Jak myślicie:jak MÓGŁBY się zakończyć serial? Myślę, że to ciekawy temat:-) Ja widziałabym ślub Bones i Bootha (ostatecznie przekonałaby się do religii). A może dzidziuś? Wyobrażacie sobie: uporządkowana Bones, a tu niespodzianka:-) Widziałam takie propozycje na forach amerykańskich. Piszcie swoje propozycje zakończeń.
To też będzie krótkie, bo nie chce, żeby zrobiło się nudno...
(...) Kolejnego dnia w drodze samochodem.
Brennan: Możesz mi to w końcu powiedzieć?
Booth: Nie.
Brennan: Ale dlaczego?- odpowiedziała jej cisza.
Booth: Pomyśl... gdyby tej nocy... gdyby jednak...
Brennan nareszcie pojęła dlaczego widziała w jego oczach to coś, czego nie umiała nazwać. Wiedziała, że czuł żal do tej nocy, tej chwili, do niej...
Brennan: Booth, - musiała mu przerwać- To byłby błąd. Już nic nie było by tak, jak jest teraz. Czuję się dobrze, mając w tobie przyjaciela, nie chce tego psuć, a jeśli wydarzyło by się coś... takiego... wierz mi, że to nie było by dobre dla nikogo.
Booth zahamował ostro i spojrzał na nią z wyrzutem.
Booth: Bones, mnie nie obchodzi to co by było! Przestań przewidywać przyszłość! Nie możesz przegapić szansy na miłość, rozumiesz?! Ja nie mogę...
Brennan: Booth...- szepnęła, a łzy napłynęły jej do oczu- ja...
Booth: Nie, nic nie mów. Nie chce słuchać żadnych antropologicznych wyjaśnień. Po prostu... daj mi się z tym uporać samemu.
Wyszedł z samochodu. Stali właśnie koło jego domu. Kłapnął drzwiami i biegł po schodach do mieszkania, zostawiając Brennan z milionem myśli kłębiących się w głowie...
Patrzyła na drogę nie zważając nawet na to, że za oknami samochodu stawało się coraz ciemniej. W końcu jej wzrok padł na kluczyki pozostawione przez Bootha w stacyjce. Wzięła je, zamknęła wóz i weszła do budynku w którym mieszkał.
Zapukała kilka razy. Uchylił trochę drzwi nie wpuszczając jej do środka.
Brennan: Kluczyki- wyciągnęła do niego rękę. Podziękował jej i zamknął drzwi z powrotem. Oparł sie o nie plecami i czekał na jakąś reakcje.
Bennan: Booth...- nacisnęła na klamkę. Otworzył drzwi szeroko- Odwieziesz mnie?
Mimowolnie musiał się uśmiechnąć...
Weszli do samochodu. Booth po raz kolejny się rozczarował. Nie zamienili nawet jednego słowa, jakby byli sobie całkiem obcy. On skupił się na drodze, ona patrzyła na gasnące światła w oknach domów.
W końcu dojechali. Zatrzymał samochód i powoli obrócił głowę w jej stronę.
Booth: Dobranoc...
Brennan: Masz rację... Nie mogę tego przegapić...
Booth wyszedł z auta i otworzył Brennan drzwi. Podał jej rękę, którą szybko chwyciła, i przyciągnął do siebie.
Szedł tyłem do drzwi. Otworzyła je i wepchnęła go do środka. On kopnął je nogą, żeby się zamknęły. Zaczęli się całować, ciągle cofając do tyłu. Na drodze stanęła im kanapa. Przewrócili się przez jej oparcie i leżeli tak chwilę jedno na drugim, patrząc sobie w oczy. Znowu ją pocałował. Zdjął jej bluzkę, ona rozwiązała mu krawat i odpięła kilka guzików koszuli.
- Córeczko?- Max zapukał do drzwi jej domu...
To córeczko powaliło mnie na kolana :)
Wcześniejszy scenariusz też fantastyczny i w stylu "Bones". najlepsze było to, że ona nie wiedziała o co chodzi. Uwielbiam to. W końcu ona nie może być ideałem... :)
Dlaczego uważasz że jakaś twoja historia mogłaby nas zanudzić? Uwierz mi to kompletnie nie możliwe!!
:)
Sama nie wiem. Ale wy ciągle o Booth'ie i Brennan,jakby jego nie było... Niech ktoś napisze, że Zack poznał extra dziewczynę, czy coś....
Ja nie mam weny, zapodzieła się jak parę innych rzeczy w bałaganie, jaki jest w moim pokoju....
