Uwaga....To już 3 ZAKOŃCZENIE....Yeah...do ilu dojdziemy? Czas pokaże:) Narazie świętujmy:-)
Kgadzinka świetna ta część "co było wcześniej :D"
Azura Dobre naprawde <hehe> nie ma to jak pijanstwo xD
Piegża normalnie dobre co tam świetne i smiechowe takie lbie "Dlaczego nie w sypialni?" oto jest pytanie może jeszcze tam nie dotarli xD
Azura przez ciebie a raczej dzięki Tobie rozbolał mnie brzuch od śmiechu;0
a tak na marginesie ciekawa jestem z iloma pomocami naukowymi kofeina poprawiała prace ja sobie jakoś wyobraziłam kogoś obłożonego słownikami
musi ona mieć dużo wolnego czasu jak ma czas dopatrywać sie błędów xD
BOSKIE!!! Mistrzowskie! Po prostu nie wiem jakimi epitetami opisać twoje opowiadanie! ahhh... jestem pełna zachwytu, pisz dalej!
niee, no kofeina ma rację, za dużo jest tych błędów, ja na przykład dopatrzyłam się TRZECH powtórzeń, a powtórzenie to błąd stylistyczny. Już posypałam głowę popiołem ;)
no i mam poważny problem: nie wiem, czy w zdaniu "Ucieszył się na jej widok, chociaż wcześniej minę miał taką, jak wtedy, gdy rozpaczał po śmierci swojego chomika" powinien być przecinek przed "gdy" czy nie
kofeino, rozwiej moje wątpliwości, napisz do mnie na gg
łosiu
(na złość kofeinie, żeby miała więcej do sprawdzania :)
(tylko pamiętaj, kofeino, że cały czas mam ochotę kopnąć cię dópę)
Odcinek 99., czyli przedostatni odcinek serialu Bones w ogóle...
VAN, którym agenci FBI jechali na konferencję do Nowego Jorku, miał wypadek. Trzech funkcjonariuszy zginęło, pięciu było w poważnym stanie, dwóch – w krytycznym. Ten drugi to Booth. Miał poważne obrażenia głowy, dlatego lekarze utrzymywali go w stanie śpiączki farmakologicznej przez prawie dwa tygodnie.
Brennan była przy jego łóżku w każdej wolnej chwili. Jako jego oficjalna partnerka życiowa była wpuszczana do niego o każdej porze dnia i nocy.
Akurat złożyło się tak, że gdy go wybudzono, Brennan była pilnie potrzebna w Instytucie i nie mogła być w szpitalu przez dwa dni. Booth był w niezłym stanie. Przytomny i głodny czekał na jej przyjście. Myślał o niej cały czas: pięć lat współpracy z Bones, z tego dwa ostatnie lata już jako para, dawały mu dużo materiału do przemyśleń. Genialna w swojej pracy, świetna w sądzie, niezawodna partnerka w dochodzeniach, piękna, w domu nie bałaganiara, ale i nie pedantka, taka w sam raz. Pozwala mu spokojnie oglądać mecze, bo sama ma zajęcie – te swoje powieści. W łóżku.... tygrysica...Ooo, nie może teraz o tym myśleć, może wejść pielęgniarka...
Tak, ktoś wszedł. Ksiądz. Zapytał, czy Booth potrzebuje wsparcia, rozmowy, spowiedzi... Boothowi kapłan wydał się znajomy. Okazało się, że to John, jego kolega z podstawówki. Pogadali, powspominali stare czasy. Gdy poszedł, Booth pomyślał, że ta znajomość może mu się do czegoś przydać.
Wiedział, że Brennan ma przyjść o szesnastej. Poprosił pielęgniarkę i ojca Johna o małą przysługę.
Gdy Brennan podeszła do okna jego izolatki, zauważyła księdza, który wyczyniał nad nim jakieś swoje magiczne rytuały. Lekko zadrżała. Podeszła do niej pielęgniarka. Powiedziała, że stan Bootha raptownie się pogorszył i może nie przeżyć nocy, więc wezwano księdza, aby udzielił mu Ostatniego Namaszczenia. Brennan poczuła, że nie może oddychać. Ksiądz wyszedł z salki.
- Pani Booth? Musi być pani silna. On pani potrzebuje.
Bones weszła. Leżał blady, z zamkniętymi oczami. Wyglądał źle.
- Bones, skarbie. Zdążyłaś, żeby się pożegnać – rzekł słabym głosem.
- Booth, pożegnać?
- Tak, chyba odchodzę. Czuję, że Bóg chce mnie zabrać. – szeptał.
- Bóg chce? Ja chcę, żebyś został ze mną!
- Tak? Ale Bóg mnie kocha i ma tam dla mnie miejsce, nie będę cierpiał.
