Jak myślicie:jak MÓGŁBY się zakończyć serial? Myślę, że to ciekawy temat:-) Ja widziałabym ślub Bones i Bootha (ostatecznie przekonałaby się do religii). A może dzidziuś? Wyobrażacie sobie: uporządkowana Bones, a tu niespodzianka:-) Widziałam takie propozycje na forach amerykańskich. Piszcie swoje propozycje zakończeń.
Beata, cieszę się, że Ci się podoba, miało być idealnie, bo to przecież dla Ciebie, na specjalne życzenie, no i dla eSKi za "konkurs"
och, dzięki piegża :) Zach ma pokręconą rodzinkę ale po jego przemowie to się nie dziwię że sprawili mu taki "uroczy" prezent... biedna ta dziewczyna :)
Dobra kolej na mnie chociaż ostrzegam że nie mam takiego talentu jak WY... Opowiadanie jest jeszcze z czasu kiedy nie byli ze sobą. Proszę oczywiście o komentarze:)
Koniec kolejnej sprawy. Spotkanie całej ekipy w barze (tam gdzie zwykle). Wszyscy byli wyjątkowo zmęczeni. Dochodzenie trwało dłużej niż zwykle bo brakowało dowodów, wszyscy ciężko pracowali i zarywali noce więc nawet nie mieli siły zbyt długo świętować. Powoli zaczęli rozchodzić sie do domów. Jako ostatni zostali Booth i Brennan. Kończyli dopijać drinka.
Brennan: Jest już późno, jestem wykończona, odwieziesz mnie do domu?
Booth: Ja też konam, ok to kończ drinka i jedziemy.
Szybko opróżnili szklanki, wyszli z baru prosto do samochodu i odjechali. W drodze do mieszkania Brennan prawie sie nie odzywali zwyczajnie nie mieli na to siły. Brennan ledwo trzymała sie w pozycji siedzącej była już bardzo senna. Nagle z tej ciszy wyrwały ich turbulenje samochodu. Booth z trudnością opanowal auto, wreszcie stanęli.
Brennan: Co sie stało?
Booth: Nie wiem, zaraz to sprawdzę, poczekaj chwilę.
Brennan: I co?
Booth: Złapaliśmy gume! Niech to szlag jasny trafi jak ja o tej porze do domu wróce i co z tym gratem zrobie!
Brenna: Do mnie już nie daleko, to następna przecznica, może jakoś dopchamy tam auto?
Booth: Dobra chyba nie mamy innego wyboru. To wysiadka Bones i do roboty - uśmiechnął sie chytrze i powoli zaczęli pchać samochód - No nie jeszcze tego brakowało żeby deszcz zaczął padać dosłownie świetnie!- krzyknął Booth.
Zanim dotarli do domu Brennan byli już nieźle przemoczeni.
Brennan: Booth chodź na góre wysuszysz sie, jesteś kompletnie przemoczony. Nie czekała długo na jego reakcję, zarzucił na nich swoja marynarkę i oboje wbiegli do klatki. W mieszkaniu nareszcie mogli sie ogrzać i wysuszyć.
Bennan: Nie musisz iść teraz do domu, pościele ci w salonie, samochodem zajmiesz sie rano.
Booth: No nie wiem...
Brennan: Daj spokój, patrz która godzina i pewnie znowu zmokniesz a wtedy to już przeziębienie gwarantowane.
Booth: Masz rację już chyba mam dreszcze... - nagle kichnął na cały głos - i katar - dodał.
Brennan: Widzisz, zostajesz tutaj, zaparzę Ci herbaty z miodem żebyś się rozgrzał.
Wyszła do kuchni,w tym czasie Booth rozejrzał się troche po salonie i usiadł na kanapie. Czuł sie naprawdę nie najlepiej i chyba miał gorączkę a dreszcze nie ustępowały. Temp przyniosła herbatę dla nich obojga, usiadła koło Bootha i zauważyła że nie jest z nim dobrze.
