ciekawe co sie stalo Parkerowi... juz sie nie moge doczekac co wykombinuje Angela z Cam... czekam na cd!! ;)
cdk będzie jutro, mam nadzieje:)
teraz coś nowego, taki OP:)
odświeżyłam stare opko i dodałam epilog:)
miłego czytania:)
Prolog
"Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód twego smutku,
potrafi sprawić, że znów wraca radość"
To była ich kolejna sprzeczka. Dochodziło miedzy nimi do ostrej wymiany zdań,
ale zawsze chodziło o prace. Tym razem, było inaczej... Umówili się do kina razem ze swoimi partnerami. Bones od samego początku była sceptycznie do tego pomysłu nastawiona...
Była z Marck'iem już jakiś czas, nawet był to udany związek, jeśli to, co było miedzy nimi można nazywać tymi kategoriami. Było im dobrze, choć nie mieli wspólnych tematów do rozmów...
Ich relacja była czysto u klarowana. Oparta tylko na seksie i związanymi z nim przyjemnościami... Booth spotykał się od niedawna z jakaś blondyneczka, która zawróciła mu w głowie ogromnymi niebieskimi, jak morze oczami. To miało być ich pierwsze wspólne spotkanie w takim gronie...
Booth był szczęśliwy, ze będzie miał blisko kobietę, do której czuje coś więcej, niż tylko przyjaźń... chciał mieć na oku całego jej lowelasa.. Nigdy nie ukrywał, ze nie jest to facet dla niej... Kobieta taka, jak ona zasługuje na kogoś lepszego, zawsze tak powtarzał.
Wszystko było już ustalone, takie małe spotkanie po pracy, utrwali ich przyjaźń...
Jednak tuz przed samym kinem, Bones, by się ewakuować zerwała ze swoim facetem.
Poinformowała o tym agenta, który się rozczarował i na wyrzucał jej, o jej nieodpowiedzialności, braku tolerancji do innych.Cala kłótnia zaczęła się już w Instytucie i przeniosła się do samochodu, następnie do mieszkania Bones...
Kłócili się ciągle wyrzucając sobie jakieś aluzje. Kłócili się jak stare, dobre małżeństwo...
Sami nie wiedzieli od czego to się zaczęło, jedyne czego byli pewni to, to, ze za bardzo zaczęli się angażować w to, co miedzy nimi zaczęło kiełkować... By to ukryć stworzyli jakieś przelotne związki, by tylko zapomnieć o tym, co jest miedzy nimi. Paraliżowała ich ta linia, która zabraniała im czegoś, co już dawno się miedzy nimi zaczęło. Krzyczeli na siebie już kilka godzin, to dziwne, by kłótnia w sumie o nic trwała tak długo...
- jesteś egoistka - krzyknął po chwili
- ja egoistka, a Ty niby kim? - syknęła wściekła
- ja nie traktuje ludzi, tak jak Ty
- a jak ja ich traktuje? wiesz, ze to nie było mile,
- ja nie mam takiego luzu i podejścia do życia, jak Ty - rzekła
- a co jest w tym złego, ze jestem miły dla innych?
- nic, ale jesteś miły dla wszystkich, prócz mnie - powiedziała
- prócz Ciebie? nie no, chyba to był żart - rzekł oburzony - nie żartuje, wyglądam na taka?
- nie mówisz poważnie - szepnął
Spojrzał na nią, a w jej oczach zobaczył coś, co zawróciło mu w tej chwili w głowie...
Zobaczył tam taka pasje, namiętność, że nie był w stanie się temu oprzeć... Zbliżył się do niej, ciągle patrząc jej w oczy. Stala nieruchomo, oczekując na jego krok... Wiedziała i czuła, że będzie to coś niezapomnianego, ale równocześnie się bardzo tego obawiała... Stanął naprzeciwko niej, podciągając jej podbródek do góry...
- Temperence - rzekł, a jej ciało przeszedł dreszcz
Zbliżył się do niej, a ich twarze dzieliły już zaledwie milimetry.... w powietrzu czuć było atmosferę namiętności, pożądania.... Oni czuli tylko swe oddechy na swoim ciele... Nie były one miarowe, ale pełne emocji... Musnął jej wargi delikatnie. Spojrzał jeszcze raz w jej oczy, szukając przyzwolenia na coś więcej... Na pocałunek, którego tak bardzo pragnął... Zatopić swe usta w jej, to było to, o czym marzył od dawna. Zobaczyć w jej oczach radość, ten błysk w oku, którego od dawna nie widział... wykonał pierwszy krok, całując ja delikatnie. Odpowiedziała na pocałunek. Jednak po chwili oderwała się od niego, prosząc, by wyszedł. Nie wiedział, co takiego zrobił, ze tak ja uraził... Stala nadal niedowierzający, w to, co usłyszał... Poprosiła kolejny raz,
Tym razem zanosząc się od płaczu. Bala się, ze to, co się może zaraz zdarzyć, będzie tylko chwilowe. Taka chwila uniesienia, która jest piękna, ale nie trwała. Wziął ja za rękę i zaprowadził na kanapę. Usiedli oboje, a ona ciągle płakała... Siedzieli tak kilka minut, aż ze zmęczenia oboje zasnęli...
