no więc. każdy wie o co chodzi. zamieszczamy opwiadania o wspólnej, jakże malowniczej przyszłości/przeszłości B&B . ;)
ciesze sie ze sie podoba.
ale to nie ja was wkręciłam hehe.
po prostu przeczytałyście "antropolożka osunęła się na ziemie" czy coś... i pomyśleliscie o brenn. a czy w Waszyngtonie jest tylko 1 antropolog? hihi ;O
Czytając opowiadanie ja też pomyślałam,że Brenn zginęła a tu zaskoczenie. Czekam na kolejną część:)
IV.
był cierpliwy . czekał na odpowiednia chwilę- nie chciał spłoszyć ofiary.
stał w idealnej pozycji do strzału.wreszcie delikatnie pociągnął za spust. obserwował jak mężczyzna pada na chodnik, a tłumy przechodniów rozbiegają się na wszystkie strony. każdy nerwowo się rozglądał, ale on wiedział ze go nie zauważą.
schował broń i wyszedł z ukrycia, tj. zza trawiastego pagórka.
mężczyzna, który każe mu zabijać, byłby z niego dumny. nikt go nie zauważył, a on nie zostawił żadnych śladów. nawet jeśli znajdą broń, nie znajdą na niej odcisków, cały czas bowiem chodził w rękawiczkach.
-mamy swiadka-krzyknął rozradowany booth.-czeka na nas w sali przesłuchań, chodźmy-po chwili znaleźli sie na miejscu.
-podobno widziałeś sprawcę?-powiedział bez ogródek booth
-tak.
-jak wyglądał?
-po 40, umięśniony, wysoki ok 180cm wzrostu, ciemne włosy.
-skąd wiesz ze to on?
-wybuchła panika, on jeden szedł niewzruszony, jakby wiedział ze to go nie dotyczy. widać było że robi to dla przyjemności.
-po czym to poznałeś?-spytała brenn
-usmiechał sie szeroko, i był z siebie zadowolony.
-jakies znaki szczególne?-spytał agent
-tatuaż na prawym ramieniu. coś jak krzyż maltański, albo podobny.
-hmm.. odjechał samochodem?
-tak. granatowym , nie pamiętam marki.
-szkoda.
-ale znam numery rejestracyjne-wyciągnął z kieszeni kawałek papieru.-prosze.
-dziekujemy, odezwiemy sie jeszcze do pana.
brenn spojrzała na wychodzącego mężczyzne. od bootha dowiedziała sie ze nazywa sie Kevin Warrick, i jest mechanikiem samochodowym.
-gotowa?-sptyał wchodząc do jej gabinetu
-jasne. umieram z głodu. tajskie?
-pewnie. -powiedział i zobaczyl hodginsa
-wiem już co to za roślina. to mech, który występuje w tych terenach.
-to w pobliżu miejsca zbrodni. gdzie dokładnie?-spytała brenn
-tutaj-wskazał palcem mapę-i tutaj.
-obydwa miejsca są równie prawdopodobne. no nie wiem..-zaczeła
-strzelał z tąd.-booth wskazał na pagórek-to najlepsze miejsce.
-ale tu nie ma gdzie sie schować...
-można przecież strzelać na leżąco, tak jest nawet wygodniej, i precyzyjniej.
-wyslemy tam techników z samego rana. chodź.
-już, tylko wezmę płaszcz-powiedziała.-na razie!-krzyknęła jeszcze do hodginsa.
Jack przyglądał im się w skupieniu. jego ukochana miała rację, między nimi coś zaszło, z czego się nawet cieszył. rozładowali trochę atmosferę, która ostatnio między nimi była bardzo napieta.
wow, nieźle ^^ i nie kombinuj z brakiem czasu ;p
P.S Bożę 25 jest genialny, oglądałyście? te cytaty...
Booth mówiący ze łzami w oczach że nigdy go nie opuści bo to jego dzieciak i nigdy niczego takiego nie powiedział( Stewie wypomina mu że nie chce opiekować się swoim dzieckiem)... popłakałam się ... ;(
podobał mi się, tez Stewie : hej stop! zostawiacie bezbronne dziecko z zabójcą!
jak wasze opinie? :)
Właściwie nie wiem, po co to piszę, ponieważ podejrzewam, że i tak zostanę zbluzgana i wdeptana w ziemie za chociażby jedno, złe słowo. Nie mogę jednak siedzieć bezczynnie, widząc co się tu dzieje. Z utęsknieniem zaglądnęłam na zakończenie, gdzie dawniej pojawiałby się naprawdę majstersztyki literackie dziewczyn, które miały zarówno ciekawy pomysł, jak i talent do pisania. I tak było do początku piątej odsłony tematu, nie wiem, co się później podziało. Z ubolewaniem stwierdzam jednak, że cała magia niegdyś unosząca się na forum zanikła wraz ze słynną i uwielbianą 'starszyzną', która prawdopodobnie równie załamana postanowiła zaniechać zamieszczania swoich dzieł w tymże temacie. Całkowicie zgadzam się z moją poprzedniczką Skazaną, która miała odwagę odezwać się w tej sprawie.
" hmm... gdyby każdy pisał idealnie (językowo, interpunkcja itp.) to forum by zamarło bo jedno opowiadanie tworzyłoby się kilka dni. "
Przepraszam bardzo, w Twoim rozumowaniu lepiej, by umiejętności poprawnej pisowni zamiast się rozwijać(tym bardziej, że zamieszczając tekst liczymy się z faktem, że ktoś to przeczyta z większymi lub mniejszymi urazami psychiki po wykonaniu tej czynności)najzwyczajniej w świecie się uwsteczniają? Literówki, błędy ortograficzne, składniowe... nie wspominając o interpunkcji i zasobie słownictwa, bo te leżą i kwiczą. I powiem więcej, cały urok poprzednich 'zakończeń' był w tym oczekiwaniu na kolejną perełkę, nad którą dziewczyny z poczucia pewnego obowiązku i przyzwoitości siedziały nawet kilka dni i poprawiały, by była dopracowana we wszystkich szczegółach.