Brennan: Booth, ty masz naprawde dreszcze i do tego gorączke, pokaż... - przyłożyła dłoń do jego czoła, było rozpalone - musisz zmierzyć gorączke -odniosła sie i podała mu termometr - prawie 39 stopni, przyniosę ci coś na zbicie temperatury. Booth położył się powoli na kanapie. Brennan przyniosła tabletki, dodatkowy koc i kompres. Okryła go dokładnie, przykucnęła przy oparciu sofy na której leżał i delikatnie położyła zimny kompres. Po jakiejś godzinie wreszcie zasnął a gorączka obniżyła sie, Temp chciała jeszcze przez chwilę posiedzieć przy nim żeby upewnić sie że jest już lepiej, oparta o sofę i po części o Booth'a zasnęła.
Rano Booth otworzył oczy i ujrzał Brennan śpiącą przy sofie z głową na jego torsie. Czuł się już lepiej, nie miał temperatury. Nie chciał budzić Temp więc leżał obserwując jej spokojną twarz. Uśmiechał się do siebie na ten widok, lubił ją obserwować, uwielbiał te potyczki słowne w jakie sie wdawali i to że zawsze potrafiła go czymś zaskoczyć. Czuł zapach jej włosów, nie mógł się powstrzymać, pogładził je delikatnie ręką i przybliżył sie aby je powąchać, wtedy Temp otworzyła oczy i spotkali sie twarzą w twarz, bardzo blisko.
Booth: Nareszcie sie obudziłaś... właśnie miałem cię budzić - i wyszczerzył zęby w tym rozbrajającym uśmiechu.
Brennan: Jak sie czujesz?
Booth: Aż tak sie o mnie martwisz? (znowu uśmiech)
Brennan: Poprostu pytam, wczoraj bardzo źle wyglądałeś i ...
Booth: Wiem, wiem... czuję sie już znacznie lepiej ale chyba będziesz musiała podać mi śniadanie do łóżka bo nie jestem wstanie... Dostał kuksańca w bok.
Brennan: To raczej ty powinieneś mi przygotować śniadanie za to że opiekowałam sie tobą hmm...?
Booth: To ja mam lepszy pomysł, ubieraj sie idziemy na śniadanie do baru, ja stawiam.
W tym momencie rozległo sie pukanie do drzwi. Temp wstała poprawiając sie i otworzyła. W drzwiach stała Angela.
Angela: Cześć złotko wpadłam żeby... - urwała w pól słowa widząc niekompletnie ubranego Booth'a w jej salonie- o przepraszam chyba wam w czymś przerwałam... I uśmiechnęła sie znacząco.
Brennan: My... w niczym... jakieś głupoty wygadujesz! Poprostu wczoraj...
Booth: Właśnie... padało i...
Angela: Nie tłumaczcie się tak, w końcu jesteście dorośli, to ja wpadne później, a przedtem zadzwonie żeby wiecie... i znowu się uśmiechnęła. Nie czekając na ich odpowiedź wyszła.
Booth i Brennan spojrzeli na siebie wymieniając się uśmiechami (takimi jak na końcu 13 odcinka:) Oboje wiedzieli że Angela nie mówiła tego bez przyczyny, coś było między nimi, specyficzna więź, tylko nie umieli tego jeszcze nazwać...
mam nadzieję że nie jest najgorsze:)
heh cffaniak Booth:) jeszcze śniadanie do łóżka;D bardzo mi sie podoba Twoje opowiadanie;)
scenariusz super!!! :D
mam do was pytanie - czy znacie jakieś forum, stronę czy coś z opowiadaniami itp. o Bones? bo mam jedną ale po ang. i nadal szukam czegoś w ojczystym języku ;-)
to strona z fanfiction o Bones... i tu jest w różnych językach... ale nie po polsku http://www.fanfiction.net/tv/Bones/
Ale urocza scenka... jak to nie masz talentu? powyższe opowiadanie wskazuje na coś zupełnie innego!
No świetny scenariusz! ;D Powiem tak każdy ma talent do czegoś innego ;D Ty masz talent do scenariuszy ;D Chociaż ja powiem szczerze z tym śniadaniem to zrobiła bym tak, że Brennan i Booth razem robią sobie śniadanie i nieźle się przy tym bawią ;D Bardzo podoba mi się twój scenariusz ;D Pozdrawiam ;*
Napiszę tu właśnie moją wizję co do pewnej sytuacji ;D Jest około 3 tygodnie po zbliżeniu się "fizycznym" B&B ;D Nie wracali w ogóle do tamtego wydarzenia ;D
Booth i Brennan właśnie przyjeżdżają na miejsce zbrodni. Booth'a oczywiście uderzył odór rozkładających się zwłok. Brennan obdarzyła Booth'a ironicznym uśmieszkiem.
