PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78159
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Niby wszystko jest jasne...
Motto tego tematu: GIRLS JUST WANNA HAVE FUN.
Tutaj znajdziesz opowiadanka, etiudy, szkice, eseje i scenariusze zainspirowane Bones. Dołącz do Nas – czytaj, pisz i komentuj.

ocenił(a) serial na 10
_LG_

dawano nie komentowalam bo nie mialam jak ale nadrobilam wszystkie opowiadania.No to tak od początku Azim i Mala kocham was! oczywiscie czekam na cedeki. Zakręcona nareszcie doczekalam sie twojego opowiadania (czekam na cd!) Mam nadzieje ze ktos ze starszczyzny cos napisze jeszcze!!! Aha jeszcze jedno Bones dostal 5 sezon!!! buziaki i pozdrowienia dla wszystkich

Nionia

Ines - zaczyna się bardzo ciekawie... Czekam na cedeka :))
Nionia - Strasznie sie ciesze że Ci się podoba, ale nie wiem kiedy napisze ciąg dalszy, boo wena tymczasowo(mam nadzieję) mnie opuściła :))
Aaa i co ja miałam jeszcze napisać... A tak, już wiem... ;p
Nie wiem czy wiecie(i czy Was to w ogóle interesuje xd), ale przeczytałam że David Boreanaz będzie miał drugie dziecko... ;p

_LG_

…Parker. Został ona na dole kiedy jego tata z Bones wchodzili do mieszkania.
Parker przestraszony stał koło swojej koleżanki ze szkoły. Obydwaj byli zdyszani. Biegnąc po schodach.
- Tato i Bones to moja koleżanka: Sarah…
- Dzień dobry państwu..
- Witaj. – Powiedzieli jednocześnie Booth i Bones.
- Co was tak przestraszyło???
-Noo….ymmm….
- Co???
- Ten pan co strzelał u tego Martina…
- To co?? Mów synku. – Booth dopytywał się go o co mu chodzi.
- To on… jechał samochodem…
- I uderzył prawie koło nas w budynek – Dokończyła słowa Parkera Sarah.
- I on uciekł od razu tato!
- A była tam Rabecca?
- Nie. Ale w samochodzie ktoś jeszcze jest…chyba w bagażniku..
- W bagażniku??
- Tak bo tam ktoś tak wołał.
- Bones zajmij się nimi. Ja idę sprawdzić co z tym samochodem.
- Dobrze.
Booth zbiegł szybko na dół. W bagażniku nikogo nie było oprócz kartki, którą na pewno zostawił Razor….
„Nasze spotkanie zostaje odłozone na jutro….godzina 23 pod tym samym klubem….”
W tym samym czasie Tempe rozmawiała z Sarah i Parkerem. Sarah według Brennan była miłą dziewczynką. Parker zachowywał się przy niej jakoś inaczej… Jakby był bardziej spokojny i…. Właśnie Bones nie mogła jak jeszcze się inaczej syn jej partnera zachowywał przy tej jego koleżance.
Za chwilę Booth był w drzwiach.
- Bones! W aucie nikogo nie było ale znalazłem tę kartkę.
- To dobrze. Mamy więcej czasu na zebranie reszty pieniędzy.
- A nie wydaje Ci się że to podobne pismo do pisma Razora???
- Trochę tak…Na pewno ten sam człowiek to pisał co resztę karteczek. Bo „Te same perfumy, ten sam charakter pisma”.
- No tak…Specjalistka się znalazła..
- Booth przestań.
- Ja muszę już iść. – Odezwała się Sarah po rozmowie z Parkerem. – Do ZOBACZENIA.
- Do zobaczenia.
-Pójdę odprowadzić Sarah na dół. Dobrze?
- Ok.
- Fajna ta Sarah, Booth. Zaważyłeś że Parker się przy niej inaczej zachowuje??
- Może troszkę…
- Dobra… Trzeba obmyślić plan….bo jak to Razor???
- Na pewno to skombinował Razor ….
- Tato, tato!!! – Wołał Parker.
- Co się stało??
- Ten pan przeszedł koło mnie jak Sarah’e….zabrał jakiś pan do samochodu…ale to nie był tata Sarah’y.
- O nie!!!

C.D.N.

_LG_

Dojeżdżali właśnie do małego, jednorodzinnego, piętrowego domku. Wyszła z niego ładna, dobrze wyglądająca dziewczyna. Tak na oko miała około 30-stu kilku lat.
-Nazywa się Kathy Abbey, matka ofiary.
Doszli do kobiety i Booth zapytał:
-Pani Kathy Abbey?
-Tak. Czy coś się stało?
-Agent specjalny Seeley Booth, doktor Temperance Brennan, wydział antropologii.
-O Boże, czy wiecie coś o mojej Maggie? Znaleźliście ją?
-Tak. Bardzo mi przykro to mówić, ale pani córka nie żyje.
-Jak to możliwe? Co się stało? Kto ją zabił?
-Tego jeszcze nie wiemy. – do dyskusji wcięła się Bones.
-Czy ma pani męża?
-Miałam. Miał na imię Geoffrey. Kochałam go. Rok temu zniknął bez śladu. Trzy miesiące temu okazało się, że nie żyje.
-Rozumiem, bardzo mi przykro. Czy ma pani jeszcze jakieś dzieci? – spytała Brennan rozglądając się wokół i widząc na jednym ze zdjęć tą kobietę, tylko że młodszą, dziewczynkę, która na oko miała góra 10 lat i jakiegoś małego chłopczyka, wiek szacowany na około 2 lata.
-Tak, synka. Jerry’ego. Ma cztery latka. Pojechał 1,5 tygodnia temu do dziadków na miesiąc. Na wieś.
-Aha. Czy moglibyśmy obejrzeć pokój pani córki? Ile miała lat?
-Dwanaście. Proszę tędy.
Zaprowadziła ich na górę, po schodach do pokoju typowego dla małych dziewczynek.
-Proszę się rozejrzeć, ja zejdę na dół. Czy zrobić państwu herbaty?
-Ni... – zaczęła Tempe.
-Tak, bardzo chętnie dziękujemy. – w połowie słowa jej urwał.
Gdy Kathy wyszła zapytała go:
-Po co nam herbata. I tak zaraz wychodzimy.
-Ona się rozluźni. Nie będzie się czuła taka skrępowana i nie zapominaj że 10 minut temu dowiedziała się że jej 12-letnia córka nie żyje.
-Ach, no tak. Przepraszam.
-W porządku.
Przez 5 minut oglądali pokój dziewczynki.
Temperance patrzyła głównie na zdjęcia. Na jednym zobaczyła dziewczynkę, na oko 5 lat. Była to Sarah. Nie miała wskazującego palca prawej ręki.
-Spójrz na to zdjęcie. Myślę, że albo jakiś nieszczęśliwy wypadek mała miała w młodości, albo to wada genetyczna.
-To zapytasz o to jej matkę.
-Daj spokój, to ty jesteś tu od gadania.
-Ty raz na jakiś czas też mogłabyś się odezwać.
-Już się odzywałam.
-To się odezwiesz jeszcze raz. – powiedział głosem stanowczym. „Taaa... Od kiedy ty taki stanowczy jesteś. Nie odmówię Ci, bo jeszcze spadnie Twoja samoocena. I tak codziennie jej poziom się obniża po spotkaniu ze mną...” pomyślała Tempe.
Nagle odezwał się telefon Bones.
-Brennan słucham.
-Tak. Dobrze. Jakim? Dziwnym? Tylko tyle? Dobrze. Pa.
-Coś się stało?
-Zack dzwonił, mówił że znalazł coś ciekawego.
-Co?
-Na razie nie zdradzę szczegółów.
-Czemu?
-Bo mamy jeszcze rozmawiać z matką ofiary. Dowiesz się w samochodzie.
-Skoro tak....
Zeszli na dół. Ich herbata już była letnia.
-Czy brak palca wskazującego u pani córki to wada genetyczna? – zapytała Kathy Temperance.
-Tak. Jej babka też go nie ma.
-Matka pani czy pani męża?
-Mojego męża.
-Hmm... – Bones się zaczęła zamyślać. – A czy.....
-Musimy już iść. Będziemy w kontakcie, jak się czegoś dowiemy, od razu pani powiemy.
-Dobrze dziękuję, ze się państwo pofatygowali.
-Nie ma za co.

----------------------------***----------------------------***------------------ ----------

W instytucie:

-Co ty tam Zack miałeś?
-Dwa żebra złamane, mostek pęknięty pod bardzo dziwnym kątem. Oprócz tego kręgosłup złamany w kilku miejscach.
-W ilu?
-Trzech.
-Hmmm... Za dużo obrażeń jak na zwykły upadek.
-Czyli samobójstwo wykluczamy? – odparł Booth
-Raczej tak.
Po odejściu przystojnego agenta, Bones do Hodginsa:
-Hodgins, masz coś z tymi robakami?
-Te cudowne stworzenia nie powiedziały mi zbyt wiele.
-A ile Ci powiedziały? (Ale go przezwała. CI POwiedziały.... :P P)
-Tylko tyle, ze ofiara została zabita na betonie, martwa znalazł się na trawie, tam gdzie ją znaleziono.
-Martwa?
-Lub umierająca.
-Dzięki.

ocenił(a) serial na 10
_LG_

ciąg dalszyy ;) ostatnia część. [eeh ;/ szkoda gadać. nie podoba mi się, chciałam dać więcej tragedii...;P ale cóż. każda opowieść musi mieć zakończenie ]


gdy booth wszedł do mieszkania bones, zobaczył że ta w najlepsze gotuje kolację. "mmm. makaron z serem"-pomyślał i pokiwał głową z uznianiem.
-Bones-podszedł i przytulił ukochaną-cieszę się ze nic ci nie jest.
-nic mi nie jest, bo nikt mnie nie śledził.-uśmiechnęła się na myśl o stev'ie
-cooo?
-znaczy,śledził ale po to by oddać mi teczkę, z aktami sprawy.
-skąd ją miał?
-z royal dinner, musiałam być rozkojarzona i ją zostawić.
-tyy? a o czym tak myslałaś?
-o pracy-skłamała, tak naprawdę myślała o boothie, i tamtej nocy
-taa.jasne
-jestem zmęczona,
-właśnie widzę. zjedz i się połóż.



zasnęła prawie od razu. śnił jej się booth. jego piękny uśmiech i czekoladowe oczy. i wtedy się obudziła. spojrzała na zega-3.50
wstała i poszła do salonu.
spał na kanapie. byłu mu niewygodnie, ale myśl że jest przy niej uspokajała go. wyczuł jej obecność i obudził się.
-co ty tu robisz? -spytał, widząc przyglądającą mu się Brenn.
-a ty??
-śpię.
- to widzę... a konkretniej? czemu zostałeś?
-nie chciałem zostawić cię samej.
-wygodnie ci?-spytała widząc jak masuje obolały kark.
-niezbyt.
-to czemu nie położyleś się w moim łóżku?-spytała z przekąsem.
-wierz mi, miałem taki zamiar-widząc jej zaskoczoną minę powiedział-przecież żartuję.
-chodź, moje łóżko jest ogromne, zmieścimy się i ...
nie zdążyła dokończyć. namiętnie ją pocałował. ona opierała się, ale już po chwili oddała pocałunek.. wziął ją na ręce i zaniósł do sypialnii. delikatnie położył ją na łóżku i oboje się zatracili.




obudziła się, czując na sobie jego wzrok. obswerwował ją od dłuższego czasu. nie mógł się ruszyć nie budząc jej. czekał więc, aż ona się obudzi. widząc jak otwiera oczy pocałował ją namiętnie. ta zaskoczona dała się ponieść chwili.
po chwilii jednak wstała,i zaczęła się ubierać.
-co robisz?-spytał
-szykuję się do pracy, ty też powinieneś.
-ale jest dopiero...-spojrzał na zegar-10. w pracy powinniśmy byc od godziny.
-cam mnie zabije, zbieraj się...



w samochodzie:
-dzisiaj opiekuję się Parkerem. może spędzimy razem wieczór.
-okej.-odparła
-przyjechać po ciebie na lunch?
-nie,jestem już umówiona.
-z Angelą?
-nie, ze Stevem.
-tym ochroniarzem? jest po 80-ce pewnie już zapomniał.
-nie, poznałam go wczoraj. to on mnie "śledził",
-ile ma lat?-zapytał z nadzieją że jest już zgrzybiałym staruszkiem.
-nie pytałam, mniej więcej w moim wieku.
-ooo.. więc ty i ten Steve...
-zazdrosny jesteś?
-ja?? skąd-skłamał.


w Royal dinner
-więc czym się zajmujesz?-spytała.
-jestem prawnikiem. ale nie mówmy o mnie, jak ci się współpracuje z FBI?
-skąd wiesz że z nimi współpracuje?-spytała podejrzliwie?
-jestes najlepszym antropologiem w Stanach, a na teczce którą ci dałem jest wielkimi literami napisane FBI,
-ja... -przerwała. zobaczyła że seeley właśnie wszedł do restauracji i idzie w ich kierunku, czarująco się uśmiechając.
gdy zobaczeł temp w towarzystwie przystojnego, nienagannie ubranego faceta zrobił się strasznie zazdrosny. z wielką radością przedstawił się i powiedział.:
-temp zbieraj się, mamy sprawe.
-umówimy się jeszcze?
-z chęcią, -widząc mine bootha powiedziała-może dzisiaj?
-okej. kolacja u "Roberta" przyjade po ciebie o 20.


instytut:
-ofiara to kobieta lat 23 zmarła w wyniku uderzenia tepym narzedziem w skroń, cios zadała silna osoba, na pewno mężczyzna, hodgins co wiesz o glebie?
-pochodzi najpewniej z kopalni, których jest niewiele-powiedział jack
-ofiara nazywa się Sara Sidle, szukamy jej chlopaka.



