Uwaga....To już 3 ZAKOŃCZENIE....Yeah...do ilu dojdziemy? Czas pokaże:) Narazie świętujmy:-)
ciąg dalszy mojej historii. Część z was może pamięta, że skończyło się na chorobie Brennan i odwiedzinach dra Thompsona:). Może nasuwać skojarzenia z Harlequinem:) i dobrze:P
ENJOY
Minęło trochę czasu nim Bones wykaraskała się z tego paskudnego przeziębienia. Booth był w tym czasie jej absolutnym obrońcą i pielęgniarką w jednym. Jednego popołudnia wpadł z Parkerem i przyniósł bukiet polnych kwiatów, które oczywiście przypadkiem, po drodze zerwał. Drugim razem wpadł wieczorem z chińszczyzną i wykupionymi receptami od dra Thompsona. Dowcipny jak zawsze, o nieodpartym chłopięcym uroku kradł jej serce dosłownie po kawałeczku. Nigdy nie schodzili na niebezpieczne tematy, jak wtedy, gdy przyparł ją do drzwi w jego mieszkaniu. Tak było bezpieczniej. Oddychała pełną piersią, gdy przychodził, jakgdyby przynosił ze sobą nowe, lepsze powietrze a może i nowe życie? Czas płynął bardzo leniwie. Tydzień choroby zdawał się być wiecznością. O dziwo jednak nie tęskniła za sterylnym Jeffersonian. Ani za kośćmi. Brakowało jej tych społecznych interakcji (jak je nazywała) z instytutu. Przekomarzającej się z nią Angeli i jej ukradkowych, przeciągłych spojrzeń w kierunku Hodginsa. Tego w jaki sposób Sweets wyprowadzał z równowagii Booth'a na ich sesjach. Cam, która dosłownie jak matka trzymała wszystkich razem. I Zack. Nie odwiedzała go już od tygodnia. A teraz potrzebował jej bardziej niż zwykle. Może nawet było tak, że to ona potrzebowała tych spotkań, żeby uciszyć sumienie, które każdej nocy kazało jej analizować wszystkie błędy, kazało szukać winy w tym, jak go traktowała a jak powinna traktować...Wszystko to, czemu mogła zapobiec powracało każdej nocy i uderzało w jej myśli bezlitośnie...
Nagle rozległo się pukanie. Podniosła się powoli, choć jej serce wiedziało już kto to. Rytm kroków był znajomy, Skrzypienie przedostatniego schodka wywoływało uśmiech. Otworzyła drzwi już bez uśmiechu. W drzwiach stał oczywiście Booth.
- Co taka smutna? Źle sie czujesz? - spojrzał na nią z troską wchodząc do mieszkania.
- Nie! - zaprzeczyła nawet zbyt gwałtownie. Booth podszedł do niej i lekko palcem uniósł jej podbródek i zajrzał w oczy, a ona wstrzymała oddech
- Kłamiesz - powiedział przekornie przechylając głowę i częstując ją najsłodszym ze swoich usmiechów- No wiesz, Bones i to mnie chciałaś oszukać? - pokręcił głową z udanym niedowierzeniem.
- Naprawdę nic mi nie jest, prócz tego, że chciałabym już wrócić do Jeffersonian. Wiesz ile o tej porze roku jest pracy? Beze mnie nie dadzą sobie rady, skoro już nie ma..- tutaj nastapiła wyczuwalna i bolesna pauza- w każdym razie muszę jak najszybciej wrócić. Jak sobie wyobrażę, ile mnie ominęło przez ten tydzień. - nie mogła przestać mówic. Ostatnio w obecności Booth'a unikała ciszy.
- Wiesz co Bones, zacznij robić przerwy na oddech między zdaniami, bo się udusisz i pozbawisz Waszyngton największego skarbu
- Teraz jesteś sarkastyczny, prawda? - chciała sie upewnić Bones
- Taaa...robisz postępy - sceptycznie stwierdził Booth - więc pewnie ucieszę cię wiadomością, że masz 10 minut żeby ubrac się i jedziemy na miejsce zbrodni?