Genialne ;D Tylko jak będzie dalej ? Hmmm . . . ? ;D Też jestem pod wrażeniem ja oglądałam to chyba z 50 razy i cały czas ryczę. Tak właśnie sobie myślałam o tej całej Pam, i wpadło mi na myśl że to dobrze że tak się skończyło może nareszcie Booth i Brennan ocieplą jeszcze bardziej swoje relacja ( wiecie o co mi chodzi ;D ) Może to lepiej że tak się stało że on uratował brennan ? ;D Pozdrawiam ;*
kurcze ja tez ogladalam ta scene kilkanascie razy...i tak sie zastanawiam czy on ja faktycznie oslonil czy po prostu obrocil sie siegajac po broń <ktora potem wyjmuje mu z dloni Bones i strzela do Pam>. Ale jego oczy....i jak kurczowo sciskal jej dlon...chyba mialam prorocza wizje z ta moja scena w karetce...mam nadzieje ze ta w szpitalu tez choc w procencie sie zrealizuje
pieknie piszecie moje Pani, poziom naprawde wysoki. Tylko czekac az dostaniecie propozycje pisania prawdziwych scenariuszy...kto wie;)
tymczasem przesyłam buziaki. Moze ja sie wezme za tego Zacha;) po tym jego spiewie w Jeffersonian naprawde jeszcze bardziej go polubilam:) nalezy mu sie jakas urocza scenka;) i oczywiscie w jego stylu...
zobaczymy jak czas pozwoli....bo zbliza sie sesja lernia no i czeka mnie ejszcze obrona pracy:(
tymczasem moje Panie;*
To była taka "forma osłony":-) Bo zwykły facet krzyknąłby po prostu "Uważaj Bones!". No a zresztą Booth widział gdzie Pam mierzy, mógł odskoczyć. Ja wierzę, że ją osłonił:-)
Wiwat! 600 wpisów!! Hip hip! Hura! Hip hip! Huraa!! Hip hip! Huuuuurrrrrrrraaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
No to winszuje ;D
Jeżeli chcecie zobaczyć świetny fotomontaż http://emilydeschanel-bones.bloog.pl/index.html?id=3337778&_ok=1#form Po prostu genialny ! ;D
No, po nim to widać, że jakoś nienaturalnie wygląda, chociaż wykonane jest i tak bardzo dobrze...
Mam po prostu przypływ weny twórczej, ale i tak zostaje przy pisaniu krótkich scenariuszy, choć mimowolnie stają się one coraz krótsze ;/
Ten głos ich zamroził. (Szeptem)
Brennan: Co robimy?
Booth: Nie ma nas... cii...- zakrył jej usta dłonią i nie mógł się powstrzymać, żeby jej nie pocałować.
Max: Kochanie?- stuknął kolejny raz w drzwi.
Już było słychać jego kroki zbliżające się do schodów, kiedy Booth przekręcił Brennan na drugą stronę i oboje spadli z kanapy robiąc wielki huk.
Max wyjął z kieszeni klucze, które Brennan dała mu w dniu zwolnienia z więzienia.
Zerwali się na równe nogi. Temperance zaczęła wkładać bluzkę na lewą stronę wpychając jednocześnie Bootha do łazienki. Max otworzył w końcu drzwi.
Max: Co ci się stało?
Brennan: Ym... spałam, obudziło mnie twoje stukanie i spadłam z kanapy. Co cię do mnie sprowadza?
Max: Mogę wejść?
Brennan: Nie... to znaczy tak, tak siadaj.
Mężczyzna usiadł na kanapę, a ona poszła zaparzyć mu herbatę. Błądził oczami po pokoju czując, że coś jest z nią nie tak. Jego wzrok przykuł kawałek materiału leżący na podłodze blisko kanapy.
Max: Tempe, co to jest?
Brennan: To?... To jest krawat...
Max: Ale ja nie pytałem dosłownie co to, tylko do kogo to należy?
Brennan: To ja zaparzę herbaty...
Booth w łazience doprowadzał się do normalnego stanu i był już gotowy na spotkanie z jej ojcem. W końcu wyszedł, co dało sie odczytać z jej miny, wyraźnie się Brennan nie spodobało.
Booth: Dobry wieczór.
Max: To twój krawat?- zapytał z nieukrywanym uśmiechem- Powinienem się domyśleć. Tempe dlaczego nie powiedziałaś, nie przeszkadzałbym wam...
Brennan: Tato, to nie tak...- przez myśl przeszło jej wspomnienie poprzedniego ranka, kiedy tłumaczyła się Angeli.
Booth: Jedliśmy chińszczyznę i zaciapałem się sosem...- zaczął coś wymyślać i dało by się w to uwierzyć gdyby nie...
Max: To dziwne, bo mówiłaś, że spałaś...
Spojrzeli na siebie dziwacznie.
Booth: To ja już lepiej pójdę...
Max: Nie, nie ja pójdę. Przyjdę do ciebie jutro córeczko, o ile nie macie już jakichś planów?- najwyraźniej, tak jak Angeli, spodobało mu się drażnienie tych dwojga. Brennan przytaknęła, a Max wyszedł na zewnątrz.
Opadła na kanapę i ciężko westchnęła. Booth usiadł koło niej i oplótł ją ramieniem przyciskając do siebie. Oboje nie mieli już na nic ochoty. Podniosła oczy do góry opierając głowę na jego ramieniu. Spojrzał na nią i pocałował ją w policzek.
Brennan: To kiedy dowiem się co to miały być, te dwa słowa?
