani. Tutaj wszyscy o mnie tak mówią. Nie jestem Karlą Holt a pasierbicą byłego szefa FBI
- Ok. Karla chcieliśmy z Tobą porozmawiać – powiedział Booth a ta popatrzyła na niego z przestrachem przecież w kadrach powiedzieli jej, że ma ta robotę. Robotę marzenie każdego agenta w D.C. a tu jeszcze rozmowa
- Ale ja już podpisałam umowę
- Wiem. My się nie wycofujemy z tego tylko chcieliśmy po prostu porozmawiać – odetchnęła z ulgą – to jak możemy zaczynać?
- Pewnie proszę pytać
- To nie przesłuchanie a rozmowa. Ty też możesz zadawać pytania. Musimy pewne sprawy ustalić ok.?
- Ok. – powiedziała zdziwiona. Mówili, że ten facet to legenda, najlepszy agent i w ogóle. Z ich opisu powinien być zarozumiały a ona będzie do parzenia kawy i wykonywania poleceń. A on chce z nią dyskutować i ustalać zasady. Może ta praca będzie jeszcze lepsza niż jej się wydawało…
A już myślałam, że się nie doczekam nowej części ;D Booth jak zawsze słowny xD Już nie mogę się doczekać, co tym razem wymyśli Sully - za to Karla sprawia miłe wrażenie ^^
ciekawe co dalej zrobi Sully... hahaha... Booth zawsze dotrzymuje slowa... xD Karla wydaje sie mila i pozytywna postacia... :) super czekam na cd :)
A ja mam wrażenia, że Karla będzie try to seduce Booth. I że to źle kończy, że ona jest. Czekam na cd! ;)
www.mycreativity.blox.pl
16.
- Minęło już południe a Brennan nadal nie ma. Nie mogłabyś jej ściągnąć pod jakimś pretekstem? – zapytała Angela szefową
- Angela daj spokój – powiedziała Cam – niech się sobą nacieszą
- Ale ja tęsknię do pikantnych szczegółów – powiedziała
- Angela nie masz dość własnych?
- O to chodzi, że nie. Nadal żyję w celibacie
- Ale Hodgins…
- Postanowiliśmy z tym poczekać. Ostatnio na tym oparliśmy związek i nic dobrego nie wyszło a teraz mam kolejny dzień posuchy – Cam śmiała się w głos
- Angela i wystarczy Ci słuchanie?
- Nie ale tak ciut pocieszy – powiedziała z rezygnacją – a ja od tak dawna marzę żeby oni no wiesz…
- Wiem, wiem nie tylko Ty chyba
- No to rozumiesz co ja czuję?
- Ok. zdradzę Ci, że w taksówce Booth obiecał Brennan całą noc bez snu
- O matko jakie to gorące i co jeszcze?
- Więcej nic ale on zdecydowanie nie może pić za dużo – śmiała się na samo wspomnienie powrotu do domu z tamtej imprezy
- Zdradź mi coś jeszcze
- Nie bo mnie oboje zabiją
- Psuja – powiedziała z miną obrażonej dziewczynki
- Ok. Karla, mogę się do Ciebie tak zwracać? – zapytał Booth
- Pewnie – odpowiedziała
- Powiedz mi czego oczekujesz od nas? – zapytał popatrzyła na nich zdziwiona raczej ona powinna zapytać o to
- To raczej ja powinnam zapytać czego oczekuje pan ode mnie a nie ja od pana
- Posłuchaj przede wszystkim nas jest dwoje ja i Bones – powiedział – jesteśmy partnerami. Więc skoro zdecydowałaś się pracować ze mną będziesz też pracować z dr Brennan
- Rozumiem tyle, że…
- A po drugie. To, że będziesz moją asystentką nie znaczy, że nie możesz wyrażać swojego zdania. Nie zgadzasz się z czymś przychodzisz do mnie albo do Bones i mówisz nam o tym ok.?
- Pewnie. Tylko mnie to dziwi
- Dlaczego?
- Mówią, że państwo są najlepsi a ja mam być asystentką i nie myślałam, że mogę coś mówić
- Bones pomocy – jęknął
- Karla posłuchaj. Wiem, że szefowie zazwyczaj tak traktują asystentów, podwładnych czy jak to się nazywa ale ani ja a ni Booth nie jesteśmy tacy. Ja też mam asystenta i nigdy nie zabraniam mu wyrażać swojej opinii
- Rozumiem, po prostu mnie to dziwi. A jakie będą moje obowiązki? – skoro może pytać. Oni są naprawdę sympatyczni to co o nich mówią to szczera prawda – myślała
- Na początek co już umiesz?
- Mam teoretyczną wiedzę żadnej praktyki – powiedziała
- Ok. na początek na pewno będziesz odstawała łatwe zadania. Jeżeli będzie taka możliwość będziesz jeździła z nami albo towarzyszyła nam w sali przesłuchań. Ale to dopiero jak trochę się zapoznasz z naszymi metodami. A póki co pomożesz mi w raportach
- Ja mam wypełniać raporty? – zapytała zdziwiona
- Czy to jakiś problem?
- Nie żaden tylko jestem zdziwiona
- Najszybciej o naszych metodach dowiesz się z raportu. Oczywiście na początku będziemy Ci pomagać. A jak się już nauczysz to będziesz to robić sama.
- To o wiele więcej niż się spodziewałam
- Tzn., że nie dasz rady – zapytała Bones
- Nie dr Brennan. Dam sobie radę. Chodzi o to, że myślała, że będę parzyć kawę nosić teczki i różne takie. Nie sądziłam, że będę robić aż tyle ja się bardzo cieszę – powiedziała z entuzjazmem
- No to super – powiedziała Brennan – Booth zawieziesz mnie do instytutu?
- Pewnie. Mieliśmy iść jeszcze do Cullena
- No to chodźmy
- A ja – zapytała
- Poszukaj Charliego. Niech Ci znajdzie jakieś biurko i postawi blisko. Musisz mieć własny kąt. A potem zabierzemy Cię do instytutu poznasz resztę ekipy
- Super – powiedziała wychodząc. W ślad za nią poszli partnerzy tyle, że w kierunku gabinetu szefa
- Myślisz, że będzie dobra – zapytała
- Jeśli cały entuzjazm wykorzysta w pracy to z pewnością – odpowiedział. Cullen przyjął ich od ręki
- Dzień dobry dr Brennan
- Dzień dobry
- Cieszę się, że nic się pani nie stało wczoraj na parkingu. On już nie jest agentem. Nie wpuszczą go więcej na teren FBI
- Dziękuję, nic mi się nie stało. Trochę strachu i tyle
- To dobrze. Co was do mnie sprowadza?
- Zdecydowaliśmy się na związek – szefowi nawet powieka nie drgnęła nawet jeśli go zaskoczyli
- Małżeństwo? – zapytał ze stoickim spokojem
- Nie, na razie nie – powiedziała Bones a Booth o mało nie spadł z krzesła. Nie powiedziała nie! A, że na razie nie!
- Ok. czego oczekujecie ode mnie
- Uważamy, że powinien pan wiedzieć
- Słuszne założenie agencie Booth. I co ja mam teraz z wami zrobić? – popatrzyli na niego przestrachem. Ostatnie na co mają ochotę to rozdzielenie w pracy
- W jakim sensie – zapytała
- Teoretycznie partnerzy w pracy nie powinni być partnerami prywatnie – powiedział szef patrząc na nich uważnie
- A praktycznie? – zapytali
- Szczerze powiem, że nie wiem jak do tego podejść – powiedział. Faktycznie byłw kropce. Nie powinien na to pozwolić ale z drugiej strony… cholera – dajcie mi czas na zastanowienie ok.?
