PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78159
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Niby wszystko jest jasne...
Motto tego tematu: GIRLS JUST WANNA HAVE FUN.
Tutaj znajdziesz opowiadanka, etiudy, szkice, eseje i scenariusze zainspirowane Bones. Dołącz do Nas – czytaj, pisz i komentuj.

ocenił(a) serial na 10
mala270

Oj Zakrencona ja tak to moge powymyslac ze hej.nie wypalisz sie na pewno nie!!!

Mala czekamy czekamy!!! mnie to interesuje czy bedzie cedek oczywiscie!

ocenił(a) serial na 10
_LG_

stało się ;(( weny nie mam. chce coś napisać, ale nie mam pomysłu na sprawę, i wogóle na zblizenie ich. nionia ratuj!!

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

boze nie!!! wymysl cos nie wiem mode na sukces albo w11. niech wszyscy spia ze soba albo niech gormogan(nie wiem jak to sie pisze) wroci! plisss. pisz, pisz poczekamy! Help!!!

ocenił(a) serial na 10
_LG_

mam pewnien pomysł ;) dość ostre posunięcie.;p jutro się ukaże. albo dziś.;pp zaskoczę was to pewne

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

ooo!!!! co to znaczy ostre posuniecie? beda sie zabijac tam czy bzykac gdzie popadnie? dzizys nie strasz! i oczywiscie dawaj dzisiaj!

ocenił(a) serial na 10
_LG_

-cooo? haha -zaśmiała się bones. wiedziała że nie powinna. ale nie mogła sie powstrzymać.-pógłbyś powtórzyć?
-bones tu sie nie ma z czego śmiać!-zobaczył jej wyczekująca mine i dodał-chcę zostać...

taka mała próbka ;) okej. dodam dzisiaj. ale tylko kawałeczek.

ocenił(a) serial na 10
_LG_

namieszałam.... ;) **


-cooo? haha -zaśmiała się bones. wiedziała że nie powinna. ale nie mogła sie powstrzymać.-pógłbyś powtórzyć?
-bones tu sie nie ma z czego śmiać!-zobaczył jej wyczekująca mine i dodał-chcę zostać księdzem
-ok. teraz wierze-z trudem powstrzymywała smiech-dlaczego?
nie mogła wyobrazić bootha bez broni i odznaki. ale za to w sutannie. mmm.. wyglądałby seksownie.. z biblią w jednej ręce, a z różańcem w drugiej.
"aż chciałoby się zgrzeszyć"-pomyślała.
-bo czuję że to moje powołanie...
-rozumiem, -powiedziała. wiedział że zrozumie. ale to nie miało być tak, wyobrażał sobie że będzie mówiła coś w stylu "nie powinieneś."
-nie... nie możesz zrozumieć!! bones-powiedział błagalnie..
-to ze nie wierzę w boga , nie znaczy że...
nie dał jej dokończyć, zamknął jej usta pocałunkiem. trwali tak przez dłuższy czas całując się coraz namiętniej.
-sweets miał rację, to prawda... -powiedział słabym głosem.
-nie rozumiem.-powiedziała zaskoczona
-sweets przekonywał mnie że od dłuższego czasu coś do Ciebie czuję. nie przyznawałem mu racji bo w głębi duszy wiedziałem że to prawda. kazał mi udawać że chcę zostać księdzem.
-nie rozumiem w dalszym ciągu.
-nie rozumiesz? gdybyśmy byli tylko w sobie zauroczeni, tylko byśmy siebie pożądali powiedziałabyś "nie rób tego",chciałabys mnie tylko dla siebie. ale kochasz mnie i chcesz żebym był szczęsliwy.dlatego powiedziałaś że rozumiesz.
-noo.. i?
-myślałem że to do ciebie niepodobne, i niepodobne do mnie. ale musiałem spawdzić. wiedziałem że jeśli posunąłbym się dalej, nie wiedząc co czujesz, mógłbym zniszczyć naszą pzryjaźń. bardzo się gniewasz?
-nie, bo dalej nie rozumiem. chcesz być księdzem czy nie?
-wtedy nie mógłbym zrobić tego.-powiedział i pocałował ją namiętnie. nie opierała się.-a tego bym nie chciał.
-czego?-spytała prowokacyjnie.
-nie móc cię całować. nie pracować z toba. nie patrzeć na ciebie jak się uśmiechasz, jak pracujesz. jak się złościsz. nie móc cię kochać.
-Booth przestań!! wiesz ze z tego nic nie wyjdzie!-powiedziała oburzona
-z czego? jeszcze nic nie zaczeliśmy,a ty już chcesz kończyć?
-nie wierze.haha nie wierze. ale się nakręciłeś. -zaczęła się śmiać.
-o co ci chodzi?-spytał zdezorientowany
-sweets mówił mi o tym "planie". dlatego tak się śmiałam. naprawde świetnie grałeś. prawie ci uwierzyłam. a szczególnie jak mnie całowałeś. gdybym nie wiedziała o tym twoim zadaniu... pomyślałabym że ty na prawde...
-ty wiedziałaś? jak on mógł.
-haha, tak od początku, to miało być w ramach terapii.
-to mamy mały problem. bo w ramach życia prywatnego zrozumiałem że naprawdę cie kocham.



zobaczył jej zaskoczoną minę. siedzieli na podłodze, za ich plecami była ściana sypialni.
-co ? to nie moja wina. może gdybym cie nie całował byłoby inaczej, ale.. Bones... nie wiem czy to tylko pożądanie, czy cos głębszego. ale mam zamiar zaraz sie dowiedziec...
powiedział,i zaczął ją namiętnie całować. miała zamiar się opierać. ale dlaczego? dopiero teraz zrozumiała jak bardzo tego chce. roztrzęsionymi palcami przeczesywała jego włosy,a pociągnął ja na podloge. rozpinała guziki jego koszuli,w czasie gdy on zdejmował jej bluzkę. wokół nich na puchatym dywanie znalazły się wszystkie ubrania.
leżała naga wtulona w jego ciało. próbowała sobie przypomnieć jak znaleźli się w łóżku... byli na podłodze, potem zasnęła. rozejrzała się po sypialni. ani śladu seeleya. zostawił ją? to była tylko kolejna gra? udawał? i wtedy zobaczyła jak wchodzi do pokoju. z kubkiem kawy w ręce. trwali w tej ciszy. on w progu pokoju w szlafroku. ona, naga w jego łóżku, przykryta po samą brodę kołdrą. chcieli coś powiedzieć, ale nie bardzo wiedzieli co. postanowiła przerwać to milczenie.
-Booth, ja... -powiedziała ochrypłym głosem. odchrząkneła-muszę jechać do domu, a potem do pracy.
-dobrze, ubieraj się. odwiozę cię.-podał jej kubek z kawą. patrzył w jej oczy odrobinę za długo..
-dziękuje. -wyszeptała. położyła kubek na nocnej szafce. spojrzała mu głeboko w oczy i pocałowała namiętnie. po chwili oderwała się od niego.-booth. musimy jechać. chce jeszcze wpaść do sweetsa.
-po co ? złamać mu ręke??-spytał z uśmiechem,
-nie, muszę z nim pogadać. i wolałabym mieć to za nami.


u sweetsa:
-jak mogłeś? nie zdajesz sobie sprawy jakie to poniesie skutki?
-przecież pani o tym wiedziała.. więc
-tak-przerwała mu -ale nie wiedziałam jak to się skończy.
-nie rozumiem, czy stało się coś strasznego? dlaczego pan milczy, agencie booth? sprawia pan wrażenie jakby to co się stało nie przeszkadzało panu, wręcz przeciwnie jest pan zadowolony... hola hola, przespaliście się ze sobą? tak ! wiedziałem.
-to nie ma nic do rzeczy. -powiedziała
-pani też to nie przeszkadzało...! a teraz przeszkadza! czemu?
-bo ... -"niemoge się przy nim skupić, "-pomyślała- pracujemy razem, i to nie profesjonalne.
-daj spokój bones! to nie ma nic wspólnego z pracą.!
-ma, bo przez ciebie nie moge się skupić!
-dlaczego? rozumiem że nie możesz przestac o mnie mysleć!
-tak, masz rację!
-to dobrze , bo ja też o tobie myśle.!
-najlepiej będzie jak o tym zapomnimy!-krzyknęła gniewnie.
-tak.-umilkł na chwilę ale zaraz szybko dodał-nie to mi się nie uda. dosyć tych kłótni bones. zastanowimy się co z tym zrobić przy kawie. chodź. i tak nie jesteśmy w stanie pracować...

w royal dinner:
-tak to będzie najlesze rozwiązanie...-powiedział booth





CDN ;)
** powiem tak. na początku to miało być inaczej. chciałam żeby booth został księdzem, ale w noc przed ślubami "zakosztował życia" z bones.
ale... ;P nie wyszło. nie chciałam czekać. haha xD jutro bedzie ciag dalszy raczej krótki. pewnie napisze co postanowili. noo. chyba że postanowią zrobić coś niemozliwego czyli zapomnieć o tym. to będę kontynuować. ;P chyba że się nie podoba.



ocenił(a) serial na 10
_LG_

aaa;) zapomniałam dodać że czekam na komenty ;P najlepiej szczere. jak sie nie podoba to mówcie. nie bede pisać...;p

zakrencona_

Zakrencona naprawde świetnie :) Czekam na cedeka :))

A teraz jak obiecałam cd mojego opowiadanka...

