no więc. każdy wie o co chodzi. zamieszczamy opwiadania o wspólnej, jakże malowniczej przyszłości/przeszłości B&B . ;)
zakrencona nie tylko tam jest awaria:((((
nigdzie nie da sie dodac za pierwszym razem postow:(
pojawiaja sie gdzie popadnie!!!
czekam na rozwoj z6:)
pozdrawiam:)
pozwole sobie dodac tu moja jednopartowke:)
nigdy nie pisalam na zakonczeniu:(
mam nadzieje, ze sie nie gniewacie:)
jak cos napisze to wstawie:)
pozdrawiam:)
Ines jak mogłybyśmy sie na Ciebie gniewać?? :))
Powinnyśmy sie raczej cieszyć że chcesz tu wkleić swoje dzieło :))
Pisz pisz i wstawiaj :))
Buziaki :**
mala jestes po prostu super:)
napisalam cos nowego:)
nie jest to dzielo:(
pisane na tzw kolanie na nudnym wykladzie,
ale mam nadzieje, ze sie spodoba:)
Awaria jest w całym FW... ;(
To być strasznee... Ja sie załamac... :(
Ale jak to napisała Zakrencona - Damy rade!!;))
Krejzolki zabuszowały Z6! Ciesze się, że jedna z nas założyła nowy temat. Mam nadzieję, że wszystko będzie ok z Z6. Buziaki dla Krejzolek i reszty użytkowniczek!
tak jak obiecalam:)
pierwsze opowiadanie na zakończeniu 6:)
Z dedykacja dla: mala270:)
buziaki dla Ciebie:)
Piatkowe popoludnie...
Trudne sledztwo wreszcie sie skonczylo.
Tyle podejrzanych, tyle zbieznych informacji,
ale wreszcie ustalili przyczyne
i sprawce zgonu mlodego chlopaka z sasiedztwa.
Bylo to pierwsze sledztwo, jakie ze soba przeprowadzili.
Znali sie juz jakis czas,
pracowali juz nad kilkoma sprawami,
ale ona tylko pomagala mu,
w sprawach zwiazanymi z koscmi.
Na tym polegala ich wspolpraca.
Widywali sie tylko w jej miejscu pracy, w Instytucie.
Byli dla siebie strasznie oschli.
Ciagle jakies konflikty, potyczki slowne.
Zero porozumienia.
On i ona dwie osoby tak,
jak ogien i woda!
Dwa przeciwne zywioly!!!
Jednak jakas magiczna sila pchala ich w swe ramiona.
Nie chcieli przyznac sie,
nawet przed soba samymi,
ze to, co czuja w swoim towarzystwie,
te razem spedzone krotkie chwile,
to porozumiewanie sie bez pomocy slow,
te ciagle przekomarzania,
to poczatek czegos,
czego oboje bardzo
w glebi duszy pragneli....
Oboje byli bardzo samotni.
Ona opuszczona przez rodzicow,
brata, wychowywala sie w roznych palcowkach wychowawczych,
on agent specjalny Fbi, majacy dziecko,
z kobieta, ktora, jak sie okazlo, nigdy go nie kochala.
Oboje mieli potrzebe akceptacji, milosci...
...............................
Jak zwykle po skonczonym sledztwie,
rozchodzili sie we wlasne strony.
On wracal do domu,
ona do sojego mieszkania.
Tym razem, jednak cos sie zmienilo...
Powiedzial jej, ze w zamian za pomoc w rozwiazaniu zagadki,
zaprasza ja na obiad w pobliskiej restauracji.
Spotkanie znajomych z pracy,
nic wielkiego, wyjasnil widzac przerazenie w jej oczach.
Niechetnie sie zgodzila.
W sumie wolala posiedziec w domu i napisac dalsze
losy bohaterki swojej pierwszej powiesci.
Jednak nie potrafila oprzec sie pokusie poznania blizej partnera.
On takze chcial ja zobaczyc w normalnej sytuacji, jakim moze byc obiad.
Ciekawilo ich nawzajem, zachowanie poza praca...
Czyzby przeczuwali, co sie stanie??
Siedziala w mieszkaniu,
zastanawiajac sie,
czy dobrze robi.
Obawiala sie spotkania na innym gruncie.
Nie miala nigdy przyjaciela,
z mezczyznami laczyl ja tylko sex.
Az nagle na jej drodze stanal on...
Gdy go spotkala, nagle wszystko zaczelo sie zmieniac...
Zmienila sie ona, zaczela patrzec na swiat oczami Bootha.
zauwazala powoli, jak piekny jest swiat, przed ktorym,
tak sie ukrywala....
Popoludnie...
Tak, jak obiecal przyjechal po nia...
Razem udali sie do ulubionej restauracji agenta.
Obiad uplynal im w wyjatkowej atmosferze.