"u roberta"
-ślicznie wyglądasz-powiedział Steve na widok temp w zjawiskowej czarnej sukni.
-dziękuję,
rozmawiali długo, a temp coraz bardziej czuła że ze Stevem łączy ją coś wspaniałego(nie aż tak jak z Boothem oczywiście). gdy kolacja dobiegła końcam, steve odprowadził brennan pod drzwi jej mieszkania, i pocałował namiętnie. odwróciła się na dźwięk kroków w korytarzu, i zobaczyła nóż w ręce steve...
-co ty..-nie zdążyła dokończyć, bo zakrył jej usta dłonią. poczuła ze traci przytomność.



obudziła sie w własnym łóżku, obok czuwał seeley.
-co tu robisz?-zapytała
-obudziłaś się... nareszcie.. długo to trwało,
-jak długo byłam nieprzytomna?
-kilka godzin, myślałem że cie strace...-powiedział smutno
-powiesz mi wreszcie co się stało?
-ten Steve nazywa się naprawdę Jerome Dorrow i zabił swoją żonę- naszą ofiare z lasu, myślał że go podejrzewamy i dlatego próbował Cię zabić..
-dlaczego zawsze mnie się o przytrafia??-powiedzialAze lzami w oczach.
-nie bój się, ja zawsze będe przy tobie, nigdy cię nie oszukam.i nie,nie mówie tego ze względu na naszą przyjaźń, a dlatego że cię kocham. zawsze cię kochałem, i zawsze będe.
-oh seeley, ja też cię kocham.

KONIEC

;) chciałam uśmiercić brennan ale mam słabość do hepi endów ;]

haha ;] tak coś dzisiaj juz mi się nie chce pisać.. ale mam kolejne pomysły... może napisze coś jutro ;p tylko nie wiem czy ktokolwiek chce to czytać...
____________________^^
proszę o szczere komentarze

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

podobno happy endy wyszly z mody ale to dobrze masz do nich slabosc. nie wiem co bym zrobila gdybys zrobila cos Bren.
Mala nie rob mi tego (chyba ze chcesz mnie odwiedzic w szpitalu) pisz szybko cedeka... czekam!!! Aha a o dziecku wiedzialam juz kilka godzin po tym wywiadzie gratulacje!!!moze bedzie corcia!David ma taka nadzieje!

Ines skad ja znam Twoje opowiadanie? Masz bloga czy to jakies inne forum?

Nionia

Ines naprawdę fajne opowiadanie :) Mam nadzieję ze niedługo bd cedek ;p
Zakrencona szkoda, że to już koniec ;p Ale skoro masz pomysły... To czkam na ich realizacje :))
Nionia postaram sie napisać jak najszybciej, bo nie chce Cię odwiedzać... Oczywiście w szpitalu xd Bo tak sobie mogłabym Cię odwiedzić :D
Ja też mam nadzieję, że bd córeczka... Bo jak synka już ma... xd

_LG_

nio a teraz zakonczenie historii ciekawe czy ktos zgadl pozdro ps niedlugo nowe opko:)

Do Bones zadzwonila matka ofiary.
- Mam prosbe czy moze pani przyjechac nie powiedzialam wszystkiego.
- Dobrez zaraz bedziemy. po chwili zadzwonila do swojego partnera.
- Booth, musimy jeszcze raz jechać do jej matki.
W domu matki ofiary
- Okolo 2 miesiecy temu zaczelam spotykac sei z Martinem, ktory ne dawno wprowadzil sie na nasza ulice.
Poznalismy sie kiedy Sarah bawila sie na pobliskim placu zabaw. Siedzial tam godzinami wpatrujac sie w male dzieci.
Pewnego dnia opowiedzial swoja historie. Jego zona zginela w wypadku wraz z jego 6-cio letnia corka, nigdy nie pogodzil sie z ich smiercia.
- A co to moze miec wspolnego z nasza sparwa- spytala Bones
- Widzialam jak on patrzyla na Sare, mowil jak ajest odobna do Emily, byl nia zachwycony. Po ostatnich wydarzenia rozstalismy sie. W zlosci powiedzial ze mi tego nie daruje.
_ Czy mozliwe jest ze pani byly chcial zatrzymac mala tylko dla siebie a pani sie nie zgodzila?? - spytal Booth
To zrozumiale po stracie wlasnej corki pokochal maml i ze smutku stracil kontakt z rzeczywistascia- szepnela Bones do Bootha
- Przepraszam - przerwal Agent a co bylo przyczyna waszej klotni??
Ostatnim razem jak zabral mala na spacer nie wracal dlugo.. Zaczelam sie martwic.. Mial wrocic z mala ok 16 gdy wybila 22 przyprowadzil ja byla jaks smutna
- Smutna??
- Tak gdy zapytalam ja czmu jest taka nie odpowiedzial i pobiegla do siebie do pokiju
- I co bylo dalej?? Jak maz wytlumaczyl spoznienie?? - zapytala Bones
- Powiedzial ze mala chciala isc do Wesolego miasteczka
- I...
-Nie uwierzylam bo Sarah spadla kiedys z karuzeli i od tego momentu bala sie tam chodzic- powiedziala matka
- Moze pani podac nam adress bylego??- spytal Booth
- Tak. Na koncu tej uliczki pod numerem 189.
-Dziękujemy, do widzenia.
-Do widzenia.
Niezbyt szybko szli do bylego matki ofiary.
-Myślisz że to on? – zapytał Booth.
-Nie wiem, a ty? – odparła Brennan.
-Zobaczymy.
Doszli do domu chłopca. Booth nacisnął dzwonek kilka razy, w końcu drzwi zostały otwarte.
-Dzień dobry. Czy pan Austic Cullen?
-Tak. W czym mogę pomóc?
-Agent specjalny Seeley Booth, doktor Temperance Brennan, wydział antropologii. – po tej krótkiej prezentacji weszli do środka.
- My w sprawie Sary. -rzucila Bones
O dawna nie widzialem tej malej - powiedzial
-Czy mozemy rozejrzec sie po mieszkaniu- Spytala Bones
Tak- odpoweidzial niechetnie.
-Po kilku chwilach Bones weszla do sekretnego pokoju na koncu korytarza.
-Booth- krzyknela
Bones- gdzie jestes??- spytal
-Na koncu korytarza. Chodz tu szybko...
Wchodzac do pokju zauwazyl zdjecia malych dziewczynek. Wszystkie byly blondynkami mniej wiecej w wieku Sarah.
Nagle uslyszeli strzal...
Schodzac na dol zauwazyli konajacego meszczyzne Zdolal tylko powiedziec ze to omn je pozbijal. Z zemsty ze stracil swoje dziecko.
Po kilku minutach przyjechalo FBI...
To straszne co sie stalo - powiedziala Bones
-Nie wiem jak to powiem synowi - posmutnial Booth
-Jedyne dobre zakonczenie tej sprawy to fakt ze nie chodzilo o Ciebie- powiedzial Bones i wsiedli do Suva i pojechali do Instytutu...

Inesita84

Hej dziewczyny bardzo fajne opowiadanka czekam na cedeki.
Z przykrością zauważyłam że ostatnio nasze grono się zmniejszyło , co jest ?
HALO! Gdzie są wszyscy starsi twórcy? Odezwijcie się !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Podzielcie swoją znakomita twórczością !!!!!!!!!!!!!!!!!



Ps Dziękuję za miłe komentaże a oto cedeki moich opowiadań .
A tak przy okazji moje szkolenie jest nudne jak flaki z olejem więc sobie opowiadanka piszę mam już kilka stron ale nie mam jak wżucić na kompa więc musicie poczekać jak wrucę do domu sorki
Miłego czytania

azim254

zakład


XIV




Szpital



……….kilka dni później ……….



Booth powoli otworzył oczy , na widok ostrego światła skrzywił usta i spróbował ponownie, w całym ciele czół ból jednak lekki przytępiony lekami. Powoli rozejrzał się po Sali na widok aparatury zrozumiał że jest w szpitalu ,w pewnej chwili poczuł delikatny ruch dłoni z wysiłkiem przekręcił głowę , na krześle przystawionym do łóżka z twarzą przy jego dłoni spała Brennan
- Ona tu była cały czas- pomyślał , patrząc na jej zmęczoną twarz, ślady łez na policzkach i włosy w nieładzie . Nawet w czasie tego niespokojnego długiego snu jaki go ogarnął po strzelaninie, czuł jej obecność, siłę i upór który kazał mu wracać .
Patrząc na nią, poczuł piekący ból w sercu jak wiele musiała przejść przez niego , jak bardzo ją zranił, omal nie złamał obietnicy ze nigdy jej nie zostawi, postanowił nie tracić więcej czasu który został im podarowany , czekał aż się obudzi .

Brennan otworzyła nieprzytomnie oczy i wyprostowała się ,delikatnie uścisnęła rękę Bootha – Witaj – powiedziała pozbawiona nadziei na odpowiedz.
- Hej – usłyszała szept i poczuła lekki uścisk dłoni – Wróciłem.
Brennan objęła go ze łzami w oczach , delikatnie dotknęła twarzy ,w jej oczach malowała się wielka radość i ulga – Nareszcie ,nigdy więcej mnie nie zostawiaj – wyszeptała przez łzy –Nie przeżyję tego po raz drugi.
Booth spróbował się uśmiechnąć – Hej, zapomniałaś że ja zawsze dotrzymuje słowa – wyszeptał z trudem – poza tym chcę w całości nagrody z zakładu.
Słysząc te słowa Brennan roześmiała się z ulgą i przytuliła delikatnie do partnera
- Nareszcie widzę że nic ci nie będzie.


Czas mijał bardzo szybko Booth powoli wracał do zdrowia i odzyskiwał dawną sprawność, pierwsze dni po przebudzeniu ledwie pamiętał, był bardzo wyczerpany, słaby, czuł ból w całym ciele, jedynym jasnym punktem tamtych dni była stała obecność Brennan. Jej siła i upór że wszystko będzie dobrze dawały mu nadzieję.

Doktor Nolan badając go po przebudzeniu szczegółowo wyjaśnił mu że przeszedł skomplikowaną operację i miał wiele szczęścia bo kula zaledwie o 10 centymetrów minęła serce, ogólny ból powodowany był licznymi siniakami ,złamanym żebrem i zwichniętą ręką . Kończąc swoją wypowiedz Nolan stwierdził – Ma pan dużo szczęścia, że wszystko tak się potoczyło, a wszelkie rany dobrze się goją jeszcze
2 tygodnie i będę mógł zwolnić pana do domu. Uśmiechnął się do Bootha
– Jestem przekonany że nie potrzebna będzie panu pomoc naszych pielęgniarek – powiedział – patrząc na pana przyjaciółkę mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić że nie pozwoli panu na żadne ryzyko i szaleństwa.
- Tak Bones, mnie zamorduje jak nie będę trzymał się zaleceń – odpowiedział z uśmiechem.
- Ma pan prawdziwe szczęście – zauważył Nolan z podziwem i lekką zazdrością – odkąd pana tu przywieźli nie opuściła szpitala, siadała przy łóżku i mówiła do pana jakby czując że pan wróci.
Booth poważnie spojrzał na lekarza – Wiem, czułem jej obecność, musiałem wrócić nie mogłem jej zawieść.
Nolan spojrzał na Bootha i wyszedł z Sali – Między nimi jest nierozerwalna więź– pomyślał – Śmierć jednego zniszczy 2 życia oby nigdy do tego nie doszło.