Następnego dnia obudzili się niemal jednocześnie. Booth spoglądał na partnerkę, która była mocno wtulona w jego tors. Spojrzała na niego z uśmiechem. Była szczęśliwa, że nie zostawił jej, wtedy kiedy prosiła. Uniosła lekko głowę i pocałowała go delikatnie w dowód wdzięczności... Wiedział, ze to jest coś, co dużo ich kosztowało. Po wspólnym śniadaniu, oboje udali się do pracy w wesołych nastrojach...
Powoli ich relacja się zmieniała. Nie kryli się już z tym, że coś się miedzy nimi zmieniło, ze coś zaczęło ich łączyć. Spędzali więcej czasu ze sobą, aż pewnego wieczoru, gdy wrodzili po romantycznej kolacji do niej, do mieszkania... Weszli do środka, zostawiając płaszcze na wieszaku...
Przyniosła kolejna butelkę wina i dwa kieliszki. Siedzieli i rozmawiali.
Aż nagle Bones wstała i podała rękę partnerowi. Nie wiedział, czego ona oczekuje, ale chętnie z nią podążył. Swe kroki skierowali w stronę sypialni pani antropolog...
- Jesteś gotowa - spytał
- Tak - szepnęła
- nie chce Cie do niczego zmuszać - rzekł
- już dawno tego pragnęłam
- teraz jestem gotowa, by iść przez życie z Tobą
- Kocham Cie, jak nikogo na świecie - rzekła
- Kocham Cie - szepnął jej do ucha
Wziął ja w swoje silne ramiona i delikatnie położył na łóżku... Powoli zdejmował z niej części garderoby. Ona nie pozostawała mu dłużna. Całowali się namiętnie. Chwila była magiczna. Chwila na która czekali tak długo.Chwila, kiedy ich ciała złączyły się w jednym namiętnym tańcu dwóch ciał...
Epilog
To była bardzo namiętna noc, pełna pasji i uczuć. Kochali się kilka razy, nigdy w pełni zadowoleni, nie mogąc nacieszyć się sobą. Tak długo oboje czekali na ten moment. Za długo...
Kochali się do utraty tchu, rozkoszując się swoją bliskością i dotykiem, który był kojący. Poznawali każdy centymetr swojego ciała, pragnąc odkrycia każdego jego zakamarka.
Pot spływał kropelkami po ich rozgrzanych ciałach. W pokoju unosił się zapach pożądania.
Dawno nie przezywali czegoś takiego, tak cudownego. To przyprawiało ich o gęsią skórkę.
Zostali odłączeni od świata. Nie wiedzieli, co się dzieje, tracąc kontrolę. Byli w totalnej ekstazie. Osiągnęli szczyt. Znaleźli najwygodniejszą pozycję i zasnęli...
Byłą to pierwsza ich wspólnie spędzona noc, która zaowocowała czymś, co połączy ich jeszcze bardziej i umocni ich miłość.
Dni mijały na codziennych obowiązkach. Praca, praca i jeszcze raz praca. Cechą, która mieli wspólną, to zdecydowanie był pracoholizm.
Ale teraz trochę się zmieniło. Teraz liczyło się coś więcej niż ona. Odnaleźli w sobie tą drugą polówkę, której poszukiwali. Było cudownie. Teraz poczuli, że żyją i mają dla kogo żyć, o czym wkrótce się przekonają.
W ciągu kilku następnych tygodni, Bones przybierała na wadze. Jadła, tak, jak do tej pory,
ale coraz bardziej nabierała kobiecych kształtów. Z dnia na dzień jej biodra stawały się coraz okrąglejsze, co nie-umknęło oczywiście Angeli.
Po rozmowie z przyjaciółka, która na sto procent, była przekonana, że pani antropolog jest w ciąży, takie symptomy, jak ciągłe mdłości, tylko potwierdziły jej tezę, postanowiła udać się do ginekologa. To jedyna osoba, która może potwierdzić tym domysłom, lub im zaprzeczyć. Szła szpitalnymi korytarzami, zastanawiając się, co będzie, jak okaże się, ze to jednak prawda i spodziewa siedzieć. Jej i jej partnera, który z partnera z pracy stał się kimś więcej, a nawet partnerem życiowym. Siedziała w poczekalni, czekając na swoją kolei. Na twarzach pań, opuszczających gabinet lekarza widniała radość. Ona na razie jej nie odczuwała. Zastanawiała się, czy jeśli okaże się, że rzeczywiście jest w ciąży, czy podoła macierzyństwu, i czy będzie dobra matką. Matką, której tak naprawdę nigdy nie miała. Skąd niby miała czerpać wzorce? Jej rodzicielka zostawiła ja tuż przed Bożym Narodzeniem... To dlatego przestała wierzyć w Boga i usunęła go ze swojego życia. W taki dzień zabrał jej matkę.