Ps. Bardzo bardzo przepraszam że tak strasznie krótko, ale dziś kompletnie nie mam weny, a wczoraj kiedy miałam to ciągle coś mi przeszkadzało. ;p Postaram się to nadrobić, ale jeszcze nie wiem kiedy bo teraz nie mam za bardzo czasu xd






- Widzę, że już wszystko w najlepszym porządku. - Powiedziała malarka akcentując przedostatnie słowo. - Czyli już wiesz kim była rudowłosa??
- To jest jego kuzynka. Nawet nie masz pojęcia jak mi się głupio zrobiło. - Odparła antropolog.
- To dobrze, że to tylko kuzynka. - Odetchnęła narzeczona Hodginsa. - To do jutra.
- Ty już idziesz?? - Zapytała zaskoczona Brennan. - Przecież dopiero 12.15.
- Tak, wiem. Idę do lekarza. Wiesz jak to jest. - Odparła wskazując głową na narzeczonego i obie się zaśmiały.
- To idź już. Do zobaczenia jutro. - Pożegnała przyjaciółkę Temperance.
- Na razie. - Rzuciła krótko artystka i skierowała się ku wyjściu, a pani naukowiec wróciła do pracy.



Minęły dwa miesiące. Z każdym dniem ich miłość stawała się coraz większa. Zauważał to każdy, zaczynając od przyjaciół i rodziny,a kończąc na wrogach. Wszyscy im tego zazdrościli, wszyscy zastanawiali się dlaczego to akurat im przytrafiło się takie szczęście. "Oni nie mogą bez siebie żyć." - Wciąż powtarzała Angela.I tak też było. Nawet po ostrej wymianie zdań zasypiali w swoich ramionach. Booth każdego dnia dziękował Bogu za dar jaki otrzymał, za to że ma Ją. A Ona każdego dnia zmieniała się coraz bardziej. Od kąd Go poznała zmieniała się, ale nie były to tak radykalne zmiany jak teraz. Niektórzy nawet mawiali, że to całkiem inna kobieta. Zmieniła się w stosunkach międzyludzkich - nie była już taka chłodna i oschła. Niegdyś ludzie w Jeffersonian u unikali jej jak ognia, a teraz wszyscy czekali na Jej przyjście do pracy.
Kiedyś tylko przystojny agent zarażał wszystkich optymizmem, radością i oczywiście uśmiechem, a teraz potrafiła to także Ona. Temperance Brennan nie był już postrzegana jako zimna, w dodatku bez uczuć, profesjonalistyczna pani antropolog, teraz stała się wzorem do naśladowania - Zawszę radosna, uśmiechnięta i co najważniejsze szczęśliwa... Zmieniła się nie tylko pod tym względem. Coraz częściej mówiła partnerowi jak bardzo go kocha, dziękowała Angeli za to że jest... Nie bała się już okazywać uczuć. Bywały chwile w których wyobrażała sobie siebie i Seeleya siedzących w przestronnym ogrodzie, który znajdował się za dużym brązowym domem, i wpatrzonych w biegające dzieci. Oczywiście ich dzieci. Nie była już tak uprzedzona do macierzyństwa, a co więcej bardzo często zastanawiała się czy nie powinni mieć dzieci. Wiedziała że jej ukochanemu bardzo spodobałaby się ta wizja, lecz nie wspomniała mu o niej, ponieważ nie była do końca pewna. Zmiany które w niej zachodziły dotyczyły także jej poglądów religijnych. Powoli zaczynała wierzyć, ze nic nie dzieję się bez przyczyny, że ktoś nad nimi czuwa, że każdy dzień to dar... I to też była jej kolejna tajemnica. W prawdzie czasem chodziła wraz z Parkerem i Seelym do kościoła, co dziwiło jej kochanka, ale wtedy tłumaczyła eis obserwacją kultury lub chęcią spędzenia z nimi więcej czasu.
Lecz tak na prawdę powód był inny. Po prostu zaczynała wierzyć...

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

jak zaczelam czytac myslalam ze cos ci zrobie ale na szczescie zeszlac z tematu. boze booth ksiedzem? tak i by "zakosztowal" bones przed slubami. mozesz ich polaczyc ze soba albo niech maja jakies trudnosci w okazaniu swoich uczuc ale niech sie nie rozstaja. no i oczywiscie czekam na cedeka!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

komentarz wyzej jest do Zakrenconej

Mala no ,no ladnie. bones i kosciol- ciekawe polaczenie. czekam na cedeka!

ocenił(a) serial na 10
_LG_

świetne mala szkoda tylko że tak krótko ;))
czekam na więcej ;)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Nionia:

haha ;) czekałam na taką reakcję ;) poprostu miałam wizję bootha w sutannie(chciałam jeszcze skorzystać z twojej propozycji co do bzykania;P i chciałam spiknąć bones i angele. ale nie miałam pewnośći jak to przyjmiecie ;D może tak zrobie, nie wiem, a może dam motyw gejowski-booth i sweets ;O haha . żartuję oczywiście. moja wyobraźnia ma granice.)
mam zamiar ich ze sobą połączyć. ale najpierw muszę im to utrudnić. ale nie będe trzymała się powszechnych schematów. wprowadzę coś nowego, o ile to wymyślę. już mam w głowie pewnien zarys, ale zmęczona już jestem. ;P napiszę jutro troche wiecej bo mam wolne ;)


:* :*

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Zakrencona jak ty mnie dobrze znasz. nie rob tych parek co wyzej sa wypisane. booth i brennan powinni byc razem albo i on i ona powinni miec kogos innego i wtedy...a nie wazne. pozniej niech sie spikna niech sie troche pomecza.

ocenił(a) serial na 10
_LG_

nie martw się ;) miałam właśnie chwilowy przypływ weny i wymyśliłam jak ich "pomęczyć", pzyznam tego jeszcze nie próbowałam ;P to będzie coś odmiennego ;P mam nadzieję że się spodoba ;D :D mam pomysł na jakieś 4 części. chociaż jak się postaram to 5-6 haha xD
nie zrobiłabym tego wam i sobie ;P ona musi być z nimm ;P w moim opowiadaniu nie pojawi się żaden inny "WAZNY" mężczyzna związany z bones. moze jakiś przelotny romans albo 2.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

powiem szczerze ze czytajac inne fanfiki to tzw. "romanse Brennan" sa nieraz ciekawsze niz big love b&b. i jesli napiszesz tak jak jest w zapowiedziach to bedzie fajnie. i oczywiscie niech sie mecza a potem niech beda razem (jak zwykle zreszta)

Nionia

zgadzam sie Nionia z Toba w 100%%%% nie mozna bohaterom ulatwiac... sami musz stwierdzic, czego chca, a jak do nich to dotzr, to niech sie dzieje:):):) pozdrawiam

ocenił(a) serial na 10
_LG_

następna część:



-tak, myśle ze to powinno się udać-powiedziała z żalem. miała nadzieje że powie coś innego, ale on chciał o tym zapomnieć. mial racje, to tylko popsułoby ich stosunki.
-tak? to dobrze. skoro wszystko wyjaśniliśmy to wracajmy do pracy. -powiedział i spojrzał w jej oczy. zobaczył smutek. nie miał zamiaru o niej zapominać, ale wiedział że nie jest gotowy na taki związek. bo temperance to nie kobieta na jedną noc-nie dla niego. a on nie jest przygotowany na takie wyzwanie. -wszystko w porządku?
-tak jasne. wracajmy już.
całą droge o tym myślał. chciał cofnąć swoje słowa,i przytulić ją,ale wiedział że nie może. tak naprawde nie bał się zaangaowania, ani odrzucenia. bał się że ją straci.a to byłby dla niego najsilniejszy cios. utrata najbliższej osoby, -nie zniósłby tego.

-chyba ją tracę-powiedział booth spokojnie. dzisiaj poprosił terapeutę o prywatną sesję.
-nie sądze, jesteście wspaniałymi przyjaciólmi i..-powiedział sweets. -przepraszam. nie powinienem się wtedy wtrącać, wszystko popsułem.
-nie, to nas do siebie zbliżyło. tylko że ja .... dzisiaj powiedziałem jej że nie mozemy byc razem, nie pamietam jak to wytłumaczyłem-powód nie był dla nas ważny.
ważne było tylko to że ją odtrąciłem.
-zobaczysz,jeszcze wszystko się ułoży. zachowuj się jak wcześniej, ale niezapominaj co was łączy.