- Ja... – nie przeszło jej przez gardło, że też go kocha - ale ja będę cierpieć, gdy odejdziesz.
- Nie, Bones, nie będziesz cierpieć, trochę mnie pożałujesz, ale potem znajdziesz sobie kogoś innego.
- Nie chcę nikogo innego, Booth.
- Bones, cieszę się, że byliśmy razem, że mogłem cię kochać. Pamiętasz, gdy mówiłem ci, że cię kocham, ty płakałaś. Mówiłaś, że to ze szczęścia. Wiesz co, ty mi nigdy tego szczęścia nie dałaś. Nie powiedziałaś mi, że mnie kochasz.
- Ale Booth, wiesz, przecież, udowadniałam ci to każdego dnia i ... każdej nocy.
- Może i tak, ale wiesz, Bones, miłość bez tych słów jest jak samochód bez kierownicy, jak szkielet bez czaszki. Brakuje najważniejszej części.
Milczała.
- Chciałbym, zanim odejdę, poczuć to szczęście...chociaż raz..
Położyła swoje czoło na jego czole. Booth musiał uważać, żeby się nie roześmiać. Zrzedła mu mina, gdy poczuł na swojej twarzy jej łzy. Sam wzruszył się tym, jak bardzo Brennan musi walczyć ze sobą.
- Booth...
Teraz pożałował swojego podstępu.
- Przepraszam, Bones, nie powinienem...
W tym momencie Brennan przypadkowo odczepiła guzikiem kurtki któryś kabelek z tych przyczepionych do klatki piersiowej Bootha i to rytmiczne pikanie jego serca zamieniło się w jednostajny, przejmujący dźwięk.
- Booth, nie..., kocham cię, Booth!!! Kocham....
Booth miał szczęście, że pielęgniarka najpierw wyprowadziła Brennan na korytarz, a dopiero potem poprawiła kabelek i narobiła trochę hałasu jak przy defibrylacji, bo gdyby zrobiła odwrotnie, pewnie by musiał zostać w szpitalu na dłużej.
Gdy kilka minut później pozwolono jej wejść do niego, leżał uśmiechnięty.
- Słyszałem, Bones, słyszałem. – powiedział słabiutko, ale zaraz dodał żywiej - Wiesz co, może skorzystajmy, że jest ksiądz i wiesz, może byśmy ..wzięli...
- Spokojnie, Booth, zostaw coś na ostatni odcinek...
jak by przyznawano za takie opowiadanie Pulitzera to ty byś Piegża dostała główną nagrodę!!!
Super Piegża oby dwa opowiadanka nadają się do Książki jakbyśmy złożyły wszystkie nasze opowiadanka to książka gwarantowana ;D
( Kofeina dla Ciebie, żeby nie musiało Ci się nudzić, jak skończysz poprawiać opowiadanie Piegży ! )
Teraz Dydyka dla wszystkich ludzi którzy kochają serial Kości/Bones.
Pozdrawiam. Szczególnie Dziewczynki z Filmwebu ;****.
Brennan obudziła się cała mokra, śnił jej się koszmar.
Nagle usłyszała mocne pukanie do drzwi..
- Kto to może być jest dopiero 6:30 ?
Niechętnie zwlekła się z łóżka i podeszła do drzwi.
- Nareszcie, ile ja mam na ciebie czekać. – Odetchnął z ulga, wszedł i rzucił się na kanapę.
- O co chodzi, czemu przyszedłeś tak wcześnie ?
- Mam wspaniałą wiadomość..
- Ona jest związana ze mną?
- Tak, dzwonił dziś do mnie szef i powiedział ,że mamy 3 dni wolnego.
Brennan roześmiała się ..
- W sumie to nawet te 3 dni dobre.
- No widzisz Bones to gdzie jedziemy?
- Jedziemy? –dziwi się Brenn.
- No jedziemy, myślałem o wypadzie na Camping ?
- Nigdy nie byłam na Campingu..
- Więc to będzie twój pierwszy raz, pakuj się.!
Brennan się przez chwilę zastanawiała, ale co jej szkodzi raz się żyje.
Booth poczekał, aż Brenn się spakuje wziął jej rzeczy do samochodu i pojechali po jego rzeczy..
- Poczekaj tutaj, wezmę swoje torby i możemy jechać.
- W porządku.
- Tylko nic tu nie zepsuj.
- Ja nie jestem psują w przeciwieństwie do Ciebie . – Uśmiechnęła się.
***
W drodze, zatrzymali się w Mc` Donald.
- Co Ci zamówić ?
- Booth przecież to jedzenie to same chemikalia.
- Nie wybrzydzaj, raz na czas można sobie pozwolić.
- To zamów mi może. – Zastanawiała się.. – O tą sałatkę.
