Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78475
7,0 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

zakończenie 6.

ocenił(a) serial na 10

no więc. każdy wie o co chodzi. zamieszczamy opwiadania o wspólnej, jakże malowniczej przyszłości/przeszłości B&B . ;)

BonesBooth

Skończyłam, skończyłam, skończyłam! Dodam je jutro z rana, bo jeszcze błędy trzeba zlustrować :P Postarałam się i napisałam 14 stron ^^ Myślę, że nadrobienie straty :P

Opko dedykuję Ines, Zakrenconej, Bea_przerwa_Alex i Nioni :*

zweifn

P.S Czytałyście scenariusz 5x01? Kiss, Kiss ^^

zweifn

to ja czekam z niecierpliwoscia:)
i dziekuje za dedykacje:***
ps podaj link do scenariusza z gory dziekuje:)

Inesita84

znalazlam:) te z bonesfan mi nie wchodzily:(
slodki dialog miedzy nimi, i to "uratowales mnie, dziekuje"
i ten kisss, ojj wreszcie zaczyna sie dziac:)
mam nadzieje, ze tak bedzie:)

Inesita84

Sam Dyrektor Instytutu, za namowa dyrektora FBI, postanowil, umowic ich na...
............
spotkanie z mlodym, ale bardzo utalentowanym, dobrze wyksztalconym, wspolpracujacym z FBI, psychologiem, ktorego polecil mu dobry znaomy, ktory ma zostac terapeuta wspolpracownikow...
Jezeli on stwierdzi, ze moga razem pracowac, to nadal beda tworzyc duet, jesli nie, jej zostanie przydzielony nowy agent...
Zadzwonil po doktora i umowil sie z nim na spotkanie....

Okolo poludnia w jego gabinecie zjawil sie wspomniany psychiatra...
Pracownicy pokierowali mlodego doktora w kierunku gabinetu dyrektora FBI....
Po chwili, zapukal do drzwi, slyszac magiczne slowo "prosze", otworzyl drzwi, wchodzac do srodka....

- Dzien dobry - rzekl na przywitanie
- Dzien dobry, Cullen dyrektor FBI
- Dr Lance Sweets - rzekl podajac dlon dyrektorowi
- prosze usiasc - powiedzial Cullen

Po krotce wyjasnil, jakie bedzie mial zadanie w zwiazku z ta dwojka...
Mlody doktor, nie wiedzial, co am powiedziec... Wysluchal historie obojga, i postanowil im pomoc...
Poprosil, by jak najszybciej dyrektor umowil go na spotkanie z partnerami....

- Im szybciej terapia sie rozpocznie,
- tym lepiej - zakomunikowal
- postaram sie by do spotkania doszlo nawet dzis - rzekl Cullen
- dobrze, to ja czekam na telefon od pana
- teraz niestety, musze juz isc,
- gdyz mam pacjentke - wyjasnil Sweets
- do widzenia
- do widzenia

Rozstali sie w milej atmosferze... Cullen, natychmiast, nie tracac czasu, postanowil zwolac spotkanie z agentem federalnym, pania antropolog i ich nowym terapeuta...


Inesita84

Rozstali sie w milej atmosferze... Cullen, natychmiast, nie tracac czasu, postanowil zwolac spotkanie z agentem federalnym, pania antropolog i ich nowym terapeuta...

Wstepnie umowil sie z nimi po poludniu...
Wybila godzina 17 i wszyscy zjawili sie punktualnie na umowione spotknaie w gbinecie dyrektora Cullena...

Usiedli wygodnie na kanapie, spogladajac na nowa osobe, ktorej nie mieli do tej pory szansy poznac...
Pzrez okolo pol godziny, niek nie odezwal sie slowem... Taka byla zasada... Doktor Sweets, chcial sie im przyjrzec, z mimiki twarzy, gestow, moznabylo wyczytac wszytsko, tak bynajmniej uwazal...
Wytrzymali te pol godziny, ktore dla nich bylo wiecznoscia...
Cisze przerwal zniecierpliwiony Booth:

- Mniemam, ze polgodzinna cisza dobiegla konca- rzekl
- tak - rzekl Sweets
- to mozemy isc dalej - spytala Brenn
- w jakim celu mielismy sie tu spotkac,
- i kim jest ten chlopiec - spytal zartobliwie Booth
- agencie Booth, mam 22 lata, nie jestem chlopcem - wyjasnil
- tak, chyba minus 10 - zazartowal agent
- agencie - probowal uspokioc go sam Cullen

Sytuacja byla naprawde zabawna.. Nawet u Brenn na twarzy pojawil sie usmiech....
- dobrze, juz dobrze - rzekl agent
- moze nam pan wyjasnic, co my tu robimy - spytala Dr Brennan
- Dr Sweets, bedzie waszym terapeta - wyjasnil
- co - krzykneli oboje
- kim? - spytala Bones
- terapetua - rzekl sam Sweets
- nie znosze psychologii i tym podobnych rzeczy, wiec sie nie zgadzam - rzekla
- ja tez, nie bede pracowal z 12 latkiem - powiedzial Booth
- to nie jest prosba agencie, to jest rozkaz - rzekl Cullen
- co, a co ja mam z nim niby robic? - syknal
- nie mam czasu na zabawe w piaskownicy - rzekl po chwili
- ja tez nie mam czasu, tylko ze ja nie bawie sie w pisakownicy - rzekla Bones
- Dyrektor Goodman i dyrektor cullen - zaczal niepwenie Sweets
- mysla, by was rozdzielic, gdyz nie umiecie sie porozumiec - wyjasnil
- co, czemu - spytal Booth
- my sie dobrze porozumiewamy, rozwiazalismy juz kilka spraw,
- kazdy byl zadowolony - rzekla Bones
- tak, ale wasz konflikt negatywnie wplywa na prace innych - powiedzial Cullen
- jesli uda sie wam pozytywnie przejsc terapie,
- bedziecie nadal ze soba pracowac, jesli nie...
- jesli nie? - spytali oboje
- Dr Brennan zostanie przydzielony inny agent
- a pan agencie Booth, wroci do pracy za biurkiem - wyjasnil Cullen
- nie tego moze byc pan pewny, ze tak sie nie stanie
- przejdziemy ta cholerna terapie - rzekl
- tak zgadzam sie z Boothem, nie rozdzielicie nas - rzekla

Rozmowe przerwal im telefon agenta...

- Bones mamy sprawe - rzekl
- juz idziemy - odpowiedziala

Szybko opuscili gabinet dyrektora, udajac sie na miejsce zbrodnii.....

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Ines bardzo fajne opowiadania:)
Czekam na następne:)))

Inesita84

Może warto wierzyć w cuda?

Miłego czytania :)

20.Słoneczny poranek napawa wszystkich nadzieją. Te nadzieje są różne. Wierzymy, że kolejne godziny zmienią coś znacząco w naszym życiu. Czasem naprawdę udaje się dotrzymać życiu tempa i w biegu czerpiemy zaledwie małe garści szczęścia. Niektóre nadzieje są zupełnie przyziemne, tak jak uśmiech ukochanej osoby, czy po prostu, ładna pogoda. Inni powierzają światu wszystko co mają, czekając na łud szczęścia. Istniej jeszcze jedno zagadnienie-cud. Zdarza się tylko raz w życiu, ale nie ten cud jak pierwszy pocałunek tylko ten prawdziwy, niepowtarzalny.

Szybki ruch ręką kobiety, która spokojnie oddychała wtulona w jego nagi tors, wystarczył, aby otworzył oczy. Leżał w sypialni. Na półkach stało wiele zdjęć napuszonych ludzi, w garniturach, z lśniących niczym lustro w słoneczny dzień, butami. Jedna ramka była szczególna. Wyróżniała się od innych prostotą i brakiem złotych akcentów. Młoda kobieta uśmiechała się ciepło, nie zdając sobie sprawy z tego, że jest to jej ostatnie zdjęcie. Długie brązowe kosmyki okalały smukłą szyję. Oczy migotały blaskiem. Niezwykłe oczy. Szafirowy odcień, przeplatany białymi akcentami, nadającymi im realności. Choć niektórym kojarzyły się one z rosyjską ikoną, to właśnie w tym podobieństwie zakochał się Pan Hodgins. Kiedy jego pierwsza żona wciąż żyła, wszystko było inne. W domu często pachniało jagodami, radości zdawała się emanować z kobiety. Jenny uwielbiała kwiaty, zwłaszcza białe lilie. Godzinami wiatr przeczesywał jej niesforne włosy, gdy ta huśtała się na drewnianej huśtawce. Wychowała się w zwykłej amerykańskiej rodzinie, w niewielkim miasteczku, dlatego nigdy nie oceniała innych po ilości ich pieniędzy, tylko po tym jakimi byli ludźmi. Skromności i otwartość sprawiły, że szybko została zaakceptowana w wyższych sferach. Jednak, kiedy tylko nikt nie patrzył, nie błyskały flesze, nie rozwijały się czerwone dywany szybko ubierała zwiewną sukienkę i powracała nad staw do swojej huśtawki i białych kwiatów. Jack pamiętał, gdy siedząc na kolanach mamy wzbijał się ku niebu, słuchając cichego śpiewu kobiety, która była dla niego największym autorytetem. Magia tych chwil nigdy nie uciekła, była obecna zawsze i wszędzie. Być może mężczyźnie nie była by ona potrzebna, bo nadal siadał by z matką nad stawem i wpatrywał się w migoczącą wodę … może. Wiem tylko to, że nikt nigdy tego nie sprawdzi. Dwa strzały. Wystarczyły dwa strzały i życie uciekło niczym gwiazda, która była i nagle zgasła. Potem już nigdy nie było tak samo. Po posiadłości zaczął tułać się smutek, zaniedbanie i gniew. Nastawienie trzynastoletniego chłopca zmieniało się na zawsze. To właśnie wtedy zadecydował co będzie robił w przyszłości. Obiecał sobie i swojej matce, że powierzy życie sprawiedliwości i za wszelką cenę będzie łapał morderców przynosząc ulgę ich rodzinom…

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B:::::::::::::::::::::::::::::: ::::::::::

Jasne promienie słońca oświetliły twarz jej piękną twarz. Cienkie smugi ślizgały się po przeźroczystych kulkach, zwisających z niewielkiego świecznika. Rozszczepione światło rzucało na ścianę siedem barw tęczy: czerwień, pomarańcz, żółć, zieleń, błękit, granat i fiolet. Drewniane panele zapiszczały cichutko, gdy Tempe leniwie poruszyła nogą. Powolne tykanie zegara było zagłuszane przez szum dochodzący z łazienki.

Najpierw myślała, że to stal. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, z tego, że to dziwne zimno to kropla wody. Pierwszym widokiem jaki ujrzała były brązowe oczy jej partnera. Blask, który towarzyszył im bezustannie teraz schował się za maską tajemnicy. Zmartwiło ją to. Co się stało? Kolejna kropla spadła z jego mokrych, rozwichrzonych włosów. Poczuła smak jego ust. Słodki, uzależniający. Podał jej rękę, pomógł wstać. Zaskoczona kobieta ubrała szybko białą koszulę mężczyzny i poddała się sile z jaką towarzysz ciągną ją do kuchni. Milczenie sprawiało, że Tempe… no właśnie co? Mimo dziwnego zachowania kochanka wiedziała, czuła, że wszystko jest dobrze. Atmosfera świąt była doskonale wyczuwalna w całym mieszkaniu. Radosne kolędy płynęły z radia ustawionego na niewielkiej półce w rogu. Booth nagle zatrzymał się. Z uśmiechem podniósł dłoń i przejechał, delikatnie po twarzy Bones. Ta zrozumiała, że ma zamknąć oczy. Przez chwilę miała ochotę je otworzyć, nie zrobiła tego jednak. Cichy szept sprawił, że jej skóra pokryła się gęsią skórką.
- Wszystkiego najlepszego Temperance- złoty łańcuszek kołysał się w powietrzu, zwisając z ręki agenta. Ten uśmiechnął się i pogładził Brennan po policzku. Niebiesko-zielone oczy lustrowały prezent z dokładnością której nie powstydziła by się nawet Angela. Małe serduszko wyglądało, jakby mieniło się tysiącami odcieni tego najszlachetniejszego z kolorów. Wyraźny napis przyciągał wzrok: ‘B&B’- Booth i Bones.
-Żeby nikt nie próbował mi ciebie odebrać
-Byłby głupcem, gdyby uważał, że ma wobec ciebie jakiekolwiek szanse. Dziękuję ci Seeley- łzy które spłynęły po policzkach pisarki, były najlepszym podarkiem jaki kiedykolwiek w życiu otrzymał.
Stali przy blacie. Woda wciąż skapywała z włosów agenta na jego nagi tors. Lekki podmuch wiatru wpadł przez uchylone okno, omiatając nogi pary, swego rodzaju, orzeźwieniem. Booth nadział na widelec małą kosteczkę papryki. Bones obserwowała sztuciec zbliżający się do jej ust. Uśmiechnęła się i otworzyła buzię, gdy podstępne warzywo zmieniło kierunek i zniknęło pochłonięte przez mężczyznę. Czerwień papryki wyróżniała się na tle jego śnieżnobiałych zębów. Seeley leciutko przygryzł smakołyk i z bezczelną satysfakcją wpatrywał się w partnerkę. Nie myśląc wiele przybliżyła się do niego i wpiła w jego usta. Odzyskała należny jej kawałek i z lubością schrupała. Przypomniało im to pewną sytuację. Rok temu, podczas ich pierwszego pocałunku, Booth jako dodatek specjalny otrzymał gumę, która na początku swego żywota nie była jego własnością i, gdyby nie szantaż, nigdy by nią nie została…