Rozmawiali jak starzy przyjaciele, a nawet jak...
ktos bardzo bliski.
Ukradkowe spojrzenia, chwilowe stykniecia dloni,
cos, co sprawialo im przyjemnosc, ale wpsrawialo takze w kompleksy.
Czekajac na deser wyszli sie przewietrzyc...
Booth nie mogl sie opanowac.
Byla tak blisko...
Postanowil...
Obdarzyl ja namietnym pocalunkiem...
Oderwala sie na chwile od niego.
Spojrzala mu gleboko w oczy...
Widzial w nich to cos,
cos co nie pozwolilo mu sie zachowac inaczej...
Ponownie ja pocalowal.....
Obawiali sie co sie moze stac, juz nie mogli wytrzymac...
Cos ich ciagnelo...
Cos kazalo zrobic kolejny krok...
Jednak....
.... to Bones nie odwazyla sie go wykonac.
Pospiesznie, bez slow wyjasnienie opuscila lokal...
Po chwili byla juz u siebie...
Usiadla na kanapie, rozmyslajac o nim...
Obiecala sobie, ze nie pokocha nikogo w zyciu,
z mezczyznami bedzie postepowac jak z zabawkami...
Ale on...
Nie tak nie mozna
On jest inny niz wszyscy... - rozmyslala
Bala sie przyznac przed sama soba, co do niego czuje...
Przez roztargnienie nie zamnknela drzwi...
Po chwili stanal w nich on....
- Co Ty tutaj robisz??
- Po co przyszedles??
- Zostaaw mnie w spokoju - krzyczala
W jej oczach pojawily sie lzy...
Booth podszedl do niej.
Nie mogla zrobic nawet jednego kroku.
Stala jak zamurowana.
Polozyl jej dlonie na ramionach,
przytulajac do siebie.
- Nie boj sie ja Cie nie opuszcze - szepnal
- Wszyscy mnie opuszczaja
- Czemu Ty mialbys zrobic inaczej - spytala lkajac
- Nie moge
- Nie moglbym Cie skrzywdzic
- Wlasnie sobie uswiadomilem ...
- Musze wiedziec - powiedzial
- Musze wiedziec, czy to bylo prawdziwe
Powiedzial te slowa dotykajac jej ust swoimi.
Bones chciala go odepchnac,
lecz jej cialo ulegalo mu coraz bardziej...
Poddawala sie cieplu, ktore od niego bilo...
Kiedy ponownie ja pocalowal, cos sie w niej zalamalo.
Podniosla rece i przytulila sie do niego calym cialem...
Zaniosl ja do sypialni...
Ona czula tuz przy sobie kazy ruch jego ciala..
Polozyl ja delikatnie na lozku...
siadajac obok niej...
Spogladal jej w oczy...
Przysunal sie do niej, lekko ja dotykajac...
W nastepnej chwili starli sie z pasja w odwiecznej walce dwoch cial.
Jedynej walce, w ktorej moga wygrac oboje - kobieta i mezczyzna.
Byli gotowy w pelni zaakceptowac rzeczywistosc swoich uczuc...
Tak bardzo pragneli kochac i byc kochanymi...
Los okazal sie dla nich bardzo laskawy...
widze, ze sytuacja na FW wraca do normy:)
zabieram sie za nowe opowiadania do nowego forum:)
jak to sie skonczy...
pozdrawiam:)
wreszcie dziala:)
Ines opowiadanko super:)
czekam na kolejne tu i na innych forach Filmwebu:)
pozdrawiam:)
Ines jak zwykle cudnie :))
I jak możesz mówić(pisać) że to nie dzieło??
Zabieram się do czytania "jak to sie skonczy... " :))
I czekam na następne opowiadanko na Z6 i wszędzie indziej :))
Oczywiście dziękuje serdecznie za dedykejszyn :**
I oświadczam Ci że wcale nie jestem taka super ;p :))
Hmmm... dawno już nie zaglądałam na tę stronę, ale okazuje się, że chyba słusznie. Ludzie! Coście zrobili z Zakończeniem?! Kiedyś to było fajne, wasze pomysły naprawdę potrafiły umilić dzień. A teraz? Tragedia! Słit opowiadanka o tym jak to oni się kochają. I jeszcze ten temat: zamieszczamy opwiadania o wspólnej, jakże malowniczej przyszłości/przeszłości B&B .. Dziewczyny opamiętajcie się! Nie umiecie pisać, to dajcie spokój. Nie róbmy z Bonesa drugiej Mody na Sukces.
A wszystkie matki założycielki serdecznie pozdrawiam:)
Ja xD
Ps: Zakrencona - Naucz się: PO KROPCE PISZEMY Z DUŻEJ LITERY!!
