Uwaga....To już 3 ZAKOŃCZENIE....Yeah...do ilu dojdziemy? Czas pokaże:) Narazie świętujmy:-)
Kocham ten serial, przepraszam dziewczyny, że nie piszę, ale moja wenna uciekła nic nie mogę wymyślić postaram się jutro napisać coś bardzo prawdopodobnego i mrocznego.
A ja dodaje cedeka :) Trochę pózno, ale ostatnio mam mało czasu.
Mam nadzieję, że się spodoba. Czekam na opinie i pozdrawiam :)
- Ach… Karen Willer… Przyjaciółka Cindy jeszcze z przedszkola. Tak, znały się świetnie… Biedna Karen zginęła w wypadku samochodowym prawie 5 lat temu… Cindy bardzo to przeżyła, bo jeszcze pokłóciła się wtedy z jej mężem. Och, tak…
Booth’a zaintrygowała ta informacja.
- Pokłócili się? – zapytał
- Tak… Od tamtej pory się ze sobą nie kontaktowali.
Niestety, rodzice Cindy Molton nie wiedzieli niczego więcej.
Rodzina Wright’ów nie wiedziała tez niczego o Willer’ach.
Seeley postanowił dokładniej przyjrzeć się osobie męża Karen Willer, bo to był jego jedyny trop, a czas ciągle płynął.
Minęło kilkadziesiąt minut a Booth wiedział już wszystko. Karen Willer zginęła w wypadku samochodowym dokładnie pięć lat temu. Dzisiaj mijało pięć lat. A jej mąż – James Willer jest mechanikiem samochodowym, ma warsztat.
W tym samym czasie, Temperance znowu usłyszała czyjeś kroki. Bała się, bo wiedziała, co może się niedługo stać. W drzwiach znowu stanął James Willer. Podszedł do niej, a ona zobaczyła tylko, że trzyma w dłoni strzykawkę. Tego obawiała się najbardziej. Próbowała się szarpać, ale to nic nie dało. Po chwili poczuła ukłucie i opadła na podłogę.
Booth postanowił odwiedzić Instytut w nadziei, że tam natknęli się na coś przydatnego.
Nie mylił się. Kiedy tylko wszedł, Zacv podbiegł do niego, krzycząc:
- Agencie Booth, mam coś! Na ciele ofiar znalazłem fragmenty lakieru samocho… - nie dokończył, bo Seeley’owi od razu zaświtało w głowie – lakier samochodowy, mechanik – dzisiaj mija 5 rocznica śmierci Karen Willer. Musiał się spieszyć jeśli chciał uratować Temperance i Carrów.
Ekipa FBI była pod warsztatem Willer’a po niecałej godzinie. Przygotowywali się do wejścia.
Booth wszedł pierwszy. Sprawdził początek – nigdzie ani śladu Bones i innych. Szedł dalej, a ekipa rozeszła się już po całym warsztacie. Nagle usłyszał wrzaski i strzały. Mieli go. Mieli Carrów i Bones. Pobiegł tam czym prędzej i ujrzał skutego kajdankami Jamesa Willera, a na ziemi nieprzytomną Bones. Słyszał płacz dzieci i krzyk Vanessy, ale teraz liczyła się dla niego tylko ona. Wziął ją na ręce i wyniósł na powietrze. Ona musiała żyć… Musiała…
Oo Lil jesteś niesamowita ! Super opowiadanko. Już nie mogę się doczekać kolejnej części xD Biedna Bones . . . i biedny Booth ;( Mam nadzieję że wszystko będzie ok . . . Pisz tu zaraz następną część bo normalnie zaraz zawału dostanę ! ;D Pozdrawiam ;**
zostałam wczoraj zaatakowana przez osę bardzo dotkliwie i potraktowana strzykawką:D ale to nic w porównaniu z tym, co tu czytam!!!!
nie było mnie zaledwie tydzień i ciesze się że są nowe opowiadanka do czytania, swoją drogą są świetne;] czekam na cedeki:)
Hej Wszystkim;)
Po mojej długiej nieobecności postanowiłam zajrzeć wreszcie na forum. Niestety nie po to, by tworzyć. Piszę, bo chcę się pożegnać. Dziękuję Wam za ostatnie miesiące:) Twórzcie dalej! Postaram się zaglądać tu przynajmniej raz w miesiącu. Póki co jednak: pa pa.
Kolejne zakończenie zakładać będzie ktoś inny...
co sie dzieje ze odchodzicie stad ???
nie chce sie wtracac bo tu nic nie pisalam ale wasze teksty sa super i szkoda zebyscie nie publikowaly waszych opowiadan tu dalej............
ale coz nalezy szanowac decyzji innych
pozdrawiam
Mino ! Nawet nie wiesz jak będzie brakować mi twoich rodzinnych scenariuszy ! ;(( Najpierw Beata teraz ty . . . Szkoda, bardzo szkoda. Będzie nam Ciebie bardzo brakowało ! Trzymaj się cieplutko ;**
Szkoda, że coraz więcej osób odchodzi z forum i mam przeogromną nadzieję, że już nikt więcej tego nie zrobi. I czekam na wasze opowiadania! Pozdrawiam :)
Booth zaniósł Temperance do karetki, a kiedy dowiedział się, że nie może z nią jechać do szpitala, wsiadł w samochód i pojechał tam sam. Na miejscu przechadzał się po korytarzu, modląc się w duchu, żeby Bones wyszła z tego cało. Tak, ona musiała być zdrowa! Tyle miał jej do powiedzenia! Powinni porozmawiać, wszystko sobie wyjaśnić! Teraz nie zostawi jej ani na chwilę, nie odda nikomu! Będzie jej pilnował i nigdy więcej nic się nie stanie! A teraz musiał czekać… Po godzinie przybiegła Angela.
- I jak? Co z nią? – zapytała zdyszana. Booth tylko rozłożył ręce, na znak, że nic nie wie.
- Nie martw się, będzie dobrze. Ona jest silna, poradzi sobie. Reszta nie mogła przyjechać, ale też chcieli się z nią zobaczyć. – dodała Angela.
Razem usiedli na krzesłach, ciągle czekając. Kiedy podszedł do nich lekarz, szybko poderwali się z miejsc.
- Państwo z rodziny pani Brennan? – zapytał lekarz.
- Bones… Ona ma skomplikowaną sytuację rodzinną… Ale ja jestem jej partnerem, może pan spokojnie powiedzieć. – odpowiedział Booth.
-Stan pani Brennan jest stabilny. Zaaplikowano jej doprawdy wielką dawkę środków odurzających, miała dużo szczęścia. Teraz śpi. Jeśli chcą ją państwo odwiedzić, proszę pojedynczo. Kiedy się obudzi, nie wolno jej męczyć. I proszę być dobrej myśli, naprawdę jest już dobrze. – powiedział lekarz, obdarzył ich krzepiącym uśmiechem i odszedł. Booth i Angela odetchnęli z ulgą.
- Zadzwonię do Instytutu. A ty idź do niej… To ciebie przede wszystkim chce zobaczyć. - Angela wyjęła telefon i odeszła kawałek.