- Dobrze a na razie…
- Pracujcie jak do tej pory – powiedział pożegnali się z nim. Nie mieli najlepszych humorów. No bo jak mogą mieć dobry humor kiedy grozi im rozdzielenie?
17.
Wyszli od szefa w kiepskich nastrojach
- Zabieramy młodą? – zapytała Bones
- Tak w końcu jej obiecaliśmy – poszli jeszcze po nią i ruszyli do instytutu w ciszy. W tym samochodzie rzadko panowała cisza. Przeważnie tutaj dyskutowali nad sprawami osobistymi jak również tymi związanymi z pracą. Ten samochód słyszał już nie jedno. Karla nie wiedziała o tym więc przyjęła za pewniak, że tam zawsze jest cisza. Każde z nich pogrążyło się we własnych myślach
I co teraz? - Zastanawiała się Bones – co teraz z nami będzie? Co z naszą pracą? Przecież ją kochamy. Każde z nas. Czy ten związek przetrwa mimo rozdzielenia? Przecież ta praca to całe nasze życie jak mamy się bez niej obejść. Ja albo Booth? Nie wiedziałam, że kochać kogoś to znaczy dokonywać tak trudnych wyborów. Z drugiej strony czy wolno nam rezygnować z naszego szczęścia? – jakie to trudne
Mam nadzieję, że szef nas nie rozdzieli. Bo co ja bez niej zrobię? Ta praca to jedyne co potrafię robić dobrze. Nie chcę z niej rezygnować! A nie mogę żądać tego od niej. Uwielbia pracę z kośćmi. Panie Boże pozwól nam nadal ze sobą pracować!
W kompletnej ciszy dojechali do instytutu. Karla choć wiedziała, że coś się zmieniło, taktownie nie zabrała głosu.
- Cam już 14 – jęknęła Angela
- Nie zadzwonię – upierała się stanowczo – przed chwilą Sully zrobił awanturę ochronie, że go nie wpuściła. Nie potrzeba ich teraz tutaj
- Czemu on się tak uparł. Przecież mu powiedziała, że go nie chce
- Mam wrażenie, że on chyba oszalał – powiedział Hodgins wchodząc na platformę razem z Wendallem – a bynajmniej tak się zachowywał wczoraj
- Nie tylko Ty odniosłeś takie wrażenie. Ja go nie znam ale było w nim coś takiego co każe się go bać - powiedział Wendall
- Dokładnie. Już wiem o czym mówiła Brennan – powiedziała Angela – dobrze, że go nie wpuścili.
- Zrobił awanturę. Nie wiem czy nadal przypadkiem go tam nie ma. Dalego może lepiej żeby się nie pojawiali
- Cam nie mogą przecież wiecznie uciekać – powiedział Jack
- Czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego co Booth mu zrobi jak tknie Brennan? – zapytała Cam
- Lepiej dla niego żeby się nie spotkali – zgodziła się artystka. Chwilę później do instytutu weszło wspomniane duo i jeszcze ktoś – a to kto – zapytała cicho
- Nie wiem ale zakładam, że zaraz się dowiemy – powiedziała szefowa – i dlaczego mają takie miny
- Przecież to Ty mówiłaś, że ma ją zadowalać całą noc – powiedziała prawie szeptem ale na tyle głośno, że chłopaki usłyszeli
- Co miał robić Booth – zapytał Wendall zastanawiając się czy się przesłyszał
- Cicho, później wam powiem. Hej a co wy tak późno?
- Cześć - powiedzieli do nich
- Byliśmy jeszcze u szefa. To Karla – przedstawił ją zespołowi – od dzisiaj jest moją asystentką i będzie za jakiś czas z nami pracować
- Cześć mam nadzieje, że ta dwójka nie wystraszyła Cię – powiedziała Angela
- Nie, są bardzo mili – na co reszta prychnęła, tyle, że ta młoda dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że to raczej robią to z przekory niż naprawdę.
- Czy aby na pewno mówimy o tych samych osobach? – powiedział Wendall
- Z pewnością nie o Tobie blondasie – spodobał się jej ten człowiek i do tego się czerwieni reszta zaczęła się z niego śmiać
- Niezłe przezwisko Blondas – drwił z niego Jack nawet nie zauważyli, że dynamiczne duo oddaliło się od nich na chwilę. Zostawiając Karlę z zezulcami
- Hodgins bo powiem…
- Ani się waż!!! – zaoponował
- Ale on ma rację blondasku – dodały dziewczyny – będzie Ci z nami dobrze – powiedziały do nowej asystentki Bootha
- Bones… - zaczął kiedy znaleźli się w jej gabinecie
- Przytul mnie po prostu Booth – powiedziała zmartwiona spełnił jej prośbę z największą przyjemnością a do tego jeszcze ją pocałował – nie rozmawiajmy o tym teraz – powiedziała odrywając się od niego
- Masz rację poczekajmy na jego decyzję. Muszę się zbierać do FBI. Zabiorę Karlę i zacznę jej pokazywać na czym ta praca polega. Im szybciej się wdroży tym lepiej dla nas – powiedział jeszcze raz ją całując – przyjadę po Ciebie o 18
- Booth dzisiaj musimy wpaść do mnie przynajmniej po ubrania. Nie mogę chodzić w jednym i tym samym
- Nie chcę Cię narażać. A może daj mi klucze spakuję Ci torbę – powiedział
- Dobrze – wyciągnęła pęk kluczy – nie zapomnij o kosmetykach – dodała z uśmiechem – i uważaj na siebie on jest niebezpieczny
- Będę na siebie uważał Ty też. Pamiętaj co mi obiecałaś – pocałował ją jeszcze raz i poszedł w stronę platformy
- Karla zbieraj się jedziemy do siebie – zawołał ją i chwilę później już kierowali się w stronę parkingu. Pozostali zastanawiali się co to wszystko znaczy
- Myślisz, że znowu się pokłócili? – zapytał Wendall
- Nie ona chyba się boi – powiedziała Cam
- Idę do niej – odezwała się artystka
- Poczekaj na mnie – zawołała do niej Cam – ja też chcę usłyszeć parę pikantnych szczegółów – dodała z uśmiechem
- Myślisz, że nam powie?
- Nie mam pojęcia ale zawsze warto spróbować – dodała wchodząc do gabinetu antropolog – hej słodziutka
- Wjedźcie – powiedziała uśmiechając się wiedziała po co przyszły. Normalnie by je zbyła ale była zbyt szczęśliwa żeby to ukrywać no i choć na chwilę zapomni o kłopotach – i uprzedzę wasze pytanie. Nie pokłóciliśmy się mamy po prostu… - jak im powiedzieć – Cullen chce nas rozdzielić – zapadła cisza – stąd te kiepskie nastroje
- Jak to rozdzielić? – zapytały
- Poszliśmy mu powiedzieć o nas. Zresztą mieliśmy oboje świadomość, że tak to może się skończyć ale ukrywać tego tez nie mogliśmy. No i ma się zastanowić. On nigdy mnie nie lubił. Teraz ma jeszcze jeden powód…
- Brennan… - zaczęła Angela
- Ale dość smutków co chcecie wiedzieć – powiedziała zmieniając temat
- Parę pikantnych szczegółów tej całej nocy – wypaliła artystka
- Cam się wygadała – zaśmiała się
- I co dał radę? Naprawę całą noc nie spaliście?