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B:::::::::::::::::::::::::::::: ::::::::::

Przepełnione zimnem powietrze, miało tylko jeden plus-wszyscy wiedzieli, że ten dzień będzie jednym z tych, jakich w roku wiele. Tęczowa parasolka wirowała w rękach kobiety dodając koloru temu nudnemu wnętrzu. Barwy zlewały się w jedność, tworząc nieuchwytny, niemal bajkowy wir. Czekając na towarzysza Angela po kolei rozkładała kolejne parasole i oceniała swoim wprawnym okiem ich niezwykłość. Karuzela kolorów po chwili wylądowała w stojaku ustępując miejsca kolejnemu kuzynowi. Błysk, który towarzyszył jej spojrzeniu był jedyną oznaką zniecierpliwienia. Jack krzątał się po garderobie szukając swojej zimowej kurtki. Jego umysł wędrował jednak innymi ścieżkami. Ta noc była kolejną jaką spędził z Ang. Choć patrząc racjonalnie nie różniła się ona od pozostałych, kryła wiele tajemnic. Tajemnic które były ukryte głęboko, w jakiejś części jego duszy. Inni, ci których dewizą było „Jak zobaczę to uwierzę”, nazwali by ten schowek, po prostu, serce. Hodgins, był naukowcem, nie pozostawiało to żadnych wątpliwości, jednak w ciągu ostatnich czterech lat nauczył się więcej, niż w całym swoim życiu. Wrócił myślami do najpiękniejszego z wszystkich dni, gdy na ścieżce pojawiła się Angela, do mroźnego popołudnia, gdy jego oczom pierwszy raz ukazała się Temperance, do pewnego lata, gdy po raz pierwszy przyszło mu spotkać się z agentem Booth’em, do pewnego zimowego wieczoru, gdy na jego drodze pojawiła się Cam, do ciepłego poranka, gdy ujrzał młodziutkiego Sweetsa. Każdy z nich podzielił się z nim, czymś wyjątkowym. Otwierając się, nie tylko przed nim, przed całym zespołem, powierzyli cząstkę siebie, swoich doświadczeń i przeżyć.

Agent Booth, choć wydaję się być zadufanym w sobie dupkiem, niezważającym na innych i dążącym do celu po trupach, jest tak naprawdę romantykiem, samcem alfa strzegącym za wszelka cenę rodziny, przyjaciół, ludzi na których mu zależy. Bywa spontaniczny i częściej kieruje się sercem, niż naukowymi faktami. Twardo stąpa po ziemi, czasem jednak lubi pofantazjować, powymyślać irracjonalne motywy, czy zdarzenia, ale jest doskonałym nauczycielem, jeśli chodzi o ludzkie uczucia, wierność, honor i odwagę.

Dr. Brennan to jego przeciwieństwo. Zawsze opanowana, racjonalna, szczera do bólu. Zanim głębiej przyjrzysz się jej sercu nie w sposób ją polubić. Chłodna i rzeczowa. Nie rozumie ludzi i uważa ich za głupszych od siebie. Na pierwszy rzut oka, taka jest. Jednak, gdy poznasz ją na naprawdę, znajdziesz się z nią w sytuacji bez wyjścia, jest osobą ciepłą, która potrafi współczuć, kochać i doceniać innych. Posiada wiele cech prawdziwego przyjaciela. To właśnie ona, oddana i wierna przyjaciołom.

Młodziutki doktorek z niezwykłymi psychologicznymi zdolnościami, wytrwałością, wątpliwą umiejętnością do opowiadania kawałów i zawsze śpieszący by udzielić dobrej rady, Sweets. Jego największa zaleta to, wspomniana wcześniej, wytrwałość. Jako najmłodszy w zespole, jest uważany za dzieciaka, nigdy się jednak nie poddał, nikt go nie złamał. Jest przykładem ile wiara w siebie i swoje możliwości, może zdziałać.

Cam. Kobieta zagadka. Na zewnątrz rzeczowa i dokładna, typ prawdziwej szefowej, skrywa w głębi siebie wrażliwą dziewczynkę poszukującą baśniowej krainy ze snów. Pogodziła się ona jednak z szarą codziennością i nie próbuje z nią walczyć, chce jedynie w niej żyć. Lubi być kobietą. Kocha tą siłę i władzę. Lubi dominować. Cechuje ją, też zdecydowanie i niezależność. Ma swoisty talent do mieszania w ludzkich uczuciach. W grupie zawsze czuje się pewniej. Ma miły głos, duże oczy, przyjazne nastawienie do życia. Jej niewątpliwymi zaletami są ogłada, elegancja i pewność siebie.

Angela to jedyny reformowalny zezulec. Uśmiechnięta i pomocna. Odznacza ją poczucie humoru, dokładność i swego rodzaju lekki umysł, pełny planów i wyobraźni. Wierzy w miłość, los i szczęście. Tego potrafi uczyć najlepiej. Bycia sobą niezależnie od przeciwności losu. Za to, właśnie pokochał ją ów mężczyzna, zapinający zamek kurtki na środku oliwkowego pokoju. Jego myśli znowu wracały do odległej krainy, gdy usłyszał ten uwielbiany przez siebie głos
-Jack, idziesz?!-Laborant uśmiechnął się pod nosem i zakładając skórzaną rękawiczkę, zamknął drzwi garderoby, rzucił ostatnie spojrzenie stercie ciuchów leżących w niedomkniętej szafie i pozostawił odległe wspomnienia, wracając do zimowej rzeczywistości.

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B:::::::::::::::::::::::::::::: ::::::::::

Często bywa tak, że to co dobre mija zbyt szybko. Nim się obejrzymy życie przelatuje nam przed oczami, zabierając ze sobą możliwości, szanse, przyszłość. Bywa tak, że w ułamku sekundy mijają całe lata. Cyfry w kalendarzu zmieniają położenie, dni tygodnia daty, a ważne wydarzenia naszego prywatnego życia uciekają i nigdy nie wracają. Od hucznego sylwestra wiele sytuacji utknęło w martwym punkcie, wiele osób zginęło, wiele się narodziło przynosząc nadzieję tej planecie. Każdy z nas marzy o posiadaniu czarodziejskiej nitki, którą mogli byśmy przewijać nasze życie to w przód, to znów do tyłu. Bywają, też miejsca, dźwięki, zapachy inne od wszystkich. Pobudzają one nasze neurony, w skutek czego przypominamy sobie nieuchwytne chwile, tak odległe, zapomniane…
Widok tego pokoju agentowi specjalnemu Seeley’owi Booth’owi kojarzył się tylko z jednym. Z dwunastoletnim bachorem w garniturze. Grał on mu na nerwach, wpychając się do jego uporządkowanego świata. Doktorek często snuł długie wywody na tematy psychologiczne, których pojąć nie mogła nawet sama dr. Brennan. Cząsteczki kurzu tańczyły w ostrych, pomarańczowych promieniach wschodzącego słońca. Oparty o swój niebieski fotel Sweets, przyglądał się uważnie pacjentom. Znudzony i poirytowany, jak zwykle, Booth, bawił się miniaturowymi grabkami, przeczesując biały piasek. Z każdym kolejnym pociągnięciem, następne fale krzyżowały się z poprzedniczkami. Młody psycholog zanotował coś skrzętnie w swoich notatkach. Czuł się nieswojo, gdyż duże niebieskie oczy obserwowały każdy jego ruch. Kropelka potu spłynęła po jego skroni. Sweets uniósł wzrok, by zmierzyć się z Tempe. Po niemym uznaniu kompromisu, wyprostował się i z pełnym wesołości głosem, zwrócił się do partnerów
-Obserwuje was, już ponad rok i nareszcie doszedłem do pewnej tezy. Kiedy już będziecie razem, proszę mi nie przerywać, musicie uważać na jedno. Pani Dr. Brennan tyczy się to szczególnie. Znamy pani poglądy na temat związków monogamicznych więc ostrzegam, agencie Booth niech pan nie przewraca tak oczami, bo panu wyskoczą, na zdanie „To niemożliwe” odpowiem pani za chwilę, no i się przez was pogubiłem. A tak mój wniosek jest prosty : Nie zdradzajcie, bo wam tego partner nie wybaczy-uśmiechnął się triumfalnie, zadowolony, iż zdołał wygłosić całą swoją opinie i nie przeszkodził mu żaden pilny telefon. Temperance poruszyła się niespokojnie na kanapie. Seeley oderwał swoje leniwe spojrzenie od piaskownicy i utkwił w doktorze.
-Sweets, po pierwsze, to, że kiedykolwiek zobaczysz jak się całujemy to szansa jak jeden na milion, no wiesz nie powinno się widzieć takich obrazów w twoim wieku, jeszcze nabawisz się traumy, czy coś, po drugie, w takim związku to ja bym dostał nerwicy, a ona szału, po trzecie po co wysuwać „przemyślane wnioski” skoro to jest oczywiste?- agent przekrzywił głowę i łypał na niego pytającym spojrzeniem. Bones uśmiechnęła się pod nosem „Znowu objawił się jego symptom Hazardowej Twarzy”. W głębi serca poczuła jednak niepokój „ Czyżby Sweets coś podejrzewał? No i te zdrady. Co on ma na myśli? Cholera, nie cierpię psychologii!” Nagle cisze w gabinecie przerwał dzwoniący głośno telefon Seeleya.
-Booth. Tak. Dobrze. Zaraz będziemy, wskoczymy tylko gdzieś po kawę. Tak. Do zobaczenia. Zbieraj się Bones. Angela ustaliła wzrost napastnika, a raczej napastniczki, no chyba, że wolał facetów. Opowiem ci w aucie. Zezulce chcą przeprowadzić rekonstrukcje zdarzeń i jesteśmy, może zacytuję : „Jesteście niezbędni, tylko wy posiadacie wzrost przybliżony do ofiary i mordercy” Niech zgadnę kto będzie mordercą- uśmiechnął się figlarnie- Wstawaj, idziemy. Sweets musimy lecieć- Trzask zamykanych drzwi był jedynym pożegnaniem jakie przyszło mu usłyszeć. Westchnął.
Instytut Jeffersona. Duży budynek położony w samym centrum malowniczego parku. Białe puszyste płatki spadały z nieba wprost na jego dach. -1’C, 30.2 F, 272.15 K. Kto co woli, jak komu wygodniej. W Ameryce stosuje się Fahrenheity, w Polsce Celsjusze, a gdzie Kelwiny? Na lekcjach fizyki. Idąc w stronę drzwi, za którymi czeka banda Zezulców nikt nie zaprząta sobie tym głowy. Nie robił tego, na pewno i Booth zatracony w swoich myślach. Przemierzając korytarz oszklonych gabinetów, partnerzy widzieli jak naukowcy tłumnie przybywają do pracy mimo, iż wskazówka zegara nie przekroczyła jeszcze ósemki. Powietrze wewnątrz budynku przepełnione było różnymi zapachami. Bez problemu mogli wyczuć siarkę, jej specyficzna woń drażniła czuły nos agenta. Przez te cztery lata nawykł on jednak do tego i nie poświęcał zapachom wiele uwagi. W tym miejscu czasem lepiej jest nie wiedzieć za dużo. Brennan szła zdecydowanym krokiem. Wpadając do gabinetu rzuciła torebkę na biurko i przebrała się w roboczy fartuch. Analizowała to co powiedział jej partner. Według wstępnych ustaleń ofiara zginęła od ciosu zadanego ząbkowanym nożem. Rekonstrukcja przeprowadzona na Angelizatorze wykazała, iż ofiara została dźgnięta podczas nietypowej, jak na czas zabójstwa czynności, mianowicie namiętnego pocałunku. Kąt z jakim ostrze przebiło NN, odpowiada 84’. Gdyby brać pod uwagę inne możliwości, napastniczka musiała by mierzyć poniżej 130 cm. Zapinając ostatni guzik, kobieta spojrzała w stronę drzwi. Oparty o framugę Seeley, wodził za nią wzrokiem. Podeszła do niego stawiając delikatne, niemal taneczne kroki. Mężczyzna uśmiechną się niesamowicie, po czym skradł jej szybkiego całusa. Razem udali się w stronę platformy. Światła w instytucie miały żółtawą barwę powodując niepowtarzalne złudzenie optyczne. Cam krzątała się przy ekranie monitora dyktując coś Wendel’owi. Stażysta szybko przebierał palcami przeskakując z litery na literę. Angela i Hodgins dyskutowali zawzięcie na temat istnienia tajnych organizacji. Spojrzenie Temperance padło na oczyszczone kości, które leżały na podświetlanym, szklanym stole. Charakterystyczne piknięcie sprawiło, że rozmowy ucichły. Podchodząc do zezulców, partnerzy uśmiechnęli się. Odpowiedziały im krótkie pozdrowienia. Po chwili stali w niewielkim kółku pośrodku ich codziennego miejsca pracy. Artystka wystąpiła z kręgu i uważnie przyjrzała się wszystkim. Na chwile zatrzymała swoje spojrzenie na Cam. Trwało zaledwie kilka sekund, sprawiało wrażenie niemal nieuchwytnego. Mimo to, pani patolog zauważyła w jej oczach dziwną iskrę. Gdy tylko Ang z powrotem odwróciła wzrok, Camille nie była nawet pewna, czy przypadkiem nie była to gra światła. Wróciła myślami do rzeczywistości i zaczęła słuchać pogodnego stażysty. Rozpoznawała jego głos, nie rozróżniając jednak słów. Męczyło ją to, co przed chwilą zauważyła. Taki błysk zawsze zapowiadał kłopoty. Co tym razem się wydarzy? Ostatnim razem skończyło się na kłótni o byłego męża… Kobieta potrząsnęła lekko głową. Skup się! Ostatkiem silnej woli powróciła do laboratorium. Dotarło do niej, że wszyscy patrzą na nią. Uśmiechnęła się niepewnie
-Cam możemy zaczynać? Byłaś jakaś nieobecna.
-Tak, tak już wszystko ok.
-Skoro tak mówisz… Dobrze Booth, Dr. Brennan wyjdźcie na środek- Hodgins zapraszająco machnął ręką
-Skoro o tym mowa to co ja mam właściwie robić?
-Pan agencie Booth, niech po prostu stoi. Dr. Brennan, wystarczy udawany jeżeli pani woli- „Co udawane?! Czemu ja nic nie wiem?! Cholera Seeley w coś ty się wkopał?!” Temperance podeszła do agenta. Przybliżyła się powoli. On wyczuł słodkawy zapach jej perfum. Nim zdążył zareagować Bones, pociągnęła go za krawat i wpiła się w jego usta. Instynktownie zamknął oczy. Kilka sekund przewidywanego pocałunku, przerodziło się w namiętny 20 sekundowy taniec zmysłów. Nagle… Booth poczuł silny cios w klatkę piersiową. Oderwał się od partnerki i zaczął rozmasowywać sobie żebra. Patrzył na nią wzrokiem wyrażającym kompletne zdziwienie
-Bones, co jest? Najpierw mnie całujesz, a potem z całej siły zadajesz cios w brzuch?! Stać cię na więcej czułości!- Tempe popatrzyła na niego karcąco
-Znów nie słuchałeś? Dyskutowaliśmy o tym z pięć minut?!
-Wielce przepraszam, że nic nie rozumiem, kiedy gadacie po zezulcowemu!
-Sugerujesz, że ja zawsze tak mówię?!
-Jakoś, gdy jesteśmy razem jesteś normalna, no powiedzmy…
-Nigdy nie narzekasz!
-Bo w łóżku nie snujesz antropologicznych wywodów!
-Czyli tylko to cię interesuje?! Nawet mnie nie znasz!
-Ja cie nie znam!? Znam cię lepiej, niż twój własny ojciec! Zaryzykuje stwierdzenie, że nawet lepiej od Angeli!- Z każdym kolejnym zdaniem robili krok do przodu. Teraz stali nos w nos, piorunując się wzrokiem. Iskry wprost sypały się na podłogę. Temperance spuściła wzrok
- Masz rację- Seeley podniósł jej podbródek. Mocno się w niego wtuliła.
-Ehe, ehe. Przepraszam, że przerywam tak podniosłą chwilę, ale mam małe pytanko… Wy jesteście razem?! Kiedy się to zaczęło?!
-Jak byliśmy w Kanadzie. Sweets i ty jeszcze tego nie zauważyłeś? Naprawdę studiowałeś przez Internet… - Zezulce miały komiczne miny. Ich szczeki niemal, dotykały podłogi. Booth’owi, miłośnikowi bajek, kojarzyło się to ze Strusiem Pędziwiatrem i Kojotem Wilusiem. Niestety nie długo dane im było napawać się tą sceną. W ułamku sekundy zrobiło się czarno. Wyglądało to jak jasna fala, która przykrywa nas wodą niosąc ze sobą utratę tchu i wszechobecną, ogarniającą ciemność.
-Spokojnie! To tylko zasilanie! Zaraz naprawimy!
-Jak ja kocham szczerość!
-Nie irytuj się tak. Przynajmniej wiemy jakiego wzrostu była morderczyni- Booth zakrył twarz rękami.