-cześć bones-krzyczy od progu.-zbieraj się, mamy sprawę.
-już, tylko się ubiorę.-powiedziała a on pomógł jej ubrać płaszcz, lekko muskając przy tym ramiona. trwali tak tylko chwilę, ale dla nich minęła cała wieczność.-gdzie jedziemy?
-do lasu. zwłoki w jeziorze.
jechali w ciszy. zawsze w drodze na miejsce zbrodni klócili się zacielke. dzis nic nie było normalne. bones patrzyła przez okno, zamyślona. on po raz pierwszy od bardzo dawna nie zerkał na nią ukradkiem. patrzył na drogę. wysiadła i ruszyła w strone jeziora, nawet na niego nie czekając. śpieszyła się, ale dokładnie obejrzała kości, i już wiedziała co powinna zrobić. powiedziała tylko:
-kobieta wiek 14-17 lat, zmarła w wyniku utoniecia. booth możemy jechać.-powiedziała wsiadając do auta.
-już ? zazwyczaj ..
-tak już-nie pozwoliła mu dokończyć.zobaczyła jego minę. patrzał na nią wyczekująco-możesz już jechać? troche mi się spieszy. i jak byś mógł odwieź mnie do domu nie do instytutu.
jechali w milczeniu. miał dość. nie wiedział co się z nią dzisiaj dzieje
-moge zapytać dlaczego jedzesz do domu?
-to już nie jest twoja sprawa.
-słucham?-spytał niepewnie. spojrzał na nią. miała łzy w oczach. dotarli już na miejsce.
-to już nie jest twoja sprawa. i nigdy nie będzie. pa.-powiedziała i wysiadła.
-bones!-wybiegł za nią. -dlaczego? dlaczego taka jesteś? sama mówiłaś że chcesz zapomniec. myślałem że ja...-zaczął niepewnie
-co? znowu ty tak? a pomyślałeś o mnie? właśnie. zawsze ważne jest co ty myślisz i czujesz. -wbiegła po schodach domu, on szedł szybko za nią.
-nie rozumiem-powiedział
-najpierw mnie w sobie rozkochałeś a teraz co, zostawiasz mnie.-zobaczyła jego minę-tak, ja głupia zakochałam się w tobie. ale teraz to nie ma znaczenia.
-dlaczego?
-bo więcej się nie zobaczymy. -zatrzasneła mu drzwi przed nosem i oparła o nie głowe. on również nie odszedł.
-co chcesz zrobić?-spytał z łzami w oczach.
-wyjadę.
-a praca?
-praca,praca. jestem najlepszym antropologiem w USA i znajdę prace w każdym większym mieście.
-nie rób tego. wiesz że będziesz żałowała.-powiedział smutno, łza płynęła po jego policzku.
-wiem.już żałuję-powiedziała cicho.
wstała i zaczęła się pakować. nie miała zamiaru sprzedawać mieszkania, chciała tu kiedyś wrócić, za kilka lat.on dalej stał pod drzwiami. chciał ją jeszcze raz zobaczyć. przytulić. wyszła z walizką w reku.
-do widzenia-powiedziała i pocałowała go w policzek.-może się jeszcze kiedyś spotkamy. za kilka lat. a może i nie.
wybiegła z domu. taksówka już czekała. wsiadła i odjechała w siną dal.



on smutny pojechał do pracy, by powiedziec o odejsciu bones. w instytucie jak zwykle panował chaos. każdy kręcił się wykonując badania. poprosił wszystkich żeby się uciszyli.
-chce wam coś powiedziec. bones wyjechała. odeszła z pracy.
stali w osłupienie. pierwsza otrzasneła sie angela, podeszła do bootha i powiedziałą:
-jak mogłeś? a ona cie głupia kochała.-i uderzyła go mocno w twarz.


Znalazła pracę i mieszkanie w nowym jorku. podobało jej się to miasto. tak wiele odrębnych kultur. wszystko się unormowało. zadzwoniła do angeli i powiedziała że musi sobie wiele przemyśleć. miała zamiar wrócic za kilka miesięcy. codziennie do siebie dzwoniły, i mówiły jak im minął dzień. raz w tygodniu spotykały się w nowym jorku, lub w waszyngtonie. raz angela zaproponowała:
-moze odwiedzimy instytut? każdy za tobą tęskni. proszę.
-dobrze, ale tylko na pół godzinki. -zgodziła się bo strasznie się steskniła. nawet booth nie mógł juz popsuć jej nastroju, wyleczyła się z niego. poznała świetnego mężczyznę,nowojorskiego policjanta.
wchodząc do instytutu, zauważyła że nic się nie zmieniło. gdy ją zobaczyli przybiegli się przywitac.
-wracasz juz? -spytała camill
-nie. moze za kilka miesięcy. mysle ze za pół roku wrócę.
-jak podoba się pani nowy jork? -spytał zack
-jest świetny-powiedziała ze śmiechem.-pracuję w tamtejszym instytucie,i pomagam policji.
wtedy wszedł booth. zobaczył ją i zamurowało go. tęsknił za nią i szukał jej od tamtej pory. czyżby wróciła do pracy? niestety nie. odwróciła się i zobaczyła jak stoi na platformie. ruszyła w jego stronę.
-wracasz?-starał sie ukryć podniecenie w głosie
-nie.chętnie porozmawiałabym z tobą, ale muszę już wracac. rano wyjeżdzam do nowego jorku
-odwieźć cię do domu? wiem ze nie sprzedałaś mieszkania.
uśmiechnęła sie. juz nic nas nie łączy-pomyślała, ale świetnie byłoby pogadać.
-okej.
mieli sobie tyle do powiedzenia, chcieli zapytac o tyle rzeczy a milczeli oboje.
-więc...-zaczął niepewnie-co ci sie podoba w nowym jorku?
-policjanci. moje mieszkanie z widokiem na central park. nie wszystkie zmiany są złe.
-a ja? myślałas o mnie?
-tak, wiele razy. rozumiem już czemu to zrobiłeś. tak jest lepiej.
-myślisz... że moglibyśmy dalej się przyjaźnić? -spytał niepewnie
serce zabiło jej mocniej.
-tak. chyba tak. oczywiście nie byłoby to co kiedys.
weszli do jej mieszkania. zamówili jedzenie i usiedli na kanapie.
-mogłabys już wrócić?
-nie mam powodu żeby tu wrócic.
-strasznie mi ciebie brakuje. a ja ? -spytał z czarującym uśmiechem.
-myślę że dałoby się to załatwić.
było tak jak kiedyś. rozmawiali, jedli kolację, pili wino.a w końcu zasnęła u jego boku.


kanapa była strasznie niewygodna,a ona zmęczona. wziął ją na ręce, i zaniósł do sypialni, rozebrał ją-została w samej bieliźnie. chciał zostać chwilę, popatrzeć na nią, ale rozebrał się, położył koło niej i zasnął.
obudził się pierwszy. rozejrzał się, zobaczył sypialnię bones. przytulił ją do siebie. uśmiechnął się.
-całą noc myślałem o tobie. wiem ze głupio zrobiłem. nie powinienem pozwolić ci odejść. bałem się że ci zranie. wiem ze to zadne wytłumaczenie,ale chciałem żebyś to wiedziała. wiem, teraz nie da się tego odkręcić i bardzo tego żałuję. kocham cie.-łza spłyneła po jego policzku- wiem że cie zraniłem ale chciałbym z tobą być. wiem że mnie nie słyszysz. może dlatego to mówię. może boję się...
-czego-powiedziała.
-co? ty nie śpisz. ?
-nie- myślałam o tobie. zamknęłam oczy, bo chciałam jeszcze zasnąć. i wtedy usłyszałam co mowisz. czego się boisz?
-że wstaniesz ubierzesz się, i odejdziesz. że nie dasz mi szansy na naprawienie tego.
-może i dałabym ci szansę, ale boję się że znowu mnie zranisz.
-nigdy. umarłbym bez ciebie.
-no dobrze, dam ci szansę. ale jeśli masz zamiar znowu mnie zranić, to lepiej...
nie zdązyła dokończyć. chwycił ją w ramiona i pocałował namiętnie.
nie opierała się. w końcu to bylo coś, na co czekała juz od dawna. czuła na sobie jego oddech, jego ręce błądzące po jej ciele...


mam nadzieje że się podobało :) cdn moze juz jutro ;)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Opowiadanie pierwsza klasa.Cieszę się, że po przeciwnościach losu wrócili do siebie:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

super opowiadanie ale jest jedno ale nigdy nic zlego nie napisalam o twoim opowiadaniu (ba nie smialabym) ale ten tekst "no dobra,dam ci szanse" byl taki jakis dziwny. bez urazy wiem ze ja nic nie napisalam i krytykuje ale to tylko moja opinia. mam nadzieje z cie nie urazilam i nie obrazisz sie na mnie. czekam na cedeka

ocenił(a) serial na 10
_LG_

no wrócili, ale nie na stałe. mam zamiar ich "pomęczyć"
a z reszta.... jutro się dowiecie ;*

zakrencona_

Witam w Prima Aprilis ( nie jestem pewna pisowni ;p) Trochę mnie nie było, mam nadzieję, że ciekawi was co dalej z moim ff ;) zamieszczam szybko

muszę jeszcze wspomnieć zakrecona BOSKO! Nawet się nie odzywam! mam nadzieje że szybko dodasz cedeka!


