to bedzie jednopoartowka w kilku czesciach:)
ze wzgledu na problemy na forum, tak ajk Izalys zaloze nowe forum:)
pto one:)
jestes dobra w pisaniu jednopartowek:)
choc wiem, ze ta z Sully'm pewnie bedzie miec kontynuacje, badz rozwiniecie w jak to sie skonczy:)
Oby dwa opowiadanka cudowniaste :))
Pierwsze takie słodzachne, a drugie take smutne z happy endem... Aż sie prawie popłakałam :)) Czekam na kolejne :))
mam 2 pomysly na jednopartowki:)
moze jakas sie dzis pojawi:)
jak ja napisze,
postaram sie:)
pozdrawiam:)
Wizja utraty kogos ukochanego, uswiadamia nam,
jak dana osoba jest dla nas wazna.
to mysl przewodnia tego opka:)
Od 2 dni prowadzili nowe sledztwo.
Tyle watkow, zbieznych zeznan,
prawie kazdy byl podejrzany.
Trudno bylo wskazac zabojce
mlodego studenta AWF-u.
Byl to przystojny latynos,
ktory miewal rozne romanse,
nie tylko z wolnymi dziewczynami.
Jedna z bylych jego kochanek, Mercedes de Velasques
po jego smierci zauroczyla sie przystojnym Agentem,
ktory przesluchiwal ja w pokoju przesluchan.
Nie podobal jej sie tylko fakt, iz jego partnerka,
znana pani antroplog, zamiast siedziec nad koscmi,
biega z nim krok w krok.
Widziala takze,
jak patrzy na swojego partnera,
poczula sie zazdrosna...
Piatek wieczor
Siedzieli jak zwykle w Royal Dinner.
Omawiali przy kolacji, watki sledztwa.
Wspolnymi silami. probowali je szybko rozwiklac.
Byli bardzo zajeci, ze nawet nie zauwazyli,
jak ktos im sie od dawna przyglada.
Na przeciwko ich okna stal samochod,
a w nim calej sytuacji przygladala sie,
pierwsza podejrzana wedlug Bones, Mercedes.
Nagle padl strzal...
Chciala zastrzlic Brennan, ale nie zauwazyla,
jak Booth wstaje i podaje reke partnerce...
Kelner widzac cale zajscie wezwal karetke...
Osunal sie szybko na ziemie.
Natychmiast uklekla przy nim.
Zauwazyla na jego koszuli plame z krwi.
Gdy przyjzala mu sie blizej,
zauwazyla juz nie tylko troche,
lecz kaluze krwi...
Rozplakala sie.
Pierwszy raz od niepamietnych czasow,
twarda pani antroplog uronila lze,
jedna potem kolejna...
- Booth
- oddychaj, karetka zaraz tu bedzie
- Przysiegam, ze bedzie wszystko w porzadku
- Oddychaj, nie zostawiaj mnie,
- rozumiesz - krzyczala
Karetka przyjechala w ciagu kilku minut.
Po chwili Booth byl juz w szpitalu...
Za nimi udala sie takze Bones.
Zadzwonila do Angeli,
ktora po chwili przyjechala,
by wsperac przyjaciolke...
Po skonczonej operacji,
lekarz poinformowal zebranych
w poczekalni o stanie pacjenta.
Okazalo sie, ze kula przeszla nad sercem,
ale uszkodzila jakis plat.
Starcil takze duzo krwi.
Potrzebana jest tranfuzja...
Jesli nie znajda jego grupy krwi
w ciagu kilku godzin umrze.
Slowa lekarza, byly jak wyrok.
Wszyscy zaproponowali pomoc.
Po koleji udawali sie do pobieralni krwi,
by tam sprawdzic zgodnosc.
Wszyscy byli juz przebadani.
Niestety nie bylo zgodnosci.
Na samym koncu poszla zaplakana Brennan.
W niej byla nadzieja, gdyz szpital w tym momencie,
nie dysponowal potrzebna krwia.
Zbadali ja i po potwierdzeniu zgodnosci,
lezala na lezance, gdzie pobierano potrzebna ilosc krwi.
Natychmiast przetransportowana ja na sale operacyjna,
gdzie przebywal oczekujacy cudu Booth...
"WIARA CZYNI CUDA"
Wracajac na poczekalnie, Bones zwrocila uwage
na male pomieszczenie znajdujace sie
na koncu szpitalnego korytarza.
Nagle poczula niesamowita sile,
ciagnaca ja w tamtym kierunku.
Nie mogla sie jej opanowac...