Jak tylko skończył zdanie Bones w nietypowym dla siebie, nawet zdecydowanie nietypowym piskiem rzuciła mu sie na szyje i objęła go z radosnym "nareszcie!!". Poczuł się jak po ostatnim meczu liceum wywalczył puchar i rzuciła mu się na szyję najładniejsza dziewczyna w szkole. Właściwie poczuł się sto razy lepiej. Nieśmiało objął ją w pasie. Bones zdecydowanie nieświadoma wrażenia, jakie na nim zrobiła próbowała się oderwać, ale natrafiła na płomnieniste spojrzenie Bootha i wstrzymała oddech (któryś już raz, od kiedy wszedł do jej mieszkania:P). Zapadła brzęcząca cisza. Jej powieki powędrowały w górę. Twarz Bootha znalazła się tak blisko, że prawie poczuł muśnięcie jej rzęs. Jak skrzydła motyla, albo dotyk miękkiego puchu...zresztą te porównania były dla niego w tej chwili zbyt niedoskonałe i banalne. Jej nagle wypuszczony z ust oddech owionął jego podbródek. Oddechy mieszały się, tworząc doskonalsze powietrze. Życiodajne. Poczuła jego dłoń na swoich plecach, gdzie odbywała nieśpieszną wędrówkę całkowicie ją roztapiając. Czy to było odpowiednie określenie? Tyle już razy obiecywała sobie, że do tego nie dopuści, że będzie się kontrolować. I teraz przesuwała swoimi ustami po jego ustach, nieśpiesznie i jednocześnie zachłannie. W końcu. Pocałunek. Cisza. Taniec dłoni i szept skóry. Wszystko to istniało tu i teraz na przekór nauce i chłodnym kalkulacjom.
Jak mogłem tak długo żyć bez tego?? - zapytał sam siebie Booth. Chyba to jednak nie było życie, tylko czekanie. Po chwili oderwali sie od siebie.Prawie jednocześnie. Ich spojrzenia się spotkały.
- teraz nawet nie próbuj mi powiedzieć, że nic się nie stało - zagroził Booth niskim, ochrypłym szeptem
- nawet nie próbuję... - odparła Bones i zrezygnowana oparła czoło na jego torsie.
cdn
........................................................................
........................................................................
........................................................................
No.....no....no...Normalnie słów mi brak by opisać te wspaniałości!!!!!!
CCCCCCCCCCCCCCCCCCCCUUUUUUUUUUUUUUUUDDDDDDDDDDDDDDDDOOOOOOOOOOOOOOOOOOO!
;)))
PS. Tekst w pełni niepoprawny ortograficznie;)))
Taką treść to nawet ja się pokuszę skomentować ;P
To jest to co lubie ;]
Cudo ;)
Oj, zdecydowanie musisz częściej pisać... :p
ja chcę TO zobaczć, ja chcę TO usłyszeć w następnym odcinku Kości!!!! Czy reżyser mnie słyszy?????
Shann, to jest mistrzostwo świata seriali!!! ;)
daj coś jeszcze, nie żałuj!
dziękuję za komentarze, musiałam coś napisać bo ileż można czytać o katedrach gotyckich??:D
szczerze to ja bym jeszcze B&B powodziła za nos;) dla smaczku
Shann!! Wreszcie!! Doczekałam się.... i to czego!! Fantastyczne. Genialne. Mistrzowskie.
Moją euforię zwiększyły jeszcze bardziej te trzy literki na końcu- cdn...
ŁoŁ! Tak mi sie jakoś ciepło zrobiło jak to czytałam... Kobieto masz talenta jak nic! Kaś wróży Tobie (tak samo jak reszcie) wieeelkie kariery pisarskie! Dajcie znać jak jakieś wydawnictwo opublikuje książkę którejś z Was, z przyjemnością kupię i przeczytam!