Booth: Kocham cię drażnić.
Brennan: To były trzy słowa...
wow świetne!!! jak to przeczytałam to myslalam ze pęknę ze smiechu <hihi> wiele mówiący koniec całość na 6+
Chciałabym to zobaczyć w serialu. Oj jak bym chciała!!
Genialne. Ten twój przypływ weny jest naprawdę imponujący. Oby było go jak nawięcej!!
Będzie ciąg dalszy? Bo ja bardzo na to czekam!
:)
Brennan leżała w swoim łóżku rozmyślając o tym, co się wydarzyło. Gdy przypominała sobie o tych wszystkich ludziach, spoglądających z zaciekawieniem na nią i na Bootha, miała ochotę się roześmiać. Spojrzała na zegarek... już po 24, a ona wciąż nie mogła zasnąć...
-Ciekawe czy Booth już śpi-pomyślała. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że ostatnio prawie 24 godziny na dobę myśli op nim. Kiedy słyszy dzwonek do drzwi , myśli - Booth... kiedy dzwoni jej telefon - Booth, kiedy ma podjąć jakąś ważną decyzję... myśli "Ciekawe co zrobiłby Booth? "
BOOTH, BOOTH, BOOTH...
-Czy to normalne- pomyślała i przewróciła się na drugi bok. Po chwili zasnęła.
Obudziła się przed 8
-O nie...Wyrzucą mnie z pracy, tyle spóźnienia- mówiła do siebie. W pracy bowiem miała być punkt 8:00.
Pobiegła do łazienki, umyła się, szybko uczesała i ubrała. Dosłownie wybiegła z domu.
Do pracy przybyła mocno spóźniona. Wpadła do Instytutu i pobiegła do gabinetu.
-Dzień dobry- powitał ją Booth z uśmiechem na twarzy - to dla Ciebie- powiedział i wręczył jej... kanapkę i kubek troszkę już zimnej herbaty- domyślam się, że zapewne śniadania nie jadłaś.
-Jakbyś zgadł- mruknęła Brennan- Umm... Dzięki. Zjem na pewno, tyle że za chwilę
-Przywieźli kości, znaleziono je przy kościele
-Interesujące-wymamrotała Temperance szukając jakiś dokumentów wśród sterty potrzebnych lub mniej potrzebnych papierów.
-Czekają już na Ciebie- dodał Seeley
-W takim razie biegnę -powiedziała Brennan i wyszła z gabinetu. Po chwili jednak wróciła, spoglądnęła na Bootha i zapytała
-A co, ty nie masz swojego gabinetu?- nie czekając jednak na odpowiedź wyszła
-Niiee-powiedział po chwili Booth do siebie ( z uśmiechem) po cyzm rozłożył się wygodnie na fotelu.
-O, jesteś wreszcie- powiedziała Angela widząc Temperance -nowy żakiet... ładny
-Taaak-powiedziała zamyślona Brennan
-Widać... nie odcięłaś metki-zachichotała
-Co? Ja?- zapytała spokojnie z lekkim niedowierzaniem Brennan.
-Tak TY Temparance Brennan... słynna Temperance Brennan. Co ty taka rozkojarzona dzisiaj jesteś?-podeszła do Brennan i odcięła metkę od żakietu - Czyżbyś się zakochała. Wróć... wydaję mi się że już dawno byłaś zakochana, ale o tym nie wiedziałaś... - zachichotała- nawet nie muszę spytać, kto jest Twym wybrankiem serca ( xD )
Brennan nic nie odpowiedziała, tylko popatrzyła na Angelę znacząco... Po chwili jednak dodała
-Och, Angela... za dużo się komedii romantycznych naoglądałaś i myślisz, że każdy kto zapomni odciąć metkę od żakietu musi być zakochanym? -Nie... ale jeżeli ty zapominasz odciąć... nooo... to już naprawdę coś musi Ci siedzieć w głowie... albo w sercu...
-Przesadzasz...
Po chwili przyszli Hodgins, Zach i Booth
Cześć pluszaku-powitała Hodginsa czułym uściskiem Angela -Cześc Zach, witaj Booth ( xD )
Zapanowała cisza
-Pluszaku?- zapytał ściszonym głosem Hodgins.
-Booth... Booth!- niemal krzyknęła ANgele
Booth rozglądnął się pośpiesznie po gabinecie
-Tak? O cześć...
-Oj Booth... jakiś dziwny jesteś. Wyglądasz jakby się zakochał-ostatnie słowa powiedziała głośno i wyraźnie, spoglądając na Brennan z chytrym uśmieszkiem. Zapanowała cisza. Wszyscy z wyjątkiem Zacha, wpatrzonego w kości, spoglądali na Angelę.
-No co znowu... ja tylko stwierdzam fakty.
-Taak- mruknął Booth i spoglądnął na Brennan, która wyglądała na lekko speszoną.
Temperance pokiwała głową i podeszła do Zacha
-Ustaliłeś coś Zach?
-Tak. Mężczyzna w wieku od 25 do 30 lat (...)
