no więc. każdy wie o co chodzi. zamieszczamy opwiadania o wspólnej, jakże malowniczej przyszłości/przeszłości B&B . ;)
czekam z utęsknieniem na dalsze części waszych opek :) wszyscy jesteście niesamowici. Pozdrowienia :)
Dawno nie zaglądałam na zakończenie i czekała mnie miła niespodzianka :) tyle nowości. Dziewczyny jestem pełna podziwu opowiadania świetne, naprawde rewelacja. Dziewczyny piszcie bardzo chętnie wszystko przeczytam i skomentuje :D zakrencona pisz dalej!!! czekam na cedeki. Charlotte jesteś genialna twoje teksty czytam od dawna i czekam na kontynuację tematu "moja radosna twórczość". Pozdrawiam wszystkich serdecznie i czekam na cedeki :*
cieszę się ze sie podobało. Nie mam zamiaru na razie kończyć opowiadania. Jeśli dokończę(na blogu) to wyślę wam linka. Jak już zapowiedziałam, nie mam zamiaru na dzień dzisiejszy nic pisać.
;)
Pozdrawiam
Oszczegam was mini spojler!
Tff... jestem średnio zadowolona z 26 odcinka ;/ Sex miał nie być halucynacją, a jednak nią był! I w dodatku jak Booth się obudził to, co dostaliśmy...
- Who are you? - z tego wynika, że agent ma... amnezję. I co? pozostaje nam czekać do września! Cały piąty sezon miał się opierać na konsekwencjach ich wspólnej nocy i co? (Nie powiem bo z założenia nie przeklinam, można się domyślić) Podobało mi się jednak, że całą tą 'historię' napisała Bones (czyli chciała by czegoś takiego, ale oczywiście opowiadanie skasowała :/). Moim zdaniem cały ten finał był mocno przereklamowany, nic szczególnego się nie wydarzyło (czasem można było się pośmiać i wrócili Zack, Caroline Max i Jered ^^ Fajnie też wyszło odgrywanie innych ról i gorące sceny, niestety nieprawdziwe)... Mimo wszystko 25 był o wiele lepszy. Hart trochę mnie zawiódł :(
P.S Już wiadomo czemu taki tytuł( Seeley musi faktycznie zacząć wszystko od początku ;/ No chyba, że odzyska pamięć)
To oczywiście moje zdanie, a jakie jest wasze?
Zapomniałam jeszcze o jednym... Kości to Kości i powinny takie zostać. Mam na myśli i osoby ( szczególnie Bones) i samą fabułę serialu. To tak jakoś nie pasuje, za bardzo odbiega od naszego ukochanego schematu...
Zweifn mnie juz przeszla zlosc na nich:)
juz ochlonelam:)
mielismy to, chcieismy, choc nie na takiej plaszczyznie, ale jak sie nie ma co sie lubi to sie lubi co sie ma:)
powiem szczerze, ze scena lozkowa nie spodobala mi sie w ogole, dla mnie byla bardzo sztuczna, brak chemmi, juz ten pocalunek pod jemiloa byl lepszy:)
natomiast rozmowa o ciazy cudoffna:)
zobaczymy jak dalej potocza sie ich losy:)
scenarzysci beda sie musieli naprawde postarac:)
ps mozna bylo sie domyslec, ze cos nie tak, bo Booth nigdy nie rozstaje sie ze swoja ukochana sprzaczka do paska, a teraz mial inna, ale to juz moja interpretacja:)
pozdrawiam:)
Cóż ines masz racje w 100 %, ale ja jak się wkurzę to trudno mi to przecierpieć ( nie zbliżać się ;p). Dla mnie cały ten odcinek był sztuczny, choć ta ciąża mmm... słodziutka, piękniutka i tylko w niej dało się wyczuć chemię, taka prawdziwą miłość :)
czekam na inne opinie :)
po zakończeniu sezonu 4 sezon 5 nie zapowiada sie za ciekawie...
mój typ na fabułe sezonu 5: booth staje sie bones a bones boothem:), booth w amnezji nic nie wie o życiu i świecie i bones staje sie jego "przewodnikiem" wprowadzając go, tłumacząc jak on kiedyś jej różne niuanse:)
the end in the beginning....:)
Ja jeszcze nie oglądałam ale szczerze, to wątpię w to aby mi się spodobał... Dlatego też poczekam na napisy... ;)
eeh ;/ ale zła jestem. Blog mi nie działa, na FanFiction.pl nie chce mi sie aktywować konto a napisałam coś nowego. Tak więc mając gdzieś wasze negatywne opinie wklejam! I z góry piszę że "NIE PODOBA SIE? NIE CZYTAJ!!" no. i kropka ;P
I.
-nie zgadzam się!-powiedziała stanowczo. Spojrzała na Ange, wiedziała jak bardzo jej zależy.