- Dał radę i naprawdę nie spaliśmy – na co obie westchnęły z zazdrością
- Ja też chcę – powiedziały zgodnie – i jak było? – dodała Angela
- Bosko – rozmarzyła się we wspomnieniach – ma boskie ciało, i bosko je wykorzystuje – dodała – i wszystko mnie boli ale tego mu nie powiedziałam. Ucierpiałaby na tym moja duma. A mimo tego chcę powtórzyć tą noc…
- Gorąco – powiedziały dziewczyny patrząc jak Bones odpływa w świat marzeń
bardzo mi sie humor poprawil... za co Ci dziekuje :) swietnie... hmmm... ach ta Cam i Angela xD Booth dal rade... xD hehehe... :) ciekawe jak tam Sully... co kombinuje... czekam wiec na cd :)
18.
- Karla jeśli nie masz nic przeciwko podjedziemy do mieszkania Bones
- Nie mam nic przeciwko
- Pewnie słyszałaś plotki
- Z zasady nie słucham plotek ale o Was nie da się ich nie słuchać. są po prostu wszędzie
- No pięknie – westchnął zrezygnowany – dlaczego do mnie nigdy nic nie doszło?
- Nikt nie chciał pana obrażać. A to nie są oszczerstwa tylko sympatia. Po prostu Was lubią i nie mogą się doczekać kiedy będziecie parą
- No to się doczekali. Jesteśmy parą od paru dni – popatrzył na niego w ogóle nie zdziwiona – Bones przenosi się do mnie na parę dni bo wrócił jej były partner i ubzdurał sobie, że jest jej narzeczonym i zrobił się nieprzyjemny
- Jak bardzo?
- Bardzo nieprzyjemny. Zaatakował ją na parkingu, był u niej w mieszkaniu, w instytucie i w FBI. Dlatego po jej rzeczy pojedziemy my a nie ona
- Rozumiem – powiedziała podjechali pod jej blok – mam wejść z Tobą?
- Pewnie Bones nie będzie miała nic przeciwko – weszli na górę, drzwi od jej mieszkania były otwarte oboje wyciągnęli broń i weszli po cichu do środka. Rozeszli się w różnych kierunkach – czysto – powiedział
- U mnie też – z łazienki wyszedł Sully Booth od razu wycelował w jego kierunku Karla również to zrobiła
- Co Ty tutaj robisz? – zapytał intruza
- To ja powinienem zapytać co ty tutaj robisz? To mieszkanie mojej narzeczonej a Ty wszedłeś tutaj nieoroszony i do tego celujesz we mnie – powiedział jakby nigdy nic
- Sully Bones mówiła Ci, że nie chce Cię widzieć. Nie masz już do niej żadnych praw – starał się mu wytłumaczyć łagodnie
- Jak to nie mam praw! Ona jest moja! – zaczął krzyczeć – nie mieszaj jej w głowie ona mnie kocha. Czekała na mnie trzy lata – Booth uznał, że nie ma co z nim dyskutować bo on po prostu zwariował
- Przebywasz tu bezprawnie. To włamanie – powiedział – ręce do tyłu na ziemie – powiedział nadal do niego celując – a tamten nie wiele myśląc rzucił się na Karlę. I się pomylił. Ona zwinnym ruchem wykręciła mu rękę i założyła kajdanki
- Nie macie prawa – wrzeszczał – ja was zabiję! To moje mieszkanie! Ja tutaj mieszkam – był jak opętany. Mimo, że zakuty w kajdanki nie dawał za wygraną. Booth przez telefon wezwał posiłki. Kiedy zabrali szamocącego się Sulliwana Booth sprawdzał czy nic nie zniknęło i jak on w ogóle tutaj wszedł. Zamek nosił ślady włamania. Cholerny palant! Ekipa zabezpieczyła wszystkie ślady. Kiedy skończyli było już po 17.
- No i zostałaś rzucona na głęboką wodę – powiedział do Karli
- Dla mnie to frajda – powiedziała – super już uwielbiam z wami pracować – powiedziała z entuzjazmem
- Miałaś się uczyć ale widzę, że wiele już potrafisz
- Brian zadbał żebym umiała sama się bronić
- To tak jak Bones. Ona nie pozwala się niepożądanym osobom dotknąć – uśmiechnął się na wspomnienie swojej partnerki – no nic spakujmy jej kilka ciuchów. Technicy założyli nowy zamek więc zamkniemy. I do FBI już dzisiaj nie wrócimy. Masz samochód?
- Tak jest na parkingu FBI
- I tak muszę przesłuchać Sulliwana. Ok. zróbmy tak jedźmy po Bones a potem do FBI ok.?
- Może być – chwilę później byli w drodze
- A swoją drogą to zadziwiające – powiedziała artystka
- Co takiego – zapytała Brennan nie przerywając badania kości z limbo
- Że znosisz moją obecność cały dzień i nawet odpowiadasz na moje pytania
- Nie ma w tym nic zadziwiającego Angela. Po prostu obiecałam Boothowi, że nie będę sama dzisiaj. A co do pytań. To – przerwała badanie kości popatrzyła na artystkę – jestem tak szczęśliwa, że chcę o tym mówić Ange – dodała cicho na co artystka uśmiechnęła się szeroko
- To widać słodziutka. Radość emanuje z Ciebie. No to ja zostanę z Tobą aż przyjedzie agent gorący – dodała
- O tak zdecydowanie gorący – powiedziała uśmiechając się słodko
Booth wszedł z Karlą do instytutu natknęli się na Cam
- Hej gdzie Bones?
- Jest w limbo – powiedziała uśmiechnięta
- Sama? –zapytał
- Nie z Angelą, a swoją drogą jak ona znosi jej przesłuchanie tyle godzin są tam od 15
- Biedna Bones. Zamknąłem Sulliwana
- Ooooo a miałeś za co – podeszli do nich pozostali
- Włamał się do Bones, pojechaliśmy po rzeczy dla niej. Bo na razie przenosi się do mnie. On tam był jakby nigdy nic. Uważał nawet, że to jego mieszkanie. On oszalał. A to mi przypomina, że muszę ściągnąć Sweetsa na jego przesłuchanie. Karla go aresztowała
- Od razu na głęboką wodę – zapytał Wendall
- Bo ja umiem pływać blondasku – na co reszta zareagowała śmiechem. Oj to będzie wesoła parka pomyślała Cam
- Idę do niej. Zaopiekujcie się nią – powiedział
- Cześć dziewczyny – powiedział wchodząc do limbo
- Hej panie gorący – powiedziała słodko Angela. Podszedł do Bones i dał jej całusa
- Cześć to już 18? – pokiwał głową – no to chodźmy
- Zanim pójdziemy musisz o czymś wiedzieć
- Coś się stało?
- Aresztowałem Sulla. Był Twoim mieszkaniu. Chyba tam nawet nocował – powiedział – zawiozę Cię do domu i sam pojadę go przesłuchać. Ściągam Sweetsa to jego działka bo ten człowiek jest szalony
- Pojadę z wami
- To nie jest dobry pomysł kochanie –powiedział przytulając ją
- Jak się tam dostał?
- Włamał się. Wymieniliśmy zamki. Zabrałem trochę ubrań i kosmetyki dla Ciebie są w aucie.
- Dziękuję. Ale nadal chcę jechać. Muszę usłyszeć co on mówi
- Bones…
- Nie będę go przesłuchiwać. Chcę tylko słyszeć – ona jest uparta. Wiedział to. Nie miał szans z nią, ustąpił
- Ok. jedźmy – powiedział wyprowadzając ją – jadłaś coś dzisiaj?
- Tak zamówiłyśmy z Ange pizze – powiedziała uśmiechając się
- Ange Cię wymaglowała? – pokiwała twierdząco głową
- Ale Booth… ja sama im powiedziałam. Nie chcę tego ukrywać chcę o tym mówić bo jestem tak strasznie szczęśliwa
- Cieszę się – powiedział ze wzruszeniem. Doszli do reszty przyjaciół…
19.