Brennan wracała do domu. Nagle poczuła, że ktoś szturcha ją zaramię. To był Booth.
-Smakowała kanapka?-zapytał z tym swoim powalającym uśmiechem
-Tak, chociaż...
-Proszę... przynajmniej raz bez żadnego "chociaż"...
-Chciała powiedzieć, że...
-Ja wiem co chciałaś powiedzieć...
-Nie wiesz! Chciałam powiedzieć, że mogłeś zrobić więcej...
-Tu Cię rozczaruję...- zaczął niepewnie Booth- to kupna.
Brennan uśmiechnęła się pogodnie. i pokiwała głową.
Zza zakrętu wyłonił się rowerzysta.
-Uważaj- krzyknął Booth i przyciągnął Temperance do siebie
Spojrzeli sobie w oczy. serce Brennan zaczęło szybciej bić... czuła to...
-Zdenerwował Cię ten "szaleniec" ... ? -zapytał Booth i pogładził Temperance po włosach.
-Trochę- powiedziała Brennan... skłamała( eee tam takie kłamstwo xD ) bo przecież dobrze wiedziała, że powodem jej zachowania było to, żę była tak Blisko Bootha... -jechał dość szybko... a na takim składaczku to doprawdy wyczyn- zaśmiała się Brennan
-Skąd wiesz?
-Miałam podobny w przedszkolu... tyle, że... tylko się nie śmiej ... różowy
-Bones... ty lubiłaś różowy? Nie wyglądasz na taką- zaśmiał się Booth....
-Właśnie... lubiłam ;) Ojj... nie czepiaj się już...
no i zapada taka niezręczna cisza ( xD )I znowu ta myśl... co czym myśli teraz Booth...? A on myślał o tym, jak dobrze być tak blisko Temperance, jak dobrze czuć jej oddech na swej twarzy...stali tak jeszcze przez chwilę...
Booth odprowadził Brennan pod dom.
-Wejdziesz?- zapytała
-Nie wiem czy to dobry pomysł- powiedział Seeley, jednak w tym samym momencie pożałował swoich słów. Stracił okazję na to, by być bliżej Brennan, by spędzić z nią czas...
-W takim razie do jutra- powiedziała Brennan i zaczęła iść w kierunku drzwi
-Zaczekaj! - zawahał się Booth
Brennan odwróciła się
-Tak? -zapytała
-Wiesz, mój kuzyn ma imieniny. Organizuje taką kameralną imprezę, niewiele osób... i ... może miałabyś ochotę wybrać się razem ze mną?- powiedział
-Booth... przecież wiesz, że ja...
-W porządku. Nie chcę Cię do niczego zmuszać
-Bardzo chętnie z Tobą pójdę.-powiedziała uśmiechając się. Co jutra.
-Do jutra.
Booth zawrócił z uśmiechem na twarzy i poszedł przed siebie...
cdn.
Hmm... może to nie żaden Shakespeare ale może komuś się spodoba ;))
heh a Zach jak zwykle w innym świecie. Świetnie oddałaś roztargnienie bohaterów;)
Ale wiecie co? Strasznie mi brakuje scenariuszy Piegży... :(
Co sie z tobą dzieje? :)
Booth: Kocham cię drażnić.
Brennan: To były trzy słowa... ( świetne )
Piegża właśnie co się dzieje ? ;D Może jakiś urlop ? Pozdrawiam ;*
No, witam!!!
Andzia, nawet nie wiesz, jak mi się miło zrobiło, kiedy przeczytałam Twoje słowa :)
po pierwsze, miałam autozakaz pisania, bo zaległości szkolne zrobiły mi się ogromne i powiedziałam sobie, że dopóki ich nie nadrobię - nie piszę tutaj; czytałam Wasze świetne scenki i płakać mi się chciało,że ja nie mogę :(
Dzisiaj nadrobiłam najważniejszą część, dzięki Wam :)
po drugie, obejrzałam sobie a jakże część 3x13 i 3x14 i totalnie mnie zatkało, poczułam się ogłuszona ogromem wypowiedzianych , niewypowiedzianych, pokazanych oczami, uśmiechami EMOCJI, które dzieją się między Brennan i Boothem oraz Sweetsem :) Zostałam znokautowana, nie mogę przestać oglądać obu końcówek i co smakowitszych kąsków w środku
po trzecie, moje imię kryje się w nicku; kto chce je poznać, musi poszukać czegoś o piegży :) Kto pierwszy zechce się pobawić i odszuka to imię, otrzyma nagrodę: mój scenariusz o B&B napisany na temat wybrany i podany przez zwycięzcę, np. Brennan i Booth - seks w kosmosie, Zach i Cam - pierwszy pocałunek, Jack i Angela - poród i połóg :)
po czwarte, wizja, która mi przyszła do głowy jest zboczona i wahałam się, czy mogę ją zaprezentować publicznie :D
Witam wszystkich. Nie jestem tu po raz pierwszy, chociaż nigdy wcześniej się nie wypowiadałam. Przyznam się, że z niemałą przyjemnością czytam wasze teksty. Oby tak dalej i byle więcej :) Ja też postaram się dołączyć tu coś mojego, od dziś jestem wolna, dlatego wykorzystam to :) Życzę weny i takiego poczucia humoru i wyczucia, jakie macie. Pozdrowienia dla wszystkich!!
