PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78083
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Treść? Przecież wszytsko jasne...;)...................................................

ocenił(a) serial na 8
OLUNIA16

Marlen ciągle zaskakuje. Chciałabym mieć taki talent do pisania.

ocenił(a) serial na 10
marlen_3

BOSKIE !!!!

Uzależniłam się od twoich ficków..
Szczególnie od BB Show...
NIe moge sie doczekac dalszych wydarzen, no i miny Sully'ego jak zobaczy Bones z Boothem :P

Marta___OSB

powiedzcie mi kiedy jest 12 odcinek o tych bliźniaczkach?? był już??

milor

- Indyk, dokładnie skrzydło, samiec, został ugotowany... xD


No dobra, czas na opowiadanko. Krótkie, głupkowate i parę innych wad...

Booth i Brennan szli ulicą. Nagle zobaczyli coś niepokojącego. Pod ścianą budynku siedziało trzech mężczyzn i mały chłopiec, a pośród nich … Angela. Cała gromadka śpiewała piosenkę „Lemon tree”.
- Angela?? – zapytał zdziwiony Booth.
- Booth! Sweety! Cieszę się ze was widzę!
- Może nam powiesz, kim są twoi towarzysze?
- To jest Wesley i jego synek Vance, to Shawn, a to… zapomniałam.
- Długo się znacie?
- Godzinę. Przyłączycie się do nas? – zapytała.
- Strasznie fałszuję – odpowiedział Booth - Możesz nam wytłumaczyć, co robisz wśród żebraków?
- Jakich żebraków? – zapytał Shawn – Wyglądasz na takiego, co umie czytać.
Booth nagle spostrzegł kartkę, na której było napisane: Nie dawać pieniędzy – mamy ich sporo.
- To jak mam was nazwać?
- Chwilowo bezrobotnymi, którym się nudzi.
- Angela, kiedy ostatnio rozmawiałaś z Sweets’em??
- Jakiś miesiąc temu. On – wskazała na „bezimiennego”- też jest psychologiem.
- Uważasz, że mamy kłopoty psychiczne? – zapytał Shawn – Prawda, jesteśmy trochę zdesperowani, ale bez przesady.
Po tych słowach zaczął śpiewać piosenkę „Doo wah diddy”. Po chwili reszta się do niego przyłączyła, a chłopiec zaczął klaskać.
- Z antropologicznego punktu widzenia, wspólne śpiewanie piosenek wywodzi się od kultów religijnych, od rytuałów, które miało na celu zapewnienie sobie przychylności bóstwa. Gdy śpiewało więcej osób, śpiew był lepiej słyszany. Dlatego ludzie lubią śpiewać w grupie.
- Naukowiec? – zapytał Wesley.
- Tak – odpowiedziała Brennan
- Nie przerywać, to mój ulubiony kawałek – powiedział Shawn i kontynuował śpiew.
- Ange, nie żebym był wścibski, ale bardzo przeżyłaś rozstanie z Hodginsem?
- Ja swoje rozstanie z dziewczyną przeżywałem prawie rok – powiedział Shawn
- Rozstaliście się rok temu? – zapytał Booth
- Tak… i kilka miesięcy…
- Myślałem że przeżywasz do dziś – powiedział Wesley
- Po prostu nie mogłem sobie wyobrazić was siedzących samych w jakiejś ciasnej piwnicy...
- Tam jest sprzyjająca dyskusjom atmosfera… - powiedział Wesley. Shawn nic nie odpowiedział tylko pokręcił głową. Po chwili Wesley zaczął śpiewać piosenkę „Who wants to live forever?”. Reszta się do niego przyłączyła.
- Lepiej już chodźmy – powiedział Booth do Brennan łapiąc ją pod ramię.


W następnej części jedna z postaci nieżle narozrabia....

Bea_przerwa_Alex

Hmm... No nie powiem, dość intrygujący fragment.

ocenił(a) serial na 8
Rokitka

zgadzam się z poprzednią wypowiedzią. Cóż tak mało ?

umc__

któtkie, ale fajne. Dalszy ciąg prosze.

Może mi ktoś napisać link do strony gdzie można ściągnąć 12 odcinek 4 sezonu bo nie moge znaleść, a jak znajdę i sciągne to nie moge otworzyć bo hasło potrzebne.

ocenił(a) serial na 10
umc__

Dołączam się :D
I witam wszytskich forumowiczów :D Jestem tu nowa i przedstawiam swoje opowiadanie licze, że się spodoba ale równierz czekam na krytyke:D


Część -1-

Kobieta siedziała w gabinecie rozmyślając o ostatnich wydarzeniach, jakie miały miejsce w instytucie. Miała strasznie dużo na głowie pierw. Cam wypadek, następnie rozstanie Angeli i Roxi. Wszystko spoczywało na jej barkach w tej chwili w instytucie. Na dworze było już ciemno, krople deszczu rozbijały się o szybę jej gabinetu. Normalnie o tej porze siedziałaby już w swoim ciepłym mieszkaniu i odpoczywała po ciężkim dniu, lecz tym razem musiała robić wszystko sama bez niczyjej pomocy, Angela wyszła wcześniej i została sama ze sterta papierów, które musiała zrobić na jutrzejszy dzień.
Kobieta nim się spostrzegła na dworze zaczęło się rozjaśniać- czyżbym tu spędziła całą noc? -Zaczęła głośno myśleć, lecz prawie natychmiast wróciła do uzupełniania sterty papierów. Z pracy wyrwała ja kobieta, która weszła do gabinetu niespostrzeżenie. - Pracowałaś całą noc?- Zapytała kobieta z dziwną zatroskaną miną
-Nie dopiero niedawno przyszłam...- Kobieta zaczęła się tłumaczyć, zupełnie niepotrzebnie, gdyż w jej głosie było słychać ironię, która ją zdradziła poza tym jej przyjaciółce nic nie umknie.
-Jasne słonko przecież wiedzę, że się nie przebrałaś- Przyjaciółka zaczęła jej wytykać jej brak dbałości o swoje zdrowie.
-Nie miałam czasu na takie rzeczy ta praca sama się nie zrobić. Zaraz pójdę do domu się ogarnąć, ale szybko wrócę, wy w tym czasie macie, co do roboty, bo z tego, co wiem wczoraj nie skończyliście wszystkiego przy nowym szkielecie?
- no faktycznie, Hogins wyszedł wcześniej z pracy, a ja w sumie zaraz po nim
-Dobra ja idę, bo chyba siedzę tu już cale wieki.
Kobieta wyszła z gabinetu w stronę parkingu, po drodze przywitała się ze stażystami oraz ze swoim zespołem, który już pracował nad znaleziskiem. W drodze do domu rozmyślała nad swymi obowiązkami, których co dzień, jej przybywało a czasu na wszystko brakowało, już nawet nie mogła spędzić spokojnego wieczoru w domu nie mówiąc już o zwykłych rzeczach takich jak stosowny odpoczynek.
---------

W porze lunchu kobieta już pracowała nad szczątkami przywiezionymi w czasie jej nieobecności. Niestety i z tym musiała sobie radzić sama, cały zespół pracował nadal szczątkami przywiezionymi przez FBI.
Kobieta zapisywała swoje spostrzeżenia na dyktafonie, ale, mimo iż miała stare szczątki natychmiast przed II wojny światowej nie bardzo miała siły, aby się tym zająć. Pani antropolog nagle poczuła, że już dłużej nie wytrzyma, nadal była zmęczona po parodniowej harówce.
Podążyła w stronę swego gabinetu, aby chodź chwilę odpocząć, nawet nie zauważyła, kiedy drogę zagrodził jej postawny mężczyzna.
- Booth, co tu robisz?- Nie ukrywała udziwnia na widok partnera, z którym ostatnio się posprzeczała o jej ciągłą prace, ale może coś w tym było nie on jeden jej o tym mówił.
-Masz już coś na temat kości, które przywieźliśmy wczoraj?
-Nie pracuje na razie przy tej sprawie, dostałam dziś szczątki z przed II wojny światowej i muszę się tym zająć, wiem, że świeże szczątki są dla Ciebie ważniejsze, ale mój zespół sobie z tym poradzi.
- Temp dobrze się czujesz jesteś strasznie blada- dopiero teraz mężczyzna spostrzegł bladość twarzy antropolog
- Wszystko w porządku, mam tylko teraz sporo pracy na głowie przez ten wypadek Cam
- To ze masz dużo pracy chyba nie oznacza ze masz się zaniedbywać nie sadzisz?!
- owszem, ale nigdy nie byłam dobra w pogodzeniu pracy zżyciem prywatnym, dobrze o tym wiesz…
- Może…., ale teraz pójdziesz ze mną coś zjeść i to bez żadnych wykrętów
Kobieta spostrzegła powagę tonu partnera i zdała sobie sprawę, że jej opór i tak zostanie zignorowany, więc bez oporów się zgodziła.
- w sumie mogę coś zjeść od wczoraj nic nie jadłam.
Para, wyszła czym prędzej z instytutu i popędzili do najbliższej knajpki. Mężczyzna zamówił ciastko a kobieta tylko kawę.
- sadzisz ze kawa najesz się?!
-owszem... Doszłam do wniosku ze nie jestem głodna poza tym picie zajmuje mniej czasu niż jedzenie a ja tego czasu nie mam dużo…
-Wow spokojnie wyluzuj, jak się nie uspokoisz z ta praca to powiem Sweetsowi żeby z tobą pogadał
- wiesz ze nie znoszę psychologii i tak nic nie zrozumiem z jego gadek....
Tę sprzeczkę przerwał im kelner, który poprosił, aby kłótnię małżeńskie zostawili na później, bo ciągłym mówieniem podniesionym tonem para zwraca na siebie powszechna uwagę ludzi.
-co za pajac niewychowany, zamiast podać nam to, co zamówiliśmy on nam jakieś pouczenia robi.....
Zaraz później kelner podał im ich zamówione danie. Para zjadła w przyjemnej atmosferze a bynajmniej Booth, któremu nie udało się namówić partnerki na coś do jedzenia. Wyszli z knajpki. Wprost do instytutu, Booth próbował przekonać partnerkę ze powinna odpocząć, lecz jak zwykle nie posłuchała go w tych sprawach.
Zaczął się zastanawiać, dlaczego ona jest taka uparta mogłaby czasem sobie odpuścić..