Po 3 tygodniowym pobycie w szpitalu Booth zachowywał się jak rozjuszone zwierze, nie znosił szpitali, kłócił się z lekarzami i pielęgniarkami, wszelkie badania komentował , wszyscy w szpitalu mieli z nim napięte stosunki. Gdy robili badania prosili o wsparcie Brennan, cały szpital wiedział że tylko ta drobna , długowłosa kobieta jest w stanie zapanować nad jego humorami, uspokoić go lub zbesztać. Wszyscy też uśmiechali się z niedowierzaniem gdy słyszeli że są jedynie partnerami w pracy, kilka pielęgniarek próbowało go nawet poderwać by to sprawdzić , ale gdy pojawiała się Brennan wszelkie próby zwrócenia jego uwagi nie miały szans, jego wzrok skierowany był tylko na nią.
Doktor Nolan jako jedyny ignorował jego humory, gdy kontrolował przebieg leczenia cierpliwie znosił ataki. .
- Agencie Booth niech się pan uspokoi – stwierdził spokojnie gdy pacjent odmówił zrobienia badan kontrolnych- po przeprowadzeniu tych badań zdecyduję czy może pan wrócić do domu.
- Booth spokojnie – powiedziała Brennan wchodząc do Sali w drzwiach usłyszała ostatnie słowa lekarza – jeszcze jedne badania ci nie zaszkodzą a może pozwolą wrócić do domu – dokończyła kładąc mu rękę na ramieniu.
-Hej to nie ciebie będą kłuli po raz setny i ….- zaczął od nowa ale mu przerwała
- Bo zamknę cię w prywatnej klinice do końca leczenia i rehabilitacji – zagroziła patrząc mu w oczy – na 3 miesiące , mam pozwolenie szefa FBI, więc nie przeginaj.
Bootha zatkało – Co !? Jak!? To jest szantaż!?!
Brennan uśmiechnęła się z satysfakcją – Tak , a teraz idziesz na badania .


Nolan wszedł do gabinetu i parsknął śmiechem, - Jego miny nic nie przebije, nieźle się dobrali.– pomyślał siadając za biurkiem by przejrzeć część wyników.
Brennan zapukała do gabinetu lekarza, chciała jak najprędzej poznać wyniki
i zabrać Bootha ze szpitala, wiedziała że nie znosił szpitali a i sama miała podobne odczucia.
- proszę – usłyszała i weszła do gabinetu
- proszę siadać doktor Brennan – powiedział Nolan – mam dla pani dobrą wiadomości Agent Booth może wyjść ale będzie potrzebował pomocy przy zmianie opatrunku i musi co 3 dni przychodzić na wizyty kontrolne – Nolan uśmiechnął się na widok ulgi jaka pokazała się na jej twarzy
- Dziękuje – powiedziała – oczywiście że będzie przychodził na kontrole a kiedy mogę zabrać go do domu – zapytała
- Myślę ze dziś po południu – odpowiedział- pielęgniarka zmieni opatrunek i możemy zrobić wypis – dodał
- Jeszcze raz dziękuje , nie będę przeszkadzać – powiedziała wstając – powiem Boothowi że wychodzi. Do widzenia .
- Do widzenia – odpowiedział – i jeszcze jedno , proszę kazać mu leżeć żeby rana pooperacyjna mogła się zagoić .
oczywiście, zadbam o to – odpowiedziała wychodząc .

Brennan powoli szła korytarzem w kierunku Sali Bootha cieszyła się że wychodzi ze szpitala i wraca do zdrowia, ale zastanawiała się też co będzie dalej. W ich stosunkach nastąpiły wyraźne zmiany nie byli już tylko partnerami byli ………..
No właśnie kim teraz byli? – zastanawiała się , przez ten wypadek odważyła się w końcu przyznać do swoich uczuć ,nie traktowała go jak przyjaciela ,zakochała się i nie wiedziała co dalej robić, z jednej strony bała się ze zaangażowanie osobiste może zniszczyć ich współpracę z drugiej nie chciała stracić szansy na szczęście
- Niech los sam zadecyduje – pomyślała odważnie i z uśmiechem weszła na salę

CDN




Przysięga


XXII.


Brennan powoli wracała do dawnego życia, Cam i Angela udzielały jej wiele wsparcia, pomogły odnaleźć się w zaistniałej sytuacji. Często odwiedzała przyjaciół w instytucie, chodziła z Angelą na kolacje i babskie imprezy, poznała nowego chłopaka Cam, skorzystała z propozycji koleżanki i zaczęła prowadzić zajęcia ze studentami. Do pracy w instytucie miała wrócić za miesiąc , obecnie dzięki interwencji Cam i wsparciu innych pracowników mogła jako wolontariusz zajmować się badaniem starożytnych szczątek.
Booth także zaczął układać swoje sprawy zawodowe sprzedał firmę poszukiwawczą i po przejściu wszystkich testów i badań miał wrócić do pracy w FBI.

Ich życie powoli zaczynało toczyć się starym rytmem, odbudowywali swoje kariery zawodowe, kontakty z przyjaciółmi, dzięki wyrozumiałości Rebeki dużo czasu spędzali z Parkerem, odbudowywali łączące ich więzi.

Szefowie pary wiedząc o zdarzeniach ostatniego roku wysłali ich na terapię, by sprawdzić ich umiejętności współpracy i zbadać czy w zaistniałej sytuacji nadal mogą razem pracować. By nie wprowadzać nowych osób w ich relację terapię kontynuował Sweets dobrze znany parze doktorek. Po pierwszych nieporozumieniach i typowych uwagach Bootha o 12-latku, Sweets w sposób racjonalny uświadomił parze że tylko współpraca pozwoli im na dalszą wspólną prace
Brennan i Brennan powoli wracali do dawnych obowiązków, antropolog który zastępował Brennan Alicja Seek , przekazała jej większość spraw, usuwając się z jej stanowiska, Booth także powrócił do wcześniejszych obowiązków.
Cały instytut i FBI cieszyło się z ich powrotu, wszystkim brakowało analitycznego , chłodnego podejścia Brennan oraz wiecznie uśmiechniętego działającego w oparciu o przeczucia agenta . Pierwszej sprawy , dotyczącej morderstwa prostytutki podjęli się w miesiąc po powrocie do pracy jej szybkie rozwiązanie udowodniło wszystkim że sławna para wróciła do gry.


Relacje osobiste pary uległy także pewnym zmianom, po początkowej fazie nadopiekuńczości Bootha, doprowadzającej Brennan do wściekłości i rozpaczy zmieniły się w bardziej partnerskie. Brennan odzyskała dawną hardość i upór, dzięki rozmowie z Siewaną a także wsparciu Bootha na nowo uwierzyła w siebie i prawo do szczęścia. Booth mimo pewnych oporów zwalczał w sobie nadmierną opiekuńczości co miało pozytywny wpływ na ich związek



Miesiąc po powrocie do pracy partnerzy siedzieli na kanapie oglądając film i odpoczywając po ciężkim dniu pracy. Brennan przytuliła się do partnera i cicho szepnęła – dziękuję .
- Za co – zapytał zdziwiony mocniej obejmując partnerkę
- Za to że jesteś, że mnie szukałeś- odpowiedziała zmieniając pozycję by spojrzeć mu w oczy – Za to że mnie kochasz.
Booth pocałował delikatnie jej usta – Jak można nie kochać tak wspaniałej kobiety – szepnął biorąc ją na kolana - Jak mogłem cię nie szukać ,skoro jesteś moim sercem – znów ją pocałował zawierając w tym pocałunku cała swoją miłości.
Brennan roześmiała się cicho zeskakując z jego kolan – Choć – powiedziała biorąc go za rękę - teraz ja pokaże ci że jesteś moim sercem .
Agent uśmiechnął się - Czy ty próbujesz mnie uwieść – zapytał patrząc jak Brennan powoli idąc do sypialni rozpuszcza włosy.
- I jak udało mi się – zapytała kokieteryjnie ,w drzwiach odwróciła się i z uśmiechem zsunęła sukienkę ukazując zgrabne ciało w seksownej koronkowej bieliźnie.
Booth poczuł jak jego ciało ogarnia gorączka , szybko podszedł do partnerki i zaskoczoną porwał w ramiona niosąc na łóżko, delikatnie ułożył ją w pościeli
– Oczywiście , twój widok zawsze mnie uwodzi – wyszeptał obsypując jej ciało delikatnymi pocałunkami, jego usta błądziły po jej szyi, piersiach, drażniły, jego język zostawiał mokre ślady na brzuchu zsuwając się coraz niżej, doprowadzał do rozkoszy i pobudzał zmysły . Brennan wstrzymała oddech jej ciało płonęło domagając się spełnienia, szybko pozbawiła kochanka ubrania i sama zaczęła pieścić jego ciało jej dłonie gładziły wyrzeźbione mięśnie, usta pieściły płaski brzuch, powoli zsuwały się ku dołowi obejmując jego męskości .Booth pozbawiony resztek kontroli porwał ja do góry wypełniając sobą , ich ciała poruszały się w jednym rytmie dają wzajemną roskosz. Rytm stawał się coraz szybszy ,ruchy głębsze , odczucia intensywniejsze wypełniające całe ciało , powoli odpływali zatracając się w doznaniach, ich ciała i umysły pogrążyły się w eksplozji spełnienia .
Leżeli przytuleni, zaspokojeni i szczęśliwi, wiedzieli że takie chwile wzajemnej akceptacji i zrozumienia nie wymagają słow. Więż jaka ich łączyła nie potrzebowała słów , byli sobie przeznaczeni.
- Mam nadzieję ze nic nas już nie rozdzieli – pomyślała Brennan zasypiając.
- Nie mogę jej więcej stracić – zabłysło w umyśle Bootha na granicy snu.






3 miesiące później



Brennan wyszła z uniwersytetu i szybkim krokiem zmierzała do samochodu
- Angela mnie zabije – pomyślała patrząc na zegarek , od godziny powinna być u przyjaciółki i mierzyć kostium na bal walentynkowy. Szybko wsiadła do auta wybierając numer – Hej Ang - tak wiem ale miałam niespodziewane zebranie – już jadę pa – rozmawiała ,czekając na zmianę świateł. Nagle z przeciwnej strony wyjechała czarna ciężarówka, Brennan usłyszała tylko serie wystrzałów i jej zmysły ogarnęły ciemność…………


Booth siedział właśnie w gabinecie kończąc raport, już miał wychodzić by oddać go szefowi gdy na jego biurku zadzwonił telefon, automatycznie odebrał – Booth słucham – to co usłyszał wstrząsnęło nim, zbladł, rzucił dokumenty i szybko wybiegł z gabinetu.


-Tak biegnij – szepnęła cicho postać w aucie, ciemnych oczach zabłysła satysfakcja – Czas zemsty nadchodzi……………..

CDN

ocenił(a) serial na 10
_LG_

świetne ;) ja zaczynam pisać coś nowego ;)
coś dłuższego ;)

zakrencona_

Ines szkoda że to juz koniec. Mam nadzieję ze jeszcze coś napiszesz :))
Azim jak zwykle cudniee... Czekam na cedeki obu opowiadań ;p
Zakrencona pisz, pisz szybko, bo już nie mogę sie doczekać ;p

_LG_

mala270 dziękuje za odpowiedź. Zaczęłam czytać pierwsze zakończenie i przepadłam, to co tam pisałyście jest po prostu ŚWIETNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Szczególnie podobała mi się rozmowa Bootha i tancerza na kursie tańca:
Kim jesteś?
Jej partnerem
W jakim sensie?
W każdym
Nic dodać nic ująć….mówi wszystko

Ja nie nadaje się do pisania, mogę jedynie wam podrzucić kilka pomysłów, w tym pierwszym zakończeniu jest dużo o Bones w ciąży, więc może:

1 Bones i Ang są jednocześni w ciąży, a Booth i Hogins spełniają ich zachcianki i znoszą zmienne nastroje, ciekawe czy instytut by to przetrwał…..

Albo

2. Booth zgadza się zostać dawca nasienia dla dziecka Bones, oczywiście w naturalny sposób (ten motyw był już użyty kilka razy, ale myślałam o innym zakończeniu). No wiec kiedy w końcu im „ się udało” ona szczęśliwa, że ON „poświecił” się dla niej, on szczęśliwy, bo mógł JĄ uszczęśliwić (oczywiście nie bez ….przyjemności dla siebie) I tak wracają do tego co było wcześniej, czyli jak gdyby nigdy nic. Po jakimś czasie musi się cos wydążyć, no nie bardzo wiem co by to mogło być, jakaś szczelanina, porwanie, pierwsze kopniecie dzidziusia, czy coś takiego. Wracając do meritum to cos uświadamia Booth’owi, ze nie może bez niej żyć itd….
Marzy mi się taka scenka, ze Booth wyczerpany do granic możliwości i doprowadzony do białej gorączki nastrojami Bones mówi: gdybym dorwał tego co ci to zmajstrował to….. tu chce powiedzieć ze by go zabił, czy nogi powyrywał, ale sobie uświadamia że to jego sprawka ;p
I koniecznie musza się znaleśc na terapii u Sweetsa, ciekawa jestem jak on by się zachował w stosunku do jej huśtawki nastrojów (nie wiem co mnie dzisiaj tak napadła ta hustawka).