PS. Piegża - Iga? :P
Piegża- witamy z powrotem!!
Nie martw się co do zboczonej wizji twojej nowej sceny- miałam poważne wątpliwości co do zamieszczenia mojego ostatniego scenariusza a dokładnie ostatniej scenki w nim. Ale się przemogłam i dostałam za nią dużo pochwał :)
P.S. Twoje imię- Sylwia. Od systematycznej nazwy piegży czyli ptaka lęgowego z rzędu wróblowatych - Sylvia curruca. Zgadłam?
Ja też się dołączam do prośby o ten scenariusz :) Wprawdzie jestem nowym "forumowiczem" ale starym "czytaczem" :)
PS. Z tym imieniem to ja się aż tak nie zagłębiałam, po prostu poszukałam jakie imię wychodzi z liter tworzących wyraz "piegża" :) Ale chylę czoła przed błyskotliwością przedmówczyni :)
eSKa, bingo baby!!! :)
wygrałaś główną nagrodę!!!
czekam na temat od Ciebie...nie ukrywam, że mam ochotę się pośmiać z zezulców czy innych kościstych
cześć wszystkim, starym i nowym, jestem Sylwia (niestety zupełnie niesystematyczna ;)
Ok. Więc...poproszę trochę drwiny z "zezulców czy innych kości", trochę o Zachu dla beaty-alex która prosi o to od dwóch stron, i trochę droczenia między Bones a Boothem dla mnie. Może być z podtekstem seksualnym
:)
Jak ty wpadłaś na pomysł, żeby twój nick tak brzmiał? Jesteś ornitologiem czy weterynarzem? Skąd wiedziałaś że nazwa piegży to po łacinie Sylvia curruca?
:)
eSKa,no żeście się uparły, miłe panie (czytaj wredne baby;) na Zacha, pójdę na spacer, MOŻE cos wymyślę:)
uczę w podstawówce polskiego, męczę dzieci wyjątkami typu gżegżółka, piegża, no i tę piegżę skserowałam z Atlasu ptaków, żeby dzieciakom pokazać i patrzę, a ona ma na drugie Sylvia :) potem potrzebowałam jakiegoś nicka internetowego, więc pierwsze skojarzenie to piegża :D
echhhh jak ja bym chciała zeby był juz poniedziałek a z drugiej strony żeby nigdy nie nadszedł.....<kto wymyślił przerwe wakacyjna???>
ale z drugiej strony oboje, David i Emily zasłużyli na nią;)
o tak poniedziału daj nam boziu hehehe
my tez za chwile chcemy wakacji :) wiosna juz jest lato "się robi"
wszyscy urlopu czekamy
a potem 4 sezon :D
pozyjemy zobaczymy
choc pierwszy raz z takim napieciem ja osobiscie czekam na kolejny odcinek :)
Pewnie na koniec ostatniego odcinka z 3 serii dadzą jakoś "zabójczą scenę" coś w stylu zagadki między Boothem a Bones ? ;D Może jakiś mały kiss ? Och ale mnie ciekawość zżera . . . Piegża zamieszczaj swój scenariusz ;D Jeżeli stwierdzisz że jest zbyt zboczona zawsze możesz ją " troszkę " ocenzurować ;D Pozdrawiam ;*
Dokładnie! :)
Też myślę, że musi być coś naprawdę ciekawego w tym odcinku, bo przecież muszą utrzymać fanów w niepewności, żeby chcieli czekać ( mnie tam nie trzeba przekonywać ;P) No, ale na końcu każdej serii był taki " chwyt marketingowy" to i teraz musi być ;]
na dzień dobry :)
scenkę pisałam wczoraj wieczorem, ale jak miałam 80% tekstu, ZNOWU, po raz trzeci z rzędu przycisnęłam w zapale twórczym e n t e r na klawiaturze!!! czy tylko ja tak mam??? dzisiaj w końcu wyjęłam prztyczka, żeby mi nie psuł roboty
w nastroju majowym :)
UWAGA, KTO NIE CHCE CZYTAĆ O CYCKACH BRENNAN I KLEJNOTACH BOOTHA, NIECH OPUŚCI TERAZ TĘ KARTKĘ!!! :)
To było dziwne miejsce, dziwny korytarz, dziwny zapach, dziwne światło...
Gdy otworzyli drzwi, ukazał im się potwornie zaśmiecony i zagracony pokój. Oczywiście Brennan wepchała się pierwsza.
- Uważaj, Bones, nie podoba mi się tu. Jest dziwnie. - powiedział Booth.
Tylko spojrzała na niego z wyrzutem. Potem weszła między skłębione meble i jakieś dziwne przedmioty.