Z rozmyślań wyrwał ja głos lekarza, wzywający ja przez megafon do gabinetu. Po chwili było już po... Lekarz potwierdził jej stan.
- Tak, jest pani w ciąży. - To koniec 4 miesiąca, będzie pani miała bliźniaki, gratuluje - szumiało jej w uszach...
Musiała poinformować o tym partnera. Obawiała się trochę jego reakcji, jednak nie potrzebnie. To była wiadomość, która sprawiła, że na jego twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech. Czekał na ten moment, i oto on nastał.
Dni mijały, a oni tryskali szczęściem. Przed porodem, odbył się także ślub agentów. Był to wprawdzie tylko cywilny, ale nic straconego... Agent nadal miał nadzieję, że Brenn kiedyś zgodzi się zostać jego żona i ślubować mu miłość, wierność i uczciwość małżeńska w obliczu Pana...
W sierpniu na świat przyszły dwie cudowne istotki, którym w dniu chrztu nadali imiona
Kathy i Max Booth. Rodzice nie posiadali się ze szczęścia.
W pierwszą rocznice narodzin dzieci, Bones zdecydowała się na kolejny krok... Mając cudownych bliskich, przełamała się. Wróciła jej wiara w Boga...
Była już gotowa na ślub po katolicku...
Kilka miesięcy później, dowiedziała się, że znów jest w ciąży... Tym razem, będzie to dziewczynka...
Siostra czekam na cedeka twojego opka i kociec agentki Peyton.
fajny epilog opka dziewczynka? swietnie
Zweifn super! doczekałam sie cedeka! chce wiecej!
super epilog... i to zakaczenie :) Bones i slub po katolicku ;)
czekam jeszcze na cedeka z opoka xD
pozdrawiam :)
siostra obiecałam Ci epilog do opka o dziadku i będzie:)
oto kolejna jego cześć, pomysł wpadł mi niedawno do głowy:)
To był magiczny moment. Pomimo przeciwności losu, wreszcie udało się im porozmawiać i odkryć, co tak naprawdę do siebie czują.
Pierwszy raz w życiu tak się otworzyli przed sobą. Cieszyli się swoim szczęściem, które chcieli wykrzyczeć całemu światu.
Siedzieli popijając wino. Oparła głowę o jego ramie, znajdując ukojenie i spokój, którego tak potrzebowała.
Ostatnio była bardzo zmęczona i poddenerwowana. Przy nim, to wszystko zniknęło. Teraz czuła się bezpieczna i spokojna. Nie miało znaczenia nic, tylko ta chwila, ten moment.
Po chwili ten słodki obrazek, przerwał Parker, który poinformował ich, ze kolacja jest już gotowa i zaprasza do stołu, który sam nakrył, powiedział dumny z siebie. Niby to zwykła nakrycie do stołu, ale to sprawiło mu ogromna frajdę. Chwycił oboje za ręce. Podnieśli się i udali w kierunku kuchni, trzymając się razem.
Z kuchni dobiegały aromaty, które czuć było już w całym domku. Po chwili byli już na miejscu. Kolacja wyglądała i pachniała cudownie. Również tak smakowała. Komplementom nie było końca.
Czas w takim towarzystwie biegł bardzo szybko. Było już naprawdę późno. Mały ze zmęczenia zaczął powoli marudzić. Booth zaproponował, że zaprowadzi go do pokoju i poczeka, aż uśnie, jak to mieli w zwyczaju czynić. Ku jego zaskoczeniu, malec poprosił zaskoczona Bones, by to ona ułożyła go do snu, opowiadając mu bajkę. Zdziwiła się propozycja chłopca, ale ku zaskoczeniu Bootha, który myślał, że się wycofa, zgodziła się.
Ona chętnie na to przystała. Booth był szczęśliwy. Nie tylko Bones się przed nim otwarła, wyznała, co do niego czuje, to na dodatek złapała dobry kontakt z jego synem.
Więcej szczęścia nie mógł sobie wymarzyć...
Malec zaprowadził ją na górę do pokoju, gdzie dziadek przygotował mu posłanie.
Chłopiec dosłownie w 5 minut umył się i powrócił do czekającej Bones.
Jednym susem wskoczył na łóżko, które było dość duże, jak na takiego małego chłopca, ale bardzo wygodne.
Poklepał ręką miejsce obok siebie, prosząc, by się przysunęła i usiadła bliżej. Tak też zrobiła.