A może

3 Sweets wpadł na genialny pomysł jak uświadomić B&B co ich łączy i zaczyna podrywać Bones, no wiecie, jakieś komplementy na terapii, może jakaś randka (w końcu znając jej portret psychologiczny powinien wiedzieć jak do niej trafić), oczywiście Booth jest zazdrosny, może jakieś podbite oko, albo złamana ręka Sweetsa…. no może nie aż rak drastycznie, wielka kłótnia B&B, która wiadomo czym się kończy…………:)

Jeżeli te pomysły były już przez kogoś wykorzystane, przeprasza, po prostu przeczytałam tylko 1 zakończenie i nie wiem co jest w innych, ale postaram się to jak najszybciej nadrobić, jeżeli nie były wykorzystane będzie mi bardzo miło jeżeli któraś z was stworzy z tego jakieś opowiadanie czy scenariusz (jeżeli oczywiście to się do tego nadaje, bo mam coraz większe wątpliwości),
Mam tylko jedną prośbę....a właściwe dwie: proszę o dużo starc słownych B&B i dużo Sweetsa (mam do niego słabość :) )

ocenił(a) serial na 10
_LG_

no więc mialam taki pomysł ;) miłego czytania, a ja zabieram się do pisania.



u swweetsa:
-więc mówi pani, dr brennan że z agentem boothem nic pania nie łączy?
-tego nie powiedziałam.
-nie?-oczy terapeuty rozbłysły z nadzieją
-łączy nas wspaniała przyjaźń,
-i to wszystko?-spytał sweets
-pracujemy razem, i nic więcej nie może nas łączyć.
-dlaczego tak myślisz?-odezwał się po raz pierwszy booth
-musimy oddzielać sprawy zawodowe od prywatnych, a dlaczego pytasz?-spytała prowokująco.
- bo myślisz ze nigdy nic nas nie połączy ale mylisz się. jeszcze się przekonasz.
-grozisz mi?
-to co chciałbym żeby nas połączylo, tego nie można zmienić w groźbę.-uśmiechnął się czarująco
-dr. brennan. jest pani przekonana że zależnie od sytuacji nic pani
nie połączy z boothem?
-tak.
-napewno?
-czemu to takie ważne?
- mam pewnien pomysł. wiem że nie lubicie tych sesji. dajcie mi tydzień żeby was do sibie zbliżyć. jeśli mi się nie uda, zakończymy terapię. ale jeśli poczujecie że coś zaiskrzyło...
-dobrze -zgodiła się, nie wiedząc w co się pakuje...
-tak? to świetne. zaczynamy od jutra czyli od poniedziałku



poniedziałek
w drodze do instytu:
-ciekawe co wymyśli-powiedział booth usmiechając się szeroko.
-po czyjej jesteś stronie??-spytała gniewnie, wysiadając z samochodu
-po jego. wiesz że mi na tobie zależy, więc postaram się wykonać należycie powierzone zadanie.-dogonił ją.
-czyli?
-uwiodę cię,-widząc jak się śmieje powiedział-sama mówiłaś że jestem swietnym samem alfa ..
-to nie jest ...
-nie-nie pozwolił jej dokończyć-boisz się bo wiesz że ja i sweets mamy rację, cos do mnie czujesz. nie nie zaprzeczaj-powiedzial i zamknął jej usta pocałunkiem.
-booth!
-nie mów ze ci się nie podobało
-masz rację nie powiem. ale nie rób tego więcej bo złamię ci reke.-powiedziała i weszła do instytutu


-mamy sprawe -powiedziała camill-musicie jechać do seeatle, i porozmawiać z tamtejszą policją, chcą waszej pomocy w ustaleniu tożsamości zwłok.
-okej- powiedziała brenn
-a ty co się tak usmiechasz?-spytała bootha
-ja...
-nie ułatwię ci tego-powiedziała temp, do bootha i weszła do gabinetu.
-o co chodzi?-spytała cam,
-a nieee nic...ile mamy tam zostać??
-dwa dni-odpowiedziała
-acha-czyli 2 noce-pomyslał



poniedziałek wieczór
w hotelu
-to jakieś nieporozumienie-powiedziała temp stojąc przed drzwiami ich wspólnego pokoju-musiała zajść jakaś pomyłka
-żadna pomyłka, sam zarezerwowałem ten pokój.
-tyy? jak mogłeś?
-nie ma innych wolnych hotelów, był tylko ten
-śpisz na kanapie.!-powiedziała wchodząc do pokoju
-Oo niee.. ta kanapa jest niewygodna. -powiedział szybko i zadowolony ruszył do sypialni.
-to nie znaczy że śpisz ze mną. zaraz zejde i spytam czy mają inny pokój,
-nie mają, pytalem...
-to jeszcze nic nie znaczy. to że będziemy musieli spać w jednym łóżku nie znaczy że do czegoś dojdzie,
-ale chciałabyś?
-coo? czemu sądzisz że chciałabym...
-to czemu o tym wspominasz?-spytał prowokująco-eeeh, to co bedziemy robić?-spytał chcąc zmienić temat
-jest późno, jak chcesz to się połóż, ja trochę popracuję. rano mamy być na komisariacie
-ok, dobranoc


obudził ją chałas. ubrała się i poszła do salonu. zobaczyła
bootha krzątającego się po pokoju.
-o wstałaś wreszcie, zbieraj się musimy jechać.
-a kawa?
-wypijemy po drodze.

-kobieta,lat 40-42, w młodości grała w golfa, złamane kolanow wieku 8lat, 57 ran klutych klatki piersiowej, ciosy zadała silna osoba, zapewne mężczyzna zmarła 5 miesięcy temu, próbki gleby przesłane nam to grafit, i glina, bardzo rzadkie na tych terenach,
-dziekujemy bardzo, dr brennan,
-nie ma za co,booth możemy już wracać,
-chciałem jeszcze wejść na obiad do restauracji i..
-muszę się przebrać, strasznie zmokłam w tym lesie,
-dobrze


w sypialni zdjeła przemoczone ubranie i poszła wziąść prysznic. gdy skończyła ubrała szlafrok i poszła do kuchni zrobić sobie gorącą herbate. usiadła na kanapie i wpatrywała się w okno. odwróciła się i zobaczyła selley'go, który jej się przyglądał. usiadł obok niej i mocno przytulił. w jego ramionach czuła się pewnie i bezpiecznie.
-seeley...

ocenił(a) serial na 10
_LG_

a ciąg dalszy?
właśnie pisze. dodam jutro albo w poniedziałek;)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Wszystkie Wasze opowiadania są Wspaniałe. Dziewczyny macie Wielki talent pisarski!

ocenił(a) serial na 10
_nn_

Azim super super Zakręcona nie przerywaj w takim momencie! czekam na cedeki!!!

Starszczyzno gdzie jestes?!

Nionia

Starszyzna na emeryturze, hehe...




ocenił(a) serial na 10
marlen_3

Marlen, jakoś nie wierze.... ;DD my czekamy, czekamy..

zakrencona_

Zakrencona jak zwykle świetnie i oczywiście czekam na cedeka ;p


A teraz cedek mojego FF xd Mam nadzieję że się spodoba, a kiedy bd następny nie mam pojęcia xd Aaa no i przepraszam że tak krótko xd




- Seely, chciałam z Tobą po... - Przerwała, gdy ujrzała Bootha śmiejącego się razem z rudowłosą kobietą. Przyszła by Nim porozmawiać, lecz teraz nie miała takiego zamiaru.
- Porozmawiać. - Dokończyła i rzuciła pośpiesznie. - Ale nie będę Wam przeszkadzać. Przyjdę później.
- Nie przeszkadzasz. - Rzuciła rudowłosa, ale Brennan jej nie słuchała, tylko posłała obojgu wrogie spojrzenie i ruszyła ku wyjściu.
- Tempe!! - Krzyknął agent, choć wiedział że jego partnerka wróci. Miał ochotę za nią pobiec, lecz nie chciał robić scen przy swoim gościu.
- To o czym mówiliśmy...?? - Zapytała rudowłosa, nie zwracając uwagi na zamyślenie Seeleya. - Aaa już wiem. A pamiętasz jak...


Tym razem nie chciało jej się płakać. Czuła tylko złość. W drodze powrotnej do swojego gabinetu wzrokiem ilustrowała cały Instytut, szukając Angeli.Miała nadzieję, że przyjaciółka nie spostrzeże jej powrotu. Kiedy już znalazła się u siebie usiadła przy biurku, od razu zamykając oczy. Musiała przemyśleć parę spraw...
- I co?? Rozmawiałaś z nim?? - Z rozmyśleń, które dopiero rozpoczynała, wyrwał ją głos panny Montenegro.
- Nie. - Odpowiedziała, powoli otwierając oczy. - A co Ty tutaj...??
- Nie zdążyłam jeszcze wyjść... - Odparła pośpiesznie. - Ale jak to nie?? Co się stało??
- Znowu u Niego była... Powiedziałam, że nie będę im przeszkadzać i przyjdę później. - Oznajmiła, chcąc ukryć zdenerwowanie.
- Ta rudowłosa...?? - Temperacne tylko pokiwała głową. - A to zdzira. A On niech się tylko tu zjawi, to ja mu pokarze.
- Ale Ange, sama powiedziałaś, że najpierw musimy się dowiedzieć kim Ona jest. Nie możemy wyciągać pochopnych wniosków. - Próbowała zahamować złość ciężarnej.
" I po co ja jej to mówiłam..." - Pomyślała artystka i odparła:
- Ale mam nadzieję, że ty już do Niego nie pójdziesz...??
- Oczywiście, że nie. Wie, że chciałam porozmawiać, więc niech sam przyjdzie. - Zakończyła szybko, gdy w progu jej gabinetu pojawił się Zack.
- Doktor Brennan, skończyłem już badanie tych kości.
- Dobrze Zack, już idę. - Rzuciła do asystenta, wstała i zwróciła się do przyjaciółki. - Wybacz, ale jak sama widzisz, obowiązki wzywają.
- Tak, idź. Ja też już wracam do siebie. - Powiedziała i obie wyszły z gabinetu, kierując się na swoje stanowiska pracy.


Tym razem nie badała tak starych kości, jak poprzednio. Miały one jedynie sto lat. Stała i przyglądała się im kiedy usłyszała kroki. W prawdzie obok niej było wielu ludzi, którzy przenosili się z miejsca na miejsce, ale tylko te kroki wpadły jej w ucho. Wiedziała, że to On, że teraz będzie musiała z nim porozmawiać. Po chwili kroki ucichły. Zatrzymał się tak blisko niej, że czuła Jego oddech na swoim karku.
Stając tak blisko, chciał dać jej do zrozumienia, że teraz ona musi wykonać ruch. Nie chciała tego robić, starała się nie zwracać na Niego uwagi, lecz ten oddech... Raz miarowy i spokojny, ten który przypominał jej poranki gdy budziła się pierwsza... A kolejnym razem, szybszy i niepewny, jak wtedy kiedy ich ciała po raz pierwszy stały się jednością... Postanowiła dłużej tego nie przeciągać i w końcu odwróciła się. Jego czekoladowe oczy spoglądały na nią z taką czułością, że miała ochotę rzucić mu się na szyje i zacząć namiętnie całować...
Ale opanowała się i popatrzała na niego nieco zdenerwowanym wzrokiem.
- Musimy porozmawiać. Chodźmy do mnie. - Powiedziała stanowczo i podążyli do jej gabinetu.