- Ty masz zamiar sobie pojeść sałatką? Następny postój będzie za 4 godziny..
- Spokojnie wytrzymam.
Po chwili wrócił Booth z 4 hamburgerami, jedną sałatką, 3 ciasteczkami wiśniowymi i do tego słoik wypchany po brzegi mielonką z frytkami..
- Co to jest to w słoiku?
- Porządne jadło. – Wybuchnął śmiechem. – Znaczy mielonka z frytkami coś dla Ciebie.
- Ja tego nie zjem łeee. Jak widzę to, to zbiera mnie na wymioty. – Zrobiła skwaszoną minę.
- Nie wybrzydzaj jeśli ty nie zjesz, to ja to zrobię, masz swoją sałatkę.
***
Booth schował słoik do samochodu, ponieważ nikt już nie miał siły zjeść mielonki.
Jechali obżerając się ciasteczkami z wiśniowym nadzieniem.
- Booth nie wiedziałam, że w Mc` Donald robią przepyszne ciasteczka. – Mmm wydawała z siebie odgłosy jakby jadała coś najwspanialszego.
- Ty pierwszy raz tam byłaś?
- Tak bo ja nie jadam w Fast foodach.
- Ja czasem jadam, nie ma mi kto ugotować.
- To jak wrócimy z 3 dniowych wakacji zapiszesz się do mnie na lekcje gotowania.
- A ty umiesz gotować?
- W sumie to nigdy nie gotował czegoś wypasionego, ale proste i dobre jedzenie umiem przygotować.
- To z chęcią się zapiszę, będę więcej czasu spędzał z tobą. – Ostatnie słowa dopowiedział pod nosem.
- Co tam mruczysz?
- Nic, nic mówiłem, że jakaś mucha mi tutaj lata.
- Daleko jeszcze?
- 7 godzin drogi.
- Ty sobie żartujesz?
- Nie mówiłem, żebyś coś sobie jeszcze zjadła, głodna jesteś?
- Trochę zgłodniałam masz rację…
- To zjedz mielonkę, ja jestem napchany nic w siebie nie wcisnę.
- Spróbować nie zaszkodzi. – Brenn wzięła do ręki słoik i otworzyła, nabierając trochę na łyżkę .
- Booth mniam jakie to dobre. – Podsunęła mu łyżkę pod usta.
- Faktycznie.
Zatrzymali się na poboczu i zajadali się mielonką, potem zasnęli w samochodzie…
nooooooo, nareszcie!!!
jaki postęp, gratulacje :D
Brennan i Booth zajadający mielonkę z frytkami. Zapłaciłabym,żeby to zobaczyć ;D
od razu uprzedzę kofeinę, tak, wiemy, że brakuje kilku przecinków, ale łosie nie otrzymują prawa głosu od dziewczyn z filmwebu, prawda ? :DDD
heh ale naskakujecie na kofeine <lol> ale chyba macie racje troszeczke przegiela ale ja jej nie rozumiem czemu ona sie nie broni? mogla by napisac jakis argumet na swoja obrone a nie zniknac (ejj a moze robaki ja zjadły? martwimy sie?) a jakby cos napisala to by sie dopiero rozwinela dyskusja ze hoho!!
A wasze opowiadanie nadal na wysokim pozimie gratulacje! wszystkie jestescie genialne. Pozdro
Jedno pytanie: Czy ta mielonka była surowa? Bo jak tak to... fuuuuj! Aguś, następnym razem jak KTOŚ spróbuje rozłożyć Twoje dzieło na części pierwsze to zrobimy mu z **** jesień średniowiecza, bo to jest po prostu bezczelność. Jakbym porównała pierwsze opowiadanie z tym teraz to dostałabyś Nobla :) Trzeba Ci naprawdę gratulować, bo od opieprzu jaki dostałaś za te błędy na początku, minęły już lata świetlne i teraz jesteś genialna jak każda z Was tutaj :]
Zgadzam się z Andzią i Piegżą ;D Kofeina jeden post tutaj ci wystarczył bo następnych to już raczej sie nie pozbierasz . . . ;D Wiem jestem okrutna ale ja lubię taka być ;D Super scenariusze dziewczynki, trzymać tak dalej ;**
Grunt to bunt, dziewczyny, i mielonka w słoiku pod pachą!!!! Tak trzymać!!! Aguś- ja myślę że ty rozkręcisz jak najszybciej tą wycieczkę, tam musi do czegoś dojść... po takiej ilości mielonki...