Seeley poczuł przypływ ogromnej fali szczęścia. Było dobrze… Było dobrze… Było dobrze!!! Bones wyzdrowieje… A teraz musiał ją zobaczyć… Koniecznie…
Podszedł do sali i najpierw zobaczył ją przez szybę. Wyglądała… Wyglądała inaczej niż zwykle. Była przeraźliwie blada. Wszedł do środka i usiadł na małym stoliku obok jej łóżka. Dotknął jej ręki, słuchał miarowego oddechu i wpatrywał się z jej twarz. Nie zdawał sobie sprawy ile czasu minęło. Liczyła się tylko ona. Nagle zauważył, że jej powieki ruszają się. Powoli otworzyła oczy. Na początku zobaczyła tylko pustą, szarą ścianę, dopiero później jej wzrok przeniósł się na Seeley’a.
- Booth… - wyszeptała cicho, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. On odpowiedział uśmiechem.
- Tym razem nie uda ci się mnie spławić. – powiedział, a ona nadal lekko się uśmiechając, ścisnęła jego dłoń.
A i przepraszam, że tak krótko, ale trochę się spieszę, więc pomyslałam, że dodam przynajmniej to. Jak dobrze pójdzie, to jutro dodam cedeka. :)
to ja czekam na cedeka, czekam.
dziewczyny, co się dzieje? Fakt, w życiu naprawdę jest za mało czasu na wszystko, ale to nie powód, żeby od razu tak stąd zwiewać... Mam nadzieję że będziecie tu nadal wpadać, choćby po to, żeby coś przeczytać:)
Wybaczcie mi miałam napisac opowiadanie na Nedziele, ale dopiero dzisiaj weszłam na komputer.
Postaram się napisac jak najszybciej niestety nie wiem czy dam rade zrobic to dziś czy jutro. Przed końcem wakacji napewno.
Przepraszam jeszcze raz.
Ps. Wasze opowiadanka cudne ;).
Ej, dziewczyny co jest??
Aguś - Trzymam Cie za słowo.
Ang - Gdzie są jakieś opowiadanka w twoim wydaniu?? Do roboty!!
Azura - A ty co?? Masz natychmiast wymyślac opowiadanko!! Tylko bez żadnych wygłupów!!
Eska - Och! Ach! Zapomnialaś o takich slowach jak: Napiszę, obiecuję??
Kqadzinka - czekam na kolejne opowiadanko!!
LG - Mam nadzieję, że po twoim powrocie przeczytam coś w twoim wykonaniu!
Lil17 - Czekam na cedek!! Twoje opowiadanko jest cuudne!! Tak dalej!! A tak ogólnie to Beatka jestem.
Mino - Ty!! Jak to nie bedziesz tworzyc?? I jeszcze opuszczasz swoje dziecko i masz zamiar odwiedzac je raz w miesiącu?? Tak sie nie robi!
Piegża - A ty gdzie?? Wracaj!
Rogata - Widzę komentarze, ale nie opowiadanka... Możesz to wyjaśnic??
M&R - Mam nadzięje, że jak już pobuszujecie w powiecie bla bla to wrócicie tutaj i napiszecie cedeki!
Wszystkie nowe osoby i te których nie wymieniłam - Witam i zapraszam do komentowania opowiadanek i pisania własnych!
Przepraszam, że tak ostro, ale zauważyłam, że łagodniejszych komentarzy nie słuchacie.
Już wyjaśniam. Spokojnie . . . :] Ja po prostu nie mam pomysłów na opowiadanka. Uwierzcie mi ja naprawdę staram się jak mogę ale nic mi do głowy nie przychodzi. A komentuje dlatego że staram się podtrzymać na duchu dziewczyny na forum xD Pozdrawiam ;**
Prolog.
Otworzyła drzwi. Była zmęczona, jednak nie miała ochoty na sen. Wiedziała czym to się skończy. Kolejnym koszmarem i zrozumieniem że to prawda. Ta sprawa nie przygnębiała jej, ona odbierała ochotę do życia, na świecie na którym dzieją się takie okropności.Koszmar na jawie zaczął się 3 tygodnie temu. Seryjny zabójca i 6 ofiar. 6 nikogo nie winnych dziewczynek, w wieku od 7 do 10 lat, które łączył tylko kolor włosów. 6 małych ciałek, na stole w prosektorium, 6 par rodziców, martwiących się o swoje dzieci i 6 par rodziców, wiedzących że nigdy nie zobaczą swoich dzieci. Sprawy zabójstw dzieci zawsze wprowadzały przygnębiający nastrój, w instytucie, jednak ta sprawa przewróciła życie Booth`a, Brennan i zespołu do góry nogami. Jack i Angela nie flirtowali w każdej wolnej chwili, Booth nie szczerzył swoich równych i białych zębów, a Bones nie spała. Cały swój wolny czas przeznaczała dla instytutu, dla sprawy, aby jak najszybciej dopaść zabójce i nie dopuścić do kolejnych morderstw. Ostatnie cztery doby, z przerwami na kąpiel i przebranie się w czyste ubranie, spędziła w instytucie. Krótkie półgodzinne drzemki, z głową opartą o biurko nie były zbyt krzepiące. Mimo to nie miała ochoty wracać do pustego mieszkania, bo wtedy wracały najgorsze myśli, przygnębienie, wtedy nie musiała starać sie być silna, bo nie miała dla kogo. Niestety tej nocy, Booth wysłał ją do domu, z zakazem powrotu do instytutu, do godziny 8 rano. Nie dała by sie spławić, jednak Selley miał dość ciężki argument, a mianowicie jej chwilową stratę równowagi i gdyby nie on, miałaby szanse nabić sobie sporego guza na potylicy. W pokoju zabrzmiało pikanie elektrycznego budzika. Wybiła 4 nad ranem.
Była zmęczona, jednak dłuższy sen nie wchodził w rachubę, postanowiła wziąć prysznic i wrócić do Jeffersonian.
***
Booth leżał w łóżku, na wznak. Była piąta nad ranem. Normalne o tej godzinie Selley spał, swoim najtwardszym snem i najgłośniejsza orkiestra wojskowa defilująca przez jego sypialnie nie miałaby szans go obudzić. Ostatnio było inaczej. Nie potrafił spokojnie przespać nocy i nad ranem leżał, myśląc nad sprawą, sprawą tak trudną dla niego. Pamiętał, ciała, a raczej to co z nich pozostało, nie potrafił wyzbyć się tych obrazów z pamięci. Czuł się o wiele gorzej niż na początku swojej pracy w FBI, z Bones, czy nawet na początku służby wojskowej, kiedy zabijał jako sniper. Nie mógł pogodzić się ze śmiercią ostatniej dziewczynki. Zabrakło paru minut, góra pół godziny. Na oczach jego i Bones, ta niewinna dziesięciolatka wykrwawiła się na śmierć. Nie mogli nic zrobić. Pamiętał także twarz Brennan, kiedy pochylała się nad umierającym dzieckiem, bladą, napiętą. Ona chyba też przeżywała to tak jak on.
Piąta trzydzieści. Booth poczuł że nie ma sensu leżeć dalej bezczynnie, szczególnie wtedy kiedy seryjny morderca, jest na wolności. Wstał i ruszył w kierunku łazienki.