Brennan: Kiedy ty się do tego w końcu przyzwyczaisz ?
Booth: Wtedy kiedy ty polubisz sport.
Brennan: Nie rozumiem.
Booth: To była przenośnia. Znaczy się miało oznaczać że nie sądzę bym się kiedyś do tego przyzwyczaił.
Brennan: Ale co do tego mam ja i sport?
Booth: No ty nie polubisz sportu.
Brennan: Ale z naukowego punktu widzenia ty nie możesz stwierdzić czy ja coś polubię czy nie.
Booth: Dobrze wygrałaś. Zajmijmy się zwłokami.
Brennan podchodzi do zwłok i nagle cała blednie. Booth szybko podbiega do niej i łapie ją w ostatniej chwili. Straciła przytomność. Booth stara się ją ocucić lecz po nie udanej próbie bierze ją na ręce i zanosi do samochodu i zawozi do szpitala. Wychodzi z samochodu i znowu bierze ją na ręce i wnosi do szpitala biegnie do przechodzącej obok pielęgniarki.
Booth: Przepraszam ale . . . ona . . . ona zasłabła . . . i . . . i . . .
Pielęgniarka: Proszę położyć ją na wózku.
Booth: Oczywiście.
Pielęgniarka znika z Brennan nie przytomną na wózku. Booth zniecierpliwiony czeka na jakiekolwiek wieści o stanie Brennan. Mija około 30 minut dla Booth'a to jak 30 godzin. W końcu widzi tą samą pielęgniarkę.
Pielęgniarka: Proszę za mną, pana żona już się obudziła.
Booth: Ale to . . .
Pielęgniarka: Proszę za mną.
W sali
Brennan: Może mi ktoś powiedzieć co tu się u diabła dzieje ! ?
Wchodzi Booth. Brennan widząc go uspokaja się.
Brennan: Booth, co się stało ?
Booth: Zasłabłaś i prawie na śmierć mnie wystraszyłaś.
Pielęgniarka: Mam dla państwa ważną wiadomość. Mianowicie będą mięli państwo dzidziusia.
Brennan: Ale to na pewno pomyłka!
Pielęgniarka: O żadnej pomyłce nie ma mowy. Pani i pani mąż będziecie mięli dziecko.
Brennan: Ale my nie . . .
Booth: Dziękujemy ale czy może pani nas zostawić samych ?
Pielęgniarka: Tak, oczywiście.
Booth: Mam pytanie. Czy wtedy . . . zażyłaś jakieś tabletki antykoncepcyjne?
Brennan: Nie . . .
Booth: No to chyba będziemy rodzicami.
Brennan: Ale Booth jak ty to sobie wyobrażasz ?
Booth: Jak będzie tak będzie, ale jednego jestem pewien to będzie najszczęśliwszy bobas na świecie ! Podchodzi do Brennan i całuje ją gorąco.
Czekam na wasze opinie. Mam nadzieję że pozytywne. Pozdrawiam ;*
no tak tego chyba jeszcze nikt nie opisał... scena której brakowało.
Wyszła świetnie. No i to małżeństwo. Fantastycznie. I widzę powrót do aspektu rodzinnego... co dało mi pewien pomysł. Ale z nim musicie poczekać do jutra :)
Postanowiłam sie przełamac i też coś napisać. Na początku krótka
scenka żeby nie przynudzać. Czekam na opinie. Wspomę tylko ze jest
jeszcze przed wspolna noca B&B i przed wszystkim innym ale oczywiscie
juz coś między nimi iskrzy(jak od początku serialu)
Booth siedzi w swoim gabinecie naglę wchodzi Brennan.
Brennan: Masz chwilkę czasu?
Booth: Właściwie to nie za bardzo, a o co chodzi?
Brennan: Nie ważne skoro nie masz czasu pójdę z tym do Angeli-
powiedziała po czym odwróciła sie chcąc wyjsć.
Booth: Poczekaj-złapał ją za łokieć-Chyba będę miał jednak trochę
czasu-uśmiechnął się tak zniewalająco jak tylko on potrafi.
Brennan: No to choć- Wyszli z Instytutu i wsiedli do samochodu Tempe.