Pisz dalej, pisz dalej, pisz dalej! Piękne!!! W końcu się doczekałyśmy następnej części, ale warto było czekać;) Możesz jeszcze powodzić ich za nos, chętnie poczytamy.
Świetnie diewcyny!!! Cudownie!!
Dobra, spróbuję się wysili i coś napisac. Mam już prawie całe opowiadanie w głowie.
Trohę zdradzę:
- Booth w piekle
- Brennan... z antropologicznego punktu widzenia...
W skrócie: Będzie się działo!!!
Shann, powaliłaś... aż mi deprecha mija, jak to przeczytałam.... hm....
nie mogę powstrzymać napływających pomysłów, więc...
Bardzo długo czekała na ten dzień. Tyle razy jej obiecano, tyle razy zakazywano, cudem było to, że żaden lekarz nie wyszedł jeszcze z jej sali z podbitym okiem.
Booth przyjechał do niej, zanim się obudziła. Jak ci lekarze twierdzili? "Zakażenie minęło, ale trzeba był ostrożnym, dr Brennan"? W sumie chrzanić to, pomyślała. Mogę zachorować jeszcze raz, ale chcę ją zobaczyć.
-Bones, jak ty możesz spaść w tej sali?- Booth pocałował ją w czoło i usiadł na jej łóżku.
-A co ci tu przeszkadza?- Tempe zdziwiła się.
-Wiesz, leżysz tu sama... beze mnie...
Rąbnęła go lekko z łokcia.
-Wystarcza mi świadomość, że żyjesz. Kiedy przyjadą?
-Jak się obudzi, Bones...
Zaczął jej opowiadać o sprawach, które obecnie rozwiązywał. Kiedy pielęgniarka przyniosła jej śniadanie i położyła
na stoliku, Brennan zrobiła kwaśną minę i poczekała, aż pielęgniarka wyjdzie.
-Co jest?- Booth nie wytrzymał.
-Czy oni nie mają czegoś innego do jedzenia w tym szpitalu?- Tempe westchnęła- nie zjem tego.
-Ależ oczywiście, że zjesz- Booth wziął do ręki miskę i zaczął w niej mieszać łyżką. Kiedy dokładnie obejrzał zawartość (ble), pokręcił nosem i podsunął łyżkę do ust Brennan- Smacznego.
Tempe pokręciła głową.
-Bones, zjedz to.
Ta sama reakcja.
-Nie zmuszaj mnie do szantażu.
-Sam możesz...- Tempe zaczęła, ale Booth wetknął jej łyżeczkę do ust.
-Grzeczna dziewczynka- uśmiechnął się zadowolony ze zwycięstwa.
-Jesteś okrutny- stwierdziła w końcu.
Kiedy udało mu się ją nakarmić (a kto by pomyślał, że Brennan będzie wybrzydzała jak przedszkolak...), palnęła coś, o co nigdy by jej nie podejrzewał.
-A niech to, muszę okropnie wyglądać...
Booth zaczął się z niej śmiać.
-Co?
-Nic... tylko... wyglądasz... ładnie!
-Przestań, Booth...
-Naprawdę...
-Podaj mi szczotkę. Jest w szufladce.
Booth, starając się panować nad śmiechem, podał jej szczotkę. Tempe, której ręce były owinięte bandażami z powodu ilości rurek i kabelków kontrolujących wszystko, nie radziła sobie z tym zbytnio. W końcu Booth wziął od niej szczotkę i sam zaczął ją czesać.
Usłyszeli ruch za szybą i natychmiast odwrócili się w tamtą stronę. Angela kiwała do nich ręką, a Max trzymał na rękach małą dziewczynkę. Brennan omal nie wyskoczyła z łóżka na ich widok, Booth zdążył ją jednak powstrzymać. Pomógł jej wstać i nadal trzymał, gdy ruszyli w stronę szyby.
Kiedy podeszli, rączki dziewczynki wystrzeliły ku szybie. Oczka bardzo przypominały oczy Brennan, ale szczerzyła buzię w stylu Bootha.
Tempe poczuła łzy w oczach.