Noo oto kolejny cdk mojego, jakże nudnego i ciągnącego się opowiadanka... Troche poplątałam wydarzenia z uczuciami, ale tak to jest jak sie nie ma weny i talentu...
Kiedy tylko weszli do mieszkania zaciekawiona, a zarazem zaniepokojona Bones pośpiesznie usiadła na kanapie, ciągnąć za sobą partnera, który chciał jak najdłużej odwlekać tę rozmowę. Siedzieli chwilę w ciszy, wpatrując się sobie w oczy. Antropolog nie chciała ponaglać agenta, ale chciała tez w końcu usłyszeć co takiego się wydarzyło. Wiedziała, że nie jest to dla Niego łatwe, lecz naprawdę mogła już wytrzymać więc zapytała:
- To co się stało?? - Mężczyzna westchnął ciężko i wziął głęboki oddech.
- Sully nie żyje. - Oznajmił, a jego ukochana otworzyła szerzej oczy. - Kochanie, wiem że to jest dla Ciebie trudne, w końcu tyle razem przeszliście, ale to co mówię niestety jest prawdą. - Przytulił kobietę, której oczy momentalnie stały się szklane. Siedzieli wtuleni w siebie, znów w milczeniu, prawie że się nie poruszając.
Jedynym ruchem jaki był wykonywany, to ocieranie łez spływających po jej policzkach. Nie przeszkadzało mu tu, że kobieta jego życia, którą trzyma w objęciach, opłakuje właśnie swojego byłego. Wiedział, że tak będzie i rozumiał ją całkowicie.
- Ale jak to się stało?? - Spytała próbując zaprzestać potokowi łez. Booth opowiedział jej wszystko dokładnie, słowo w słowo. Nie mówiła nic, nie chcąc przerywać kochankowi, a w niektórych momentach kiwała głową lub wybałuszała oczy. Kiedy skończył mówić, po raz kolejny między nimi zapanowała cisza. "Musi to sobie poukładać i przeanalizować..." - Pomyślał. I tak tez zrobiła. Przemyślała wszystko i wstała z kanapy. Wzrok partnera podążył za nią, co od razu spostrzegła.
- Idę wziąć prysznic. Dłuugi prysznic. - Powiedziała i uśmiechnęła się blado.
- Rozumiem. Idź, a ja w tym czasie zrobię kolacje. - Odparł, a jako odpowiedź otrzymał jej wdzięczne spojrzenie.
Nastał ranek, a wraz z nim kolejny nowy dzień. Dzień który nie zapowiadał się być jednym z najlepszych. Ona, najsłynniejsza antropolog w kraju, piękna kobieta, mieszkająca pod jednym dachem z kochającym mężczyzną, dziś nie była zbytnio zadowolona z życia. Pierwszym tego powodem była wczorajsza śmierć Tima. Drugim powodem było niewyspanie, a trzecim złe samopoczucie. Bardzo przeżywała śmierć Sullego, choć starała się tego nie okazywać. Tłumiła wszystkie uczucia w sobie, tak jak to było nim poznała Bootha. Przypominała sobie wszystkie spędzone z podróżnikiem chwile i powstrzymywała się od płaczu. Nie był On dla niej najważniejszy, nawet w pewnych momentach twierdziła, że tak naprawdę go nie kochała, ale był jej naprawdę bliski i nie mogła od tak pogodzić się z tym, że już Go nie ma. Całą noc myślała. Myślą na Jego temat. Dlatego też się nie wyspała. A kiedy wstała rano, ledwo umiała ustać na nogach. Nie był to skutek nieprzespanej nocy, tylko ostrego bólu podbrzusza. Od razu wiedziała co to oznacza - dostała miesiączkę. Było to dla niej straszne. Zawsze pierwszego dnia dosłownie umierała. Nic jej nie pomagało, nawet żadne tabletki. Choć była jedna jedyna rzecz która przynajmniej na chwile pomagała jej zapomnieć o bólu. Tym złotym środkiem był uśmiech Seelego. Zawsze kiedy widziała ten uśmiech zapominała o Bożym świecie. Miała nadzieję, że tego dnia, gdy tylko się obudzi, uśmiechnie się do niej. Niestety tak się nie stało, ponieważ On, agent specjalny, były snajper, przystojny mężczyzna, mający piękną ukochaną u boku, także nie cieszył się tym dniem. Nic nie załamywało go tak, jak widok smutnej Temperance. Nawet śmierć Sullego - doskonałego agenta, dobrego kumpla... Nie chciał jej pocieszać - wiedział, że on zachowywał by się tak samo gdyby na przykład zmarła Rebbeca. Nie chciał się uśmiechać - mogłaby pomyśleć, że nie obchodzą go jej uczucia i że jest zadowolony ze śmierci Tima. Nie chciał też płakać - pomyłaby że się z niej naśmiewa, lub że całkiem zwariował, bo przecież nie łączyło ich nic pomijając prace i znajomość. Pili kawę w milczeniu, co do wczorajszego wieczoru stało się normą. Oboje nie mieli ochoty na śniadanie. Ona nic by nie przełknęła, On nie mógł by nic zjeść widząc jak opornie jej to idzie i że robi to tylko z przymusu. Siedzieli na przeciwko siebie, a ich wzroki były albo utkwione w kubkach z ciemną cieczą, albo wędrowały po całym mieszkaniu. Bones dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie przywitała się dzisiaj z partnerem. On także tego nie zrobił. Dopiero teraz poczuła jak by jej tego brakowało, gdyby mu się coś stało. Te ciągłe pocałunki, przytulanie i choćby nawet najdelikatniejszy przypadkowy dotyk sprawiał, że stawała się szczęśliwsza. Sprawiał, że miała motyle w brzuchu, a w jej oczach pojawiały się iskierki. Wstała i podążyła w kierunku kuchni. Odłożyła kubek do zlewu i poczuła ostry ból. Zaczęła oddychać głęboko i złapała się za brzuch, podpierając jedną ręką o kuchenny blat. Nawet się nie zorientowała kiedy obok zjawił się Booth. Ból ustąpił, a ona nadal trwała w jego objęciach. Było jej tak dobrze. Czuła się bezpieczna i kochana. Mogłaby trwać tak wiecznie. W tym właśnie momencie rozdzwonił się jej telefon. Usłyszała, że muszą jechać wcześniej, bo ma odbyć się ważne zebranie. I Ona i Seely wiedzieli czego ma ono dotyczyć. Stali przytuleni do siebie jeszcze kilka minut i porozumiewając się bez słów, postanowili jechać do pracy...
witam drogie panie ;p dotarłyśmy a ja chce się przywitać... znowu ;) standardowo czekam na opowiadania mala i ines jesteście guru piśmiennicze ;p
Zweifn co do Ines to się zgodze :)) Ale ja na pewno niee... Raczej Ty a nie ja... :)) Ale i tak mi strasznie miło xd
mala co cie napadło co? jakie nudne ja tu czekam niecierpliwie a ty cos zmyślasz... nieładnie ;}
przepraszam że partami ale mam małe problemy z filmwebem ;/
Jaa nooo jak mi miło :))
Noo powinnaś powinnaś bo ja czekam i czekam :))
Noo myśle ze dzisiaj napisze jeszcze chociaż kawałek następnej części :))
Może warto wierzyć w cuda?
16. Jechali jedną z dwupasmówek, pędząc w stronę celu. Wendel siłował się z puszką coli na tylnym siedzeniu, natomiast Sweets przyglądał się uważnie kierowcy. Płatki śniegu wirowały na zewnątrz układając się, nieraz w dziwne kształty. Umykały one przed pędem powietrza jakie robił wokół siebie SUV. Za szybą panował przejmujący chłód. Bogu dzięki, klimatyzacja bez zarzutu wypełniała swoje zadanie. Przez umysł młodego psychologa swobodnie przepływały obrazy. Myślał, czy to co zobaczył na parkingu było tylko zwykłym „papa”, czy próbą zatuszowania czegoś ważniejszego? Czy, aby nie zaczął popadać w manię zeswatania ich? Jak Angela to znosi? Psycholog podrapał się w policzek. Słyszał, głos Seeleya, nie rozróżniał jednak słów
-Sweets? Słyszysz mnie?
-Zamyśliłem się. O co chodzi?
- O czym mógł się zamyślić 12 latek? Zastanawiasz się jak zabić kogoś w strzelance? A może układasz diamenciki do pary?
- Naśmiewanie się nic nie da
- Ogłaszam, wszem i wobec, że zmieniam zdanie, Słodko ma 11… Teraz słuchaj, plan jest taki. Ty i Wendel wchodzicie do tego punktu. Macie wypytać tego lekarza o wszystkie szczegóły dotyczące umarlaka, ale macie się nie ujawnić, bo ja się z wami rozliczę. Jakieś pytania?
-Tak, dlaczego pan nie wchodzi agencie Booth?
-Rany Sweets, ty dzisiaj jesteś nie do zniesienia! Mamusia cię nie uczyła, żeby nie wtrącać się do spraw dorosłych ludzi?- stażysta zaśmiał się, wypluwając przy okazji Colę jaką miał w buzi. Po chwili byli na miejscu. Agent zaparkował naprzeciwko. Dwaj mężczyźni przebiegli przez ulicę i weszli do ponurego budynku. Był on wykonany z czerwonej cegły. Na jego murach widniało wiele napisów graffiti w większość zrozumiałych tylko dla twórców. Seeley wyjął z kieszeni komórkę
- Brennan
-Hej Bones!