- O czym musimy porozmawiać?? - Zapytał agent, kiedy jego partnerka zamykała drzwi.
- O nas. - Odparła kolejny raz spoglądając mu w oczy. Mężczyzna momentalnie zbladł i posmutniał.
- Chyba nie chcesz... - Zaczął lecz kobieta mu przerwała.
- Nie. Musimy tylko wyjaśnić sobie kilka spraw. - Starała się zachować trzeźwość umysłu, co tym razem jej się udało.
- To powiedz co Ci leży na sercu. - Zaśmiał się, ale Bones poskromiła go wzrokiem. - Przepraszam. A teraz już mów.
- A wiec... - Nie wiedziała jak zacząć. - Spytam wprost. Kim jest ta rudowłosa kobieta??
- Tempe, Ty jesteś najnormalniej w świecie zazdrosna. - Uśmiechnął się Booth.
- Nie... - Zaprzeczyła i szybko zmieniła temat. - Wiec powiesz kim mi ona jest??
- Isabella Booth. - Brennan zrobiło się trochę głupio, gdy usłyszała to nazwisko. - To córka brata mojego ojca, czyli krótko mówiąc kuzynka.
- Yyy... Acha... - Stała i wpatrywała się w Niego, nie wiedząc co ma mówić.
- Nie myślałaś chyba, że Cię zdradzam...?? - Odpowiedziała mu tylko jej niepewna mina. - Oj Ty mój głuptasku... Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć...?? - Ona nie chciała odpowiadać, a On nie chciał usłyszeć tej odpowiedzi, więc obdarzył ją pełnym czułości pocałunkiem.
- I nigdy więcej tak nie rób. Dobrze?? - Zapytał kiedy się od siebie oderwali. Oboje dobrze wiedzieli co ma na myśli. W odpowiedzi Jego usta po raz kolejny były pieszczone jej ustami. Mogliby trwać tak wiecznie, lecz jak zwykle coś musiało przerwać tą piękną chwile.
Była to komórka Bootha. Przerwali pocałunek i ciężko westchnęli.
- Cullen dzwonił. Muszę wracać do biura, bo czeka na mnie kolejny stos akt. - Rzekł po zakończonej rozmowie telefonicznej.
- Dobrze to wracaj. Ja też muszę skończyć badania.
- To chodźmy. - Rzucił i odprowadził Ją na platformę.
- Noo to muszę już iść. - Pocałował ją kolejny raz. - Aa Kochanie!! Pamiętaj, że po Ciebie przyjdę. - Krzyknął na odchodne i już nie było go w Instytucie. Wtedy też na horyzoncie pojawiła się Angela...

ocenił(a) serial na 10
mala270

Mala dobrze ze to tylko kuzyneczka!!! nie wiem co bym zrobila gdyby to byla jakas...kochanica!!! czekam na cd

Marlen emerytura? na emeryturze tez mozna sobie dorabiac wiec cos dopiszesz hmm...? Na szczescie mamy jeszcze twoja tworczosc razem z Rokitka!

Nionia

Nie, no to taki mały żarcik tylko był. W końcu my całkiem młode jeszcze (jak nie ciałem to duchem hehe) i tworzymy, więc spokojna głowa... No i czekamy na Wasze cedeki, bo wszystko na bieżąco czytamy rzecz jasna....;))

ocenił(a) serial na 10
mala270

Fajne opowiadanie. Dobrze, że rudowłosa okazała się kuzynką , a nie kochanką Bootha.

ocenił(a) serial na 10
_LG_

strasznie się cieszę że się wam podoba ;)
to ja wracam do pisania. ;)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

następna część mojej powieści ;) kolejna mam nadzieje już w poniedziałek. mam nadzieje zę się spodoba. [mam zamiar zagęścic intrygę]
proszę o szczere komyy


-nic nie mów.
pocałował ją namiętnie, a ona oddała pocałunek. ręką wodził po jej plecach. nagle odsuneła się od niego i powiedziała:
-booth, chodź-wyciągneła do niego ręke i zaprowadziła do sypialni.
pod szlafrokiem była naga, a on mógł wreszcie mieć ją dla siebie.
z dala od pracy, od tego wszystkiego. zasneła w jego ramionach,a on patrzył jak śpi.




obudził ich telefon.
-słucham-powiedziała
-dr brennan? obudziłem panią?-spytał zdziwiony
-tak, a co w tym dziwnego, wiesz która godzina? jest-spojrzała na zegar-10.30 ooo... zaspałam. co chcialeś?
-spytać kiedy wracacie,
spojrzała na bootha, jego czarujący uśmiech, zmierzwione włosy...
-eeeeh-powiedziała tylko
-aż tak fajnie tam jest?
-co? dzisiaj wracamy, bedziemy wieczorem, na terapie przyjdziemy
zapewne jutro.
- co do terapi...
-do widzenia,-powiedziała tylko i rozłączyła się.
wstala,ubrała się i zaczęła się pakować. spojrzała na zegarek za 4 godziny mają samolot, trzeba obudzić selley'ego. weszła do sypialni i zobaczyła jak spi.
-booth wstawaj-wyszeptała mu do ucha.otworzył oczy i mocno ją pocałował.
-już wstaję.-powiedział gdy się od niego oderwała.
-za godzine musimy jechać na lotnisko, pośpiesz się...


do waszyngtonu dotarli w milczeniu. nie wiedzieli jak sie zachowac po ostatniej nocy ani jak bardzo zmieni ona ich relacje...
booth odwiózł bones do domu i jak zwykle odprowadził do mieszkania. zatrzymała się i pocałowala go namiętnie. po kilku minutach byli juz w jej sypialni. na nowo poznawali swe ciała, doznając rozkoszy...
obudziła się. łóżko było puste. spojrzała na zegarek-7.00 "zostawił mnie?"pomyślała. nagle poczuła aromat parzonej kawy, i znajomy zapach jajecznicy. czyżby to booth gotował dla niej śniadanie? ubrała szlafrok i weszła do kuchni. selley odwrócony był plecami, i nucił wesoło, gotując.
-dzień dobry-powiedziała
-ooo wstałaś-odpowiedział. podszedł do niej i namiętnie pocałował.
-uważaj bo spalisz jajecznice-powiedziała,odrywając się od niego.
myślała że będą skrępowani po tym co się stało. ale zachowywali się swobodnie, tak jak zwykle w swoim towarzystwie.
-cieszę się ze zostałeś-powiedziała
-ja też. i wiesz że nigdy nie odejdę.
-z antropologicznego punktu widzenia człowiek potrzebuje...
-wiesz że nie o to chodzi.-powiedział -kocham cie.
-wiem. i wiem również jak to boli. ci których kocham, zawsze odchodzą.
-wiesz przecież że ja nigdy nie odejdę.
-wiem..-powiedziała i pocałowała go mocno.-musimy już jechać
-mamy jeszcze pół godzinki-powiedział obejmując ją w pasie
-muszę iść pod prysznic.-powiedziała prowokująco-ale jak chcesz... to możesz iść ze mną..(ze względu na wiek niekórych czytelników tą scenę zostawiam waszej wyobraźni )



u sweetsa:
-panno brennan!
-słucham...
-no właśnie pani nie słucha, odpowie mi pani wreszcie na moje pytanie?
-jakie?
-pytałem czy mamy kontynuować terapię,
-owszem-powiedziała uśmiechając się do partnera, który od dłuższego czasu trzymał ją za ręke, co z kolei nie uszło uwadze terapeucie.
-więc nareszcie?
-co nareszcie?-spytał milczący dodąt booth
-jesteście razem?
-a nie widać?-spytala brenn
-moze poprostu tak mnie lubicie, i nie chcecie sie ze mną rozstawac ze zdecydowaliscie sie udawać parę, co sądze-widząc wasze miny w tej chwili- jest nieprawdą.
-jakie miny?-spytał booth unosząc prawą brew
-źle się wyraziłem. zasadniczo chodziło mi o te niegdyś ukratkowe spojrzenia które przerodziły się na wpatrywanie w oczy, i pierwszy raz agencie booth jest pan zadowolony.
-eehm kto by nie był.-powiedział znacząco się uśmiechając.
-czyli wy już ekhm...-zaczerwienil sie
-tak spaliśmy ze sobą.-powiedziała temperance
-i co jak było?
-słucham?-spytala oburzona
-to znaczy po tym, jak się czuliście? skrępowani? czy swobodnie?
-głupie pytanie, jasne że swobodnie. przeciez bones to miłosć mego życia-powiedział seeley zalotnie się uśmiechając w jej strone.


-camill? wzywałaś mnie?-spytała bones
-tak,- powiedziała.- to wasza nowa partnerka, Daisy-wskazała głową szczupłą blondynkę- będzie ścisle współpracowała z bones, przy tej sprawie
-dzień dobry, nazywam się Daisy Montgomery-przedstawiła się, zalotnie uśmiechając do bootha. ten jednak na widok spojrzenie bones, powiedział:
-miło mi, niestety muszę już iść, sprawdze tożsamość, adresy itp. bones, lunch w royal dinner?
-z chęcią.
bones uśmiechnęła się i wróciła do sprawy. obejrzała kości i obwieściła:
-mężczyzna, wiek 17-19 lat, w dzieciństwie miał złamaną nogę. zmarł na skutek postrzału w pierś. zginął rok temu. co powiesz nam o tej ranie?-spytała bones
-hmm..rany powstawały w kilkumiesięcznych odstepach świadczą o biciu. był maltretowany.
-okej. hodgins sprawdź ziemię, i robaki.

royal dinner:
-co o niej sądzisz?-spytała bootha,
-jest.. hmmm.. mądra
-i bardzo śliczna tak?
-czy ja wiem, dla mnie tylko ty się liczysz, i tylko ty będziesz się liczyła kiedykolwiek.-powiedział. wierzyła mu. zadzwonil jej telefon
-tak?... ok, dzięki.
-i co?
-jack mówi że ta ziemia pochodzi z tej okolicy-powiedziała wskazując na mapę.
-to niedaleko miejsca zamieszkania jego dziewczyny.
-jedziemy.


w instytucie:
-więc dziewczyna nie ma alibi? a jaki miałaby motyw?-spytala camill
-może go zdradzała, on się dowiedział.-powiedziała daisy.
-może...-powiedział booth. widział jak mu się przygląda, zalotnie, niby przypadkiem go dotykała. "podobam jej się- to pewne", pomyślał
-sprawdzę robaki-powiedział hodgins
-zajmę się kośćmi-rzekła brenn-zack pomożesz mi?
-tak, oczywiście
wszyscy się rozeszli zostawiając ich samych, a daisy nie traciła czasu...


*wiem że nie lubicie jak ktoś przerywa w takich momentach ale cóż... ;) *

zakrencona_

Dr. Temperance Brennan krzątała się przy zwłokach. Farba odpadała, a wszystkie ściany były osmalone. Przed chwilą strażakom udało się ugasić potężny pożar. Wszędzie panował przejmujący chłód. Wokół dało się wyczuć swąd palonego ciała. Ze stropów nadal skapywała woda. Bones zgięła zdrętwiałe palce „Jeszcze chwila i już nigdy nie odzyskam w nich czucia” warknęła w myślach. W tej chwili jej mózg wychwycił znajome bodźce. Tempe doskonale znała ten krok. Zawsze wyczekiwała , gdy go usłyszy. On podnosił ją na duchu. Jeszcze bardziej kochała widok osoby do której ten krok należał . Jej partner Seeley Booth już dawno był obiektem jej westchnień, jednak ona uparcie nikomu nie chciała się do tego przyznać. Po chwili owy mężczyzna wyłonił się zza rogu trzymając w ręku kawę. Na ten widok antropolog poczuła skurcz w żołądku.
-Hej Bones! Co tu mamy?
-Witaj Booth. Denat do mężczyzna, 30 – 35 lat, rasa biała. Rana kłuta klatki piersiowej. Ciało jest bardzo zwęglone. Więcej powiem po autopsji.
- Cóż wygląda na to, ze ktoś chciał zatuszować morderstwo – Booth upił łyk parującego napoju. Temperance wstała a raczej próbowała bo nogi odmówiły jej posłuszeństwa i prawie upadła. Agent chwycił ją pod ramiona i bez problemu podniósł. Tempe spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Seeley zrobił to samo. Gorący kubek powędrował do ust mężczyzny, jednak Bones była szybsza i wyrwała mu go. Przyjemne ciepło rozeszło się po jej ciele.
- Hej! Sweety! Booth! Chodźcie tu!- Angela machała do nich po drugiej stronie spalonego salonu. Partnerzy kluczyli pomiędzy resztkami przedmiotów i mebli. Nadal wielu ludzi przebywało w budynku. Próbowali ustalić przyczynę pożaru i jego źródło.
- Ang o co chodzi?- Booth pierwszy dotarł do artystki
- Widzicie tą ciemną plamę o tutaj? Wydaje mi się że to krew. Sądząc po tym, tutaj zginęła ofiara. Siła fali uderzeniowej wysłała go do kąta.
- Jak to wysłała? Ludzi nie można wysyłać pocztą i na pewno nie zrobiła by tego żadna fala, nawet uderzeniowa- Temperance miała nieodgadniony wyraz twarzy.
- Chodziło mi o to że siła wybuchu wyrzuciła NN na drugi koniec pokoju
-Czyli to była bomba?
- Zdecydowanie. Musiał być huk jak diabli- Angela znacząco się uśmiechnęła. Tempe już miała zapytać o sens słów ”…jak diabli”, kiedy Booth odszedł w kierunku jedynego świadka. Nie cierpiała kiedy tak robił. Ruszyła za nim. Agent zwinnie przeskakiwał przeszkody. Nie znosił takich miejsc. Było mu zimno, wszędzie kapała woda, a sufit mógł spaść ci na łeb w każdej chwili. Osoba do której zmierzał Booth stała przy oknie a raczej tym co z niego pozostało.
- Brian Scott? Agent Specjalny Seeley Booth…- mężczyzna poczuł że coś chwyciło go za ramię. Tempe posłała mu swój piękny uśmiech. Przyjemny dreszcz przeszył jego ciało. Ona zawsze tak na niego działała. Ostatnio jej osoba w ogóle nie wynosiła się z jego myśli. Nie mógł o niej nie myśleć. Ostatkiem sił zmusił się do powrotu do ciemnego, mokrego miejsca zbrodni.
-… a to moja partnerka Dr. Temperance Brennan. Mamy kilka pytań - śledczy wyjął swój notesik.
- To pan powiadomił straż?
- Tak obudził mnie huk i jakieś trzaski. Wyjrzałem za okno i zobaczyłem niewyraźny dym, w końcu było ciemnio. Niebo było też dziwnie czerwonawe.
- Koło której to się wydarzyło?
- Hmm… chyba tak koło 3:30 nad ranem, ale nie jestem do końca pewien.
- Zauważył pan coś niepokojącego?
- No wiecie, sam pożar był wystarczająco niepokojący – Gdzieś nad nimi coś zatrzeszczało. Bones spojrzała niepewnie do góry.
- Dobrze dziękujemy. Jeżeli będziemy mieć pytania, zadzwonimy – świadek odszedł. B&B odprowadzili go wzrokiem.
- Co myślisz Booth?
- Chyba mówi prawdę. Choćmy bo jeszcze coś na nas spadnie - w tej chwili deska ,podtrzymująca spory kawałek ściany, strzeliła. Angela i Cam wrzasnęły. Hodgins i kilku techników FBI odskoczyło w bok. Jednak Temperance Brennan i Seeley Booth zdążyli jedynie spojrzeć w górę i ujrzeć solidny kawał sufitu lecący im na głowy. W następnej chwili była już tylko wszechogarniająca ciemność…