Wielkie ukłony w kierunku charlotte_12, której prace na innych forach czytam z niezwykłą przyjemnością.
Pozdrawiam.
rozumiem ze kazdy ma swoje zdanie, i szanuję to.
ale jeśli nie chcesz czytać, to nie czytaj. nikt ci nie każe...
Całkowicie zgadzam się z Zakrenconą... I ja także to szanuje. A z mojej strony nie zostaniesz zbluzgana ani w ziemię wdeptana, bo odniosłaś się do nas(moim zdaniem) z wielkim szacunkiem w porównaniu do Skazanej. I tak jak napisała moja poprzedniczka "ale jeśli nie chcesz czytać, to nie czytaj. nikt ci nie każe..."
Zakrencona bardzo ale to bardzo serdecznie Cię przepraszam że w poprzedniej wypowiedzi nie napisałam nic o Twoim opku.. :)) Jak dla mnie jak zwykle świetnie :)) Atmosfera robi się coraz bardziej gorąca... czekam na cdk :))
Zweifn co do 25 ja jeszcze nie oglądałam, bo czekam na napisy i myślę że najpóźniej w poniedziałek obejrzę :)) Jeśli ty się popłakałaś to ja na pewno tez się popłacze.. Z resztą zależy jaki bd miłą humor... :)
Owszem, nikt mi czytać nie każe, jednak czy moje drogie dodając swoje teksty oczekujecie tylko na pochwały? Myślę, że przynajmniej niektóre liczą także na konstruktywną krytykę, a to wiąże się z tym, że napisze ją osoba, której się nie podoba(bo przecież oczywistym jest fakt, że inny "pisarz" nie ośmieli się powiedzieć prawdy w obawie przed "odwdzięczeniem się"). Mój komentarz nie miał jednak na celu wredne wytykanie błędów. Wyraziłam swoją tęsknotę za dawnym klimatem, co może zachęci i Was do zastanowienia się i przywrócenia dawnej świetności 'zakończeniu'. Bo wierzę, że naprawdę potraficie, tylko potrzeba Wam pomocnej dłoni, która wskaże, co robicie nie tak. W końcu trening czyni mistrza, a takie obsypywanie się bezsensownymi pochwałami z pewnością nikomu nie pomoże w rozwijaniu swoich umiejętności.
Pozdrawiam.
--> Cynamonek. Konstruktywna krytyka? Ja poproszę:].
http://www.fanfiction.net/s/5047866/1/Trupem_w_mrowisko
Hej, hej. Wpadam tylko zareklamować się z nowym opowiadaniem;).
>>- Gdybyś powiedział, że będziemy chodzić po lesie, założyłabym inne buty – mruknęła Brennan, idąc ostrożnie stromą ścieżką między wystającymi korzeniami i śliskimi kamieniami. Booth uśmiechnął się z politowaniem, wyprzedzając ją o kilka kroków. Przez ramię miał przerzuconą jej torbę.
- Już niedaleko – zapewnił partnerkę. – Widać taśmę.
Miał rację. Między gałęziami prześwitywał jakże im znajomy pasek żółci ozdobiony powtarzającą się frazą CRIME SCENE DO NOT CROSS. Zupełnie podświadomie przyśpieszyli i po chwili byli już na miejscu. Booth przedstawił siebie i Bones miejscowemu szeryfowi, Rogerowi Miltonowi.
- To nie jest przyjemny widok. – Mężczyzna poprawił kapelusz.
- Jesteśmy przyzwyczajeni – zapewniła go Brennan, a Booth wywrócił oczami.
- Taa, z pewnością wy, wielkomiastowi, widzieliście gorsze rzeczy.
Tak bardzo się nie mylił, ale to, co zobaczyli faktycznie nie było przyjemne dla oczu.
Booth nie wiedział, na co uwagę zwrócił najpierw: na wielkość mrowiska w rogu polany czy na trupią bladość wystających z niego stóp.<<
Po ciąg dalszy zapraszam na http://www.fanfiction.net/s/5047866/1/Trupem_w_mrowisko :D. Komentarze i reviewy mile widziane:D.
A ja mam prośbę taką cotygodniową o napisy do odc 25:)
A opowiadanka jak zawsze super
Zakrencona fajne opowiadanie. Ciekawe czy znajdą zabójcę.
Czekam na kolejne:)
Cynamonku, szczerze?? ja się krytyki nie boje. :) I jak dla mnie jak sie komuś nie podoba to niech pisze najszczerzej jak potrafi, bo u mnie szczerość jest bardzo ceniona :) I ja wiem, że nie potrafie pisać, ale co mi tam... Jeśli ktokolwiek chce to czytać, to będe dla tego kogoś pisała :)
Dzięki za reviewy:D.
http://www.fanfiction.net/s/5047866/1/Trupem_w_mrowisko
http://www.fanfiction.net/s/5047866/2/Trupem_w_mrowisko
http://www.fanfiction.net/s/5047866/3/Trupem_w_mrowisko
>>- Mogłaby mi pani kupić gumki?
- Co?...
- Prezerwatywy. W aptece.
Bones wpatrywała się w dziewczynę zdumiona.<<
Opowiadanko skończone, zapraszam więc do przeczytania dalszego ciągu:D.
Oto mój cedeczek..
Specjalnie dla Mojej Kochanej Ines :))
Za oknami było już ciemno, a przyjaciółki nadal siedziały w dziecięcym pokoiku...