-Witaj Booth, już się stęskniłeś?
- 20 minut to dla mnie troszkę mało, kochanie. A ty co, nie tęsknisz?
-Może odrobinkę…
-Tak? To poczekaj jak wrócę do instytutu. Wtedy porywam cię do domu
-Dzwonisz w jakimś celu?
-Chcę spytać, czy zezulce już coś znalazły?
- Hodgins’owi udało się namierzyć obszar prawdopodobnego „zamieszkania”
- To już coś
-Ang wykonała model ofiary, powinien cię zainteresować
- A co z tym miejscem?
- Przekażę ci to, jak przyjedziesz do instytutu
- OK. Do zobaczenia, kocham cię
- Będę czekać- po tych słowach Booth usłyszał tylko zerwane połączenie. Spojrzał na zegarek. Wendela i Sweetsa nie było zaledwie 5 minut. Myśli snajpera popłynęły w kierunku zbliżających się świąt. Chciał je spędzić z Temperance. Nie wiedział tylko, jak kobieta zareaguje na taką propozycję i jakie ma plany. Obie te rzeczy, nie napawały go optymizmem. Po pierwsze Bones była wierną przeciwniczką wszelkich świąt, może z wyłączeniem ostatniego roku, a w dodatku 24 grudnia zawsze gdzieś wyjeżdżała. Siedząc tak, zagubiony w swoim małym świecie, nie spostrzegł nadchodzących wysłanników.
-Już jesteście?
- Nie było nas z 15 minut! Poza tym facet miał niewiele do gadania. Powiedział tylko, że go kojarzy i sądzi, iż nazywał się Johnson. Nie pamięta imienia.
-Cóż, niewiele nam to daje. Wracamy- kierowca wcisnął pedał gazu i ruszyli.
::::::::::::::::::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B:::::::::::::::::::::::::::::: ::::::::::
Tempe pochylała się nad szczątkami. Nagle usłyszała znajome kroki. Nim się zorientowała partner chwycił ja i przyciągnął. Złożył na jej ustach namiętny pocałunek
- Gdzie wszyscy?
-Są w twoim biurze, kazałem im tam iść
- Masz dla mnie coś godnego uwagi?
- Denat został dźgnięty nożem. Znalazłam ślady na 4 i 5 żebrze
-Hmm, to duże pole do popisu… chodźmy do reszty, bo jeszcze zaczną nas szukać- uśmiechnął się promiennie, a jej serce zabiło w zawrotnym tempie
::::::::::::::::::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B:::::::::::::::::::::::::::::: ::::::::::
- Hodgins, mów po ludzku! Co nam to daje?
- Denat mieszkał gdzieś, gdzie jest mnóstwo odpadów organicznych, szczurów itp. Obstawiam zaplecze hipermarketu, nieużywanego hipermarketu. Teraz służącego bardziej za magazyn
-Ja stworzyłam rekonstrukcję, jest w moim gabinecie. A wy detektywi co wiecie?
-Niewiele. Tylko, że facet czasem tam bywał i, że jego nazwisko to Johnson
- Tss…
- Co Bones?
-Niedobrze, Johnson to drugie, pod względem najpopularniejszych nazwisk, w USA. Nosi je prawie 1.4% populacji.
-Może, ale wątpię że wszyscy to albinosi
-Racja Cam. Zeskanowałam już zdjęcie więc pójdzie gładko- Ang podeszła do laptopa stojącego na biurku. Wpisała niezbędnie informacje i nacisnęła ENTER. PO chwili znowu zaczęła ruszać myszką i wystukiwać litery. Jej mina była coraz bardziej zagadkowa
-Nic
-Jak to nic? Nic, w sensie że nic?
- No nic, no
-A sprawdzałaś w rejestrze urodzeń…
-Wszędzie- Booth zamyślił się na chwilę
- Chcesz powiedzieć, że ten facet formalnie nie istnieje?
-Najwyraźniej… tak
- No to pięknie. Jak można zamknąć kogoś za morderstwo człowieka który nigdy się nie narodził?- oczywiście Cam miała racje. Dla ekipy, nie był to jednak powód by zaniechać poszukiwania. Skierowali kroki w kierunku gabinetu artystki.