Booth: Dokąd jedziemy?
Brennan: Niespodzianka
Wyjechali poza miasto. Po jakiejś godzinie Brennan zatrzymała się
przed pięknym domem nieopodal rzeki.
Booth: Gdzie jesteśmy?
Brennan Pamiętasz jak doradzałeś mi abym kupiła nieruchomość?
Najlepiej dom nad rzeką abyś mógł czasami wpadać i łowić ryby?
Booth: Pamiętam, ale ty przekazałaś wtedy te pieniądze na odbódowe miasteczka.
Brennan: No tak ale nie wiem czy wiesz ale od tamtego czasu zdązyłam
wydać nowe 2 książki.
Booth: Nieeee, nie zrobiłaś tego, nie kupiłaś domu?
Brennan: A czemu nie, sam mówiłeś, ze to jest świeta inwestycja.-
podeszła do furtki i otworzyła ją._ Chcesz zobaczyć jak wygląda w
środku.
Booh: Skoro, już tu jestem.
Weszli do środka i zaczęli zwiedzać dom. Brennan z ożwieniem
opowiadała jak go urządzi, a Booth uśmiechał się tylko i
Potakiwał.Przeszli na tyły domu.
-A teraz najlepsze.- Pwiedziała Brennan i otworzyła drzwi do ogrodu.
Ich oczom ukazał się piękny widok kwitnących drzew, za którymi leniwie
płynęła rzeka.
-Tam będziesz mógł łowic te swoje ryby - powiedziała i wskazała na
mini molo wcinającę się w wodę(nie wim jak to się nazywa).
-Booth dlaczego się wogóle nie odzywasz nie podoba Ci sie tutaj?
-Podoba, po prostu mnie zatkało, wow
Weszli w głab ogrodu.
-Wiesz co zmęczyłem się trochę zwiedzając tą twoją willę. Może
usiądzemy? -zaproponował Booth
-Hmm, dobry pomysł ale wiesz jest mały problem.
-Jaki?
-No bo wiesz dopiero wczoraj kupiłam ten dom i nie mam jeszcze żadnych
mebli.
-Nie ma sprawy, usiądzmy tutaj na trawię pod drzewem. Powiedział Booth
i usiadł opierając się o pień. Brennan nie do końca wiedziała co ma
zrobić. Pochwili namysłu niepewnie usiadła obok niego i oparła się o
drzewo.Siedzieli tak blisko siebie, że ich ramiona się dotykały.
Nagle booth odwrócił głowę w stronę partnerki i zadał nurtujące go
pytanie:
-Skoro wczoraj kupiłaś ten dom to znaczy, że jestem pierwszą osobą,
która go ogląda?
-Tak ty pierwszy go ogładnąłeś i ty pierwszy wogóle się dowiedziałeś,
ze go kupiłam.
Booth popatrzył na nią dziwnie nie mogła zrozumieć co miało wyrażać to
spojrzenie.
-Czujesz jak pachnie?-chcąc zmienić temat spytała Brennan.
-Yhmmm-odpowiedział patrząc w niebo. Nie mógł uwierzyć, że to się
działo naprawdę. czół się bardzo szczęsliwy,
-Bones?
-Tak Booth?
-Kocham Cię chciałem ci to dawno powiedzieć, ale- Brennan przerwała mu
-wiesz z antropologicznego punktu widzenia nie ma czegoś takiego
jak..-nie skończyła bo własnie w tej chwili Booth pocałował ją
namiętnie. Temp na chwilę zdrętwiała ale już po chwili zarzuciła
Booth'owi ręce na szyję i odwzajemniła jego pocałunek. Nie mogli się od
siebię oderwać, a gdy przestali sie całować położyli się twarzami do siebie i Brennan skończyła to co chciała powiedzieć:
- jak miłość, ale widać czasami antropologiczny ciąg myślenia nie jest poprawny bo ja cię też kocham.- Booth przyciągnął ją do siebię i znów zaczął całować. Po chwili nie wiedzieli czy są w lesie czy na plaży. Nie czuli twardości ziemi na której leżeli. Czuli tylko siebie.
