PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78083
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Mam nadzieję, że będzie to stare dobre zakończenie, które kiedyś było tak oblegane i można było przeczytać wspaniałe opka, pozdrawiam i czekamy na nowe:)
Która z Was????

Inesita84

I can ;) Niektore juz czytywali, ale niektore nie ;)

'Be careful what you wish for'

- Snobka!
- Samiec!
- Zosia samosia!
- Nie wiem co to znaczy!
- Że wszystko musisz robić sama!
- Nadopiekuńczy dupek!
- Nieodpowiedzialna idiotka!
Angela i Cam stały pod gabinetem Bones i słuchały ich kłótni dobiegającej zza drzwi. Trwała już z dobre pół godziny.
- Zezulec!
- Laluś!
- Czarownica!
- Hipokryta!
- Zimna ryba!
- Ooooo! Teraz to już przegiąłeś! Wiesz co?
- Co? – zapytał zadziornie.
- Chciałabym żebyś zniknął z mojego życia. Żebym jutro rano się obudziła, a ciebie nie było!
- Uważaj czego sobie życzysz… Bezduszna jędzo.
- Wyjdź! Wyjdź stąd natychmiast!
I wyszedł trzaskając drzwiami. Tak, jak tego chciała. Westchnęła głęboko, zebrała swoje rzeczy do torby i pojechała do domu.
Następnego ranka weszła do Jeffersonian zupełnie nie pamiętając o tej kłótni. Bo niby czymże różniła się od miliona innych, które odbyli? Przeciągnęła swoją kartą przez czytnik i udała się na platformę, gdzie Camille i Wendell oglądali jakiś szkielet.
- Coś nowego od Booth’a czy z limbo?
- Limbo. Kim jest Booth? – odpowiedział stażysta.
- Żartuje pan, tak? Seeley Booth, agent FBI, pana przyjaciel…
- Mam wielu przyjaciół, ale niestety, żaden z nich się tak nie nazywa. Dobrze pani spała?
- Cam, błagam cię, każ mu przestać. Booth, nasz Booth! Wysoki, umięśniony, brązowe oczy!
- Mogłabym, ale wolałabym abyś to ty przestała, Bren. Nie mam pojęcia o kim mówisz.
- Spokojnie, tylko spokojnie. Seeley Booth. Mój partner. Z FBI.
- Coś ci się pomyliło. Ale przecież z Adamem współpracujemy już prawie 5 lat, przecież nie pomyliłabyś go… Wiesz co, idź do domu, wyśpij się, bo chyba Wendell ma rację.
- Nigdzie nie pójdę! Gdzie jest mój Booth?!
- Dr Brennan! Jestem twoją przyjaciółką, ale również szefową i nie będę tolerować takiego zachowania! Jeśli masz zamiar nadal pytać o tego Boot’a czy jak mu tam, to natychmiast opuść Instytut.
- Angela. Ona będzie wiedziała. – szepnęła Bren i pobiegła do gabinetu przyjaciółki. – Ang! Nie wiesz o co im chodzi? Udają, że nie wiedzą kim jest Booth.
- Hej kochaniutka! Ooo, nowy chłopak? Opowiadaj mi o nim wszystko. Booth, tak? Przystojny jest? Spałaś już z nim? Jaki jest?
- Ang, ty też?!
- Ale co?
- To ja się pytam co! Czemu udajecie, że nie znacie Booth’a?!
- Bo nie znamy. Ale zawsze możesz nam go przedstawić! – uśmiechnęła się artystka.
- Mam tego dość. – powiedziała i wyszła.
Wybiegła z Instytutu i bez celu zaczęła krążyć po ulicach DC powtarzając jak mantrę ‘To się nie dzieje naprawdę, to się nie dzieje naprawdę…’. Jak natrętna pszczoła wracały do niej słowa Booth’a ‘Uważaj, czego sobie życzysz, bo możesz dostać to wszystko’. Przechodziła właśnie przez ulicę, gdy usłyszała pisk hamulców. Odwróciła się w stronę, z której dobiegał i jedyną rzeczą jaką widziała w jednym momencie stał się przód ciężarówki. Zamknęła oczy i…
Obudziła się. Jej oddech był przyspieszony, a całe ciało zlane potem. Nagle ktoś gwałtownie otworzył drzwi do jej sypialni.
- Bones? Nie otwierałaś, więc użyłem klucza. Wszystko ok.?
- Booth, jak dobrze, że jesteś! – rzuciła mu się na szyję. – Nie zostawiaj mnie nigdy.
- Parę godzin temu życzyłaś sobie żebym zniknął…
- Bo mnie wkurzyłeś. Nie róbmy tego nigdy więcej.
- Masz na myśli przytulanie?
- Nie, kłótnie. I niczego innego nie chcę mniej niż twojego zniknięcia.
- A przytulanie?
- Przytulanie może być. – uśmiechnęła się.
Został z nią do samego rana. A potem do końca życia ;)

www.mycreativity.blox.pl

just_american_girl

Kaia uwielbiam to opko :) Wiesz o tym, może i tu wstawisz w całości?? A na blogu kontynuacje?? Ja nadal czekam :* Ps i na nowe, ale ciii:*

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

suuuper. ;)
Czekam na więcej.

ocenił(a) serial na 8
zakrencona_

heheh... fajniutke ;P ja dodam swoje 26.

26.
Mijały dni , miesiące. Zbliżał się sylwester. Tempe stała się zimna i nieprzyjemna. Nowy partner podrywał nie tylko ją ale i Sam, Cam i Angele. Bones wydawała się szczęsliwsza tylko w piątki z wiadomych powodów. Jak sie dowiedziała jej ojciec wypytywał Booth'a o wszystkie szczegoły ich związku. Była o to zła na ojca.Zbliżał się sylwester , już dawno zadeklarowała sie że nie idze. Paru agentów próbowało ją zaprosić. Zaczoł do niej się odzywać Sullywan. Przepraszał ją , błagał o wybaczenie. Niepotafiła , niepotrafiła już mu wybaczyć , związać się z nim. Boothowi zostały jeszcze 4 lata. Stracił syna, Rebeka wzniosła pozew o pozbawienie go ojcostwa. Dostała go , Booth może tylko dzwonić do ojca. Nie potrafiła opisać wyrazu jego twarzy kiedy się o tym dowiedział. Często nocowała w jego domu. Jego ubrania zaczeły tracić jego zapach. Gdy tylko wchodziła do jego mieszkania , przypominało się jej jak bardzo go brakuje. Jak bardzo tęskni. Jak bardzo jest bazradna.
Zuciła się w wir pracy. Często płakała. Ukrywała się przed przyjaciółmi , którzy mysleli że jest ok. Cierpiała , wyniszczała samą siebie w samotności. Nikt nic nie podejrzewał. Zasłaniała się bardzo gróbą i mocną maską , która nie przepuszczała żadnych doznań , uczuć.
Wróciła właśnie z odwiedzin. Znów płakała. Znów tęskniła. -Dlaczego ja?-cały czas zadawała sobie to pytanie. Za tydzień sylwester. Nic nie obchodziły ją święta. Wszysko wokół przypominało jej o nim. Chciała choć na chwilę zapomnieć. Nie potrafiła. Leżała na jego łóżku czekała na sen. Zasneła , nie pamiętała o czym śniła ale chyba o nim. Odliczała dni do jego powrotu. Czas jej się dłużył. Nie miała ochoty na nic.
Zamkneła się w sobie.... Inni przygotowywali się do bankietu , wybierali stroje. Ale ona nie. Minoł weekend , poniedzałek , wtorek , środa, czwartek , piątek i wreszcie przyszedł dzień balu. Wolała iść na spotkanie z partnerem niż siedzieć i udawać że jest dobrze. Wolała wyżalić mu się a nie siedzieć bezczynnie. Od tej pory nienawidziła bankietów. Z zamyśleń wyrwał ja telefon.
-Halo?
-Tempe?
-Co?
-Mogłabyś przyjechać do mnie?
-Po co?
-Niemogę się zdecydować jaką sukienke mam wybrać.
-Wybacz Ange nie mam czasu.
-Błagam!
-Ange.
-Proszę!
-No dobra zaraz będe.-Nieeeeeeeeee-pomyślała , ale szybko się ubbrała i pomalowała. Równie szybko pojechała.Zapukała do drzwi.
-Cześć.
-O hej Temp szybko wchodz. Dzięki że wpadłaś , nie wiem , którą mam założyć!
-Pokaż te suknie. Ehhh mnie się bardziej podoba ta czerwona.
-Mnie też , dzięki Temp! Zakładam czerwoną!-Angela szybko odłożyła granatową sukienkę i weszła do toalety by załorzyć czerwoną sukienke za kolana. Brenn pomogła ułożyć Angeli fryzurę. Nie pozwalała koleżance się wypytywać. Unikała tematu Bootha i swojego jak ognia. Zostały tylko ostatnie poprawki i Angela była gotowa. Angela bardzo sie stęskniła za Temp , więc ubłagała ja by podwioazła ją do Instytutu. Pożegnały się , Tempe z piskiem opon odiechała.

Bal...