Zblizyla sie dosc blisko...
Miejscem tym okazala sie mala szpitalna kapliczka.
Drzwi byly uchylone,
w srodku nie bylo nikogo.
Weszla do srodka, klekajac na malym kleczniku przy oltarzu.
W chwili, gdy na sali trwala walka o zycie jej partnera,
przypomniala sobie,
jak dla niego wazna byla modlitwa.
Ona sama nie wierzyla w Boga.
Zawsze sprzeczala sie z nim na temat jego istnienia,
ktore zawsze negowala.
Tym razem czula silna potrzebe kontaktu z Bogiem.
Wielka wiara Agenta w jego uzdrawiajaca moc powoli przechodzila na nia.
Byla bardzo zmeczona,
strzelanina, ranny partner, oddanie krwi,
ale musiala znalesc sily, by sie pomodlic.
Na poczatku, nie byla to modlitwa,
taka jak kazdy katolik zna.
Byla to prosba o uratowanie mu zycia...
- Boze Booth tak bardzo w Ciebie wierzy
- nie pozwol mu umrzec
- daj mu sile, by walczyl o zycie
- ma dla kogo zyc
- dla syna Parkera
- dla mnie - szepnela, a z jej oczu popynely lzy
Po chwili przypomniala sobie chwile z dziecinstwa.
Zaczela recytowac modlitwy, ktore jej matka nauczyla, jako dziecko.
Trwala w skupieniu dluzsza chwile...
"NADZIEJA UMIERA OSTATNIA"
Poczula jak dziwna sila wzywa ja do partnera.
Opuscila szybko kapliczke,
udajac sie w kierunku sali operacyjnej.
Przy drzwiach zauwazyla czekajaca Angele,
ktora szybko wyjasnila jej,
co powiedzial lekarz podczas jej nieobecnosci.
To, co sie wydarzyla na sali, pozwolil soenbie nazwac cudem.
Pacjent byl w ciezkim stanie,
jedynym ratunkiem byla szybka transfuzja krwi.
Udalo sie.
Ale to nie to mozna nazwac cudem.
Kazdy po takiej operacji, lezy w spiaczce.
NAtomiast on szybko wybudzil sie po narkozie.
Krew sie przyjela, a po ranie nie bylo prawie sladu.
Zostal przeniesiony do osobnej sali...
Bones szybko udala sie do partnera.
Uchylila niesmialao drzwi.
Ujrzala spiacego partnera.
Byl blady, jego twarz wydawala sie
jakby byla rzezbiona w marmurze.
Podeszla do niego i usiadla n apobliskim krzeselku.
Wziela jego dlon i trzymala w swoich.
Ani drgnal.
Takze i ona ze zmeczenia przysnela.
"MILOSC SIL DODAJE"
Byl juz ranek.
Pierwszy obudzil sie Booth.
Otworzyl lekko oczy.
Powieki mial bardzo ciezkie.
Otworzyl je raz,
potem kolejny,
nie wierzac w to, co widzial.
Niewiele pamietal, z tego,
co sie zdarzylo.
Pamietal tylko wieczor w towarzystwie Bones.
Tylko tyle...
Rozejrzal sie po pokoju.
Zobaczy szpitalny wystroj.
Poruszyl reka,
chcac przetrzec oczy z niedowieraznia.
Pociagnal jakies kabelki,
od maszyny, do ktorej byl podlaczony.
Jednym ruchem, obudzil spiaca Bones.
- Booth - szepnela
- Bones, co sie stalo?
- czemu jestem w szpitalu
- nic nie pamietasz? - spytala
- nie, tylko tyle,
- ze bylismy w Royal Dinner
- tylko tyle - rzekl
- To prawda siedzielismy,
- wlasnie mielismy wracac do domu,
- az ktos strzelil z zewnatrz
- Angela mowila, ze znalezli winna
- To byla Marisol
- chciala zastrzelic mnie, ale wstales
- i kula trafila w Ciebie
- ona byla przeznaczona dla mnie
- nie przezylabym, gdyby Ci sie cos stalo - powiedziala, a z oczu splynela jej lza
- To nie byla Twoja wina
- Spokojnie, nic mi nie jest - rzekl przytulajac ja do siebie
- Balkam sie, ze...
- ze Cie strace...
- nie powiem Ci, czegos
- co do Ciebie czuje...
Spojrzala mu gleboko w oczy.
On zrobil to samo.