Nagle drzwi mieszkania otwarły się i do środka weszli dawaj mężczyźni. Podążyli do salonu i nie zastali tam nikogo. Było tam tylko kilkanaście toreb z zakupami.
- A One gdzie się podziały?? - Zapytał zdezorientowany Hodgins.
- Nie mam pojęcia. - Odparł Booth i oboje usiedli na kanapie.
- Słyszysz?? - Zwrócił się po chwili naukowiec do agenta.
- Ale co??
- Bądź cicho i się wsłuchaj. - Na chwile oboje zmilkli. - Słyszysz??
- Tak. Czyli są tu gdzieś. Może w sypialni??
- Chodźmy sprawdzić. - Mężczyźni obeszli całe mieszkanie. Tak przynajmniej im się wydawało. Stanęli zrezygnowani i ciężko westchnęli.
- Dałbym głowę sobie uciąć, że One gdzieś tu są... - Oznajmił Hodgins.
- Czekaj, czekaj. Już wiem gdzie są. - Powiedział Booth i uśmiechnął się tryumfalnie.
- Wiesz?? Gdzie??
- Tutaj. - Wskazał na drzwi, obok których stali. Popatrzeli na siebie i cichutko je uchylili. Tak jak mówił agent, były One w tym pokoju. Siedziały na ziemi i zachwycały się ubrankami. Panom na ten widok serca zaczęły bić szybciej, a w oczach mieli łzy wzruszenia. Oczywiście najbardziej wzruszy był były snajper. Wprawdzie rozmawiali kiedyś o dzieciach, ale nigdy nie widział ukochanej w takiej sytuacji. Nie była znudzona, ani nie robiła tego z przymusu czy obowiązku. Robiła to bo chciała, bo wierzyła że ma to jakiś głębszy sens, bo sprawiało jej to radość... Mężczyźni stali w drzwiach już od kilku minut, a kobiety nadal się nie zorientowały. Kiedy odwróciły się do nich plecami, podeszli "na paluszkach" i złapali je od tyłu. Przestraszone kobiety początkowo krzyknęły, ale zaraz potem zaczęły się śmiać. Wstały z ziemi i przytuliły swoich kochanków.
- Skończyłyście już?? - Zapytał Seely.
- Tak mniej więcej. - Odparła Angela.
- Czyli mogę już porwać moją księżniczkę?? - Zwrócił się do Brennan.
- No nie wiem, nie wiem... - Pocałowała go. - Myślę, że tak.
- To się będziemy już zbierać.
- Myślałem, że zostaniecie na kolacji?? - Odezwał się Jack.
- Nie, wiesz może innym razem. - Uśmiechnął się przepraszająco i zwrócił się do partnerki. - To jedziemy??
- Tak, tylko zabiorę zakupy z salonu. - Angela i Hodgins odprowadzili przyjaciół do drzwi, po czym usiedzi wygodnie przed telewizorem. W tym czasie Brennan i Booth byli już w drodze do domu.
Wieczór upłynął im na rozmowach. Mówili o pracy, o wakacjach, o ślubie Ange i Jacka... Rozmawiali o wszystkim, tylko nie o sobie. Oboje zawzięcie dyskutowali, choć ich myśli krążyły całkiem gdzie indziej.
On cały czas miał przed oczami ten piękny obrazek. Obrazek na którym Tempe z pasją przygląda się dziecięcym ubrankom. Natomiast Ona zastanawiała się jakby wyglądał ich ślub, jaką matką by była...
Żadne z nich nie mogło zaprzeczyć, że druga osoba nie jest dla nich wszystkim. Ich miłość była wyjątkowa, nie taka jak wszystkie inne. Mało jakich miłości ma taki początek. Partnerstwo - początkowo niezbyt udane, ciągłe kłótnie, sprzeczki... Ale z czasem wszystko się ustabilizowało. Nadal bywały sprzeczki i kłótnie, lecz nie były one tak zawzięte. Nawet czasami sprawiały im przyjemność. Kolejno zaczęła się ich przyjaźń. Jedli razem lunche i dość często kolacje. Pomagali sobie w każdej chwili, bronili się nawzajem, byli gotowi oddać za siebie życie. Wszyscy brali ich za parę kochanków, ale to była tylko para bardzo zżytych przyjaciół. "Przyjaźń damsko-męska nie istnieje." - Podobno tak się tylko mówi, a życie czasem pokazuje coś innego. Właśnie - czasem... W ich przypadku było tak, jak w tym powiedzeniu, choć nie do końca. Początkowo była to tylko przyjaźń, ale z czasem oboje zrozumieli że nie mogą bez siebie żyć. Nie chcieli się do tego przyznać, udawali przed całym światem, bo bali się odrzucenia ze strony drugiej osoby... Lecz wszyscy inni widzieli to, co się z nimi dzieje i wiedzieli, że w końcu będą razem. I tak tez się stało. Wyobrażali sobie to całkiem inaczej, ale alkohol, pożądanie i skrywane uczucia zrobiły swoje. Nigdy tego nie żałowali. Cieszyli się nawet, że tak się potoczyło, bo gdyby nie to, mogłoby ciągnąć się to o wiele dłużej... Ta miłość była wyjątkowa, bo nie zaczęła się od razu od miłości czy zauroczenia. Kolejno przechodziła wszelkie etapy. Była wyjątkowa...
oj jak milo, ze dla mnie:)
lezka mi sie w oku zakraecila czytajac dedykacje:)
naprawde:)
czekalam na Twego cedeka i tu specjalnie dla mnie:)
sweetasnie:)
dziekuje za pamiec:)
teraz kilka slow o fiku:)
mala pieknie cudownie:)
juz sie rozmazylam:) widze oczyma wyobrazni te sceny:)
brak mi slow:)
cudnie:)
"Ta miłość była wyjątkowa, bo nie zaczęła się od razu od miłości czy zauroczenia. Kolejno przechodziła wszelkie etapy. Była wyjątkowa... "
mootto takie prawdziwe:)
dziekuje za dedykacje:)
pozdawiam i buziaki zostawiam:***
A ja sie straszliwie ciesze że sie podoba :))
O Tobie nie można zapomnieć :)) A Za dedykacje nie ma co dziękować :))
Dai dla mnie jesteś Idą i proszę nie kłuć się ze mną. Fajne opowiadanie. Były opisy a ja je kocham. szkoda ze nie bylo watku osobistego tylko opisana sprawa ale opisana super wiec sie wyrównało.