Piegża- jak ja czytam to co piszesz, to mnie po prostu... no... cudo po prostu, nie wiem jak to nazwać;]
dalsza część z cyklu "co było wcześniej" (aha, uprzedzam, rola "scenarzysty Losta" bardzo mi odpowiada i te części nie będą po kolei:D)
Luty był bardzo zimny, w porównaniu do stycznia. Tempe była pewna, że śnieg zacznie topnieć i będzie mogła podziwiać na wpół żółte trawy przy parkingach. W połowie się nie myliła- owszem, śnieg stopniał, ale jeszcze tej samej nocy zamarzł, tworząc na ziemi, ulicach i gdzie się dało pokrywkę lodu, nie do przebicia.
Stała teraz w korku, rozglądając się nerwowo dookoła. Za dwadzieścia minut ma samolot do Francji. Zaczęła dudnić palami w kierownicę. Ojciec to zauważył i wziął jej ręce w swoje.
-Tempe, nie denerwuj się.
Odwróciła się do niego. Kiedy ostatnio myślała wciąż o jednym, przestawała zwracać uwagę na otoczenie.
-Nie denerwuję się, tylko...
-Spokojnie. Zdążymy- ojciec uśmiechnął się.
Tempe odetchnęła. Jak dobrze mieć znowu ojca. Cieszyła się, że zgodził się wyjechać z nią. W ostatnich tygodniach nie czuła się dobrze, ani psychicznie, ani fizycznie. Gdy nie było Angeli, był ojciec.
Na lotnisko dotarli pięć minut przed odlotem. Zezulce już na nią czekali. Tempe rzuciła torby i zaczęła się żegnać ze wszystkimi. Cam, Hodgins, Caroline... wszyscy życzyli jej powodzenia i szybkiego powrotu do nich. Ostatnia była Angela. Mało brakowało, a obie rozpłakałyby się.
-Uważaj na siebie, kochanie- powiedziała Angela, przytulając Tempe.
-Dzięki... ty też... i jak tu wrócę, chcę dostać zaproszenie na ślub- Tempe roześmiała się.
-Dostaniesz je pierwsza.
Przez chwilę żadna z nich nic nie mówiła.
-On jutro wraca.
Tempe westchnęła.
-Chyba się myliłam...
Nie mogła tego zrozumieć. Była we Francji już tydzień, a nadal źle się czuła. Chodzi o zmianę miejsca zamieszkania? Klimat? Jest na coś uczulona? Przecież poszła do lekarza, jak tylko ojciec jej to zasugerował... no dobrze, może się czymś zatruła, ale to nie wyjaśnia mdłości w samolocie! Co jej jest?
Stojąc dzisiaj w kolejce w supermarkecie, przysłuchiwała się rozmowie dwóch kobiet w kolejce.
-Chodziła cały czas blada, wymiotowała, aż w końcu powiedziałam jej, żeby poszła do lekarza.
-I co?
-Nic, stwierdził, że to zatrucie. Ale kazał jej zrobić sobie badanie krwi.
-Zrobiła?
-No tak! Wyobraź sobie, że będę ciocią!
-Żartujesz!
"A może... Brennan, ty idiotko, dlaczego wcześniej na to nie wpadłaś?!"
"Chwila... ja nie mogę być..."
"Jak to nie możesz???"
"Ja... przecież ja..."
"A ta noc z Boothem?"
"Ta noc z Boothem była..."
Znieruchomiała. Czy to możliwe, że jedna noc z Boothem wystarczyła, żeby zajść w ciążę?
Nie, to niemożliwe.
Biła się z myślami cały czas. Kiedy przejeżdżała w drodze powrotnej do domu koło apteki, zatrzymała samochód.
"Tylko się upewnisz, że nic ni nie jest. Wykluczysz to po prostu z listy".
W domu już czekał na nią ojciec z kolacją. Powiedziała, że zaraz przyjdzie, i natychmiast poszła do łazienki.
Albo była zdenerwowana, albo zmęczona, bo literki skakały jej przed oczami i nie potrafiła nic zrozumieć z ulotki.
Max denerwował się. Chwila. Aha. Czy jego córka zamierzała się na nowo umalować, tylko do kolacji? Eh, kobiety...
Parę minut później usłyszał brzęk tłuczonego szkła i głuchy rumot z łazienki. Podbiegł do drzwi.
-Tempe, nic ci nie jest?
Zero odpowiedzi. Zaczął się denerwować.
-Temperance!
Otworzył drzwi. Tempe siedziała oparta o wannę, obejmując jedną ręką kolana, w drugiej trzymając jakieś papiery. Na twarzy lśniły łzy. Przed nią leżał zbity flakonik perfum. Cała łazienka pachniała jak lawendowa łąka.
Max szybko podszedł do Tempe i klęknął przy niej.
-Tempe, co się stało? Nic ci nie jest?
Tempe pokręciła głową i rozpłakała się na dobre. Max przytulił ją do siebie.
-Tempe...