Może warto wierzyć w cuda?

3. Agent FBI spał smacznie z głową do poduchy. Leżał na pościeli, tylko jedna noga pozyskiwała dodatkowe ciepło od puchatej narzuty. Dr. Brennan przyglądała mu się w zamyśleniu. Jedyne, nikłe światło pochodziło od lampki stojącej na małym stoliczku. Noc była ciepła, ale silny wiatr uderzał w okna. Miliony gwiazd skryły się pod kłębiastymi chmurami. Dziwne cienie padały na jasne na co dzień ściany. Gorąca herbata parowała w ręku kobiety. Bones nie mogła spać. W jej głowie trwała gonitwa myśli. „ JAK TO MOŻLIWE?! Siedzi tutaj, w jakieś wyimaginowanej krainie, jej partner śpi z łbem do poduszki i nastawia się psychicznie do jutra! A ona co? Czy naprawdę ma defekt? Naprawdę brakuje jej wyobraźni? Czy Booth ma rację próbując zrobić ją bardziej ludzką? Czy te zabiegi obejmują poszerzenie granic jej fantazji? Czy warto wierzyć w cuda?” Temperance zgasiła światło i podeszła do łóżka. Chciała zagarnąć odrobinę kołdry dla siebie, ale Seeley skutecznie jej to uniemożliwiał. Zaczęła się szarpać. Herbata niebezpiecznie zatrzęsła się w kubku. Jeszcze kilka ruchów nieuważnej posiadaczki i zadowolony napar odzyskał wolność. Z cichym plaśnięciem wylądował prosto na plecach agenta. Seeley podskoczył z wrzaskiem
-AŁA!! CO TO DO CHOLERY BYŁO!!- poczuł jak jakąś gorąca ciecz spływa po jego poparzonym tyle. „Kwas czy co?” pomyślał. Jego wzrok padł na przerażoną partnerkę. Trzymała w ręce pusty kubek. Ściekało po nim kilka kropel bliżej nieokreślonej, dla niego, substancji
-Bones dołączyłaś do Alkaidy i torturujesz byłych amerykańskich snajperów?- warknął z wyrzutem. W przedpokoju dało się słyszeć kroki, po chwili Kathy weszła w szlafroku do pokoju i pstryknęła światło.
- Co się stało?
- Nic, nic przepraszamy za hałas to przez moją małą nieuwagę…
- Małą - wtrącił Booth. Brennan zgromiła go spojrzeniem
- Naprawdę nic nam nie jest, możesz iść spać.- Tempe dorzuciła jeden ze swoich najlepszych, wypracowanych uśmiechów. Właścicielka mieszkania przyjrzała im się uważnie po czym z uśmiechem i nie gasząc światła podążyła do swojej sypialni życząc im „Dobranoc”. Temperance popatrzyła niepewnie na partnera. Miał dość wkurzoną minę.
- Seeley gniewasz się?
- To ja używam twojego imienia kiedy chcę cię udobruchać- burkną
-No wiesz, uczę się od mistrza…- na twarzy agenta pojawił się lekki, naburmuszony, uśmiech. Temperance poczuła że robi się jej gorąco. Odstawiła kubek na stolik i usiadła na brzegu łóżka obok Bootha.
-Wiesz byłam pewna że oblanie czymś to dla ciebie nie pierwszyzna.
- Bones, jeszcze nikt na mnie kwasu nie stosował ale jeżeli ktoś wyskoczy z takim zamiarem powiem mu, że starczy gorąca kawa i nagie ciało- uśmiechnę się szerzej.
- Herbata
- Hmm?
-To była herbata
-Dobra nie mądruj tylko przynieś mi z kuchni szmatkę i trochę lodu- Bones nie protestowała, tylko ile sił w nogach pognała w wyznaczonym kierunku. Szybko znalazła odpowiednich rozmiarów niebieski, ręcznik kuchenny. Włożyła weń kilka kostek lodu. Seeley Booth siedział na łóżku. Na widok Brennan wyciągną rękę. Ta popatrzyła na niego litościwie.
- I uważasz że sam dasz radę- w jej głosie słychać było kpinę. Mężczyzna popatrzył się na nią spod zmrużonych oczu
- Nie po prostu pomyślałem…
-…to nie myśl- ucięła
-Kładź się na brzuch- Tempe miała władczy ton. Seeley’owi zachciało się śmiać, ale nie wykazał najmniejszej oznaki stanu jaki zawładną jego duszą. Wykonał polecenie i już po chwili poczuł przyjemne zimno na poparzonych plecach. Zamruczał z radości. Temperance uśmiechnęła się do siebie.
- Podoba się co?- agent nie odpowiedział. Było mu zbyt przyjemnie. Poprawił się tylko na łóżku i zamruczał ponownie. Bones delikatnie wyjęła kostki ze szmatki. Kolistymi ruchami przynosiła ulgę swojemu partnerowi. Zaczerwienienie powoli mijało. Lód stopniał. Booth już bez najmniejszego bólu mógł położyć się na plecach. Dr. Brennan odwiesiła mokry ręczniczek po czym wróciła do pokoju z zamiarem spania. Kiedy weszła zauważyła że Booth stoi nad łóżkiem z niezbyt zadowoloną miną. Rzuciła mu pytające spojenie.
- Chyba mamy kłopot. Kołdra jest do połowy zlana herbatą. Może pod nią spać tylko jedno z nas…
- … i to powinnam być ja. Uprzedzę twoje pytanie
po pierwsze: jestem kobietą,
po drugie: ty w wojsku powinieneś się przyzwyczaić do niskich temperatur, noce na pustyni są szczególnie zimne
po trzecie i najważniejsze: ty i tak nie byłeś przykryty - Bones była zadowolona ze swojego wykładu… był nadzwyczaj krótki. Podeszła do łóżka, ale Seeley zatarasował jej drogę.
- O ile mi wiadomo to na pustyni są bazy a tam jest ciepło, a poza tym to może i nie spałem pod kołdrą ,ale już mi się odwidziało. I co najważniejsze ty w ogóle nie spałaś bo inaczej nie wylała byś na mnie tej głupiej herbaty.- uniósł oby dwie brwi do góry. „No co? W końcu to jemu bardziej należała się kołdra” pomyślał, ale z drugiej strony… popatrzył na Temperance stała nachmurzona i odwrócona tyłem. On był dżentelmenem, a Tempe była ważniejsza, niż ktokolwiek inny…
- Wiesz Bones nich ci stoi
- Booth jak to niech mi stoi, mi w przeciwieństwie do ciebie nie może…- Booth przejechał ręką po twarzy. Czasem nawet jego anielska cierpliwość potrafiła zostać naruszona przez futrzastego, małego i nieznośnego diabełka Temperance Brennan imieniem „Nie wiem co to znaczy”. Tempe umilkła. Zrozumiała że po raz kolejny popełniła gafę. Ich kłótnie najczęściej właśnie tak się kończyły: ona palła coś głupiego dając kolejny powód do żartów jej partnerowi, choć on nigdy tego nie wykorzystywał… no może raz. W tej samej chwili Booth który przestał litować się nad Temperance myślał o tym co narzuci na siebie podczas tych 4 do 5 godzin snu. Bones najwyraźniej też o tym myślała bo wypaliła
- Może przykryjesz się swoim płaszczem… No co? Przecież byłeś w płaszczu, w DC jest zima.- Booth nie skomentował tego błyskotliwego pomysłu. Bez sił opadł na łóżko.
- Booth siedzisz na mokrym- Seeley podniósł się zrezygnowany i stwierdził że jego tyłek jest suchy!
- Bones chyba wymieniamy swoje poglądy już tak długo, że ten wstrętny napar zdążył wyschnąć! No i problem rozwiązany!- rzucił się uradowany na swoje miejsce. Tempe po zgaszeniu światła wślizgnęła się obok. Booth leżał z zamkniętymi oczami, i twarzą w kierunku pisarki.
- Dobranoc Booth – Usłyszał. Po niespełna dwóch sekundach poczuł jak twarz jego partnerki przylega do jego torsu. Przysunęła się do niego całym ciałem, tak że koszulkę z logo Section de crimes contre la personne, Surete du Quebec pożyczoną Bones przez Kathy jako piżama, czuł na swoim brzuchu. Agent objął kobietę w pasie i wtulił swoją przystojną twarz w słodko pachnące włosy partnerki. Zasnęli. Śniły się im dwa zupełnie oddzielne sny, jednak w oby dwóch, dziwnym zbiegiem okoliczności, on/ona i jego/jej partner/partnerka grali główne role.

ocenił(a) serial na 10
zweifn

wow no,no. czekam na cedeka!