-Proszę. To twoje urodziny, nie powinnaś być sama. Daj spokój, to tylko zwykłe ognisko, będzie kilku przyjaciół z pracy, to wszystko.
-No nie wiem.-spojrzała na swoje biurko-mam dużo pracy-wskazała ręką niewypełnione dotąd raporty.
-Tylko nie wykręcaj się pracą.-do gabinetu wszedł booth-hej Booth. Pomożesz mi przekonać ją do imprezy na plaży?-spytała
-Hej Bones, czemu nie chcesz iść?-spytał z uśmiechem
-No dobrze, pójdę. Ale nie zostanę długo.
-Do północy.-powiedziała stanowczo Ange-proszę.
-Dobrze.
Siedziała i wpatrywała sie w ognisko. Ogień-pomyślała. Oczyszczający, a zarazem niszczący zywioł. Jego żar ratuje życie, lub je odbiera. Jedno z największych odkryć ludzkości, a zarazem źródło najwiekszego lęku. A także fascynacji.
Matki ostrzegają dzieci, by nie bawiły się zapałkami, i nie dotykały rozpalonego do czerwonosci pieca. Bez względu na to, jak pękne są płomienie i kuszące ich ciepło, parzą. Płonący w kominku ogień, stwarza romantyczny nastrój. Spowija wszystko wokół pachnącym dymem i zalewa migoczącą poświatą.
Na biwakach wystrzela snopem iskier w rozgwieżdzone niebo, a dzieci pieką w nim kiełbaski, wysłuchując opowieści o duchach.
Z zamyśleń wyrwał ją Booth, który widząc jak drży przykrył jej ramiona marynarką.
-Dziękuje.-powiedziała opatulając się szczelniej.
-Proszę. Chcesz coś do picia?-spytał-może piwo albo wino.
-Kieliszek wina.-wrócił po chwili z napojem dla partnerki.-Ty nie pijesz?-spytała
-Nie mogę. Prowadzę.-uśmiechnął się szeroko. Patrzyli sobie długo w oczy a wszystko wokół nich przestało istnieć.
-Chyba...-zaczęła niepewnie-Muszę już jechać.-spojrzała na zegarek-dochodziła 23.
-Podwiozę Cię. Tylko powiem im że jedziemy.
-Poczekam koło samochodu. -wstała i otrzepała ubranie. Widziała jak podchodzi do Angeli i informuje ja że już wracają. Po chwili jechali już w stronę jej mieszkania.
JEchali w milczeniu, on skupiał całą uwagę na drodze, ona wpatrywała się w widok za oknem.
Jak zwykle odprowadził ją pod drzwi mieszkania.
-Zapomniałbym-wyjął z kieszeni małe pudełeczko zapakowane w kolorowy papier urodzinowy-To dla Ciebie. Wszystkiego najlepszego-dodał i pocałował ją w policzek.-Otwórz dopiero jak pojadę-szepnął jej do ucha.
-Dziękuje.-powiedziała-Dobranoc
Stała tam jeszcze i patrzyła jak odchodzi. Otworzyła drzwi i weszła do mieszkania.
Rozebrała się, zaparzyła wodę na herbatę i usiadła na kanapie. Delikatnie rozwinęła papier i zobaczyła pudełko na biżuterie. Uchyliła wieko i zobaczyła złoty łańcuszek. Wyjęła go i przyjrzała mu się bliżej, zauważyła złotą czterolistną koniczynę-na szczęscie.
Siedział przed telewizorem i oglądał powtórkę meczu. Po chwili zrezygnowany wyłączył telewizor i położył się spać. Cały czas myślał o Tempe i łańcuszku który jej dał. Długo zastanawial się nad prezentem dla partnerki, jednak dziś rano gdy przechodził koło jubilera i zobczył ten łańcuszek, wiedział ze musi go kupić.
Zastanawiał się tylko, czy jej się podoba.
Obudziło ją głośne pukanie do drzwi. Wstała i spojrzała na zegarek-była spóźniona.
Otworzyła drzwi i ujrzała Bootha. Spojrzał na nią zdziwiony, nie często widywał ją w takim stroju. Spojrzała na swoją koronkową piżamę i Założyła szybko szlafrok.
-Cześć-powiedział w końcu. Gestem zaprosiła go do środka.
-Zaspałam. Zrób sobie kawy, ja będe zaraz gotowa.
Po 40 minutach wyszła z łazienki. Ubrana, wymalowana i gotowa do wyjścia.
-Przepraszam że tak długo. Przeze mnie też się spóźnisz.
-Już uprzedziłem Camille że nie zdązymy na czas. Powiedziała zebyśmy od razu pojechali na miejsce zbrodni.