Mala super! tak miło rodzinnie sweetaśnie ojej. chce wiecej!
Krejzolki wracajcie do zdrowia!
moje guru powróciło jak zwykle w pięknym stylu :) słodziutkie :) ta scena w pokoiku i poszukiwania... ach no cud, miód czekam na cd :)
---> Nionia, hej^^. Fajnie być Twoją Idą, choć nie bardzo łapię, co to znaczy. Pewnie coś dobrego;). Dziękuję za pochwałę. Już wkrótce napiszę coś bardziej romantycznego z BB, oczywiście. Pozdrawiam:D.
Zauważyłam, iż atmosfera na forum zrobiła sie nieprzyjazna.
O co tu chodzi?? Odpowiedź jest prosta: tęsknimy za starszyzną. O to właściwie poszło.
Nie wiecie co zrobić??
Piegża, Kqadzinka, Mino(rity), Aguś(Umc), Marlen i Rokitka, LG(rada: zejdż ze słoneczka, bo Ci szkodzi) i reszta "starszyzny"!! Podnieście łaskawie tyłki z podłogi Biedronki i wracać tu!! Niektóre osoby przez waszą nieobecność straciły rozum. I bez zadnych głupich tłumaczeń!!
To na tyle jeśli chodzi o starszyznę. Teraz czas na młodzież.
Zakrencona - jeden konkretny powód dlaczego piszesz z małej litery po kropkach powinien tu wystarczyć. Jeśli chodzi o twe opka to.. eee... Liczy się nie ilość, ale jakość. Myślisz, ze dziewczyny są wniebowzięte, kiedy dajesz jednego dnia z 3 część i które są trudne do zrozumienia?? Rozwijaj się, dziewczyno! Wiem, że potrafisz tylko się boisz, ze dziewczyny tego nie zaakceptują. Nie ma co się bać!
" Hmm... gdyby każdy pisał idealnie (językowo, interpunkcja itp.) to forum by zamarło bo jedno opowiadanie tworzyłoby się kilka dni. " Kiedyś tak było i było super. Te dni oczekiwania były wynagrdzane super opkami które naprawdę czytało się z przyjemnością.
Zauważyłam, że macie bardzo małe wymagania co do opek. Co w tym złego?? Szczerze? Nic. Tylko przez to nie możecie się rozwijać w pisaniu.
Zwelfin - Twoje opka są swietne. To muszę Ci przyznać. Tobie nie można nic zarzucić.
Nie będę was wymieniać po nickach bo to się nie opłaca. Teraz do wszystkich: "Krejzolki", jak to was nazywa Nionia, więcej opisów!! Wasze opka cierpią na ich brak! Opisujcie wszystko! To rozwija wyobraźnię i zainteresowanie czytelnika. Dzięki nim można zbudować przwdiwe napięcie i kolejne czesci są wyczekiwane z niecierpliwością.
Mam nadzieję, iż na Zakończeniu będzie pisać i starszyzna i młodzież. Wierzę, że to jest możliwe i się uda. Wystarczy chcieć.
Pozdrowionka dla wszystkich ;*
Tu brak motta starego
wciąż aktualnego
Mu tu nie tylko opka piszemy
my tu też jajami żyjemy.
Ida to imie czyli cos dobrego. Bea nie tylko ty tesknisz za starszczyzna ja rowniez ale ona juz uciekla i nie wiadomo czy wróci. Cieszmy sie ze jest młodziez bo sa tez fajne opowiadanka nie tylko ubogie w opisy.
Może warto wierzyć w cuda?
18. Ranek przywitał wszystkich zachmurzonym niebem. Różnorakie wzory wymalowane przez szron na szybach zaczęły znikać, gdy do kuchni wmaszerował Booth. Miał na sobie ciemne dżinsy wyszczuplające i tak chude, już nogi. Woda kapała z jego rozwichrzonych włosów. W bladym świetle poranka wyglądały na kruczo czarne, co dodawało mu męskości. Agent chwycił butelkę wody i pociągną łyk. Dochodziła 6 rano, a on nie spał już od godziny. Wyszedł na taras. Chłód uderzył w jego nagi tors. Otrząsnął się i spojrzał na ulicę. Mgła unosiła się nad miastem, spowijała parkingi i place zabaw. Czuł jak krople wody zawarte w powietrzu osiadają na nim. Zdobił głębszy oddech. Tlen przepłynął swobodnie do jego płuc. Śnieg zalegał niewielkimi warstwami na ziemi. Jedno auto przejechało spokojnie. Seeley usłyszał kroki.
- Wiesz Booth, nie wiem kogo próbowałeś oszukać, ale wiedziałem, że to tak się skończy- Max powoli podszedł do obiektu swojego zainteresowania. Jego siwe włosy bieliły się jeszcze bardziej w promieniach słabego grudniowego słońca. Mężczyzna oparł się o barierkę. Stali tak przez chwilę. Zamyślony snajper nie czuł zimna, zdradzała go tylko gęsia skórka.