Czytam to forum, wierzcie lub nie, od zakończenia 1 i jestem pod nieustannym wrażeniem waszej twórczości ;) czekam na kolejne części ^^

P.S
to moje pierwsze opowiadanie więc proszę o wyrozumiałość ;)

ocenił(a) serial na 10
zweifn

Zweifm wierzymy ze czytasz opowiadania ale nie wierzymy ze to twoje pierwsze opowiadanie. jak na pierwszy raz to fajnie ci idzie i oczywiscie nie zabijaj ich bo wiesz tak z zasady oni musza zyc! czekam na cedeka!

Zakręcona(Zakrencona) ta Daisy mi sie nie podoba. mam nadzieje ze booth jej nie ulegnie. i czekam na nastepna czesc!

Starszczyzno where are you?!

ocenił(a) serial na 10
zweifn

Bardzo mi sie podobało:) Aż nie chce mi się wierzyć, że to Twoje pierwsze opowiadanie xD Jeżeli tak, to pisz kolejną część, bo masz do tego smykałkę:) Pzdr:)

suerte_2

Zakrencona oczywiściee cudnieee... :)) Czekam na cd :))

Zweifn jak moje poprzedniczki ja równiez nie wierze że to twoje piewsze opowiadanie :P I oczywiście pisz szybkoo cedeka :))

ocenił(a) serial na 10
_LG_

ciąg dalszy. mam nadzieję że się spodoba.



-agencie booth?-spytała, podchodzącbliżej,-może zjemy dzisiaj razem kolacje?
zaskoczyła go, ale wiedział jak odpowiedzieć.
-niestety nie.
-rozumiem, jest pan stanowczy... ma pan rację nie powinniśmy...
-cieszę się że mnie rozumiesz...
-zawracać sobie głowy tą kolacją. jedźmy odrazu do mnie. po co odwlekać to co nieuniknione?
-nic nie odwlekam. między nami nic nie bedzie. żegnam-powiedział i wyszedł.
była upokorzona. nikt nigdy jej nie odmawiał. nigdy. nie mogła wyjść z tego z twarzą.poszła do camill
-zwalniam się. miałam mylne mniemanie o tym miejscu. niczego nowego nie nauczę się od dr.brennan. do widzenia


-co robisz na kolację?-spytał booth
-nic, myślałam że zamówimy tajskie...
-mam ochotę na makaron z serem.
-to sobie miej. nie zrobię. -powiedziała siadając obok niego na kanapie. zobaczyła jego uśmiech,-no dobrze zrobie, ale masz pustą lodówkę, jedź na zakupy, wiesz co kupic.
-już się robi.
wrócił po 15 minutach. ona akurat mieszała coś zapamietale w garnku. podszedł do niej i mocno przytulił. pocałował ją w kark, wiedział jak to na nią działa, całował coraz namiętniej...
-booth! przez ciebie rozgotowałam makaron.
-nie szkodzi, już nie jestem głodny, mam apetyt ale na Ciebie...
wziął ją na ręce i zaprowadził do sypialni, patrzył na nią z czułością.
kochali się całą noc, nad ranem, zasnęła w jego ramionach.zbudził ją dzwonek do drzwi.
-booth, wstawaj, ktoś dzwoni.
-już, już. to pewnie parker.


otworzył drzwi i ujrzał Rebecę. uśmiechnęła się na widok selley'go który właśnie w pośpiechu zapinał koszulę. zostawiła rzeczy synka i wyszła.
-cześć tatusiu! co dzisiaj będziemy robić?-trajkotał mały- mam świetny pomysł, może pójdziemy z bones na...-mina mu zrzędła gdy zobaczył ją w szlafroku przygotywująca śniadanie.-na piknik?
-cześć parker.-powiedziała, zmarując grzankę dżemem.-co słychać?
-pójdziemy na piknik ?-spytał
-no nie wiem,-spojrzała na bootha, który właśnie usiadł z nimi przy stole - jeśli chcesz żebym z wami poszła-to tak, z chęcią.
-super, cieszę się że tu jesteś, a tak a propos. co tu robisz?
-parker! nie bądź niegrzeczny-powiedział selley.
-ma prawo wiedzieć, ze ekhm...
-no właśnie, synku chciałem ci powiedziec że..
-że jesteście teraz parą? ale super. ciesze się. -odparł parker
-skąd wiesz?-spytał zdumiony
-mama mowiła że między wami coś jest, ale oboje staracie się to ukryć...
-i powiedziała ci to?-spytał podejrzliwie booth
-mi nie, ale slyszałem jak mówiła tak do swojej koleżanki. to co jedziemy juz?


jechali już od dłuższego czasu w milczeniu.
-daleko jeszcze?-spytała zniecierpliwiona.
-jestesmy na miejscu.-powiedzial parker.
wysiadła z samochodu, i aż dech jej zaparło. jej oczom ukazał się niesamowity widok. w oddali lśniło jezioro, po którym pływały 2 łabędzie. na niebie ukazało się tylko kilka białych obłoków. w powietrzu unosił się zapach skoszonej trawy. idealne miejsce na piknik pomyślała. booth wiedzial jakie wrażenie wywoła na niej to miejsce, zabierał tu tylko parkera, to miejsce było ich odskocznią od codziennego życia. rebeca nigdy nie doceniłaby tego miejsca, narzekalaby że jest tak daleko połozone.rozłożył koc, wyjął jedzenie, i usiadł na kocu. ona położyła się koło niego. parker siedział obok nich i zajadał kanapki.selley chciał się do niej przytulić. polożył się koło niej, i wpatrywał w jej profil. przechyliła głowę w jego strone, spojrzała głęboko w oczy i spytała:
-o czym myślisz?
-o Tobie, masz śliczne oczy.-powiedział i pocałował ją,
parker przyglądał im się zaskoczony. widział już tatę z kobietami, ale żadnej nie zabierali w to miejsce. było wyjątkowe, tak jak temperance.
-kocham Cię-powiedziała bones.
podniósł glowę. wiedział jakie to dla niej trudne. otworzyć się przed kimś.
-ja Ciebie też.-czarująco się uśmiechając.
-tato, tato-powiedział parker-pogramy w piłkę?
-jasne, bones wstawaj grasz z nami,-uśmiechnął się widząć jej mine.-dasz rade, wystarczy kopać piłkę.
bawili się z parkerem całe popołudnie, a gdy chłopak ledwo trzymał się na nogach, postanowili wracać.

położyli parkera spać, a sami usiedli na kanapie, rozmyślając o minionym dniu. ciszę przerwał telefon bootha. spojrzał na numer-to rebeca.
-halo? coś się stało?-spytał
-nie. chciałam po prostu porozmawiac o parkerze. w cztery oczy. mógłbyś przyjechać do royal dinner za 15 minut?
-tak, zaraz będe-powiedział i rozłączył się.
-bones? musze jechać, wrócę za godzinkę.
-nie ma sprawy.

-coś się stało?
-tak, myślałam nad tym od dłuższego czasu, zawsze chciałeś żeby parker miał oboje rodziców. spotykałam się z wieloma mężczyznami, ale żaden nie miał tego "czegoś". teraz wiem dlaczego, szukałam kogoś kto zastąpa parkerowi ojce-ciebie. ale to niemożliwe. ty jesteś jego autorytetem, to z tobą chce spotykać się w weekendy. wiem że wybrałam niestosowny moment, od dłuższego czasu czujesz coś do brenn i teraz coś wami jest. nie zrozum mnie źle,-nie chce psuć tego co się między wami dzieje. gdy dzisiaj zobaczyłam cie rano-rozpromienionego, od kilku miesięcy naprawde szcześliwego. wiedziałam że to dzieki niej. byłam zazdrosna. zrozumiałam że dalej cie kocham, i chce żeby parker miał normalną rodzine. i oto moje pytanie: czy chcesz odbudować to co między nami było,i stworzyć z parkerem rodzinę? tę o której zawsze marzyłeś?
i tę którą chciałeś by on miał?
zobaczyła jak otwiera usta, by coś powiedzieć, ale przerwała mu:
-nie , nie odpowiadaj teraz. niezniosłabym gdybyś odmowił. odpowiesz mi jutro, jak przyjade po naszego syna. do zobaczenia seeley.


nie wiedział co zrobić. marzył o tym by parker miał rodzinę ale jednocześnie kochał bones, i nie mógł jej zranić. wrócił do domu,i położył się obok niej. spala. przytulił ją mocno, i myślał. co zrobić? być z Rebecą? parker byłby szczęśliwy, miałby kochającą rodzinę, poczucie bezpieczeństwa. ale co z Temp.? kochał ją ponad życie. nie chciał jej opuszczać. prawdopodobnie musiałby zmienić pracę. nie mogliby pracować razem. nie zniósłby tego. patrzeć na nią, i zastanawiać się jak to byloby ją przytulic.wreszcie zasnął.
rano przy śniadaniu powiedział o rozmowie z Rebecą. uśmiechneła się smutno. wiedziała ze kocha syna, i chce by miał kochającą rodzinę. wiedziała że równając się z nim odpadnie w przebiegach...
-i jak? zdecydowałeś? -spytała smutno.
-tak, wiele mnie to kosztowało. ale już wiem. zawsze wiedziałem. chce być z...-urwał, wyczytała odpowiedz z jego oczu. łza spłyneła jej po policzku...



cdn. już jutro jak dobrze pójdzie ;) przepraszam że w takim momencie przerywam, ale to aż się prosi o nutkę napięcia.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Genialnie!! I mam nadzieję, ze w poniedziałek będziesz miała dobry nastrój:)Ja również liczę na to, że dzisiejszy odcinek przyniesie mi jakiś genialny pomysł xD Czekam niecierpliwie na cedeka:)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

mam nadzieję że się podoba ;) czekam na komentarze, które mam nadzieje zainspirują mnie do nastepnej części ;))

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Mam nadziję że łza szczęscia xD
CZekam na cedeka xD

ocenił(a) serial na 10
_LG_

zweifn-świetnie piszesz ;) czekam na CDN
nionia:
-nie podobała ci się daisy, mi też. ale musiałam wkręcić kogoś żeby nierobiło się nudno, postanowiłam dać "cycatą blondynę" która podrywa bootha. od początku wiedziałam ze jej nie ulegnie. ;)) teraz dalam motyw ponownego związania się z Rebecą. mam juz rozwiązanie,ale nie powiem jak to się skończy. nawet nie wiem czy będzie happy end. zależy to od mojego poniedziałkowego humoru ;) mam nadzieje że wpadne na jakiś ciekawy pomysl oglądając dzisiejszy odcinek kośći.

a tak wogóle to gdzie reszta? cicho się na tym forum zrobiło. nikt nie pisze. wielka szkoda. ;))
pozdrawiam

zakrencona_

zakrencona po prostu brak słów ! genialne! czekam na cedeka mam nadzieję że humor będzie dopisywał ;P

dziękuje za tyle słów uznania :) postaram się jeszcze dzisiaj spełnić wasze życzenie i dodać kolejną część, ale oczywiście nic nie obiecuje ;pp

ocenił(a) serial na 10
zweifn

Zweifn i zakrencona wasze opowiadania są cudowne. Czekam na kolejne części:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

Zakrencona rebeca i booth? czemu nie. ale co z bones? szkoda by bylo gdyby b&b sie roztali. happy endy wyszly z mody a poniedzialku nikt nie lubi!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

aaa jeszcze jedno dialog bootha i daisy-genialny! czekam na cedeka!