Coś ode mnie :)
Pisałam tę część przy kolejnych piosenkach Kurta Cobaina i mocnych uderzeniach gitar zespołu Nirvana mam nadzieję że się spodobało :) czekam na komentarze :)
dziekuje za komplementy:)
dla Was tez sie one naleza:)
mala zweifn cudenka:)
nie przesadzajcie, z brakami talentu!
z wena to jest juz inaczej, bo ja czasem tez jej nie mam:(((((
ale trudno!!!
ja uwazam, ze super piszecie, jak sie komus nie podoba, to po prostu niech nie czyta!!!
pozdrawiam cieplutko:)
czekam na cedeki:)
ja mam sie pisać? proszę bardzo!-
-nie pisze sie bonesa! "tylko nie róbmy z Bones." ;)
nawet dobrze że tu nie zaglądałaś, kto znósłby twoją obecność?
eeh. ; )
chyba że ma racje i mam przestać pisać. nie wiem, nie jestem obiektywna. ;) ale piszę coś nowego, więc jak ktoś chce zebym JEDNAK wstawiła to piszcie.
Ines pięknie.
Mala świetnie.
Zweifn ekstra.
Zakrencona chcę żeby coś napisałaś.
Czekam na Wasze kolejne części:)
tak? fajnie. zaraz wstawie. nie żebym się przejmowała takimi debilami ;) co piszą że im sie nic nie podoba. ;D
1.
siedziała w gabinecie, uzupełniając zaległe raporty.nawet nie zauważyła że ktoś stoi w progu. przyglądał się jej,obserwował każdy jej ruch. była tak zaabsorbowana pracą, że nie czuła jego obecności.
-cześć-uniosła głowe znad biurka-nie zauważyłam cie. czemu sie nie odzywasz?
-co? zapatrzyłem się. jedziemy już?
-nie, mam sporo pracy-odparła szybko
-jest 22. wszyscy juz poszli. zabieram cie do domu.
-nie ma mowy. nigdzie nie jadę.
-jedziesz-powiedział z uśmiechem
-kim jestes żeby mi rozkazywac?-spytała wściekła.
-masz rację-odparł zrezygnowany-dla ciebie pewnie nikim. zostań jak długo chcesz,nawet do rana. -odwrócił się na pięcie i wyszedł.
-booth!-krzyknęła za nim parokrotnie, ale on nawet sie nie odwrócił.
długo nie mogła zasnąć. była zła na siebie. jak zwykle wybrała prace, zamiast niego. chciała go przeprosić, ale nie odbierał telefonu. rano po nią nie przyjechał, wiedziała że wszystko popsuła. dzień w instytucie dłuzył jej się niemiłosiernie,a booth jeszcze nie zjawił się w pracy. czuła że to koniec ich przyjaźni.
siedział na przystani z wędką w ręku. parker stał obok, dopytując się ciągle czemu nic nie złapali. wziął wolne, miał tyle spraw na głowie które chciał przemyśleć.
-tatusiu czemu nie jestes w pracy? coś się stało?-spytał mały z troską w głosie
-nie. czemu pytasz?
-bo lubisz swoją pracę. i bones... czemu nie pojechałeś do pracy?-nie dawał za wygraną.
-chciałem spędzić trochę czasu z tobą.
nie odzywał się przez cały dzień. zadzwonił dopiero wieczorem ale nie odebrała. nie chciała z nim rozmawiać, była zmęczona i wściekła. tym razem przyjechał po nią rano, na co nawiasem mówiąc wcale nie liczyła.
-cześć-powiedziała zaskoczona otwierając mu drzwi-co tu robisz?
-jak to? przyjechałem po ciebie.
-niepotrzebnie. zamówiłam już taksówkę.
-dlaczego? przecież zwykle ja cię odwożę.
-jednak wczoraj cie nie było.
-przepraszam nie wiedziałem że mam być twoim szoferem!-krzyknął zły.
-słucham?-spytała z wyrzutem -wyjdź.-spojrzał na nia, jakby sie przesłyszał-powiedziałam wyjdź.
-jak chcesz-odparł zrezygnowany. -sama nie wiesz czego chcesz.-dodał otwierając drzwi.
-wiem czego chce-odparła sucho-tylko najwyraźniej oczekiwałam tego od nieodpowiedniej osoby.-zaszkliły jej sie oczy. nie miała zamiaru plakać. nie w jego obecności.
wyszedł z mieszkania. chwilę odczekała i także opuściła dom. wsiadła do taksówki i odjechała w kierunku instytutu.
usiadł za kierownicą i ruszył w stronę siedziby FBI. całą drogę zastanawiał się nad tym co powiedział. jak mogłem ją tak potraktować-myślał. nie znalazł jednak odpowiedzi na to pytanie. wiedział tylko że chce ją przeprosić, i to jak najszybciej. bał sie ze z każda chwilą może być juz za późno.
CDN ;)
świetnee. i jak komuś sie nie podoba, to niech sie tak nie katuje i tego nie czyta. kurcze, niektórzy to zmartwienia mają, lool!