Cdn ;) ;O mam nadzieje ze się podoba ;P to dla was krejzoolki. Bo widzę że mało osób pisze. Dwa komy dziennie się pojawiają. Skandal ;D
;P dzięki za pozdrowienia ;P
Oczywiście dalszy ciąg już jest. Ale musicie troche poczekać. ;D
Zrezygnowałam z pisania na innych stronach, tu jest łatwiej i szybciej. Na blogu kompletne zamieszanie i wogóle. xD
:*
Zakrencona urodzinki wow! i ten lancuszek... jak miło!
A co do finału nie wiem czy mam sie cieszyc czy plakac a moze mam byc zla? ja juz sama nie wiem! mam nadzieje ze 5 sezon fajnie sie rozpocznie!
Jak zawsze cudnie. I nadal mówię: miej kjrytyków w największym poważaniu tak jak ja!
I co?? Gul wyskoczył?? xD
Czy tylko ja po przeczytaniu opisów finału 4 sezonu, stwierdzam, że reżyser i scenarzyści się postarali i im wyszło?
Nie podobało wam się?? Chciecie by B&B byi razem naprawdę? Ze ten odcinek był słaby? Ze sceny przesłodzone czy coś takiego? Nie wiem jak było, nie ogładałam. Mi się już podoba. Nie mogę się doczekać aż obejrzę ten odcinek. Lubię takie zakręcone odcinki w serialach.
Każdy ma swój gust, komuś się nie podobało, komuś sie podobało.
Każdy patrzy na świat inaczej i nie ma co sie kłócić, mozna tylko dyskotować.
Jestem (chyba) na 17 stronie Z5. Niedługo zaczne czytać opka Z6 i kto wie, może sama coś napisze? Tylko nie wiem czy powrót do pisania fanficów to dobry pomysł.
Pozdrowionka ;*
BPA (podoba mi się)
Zakrencona cudnie :** PIsz dalej bo ja tylko na to czekam... ;)))
BPA Ty także coś napisz ja z chęcią przeczytam :))
A teraz coś ode mnie :)) Jak Zawszę dla Mojej Kochanej Ines :)) Lecz tym razem także dla Kochaniej Nioni :)) Buziaki dla Was i dal wszystkich też :**
Kościelne dzwony zaczęły bić, co oznaczało, że jest godzina 12.00. Wszędzie było słychać rozmowy ludzi tłumiących się niedaleko niewielkiej świątyni. Każdy chciał zobaczyć piękny ślub artystki i naukowca. Z zewnątrz nie było widać nic nadzwyczajnego, lecz wchodząc do środka człowiek stawał jak wyryty i rozglądał się na wszystkie strony. Tym co najbardziej rzucało się w oczy był ołtarz. Choć niewielki, ale wprost cudowny. Dookoła były ustawione wazony pełne białych róż, a po środku nich był włożony kwiat słonecznika. Do ołtarza prowadził bielusieńki dywan, który ułożony był między rzędami ławek. Ustrojone były one białym materiałem kończącym się wielkimi kokardami po bokach. Dodatkowo, mniej więcej co tę samą odległość, były ułożone czerwone róże. Taki obraz porostu zapierał dech w piersiach... Kościół powoli zaczynał się zapełniać, a pani młoda stawała się coraz bardziej zdenerwowana.
- Ale jak coś pójdzie nie tak?? - PO raz chyba setny powtórzyła to samo zdanie.
- Ange... Wszystko będzie dobrze. To będzie najpiękniejszy ślub na świecie. - Zapewniła główna druhna.
- Ile mamy jeszcze czasu?? - Spytała zaniepokojona panna młoda.
- Jakieś dwie minuty. - Odparła spokojnie Tempe, choć w środku cała dygotała ze zdenerwowania. Została chwila na ostatnie poprawki. Makijaż, suknia, kwiaty - Wszystko w gotowe i na miejscu. Rozbrzmiała muzyka sygnalizująca, że panna Montenegro ma podejść do ołtarza. Wielkie drewniane drzwi otworzyły się i wyszła nimi dziewczynka miejsca około trzech lat. Szła i sypała na biały dywan płatki czerwonych róż. Kolejno wyszły Cam i Brenn, a tuż za nimi podążyła Angela. Kilka sekund później wszyscy mogli usłyszeć słowa księdza:
- Zebraliśmy się tu, aby połączyć tę dwójkę węzłem małżeńskim. By na zawsze byli razem. W zdrowiu czy w chorobie, w bogactwie czy też w biedzie... - Nie minęło dużo czasu nim zostało wypowiedziane tradycjonalne "tak". Para młoda została obsypana pieniędzmi po czym szubko uciekli piękną brązową karetą, zaprzężoną w dwa białe rumaki...
Ale nie uciekli aż tak daleko. Byli tam, gdzie miało odbyć się przyjęcie. Piękna sala bankietowa, pełna balonów i różnorodnych wstążeczek. Oczywiście jak to na weselu nie zabrakło też alkoholu i jedzenia. Był zespół ojca Angeli, który zaoferował że zagra kilka swoich piosenek a resztę takich weselnych. Sala ta położona była nad ogromnym jeziorem, do którego był doskonały dostęp z altanki. Akurat zdążyli sprawdzić czy wszystko jest gotowe, a zaczęli się pojawiać pierwsi goście. Nie musieli czekać długo, aby zjawili się wszyscy. Pierwszym, co się wydarzyło, był toast który wznosił Booth.