- A co tu takie zebranie? – zapytała
- Brennan jeśli coś byś potrzebowała… - zaczął Jack
- Dzięki mam wszystko co potrzebuję – uścisnęła dłoń Bootha
- Ale jakby coś
- To dam wam znać. Możemy już jechać jeśli chcecie – powiedziała. Pożegnali się z nimi w samochodzie, jadąc do FBI Booth powiedział do Karli
- Jeśli chcesz to zostań na przesłuchanie
- Naprawdę mogę?
- Jasne. Rób notatki przydadzą Ci się do raportu. Wiesz Bones, że to ona go aresztowała?
- Naprawdę?
- Tak. Umie się bronić. Tak samo jak Ty wykręca facetom ręce – śmiali się wesoło. Po chwili dojechali do FBI. Dołączył do nich psycholog.
- Witam dr Brennan, agencie Booth a to kto?
- Karla Holt – przedstawiła się – jestem asystentką agenta Bootha
- O nie wiedziałem. Miło mi ja jestem dr Sweets jestem psychologiem – przedstawił się podając jej dłoń – dlaczego ja się dowiaduję ostatni, że ktoś pani groził? – zwrócił się do Tempe
- Włamał się do mnie Sweets. To Sully mój były chłopak – powiedziała – ubzdurał sobie, że jest moim narzeczonym
- Ale nie jest?
- Nie, nie jest. Byłam z nim 3 lata temu. Potem wyjechał nie było go, nie pisał, nie przyjeżdżał. I nagle ni stąd ni z owąd zjawił się u mnie w mieszkaniu i stwierdził, że nadal mnie kocha i, że ja na niego czekałam. Wyrzuciłam go ale on wrócił. Dopadł mnie na parkingu. A chyba wczoraj się do mnie włamał. Z tego co mówił Booth to tam nocował – streściła
- A pani nie było w mieszkaniu?
- Nie było jej Sweets była u mnie. Pojechałem po jej rzeczy i tam go zastałem. Twierdził, że to jego mieszkanie, że jest jej narzeczonym
- I był agresywny – dodała młoda dziewczyna
- Z tego co mówicie on…
- Zwariował – odpowiedział mu chórek
- Ok. mam go przesłuchać?
- Idziesz ze mną – powiedział agent
- Seeley nie sądzę, żeby to był dobry pomysł – powiedziała Brennan – Sweets da sobie radę sam a Ty…
- Dr Brennan ma rację. Powie o jedno zdanie za dużo a Ty się uniesiesz i będziesz miał kłopoty – poparł ją psycholog. Zadziwiające – myślał – coś się między nimi zmieniło ale co? Czyżby…? Nie…
- Dasz sobie radę?
- Może Karla mi pomoże?
- Sweets to jej pierwszy dzień. Daj jej spokój
- To dobre doświadczenie – powiedział doktorek
- Chcesz – zapytał ją agent a jej aż się oczy zaświeciły z radości
- Pewnie. O jacie! – powiedziała kierując się z doktorkiem do pokoju przesłuchań – mówili o przyglądaniu, raportach a potem może teren i przesłuchania. A zaliczyłam już wszystko pierwszy dzień no może poza raportami. Jeszcze żadnego nie napisałam
- Musisz być dobra skoro Oni Cię wybrali. Pracują tylko z najlepszymi
- Tak słyszałam – weszli do sali przesłuchań, usiedli naprzeciw skutego Tima Sulliwana
- Dlaczego tu jestem – zapytał spoglądając na nich z obłędem w oczach. Sweets pomyślał, że nawet jakby mu nic nie powiedzieli wyczytałby ten obłęd z jego oczu
- Włamałeś się do cudzego mieszkania – odpowiedział spokojnie doktorek
- To mieszkanie mojej narzeczonej a więc też moje. To on nie miał prawa tam być
- Jak się nazywa Twoja narzeczona?
- Dr Temprence Brennan jest antropologiem i pisze książki. Wie pani kim jest antropolog – zapytał młodą agentkę i nie czekając na jej odpowiedź powiedział – bada kości. Mówi, że one do niej przemawiają. Ja myślę, że ona jest szalona no bo kości przecież nie mówią. To głupota tak mówić. Ale ona w to święcie wierzy więc pozwalam jej myśleć, że jest normalna. Ale tak w sekrecie wam powiem, że ona jest chora psychicznie
- To dlaczego z nią jesteś – dociekał, na razie słuchał dał mu się wygadać. Ale z miejsca widać, że on się nadaje do zakładu dla obłąkanych a nie na ulice
- Ktoś musi się nią opiekować – powiedział – a poza tym… - zawiesił głos zastanawiając się chwilę
- Jest coś jeszcze? – odważyła się zapytać
- Pani naprawdę nie wie kim ona jest? Jest sławną pisarką i ma kupę forsy. Jak już się z nią ożenię – powiedział – tak dla picu. To wsadzę ją do jakiegoś zakładu i będę miał kupę forsy
- Do małżeństwa potrzebna jest miłość – powiedział Sweets
- Kochałem ją i chyba nadal kocham bo na myśl o tym agenciku co ją obłapia dostaję szału – zacisnął pięści – wiecie ona ma cudowne ciało. Nie jest chuda jak te modelki ma zaokrąglenia tu i ówdzie. A jaki ma sprawny język. Potrafi nim wyczyniać cuda. Mimo jej szaleństwa pociąga mnie jak nikt. I już nie mogę się doczekać jej pieszczot
- Wie pan, że to się nawzajem wyklucza?
- A czy to ważne? Kiedy mnie wypuścicie? Muszę do niej jechać i ją zadowolić potem zaprowadzić do ołtarza i nie wiem w sumie co dalej… No to kiedy wyjdę? – zapytał spoglądając na nich
W pomieszczenie za lustrem weneckim stała dwójka partnerów, przyjaciół, kochanków.
- Booth jak on może – powiedziała z niedowierzaniem
- On jest szalony. Kochanie nie bierz sobie do serca
- Jak on może opowiadać o mnie i o tym co nas łączyło w taki sposób? – nie wiedział jak jej na to pytanie odpowiedzieć bo sam był totalnie oburzony
- Nie wiem Skarbie, nie myśl o tym
- Booth ale on zniszczył te miesiące które z nim byłam. Zbrukał… do tej pory naprawdę mile go wspominałam mimo wszystko, choć go nie kochałam, to go lubiłam a teraz – pojedyncza łza spłynęła po jej policzku
- To jego wina. Nie Twoja zapamiętaj to sobie – powiedział obejmując ją ramionami. Położyła głowę na jego ramieniu i płakała – on nie jest wart twoich łez kochanie
- Ale to tak boli – powiedziała, kołysał ją w swoich ramionach – zabrał mi parę miesięcy życia – nadal płakała a za szybą…
- A dlaczego pan ją zostawił na 3 lata?
- Nie chciała ze mną jechać miała jakieś zobowiązania – powiedział
- I po trzech latach sądzi pan, że ona nadal pana chce?
- Jasne. Obiecała, że będzie na mnie czekać. I, że będzie mi wierna bo ja jestem najlepszy
- A pan był jej wierny – zapytała Karla
- Żartujesz dziecinko? Czy ja wyglądam na jakiegoś świętoszka? Uwielbiam kobiece ciało nie umiem się bez niego obejść – siedzieli chwilę w milczeniu
- Panie Sulliwan, czy pan zdaje sobie sprawę, że nie miał pan prawa tam przebywać?
- Ale to mieszkanie
- Tak mówił pan ale nie miał pan klucza i się włamał. Musi pan zostać w areszcie
- Ale już mówiłem. Sprowadźcie ją ona wam wszystko wytłumaczy
- Nie ma jej w mieście. Dopóki się z nią nie skontaktujemy pozostanie pan w areszcie – zakończyli przesłuchanie
19.