***
Cześć wszystkim. Jestem nowa, niedawno, a dokładnie godzinę temu stworzyłam sobie profil na fw, jednak wasze opowiadania czytywałam już od dłuższego czasu. Z powodu nudy, i braku Bones i innych seriali, stworzyłam, a raczej tworzę to "coś". Nie wiem czy sie wam spodoba, bo nie można tego porównywać do opowiadań z tego forum, jednak mam nadzieje że nie jest najgorzej.
Pozdrawiam
wm.mk
Bardzo się cieszę. Krótki jest dlatego że to tylko prolog. Kolejne części planuje napisać dłuższe.
Cześć wszystkim. Wróciłam z wakacji, Egipt był przecudny, tylko zemsta faraona- okropna. Szczęśliwa usiadłam przy komputerze, wchodzę na filmweb i co.....same jakieś stypy tu są urządzane. Beatka, Mino co z wami? Jak jeszcze jedna osoba odejdzie to się chyba pochlastam.
Beatko- Mam nadzieję, że będziesz często do nas zaglądać.
Mino- Kto nam rozpocznie zakończenie 4?
Będziemy za wami tęsknić.
Miło mi jest że dołączyła do nas nowa osoba. wm.mk- świetne opowiadanko.
I jeszcze odpowiedź na pytanie Beatki: Moje opowiadanko może kiedyś się pojawi, na razie wena nie sprzyja. To wszystko spowodowane coraz bliższą datą rozpoczęcia roku szklonego.
A i jeszcze jedno skoro Mino i Beatka nie macie czasu gdyż zbliża się rok szkolny, to mam nadzieję że powrócicie w ferie lub wakacje. Chyba, że do tego czasu nasza stronka się rozleci lub wszyscy odejdą, czego strasznie bym nie chciała. To już wszystko co mam do powiedzenia. Czekam na wasze cedeki. :)
napisałam opowiadanko, a chodziło mi o prolog. To znaczy cudowny prolog. Z pośpiechu piszę brednie. Pozdro :)
wm.mk-bardzo udany początek, czekam na więcej :)
dziewczyny, świetnie tutaj piszecie. świetnie, że powstało to forum, bo można sobie świetnie umilić czas w czekaniu na kolejny sezon "bonsów" :)
czekam na więcej opowiadań!
Hura, wróciła Azura! Teraz na pewno coś nam skrobnie:D
wm.mk, gratuluję dobrego początku! Jak dla mnie świetnie zaczęłaś, tylko że trochę krótko:D jestem ciekawa, jak to opiszesz dalej:D
kgadzinka jak tylko coś wymyśli to skrobnie to od razu... na razie przygotowuję swoją świadomość do wyczekiwanego powrotu do szkoły:D a moja kumpela na pewno mi pomoże coś wymyślić, nie martwcie się:D
czekam na cedeki:D
wm.mk- fajne... sprawa wydaje się ciekawa, i relacja Booth-Brennan może diametralnie ulec zmianie. Ciekawe jak... :) Czekam na cedek.
Beatko, naprawdę napisałam, że napiszę? I nie napisałam? O mój boże, starzeje się, coraz gorzej z moją pamięcią!! Na razie nie mam nic w zapasie, jak coś mi wpadnie do głowy, to zaraz zamieszczę.
MINO!! Dlaczego? Czy to jest związane z twoją przeprowadzką? Szkoda, oj szkoda? kto założy kolejne zakończenie? Wpadnij czasem i napisz coś...
wm.mk- fajne... sprawa wydaje się ciekawa, i relacja Booth-Brennan może diametralnie ulec zmianie. Ciekawe jak... :) Czekam na cedek.
Beatko, naprawdę napisałam, że napiszę? I nie napisałam? O mój boże, starzeje się, coraz gorzej z moją pamięcią!! Na razie nie mam nic w zapasie, jak coś mi wpadnie do głowy, to zaraz zamieszczę.
MINO!! Dlaczego? Czy to jest związane z twoją przeprowadzką? Szkoda, oj szkoda? kto założy kolejne zakończenie? Wpadnij czasem i napisz coś...
Azurka na w końcu czekam na twoje opwiadańka bo umieram tutaj , coś tu ostatnio mało opowiadań . Zresztą to do wszystkich piszcie !!!!!! :))
hej czytam Was od samego pocztku tj .od zakonczenia 1 i wasze opowiadania
ale nigdy nic nie komentowałam bo ja nic nie pisze ale skoro Beata napisała ze zaprasza do komentowania wiec pisze
wasze opowiadania są naprawdę fajne macie dobre pomysły oby w serialu zastosowali 1/4 waszych propozycji i wtedy było by super
szczerze zawsze jak tu poprawiam mi sie humor naprawdę
ostatnio mam sporo problemów i wasza twórczość jest fajna odskocznia
wiec pozdrawiam i mam nadzieje ze nie jesteście złe ze sie tu tak wcielam
wiem forum jest dla wszystkich ale uważam ze wy macie prawo nim administrować bo tu publikujecie części waszych myśli i odczuć
pozdrawiam wakacyjnie -jeszcze.......
I
Instytut 6.30
Brennan, siedziała w swoim gabinecie. Na biurku, na którym zazwyczaj panuje ład i porządek, porozkładane były zdjęcia ofiar za życia.
-Bones, co tu robisz? Miałaś wrócić później, jak się wyśpisz- zapytał Booth zaskoczony widokiem Brennan.
-Wyspałam się- mruknęła pod nosem
-Jakoś nie widzę, nie możesz pracować 24 godziny na dobę...- Zaczął Seeley, wychowawczym tonem
-Booth, ja chcę pracować, nie chce mi się spać, a Ty nie jesteś moim ojcem i nie masz prawa mi rozkazywać- wypaliła ze złością Bones.
-Nie jestem...- zaczął Booth, jednak nie było mu to przeznaczone, gdyż rozdzwoniła się, jego komórka.
-Zbieraj się, mamy kolejne ciało.
***
Dotarcie na miejsce, zajęło im dobrą godzinę. Ciało odnaleziono w lesie, poza D.C. Najpierw Booth, nie potrafił odnaleźć wjazdu do lasu, a kiedy już je odnaleźli, okazało się, że ostatnie deszcze zrobiły leśną drogę, nieprzejezdną. Nawet rządowy SUV, musiał skapitulować, z bagnem, będącym niegdyś drogą. Więc dalej musieli dojść piechotą. Nie był to jednak nieprzyjemna podróż, może oprócz, wybrudzenia się błotem. Chłodne poranne powietrze otrzeźwiło ich umysły i ostudziło głowy. Szczególnie Brennan, która poczuła potrzebę przeprosin Booth`a, który faktycznie był niewinny, a dostał po uszach, rano w jej gabinecie.
-Booth, chciałam Cię przeprosić...- zaczęła.
-Nic się nie stało- odpowiedział jej dość nieprzekonywująco.
-Wiem, że się o mnie troszczysz i jestem Ci za to wdzięczna, ale czasami jest to dla mnie irytujące, szczególnie wtedy, kiedy nie trzeba mi pomocy.
-Myślę, że jest inaczej.
-Co jest inaczej?- zapytała, Brennan, nie rozumiejąc partnera
-Potrzebujesz pomocy. Myślisz, że nie widzę, co się z Tobą dzieje
-Booth- przerwała mu
-Nie Bones, nie przerywaj mi. Wyglądasz jak śmierć, chodzisz jak struta, nie widzisz nic poza pracą i nie dopuszczasz do siebie nikogo, kto mógłby Ci pomóc.