-Boże, jaka ona jest... piękna...
Przyłożyła rękę w to samo miejsce co dziewczynka.
-Bonnie... Skarbie... kocham cię...
-Ona to wie...- szepnął Booth, całując jej włosy.
Shann mistrzostwo kolejne . . . ;D kgadzinka wzruszyłam się przy końcu ;DD <33
wzruszający moment:) naprawdę autentyczne uczucia. Dla matki zawsze najważniejsze jest dziecko.
swoją drogą wyobraźcie sobie dziecko B&B. Od razu powaliłoby uśmiechem Bootha i oczami Brennan:D
Cd ode mnie, trochę krótszy niż zapowiadałam, ale to z powodów spraw rodzinnych:( miłego czytania...
Cam z partnerem oraz Angela z Hodginsem siedzieli już przy stoliku, pomachali im:
Angela: (do Hodginsa) Czyż nie piękny obrazek? Muszę ich kiedyś wyswatać.
Hodgins: Wiem, że jesteś do tego zdolna, mogę Ci pomóc?
Angela: Cii… (uśmiecha się do nadchodzącej pary) Witaj kochana wyglądasz czadersko, Booth ty też niczego sobie (puszcza do niego oczko, a zazdrosny Hodgins mierzy ją spojrzeniem, odwraca się do niego), ale ty i tak jesteś przystojniejszy kochanie (i daje mu buziaka).
Bones: Witaj Ang, Cam.
Cam: To jest Patrick.
Bones: Dr. Temperance Brennan miło mi.
Booth: Agent Specjalny Seeley Booth.
Na rozpoczęcie wystąpiło kilka osób, były przemówienia i podziękowania dla sponsorów. Booth oczywiście się nudził i bawił wszystkim, co mu wpadło w ręce. W końcu rozbrzmiała muzyka i pierwsze pary ruszyły na parkiet. Sala wypełniła się tańczącymi parami. Przy stoliku ekipy Jeffersonian został tylko Booth i Brennan. Angela z Hodginsem podeszli i wyciągnęli ich do tańca. Po chwili zrobili odbijanego i już Booth tańczył z Temp. Piosenka była dość żywa, więc nie było powodów do skrępowania, wymienili tylko kilka spojrzeń i uśmiechów. Ton muzyki zmienił się na wolny, a oni przysunęli się do siebie, Booth objął Temp w talii a ona położyła mu rękę na ramieniu. Tańczyli powoli w takt muzyki. Patrzyli sobie w oczy lekko się uśmiechając. Booth jeszcze mocniej przysunął ją do siebie, tak, że ich twarze niemal się stykały. Temp czuła napięcie panujące miedzy nimi, ciężko było jej wytrzymać jego zagadkowe spojrzenie, minęła jego twarz i delikatnie oparła brodę o ramie Booth’a. Nie widzieli teraz swoich twarzy, ale czuli się całym ciałem, ich miarowe oddechy pokrywały się, a serca biły jak szalone.
Booth: Temperance wyglądasz olśniewająco (szepnął jej do ucha).
Bones: (lekko zakłopotana i zawstydzona szepnęła) Dziękuję.
Jego ciepły oddech sprawił, że nie była sobą, kolana miała jak z gąbki, nie wiedziała, że jakikolwiek mężczyzna może tak na nią wpłynąć. Myślała, że czuje on łomotanie jej serca. „Nawet nie wiesz co ze mną robisz” myślała. Nie chciała żeby zauważył, co się z nią dzieje. Tańczyli dalej wtuleni w siebie. Muzyka znowu nabrała tempa, a oni stali tak przytuleni, niemalże pośrodku Sali. Powoli oderwali się od siebie, ich spojrzenia znowu się spotkały, mówiły więcej niż jakikolwiek gesty i słowa. Usiedli z powrotem do stolika.
Angela: A nie mówiłam, widziałeś jak tańczyli, oni muszą być razem.
Hodgins: Oj ty moja swatko (całus), wydaje mi się, że i bez twojej pomocy sobie poradzą, ale możesz ich mieć na oku.