- Chcialabym powiedziec jedna rzecz,
- to, co czuje do Ciebie,
- nie umiem mowic o uczuciach tak uroczyscie,
- wzniose jak Wy
- Nie rozumiem, do konca,
- co sie ze mna dzieje,
- jednego jestem pewna
- nie ulega watpliwosci, ze...
- jestes najważniejsza osoba w moim zyciu,
- Kocham Cie Booth - powiedziala ze lzami w oczach
- Bones
- od dawna czekalem na ta chwile
- balem sie, ze ona ngdy nie nastapi
- Ja tez Ciebie kocham
- kocham jak nikogo na swiecie - powiedzial uradowany
Chwila ta byla magiczna.
Po raz pierwszy wypowiedzieli te slowa,
slowa o uczuciu, ktore od dawna w nich kielkowalo.
Jak to mowia szczescie w nieszczesciu...
Jaa... Strasznie mi się podoba... Normalnie myślałam, że się popłacze...
Jeszcze jak to czytałam to słuchałam Sonaty Księżycowej(nie wiem co mnie tak natchnęło xd) i ona jeszcze mnie tak nastroiła... Naprawdę cudnie :)) Czekam na "randkę w ciemno" :))
moze napisze tez opko o podwojnej randce:)
tylko kto z kim??
hm
tak jakos mnie naszlo
hehehe:)
pozdrawiam:)
RANDKA W CIEMNO
Znali sie juz 4 lata.
Pracowali ze soba prawie od poczatku.
Nie byl to udany duet.
Calkiem przeciwne charaktery.
Inna przeszlosc, terazniejszosc,
inne podejscie do zycia.
Roznilo ich niemal wszystko.
Poczatek ich wspolpracy nie byl za bardzo udany.
Lata spedzone w swoim towarzystwie,
zblizyly ich do siebie.
Zaprzyjaznili sie na dobre i na zle.
W kazdej sytuacji mogli na siebie liczyc.
Prowadzili kolejna sprawe.
Wracali wlasnie z miejsca znalezienia zwlok.
Jechali samochodem agenta.
Czas upluwal im na rozmowie.
Dotyczyla ona sprawy jak i zycia.
Bylo juz naprawde pozno.
Agent co chwila zerkal na zegarek,
co nie umknelo oku pani antropolog.
- Spieszysz sie gdzies - zapytala
- Spogladasz co chwile na zegarek
- Hm - powiedzial zamyslony
- Tak, w sumie to tak
- odwioze Cie do domu
- Myslalam, ze pojedziemy do Royal Dinner - rzekla
- nie, nie tym razem
- mam randke
- randke - zdziwila sie
- tak - powiedzial uradowany
- dzis wieczorem zabieram ja do restauracji
- Czy ona jest ladna? - zapytala
Myslala, ze zrobila to w myslach.
A tu niespodziewanie powiedziala to na glos.
Powinna sie wczesniej ugrysc w jezyk.
Jak zwykle najpierw mowi,
potem mysli...
Spojrzal na nia katem oka.
- Tak
- nawet bardzo - powiedzial spogladajac na nia
Nie wiadomo czemu, ale odpowiedz twierdzaca bardzo
nie przypadla jej do gustu.
Ale czego mogla sie spodziewac.
Mezczyzna taki, jakim jest on moze miec kazda dziewczyne.
Moze w nich wybierac.
Jest marzeniem kazdej dziewczyny.
Mily, opiekunczy, troskliwy.
zawsze mozna na nim polegac.
Czego mozna chciec wiecej.
- to dobrze, ze sie z kims spotykasz - powiedziala
- wiem - powiedziaal ukrywajac smiech
- mam nadzieje, ze spedzimy razem wspanialy wieczor
- i na tym sie nie skaczy
- ona jest cudowna - rzekl
Opowiadal o niej z taka pasja.
Poczula sie zazdrosna o piekna nieznajoma.
Booth opowiadal o niej z takim zachwytem,
ze juz na sama mysl o ich spotkaniu byla zla.
Sama chciala znalesc sie na jej miejscu.
Ale ta linia, ktora wyznaczyli na poczatku,
bardzo ja blokowala....
Dojechali pod jej mieszkanie.
Szybko opuscila samochod,
zucajac chlodne czesc na pozegnanie.
Booth zauwazyl lekka zazdrosc w jej tonie.
Zadzwonil do Angeli, by pomogla mu w niespodziance...