- Proszę wszystkich o cisze. - Zastukał łyżeczką w kieliszek. - A więc tak... Na początek chciałbym w imieniu wszystkich, jeśli oczywiście nikt nie ma nic przeciwko, wznieść toast za naszą Młodą Parę. Przeżywali Oni wzloty i upadki, z czego tych pierwszych było więcej. Miałem zaszczyt oglądać to wszystko na własne oczy. Każde ich zbliżenie, każdą najmniejszą sprzeczkę. Czasem, a zazwyczaj zawszę, aż cały Instytut huczał od plotek na ich temat, lecz prawdę znali tylko ich najbliżsi przyjaciele. Najprawdziwsi przyjaciele, do których mogę zaliczyć Temperance, Camille, Zacka oraz mam nadzieję, siebie. Wiem, że początkowo ja i Jack nie przepadaliśmy zbytnio za sobą. Ja uważałem go za nienormalnego, ciągle knującego jakieś spiskowe teorie i miejącego świra na punkcie robaków zezulca. On natomiast uważał mnie - Tu zwracając się do Pana Młodego. - i nie zaprzeczaj, za zadufanego w sobie, opryskliwego i uważającego się za idealnego, agenta. Natomiast Angela, miała mnie za przystojnego, odważnego i uczuciowego mężczyznę, o co Jack był strasznie zazdrosny. Lecz Ona wiedziała, iż jej przeznaczony jest ktoś inny niż ja, i dlatego pozostała wierna Jackowi. W tym pięknym i Wyjątkowym dniu, szczególnie ważnym dal państwa Hodginsów, cieszmy się ich szczęściem. I miejmy nadzieje, że będą Oni na zawszę tak zakochani i zapatrzeni w siebie jak dziś. ZA Angele i Jacka!! - Wszyscy unieśli kieliszki w górę i skosztowali odrobinę szampana. Zaczęło się składanie gratulacji i życzeń z okazji wstąpienia na nową drogę życia. Gdy każdy miał przyjemność zamienić z nimi choć jedno słówko, wokalista zespołu, czyli ojciec panny młodej, zapowiedział pierwszy taniec, który miał zostać wykonany tylko i wyłącznie przez nowożeńców. Kolejno zaczęła się zabawa w której uczestniczył każdy gość i trwała ona do samego rana, o ile nie dłużej...
omg:)
dziekuje za kolejna dedykacje:)
jestem wzruszona:)
cudoffne opowiadanko:)
jakie opisy:)
wowcik:) super:)
czekam na kolejne takie cedeczki i...
... wiesz na co:)
pozdrawiam cieplutko buziole dla CIebie:***
Dziekuje za dedykacje! jak ja kocham wasze opowiadania Krejzolki! uwielbiam sluby rodzinne fiki i namietnosc w nich zawarta! licze ze bd mogla jeszcze cos rownie dobrego przeczytac. Całuje Cię Mala bardzo mocno i gratuluje swietnej częsci!
Cieszę się że sie podoba ;) a co mi tam, też dam dedykację ;) Dla małej,nioni, ines, nn ;)
II.
-Co z ciałem?-spytał Booth. Uklękła przy denacie i rozejrzała się. Byli w pobliskim lesie, ciało leżało przysypane liśćmi. Jesienny wiatr odkrył ciało, które wyczuł pies. Właściciel zwierzaka zadzwonił na policję.
-To chłopiec w wieku 9-10 lat. Przyczyna śmierci postrzał z bliskiej odległości, w pierś. Rana śmiertelna, kula przebiła ciało na wylot. Więcej ustalę w laboratorium.
-Jedziemy już?-nie mógł już wytrzymać zapachu rozkładającego sie ciała, i myśli że ten dzieciak jest w wieku jego syna. a raczej był-pomyślał.
-Tak. Śpieszy Ci się?-spytała z szelmowskim uśmiechem. Zauważyła że jej partner spogląda na łańcuszek, prezent urodzinowy który dzisiaj włożyła.-Dziękuję-powiedziała wsiadając do samochodu-Jest śliczny.
-Cieszę się że Ci się podoba.-Ruszył w stronę Instytutu.
-Witaj kochaniutka. Czemu wczoraj pojechałaś tak szybko?-spytała spoglądając na rozpromienioną przyjaciółkę-a raczej pojechaliście-uśmiechnęła się szeroko.
-Byłam już zmęczona. Ale miałaś rację, świetnie się bawiłam.
-Mam coś dla Ciebie-powiedziała-ale dam Ci to dopiero po wizycie u sweetsa.