-------

Rozdział 2
W samochodzie panowała bardzo niezręczna cisza. Booth, który był nadal zły na partnerkę z powodu kłótni sprzed paru tygodni, ciągle rozmyślał o pamiętnym dniu. Powiedzieli sobie o parę słów za dużo. Przez ten czas atmosfera była napięta. Taki obrót sytuacji nikomu w instytucie nie był na rękę.
Brennan chodziła zła na siebie za gorzkie słowa, jakimi obdarowała swego partnera, lecz uważała, że nie zrobiła nic złego. „W końcu to Booth mnie do tego sprowokował- DOSTAŁ to, czego chciał” – myślała. Teraz i ona czuła się z tym źle, ale nie chciała przyznać mu racji. On nadal czekał na jakieś słowo, wierzył, że w końcu tak jak zawsze, odezwą się i pogodzą. Niestety zwątpił, iż to kiedykolwiek nastąpi.
W końcu tę głuchą ciszę przerwał Booth, który nie mógł już tego znieść:
- Zastanawiam się, czemu wciąż milczysz. Jeśli chodzi o tamto zdarzenie, to ja powinienem być na ciebie zły, nadal mnie nie przeprosiłaś, a to ty ciągle się wściekasz.
Bones spojrzała na niego srogim wzrokiem
- Sprowokowałeś mnie wtedy do takiej reakcji... Jestem zła, bo mi z tym ciężko, powinnam cię dawno przeprosić, wiem, że miałeś racje.. Teraz to wiem.
-Mam rozumieć to jako przeprosiny, czy może wysilisz się bardziej?!
-Dobra, zatrzymaj się już dłużej nie wytrzymam tych twoich gadek! Co ty królewicz jakiś jesteś, że chcesz wylewnych przeprosin?! Może mam się rzucić do twych stóp i całować je?
Booth nie wierzył własnym uszom. Jego partnerka jeszcze nigdy nie zareagowała tak gwałtownie. Zatrzymali się na czerwonym świetle.
- Bones, słuchaj...
- Nie, nie będę słuchać. Mam tego dość. Wysiadam, a ty stąd spadaj.
Kiedy Temperance wysiadła, odjechał, nie zwracając uwagi na ludzi, którzy właśnie mieli zielone światło.
Nie wierzyła, że to zrobił, nigdy tak nie robił..
- Co on sobie myśli?....Niech to szlak zostałam sama na tym..., Nawet zasięg straciłam na domiar złego...Ciekawe jak daleko jest postój taksówek?
Poszła przed siebie. Po chwili jej telefon zabrzęczał, że znalazł sieć. Natychmiast zadzwoniła po taksówkę. Nie musiała długo czekać. Pojechała prosto do domu. Zabrała rzeczy, których potrzebowała do pracy w instytucie i szybko wybiegła z domu. Była wściekła. Myślała tylko o dwóch sprzeczkach z Boothem w tak krótkim czasie. Nie zauważyła, że schody na klatce zostały właśnie umyte i zleciała z nich z hukiem.
- No, tak. Jeszcze tego mi było trzeba. Chyba złamałam nogę.
Z trudem wstała i nie opierając się na zranionej nodze, ruszyła w stronę stojącej nadal taryfy.
- Proszę mnie zawieźć do najbliższego szpitala.
Na miejscu przyjął ja bardzo miły doktor. Nawet nie tyle miły jak przystojny.
-Jak to się stało?-
-Cóż, właściwie to spadłam ze schodów..
-Ehem, proszę chwilę poczekać, zaraz przyjdzie pielęgniarka i zajmie się panią do mojego powrotu.
Brennan pokiwała tylko głową i czekała na przyjście pielęgniarki. Nie spodziewała się, że zaraz zobaczy znajomą sobie osobę.
Do pomieszczenia weszła wysoka blondynka o pięknych brązowych oczach.
-Tempie-kobieta była wyraźnie zdziwiona widokiem osoby, która tak dobrze zna.
-Sarah, o mój Boże, co ty tu robisz? Nie mieszkasz już w New Jersey?
-Przeprowadziłam się niedawno do D.C, chciałam jakiejś zmiany rozumiesz.
- To niesamowite, że się spotykamy....-
- Niestety w niezbyt miłych dla ciebie okolicznościach. Rozmowę kobiet przerwał doktor wchodzący do gabinetu. Od razu rzucił Brennan uśmiech godny oscara. Nie uszło to uwadze pielęgniarki, która ze złości ścisnęła pięści. Wszystkie kobiety zatrudnione na oddziale się w nim podkochiwały, a on uśmiecha się do pacjentki.
-A, więc dr Brennan.... Kobieta mu przerwała jego wypowiedz
- Mów mi Temperance.
-A wiec Temperance, muszę założyć ci niestety gips. Masz poważne złamanie.
-Właściwie to nie liczyłam na nic innego...-Odpowiedziała lekko zrezygnowana Brennan.
W czasie wykonywania gipsu, lekarz cały czas flirtował z Brennan. W końcu zaprosił ją na kolację. Nie miała za bardzo ochoty, ale jeszcze bardziej nie chciała siedzieć sama w domu, myśląc o kłótni z Boothem i swojej burzliwej reakcji na jego słowa. Poza tym mężczyzna miał wielki urok osobisty i dobrze jej się z nim rozmawiała. „Nie tak dobrze, jak z Boothem” – pomyślała, ale szybko odgoniła te myśli. „Może, choć w ten sposób odreaguję tę sprzeczkę”.
Przed wyjściem ze szpitala kobiety prowadziły rozmowę, świadczącą o ich zażyłości. Niestety długo to nie trwało, bo na oddział został przywieziony ranny i pielęgniarka musiała wrócić do swoich obowiązków. Wymieniły się numerami telefonów, a Tempe wyszła o kulach, kierując się w stronę instytutu, ponieważ musiała załatwić tam jeszcze parę rzeczy.
Na widok Brennan w gipsie, wszystkim szczeki opadały. Już tyle razy widzieli ją po przeżyciu różnych tarapatów z Boothem, ale nigdy nie wyglądała aż tak żałośnie. Pierwsza odważyła się podejść Angela, która bardzo zainteresowało to zjawisko.
-Słonko, co ci się stało?- Kobieta nie ukrywała zdziwienia z zaistniałej sytuacji. Widziała, że Brennan nie jest jakoś specjalnie smutna z powodu złamanej nogi, ale również nie cieszyła się z tego faktu.
Kobieta opowiedziała jej całą historię, włączając w nią również poznanie czarującego doktora, pracującego w szpitalu niedaleko instytutu.
„Szczęście w nieszczęściu” – pomyślała Angela.
- Nie powinnaś teraz przypadkiem odpoczywać? – Zapytała. Bones tylko spojrzała na nią.
- Dobra, dobra, nic nie mówiłam.
Z dala przyglądał im się agent, który zaczął martwić się o partnerkę już chwilę po jej wyjściu z SUVa. Był u niej w domu, nikogo tam nie zastał, pojechał do Instytutu licząc, że tu ją spotka. Nie pomylił się- „Hmm, co ona znowu narobiła”? -zapytał w myślach zdziwiony agent. Postanowił nie podchodzić do kobiet, które pomimo uśmiechów na twarzach, wyglądały dość groźnie. Szczególnie mina Bones nie wróżyła nic dobrego. Postanowił poczekać, aż kobiety się rozejdą, aby wypytać Angelę o stan zdrowia Bones.
Podszedł do niej i stanowczo zapytał, co się stało. Angela opowiedziała o nieszczęściu przyjaciółki, nie pomijając faktu o jej dzisiejszej randce z doktorem, którego poznała
- Jasne tylko na chwilę ją zostawiam a ta już na randki lata- tylko te słowa naszły mu na myśl.

ocenił(a) serial na 10
__Czekoladka__

Hej :*
Widzę, ze wstawiłas swoje opko na filmweb - i słusznie:D Już je czytałam ( to ja www.bones-story.blog.onet.pl) i jeszcze raz stwierdzam : jest bardzo fajne:D Pozdrawiam:**