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B:::::::::::::::::::::::::::::: ::::::::::

Siedziały w Royal Diner. Dzisiejszy dzień był pierwszym od tygodnia, kiedy nie prószył śnieg. Jego pokrywa zalegała na chodnikach, utrudniając chodzenie. Samochody sunęły powoli przez zakorkowane miasto. Niebieskie niebo było niemal bezchmurne, jedynie dwa białe baranki sunęły leciutko, popychane przez podmuchy zimnego wiatru. Nabity na widelec listek sałaty, zawisnął w powietrzu. Przeżuwając spokojnie, Angela przyglądała się towarzyszce czekając na odpowiedz. Ta jednak nie kwapiła się by jej udzielić. Gwar napierał na bębenki artystki. Jakiś mężczyzna przy sąsiednim stoliku rozlał kawę wprost na bluzkę kelnerki. Jej groźby dało się słyszeć w całym barze. Tempe mrugnęła oczami. Zastanawiała się co powiedzieć, a co zachować dla siebie
-Wiesz Ang, po prostu nie chciałam tego całego szumu wokół nas. Z antropologicznego punktu widzenia, mnie i Bootha nie powinny łączyć żadne relacje, oprócz tych czysto zawodowych. Seks partnerów może mieć wpływ na ich wydajność
-Na waszą nie ma. Posłuchaj mnie Sweety, nie jestem zła, to wasza decyzja, jednak… Czemu nie wyjawiliście tego przed końcem zeszłego roku?! Postawiłam, że zejdziecie się do sylwestra! A tak? Przegrałam! Za to Sweets i Wendel muszą teraz spać na pieniądzach…
-Ale to przecież bardzo nie wygodne…
-Kochaniutka, to taka przenośnia…- Brennan wzruszyła ramionami. Dla niej to i tak było bez sensu…
-Zaraz, zaraz chcesz powiedzieć, że są jakieś, były zakłady?
-Cholera… Za długi jęzor, za długi jęzor! Ja nic takiego… No dobra. Cały instytut i FBI obstawili kiedy się w końcu się zejdziecie.
-Kto był moderatorem?
-Ale go nie zabijesz? Hodgins…
-W takim razie uduszę drania
-Ale obiecałaś….
-Skrzyżowałam palce. Booth mnie nauczył- uśmiechnęła się chytrze- Dobra, muszę wracać. Dzięki za lunch- Zabrała torebkę z krzesła, wstała i ruszyła w stronę drzwi.
-Bren, zaczekaj! Mam ostatnie pytanie! O co chodziło agencikowi z tą Kanadą?!- Temperance uśmiechnęła się pod nosem. Pchnęła drzwi i wyszła na zaśnieżoną ulicę.

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B:::::::::::::::::::::::::::::: ::::::::::

Konspiracje były jego hobby. Jak się okazało, nie był sam. Do tego zadania znalazł sobie sprzymierzeńca. Mężczyzna wracał zadowolony z gabinetu artystki. W ręku trzymał małe elektroniczne urządzenie. Palmtop panny Montenegro zawierał wiele plików. Jego interesował tylko jeden z nich. Za wszelką cenę musiał go usunąć! Niestety, jak się okazało był mały problem. Dr. Hodgins nie miał pojęcia jak ów filmik jest nazwany. Jego pomocnik rozwiązał to zadanie. Zbliżając się do platformy, widział średnich rozmiarów ekran i ustawione przed nim dwa krzesła. Entomolog przeciągnął swoją kartą przez czytnik. Kroki jego butów zostały zagłuszone przez łoskot, spadających na ziemie probówek. Mijając niezdarnego naukowca, słyszał jak ten mruczy gniewnie pod nosem. Dochodziła 5 p.m. Większość pracowników zaczynała powoli sprzątać bałagan, szykując się do wyjścia. Dwaj spiskowcy postanowili skorzystać z okazji, bowiem zawsze była to najgłośniejsza godzina na tym piętrze. Jack podał urządzenie partnerowi. Po chwili na ekranie pojawiło się menu. Sterując pilotem, Booth wybrał opcje ZDJĘCIA. Ekran zrobił się czarny, wtem po kilku sekundach, wyskoczyło pierwsze z nich. Jazgot w laboratorium trochę umilkł. Chociaż nikt nie przestał pracować, większość kątem oka zerkała na wielką planszę. Kolejne zdjęcia przeskakiwały automatycznie. Znudzeni dotychczas oglądaniem fotek Angeli z różnymi osobami, panowie wyprostowali się w krzesłach. Aktualna fotografia przedstawiała artystkę w dość wyzywającej pozie. Kiedy zdjęcie zmieniło się na następne, połowa platformy wybuchła śmiechem. Ang miała na sobie kapelusz czarownicy, dodatkowo ktoś dorobił jej różki z papryczek Chilli. Praktycznie nikt już nie sprzątał. Wszyscy rozsiedli się wygodnie i podziwiali seans jaki im zafundowano. Któryś z zezulców zgasił światło. Zaabsorbowani zdjęciami spiskowcy nawet tego nie zauważyli. Wśród najciekawszych znalazły się : stroje z Halloween, pierwszy, pamiętny pocałunek Seeleya oraz Bones, Booth z mieczem, który kiedyś trafił do ich laboratorium jako dowód w strawie morderstwa młodej fanki komiksów, mina Tempe w stylu „nic nie rozumiem”, ale tym które powaliło agenta na podłogę było zdjęcie Hodginsa z aureolą i skrzydłami, dyndającego pięć metrów na ziemią, gdy spadł z dachu własnego domu i zaplatał się w kolorowe lampki. Powoli seans dobiegł końca. Sterujący pilotem snajper wybrał funkcję odtwarzania ciągłego, tym razem filmów. Pierwsze trzy okazały się krótkimi pamiątkami z wakacji. Dopiero czwarty wywołał salwę śmiechu. W kadrze znalazły się dwie osoby. Agent rozmawiał, jak wywnioskowano po głosie, z Zack’iem. Miał on dosyć głupawa minę.Za nim stała podminowana Bones. Gdy Seeley przetarł dłoń ręką, ta zaczęła go przedrzeźniać. Głos Zacka był coraz bardziej gardłowy. W końcu geniusz wybuchnął śmiechem. Booth odwrócił się i zaczął gonić swoją partnerkę. Obraz znów stał się czarny, aby zaraz potem zaprezentować nagiego Hodginsa owiniętego w ręcznik. Wściekłe głosy w tle kłóciły się zawzięcie. Kamera skierowała się w ich stronę. B&B wrzeszczeli na siebie. Nie było by w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że snajper miał na sobie same bokserki. Pisk stażystek przeciął powietrze. Agent uśmiechnął się pod nosem. Ostatni film, a raczej jego część, jaki udało się im zobaczyć przedstawiał, nagranie z kamer ochrony. Wrzaski Angeli wypełniły salę. Booth zwijał się ze śmiechu na metalowej platformie. Pobladły Jack rzucił się na niego próbując odzyskać pilota. Jedyne co udało mu się dostać to cios od byłego już pomocnika. Tarzając się po podłodze mężczyźni nie usłyszeli piknięcia czujnika. W między czasie upadający pilot zdążył wyłączyć sprzęt. Zapaliły się wszystkie lampy. Stukot czarnych szpilek tuż przy ich uszach sprawił, że spojrzeli do góry. Neutralny głos pani antropolog wcale nie dodał im otuchy
-Wiecie, że już nie żyjecie? Zwłaszcza ty doktorze Hodgins, Angela cię udusi. A ty nie ciesz się tak. Rozmówimy się w domu- Posłała partnerowi diabelskie spojrzenie. Ten głośno przełkną ślinę.