-Obiecałam sobie ostatnim razem, że żądne dziecko nie zginie przez tego mordercę i bardzo możliwe, że nie udało mi się spełnić tej obietnicy.
Zamilkli. Obydwoje dobrze wiedzieli, że to może być ich seryjny. Nie znali szczegółów, wystarczył im fakt, że ciało było małe. Powoli docierali do celu, oboje chcąc żeby nie było to dziecko. Niestety...
Ciało, a raczej to, co z niego zostało znalazła grupa dzieciaków, które w nocy urządziły sobie wycieczkę, do uznawaną za opuszczoną, fabrykę-tartak. Wszystko zgadzało się ze wcześniejszymi zabójstwami, jednak tym razem, był to chłopiec. Kiedy Brennan zajmowała się oględzinami ciała, Booth starał się dowiedzieć coś od chłopców, którzy znaleźli zwłoki. Jednak było to bardzo trudne zadanie, ze względu na ich stan psychiczny. Psycholog, wezwany na miejsce zbrodni, nie pomagał, a wręcz przeszkadzał, zakazują Seeley`owi zadawania pewnych pytań.
Więcej nie mogli zrobić. Nadal nie wiedzieli nic, poza tym, że zabójca niedługo znowu się ujawni. Nie wiedzieli również jak szybko i w jak nieoczekiwany punkt uderzy.
***
Deszcz. Waszyngton skąpany w szarościach, pochmurny, nie zaprasza do zwiedzania, przez wycieczki szkolne, a widok za oknem, nie poprawia humoru, ale go pogarsza. Instytut. Jak zwykle oświetlony, jednak nie przytulny, pełen ludzi, jednak nie ciepły i przyjazny. Przygnębiający nastrój, spowodowany pogodą, pogorszyło kolejne morderstwo. Seryjny nie dał o sobie zapomnieć, zresztą po takich zabójstwach, długo będzie o nim głośno.
Do gabinetu Bones, zakopanej w papierach wpadł Jack. Znali tożsamość chłopca, odnalezionego rano. Zadzwoniła do Booth`a
-/Booth
-Znamy tożsamość chłopca, którego znaleziono rano, to Tonny McKeane. Przyjedź po mnie, podam Ci adres.
-/Bones nie musisz jechać
-Ja chcę- Booth miał już coś powiedzieć, jednak przypomniał sobie ich poranną kłótnie i postanowił nie pchać się tam gdzie go nie chcą, ale obserwować z odległości.
- /Będę za 5 min.
***
Jechali, a ich towarzyszką była cisza. Nie grało radio, nie nawijał Booth, nie rozważała niczego z antropologicznego punktu widzenia, Bones, było słychać tylko równomierny odgłos silnika. Brennan zastanawiała się nad sprawą. Coś jej nie pasowało. Przez 3 tygodnie odnaleziono 6 ciał. W środę 3 września znaleziono ciało pierwszej 8-letniej dziewczynki, która zmarła na wskutek wykrwawienia, a zabójca pozostawił na kości jej przedramienia dwie pionowe kreski, utworzone nożem. 7 września odnaleziono kolejne ciało, dziewczynka, 9 lat, wykrwawienie, ślad na kości.
11 wrzesień, kolejna dziewczynka, 10 lat, tak jak pozostałe wykrwawienie, ślady na kości 14 wrzesień, dziewczynka, 7 lat, wykrwawienie ślad na kości. 17 wrzesień kolejna ofiara, 10 lat, przyczyna zgonu i cechy szczególne morderstwa jak u reszty. 20 wrzesień dziewczynka 7 lat, reszta jak u pozostałych. Ostatnie zabójstwo było najbardziej emocjonalnie ciężkie dla niej. Śmierć człowieka, ta widziana na własne oczy, czy tylko poznana, jest ciężkim przeżyciem. Brennan i Booth mają z nią styczność codziennie. Jednak śmierć dziecka, to inna psychologia. Nikomu nic nie winne dzieci powinny spokojnie wychowywać w spokojnych rodzinach czując rodzinne ciepło, a nie zimną ziemie.
Cechami wspólnymi wszystkich zbrodni były: znak na kości, blond włosy, wszystkie ofiary pochodziły z bogatych rodzin, jednak nie tych najbogatszych i mieszkały w południowo-wschodniej części D.C, jednak nie uczęszczały do jednej szkoły. Nie pasowało jej zabójstwo Tonny`ego. Nie dość, że był to chłopiec, na dodatek 3 ofiara w tygodniu, a to łamało „harmonogram” mordercy. Mijali właśnie plac zabaw i Brennan do głowy wpadł interesujący pomysł. Jednak szybko opuścił on jej głowę gdyż zauważyła, że Booth nerwowo spogląda w lusterko i co jakiś czas gwałtownie skręca w uliczki. Po obejrzeniu się do tyłu zrozumiała. Ktoś ich śledził. Sportowy,srebrny Mercedes, który mógłby w mgnieniu oka wyprzedzić ich SUV`a.
-Mamy towarzystwo- oznajmił dla pewność Seeley, w razie jakby Bones nie zrozumiała.
Przyśpieszył, jednak jak można było się spodziewać kierowca Mercedesa, również to uczynił. Na liczniku SUV`a było już grubo ponad setkę. Wjechali na kawałek prostej drogi i w momencie srebrny Mercedes znalazł się na po prawej stronie samochodu agenta. Kierowca opuścił szybę i strzelił serię naboi z karabinku szturmowego m16. Para jadąc a w SUV`e, w ostatniej chwili zdążyła schować się przed pociskami, jednak na skutek tego Booth stracił panowanie nad samochodem, a ten przy prędkości nieznacznie przekraczającej 100 km/h wpadł na drzewo stojące nieopodal szosy.
***
Nie podoba mi się ta część, ale niestety nie sposób wywalić ją z ciągu. Wszystkich, którzy zawiedli się po prologu, serdecznie przepraszam
wm.mk
aj, aj, aj...
czy ty się dobrze czujesz??
nie podoba ci się ta cześć??
zapowiada sie bardzo ciekawie.
Podoba mi sie tez twój styl. Jeden z lepszych na tym forum.
Dobrze się czyta.
W ogóle to nie patrz się na nic i pisz.
Dobry pomysł to połowa sukcesu, a widzę, że ty go masz.
Powtórze jeszcze raz.
Pisz.
ot, co. ^^
Pozdrawiam ;)
Cieszę się że chociaż wam się podobało, jednak ostrzegam, kolejne mogą być w stylu sweet blogasków o miłości ;D. Jeszcze nie wiem :).
hahah, może nie będzie aż tak w stylu tych "słit blogasków" xDD
pisz, dalej. bez obaw!
kto jeszcze coś napisze fajnego :>?
świetne opowiadanie:)
te poprzednie też było super:)
pisz dalej już nie umiem się kolejnej części doczekać!
A ja już sie zabieram do pisania. ;D CZuję, że rano wkleję, ale jesli rano się nie pojawi to po południu
Otworzyła oczy. Głowa bolała ją, czuła jakby ta miała za chwilę pęknąć. Bardzo chciało jej się spać, jednak starała się powstrzymać.