Angela: (z chytrym uśmiechem) I będę miała.
Do stolika wrócili inni i atmosfera trochę się ożywiła, a napięcie opadło. Oboje z Booth’em rozluźnili się. Wypili kilka lampek szampana, co rozwiązało im języki i teraz swobodnie rozmawiali, nie zapominając oczywiście, co wydarzyło się na parkiecie kilka chwil wcześniej.
Patrick: Dr. Brennan zatańczymy?
Bones: (spojrzała przelotnie na Bootha) Z chęcią.
Booth zmierzył odchodzących piorunującym spojrzeniem, jakby partner Cam coś mu ukradł i to na jego oczach. Nie umknęło to uwadze Cam, uśmiechnęła się i pokręciła głową: Choć Booth, nie będziemy tak tutaj siedzieć, na parkiet.
Tym czasem na sali:
Patrick: Długo już ze sobą jesteście?
Bones: Kto?
Patrick: No pani i pani mąż.
Bones: Ja nie mam… (zarumieniła się). Ja i Booth pracujemy razem, jesteśmy partnerami z pracy.
Patrick: Niech mi pani wybaczy, ale jak zobaczyłem was na parkiecie to pomyślałem… przepraszam w ogóle nie powinienem pytać.
Bones: Nic się nie stało, właściwie to jesteśmy sobie bliscy, łączy nas przyjaźń ii… A jak to wygląda z Cam, jeśli mogę spytać?
Patrick: Spotykamy się od dłuższego czasu, to wspaniała kobieta.
Bones: Tak, dobrze nam się współpracuje. A tak w ogóle to mówmy sobie po imieniu. Jestem Temperance.
Patrick: Patrick.
Nieopodal:
Cam: Mało nie zabiłeś Patricka wzrokiem.
Booth: Ja? Skąd.
Cam: Wiesz co znamy się już trochę, przynajmniej byś nie kłamał. A tak poza tym to Patrick jest mój, więc nie bój się o Dr. Brennan.
Booth: O nikogo się nie boje!
Cam: To czemu tak spoglądasz w ich stronę hmm…?
Booth: Wydaje ci się… Zrobimy odbijanego, pewnie chcesz zatańczyć z Patrickiem.
Cam: Ależ oczywiście (znaczący uśmiech), nie chcę żeby Dr. Brennan odebrała mi go (z sarkazmem)
Oboje podążyli w stronę Patricka i Brennan.
Booth: Odbijany.
Patrick: Dziękuję Temperance (całuje ją w rękę, odchodzą z Cam, a Booth znowu robi niewyraźną minę)
Booth: I jak tam pan Patrick.
Bones: Bardzo miły.
Booth: (z przekąsem) Doprawdy?
Bones: Tak i do tego zabawny (Temp widzi, że to zakuło Booth’a jeszcze bardziej, zaczyna się śmiać)
Booth: O co chodzi?
Bones: O nic, po prostu dobrze się bawię, myślałam, że wrócę po godzinie a tu proszę…
Booth: Ha! Widzisz jak świetnie tańczę. (zadowolony z siebie)
Bones: Ale ja mówiłam o Patricku (Booth robi obrażoną minę) Tylko, że jemu naprawdę zależy na Cam, więc myślę, że dasz sobie radę.
Booth: Mam ci pokazać co umiem, może jeszcze tego nie wiesz, ale jestem lepszy od niego.
Bones: (prowokująco) No czekam… czekam…
Booth przyciągnął Temp do siebie i zaczął wirować z nią po parkiecie. Oboje świetnie się bawili, cały czas się śmiejąc. Nie zauważyli nawet, kiedy znaleźli się w centrum uwagi gości, z rumieńcem na twarzy zwolnili tempo i z powrotem wmieszali się w tłum.
jeszcze jakiś CD będzie xD
kurcze, Dżidżi:D:D:D ja nigdy nie umiem nic opisać jak oni tańczą, może się czegoś od ciebie nauczę:D
Dżidżi, „Nawet nie wiesz, co ze mną robisz” , taaak, pięknie :)
powiem po prostu: jeszcze! co dalej!