- A co tu takie zebranie? – zapytała
- Brennan jeśli coś byś potrzebowała… - zaczął Jack
- Dzięki mam wszystko co potrzebuję – uścisnęła dłoń Bootha
- Ale jakby coś
- To dam wam znać. Możemy już jechać jeśli chcecie – powiedziała. Pożegnali się z nimi w samochodzie, jadąc do FBI Booth powiedział do Karli
- Jeśli chcesz to zostań na przesłuchanie
- Naprawdę mogę?
- Jasne. Rób notatki przydadzą Ci się do raportu. Wiesz Bones, że to ona go aresztowała?
- Naprawdę?
- Tak. Umie się bronić. Tak samo jak Ty wykręca facetom ręce – śmiali się wesoło. Po chwili dojechali do FBI. Dołączył do nich psycholog.
- Witam dr Brennan, agencie Booth a to kto?
- Karla Holt – przedstawiła się – jestem asystentką agenta Bootha
- O nie wiedziałem. Miło mi ja jestem dr Sweets jestem psychologiem – przedstawił się podając jej dłoń – dlaczego ja się dowiaduję ostatni, że ktoś pani groził? – zwrócił się do Tempe
- Włamał się do mnie Sweets. To Sully mój były chłopak – powiedziała – ubzdurał sobie, że jest moim narzeczonym
- Ale nie jest?
- Nie, nie jest. Byłam z nim 3 lata temu. Potem wyjechał nie było go, nie pisał, nie przyjeżdżał. I nagle ni stąd ni z owąd zjawił się u mnie w mieszkaniu i stwierdził, że nadal mnie kocha i, że ja na niego czekałam. Wyrzuciłam go ale on wrócił. Dopadł mnie na parkingu. A chyba wczoraj się do mnie włamał. Z tego co mówił Booth to tam nocował – streściła
- A pani nie było w mieszkaniu?
- Nie było jej Sweets była u mnie. Pojechałem po jej rzeczy i tam go zastałem. Twierdził, że to jego mieszkanie, że jest jej narzeczonym
- I był agresywny – dodała młoda dziewczyna
- Z tego co mówicie on…
- Zwariował – odpowiedział mu chórek
- Ok. mam go przesłuchać?
- Idziesz ze mną – powiedział agent
- Seeley nie sądzę, żeby to był dobry pomysł – powiedziała Brennan – Sweets da sobie radę sam a Ty…
- Dr Brennan ma rację. Powie o jedno zdanie za dużo a Ty się uniesiesz i będziesz miał kłopoty – poparł ją psycholog. Zadziwiające – myślał – coś się między nimi zmieniło ale co? Czyżby…? Nie…
- Dasz sobie radę?
- Może Karla mi pomoże?
- Sweets to jej pierwszy dzień. Daj jej spokój
- To dobre doświadczenie – powiedział doktorek
- Chcesz – zapytał ją agent a jej aż się oczy zaświeciły z radości
- Pewnie. O jacie! – powiedziała kierując się z doktorkiem do pokoju przesłuchań – mówili o przyglądaniu, raportach a potem może teren i przesłuchania. A zaliczyłam już wszystko pierwszy dzień no może poza raportami. Jeszcze żadnego nie napisałam
- Musisz być dobra skoro Oni Cię wybrali. Pracują tylko z najlepszymi
- Tak słyszałam – weszli do sali przesłuchań, usiedli naprzeciw skutego Tima Sulliwana
- Dlaczego tu jestem – zapytał spoglądając na nich z obłędem w oczach. Sweets pomyślał, że nawet jakby mu nic nie powiedzieli wyczytałby ten obłęd z jego oczu
- Włamałeś się do cudzego mieszkania – odpowiedział spokojnie doktorek
- To mieszkanie mojej narzeczonej a więc też moje. To on nie miał prawa tam być
- Jak się nazywa Twoja narzeczona?
- Dr Temprence Brennan jest antropologiem i pisze książki. Wie pani kim jest antropolog – zapytał młodą agentkę i nie czekając na jej odpowiedź powiedział – bada kości. Mówi, że one do niej przemawiają. Ja myślę, że ona jest szalona no bo kości przecież nie mówią. To głupota tak mówić. Ale ona w to święcie wierzy więc pozwalam jej myśleć, że jest normalna. Ale tak w sekrecie wam powiem, że ona jest chora psychicznie
- To dlaczego z nią jesteś – dociekał, na razie słuchał dał mu się wygadać. Ale z miejsca widać, że on się nadaje do zakładu dla obłąkanych a nie na ulice
- Ktoś musi się nią opiekować – powiedział – a poza tym… - zawiesił głos zastanawiając się chwilę
- Jest coś jeszcze? – odważyła się zapytać
- Pani naprawdę nie wie kim ona jest? Jest sławną pisarką i ma kupę forsy. Jak już się z nią ożenię – powiedział – tak dla picu. To wsadzę ją do jakiegoś zakładu i będę miał kupę forsy
- Do małżeństwa potrzebna jest miłość – powiedział Sweets
- Kochałem ją i chyba nadal kocham bo na myśl o tym agenciku co ją obłapia dostaję szału – zacisnął pięści – wiecie ona ma cudowne ciało. Nie jest chuda jak te modelki ma zaokrąglenia tu i ówdzie. A jaki ma sprawny język. Potrafi nim wyczyniać cuda. Mimo jej szaleństwa pociąga mnie jak nikt. I już nie mogę się doczekać jej pieszczot
- Wie pan, że to się nawzajem wyklucza?
- A czy to ważne? Kiedy mnie wypuścicie? Muszę do niej jechać i ją zadowolić potem zaprowadzić do ołtarza i nie wiem w sumie co dalej… No to kiedy wyjdę? – zapytał spoglądając na nich
W pomieszczenie za lustrem weneckim stała dwójka partnerów, przyjaciół, kochanków.
- Booth jak on może – powiedziała z niedowierzaniem
- On jest szalony. Kochanie nie bierz sobie do serca
- Jak on może opowiadać o mnie i o tym co nas łączyło w taki sposób? – nie wiedział jak jej na to pytanie odpowiedzieć bo sam był totalnie oburzony
- Nie wiem Skarbie, nie myśl o tym
- Booth ale on zniszczył te miesiące które z nim byłam. Zbrukał… do tej pory naprawdę mile go wspominałam mimo wszystko, choć go nie kochałam, to go lubiłam a teraz – pojedyncza łza spłynęła po jej policzku
- To jego wina. Nie Twoja zapamiętaj to sobie – powiedział obejmując ją ramionami. Położyła głowę na jego ramieniu i płakała – on nie jest wart twoich łez kochanie
- Ale to tak boli – powiedziała, kołysał ją w swoich ramionach – zabrał mi parę miesięcy życia – nadal płakała a za szybą…
- A dlaczego pan ją zostawił na 3 lata?
- Nie chciała ze mną jechać miała jakieś zobowiązania – powiedział
- I po trzech latach sądzi pan, że ona nadal pana chce?
- Jasne. Obiecała, że będzie na mnie czekać. I, że będzie mi wierna bo ja jestem najlepszy
- A pan był jej wierny – zapytała Karla
- Żartujesz dziecinko? Czy ja wyglądam na jakiegoś świętoszka? Uwielbiam kobiece ciało nie umiem się bez niego obejść – siedzieli chwilę w milczeniu
- Panie Sulliwan, czy pan zdaje sobie sprawę, że nie miał pan prawa tam przebywać?