Gdy tylko weszła odszukała wzrokiem swoich znajomych, byli już wszyscy. Brakowało znów 2 osób. Impreza sie rozkęcała. Wszyscy bawili się wspaniale ale to nie było to , brakowało tylko zarozumiałego agenta i nieznającej się na dowcipach pani antropolog. Chogins osmielił się zaprosić Angele do tańca. Cam filtrowała z jakimś agentem, a Antonio , Sam i Sweets siedzieli przy stoliku. Przy stoliku panowała cisza w końcu Antonio zaproponował:
-Sandra może zatańczysz?
-Tak bardzo chętnie.-Sweets przeklnoł w myślach. Gdy tylko para znikneła w tłumie , mężczyzna szybko odszedł w stronę balkonu. Popatrzył w gwiazdy, coś skłoniło go aby się odwrócił w stronę tańczących. Patrzył na pary i nagle , szybko sie odwrócił.A co zobaczył?
Antonio całujacy "jego" Sam. Nie chciał na to patrzeć.(Chwilę przed tym)
-Świetnie tańczysz.-powiedziała niesmiało dziewczyna
-Dzięki ty też.-Uśmiechnoł sie , odwzajemniła uśmiech. Muzyka zwolniła , przyciągnoł ją do siebie niezbyt jej sie to spodobało , chciała się wyrwać ale za mocno ja trzymał. Nagle zbliżył do niej usta, pocałował ją. Dopiero wtedy się mu oparła i z całej siły uderzyła go w policzego.
-Ał!-zawołał meżczyzna masując sobie policzek. Dopiero teraz zaczoł szukać partnerki pomiędzy tłumami. Niezauwarzył jej. Odszedł do stolika.
-Sweets?-spytała się delikatnie.-Sweets!-powtórzyła.
-Co?-spytał lekko rozłoszczony przyjaciel.-Wybacz Sam ale ja chcę mieć jasny obraz albo ja albo on.
-To wiedz że właśnie wybrałam ciebie.
-Aaa to to przed chwilą?
-To było jego najwiekszy błąd.
-Cieżko czasami cię zrozumieć.
-Wiem.-Cisza zapadła. Chwilę patrzyła mu prosto w oczy i postanowiła to przerwać.
-Na co sie tak gapisz? Pocałuj mnie?
-Coo?..Eeee mogę?
-Tak, noo czekam.-Dopiero teraz pocałował ją , delikatnie. A kiedy skończył odezwała się.
-Co to miało być? Całujesz jak przedszkolak patrz na to.-Szybko wbiła sie w jego usta, całując go namietnie. Nawet nie wiedzieli że pozostała trójka im sie przyglada ..... cdn.

chyba tak źle nie jest xxD =p

ocenił(a) serial na 8
Zapomniana

Przepraszam napisałam że Booth może dzwonić do ojca. Chodziło mi o Parkera , ale przddjęzyczyłam się sorki

Zapomniana

No i powstało kolejne zakończenie... :) ciekawe, do którego dojdzie :P
Kaia super opowiadanko... :) a ich kłótnia rewelacja... :) tak tak a może założysz własne forum i będziesz wstawiała następne... ?? hmmm... wiesz ja chętnie poczytam ale nie mam czasu zaglądać na inne stronki...

Agatko fajnie, że dodałaś następną część... jak mi szkoda Bootha... niech no dorwę Rebece i tego całego Sullego to ekhm... przepraszam poniosło mnie :) świetna część czekam na kolejne :)

Zapomniana

fajne zakonczenie serialu

ocenił(a) serial na 10
Inesita84


-Dzień dobry. –powiedział Sweets do zajmujących miejsca partnerów. Czuł że jego pacjenci dokonują postępów, więc sesje z nim stały się coraz częstsze. Jedna tygodniowo przerodziła się w trzy.
-Dzień dobry.-odpowiedziała Brennan siadając na kanapie. Booth tylko skinął mu głową. –Czym dzisiaj będziesz nas męczył? –zapytała bez ogródek.
-Rozmową. Wiem że rozmowa o uczuciach jest dla was trudna.
-Co? To nic trudnego.-uśmiechnął się Booth.- Uczucia tak? Hm.. Złośc na przykład. Teraz jestem zły, bo tracę czas na jakąś sesje. Powinienem teraz przesłuchiwac Carlosa. Dobrze? –uśmiechnął się.
-Nie o takich uczuciach. Skoro dzisiaj jesteś taki wygadany, powiedz mi co czujesz do dr. Brennan.
-Jesteśmy przyjaciółmi.-odparł zdecydowanie.
-To nie odpowiedź.-pokręcił głową.
-A co mam powiedziec? To nie jest takie proste.
-Zgadzam się. Określenie stosunku między dwiema osobami , w dodatku abstrakcyjnym pojęciem jest niezwykle trudne.-powiedziała. Popatrzyli na nią w milczeniu.
-Dobra, będzie trudniej niż się spodziewałem. To ma wam pomóc, więc skupcie się. Znacie się 5 lat tak? -upewnił się.
-Mhm. -odpowiedziała.
-I od pięciu lat jesteście przekonani, że łączy was tylko przyjaźń?
-Tak. I nie rozumiem dlaczego nikt nie może w to uwierzyc?- powiedziała patrząc na terapeutę.
-Zapewne dlatego że świetnie się dogadujecie, całe dnie spędzacie razem, już nie wspomnę o tych spojrzeniach, uśmiechach.
-Romansideł się naczytałeś.-powiedział agent . W jego oczach Lance nadal był dzieckiem.
- To normalne że podczas rozmowy utrzymuje się kontakt wzrokowy, a uśmiech? To też naturalne.-zaczęła. –Musisz się o tym w końcu przekonac , bo nas zamęczysz.
-Właśnie, Bones ma rację. Zrób jakiś test psychologiczny, masz te swoje sztuczki.
- Muszę wam to udowodnic. To znaczy wy macie udowodnic, że to stuprocentowa przyjaźń.
-Niby jak? Nie można w naukowy sposób określic relacji międzyludzkich.
-Można. Mam pewien pomysł. Pójdziecie na randkę.
-W jaki sposób miałoby to udowodnic że nie jesteśmy przyjaciółmi? Chyba nie myślisz że po jednej kolacji będziemy uprawiac seks? Bo biorąc pod uwagę fakt że jadamy razem kilka razy w tygodniu…
-Rozumiem.-powiedział Sweets. – Ale teraz będzie inaczej. Wiecie.. kolacja przy świecach, spacer pod rozgwieżdżonym niebem..
-Dac Ci chwilę?-spytał Booth.
-Zgadzacie się? –spytał z nadzieją.
-Według mnie to obojętne gdzie zjemy kolację. Czy będzie to Royal Dinner, czy wyszukana restauracja.
-Zwykła kolacja..-zamyślił się Booth. –czemu nie? O której po Ciebie wpaśc? –spytał zerkając na partnerkę.



Zrobiła sobie makijaż i usiadła na łóżku. Kolejno eliminowała zawartośc garderoby, w końcu zdecydowała się na prostą czarną sukienkę sięgającą do kolan. Ubrała biżuterie i czarne szpilki. Ostatni raz spojrzała w lustro i usłyszała pukanie. Otworzyła drzwi i zobaczyła Bootha. Uśmiechnął się, i wręczył jej bukiet kwiatów.
-Pięknie wyglądasz.-powiedział gdy wsiedli do taksówki.
-Dziękuję.-odparła. Spojrzała na partnera. Jego ubiór nie różnił się od tego, który codziennie widywała. Jednak wyczuwała jakieś zmiany. W milczeniu pojechali do restauracji. Usiedli przy stoliku i zamówili butelkę wina.
-Booth, powiesz coś w końcu?- zapytała.
-Przepraszam, zamyśliłem się. –uśmiechnął się .
-Nad czym?- spytała gdy dolał jej wina.
-Nad tym, co powiedział Sweets.- wzruszył ramionami.
-Myślisz że ma racje?- była zdezorientowana. W końcu to Booth twierdził że terapeuta wymyślił sobie to uczucie. Nie rozumiała jego zachowania.
-Nad tym właśnie się zastanawiam. –powiedział .
-Aha. –powiedziała tylko. Zobaczyli że większośc stolików jest pusta, a pary wirują na parkiecie.
-Zatańczysz ze mną? –spytał. Uśmiechnęła się i chwyciła jego rękę. Wyszli na środek parkietu w chwili gdy popłynęła spokojna melodia. Booth przyciągnął ją do siebie, poczekał aż położy mu dłoń na ramieniu. Gdy to zrobiła objął ją w pasie, i zaczęli się powoli kołysac.- A ty co o tym sądzisz?
-Nie mam pojęcia. Dlaczego pytasz?- spytała.
-Z ciekawości.- powiedział patrząc jej w oczy.





Zrobiło się chłodno, więc oddał jej swoją marynarkę. Szli blisko siebie, w pewnym momencie poczuła jak chwyta ją za rękę. Ten niewielki gest, sprawił że uśmiechnęła się lekko. Poczuła jak splatają się ich palce. Spacerowali ulicą, mijali puste sklepy, zatłoczone bary i restauracje.
-Dziękuję za wspaniały wieczór.-powiedziała z uśmiechem.
-To ja dziękuję. Świetnie się bawiłem..
- Dziękuję.-powiedziała wręczając mu marynarkę. Zatrzymali się pod jej domem, i stanęli naprzeciwko siebie.-Powtórzymy to?- spytała. Wiedziała że ten wieczór diametralnie różnił się od innych, ale zmiany przypadły jej do gustu.
-Jutro?- zaproponował szybko.
- Mhm. –kiwnęła głową.- Dobranoc Booth. -powiedziała całując go przelotnie w policzek. Stał patrząc jak odchodzi. Gdy zniknęła odwrócił się i spacerkiem wrócił do domu. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł się szczęśliwy.