- Chodź, zaparzyłem „małą czarną”- wspólnie przestąpili przez drzwi balkonowe. We wnętrzu dało wyczuć się zapach cudownego naparu. Lekko słodkawy, pobudzający…
- Już ci mówiłem, chcemy podpiąć nasz warsztat pod międzynarodową sieć- jedna brew Bootha uniosła się do góry. Od dobrych 40. minut filiżanki pustoszały, słowa padały i przemijały, ale jedno pytanie pozostawało niezadane. Pytanie tak ważne, tak enigmatyczne jak odpowiedź na nie… kanapa na której siedział Max zaskrzypiała cicho. Fotel Bootha pozostał niewzruszany na ta zaczepkę. Nagle w powietrzu dało się rozróżnić jeszcze jedną woń, prócz zapachu kawy. Czeremcha, jaśmin, lawenda. Booth wiedział kto się zbliża… instynkt znów go nie zawiódł.
-Cześć- Bones nie wyglądała dobrze. Pod jej oczami rysowały się wielkie cienie. Podeszła do agenta i usadowiła się na jego kolanach. Ten objął ją w pasie i opadł plecami na oparcie siedziska. Głowa Temperance wtuliła się w zgłębienie pomiędzy karkiem a ramieniem. Ojciec kobiety uśmiechnął się.
-Córeczko, co ci jest?
-Gardło mnie boli.
-Taa, mnie też. Nic dziwnego nieźle wczoraj zmarzłem- do obrad dołączył Russ. Zezował wściekle na ojca. Był już kompletne ubrany i mimo groźnej miny ma jego twarzy widniał uśmieszek.
-Czemu się tak cieszysz?
-Bo wiesz, jeżeli uda nam się doprowadzić transakcję do końca to przestane martwić się co będzie jutro i wreszcie zalegalizuję swój związek z Amy- jedyną odpowiedzią było kaszlnięcie Bootha. Max zamieszał łyżeczką w filiżance i przechylił ją w celu napicia się kolejnej porcji naparu. Następne pytanie było prawdziwym aktem odwagi z jego strony
-Booth, a kiedy mogę spodziewać się wnuków, których jeszcze nie posiadam- posłał przeciągłe spojrzenie synowi, ten zaledwie przewrócił oczami i mruknął coś o tym, iż posiada dwie córki, a temu jeszcze nie pasuje
-Tak Russ, ale to nie są twoje dzieci, a ja chce takie z genami naszej rodziny. No więc? Mam nadzieję, że się nie zabezpieczacie- Seeley wychylił się zza partnerki. Jego mina zdradzała kompletną dezorientację. Nawet Bones wyprostowała się i przekrzywiła głowę.
-No co? Sami się zawsze rzucacie że jesteście dorośli!- Zapowiadał się bardzo długi poranek…
-Kiedy jeszcze przyjedziecie?
-Siostra, spokojnie nie omieszkamy pochwalić się sukcesem- puścił do niej oko- wiesz juto Wigilia… przydało by się chociaż zadzwonić. Booth przypilnuj ją
-Jasne, będzie mieć dwudziestoczterogodzinny nadzór- uśmiechnął się do partnerki
-A podbił ci ktoś kiedyś oko- warknęła w żartach Tempe
-Możesz mi wierzyć że nie raz, choć to on zawsze kończył połamany- wyszczerzył swoje białe zęby. Max pokręcił z zadowoleniem głową. Po trzaśnięciu i warkocie silnika odjechali w stronę… no gdzieś prosto przed siebie.
::::::::::::::::::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B:::::::::::::::::::::::::::::: ::::::::::
Śnieg pokrywał dach Instytutu Jeffersona. Ciężkie powietrze, zimne podmuchy wiatru. Partnerzy szli brodząc przez wydreptane ścieżki. Czapka Bones idealnie pasowała do jej czarnego płaszcza. Zawadiacki szalik, zawinięty wokół szyi dodawał komfortu. Stawiała swe buty dokładnie po śladach snajpera. Lód przebijał w miejscach, gdzie ludzie postawili już wiele kroków. Białe drzewa wyglądały niczym z bajki - delikatnie, poruszane przez wiatr. Szare niebo powoli ustępowało, prześwitywało coraz więcej słońca. Jego smugi wyglądały niczym kreski niewprawnego malarza, który nie za bardzo wiedział co z nimi począć i po prostu zostawił pozwalając, aby stanowiły nieświadome dopełnienie genialnego dzieła. Ostre powietrze rozsadzało płuca. Chyba każdy z nas zna takie zjawisko i nie potrafi go przezwyciężyć. Czy kiedykolwiek wygrał ktoś z siłą przyrody? Booth pchnął drzwi. Ich kroki szerzył się w wymarłym instytucie. Był piątek, ostatni piątek przed Wigilią. Nagle Booth o czymś sobie przypomniał. Przystanął, powodując tym samym, iż jego towarzyszka wpadła na niego.
-Bones, zapomnieliśmy!
-O czym?
-Twój brat wspomniał o czymś bardzo ważnym kiedy się żegnaliśmy!
-To znaczy?
-A masz jakieś zakupy na jutro?
-O cholercia…- kobieta przejechała ręką po brodzie - Booth, a tak właściwie co jest jutro?
-Boże, za co…?
Wendel siedział na kanapie. Jego herbata parowała w kubku. Kolejne strony gazety znikały, kiedy młody geniusz zwijał je w malutkie ruloniki. Pod jego nogami leżało mnóstwo zapomnianych ścinków. Z językiem pomiędzy zębami, zanurzał w farbie i sklejał ze sobą papierowe tubki. Rozłożony władczo na przeciwległej kanapie, Sweets podziwiał dzieło niedoszłego artysty.
- To co robisz jest właściwie bardzo ciekawe. Przejawia to próbę rozładowania jakiegoś napięcia, poprzez rzucenie się w wir pracy, bardzo precyzyjnej w dodatku - Wendel podniósł wzrok znad swojego tworu artystycznego. Popatrzył się rozbawiony na towarzysza zabawy.