Co się stało? Gdzie jest? Gdzie Booth? Nie znała odpowiedzi na początkowe pytania, jednak opowiedz na ostatnie pytanie, leżała bezwładna, na siedzeniu obok, zaraz potem potrafiła odpowiedzieć na drugie pytanie. Była w rozbitym samochodzie, a obok niej leżał nieprzytomny Booth. Miał zakrwawioną twarz, rozbity nos i łuk brwiowy. Chciała sprawdzić mu puls, jednak gdy tylko ruszyła prawą ręką, poczuła falę niesamowitego bólu w ramieniu i kości promieniowej. Kiedy pierwszy największy ból powoli ustępował, próbowała nadal zbadać puls swojego partnera. Tym razem jednak lewą ręką. Pod palcami czuła ciepło jego ciała i... ulga. Poczuła dość silne i miarowe pulsowanie. Żyje, to dla niej było teraz najważniejsze. Oparła głowę o fotel, próbując ustalić co teraz trzeba zrobić. Nie dano jej jednak długo się zastanawiać, ponieważ zauważyła strużkę szarego dymu, wydobywającego sie z pod maski samochodu. Szybko starała się otworzyć drzwi, jednak te były zablokowane. Przechyliła się do Booth`a i starała się otworzyć tamte. Po pierwszej próbie otworzenia normalnie, która niestety nie poskutkowała, Bones spróbowała sposobem partnera. Już po pierwszym kopniaku drzwi lekko ustąpiły. Teraz pozostało już tylko wydostać się ze samochodu i wyciągnąć z niego Seeley`a. Jednak już pierwszy punkt jej planu był bardzo trudny do spełnienia. Z jej jak podejrzewała wybitym barkiem i złamaną ręką bardzo trudno było wygramolić z wraku, szczególnie że 50 % przestrzeni w wyjściu zajmował jej partner. Z minuty na minutę strużka dymu przerodziła się w już o wiele większą strugę. Musiała się śpieszyć, ponieważ samochód mógł w każdej chwili wybuchnąć. Kiedy już udało jej się wydostać z pułapki, czekało na nią teraz najtrudniejsze zadanie. Przeniesienie Booth`a w bezpieczne miejsce. Brennan nie była osobą słabą fizycznie, jednak Seeley nie należał do mężczyzn niskich i kiepsko zbudowanych i przy w pełni sprawnych rękach miałaby duże problemy z próbą przetransportowania Booth`a. Teraz jednak nie miała wyboru. Lewą ręką starała się sprawdzić czy nie ma żadnych złamań. Nic
nie wyczuła. Złapała go pod żebra i powoli wyciągnęła z samochodu. Kolejny sukces. Teraz musiała przenieść go w bezpieczne miejsce, jednak już po niecałym metrze drogi osłabła. Kiedy upadek był już nieunikniony poczuła czyjś silny chwyt, który przytrzymał ją w pionie i uwolnił od ciężaru jej partnera. Chwilę później przyjechała karetka i FBI. W natłoku wydarzeń nie przyjrzała sie jej wybawicielowi.
***
Siedziała na zimnym, białym korytarzu szpitalnym czekając na jakiekolwiek informacje na temat zdrowia Booth`a. Lekarze zszyli jej rozcięcia, nastawili bark i założyli specjalne usztywnienie. Przepisali także tabletki, w razie ostrego bólu. Postanowiła jednak że nie ma potrzeby wykupować ich. Teraz żałowała swojej decyzji. Szpitalną ciszę przerwało szybkie i głośne stukanie obcasów szpilek, o podłogę.
-Tempe- teraz wiedziała kto przełamał tę przeraźliwą ciszę. Ten głos mógł należeć tylko do jednej osoby.
-Angela.
-Jak się czujesz? Co się stało? Co z Booth`em?- zasypała ją gradem pytań.
-Lekarz jeszcze nie wyszedł, więc nie wiem...- przerwała nagle widząc otwierające sie drzwi.
-Panie z rodziny pana Seeley`a Booth`a?
-Nie...- zaczęła Bones
-Tak, ona jest dziewczyną Seeley`a- przerwała jej Ange.
-Stan pana Booth`a jest ciężki, ale stabilny. Ma obrzęk mózgu i dlatego będziemy utrzymywać go w stanie śpiączki farmakologicznej.
Widząc jednak minie Brennan dodał.
-Proszę się nie martwić. Jesteśmy dobrej myśli.
Mina Tempe nadal nie wskazywała nic dobrego.
-Może się pani z nim zobaczyć. Tylko proszę nie zbyt długo.
Lekarz skinął głową i wycofał się z korytarza. Teraz Angela postanowiła wkroczyć do akcji jako pocieszycielka.
-Słyszałaś co powiedział lekarz? Są dobrej myśli.
-Słyszałam bardzo dobrze. Obrzęk mózgu, śpiączka farmakologiczna. To są suche fakty, a nie dobre czy złe myśli jakiegoś lekarza.
-Idź do niego. Ludzie w śpiączce podobno potrzebują wsparcia innych.
-Wątpię czy to prawda.
-Idź- Ang popchnęła ją.
Temperance niepewnie podeszła do drzwi. Po chwili zastanowienia postanowiła wejść. Zobaczyła go, leżącego bezwładnie na łóżku. Podłączonego do masy aparatury, kontrolujących czynności życiowe Booth`a. Jego twarz była blada. Wyglądał jakby spał. Twarda klatka piersiowa unosiła się rytmicznie. Usiadła na krześle, obok. Położyła swoją dłoń na jego wielkiej ręce. Czuła przenikające przez jej palce ciepło, ciała Booth`a.
-Seeley, przepraszam. Przepraszam. Powiem Ci coś, czego pewnie nigdy więcej ode mnie nie usłyszysz. Nie mówiłam często że kogoś kocham, a jeżeli zdarzało się, to nie były to szczere uczucia. Nie powiem teraz że Cię kocham, bo nie wiem czy to prawda. Zawsze zaprzeczałam miłości, jednak nie wiem czy to prawda. Nie mdleje na twój widok, nie przechodzą mnie ciarki, kiedy patrzymy sobie w oczy, nie drżę kiedy przypadkowo, bardziej lub mniej dotykamy się. Jednak, kiedy jestem z Tobą, niezależnie czy w terenie, nad zwłokami, czy w knajpce, oblewając kolejne sukcesy, czuję się lepiej, czuję sie szczęśliwa? Nigdy nie powiem Ci tego prosto w twarz, bo boję sie odrzucenia, bo boję się że to zniszczy naszą przyjaźń. Obiecaj mi jedno, nie zostawisz mnie teraz samej, pomożesz złapać tego zwyrodnialca, obiecujesz?- zamilkła, jakby oczekując na odpowiedź. Jednak jej nie otrzymała.
-Wracaj do żywych, Seeley.- pogłaskała go po wierzchniej stronie ręki. Wstała i wyszła.
***
Na dziś, a raczej na dziś w nocy to już raczej tyle. Obiecuje że wrzucę kolejną część jutro.