Usiedli w fotelach Sali kinowej. Kilkakrotnie przeglądali repertuar, w końcu zdecydowali się na horror. Dużo krwi, brutalnych scen, seryjny morderca. Zdziwiło go to, że Brennan ani razu się nie wzdrygnęła, podczas gdy większośc widzów wrzeszczała z przerażenia. Zabójca pojawił się w najbardziej nieoczekiwanym momencie, Booth omal nie podskoczył na fotelu. Brennan uśmiechnęła się do niego , zdumiona na widok miny partnera.
-Ciekawe doświadczenie.-powiedziała gdy opuścili kino. –Pierwszy raz widziałam Cię przestraszonego.
-Zaskoczonego. –sprostował.
-Mhm.- uśmiechnęła się. –Głodny? –zapytała.
-A co proponujesz?
-Royal Dinner.-powiedziała zdecydowanie.
-Skąd wiedziałaś? – spytał zdumiony.
-Znam Cię.-odwzajemniła uśmiech. Wsiedli do czarnego SUV’a agenta i pojechali do restauracji. Usiedli przy jednym ze stolików i zamówili. Wkrótce zobaczyli Lance wchodzącego go lokalu.
-Cześc Sweets. –powiedziała do nadchodzącego mężczyzny.
-Dobry wieczór.-uśmiechnął się życzliwie.
-Siadaj.-mruknął Booth.
-Zrobiliście to, o co was usilnie prosiłem?- przeszedł do sedna.
-Byliśmy na kolacji, jeśli o to ci chodzi.-powiedziała.
-I?
-I było miło.-powiedział agent. –Prawda?
-Bardzo miło.
-Aha.-powiedział zawiedziony, czuł że jego misternie ułożony plan spalił na panewce.
-Hej Sweets, co ci jest?
-Nic. –odparł . –Co wy tu robicie o tej porze?
-Wracamy z kina.-odpowiedzieli z uśmiechem.
-Druga randka? –uśmiechnął się rozradowany.
-Nie ekscytuj się tak.-mruknął.
-Hm. Wy i kino? Pewnie nastrojowy dramat aby Brennan mogła płakac w Twoich ramionach, co?
-Horror.
-Aaa..-uśmiechnął się porozumiewawczo do Bootha.
-Nie rozumiem. Czemu on się tak szczerzy?
-Na horrorach kobiety zazwyczaj boją się drastycznych scen. Myśli że cały film spędziłaś wtulona w moje ramiona. Ale-zwrócił się do Sweetsa.- Brennan nawet okiem nie mrugnęła. Wszyscy krzyczeli, a ona ze stoickim spokojem oglądała film.
-A Booth? Bał się?
-Nie. Ani odrobinę.-powiedziała jedząc frytki.
-Czyli miałem rację? Co do waszych uczuc?
-Sweets, byliśmy na kolacji i w kinie. Nie pójdziemy do księdza.-wypił łyk coli.
-A do łóżka?- spytał. Booth zaczął się krztusic.
-Nie będę z Tobą rozmawiał o seksie.
-Daj mu spokój.-powiedziała do terapeuty.-Nie chce o tym rozmawiac, więc jako psycholog powinieneś to uszanowac.
-Jest niesamowita prawda?- powiedział Seeley szturchając ramieniem doktora.
-Tak. Przyznaję. Dobra, czas na mnie. Nie będę wam dłużej przeszkadzał, co to za randka we troje? –powiedział i się oddalił.




Wysiadł z SUV’a i odprowadził ją tak jak poprzedniego wieczora. Stanęli na chodniku i popatrzyli na siebie.
-Wstąpisz na kieliszek wina? Chodzi mi o alkohol, rozmowę. To nie jest jedna z tych ukrytych propozycji pójścia do łóżka.
-Wiem. Z chęcią.- powiedział.
Weszli do jej mieszkania, Brennan skierowała się do kuchni. Booth wszedł za nią, patrzył jak wyciąga wino i nalewa do dwóch kieliszków.
-To dziwne. Kolacja taka sama, jak setki innych, a czułam się zupełnie inaczej.
-Jak?
-Sama nie wiem.
-Wydaje mi się że teraz wszystkie nasze spotkania będą tak wyglądac. Chociaż to nie przypomina tradycyjnej randki. Nie ma tych głupich pytań, o rodzinę, pracę, przyjaciół, dzieciństwo. Żadnych rozmów o nadziejach, marzeniach i pragnieniach. Żadnej niepewności że to nie ta której szukasz.-powiedział gdy podniosła wzrok. Spojrzała na niego tymi zniewalająco turkusowymi oczyma, a on kontynuował.-Jedyne rzeczy nad którymi się zastanawiasz to dlaczego tak z tym zwlekałeś. Dlaczego praca przekreśla takie uczucie. I dlaczego wcześniej nie zauważyłem że tak pięknie wyglądasz gdy nie wiesz co powiedziec. –uśmiechnął się do partnerki. Podszedł bliżej i objął ją w pasie. Uśmiechnęła się do niego i na chwilę zamknęła oczy gdy pochylił się żeby pocałowac ją w czoło. –Późno już, chyba powinienem się zbierac. –dodał. Kiwnęła głową i odprowadziła go do drzwi. –Co ci jest?-zapytał.
Była blada, ledwo trzymała się na nogach. Nie odpowiedziała tylko pobiegła do łazienki. Poszedł za nią, nawet przez zamknięte drzwi słyszał jak wymiotuje. –Bones, jak się czujesz?
-Nic mi nie jest.-mruknęła. Przemyła twarz wodą, spojrzała w lustro. Wyszła z łazienki i zobaczyła zaniepokojoną minę Bootha.
-Zawiozę Cię do szpitala.-powiedział dotykając jej czoła. Nie wyczuwał gorączki, ale i tak był zaniepokojony.
-To nic poważnego.
-Na pewno?
-Tak.
-Mogę coś zrobic?
-Zostałbyś trochę dłużej?- spytała.
-Głupie pytanie. Oczywiście że Cię samej teraz nie zostawię. Zrobię Ci herbatkę, zapakuję do łóżka.
-Dziękuję. Przebiorę się.-powiedziała i znikła w sypialni. Wróciła po pięciu minutach i weszła do kuchni. Booth właśnie nalewał herbaty do kubka.
-Proszę. Bez cukru, mi pomaga.-dodał. Uśmiechnął się na widok jej stroju. Usiedli na kanapie, po chwili Brennan pognała do łazienki. Znowu zwymiotowała, umyła zęby i wróciła. Usiadła obok niego, nakryła się kocem i oparła głowę o jego ramię.
-Lepiej?
-Nie. -powiedziała.
-Połóż się –powiedział cicho. Chwycił poduszkę, położył sobie na kolanach. Spojrzała na niego, i po chwili zastanowienia ułożyła się na plecach. Nabrała powietrza w płuca i zamknęła oczy.
-Lepiej. –powiedziała po chwili patrząc na niego.
-To dobrze. Spróbuj zasnąc. –powiedział. Odgarnął kosmyk włosów z jej czoła, pogłaskał ją po policzku. Uśmiechnęła się i znowu zamknęła oczy. Pochylił się i starannie nakrył ją kocem. Zasnęła po kilku minutach. Jeszcze raz przemyślał słowa Sweetsa, patrząc na śpiącą ukochaną. A co jeśli miał rację? Brennan była dla niego wszystkim. Nie mógł jej stracic. Nie mógł ryzykowac, nie będąc pewnym co ona czuje.



Obudziły go promienie słoneczne wkradające się do salonu. Otworzył oczy i zobaczył Brennan. Stała w kuchni , oparta o blat kuchenny. W ręku trzymała kubek kawy. Uśmiechnęła się i weszła do salonu. Usiadła na kanapie, tuż obok Bootha.
-Jak się czujesz?
-Dobrze. Chciałam Ci podziękować, że zostałeś.
-Nie ma za ...-przerwał. Pochyliła się nad nim i pocałowała go lekko. Natychmiast oddał pocałunek, przyciągnął ją do siebie. Po chwili jednak oderwał się od niej i spojrzał na nią oszołomiony. –Mówiłaś że to się nie uda. Że nie mamy szansy.
-Tak-powiedziała .-Ale ty wczoraj mówiłeś co innego, i przemyślałam to wszystko. Wiem że to ryzykowne, bo mogę wszystko stracic. –Powiedziała całując go znowu.-Ale, mogę też coś zyskac.-uśmiechnęła się. Przyciągnął ją do siebie i pocałował.