- Ale to mieszkanie
- Tak mówił pan ale nie miał pan klucza i się włamał. Musi pan zostać w areszcie
- Ale już mówiłem. Sprowadźcie ją ona wam wszystko wytłumaczy
- Nie ma jej w mieście. Dopóki się z nią nie skontaktujemy pozostanie pan w areszcie – zakończyli przesłuchanie
20.
Sweets wyszedł razem z Karlą z pokoju. Powiedział funkcjonariuszowi żeby go zabrali i trzymali pod strażą bo jest niebezpieczny
- Może pan wydawać takie polecenia? – zapytała zdziwiona
- Teoretycznie nie ale lepiej żeby go Booth nie spotkał. Mogłoby się to dla niego źle skończyć
- Nie opanował by się
- Musisz coś wiedzieć o nim. Jest honorowy, odpowiedzialny, ułożony nikogo by bez powodu nie skrzywdził. Ale jeśli chodzi o osoby które kocha, a niewątpliwie kocha dr Brennan choćby nie wiem jak się wymigiwał, zrobi wszystko żeby ją chronić. Oboje z pewnością wszystko słyszeli. I aż mnie dziwi, że on mu jeszcze nie przyłożył. Ale lepszego agenta w FBI nie znajdziesz
- Wiem. Wszyscy mówią, że jest najlepszy. Mój ojczym mówił, że zawsze taki był.
- A Twój ojczym to…
- Były szef agenta – popatrzył na nią zdziwiony – zawsze stawiał go za wzór. Wiedział, że daleko zajdzie
- Też tak myślę – powiedział
- A co do Twoich wątpliwości, przepraszam, że mówię po imieniu
- Nic nie szkodzi
- To przecież oni są parą
- Kim są? – zapytał zdumiony
- Parą od paru dni z tego co mówili.
- No tak sesja dopiero jutro – powiedział – i nic mi nie powiedzieli? – w tym momencie wspomniana dwójka wyszła z sąsiedniego pokoju
- Zabrali go?
- Tak
- I jak?
- Jak dla mnie jest delikatnie mówiąc obłąkany a jeśli połączyć z agresywnym zachowaniem, jest piekielnie niebezpieczny
- Na razie siedzi areszcie – dodała młoda
- To dobrze. Karla napisz raport z przesłuchania na poniedziałek.
- Już się za niego biorę – powiedziała z entuzjazmem
- Nie musisz go pisać dzisiaj już prawie 20 jedź do domu. Napiszesz go z rana w poniedziałek
- Ale dzisiaj na świeżo będzie łatwiej
- Ok. tylko, żeby mi nie mówili, że Cię tyranizuję – dodał cieszyło go jednak, że jest tak oddana pracy. Większość agentów by pewnie skorzystała z możliwości jak najszybszego powrotu do domu – ja zabieram Bones do domu.
Młoda asystentka poszła do raportów a pozostali…
- Agencie Booth, dr Brennan możemy porozmawiać – zapytał psycholog
- Sweets to nie jest dobry pomysł
- Ale…
- Jutro pogadamy, Bones jest wykończona – powiedział sugestywnie i nie zostawiając czasu na odpowiedź dla doktorka pociągnął Bones do windy
- Pewnie – powiedział młody psycholog do pleców oddalających się partnerów – i to dokładnie sobie porozmawiamy
- Trzeba było mu powiedzieć – odezwała się w samochodzie
- Pewnie już wie
- Skąd?
- FBI to mały światek, wieści szybko się rozchodzą
- Aż dziwne, że nie zaciągnął nas na tą jego kanapę
- Wiesz co mam z tą kanapą miłe wspomnienia – powiedział uśmiechając się sugestywnie
- Coś na niej robiłeś – zapytała z błyskiem w oku
- Nie ale zawsze jak tam jesteśmy to mam taką wizję. Nie ma Sweetsa, tylko Ty i Ja. Przyćmione światło tej jego wściekłej lampki. Gorąca atmosfera…
- Jak gorąca – zapytała kładąc dłoń na jego udzie
- Bardzo gorąca – wciągnął powietrze – tak gorąca, że mam ochotę zedrzeć z Ciebie i z siebie ubranie – Bones sięgnęła do paska jego spodni i jedną ręką delikatnie próbowała go rozpiąć
- Tak jak teraz? – zapytała kiedy w końcu jej się to udało. Chwyciła za guzik od spodni a on gwałtownie zabrał jej rękę
- Tak jak teraz Tempe ale jeśli chcemy dojechać w jednym kawałku do domu to… - położył jej rękę na jej własnym udzie
- A kto powiedział, że chcę dojechać do domu – zapytała figlarnie
- Skarbie czy my nie mamy za dużo lat na sex w samochodzie, w ciemnej uliczce?
- Mów za siebie ja mam zaledwie 34 lata to Ty sięgasz już
- Dość o moim wieku – powiedział nieco drażliwy. Nie chciał żeby mu wypominała, że nie długo skończy 40 lat
- Ktoś tu jest drażliwy… - zaśmiała się gardłowo – ale ja nie mówię o samochodzie i ciemnej uliczce
- A o czym? – zapytał
- Znam takie miejsce ale musiałbyś mi pozwolić poprowadzić
- O nie to ja jestem w tej paczce kierowcą i facetem ze spluwą
- A jakiej paczce i co ma do tego spluwa – zapytała na co on westchnął teatralnie
- To takie powiedzenie
- To dasz mi poprowadzić? – nie ustępowała
- Podaj mi adres a Cię zawiozę
- Nie daj się prosić – powiedziała z powrotem kładąc dłoń na jego udzie. Nie wytrzymał. Zahamował gwałtownie
- Bones doprowadzisz mnie na skraj szaleństwa – powiedział odpinając pas – ale tylko ten jeden raz – na co ona z podekscytowanie wyszła z samochodu i zamieniła się z nim miejscami.
- Jesteś kochany – powiedziała ruszając z miejsca. Zaraz się przekona do czego jestem zdolny pomyślał. I mimo strachu położył swoją dużą dłoń na jej udzie zraz się skarbie przekonamy jakie to przyjemne kiedy trzeba się skupić na jeździe a czyjaś ręka na to nie pozwala
- Booth co robisz?
- Nic czego ty mi nie robiłaś – powiedział wkładając rękę pod jej spódnice – uwielbiam kiedy nosisz spódnice – powiedział przesuwając dłoń wyżej i delikatnie masując wewnętrzną stronę jej ud. Podziwiał jej opanowanie ani nie drgnęła tylko jej zaciśnięte szczęki i głuchy jęk który wydobył się z jej ust świadczył, że jednak coś odczuwa
- Booth – powiedziała z zaciśniętymi zębami – posłuchaj mnie niech mi tylko noga delikatnie zjedzie hamulca a twoje cacko wyląduje na drzewie razem z nami – nie zabrał swojej ręki tyle, że przestał ją przesuwać w górę i w dół. Jechali w pełnym skupieniu. Bones zaciskała usta a Booth siedział z zadowoloną miną na miejscu pasażera. Pół godziny później Brennan zaparkowała przed jakimś płotem praktycznie w środku lasu
- Gdzie jesteśmy?
- Otworzysz bramę – zapytała nie odpowiadając na poprzednie pytanie
- Już się robi Madame – wysiadł z auta, otworzył bramę za którą nic nie było a bynajmniej w tych ciemnościach nic nie widział. Poczekał aż wjedzie i zamknął za nimi wrota. Wyłączyła silnik i wysiadła z samochodu
- No dobrze a teraz powiesz mi gdzie jesteśmy i co to za miejsce?
- Pewnie. Masz w bagażniku jeszcze koc?
- Mam – wyciągnął go ochoczo. Bo choć był zahartowanym człowiekiem to siedzenie w nocy na trawie, a może nie tylko siedzenie groziło nabyciem się jakiegoś bliżej nie określonego wirusa – to gdzie teraz?