-No właśnie. Muszę lecieć, nie chce się spóźnić-powiedziała i ruszyła w kierunku gabinetu sweetsa. Weszła i usiadła na kanapie obok partnera.
-Dzień Dobry dr. Brennan.
-Dzień Dobry. Przepraszam za spóźnienie. Ominęło mnie coś?-spytała spogladajac na kolegów
-Rozmawialiśmy o...-zaczął
-Dopiero zaczęliśmy-przerwał mu booth.
-No więc, jak układa się między wami?-spytał. Partnerzy spojrzeli na siebie podejrzliwie-w pracy oczywiście.
-Dobrze.-odparł szybko agent
-Napewno?-spytał
-Co sugerujesz Sweets?-spytala brenn. Miała dość zagadkowych pytań, domyślania sie o co naprawdę chodzi, szukania we wszystkim drugiego dna.
-O nic. A tak przy okazji, Wszystkiego najlepszego dr. Brennan.
-Dziękuję.
-Myślę że możemy zakończyć naszą wizytę, nie jesteście w nastroju by rozmawiać ze mną. Szczerze. Spotkamy się jutro.
-Co?-spytał Booth.-Mieliśmy mieć spokój do końca tygodnia, nie możemy tego dokończyć dzisiaj?
-nie. oboje jesteście myślami gdzieś daleko,nieobecni. Nie mogę pracować z wami, jeśli wy tego nie chcecie.
-Sweets. Nie zachowuj się jak dwunastolatek, mam tego dość. Wychodzę, i nie myśl że jutro tu przyjdę.-wstał z kanapy i podszedł do drzwi.
-Dobrze. Możemy zakończyć terapie, ale na tym etapie, jedynym wnioskiem jaki wyciągam jest fakt, że nie potraficie razem pracować. Chyba nie chce pan, żeby Cullen przydzielił dr. Brennan innego agenta. Bardziej doświadczonego, takiego z którym będzie się świetnie dogadywala.-spojrzał znacząco na bootha-Młodszego, wysportowanego, przystojniejszego-Booth przerwał mu uderzając go z całej siły pięścią w twarz.
-Booth!-krzyknęła przerażona Brenn-co ty wyprawiasz?
-I o tym mówiłem! Kto tu zachowuje się niedojrzale?
-Nie prowokuj mnie Sweets!-powiedział gniewnie angent. Doktorek masował nos z którego cienką strużką spływała krew.
-Nie wmówisz mi że to nic.-powiedział cicho, gdy bones szukała apteczki-że to zwykla przyjaźń, koleżanka z pracy. Że ci na niej nie zależy.-przerwał gdy Brenn podała mu chusteczkę.
-Przepraszam-powiedział zmieszany agent. Tempe spojrzała na niego gniewnie.
-Nie, to ja przepraszam. Sprowokowałem Cię, nie powinienem tego robić. To było nieprofesjonalne
-Nie ruszaj się-krzyknęła brenn, która próbowała zatamować krwawienie.
-Bones, nie denerwuj się...-powiedział seeley
-Z tobą jeszcze nie skończyłam!-krzyknęła. Na szczęście krwawienie nie było mocne, i Szybko ustało. Sweets siedział na kanapie obok Bootha. Oboje milczeli skruszeni.
Zdenerwowana opuściła pokój i udała się do swojego gabinetu.
-Cześć słodziutka. Mam coś dla Ciebie.-podała jej kopertę. -Zrobiłam je wczoraj na plaży, myślę że chciałabys je mieć.
Brenn otworzyła kopertę i spojrzała na zdjęcie. Zobaczyła siebie i bootha siedzących na piasku, on obejmował ją ramieniem. Patrzyli sobie głęboko w oczy, ogień rozświetlał ich twarze a nad nimi widniało rozgwieżdżone niebo.
-Dziękuje-powiedziała i włozyła je w ramkę stojącą na biurku.
-Nie ma za co.
-nawet nie zauważyłam kiedy zrobiłaś to zdjęcie-powiedziała brenn zaskoczona.
-Nic dziwnego, byłaś tak zamyślona, patrzyłaś mu głęboko w oczy, wyglądaliście cudownie. Wzięłam aparat do ręki i zrobiłam wam zdjęcie. -powiedziała, po czym pożegnała się z przyjaciółką i wyszła zostawiając ją samą.
CdN ;)
Mala ekstra opowiadanie. Fajną mowę wygłosił Booth.
Napisz kolejne opowiadanie:)
zakrencona dziekuje za dedykacje:)
opowiadanko, jak zwykle super:)
tez zabieram sie do pisania dalszych czesci, by zdazyc jeszcze dzis
pozdrawiam:)
Zakrencona wielkie dzięki za dedykację:):)
Świetne opowiadanie.