KoooooooooooooooooooooooooooooooooonieC ;)
*P.S Wystarczający dlugi onepart? Sorki, że sknociłam końcówkę.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Zapomniałam o Dedykacji, aach gapa ze mnie ;)
Oczywiście, onepart jest dla Ines, która wie za co. ;D :*:*
Pozdrawiam.

ocenił(a) serial na 8
zakrencona_

No no no...fajne! Ogulnie fajnie piszesz :p

Zapomniana

Dziękuje za dedykacje:* Ale nie wiem za co ;p Serio dzii:* Baaardzo mi się podobało, czekam na kolejne pisaj, pozdrawiam:*

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Świetnie jak zawsze xD
W koncu Sweetsa plan wypalil ;p
Czekam z niecierpliwoscia na nastepne :* :)

zaneta1994

Ekstra Onepart... :) hmmm to jasne jak słońce, że Sweetsa plan musiał wypalić... :P jak na dwunastolatka ma niezły łeb.. xD :)
Super czekam na kolejne :)

ocenił(a) serial na 8
mara625

Jak będe miała wolny czas to dodam wieczorem 27 =p

ocenił(a) serial na 8
Zapomniana

27. Przyśpieszmy trochę bieg czasu.


Pięć lat zleciało szybko tak jak obiecał. W moim życiu wiele się zmieniło. Wybaczyłam Sulliemu , okazał się dobrym przyjacielem. W Pracy też się dużo zmieniło , obecnie nie mam partnera. Każdego doprowadzałam do takiego stanu że instytut omija szerokimi łukami. Każdy mój partner mnie podrywał, wkurzałam się , wrzeszczałam na nich. A skutek był taki że po kilku miesiącach rezygnowali. A zapomniałam dodać najwięcej zmieniło się u przyjaciół. Cam-jest sama, zerwała kilka miesięcy temu z chłopakiem. Angela nie może od niej wyciągnąć dlaczego. Sweets-Od 4 lat jest z Sandrą. Camille uważa że do siebie nie pasują a Angela że Sam jest lepszym psuchologiem od Sweetsa. Angela-zmienia szybko swoich partnerów po to by znów wrócić do Choginsa , pokłucić się o coś i zerwać z nim. Trochę nienormalne, ale kiedy Angela była normalna? A co u mnie? Sama nie wiem czy dobrze czy źle. Ciesze się okropnie że Booth wychodzi za 3 dni. Gdy tylko wspomne o Boothie przy Sullym ten odrazu się w ściek aalbo robi się smutny. Czyżby był zazdrosny? Nie wiem sama, ale mniejsza z nim. W tych daniach najbardziej obchodzi mnie Booth. Chcemy wyprawić mu przyjęcie, a raczej Angela chce. Wątpie czy będze zaczwycony tym pomysłem ale trzba to jakoś uczcić. Juz nie mogę się doczekać kiedy będe jechać po niego. Tim chce mnie podwieźć ale stanowczo mu odmawiam. To ma być dzień mój i Booth'a. Ciekawe ile wyciągnoł od niego mój ojciec. Mam nadzieje że niezbyt wiele. Została mi jeszcze godzina do wyjścia do Instytutu. Co ja na siebie załorzę? Coś normalnego bluskę i jensy. Czas szybko zleciał. Zanim sie obejżałam juz byłam w dorodze do instytutu. Zaparkowałam i weszłam do budynku. Wszyscy już pracowali , więc i ja zaczełam. Dokończyłam raporty. Zajełam się rekonstrukcjami ciał, później jakąś sprawą morderstwa. Czas szybko zleciał i już szykowałam się do domu. I tak przez kolejne 2 dni. Ale ten ostatni był inny dziś miałam jechać po Booth'a o 17:30. Byłam dziś bardzo radosna, zauważyłam że to przygnębia Sulliego. ale tak jakoś się tym nie przejełam. Postanowiłam zająć się zaległymi paracami, dlatego że było ich naprawdę dużoooo. Nawet nie zauważyłam kiedy doszła 12. Wtedy usłuszałam głos za swoimi plecami.
-Cześć Temp , idzemy na lunch?-spytał się Sully.
-Ok, już się zbieram, poczekaj chwilę.
-A nawet wieczność.
-Co?
-Nie , nic.-szybko prześliśmy przez instytut, po czym pojechaliśmy do Royal Dinner. Obiad szybko przeminoł. Potem odwiózł mnie do instytutu a sam odjechał do budynku FBI. Jeszcze tylko 3 godziny.-pomyślałam. Teraz czas mi się dłużył. Więc myślałam co i jak będze. A jeśli Booth będze zazdrosny? Będe musiała skończyc z Sullym. Trudno. Dla niego wszystko. Godziny mijały, może i wolno ale mijały. Zawsze coś. Wróciłam do domu chwilę po 16. Zaczełam się przygotowywać na przyjęcie gościa. Ubrałam się elegancko ale....hmmmm....tak normalnie. Zrobiłam makijaż wolno i dokładnie. Do więzienia miałam 15 min drogi. Szybko wsiadłam do samochodu i ruszyłam. Byłki korki, jak to często bywa w Waszynktonie. Nie denerwowało to mnie. Gdy dojechałam na miejsce byłam 5 min spóźniona. Weszłam do środka, facet , który był tak jagby w recepcji od razu mnie rozpoznał i wykonał kródki telefon. Po czym z wejścia wyszedł Booth. Podbiegłam do niego i mocno się przytuliłam
-Hejjjj! Nawet nie wiesz jak tęskniłam.-Powoli wychodziliśmy. Nic ni emówił tylko się usmiechał. W końcu spytał.
-Jedziemy do mnie?
-Tak.-Uśmiechnełam się.
-Jutro muszę iść do FBI , będe prosił o przywrócenie stanowiska. A zapomniałem spytać. Co u ciebie?
-Wszystko w porządku. Niezgadniesz co Angela wymyśliła.
-No co.
-Dzisiaj o 21:35 masz przyjęcie.
-O Boże. Ta to ma pomysły. Nigdzie nie idę.
-Booth proszę? Skim pójdę z Sullym?
-Co? Wybaczyłaś Mu?
-YYyyyy... No tak. Czy coś w tym złego?
-Tempe on znowu cie zrani.
Booth on jest moim przyjacielem, Tylko przyjacielem. Kolegą z pracy nic więcej.
-Ok, rozumiem.
-Z twojej miny wnioskuje coś innego.
-Bones zrozum martwie sie o ciebie.
-On się zmienił Booth.
-Ludze się nie zmnieniają.
-Skąd wiesz?
-Z doświadczenia.
-Uważasz że mam gorsze doświadczenie?
-Widzisz stapoam dłużej niż ty na tym świecie.
-Ojj 4 lata nie robią różnicy.
-Zawsze coś.
-Booth!
-Słucham?
-Wredny jesteś wiesz?
-Dzięki za komplement.
-Ohhh....Przestań!
-Dobra, dobra. Co słuchać u reszty?
-Ee....no , chyba wszystko dobrze.
-To chyba czy napewno.
-Napewno.
-Jak miło widzieć swój dom.
-Twoje kwiatki sa 2 razy większe.
-Umiałaś je podlać?
-Uważasz że nie umiem podlewać kwiatów?
-Ehhh.... nieważne.
-Dobra , nie gadaj tylko idź.-Gdy tylko weszliśmy do domu, od razu podziękował mi za opiekie. Po czym poszedł do sypialni i rozłożył się na łóżku. Cieszył się i to bardzo. Zadzwoniłam do Angeli i zameldowałam jej że spróbuje wyciągnoąć go na impreze....cdn.

Przepraszam że kródkie ale mam gości. I jak widać bardzo wcześnie mogłam dodać to opowiadanko ;p. nie mogłam zrobić dłuższego bo w domu tak głośno że własnych myślinie słychac...=/

Inesita84

Oj ale te 5 lat szybko minęły... :) Ale to dobrze jak dla czytelników i nie tylko...
Ten Sully to "dobry" jest... :/ jak sobie pomyśle, że Booth przez niego i Rebece siedział to aż mnie ponosi...
Ale dobrze, że już po wszystkim... :) Ciekawa jestem co dalej się wydarzy... czekam na cd :)
Tak bardzo wcześnie xD :P Wow to ładna impreza musi być... :P a z jakiej to okazji jeśli można wiedzieć ?

ocenił(a) serial na 8
mara625

Imieniny mojego Taty , dziś to ja się o 7 położyłam o 9 pobudka =/

Zapomniana

Wow to niezłe imieninki musiały być :)
A wyspałaś się ? :P

ocenił(a) serial na 8
mara625

niezbyt, ale ważne że fajnie było...
I niestety powrót do szarej żeczywistości....
..Teraz uczę się do sprawdzanu... a jak czekoś nie dam rady to ściąge się zrobi ;p

ocenił(a) serial na 8
mara625

Nizbyt =p.....
A teraz się ucze do sprawdzianu...i strasznie net mi nawala =/

ocenił(a) serial na 8
Zapomniana

Kurde 2 raz się dodało. Najpierw to pierwsze mi nie wychodziło napisałam 2 i jest 1... =/

Zapomniana

Mnie również nie raz nawala net... :)
Ale jak dodasz to to się doda, tylko nie raz tego nie widać... wiem to z własnego doświadczenia :)
Zawsze na imprezkach jest fajnie... nawet potem nie liczy się, że się nie wyspało tylko to jak było... :)
Tylko później zawsze trudno powrócić do rzeczywistości xD :) he he :)

ocenił(a) serial na 8
mara625

ok... Biore się za siebke ;p. Skończyłam się uczyć napisze 27.
Jak nie teraz to około 5-6.

ocenił(a) serial na 8
Zapomniana

Napisałam ale po 15 min komputer mi się resetuje i nie zdążyłam zapisać =

Zapomniana

Ależ Agatko nic się nie stało... :) A komp niech lepiej nie stawia oporu xD :PP

ocenił(a) serial na 8
mara625

28.