-Dr. Sweets zakładam że pana hobby nie wypaliło, prawda? Z drugiej strony ciekawe co to było? Może garncarstwo? Takie garnki były by warte fortunę. Boję się tylko, że nie trzymały by pionu- wyszczerzył zęby w taki sposób, iż można by go pomylić z atakiem bazyliszka, któremu wypalono oczy - Jaką ocenę ma pan w związku z tą kontrakcją?- uśmiechnął się bezczelnie i wrócił do kombinowania. Lance jedynie westchnął
-Chyba nie lubi pan psychologii…
-To faktycznie była trudna, wyczerpująca odpowiedź. Nawet Harry Potter ze swoim darem wnikania do umysłu Voldemorta by się nie skapnął.
- Chłopcy chyba nie toczycie wojny?- do Okrągłego Stołu podeszły Angela i Cam. Ich wzrok padł na choinkę stażysty
-Wen, jest niesamowita! Ma chyba z 50 cm!
-Tak, nawet ja muszę to przyznać- Po schodach wspinali się Bones i Booth. Czerwony nos agenta pasował do policzków pani antropolog. Zdejmując płaszcz Brennan, sięgnęła po kawę.
-Stary nie wiedziałem, że masz taki talent. Jednak nie to mnie dziwi. Czemu Zezulce się obijają? To jakby zobaczyć Sweetsa, który pije piwo.
-Bardzo śmieszne
-O! Ty tutaj nie widziałem cię
-Wiesz Booth juto Wigilia, nikomu nic się nie chce
-Rozumiem cię Hodgins. Osobiście jest mi cholernie gorąco i boli mnie gardło- snajper usiadł obok Ang. Po chwili przycupnęła i Brenn. Ciche szumienie lamp i komputerów, nie działało kojąco. Mimo, że na zewnątrz panowały minusowe temperatury tutaj było duszno. Gazetowa choinka zyskiwała coraz to więcej ozdób. Angela obrzuciła partnerów czujnym spojrzeniem.
-Czy wy nie macie, aby gorączki?- Bones tylko pokiwała głową i ponownie zamknęła oczy. Artystka nie dała się tak szybko zbyć. Przyłożyła dłoń do czoła agenta
-Nie wcale, tylko chyba z 40’C! Zbierać się, jedziemy do domu!
-Fajnie by było, ale ja i Bones musimy jeszcze wstąpić po zakupy na jutro, bo inaczej przez święta będziemy się żywić płatkami kukurydzianymi, które mam w szafce- Montenegro nie uciekło to, iż Seeley wyraźnie wspomina o wspólnym Bożym Narodzeniu partnerów
-Tym zajmę się ja. Idziemy! - Booth nawet nie kiwnął palcem. Angela podniosła się i chwyciła Bootha za krawat
-Jezz, Ang udusisz mnie!
-Jak nie będziesz się tak opierał to pójdzie łatwiej. Zapowiada się, że będziecie mieć milutkie święta z Tempe - uśmiechnęła się triumfalnie - Kochaniutka, pośpiesz się! Muszę jeszcze zawieść was do domu, myślę, że u ciebie Booth będzie lepiej ty posiadasz telewizor, wezwać lekarza, zrobić zakupy i zostanie mi niecała godzina, aby przed 8 p.m być u Jacka- Para ruszyła w stronę schodów, pozostawiając za sobą zdezorientowanych przyjaciół. Bones niechętnie ruszyła ich śladem.
-Moje obserwacje są jednoznaczne. Panna Montenegro leci na Agenta Bootha- gdyby spojrzenia mogły zabijać, martwy Lance leżał by na podłodze. Choć Jacka i Angelę nic już formalnie nie łączyło, to właśnie te święta były przykrywką do przeprowadzenia akcji „Odzyskać miłość mojego życia”.
-Wiesz Sweets, lepiej nie myśl, bo ci to często nie wychodzi
-Taa, muszę się z panią zgodzić Dr. Saroyan. Poza tym sądzę, iż Ang bała by się ciosu w szczękę. Doktor Brennan jest bardzo silna
-Nieźle kombinujesz mój drogi- Wendel uśmiechnął się, wstał i zaniósł gotowe dzieło na platformę. W delikatnym świetle lamp. Choineczka wyglądała, jakby ktoś obsypał ją brokatem we wszystkich kolorach tęczy. Narzucając na siebie ciepłe ubrania czwórka przyjaciół opuściła Instytut rzucając ostanie przedświąteczne spojrzenie swojemu miejscu pracy i Bożonarodzeniowym akcentom z papierowym drzewkiem na czele.
Dziękuje oczywiście za miłe słowa i za to, że tak wysoko mnie cenicie... może nawet za wysoko? Obiecuję, że dalej będę się starać pisać jak najlepiej. W końcu każdy jest niezwykły, każde opko jest inne i z przyjemnością czytam wszystkie ff bez wyjątku! :)
Czekam na ciągi dalsze przygód B&B ;)
Czytam Twoje opowiadanie od początku i się zachwycam. Tworzysz wspaniały klimat, opisujesz wszystko w tak ciekawy sposób, że kiedy kończę czytać jedną częśc od razu chcę przeczytać następną. Oby Wen Ci dopisywał :]
Cóż moje zdanie... myślę że każdy z nas tęskni do starszyzny. Ja choć nigdy z nimi nie pisałam, czytałam zawsze wszystkie opowiadania i komentarze. Faktycznie było tu inaczej. Nie chcę brać udziału w konflikcie i nie bierzcie mnie pod uwagę jeśli chodzi o spór. Nadal uważam, że każdy ma talent i czasem idzie nam gorzej, a czasem lepiej. Sama też tego doświadczam. Czasem faktycznie wystarczy tylko chcieć... życzę powodzenia w tworzeniu
Pozdrawiam :* ;*
To opowiadnaia jak każde twoje kolejne to swoisty majstersztyk:)
Jakbyś mogła to pisz ciut częściej:) Taka mała prośba ode mnie :)
Oddaje Wam pod osąd kolejny wytwór. Jest to jednoczęściowe opowiadanie. Mam nadzieję, że się spodoba.