Sully naprawdę zbzikował o_O Podzielam zdanie Słodkiego, dziwne, że Booth nie wpadł tam i nie połamał mu wszystkich kości :)
Mam nadzieję, że to nie koniec "szalonego" wątku, no i jestem bardzo ciekawa, dokąd Bones wywiozła agenta^^
az czuc bylo te goraczke jaka byla w samochodzie... xD rowniez ciekawa jestem gdzie Bones wywiozla Bootha... :) czekam na cd :)
21.
- Tam – wskazała mu drogę. Szli chwilkę ścieżką między drzewami. Kiedy lasek się skończył ich oczom ukazała się polana a na jej końcu tafla jeziora. Woda cicho szumiała poruszana wiatrem. Księżyc odbijał się w jeziorze. Widok zapierał dech w piersiach.
- Bones to jest niesamowite – powiedział zachwycony. Podszedł do niej objął ją od tyłu – tu jest pięknie. Skąd znasz to miejsce?
- Właśnie to mnie urzekło kiedy tu byłam po raz pierwszy. Wyobrażałam sobie tutaj drewniany pomost z przymocowaną małą łódeczką która mógłbyś wypływać na te swoje ukochane ryby. Tutaj – wskazała ręką na polanę – stanie domek. Z dużą, przestronną kuchnią, kilkoma sypialniami i dużym salonem w którym zawiśnie ten Twój 100 calowy telewizor plazmowy – roztaczała przed nim cudowną wizję chwilę później otrząsnął się z marzeń
- Zaraz, zaraz chcesz powiedzieć, że to miejsce… - powoli zaczął do niego docierać sens tych niewypowiedzianych słów
- Kupiłam je Booth. Jest moje a w zasadzie nasze – powiedziała obracając się w jego ramionach
- Nie wiem co powiedzieć
- Nie cieszysz się?
- Cieszę się i to bardzo ale to oznacza…
- Że chcę tego wszystkiego Booth z Tobą. Tego pomostu, łódki, domu, małżeństwa, dzieci, psa może i kota dla równowagi – nie chciał tego dalej słuchać zamknął jej usta słodkim pocałunkiem
- I będziemy to wszystko mieli kochanie – powiedział przerywając pocałunek opierając swoje czoło o jej – jestem taki szczęśliwy. Tak bardzo Cię kocham – po jego policzku popłynęła pojedyncza łza, starła ją delikatnie swoimi ustami
- A ja kocham Ciebie
- Myśl o tym, że już zawsze będziemy razem, że będziemy razem zasypiać i się budzić że będziemy mieć dzieci… to wszystko…
- Nie płacz proszę – powiedziała – nie chciałam sprawić CI przykrości
- Przykrości, Bones o czym ty mówisz? Ty nie sprawiłaś mi przykrości. Ty uczyniłaś mnie najszczęśliwszym z ludzi. To wszystko sprawia, że brakuje mi słów by Ci powiedzieć jak bardzo Cię kocham. Skarbie wyjdziesz za mnie?
- O niczym innym nie marzę, Seeley. To Ty sprawiłeś, że znowu żyje, że mam marzenia, że pragnę bliskości drugiej osoby, że kocham i chcę kochać. Tylko Ciebie – delikatnie całował jej usta jakby była z porcelany, jakby bał się, że ona zniknie a to wszystko to tylko sen. Rozłożył koc i położył na nim miłość swojego życia i nie słowami postanowił jej to udowodnić…
Dużo później leżeli w blasku księżyca, wtuleni w siebie, zafascynowani ciszą…
- Chciałam już dawno Ci pokazać ta działkę. Ale nie byłam jeszcze na to gotowa. Chciałam mieć pewność jak jest między nami. Czy to jest na zawsze. Nie przeżyłabym kolejnego odejścia Booth… a ja tak bardzo Cie kocham – przytulił ją mocniej do siebie i okrył ich kocem. Mimo lata, noce nad wodą zawsze są chłodniejsze
- Nigdy Cię nie zostawię, zawsze będę obok Ciebie, jesteś dla mnie wszystkim…
- A co z Parkerem
- Nie rozumiem
- Boję się, że mnie nie zaakceptuję. Pamiętam jak mówiłeś, że nie lubił Cam. Nie chciał jej obok Ciebie a jeśli i mnie nie zechce?
- Żartujesz? On Cię uwielbia, i to tak, że aż Rebecca się wścieka bo jak wraca ze spotkania z Nami opowiada tylko o Tobie
- Jeszcze ona… - powiedziała zmartwiona
- Ona nie ma nic do gadania, ja jej nie wytykam z kim się spotyka ani z kim mieszka. Mimo, że ten ktoś może mieć wpływ na mojego syna
- Ale ona mnie nie lubi
- Ale i ja i Parker Cię kochamy koniec dyskusji – powiedział zamykając jej usta pocałunkiem
- Jest jeszcze coś Booth – powiedziała niepewnie jak na to zareaguje
- Tak?
- Wczoraj miałam Ci już powiedzieć ale zapomniałam – dodała z uśmiechem na wspomnienie poprzedniej nocy. Martwiła się co prawda, że nie powiedziała mu tego wcześniej – wczoraj miałam wziąć kolejną, comiesięczną dawkę środka antykoncepcyjnego – patrzył na nią nic nie rozumiejąc – nie wzięłam go… - w końcu zrozumiał. A uśmiech jaki zagościł na jego przystojnej twarzy rozwiał jej wszystkie wątpliwości. Położył dłoń na jej brzuchu
- Więc tam może być już nasze dziecko? – zapytała z zachwytem w oczach
- Teoretycznie tak jednak mało prawdopodobne. Chciałam, żebyś wiedział
- Cieszę się, tak bardzo się cieszę – położył głowę na jej brzuchu i z lubością westchnął
- Jeszcze jedno spędza mi sen z powiek – powiedziała popatrzył na nią ze zrozumieniem
- Cullen?
- Tak. Chcę żebyś mnie wysłuchał i nie przerywał. Ja zrezygnuję z pracy w instytucie
- Bones nie możesz…
- Prosiłam, żebyś mi nie przerywał. Jeśli tak zadecyduje szef to ja zrezygnuję. Mam wykłady na uczelni poza tym piszę książki. Mam co robić. A FBI to całe Twoje życie i nie chciałabym żebyś dla mnie zrezygnował z tego co kochasz
- Bones tak nie można. Przecież ty kochasz antropologię
- Tak. Ale Ciebie kocham bardziej poza tym jak się postaramy to nie będę w ogóle mogła wracać. Tzn. przynajmniej przez jakiś czas – dodała z uśmiechem który miękczy mu kolana od całych 5 lat
- Jesteś pewna? – pokiwała twierdząco głową
- Tak Booth, jestem pewna
- Tak bardzo Cię kocham – powiedział pochylając się nad nią – i już ja się postaram żebyś się nie nudziła – zabrał się do dzieła
- Słuchaj małolacie – powiedział Sully do strażnika – ja jestem były agentem FBI nie możecie mnie tutaj trzymać – zero odzewu – sprawdź nie zrezygnowałem całkiem ze służby jestem na urlopie bezpłatnym. Zobacz do tego komputerka nr odznaki 3546 agent specjalny Tim Sulliwan – młody strażnik chyba miał serdecznie dość tego gadania. Podszedł do komputera, wpisał wskazane dane. I faktycznie wyskoczyło mu wszystko na temat agenta. Miął rację to on
- Ma pan rację
- No widzisz teraz możesz mnie wypuścić. Koledzy zrobili mi kawał na powitanie. Wróciłem przed wczoraj do stolicy i na imprezie powitalnej taki kawał mi wywinęli
- Przykro mi nic nie mogę zrobić. Mam formalny nakaz aresztowania na razie na 48 godzin
- Sam widzisz to taki kawał chciałem się im odwdzięczyć – o tak to było jego największe marzenie. Odwdzięczyć się temu sukinsynowi co mu zabrał narzeczoną. Podobno pojechała gdzieś. Często wyjeżdża to fakt. Ale on nie może czekać na jej powrót. Musi się wydostać z tego więzienia i załatwić agencika – to może chociaż dasz mi skorzystać z normalnej toalety – zapytał nieśmiało. Tamten westchnął. Tyle chyba mógł zrobić. Jego wytłumaczenie brzmiało sensownie. Podszedł do celi otworzył ją – chyba nie karzesz mi się załatwiać w kajdankach – tamten rozkuł go z kajdanek, a następne co poczuł to jego pięść lądująca na szczęce…
22.