-Booth?
-Nooo?
-To idzesz na tą impreze czy nie?
-Niewiem.
-Booth , proszę. Angela bardzo się starała.
-Bones , kilka minut temu wyszłem z więzienia. Wiesz że się ciesze ale chciałbym odpocząć. Możecie jutro zrobić tę impreze.
-Trudno, zadzwonie do niej. Wpadne póżniej a ty sobie odpoczywaj.
-Jak chcesz.
-Cześć.-szybko odpowiedziała i wyszła.
-Dozobaczenia.-odpowiedział do zamykających się drzwi.-Cholera.-przeklnoł.-Co ją tak wkurzyło?-Położył sie na kanpie i rozmyślał. Tymczasem ona wsiadała do samochodu i odjeżdzała. Chciała spędzić wieczór z partnerem ale uważała że ją wygonił. odwowała impreze i przekazała co powiedział jej Booth. Było jej przykro. Miała przecież jeszcze jednego przyjaciela-Tima Sullywana. Niewiele mysląc zadzwoniła do niego czy może wpaść. On nigdy jej nie wyganiał, wręcz przeciwnie.
Postanowiła pojechac do Bootha jutro z rana. Jachała przez puste ulice swojego miasta. Chciało jej sie płakać, a najlepe w tym wszytskim było że niewiedziała dlaczego. Zaparkowała. Posiedziała chwilę w samochodzie i wysiadła. Weszła na klatkę schodową i zadzwoniła. Drzwi się szybko otworzyły, jej oczą ukazał się od pewnego czasu najlepszy przyjaciel.
- Cześć ,proszę wejdz.-powiedział miło
-Cześć , dzięki.-Weszła do środka , rozmawiali , zwiarzała mu się on jej , nawet nie zauważyła kiedy go pocałowała. Odwzajemnił pocałunek. Teraz się całowali. Ich pacałunki stawały się coraz gorętsze. Zaczeła pieścić jego głowę. Resztu już nie pamiętała. Obudziła się rano. Spał obok niej. Szybko sobie uświadomiła co się stało. Jaknajszybciej ubrała się i wybiegła z jego mieszkania. Wsiadła do samochodu. Jechała powoli. Myślała. Teraz naprawdę zrozumiała że on jej poprostu przypominał Booth'a. Że przez moment widziała go w nim, ale to nie był on. Teraz naprawdę bała się rozmowy z Sullym. Chciała się schować , schować głowę w piasek. Dojechała do domu. Nie potrafiła wsadzić klucza do dziurki. W końcu jej się to udało. Weszła zdieła buty i połozyła się na łóżku. Płakała , myslała i nagle usłyszała dzwonel do drzwi. Cicho podeszła , zobaczyła kto stoi i powiedziała:
-Booth odejdz proszę!
-Bones przepraszma jeśli cie czymś wczoraj uraziłem , wybacz niechciałem. Niewiedziałem że tak zaragujesz , że moja odmowa cię tak zrani. Dzwoniłem nie odbierałas wię przyszłem. A teraz otwórz drzwi.
-Nie Booth to nie o ciebie tu chodzi. Proszę odejdz.
-Nie pójdę puki nie powiesz mi co się stało.-Nie otwierała po paru minutach otwochyła.
-Wchodz. Napijesz się czegoś?
-Bones lepiej powiedz co sie stało , wyglądasz strasznie. Może jesteś chora?-położył reke na jej czole, odsunoł ją a po jego minie było widac że wszystko jest ok.
-Booth nie jestem chora.
-To powiedz co się stało.
-Booth.
-Siadaj i powiedz.-usiadła ale długo nic nie mówiła.
-Noo , Tempe poczujesz sie lepiej jak mi powiesz.-Dopiero teraz jego argument zadziałał , opowiedziała mu wszystko , jak się czuła i co zrobiła.Nic nie mówił tylko ją przytulił. Nie powiedziała mu tylko jednego , nie powiedziała mu że już wie czemu tak naprawdę Sully znów ja pociagał. Przytuliła się do niego i płakała.
-Tempe.-spojrzała się na niego.
-Musisz z nim porozmawiać, jeśli będzesz się chować to nic nie da tylko pogorszy sprawę.....cdn

sorki że kródkie ale tylko na tyle pozwala mi wena ;]. A myśl o projekcie z przyrody mnie przeraża xxD

Inesita84

świetna część... może nareszcie Bones przekona się co za typek z tego Sullego... ciekawa jestem co zrobi jak się dowie(i czy się dowie?), że Booth przez niego siedział... bardzo ciekawe :)
czekam na cd :)
Nic się nie stało :) ważne, że tyle... :) ach no to życzę Ci dużo weny :)
Ojej projekt... ups... a czego ma dotyczyć ? :)

ocenił(a) serial na 8
mara625

Ehhh... Czegoś z prądem... Jakieś przewody czy coś tam...ale wiem jedno zryte ;/ ... A ogólnie to przyroda fajna jest :)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Nie chciało mi się dzielic na części ;)
Miłego czytania.

`Demily ; D `

-Na dzisiaj to już koniec.-powiedział Hart. Emily uśmiechnęła się i wstała z kanapy. Była wykończona i głodna.
-Zjemy coś?- spytał David. Zobaczyła jego ciepły uśmiech i kiwnęła głową.
Wyszli ze studia i wstąpili do pobliskiej restauracji. Usiedli przy stoliku w głębi Sali i zamówili kolację. Długo rozmawiali. O pracy, serialu, bohaterach. Po pewnym czasie David zaproponował spacer. Nie śpieszyło mu się do domu, a wieczór upływał im w miłej atmosferze. Wyszli na chłodne powietrze. Dochodziła jedenasta, gwiazdy błyszczały na niebie, gwar miasta jeszcze nie ucichł. Otuliła się płaszczem , następnie usiedli na ławce.
-Powinnam Cię przeprosic, za to co wydarzyło się na planie. Przepraszam.-powiedziała z uśmiechem.
-To było całkiem zabawne. W środku sceny roześmiałaś mi się w twarz.-powiedział odwzajemniając uśmiech.-Akurat wtedy gdy miałem cię pocałowac.
-Nie mogłam się powstrzymac- powiedziała.-Nie gniewasz się prawda?
-Na ciebie? Oczywiście że nie. –spojrzał jej w oczy.- To dobrze, że moje pocałunki tak na kogoś działają.
-Chyba powinniśmy już wracac.- powiedziała.
-Dlaczego? Źle Ci się ze mną rozmawia?- spytał z uśmiechem.
-Nie. Ale wiem że żona na Ciebie czeka. I syn. Nie chcę, żeby Jamie pomyślała sobie że … my.. no wiesz.
-Tak, wiem. Ale nie mam najmniejszej ochoty tam wracać. Ostro się rano pokłóciliśmy, a ostatnia rzecz na jaka mam teraz ochotę to rozmowa z nią.
-Jestem pewna, że się pogodzicie.-powiedziała wstając.
-Kiedyś na pewno. Ale nie sądzę, aby to miało dzisiaj nastąpić. Podrzucić Cię? –spytał.