Zastanawiała się o czym ma być bajka. Przypomniała sobie, o czym opowiadał jej cała drogę do dziadka...
Po chwili zaczęła opowiadać ciekawą historie o zabawnym i lubiącym figle dinozaurze DINO i jego szczęśliwej rodzinie...
„ Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, za siedmioma rzekami, miliony lat temu, na długo zanim na naszej planecie pojawili się ludzie, Ziemią władały jedne z najbardziej niezwykłych zwierząt- Dinozaury. Wśród nich pojawił się niedawno mały słodki dinuś, któremu nadano imię Dino. Dino rósł bardzo szybko. Uwielbiał psocić i dokuczać, ale był przy tym taki słodki, że jego wygłupy nie przeszkadzały nikomu.
Poniedziałek, to był dzień, kiedy Dino był w nastroju do żartów. Poprzedniego dnia razem ze swoim przyjacielem, wymyślili kawał, który chcieli zrobić koledze ze szkoły. Zaczęli go przygotowywać w ciągu dnia i Dino nie mógł się już doczekać kiedy go dokończą. Pomysł był następujący… „ - opowiadała
Nie było tao takie trudne, jak się obawiała. Nie miała także z tym żadnych problemów. W końcu była także pisarką, i antropologiem w jednym. Z racji obu zawodów, znała dzieje ziemi.
O dinozaurach też słyszała, a nawet widziała kilka ich szkieletów.
Co chwila w głowie pojawiał się pomysł na dalsze losy dzielnego Dino, które przypadły do gustu małemu. Chłopiec z wypiekami słuchał nowych przygód zwierzaka z dawnych czasów...
Choć na co dzień, często zadawał pytania, często te niewygodne, to teraz nie miał na to najmniejszej ochoty. Nie chciał przerywać tych fascynujących opowieści, które słyszał od cioci Bones. Opowiadała to z taką dokładnością i szczegółami, ze chłopiec powoli przenosił się w świat wyobraźni...
To był dla niej pewnego rodzaju przełom. Ona twarda pani antropolog, z ogromnymi trudnościami w nawiązywaniu jakichkolwiek kontaktów z ludźmi, nie mówiąc o dzieciach, których najbardziej się obawiała, siedzi teraz i opowiada bajkę na dobranoc małemu chłopcu...
Tak wczuwa się w rolę, że nie zauważa, jak malec usypia z wypiekami na twarzy...
Całej tej sytuacje, z daleka przyglądał się Booth, którego ten widok ścisnął za serce...
Epilog będzie gorący:DDD
super chcialabym to zobaczyc jak Bones opowiada bajke Parkerowi... i to jeszcze o dinozaurku xD imieniem dino xD
PS: czekam na kolejna czesc opowiadania, w ktorym Cam i Angela maja sie pozbyc tej calej "agentki od siedmiu bolesci" xD mam nadzieje ze bedzie jak najszybciej. Pozdrawiam ;)
najpierw skończę to opkko bo na nie mam pomysl, na tamto może przyjdzie:) jeszcze kilka czesci, Święta Bożego Narodzenia i epilog: Sylwester, ale wiecej nie zdradzę:)
pozdrawiam:)
jak miło:*
kolejna cześć:)
Oto przed oczami miał dwie ukochane osoby, które całkowicie zawładnęły jego życiem, dla których warto z samego rana się budzić, dla których warto o chce się żyć.
Cichutko podszedł do niej i położył dłoń na jej ramieniu, Nie wystraszyła się. Wiedziała, że to on. Podał jej dłoń i oboje opuścili pokój malca, który od dłuższego czasu, spał słodko.
Kroki swe skierowali do salonu, gdzie czekał na nich dziadek. Rozmawiali parę chwil.
Było już dość późno i każdy chciał się położyć spać, gdyż był bardzo zmęczony.
Dziadek zostawił wnukowi klucz od pokoju gościnnego, po czym, opuścił towarzystwo udając się na górę do wnuka.
Udali się do wskazanego pokoju i po chwili byli już na miejscu.
Otworzył drzwi kluczem i ich oczom ukazał się niewielkich rozmiarów, ale bardzo przytulny i gustownie urządzony pokój.
Naprzeciwko wejścia znajdowało się ogromne matrymonialne łóżko.
Spojrzeli na siebie nieśmiele...
- To po której stronie śpisz? - spytała
- Po prawej - odpowiedział
- Ok, to ja po lewej - stwierdziła z grymasem
- A wolisz po prawej - spytał
- Nie, nie - rzekła
- Czemu kłamiesz - zapytał
- Ja, ja - zaczęła się jąkać
- Tak Ty, oprócz nas, nie ma tu nikogo - szepnął
- Dobrze, przyznam się, że ja wole po prawej – oznajmiła, czerwieniąc się, jak burak
- Ok, nie ma sprawy - rzekł
- Naprawdę to Ci nie przeszkadza? - spytała
- Nie, nie ważne gdzie, po której stronie łóżka, ważne z kim - rzekł z łobuzerskim uśmiechem
- Dobrze, kładźmy się, bo już późno - stwierdziła
Przebrali się w piżamy i po chwili leżeli wygodnie na swoich miejscach...