Nionia

2. Temperance Brennan ocknęła się pierwsza. Jej nozdrza wypełnił zapach ziemi. Otworzyła oczy, niebo było przejrzyste, powietrze ciężkie i lepkie, było lato. Bones podniosła się na jednej ręce. Zamazany obraz powoli nabierał kolorów. Po chwili zorientowała się, że leży w ogrodzie. Spojrzała przed siebie i ujrzała budynek. Skądś go znała. Jej wzrok padł na nazwę ulicy… Boże!!! Z szoku nie mogła się poruszyć. Nagle usłyszała cichy jęk. Seeley Booth usiadł po turecku obok niej.
- Bones gdzie my do cholery jesteśmy?- głowa pękała mu tak jakby coś na nią spadło, ale co? Po chwili sobie przypomniał: SUFIT! POŻAR! WASZYNGTON! Rozejrzał się. To co zobaczył ani trochę nie przypominało D.C. Wszystkie nazwy ulic były po francusku, a bilbordy i wystawki w dwóch językach! No nie bez przesady…
-Booth ja wiem, gdzie my jesteśmy…- Temperance zawahała się i spojrzała na partnera. Ten gestem obolałej ręki zachęcił ja do kontynuowania.
-Seeley myślę że to… Quebeku…
-Jak to Quebek?!- snajper nie wierzył własnym uszom. Bones wstała. Booth zrobił to samo. Nogi same zaniosły kobietę pod drzwi. Ledwo słyszała głos partnera. To nie ona, to jej ręka nacisnęła na dzwonek. Jakiś ptak przysiadł na drzewie wygwizdują swoją cudowną melodie. Białe chmurki powoli sunęły po niebie jakby zastanawiając się czy wybrały dobry kierunek. Oddech pisarki był szybki i niespokojny. „ Już, już zaraz się dowie… „ Drzwi otworzyły się szeroko. Była tu, dokładnie taka jaką ją stworzyła: średniego wzrostu, nie więcej niż 55 kilo, jasne orzechowe oczy, wysokie kości policzkowe, mały nos, silna szczęka. W jej pięknych miodowo brązowych włosach dało się przyuważyć kilka siwych wyjątków.
- Mogę w czymś pomóc? - zagadnęła po angielsku
-Je peux aider à quelque chose?- powtórzyła. Tempe wpatrywała się w nią jak w obrazek.
-Bones? Bones?!- to Seeley lekko nią potrząsną
-O co tu chodzi?- Booth’owi coraz mniej się to podobało. Temperance uciszyła go jednym ruchem ręki.
-Ty jesteś Kathy Reichs- to było raczej stwierdzenie niż pytanie. Agent na moment zdębiał po czym dostał niekontrolowanego ataku śmiechu
-Ale jaja!!- Antropolog posłała mu groźne spojrzenie. Właścicielka domu wpatrywała się w nich z zadowoleniem, co nie umknęło uwadze czujnego Seeleya.
-Tak, a wy to….- wiedziała kto to jest w końcu to dzięki niej tu trafili
- Myślę iż zabrzmi to irracjonalnie, ale ja cię…
-Stworzyłaś ,mnie- pogodny uśmiech pojawił się na twarzy dr. Reichs. Partnerzy spojrzeli na siebie zdziwieni.
-Wejdźcie, bo po waszych minach widzę, że nie wiecie o co tu chodzi

-Więc to ty nas tu sprowadziłaś?
-Po części. Nasz świat ma do ciebie kilka pytań. Ludzie chcą zmian które tylko ty jesteś w stanie wprowadzić.
-Więc czemu jest tutaj także Booth?- Bones zapytała ciszej, aby jej partner majstrujący coś przy żaluzjach nie usłyszał
-Myślę, że wiesz to i bez mojej pomocy. Użyj swego geniuszu i potraktuj to jako dar od nas za stworzenie - machnęła ręką w koło -… tego wszystkiego - Temperance siedziała na kanapie, podczas, gdy Booth zwiedzał mieszkanie. Nie różniło się ono niczym od tego w książkach. Było niewielkie, ale przytulne. Kuchnia, sypialnia, mały pokoik, dwie łazienki i jedyne przestronne pomieszczenie, jadalnia. Tempe znała nie tylko to miejsce. Znała ulice, dzielnice, całe miasto. Pisarka podniosła się z kanapy. Kathy poszła do kuchni, aby sprzątnąć po kolacji. Bones podeszła do drzwi balkonowych
-O czym tak myślisz?- pani antropolog poczuła jak jej plecy dotykają silnego torsu partnera. Seeley przyciągną ja do siebie i objął w pasie. Teraz oby dwoje patrzyli na to co działo się za szybą.
- Wiesz Booth, tyle razy myślałam jak by to było się tu znaleźć. Kiedyś, na przykład, Kathy znalazła, tam w ogrodzie głowę kobiety na palu, a potem psychopata zaatakował ją w tej oto kuchni- wskazała palcem pomieszczenie z którego dobiegał szum wody.
- I tylko to tak cię niepokoi?
-Nic mnie nie niepokoi- rzuciła z wyrzutem, ale dobrze wiedziała że agent nie da się oszukać.
- Bones chyba nie próbujesz mnie nabrać? Eee… nie przecież wiesz że znam cię lepiej niż ty sama siebie- powiedział agent obojętnym tonem. Temperance westchnęła.
- Czyżby jednak? Bones wiesz dobrze że mi możesz mówić wszystko…
-… taak tobie mogę ufać… no i Angeli, wy zawsze o mnie dbacie- powiedziała. Chciała też dodać, że agent jest jej najlepszym przyjacielem, ale wtedy by skłamała. Booth nie był tylko przyjacielem. Był kimś dużo ważniejszym. Czuła to od dawna. Nie chciała jednak się przyznać… bała się, że on nie będzie podzielał jej uczuć. Kobieta poczuła jak głowa partnera ląduje na jej ramieniu. Teraz jego oczy były na tym samym poziomie co jej. Kontynuowali wpatrywanie się w okno i ciemny ogród za nim.
-Chodzi o to, że, że… oh przecież to nie może dziać się naprawdę! To naukowo nie wytłumaczalne, a takie rzeczy nie istnieją!
- Hmmm…. Może to piękny sen? Nie wiem tylko czy mój, czy Twój?
- W śnie nie bolała by cię głowa, ani ja nie czuła bym twojego przyjemnego dotyku.
- To może to sprowadzenie nas tutaj ma jeszcze jeden cel. Może mamy uwierzyć w cuda, mamy zobaczyć że nie ma rzeczy niemożliwych. – Temperance zamknęła oczy. Potrzebowała tej nocy, aby wszystko przemyśleć. Wróciła Kathy. Wycierała ręce w puchaty, niebieski ręczniczek. Partnerzy obrócili się w jej stronę, ale nie przestali obejmować… Czyżby było im za dobrze?
- Cóż założę się, że jesteście zmęczeni i lekko zdezorientowani. Nasz świat jest dość skomplikowany, trudno się dziwić- puściła oczko do Tempe- Idźcie spać jutro porozmawiamy. Sadzę że poznacie też parę osób.
- Skąd pewność że jutro jeszcze tu będziemy?
-Niektóre rzeczy się po prostu wie, agencie Booth.- mrugnęła łobuzersko do Seeleya
- A może to mądrość wieku. W końcu jest po między nami dość spora różnica wieku. Zmieniłam wam już wcześniej pościel. Chyba możecie spać razem?- Booth żywo pokiwał głową. Tempe rzuciła jej niepewne spojrzenie.
-Kochanie, możemy na słówko?- Bones usłużnie podążyła za koleżanką.
-Wiesz Temperance przede mną nie musisz udawać. Ja jestem w dużej mierze tobą, tylko według ciebie jestem troszkę ulepszoną wersją. Ja posiadam wszystko to czego tobie brak: życie towarzyskie, dziecko, wiem co to prawdziwa miłość. No i myślę że o tą ostatnią rzecz się rozchodzi. W swoich książkach pchnęłaś mnie do Ryana. Dzisiaj miałam przyjemność poznać Bootha, co z resztą chciałam zrobić już dawno i jestem pewna, że tworząc mojego detektywa wzorowałaś się właśnie na nim. Taki sam charakter, niecodzienne poczucie humoru, myślę też, że taka kontrastująca nutka bezczelności i wysokie ego. Oni nawet sylwetką się przypominają, choć Booth ma zdecydowanie dłuższe nogi.- Kathy zamyśliła się na moment.
-Jutro kiedy się poznają już tego nie ukryję…- Powiedziała bardziej do siebie niż do towarzyszki Tempe.
-Dokładnie. Poza tym nie bój się odrzucenia bo znam was kilka godzin, a już widzę że ten twój czarująco - uśmiechowy agencik nie spuszcza cię z oczu. Tutaj Temperance możesz spełnić swoje książkowe fantazje. Los dał ci szanse. Nie zmarnuj jej…. Dobra zaczynam gadać jak moja matka…- dorzuciła po chwili. – Działaj Bones, działaj.- odwróciła ją w kierunku sypialni i lekko pchnęła.
Pisarka odwróciła się w drzwiach.
-Dzięki Kathy
-Ach proszę. Tylko wiesz… mam żal o jedno. Musiałaś tworzyć tego dupka Claudela…- chłodna i prostolinijna Temperance wybuchnęła śmiechem.

proszę bardzo:) mam nadzieję, że się spodoba, z niecierpliwością czekam na inne opowiadania i powrót forumowej arystokracji ;pp

ocenił(a) serial na 10
zweifn

o boze dzizys to bajka jakas o kurde nie zle namieszalas czekam na cedeka!

Nionia

Zakrencona jak zwykleee noo cudniee... Niecierpliwie czekam na cedeka :))

Zweifn przyznam racje Nioni. Naprawdee nieźle namieszałaś ;p oczywiście czekam na cd.

mala270

muszę przyznać, że zweifn świetnie trafiła, dodając do opowieści Kathy Reichs! Naprawdę, jestem ciekawa jak się skończy twoje opowiadanie:) Czegoś takiego jeszcze nie czytałam...
Dziewczyny dzielnie się spisują kiedy reszta cierpi na brak weny:)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

następna część. wasze komentarze mnie dopingują do pracy. kolejną część napisze dzisiaj, ale dodam dopiero jutro albo w czwartek ;)



rano przy śniadaniu powiedział o rozmowie z Rebecą. uśmiechneła się smutno. wiedziała ze kocha syna, i chce by miał kochającą rodzinę. wiedziała że równając się z nim odpadnie w przebiegach...
-i jak? zdecydowałeś? -spytała smutno.
-tak, wiele mnie to kosztowało. ale już wiem. zawsze wiedziałem. chce być z...-urwał, wyczytała odpowiedz z jego oczu. łza spłyneła jej po policzku...
-chcę być z Tobą. nie wiem jak mogłem w to choć przez chwile watpić.
-nie możesz tego zrobić. nie możesz-krzyczała-nie zostawisz rodziny tylko dlatego że to mogłoby mnie zranić.kocham Cie, ale nie mogę być z tobą myślac, ze chcesz byc z nimi. nie moge przytulac cie rano, gdy ty wyobrazac bedziesz sobie co robi parker, czy umył zemby, czy odrobił lekcje. nie moge...
-ale...
-pozwól mi skończyć. kocham cie, i chce żebyś był szczęsliwy.to wszystko
-tak? to musisz o czymś wiedzieć. to ty mnie uszczęśliwiasz, jesteś jak promyk słońca w pochmurny dzień. to do Ciebie chce się przytulić gdy wracam z pracy, to ty pomożesz mi gdy bede tego potrzebowała. kocham cie. i tylko ty sie dla mnie liczysz.owszem kocham syna. rebecę kocham, ale nie łączy nas nic oprócz syna. i nigdy się z tąd nie ruszę. nie bez Ciebie? zrozumiano?
-oczywiście.-powiedziała tuląc się do niego.
-swoją drogą-powiedział booth-ona nie chce być ze mną. jest poprostu zazdrosna, bo wie że jestem szczęśliwy z inną kobieta.
do kuchni wszedł parker:
-dzień dobry. a czemu macie takie smutne miny? cos się stało?-powiedział widząc łzy na policzkach taty.
-nie dlaczego pytasz?-spytała temp
-bo tata nigdy nie płacze. chyba że stanie się coś bardzo ważnego. ale tak to niee. a tak wogóle to mogę ci coś powiedzieć?-spytał brenn
-tak.
-ale tak po cichutku, żeby tata nie słyszał.-usiadł jej na kolanach i powiedział coś na ucho. ona uśmiechneła się spojrzała na niego i pocalowała w czoło.
-to jak co zjemy na śniadanie?
-naleśniki z czekoladą!-powiedział parker
-no dobrze.