ocenił(a) serial na 10
zweifn

świetne ;)) czekam na ciąg dalszy ;)
:**

ocenił(a) serial na 10
zweifn

Masz bardzo ciekawe pomysły. Czekam na kolejne opko:)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

wiem nionia,. tez mi sie końcówka nie podoba. zmieniałam ją 2 razy.
ona nigdy by tak nie powiedziała i wgl. nie pasuje mi ten tekst ;P

ocenił(a) serial na 10
_LG_

chciałam ich do siebie zbliżyć, żeby byli razem, ale niechciałam się rozpisywać, wolałam zeby to uzgodnili(słownie) niż robić jakieś podchody przez 3 opowiadania. ;P i nie obraziłam się ;) nioniu. to dobrze ze ktoś mi wytyka błędy (tylko nie przeginajcie hehe) ;)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

nie bedziemy przeginac prawda babeczki?! pisz szyblo cedeka!

ocenił(a) serial na 10
_LG_

okej ;))
dodam zapewne jutro ;) mam pewien pomysł już. chyba że weny nie bedzie todam sobie spokój, ;)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

mam nadzieję że się nada ;) jak coś się podoba/nie podoba to piszcie,żebym wiedziała czego się trzymać,a czego więcej nie robić ;P to tyle ;O


... obudził się, i napawał się widokiem śpiącej bones. pogłaskał jej włosy, myśląc o minionej nocy. wstał, i zaczął przygotowywac sniadanie. wiedział że rano zawsze jada 2 grzanki z dzemem i pije goracą kawe. gdy skończył, poszedł do sypialni z jedzeniem i zobaczył że juz nie śpi. miał zamiar zostawic śniadanie i wyjść ale zamiast tego położył je na nocnej szafce, i spojrzał na brenn. "jest taka śliczna"-pomyślał. spojrzał na jej rozczochrane włosy i nachylił się nad nią. zawachał się lecz po chwili już się namiętnie całowali.
-booth. musimy jechać do pracy,to mój pierwszy dzien a my nie zdążymy ...-zamilkła. nie mieli się po co śpieszyć. rozkoszowali się swym ciałem powoli, odkrywając każdy fragment wciąż na nowo.


-booth naprawdę nię zdąze.-powiedziała.
stali przed instytutem, i czule się żegnali
-muszę iść. naprawdę.-oderwała się od niego-zjemy razem lunch?
-tak. przyjadę po ciebie o 12.
"spóźniłam się tylko półtora godziny. camille mnie zabije"-pomyślała. szefowa właśnie ją zauważyła, i zmierzala w jej kierunku.
-coś się stało?
-nie.. po prostu byłam wykończona, i zaspałam. pzrepraszam
-nie ma za co. każdemu się moze zdarzyć. ciesze sie ze wróciłaś-odparła i uściskała ją, co wywołało zdumienie u bones
-mamy sprawę.?
-tak. od czasu gdy odeszłaś nie mieliśmy ani jednej. oczywiście proponowano nam różne śledztwa, ale nikt nie chciał pracować bez ciebie.
podbiegła do nich angela.
-cześć kochanie. coś się stało?
-nie, zaspałam.
-chodź. wprowadzimy cię w sprawę. ofiara to mężczyzna wiek 38-40 lat. grał w tenisa, zmarł na skutek uderzenia tepym narzedziem w głowę. tutaj-powiedziała camille wskazując czaszkę. hodgins sprawdził ziemię, ofiara została zabita w tej okolicy-powiedziała pokazując miejsce na mapie.
-ok. będe u siebie w gabinecie, a potym ustalę od czego są te rany-powiedziała patrząc na poziome nacięcia na kości.

ustaliła ze rany powstały w wyniku pchnięcia nożem. starała się nadrobić papierkową robotę, ale mozolnie jej to szło. cały czas myślała o seeley'm.
zapracowała sie i nie zauwazyła że jest już 12.15 zaczynała się ubierać gdy do gabinetu weszła angela.
-czesć. ooo wychodzisz?
-tak, na lunch z boothem.
-a jednak. pogodziliście się?
-można to tak nazwać.-odparła. ta odpowiedź nie zadowoliła jednak przyjaciółki.
-więc chcesz powiedzieć że...
-cześć kochanie-powiedział booth i pocałował bones.-gotowa?
-tak, możemy już iść.
-rozumiem... -powiedziała angela. -pogadamy później sweety.-spojrzała na odchodzącą parę. wydawali się być szczęśliwi.

ich szczęście trwało kilka tygodni. zauważyli jak zmienili się w stosunku do siebie.kiedyś ich przyjaźń opierała się na szczerych rozmowach i wymianie przekonać. teraz tworzyli parę i czuli że łączy ich tylko łóżko. brakowało jej tych kłótni, po których booth się uśmiechał, i przpraszał. jemu brakowało jej wykładów . spędzali ze sobą dużo czasu, ale mało rozmawiali. ktoś "trzeci" mógłby pomyśleć że są idealną parą. ale oni tylko chcieli być idealni, chcieli tworzyć idealny związek-a takie nie istnieją. booth chciał uzmysłowić bones jak bardzo jest dla niego wyjątkowa, temperance natomiast chciała pokazać seeley'emu że go kocha.kiedyś ich życie wyglądało inaczej, wieczory spędzali to w royal dinner, to u niego i zamawiali tajskie. teraz ona zaczęła mu gotować, on z pracy wracał prosto do niej. nadal mieszkali osobno. całe dnie i noce spedzali razem ale nie mieszkali ze sobą. mieli wrażenie że się odpychają, a nie tak jak kiedyś gdy byli przyjaciółmi-przyciągają. pierwszy zauważył to booth.
-temp nie podoba mi się to co się z nami dzieje -powiedział pewnego razu przy kolacji
-nie rozumiem.-odparła
-nie zrozum mnie źle -jest wspaniale ale brakuje mi czegoś. pamiętasz jak było gdy sie przyjaźniliśmy? te ciągłe sprzeczki, spontaniczne kolacje, noce spędzone w pracy albo przy papierkowej robocie.
-tak, teraz jest inaczej.
-nie sądzisz ze za bardzo staramy się być idealni? nie sprzeczamy się bojąc że to przerodzi się w wielką kłótnię, zawsze ktoś ustępuje. po pracy wracamy prosto do domu, jemy kolację i idziemy do łóżka. żadnych spotkań ze znajomymi, żadnych wspólnych drinków.
-teraz rozumiem. też myślałam że nasz związek będzie taki jak wtedy.a zmieni się tylko to że będziemy ze sobą sypiać.
-tak inaczej to sobie wyobrażaliśmy.
-tak, z naukowego punktu widzenia starałam się być taka jakbyś tego chciał, i vice versa.
-i za to cię kocham!-powiedział i pocałował ją czule,
-za co?
-znowu jesteś taka jak dawniej. taka moja mała mądrala.
-nie jestem niczyją własnością. -powiedziała prowokacyjnie
-masz rację,-uśmiechnął się anielsko
-kocham cię mój samcu alfa .-powiedziała całując go na dobranoc.
-ja ciebie też. powinniśmy coś zmienić. wprowadź sie do mnie albo nie-zmienił zdanie- kupmy mieszkanie.
-no nie wiem. -zobaczyła jego śliczny uśmiech-zastanowię się ...
wiedział że się zgodzi. w końcu czy ktoś mógłby mu się oprzeć??


tak kończę moją opowieść. mam nadzieje że nikt nie ma żalu ze tak krótko. ;))

zakrencona_

Zweifn naprawdę świetna część :)) Jak zwykle czekam na cd ;p

Zakrencona cudoo!! Jaa Ty to masz naprawde talent a nie to co ja xd PIsz cedeka bo juz nie mogę sie doczekać :))

mala270

nice:) nice:) i jeszcze raz nice:)
pozdrawiam:)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

ccieszę się że się wam podoba ;P
może dziś napiszę coś nowego ;))

ocenił(a) serial na 10
_LG_

część 1.


-bones mamy sprawę, musimy jechać. -powiedział booth
dzień zaczynał się tak jak zwykle- przychodziła do pracy, jechała na miejsce zbrodni, potem z boothem na obiad do royal dinner.zazwyczaj pracowała do późna i booth odwoził ją do domu, co kończyło się wspólną kolacja. zamawiali jedzenie, myśleli o sprawie, i coraz częściej zasypiali u swego boku.
ale tego dnia coś się zmieniło. camille zawołała ją o 18. i powiedziała:
-w nowym jorku znaleziono zwłoki 4 ofiar. proszą cie o pomoc. ciała mają około 150lat.
-kiedy mam do nich pojechać?
-najlepiej jutro.-odparła
-ok.

w royal dinner
-więc wyjeżdzasz?
-tak, jutro.
-jak długo cię nie będzie?-spytał booth
-2-3 tygodnie.
-oooh. -"co ja bez ciebie zrobie"pomyślał. -szkooda.-powiedział z żalem

rano odwiózl ją na lotnisko. na pożegnanie mocno ją przytulił.
-uważaj na siebie bones.
-ty też.
rozstali się . on stał tam patrząc jak odchodzi, ona spoglądała na niego przez ramię. chcieli podbiec do siebie i jeszcze raz się przytulić, ale żadne z nich nie zrobiło tego.

całą drogę powrotną myślał o niej. o tym jak wspaniale się uśmiecha, jak ślicznie pachnie."seeley, opanuj się"-pomyslał.-"nic was nie łączy". jednak przyłapywał się na tym ze coraz więcej o niej myśli. gdy nie mógł zasnąć myślał co robi, czy już śpi. wiele razy brał telefon do ręki i już chciał do niej zadzwonić żeby powiedzieć dobranoc, jednak w ostatniej chwili odkładał telefon. mineło dopiero 3 dni od jej wyjazdu, a on już tęsknił i czuł że nie widzieli się całą wieczność. miał ochotę wsiąść w samolot i polecieć się z nią zobaczyć. nie zrobił tego-zabrakło mu odwagi. w pracy chodził jak struty, na sesjach u sweetsa siedział milczący.
-co ci jest? tęsknisz za nią?-spytał terapeuta
-tak.-powiedział nieświadomy-coo? nie, po prostu... brakuje mi jej..
-czego najbardziej?-spytał sweets
-tego jak się uśmiecha,-mówił zapatrzony w widok za oknem-jak robi zdziwioną myśl gdy czegos nie rozumie, jak złości się na mnie, naszych sprzeczek. dlaczego pytasz?
-chcę zrozumieć waszą więź.-odparł. "to co ich łączy jest naprawde silne. nie widzieli się od 3 dni a on juz usycha z tęsknoty. jej odczucia zapewne są podobne."zapisał w notatniku.-myśle ze na dzisiaj wystarczy, i dam ci małą rade.
zadzwoń do niej!