Booth cały czas stał w drzwiach, rozglądając się i próbując odgadnąć, do czego te rzeczy mogły służyć.
- Uważaj. Ostrożnie. - szeptał odruchowo.
Brennan dotarła w końcu do czegoś, co ją najbardziej zaintrygowało. Było to jakby połączenie szafeczki z balonem. Wyciągnęła rękę, by otworzyć małe drzwiczki, znajdujące się na wysokości jej klatki piersiowej...
Booth, stojący cały czas w progu, spojrzał na Brennan. W pewnym momencie pomyślał, że jego partnerka zwariowała...
Gdy otworzyła drzwiczki, usłyszała ciche pufnięcie. Sekundę później poczuła ból w okolicach dekoltu. Spojrzała w dół i zobaczyła jakby kilkanaście muszek. Były również na bluzce. Wtedy poczuła, że materiał drażni jej skórę. Jęknęła z bólu i zaczęła zdejmować koszulę, a następnie stanik, który zaczynał dosłownie parzyć jej ciało.
Booth słyszał jęki. Stał z otwartymi ustami i nie mógł uwierzyć w to, co widział. A widział gołe plecy Brennan. Zrobiło mu się trochę gorąco....
Brennan zakryła piersi dłońmi i odwróciła się do Bootha.
- Booth, boli! - krzyknęła rozpaczliwie.
- Co boli??? - był kompletnie skołowany.
Podszedł do niej, zaświecił latarkę i spojrzał na nią. Nie wyglądało to dobrze. Szyja i dekolt pokryte były czerwonymi plackami, które błyskawicznie nabrzmiewały, zamieniając się w paskudnie wyglądające bąble.
- Booth, zrób coś! Auuuu, swędzi! – jęczała Brennan, nie mając jak się podrapać.
Zdjął kurtkę i zarzucił ją na wijącą się z bólu kobietę. Schylił się po jej rzeczy, a następnie popchnął ją do wyjścia. Do najbliższego szpitala było dwadzieścia minut drogi.
- Bones, nie mam w samochodzie nic przeciwbólowego. Musisz wytrzymać. Co to było? Widziałaś kiedyś coś podobnego??? – dopytywał się, ale raczej chodziło mu o to, żeby ją oderwać od bolącego ciała. Udało się, zaczęła wykład od tego, że czytała o tego rodzaju insektach, że żyją gdzieś w Peru czy Boliwii, ale na własnej skórze nigdy czegoś takiego nie doświadczyła... Wiedział, że mogła tak długo... W końcu zamilkła. Głośne syknięcie i jęk wskazywało na to, że wróciła jej świadomość ciała i znowu poczuła pieczenie, swędzenie i ból na raz. Booth widział, że bardzo cierpi.
Gdy dojechali do szpitala, posadził ją na wózku i zawiózł do jednej z izolatek. Chwilę później weszła lekarka z pielęgniarką, która zaraz zaczęła rozpinać kurtkę. Booth odwrócił się, chcąc wyjść z pomieszczenia.
-Pańska kurtka. – powiedziała pielęgniarka, wyciągając rękę w jego kierunku.
Owrócił i spojrzał. Nie chciał, ale był tylko facetem, więc spojrzał.
Lekarka oglądała skórę Brennan. Szyja i dekolt były w opłakanym stanie, ale niżej widok był piękny.
"Idealne.." - pomyślał Booth.
- Se pan znalazł czas i miejsce na podziwianie tych skarbów! - parsknęła czarnoskóra pielęgniarka, widząc wyraz jego oczu.
Spłoszony, odruchowo spojrzał w twarz Bones, która również podniosła głowę, aby zobaczyć, o czym mówi kobieta. Ich oczy spotkały się na sekundę.
W następnej sekundzie Bootha już nie było.
Wpadł do niej wieczorem. Była jeszcze w szpitalu, bo wciąż podawano jej środki przeciwbólowe. Leżała z wielkim okładem z lodu, co sprawiało jej sporą ulgę.
- Jak tam? Mocno boli? - zapytał, ale unikał jej wzroku.
- Już nie.
- Długo tu będziesz?
- Na pewno do jutra. Na szczęście toksyny nie są groźne, ale dość długo będą się neutralizować. Może już jutro wytrzymam bez tych szpitalnych środków.
- To dobrze...
Było trochę niezręcznie.
W końcu Bones spojrzała na niego ze złośliwym uśmieszkiem.
- Pielęgniarka prawie zemdlała ze śmiechu, kiedy jej powiedziłam,że tylko ze sobą pracujemy...
- Bones, przeprasz..., nie, nie będę przepraszał, jesteś antropologiem i wiesz, że mężczyzna MUSI spojrzeć, nieważne - siostra, ciotka czy partnerka. To jest odruch bezwarunkowy.
- Tak, wiem. - zaczęła chichotać - Ciekawe tylko co by było, gdybym podeszła do tego emocjonalnie i poczuła się molestowana. Czy doktor Sweets kazałby tobie w ramach rewanżu pokazać mi twoje skarby...
Śmiała się z niego bezczelnie.