po śniadaniu poszli na spacer do parku. bones pierwszy raz od kilku lat, nie myślała o pracy. była odprężona. zrelaksowana. niestety musieli wracać. zaraz miała przyjść rebeca, a booth chciał jej jak najszybciej powiedzieć co zdecydował. nie wiedział jak zareaguje. czy kiwnie głowa, jakby ta decyzja nie była ważna. jakby nie miała zamknąć za nimi pewnego rozdziału w życiu.
rozległo się pukanie, bones otworzyła drzwi.
-czesć-przywitała się, i zaprosiła gościa do srodka, booth czekał na kanapie i zastaniawiał sie jak jej to oznajmić.
-zostawisz nas?-spytala rebeca
-taak juz sobię ide,
-nie ma takiej potrzeby-powiedział booth i wyciągnął do niej ręke.-podjąłem tą decyzje razem z temp... jeszcze tydzien temu zgodziłbym się. ale niestety. w moim życiu nastąpiły radykalne zmiany. przyczyną tych zmian jest temperance. kocham ją i nie opuszczę jej. jestem prawnym opiekunem parkera,więc nie musze sie bac ze mi go odbierzesz.kocham go i zapewnie mu bezpieczenstwo.
-dziecko potrzebuje ojca.!
-i go ma. tyle że nie bede z nim mieszkał. ale dalej tworzymy rodzinę, czy tego chcesz czy nie.
-pewnie że chcę. rozumiem twoją decyzje. ale teraz przepraszam obiecałam synowi że pójdziemy do wesołego miasteczka. do widzenia-powiedziała trzakając drzwiami. chłopczyk spojrzal na nich tęsknym wzrokiem.
-tak sie zastanawiam.. co powiedział ci rano park?-spytał booth, przyciagajac ja do siebie. -powiesz mi?
-nie mogę. obiecałam.
-proszę. -powiedział błagalnym tonem. -jestem jego ojcem i martwie się.
-no dobrze powiedział że cieszy się ze jestesmy razem, i ze mnie kocha. nie chciał mówić tego glosno, bo bał się że sie pogniewasz...
-tak? to bardzo się ciesze. kiedy sie do mnie wprowadzisz?-spytał
-choćby dzisiaj. -powiedziała siadajac mu na kolanach. -dzisiaj.-powiedziala namiętnie go całując.

-w sumie, to nie musiałaś brać tych wszystkich rzeczy.
-wiem. ale skoro to już na stałe to...
uśmiechnęła się.
-żartuję.
-a ja nie. powinniśmy sprzedac twoje mieszkanie. i moje. i kupic dom. taki z 2 sypialniami, z 2 biurami, żebyś nie musiała tak długo zostawac w pracy.
-a po co 2? masz zamiar spać w osobnych łóżkach?
-oczywiście że nie, ale wolałbym żeby kołyska stała w innym pokoju.
-kołyska? booth! ja nie jestem w ciąży.
-teraz nie, ale po slubie...
-booth-potrząsneła nim. -opanuj sie troche. jestesmy z sobą kilka dni, a ty planujesz dzieci.
-ale ja tylko tak hipotetycznie.-zaśmiał się. była jedyną znaną mu osobą która jest taka przerazona na myśl o ślubie.

następnego dnia w instytucie:
-kochanie?-spytał booth
-tak?
-zjemy razem lunch?
-jasne.
sweets szukał bones i agenta bootha. rzadko się spóźniali. oboje. zobaczył jak wchodzą do instytutu, gawędząc wesoło-co było znakiem przyjaźni. położyła mu rękę na ramieniu-znak zazyłości pomyślał terapeuta. pocałowali się na pożegnanie-znak... zaraz zaraz-pomyślał sweets. pocałowali sie.! to dopiero znak.
-dzień dobry.-powiedział do nich
-cześć.
-sory muszę lecieć-powiedział booth-do zobaczenia na terapii,-i odszedł nucąc wesoło.
bones ruszyła do gabinetu, zostawiając zaskoczonego terapeute.
-co sie stało? -spytała angela
-nic,nic, właśnie widziałem jak dr. brennan i agent selley booth całowali się na pożegnanie i...
-to coś nowego, zawsze tylko usmiechali się do siebie.
-cos nowego? tak pierwszy raz widziałem żeby oni tak namietnie sie całowali..
-namietnie? chcesz powiedziec ze? yyy...

-miał romans-powiedziała camill do zaciekle kłocacych sie angeli i jacka.
-booth? jak on mógł są razem nie cały tydzień. to szybko zważywszy ze...
-co?-przerwała im -mówie o ofierze. ale z kim jest booth?
-to ty nic nie wiesz. z dr. brennan ale nikomu niemów bo...
-o czym?-spytała brennan. -to nieprofesjonalne łączyc rozmowy prywatne z rozmowami o ofierze. i to w dodatku sa moje sprawy prywatne, i jeszcze jedno, skąd wiecie?-spytała z lekkim uśmiechem
-od..
-o czym?-przerwał jej booth-słuchaj bones idziemy na lunch. umieram z głodu.-powiedział i wyszli razem.
-chwila moment, pogubiłam się, o co chodzi?-spytała camill.
-no więc bones i selley są razem. więcej nie wiemy.
-wracając do ofiary, miał romans z ... o mój Boże!-powiedziała przeglądając wyniki, -to Daisy. musimy ja znaleźć..

"royal dinner"
-dowiedzieli się, ciekawe od kogo.. pewnie od sweetsa widział nas razem..
-eeh. mniejsza o to. kiedys to musiało się stac. -zadzwonił jej telefon, odebrała i po kilku chwilach odłożyła telefon.-to camill. sprawcą jest daisy.
-musimy ja znaleźć. odwioze cie do instytutu, a potem pojade do biura.
odwiózł ją do instytutu, weszła po schodach odwróciła się i pomachała mu.odjechał. wtedy widział ją po raz ostatni. później dowiedział się od camill ze nie wróciła z lunchu.


CDN ;) wiem że zapowiada sie smutno, ale mam humor, i pisząc następna czesc postaram się o happy end. ;)) pozdrawiam


;**

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

jak cos jej zrobisz to nie mowie(pisze) ze ja cos zrobie tobie ale kilka kolezanek z forum moze sie obrazic. wiec wymysl cos fajnego i dodaj dzisiaj albo jutro bo do czwartku uschne!!!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

nigdy nie mogłabym ;)
mówiłam już że mam slabość do heppy endów?
jak nie to powtórzę ;] jednak dzisiaj dodam kolejną część mej opowieśći ;)

dla Nioni ;)

pamiętał każą chwilę z nią spędzoną. ale nie zamierzał się poddawać. od porwania mineło tylko pół godziny, ale czas bez niej dłużył mu się niemiłosiernie.
całe popołudnie aż do następnego ranka sprawdzali tropy. wreszcie po kilkunastu godzinach mozolnej pracy znaleźli. zabity został w okolicy domu,w którym mieszkała daisy. jeśli była na tyle nieosrozna by zostawic swoje DNA na denacie, mogła również zabrać tam brenn. booth jak oparzony pojechał na miejsce. jeszcze w samochodzie wezwał posiłki.wszedł do domu od frontu i rozglądając się zobaczył uchylone drzwi do piwnicy. znalazł ją. leżała w kałuży krwi, obok leżała śmiertelnie zraniona w głowę daisy. jego dzielna temperance żyła. tylko to się liczyło, nic innego nie miało znaczenia.
-kochanie, tak się bałem , nic ci nie będzie-uspokajał ją.
gdy wieźli ją do szpitala na przemian traciła przytomność i odzyskiwała ją.



od 2 dni była w śpiączce. myśleli że ją stracili. nie opuszczali szpitala chcąc być przy niej blisko-jej przyjaciele. przyjaciele którzy pracowali całą noc, bez wytchnienia by ją odnaleźć. przyjaciele którzy teraz obwiniali się ze nie pracowali szybciej, wydajniej. ważne było to że żyje, że odzyska przytomność. wierzyli w to, bo tylko wiara im pozostała.
lekarz przynosił dobre wieśći,- powinna obudzić się nastepnego dnia.
booth przez te 3 dni, nie odchodził od szpitalnego łóżka w którym leżała. ona, miłość jego życia, najwierniejsza przyjaciółka, i najlepszy partner.
-kocham Cię,-ciągle powtarzał, nie wiedząc czy go słyszy.
słyszala. każde słowo, czuła ich obecnosć. Słyzała łkanie Angeli, i prośby by nie zostawiała jej samej. prośby by wreszcie wyzdrowiała. słyszała Zacka i Hodginsa, jak rozmawiali między sobą. i wreszcie słyszała Bootha. jego zapewnienia że wszystko będzie dobrze, jak mówił że ją kocha. i wreszcie jego rozmowę z synem. parker pytał czy wyzdrowieje, odpowiedział mu jak najłagodniej potrafił:
-nie wiemy synku.


codziennie się za nią modlili. ona nie wierzyła w boga, ale im to pomagało. przynosiło ukojenie. mijały godziny a Brennan ciągle spała. czyżby nie chciała do nich wrócić? chciała. to było coś czego pragnęła najbardziej. wreszcie wieczorem wiekopomna chwila nastąpiła. otworzyła oczy. rozejrzała się dookoła. obok niej na jednym z tych strasznie niewygodnych krzeseł siedział booth.
-seeley-powiedziała chrapliwym głosem, nie zareagował
-booth!-krzykneła.
-taak?-powiedział nie wiedząc o co chodzi-ooo.. kochanie obudziłaś się nareszcie,
tak strasznie się bałem. nie chciałem cie stracić. kocham cię.
-ja ciebie też. a teraz. zadzwon do angeli żeby się nie martwiła.i niech tu przyjedzie, chce się z nią zobaczyć... tak za nia tęskniłam


EPILOG:
kilka dni wracała do zdrowia. Booth po 2 tygodniach oświadczył się jej. wzieli ślub, kupili dom, ona urodziła mu prześliczną córkę. nazwali ją Daisy. nie na cześć imienia porywaczki, ale dlatego że to imię podobało jej się najbardziej.
oznacza stokrotkę, a ona uwielbia te kwiaty.


I ŻYLI DLUGO I SZCZESLIWIE KONIEEEEEEEEEC ;))


zadowolone? mam nadzieję ;) jak tak to piszcie ;) skrobnę coś jeszcze ;P
ale jak wam się nie podoba, to piszcie bo wkońcu zależy mi na szczerości. ;))
pozdrawiam;)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

kqadzinka, a ty kiedy zamierzasz zaliczyć wielki powrót co? bo ja wciąż mam w pamięci twoje dawne dzieła i czekam na jakieś wznowienie z twojej strony. mam nadzieje, że wena przyjdzie i ... i napiszesz coś dla nas.

oczywiście na inne dziewczyny też czekam z utęsknieniem, a jeszcze innym czyli tym, które piszą życzę wytrwałości, by forum nigdy a nigdy nie "siadło" ;DD.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

o dzizys for me? OMG!!! dzieki wielkie! skrobaj skrobaj my poczekamy na nowe opowiadanie co nie babeczki?

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Zakrencona bardzo ciekawe opowiadanie. Cieszę że zakończyłaś happy endem. Czekam na nexta:)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

jesss forr you ;)
zauważyłam że sporo komentujesz więc ;)

tak teraz bede miała 5 dni wolne to moge pisać.<~~ ;P rekolekcje.
no ale mam nadzieje ze w razie blokady twórczej dopomożesz i rzucisz pomysłem? haha xD no narazie nie narzekam na brak weny, i mam nadzieje ze sie nie "wypale"

zakrencona_

Zakrencona naprawdee świetnie :)) Tak ja Nionia czekam na nowe opowiadanko ;p I tak jak Wy obie mam nadzieję że sie nie wypalisz xd

A tak na marginesie, jeśli to kogos interesuje, to możliwe że cedek mojego opowiadanka pojawi się jeszcze dziś a jak nie to myśle że jutro napewno xd