Pozdrawiam
wm.mk
Azura ja już się z tobą witałam na twoim bloogu ale przywitam się jeszcze raz xD WITAJ KOCHANA ! ;**
wm.mk nie miałyśmy okazji się poznać a więc miło mi ;D Skoro jestes nowa to napisz coś o sobie ! ;D Ukłony pokładam przed twoim opowiadaniem ! jest po prostu zaje . . . fajne xD Czekam na twoją dalszą część.
Lil a ty gdzie się podziałaś ? Mam nadzieję że to ze względu że piszesz dalszą część i niedługo ją tu zamieścisz xD
;***
Tak Rogata, zgadza się :) Wczoraj niestety nie dodałam kolejnej części, bo komputer był zajmowany przez rodzeństwo, ale dzisiaj daję cedeka :)
Zastanawiam się, czy jest sens pisać kolejne części tego opowiadania, czy zacząć coś nowego?
I ja też witam wm.mk - twoje opowiadania są świetne!!! Czekam na dalsze części :)
Pozdrawiam wszystkich :)
Booth odwiedzał Temperance codziennie. Razem śmiali się, rozmawiali. Bones szybko wracała do zdrowia. Na razie nie wracali do tematu ich wspólnie spędzonej nocy, chociaż obydwoje wiedzieli, że i tak będą musieli to wyjaśnić. Nadszedł wyczekiwany przez Brennan dzień : nareszcie mogła wrócić do domu. Zarówno Booth, jak i Angela przyszli wtedy do szpitala, żeby ją zabrać.
- Czy naprawdę musieliście tu przychodzić? Ja świetnie sobie radzę. – powiedziała Temperance, gdy zobaczyła w drzwiach sali znajomą dwójkę. Oni byli jednak nieugięci.
Kiedy jechali do domu, Bones żartowała z Angelą na tylnym siedzeniu samochodu, który prowadził Booth. Na miejscu jednak zadzwonił telefon Angeli i okazało się, że jest pilnie potrzebna w Instytucie. Po jej wyjściu pomiędzy Temperance a Booth’em zapadło niezręczne milczenie.
- Booth, dzięki za wszystko. Naprawdę wiele ci zawdzięczam. Uratowałeś mnie, a potem przez cały czas byłeś przy mnie w szpitalu. Dziękuję. Jestem twoją dłużniczką. – powiedziała po chwili Temperance, patrząc mu głęboko w oczy.
- Bones… Nie mógłbym inaczej postąpić. A poza tym, przecież wiesz, jak… - Seeley nie dokończy, bo przerwała mu Temperance:
- Nie wracajmy do tego, Booth. Było, minęło. To się już nie liczy.
- Nie, Bones! Mylisz się. To się nadal liczy. Ja nie zapomniałem! I tym razem dasz mi wszystko powiedzieć! – wykrzyczał Booth. Brennan zdziwiona jego zachowaniem, tym razem nic nie odpowiedziała.
- To wszystko nie było tak, jak myślałaś. Ja nie chciałem ci wtedy powiedzieć, że żałuję.
Wcale nie żałuję tamtej nocy. Jedyne, czego żałuję, to, że pozwoliłem ci wtedy odejść. Naprawdę mi na tobie zaleczy, Bones.
Temperance nie wierzyła własnym uszom. W jej oczach pojawiły się łzy. Ale nie łzy smutku i rozpaczy, tylko łzy szczęścia – ogromnego szczęścia. Nie zważając na nic zarzuciła mu ręce na szyję. Nie obchodziło ją teraz, że zachowuje się dziwnie i inaczej niż zwykle. To nie było ważne. Teraz liczył się tylko Booth. Przez ostatnie dni bała się, że już nigdy go nie zobaczy, a teraz… Seeley zaś przytulił ją mocno, chcąc jakby upewnić się, że już nikt mu jej nie zabierze i że teraz już zawsze będzie z nim…
Kntnuacja z strony 7, chyba nie jestem pewna.
Może nie pamiętacie wklejam opowiadanie bo to będzie kontynuacja tego.
Wpadła do Instytutu tak szybko, że ledwo kto ja zauważył, mknęła przez korytarze niczym wiatr, pędziła do gabinetu.
- Słonko co tobie dolega?
- Nic, Angela mam zaległości.
- Opowiadaj, co tam się wydarzyło?
- Hmm –zastanawiała się przez chwilę,- umówmy się po pracy do jakiejś, restauracji ?
- Ok, świetny pomysł.
Wyszła w ciszy z gabinetu Brennan, po czym wszedł Booth.
- Dzień dobry.
- A dobry.
- Co ty mówisz, pierwszy raz słyszę jakieś pozytywne sło…- zaniemówił, przerwał mu to widok Tempe, która podeszła do niego objęła go w pasie i dała całusa w policzek.
- Myślę, że powinniśmy poważnie porozmawiać.
- O czym Booth?
- Może zamieszkamy razem ?
- Co ty wygadujesz, my, ja i ty w jednym domu?
- Tak, jak najbardziej.
- W sumie Booth, podoba mi się ten pomysł.
- Ja to mam głowę za nas dwóch.
- Ty nie przeginaj ! – Roześmiała się tak głośno, że Hodgins, Angela, Zac wybiegli zobaczyć co się dzieje.
- Spokojnie wszystko pod kontrolą. – Oznajmił wszystkim Booth.
Chwycił Brennan za rękę i wyszli z Instytutu.
- Zamknij oczy i nie otwieraj dopóki Ci nie powiem.
- Ja nie chcę, ja wolę widzieć co kombinujesz.
- Oj, Tempe nie ma tak dobrze, niespodzianka to niespodzianka.
Zamknęła oczy po czym booth ruszył z piskiem opon, jechali i jechali, aż po kilkunastu minutach Booth zatrzymał się, wziął Bones za rękę i poszli na łąkę.
- Jejku Booth, ale tu ślicznie, aa te dzieciaki.
- Chciałabyś mieć takiego ?
- Zawsze sobie wmawiałam, że nigdy nie będę chować bachora, zmieniać pieluch, ale gdy tylko widzę matkę trzymającą dzidziusia na rękach, wyobrażam sobie siebie.
Jak trzymam takiego niemowlaka, małego, ślicznego, który się uśmiecha do mnie i po chwili zaczyna beczeć. Chciałabym mieć takiego małego skarba, na którego wystarczy spojrzeć i od razu serce zaczyna mocniej bić. Nigdy, ale to nigdy nie wyznałam tego nikomu, nawet swojej najlepszej przyjaciółce Angeli. Booth, ja nie chcę się na tobie zawieść, czuję do Ciebie ... – Nie mogła wymówić tego słowa, czy to tak ciężko przychodzi w przypadku antropologa?
- Kochanie, nie po to Cię tu zabrałem, właśnie chciałem, żebyś ujrzała te małżeństwa, które bawią się ze swoimi małymi dzidziuśami, czy nie chciałabyś mieć takiego małego bobaska ze mną ?
- Booth – Rzuciła mu się naszyję jak szalona, to dopiero była szczęśliwa para.
Wziął ją na ręce jak małe dziecko, zaniósł do samochodu, pojechali do niej do domu, gdzie spędzili namiętną i interesującą noc.
*******Nowe opowiadanko.
Minęły 2 miesiące. Brennan czuła się słabo, miała mdłości, ledwo chodziła, domyślała się co się dzieje, ale nie była pewna. Wolała się upewnic.