Urocze... cudne
"Patrick: Długo już ze sobą jesteście?
Bones: Kto?
Patrick: No pani i pani mąż"
:D
CD musi być. Naprawdę historia bardzo lekka i przekonująca - świetnie się bawiłam. Te zazdrosne spojrzenia Bootha przejdą do legendy a on zawsze się ich wypiera;D
pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy!
Kinga, jak ja uwielbiam Twoje scenariusze;-)) Po prostu łezka się w oku kręci przy ostatniej scenie;)) <po napisaniu komentarza Paulina oddaliła się, pochlipując:>
Dżidżi- super scenariusz!!! Dawno nie czytałam, czegoś tak romantycznego.
Czekam na C.D jak najprędzej!!!!
kgadzinka, no cóż, rośnie Minority poważna konkurencja, jeśli chodzi o klimaty rodzinne :)
"Oczka bardzo przypominały oczy Brennan, ale szczerzyła buzię w stylu Bootha." - bardzo polubiałm to zdanie :D
Dżidżi normalnie ten opis......genialene, moje serce nie wytrzymuje tego napięcia między nimi!! Prosze o CDek, plis,plis,plis <na kolanach>:)
bishi.evo a kiedy kontynuacja twojej historii bardzo mnie zaintrygowałaś co dalej .mam nadzieje ze napiszesz cdek;]
Dzidżi jeeejq jakie suuuper to było. ja chcę więcej więcej ui heszcze więcej !!. Prooooszę. ;D
własnie dziś skończyłam praktyki i napisałam ostatni egzamin wiec mam wakacje już a co za tym idzie kontynuacja opowiadania będzie na pewno:) troche trudny temat z t a córka Brennan ale coś wymyśle;d
mam nadzieje że "zaintrygowało" = podobało się:D:P
C.D. Mojej historyjki. Zapraszam do czytania!!!
Rano:
Bones: Booth!!! Wstawaj!!!
Booth: Mamo, nie chce do szkoły gardło mnie boli!!!
Bones: Booth!!!
Booth: No już dobra. Wstaje!!! Nie krzycz tak!!!
Bones: Dlaczego my razem spaliśmy i to jeszcze bez ubrania?
Booth: Nie wiem, Bones. A gdzie są moje skarpetki?
Bones: Booth!!! Ale my chyba nie....no wiesz.... razem...
Booth: Nie na pewno nie. Kurcze, ale mi łeb napiernicza !!!
Bones: Tylko jak wytłumaczyć to, że jesteśmy nadzy?
Booth: Może piraci chcieli nas okraść i w tym celu nas rozebrali.
Bones: Wymyśl coś ciekawszego!!! To nierealne!!! Obudzilibyśmy się, gdyby ktoś nas rozbierał.
Booth: Nie wiem, nic nie pamiętam. A jeśli nawet za sobą spaliśmy to przecież nic się nie stało!!!
Bones: Nic się nie stało? Booth, przecież możemy mieć dziecko!!!
Booth: Ja bachora niańczyć nie będę!!!
Bones: Super, to najpierw mnie zaciągnąłeś do łóżka, a teraz chcesz się wyprzeć konsekwencji!!! Tak, dobrze nie ma Booth!!
Booth: Bones, nawet nie wiesz czy jesteś w ciąży, a już się drzesz!!!! A po drugie może wcale, że sobą nie spaliśmy!!!
Bones: Dalej wierzysz w tych swoich piratów, którzy rzekomo nas rozebrali i położyli koło siebie. To dziecinne!!!
Booth: To wszystko Twoja wina!!!
Bones: Moja? To ja nas upiłam?!!!
Booth: Sama tego chciałaś!!!
Bones: Ja nic nie chciałam!!!
Booth: Bones, patrz statek!!!
Bones: Krzyczymy i machamy!!! Może nas usłyszą!!!