- Slucham - powiedziala Angela
- Czesc tu Booth
- Czesc, cos sie stalo? - spytala zdziwiona
- Nie, nic sie nie stalo
- ale jest sprawa
- dokladnie dzis mija nasza 4 rocznica poznanai
- znaczy moja i bones
- chcialbym ja z tej okazji zaprosic na uroczysta kolacje
- ale wiesz, ze ona nie lubi takich okazji
- woli wieczor spedzic przygladajac sie kosciom
- dlatego wpadlem na taki pomysl - powiedzial
- Dobrze mowiles jak w transie
- ale zrozumialam
- to jaki ten pomysl - spytala
- mpj pomysl to kolacja
- i telefon do Ciebie - powiedzial usmiechajac sie do siebie
- chce bys pomogla mi
- by Bones zjawila sie w tej restauracji o tej godzinie
- prosze to bardzo wazne dla mnie - powiedzial blagajac
- dobrze, zgadzam sie tylko musze wymyslec,
- jak ja tam zabrac
- to jaka ta restauracja??
- dobrze zrozumialam
- Brenn bedzie gotowa
- zostaw to mnie, czesc - powiedziala
- czesc
Bones siedziala u siebie.
Nie mogla sie na niczym skupic.
Myslala tylko o randce Booth'a.
Cieszyla sie, ze nie jest sam, ale...
Jej rozmyslenie przerwal dzwonek do drzwi.
To byla Angela.
- Czesc
- Czesc, co Ty tutaj robisz - spytala zdziwiona Bones
- przyszlam, bo ma ogromna prosbe
- prosze wejdz - rzekla zapraszajac przyjaciolke do srodka
Usiadly obie na kanapie.
Angela opowiedziala jej zmyslona historie.
Poprosila Bones, by zamiast niej udala ise do restauracji,
na spotkanie z pewnym przyjacielem.
Ang wymigala sie silna migrena.
Przedstawila mezczyzne doslownie,
jak jakiegos niepowtarzalnego osobnika.
Znal Bones nie od dzis, wiedziala,
jakich argumentow uzyc,
by przyjaciolka sie zgodzila.
Wiedziala, ze nie ma pamieci do dat,
komputer przypomina jej o wszelkich urodzinach
i innych tego typu okazjach...
Nie mogla wiec wyczuc podstepu...
Niechetnie sie zgodzila,
ale wiedziala,
ze musi to zrobic dla przyjaciolki...
Wieczorem...
Byla gotowa.
Ubrala sie w mala czarna,
ktora jej zdaniem nadaje sie na kazda okazje.
Podjechala taksowka do umowionej restauracji.
Niepewnym krokiem weszla do srodka.
Zauwazyla jeden stolik w rogu.
Byl przybrany cudownie.
Oswietlony tuzinem malych lampionow.
Byla lekko zdziwiona, a zarazem ciekawa,
jaki mezczyzna przygotowuje taka kolacje.
Po chwili podszedl do niej kelener zapraszajac ja do stolika.
Poinformowal, ze mezczyzna zaraz sie zjawi...
Czekala z niecierpliwoscia...
Uslyszala kroki, zblizajace sie do stolika.
Poczula dreszc emocji,
jeszcze nigdy w zyciu nie znalazla sie w takiej sytuacji.
Kroki byly bardziej wyrazne...
Nie wiedziala, co ma uczynic...
POczula oddech na szyji...
Jej cialo przeszedl dreszc podniecenia.
Odwrocila lekka glowe w tyl.
Ich oczy spotkaly sie...
Byla to magiczna chwila...
Byla szczesliwa widzac partnera.
Nie byla w stanie powiedziec nic.
Tylko sie do niego usmiechala.
Wieczor uplywal im w iscie przyjacielskiej atmosferze.
- A gdzie ta Twoja randka? - zapytala
- Ty nie jestes - powiedzial usmiechajac sie do niej
- Wiem, ze pewnie nie pamietasz
- ale to dzis mija 4 lata,
- jak sie znamy,
- jak pracujemy ze soba
- postanowilem to uczcic
- masz racje zapomnialam - powiedzial ze smutkiem
- ale nadal nie rozumiem tej rozmowy w samochodzie
- czego nie rozumiesz?
- opowiadales p randce z kobieta Twoich marzen
- a tu...- urwala
- Bones - powiedzial spogladajac jej w oczy
- Wiem, ta linia
- ona mnie blokowala
- ale juz tak dluzej nie moge
- nie moge traktowac Cie jak przyjaciolke
- dawno moje uczucia sie zmienily
- poczulem cos wiecej, niz tylko przyjazn
- ja.. - nie wie co powiedziec
- mnie tez nie jestes obojetny
- nie wiem co sie dzieje,
- gdy jestes blisko mnie
- czuje sie naprawde wyjatkowo
- ale nie umiem nikomu zaufac
- dobrze wiesz, ze nie umiem
W jej oczach pojawily sie lzy...