Usiadła na kanapie w gabinecie dr Brennan. To była pierwsza scena, jaką mieli zagrać tego dnia. David miał zacząc rozmowę na temat śledztwa, następnie objąc ją i pocałowac. Na początku pochylił się do niej i szepnął.
-Spróbuj się nie zaśmiac. –powiedział z uśmiechem.
Po chwili zaczęli grac. Nadeszła scena pocałunku. David przyciągnął ją do siebie i lekko pocałował. Oddała pocałunek, zgodnie z treścią scenariusza.
-Nie, nie. David, to ma być wiarygodne. Dajcie trochę uczuc! –krzyknął Hart.
Zaczęli od nowa. David znowu się do niej przysunął i namiętnie pocałował. Oddała pocałunek, zdziwiona zachowaniem aktora. Nie spodziewała się takiego rozwoju spraw. Zamiast grac, naprawdę ją całował. Położył dłoń na jej szyi i przyciągnął do siebie.
-Cięcie!- powiedział Hart. David znowu musnął jej usta, po czym bardzo powoli się od niej odsunął. Patrzyli sobie w oczy. -Bardzo wiarygodne. Można wręcz pomyślec że naprawdę się całowaliście. –dodał.
Przez resztę dnia kręcili sceny które wczoraj im nie wychodziły, do tego doszło kilka nowych. Wieczorem była już naprawdę zmęczona, marzyła o tym żeby usiąść i odpocząc. T.J zaproponował wszystkim wyjście do baru na drinka. Z chęcią przystała na tę propozycję, uwielbiała spędzac czas z kolegami z planu. Usiedli w zatłoczonym lokalu i zamówili trunki. Michaela , T.J i Tamara wyszli na parkiet. Przy barze została tylko Emily i David. Spojrzał jej w oczy i popił piwo.
-Możesz mi powiedziec , dlaczego zachowałeś się tak nieprofesjonalnie?
-Słucham? –spytał zdezorientowany.
-Nie udawaj, że nie wiesz co mam na myśli. Nie pierwszy raz graliśmy pocałunek, a potrafię odróżnic grę aktorską od .. czegoś co nią nie jest. –ucichła. –Dlaczego to zrobiłeś? –ponowiła pytanie. Zanim spojrzała na aktora, napiła się.
-Cóż… chyba głównie dlatego że miałem taką ochotę.
Milczała.
-Zatańcz ze mną.-poprosił słysząc ulubioną melodię. –Emily, to Led zeppelin. Nie daj się prosić. –powiedział chwytając ją za rękę.
Weszli na parkiet, w oddali widzieli kolegów z pracy. Z głośników popłynęły słowa „Stairway to haven”. David przyciągnął ją do siebie, objął w pasie. Położyła mu ręce na ramiona, zaczęli się powoli kołysac. Piosenka się skończyła, jeszcze chwilę spędzili w swoich ramionach. Po kilkunastu minutach Emily wysunęła się z jego ramion. Skierowała kroki do wyjścia, wiedziała że idzie za nim. Wyszli na chłodne wieczorne powietrze. Zapięła płaszcz, weszli w jedną z opustoszałych alejek. Odprowadził ją do domu, zatrzymali się na chodniku i spojrzeli sobie w oczy.
-Dziękuję za miły wieczór.
-To ja dziękuję. – powiedział. Uśmiechnął się szeroko i pochylił nad nią. Poczuła lekki pocałunek, który po chwili stał się bardziej intensywny. Odwzajemniła całusa, po chwili jednak oderwała się od niego.
-Nie zapominaj że jesteś żonaty. –przypomniała mu.
-Aż tak bardzo Ci to przeszkadza?- spytał wskazując na obrączkę.
-Trochę.-powiedziała.
Przyciągnął ją do siebie, pocałował. Zanim zdążyła się zorienowac byli już w jej dużym apartamencie. Ledwo przekroczyli próg, a zaczęli w szaleńczym tempie ściągac z siebie ubrania. Nim dotarli do sypialni byli już nadzy. Nie chciała by zdradzał żonę, wiedziała jednak że łączy ich coś więcej niż przyjaźń. Nie miało to zbyt dużych szans na przetrwanie, ale żadne z nich nie zwracało na to uwagi.
-Nie musisz wracac?- spytała gdy leżeli wtuleni w siebie. Nie mówiła tego po to, by go wygonic. Nie chciała dostarczac jego żonie kolejnych powodów do kłótni.
-Nie, chyba że chcesz.
-Pytam bo wiem że w domu na ciebie czekają.
-Jak już wspominałem, jesteśmy pokłóceni. Pewnie myśli że śpię w hotelu. –pocałował ją.-Powinnaś się przespac. –dodał tuląc ją do siebie. Zamknęła oczy i po chwili zasnęła.





Odetchnęli po skończonej scenie i zobaczyli dziennikarkę, która miała z nimi zrobic wywiad. Uśmiechnęła się do aktorów. Usiedli na kanapie w gabinecie Brennan. Dziennikarka zadawała te same pytania co inni. Czego można się spodziewac w nowym sezonie, jak układa się ich życie prywatne, czy myślą że powstanie następny sezon. W pewnym momencie urocza blondynka zapytała czy David jest taki uroczy także poza kamerami.
-Krążą plotki, że wasz związek ewoluował w coś więcej niż przyjaźń. –spojrzała na nich pytająco.
-To co dzieje się między nami na planie, nie ma odzwierciedlenia w naszym prywatnym życiu. Poza tym, David ma żonę, dwójkę dzieci.-sprostowała Emily.
-Jakby to była jakaś przeszkoda.-wymsknęło się młodej kobiecie.
-Jeżeli ludzie uważają że jest między nami chemia, to znaczy że jesteśmy dobrymi aktorami. Te uczucia to tylko gra…
-A wasze wspólne zdjęcia? –przerwała jej.
-Sesja miała promowac serial.-powiedział David.- to że się na nich obejmujemy, nie znaczy że mamy romans. –starał się zachowac kamienną twarz.
-Nikt tego nie mówi. Macie?- spytała.
-Co pani insynuuje? Oczywiście że nie. - zapytała.
-Przepraszam. Wracając do tematu… -zaczęła. Zadała jeszcze kilka pytań dotyczących serialu i podziękowała im za udzielony wywiad.





Leżała wpatrując się w sufit swojej sypialni. David obejmował ją w pasie, bawił się pasmem jej włosów.
-Nad czym tak myślisz?- spytał.
-Nad tym, dokąd to zmierza. Sypiamy ze sobą trzy miesiące.
-i?
-Nie zastanawiałeś się nad konsekwencjami?
-Oczywiście że tak.
-To trwa za długo.-powiedziała. –Nie mogę się bardziej angażowac. Powinniśmy to natychmiast skończyc. -dodała.
Nie chciała tego, ale wiedziała że to dla ich wspólnego dobra. Nie mogła zniszczyc jego rodziny.
-Masz na myśli nas? –spytał z niedowierzeniem. –Dlaczego?
-Nie chcę psuc twojego małżeństwa.
-Gdybym się z nią rozwiódł… -zaczął Myślec na głos.-Moglibyśmy być razem.
-Nie. Bo zraniłbyś z mojego powodu dzieci i Jamie. Jest miła, nie zasługuje na coś takiego.
-Przecież jej nie kocham.-powiedział. –Chcę być z Tobą.
-Cóż, to akurat jest niemożliwe.-powiedziała ze smutną miną. -Nie oszukujmy się. Nie rzucisz Jamie, rodziny. Nie będziemy razem. A im szybciej to skończymy, tym mniej będziemy cierpieli. Nie powinniśmy się tak do siebie przywiązywac. Zrozum, nie żałuję tego. Ale tkwimy w martwym punkcie.
-Dlaczego teraz? -spytał.
-A kiedy? Za miesiąc? Za rok, dwa? Na co mam czekac? Kończy się sezon, mamy kilka tygodni wolnego. Mam zamiar zaszyc się gdzieś na plaży, jak wrócę chcę żeby było jak dawniej.
-Kocham Cię.-powiedział .-Nie rób mi tego.-dodał.
-Przepraszam. Też cię kocham. Ale zrozumiesz, że to dla naszego wspólnego dobra.
-Proszę Cię. Emm.- szepnął.
Nawet na niego nie spojrzała. Przykryła się pościelą, kazała mu odejść. Wiedziała że to najlepsze rozwiązanie. Nie mogła całe życie być tą trzecią, być piątym kołem u wozu. Coraz mniej czasu spędzał z rodziną, nie chciał by oni na tym cierpieli. Słyszała jak się ubiera, po policzkach pociekły jej łzy. Pochylił się nad nią i mocno pocałował w czoło.
-Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.-szepnął. –Uszanuję twoją decyzje. Kiedy wyjeżdżasz?
-Jutro. Wracam za 2 tygodnie. Do zobaczenia.-powiedziała. Patrzyła jak odchodzi. Chciała go zatrzymac , przytulic, zapewnic ze sobie poradzą, że będą razem szczęśliwi. Zamiast tego nakryła głowę poduszką.




Przez dwa tygodnie wylegiwała się na plaży. Zero telewizji, telefonów, pracy. Wróciła wypoczęta, zrelaksowana, pełna energii. Przez ten czas uświadomiła sobie że dobrze postąpiła. Nie chciała budowac związku kosztem innych. Nie chciała niszczyc wspaniałej rodziny, którą kochał. Wróciła do Los Angeles, obiecał że przyjedzie po nią na lotnisko. Zjawił się punktualnie. Gdy tylko ją zobaczył wybiegł na powitanie i zamknął ją w niedźwiedzim uścisku. Odsunęła się od niego i spojrzała mu w oczy. Pocałował ją, ale po chwili odepchnęła go.
-Pamiętasz naszą rozmowę? -spytała.
-Tak. Ja powiedziałem że Cię kocham, ty że mam żonę. To już nieaktualne.
-Nie kochasz mnie?- spytała zdziwiona.
-Kocham. Ale nie mam żony. Załatwiłem to. Już jej nie ma.
-Załatwiłeś? W sensie że… zabiłeś? -spytała nieufnie.
-Miałem kilka wyjśc, wybrałem mniej drastyczne. Rozwiedliśmy się.-powiedział szybko. Uśmiechnął się na widok jej zaskoczonej miny.
-Kiedy?
-Przedwczoraj.
-Przecież mówiłam, że nie chcę abyście się rozstawali z mojego powodu. David..-szepnęła.
-Wiedziała że to małżeństwo skończyło się kilka lat temu. Byliśmy ze sobą jedynie przez wzgląd na dzieci. Wiedziała także że cię kocham. I że chcę z Tobą być . Zgodziła się na rozwód, mówiła nawet że przez jakiś czas sama go rozważała. Więc… Myliłaś się. Możemy być razem.-powiedział całując ją w czoło.
Włożył jej bagaż do bagażnika. Otworzył drzwi sportowego auta, poczekał aż wsiądzie.
-Hart Cię zabije.-powiedziała. –Wiesz co powiedzą fani? Że ja jestem podłą aktoreczką, która rozbija małżeństwa, a ty draniem i oszustem który zdradza żonę.
-Nie. Hart nie toleruje związków w pracy, ale dał nam swoje błogosławieństwo. Powiedział też, że na to zanosiło się od naszego Pierwszego spotkania. A to co powiedzą inni, nie obchodzi mnie za bardzo. Przez całe życie robiłem to, czego inni ode mnie oczekiwali. Teraz chcę być szczęśliwy. Z tobą-dodał całując ją.