- Kochanie – nie usyłaszała odpowiedzi – Booth do jasnej cholery przyjdziesz tu czy nie !?
- Już idę, bawiłem się z Parkerem co się stało ?
- Ja wychodzę wrócę za 2 kwadranse.
- Dobrze, coś się stało?
-Nic ważnego.
Brennan wybiegła z domu wsiadła do Mazdy rx8, po kilku minutach była pod apteką.
Kupiła test ciążowy wsiadła w samochód przejechała kilka przecznic dalej, weszła do supermarketu.
- To wszystko ?
- Tak.
- Wporządku już wydaję resztę.
Zrobiła zakupy i wróciła do domu, zamknęła się w łaźence oczekując na wynik testu.
- Boże, czemu akurat teraz, gdy mam tyle pracy… -krzyczała płacząc.
- Kochanie co się dzieje?
Wyszła z łaźenki uśmiechnięta, ale widac było po jej minie, że jest smutna.
- Kochanie będziemy mieć dziecko.
- Czy nie uważasz, że to wspaniale?
- Tak Booth, cieszę się, ale teraz mam urwanie głowy w instytucie, a będę musiała dba o siebie i osczędzac się.
- Najważnijesze, że będziemy miec dziecko to na które czekamy już tyle czasu - przytulił ją do siebie i głaskał po głowie. – Nie martw się wszystko będzie dobrze, kochamy się i to wystarczy.
Brennan zabrała się za gotowanie obiadu, a przyszły Tatuś z Parkerem pojechali do parku na lody.
Zadzwonił telefon, nawet nie zdążyła wytrze rąk podbiegła do telefonu i usłyszała głos Angeli – Gratulacje młoda mamo, dziewczynka czy chłopczyk?
- Angela skąd wiesz nie mów mi tylko, że już cały instytut wie.
- Cały może nie, ja i Hodgins wiemy.
- A jak tam wasz bliźniaki?
- Wspaniale, nie słyszysz pozdrawiają ciocię Bones.
- Booth jest u was?
- Tak, chcesz z nim zamienic słowo?
-Jeśli możesz to przekaż mu tylko, że za 15 minut będzie obiad.
-Okej, już to zrobiłam, zbierają się.
-Ucałuj Hodignsa i dzieciaki Pa.
Wróciła do kuchni podgrzewając zasmażkę do surówki.
Po obiedzie wszyscy pomłożyli się spac, byli tak zmęczeni, że nawet 10 letni Parker nie miał już siły męczyc taty.
Rogata, masz rację, trochę nieładnie z mojej strony, że nie przedstawiłam się. Mam na imię Martyna, jestem fanką Bones (nowość na tym forum :)). Z 14 na karku, idę do przodu. Na pierwszym miejscu w moim serialowym rankingu, zaraz obok Bones, znajduje się House MD. Nie piszę fick`ów, nie jestem pisarką, nie mam talentu humanistycznego, a wręcz przeciwnie, kreci mnie fizyka. Użytkuje forum csi.mojeforum.net i czasem zaglądam na housemd.fora.pl, teraz doszedł jeszcze filmweb, który już od ładnych paru miesięcy anonimowo czytam. Moja pasja do Bones przyszła razem z gipsem na prawej nodze (jedyny pozytywny aspekt posiadania gipsu :D). W przeciwieństwie do pisania często zajmuje się grafiką, a konkretnie tworzę coś na kształt iconek i bannerków. Jak ktoś chce zobaczyć, ewentualnie skomentować to zapraszam na wm-mk.livejournal.com (ostrzegam tylko dla ludzi o mocnych nerwach, których nie odstrasza brzydota)
Jestem naprawdę zdumiona, że mój fick znalazł uznanie, a mój styl został uznany za jeden z lepszych na forum (szkoda że moja polonistka czasami tak nie uważa xD). Nie jestem zadowolona z żadnej części mojego opowiadania, jednak jak już naważyłam tego piwa, to trzeba to wypić. Czekam na inne wpisy.
Pozdrawiam
wm.mk
Wybaczcie, że przegapiłam wasze wpisy, już nadrabiam.
aguŚ- rodzinna Bones, w ciąży. Pomysł często przewija sie na forum, ale nadal mnie bardzo się podoba. Piszesz dużo dialogami, czyli tym czego ja nie umiem zrobić, może to dlatego brakuje mi trochę opisów.
lil17- yeahhhh mamy happy end, a może nie end? Podoba mi się twój fick, bo on był w pewnym stopniu pobudzeniem mnie do napisania czegokolwiek. Cieszę się że wszyscy są zdrowi i wyjaśniła sie sprawa B/B. Takie fiki poprawiają mi samopoczucie :)
No Aguś wreszcie napisałaś cdeka ;D
Lil super.
Martyna miło nam cię poznać ;D Ja mam na imię Agata i jakoś tak wyszło że też mam 14 na karku xD Pozdrawiam ;**
dziewczyny! idziecie jak burza ;) aż miło się tutaj wchodzi i czyta te wszystkie opowiadanka :) świetnie! czekam na więcej :P
14- nastki łączmy się xD Mi też miło Cię poznać ;) Im więcej osób tym lepiej.
Mam coś dla Was- http://pl.youtube.com/watch?v=yfggOb2GtMU - Booth i 'Hasta la vista baby' xD
ja mam nadzieję, że dziewczyny, rozkręcicie dalsze części!
wm.mk, aleś mnie nastarszyła!
tak w ogóle, to tez się jeszcze nie przedstawiłam, większość zna mnie z gadu... Jestem Kinga:D a Bonesa oglądam od pierwszego odcinka. Chociaż, gdyby nie reklama na polsacie, to i tak bym go oglądała, tyle że nie od początku:D
Brennan weszła do magazynu. Nie było z nią Booth`a. W ciemnym kącie hali zauważyła jakiś kształt. Podeszła bliżej i zrozumiała, że to dziewczynka. Jeszcze żyła. Podbiegła do niej i starała się zatrzymać choć na chwilę krwotok pochodząc z tętnicy szyjnej. Nie miała jednak szans. W bezsilności patrzyła jak dziecko umiera, umiera na jej rękach. Kiedy miała już odkładać drobne ciałko na ziemię i dzwonić po wsparcie, dziewczynka otworzyła oczy, jednak nie były to oczy człowieka, a tym bardziej 10-letniej dziewczynki. Czerwone spojówki patrzyły na nią wrogo. Dziecko odezwało się.
-To przez Ciebie nie żyje, słyszysz przez Ciebie.- Nagle ciało dziecka zamieniło sie w Booth`a
-To wszystko przez Ciebie, to Twoja wina, że leżę teraz nieprzytomny, to wszystko twoja wina.- W tej chwili Bones poruszyła się gwałtownie i wylądowała na prawym ramieniu na podłodze, nieopodal kanapy w swoim gabinecie. Przeszył ją paraliżujący ból promieniujący z prawego ramienia. Szybko wygrzebała tabletki z kieszeni, ciesząc się w myślach, że wykupiła receptę. Kiedy ból ustępował, do gabinetu wpadła Ange.
-Kochanie, mamy...- przerwała jednak widząc że coś jest nie tak.