- Klejnoty, Bones, klejnoty - poprawił ją odruchowo.
Przez chwilę przyglądał się jej z dziwnym wyrazem twarzy.
- Wiesz co... - wysapał w końcu - rozmawiam tu jeszcze z tobą, bo wiem, że od kilku godzin jesteś na prochach, więc może ci głowa szwankować. Ale na drugi raz pamiętaj, żeby mnie słuchać, przecież mówiłem, żebyś uważała, ale ty musisz być zawsze mądrzejsza...
Spoważniała.
- Wiem, Booth, dzięki,że mi pomogłeś. Mam nadzieję, że jesteśmy kwita.
Uśmiechnął się do niej i wyszedł.
Nie no aż tak zboczone to nie było ;D Zabawny ten scenariusz ;D Tzn. Końcówka scenariusza. ;D Ahh jak dobrze że znowu jesteś Piegża ;D Brakowało tu ciebie ;D Pozdrawiam ;*
Mocna rzecz, nie ma co :)) Twoja scenka w połączeniu z naszymi promilami wywołała u nas swego rodzaju chwilowy skurcz mięśni mimicznych twarzy (tzn. nie mogłyśmy przestać się rechotać), o podniesieniu się z podłogi już nie wspomnimy :)))
A tak na poważnie: ŚWIETNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Chcemy więcej takich scen ;)
Z chwilowymi zaburzeniami błędnika, gorąco pozdrawiają
M&A
Aha, Minority, Rogata i Andzia, dzięki za propzycję na YouTube!!! Tylko że nie mam pojęcia, co z tym zrobić. Jak sie dowiem, to skorzystam :)
Piegża, mam dla Ciebie propozycję. Napisz coś o Zacku and company. Proszę, w Tobie cała nadzieja!! No dobra! W innych też!
No nareszcie :) Doczekałam sie Twojego powrotu :) haha nawet się boje sobie takiego czegoś wyobrażać xD Pisz coś jeszcze :)
Beatko, czy nie wystarcza Ci ostatni popis wokalny Zacha a la Pavarotti???
A tak na serio, to ja mam za mały mózg, żeby wymyślić, co może myśleć i robić np: po pracy taki Zach czy Hodgins albo oni razem wzięci
właśnie obejrzałam 3x14 ale tylko fragment ;p to gdy Zach śpiewał. Siostra przybiegła się spytać czy mi coś nie dolega bo spadłam z krzesła z wielkim hukiem i ze śmiechu nie mogłam wstac ;p
Przyszedł mi do głowy pewien pomysł, tym razem znów skupiłam się na aspekcie rodzinnym, ale żeby Was trochę potrzymać w niepewności, poczekam z jego zamieszczeniem...do wieczora:)
Minority ! Ja tu umrę na zawał serca prze ciebie ! Żartowałam ;D A może jakoś doczekam do wieczora ;D Na pewno przyda się twój ciepły i rodzinny ( mam nadzieję ;D ) Scenariusz ;D Pozdrawiam ;*
Minority..... czekamy!! Może jednak się przełamiesz i dodasz go trochę wcześniej niż wieczorem? Może późnym popołudniem, popołudniu, teraz...
:)
Dobra, Peigża, ale nie przestawaj pisac o Boothie i Bones. Twoje senariusze są genialne! Pozdrowionka!
Teraz ja. Znowu miałam wenę, więc jadę dalej z niejakim dokończeniem ostatnich scen, choć przeskakuje do następnego dnia...
Brennan siedziała w swoim gabinecie pisząc coś na klawiaturze.
Booth: Hej, Bones, co robisz?- zapytał wpadając do jej gabinetu.
Brennan: Dokańczam raport. Czego chcesz?
Booth: Pojedź ze mną, mamy nowego podejrzanego.
Brennan: Teraz nie mogę...
Booth: Raport dokończysz później.- założył jej płaszcz i wypchnął z gabinetu.
Całą drogę samochodem rozmawiali tylko o sprawie, bo Brennan koniecznie chciała wiedzieć co to za podejrzany. Po pewnym czasie zatrzymali się przed jakimś szarym domkiem.
Wyszli z samochodu i podeszli pod drzwi.
Brennan: Booth...
Booth: Nie ma mowy, Bones.
Brennan: Booth...
Booth: Nie, nie wchodzimy póki ja tego nie powiem
Brennan: Booth!
Booth: To ja będę miał potem kłopoty.
Brennan zdenerwowana poszła do samochodu i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Booth: No bez przesady!
Pobiegł za nią i otworzył drzwi od auta ze strony Brennan. Wyciągnęła przed siebie kartkę, którą głośno przeczytał.
Booth:" Pojechałam w góry, gdyby ktoś mnie potrzebował to mój adres...."
Brennan poczuła, że jest górą. Wyrwała mu kartkę z ręki, a on okrążył samochód i wszedł do środka.
Brennan: No i co?
Booth: Jedziemy na wycieczkę w góry.- odpowiedział jej z uśmiechem.
* Kilka godzin później *
Brennan: Długo jeszcze?