Koniec. ; ) Pozdrawiam, całuję. ;*

zakrencona_

Ha xD fajne :D Końcówka podobała mi się najbardziej i te słowa Em:
"Wiesz co powiedzą fani? Że ja jestem podłą aktoreczką, która rozbija małżeństwa, a ty draniem i oszustem który zdradza żonę." no no no xD pozdrawiam :*

ocenił(a) serial na 8
Inesita84

Bardzo orginalne opowiadanie :) ostatni tekst bardzo mnie pozbawił :) ogólnie bardzo ciekawe i fajne :) masz talent :)

ocenił(a) serial na 8
Zapomniana

Rozbawił a nie pozbawił sorki :pnastępnym razem sprawdze bo napisałam :)

Zapomniana

Agatko to ciekawy projekt ;) tak ja też lubiłam przyrodę w podstawówce :PP

Zakręcona bardzo fajne opowiadanie... :) racja zakończenie super... :) czekam na kolejne opowiadania :)

ocenił(a) serial na 10
mara625

fajnie że się wam podoba, dzięki za miłe komentarze. : ) To pierwsze zakończenie, które mi też się podoba ; D hehe. Narazie bede chyba bez kompa, ale jak dam radę to coś dodam ;) pozdrawiam ;**

zakrencona_

Ależ proszę bardzo :) piszę to co myślę ;)
Również cieplutko pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

takie tam .. ;))


Usiadł za kierownicą i ruszył z posesji kościoła.
-Po co ten gest? –zapytała. Każdy element religijnego świata ją interesował, ale była zagorzałą ateistką.
-Ludzie tak robią.-odparł. Nie chciał się z nią spierac na tematy religijne.
-Ale w jakim celu?- spytała.
-Tak po prostu. Pierwszy raz byłaś w kościele?
-Nie. Ale po raz pierwszy w trakcie trwania zbiorowych modłów.
-W czasie nabożeństwa.-uściślił.
-Rozumiem, że ludzie chcą Wierzyc w boga. Ale to samolubne Myślec, że wyimaginowana istota wyższa z milionów modlitw spełni akurat nasze życzenie. Dlaczego ludzie modlą się według z góry określonego schematu? Jeśli to ma być rozmowa z istotą wyższą, to dlaczego wciąż taka sama? –milczał. Wpatrywał się w drogę przed sobą. –I dlaczego modlą się publicznie, a nie prywatnie? Przysięgają sobie wieczną miłośc na boga, ale jeśli on nie istnieje to jaki jest sens małżeństwa?
-Dla niektórych ogromny. –powiedział z nadzieją że już odpuści. Ale ona coraz bardziej zagłębiała się w te tematy, jakby na przekór jemu.
-To miejsce mnie przeraża. W średniowieczu, budowle sakralne były wznoszone w stylu gotyckim. Małe okna, mrok wewnątrz miały przestraszyc wiernych. A modlitwę można odmawiac wszędzie. Po co robic to tak, jak sobie tego życzy ktoś inny? Biblia każe ludziom kochac, mieć dzieci. A księża żyją w celibacie, czyli sami nie stosują jej w życiu prywatnym.
-Tak nakazuje kościół.
-Wiem, po prostu wszystko mnie zadziwia w tej religii. Jak można całe życie poświęcic Bogu, skoro nie ma nawet najmniejszej pewności że on istnieje? W dodatku jak można łamac przepisy, które są podane w biblii? I wracając do publicznych modlitw. Uważam że to niepotrzebne. Każdy powinien modlic się we własnym zakresie. Modlisz się tylko publicznie?
-Wolę robic to w myślach. Właśnie mi w tym przerwałaś.- dodał ze złością, której nie wyczuła. Miał dośc jej wywodów, które były sprzeczne z jego poglądami.
-Przepraszam. Nie wiedziałam.. Po co się modlisz? –spytała coraz bardziej zaciekawiona.
-Matko Boska! Bones. –powiedział. –Daj mi spokój z tymi pytaniami, prosiłem Boga żebyś się wreszcie zamknęła.- wycedził. Dopiero po chwili dotarł do niego sens tych słów. Chciał żeby zmieniła temat, a nie żeby się nie odzywała. Była na niego zła, ale nie miała najmniejszej ochoty tego okazac. –Przepraszam, nie chciałem tego powiedziec. Jestem zdenerwowany.
-Zdenerwowany człowiek, nie myśli nad tym co mówi, więc wiem że to prawda. Bóg jest dla ciebie bardzo istotny, więc uszanuję twoją prośbę.
-Dobrze wiesz że nie o to mi chodziło.
-Nie interesuje mnie to o co ci chodziło, a to co powiedziałeś. Nie myśl że zachowam się jak dziecko.-powiedziała gdy zatrzymał się przed instytutem. –Jestem profesjonalistką. Pracujemy razem, rozmowa na tematy związane ze śledztwem jest niezbędna.-dodała wysiadając z samochodu.
Wszedł za nią do instytutu.
-Bones, mam zły dzień to wszystko. Dobrze wiesz że uwielbiam z tobą rozmawiac.
-Jasne. –odparła takim zimnym tonem, że nie mógł dociec co miała na myśli.
Ubrała granatowy fartuch i lateksowe rękawiczki. Pochyliła się nad oczyszczonymi szczątkami. To przez nie byli dziś w kościele. Podszedł bliżej, aby lepiej słyszec rozmowę naukowców. Oniemiał. Antropolog zawzięcie dyskutowała ze swoimi współpracownikami. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt jakiego języka używali. Mówili pełnym żargonem naukowym, rozumiał jedną dziesiątą tego co mówili. Dopiero teraz zauważył że dotychczas rozumiał o czym mowa, dlatego że w miarę możliwości upraszczali słownictwo. Patrzył jak zdejmuje rękawiczki i wrzuca je do pojemnika na śmieci. Poszedł za nią do gabinetu, weszli do środka. Brennan oparła się o biurko i spojrzała na niego wyczekująco. Uśmiechnął się przepraszająco i zbliżył się do partnerki.
-Przepraszam. Nie chciałem żebyś się zamknęła, tylko żebyś zmieniła temat. Wiesz że temat religii jest dla mnie ważny, ale nie lubie o nim rozmawiac. Nawet z Tobą.
-Rozumiem, że nie lubisz gdy ktoś krytykuje w to co wierzysz.
-To dobrze.-powiedział. Przytulił ją do siebie, pocałował w czoło. Odsunął się od niej i uśmiechnął.
-Ale to nie tłumaczy tego, że tak się do mnie odezwałeś. Nie rozumiem o co ci chodzi. Nie możesz mi wprost powiedziec że mam zmienic temat, bo nie chcesz mnie urazic. Ale mówiąc że prosisz bóstwo o to żebym się zamknęła… wtedy jest OK? Nie rozumiem cię ani trochę. Dobra skończmy ten temat, mam już tego dosyc.
-Nie dasz mi wytłumaczyc?
-Zachowałeś się wobec mnie w bardzo niemiły sposób. Nie wiem czemu miałabym postąpic inaczej. –dodała.
Do gabinetu weszła Angela, przekazała im nazwisko zaginionego. Był jednym z wikarych w kościele, w którym rano byli. Wiedzieli że muszą pojechac tam jeszcze raz. Zeszli na parking i zajęli miejsca w samochodzie.
Podczas gdy Booth rozmawiał z pastorem, księdzem, czy kimkolwiek był mężczyzna w czarnej sutannie, Brennan podziwiała kościół. Bogato zdobiony ołtarz, obrazy Matki Boskiej, i sam budynek. Czerwona cegła, krzyżowe sklepienia, witraże. Podeszła do jednego z obrazów i zaczęła oglądac dzieło. Zobaczyła Bootha, jak kończy rozmowę. Uścisnął dłoń mężczyzny i wyszli z kościoła.
-I co?- spytała.
-Zaginął trzy dni temu. Nie dowiedziałem się niczego co mogłoby nam pomóc w śledztwie.-dodał.
-Aha.-powiedziała tylko.
-Żadnych pytań?- spytał.
-Nie.-powiedziała. Czuła że chce być miły, nie miała zamiaru mu czegokolwiek ułatwiac.
-Dalej jesteś na mnie zła? –spytał z uśmiechem.
-Nie wiem. –powiedziała.
-więc jak? –spytał.
-W tej chwili nie chcę o tym rozmawiac.
-Dobrze.-powiedział zatrzymując się na poboczu.-O czym chcesz porozmawiac?
-Wcale nie chcę.
-Aha. To sobie pomilczymy. –powiedział odwracając się do niej bokiem.
-Zatrzymałeś się po to by pomilczec?
-Tak.-powiedział.- W końcu się do mnie odezwiesz, porozmawiasz ze mną.
-Rozmawiam. –powiedziała.
-Przepraszam-powtórzył nachylając się do niej. –Wybaczysz mi to głupie zachowanie? -spytał.
Nie zareagowała więc przysunął się jeszcze bliżej. Położyła mu rękę na piersi, odepchnęła go. Nie ustępował. Przysunął się jeszcze bliżej, jej cierpliwośc wyczerpała się. Uderzyła go otwartą dłonią w ramię. Lekko, tak by zrozumiał że ma się odsunąc. Ale Booth nie rezygnował, chciał ją pocałowac i pochylił się jeszcze bardziej. Zamiast tego przytuliła go z całej siły i uśmiechnęła się.
-Chyba mogę.Miałeś rację, nie powinnam tego krytykowac. –odparła.
-Dlaczego mnie tak dusisz?- spytał.
-Przytulam. Przyjaciele się przytulają, nie całują.-przypomniała mu. –Czy na odwrót? Chyba że znowu coś pomyliłam, ale nie.-powiedziała. Uśmiechnął się i dopiął swego, składając pocałunek na jej lekko rozchylonych wargach.