Zakrencona super:)
ja chce wiecej:)
ja tez napisalam nowe opowiadanie:)
zapraszam do " jak to sie skonczy"
pozdrawiam:)
Nie czytam tej waszej twórczości na temat tego wspaniałego serialu pt "bones". Zapewne dlatego, że czasu mi brak. Jestem za taką twórczością internautów, sama kiedyś w tym siedziałam. Ale jedno mnie drażni, strona bones na filmwebie jest zarzucana nowymi, tego typu tematami. Można się w tym wręcz pogubić, na siedem tematów na głównej stronie jest aż 4 tego typu. Po co? Nie lepiej by było założyć własnego bloga, ładnie go ozdobić graficznie i tam zamieszczać swoje opowiadania, fanficki a tutaj ewentualnie się zareklamować? Sami się pewnie w śród tych komentarzy gubicie. Pewnie uważacie, że głupoty gadam, mało mnie to obchodzi. Mam prawo się wypowiedzieć, więc się wypowiadam. Nawet możecie tego nie czytać, olać i udawać, ze tego nie napisałam. :D
Pozdrawiam serdecznie fanów BONES!!!!
Miałam racje Krejzolki zabuszowały Z6! Jako osoba która ostatnio nawet w weekend nie ma czasu napisze tylko, że chce więcej!!! Wasze opowiadania są cudowne!!!!
i ja wrzuce cos jeszcze na z6:)
Znali sie juz o dawna.
Te kilka lat wspolpracy uswiadomilo im,
ze moga na siebie liczyc w kazdej sytuacji.
Miewali rozne problemy,
to w pracy to w zyciu osobistym.
Przezywali burzliwe romanse z niewalasciwymi osobami...
Ale powoli zaczeli zblizac sie do siebie blizej, coraz blizej.
Na poczatku byli tylko partnerami z pracy,
potem ich znajomosc przeksztalcila sie w przyjazn.
Jak wiadomo od przyjazni do milosci niedaleko.
I tak tez sie stalo.
Zakochali sie w sobie bez pamieci.
Ale los bywa okrutny.
W ciagu kilku zaledwie dni Booth zostal zawieszony w pracy.
Zawieszenie to bylo dla niego wielkim szokiem.
Ktos z jego wspolpracownikow go zdradzil.
Bardzo to przezyl.
Chcial byc z Bones, ale nie mial jej co zaofiarowac.
Byl chwilowo bez pracy....
Nie mogła dojsc do siebie...
Szlochala cichutko,
wycierajac nos w jedwabna chusteczke.
Bardzo kochala Bootha.
Byl wspanialym czlowiekiem i mial dobre serce.
Kiedy wyznal jej milosc, byla w siodmym niebie.
Po tym jak zostal zawieszony powiedzial,
że nie bedzie prosil jej o reke,
bo nie ma mozliwosci zapewnienia jej wygodnego zycia,
do jakiego jest przyzwyczajona.
Bones poczula sie dziwnie.
Nie chciala od niego zadnych pieniedzy,
sama dobrze zarabiala.
Chciala, by byl z nia, by ja kochal.
Gdy siedzieli u niej w mieszkaniu,
natychmiast odpowiedziala,
ze bardzo go kocha,
ze nie interesuja jej jego pieniadze,
badz ich brak.
Wiedziala, ze tylko jego kocha
i chce spedzic z nim reszte zycia.
ze bardzo chce zostac jego zona.
On uparcie twierdzil,
ze jak odzyska swoja prace,
to beda razem szczesliwi...
Tak tez sie stalo...
Po jakims czasie powrocil do pracy.
Zostal oczyszczony z zarzutow
i zostal mianowany nowym zastepca Dyrektora FBI.
Mial to, czego zawsze pragnal, ukochana kobiete,
z ktora tworzyl rodzine,
ktora niedlugo zaczela sie powiekszac.....
Ha!! Ale fajnie... :))
Początek taki troszkę przygnębiający, ale na końcu aż uśmiechnęłam się szeroko :))
Jak zwykle cud, miód i fistaszki :))
naprawde Ci sie podoba??
napisalam to w 5 minut, takie nijakie:(
niestylistyczne:(
a tu jednak nie ma potepienia:)
pozdrawiam:)
picuś glancuś ;p wszystkie opowiadania to... nie znam takiego słowa, które oddaje mój podziw :)
i popieram was, jak się nie podoba to nie czytać ;/ przy okazji skoro jest "skazana na polsat" to większość z nas wie więcej, bo ogląda 4 sezon ( aż to pech, co nie? ) ^^
racka zweifn:) za dwa tygodnie bedzie to, o czym my juz dawno pisalysmy:)
wreszcie dojdzie do konsumpcji dawno skrywanej milosci:) heh czekam z utesknieneim:)
pozdrawiam:)
Zweifn ja także Cię popieram :))
Ines naprawdę mi się podoba :)) Nie ważne ile to pisałaś, ważne ile uczucia w to włożyłaś :)) Haha ale napisałam :)) Ale podoba mi sie podoba :))
cieszy mnie takie poparcie mojej skromnej osoby ^^
jak też już nie mogę się doczekać The End in the Beginning ! :)
nio ale 25 odcinek tez sie zapowiada niezle:)
chce miec dziecko
wow
nie prosze cie o zaangazowanie
prosze Cie tylko o sperme:)
A ja sie obu nie moge doczekać ;p Boo znając Bones bd cudnee... :))
Noo a teraz cos z mojej strony... Takie tam kolejne wypociny, które jakimś cudem zdołałam napisać...