-Coście zrobili?!- wrzask artystki niósł się po całym budynku. Drżący ze wściekłości palec skierowany był w stronę Jacka.
-Sweety, możesz już zabrać agencika do domu. On dużo nie zawinił. Tylko rozlicz się z nim porządnie - posłała przyjaciółce porozumiewawcze spojrzenie- A ty, lepiej zacznij się już modlić-warknęła

Czarna Toyota przemierzała ulice Waszyngtonu. Speaker w radiu właśnie przedstawiał prognozę na jutrzejszy dzień. Obrażony Seeley siedział na fotelu pasażera. W ramach ugody Bones, nie zamęczy go na śmierć, a on na dwa tygodnie odda jej miejsce za kierownicą. Śnieg rozbryzgiwał się pod kołami. Posypane solą drogi, błyszczały w świetle reflektorów. Zimne powietrze wleciało do wnętrza auta. Agent otworzył schowek, szukając swojej odznaki. Po chwili włożył ją do kieszeni. Niezręczna cisza stawała się nie do zniesienia. Choć wyjaśnili sobie już wszystko nie mogli znaleźć odpowiednich słów, aby rozpocząć rozmowę. W końcu zirytowana Tempe postanowiła przerwać ciszę
-Wiadomo coś więcej, w sprawie tego ginekologa? Jak na razie to nasz jedyny świadek
-I jedyny podejrzany. Sprawdziłem jego akta. Dostał raz wyrok, w zawiedzeniu za jazdę po pijanemu, ot takie szczeniackie wygłupy. Prócz tego to wzorowy obywatel, w dodatku pomaga bezdomnym i łoży datki na bezpańskie zwierzaki.
-Czyli niewiele nam to daje
-Niekoniecznie. Jego córka, Mag, to zupełnie inna historia. Nie raz stawała przed sądem. Włamania, pobicia, kradzieże. Ostatnio jakby się uspokoiła. Może ojczulek czymś jej zagroził? W każdym bądź razie warto ją sprawdzić
-Tak, faktycznie. A ile ona ma wzrostu?
-Cóż, jutro dowiesz się tego sama. Na 3 p.m mamy wizytę u jej tatulka. Pamiętaj, jesteśmy parą i podejrzewamy ciążę. Chcemy się po prostu upewnić - Bones poruszyła się niespokojnie. W jej umyśle zaczęły się kłębić natrętne pytana „ Od pewnego czasu nie reaguje za dobrze na śniadania. Boli mnie, też czasami głowa. A tam, to na pewno przemęczenie i brak snu. Jak tylko zamkniemy tą sprawę musze się porządnie wyspać”. Światło zmieniło kolor na zielony. Nacisnęła pedał gazu i powoli ruszyła. Mijali po drodze wiele oświetlonych wystaw. Niektóre naprawdę przykuwały wzrok. Melancholijne piosenki wciąż płynęły z radia. Agent nacisną guzik zmieniając stację. Dziennikarz śledczy opowiadał o kolejnej zwieńczonej sukcesem akcji. Widoki za szybą zaczęły zlewać się w jedność, powieki zamykały się same. Booth oparł głowę o pas. Wszystko zrobiło się czarne.

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B:::::::::::::::::::::::::::::: ::::::::::

Poranek przyniósł ze sobą białe, ciężkie chmury. Kilku smugom światła udało się uciec spod grubego nakrycia. Jedno brązowe oko otworzyło się. Pojedynczy, rażący promień świecił mu prosto w twarz. Przeciągną się i usiadł na dużym wygodnym łóżku. Kobieta obok niego smacznie spala wtulona w puszystą poduszkę. Niebieska poszewka ginęła, ukryta pod gęstymi brązowymi włosami. Seeley wstał. Porwał wiszący na plastikowym krześle ciemny szlafrok, jego szlafrok. Rzucając ostatnie, bystre spojrzenie partnerce, udał się pod prysznic.

Gorąca woda odbijała się od jego torsu. Niesforne kropelki osiadały na drzwiach kabiny. Strumienie cieczy przynosiły ukojenie jego ciału. Zapach lawendowego szamponu koił zmysły. Booth uniósł głowę, pozwalając, aby woda uderzała go prosto w twarz. Radio w kabinie zawsze było dla niego abstrakcją. Mimo swych poglądów skrzętnie korzystał z tego wynalazku. Cicha piosenka krążyła swobodnie wokół jego uszu. Nieświadomie nucił ją, przeczesując palcami włosy. Był to jeden z tych utworów znanych przez wszystkich. Nikt nie wiedział jednak, kto go wykonywał. Z biegiem czasu zespół odszedł w niepamięć, pozostawiając po sobie nieśmiertelne dźwięki.


„Heaven is closer now today
The sound is in my ears
I can't believe the things you say
They echo what I fear
Twisting the bones until they snap
I scream but no one knows
You say I'm familiar, cold to touch
And then you turn and go

Feels like heaven

(…)

Feels like heaven

You wanted all
I had to give
See me, I feel
See me, I live”*

Zakręcił wodę, szum ustał. Wytarł się w niebieski ręcznik. Przetarł dłonią zaparowane lustro. Bystre, czekoladowe oczy spozierały na niego. Mężczyzna chwycił zasadniczo nową szczoteczkę do zębów. Po chwili jego lśniące zęby znów mogły odebrać oddech nie jednej kobiecie. Zakładając na siebie ciemno zielone bokserki, zamknął za sobą drzwi łazienki.


Tempe wciąż spała, gdy wszedł do sypialni. Lekko szurając otworzył środkową szafkę w nowoczesnej, pozłacanej komodzie. Wyjął z niej ciemne jeansy i luźny T-shirt. Ubrania, z poprzedniego wieczoru zaniósł do kosza na brudy. Ze stołu w salonie zabrał kluczyki do samochodu. Kolorowe skarpetki zagłuszały jego kroki. Narzucając na siebie czarny płaszcz, uśmiechnął się, słysząc jak Bones siłuje się, z kołdrą. Przypiął do lodówki malutką karteczkę i przekręcił klucz w drzwiach prowadzących do apartamentu dr. Brennan.


Koło 2 p.m Temperance wciąż siedziała w łazience. Delikatny makijaż rozświetlił jej twarz. Lśniące kosmyki, opadały swobodnie na jej ramiona. Ostatni raz przyjrzała się swojemu odbiciu. Zadowolona opuściła pomieszczenie. Spojrzała na zegarek. Miała pół godziny. Usiadła na kanapie, po czym uruchomiła komputer. Charakterystyczne zgrzytnięcie zapewniło ją, że urządzenie pracuje prawidłowo. Czekając na okno logowania pociągnęła łyk herbaty. Jej wizyta u lekarza nie napawała optymizmem. Po kilku sekundach wpisała hasło i otworzyła plik Worda. Jej kolejna książka była skończona. W przyszłym tygodniu miała oddać ją do druku. Nie to jednak w całej powieści było najważniejsze. Tempe poruszyła kursorem myszki. Na samym początku znajdowała się dedykacja, tym razem, specjalna dedykacja. Postanowiła, że całą ją poświęci przyjaciołom. Uśmiechnęła się pod nosem. Zdążyła przeczytać kilka zdań, gdy usłyszała dzwonek. Powoli podeszła do drzwi. „ Jak zwykle punktualnie” pomyślała. Jej partner stał oparty o framugę. Uśmiechnął się anielsko na jej widok.
-Wow Bones! Gotowa?
-Tylko coś wezmę – Zamknęła plik, chwyciła torebkę i zeszła na dół.



::::::::::::::::::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B:::::::::::::::::::::::::::::: ::::::::::

Styczeń to jeden z najchłodniejszych miesięcy w roku. Dzisiaj pogoda była jednak przewrotna. Od samego rana, temperatura utrzymywała się na plusie. Wodnista chlapa rozbryzgiwała się pod kołami samochodu. We wnętrzu wozu panowała cisza. Spięty Booth, gładko prowadził. Temperance przyglądała mu się kątem oka. Była zbyt roztargniona, aby kierować pojazdem. Po upływie dwudziestu minut byli na miejscu. Trzypiętrowy, duży budynek górował nad innymi. Jego żółta farba biła w oczy, niczym biała kropka na tle czerni. Kobieta zmrużyła oczy.
Wspinając się po schodach w stronę gabinetu serce biło jej jak szalone. „ Daj spokój Brennan! To tylko lekarz! Podejdź do tego racjonalnie! Nie jesteś w żadnej ciąży, nic ci nie jest, po prostu robisz to dla dobra sprawy! Booth, też musi przez to przejść, a nie panikuje!”
Odetchnęła z ulgą. Na jej twarzy znów pojawił się uśmiech. Przemierzali długi, zielony korytarz. Każdy cal zajęty był przez plakaty, dotyczące dzieci. Jak kąpać? Jak karmić? Jak trzymać? Seeley rozglądał się niepewnie. Kiedyś już był w podobnym miejscu, z Rebeccą. Na paru pojedynczych krzesłach siedziało kilka kobiet w różnych miesiącach ciąży. Były tam nawet dwie rozmawiające szeptem pary. Partnerzy usiedli obok niskiej szatynki, czytającej gazetę. Po chwili złożyła ją i zaklęła pod nosem

-Zawsze coś im się nie podoba. Chyba przestane prosić ludzi o komentarz!- Dopiero teraz spojrzała na nowo przybyłych

-Przepraszam bardzo. Nie powinnam się tak unosić. Tamara McGrace - podała pisarce rękę- Jestem dziennikarką. Pisze dla Gazette. Moja specjalność to nowinki z wielkiego świata. Jednym słowem ploteczki- zaśmiała się chrapliwie. „ No to pięknie! Tylko takiej ci brakowało, Tempe”- Za dużo gadam o sobie. Jak się pani nazywa? Chyba skądś panią kojarzę

-Eee…

-Państwo Booth! Nie chwilkę… Brennan… Kto wypełniał tą kartę?! Temperance Brennan, Seeley Booth, zapraszam!- pielęgniarka machnęła w stronę gabinetu. Dziennikarka wydawała się niemal zapowietrzyć. Obrzuciła kobietę badawczym spojrzeniem, po czym uśmiechnęła się jadowicie

-Brennan, pani powiada…- mruknęła, bardziej do siebie niż do innych. Zapisała coś w czerwonym notatniku. Pozostałe pacjentki uniosły pytająco brwi. Kilka szmerów przebiegło przez poczekalnie. Booth objął ją ramieniem i oboje zniknęli za drzwiami.


Szklane biurko stało na końcu niewielkiego gabinetu. Starszawy, siwy mężczyzna uzupełniał coś w kartach pacjentów. Ostre promienie słońca wpadały przez uchylone okno. Doktor uśmiechnął się na ich widok.

-Witam. Nazywam się Colin Mochrie. Według tego co tu napisano, chcą się państwo upewnić co do ciąży- przewrócił jedną stronę- Taak…- w tej samej chwili do pomieszczenia weszła nastolatka. Miała nie więcej niż metr sześćdziesiąt wzrostu, długie czarne włosy i była ubrana w klasyczne glany.
- Booth to nie ona jest za niska- szepnęła. Agent pokiwał głową. Dziewczyna zatrzymała się na środku i spojrzała na ojca

-Tato, jestem potrzebna?

-Tak, idź do sali zabiegowej, pani również- zwrócił się do Temperance- Pan może tu poczekać- Booth podszedł do zdjęcia, stojącego na szafce. Przedstawiało one dwie dziewczyny. Jedna z nich była niewątpliwie córką doktora. Druga natomiast była sporo wyższa, miała blond włosy i była bardzo ładna. Wyglądała na 18-19 lat. Seeley chwycił ramkę i schował, do pozostawionej na siedzeniu, torby jego partnerki. Ledwo zdążył to zrobić, gdy drzwi ponownie się otworzyły. Wyszedł z nich lekarz i podlała Tempe. Kątem oka Booth zauważył Mag krzątająca się przy kranie.

-I co?

-Nawet jeżeli pana… narzeczona jest w ciąży, to zaledwie drugi lub trzeci tydzień. Szczerze w to jednak wątpię. Na wszelki wypadek pobraliśmy krew do zbadania. Wyniki będą jutro

-Jutro? Mam obowiązki w pracy.

-W takim razie kiedy ma pani czas. Proszę się umówić w recepcji- partnerzy wstali. Pożegnali się i ruszyli w stronę wyjścia. Przy samych drzwiach Seeley odwrócił się na chwilę

-Panie doktorze, a jakie są szanse?

- Nie więcej, niż dwadzieścia procent.


Jadąc do domu rozmyślali o tym co usłyszeli. „ Czyli jest możliwość. Mogę być w ciąży. Z Booth’em. Jeżeli tak… jak on zareaguje? I jeszcze ta cholerna dziennikarka! Jeśli się pospieszy zdąży zepsuć mi życie jeszcze dzisiaj, wieczornym wydaniem Gazette” Obrazy za szybą przemijały. Dochodziła 5 p.m. Świat skąpany był w ciemności. Latarnie uliczne oświetlały chodniki. Klimatyzacja nieustannie pracowała. Skupiony na jeździe Booth ukradkiem spoglądał na partnerkę. Była blada, jakby nieobecna. Chwycił jej dłoń i uśmiechnął się ciepło

-Wszystko w porządku, Bones?

-Tak, tylko… to co on powiedział… są szanse, że…- westchnęła

-Hej zawsze z wszystkim dajemy sobie radę i tym, też damy- pogładził jej zimną dłoń- Może jedzonko na poprawę humoru? Głodna?

-Czytasz w moich myślach- uśmiechnęła się promiennie.