ocenił(a) serial na 8
suerte_2

Ciekawie, ale chciałabym coś zaskakującego .;D

ocenił(a) serial na 10
umc__

Rozdział 3

Po odejściu kobiety stał jeszcze, myśląc o tajemniczym doktorze, z którym jego partnerka się umówiła. Zadzwonił telefon
- Booth, słucham. Przekazano mu wiadomość o kolejnych znalezionych szczątkach.
Postanowił zabrać ze sobą Hodginsa, doszedł do wniosku, że targanie Bones po miejscach zbrodni z nogą w gipsie wcale nie ułatwi mu pracy, tym bardziej, że szczątki były w odludnym miejscu.
Wsiedli do SUVa, ale nie jechali długo. Gdy Booth wyszedł z samochodu spostrzegł Brennan stojącą nad szczątkami. Był rozwścieczony tym faktem. Zastanawiał się, skąd ona się tu wzięła, przecież nie powiadomił jej o kolejnych szczątkach.
Kobieta stała nad rozkładającym się ciałem, zastanawiając się, czy ta zbrodnia może być połączona z poprzednią. Co prawda nie pracowała nad nią, ale czytała raporty dostarczone przez Angelę. Stwierdziła, że będzie miała teraz trochę więcej do roboty w instytucie, ale miała nadzieję, że sprawy są ze sobą powiązane.
Rozwścieczony Seeley podszedł do pani antropolog i szturchnął ją w plecy. Temperance odwróciła się niezręcznie z powodu złamanej nogi, gdy dostrzegła agenta zrobiła pytającą minę.
-Co ty tu do cholery robisz?! - Zapytał gniewnie Booth.
- Nie powinnaś przypadkiem leżeć na tapczanie i obijać się, by dać odpocząć swojej nodze? Brennan była rozwścieczona jego słowami .
-Mam zamiar otworzyć Spa, nie widać?!- Niemalże wykrzyczała w te słowa zwracając na siebie uwagę agentów, lecz nie za bardzo się tym przejęła. Bardziej martwiła się tym, że po raz kolejny się kłócili. „Mam nadzieję, że nie będzie już tak cały czas.”
Na te słowa Booth chciał odreagować inaczej, lecz mimowolnie obdarował partnerkę swym zniewalającym uśmiechem.
-Wiesz przecież, że jestem odpowiedzialna za wszystkie rzeczy dziejące się w instytucie, Hodgins mnie poinformował o znalezieniu kolejnych zwłok i postanowiłam pomóc. I skoro już tu jestem, to może zamiast się kłócić, opowiem ci o moich spostrzeżeniach?- Mężczyzna pokiwał tylko głową.
-Sądzę, że zwłoki, które przywieźliście dziś rano, są powiązane z tymi. Co prawda nie brałam udziału w oględzinach pierwszego szkieletu, lecz czytałam raport i mam podstawy podejrzewać, że te sprawy są związane, lecz będę musiała to zbadać.
- Tylko obiecaj, że już dziś się nie będziesz tym zajmować. Widać, że jesteś już przemęczona tą ciągła pracą.
-Dziś się już tym nie zajmę, mam randkę. Mam nadzieje, że szczątki będą już rano w instytucie, bo chciałabym jak najszybciej przyjrzeć się sprawie. Wypowiadając ostatnie słowa kierowała się już w stronę samochodu, lecz silna dłoń partnera, która objęła ją w pasie, zatrzymała ją przed odejściem - - Bones, chciałbym jeszcze dziś z tobą porozmawiać. Mogę zadzwonić wieczorem albo wpaść na późną kawę. „ Tylko mi nie odmów, muszę ci to wszystko wyjaśnić” – pomyślał Booth.
„Jasne porozmawiać chce, żebym jak najkrócej była z tym facetem na randce” – zaświtało w głowie Bones.
Proszę, powiedz, że jeszcze dziś ze mną porozmawiasz.
-Sądzę, że nie zajmie mi to aż tak dużo czasu. Nie planuję wspólnego śniadania, na razie tylko kolacja. –przesłała partnerowi ironiczny uśmieszek, wiedząc, jak peszy się na jej komentarze o seksie. Booth również się do niej uśmiechnął.
-Aby nie robić ci problemu, wpadnę do Ciebie, hmm o 9? Kobieta pokiwała głową i rzuciła agentowi nieśmiały uśmiech.
Para dopiero teraz spostrzegła, że wszyscy dziwnie im się przyglądają, z początku nie wiedzieli, o co chodzi, lecz szybko Booth zorientował się, że nadal trzyma Temperance w swych objęciach. Puścił ją, ale najchętniej zostałby tak, jak stali jeszcze chwilę temu.
Brennan zawołała Angelę, która podwiozła ją na miejsce i po chwili odjechały. Dochodziła godzina siódma.
Teperance umówiła się z lekarzem w restauracji,, Blanca’’. Właśnie dostali potrawy, które zamówili i zajadali się posiłkiem, prowadząc ciekawą rozmowę na tematy prywatne. Doktor nie szczędził swej towarzyszce uśmiechów, flirtował z nią przez cały wieczór.
Zaproponował nawet pani antropolog kolejne spotkanie, na które ona oczywiście się zgodziła, lecz ciągle miała dziwne wrażenie, że kogoś w ten sposób rani.
Dochodziła godzina 8.30, Brennan ciągle niezręcznie spoglądała na zegarek, co nie umknęło uwadze jej towarzysza.
-Spieszysz się gdzieś? -Wypowiedział te słowa przyciszonym tonem, jakby nieco smutno. Brennan siedziała chwilę bez słowa wpatrując się w jego cudowne oczy, które były niezwykłe, dopiero teraz spostrzegła, że oczy różnią się kolorem, jedno oko było o kolorze spokojnego oceanu, a drugie miało przebłyski zieleni.
-emm to znaczy .... , Właściwie to tak, wybacz, ale chyba muszę się już zbierać-zaczęła się plątać w swej wypowiedzi.
Mężczyzna tylko uśmiechnął się z zakłopotania, które ogarnęło przepiękną panią antropolog.
- Nie ma problemu, na kolejnym spotkaniu odbiję sobie ten czas, który tym razem został mi odebrany.
Na pożegnanie czarujący mężczyzna pocałował ją w policzek, Brennan nie wiedząc, jak ma się zachować, tylko uśmiechnęła się, po czym wsiadła do stojącej taksówki, podała swój adres i oparła wygodnie o siedzenie. Była zmęczona.
O tej porze na ulicach Waszyngtonu nie było już korków, gdyż wszyscy mieszkańcy wracają wcześniej z pracy i przesiadują w domu ze swoimi rodzinami.
Wchodząc do domu, poczuła zimny chłód panujący w pomieszczeniu, była zima a ona jak zwykle zapomniała włączyć ogrzewanie. Była dziwnie rozkojarzona.
Kobieta włączyła ogrzewanie i już po 10 minutach panowało przyjemne ciepło. Czekając na Bootha, postanowiła zaparzyć ciepłą herbatę, i sprawdzić e-mail, nim jednak zdążyła zajrzeć do skrzynki, zadzwonił dzwonek do drzwi.
W drzwiach stał nie, kto inny jak jej partner, cały zasypany przemarznięty.
-Chcesz herbaty? Ciepłej herbaty? -Booth tylko pokiwał głową.
Brennan kuśtykając, skierowała się w stronę kuchni, aby nalać mu herbaty. Partner poszedł za nią.
-Bones, dlaczego ostatnio się tak zachowujemy? Czemu nie może być tak jak dawniej?
Tempe spojrzała w jego czekoladowe oczy, niepotrzebnie poczuła tylko pragnienie jego bliskości.
-To przez ten natłok pracy, wróci Camilie i wszystko będzie jak dawniej. Gdy to mówiła, zadrżała jej ręka i oblała się gorącą herbatą. Syknęła z bólu.
- Tempe, czy ty na złość mnie chcesz się zabić? Szaleni psychopaci już tyle razy próbowali cię wykończyć i nie udawało się im, a ty sama dasz temu radę w jeden dzień.
Booth gderał, ale jednocześnie odkręcił zimną wodę, chłodząc jej rękę.
- Nawet Parker nie ma tylu wypadków, co ty. Brennan nie miała siły, by dyskutować z partnerem. Czuła , że dzisiejsze wydarzenia ją przytłoczyły. Opuściła głowę, by ukryć łzę, która napłynęła jej do oka.
Booth delikatnie ujął ją za brodę i spojrzał na jej twarz.
- Temperance, ty płaczesz? Boli? Parkera zawsze całuję w miejsce, które skaleczył, żeby mniej bolało.
Brennan stała jak zahipnotyzowana, wpatrując się jak jej partner podnosi jej dłoń i leciutko całuje zaczerwienione miejsce. Zamarła, a serce biło jej jak oszalałe.
Agent widząc w jej oczach przyzwolenie na pocałunek nachylił się, by ucałować jej usta.
Niestety tę piękna chwilę przerwał dzwonek komórki.
Brennan sięgnęła do kieszeni po telefon
- Brennan słucham.....
-Tak, dotarłam cała i zdrowa. Dobrze zadzwonię jutro.... ok . Pa.
Brennan była wewnętrznie rozdarta. Nie wiedziała, jak potoczyłaby się sytuacja, gdyby nie dzwonek jej komórki. „W końcu to on wyznaczył linię, której nie możemy przekroczyć...” Zmieszana, podniosła wzrok i napotkała oczy partnera, które spoglądały na nią z czułością, ale i pewnym gniewem. Wiedziała, że to nie na nią się gniewa.
-Booth, odłóżmy tę rozmowę do jutra. Jestem naprawdę zmęczona. Obiecuję ci, że jak tylko zamknę za tobą drzwi, to pójdę spać.
- Dobrze. Tylko nie bądź na mnie zła. Brakuje mi rozmów z tobą. Martwię się twoim stanem zdrowia. Nie powinnaś iść jutro do pracy.
Widząc wzrok swej partnerki, powiedział:
- No dobrze, to przynajmniej pozwól mi podjechać po ciebie, żebyś nie miała choć z tym problemu. Będę o 10.00, dobrze?
- O 8.00 Booth.
- Mogę przystać na rozsądny kompromis – 9.00. Będziesz miała jedenaście godzin, żeby odpocząć.
- No dobrze, ale idź już do domu. Do zobaczenia jutro. – Brennan zamknęła drzwi za Boothem i pokuśtykała do łazienki.
- Naprawdę muszę dziś odpocząć. Gdy położyła się na łóżko, zapadła prawie natychmiast w kamienny sen.
- A było już tak blisko...Co by było, gdyby ten cholerny telefon nie zaczął dzwonić- te myśli jeszcze długo krążyły w jego głowie, gdy bezsennie przewracał się w swoim łóżku.

ocenił(a) serial na 10
__Czekoladka__

Genialnie:)Powypadkowa Brennan dała się pocałować Booth'owi :) o taak! Uwielbiam ich słowne potyczki:) Troskliwy Booth jest taki pociągający:) Ciekawe, co dalej będzie z tym doktorkie-przystojnym... Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na c.d :)

__Czekoladka__

Witaj Czekoladko :] Widzę, że też postanowiłaś zaprezentować tu swoje FF. I bardzo dobrze, jak napisałam wcześniej jak się dzielić nim ze światem to na całego :)
Oczywiście nie będę pisać, że jest świetne bo Ty to wiesz :)Jest mega świetne!

charlotte_12

A oto i wyczekiwana część kolejna, trzynasta już. Swoją drogą niektórzy uznają tę liczbę za pechową, ja osobiści nie, ale…Jak będzie w tym przypadku? To się okaże, kiedy zapoznacie się z treścią owej części i pozostawicie opinię.
Aha! Nie mogąc przeciągać tego w nieskończoność ( aby nie wyszła z tego „Moda na Ridża”) i zaniedbywać tym samym naszej podstawowej etiudy, muszę poinformować, iż to byłaby już ostatnia cząstka…W końcu cel terapii został osiągnięty;)

Ale spokojnie, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba, to wykombinuje się jakiś mały Epilog dla osłody, a może i z czasem kolejny pomysł się nasunie i coś nowego powstanie?
Dziękuję WSZYSTKIM za komentarze i za to, że chcieliście z własnej i nieprzymuszonej woli czytać to, co natworzyłam;)
Buziaki! :-*