Bones nie mogła się skupić na pracy. ciagle ja coś rozpraszało. jej myśli krążyły wokół bootha. nie widzieli się kilka dni, a ona już nie wytrzymywała tej samotności. i wtedy pojawił się On. Nowojorski policjant szedł w jej kierunku. przyjrzała mu się. Był wysokim brunetem, jego brązowe oczy przypominały jej seeley'go .
-dzień dobry-przywitał się-nazywam sie Jack Reed. domyślam się że ty to słynna pani dr. Temperance Brennan.
uścisneli sobie dłonie.
-tak to ja. -uśmiechnęła się.
zadzwoniła jej komórka, zobaczyła numer-Booth.
-przepraszam, muszę odebrać, to ważne.-powiedziała do ekipy.
weszła do gabinetu
-tak?-powiedziała
-bones?-spytał niepewnie.
-tak. coś się stało?-spytała. starała się ukryć podniecenie w głosie.
-nie, tak tylko dzwonię. po prostu stęskniłem się za tobą i chciałem uslyszeć twój głos.
uśmiechnęła się do siebie.
-to tak samo jak ja-wypaliła nieświadoma własnych słów.-co u was słychać?
-dziekuje dobrze. kiedy wracasz?
-niedługo. pod koniec tygodnia.
-ok. muszę kończyć mamy sprawę i wiesz jak to jest...
-tak ja też muszę iść.-powiedziała -do zobaczenia seeley
-narazie.

Wiadomość o jej rychłym powrocie do pracy niezmiernie go ucieszyła. Mieli spotkać się w sobotę w royal dinner o 20.00. zamierzał powiedzieć jej co do niej czuje.
Jack reed zaprosił ja na drinka, zgodziła się bo chciała się oderwać od mysli o waszyngtonie. Potem była kolacja, jedna, druga. w końcu znaleźli się w łóżku. Zakochała się w nim, uważała za idealnego. Był inteligentny, czuły, wyrozumialy i wrażliwy. Spotykali się przez tydzień ale nie chcieli zrywać. przeniósł się do waszyngtonu i mieli zamiar zamieszkać razem.

Sobota ; Royal dinner:
booth zauważył ją przy stoliku. podszedł do niej i zobaczył że jest z nią jakiś mężczyzna. odwróciła się i zobaczyła bootha, wstała.
-cześć-przywitał się. przytulił ją mocno.
-cześć. seeley poznaj jacka reeda-przedstawiła ich sobie.
-miło mi.
i wtedy do niego dotarło. spotykali się ze sobą, bones nie zabrałaby obcego faceta na spotkanie z nim. i to nie był przelotny romans-nie przyjechałby za nią do waszyngtonu.
zjedli kolację, rozmawiali się śmiali. Booth chciał jak najszybciej opuścić lokal, całe to spotkanie nie miało dla niego sensu. nie mógł patrzeć na to jak się całują, jak na siebie patrzą, jak on trzyma ją za ręke. wszystko się w nim gotowało. miał ochote go uderzyć, ale wiedział że wtedy straciłby bones...


cdn ;)

zakrencona_

Wowcik... xd Naprawdę świetniee... Aż mi dech zaparło :)) Mam nadzieję że to nie jest żaden ważny facet w jej życiu(tak jak wcześniej pisałaś że żaden taki się nie pojawi xd)bo aż mi się żal Bootha zrobiło... :) No i na koniec rzecz której chyba nie musze pisać bo to jest oczywiste - czekam na cedeka ;p

mala270

Może warto wierzyć w cuda?
4. Mężczyzna przemierzał kolejny korytarz. Kolorowe obrazki na śnieżno białych ścianach miały sprawiać poczucie fałszywej radości. Zegarek tykał głośno wskazując godzinę 12:30 w nocy. Na salach pikały różnego rodzaju urządzenia. Niektóre miały ukoić cierpienie, inne nieubłaganie je zadawały. W tym miejscu kumulował się ludzki smutek. Rodziny pacjentów siedziały na twardych krzesłach trzymając ręce tych na których im zależy w nadziei, że Bóg na nich spojrzy i uśmierzy poczucie bezradności. Rak, zakażenia, zatrucia, rany i śmierć. Niektórzy porzucili nadzieję na lepsze jutro i gotowali się na to co miało nastąpić. Czy można przewidzieć wyroki losu? No właśnie los… czy ktoś go kiedyś widział? Czy ktoś go dotknął? A mimo to nikt nie potrafi go zmienić… szkoda. Kroki szerzyły się echem po opustoszałym szpitalu. Wzrok szukał nazwy odpowiedniego oddziału. Kolejny zakręt i zauważył ją. Cam krążyła w kółko rozmawiając przyciszonym głosem. Na jego widok zamilkła. Jej oczy wyrażały zdziwienie. Po chwili jej usta zbiegły się w jedną linię. Odwróciła się i kontynuowała spacer przechodząc po raz setny odległość pomiędzy drzwiami, a szybą w sali pacjentów.

Zapukał cicho. Otworzył ostatnią przeszkodę i znalazł się tam, gdzie miał zamiar od kiedy dotarły do niego wieści o wypadku. W sali były dwa łóżka. Odległość między nimi stanowił mały stolik. Leżała na nim torebka i kluczyki od samochodu. Angela siedziała na stołku pomiędzy dwoma łóżkami. Dzieliła tą przestrzeń dodatkowo z felernym meblem. Jej głowa co chwila odwracała się w przeciwną stronę. Natomiast Hodgins próbował przebiec maraton dokładnie w taki sam sposób co Cam na zewnątrz. Odgłos skrzypnięcia drzwi skierował ich wzrok na niego. Ich twarze zastygły w zdziwieniu. Jack przestał spacerować, a Ang wyprostowała się w krześle
-Witaj, Sully- miała bezbarwny głos. Mimo wszystko Angela nie była zaskoczona. Wiedziała, że kiedyś on wróci. Worki pod oczami zdradzały, że dawno nie miała kontaktu z pościelą. Agent podejrzewał że wszyscy byli tu od chwili wypadku i nie opuszczali stanowisk na dłużej niż marsz po kolejny kubek kawy. Sullivan podszedł do jednego z bezwładnych ciał. Temperance była blada, ale z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu na jej twarzy gościł szeroki uśmiech.
- Jak ona się czuje?
- A o Bootha to już nie zapytasz?- Angela już dawno wszystko przemyślała i Sully był tu nawet bardziej niż nie na miejscu. Wiedziała jednak że będzie musiała się z nim kiedyś zmierzyć, być może, nie tylko na słowa.
-Masz rację, mój nietakt- W głębi duszy poczuł się nieswojo. Zespół Tempe jeszcze nigdy tak na niego nie zareagował. Może pomiędzy partnerami wydarzyło się coś co eliminuje go z gry? Miał pewność co do jednego, póki śpią nic się między nimi nie wydarzy. „Biedny” Sully nie mógł wiedzieć tego co wiem ja, czy ty drogi czytelniku. Nie zdawał sobie sprawy, że to czego tak się obawiał, to co kazało mu wrócić do D.C. właśnie nabiera rozpędu i szykuje się do lotu. Sullivan ponownie podjął próbę wyciągnięcia informacji od Angeli lub Jacka, ale Cam była szybsza. Stanęła w drzwiach bezszelestnie je otwierając
- Lekarze mówią że są stabilni. Ich stan zdrowia wskazuje na to że są prawie kompletnie zdrowi. Mają co prawda wstrząs mózgu ale nic nie tłumaczy śpiączki. To prawie tak jakby coś ich tam trzymało- Cam usiadła po turecku po ścianą. Agent spojrzał na Seeleya. Na jego twarzy, też gościł tajemniczy uśmiech. „Ma zwidy czy drań właśnie cichutko się zaśmiał”- szalona myśl przemknęła przez jego umysł. Jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Popatrzył pytająco na Hodginsa, ale ten może przez nieuwagę, a może specjalnie odwrócił wzrok. Angela wstała. Nie ruszyła się z miejsca, ale wstała. Popatrzyła na partnerów i westchnęła.
-Sully wiem jakie pytanie najbardziej cię męczy. Nie, możesz być pewny, nic między nimi nie zaszło -
” Na razie „ dodała w myślach.
-Skąd taki pewny ton?
- Wierz mi, że znam ich lepiej niż własną pracownię, a to już prawdziwy wyczyn- Cam i Hodgins uśmiechnęli się niemrawo- Od razu bym coś zauważyła, poza tym byli by zbyt szczęśliwi by to ukrywać. Sullivan posłuchaj mnie uważnie. To że nic miedzy nimi nic nie było nie znaczy że nic do siebie nie czują. Boja się tego, co się potem stanie. Wiem że się kochają i nie dam, ani tobie ,ani nikomu innemu, tego szczęścia zniszczyć.- Cam i Jack popatrzyli na nią z podziwem i aprobatą. Ich rozumowanie nie różniło się żadnym detalem. Sully odrzekł spokojnie, choć dało się słyszeć nutkę niepewności, a może nawet strachu
- Wiesz Ang może dajmy Temperance samej zadecydować co chce zrobić i kogo chce mieć w swoim życiu… Jedno jest pewne, kiedy jest w śpiączce do niczego między nimi nie dojdzie- spojrzenie Angeli przeszło z twarzy byłego agenta na oby dwóch partnerów. Kąciki jej warg uniosły się do góry.
- Wiesz, jak zwykł mawiać dr. House „ everybody lies” może nawet „ everything”- Angela spojrzała na tajemnicze uśmiechy partnerów.” Co wy do cholery tam, gdziekolwiek jesteście, wyrabiacie?”- pomyślała artystka. A B&B właśnie budzili się wtuleni w siebie na wzajem.