Dojazd do Royal Diner zajął im godzinę. Przez śliskie drogi musieli wlec się za innymi autami. Księżyc świecił nad ich głowami, gdy wysiedli. Kilka niewyraźnych gwiazdek mrugało słabo. Ich ulubiony stolik był wolny. Zamówili to co zawsze i przeszli do analizowania sprawy. Przez cały czas, agent bezwiednie gładził rękę ukochanej.

- Booth, to na pewno nie jego córka. Jej wzrost nie przekracza 160 cm. A wiemy, że morderczymi była mniej więcej mojego wzrostu- Seeley uśmiechnął się sprytnie.

-Zajrzyj do torebki- kobieta wyciągnęła zdjęcie, które włożył tam agent

- Ta po prawej to jego córka. Myślę, że ta obok, to może być jej przyjaciółka

-To tylko domysły. Nie możesz być pewien

-Dam to jutro Angeli. Niech zeskanuje obrazek do komputera i już będę pewien

- Myślę, że uda jej się także obliczyć wzrost- Szczupły kelner przyniósł im jedzenie. Booth rozpływał się nad szarlotką, w czasie, gdy Bones jadła sałatkę. Partnerzy nadal omawiali sprawy zawodowe, gdy ów szczupły kelner, imieniem Sid, krzyknął

-Dr. Brennan jest pani w gazecie!- Temperance wzięła do ręki magazyn. Wieczorne wydanie Gazette. Pierwszą stronę zdobiło jej zdjęcie, z czaszka w ręce. Na dole widniał duży nagłówek:

„ CIĄŻA DR. BRENNAN?”

Temperance Brennan sławna pisarka kryminałów oraz wybitny antropolog sądowy została podpatrzona dzisiaj w gabinecie ginekologicznym. Bynajmniej nie była tam sama. Czy to możliwe? Czy na świat przyjdzie pierwsze dziecko dr. Brennan i Agenta Specjalnego(…)dalsze informacje i zdjęcia na stronie 2.


Jeszcze nie tak dawno temu pisarka zarzekała się, że nie chce mieć dzieci. Czyżby jednak ktoś zawładnął jej sercem? Pani antropolog została namierzona dziś późnym popołudniem w gabinecie ginekologiczny. Nie była tam jednak sama. Towarzyszył jej niejaki Seeley Booth. Z oficjalnych danych wiadomo, iż jest on Agentem Specjalnym FBI. Jakieś cztery lata temu dr. Brennan postanowiła wykorzystać swoje niezwykłe umiejętność i pomóc Służbom Federalnym
w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych. Został przydzielony jej partner, ów agent specjalny. Podobno jest to jeden z najlepszych zespołów w FBI. Przydzielane im są najtrudniejsze sprawy. Czy ciąża dr. Brennan odbije się na ich wydajności? Czy dopuszczalne jest mieszanie życia osobistego i zawodowego w pracy o tak wysokim stopniu ryzyka?

Komentarze:

1. I bardzo dobrze. Uwielbiam ją i myślę, że zasługuje na szczęście. Przecież w swojej pracy poświęca się dla społeczeństwa. Jest bardzo ładna i dziwnym było by, gdyby się kiedyś nie ustatkowała. Monica Hunter

2. Agent Booth to bardzo porządny człowiek. Znam go nie od dziś i wiem, że nikt się nią lepiej nie zajmie. Ochraniają się od zawsze, był dla niej najlepszym przyjacielem, jest nim i będzie. Jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś tak oddanego rodzinie, przyjaciołom. Pasują do siebie. Cieszę się, że to właśnie w nim zakochała się moja córka. Max Brennan

3. Ludzie spójrzcie na niego, to istny Bóg! Wow! Poza tym nie czepiajcie się ich! I co z tego jaką mają pracę? Ważne, że się kochają! Mój brat, też jest agentem i razem ze swoja partnerką mają dwójkę dzieci. Jeżeli są dobrzy w tym co robią, czemu ktoś miał by ich rozdzielić? Dyrektorzy to też ludzie! Czasem… Eve Ryan

Tempe skończyła czytać i spojrzała na snajpera. Ten miał rozbawioną minę i ledwo powstrzymywał się od śmiechu.

-Jag ona znalazła Maxa? A tak w ogóle, Bones, czemu ja nic nie wiem na temat tego, że jesteś w ciąży? Myślałem, że nie jesteś pewna- udawał obrażonego, jednak po chwili wybuchnął śmiechem

-Ale ja nie jestem pewna, Booth! Byliśmy przecież u tego lekarza i to tylko dla śledztwa! Nawet jeśli to on nie daje nam więcej niż dwadzieścia procent!- agent spoważniał. Jego oczy zrobiły się smutne

-Wiem, Bones, wiem. Ale i tak cię kocham

-To oczywiste- wyjęła zza koszulki medalik, który dostała na Boże Narodzenie.

-Hej, też myślisz, że Ang nie da nam jutro żyć?- odpowiedział mu szeroki uśmiech.



* Feels like heaven- Fiction Factory

Kolejne moje opko poddaję waszej ocenie. Jak zwykle czekam na komentarze, te przychylne i te nie szczególnie :) Nie wiem kiedy się odezwę, bo mam remont w pokoju, cóż coś, za coś :P

zweifn

Co mogę powiedzieć Ines? Jest odjazdowo :P Czekam niecierpliwie na cd :)

zweifn

przeczytalam calos w zaledwie w 10 minut:)
z zapartym tchem pochlanialam kolejne zdania:)
nie wiem, co powiedziec o tak cudownej czesci:)
warto bylo tyle czekac:) opko cudowne, slodkie baaardzo mi sie podoba:)
jeszcze raz dziekuje za dedykacje:****
ciesze sie, ze mialam szanse przed wyjazdem przeczytac cos takiego:)
mam nadzieje, ze po powrocie tez beda czekac dalsze czesci w Twoim wykonaniu...
slicznie, pieknie, odjazdowo, barkuje mi slow, by wyrazic moj zachwyt, DZIEKUJE:*

Inesita84

aaa zapomnialam:(
chyle czola przed wielkim talentem pismienniczym:)
pozdrawiam:)
ps dalsze czesci niedlugo, wlasnie nad nimi pracuje:)
ps na innych moich forach dodalam po czesci:)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Zweifn bardzo interesująca i długa część:)
Jestem ciekawa kolejnej części:)))

_nn_

Szybko opuscili gabinet dyrektora, udajac sie na miejsce zbrodnii.....
w samochodzie tym razem nie panowala cisza, lecz ostar dyskusja zwiazana z ich nowym terapeuta...

- mnie sie ten doktorek wcale nie podoba - rzekl
- mnie tez, ale...
- ale, tu nie ma zadnego ale Bones - pzrerwal jej
- jest, jesli nie zgodzimy sie na ta terapie, to nas rozdziela
- chyba, ze tego chcesz - szepnela
- nie, nie chce, dobrze mi sie z Toba pracuje - rzekl
- tak, bo ostatnio - szepnela
- nie wracajmy do tamtej sprawy w kasynie, prosze
- za bardzo mnie to boli, zawiodlem sie na Tobie - szepnal smutny
- myslalam, ze sobie wyjasnilismy wszystko,
- juz Cie przeprosilam - powiedzial smutna
- nie chodzi o slowo przepraszam, zawiodlem sie na tobie, jak na osobie, myslalem, ze
- ze - spytala zaciekawiona
- nie wazne teraz mamy inny problem,
- musmimy pozbyc sie tego doktorka - rzekl
- co, chcesz go zabuc? - spytala
- nie, cos ty, co ci przyszlo do glowy? - spytal
- nie mozna zabijac ludzi tylko dlatego, ze sie ich nie lubi Bones
- to nie po katolicku - wyjasnil
- ja jestem niewierzaca - szepnela
- co?
- nie wazne, alw zgadzam sie z toba, musmimy cos wymyslec,
- by sie od nas odczepil - powiedziala
- zajmiemi sie tym potem, teraz jestesmy na miejscu - zakomunikowal

Wysiedli i udali sie na miejsce zbrodnii. Cialo bylo w glebokim stanie rozkladu, o czym informowal silny zapach... Bones, po krotkich ogledzinach podala plec, pzryblizony wiek ofiary... Dalsze badania musi pzreprowadzic w laboratorium, dlatego kolejnym zadaniem ekipy, bylo przetransportowanie ciala do Instytutu...
Sledztwo bylo bardzo krotkie... Szybko udalo im sie ustalic przyczyne i sparwce mordu...
Po skonczonej sprawie, czekala na nich istna kara, mianowicie sesja u Dr Sweetsa...

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Ines i Mala duecik wyszedł wam na dobre. czekam na cdk
Izalys długością fika pobilas nasza kochana LG. Bren i ciaza? hmm. Booth normalny jak zwykle a Bren biedna zestresowana. super czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Ines jak zwykle fajne, szkoda że takie króciuteńkie.
Ciekawe co się będzie działo na sesji u Sweetsa.
Czekam na następną część:):):):)

ocenił(a) serial na 10
Nionia

boze zaliczylam wpadke oczywiscie Zweifn nie Izalys przepraszam, dziekuje za dedykacje.

Nionia

nie wiem, czy zdaze opisac wszystkie sesje,
najwyzej jedna, o innych wspomne,
bo mam jeszcze jedna osobe w planie
i zakonczenie:)

Inesita84

Po skonczonej sprawie, czekala na nich istna kara, mianowicie sesja u Dr Sweetsa...

Przybyli punktualnie, na umowione spotkanie z nadzieja, ze szybko im pojdzie...
Musieli niestety chwile poczekac, bo doktorek mial sesje z inna pacjentka...
Siedzieli w pokoju, delektujac sie herbata, Booth zazyczyl sobie kawalek ciasta, by choc na chwile zajac usta, by nie rozmawiac z Bobes o drazliwym temacie, jakim bylo Kasyno...
Pracowali juz dlugo ze soba, i powoli zlosc mu przechodzila, gdyz nie mogl sie dlugo gniewac na partnerke, gdzy to dzieki niej wyszedl z tego caly, ale fakt, ze go oklamamal byl silniejszy, niz to, co do niej czul...
Siedzieli w milczeniu, zajeci degustacja...
Po okolo kwadransie doktor zaprosil ich do siebie...
Weszli niepewnie do srodka, z wielka obawa o swoje zachowanie, gdyz doktorek zadnej ze stron nie przypadl do gustu...

- Witam panstwa na pierwszej i nieostatniej sesji - powiedzial doktor
- Dr Brennan, agencie, prosze sobie usiasc wygodnie - poprosil
- nikt nie bedzie mi mowil co mam robic - rzekl Booth
- spokojnie Booth, daj mu powiedziec, co chce
- im szybciej to zrobi, tym szybciej stad pojdziemy - wyjasnila
- dobrze, zrobie to dla Ciebie,
- ale nie wymagaj ode mnie, ze bede mily - powiedzial
- dobrze, widze, ze mozemy zaczynac
- mam nadzieje, ze bedzie nam sie mile pracowalo
- i nasza terapia zakonczy sie sukcesem
- nam nie potzrebna jest terapia, chlopczyku - syknal Booth
- z tym sie zgadzamy - rzekla
- z czym dr Brennan - spytal zaciekawiony doktor
- ze zakonczy sie sukcesem - wyjasnila
- ze zakonczy sie szybciej, niz sie zaczela - rzekl Booth
- dobra doktorku, zaczynajmy, nim moja cierpliwosc sie skonczy
- czy pan agencie mi grozi - spytal
- nie, on tylko tak mowi, zaczynajmy - poprosila
- dobrze, chcialbym, abyscie powiedzieli cos o sobie
- kto zacznie? moze pan agencie? - zaproponowal
- nie - rzekl
- to moze pani - spytal spogladajac w jej kierunku
- moze zacznie pan, to sie rozluznimy- rzekla
- dobrze, niech Wam bedzie, zaczne, ja
- -nazywam sie Lance Sweets i od tego momentu jestem panstwa terapeuta.
- bedziemy sie spotykac,
- by wspolnie pracowac nad waszymi relacjami....
- nasze relacje sa nienaganne, i ktos taki,
- jak Ty nie ma o tym bladego pojecia - wtracil agent
- nie chodzi o panstwa relacje w pracy, tylko poza nia - wyjasnil
- to nie Twoja sprawa, to, co robimy poza praca to nasza prywatna sprawa
- co na to pani, Dr Brennan - spytal
- jestem z Boothem, ma racje - wyjasnila

Rozmowe przerwal im telefon agenta...

- tak, zaraz bedziemy - rzekl
- zatem było nam milo, ale na nas juz czas
- przykro mi, ale musimy isc, sprawa, rozumiesz - rzekl
- tak, rozumiem, dobrze, choc w glosie wyczuwam sarkazm - rzekl smutnie Sweets
- musmiy juz isc - powtorzyl Booth wstajac z kanapy
- prosze oto test, ktory przyniesiecie mi nastepnm razem - rzekl podajac im kwestonariusze
- co? ja nie mam czasu na jakies glupie testy
- a po drugie to nasza sesja jest skonczona - rzekl
- Bones moze bys pomogla - syknal
- w czym, to Ty w naszym zwiazku jestes od gadania - szepnela
- nie ja nosze spluwe, a Twoim zadaniem, jest zagadanie ludzi na smierc
- i tak niech zostanie - wyjasnil
- spotkamy sie jutro o tej samej porze, prosze zabrac ze soba testy,
- i wylaczyc na czas trwania sesji telefony, dotyczy to obojga
- do zobaczenia jutro - rzekl Sweets na pozegnanie

Oboje opuscili jego gabinet w wisielczych nastrojach.....