***13***

Siedzieli razem na podłodze w salonie, opierając się o kanapę.
- Nie pójdę tam.- powiedziała nagle Temperance, dłubiąc w pojemniku z porcją chińszczyzny.
- Gdzie?- zapytał Seeley nie znając kontekstu w jakim wypowiedziała te słowa.
- Na spotkanie z Sully’m.- odparła nie odrywając wzroku od swojej porcji.- Nie chcę go widzieć, nie chcę wracać do tego co było, a przede wszystkim..- przerwała na chwilę, łapiąc oddech.- Nie chcę, aby powróciło wspomnienie tego uczucia…Odrzucenia, osamotnienia, pustki…- wymieniała po kolei. Jej oczy zaszkliły się nieco.
Spojrzał w jej stronę, oplótł ramieniem i przytulił najczulej, jak tylko potrafił.
„Sully to idiota. Ja nigdy bym cię tak nie zostawił”- pomyślał, tuląc ją w ramionach.
- W porządku.- rzekł do niej cichym i kojącym tonem.- Skoro uważasz, że tak będzie dla ciebie najlepiej…
- Był dla mnie kimś ważnym, ale mnie zostawił…Opuścił…- podniosła głowę, aby spojrzeć mu w oczy. Samotna łza spłynęła jej po policzku.
- Ty nigdy mnie nie zostawisz, prawda?- zapytała cicho.
- Nigdy.- zapewnił ją, ocierając z jej policzka spływającą łzę.
Wtuliła się w niego z całej siły, jak wystraszone zwierzę szukające schronienia.
Siedzieli tak przez chwilę w milczeniu, delektując się swoją bliskością. Słowa wydawały się być w tym momencie całkowicie zbędne.
- Może masz ochotę na jakiś film?- Booth odezwał się jako pierwszy po dłuższym czasie, czując, że jego partnerka uspokoiła się nieco.
- Pewnie…-usłyszał w odpowiedzi.
Wstał więc ostrożnie, zręcznym ruchem włączył pierwszą lepszą płytę i powrócił do Tempe, która z powrotem wtuliła się w jego bok.
Film okazał się być klasyczną komedia romantyczną.
Siedząc tak z Booth’em i patrząc w ekran telewizora poczuła jak wszystko, co złe odeszło.
Tak po prostu.
Nagle przestała martwic się czymkolwiek i nie myślała o niczym, co mogłoby w jakiś sposób negatywnie wpłynąć na jej nastrój. Zdała sobie sprawę również z tego, że chciałaby, aby było tak już zawsze…
Ni z tego, ni z owego, bez zastanowienia obdarzyła swego partnera czułym pocałunkiem. Zaskoczyła go, ale rzecz jasna nie protestował. Spojrzała mu głęboko w oczy, jednak nie było to już to samo spojrzenie co zwykle. Było w nim cos jeszcze. Więcej ciepła, czułości i…
- Seeley..- wyszeptała jego imię.
- Tak?
- Chyba powinniśmy porozmawiać..- ich twarze nadal znajdowały się w bardzo bliskiej odległości.
W odpowiedzi pokiwał twierdząco głową.
- Albo nie…- stwierdziła po chwili.
Zmarszczył brwi w geście zdziwienia.
- Po co rozmawiać, jak można inaczej….- pocałowała go namiętnie, oplotła rekami jego szyję, a po chwili usiadła na jego kolanach, nadal nie przestając całować.
„Boże, jestem w niebie!”- stwierdził w myślach, poddając się nastrojowi chwili.
Otworzył na chwilę oczy i nagle dostrzegł siedząca nieopodal i bacznie przyglądająca się im Daisy.
- Tempe…- rzekł przerywając miłosne igraszki.
- Co?- oderwała się od niego na chwilę.
Wskazał głową na wpatrującego się w nich uważnie szczeniaka.
- Booth, to tylko pies…- roześmiała się.
- Wiem, ale…Ona na nas patrzy i…
- Booth..
- No co to jeszcze dziecko…- odparł patrząc w wyłupiaste ślepka szczeniaka.
- Ok.- skapitulowała podnosząc się i wstając. – Co więc proponujesz?- zapytała, opierając ręce na biodrach.
- Hmm…-wstał również i objął ją mocno w pasie.- Myślę…- pocałował ją lekko.-…Że…- kolejny pocałunek- Powinniśmy po prostu…- i kolejny.- …Zmienić otoczenie…- rzekł cichym głosem, po czym powoli zaczęli wycofywać się w stronę sypialni, nie odrywając od siebie ust i zostawiając po sobie ślady w postaci sukcesywnie zrzucanych z siebie części garderoby.
Kiedy dotarli do sypialni została im do zwalczenia już tylko sama bielizna. Przerwali jednak na chwilę walkę z tekstyliami i zatrzymali tuz przed łóżkiem, spoglądając sobie głęboko w oczy.
Oto nadeszła w końcu chwila, na którą oboje skrycie tak długo czekali i której jednocześnie tak bardzo się obawiali. Chwila, która zmieni miedzy nimi wszystko i która wyzwoli tak długo skrywane emocje. Chwila, której nikt im nie odbierze, natarczywie dobijając się do drzwi, czy nękając telefonami…
Chwila prawdy, między dwojgiem partnerów, dla których los przygotował nieco inny scenariusz…
Pocałował ją lekko, po czym ostrożnym ruchem zsunął ramiączka stanika, by móc bez skrepowania błądzić ustami po jej szyi, dekolcie i ramionach. Z kolei jego sprawne dłonie szybko rozpracowały mechanizm zapięcia biustonosza, ukazując jego oczom kształtne piersi pani antropolog.
Ona w tym czasie delektowała się jego dotykiem, z rozkoszą przyjmując pieszczoty.
Gdy w końcu przeszli do pozycji horyzontalnej i znaleźli się na łóżku, składał czułe pocałunki już na całym, smukłym ciele swej partnerki, co było wstępem do mającego później nastąpić, wielkiego spełnienia, kiedy to dwoje ludzi staje się jednością…




- Czemu tak na mnie patrzysz?- zapytała lezącego obok siebie mężczyznę, z którym jeszcze przed chwilą błądziła po wyżynach rozkoszy.
Uśmiechnął się do niej tajemniczo, odgarniając kosmyk włosów z jej twarzy.
- Po prostu nadal nie mogę uwierzyć, że jesteś tu naprawdę…
- To uwierz…- zbliżyła się do niego i pocałowała czule.
- Hmm…-westchnął po chwili, trzymając ja w objęciach.
- Co znowu?- zapytała.
- Zastanawiam się…-odparł.
- Nad?
- Nad tym, co teraz?
- To znaczy?
- Co teraz z nami będzie.- wyjaśnił. – A dokładniej, czy jeśli obudzę się rano będziesz nadal obok mnie, czy znikniesz, a gdy już cię odnajdę, będziemy udawać, że nic się nie stało i..
- Wiesz co?- przerwała mu, kładąc palec na ustach.- Lepiej nie myśl za dużo…- uśmiechnęła się zalotnie po czym zaczęła namiętnie całować i oboje powrócili do znacznie bardziej ciekawszych i absorbujących ‘działań operacyjnych’, które parę chwil wcześniej przyniosły im spora dawkę…Przyjemności…




- Dzień dobry…- powitał go czuły głos o poranku.
- Dzięki Bogu, to nie był kolejny sen…- uśmiechnął się przecierając oczy i spoglądając na leżącą u jego boku Temperance.
- Kolejny?- podparła się łokciem i spojrzała na niego pytająco.
- No co…Nie mów, że ty nigdy wcześniej nie…- poruszał znacząco brwiami.
Nie odpowiedziała. Pokręciła tylko głową, złożyła na jego ustach czuły pocałunek i z powrotem ułożyła się na poduszce.
- Wiesz co? – Booth odwrócił się do niej.
- Co?
- Olejmy Sweets’a i zamknijmy się tu na resztę tygodnia, albo lepiej zniknijmy w jakimś uroczym zakątku…-rozmarzył się.
- A co z Daisy?
- Angela z pewnością chętnie ją poniańczy- odparł.
- A co z naszą terapią? W końcu to dzięki niej mamy wolne od pracy i…
- Jejku, Temperance, czy ty zawsze musisz być taka…- przerwał.
- No dalej, jaka?- ponownie wsparła się na łokciu i spojrzała na niego z góry.
- Denerwująca…Ale mniejsza o to. Dobrze wiemy, do czego zmierzała ta jego cała ‘terapia’, a skoro efekt został osiągnięty, to…
- Chcesz powiedzieć, że Sweets….- zastanowiła się.
- To oczywiste, a skoro osiągnął to, co chciał osiągnąć, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby jego pacjenci sami się teraz sobą zajęli…- przyciągnął ją do siebie, po czym oboje przeturlali się na drugi koniec łóżka.
W tej samej chwili za drzwiami sypialni rozległo się głośne szczekanie. Oboje równocześnie spojrzeli w kierunku, z którego dochodził odgłos.
- Najpierw lepiej zajmij się nią, bo inaczej będziesz miał w salonie wielką kałużę, albo nie tylko to…- stwierdziła z szyderczym uśmieszkiem.
- Wrr...A czemu akurat ja, co?
- Bo ja w tym czasie zrobię nam śniadanie, kochanie…- odrzekła, akcentując w szczególny sposób ostatnie słowo.


Kiedy wracał ze spaceru z Daisy, zauważył leżącą pod drzwiami, zaadresowaną do niego kopertę. Podniósł ją szybko i czym prędzej otworzył..
- Niech to szlag!- zaklął, gdy tylko zapoznał się z treścią tajemniczego listu.- Czemu akurat teraz?- zapytał spoglądając na niczego nie świadomego szczeniaka, po czym niechętnie otworzył drzwi i wszedł do mieszkania.
Temperance krzątała się po kuchni kończąc przygotowywać śniadanie. Widząc swą partnerkę w jedwabnym szlafroku, poczuł nieodpartą pokusę powrotu do sypialni, lecz kiedy jego żołądek, usilnie domagający się posiłku, dał mu o sobie znać stwierdził, że śniadanie to nie taki zły pomysł. Jednak przytłoczony wiadomością, jaką przed chwilą otrzymał, oparł się o drzwi, wzdychając przy tym głośno. W dłoni nadal trzymał kopertę.
- Śniadanie gotowe.- poinformowała go, chcąc w końcu zająć miejsce przy stole.
Jej partner jednak nie zareagował. Wyczuła podświadomie, że cos jest nie tak.
- Cos się stało?- zapytała w końcu, zbliżając się do niego.
- To.- odrzekł wyciągając rękę z tajemniczą kopertą.- Właściciel mieszkania właśnie wypowiedział mi umowę najmu. Mam miesiąc na znalezienie nowego lokum.
Uśmiechnęła się i objęła go w pasie.
- Ale to przecież jeszcze nie koniec świata.- stwierdziła.
- Jak to nie? Jak ja w miesiąc znajdę cos odpowiedniego? I co będzie, jeśli nie znajdę?…Chyba pójdę twoim przykładem i zacznę nocować w pracy.
„Idź za ciosem złotko.”- przypomniała sobie radę przyjaciółki.
- To nie będzie konieczne….- spojrzała na niego znacząco.
- Hmm…Racja, lepiej będzie mi na dworcu lub pod mostem bo wtedy…
- Zamieszkasz u mnie.- powiedziała szybko.
-…będę miał szansę zawrzeć nowe…Co Ty powiedziałaś?
- Powiedziałam, że zamieszkasz u mnie.- uśmiechnęła się. – Skoro ja mogę mieszkać u ciebie, to ty równie dobrze możesz u mnie.
- Oh…Dziękuję, że pomyślałaś o tym w ramach rewanżu, no ale nie wiem jak długo będą trwały poszukiwana, a nie chciałbym zawracać ci głowy dłużej…
- Seeley…- przerwała mu po raz kolejny. – Jesteśmy teraz razem, tak?
- No tak.- odparł ciesząc się w duchu.
- Więc logiczne jest, że w końcu dotarlibyśmy do etapu wspólnego mieszkania…
- Do czego pani zmierza, dr Brennan?- zapytał mrużąc lekko oczy.
- Zamieszkamy razem, u mnie…Zrobię ci nawet miejsce w szafie…A czas pokaże, czy będziesz musiał szukać czegokolwiek…Mam nadzieję, że nie.- uśmiechnęła się i pocałowała namiętnie.- A teraz pozwól, że siądziemy do śniadania, bo umieram z głodu.
- Jak pani sobie życzy, madame.- odparł, będąc już w wyraźnie lepszym humorze.


- Wydrukowałam treść kolejnego maila od Słodkiego.- poinformowała go, gdy wreszcie oboje zasiedli do stołu.
- Co znowu wymyślił ten dzieciak?
- Sam zobacz- podała mu kartkę, uśmiechając się dziwnie.