Czekam na kolejną część:)
Dziekuje za dedykacje. no to boothowi puscily nerwy i nic dziwnego. czekam na cedeka!
dziekuje za dedykacje! no to booth sie popisal nic dziwnego czekam na cedeka!
Zakrencona dziękuje bardzo za dedykacje :** Opowiadanko cudne a fragment z tym zdjęciem ekstra :)) A tak na przyszłość, jeśli byłoby Ci to potrzebne, to dla mali a nie małej :))
Dziękuje wszystkim bardzo i strasznie sie ciesze, że Wam sie podoba :))
upps ;) mala... nie mała ;) myślałam że to ł. ;PP
;PP a kolejna część będzie już dzisiaj ;D
;))
III.
Nie mogła skupić się na pracy. Nie wiedziała czy to z powodu przemęczenia, czy z powodu zdjęcia które stało na biurku. Co chwila zerkała na nie i przypominała sobie wczorajszy wieczór-ciepło bijace od ogniska i czekoladowe oczy partnera. Mimowolnie się uśmiechnęła.
-Widzę cieszysz się na moj widok.-powiedział Seeley przekraczając próg jej gabinetu.
-Cześć Booth. Coś nowego w sprawie?
-Tak, powiem Ci w czasie lunchu.-dodał wychodzac
Siedzieli w barze, a on opowiadał jej o przesłuchaniu podejrzanego. Był nim ojciec ofiary. Regularnie bił chłopca, można by powiedzieć że wręcz katował. Przerwał im telefon od Hodginsa. Bones słuchając laboranta kiwała głową i patrzyła za okno. Widziała spacerujące matki z dziećmi, zakochane pary.
-I co?-spytał gdy skończyła rozmowę.
-minerały na ciele ofiary to koncha.
-Czyli?
-Muszla.-bąknęła jakby to bylo oczywiste.
-Więc ofiara była na plaży?-dopytywał się Booth.
-Nie.Sprawca przeniósł to na ciało chłopca. Może to naprowadzi nas na kogoś. Ojciec ma alibi na wieczór?-spytała
-Tak i to niepodważalne. Rozmawiał z prawnikiem.- Odebrał telefon.
-Coś się stało?-spytała gdy schował telefon do kieszeni marynarki
-Kolejna ofiara. Tym razem dziewczynka, młodsza.
-Zmienił modus operandi. Gdzie?-spytała w drodze do samochodu
-W tym samym lesie co poprzednio. Technicy przeszukując miejsce zbrodni znaleźli ją nad urwiskiem.
-Uważaj!-krzyknął gdy zachwiała się lekko.
-Trochę tu slizgo. Całą noc padało.-ukucnęła obok ciała.-ofiara miała około 6 lat. Postrzał w pierś, wykrwawila się na śmierć. Możemy juz jechać-powiedziała wstając. Poslizgnęła się na mokrej trawie i omal nie spadła ze skarpy. Trzymała się ostatkiem sił wystajacego z ziemi korzenia.
-Daj rękę-krzyknął Booth-Pomocy!-krzyknął do techników.- Bones daj rękę.
-Wtedy spadniemy oboje-spojrzała w dół. Huk fal uderzających o skały na dole był przerażający. Jednak podała mu dloń, którą chwycił . Młody laborant pomógł jej wspiać się po prawie pionowej ścianie urwiska
-Mam cię-powiedział przytulając ją-Nic ci nie jest.
-Już dobrze?-spytał w samochodzie. Wyglądała na roztrzęsioną. Wcześniej byli w jej mieszkaniu gdzie wzięła prysznic i przebrała się w suche ubrania. Namawiał ją by została, ale nie posłuchała. Zawzięcie twierdziła że nic jej nie jest.
-tak. Rozmawiałeś ze Sweetsem?-spytała.
-Przeprosilem go. Znowu. TO nie była moja wina, sprowokował mnie.
-Powiedział tylko ze nas rozdzielą, nie rozumiem czemu to zrobiłeś.
-Zdenerwował mnie!
-Czym? Tym monologiem o moim nowym partnerze? Zdenerwowały Cię przymiotniki typu młodszy, przystojniejszy?
-Nie.-powiedział szybko-no może trochę.Przesadził.
-To ja powinnam go uderzyć-uśmiechnęła się-potraktował mnie przedmiotowo. Co on sobie myśli? Że sypiam z każdym, kto się nawinie? Co z dzisiejszą sesja?
-Nie musimy iść. -usmiechnął się szeroko.
CDN ;))
W końcu kolejna część:) Jupi ja ja ja:) Czekam na nastęne:))) Mam nadzieje, że będzie szybko:)
poczekasz sobie. ;) Ostatnio ktoś narzekał że za często dodaje ;) ale myśle ze może po południu... wieczorem... albo jutro ;D
opko fajne:)
pisz kolejna czesc, bo jest wiecej osob, ktore na nie czekaja,
jak ktos uwaza, ze za szybko, to ma pecha i tyle,
rzadziej moze je czytac i wszyscy beda happy:)
u mnie na forum jednym i drugim staram sie dodac codziennie cos nowego, bo wiem, ze ktos tego chce i robie to dla nich
moze nie sa to dlugie fiki, ale jeszcze nikt nie narzakal
moim zdaniem lepiej krocej czesciej niz dluzej i rzadziej:ppp
no chyba, ze sie myle
pozdro:)
IV.