- Bones, nie śpisz - zapytał
- Nie, czemu - odpowiedziała pytaniem na pytanie
- To ja mam się do Ciebie przytulić,
- Czy Ty to zrobisz? - zapytał
Spojrzała na niego, lekko się uśmiechając. Po chwili jej głowa spoczęła na jego ramieniu...
- I to mi się podoba - szepnął szczęśliwy
- Dobranoc Booth - rzekła składając mu pocałunek na policzku
- Dobranoc Bones, kolorowych snów - szepnął
Po chwili zasnęli w swoich ramionach. Ta noc, to był ich wspólny krok do czegoś, czego oboje od dawna pragnęli...
hmmm... jak slodko bardzo ciekawe xD
bedzie kolejna czesc?? jak tak tak to z niecierpliwoscia na nia czekam ;)
PS: mam mala prosbe... Czy ktos zna jakos fajna strone do sciagania filmow?? jak tak to bardzo prosze... z gory dziekuje ;***
ja ściągam je przez BitTorrent:D
kolejna cześć:)
Ranek nastał dość szybko. Było już widno za oknem, ale żadne ze śpiących partnerów nie budziło się. Spało w najlepsze.
Nie mieli teraz żadnej sprawy, to był ich wolny czas od pracy, więc mieli prawo do słodkiego lenistwa.
Parker o dziwo obudził się równo z dziadkiem. Było dość wcześnie, jak na niego, miał przecież wakacje, kiedy mógł spać do woli.
Ta cała sytuacja, w której się znalazł, tak go ekscytowała, że nie chciała marnować za dużo czasu na sen. Chwile te niedługo się skończą i będą musieli powrócić do Waszyngtonu, wiec teraz wolał efektywnie i przyjemnie wykorzystać ten czas, który mu pozostał z dziadkiem.
Dlatego nie uległ namowom dziadka, by jeszcze pospał. Zerwał się na równe nogi i podążył za starszym mężczyzną.
Chodził za nim krok, w krok, co mogło denerwować każdego, ale nie jego dziadka.
Od samego początku, gdy go tylko zobaczył za pierwszym razem, parę lat temu, pokochał tego brzdąca, który tak bardzo przypominał mu wnuka. Miło spędzali wspólnie czas w swoim towarzystwie.
Dziadek oprowadził go po okolicy, opowiadając przy tym ciekawe historie związane z tym miejscem...
Około godziny 9 powrócili do domu, by przygotować śniadanie... Tak, jak się domyślali partnerzy nadal pogrążeni byli we śnie...
Po chwili razem zajęli się za przygotowanie czegoś specjalnego na tą okazje...
Wspólnie szybko się z tym uporali.
- Ja ich obudzę - krzyknął malec
- ale Parker...
Zanim się obejrzał i zdołał dokończyć swą wypowiedz, chłopca już nie było przy nim, biegł w stronę pokoju, w którym nadal smacznie spali Bones i Booth...
Otworzył cichutko drzwi, wchodząc do środka... Zbliżył się do śpiących, wdrapując się na łóżko prawie bezszelestnie, powoli, by nie zbudzić wtulonych w siebie partnerów.
Przyglądał im się w pełnym skupieniu... Po chwili zaczął się wspinać na górę, krzycząc w międzyczasie:
-Wstawać śpiochy, śniadanie gotowe...
Okrzyki te postawiły ich na równe nogi.
- Wreszcie się obudziliście - rzekł malec z mina niewiniątka
Po chwili leżał po środku, skulając się od łaskotek, które wywoływała Bones z jego ojcem...
- Mówiłem Ci, że ma łaskotki - rzekł do Bones
- Tak, miałeś racje - rzekła nie-przestając bawić się z malcem
Całą trójka świetnie się przy tym bawiła, śmiejąc się w wniebogłosy. Pierwszy raz w życiu, od kilkunastu lat, Bones bawiła się wspaniale, dosłownie jak małe dziecko. Wracały wspomnienia z dzieciństwa, te dobre chwile spędzone z jej starszym bratem...
Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Przeszła dużo złego. Stała się oschła dla wszystkich. Nikt nie miał szans się do niej zbliżyć, zaburzając most, który zbudowała. Jednak po kilku latach, wreszcie pojawił się on i powoli, małymi kroczkami, zaczął go skutecznie burzyć...
Przy nim zaczęła odkrywać uroki życia i z niego korzystać, czerpiąc przy tym dużo radości.
Tak, jak teraz...
mam nadzieje, że sie spodoba:)
siostra proszę:*
Po tych kilkunastominutowych wygłupach, zeszli na dół na śniadanie, które od dawna czekało na nich. Dziadek z malcem naprawdę się postarali...