„Drodzy pacjenci,

może i w waszym mniemaniu mam 12 lat, ale nawet dziecko w tym wieku potrafiłoby umiejętnie skojarzyć fakty i dodać dwa do dwóch, widząc was wczoraj, kiedy najprawdopodobniej przeszkodziłem Wam w…Jakby to ująć…
Niedwuznacznej sytuacji:-)
Ale to dobrze…Nie w sensie, że Wam przerwałem, ale że doszło między wami w końcu do przełomu, który swoja drogą był nieunikniony.
Mam nadzieję, że Wasze stosunki partnerskie- na gruncie zawodowym (choć nie tylko), ulegną teraz znacznej poprawie i tym samym staną się mniej napięte :-) A ja skasuję swoje 50 dolców, gdyż Angela stwierdziła, że w tydzień na pewno sobie z Wami nie poradzę, a tu niespodzianka- wystarczyło zaledwie 5 dni, a może i mniej jeśli o czymś nie wiem;-)
No ale co sie dziwić, kiedy w końcu ma się do czynienia z profesjonalnym terapeutą, nie chwaląc się…
OK., nie chcąc Was już dłużej irytować informuję wszem i wobec, iż terapii nadszedł kres (choć oficjalnie trwa nadal, a Wy tym samym macie wolne do końca tygodnia- taki miły gest z mej strony, który mam nadzieję w końcu docenicie). Wyślę kogoś tylko jutro po południu po Daisy, gdyż moja siostrzenica zaczyna się już niecierpliwić (szczeniak jest jej własnością).
My natomiast spotkamy się w poniedziałek na wieczornej sesji. Punktualnie o 19.

Pozdrawiam i do zobaczenia!

Dr Lance (Król terapeutów, Mistrzunio) Sweets
;-)”

Kiedy skończył czytać uśmiechnął się.
- Pierwszy raz mam ochotę uściskać tego dzieciaka, a tą kartkę chyba oprawię w ramkę!- stwierdził.
- Aż tak?- roześmiała się unosząc kubek z kawą.
- W końcu mamy czas na nadrobienie zalęgłości…Z kilku lat…- spojrzał na nią wymownie, po czym jak gdyby nigdy nic zabrał się do pałaszowania, przestygłej już nieco jajecznicy.
Poczuła dziwne mrowienie w brzuchu. – Czy to właśnie to uczucie, o którym wspominała jej kiedyś Angela, określając je mianem „motyli w brzuchu”?- pomyślała uśmiechając się.
- Booth…
Spojrzał na nią, na chwilę odrywając się od jedzenia.
- Nie uważasz, że teraz powinnam przestać do ciebie tak mówić?
- Jak?
- Po nazwisku. To trochę dziwne w obecnej sytuacji, nie sądzisz?
- Dlaczego?
- Po prostu, Seeley…- odparła uśmiechając się i akcentując wypowiedziane imię.
- Hmm…To pewnie ja mam teraz powiedzieć, że nie będę mówił do ciebie Bones, tak?
- Niekoniecznie…- odparła cicho.
- Taa? To dlaczego zawsze warczałaś na mnie, gdy się tak do ciebie zwracałem?
- To było na początku…Potem się przyzwyczaiłam, a poza tym…- spojrzała mu w oczy.- Tylko ty mnie tak nazywasz…I tylko ty masz do tego prawo…
- Oh…- tu go zaskoczyła.
- W takim razie Temperance… – zwrócił się do niej, pochylając lekko w jej kierunku. – Ja również będę zwracał się do ciebie po imieniu, ale i tak dla mnie zawsze będziesz moją Bones.
- Ok…- uśmiechnęła się i wróciła do śniadania.
- A teraz pomyśl, dokąd uciekniemy przed światem.
- Dobrze wiesz, że to…- powstrzymała jednak swe racjonalizujące wyjaśnienie, rozumiejąc, że to kolejna z jego często używanych metafor.- Chyba mam pewien pomysł…- dodała po chwili, uśmiechając się tajemniczo…


Los Finitos & The Endos;)))


PS. Specjalne THX dla Piegży, której zadedykowałam całe to opowiadanko, a która niestety z niewyjaśnionych powodów nas opuściła oraz dla LG- niedoścignionego ideału i mistrzyni słowa pisanego, za uznanie i konstruktywną krytykę;).
No i OCZYWIŚCIE dla Rokitki- współpisarki mej ( której kunsztu pisarskiego też pewnie nigdy nie osiągnę), bo to właśnie dzięki niej zaczęła się moja przygoda z pisaniem….


A teraz idę sobie jakąś satyrę stworzyć, bo smutno się jakoś zrobiło….
< i poszła…>

marlen_3

ŁAŁ!!! Jestem pod wrażeniem, chociaż można się było spodziewać happy endu. A może teraz opisz wesele i miesiąc miodowy;)

Powtarzam moją prośbę o link do 12 odcinka 4 sezonu. Plis

ocenił(a) serial na 8
kinia1406

Szok, szok, szok !! Marlen nie wiem jak to opisać.

ocenił(a) serial na 10
umc__

Kolejna część mam nadzieję, że się spodoba;)


Rozdział 4

Booth stał pod drzwiami swej partnerki. Już od paru minut dzwonił, stukał, ale nikt nie otwierał drzwi. Zadzwonił nawet na komórkę, aby dowiedzieć się, czy przypadkiem Brennan nie zrobiła mu na złość i pojechała wcześniej do pracy. Nie odbierała telefonu. Zadzwonił do Angeli:
- Słuchaj, czy Bones jest już w biurze?
- Nie, Booth. Myślałam, że dziś w ogóle nie przyjdzie do pracy, tylko odpocznie. Czy coś się stało?
- Nie, tylko umówiłem się z nią, że podwiozę ją do pracy, a teraz nie otwiera. Jeśli będzie w domu, to przyjedziemy do Instytutu gdzieś za godzinę.
Postanowił wykorzystać klucz, który zostawiła mu 3 miesiące temu przed
wyjazdem do Gwatemali. Wszedł do środka, w pomieszczeniu panował cisza.
- Bones, jesteś tu? – zawołał. Przeszedł szybko przez pokoje i wszedł do sypialni.
Temperance jeszcze głęboko spała. Leżała skulona na boku, włosy rozsypały się jej po poduszce, a pościel wyglądała jakby za chwilkę miała z niej spaść. „Posłuchała mojej rady i w końcu odpoczęła” – pomyślał ucieszony Booth.
Stał przyglądając jej się jeszcze chwilę- ,,pięknie wygląda”.
Tempe zaczęła się budzić, dopiero po chwili spostrzegła
partnera, który najwidoczniej tak się w nią zapatrzył, że nie zauważył, iż
już się obudziła.- Booth co ty tu robisz? Pamiętam, że zamykałam za Tobą drzwi. Jak ty...?
-Postanowiłem wykorzystać klucz, który mi dałaś przed swoim wyjazdem, ponieważ nikt nie otwierał, a do Instytutu jeszcze nie dotarłaś. Martwiłem się, czy coś ci się nie stało.
-W porządku, a ten klucz miał być do zwrotu. Bones uśmiechnęła się, a Booth odwzajemnił jej uśmiech.
- Słuchaj, może przygotuję ci śniadanie, a ty w tym czasie przygotujesz się do wyjścia.
Gdy po chwili Brennan weszła do kuchni, czekała na nią jajecznica, której zapach
unosił się w całym domu, oraz kawa, której w tej chwili bardzo
potrzebowała. Jej partner zaprosił ją do stołu, odsunął jej krzesło i poszedł
nalać kawę.
Śniadanie zjedli dość szybko, rozmawiając o wszystkim i niczym.
- Booth, nie myślałeś o zostaniu kucharzem? Marnujesz talent – jednocześnie zaczęli się śmiać.
Zbliżała się godzina 10:00, gdy wsiadali do SUVa i wyruszali w drogę do Instytutu.
-Widzisz, mówiłem, że 10 godzina będzie w sam raz.
Brennan zrobiła krzywą minę
- Booth, telefon mi się rozładował i budzik nie zadzwonił, nie moja wina, poza tym, od czego mam ciebie.....yyy to znaczy..... Nie wiedziała, jak ma się wyplatać ze słów, które już
wypowiedziała.
-Rozumiem, co masz na myśli. W końcu obiecałem, że po ciebie przyjadę.
,,Ja już wiem, co ty miałaś na myśli''- uśmiechnął się pod nosem. Partnerka to zauważyła i niemal natychmiast zapytała, z czego się śmieje, ale on tylko podniósł ramiona.
W instytucie od razu poszła do gabinetu, aby porównać dwie sprawy. Booth
poszedł za nią, aby mieć informacje z pierwszej ręki.
-Booth nie masz nic do roboty? To zajmie mi trochę czasu, zadzwonię jak już sprawdzę
te sprawy, dobrze? - pokiwał tylko głową na znak zrozumienia skierował się do wyjścia.
-Booth, a moje klucze?
-Mają się dobrze, mogą się jeszcze przydać, nie? -Pomachał i poszedł, a Brennan zaczęła sporządzać notatki z obu szkieletów.
Po dwóch godzinach zadzwoniła do Bootha.
- Obydwie osoby zostały zabite w ten sam sposób poprzez uduszenie, starą metodą używaną za czasów I wojny światowej.
-A więc sprawa nie będzie wcale taka łatwa, jak się spodziewaliśmy, mamy dwa ciała i
to samo zabójstwo, ale gdzie można dokonać takiej egzekucji? Czy twoi zezulcy mają jeszcze jakieś informacje?
-Hogins próbuje się tego dowiedzieć, gdzie to się mogło stać, ale sądzę, że mogło być to
wykonane w zwykłym pomieszczeniu dźwiękoszczelnym.
-Rozumiem, jak będziesz jeszcze, coś wiedziała daj mi znać.
-Oczywiście.
Brennan napisała raporty i wróciła do badań starych szczątków,
którymi zajmowała się wcześniej. Nie mogła zrobić nic więcej w
sprawie dwóch szkieletów, dopóki Hogins nie zidentyfikuje miejsca zbrodni.
Praca szła dziś jej bardzo szybko i już po dwóch godzinach postanowiła
pojechać do domu, aby odpocząć. Zamówiła taksówkę, powiedziała Angeli, gdzie będzie można ją znaleźć i pojechała.
W domu przygotowała sobie herbatę i chciała zacząć pisać kolejny rozdział książki, lecz oczy
odmówiły jej posłuszeństwa -usnęła.
Obudził ja dźwięk telefonu- to dzwonił jej przystojny doktor
-Hej...., nie, wczoraj nie przeszkadzałeś, tylko nie mogłam
rozmawiać......Oczywiście....., A więc o 6.... Do zobaczenia. -Temperance podała
swój adres, o który ją poprosił.
Booth siedział w swoim gabinecie, uzupełniając stertę raportów i
myśląc o dzisiejszym poranku z jego piękna partnerką.
Chciał jak najprędzej skończyć papierkową robotę, lecz ciągle
myślał o niej. ,, Tak, za chwilę ukaże mi się przed oczami mały, biały domek z płotkiem, biegający po ogródku pies, i Bones czekająca na mnie na werandzie z dzieckiem na ręku''.
- Jasne, a na stole niedaleko niej będzie leżał jakiś szkielet – nieświadomie powiedział to na głos.
- Gadasz już sam ze sobą? – do jego biura zajrzała agentka, przynosząc mu kolejny plik teczek.
- Aż tyle mam zaległej roboty??
- Lepiej weź się do pisania, a nie śnij na jawie. – powiedziała, wychodząc z pomieszczenia.
Booth westchnął i zabrał się do pracy, która zajęła mu kilka ładnych godzin.
Tymczasem w domu Brennan czekała gotowa już na swego gościa. Nie mogła jednak
powiedzieć, że czuje się najlepiej. Bolało ją gardło, miała gorączkę i odczuwała nieznośny ból nogi.
- Piękna mi randka. Czuję się okropnie.
W końcu rozległ się wyczekiwany dzwonek. Chciała otworzyć drzwi, lecz jej się to nie
udało. Gdy wstała z tapczanu, zakręciło się jej w głowie i upadła. Wszystko ogarnęła ciemność.
Obudziła się w swoim domu.
- Co ty znów tutaj robisz? Czekałam na mojego doktorka o pięknych oczach...
- To moje nie są piękne? – zażartował Booth.
-Złapałaś jakiegoś wirusa. Twój doktorek bardzo się zmartwił, że mu nie otworzyłaś. Myślał, że wystawiłaś go do wiatru.
- Do wiatru? A co tu ma wiatr do rzeczy?
- Nieważne, Bones. Schodził już po schodach, gdy ja wchodziłem, żeby powiedzieć ci, co wymyślili twoi zezulcy. Zderzyliśmy się przy drzwiach. Cóż, zagadnąłem go i dowiedziałem się, że u ciebie nikt nie otwiera. Przyszedł tu razem ze mną i zbadał cię. Co prawda trochę dziwnie patrzył, jak otwieram drzwi swoim kluczem i chyba nie uwierzył, że jestem tylko twoim partnerem z pracy. Ale myślę, że uda ci się to wytłumaczyć.
- Booth, jak mogłeś?
- Tu masz herbatkę, kwiaty od doktorka wstawiłem do wazonu w kuchni. Zaraz skoczę wykupić recepty i nie myśl sobie, że pójdziesz jutro do pracy.
-Booth, muszę nikt mnie nie zastąpi w instytucie- Jak zwykle w takich
sytuacjach, Brennan usiłowała postawić na swoim.
- Zgodziłem się, abyś pracowała ze złamaną noga, ale z chorobą to
chyba lekka przesada. Nikomu i tak nie pomożesz, jak będziesz chora. Tylko
będziesz wszystkich drażnić, a jeszcze kogoś zarazisz. Poza tym jutro ma cię odwiedzić twój doktorek, a przyznaj, że musisz mu dużo wytłumaczyć – Booth zakończył zdanie sztańskim uśmieszkiem. Brennan w końcu przyznała mu rację i postanowiła przeleżeć te parę dni w domu, lecz poprosiła partnera, aby przyniósł jej jakieś papiery z biura do wypełnienia.
Dni leciały bardzo szybko. Nim się obejrzeli, sprawa związana z egzekucją
została zakończona, Brennan wyzdrowiała i został jej ściągnięty gips z nogi, nawet Camille wróciła do pracy szybciej niż się tego wszyscy spodziewali.
Właśnie byli na kolejnym miejscu zbrodni, Temperance pochylała się nad
ciałem:
-Kobieta rasa biała, leży tu od tygodnia, około 18 lat.
Gdy wstała, poczuła, że nogi jej się uginają i poleciała do przodu, prosto w ramiona Bootha.
-Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz? Napotkała jego zmartwiony wzrok.
-Tak ,po prostu za długo klęczałam, to dlatego.
Zastanawiała się, czy tylko jej się wydawało, że partner przytrzymał
ją dłużej niż to było konieczne.
- Każ przewieźć ciało do Instytutu, to będę mogła przeprowadzić dalsze badania.