-Coś się stało?- zapytała
-Nic wielkiego, trochę boli mnie bark.- odpowiedziała masując rękę.
-Na pewno tylko tyle?- dążyła dalej Angela.
-Tak, a teraz przepraszam, ale mam spotkanie z agentem, który zastąpił Booth`a- ucięła temat Bones, dając do zrozumienia Angeli żeby ta zostawiła ją w spokoju.
Spotkanie z agentem FBI naprawdę miało odbyć się dopiero za godzinę, jednak Tempe nie miała ochoty na rozmowę z Ang, Nadal w głowie słyszała słowa Booth`a:
-To wszystko przez Ciebie, to Twoja wina
***
-Zapewne dr Temperance Brennan, dużo słyszałem na pani temat- usłyszała zza pleców czyjś głos. Odwróciła się i zobaczyła zastępce Booth`a
-Steve Spencer, FBI, będę zastępował Seeley`a- wyciągną ku niej dłoń.
-Jak już pan zauważył, jestem dr Brennan- uścisnęła lewą ręką podaną przez agenta dłoń. Steve był równie wysoki co Booth, jednak o wiele gorzej zbudowany. Zielone oczy i blond włosy, dodawały mu uroku i wyrazu inteligencji na twarzy. Jednak już po krótkiej rozmowie złudzenia na temat przynajmniej tak inteligentnego partnera jak Seeley, prysły jak bańka mydlana.
-Dlaczego akurat teraz, kiedy mamy seryjnego, musiałam dostać partnera-idiotę- powiedziała w myślach Brennan, odwzajemniając uśmiech do Spencer`a.
***
Zaraz po wejściu do instytutu przeczucia Bones nasilał się równie mocno co ból w zwichniętej ręce. Steve chciał wszystko zobaczyć, dotknąć każdej rzeczy. Na zwołanej przez Cam naradzie został przedstawiony zespołowi, a przy okazji poznano również nowego asystenta Brennan- Eric`a Grawes`a. Grawes wydawał się być inteligentnym młodym człowiekiem. Bones miała uczucie, że nawet gdyby był genialny, uznałaby go za gorszego od Zack`a. Zack, ostatnie tygodnie spędzone na poszukiwaniach seryjnego nie pozwoliły jej myśleć, o byłym asystencie. Angela i Hodgins odwiedzili go kilka razy w klinice, ona nie mogła sie przełamać. Nie winiła go, ale siebie. Z rozmyślań wyrwał ją głos Cam.
-Jak podoba Ci się nowy agent i asystent?- zapytała
Mina Bones mówiła sama za siebie.
-Może nie będzie tak źle...- urwała Cam, obserwując żywo gestykulującego Jack`a i starającą się coś wytłumaczyć mu, Angele. Bones zauważyła już dużo wcześniej, że przyjaciółka wpadła w oko Steve`owi, a Angela nie należąc do tych, które nie lubią się bawić, flirtowała z nim na całego . Cała sytuacja najwidoczniej nie spodobała sie Hodginsowi. Brennan doszła do wniosku że dalsze obijanie się nic nie pomoże i skinąwszy głową Cam, opuściła pokój.
***
Kolejny już raz oglądała zdjęcia ofiar, próbowała coś połączyć, starała się znaleźć coś czego mogłaby się chwycić. Oglądając mapę części D.C z której pochodziły ofiary, znalazła wkońcu jakiś punkt zaczepienia.
-Plac zabaw- myślała na głośno Brennan. Musiała jeszcze sprawdzić czy ofiary kiedykolwiek odwiedzały to miejsce. Sprawdzali wszystkie możliwe miejsca które mogły łączyć ofiary: kościoły, szkoły, kółka zainteresowań. Nie pomyśleli jednak o placu zabaw. Jak się okazało, był to jedyny plac zabaw w okolicy. Rodzice wszystkich dziewczynek przyznali że ich dzieci odwiedzały często, bądź rzadko plac zabaw, przed zaginięciem. Sięgnęła po telefon, aby zadzwonić do Steve i poinformować o wyjeździe w teren, kiedy do jej gabinetu wpadł Parker, a po chwili dołączyła Reebeca.
-Cześć Bones!
-Cześć Parker- opowiedziała zdzwiona wizytą.
-Dzień Dobry, jestem...- nie dokończyła jednak ex Booth`a
-Wiem kim pani jest.- przerwała jej Brennan. Do gabinetu weszła Ange
-Tempe... Parker! Co tam u Ciebie?- przywitała się z chłopcem, kobieta. Rzuciwszy przelotne spojrzenie Bones, zaproponowała Parkerowi zwiedzanie najciekawszych miejsc w instytucie, na co ten zgodził się z przyjemnością.
-Co z Booth`em?- zapytała Reebeca
-Dlaczego pyta pani o to mnie?- odpowiedziała pytaniem Tempe
-Ponieważ, to pani podała się za dziewczynę Seeley`a, a lekarz mógł udzielić informacji tylko rodzinie i najbliższym.
-Genialne pomysły Angeli- powiedziała w myślach Bones.
-Booth ma obrzęk mózgu, aby nie doszło do jego uszkodzenia, jest utrzymywany w śpiączce farmakologicznej. Kiedy obrzęk ustąpi, lekarze wybudzą Seeley`a.
-A jeśli nie uda im się go wybudzić- zapytała kobieta, nie wiedząc że właśnie wypowiedział najgorsze obawy Brennan
-Istnieje taka możliwość.- odpowiedziała cicho Tempe. Nastała niezręczna chwila ciszy. Reebece nurtowało jeszcze jedno.
-Czy on i pani... czy wy... no jesteście razem- zapytała z udanym zmieszaniem
-Nie, nie jesteśmy parą.- szybko i pewnie odpowiedziała Bones. Do gabinetu ponownie wpadł Parker.
-Mamo, mamo a Angela pokazała mi takie fajne urządenie, co wyświetla twarze, a Hodgins takiego okropnego robala- uśmiechnął się ukazując rząd prostych ząbków.
-Wyjapany ojciec- pomyślała Tempe.
-Do widzenia, pożegnaj się Parker- wstała z fotela i zaczęła poprawiać bluzeczkę.
-Cześć Bones! A Bones, jakbyś rozmawiała z tatą, powiedz mu że go kocham, bo mama powiedziała że tata wyjechał i że nie można do niego dzwonić, bo on jest w pracy, ale wy razem pracujecie, dobrze?- zapytał robiąc maślane oczy.
-Dobrze Parker, obiecuje.- opowiedziała niepewnie Brenn.
Kiedy wyszli, odwróciła sie i schowała twarz w dłoniach. Wróciło poczucie winny, szczególnie teraz, kiedy niczego nieświadom Parker wyraźnie tęsknił za ojcem.
-Nie teraz, teraz nie mogę.- starała się zapanować nad chęcią rozpłakania się.
-Plac Zabaw- powiedziała głośno. Zabrała telefon i wybrała numer Spencer`a. Wychodząc z biura złapała fiolkę z lekami, leżącą na biurku i szybkim krokiem opuściła gabinet.
***
Na dzisiaj to już raczej tyle. Chociaż kto to wie, może znowu wpadnie mi do głowy pomysł. Hejka Agata i Kinga. Bardzo mi miło.
Pozdrawiam
wm.mk