I chciałam jeszcze podziękować za wszystkie komentarze jakie zostawiliście pod poprzednim ff, jak i wszystkimi które do tej pory napisałam i tutaj zamieściłam :*
W pamięci. Na zawsze...
Przemierzasz park, w którym spędziłeś tyle czasu kiedy byłeś dzieckiem. Mijasz znajomy plac zabaw, na który przychodziłeś wraz ze swoim tatą. Wesoła melodia wciąż brzmi w twoich uszach przywołując obrazy tamtych chwil. Pamiętasz jak ojciec powtarzał Ci, byś dobrze się trzymał na karuzeli. Doskonale wiesz, że to była troska z jego strony, że zawsze robił wszystko byś był szczęśliwy i bezpieczny. Do tej pory przechowujesz w pamięci wyraz jego przestraszonych oczu i obawy widocznej na twarzy kiedy szukał Cię tutaj, wołając twoje imię. Jak był zły kiedy dowiedział się że rozmawiałeś z nieznajomym. Teraz już wiesz czemu. Już wiesz czemu wtedy w jego oczach był strach.
Zatrzymujesz się nad przystanią a kąciki twoich ust unoszą się w lekkim uśmiechu. Spoglądając na spokojną wodę przypominasz sobie wszystkie chwile jakie spędziliście razem. Wspólne weekendy jakie mieliście okazję spędzić razem były przepełnione radością i szczęściem. Z rozbawieniem wspominasz obawy ojca o stan twojej psychiki, po tym jak znalazłeś ludzki palec w gnieździe, a przecież to dla Ciebie było tylko interesujące przeżycie, ale twój tato jak zwykle wolał chuchać na zimne.
Mimo, że nie był z twoją matką czułeś jego obecność w swoim życiu, wiedziałeś że kocha Cię najmocniej na świecie i że jest gotów zrobić dla Ciebie wszystko. Był zawsze obok kiedy go potrzebowałeś, po prostu był...
Wszystko zmieniło się w tamten feralny wieczór 13 lat temu...
Nie widziałeś tego, znasz tylko relacje poszczególnych osób. Osób, które były bliskie twojemu ojcu... a zwłaszcza jednej... Kobiety, za którą oddał życie, jego partnerki... Byłeś za mały, by to zrozumieć, dopiero potem uświadomiłeś sobie co się wydarzyło i pojawiła się złość. Gniew na nią, na panią antropolog, przez którą zginął twój ukochany tata...
Ale teraz już wiesz, że to było bezpodstawne uczucie, chciałeś kogoś winić, chciałeś na kimś wyładować złość... ale jak mogłeś obwiniać osobę, dla której twój ojciec był zdolny poświęcić siebie...
Teraz już wiesz, że On ją kochał. Byłeś mały, ale dostrzegałeś ich uśmiechy, radość kiedy przebywali w swoim towarzystwie. Ty również lubiłeś doktor Bones i pod tym względem nic nie uległo zmianie. Czasami siadacie razem, a Ona po raz kolejny opowiada Ci o swoim partnerze a twoim ojcu. Jej oczy zaczynają błyszczeć, tak jak wtedy kiedy 13 lat temu otrzymała od Ciebie i twojego taty choinkę na Boże Narodzenie. W jej głosie słychać pasję, ale i ból, który nosi w sobie już od wielu lat.
Masz jej książkę, ale nie jedną z jej pozycji, ale tą specjalną....Tą, która była dedykowana Agentowi Specjalnemu Seeley Booth'owi. Do tej pory, kiedy patrzysz na dedykację coś ściska Cię za serce. Czasami zastanawiasz się, jak wyglądałoby twoje życie, gdyby przeżył. Gdyby był obecny kiedy dorastałeś. Jednak nigdy się o tym nie przekonasz. Niestety...
Uczestniczyłeś w pogrzebie, mimo że byłeś mały doskonale rozumiałeś słowa ludzi, którzy mówili o twoim ojcu, wypowiadali się z szacunkiem i dumą, że było im dane znać kogoś takiego. Stałeś wtedy obok swojej mamy trzymając ją za rękę, widziałeś jak uroniła kilka łez. W zwartej grupie stali ludzie z Instytutu Jeffersona – zezulcy – jak zwykł mawiać twój ojciec. Znałeś ich wszystkich i mogłeś się tylko domyślać co wtedy czuli. Dziś już wiesz.
Dziś masz 19 lat i całe życie przed sobą. Tylko od Ciebie zależy co z nim zrobisz. Ale Ty już dawno podjąłeś decyzję, teraz nadeszła chwila by wcielić swój plan w życie. Już wiesz kim chcesz być. Od zawsze wiedziałeś. Chcesz dorównać ojcu, który był i na zawsze pozostanie dla Ciebie niedoścignionym wzorem.
Podziwiasz zachód słońca, który zabarwia błękitne niebo na różowo. Idziesz alejką w tak znane Ci miejsce. Już z oddali dostrzegasz postać kobiety stojącej nad grobem. To Temperance Brennan przyniosła kwiaty. Robi to co tydzień. Zazwyczaj przynosi żonkile, ale zostawia też stokrotki. Nie wiesz czemu, może to jej ulubione kwiaty, ale twój tato zapewne wie o co chodzi.