Próbowała sie uspokoić, ale na nic.
-T-Tato... ja... b-będę m-miała... dz-dziecko...
Max odsunął ją od siebie i spojrzał w jej zapłakane oczy.
-Co ty mówisz?
-Dz-dziecko... a j-ja go... Booth... j-ja i on... j-ja go...
Nie mogła nic więcej powiedzieć. Max objął ją. Siedzieli w tej lawendowej łazience, póki Tempe nie przestała płakać.
kgadzinko, co dalej? co dalej? co dalej?
poproszę o jeszcze! najlepiej dzisiaj! najlepiej zaraz!!!
a poza tym, zaczyna mi poważnie brakować kilku bardzo zdolnych koleżanek, na czele z Rokitką i Marlen.
Ja, ja poprostu nie mogę ;(((. Jak wyobrażam sobie Tempe taką smutną, płaczącą i zamartwiającą się to nie mogę. Żal mi się robi ;((( aa ten głupi Booth powinien do niej zadzwonić, albo ona do niego .
Tyle, że on nie odbierał.. ;(
Głuuupi był i tyle, a będzie miał tak wspaniałą Bonnie.
Tempe ;) nie martww się ;DD.
Kqadzinka mam nadzieję, że wszystko będzie wporządku ;D.
Mój Cedek już wkrótce.
Ps. Ostrzegam będzie ostro .. c( ;
Wenę mi zagipsowali, więc nic ciekawego mi się nie chce wymyślić, ale... hmmm... Moje dokończenie ślubu Angeli i Hodginsa:
(takie krótkie)
Przez chwilę patrzyli jeszcze na ołtarz, po czym spanikowana Brennan złapała Bootha za ramię.
Brennan: Przytłacza mnie ten widok. Chodźmy.
Booth wziął ją pod rękę i dał znak Cam i Zack'owi.
Booth: Kiedyś będziesz musiała tu z kimś stanąć.
Brennan: Nie zamierzam.
Booth: Chyba mi nie powiesz, że nie potrzebujesz osoby, której będziesz mogła się wyżalić, do której będziesz mogła zawsze się przytulić i szukać oparcia...
Brennan: Mam ciebie.
Uśmiechnął się pod nosem. Wokół wciąż zdziwieni ludzie nie odwracali od nich wzroku.
Booth: Ale to nie to samo.
Brennan: Sugerujesz, że powinnam się z tobą ożenić?
Booth: Nie, Bones. To znaczy, nie żebym miał coś przeciwko, ale...- zaczął się plątać.
W końcu byli już na zewnątrz.
Zack: Jedziecie z nami?
Cam: No chyba, że macie zamiar tam wrócić i dokończyć co Angela i Hodgins zaczęli...
Brennan: My?
Pytanie zawisło w powietrzu.
Cam: Jakby co będziemy w instytucie.
Wsiedli do samochodu i odjechali zostawiając ich samych.
Brennan: Wiesz, Booth...- zaczęła iść przed siebie, on szybko dorównał jej kroku- Czuje się jakbym właśnie ci się oświadczyła...
Aj...to zdecydowanie przebija scenariusz Hanson'a. Ale cóż, chłop już niemłody, to czego od niego wymagać;-) Świetne po prostu.:)
A propo Hanson'a:
Jeżeli w 4 sezonie
Temp nadal nie będzie z Boothem,
to osobiście pojadę do Stanów,
by skopać Hansonowi D**Ę!
jakby co jadę z TOBĄ!!!!I weźmiemy dziką i agresywną mielonkę wrocławską i zrobimy mu z d**y paprykarz szczeciński!!!
Mówiłam już- mielonka najlepszy afrodyzjak;-) Nie dziwię się, żę im się tak po tym spać zachciało....;-) E, no sorry, zboczona jakaś jestem;-) Świetnie Aguś, ale ja chcę więcej!
Czy się obudzili?!
Czy zostało trochę mielonki dla mnie?!
Czy mielonka im nie zaszkodziła?!
Czy nie pojawił się Ridż Forrester z Forrester Krijejszyns?!
Muszę to wiedzieć!
Ach wybaczcie, napisałam "ŻĘ", zamiast "ŻE"!!! Ukażcie mnie, proszę, bom nie godna stąpać po tej ziemi!!!
Hi, hi Booth i jego "pomysły";-) Biedna Bones! Narobił jej strachu..EKSTRA! Czekamy na reakcję Kofeiny ha, ha;-)
Jeśli ktokolwiek zauważył błąd w moim komentarzu, to proszę pisać! Śmiało! Ortografia, rzecz święta!
Mino, popadasz w paranoję:D:D:D bo będziemy musiały iść wszystkie na terapię do Sweets'a:D:D:D a tego bym chyba nie przeżyła. Kto by pisał scenariusze?!?!?