Kiedy ocknął, Tim Sulliwan był już poza budynkiem FBI. Szybko wszczął alarm jednak nie na wiele to się zdało. Powiadomiony został też szef i psycholog który go przesłuchiwał
- Jak jest groźny – zapytał doktorka
- Jest obłąkany i agresywny, jest cholernie groźny
- Na kogo skieruje swoją agresję?
- Zakładam, że na dr Brennan i agenta Bootha – powiedział
- Zostali powiadomieni? – zapytał swoją sekretarkę. Mimo praktycznie świtu, w końcu była już 4:30 w gabinecie dyrektora FBI było już sporo osób
- Nie możemy się do nich dodzwonić. Oboje są poza zasięgiem
- Niech to szlag – zaklął zwykle opanowany szef – wyślij kogoś do ich mieszkań i niech ich sprowadzą
- Jeśli będą to u agenta Bootha. Zabierał ją wczoraj do siebie – powiedział Sweets
- Już się przeprowadziła? Szybcy są
- To pan o nich wie?
- Pewnie, powiedzieli mi.
- Rozdzieli pan ich?
- Nie – powiedział z uśmiechem na wspomnienie ich min – ale tego im nie powiedziałem. Dr Brennan nie jest zatrudniona przez FBI jest tylko konsultantem na kontrakcie. Ale postanowiłem ich trochę podenerwować. Co widzę wcale nie wpłynęło na ich plany
- Obawiam się, że skoro są już razem to nic ani nikt ich nie rozdzieli – powiedział psycholog
- Domyślam się. Nawet nie miałem zamiaru ale chciałem im dać małą nauczkę.
- Powiem panu, że ich od wielu lat łączy emocjonalny związek i nigdy nie przeszkadzało im to odpowiednio pracować. Co jest swoistą niespodzianką
- Wszystkiego mogłem się spodziewać po ich pierwszym spotkaniu ale nie tego, że będą razem. Jak oni się nie cierpieli – zadzwonił telefon Cullen chwilę rozmawiał i wściekły odłożył słuchawkę – nie ma ich ani u niego ani u niej. Nie ma też samochodu Bootha. Nikt ich nie widział od wczoraj
- Nie dobrze jak on ich pierwszych znajdzie? Dzisiaj sobota jak nie maja żadnych morderstw to mogą się nie pojawić
- Cholera czyli nie wiemy czy on ich dorwał czy gdzieś balują, świetnie – powiedział wściekły – po prostu świetnie
- Mieli się dzisiaj u mnie pojawić na spotkaniu. Ale wątpię, że się pojawią
- Nie przychodzą?
- Nie zawsze. A raczej prawie zawsze „zapominają” więc nie bazowałbym na tym czy się pojawią czy nie. A może zadzwonić do Angeli może ona coś wie?
- Zadzwoń ja zadzwonię do dr Sorayan
- Cholera – powiedziała Angela podnosząc głowę z poduszki obudził ją telefon podniosła nieprzytomnym głosem powiedziała – lepiej żeby to było ważne bo inaczej zabije – nie sprawdziła nawet kto dzowni
- Z tej strony Sweets
- Sweets!- przeszkodziła mu – czy Ty wiesz która jest godzina? 5:30 i jest sobota! – krzyczała – lepiej żeby to było coś pilnego
- Chodzi o dr Brennan
- Coś jej się stało? – zapytała zaniepokojona
- Nie wiesz gdzie może być?
- Z tego co wiem miała nocować u Bootha
- Tam ich nie ma nie możemy ich namierzyć a Sully uciekł
- Co zrobił? Nie to jakiś żart tak?
- Nie a jest zdolny do wszystkiego staramy się ich namierzy i dać im ochronę ale nie możemy ich znaleźć
- Nie mam pojęcia gdzie mogą być. Byliście w instytucie?
- Nie ma nikogo ochrona sprawdziła
- Myślisz, że ich dorwał?
- Nie mam pojęcia. Są poza zasięgiem, jest sobota… mogą być wszędzie albo może mieć ich Sully
- Zbieram się i zaraz tam będziemy zawiadomię resztę – nie czekając na odpowiedź doktorka odłożyła słuchawkę
Ktoś całował ją po twarzy uśmiechnęła się jeszcze przez sen i przyciągnęła go do siebie
- Jakie miłe powitanie dnia – powiedziała
- Najlepsze jakie może być – odpowiedział i po raz kolejny, mimo, że już słońce było wysoko, zabrał ją do gwiazd i z powrotem
- Jesteś niesamowity
- I nawzajem dr Brennan. Dzisiaj sobota
- I?
- Mamy wolne… może zrobimy sobie wycieczkę po okolicy? Znajdziemy jakiś miły hotelik i się w nim zaszyjemy?
- Agencie Booth ma pan cudowne pomysły. Ale mój jest lepszy
- Jaki?
- Jedźmy gdzieś na zakupy. Namiot, materac, śpiwór i jakiś prowiant – powiedziała zalotnie – po co nam hotel skoro mamy własne miejsce na ziemi?
- Ma pani dr Brennan doskonały pomysł – zebrali się i chwilę później byli w drodze do supermarketu. Zrobili szybkie zakupy i w nie całe dwie godziny byli ponownie na swojej łące i jedli śniadanie.
- Tu jest pięknie. W nocy było cudownie ale teraz widzę jak tutaj jest naprawdę. To jest niesamowite
- Wiem kochanie… niesamowite to mało powiedziane. Jak wrócimy do domu pokażę ci na necie jakie projekty domów mi się podobają i wybierzemy jakiś
- Nasze własne miejsce na ziemi – mówił rozmarzony – jestem szczęściarzem
Poszli na spacer po swoim małym raju. To naprawdę cudne miejsce. Było jeziorko, duża polana na której mógł stanąć ich dom a od drogi oddzielał ich nie duży lasek. Czego chcieć więcej…?
- Booth mieliśmy dzisiaj iść do Sweetsa na rozmowę – powiedziała
- Ale tu mi się bardziej podoba niż u niego nawet na tej kanapie
- Mnie też – powiedziała przytulając się do niego – czyli mamy wolne do jutra?
- Można powiedzieć, że nawet do poniedziałku.
- Wolne… jak ja dawno nie miałam wolnego dnia…
Angela, Cam, Jack i Wendall o 7 byli już w siedzibie FBI. Chwilę później dotarła do nich Karla zaalarmowana przez Charliego
- Wiadomo już coś?
- Nie. Nikt nie ma pojęcia gdzie mogą być – powiedziała Cam – dzwoniłam nawet do Rebecci czy nie zabrali przypadkiem Parkera ale tam też nie byli
- Obdzwoniliśmy wszystkie znane knajpy do których chodzą i nikt ich tam nie widział.
- A ich karty kredytowe albo płatnicze?
- Myślisz, że mogli ich używać?
- Warto spróbować – Charli poszedł wykonać parę telefonów…