-Ustaliłem tożsamość dziewczynki, jedziemy do jej rodziny.
-Już-powiedziała. Wzięła płaszcz i ruszyli do wyjścia. Gdy dojechali na miejsce zapadał zmrok. Od rodziców nie dowiedzieli się niczego ważnego, oprócz faktu że kilka dni przed domem stał samochód. Znali jego markę i numery rejestracyjne więc nie powinno być problemu ze znalezieniem go.
-Gdzie my jesteśmy?-agent zatrzymał się i rozejrzał dookoła-Chyba się zgubiliśmy.
-Przeoczyłeś zakręt?-spytala
-To nie moja wina. Nie znam tych terenów. Są tu same lasy i bagna.
-Co teraz?-spytała
-Nie wiem. Cholera!-krzyknął. wysiadł z samochodu zdenerwowany
-Co sie stało?-spytała
-I jeszcze złapaliśmy gume.-oparła się o samochód
-Może zadzwonimy po pomoc drogową?-spytała
-Nie sądze żeby nam pomogli. Nie wiemy gdzie jesteśmy i jest już późno.-zaczeło padać.-Cholera!-krzyknął zdenerwowany.
-Nie denerwuj się. Może zadzwonimy do Camille żeby nas namierzyła i powie nam gdzie jesteśmy-uśmiechnęła sie
-O nie. Sam nas z tąd wydostanę.-rozejrzał się po lesie-Rano.
-Chyba nie zamierzasz tu zostać?-zdenerwowala się. Nie miała ochoty spędzać nocy w strasznym lesie.
-Nie mamy innego wyjścia. Boisz się?-spytał z szelmowskim uśmiechem
-Nie bardzo-skłamała. Zamknęła oczy i próbowała zasnąć. Po chwili jednak stwierdziła że nie zaśnie w tej pozycji. Położyła sie na tylnim siedzeniu.
Nie mógł oderwać od niej oczu. Siedział i patrzył na nią kilka minut z niewinnym usmiechem na twarzy. W końcu otworzyła oczy a on odwrócił się speszony.
-Widziałam-powiedziała w końcu.
-Co?-odparł zdumiony. Udawał że nie wie o co chodzi. Usłyszeli dźwięk komórki Brenn. Sięgnęła do torebki na przednim siedzeniu i odebrała.
-Gdzie jesteś?-spytała Ange-Martwię się. Mieliśmy razem zjeść kolację. Nie odbierasz telefonu.
-Nie mam zasięgu. Jestem-rozejrzała się-w lesie-dodała z uśmiechem
-W nocy?-spytala zdumiona-Co ty tam robisz.
-My...
-Jest ktoś z tobą?-spytała przyjaciółka
-Tak...
-Mężczyzna?-przerwała jej znowu
-Tak ale..
-Zadne ale. To ja wam nie przeszkadzam. Pogadamy jutro. Pa
-Ange-krzyknęła ale przyjaciółka rozłączyła się.
-Coś się stało?-spytał partner widząc minę Bones
-Nic. Jeszcze, jutro nie da mi spokoju.
-Pewnie myśli że jesteś tu z mężczyzną i spędzicie razem upojną noc?-zaśmiał sie.
-Tak. Nie wiem skąd ten pomysł że my..moglibyśmy..no wiesz-dodała zmieszana.
-No...-uśmiechnął się.
Połozyła się i natychmiast zasnęła. On, chwilę potem, ruszył jej śladem.
Obudziła sie w jego ramionach. Na dworze było jeszcze ciemno, a ona zastanawiała jak to się stało że leży obok niej na tylnim siedzeniu. Nie przeszkadzało jej to, czuła sie pewnie i bezpiecznie. Agent się poruszył i znalazła się na nim. Chwilę później otworzył oczy.
-Co ty tu robisz?-spytał zdziwiony.
-Leżę-powiedziała z uśmiechem-a ty?
-Ja też-przytulił ją mocniej
-niewygodnie Ci?-spytała kładąc się na boku.
-wygodnie. Nawet bardzo. -objął ją ramieniem-która godzina?
-1 w nocy.
-Rano trzeba pomyśleć jak dotrzeć do pracy. Idziemy spać.
-Dobranoc-uśmiechnęła się. Wciąż jednak żadne z nich nie miało zamiaru iść spać.
-Dobranoc-pocałował ją lekko.