O kurde ale sie rozpisałam sorry ze was zanudzam.
sorki za te odstepy na początku psuje mi sie komp no i za te literowki(to juz moja wina)
Zanudziłaś ? Chyba żartujesz ;D Bardzo fajny scenariusz ;D Tylko mogłaś napisać coś o plaźmie ;D Pozdrawiam ;*
Wow jestem pierwsza!!! Fajne opowiadanko, bardzo ciekawe i nietypowe.
"Booth siedzi w swoim gabinecie naglę wchodzi Brennan.(...) Wyszli z Instytutu i wsiedli do samochodu Tempe. " - tu jest chyba mała nieścisłość albo się mylę!!! Pozdrawiam...
masz racje moj błąd wiesz po prostu zaczęłam to pisac jeszcze w tamtym tygodniu i konczylam dzis nie czytajac tego co wczesnij pisalam
Cudny dom i cudna historia. i Błagam nie piszcie więcej pod opowiadaniem: mam nadzieję że was nie zanudzam.... bo to świadczy o tym, że nie wiecie co dobre. A na pewno jest przeciwnie :)
No więc w jaki sposób Brennan przekonała się do religii.
Dziecko urodziło się dużo wcześniej, lekarze nie dawali zbyt dużych szans na przeżycie. Booth stał przed oddziałem dla wcześniaków, patrząc przez szybę jak jego córka ciężko oddycha. Usiadl naprzeciw i smutno patrzył przed siebie.
- Booth!- usłyszał czyjś znajomy głos.
- Bones nie powinnaś tu przychodzić. Musisz leżeć.
Ona jednak nie odpowiedziała, wpatrując się w ledwo poruszające się ciałko po drugiej stronie szyby. Booth ukrył twarz w dłoniach. Po chwili milczenia spojrzała na niego.
- O czym myślisz?- zapytała.
- Prawdę mówiąc, o niczym. Po prostu...po prostu modlę się.. i wiesz...ty też powinnaś.
- Sądzisz, że to pomoże? - zapytała z ironią.
Booth obrzucił ją gniewnym spojrzeniem.
- Tak Bones. To jest właśnie jedna z sytuacji, gdzie nauka nie może nic zrobić. Tutaj kończy się twoje "z antropologicznego punktu widzenia". Teraz wszystko w rękach mojego wyimaginowanego przyjaciela...- dodał z sarkazmem.
Zapadła cisza (o ile ciszą można określić odgłosy szpitalne). Brennan znowu spojrzała na dziecko.
- Uważasz, że to moja wina prawda? - zapytała, nie odrywając wzroku od szyby.
- Nie Bones, ja po prostu...
- Bo nie zachowywałam się jak normalna kobieta w tym stanie? - kontynuowała - Bo chciałam dalej wykonywać zawód, który lubię...? Bo nie wylegiwałam się całymi dniami na kanapie?! - mówiła coraz głośniej.
Spojrzała jeszcze na Booth'a, a w jej oczach widać było łzy. Wstał, chciał objąć ją. Odepchnęła jego dłoń.
- Chcę pobyć chwilę sama. - powiedziała, po czym odeszła.
Znalazł ją po godzinie. Stała oparta o parapet, patrząc na spływające po szybie krople deszczu.
- Bones...- powiedział do niej łagodnie.
- Powinniśmy ją ochrzcić...- powiedziała z przekonaniem, nie odrywając wzroku od szyby.
-Ale....
- Powinniśmy ją ochrzcić...- powtórzyła, patrząc na Booth'a - jeżeli tylko to może pomóc naszej córce, to chcę to zrobić.
Dodam, że oczywiście dziecko przeżyje. Aha, dla niewtajemniczonych, ciężko chore dzieci w szpitalu, których życie jest zagrożone, może ochrzcić pielęgniarka. :-)
Tym razem nic specjalnego mi nie wyszło:-) Mam jednak nadzieję, że nie jest takie złe:-)
Powiem tak delikatnie, że jest ładne, bo mnie Twoje scenariusze tak magicznie uspokajają. Świetnie się czyta... tak... lekko i naprawdę czuć atmosferę :)
Cudo... Brennan musiała czuć się winna że wyrzuciła tak wszystko Boothowi... on chyba tak nie myślał. Przynajmniej mam taką nadzieję. No i na końcu Booth powinien ją mooocno przytulić. Wyszło ci to naprawdę rewelacyjnie!