Tak jak myśleli, zebranie odbyło się z powodu śmierci Sullivana. Zostali zwołani wszyscy pracownicy Jeffersionian oraz wszyscy z FBI. Cullen wygłosił piękną przemowę oddającą cześć zmarłemu. Powiadomił ich także o tym, kiedy odbędzie się pogrzeb. Gdy zebranie zostało oficjalnie zakończone, Każdy podążył do swojego miejsca pracy. Booth, jak to zawsze bywało, odprowadził Bones do Instytutu. Weszli do jej gabinetu. Usiadła za biurkiem i popatrzała na partnera, który właśnie się nad nią nachylał. Ich usta złączyły się w delikatnym pocałunku. Delikatnym, lecz pełnym czułości i emocji, wyrażającym najskrytsze uczucia. W końcu oderwali się od siebie. Ich oczy, choć pełne smutku, mówiły tak wiele. Dało się z nich wyczytać tyle słów, zdań, uczuć...
- Hej Sweety!! - Zabrzmiał głos artystki. - Cam wzywa nas do siebie.
- Po co?? - Zapytała niechętnie odrywając wzrok od ukochanego.
- Chce o czymś porozmawiać. Nie mam pojęcia o co chodzi.
- Powiedz jej, że już idę.
- Ok. - Rzuciła krótko i opuściła gabinet przyjaciółki.
- To ja też już wracam do pracy. - Odparł Booth. - Ale najpierw odprowadzę Cie pod gabinet Cam. - W podziękowaniu otrzymał tylko lekki uśmiech na twarzy pisarki. Kiedy dotarli pod gabinet Camille pocałował ja na przegnanie i ruszył do swojego biura.
Kilka dni później odbył się pogrzeb Sullego. Początkowo Tempe nie chciała iść, tak jak na fikcyjny pogrzeb Bootha, ale wiedziała że kiedy będzie on obok niej przetrwa wszystko. Pogrzeb był taki, na jaki Tim Sullivan sobie zasłużył - Były przemówienia, wielokrotne salwy i odznaczenie go medalem honorowym. Przyszli wszyscy - rodzina, przyjaciele, znajomi, współpracownicy, nawet Ci którzy tylko kilkakrotnie wymienili z nim jakiekolwiek zdanie. Wszyscy, jak to na pogrzebach bywa, byli ubrani na czarno i tak jak to na pogrzebach bywa, co druga osoba płakała. Ale nie ona, nie Temperance Brennan. Starała się być twarda i nie płakać. Tłumaczyła to sobie pretekstem, że dość się przez te wszystkie dni napłakała z Jego powodu. I udało jej się nie płakać. I to nie tylko na pogrzebie. Nie uroniła przez niego już ani jednej łzy, obiecała sobie, że już nigdy nie uroni. Wrócili do domu. Nie panowała już tam taka smutna i milcząca atmosfera. Usiedli na kanapie tuląc się do siebie i włączyli film na dvd. Film pozwalał im zapomnieć o wszystkim złym i nawet tym dobrym, po prostu o wszystkim. Jedyne o czym nie zapominali to o sobie. Nawet Bones zaciekawiona dalszymi losami bohaterów, siedziała cicho i wpatrywała się w 50 calowa plazmę.
- Oglądamy coś jeszcze?? - Zapytał ochoczo Seely kiedy bieżąca opowieść się skończyła. Odpowiedziała mu cisza. - Noo, mów... Ni ma nad czym się zastanawiać. Najwyżej wyłączymy w połowie. - Znów cisza. Spojrzał na ukochaną. Spała. Spała tak słodko, że nie miał serca jej budzić.Wiedział, że przez ostatnie dni nie sypiała zbyt dobrze. Wziął ją na ręce, zaniósł do sypialni i ułożył wygodnie na wielkim łożu. "Niech sobie śpi i w końcu się wyśpi." - Pomyślał wracając do salonu...
A no i przepraszam, że tak krótko ale cóż... Koniec nadchodzi wielkimi krokami... :)
pogrzeby! to zawsze jest takie smutne! ale koncowka juz weselsza. czekam na cdk!
Ines w 5 min? Dobra jesteś (Amerykę odkryłam). super!
A jesli chodzi o odc owszem zapowiada sie ciekawie