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

B&B maja dosc sweetsa heh. czekam na cdk!

Nionia

Jechali uliczkami Waszyngtonu, pod podany przez telefon adres. Oboje po sesji u doktorka nie byli zbytnio weseli...
Patrzyli w innych kierunkach, on pzred siebie, ona w okno, w krajobraz, ktory mijali po drosze...

- nie podoba mi sie ten doktorek - zaczal Booth
- i na dodatek dal nam cos do zrobienia, czuje sie jak w szkole
- tylko 50 pytan, wiec nie narzekaj, zajmie ci to 10 minut - rzekla
- skad wiesz ile jest pytan - spytal
- jak ty droczyles sie z doktorkiem, rzucilam okiem na kartke
- i co zauwazylas?
- pytania jak pytania, to pewnego rodzaju test osobowosci - wyjasnila
- co, on ma sparwdzac moja osobowosc, ja mu ja pokaze jutro
- uspokuj sie, wszystko teraz zalezy od niego, jak bedziemy grzeczni,
- to sam zauwazy, ze nie ma sensu ta cala terapia
- latwo Ci mowic, ja go po prostu nieznosze
- tez za nim nie przepadam, ale to tobie powinno zalezec,
- by zakonczenie bylo pozytywne
- mnie w sumie tez, nie chce innego partnera - posmutniala
- wiesz, bedziemy mili jutro dla niego, bedziemy robic, co chce
- byleby nas nie rozdzielali - rzekl spogladajac na nia
- zgadzam sie - rzekla
- Bones, a rozwiazalas juz ten test? moge spisac odpowiedzi?
- nie na dole napisane jest nie dzielic sie odpowiedziami, bo to wyjdzie
- i bedzie miec dla panstwa przykre skutki - wyjasnila
- ten dzieciak mnie straszy, ja go tak postarsze, ze mnie zapamieta
- bede mu sie snic w koszmarach nocnych,
- ze niezasnie bez lampki
- Booth uspokuj sie, ja nie lubie psychiatrow,
- ale dla dobra naszego partnerstwa sie przemecze
- Tobie radze zrobic to samo - rzekla
- dobzre, bynajmniej sprobuje, ale niczego nie jestem w stanie obiecac
- ten dzieciak dziala na mnie jak plachta na byka Bones
- uspokuj sie, jestsemy na mijscu - rzekla wskazujac polane

Wysiedli z samochodu i dolaczyli do reszty zezulcow, ktora byla juz na miejscu...

Inesita84

Wysiedli z samochodu i dolaczyli do reszty zezulcow, ktora byla juz na miejscu...

- Seeley Booth, FBI,
- a to Dr Temeperance Brennan - przedstawil ich agent
- z Instytutu Jeffersona - dodala
- mamy tu cialo, ktore zostalo znalezione w jeziorze
- bylo zawiniete w czarny worek - wyjasnil policjant
- gdzie jest cialo - spytala
- tam, przy drzewie, jakis Zack,
- nikogo do niego nie dopuszcza - rzekl
- i dobrze, bo kosci sa moje - syknela udajac sie w wyznaczonym kierunku
- jaka stanowcza, piekna, ale bardzo stanowczas - rzekl policjant
- tak i jest zajeta - syknal Booth udajac sie do partnerki
- czesc Zack, dobrze, ze nie dopuszcasz do ciala nikogo - powiedziala
- witam Dr Brennan, wiedzialem, ze by sie pani denerwowala
- gdyby ktos dotknal szczatek - rzekl dumny Zack
- to tylko szczatki, uwierz, ze nikt by nie chcial ich dotykac - rzekl Booth

Spojrzala na niego.... Zrozumial aluzje....

- moznaby zniszczyc dowody i istotne robactwo,
- ktore powie nam o miejscu i przyblizona date smierci - wyjasnila agentowi
- dobra dobra, nikt tego nie dotykal, Zach tego bronil - rzekl
- to jest czlowiek
- tak, martwy - przerwal jej
- i jemu sie nalezy szacunek
- dobrze, co mozesz wstepnie powiedziec - spytal
- mezczyzna okolo 30, wysoki, jakies 1,90
- latynos, lub czarny - doddal Zack
- bardziej afroamerykanin - poprawila go
- cos jeszce? - spytal ageny
- wiecej powiem, ci jak sie przyjze cialu w Instytucie
- wiec przesylamy cialo do Instytutu - powiedzial Booth

Po chwili cialo, jak i oni byli juz w Instytucie....

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Ekstra opowiadania:))
Czekam na kolejne.

_nn_

Dni mijaly, kolejne sprawy rozwiazywali skutecznie... Sesje u Dr sweetsa, przestaly byc dla nich udreka... Powoli przywzyyczajali sie do jego obecnosci w ich zyciu, zarowno zawodowym, jak i prywatnym..... Doszli do porozumienia, ugody, ktora miala ogromne znaczenie dla calej trojki... On za zgode i pomoc w sledztwie, zgodzil sie pozytywnie opisac ich relacje, nie rezygnujac przy tym z cotygodniowych sesji... Nie milei wyjscia, musieli sie zgodzic... On pomagal im w pracy, robiac portrety psychologiczne sparwcow, oni, dzieki niemu, zaczeli sie zblizac do siebie....
Wszystko bylo na dobrej drodze do rzowoju ich zbnajomosci, gdyby nie fakt, ze od ....
pewnego czasu na miejscach znalezienia zwlok, pojawial sie nowy patolog,
ktoremu pani antropolog od pierwszego dnia wpadla w oko....
Na pacztku nie mial odwagi, by do niej podejsc, przesylal jej tylko usmiechy...
Jak juz dochodzilo do rozmowy, zazwyczaj byla ona na tematy zawodowe....
Coraz czesciej sie spotykali, coraz czesciej byli soba zainteresowani...
Te ukradkowe spojrzenia w swoja strone, niesmiale usmiechy, nie umknely uwadze agenta,
ktory bacznie sie temu przygladal...
Na poczatku nie mial nic naprzeciw temu....
Sam widzial jaka osoba jest Brennan...
Na pierwszy rzut oka zmyslowa kobieta o kasztanowych wlosach i blekitnych oczach,
moze wpasc w oko niejednemu...
Zdziwilby sie jakby, nikt nie zwracal na nia uwagi....
Nie przeszkadzalo mu to w ogole, gdyz traktowal ja tylko jak partnerke z pracy...
Nie wtracal sie w jej prywatne sprawy, znajac jej podejcie do tego teamatu....
Jednak ich wspolpraca powoli zaczela sie przeksztalcac w cos wiecej....
Powoli stawali sie sobie coraz blizsi....
Nawiazala sie miedzy nimi nic porozumienia, a ich stosunki ulegly polepszeniu...
Zapomnieli o poczatkach ich znajomosci, puscili wszystko w niepamiec,
starajac sie zbudowac jakis rodzaj przyjazni.... Powoli im sie to zaczelo udawac...
Zapomnieli juz o Kasynie, nie majac do siebie wzajemnych pretensji, zalu...
Po jakims czasie stali sie sobie coraz blizsi, a ich znajomosc przeksztalcila sie w przyjazn...
Mogli liczyc na siebie w kazdej sytuacji, nie zaleznie od pory dnia i nocy, mogli do siebie zadzwonic i sie wyzalic...
Ta druga osoba zawsze wysluchala i doradzila...
Nic, a nawet nikt nie byl w stanie tego znisczyc...
Oboje byli samotni...
Ich przyjazn zaczeli powoli traktowac jako substytut zwiazku....
Zadne nie potrafilo sobie usiwadomic swych uczuc do drugiej osoby, choc inni byli juz ich pewni...
A moze paralizowala ich ta linia, ktora ustawili na poczatku ich znajomosc??
Sami nie wiedzieli....
Sytuacja zaczela powoli ulegoac pogorszeniu...
Pan patolog, o ciekawym imieniu David pewnego dnia, stanal na wysokosci zadania,
odwazajac sie zaproscic pania antrolpolog na randke...
Zanim sie na ten krok odwazyl, udal sie na rozmowe do siedziby FBI, gdzie pracowal agent Booth...
Rozmowa byla nawet udana, do momentu, kiedy David opowiedzial o tym co postanowil wobec Brennan...
Agentowi od razu zrzedla mina, jak uslyszal, ze jego przyjaciolke zaczal podrywac jakis gosc...
Poczul male uklucie zazdrosci...
Nie spodziewal sie takiego obrotu sprawy...

Inesita84

Jak dawno tu nie zaglądałam dziewczyny jestem pod ogromnym wrażenie wasze opowiadania jak zwylke świetne czekam na kolejne:)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Ciekawe czy Davidowi uda się poderwać Temp, liczę na to, że nie.
Czekam na dalszy ciąg Twojego wspaniałego opowiadania:)

_nn_

nn ciesze sie, ze sie podobaja:)
oto kolejna czesc:)

Inesita84

Nikt nie staral sie ich rozdzielic, gdyz byli najlepsi...
Jednak tak bylo tylko w pracy...
Oboje przeciez mieli swoje zycie prywatne, o ktorym zadne nie wiedzialo nic....
Ta nagla rownowaga powoli zaczynala byc zachwiana...
Agentowi nie przyszlo nic do glowy, by zapobiec temu spotkaniu...
Uswiadomil sobie, ze nie ma prawa ingerencji w zycie prywatne swojej partnerki,
nawet, gdy byla jego najlepsza przyjaciolka...
Jedyne co mu pozostalo to bacznie sie przygladac rozwojowi zdarzen....
Ucieszony David, widzac aprobate jego osoby, postanowil wykonac pierwszy krok i zaprosic Brennan na randke.....
Jedyne co go martwilo to fakt, ze ona i agent byli nierozlaczni....
Nie mial nawet najmniejszych szans na spotkanie z nia na osobnosci, wiec musial zaproponowac jej spotkanie przy nim....
Tak jak postanowil, tak tez uczynil....
Niesmiale podszedl do pary, ktora dyskutowala na temat szczatek znalezionych w lesie...

- przepraszam - zaczal rozmowe niesmialo
- tak - rzekli niemal jednoczesnie
- Dr Brennan, czy moglbym pania poprosic na chwile
- chcialbym porozmawiaxc z pania na osobnosci - poprosil David
- tak - rzekla zagadzahjac sie, co nie ucieszylo agenta....


Oddalili sie troche d zaskoczonego agenta.
Byli zbyt daleko, by mogl cokolwiek uslyszec, jesli chodzi o czytanie z ruchu warg, nie nalezalo to do jego mocnej strony...
Wrocila po chwili zadowolona....
Na twarzy pana patologa, rowniez malowal sie taki sam usmiech, jak na twarzy Bones...

- Zgodzila sie - pomyslal

- Czego chcial - spytal
- nic od Ciebie - rzekla
- Wiem - powiedzial, a na jego twarzy pojawil sie smutek
- Musimy jechac do Instytutu - rzekla uadajac sie w strone samochodu

................................

Wracajac z miejsca znalezienie zwlok dyskutowali zawziecie na temat nowej sprawy.
Wymieniali sie opiniani na dany temat, jak to mieli w zwyczaju, rozmowa byla udana.
Powoli zaczeli zmieniac temat, przechodzac na bardziej osobisty...

- Ten patolog leci na Ciebie - rzekl
- Wiem, mnie tez sie podoba
- Widziales jaki jest cudowny
- te jego czekoladowe oczy potrafia zachipnotyzowac nie jedna
- i ta jego wysportowana sylwetka, hm pewnie jest dobry w lozku - rzekla
- Bones, to tylko facet - syknal
- wiem, ze facet, Booth, ale jaki facet - rzekla zamyslona
- Dzis sie z nim spotkam, moze okazac sie,
- ze jutro nie bedzie mnie w pracy, ale wierze, ze dasz sobie rade - powiedziala
- tak dam soebie rade, wiesz antroplogie to ja mam w jednym paluszku - odsyknal
- Co Ci ugryzlo, nie tylko Ty mozesz miec barwne zycie erotyczne
- ja tez, i mam zamiar to dzis potweirdzic - syknela, odwracajac sie w strone okna



Reszta drogi uplynela im w ciszy...