ocenił(a) serial na 10
__Czekoladka__

Hej:)
Genialnie, jak zawsze:D
Ma się ten talent:P
Już Ci o tym pisałam, ale co tam, powtórze się:d Świetne teksty:) Bones nigdy w 100% nie zrozumie popkultury i metafor:D I to w niej jest wspaniałe:D
Pozdrawiam:**

ocenił(a) serial na 10
marlen_3

Genialnie:) Normalnie spadłam z krzesła xD Ty to umiesz człowieka zaciekawić:D Wow ! Szkoda, że to koniec, ale niestety wszystko, co dobre kiedys się kończy... Pozdrawiam i mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję przyczytać coś w Twoim wykonaniu.

marlen_3

Tydzień czasu 13 wisi, a ja jej nie widziała!!!! Skandal! Marlenko kochana przepraszam, że przeoczyłam końcówkę. I to jaką! Bardzo mi się podobała, choć liczyłam skrycie, że przed zakończeniem jeszcze coś pokombinujesz - podróż, czy coś - ale i bez tego jest super. Począwszy od pomysłu ażdo jego wykonania. Wydaje mi się jednak, że zapomniałaś o kamerze - ten rekwizyt (uzyty na początku) gdzieś schowałaś i zapomniałaś o nim, a mógł być przydatny;))) Wysyłam szczere uściski i podziękowania od Eldżi (całej uśmiechniętej)

Mino

Moje opowiadanko było tak "intrygujące", że aż skomentowały je 3 osoby xD

Marlen- Co? Już koniec? Ale epilog będzie? 13 - pechowa? Część była.. oszałamiająca, doskonała, porywający, przepiękna, prześliczna, rozkoszna, zachwycająca, zdumiewająca, zniewalająca, magiczna, nadnaturalna, nadziemska, niesamowita... Bardziej "inteligetnych określeń" nie mogłam znaleźć... Cel został osiągniety.... W nagrodę za taką wspaniała porcję przyjemnego czytania dostajesz bilet na wyspy mielonkowe na weekend, który spędzisz z Ridżem...(możesz wziąć osobę towarzyszącą)

Czekoladka - ładnie... cacy... miodzio.. i super. Tak dalej! Chcę cedek!!!

Aguś - chyba nie skomentowałam twojego opowiadanka.... Jakoś nie piszesz... Chyba tamta klątwa rzeczywiście Cie dopadła....

Dziewczyny - a wy co? Pisac!! Wiem, że szkoła... Ale przecież niedługo święta!!

No to ja idę pouczyć się z techniki (prąd) i niemieckiego (szajse!)

Mino

bry,
Marlen, dzięki!
to było przeprzeprzepiękne!
jakiś epilog, epilodżek albo epilodżunio ucieszyłby me stare nerki niezmiernie!
;)

piegza

WOw Piegża normalnie wejście smoka-długo oczekiwane. Mam nadzieję że zostajesz tym razem na dłużej...???

ocenił(a) serial na 10
OLUNIA16

Rozdział 5
Temperence zrobiła oględziny zwłok. Niestety tym razem to nie było
morderstwo. Zawiedziona pani antropolog postanowiła napisać kolejny rozdział swej książki. Już dawno nic nie pisała, a terminy ją goniły. Na zmianę myślała o Boothie i o doktorze. Zastanawiała się, czy powinna
jeszcze do niego zadzwoni. Ostatnim razem, gdy tłumaczyła mu swoje więzi z
Boothem, nie uwierzył jej. Twierdził, że zachowują się jak para, a Booth
wydaje się być bardzo zazdrosny.
Dochodziła godzina 19, a Brennan była już wycieńczona całym dniem pracy.
Nie wiedziała, dlaczego tak się czuła, postanowiła, więc wyjść wcześniej z
pracy. Nawet Camille zauważyła, że Tempie nie wygląda najlepiej i kazała jutro nie przychodzić do pracy. Jeszcze bardziej się zdziwiła, gdy Brennan nie zaprotestowała. „Ona faktycznie jest chora albo przemęczona” – pomyślała.
Tempie siedziała w domu w półmroku. Kończyła jeszcze jeden rozdział, nie
chciała pójść spać, póki go nie zamknie. Z pisania wyrwało ją pukanie
do drzwi. To był on, liczyła, że to będzie on.
-Booth, co tu robisz?
-Dowiedziałem się, że wyszłaś wcześniej i postanowiłem dowiedzieć
jak się czujesz, a poza tym wiem, że masz jutro wolny dzień i postanowiłem
zrobić ci niespodziankę i gdzieś cię zabrać, jeśli tylko zechcesz.
-A ty jutro nie pracujesz?
-Postanowiłem też wziąć dzień wolnego.-Mężczyzna posłał jej swój
diabelski uśmiech wiedział, że jak to zrobi, ona na pewno mu nie odmówi.
-W porządku, a co to za niespodzianka? A... pewnie i tak mi nie powiesz, w końcu to niespodzianka.


Para pogrążyła się w rozmowie. Rozmawiali o nadchodzących świętach, o
swych planach. Tempie nieświadomie oparła głowę o ramię Bootha i gdy ten opowiadał jej o prezentach dla Parkera, usnęła.
Seeley nie miał serca jej budzić. Wziął ją na ręce i zaniósł do
sypialni, okrył ją kołdrą, aby nie zmarzła, gdyż noce bywały teraz bardzo
chłodne. Był zawiedziony, że może położyć się koło niej, przytulić ją do siebie, i budzić się rankiem koło niej. W końcu to ona ciągle go od siebie odpychała, gdy już był tak pełen entuzjazmu, ona przywracała go na ziemię.