Wszystko ze stołu zniknęło w zastraszającym tempie. Po chwili byli już bardzo syci.
- To, co robimy dzisiaj - zapytał malec
- Nie wiem - rzekł
- Co powiecie na spacer - rzuciła Bones
- Tak, tak, tu jest tak pięknie - krzyczał malec
- dobrze, sprzątniemy po śniadaniu, a potem przejdziemy się - zaproponował agent
- dobrze - powiedzieli jednocześnie Bones i Parker
Po około pół godzinie byli już gotowi na mały spacer po górskiej okolicy.
Uśmiechnięci i w dobrych nastrojach, opuścili dom i udali się przed siebie, tam, gdzie ich nogi poniosą.
Spacerowali po górach, które były piękne o tej porze roku. Po drodze opowiadali sobie różne niezwykłe historie, nieźle się przy tym bawiąc.
Malec pełen energii biegał po okolicy. Kochał przebywać na łonie natury. Tam mógł szaleć i bawić się jak nigdy...
Booth i Bones spacerowali, przyglądając się wygłupom chłopca, rozmawiając i śmiejąc się przy tym.
Po chwili Booth chwycił jej dłoń, splatając swe palce z jej. Spojrzała na niego czułym wzrokiem, ściskając dłoń jeszcze mocniej.
Czas przyjemnie im płynął. Chcieli jak najwięcej czerpać z niego.
Około godziny 15 powrócili do domu, gdzie czekał na nich przygotowany przez dziadka obiad. Gotował nieziemsko. Wszytko, co przygotowywał znikało z talerzy w szybkim tempie.
Nawet Parker, który był niejadkiem, zjadał się pysznościami.
Reszta dnia upłynęła im na wygłupach, których prowokatorką była sama Bones.
To on z malcem zaczęła bitwę na poduszki, do której chętnie przyłączył się Booth...
Wieczorem Bones zadzwoniła do przyjaciółki, prosząc, by przekazała dyrektorowi jej prośbę o tygodniowy urlop.
Wyjaśniła, że postara się do niego zadzwonić z samego rana, by potwierdzić to. Przyjaciółka skakała do góry z radości. Teraz Bones była szczęśliwa. Znalazła wszystko to, czego skrycie szukała...
Ekstra część. Podoba mi się to, że Temp jest radosna. Czekam na kolejną część:)
oooo... nice! mam nadzieje ze jutro jak wroce ze szkoly to beda z 2-3 czesci bo dzisiaj juz chyba nie wejde. czekam na cdk
siostra postaram się:*
teraz taka mała cześć:D
Następnego dnia udali się razem na zakupy, gdyż jako jedyna nie była przygotowana na ta wyprawę. Myślała, że zawiezie malca, a potem powróci. Jednak Ang miała racje. Teraz jest szczęśliwa. Wreszcie znalazła czas na odpoczynek i osobę, z która może go spędzić. Po kilku godzinach wrócili z torbami pełnymi zakupów.
Dni mijały bardzo szybko. Zbliżał się koniec tygodnia, kiedy musieli
dzieki Ines :***
jak zawsze super... tak slodko... xD jak ja kocham takie opowiadania ;)
czekam na kolejna czesc :)
Tak, jak postanowili, tak uczynili. To będzie miło spędzony czas, w towarzystwie ukochanego seniora, który podbił serca Parkera oraz pani antropolog.
W piątek, Booth udał się do domku w górach w towarzystwie swojego ukochanego syna. Wieczorem przywiózł dziadka do siebie. Teraz role sytuacja się odwraca i dziadek staje się ich gościem.
Na szczęście to był początek weekendu i dziadek mógł nacieszyć się dłużej bliskim, w tym Parkerem, którego mama pozostawiła u ojca na kilka wolnych dni, i Bones, którą widzi u boku wnuka... To odpowiednia kobieta dla niego – utwierdził się w swych przekonaniach.
Miło spędzili wieczór sami w trójkę, gdyż Bones miała urwanie głowy w Instytucie... Nie mogła się nawet na chwile wyrwać, by osobiście się przywitać z Hunkiem, niestety wzywały ja obowiązki.
Jednak wykonała telefon, co było bardzo miłym gestem z jej strony, który bardzo ucieszył dziadka.
Wyczerpani, około północy zasnęli.
Niestety pani antropolog o tej godzinie nadal przebywała w pracy. Około 2 w nicy powróciła do siebie i od razu zasnęła. Jutro czeka na nią wyjątkowy dzień, który spędzi w doskonałym towarzystwie...
Następnego dnia tym razem już z Bones, udali się na zakup dyni potrzebnych im na jutrzejszy wieczór.
Zaplanowali także, że zaproszą na uroczystą kolacje przyjaciół i przy nadążającej się sposobności poinformują ich, ze są razem, potwierdzając ich spekulacje na ten temat.