Koniec. :) Pozdrawiam.

zakrencona_

Bardzo fajne, lekkie i przyjemne opowiadanko w Bonesowym stylu :) jak Bones rozgadała się na temat religii... xD super :) jak w serialu :PP i bardzo miłe zakończenie :P Booth dopiął swego xD :)
Pozdrowionka :)

zakrencona_

Story jest swietna, jak zawsze, ale jeden pytan nie chce odczepic ode mna... Zakrencona, ty jestes protestantek? Ja jestem pentecostal i ja czasyma uzywam te same argumentom rozmawiajac z katoliki ;P

ocenił(a) serial na 10
just_american_girl

jestem ateistką. I też uwielbiam rozmawiac z katolikami, o religii. CO się okazuje, niewielu z nich wogóle miało w ręku Biblię. Ale szanuję ich poglądy, i nie chcę nikogo obrażac :)

zakrencona_

Tak, Biblia nie jest czytana przez wiele ;P Oni nawet nie wiedza oni robia zle... Kisses ;*

ocenił(a) serial na 10
just_american_girl

Tak. ;) Dlatego nie wierzę. ALe podziwiam ortodoksyjnych żydów, albo muzułmanów. Tych, którzy przyjęli jakieś zasady i szanują je. :)

zakrencona_

Ale ty nie wierzysz w Bog bo kosciol jest zly? Tam jest innym drogom, nie tylko katolik...

ocenił(a) serial na 10
just_american_girl

nie wierzę bo Boga nie ma ;) Bynajmniej według mnie.

zakrencona_

And I respect it ;) Have a nice day, I gotta go back to work ;/ ;*

ocenił(a) serial na 8
just_american_girl

Ja wieżę w boga =] ale nie mam nic przeciwko ateistą i ludzmi innej wiary ;] A co do powoiadania bardzo mi się podobało ;) jak powiedziała kolezanka przede mną to jest bardzo ciekawe i lekkie opowiadanie =]. Naprawdę lubie czytać twoje opowiadania ^^ są świetne =]...
Bardzo podobała mi się rozmowa o religi =]

Zapomniana

Ja również jestem Katoliczką :) Tak jak Agata nie mam nic przeciwko ateistom i wyznań innej wiary... :) każdy jest sobą i ma prawo do własnych poglądów :)

zakrencona_

Ha i z happy endem xd Fajne opko xD Końcówka słodka, pozdrawiam :d

Inesita84

Takie coś ode mnie xD Miłego czytania xd


Sálvame de la soledad [1/2]

Moja wersja 5x22, coś o Hodgeli i B&B.


Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los…

-1-


Siedziała u siebie w gabinecie, miejscu, które od zawsze było jej ostoja, gdzie mogła w samotności posiedzieć, nikt jej tam nie przeszkadzał, mogła pomyśleć nad swoim życiem. Od tamtego dnia, kiedy powiedziała mu, że nie zaryzykuje, że nie umie się zmienić, że nie wie jak, a on nie chciał się zbłaźnić, darował sobie słowa : „Ja ci pomogę, zaufaj mi”, minęło już kilka dni. Wszystko tamtego wieczoru się zmieniło, i wcale nie na lepsze. Emocje wzięły górę wygrywając z prawdziwym i szczerym uczuciem, jakim się darzyli.
Oboje chodzili smutni, nie patrzyli na siebie jak dawniej, wzrok zawsze mieli wbity w jeden punkt, w podłogę. Nie przekomarzali się, nie śmiali. Reszta zespołu przyglądała im się z politowaniem, nie rozumiejąc jednak, co takiego się stało, że boje tak z dnia na dzień się zmienili. Angela wielokrotnie próbowała dowiedzieć się czegokolwiek, jednak Brenn zbywała ją jak zawsze, wymigując się zmęczeniem lub pracą. Dni mijały, a oni oddalali się od siebie coraz bardziej. Angela nie widząc innej możliwości postanowiła udać się nawet do Sweeetsa, w nadziei, że on jej powie coś, wyjaśni czemu ta dwójka nagle zmieniła się nie odpoznania. Miała jednak pecha. Psycholog wyjechał z Daisy do jej rodzinnego miasta w celu zapoznania się z jej zakręconą rodziną, nie mniej niż ona sama. Artystka straciła nadzieję. Wiedziała, że rozmową z agentem też nic nie wskóra.
Dni mijały… Nic nie wskazywało, że stosunki między Boothem a Bones się ocieplą. Rozwiązywali sprawy, jak dotychczas. Praca była czymś, co sprawiało im przyjemność, była czymś gdzie oboje uciekali przed zmartwieniami. Jak zawsze umieli odróżnić sprawy zawodowe od prywatnych i to się nie zmieniło.
Jednak niedługo wydarzyło się coś, ca zmieniło wszystko, nie tylko ich życie, ale ich przyjaciół.
Pewnego dnia, po zerwaniu z Weddellem, kiedy potrzebowała pocieszenia u przyjaciela, poszła do gabinetu Jacka i zauważyła coś małego, co przykuło jej uwagę. Przez przypadek Angela zobaczyła mały kawałek kartki leżący w gabinecie entomologa. Jej ciekawska natura dała o sobie znać. Podeszła bliżej i sięgnęła po nią i zaczęła czytać.:
Ange,
Nigdy nie spotkałem nikogo tak wyjątkowego jak ty. Jesteś dla mnie najpiękniejszym prezentem od życia, wszystkim. Zanim odejdę chce byś wiedziała, że…
że Cie kocham jak wariat..
Jack
Stała chwile nie mogąc uwierzyć, w to, co właśnie przeczytała. Zanim weszła do gabinetu płakała ze smutku. Teraz po policzku spływały łzy szczęścia. Po chwili poczuła, że nie jest sama, ktoś stał tuż za nią. Ten zapach poznałaby wszędzie…
- Jack – szepnęła
- Ange – powiedział szeptem do jej ucha. Znalazłaś – dodał
- Tak – odparła odwracając się w jego stronę. To było…
- To było i jest – wtrącił i zanim zdążył wytłumaczyć o co mu chodzi, ich usta spotkały się w namiętnym pocałunku.
Po chwili…
- Kocham cię jak wariat – rzekł łapiąc oddech. To się nigdy nie zmieni - dodał
- Ja ciebie też – odparła.
- Ten list napisałem wtedy pod ziemią, Brennan zrobiła to samo – rzekł
- Brenn napisała list? – zapytała zaciekawiona
- tak, ale nie wiem do kogo – rzekł
- Już ja się tego dowiem – odparła z chytrym uśmieszkiem. Inaczej nie nazywam się Angela Montenegro – dodała
- Kochanie, tylko, że niedługo nie będziesz się nazywać Angela Montenegro – wtrącił
- Nie? – spytała zdezorientowana
W tym samym momencie uklęknął przed nią, wyjmując z kieszeni złoty pierścionek, który od zawsze nosił przy sobie, który pragnął jej wręczyć, ale nie miał odwagi, a potem wszystko się pozmieniało. Teraz odkrył, ze to ten czas i jest on warty ryzyka, które podjął.
- Czy zgodzisz się wyjść za entomologa, który stracił dla ciebie głowę? – zapytał spoglądając na nią swymi niebieskimi oczami
- Tak – odparła i pociągnęła go za koszulę
Po chwili stali wpatrzenie w siebie jak w obrazek. Byli szczęśliwi, ze wreszcie udało im się odnaleźć siebie. Ich usta tęskniły za swym smakiem, ręce za tymi drugimi. Pocałunek był delikatny, jednak z każda chwilą nabierał na mocy. W pewnym momencie w gabinecie entomologa pojawiła się pewna postać…

Inesita84

Jejku Ines świetne opoko...:) jak jak bym chciała aby w serialu B&B sobie powiedzieli najprawdziwszą z prawd, jaką jest to, że kochają się jak wariaty zresztą tak jak Angela i Hodgins...
Czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 8
mara625

Najbardziej podoba mi się pod koniec Chogins =p. To opowiadanie jest takie słodkie =p. Nie wiem jak wy ale ja wolałam stary wygląd strony filmweb =/