Podszedl do niej, przykucnal obok
- Nie placz... - poprosil
- nie chce bys przeze mnie plakala
- to nie przez Ciebie
- ja sie po prostu boje...
- daj nam szanse
- nie przekreslaj tego...
- co jest - poprosil
- nie przekreslam
- potrzebuje tylko czasu
- Dobrze - powiedzial trzymajac jej dlon
Siedzieli nadal w ciszy...
Cisza, ktora mowila za nich wszystko.
Nie potrzebne byly im slowa...
Czuli, ze to, co sie wydarza jest poczatkiem czegos,
czegos, czego nie beda nigdy zalowac,
czegos, czego szukali od dawna,
co przydarza sie tylko raz w zyciu...
a zaczelo sie tak niewinnie
od przyjazni do milosci tylko jeden krok...
Nionia masz racje:)
ja nie wiem, ale ja o niczym innym nie mysle,
tylko o jakis krotkich historyjkach:)
a znajac mnie, to jestem pelna podziwu dla siebie, ze nie powstaja:)
bo wiesz, jak lubie komplikowac heheh:)
pozdrawiam:)
INes noo i co mam napisać...??
Znów brakuje mi słów... Mam za ubogie słownictwo... ;p
NIee noo naprawdee pięknie... Tak romantiko :))
Noo i oczywiście bardzo ale to bardzo dziękuje za dedykejszyn :)) I czekam na kolejną 1partówke :))
I czesc:)
Za oknami ponura szarowka.
Tego dnia spadl pierwszy snieg.
Za oknem platki sniegu wiruja w tancu.
Wiatr kolysze konary drzew.
Temperatura spadla ponizej zera.
Mroz maluje swe zimowe portrety na szybach...
Zimowe przedpoludnie.
Bones siedziala u siebie w gabinecie,
katalogujac dane ofiar z wojny secesyjnej,
znajdujace sie na twardym dysku jej komputera.
Ostatnimi czasy, pracujac z partnerem z terenie,
zaniedbala troche prace w Instytucie.
Oczywiscie nikt z jej wspolpracownikow,
nie miala do niej zadnych o to pretensji,
ale ona postanowila cos z tym zrobic.
Znalazla chwile czasu, by sie tym zajac...
Bylo tego naprawde duzo...
Siedziala nad nimi ponad trzy godziny...
Wreszcie konczyla je...
Zamknela na chwile oczy ze zmeczenia.
Ilez mozna patrzec w monitor?
Myslami odplynela daleko...
Przypominaly jej sie po koleji dni,
wspolnie spedzone w towarzystwie jej partnera...
Pierwszy dzien ich wspolpracy,
ktory nie nalezal do udanych,
pierwsze sprawy, dzieki ktorym
ukarano za zbrodnie wszystkich oskarzonych,
pierwsze Swieta...
Swieta, ktorych od znikniecia rodzicow przestaly miec
dla niej jakiekolwiek znaczenie...
Dzieki niemu zaczela spogladac inaczej na swiat...
Zaczela w nim dostrzegac inne barwy,
niz tylko rozne odcienie szarosci...
Dzieki niemu zaczela otwierac sie na otaczajacy ja swiat...
Uswiadomila sobie,
jak wazna osoba jest w jej zyciu...
Po chwili z rozmyslan wybil ja dzwiek telefonu...
Na wyswietlaczu migala ikona z jego imieniem...
Od razu na jej twarzy pojawli sie usmiech...
- Slucham
- Czesc Bones
- mamy sprawe - zakomunikowal
- Jaka? - spytala niecierpliwie
- niedaleko Instytutu znaleziono martwego mezczyzne
- zaraz bede u Ciebie
- poczekaj - poprosil
- Dobrze - odpowiedziala
- Czekam, pa
Siedziala jakies 5 minut...
Nie mogac sie doczekac na partnera,
wybiegla na zewnatrz...
Na dworzu panowaly minusowe temperatury...
Bones wybiegla tylko w fartuchu z logo Instytutu...
zapowiada sie ciekawie
czekam na pojawienie sie Bootha
ciakawe:)
jak zwykle go nie posluchala!!!!!!
czekam na II czesc:)
Ojj.. Już widze reakcje Bootha... Nieźle sie na nią na pewno wydrze ;p
Cudnie i czekam na cdk :))
A noo i musze przyznać że bardzo mi pochlebiasz :)) Buziaki :*