Z części "co było wcześniej..."
Obudziła się... nie, spała jeszcze, ale jej świadomość podpowiadała jej, że coś jest nie tak. Czuła się inaczej. Wszystko było jakieś inne. Nigdy się tak nieczuła, kiedy się budziła. O co chodzi?
Znajome ruchy... ktoś poruszał się cicho po pokoju. Kto? Hm, pewnie Booth... przecież był z nią wczoraj wieczorem, pewnie zaraz ją obudzi... jak on mógł wytrzymać na jej twardej kanapie w salonie...
Chwila...
Tempe zesztywniała.
Wczorajszy wieczór.
On nie spał na kanapie w salonie.
Zaczęła sobie przypominać wydarzenia poprzedniej nocy. No tak, tylko Booth mógł z taką szybkością pozbawić ją ubrania, z kolei ona zaczęła się zastanawiać, od kiedy tak szybko rozpina guziki od koszuli (nie mogłam się powstrzymać żeby tego nie napisać;];];]).
O cholera.
Spała z Boothem.
O cholera.
Już zamierzała wyskoczyć z łóżka i coś powiedzieć, ale zorientowała sie, że leży naga.
Cholera jasna, Brennan, ale ci odwaliło!
Udała, że śpi. Kiedy usłyszała, jak cicho zamyka drzwi, szybko wskoczyła w to, co znalazła na podłodze i pognała do łazienki.
Zrobił jej śniadanie, ale oboje milczeli jak zaklęci. Żadne z nich nie patrzyło na siebie, jakby się bali, że się zamordują wzrokiem.
Droga do instytutu przebiegła im podobnie.
Gdy zobaczyła ich Angela, Tempe była pewna, że coś sie stało.
-Co jest?- podeszła do nich jak zawsze uśmiechnięta i zadowolona- Ktoś umarł?
-Nie, a co?- Tempe rozejrzała się wokoło.
-Wyglądasz, jakbyś...
-Wiesz co, muszę ci pokazać jedną czaszkę...- Tempe chwyciła Angelę za rękę i pociągnęła do swojego gabinetu, zostawiając Bootha bawiącego się kartą.
-Co jest?- Angela nie dawała za wygraną.
-Nic, a co?
-Wyglądacie obaj, jakbyście coś przeskrobali.
-Nic nam nie jest.
-Kotku, nie kłam.
Tempe odwróciła się do niej z papierami w ręku.
-Nic nam nie jest, nic między nami nie zaszło i nie zajdzie!- krzyknęła.
Angela spojrzała na nią zaskoczona, ale nie zaprzeczała.
-Dobrze, dobrze... to gdzie ta czaszka?
Pochłonęła je rozmowa na temat czaszki. Tempe nawet nie zauważyła, że za szybą stoi ktoś i przysłuchiwał się ich kłótni. Booth, który usłyszał to, na co czekał (bo raczej nie tego sie spodziewał), zaklnął pod nosem i ze smutną miną wybiegł z instytutu. Gdyby wiedział, że ona tak to odbierze...
Tempe natomiast, gdy Angela poszła rysować, usiadła na kanapie i ukryła twarz w dłoniach.
Nie powinna... nie powinna... choć coś do niego czuła, nie powinna...
Houston, odbiór, gdzie Rokitka i Marlen???
Gdybym tam była, to szurnęłabym Brennan po łbie;P Teraz mi się Booth'a żal zrobiło....;( Boże, jakież to smutne!!! Ja chcę więcej!!!
Dlaczego lubię Booth'a:
1) bo tak,
2) bo ma tatuaż na prawym nadgarstku (też taki będę miała),
3) bo mi go żal,
4) bo jest miły,
5) bo jest pobożny,
6) bo jest odważny,
7) bo jest śmieszny,
8) bo wygląda jak facet, a nie jak oszołomy z mojej szkoły,
9) bo jako jeden z nielicznych dobrze wygląda w garniturze,
10) bo ma oczy takie jak ja (podobne),
11) bo ma normalną twarz (nie jak niejaki Ridż),
12) bo kocha Brennan!!!
Dla Pauliny bo się tak niecierpliwiła, Andzi, Kqadzinki, Rogatej, Azury, Piegży, Beaty, eSKi.
I Wszystkich o których zapomniałam ;******.
Obudzili się nadzy w trawie, tak wysokiej, że Bootha mającego Brennan na ramionach przerastała.
Brennan leżała z 20metrów dalej od Bootha, on jeszcze mocno spał, a ona już wstała.
-Gdzie są moje ubrania, co tu się wydarzyło? – Myślała o ty co wydawało jej się nie logiczne. - Jej czemu moje ubrania leżą w samochodzie, a ja leżę naga w jakiś zaroślach ?