Zatrzymujesz się w cieniu wielkiego dębu i obserwujesz antropolog, widzisz jak nachyla się, by położyć kwiaty i jak dłonią dotyka tabliczki z imieniem twojego ojca. Po chwili wstaje i spogląda w twoim kierunku, macha Ci ręką, mimo że jest daleko widzisz że się uśmiecha. Ty również.
Wolnym krokiem ruszasz w jej stronę, licząc na to że opowie Ci kolejną ciekawą historię o twoim ojcu.
Koniec
Charlotte te opowiadanie jest trochę inne niż pozostałe bo opisujesz odczucia Parkera, ale podoba mi się ono:))))))))
Zweifn jak ja kocham święta... :)) Piisz szybciutko co tam w te święta się wydarzy :))
Charlotte myśłam, że sie popłacze.. To takie wzruszające... I takie piękne ;) Czekam na coś nowego :))
Zweifn swieta zima snieg i ...miłość!!!! czekam na ta wigilie!
Charlotte sweetasne strasznie wzruszajace. piekne!
Długo mnie nie było. Widzę jednak że wiele osób ma mi coś do zarzucenia. Nie wiem czy dokończę to opowiadanie, kompletnie straciłam wiare w talent, którego widze ze wcale nie mam. Ale dziękuję wszystkim za komentarze, te przychylne, jak i zarówno te od osób którym nie podoba się jak piszę.
Pozdrawiam.
;)
Zakręcona nie przejmuj się tym co niektórzy piszą na twój temat i pisz dalej swoje opowiadania bo są osoby którym się to podoba i chcą je czytać ja jestem jedną z tych osób więc olej niektórych i bierz się do roboty czekam :D pozdro :)
zakrencona nie rób tego! uwielbiam twoje pomysły! zawsze są oryginalne i cudne :) mam nadzieję, że tylko poprawisz błędy, bo miewam trudności z rozczytaniem ( bywa ;p)
charlotte jezz to było wspaniałe! takie smutne... nie jestem romantyczką i daleko mi do tego, ale poruszyłaś moje skamieniałe serce :)
Zakręcona. Posłuchaj mnie uważnie. Nie ma co się przejmować tymi, którym coś się nie podoba. Nie słuchaj ich i pisz dalej bo warto. Ja tam się niczym nie przejmuje i jest mi z tym dobrze.
^^
No nie wiem.. Niby mnie to wcale nie obchodzi ale nie moge. Mam blokade. Pomysłów na dokończenie tamtego opka mi nie brakuje, ale jak tylko chce sie zabrac do pisania, to mam dość. Bo ja coś napisze i wstawie, to czytam te komentarze i co widzę? Tylko "jakie błędy, koszmar, i takie tam." A to naprawdę wcale nie dopinguje mnie do pracy. Szok. Wiem że mają racje bo robie błędy, ale czy są aż ta widoczne? Z interpunkcją u mnie ciężko, ale reszta? Załamka. Dzisiaj coś może napiszę, ale nie wiem czy to tu wstawie. Chyba przestanę pisać na Z6. Założę bloga(chyyba. no nie wiem. zastanowię się ;P ), albo przestanę pisać całkowicie.
Pozdrawiam. Buziaki dla osób które chcą żebym dalej pisała(czyli dla tego nielicznego grona udzielajacych się na forum osób).
;*
hmm,. małe sprostowanie:`czyli dla tego nielicznego grona udzielajacych się na forum osób`.
Chodziło mi nie o to, że mało osób się udziela, tylko że mało osób czyta moje opka. ;))
Zakrencona - co moje piękne oczka widzą! Duże literki! Wreszcie. Teraz bedzie dobrze!
Nie zgrywaj się, "krejzolko". Widać, że jesteś tu uwielbiana. A wogóle twoje opka nie są złe. Niektóre fragmenty bardzo mi się podobały, naprawdę. Pisz! Wiem, ze to uwielbiasz. Masz bardzo szybkie tempo pisania. Tacy jak ty są tu potrzebni. Niektórym nie podobają się "sweetaśne" opka, ale są tacy (sporo ich) którzy je poprostu uwielbiają!
Chcesz przestać pisać, bo jakieś dwie baby twierdzą, że twe opka są "błee"? No co ty? Nie trać wiary w talent! Masz go! Naprawdę.
Przyznaję, jestem na 13 (ostatnie opko) stronie w Z5. Ale naprawdę opka młodych są spoko. Trzeba przyznać, że są doskonałym argumentem utwierdzającym tezę: "Opowiadania o miłości, są zwykle wszystkie takie same", ale trzeba też wspomnieć "Jeżeli Cię to bardzo złości, nie słuchaj bo ja nie prtzestanę". Piszcie i się nie przejmujcie. Na poiczątku byłam przeciwko wam, ale teraz jestem po waszej stronie.
Pozdrowionka
Beat(k)a
hmmm. Czytam czytam i nie mogę uwierzyć! Osoba przeciwna mojemu pisaniu, każe mi nie przerywać...
No nie wiem. W każdym bądź razie, założyłam już nawet bloga z myślą że będe tam pisać, ale nie udało sie.
Zobaczę co da sie zrobic, nawet nie pamiętam już o czym była ostatnia część, tak ze mną źle. Już nie mówiąc o pomyśle na dokończenie, wyleciał mi z głowy.
Specjalnie dla Ciebie-duże litery ;)
Zauważyłam że pojawia się coraz mniej komentarzy, jeszcze nie tak dawno, gdy zaglądałam na forum było ich mnóstwo.
Co do mojego pisania-nie mam pojęcia, kiedy do tego wrócę. Szczerze mówiąc, ostatnio nie miałam na to ochoty, szczególnie po tych komentarzach że "forum zeszło na psy" itp.
Pozdrawiam. Oczywiście z dużej litery, żeby nie było!!