Po południu wrócili z zakupów. Dynio branie było w tym roku bardzo udane...
Przygotowywali dynie do późnego wieczora. Było już naprawdę późno, by wracać do siebie. Bones tym razem przystała na propozycje partnera i została u niego w mieszkaniu. To była ich druga wspólna noc, która spędzili w swoich ramionach.
Na seks jeszcze mają czas. Wszystko przed nimi, ale powoli, małymi kroczkami. Muszą być oboje pewni tego w stu procentach...
Zanim do tego dojdzie, muszą się lepiej poznać i nauczyć się bycia w związku, w którym tak naprawdę nigdy nie byli...
Noc upłynęła szybko. Obudzili się niemal jednocześnie. Byli szczęśliwi widząc siebie nawzajem z samego rana...
To uświadomiło im, że tak chcą budzić się każdego dnia... Widząc ukochaną osobę, śpiąca obok ciebie, czując jej zapach i bijące od niej ciepło... Ten dzień zbliżał się wielkimi krokami...
Powoli docierało do nich, że są już prawie gotowi do cudu...
Leżeli objęci kilka chwil.. Słowa nie były tutaj potrzebne, były nawet zbędne... Ich gesty mówiły o ich uczuciach...
Po chwili zerwali się na równe nogi, udając się do kuchni, by tam przygotować dla wszystkich pyszne śniadanie niespodziankę...
dalsze części jutro:D
napisałam już całosć:DDD
oto kolejna cześć:)
Po chwili byli już na dole, ochoczo zabierając się do pracy. Bones po raz kolejny, dzięki partnerowi, odkrywała, czym jest codzienne zwykłe życie szarych ludzi. Wspólne przygotowywanie śniadania, nie tylko może przynieść wiele radości, ale także umacnia więzi, które już chyba na dobre ich połączyły.
Zanim dziadek z malcem obudzili się i zeszli na nie, on było już gotowe i jego aromat unosił się po kuchni, a nawet salonie.
Bones i Booth byli z siebie naprawdę dumni i zadowoleni. Nim się obejrzeli Hunk i Parker, grzecznie siedzieli przy kuchennym stole, czekając na jedzenie. Po chwili całą czwórka delektowała się nim, rozkoszują jego smakiem i aromatem.
Około godziny 10 zadzwonili do przyjaciół, zapraszając ich na jutrzejszy wieczór.
Dziś wieczorem natomiast czeka ich zabawa w Instytucie, na która każdy ma się przebrać, nie zależnie od tego, czy mu się ten pomysł podoba, czy nie...
Żadne z partnerów nie miało kostiumy na to przyjęcie, więc musieli szybko udać się do sklepu, by je zakupić lub wynająć. Smyka zostawili pod opieka dziadka, a sami wybrali się po przebrania.
Chodzili długo po sklepie, nie mogąc się na nic zdecydować. Po chwili oboje wpadli na pomysł, w co się przebiorą i kostiumy leżały już w koszykach. Zapłacili za nie i udali z powrotem do domu.
Zabawa w Instytucie miała zacząć się trochej wcześniej, niż innymi laty, gdyż każdy z pracowników szykował się już na inne prywatne z rodziną i przyjaciółmi świetowanie...
Około 16 wszyscy zjawili się w Instytucie, przebrani w najróżniejsze kostiumy.
Bones i Booth jako parą zezulców, czyli Wonder Women super bohaterka i Clark Kant - kujon, Cam, jako Catwoman, Jack, jako kapitan statku Titanic, Ang jako diva, kobieta kabaretu, Zack zaskoczył wszystkich zgromadzonych, przebierając się za przód krowy, co wywołało lawinę śmiechu na sali.
Wszyscy bawili się znakomicie. Około 2 w nocy, impreza się skończyła i czas było wracać do domu. Pożegnali się i ugadali szczegóły, co do wieczoru u Bootha. Następnie wszyscy rozeszli się do swym mieszkań. Tym razem Bones też udała się do agenta. Wspólne spędzanie nocy, powoli stawało się ich rytuałem, przełamującym jakieś bariery i obawy które powoli odchodziły w nie pamięć. To chyba był najlepszy czas, by się zastanowić nad wspólnym zamieszkaniem, tak na próbę, a może okaże się, że nie tylko...
Rozmawiali jeszcze przez chwile, wspominając przyjęcie, na którym świetnie się bawili.
Zmęczeni, zasnęli dość szybko. Rano czekała ich masa przygotowań...
Obudziły ich promienie słońca, wpadające przez rolety. Przeciągnęli się, prostując kości. Po chwili podnieśli się i udali na dół. Tym razem to na nich czekał śniadanie, które przygotował dziadek. Parker jeszcze smacznie spał.