Wsiadła na tylnie siedzenia, po czym się ubrała i poszła obudzić Bootha.
- Booth wstawaj. – Mówiła do niego obrócona tyłem.
- Dlaczego ty nie patrzysz na mnie ?
- Wpierw spójrz na siebie.
- Coś ty mi zrobiła, dlaczego ja jestem goły. – Krzyczał jak oparzony.
- Nie chcę nic zmyślać co mogło się wydarzyć, ale też obudziłam się naga.
- Myślisz, że to jest związane z tą mielonką z Mc` Donald ?
- Nie mam pojęcia, ale to jest prawdopodobne.
- Myślisz, że między nami ten, no coś zaszło?
- Booth nie pytaj mnie ! Ja nic nie pamiętam…
- Ja właśnie też nic nie pamiętam.
- Zastanowimy się po drodze, może nam się coś przypomni, a teraz jedźmy na nasz urlop. – Dodała z uśmiechem i rumieńcami na twarzy.
Brennan poszła się przejść, on w tym czasie ubierał się w samochodzie.
- Chodzić już się ubrałem. – Krzyczał do Brenn, która z każdą chwilą była coraz dalej.
Ruszył, ona szła w stronę którą oni mieli jechali, zatrzymał się przy niej pokazując żeby wskakiwała do środka. Booth zakupił nowe auto przed wyjazdem było to Porsche 997 Turbo Kabriolet, kolor żółty jaskrawy.
Brenn wsiadła do auta i ruszyli.
- Wracając do twojego nowego zakupu, mówię o samochodzie bardzo mi się podoba, a szczególnie ten kolor.
- Wiem, kupiłem bo wiedziałem, że Ci się spodoba.
- Booth wziąłeś ta mielonkę ?
- A gdzie ona była ?
- No stała obok samochodu.
- Nie, nie wziąłem.
Z Piskiem opon zawrócił po słoik z mielonką, nie można się dziwić w końcu było jeszcze pół słoika wypełnionego pyszną mielonką z frytkami.
Zatrzymał się wyskoczył szybko i wziął słoik, położył go na tylnie siedzenie, pojechali.
- Mam ochotę na kawę. – Powiedziała zaspanym głosem Brenn.
- Szczerze, też bym się napił.
- Zatrzymajmy się na jakiejś stacji.
- Spokojnie Bones, jak tylko jakąś zauważę to się zatrzymam bez wahania.
Jechali i jechali, żadnej stacji na horyzoncie nie było widać, dopiero po 3 godzinnej drodze można było ujrzeć, wielki naprawdę potężny hotel z restauracją.
- Patrz na reszcie.
- No Booth, bo zasypiam już, zjeżdżaj na bok.
Booth wysiadł z Porsche i poszedł kupić 2 czarne kawy, po chwili wrócił, ale pod ręką trzymał zestaw.
- Co tam masz, pod ręką?
- Zestaw, truskawki z bananami i bitą śmietaną do tego lody.
- Mmm same pyszności.
- Chcesz, kupiłem dwa ?
- Pewnie daj.
Mniam, mmm, tylko takie dogłosy wychodziły z ich ust zajadali się, po chwili Booth wpadł na pomysł by zadzwonić do Szefa i przedłużyć ich ,, Wakacje ‘’.
- Halo, szefie ?
- Słucham Cię, jakiś problem macie?
- Można to nazwać problemem i nie… - Booth trzymał w niepewności szefa.
- Booth o co chodzi nie denerwuj mnie, jakieś szczątki, morderstwo czy co ?
- Nie, nie oto chodzi, chcielibyśmy z Brennan przedłużyć nasze 3 dniowe wakacje.
- Tylko po to dzwonisz?
- Tak, zgadzasz się ?
- Tak, macie – Zamyślił się na chwilę. – A dobra będę dla was dobry daje wam 2 tygodnie.
- Żartujesz ?
- Nie.
- Dziękuje, Brennan też dziękuje .
Booth pobiegł do Brennan która spacerowała wokół hotelu.
- Mamy 2 tygodnie wolne, od pracy .
- Booth, jesteś fantastyczny, załatwiłeś to ?
- Tak, powiedział, że załatwi to z twoim szefem.
Wziął ją w swoje ramiona i okręcił wokół siebie.
Wyglądali na zakochana parę, albo nowożeńców, takie to urocze.
- Bones myślałem nad noclegiem w tym hotelu, jestem zmęczony.
- Dobrze, też bym się przespała.
Booth poszedł wynająć pokój, był to apartament, Brenn weszła rozejrzała się mówiąc pod nosem. – Jezu jak tu pięknie.
- Co mówiłaś?
- Że śliczny ten apartament.
Booth tylko się uśmiechnął.