Inesita84

dalsza czesc wieczorkiem pozdrawiam:))))))))

Inesita84

Ines rewelka jak zwykle i czekam na kolejne części :) Pozdro

Zweifn miło że powróciłaś z kolejną cześcią swojego opka oczywiście bardzo się podobało i czekam na kolejne części :) Pozdro

Piegza cieszę się że mogłam przeczytać twoje nowe opko miło że wróciłaś do pisania i mam nadzieję że nas jeszcze miło zaskoczysz swoimi opkami :) Pozdro

ocenił(a) serial na 10
daisy18

Jak zawsze fajnie::
Ciekawe czy randka z Davidem się uda.
Czekam na dalszy ciąg:):):)

_nn_

Reszta drogi uplynela im w ciszy...
Zawiozl ja do Instytutu, a sam powrocil do siebie, gdzie czekala na niego masa raportow....
Do konca dnia nie mieli w planach spotkania...
Po pracy udalis sie oboje do swych mieszkan....
On usiadl wygodnie w fotelu z butelka piwa, czekajac na mecz jego ukochanej druzyny,
ona natomiast, powoli zaczela sie szykowac na wieczorna kolacje z przystojnym patologiem...
On sedzial ogladal mecz, ledwo kojarzac o co chodzi...
Myslami byl daleko.... W jego glowie klebily sie mysli o niej....
Sam nie wiedzial, co sie z nim dzieje, nie rozumial,
czemu tak bardzo przeszkadaz mu to, ze ona sie z kim spotyka....
Z tymi myslami zasnal...

Ona natomiast swietnie sie bawila w towarzystwie Davida...
Smiechom nie bylo konca.........
Kolacja byla bardzu udana, tak,
jak sie spodziewala dalsza czesc przeniolsa sie do jej mieszknia...
Kochali sie namietnie cala noc...
Jedyne co miala przed oczami to twarz jej partnera,
co sprawialo je jeszcze wieksza przyjemnosc...
Zatracala sie w niej bezpamietnie....

Tak mijaly im kolejne dni....

Bones nadal spotykala sie z przystojnym patologiem, powoli zaniedbujac swego przyjaciela...
On natomiast coraz bardziej zamykal sie w sobie, nie mial ochoty na nic,
nawet spotkania z Ang i Hodginsem nie sprawialy mu juz takiej przyjemnosci,
gdyz brakowalo mu w nich jej...Powoli zaczaal sobie usiwadamiac, ze jest dla niego najwazniejsza osoba w zyciu...
Szkoda, ze dotarlo do niego to tak pozno, kiedy jego Bones miala juz kogos,
z kim chciala kroczyc przez zycie...

Po kilku miesiacach bycia ze soba David oswiadczyl sie Bones...
Troche ja to zaskoczylo, ale natychmiast bez namyslu sie zgodzila.... Ta smutna wiadomosc dostala sie do uszu agenta przez przypadek...Uslyszal kiedys rozmowe Zack'a i Cam...
Bardszo go to zabolalo, najbardziej, ze ona nie powiedziala mu nic o uroczystosci,
ktora miala sie odbyc w najblizsza sobote.........
Byla tak podekstytowana, ze po prostu zapomniala o nim....
Coraz mniej czasu spedzali razem, wiec....
Zdziwila ja jednak przedluzajaca sie jego nieobecnosc w pracy...
Nie bylo go juz kilka dni...........
Powoli dotarlo do niej, co sie stalo, a moze uswiadomila to jej Ang??

Inesita84

Bylo w nim napisane:

" Bones, nie potrafie Ci tego powiedziec prosto w oczy, dlatego postanowielem napisac:

Jeśli któregoś dnia poczujesz, że chce Ci się płakać.
Zadzwoń do mnie...
Nie obiecuję, że Cię rozbawię, ale mogę płakać razem z Tobą...
Jeśli któregoś dnia zapragniesz uciec, nie bój się do mnie zadzwonić...
Nie obiecuję, że Cię zatrzymam, ale mogę pobiec z Tobą...
Jeśli któregoś dnia nie będziesz chciała nikogo słuchać.
Zadzwoń do mnie.
Obiecuję być wtedy z Tobą i obiecuję być cicho...
Ale jeśli któregoś dnia zadzwonisz i nikt nie odbierze...
Przybiegnij do mnie bardzo szybko.
Mogę Cię wtedy potrzebować...

Kiedy nikogo nie będzie i pomyślisz,
że nikomu nie zależy...
Kiedy cały świat opowie się przeciwko Tobie
i poczujesz się osamotniona...
Ja będę obok
Kiedy ten na kim najbardziej Ci zależy,
nie będzie dbał o Ciebie...
Kiedy ten, komu dasz swoje serce, rzuci Ci je w twarz...
Ja będę obok
Kiedy osoba, której zaufałałaś zdradzi Cię...
Kiedy ten, z którym dzielisz wszystkie myśli i tajemnice,
nie będzie pamiętał nawet o Twoich urodzinach...
Ja będę obok
Kiedy wszystko, czego będziesz potrzebowała,
to ktoś, kto Cię wysłucha...
Kiedy wszystko, czego będziesz potrzebowała,
to ktoś, kto otrze Twoje łzy...
Ja będę obok
Kiedy Twoje serce będzie tak bolało,
że nie będziesz mogła nawet oddychać...
Kiedy będziesz chciała już tylko położyć się i umrzeć...
Ja będę obok
Kiedy zaczniesz płakać słysząc smutną piosenkę.
Kiedy łzy nie będą chciały przestać płynąć....
Ja będę obok
Więc widzisz, będę obok aż do końca.
To jest obietnica, którą mogę Ci dać...

"Miłość jest wtedy... gdy leżę koło Ciebie i przytulam się...
Miłość jest wtedy... gdy rozpoznaję Twoje kroki na schodach...
Gdy wiem, że nie śniłam o nikim innym jak o Tobie,
I stają się niebem Twoje oczy... a usta chlebem…

Miłość jest wtedy... gdy wiem co Cię denerwuje...
Gdy wiem, że tylko Tobie ufam i tylko Ty mnie akceptujesz,
I stajesz się kamieniem u szyji... i skrzydłami u ramion…
Gdy przeszywasz mnie niebieskim kolorem, wylewając słone łzy.
A tak naprawdę, to miłość jest wtedy, gdy stajesz się moim przyjacielem i zrobiłabym dla Ciebie tak wiele...

Miłość jest wtedy... gdy słucham Twego serca…
Miłość jest wtedy... gdy smakują mi Twoje łzy…
Gdy przypominasz mi dobre chwile,
I jesteś więzieniem... i sposobem na życie…
Gdy pływasz w złotych liściach, uśmiechasz się do mnie...
Gdy nie złościsz się, kiedy milczę..., bo nie wiem czemu nie płaczę…
Gdy umierasz, umiera część mnie razem z Tobą...
Gdy wiem, że tak musi być, choć tego nie chcę!!!

I zamykam Twoje oczy co były niebem...a milczą usta co były chlebem…
Gdy wysychają na zawsze Twoje łzy, a ja nie jestem zły...
A tak naprawdę, to miłość jest wtedy gdy stajesz się moim przyjacielem i zrobiłbym dla Ciebie tak wiele
Miłość jest wtedy... gdy dajesz mi szczęście, jakiego nikt nie daje...
Gdy płaczesz, widząc jak ja płaczę...
Gdy wiesz to, czego inni nie wiedzą,
I kończąc grę u zmierzchu życia... wiesz, że zagrałabyś raz jeszcze…
Gdy jesteś ze mną szczera, bo wiesz, że wszystko możesz mi powiedzieć…

.........

A tak naprawdę, to miłość jest wtedy gdy staję się Twoim przyjacielem i zrobiłbymś dla Ciebie tak wiele..."

Po przeczytaniu tego bardzo zbladla....

Inesita84

sorki nie wkleila sie calosc:)
juz to naprawiam:)

Inesita84

Powoli dotarlo do niej, co sie stalo, a moze uswiadomila to jej Ang??




Gdy wyjechal na urlop, poprosil Ang, by sie zajela jego psem,
ktorego podarowala mu Bones na urodziny...
Angela byla troche zdziwiona ta propozucja, ale chetnie na nia przystala....
Rano wyprowadzajac psa na spacer, pod fotelem zauwazyla mala pogieta kartke...
Schylila sie. by ja podniesc....
Zaczela ja czytac, a w jej oczach pojawily sie lzy....
Czytala dalsze wersy, a jej oczy zaczynaly powoli puchnac od placzu...
Wiedziala kim byla adresatka tego listu....
Wiedziala, z jakiego powodu Booth wyjechal,
wiedziala tez, ze musi cos z tym zrobic, inaczej oni nigdy nie beda razem.....

Dzien przed slubem zostawila jej liscik, jaki znalazla u Booth'a w mieszkaniu...
Siedziala w swym gabinecie, rozmyslajac o przyszlosci...
Zastanawiala sie, co by bylo, gdyby ta historia z Boothem zakonczyla sie inaczej, zblizyli sie do siebie, ale kiedy poznal prawde, byl zawiedziony i zly na nia... Powoli tto sie zmienilo, przebaczyl jeje, ale do teamtu nie wrocili... Potem ona poznala Davida, i tak jakos sie potoczylo, ze niedlugo ma zostac jego zona...
Smucil ja fakt, ze jej najlepszy przyjaciel, nie bedzie obecny na slubie... Wyjechal bez slowa, a ona nawet nie poinformowala go tym wydarzeniu... Byla smutna, myslami daleko... Wspominala mile chwile spedzone w towarzystwie partnera....
Rozmyslania te przerwala jej Ang...

- Sweety, masz chwilke - spytala wcgodzac
- tak dla Ciebie zawsze - rzekla z usmiechem
- cos sie stalo - spytala mine przyjacilki
- nie, tylko mam cos dal ciebie
- tak - spytala zdziwiona Bones
- tak, to jest list do Ciebie od Bootha
- skad go masz - rzekla wstajac
- znalazlam go u Bootha, przeczytalam, przepraszam
- ale teraz wiem, ze byl do Ciebie
- prosze oto on - rzekla podajac go przyjaciolce
- czemu on jest taki pogiety Ang - spytalaCci dac
- zgial i wypadl mu z reki, znalazlam go pod fotelem
- musisz go przeczytac, mam nadzieje, ze pomoze Ci zrozumiec, ze
- ze - przerwala jej Bones
- uswiadomi Ci czy podjelas dobra decyzje,
- zrozumiesz, czemu wyjecha, przeczytaj go prosze - rzekla artsytka
- moze nie jest za pozno - szepnela wychodzac

Usiadla na kanapie wygodnie, zaczynajac czytac....
Przeczytala raz, w jej oczach pojawila sie lza... Nastepnym razem, zaczela czytac na glos, by zrozumiec....

Bylo w nim napisane:

" Bones, nie potrafie Ci tego powiedziec prosto w oczy, dlatego postanowielem napisac:

Jeśli któregoś dnia poczujesz, że chce Ci się płakać.
Zadzwoń do mnie...
Nie obiecuję, że Cię rozbawię, ale mogę płakać razem z Tobą...
Jeśli któregoś dnia zapragniesz uciec, nie bój się do mnie zadzwonić...
Nie obiecuję, że Cię zatrzymam, ale mogę pobiec z Tobą...
Jeśli któregoś dnia nie będziesz chciała nikogo słuchać.
Zadzwoń do mnie.
Obiecuję być wtedy z Tobą i obiecuję być cicho...
Ale jeśli któregoś dnia zadzwonisz i nikt nie odbierze...
Przybiegnij do mnie bardzo szybko.
Mogę Cię wtedy potrzebować...

Kiedy nikogo nie będzie i pomyślisz,
że nikomu nie zależy...
Kiedy cały świat opowie się przeciwko Tobie
i poczujesz się osamotniona...
Ja będę obok
Kiedy ten na kim najbardziej Ci zależy,
nie będzie dbał o Ciebie...
Kiedy ten, komu dasz swoje serce, rzuci Ci je w twarz...
Ja będę obok
Kiedy osoba, której zaufałałaś zdradzi Cię...
Kiedy ten, z którym dzielisz wszystkie myśli i tajemnice,
nie będzie pamiętał nawet o Twoich urodzinach...
Ja będę obok
Kiedy wszystko, czego będziesz potrzebowała,
to ktoś, kto Cię wysłucha...
Kiedy wszystko, czego będziesz potrzebowała,
to ktoś, kto otrze Twoje łzy...
Ja będę obok
Kiedy Twoje serce będzie tak bolało,
że nie będziesz mogła nawet oddychać...
Kiedy będziesz chciała już tylko położyć się i umrzeć...
Ja będę obok
Kiedy zaczniesz płakać słysząc smutną piosenkę.
Kiedy łzy nie będą chciały przestać płynąć....
Ja będę obok
Więc widzisz, będę obok aż do końca.
To jest obietnica, którą mogę Ci dać...

"Miłość jest wtedy... gdy leżę koło Ciebie i przytulam się...
Miłość jest wtedy... gdy rozpoznaję Twoje kroki na schodach...
Gdy wiem, że nie śniłam o nikim innym jak o Tobie,
I stają się niebem Twoje oczy... a usta chlebem…

Miłość jest wtedy... gdy wiem co Cię denerwuje...
Gdy wiem, że tylko Tobie ufam i tylko Ty mnie akceptujesz,
I stajesz się kamieniem u szyji... i skrzydłami u ramion…
Gdy przeszywasz mnie niebieskim kolorem, wylewając słone łzy.
A tak naprawdę, to miłość jest wtedy, gdy stajesz się moim przyjacielem i zrobiłabym dla Ciebie tak wiele...