Tempie wstała wcześnie rano, nie bardzo wiedziała, jak się znalazła w
swoim łóżku, zdziwiła się, więc, że poszła spać bez kąpieli i na dodatek w ubraniu, które miała na sobie wczoraj. Wszystko powoli zaczęło jej się przypominać. Była zła na siebie, że usnęła. Sama nie potrafiła sobie wyjaśnić, dlaczego jest na siebie zła. Może nie chciałaby Booth niósł ją do łóżka. A może chciałaby z nią został.
Była już gotowa, gdy przyszedł jej partner. Wyglądał zniewalająco, miał na
sobie T-shirt, podkreślający jego muskularną budowę oraz jeansy.
-A, więc dokąd mnie zabierasz?
- Nie powiem ci, bo byś ze mną nie pojechała.
Jechali pustą drogą już dłuższy czas. Brennan po niezbyt długiej chwili zaczęła się niecierpliwić i zapytała, czy jeszcze daleko.
- Odpręż się i ciesz się jazdą. Jak będziemy na miejscu, to ci powiem. Może puścisz jakąś muzykę? Możesz nawet pośpiewać, jeśli chcesz... – Powiedział, uśmiechając się.
- No, chyba, że chcesz, żebym to ja ci coś zaśpiewał...
- Lepiej nie... Włączę płytę.- po chwili Brennan znów przysnęła.
-Obudź się, Tempe. Jesteśmy na miejscu. -wyszedł z samochodu i popędził otworzyć jej drzwi.
-Dziękuję bardzo..... O mój Boże, jak tu pięknie.
Byli nad jeziorem, które Booth znał od bardzo dawna. Wiedział, że nie przyjeżdżało tu dużo ludzi, mało osób wiedziało o istnieniu tego miejsca. Kobieta się zachwycała, ale to nie był koniec jego niespodzianki, Booth kazał zamknąć jej oczy i pociągnął za rękę.
-Teraz możesz otworzyć oczy.
-Będziemy jeść na łódce? - nie była entuzjastycznie nastawiona do tego pomysłu , ale nie chciała psuć chwili.
Booth wypłynął daleko od brzegu, puścił romantyczną muzykę z przenośnego radia. Para jadła przepyszne danie przygotowane przez Bootha, w końcu on
wstał i podał rękę swej partnerce.
- Czy zechce mi pani wyświadczyć ten zaszczyt i zatańczy ze mną?
-Booth, co ty wyprawiasz siadaj, łódka się chwieje, chcesz, żebyśmy się
utopili?
-Jestem świetnym pływakiem. Poza tym nie pozwoliłbym ci utonąć. Możesz mi
zaufać?
Temperence w końcu podała Selleyowi rękę. On ją lekko przytrzymał.
Objął ją bardzo mocno, tańczyli, lekko przechylając się na boki. Wyraźnie czuli swoją bliskość na ograniczonej powierzchni łódki. Booth był w niebowzięty, że w tej chwili ma przy sobie swoją partnerkę.
Temperance podniosła głowę, aby zobaczyć jego twarz i zapatrzyła się w jego
głębokim spojrzeniu. Czuła, że za chwilę coś się zdarzy, ale postanowiła z tymnie walczyć.
Booth nachylił się, aby ją pocałować, lecz zanim to się stało,
łódka się gwałtowanie zachwiała, a oni runęli do wody.
-Booth mówiłam ci, że stanie na tej łódce jest niebezpieczne. -Brennan
zaczęła chlapać go wodą, po chwili bawili się jak dzieci, które nigdy
nie kąpały się w jeziorze.
-Mam nadzieję, że masz ręczniki.- Brennan złapała się łódki, aby wejść
do środka, lecz silne ręce Bootha jej to uniemożliwiły. Obrócił ja w
swoją stronę i namiętnie pocałował, żadne z nich nie chciało przerywać
tej pięknej chwili, lecz łódź zaczęła im odpływać i chcąc nie chcąc
musieli wejść na pokład.
Rozłożyli się na kocu w cieniu ogromnego dębu. Booth z przenośnej lodówki nalał Brennan kieliszek wina. Sączyła go powoli, oparta o jego silne ciało. Swobodnie rozmawiali. Ręka Bootha zaczęła głaskać jej włosy. Po chwili zsunęła się na jej szyję. Zdziwił się jednak jej brakiem reakcji. Przechylił się i spojrzał na jej twarz. Brennan znów spała...
Przesunął się lekko, aby obojgu im było wygodnie i objął ją. Przed jego oczami stawały różne chwile, kojarzące mu się z Brennan:
spotkanie na lotnisku, gdy z polecenia FBI została zatrzymana,
ona wyłaniająca się ze swojego zakopanego samochodu,
związana i wisząca na haku w oczekiwaniu na śmiertelne uderzenie,
patrząca na hologramową twarz matki,
całująca go pod jemiołą,
śpiewająca w klubie...
Bywały chwile, że bardzo bał się, iż ją straci. Po chwili sam również się zdrzemnął.
Wrócili z wycieczki po zmierzchu. Zatrzymali się przed domem
Tempie.
- Mam nadzieję, że przez twoje wygłupy nie będę jutro chora.- Tempie
spojrzała na Seeleya, który wyglądał na zmartwionego tymi słowami, a ona
zaczęła się śmiać. Nie mogła się powstrzymać.
W końcu doszli pod drzwi pani antropolog i zapadła niezręczna cisza,
obydwoje nie wiedzieli, jak mają się zachować, paść sobie w ramiona czy
poczekać na przebieg wydarzeń, jakie zgotuje im los.
Tempie chciała pocałować go w policzek, lecz w tym samym momencie Booth się lekko odwrócił i ich usta się spotkały. Stali przed drzwiami pogrążeni w
coraz namiętniejszym pocałunku, w końcu Brennan się oderwała i zaprosiła
partnera do siebie.
Nalali sobie po kieliszku wina.
- Zaparkowałeś w miejscu, gdzie możesz długo stać?
- Tak, stoję na parkingu, przecież widziałaś, gdzie się zatrzymuję. A dlaczego pytasz?
- Bo dziś nie pozwolę ci tak szybko wyjść.
Booth osłupiał.
- Bones, chyba wypiłaś dziś za dużo tego wina. Może ja już lepiej pójdę.
Brennan nie odpowiedziała, tylko wyjęła mu kieliszek z ręki i przytuliła się do niego. Obróciła twarz i pocałowała go.
- Przydałby się teraz twój krawat.
- Mój... krawat... Po co?
- Chwyciłabym cię za niego i ... – resztę zdania wyszeptała mu do ucha. Atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca.
- Jesteś tego pewna? Ale... – teraz on wyszeptał jej coś do ucha.
Oboje się roześmieli, by już po chwili całować się bez opamiętania.
Szli do sypialni, gubiąc za sobą garderobę. Przez mgłę namiętności dotarł do nich dźwięk dzwonka do drzwi.
- Cholera, kogo niesie o tej porze? Umówiłaś się z kimś?
Brennan szybko nałożyła na siebie bluzkę, której jeszcze niedawno
pozbawił ją Booth, pobiegła do drzwi. Widząc Angelę przez judasza nie była
pewna, czy powinna jej otworzyć. Wiedziała, że przyjaciółka się wszystkiego domyśli. Postanowiła otworzyć.
-Hej jak się czujesz..... Jesteś jakaś rozpalona? Nie masz przypadkiem gorączki?

„Gorączkę to ja mam przez ciało Bootha. Gdyby nie ten dzwonek, to teraz...”
- Słonko, dobrze się czujesz?
-Tak, tzn. już się dobrze czuje, a ty .... Hmm, co tutaj robisz?
-Na pewno wszystko ok? Jakoś dziwnie się zachowujesz?
W tej chwili w sypialni Booth przez przypadek zbił wazon, uderzając go -łokciem w czasie gorączkowego wdziewania t-shirta.
-Co to było?!
-Pewnie myszy. Ostatnio szwendają się po moim domu -,,Co ja gadam?!''
-Jasne, ktoś u ciebie jest. Mów szybko, to ten doktorek?- Angela z ciekawością zapytała Brennan.
- Yyy..... Angie, nie musisz już przypadkiem iść?
-Masz rację, muszę zobaczyć, kto u ciebie jest- Angela zaczęła iść w
kierunku sypialni pani antropolog.
-Dobra, jest u mnie...- W tej chwili z sypialni wyłonił się Booth
-Oooo, Booth- Angela zatrzymała się, jak wryta, jednak bystrym okiem oceniła sytuację: dwa kieliszki, wino, potargane włosy Brennan, włożona tyłem na przód koszulka Bootha, ... i biustonosz Brennan na żyrandolu.
-Booth przyszedł zobaczyć, jak się czuję..... - w tej samej chwili Booth
powiedział zupełnie coś przeczącego
- Przyszedłem zapytać, jak idzie pisanie książki....
Angela spojrzała na parę, która z sekundy na sekundę bardziej się pogrążała w swych odpowiedziach.
-To może ja zostawię was samych, wybaczcie, że przerwałam wam w ......
tzn ..... pa, do jutra.
Przechodząc obok Brennan, szepnęła:
- Jak tylko wyjdę, rzuć się na niego z powrotem. Czekam jutro na relację.
Brennan zamknęła za nią drzwi i oparła się o nie.
- Co ci powiedziała Angela?
- Powiedziała, że mam się na ciebie rzucić z powrotem, gdy ona wyjdzie.
- To na co czekasz? – powiedział z uśmiechem Booth, podchodząc do niej i biorąc ją na ręce.
-Teraz zrobię to, co chciałem zrobić już wczoraj.
- Czyli co??
- Położę się obok ciebie w łóżku i ... – ostatnie słowa wyszeptał jej do ucha i oboje zaczęli się śmiać.

ocenił(a) serial na 10
__Czekoladka__

Hej:) To Ja- Twoja najwierniejsza czytelniczka xD
Jak zawsze genialnie!!Już ci to pisałam, ale co tam, powtórzę się xD
Angela to wie, kiedy się zjawić... Czekam niecierpliwie na c.d
Pozdrawiam:**

piegza

No Piegżo nareszcie powróciłaś!!!!!
Juz myślałam, że kosmici Cię porwali, albo co gorsza jakiś Ridż Wspaniały i wywiózł gdzieś tam do swej krainy nieśmiertelności i wiecznej młodości ...;)

A o epilogu pomyśle oczywiście i jak wiekopomna chwiła wytchnienia nastanie, to przeleję swe wizje na pa...Nie- do komputera raczej...;)
Pozdrówki!!!

marlen_3

Cieszę się, że rozważasz tę możliwość Marlenko;))) Powyżej moje zachwyty
Twoja LG

_LG_

Do LG
A dziękuję, dziękuję, choć tradycyjnie już stwierdzę, że jak dla mnie mogłoby być lepiej (nigdy to co stworze mnie do końca nie zadowala)... No ale jest jak jest i niech już tak zostanie. Szczerze mówiąc to, że 13 ostatnią częścią została zrodziło się podczas jej pisania (bo już myślałam, że nigdy tego nie skończę, choć przyznam, że trochę mi teraz tego brakuje).

PS. A teraz pytanko małe...czy w najbliższej przyszłości możemy liczyć na jakąś małą etiudę w Twoim wykonaniu??? Bo tego też mi tu brakuje.....
pozdrówki!

ocenił(a) serial na 10
marlen_3

Do Marlen i po części LG xD :
Zgadzam się z Tobą Marlen. Może i jestem tu od niedawna, ale dzieła zorówno Twoje, jak i LG są po prostu genialne( przyczytałam wszystkie)
I liczę na Was obie z nadzieją, że jeszce coś przyczytam w Waszym wykonaniu, bo Wasz kunszt pisarski jest dla mnie oszałamiający i wątpliwa sprawa, że kiedykolwiek Wam dorównam...