Naprawdę wierzę, że Brennan przekonałaby się do religii, gdyby to było w serialu. Ta scenka jest taka... prawdziwa, przepełniona emocjami.
http://pl.youtube.com/watch?v=YX4gMQNQVhY
Dziewczyny obejrzyjcie to i mi powiedzcie czy ona mówi na końcu:" I love the partner" ??
No dokładnie się zgadzam bardzo fajny, lekki scenariusz ;D Jak myślicie jak by wyglądała modlitwa w wykonaniu Brennan ? Na pewno nie była by to formułka tylko taka modlitwa od serca, nieprawdaż ? ;D Pozdrawiam ;*
Czyli to prawda z tym pogrzebem...
Ale to zdjęcie z Boothem, Sweets'em i Brennan oznacza, że ona się dowie :)
Ale jak tu wyjaśnić jej minę na zdjęciu z pogrzebem? Moim zdaniem będzie udawała, że ją to nie rusza, a wróci do domu i będzie płakać. Tam spotka się z Boothem czy coś w tym rodzaju. Nie mam nic przeciwko takiemu rozwiązaniu :) Ale scenarzyści mają już na pewno dużo lepszy pomysł :))
cześć kochani. wiem, ze długo mnie tu nie było. przepraszam. nie miałam ostatnio na nic czasu, a zajęłam się jeszcze czytaniem scenariusza M&R. mam kupoę zaległości. trochę minie zanim nadrobie stronę 13 i 14 stronę, ale teraz już postaram się tu częściej zaglądać. scenariusze jak zawsze super. ostatnia scenka była taka słotka... pełna uczuć... piszcie, oby jak najwięcej. ja nie będę narazie pisać, zkoro nawet nie mam czasu komentować.... no i ogulnie nie jestem w tym dobra niestety.... czekam na kolekne scenariusze :)
podrawiam serdecznie!
Andzia, Twój pomysł jest bardzo, bardzo prawdopodobny. W końcu komu miałaby się wyżalić, kiedy tylko przy Booth'ie się otwierała (no przy Angeli też, ale "mniej").
jestem w szoku po obejrzeniu tego fragmentu....:(:(:(
Jak ona kurczowo trzyma sie pracy jakby stała na krawędzi i tylko to ją utrzymywało żeby do niej nie wpaść...biedna
dziekuje Ci bardzo za tego linka...
piękny emocjonalny scenariusz. Uczucia bardzo prawdziwe!!!aż mi się oczy zaszkliły. Uwielbiam takie niedopowiedzenia, niepewność...to tworzy związek
Sweets zasugerował ze straciła kogoś ukochanego, a ona momentalnie się odcieła od tego < moim zdaniem zbyt gwałtownie, jakby nie chciała tej myśli wogole do siebie zapuścić> w psychologii jest tak termin, który doskonale opisuje to co ona zrobiła : WYPARCIE.
ale to tylko potwierdza to ile on dla niej znaczy.
ps. swoja droga nie chciałabym byc na miejscu Bootha jak sie okaze ze jednak żyje (bo przeciez tak bedzie) przecież Brennan zrobi z jego tyłka jesień średniowiecza;D i przypuszczam że najwięcej wtedy emocji z niej wyjdzie jak będzie chciałą za tą "przykrywkę" o której nikt jej nie powiedział kogoś ukarać <Bootha i Sweets jesli wierzyc spoilerom>
heheh Booth dostanie kopa....
ghmmm ja małow temacie ale spodobało mi się twoje określenie jesień średniowiecza... gdyby nie moje lekturowe skojarzenia pewno bym to inaczej odebrała a tak zaraz wielki banan na twarzy się odezwał :)
oj tak dziś będzie cudny odcinek a nam pozostaje czekać pewno do jutra żeby obejrzeć :)
cóż oby rzeczywiście warto było czekac :)
ale raczej nic nie przemawia by mogła sie tak stać ehh wybacz za moje deygresje od dygresji :)
alejesień średniowiecza zachwyca... mnie hehehe
tak, Shann ona po prostu nie dopuszcza do siebie tego faktu, że on nie żyje
swoją drogą pisząc swoją scenkę z fałszywym pogrzebem Bootha miałam taką myśl, że Brennan mówi: Uwierzę, ze nie żyje dopiero, kiedy osobiście zrobię sekcję jego zwłok albo ją chociaż zobaczę....