Booth: Żartujesz? Czyżbyś nie wiedziała gdzie leżą góry?
Dzwonek telefonu Bootha, po chwili także i Brennan.
Brennan: Dr. Brennan.
Booth: Tak?... Dzisiaj?
Brennan: Przyjęcie u Hodginsa?
Booth: Z osobą towarzyszącą?
Wymienili spojrzenia.
Brennan: Dobra, na razie Ange.
Rozłączyli się...
Booth: Z kim pójdziesz?
Brennan: A ty?
Booth: Popytam parę osób... Zobaczę, kto będzie miał czas...
Brennan: Też tak zrobię.
Oboje kłamali i oboje wiedzieli, że to robią, ale tak było im wygodniej. Seeley dostał olśnienia.
Booth: Zadzwonię do Cam, może ona nie ma z kim iść...- wystukał jej numer w telefonie- Cam? Masz już partnera na dzisiejszą imprezę?
/Cam: A dlaczego pytasz?
Brennan szybko zatkała mu usta ręką i wyraźnie dała do zrozumienia, że jeśli odpowie straci kilka ślicznych ząbków.
Booth: Tak tylko... z ciekawości. Do zobaczenia.
Rozłączył się i z chytrym uśmiechem spojrzał na Brennan.
Booth: W co się ubierzesz? Bo szczerze myślałem o jakiejś czarnej, krótkiej....
Napotkał jej rozwścieczone spojrzenie i zrozumiał, że przesadził z tym droczeniem, więc zamilkł.
Kolejną godzinę przejechali w ciszy...
Brennan: Booth...
Booth: Jeśli chcesz zapytać, jak długo jeszcze to odpowiadam: jak dojedziemy, to ci powiem...
Minęli znak z napisem ulicy dokładnie takim jak na kartce.
Brennan: Nareszcie!
Wyjrzeli przez okno.
Booth: Ani śladu śniegu?
Brennan: Ciesz się! Nie mamy żadnych cieplejszych ubrań...
Booth: Ja ci wystarczę...- znowu ten chytry uśmieszek stłumiony przez morderczą minę Brennan.
Brennan: Nie mamy czasu tu przesiadywać. Dzisiaj jest przyjęcie.
Wyszli z samochodu i od razu mieli zamiar do niego wrócić.
Brennan: Chyba jednak mi nie wystarczysz- oplotła się rękami trzęsąc z zimna.
Booth podszedł do niej i objął ją ramieniem przyciągając do siebie i mocno przytulił.
Booth: Z antropologicznego punktu widzenia to normalne, że dwoje ludzi, którym jest zimno dzielą się swoim wewnętrznym ciepłem...- próbował naśladować jej ton.
Zapukali do drzwi drewnianego domku. Otworzyła im kobieta, starsza, przy kości. Zaprosiła ich do środka i podała herbatę.
Brennan: Jest strasznie zimno i nie ma śniegu to musi być bardzo uciążliwe...
Kobieta: Kochana, najwyraźniej nie słuchałaś radia. Spójrz w okno.
Brennan i Booth odwrócili się jednocześnie. Z oknem szalała wichura. Było biało od śniegu przysłaniającego widoczność.
Kobieta: Wygląda na to, że pobędziecie tu dłużej niż myśleliście.
Booth: Nie możemy, musimy...
Kobieta: Chcesz się ze mną kłócić? Nigdzie was nie wypuszczę w taką pogodę, gdyby coś się stało...
Booth: Ja się nią zajmę.- spojrzał ciepło na Brennan, która starała się to zignorować.
Kobieta: Tam jest pokój. Myślę, że poradzicie sobie w jednym, bo niestety więcej wolnych nie posiadam.- uśmiechnęła się do nich.
Brennan: Ale my nie...
Nie dokończyła, bo kobieta zamknęła za sobą drzwi sypialni.
Booth: Wygląda na to, że nici z imprezy.
Wziął torbę Brennan i wniósł do pokoju. Brennan rozejrzała się błagalnym wzrokiem szukając drugiego łóżka. Booth roześmiał się siadając na otoczonym, polakierowanym drewnem materacu. Było naprawdę przytulnie, choć trochę ciemno. Nie było tam żadnych okien. Ściany obudowane były drewnem, a na środku pomieszczenia stał kominek. Drewno przygasało już, więc Booth podszedł i kucnął dmuchając w jarzące się węgielki. Brennan przykucnęła obok niego i robiła to samo. Odwrócili się w swoją stronę i wymienili uśmiechy.
Booth: Wygląda mi to na jakieś fatum. Dobrze, że łóżko nie jest tak wąskie, jak twoja kanapa.
Brennan: Co masz do mojej kanapy?
Booth: Nic, ale już nie poleżysz sobie na moim obojczyku...
Brennan szturchnęła go w łokieć. Zachwiał się i próbując zachować pozycję złapał ją za rękę. Niestety nie udało mu się i wylądował na podłodze, ciągnąc ją na siebie...
C.d. (kiedyś tam) n. xD