Dodaje kolejna czesc opka :) dziekuje za cudne kometarze ;* prosze nie szczedzic krytycznych uwag (postaram sie byc lepsza) ;p

zweifn

zakrencona już nie mam pomysłów jak komentować twoje dzieła są bezbłędne!! to nowe opowiadanie... cud miód ! czekam niecierpliwie ;*

zweifn

Zweifn jak zwykle świetnie :)) Och, ta nasza Ange i jej groźby... A z Housem to trafiłaś w 10 bo akurat tak lukam na niego xd czekam na cedeka :))

mala270

hm wszyscy lubimy podkrecac relacje B&B jak nie on ma romas to ona ale wszyscy lubimy happy endy i zawsze laczymy glownych bohaterow taki juz ich los pozdrawiam i zapraszam do poczytania moinch fanfikow na foeum w temacie: jak to sie zaczelo:)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

dziękuję za komentarze ;)
zwefin czekam na opko ;)
2 część.:

Jechał do pracy. wiedział że nic już nie bedzie takie jak kiedyś. teraz jack bedzie jadał z nią kolacje, lunche, i odwoził do domu.
wszedł do instytutu i zobaczył ją rozpromienioną i szczesliwą. nie mógł jej powiedzieć. nie zostawiłaby ukochanego dla przyjaciela. podszedł i jak zwykle oznajmił:
-mamy sprawe.
-już się ubieram-powiedziała bones.
jechali w milczeniu. jedno pytanie cisnęło mu sie na usta"co ty w nim widzisz?"
zamiast tego spytał:
-jak było w nowym jorku?
-miasto jak każde inne. nic specjalnego. byłes u sweetsa?
-tak. odwołałem nasze sesje.
-dlaczego?-spytała
-bo... nie widzę sensu dalszej terapii. on zresztą też.
-nie rozumiem.-powiedziała gdy dotarli na miejsce
-sweets chciał nas do siebie zblizyć. a teraz cokolwiek by zrobił nie uda mu się.-odparł i wysiadl z auta.
-chodzi o mój związek z jackiem?
-tak. wiesz on myslał ze my powinnismy być razem, starał się udowodnić że ma rację. ale teraz nie pomoże żadna rozmowa, czy zajęcia w terenie. to koniec naszej terapii.
-przecież nie lubisz tych sesji, a mówisz o tym z zalem.
"bo myślałem że to nas do siebie zblizy"pomyślał booth
-wydaje ci się.

dzień dłużyl mu się niemiłosiernie. po pracy nie chcial odrazu wracać do domu, wiec pojechał na kolacje do baru. zmówił hamburgera i usiadł w kącie sali.wiedział że bones została w pracy, bo jack miał wieczorem kilka spraw do załatwienia. jedząc obserwował lokal. przy barze do pięknej blondynki zalecał się Jack Reed. seeley nie wierzył własnym oczom. miał taką wspaniałą kobietę i sypiał z innymi. nie mógł na to patrzeć. dokończył kolację i pojechał do domu. położył się ale nie mógł zasnąć. myślał o bones i zastanawiał sie czy powiedzieć jej o tym.


cały dzień pracowali w terenie, nie licząc kilku godzin spędzonych w laboratorium. niejeden raz chciał jej powiedzieć. odwożac ją do domu wypalił:
-co ty w nim widzisz bones?
-słucham? nie wiem czemu cię to tak interesuje?
-nie domyslasz się? już od dłuższego czasu cos do ciebie czuje. nie mów że tego nie zauważyłaś..
-co to ma wspólnego z jackem?
-nie moge pozwolić mu się zranić.
-czemu miałby mnie ranić? jestesmy szczęśliwi.
-tak wiem, ale wczoraj widziałem go z inną kobietą.
-jak możesz? myślisz że rzucę go dla ciebie? nie wierzę ci, rozumiesz nie wierze.! ale z ciebie sukinsyn. nie chce cie wiecej widziec booth.

nie mógł zasnąc, myślał o bones. wiedział że ją zranił, ale nie mógł jej nie powiedzieć. nie sądził że tak zareaguje. nie sądził że ją straci...

zakrencona_

zakrecona super opowiadanko:)ja cierpie na chwilowy brak weny ale na wekendzie na forum Jak to sie zaczelo pojawia sie dalsze czesci obiecuje:)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

eee. co mi tam dam już 3 część. ;)




3.
Była zła na bootha. jak mógł tak skłamać? jack nigdy by jej nie skrzywdził. wierzyła w to. Chciała w to wierzyć. chciała zadzwonić do bootha i przeprosić go ale nie mogła. nie pojawił się w pracy, podobno wziął 2 dni wolne, ale ona wiedziała że więcej nie będa razem pracować.
kilka dni później przekonała się że booth mówił prawdę. Jack naprawde miał romans. jak ona mogła być taka naiwna? pojechała do bootha, chciała go przeprosić. stanęła przed drzwiami jego mieszkania i zapukala. otworzył i spojrzal na nia zaskoczony
-cześć-powiedziała
-cześć-odparł-wejdź.
akurat przygotowywał kolację, był weekend i zajmował się parkerem.
-chciałam wyjaśnić to z toba dzisiaj ale widze ze jestes zajety, wiec moze przyjde innym razem.
-nie, zostań, parker się ucieszy. zjesz z nami, a potem spokojnie porozmawiamy.
po kolacji czekała aż booth połozy spać parkera. usiadła na kanapie i czekała na niego. nie zajęło mu to duzo czasu. usiadł obok niej.
-chciałam cie przeprosić-spojrzała na niego-powinnam ci uwierzyć, nigdy nie skłamałbyś w takiej sprawie... dzisiaj widziałam go z inna. spakowałam jego rzeczy i wyrzuciłam przez okno.-zobaczyła jak sie usmiecha-wkurzy sie jak to zobaczy. miałeś racje mówiąc że mnie zrani-po policzku spłynęła jej łza. booth otarł ją i spojrzał na nią. przytulił ją mocno.
od kilku tygodni marzył o tym by ją przytulić. myślał że ta chwila juz nie nastapi. pogładził ją po włosach, wciągnął w nozdrza zapach jej perfum. odsunął się trochę i spojrzał na nią. miała zaczerwienione oczy, ale pozatym była piękna jak zawsze. pocałował ją a ona oddała pocałunek. ręką wodził po jej plecach, w niej narastało pożądanie. roztrzęsionymi palcami zaczeła ściągać mu koszulkę, on wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni...



rano obudził ją śmiech parkera. umyła sie, ubrała i poszła do kuchni. seeley robił śniadanie, a parker śmiał się oglądając kreskówki. nalewała sobie kawy gdy poczuła że obejmuje ją w pasie. odwróciła się i pocałowała go mocno.
-wracasz do pracy?-spytała
-tak,to koniec urlopu. miałem zamiar się przenieść ale skoro między nami wszystko jest ok,-uśmiechnęła się-a nawet lepiej-jest wspaniale, to myslę że powinienem wrócić.
zjedli śniadanie, odwieźli parkera do rebecki i pojechali do pracy. odprowadził ją do gabinetu,i pocałował czule. wiedział już co musi zrobić. pożegnał się z nią, i pojechał do jubilera. kupil piekny pierścionek i zamierzał się jej oświadczyć. gdy tylko wszedł do instytutu zobaczył ja przy ofierze. podszedł i pocałował ją co wywołało zaskoczenie na pozostałych członkach ekipy. poszli do jej gabinetu i już mieli wychodzić gdy on uklęknął i spytał:
-bones, wiem jakie masz podejście do ślubu, ale czy wyjdziesz za mnie?-spytał uśmiechając się.
spojrzała w jego czekoladowe oczy,
-tak.-odpowiedziała.
wstał, porwał ją na ręce i mocno ucałował.