- Booth, a my, no będziemy razem spać?
- Jeśli się boisz, albo chcesz to pewnie, że tak !
- Nie boję się, ale…
Nie zdążyła dokończyć, przerwał jej to pocałunek Bootha, spali razem w sypialni.
Nadzy, to co się działo wszyscy się domyślają.
Aj wyczekałam się Aguś na Twoje opowiadanie;-) Ach...mielonka i jej cudowne właściwości! A jeszcze w połączeniu z frytkami...Wcale się nie dziwię, że nie wiedzieli co się stało, gdy się obudzili;-)
P.S. Dziękuję za dedykację;-)
a nie ma przypadkiem tych tatuaży na obu rękach?? w odcinki 3x15 w wannie tak jakoś wyglądało, jakby miał na obu ... :)
zgadzam sie w sprawie tatuaży...mój projekt tatuażu na kostce czeka już od 9 lat na realizację...no i w tym roku na pewno jeszcze sie nie uda.
tatuaże są git!( w rozsądnej ilości)
ps. czy to prawda, że odcinek dwugodzinny bedzie miast 28 sierpnia 3 września???
a dlaczego ja lubię Bootha
1 bo ma fajne skarpetki
2 bo lubię facetów z tatuażami
3 bo ma uśmiech jak z reklamy colgate
4 bo niczego się nie boi i potrafi oddać życie za tych których kocha!!!!
5 bo potrafi tańczyć i lubi karaoke
6 bo dał Brennan jaspera i ważniaka
7 bo całował się z Brenn ;-)
8 bo kocha dzieci
9 bo nie znam facetów równie przystojnych jak on
10 bo nigdy nie można się z nim nudzić
hahahaha co ty Ridż wyznacza nowe stadardy w pojęciu męskiej < a także> normalnej twarzy w ogóle;p
ciekawa narracja;)wnikliwe spojrzenie w psychikę bohaterki....
kurde czuje się zacofana...moje opowiadania utknęły dopiero na wzajemnym unikaniu się bohaterów a tu juz pełnometrażowe love story!!ech kiedy w końcu znjdę czas pomiędzy czytaniem o gotyckich katedrach i organizacjach "No logo"????
lipa
jeee....mielonka;D
długo mnie tu nie było, ale jak to bywa przed obroną sporo kucia i załatwień..bleee
Piegża widze, że forma dopisuje;) świetne i dowcipne i bardzo w stylu Bootha.
Witam nowe autorki, które wcale nie są tak nowe bo mnie tez tu juz dawno nie było:P
buśki:*
ja lubię Bootha, bo:
1. Booth to Booth (jest jak ten młody Bóg:D) i jest po prostu Booth!
2-10- patrz wyżej:D
Booth to po prostu nic dodać nic ująć:D Od lutego toczy z Sawyerem bitwę o wygodniejsze miejsce w moim serduszku:D:D:D
Jesteśmy tymczasowo zawieszone w czasoprzestrzeni, że tak powiem.... Załatwiamy wpisy, rzeczy do pracy itp. itd., więc same rozumiecie....szał pał italia hehe...
A co do opowiadanek Waszych to normalnie słow mi brak...CUDEŃKA!!!!!!!!!
;))))))))))))
Marlen ma "humorystyczne podejście do paradoksu czasoprzestrzeni" (odc. kiedy Tempe i Booth rozwiązywali sprawę w Kalifornii czy gdzieś:D)
Piegża, normalnie cię nie poznałam przez nową kicie, ale tamta była fajniejsza :) Napiszesz coś dla nas? Jeszcze dzisiaj... dostaniesz nagrodę niespodziankę :D
to jest na "czego nie usłyszymy", ale co tam, nie będę Wam skąpić :)))
Brennan: Seeley, chodź wieczorem do knajpy. Mam ochotę nawalić się jak ruski czołg. I potańczyć na barze.
Booth: Temperance, ty znowu to samo. Ile razy ci mówiłem, że nie mogę pić. Mam wszyty esperal. Wieczorem mam zamiar poczytać.
Brennan: Poczytać??!! Ty pierdoło!! I może jeszcze posłuchasz muzyczki?
Booth: Temperance, prosiłem, żebyś mnie nie wyzywała, prawda? Tak, posłucham muzyki. Kupiłem sobie dzisiaj nową płytę z pieśniami gospel wykonywanymi przez mnichów tybetańskich. Nawet nie wiesz, jaki jestem podniecony. Już nie mogę się doczekać, kiedy ją włączę. To musi być niezły odskok.
Brennan: Odjazd, Seeley albo odlot.
Twoja nagroda do odebrania jutro na kanale tvp1 o godzinie 5.15 :D Ale ja chcieć jeszcze! " Ty pierdoło!" xD Jesteś świetna!