Booth i Bones: Tutaj jesteśmy!!! Hallo!!! Tutaj!!!
Booth: Płynął do nas!!!
Bones: Nareszcie się stąd wydostaniemy!!!
Kapitan: Kim jesteście?
Bones: Rozbił się tu nasz samolot!!!
Kapitan: Gdzie chcecie się dostać?
Bones: Do Waszyngtonu!!
Kapitan: Wskakujcie na pokład!!!
Waszyngton- laboratorium następnego dnia
Angela: Bones, Booth to naprawdę wy!!!
Bones: Angela miło Cię znowu widzieć.
Angela: Ja też się strasznie cieszę.
Miesiąc później:
Bones: Booth!!
Booth: Tak!!!
Bones: Musimy pogadać!!!
Booth: Spieszę się!!
Bones: Ja też, ale później będę się bardziej spieszyła, więc może pogadamy teraz?
Booth: No dobra, ale streszczaj się.
Bones: Jakby Ci to powiedzieć... Byłam u lekarza...i....
Booth: Jesteś chora?
Bones: Nie, jestem w ciąży!!!
Booth: Gratuluję.
Bones: Z Tobą pacanie!!!
Booth: To wtedy, tamtej nocy?
Bones: Booth, Ja z nikim od pół roku nie spałam!!!
Booth: O.K. będziesz dostawała alimenty.
Bones: Ja nie chce kasy!!! Chcę abyśmy je razem wychowali!!! ( płacząc)
Booth: Nie płacz, Bones. Przepraszam!!!
Bones: Dla Ciebie nic się nie liczy!!! Chciałeś mnie tylko przelecieć!!!
Booth: Nie, Bones to nie tak!!!
Bones: A jak? Na mnie to Ci zupełnie nie zależy!!! Nic do mnie nie czujesz?
Booth: Czuje, tylko ja nie wiem czy ja jestem gotowy, na dziecko!!!
Bones: Trzeba być konsekwentnym!!!
Booth: Dobra, obiecuje Ci, że je razem wychowamy.
Bones: Kocham Cię, Booth!!!
C.D.N
Och, nie powiem nic więcej poza tym, że to twój kolejny scenariusz który wywarł u mnie niepohamowany wybuch śmiechu przez jakieś... pół godziny... :D
kurcze Wasze scenariusze sa tak dobre ze juz nie bardzo wiem co było w filmie a co tu na forum. ukłony pochwalne dla Was :)
Ale mi będzie waszych scenariuszy brakować przez te 2 tygodnie . . . Jadę na wakacje do Turcji w środę. Dżidżi, Azura . . . świetne scenariusze ! ;D Ale przysięgam że jak wrócę od razu wszystko nadrobię . . . Pozdrawiam i " do zobaczenia" za 2 tyg. ;**
No Rogata, kto wie, może wrócisz z nowymi pomysłami na opowiadanka? Miłej zabawy!!
:D
Życzę pięknej opalenizny;)) Ja się nigdy nie mogę opalić:))
Azurra prześmieszne to było:)) No i wprowadziłaś nutkę dramatyzmu:)))
Mam pytanie: gdzie się podziały:
* CHERSONEZ,
* MARIA MANDEL (czekam i czekam na Twój cedek):-)))??
wow te wykrzykniki. Zdecydowanie o 75% wykrzyników za dużo;)Moim zdaniem za szybko ich połączyłaś, trzeba było niemiłosiernie poprzeciągać:D
WSZYSTKIM WYBIERAJĄCYM SIĘ NA WCZASY !
życzę wspaniałych wakacji: gdziekolwiek one będą bawcie się doskonale i zregenerujcie siły i nerwy przed natępnym jakże <mam nadzieje> emocjonującym nowym sezonem Bones i pisaniem scenariuszy:)
ja tymczasem przygotowuję się do jutrzejszej obrony...ałaaaa:/
Za każde opowiadanie daję 5 puszek mielonki, a jeśli mi się bardzo spodoba dołożę 2 pary pasiastych skarpet!!!