Miłość jest wtedy... gdy słucham Twego serca…
Miłość jest wtedy... gdy smakują mi Twoje łzy…
Gdy przypominasz mi dobre chwile,
I jesteś więzieniem... i sposobem na życie…
Gdy pływasz w złotych liściach, uśmiechasz się do mnie...
Gdy nie złościsz się, kiedy milczę..., bo nie wiem czemu nie płaczę…
Gdy umierasz, umiera część mnie razem z Tobą...
Gdy wiem, że tak musi być, choć tego nie chcę!!!

I zamykam Twoje oczy co były niebem...a milczą usta co były chlebem…
Gdy wysychają na zawsze Twoje łzy, a ja nie jestem zła...
A tak naprawdę, to miłość jest wtedy gdy stajesz się moim przyjacielem i zrobiłbym dla Ciebie tak wiele
Miłość jest wtedy... gdy dajesz mi szczęście, jakiego nikt nie daje...
Gdy płaczesz, widząc jak ja płaczę...
Gdy wiesz to, czego inni nie wiedzą,
I kończąc grę u zmierzchu życia... wiesz, że zagrałabyś raz jeszcze…
Gdy jesteś ze mną szczera, bo wiesz, że wszystko możesz mi powiedzieć…

.........

A tak naprawdę, to miłość jest wtedy gdy staję się Twoim przyjacielem i zrobiłbym dla Ciebie tak wiele..."

Po przeczytaniu tego bardzo zbladla....





Inesita84

pamietam siostra, ze podobal Ci sie ten e-mail,
teraz wstawilam go jako list dla Ciebie:)
pozdrawiam:)

Inesita84

A tak naprawdę, to miłość jest wtedy gdy staję się Twoim przyjacielem i zrobiłbym dla Ciebie tak wiele..."

Po przeczytaniu tego bardzo zbladla....

Siedziala pzred komputerem, czytajac drugi, trzeci i kolejny raz to samo. Serce bilo jej jak oszalale.
Nie wiedziala, co sie z nia w tej chwili dzieje...

Bones jeszcze dlugo wpatrywala sie w ostatnie zdania, starajac sie uspokoic oddech.
Nie mogla uwierzyc w to, co przeczytala.
Zaczela intensywnie rozmyslac o tym,
gdzie jest Booth i co sklonilo go do napisania tego tekstu.
Nie spodziewala sie takiego naplywu emocji i tego, ze tak bardzo poczuje sie zle.
Zasmucila sie, ze nie bedzie go przy niej.

Rozmyslala...

Dlugo nie miala szczescia w milosci.
Kilkakrotnie spotykala sie z mezczyznami, teraz byla z Richardem, ale zadnego nie zdolala
naprawde pokochac. Byc moze miala zbyt wysokie wymagania.
Dotyczyly one moze nie tyle urody, co cech charakteru wybranka.
Zaden z adoratorow nie potrafil jej zaimponować troskliwoscia, czuloscia,
a zwlaszcza szczeroscia, a bez tych zalet nie wyobrazala sobie udanego związku.
Nabrala nawet przekonania, ze mezczyzni sa proznymi egoistami....
Spotykajac Bootha, na samym poczatku, tak uwazala.
Dopiero po wspolnych miesiacach pracy, odkryla, kim naprawde jest...
Nawet w Davidzie narzeczonym, nie zdolaal odnalesc tego, co naprawde bylo wazne... Zgodzila sie za niego wyjsc, by nie byc samotna, a moze byla to ucieczka od tego, co czuje do Bootha... Moze bala sie, ze im nie wyjdzie... Rzomyslala o nim...
Teraz nie wie gdzie on jest, a jutro wychodzi za maz za innego... Byla zalamana...Nie wiedziala, co ma zrobic, jedyne czego byla pewna, to, ze slubu nie bedzie, albo go przeloza, dopoki on sie nie znajdzie... Musi jej wyjasnic to wszystko...

Inesita84

Ines ja chcę dużo,dużo wiecej!! Bedę bardzo niecierpliwie czekać na cd :)
<Durny remont! Ja chcę internet!>

zweifn

jutro ostatnie czesci:)
bo wyjezdzam w pt,
a chce spedzic czasu ze znajomymi i rodzina:)
odezwe po wakacjach:)
pozdrawiam

Inesita84

watpie bym znalazla czas na cedeki fikow na innych moich forach:(
to opko, tzn Kasyno skoncze, bo obiecalam:)
Zweifn ja tez czekam z utesknieniem na kolejne czesci : Moze warto wierzyc w cuda:)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

super jak zawsze. co ja moge wiecej napisac...? czekam na cdk!

Nionia

mialo byc troche inaczej,
ale pociagne ten watek, co mi kiedys pisalas siostra:)
tak mi sie napisalo w tej czesci:)
pozdrawiam

Inesita84

Musi jej wyjasnic to wszystko... Pojechala do domu, gdzie czekal na nia z pyszna kolacja David... Przygotowal romantyczny wieczor przy swiecach... Usmiechnela sie na ten widok, ale jej serce wewnatrz plakalo... Wiedziala, ze to ostatni moment, by przerwac ta farse, ktora am sei justro wydarzyc....
Po kolacji, siedzieli na kanapie, popijajac czerwone polwytrawne wino...
David snul marzenia na przyszlosc, Tempi, byla smutna, myslami daleko od miejsca, w ktorym sie znalajdowala... Po chwili, nabrala sil do trudnej rozmowy, nie tylko trudnej dla niej...

- David - szepnela
- tak kochanie - rzekl spogladaja jej w oczy

Zobaczyl w nich smutek i strach.. Nie wiedzial tylko, czym jest on spowodowany....

- Temperence, czy cos sie stalo - zapytal zaciekawiony
- nie - rzekla
- w sumie tak - dodala po chwili
- moj partner - szepnela
- ta wypowiedz zapowiada klopoty - rzekl
- moj partner zaginal, od kilkudziesieciu godzin nie daje znaku zycia
- on jest moim przyjacielem, martwie sie o niego, zrozum - szepnela
- a co FBI na to?
- jutro maja rozpoczac sie jego poszukiwania, nie wiem, jak jego synek zareaguje
- on ma dopiero 4 lata, a Booth....
- a Booth, jest dla niego calym swiatem - szepnela a w jej oku pojawila sie lza
- rozumiem, ale co to ma wspolnego z nami - zapytal
- pewnie sie odnajdzie, juz mial taka przygode w swoim zyciu, z ktorej go uratowalas
- to taki podstep, zobaczysz po naszym slubie sie pojawi,
- mowie Ci, znam takich, jak on - rzekl
- nie nzasz go, on taki nie jest - sytknela Brenn
- nie jest, to czemu zostawil syna, dla ktorego jest calym swiatem
- Tempi tak nie robi przykladny ojciec - wyjasnil z sarkazmem
- moze mial powod... albo mu sie cos stalo - rzekla smutna
- zajmiemy sie tym po naszym weselu kochanie
- znam pewnego detektywa
- przepraszam Cie, ale do poki on sie nie znajdzie - przerwala mu
- ja nie moge za ciebie wyjsc, musmimy przelozyc slub - poprosila
- musimy ? - krzyknal
- niczego nie musimy, nie dam mu takiej satysfakcji
- juz jedna bitwe z nim wygralem - szepnal
- jak bitwe - spytala nierozumiejac
- bitwe o Ciebie - wyjasnil
- i wojne tez wygram - rezkl
- to nie jest ani czas, ani miejsce na rozgrywanie walk o kobiete, mamy XXI wiek
- prosze bhys sie zgodzil na pzrelozenie, nie odlozenie slubu - wyjasnila
- a jak sie nie zgodze, to co wtedy Tempi? - spytal wsciekly
- ja nie wyjde jutro za /ciebie - rzekla pewna siebie
- to sie jeszce okaze - rezkl podchodzac do niej

Wyciagnal z marynarki wacik nasaczonych chloroforem, jakby przeczuwajac, ze w zwiazku z zaginieciem agenta, Brenn, bedzie probowala odwolac slub, a to nie jest po jego mysli...

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Ines świetne opowiadania.
Ciekawe czy David skrzywdzi Temp.
Czekam na następną część:))

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

czy David skrzywdzi Temp? juz jej to zrobil zareczajac sie z nia heh. mam nadzieje ze wszystko bedzie ok. czekam na cdk

Nionia

Wyciagnal z marynarki wacik nasaczonych chloroforem, jakby przeczuwajac, ze w zwiazku z zaginieciem agenta, Brenn, bedzie probowala odwolac slub, a to nie jest po jego mysli...

Z zaskoczenia przylozyl go twarzy pani antroplolg, ktora po chwili osunela sie na ziemie...
Wiedzial, ze nie am za duzo czasu, gdyz srodek ten, nie jest trwaly i za jakies pol godziny ona sie obudzi...
Zadzwonil po przyjaciela, ktory mial mu pomoc w wyniesieniu jej z domu... Podal mu adres, i po chwili byli juz razem w jej mieszkaniu....
Wymyslili sprytny plan....Przebrali sie za lekarzy, a Brenn przebrali w peruke, tak, ze nikt z ochrony nie byl w stani poznac, kogo zabieraja funcjonariusze... Nawet sam David z broda, to nie byl ten sam czlowiek...
Po 5 minutach byli juz w podstawionej karetce.....

Brennan obudzila sie z ogromnym bolem glowy, w mieszkaniu, w ktorym byla juz.... Kojarzyla jej, ale mogla soie przypomnec skad je zna...
Byla przywiazana do lozka, i w buzi miala jaks szmotke, by, jak sie przebudzi, nie krzyczala...

Nastepnego dnia....

Angela zaniepokojona tym, ze przyjaciolka nie pojawila sie u kosmetyczki, na makijarzu slubnym, postanowila udac sie do jej mieszkania....
Jakie bylo jej zaskoczenie, jak zobaczyloa, iz mieszkanie to jest w nieladzie... Zauwazyla tez przybory i sztuczne peruki, wasy, jka i brody... Zbladla... ale zachowala zimna krew....
Zadzwonila po Jacka, ktory szybkim swym samochodem gnal, nie zwazajac na przepisy ruchu drogowego...
Artstka siedziala na kanapie, zanoszac sie od placzu... Nie wiedziala, co to ma znaczyc... Bala sie, ze ktos chce zrobic krzywde jej przyjaciolce....
Po chwili byl juz z nia Jack...
Siedzielei chwile, zaosatanawiajac sie, co sie moglo przydarzyc ich przyjaciolce... Wiedzieli, ze w takich sytuacjach intuicja Dr Brenn i niesamowita inteligencja agenta Bootha przydalaby sie bez watpienia...
Zwinnym ruchem reki Ang wybrala numer agenta...

Tymczasem Booth siedzial u brata.... Rozmyslal o swoim zyciu, o chwili, ktora ma sie zaraz wyadrzyc, mianowicie, ze jego ukochana Bones, jak ja pieszczotliwie nazywa, za pare godzin poslubia patologa, ktory nie przypadl mu do gustu... Jego policyjny nos, od razu wyczul, ze cos jest nie tak z tym facetem... Nie myslil sie...
Rozmyslania przerwal mu telefon.... Na wyswietlaczu zamigotala ikona z imieniem Angeli...
Zawahal sie, by odebrac, jednak nie odwazyl sie....
Ang byla alamana... wiedziala, ze nie bedzie chcial rozmawiac, szczegolnie w taki dzien, ale chodzi o ich przyjacilke, wiec nie ustawala w dzwonieniu... Nie odbieral...Postanowila wyslac mu wiadomosc....
o tresci...

" Booth Brennan zaginela, jestesmy z Jackiem w jje mieszkaniu, po ktorym przeszlo chyba tsunami... Zanlezlismy peruki i inne, tego typu rzeczy, martwimy sie o nia... Odezwij sie... Jestes jedyna osoba, ktora moze ja odnalesc.... Prosze... Angela..."

Sms dotarl do niego blyskawicznie, przecytal go, na poczatku myslac, ze to tylko zart, ze strony Ang, by zjawil sie na slubie.... Nie odpisal nic....

Po chwili oboje z Jackiem wpadli na pomysl, by zadzwonic do Davida.....

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

ines Bog zeslal nam ciebie do opowiadania!! ;O
N I E S A M O W O T E ! ! !

ocenił(a) serial na 10
marcelina_julia

tam mialo byc:
N I E S A M O W I T E ! ! !

marcelina_julia

przesadzasz, sa lepsi ode mnie:)
ale dziekuje:)
ciesze sie, ze sie podobaja, choc krotkie czesci:)
pozdrawiam:)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Ciekawe czy Booth zacznie szukać Temp.
Czekam na następną część:)

_nn_

oto kolejna czesc:)
nastepna nieco pozniej,
gdyz mam ja w glowie, jeszcze trzeba ja napisac:)
pozdrawiam:)