Pozdrawiam:)
Wasza wierna czytelniczka xD

suerte_2

Fakt LG jest świetna, a o sobie lepiej nic nie będę mówić...
W końcu jak chwalą to cieszyć się trzeba, a nie...Dobra, nieważne;)
Dzięki wielkie za słowa uznania.

PS> Odwiedzam często Twego bloga- notki genialne (może jestem ostatnią osobą, która powinna Ci to napisać, ale- więcej wiary w siebie koleżanko!!!), jednak mój komp się buntuje i niczego komentować nie mogę, nad czym ubolewam ogromnie....:/

ocenił(a) serial na 10
marlen_3

Nie ma za co:D Naprawdę jesteś genialna Marlen xD
Dziekuję za to, ze odwiedzasz mojego bloga xD Jest mi z tego powodu niezmiernie miło. I słowa uznania od kogoś takiego, jak Ty naprawdę mnie podbudowują :) Oki, od dzis będe bardziej w siebie wierzyła xD O ile zdołam...
Pzdr:*

suerte_2

Chyba zapomniałam dodać, że z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy Twojej historyjki, bo akcja bardzo ciekawie się rozwija...

I pisz, pisz....i pisz...Bez obaw i coraz więcej...;-)

ocenił(a) serial na 10
marlen_3

Piszę bez wytchnienia i jest coraz więcej xD
Jakoś na dniach dodam:)

P.S A tak w ogóle to Wszystkim Wesołych Świąt :*:*

suerte_2

Czekam więc...;)
A właśnie- Zdrowych, wesołych i szczęśliwego Nowego Jorku wszystkim!!!!

PS. W hołdzie uznania- jako samozwańczy Główny Moderator naszego skromnego bloga, właśnie dodałam adres Twego bloga do polecanych linków. Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko....
Pozdrówki!!!

ocenił(a) serial na 10
marlen_3

Oh, dziękuję xD Oczywiście, ze nie mam nic przeciwko :)
A oto i specjalne życzonka dla Somozwańczego Głównego Moderatora :
Życzę Tobie spełnienia wszystkich marzeń,
przychylności wszechświata,
siły w ramionach i czystego ognia w sercu,
co zapali wszystko wokół Ciebie szczęściem i radością.
Niech wszystko czego się dotkniesz,
stanie się pomocne w spełnieniu marzeń,
a każda najdrobniejsza nawet czynność
przybliża Cię do bycia najszczęśliwszą
i najbardziej uśmiechniętą osobą
spośród wszystkich ludzi.
Wesołych Świąt.

ocenił(a) serial na 8
suerte_2

Łaadne życzenia ;D.
Opowiadanie bardzo fajne.

ocenił(a) serial na 10
umc__

Do aguŚ :
Dziękuję bardzo:) Fajnie, ze czytasz to, co wyklikam na klawiaturce xD

suerte_2

Ojej...Dziękuję, tylko co teraz wymyślić mam w rewanżu...

OK, może trochę niepoprawnie politycznie, ale co tam

Ile Rydzyk ma moherów,
ilu w Sejmie jest frajerów.
Ile Kwachu dni się bawił
i kolesi ułaskawił.
Ile Lepper ma wyroków,
tyle szczęścia w Nowym Roku!

Zdrowia takiego jak najzdrowszy rydz w lesie,
prezentów ile słoń uniesie.
Szczęścia większego niż Pałac Kultury,
przygód ciekawszych niż szkolne lektury.
Życia dłuższego niż włoskie spaghetti,
snów kolorowych jak barwne konfetti.
Słodyczy słodszej niż tort
A przede wszystkim Wesołych Świąt!

ocenił(a) serial na 10
marlen_3

NMZC:)

Ja również dziękuję za życzenia:) To co, że niepoprawne politycznie xD

Pzdr:**

suerte_2

No i powstało nam kółko wzajemnej adoracji, heh....Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał nam tego za złe... W razie czego zawsze mogę zaprosić do naszego tematu;)

Oki- nadeszła pora zmykać i w wir przedświątecznego szaleństwa popaść ponownie.

Papatki!

ocenił(a) serial na 8
marlen_3

A ja będę pospolita. Wesołych świat i szczęśliwego nowego roku. Dla wszystkich ;***.

ocenił(a) serial na 10
marlen_3

Pa:*
Idę sprzatać w pokoju, bo z leksza wygląda, jak po przejściu Kathriny xD

suerte_2

Przyłączam się do życzeń Świątecznych i dziękuję za miłe słowa;))) Co do ewentualnego opowiadanka nr 3, to nie wiem kiedy powstanie. Nie mam sprecyzowanego pomysłu, a bez tego ani rusz. Po poziomie Waszych opowiadanek i po moich poprzednich (w Waszym odczuciu nawet udanych) kiepsko byłoby napisać byle co, by nie stracić renomy. Mam tylko małą koncepcyjkę i notuję sobie ciekawe teksty w moim bordowym kajeciku... Bądźcie pewne, że o powstaniu czegokolwiek dowiecie się pierwsze;))) Żałuję, że nie potrafię stworzyć jednoczęściówki, bo mogłabym pojawiać się częściej.
Wasza Eldżi

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Czekam pełna nadziei xD Napewno wpadniesz na jakiś genialny pomysł xD W to nie wątpię :)
Pzdr:*

suerte_2

Dzięki i pa;*
Mam nadzieję, że wpadnę choć na 2 średnie pomysły;)

Mino

I czuję się jak w szkole. xD
Wpadłam w świąteczną depresję....

Czas na kolejne opowiadanko.

Dedykacja: dla wszystkich, a zwłaszcza Piegży, LG i Marlen!



Kolejne zwłoki, kolejna sprawa.
Brennan, Hodgins i Cam sterczeli nad zwłokami. Na platformę weszła Angela z Shawn’em.
- Co on tu robi? – zapytała Brennan.
- Dr Shawn McGregor, anatomopatolog, będę pomagał w śledztwie.
Hodgins cicho zawarczał widząc zadowolone miny Angeli i Shawna.
- Kolejny zezulec? – zapytał Booth wchodząc.
- Booth – pokręciła głową Brennan.
- No co? Przyzwyczaiłem się, że tak na mnie wołają – powiedział Shawn klepiąc Bootha po ramieniu.
Cam przestawiła Shawn’owi resztę ekipy, a potem wzięli się do pracy.

Hodgins zobaczył jak Shawn rozmawia z Angelą. Śmiali się. Poczuł na sobie wzrok zielonookiej bestii – zazdrości. Podszedł do nich.
- Dr McGregor, możemy porozmawiać?- zapytał
- Tak – odpowiedział Shanw i poszedł z Jackiem. Angela odprowadziła ich wzrokiem.
Hodgins na początku próbowal nie być miły dla Shawna. Jednak mu to nie wyszło. Zaczęli rozmawiać o Angeli. W końcu Jack zaczął się mu wyżalać. Wyznał co do niej czuje.
W końcu zaczął wypłakiwać mu się w ramię…
- „Dobrze, ze nikt tego nie widzi”- pomyślał Shawn. Nagle zobaczył zbliżającą się Angele. W jego myślach pojawiło się parę wulgaryzmów.
Angela idąc przyglądała się rzeczy którą trzymała. Podniosła głowę. Przedmiot wypadł jej z rąk.
- „O k***”- pomyślała.
Tymczasem szli Booth i Brennan i o czymś dyskutowali. Nagle zobaczyli zaistniałą sytuację.
- „O w mordę”- pomyślał Booth
- „Z antropologicznego punktu widzenia1…”- pomyślała Brennan
Cam też zobaczyła co się dzieje.
- „Ja pier***”- przeszło jej przez myśl.
Tak jakoś się złożyło, że akurat przechodził tędy Sweets.
- „To bardzo ciekawe”- pomyślał.
Na dodatek pojawili się także kumple Shawn’a.
- „Co jest k***” – pomyślał Wesley.
- „Nie sądziłem, że jest aż tak źle…”- pomyślał „bezimienny”
Mały Vance patrzył zdziwiony nie wiedząc co się dzieje.
- „Wypłakałem się mężczyźnie, jakie to gejowskie”- pomyślał Hodgins. Nagle poczuł pukanie w ramię. Podniósł głowę i się rozejrzał. Pomijając kilka wulgaryzmów nie zdążył nic pomyśleć. Otarł łzy, przyłożył dłoń do ucha.
- Robaki mnie wołają! – krzyknął i wybiegł.
Shawn złapał się za głowę.
- Zostawiłem włączone żelazko! – i również opuścił w pośpiechu pomieszczenie.



1 - był to długi wywód zawierający dużo skomplikowanych słów.



Życzę wszystkim wesołych świąt!

Ze szczerego serca w ten piękny czas,
gdy gwiazdka świeci dla wszystkich nas,
życzę miłości
bez trosk i złości,
pokoju na świecie
i wszystkiego czego tylko zapragniecie,
niech Wam się spełni, radości doda i niech będzie biało,
żeby się szczęście zawsze do nas uśmiechało!

Z okazji świąt Bożego Narodzenia
życzę Wam wszystkich marzeń spełnienia.
Smacznego karpika,
tłustego śledzika,
barszczyku czerwonego,
a pod choinką prezentu pięknego.
Szczęścia zdrowia i radości,
niech na waszych twarzach uśmiech zawsze gości.
I oglądajcie często kości!

ocenił(a) serial na 10
Bea_przerwa_Alex

HeH...Ciekawie xD Hodgins musiał nieźle wyglądać wypłakując się w ramię mężczyźnie.
Ja Tobie też życzę Wesołych Świąt :)

ocenił(a) serial na 7
Mino

Strasznie dawno tu nie byłam, i może większość z was mnie nie pamięta... i trochę minie zanim nadrobię wszystkie opowiadanka, ale chcę wam życzyć Wesołych Świąt!!

Lawiny radości,
Potopu miłości,
Lampek migania,
Kolęd śpiewania.
Prezentów bez liku,
Wiele kolędników
Oraz Sylwestra do rana
Z lampką szampana!
oraz
Niech świąteczne życzenia mają moc spełnienia,
te całkiem błahe i te ważne,
te dostojne i te ciut niepoważne,
niech się spełnią.
Marzeń o które warto walczyć,
wartości którymi warto się dzielić,
przyjaciół z którymi warto być
i nadziei, bez której nie da się żyć.

A teraz czas nadrobić czytanie... :)

eSKa

Uciekłam na chwilkę od smażenia by złożyć Wam babeczki Świąteczne Życzenia. Dziękuję za wszystkie dedykacje i miłe słowa, jakimi mnie obdarzyłyście. Wszystkiego dobrego! By Was nawiedziała wena i nie opuszczała ku naszej wspólnej uciesze;)))
Wasza Eldżi

ocenił(a) serial na 8
Mino

Wesołych Świąt Wszystkim !! :)