(a taka scena w filmie byłaby POTWORNA, Brennan krojąca ciało Bootha :(((((
Piegża ja w ogóle nie mogę sobie tego wyobrazić i nie chce ! ;D Ciekawe co będzie w tym odcinku . ;D Pozdrawiam ;*
gdzieś na tym forum czytałam, że ktoś się zastanawiał, czy kiedykolwiek Booth zwrócił się do Brennan po imieniu, a oglądając wszystkie poprzednie odcinki stwierdzam że tak. Odcinek 14 pierwsza seria na samym końcu, jak Brennan prosi Bootha o przejrzenie akt i ewentualne odnalezienie jej rodziców.
W odcinku kiedy znaleźli jej matkę mówi coś typu:" Temperance, idź do domu" czy coś w tym rodzaju...
wracając z Biedronki, usłyszałam w głowie pewien dialog...
z inspiracji Wikusi, na życzenie eSKi
pozdrawiam :)
Brennan powoli zaczyna urządzać dom. Najbardziej pomaga jej Booth.
Nie obywa się oczywiście bez żartów Bootha typu: "Gdzie jest mój pokój?", "Muszę mieć półkę na swoje piłki, kije i rękawice!", "Nie lubię, jak w łazience jest szaro. Wolę zielony.", "Ta wanna jest zdecydowanie za mała..". Brennan znosi wszystko ze spokojem świętej. Odgryza mu się co jakiś czas słowami: "Będziesz spał pod schodami", "Żadnych piłek w domu, będziesz je trzymał w chlewiku","Lubisz myć okna?", "Z jakimś niskim mężczyzną w tej wannie będę mogła pływać delfinem". Booth też znosi to ze spokojem, chociaż podnieca go to, że jest coraz bardziej pyskata.
Pewnego razu Booth widzi, jak Brennan niesie z VANa wielkie pudło z rzeźbami.
- Bones - wrzeszczy na nią - prosiłem, żebyś nie dźwigała ciężarów!!!Masz mnie od tego...
- Booth, nie drzyj się. One są z balsy, to taki gatunek drzewa z rodziny wełniakowatych. Występuje w lasach Ameryki Południowej i Środkowej, jest miękka i bardzo lekka. A poza tym, dlaczego mam nie dźwigać, ja lubię dźwigać, bo jestem silna.
- Ale ja się nie mogę wykazać... - marudził Booth.
- Wykazać? A czym chciałbyś się wykazać? - spjrzała się dość ironicznie.
- No, siłą, moją męską siłą fizyczną, mięśniami i takie tam.
- No, przecież wiem, że masz mięśnie. Co za problem?
- Wiem, że wiesz, ale CHCĘ SIĘ WYKAZAĆ. Żebyś, wiesz, mogła mnie podziwiać. Wiedzieć coś, to jedno, ale doświadczyć czegoś, to co innego. Normalnie jak facet chcę,żebyś pomyślała: Łał, jaki ten Booth jest silny!
- Booth,wiem, że jesteś silny, nie musisz się przede mną popisywać.
- Ale ja chcę... Co ci zależy?
- No, dobra, jak to ma ci poprawić samopoczucie...Masz, nieś se!
Booth zaczął przenosić z samochodu naprawdę ciężkie pudła. Brennan siadła na leżaku i zajęła się podziwianiem.
- Booth, łał, jaki ty jesteś silny!
- Mój Atlasie!
- Masz bardzo soczyste mięśnie!
Biedny Booth znosił to ze spokojem, gdy skończył, padł na kanapę stojącą w salonie. I już z niej nie wstał. Okazało się, że jego kręgosłup tego nie wytrzymał. Potwornie bolał go krzyż. Brennan kazała mu się położyć na brzuchu, odsłonić kręgosłup, a sama zaczęła wcierać w zbolały krzyż kolegi jakąś tajemniczą maść rozgrzewającą, przywiezioną z Ameryki Południowej.
- No i po co co to było, Pudzian? Teraz cierpisz.
- Eeeee, nie tak bardzo, przecież właśnie masujesz mi pośladki, prawda?
"Mój Atlasie"
"Masz bardzo soczyste mięśnie"
"Booth, łał, jaki ty jesteś silny"
Piękne po prostu piękne ;D Aż łezka się w oku zakręciła ;D Pozdrawiam ;*