Potem coraz namiętniej, czulej, mocniej. Oboje pragnęli tego bardziej niż można sobie wyobrazić. Zaczęła rozpinać jego koszulę, on zdjął jej bluzkę. Pozostałe częsci garderoby w zaskakująco szybkim czasie znalazły się na podłodze.
Leżeli nadzy wtuleni w siebie zastanawiając się nad jednym. "co teraz?"-myśleli.
;)) i jak?
Posłuchaj mnie uważnie to ostrzeżenie!
Jeżeli jeszcze raz przerwiesz w takim momencie to znjadę i się z tobą rozprawię!!!
A teraz ładna prośba
Pisz szybko następną część:)
Niesmiało zapytam spotkał się ktoś z napisami polskimi bo angielskie już widziałąm do 26 odcinka?
V.
Usłyszał pukanie w okno. Booth podniósł głowę i ujrzal mężczyznę w średnim wieku. Na całe szczęście byli ubrani, w nocy zrobiło się zimno.
-Pomóc wam?-spytał
-Tak. Zgubiliśmy się i na dodatek złapałem gume.
Po chwili koło zostało wymienione i agent dzięki pomocy nieznajomego wiedział jak dotrzeć do Waszyngonu. Bones obudziła się po godzinie.
-Gdzie jesteśmy?-spytała czesząc włosy.
-Zaraz będziemy w domu. Przebierzemy sie i możemy jechać do pracy.
-Skad wiedziałes gdzie jechać? I co z kołem?
-Pomógł mi jakiś facet. Gdyby nie on, dalej byśmy tam tkwili. Chociaż szczerze mówiac nie miałbym nic przeciwko-uśmiechnął się do niej.
Gdy dojechali do domu, weszła pod prysznic. W tym czasie Booth pojechał do siebie.
Gdy wrócił dalej była w łazience. Wyszła po kilku minutach i ruszyli do pracy.
W instytucie na spotkanie wyszła im Ange.
-I jak? -spytała bez ogródek.
-Nie rozumiem-powiedziała brenn. Weszli do jej gabinetu.
-z kim spędziłaś tę noc?-pytała dalej widząc uśmiechniętą antropolożkę.
-Z Boothem-powiedziała tajemniczo. W tym samym momencie do biura wszedł Seeley.
-Jedziemy do Sweetsa. JUż i tak jesteśmy spóźnieni.Cześć Angela-uśmiechnął się promniennie
-Cześć Booth. Czyli nic się nie stało?-spytała gdy wychodzili
-A kto powiedział że nic?-krzyknął Booth po czym oberwał mocnego kuksańca od Bones.
-Dzień Dobry Sweets-powiedzieli niemal równocześnie
-Witam, usiądźcie. Czy coś się wydarzylo między wami ostatnio?
-tak-powiedziała Bones bez ogródek
-Bones!-krzyknął Booth.-chyba nie chcesz mu powiedzieć-spytał półszeptem
-Dlaczego? I tak sie dowie. Chyba lepiej jesli my mu to powiemy.
-ALe...
-Przestańcie wykluczać mnie z rozmowy-powiedział doktorek.-Powiecie mi wreszcie co się stało?
-no więc wczoraj jechaliśmy do domu rodzinnego ofiary...-zaczął
-i gdy wracaliśmy...
-to zgubilismy się w lesie...
-i złapaliśmy gume...
-zaczął padać deszcz...
-i poszlimy spać...
-ja sie obudzilam i zobaczylam wtulonego we mnie bootha...
-chwile rozmawialiśmy...
-do rzeczy!-powiedział sweets tracąc cierpliwość.
-i..
-spaliśmy ze sobą...
-ale że?-spytał sweets
-mhm..
-ha!-klasnął w dłonie sweets-szok.
-co szok?-spytał Booth
-że dopiero teraz-uspokoił się terapeuta
-słucham?-powiedziała Breen
-nie nic. Przepraszam. I co dalej?
-Nic. Uratowal nas jakiś facet i pojechaliśmy do pracy.
-No tak, rozumiem ale ja nie o to pytam. Co dalej z wami.
-Jak to dalej?-spytała Tempe
-O co chodzi?-spytał Booth
-Rozmawialiście ze sobą na ten temat?-spytał
-Nie. Teraz rozmawiamy-powiedział Booth
-i co zamierzacie z tym zrobić?
-Zobaczymy. Co ma być to będzie.-spojrzał na Tempe
-No właśnie.
-Nie. Musicie ze sobą porozmawiać. Na następnej wizycie opowiecie mi przebieg tej rozmowy. Dzisiejszą sesję już możemy zakończyć.
-Do widzenia-powiedziała zamyślona Brenn wychodząc.
##. Dla tych niedoczekanych ;)
Zakrencona podziwiam cię! Jak można wstawać o 8 AM? Wtedy ja chodzę spać :P
Zrobiło się romantycznie ^^ Już widzę Angelę... czekam na SZYBKIEGO cd :)