KonieC =)

trochę krótko. ;))

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Wspaniałe opowiadanie. Cieszy mnie, że Temp i Seley są ze sobą zaręczeni. Czekam na kolejne.

ocenił(a) serial na 10
_LG_

I

bones jak zwykle pracowała do późna. była już 21 a ona nie miała zamiaru wracać do domu. do jej gabinetu wszedł booth.
-co ty tu jeszcze robisz?-spytał gniewnie-kości ci nigdzie nie uciekną.
-masz rację, ale muszę to skończyć.
-ubieraj się jedziemy.
-nie rozumiem jaka to dla ciebie różnica czy jestem w domu czy w pracy?-spytała brenn
-odwiozę cię do domu ale przedtem pójdziemy na drinka.
-nie mam ochoty-odparła
-nawet na jednego? -zobaczył jak się uśmiecha-chodź.

siedzieli przy barze i rozmawiali o sprawie. wszyscy wokół nich wirowali na parkiecie. przez głośniki sączyła się jakaś nieznana ale szybka piosenka.
-zatańczymy?-spytał
-nie mam ochoty.-odparła.
-nie daj się prosić-chwycił ją za rekę i ruszył na parkiet.
tańczyli kilka minut, gdy usłyszeli dobrze im znaną piosenkę. booth przytulił brenn i kołysali się w rytm muzyki, wsłuchując się w słowa-"Wherever you go
Whatever you do ,I will be right here waiting for you "*
spojrzał na brenn- na jej usta rozchylone w niemym zaproszeniu. pocałował ją a ona oddała pocałunek. po chwili oderwali się od siebie. choć oboje tego bardzo pragnęli, wiedzieli że nie powinni.
Była zaskoczona. chciała wrócić do domu, i pzremyśleć to co się stało.
-booth? mógłbys mnie odwieźć.?
Bał się że to zniszczy ich relacje ale myślał że gdy ją pocałuje, nie będzie jej tak bardzo pragnął. mylił się. miał ochotę pocałować ją jeszcze raz, poczuć jej dotyk na skórze.

Zatrzymał sie przed jej domem. spojrzała na niego i spytala drżącym głosem:
-tajskie?
-jasne.
weszli do mieszkania i usiedli na kanapie. dostawca miał przywieźć jedzenie za 15 minut. czuli sie nieswojo. Chcieli o tym porozmawiać, ale nie wiedzieli od czego zacząć.
jedli w milczeniu. gdy skończyli booth powiedział:
-bones...-zaczął niepewnie. spojrzała na niego wyczekująco-jeśli cię tym uraziłem... to przepraszam.
-nie. ale mogę o coś spytać? dlaczego to zrobiłeś?-spytała i wypiła łyk gorącej herbaty
-bo... -nie wiedział co powiedzieć-strasznie cię pragnę-wypalił
kubek zachwiał się niebezpiecznie i połowa jego zawartości wylała się na jego spodnie.
-aaaaaaa! -krzyknął-takiej gorącej reakcji nie oczekiwałem.
-zdejmij spodnie, przyniosę ci lód.-powiedziała spokojnie
poszła do kuchni. gdy wróciła z woreczkiem lodu w ręce, zobaczyła bootha siedzącego na jej kanapie w samych bokserkach.
-widzę że masz dziwny gust także do bielizny-powiedziała z uśmiechem, przykładając lód do oparzonego uda.
-słucham? -spojrzal na swoje pasiaste bokserki
-nie nic.lepiej?
-tak.
-pościeliłabym ci na kanapie, ale jest mokra, gdzie zamierzasz spać?-spytała
-yyy.-powiedział niepewnie-z tobą. podłoga jest niewygodna, za to twoje łóżko...
-nie wiesz jakie jest moje łóżko-powiedziała prowokujaco
-niee ale domyślam sie ze wygodniejsze niż podłoga,-odparł z uśmiechem.-a wracając do naszej rozmowy
-uważam ją za skończoną-odprała -chyba że chcesz coś dodać.
-nie. ale chce zapytać czemu sie nie opierałaś?
-bo tez cie pragne-powiedziała i ruszyła do sypialni
-bones-krzyknął-nie możesz powiedziec mi ze mnie pragniesz i tak uciec-ruszył za nią do sypialni...


*piosenka:Richard Marx-right here waiting. "Gdziekolwiek zmierzasz,Cokolwiek robisz Ja zawsze będę czekał na Ciebie"

*scena z wylaniem herbaty nie zostala "skopiowana" z opowiadania zwefin. jeśli jest jednak rażąco podobna to przepraszam. ;)


# ciąg dalszy już napisany, dodam w poniedziałek.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Podoba mnie się podoba. Dodaj szybko następną część:)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

koncowka poprzedniego opowiadania super. nastepne opowiadanie tez fajnie sie zaczyna. szkoda ze nastepna czesc dopiero ukaze sie w poniedzialek czekam.

Zweifn tez czekam na kolejna czesc twojego opowiadania.

ocenił(a) serial na 10
_LG_

oto ona druga część. ;p jednak dodałam dzisiaj bo w przyszłym tygodniu bede miała zapewne duuuzo nauki. ;) i mogę nie mieć czasuu.

II

-dlaczego mi to robisz?-spytał
-co?
-dlaczego przede mną uciekasz bones,
-nie uciekam-odparła gniewnie
-własnie że tak.-usiadł obok niej na łóżku.
nie odpowiedziała mu i poszła do łazienki wziąść prysznic, gdy wróciła on leżał już w łóżku. miała nadzieje ze spi, ale on czekał aż wróci. położyła się koło niego. na sobie miała koszulkę z logo instytutu i szorty. zajął jej miejsce na łóżku, wiedziała ze nie zaśnie po lewej stronie. odwróciła się i spojrzała na niego.
-nie uciekniesz mi.-powiedział booth
-wiem. ale może ty przestaniesz mnie gonic.
-nie sądze, poza tym musimy porozmawiać.
-jestem zmęczona.-odparła wymijajaco
-wiem ze nie zasniesz. nie gdy ja jestem obok
-od kiedy jestes taki pewny siebie?
-odkąd wiem ze czujemy to samo.-odparł
-to nie mozliwe. nie mozesz wiedziec co myśle i czuje..
nie pozwolił jej dokonczyć. zamknął jej usta pocałunkiem
-nie? to skąd wiedziałem że tego chcesz?
-nie chcę. dobranoc


całą noc myślała o nim.o tym jak go potraktowała. jak potraktowała siebie. tak bardzo go pragnęła, ale odepchnęła go. obudził sie pierwszy. zobaczył jak otwiera oczy, i spogląda na niego.
-przepraszam-powiedziała-nie powinnam cie tak traktować. chciałam tego, miałeś racje.
powiedziała i wpiła się w jego ponętne usta. był zaskoczony. podziałalo to na niego jak sole trzeźwiące. telefon dzwonił ale oni byli zbyt zajęci sobą by go uslyszeć. zapomnieli o bożym swiecie. zaspokojeni zasneli w swoich ramionach.
obudził ich telefon. dzwoniła angela.
-słucham-powiedziala bones
-musisz przyjechać wczesniej do pracy tak o 7.30, mamy sprawę i musicie z boothem jechac na miejsce zbrodni.
-tak jasne. zaraz bede
-do zobaczenia, przekarzesz boothowi?
-tak, booth!-powiedziała-mamy być za 15 min. w parcy, słyszysz? ubieraj się-powiedziała.
-mam pytanie,-powiedziała angela-co on robi u ciebie o 7 rano? i dlaczego ma się
ubierać? haha, nie mów ze wy...
-muszę kończyć.


nie chcieli ukrywać swojego związku. powiedzieli wszystkim, ale nie zrobiło to na nich specjalnego wrażenia-od zawsze wiedzieli ze b&b będą razem. nie wiedzieli tylko kiedy.
i wtedy pojawiła się Jess, była dziewczyna agenta. wciąż kochała bootha i chciała zeby do siebie wrócili. żeby to osiągnąć musiała coś zrobić z brenn...



ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Super! Ciekawe co kombinuje Jess. Czekam na następne opowiadanie:)

_nn_

hm, loose, zaskoczyłaś mnie! ale jeżeli czekasz na moje opowiadanie, to moje sumienie już się postara o to, żeby wena wróciła:)

kgadzinka

Poprzednie opowiadaniee cudnee... :))
A co do tegoo to świetnie się zaczyna (bo jakby mogło być inaczej xd) ;p
Czekam na kolejne części :p