Około godziny 10 wszyscy w czwórkę zabrali się do dekorowania domu. Przyozdobili je
we wszystko, co się kojarzyło z życiem pozagrobowym i horrorem, a więc duchy, zjawy, upiory, wampiry, czarownice, kostuchy, demony, trupie czaszki, piszczele, zombie itp. Mieli przy tym ogromną frajdę i wile zabawy.
Nieodłącznym elementem wystroju była wydrążona dynia z otworami w kształcie twarzy ze świecą w środku, którą umieścili po kątach...
Czas mijał im dość szybko, ale w miłej atmosferze. Szybko nastał wieczór i goście powoli zaczęli się schodzić. Miłym zaskoczeniem dla nich okazała się obecność dziadka agenta, który zachwycił wszystkich obecnych na przyjęciu.
Parker przebrał się za szkielet, czekając na kolegów, by wyjść do ludzi, w poszukiwaniu cukierków, co było zwyczajem w to święto. Dzieci przebierają się za duchy, diabły, upiory pukając do drzwi proszą o słodycze, mówiąc: „Cukierek, albo psikus” i nie wypada im odmówić.
Booth był spokojny o malca, gdyż z nimi byli rodzice najlepszego przyjaciela ze szkoły malca, Davida...
Po chwili impreza zaczęła się rozkręcać. Wszyscy bawili się doskonale. Booth i Bones, coraz bardziej okazywali sobie uczucia. Częste przytulania, trzymanie za dłonie, nie umknęły uwadze zgromadzonych, szczególnie artystce, która musiała wyciągnąć szczególny. Teraz Bones nie będzie miała wyjścia. Nie są w pracy, więc nie będzie miała wymówki.
Wszyscy byli w dobrych nastrojach. Usiedli na sofie, rozmawiając i śmiejąc się, popijając przy tym trunki. W pewnym momencie...
- Kochani, czy Wy przed nami czegoś nie ukrywacie – zapytała ciekawa Ang
Nastała minuta ciszy...
- Czy nie powinniście czegoś nam ogłosić – drązyła temat dalej artystka
Spojrzeli na siebie. Tak, to jest czas i moment, by im powiedzieć...
- Więc, chcieliśmy Wam ogłosić, korzystając z okazji, ze jesteśmy tutaj razem, że – zacząl Booth
- Że jesteśmy razem – dodała Bones
W mieszkaniu rozległy się gromkie brawa...
- Nareszcie – skandowali goście
Poczuli ulgę, obawiali się reakcji przyjaciół. Jednak była ona bardzo dobra. Teraz nie musieli już nic ukrywać. Chcieli dzielić się swym szczęściem ze wszystkimi...
Noc upłynęła im w przyjacielskiej atmosferze. Bawili się, gdyż to z Halloween związane jest wiele zabaw. Najpopularniejszą jest łapanie jabłek , w której za pomocą zębów należy wyłowić pływające w wannie lub basenie jabłka. Inną popularną zabawą jest zjadanie bez pomocy rąk wiszących na nitkach ciastek i owoców.
Do zabaw Halloweenowych należą także wróżby, na przykład: Wróżenie ze spodków. Siedząca za stołem z zawiązanymi oczami osoba wybiera jeden ze stojąc na stole spodków. Zawartość spodka wróży wydarzenia na przyszły rok, miło spędzając przy tym czas.
Nad ranem każdy powrócił do siebie...
super imprezka... xD narescie powiedzieli ze sa azem i gitara... xD ;) czekam na kolejna czesc ;)
super ze juz napisalas calosc <juz sie nie moge doczekac zakaczenia>:)
pozdrawiam :)
proszę:D
Bones coraz częściej spędzała noce u partnera. Pewnego dnia, Booth stwierdził, że najwyższy czas, by coś z tym zrobić. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wspólne zamieszkanie, ale nie wiedził, czy Bones jest już na to gotowa. Sama Brennan często się nad tym zastanawiała. Wiedziała, ze nie musi się już niczego bać. Nie jest teraz już sama. Ma dla kogo żyć. W piątkowy popołudnie, zanim miała udać się do partnera, przeglądała ogłoszenia budowlane. Znalazła w nich piękny rodzinny domek, na obrzeżach miasta. Był dość blisko centrum, więc nie mili by żadnych problemów z dostaniem się do pracy. Zaznaczyła czerwonym flamastrem ofert i udała się do partnera, który czekał na nią z pyszną kolacją.
Po niej podsunęła mu pod nos, ta gazetę. Partner było lekko zwiedziony, tym, co dała mu do poczytania Bones, ale bardzo szczęśliwy. To znowu ona wykonała kolejny krok do ich przyszłości. Pocałował ją lekko w policzek. Oboje ustalili, że następnego dnia wybiorą się na miejsce, by obejrzeć ten dom.
Z samego rana zjawili się pod wskazanym adresem. Okolica była naprawdę piękna, widoki zapierały dech w piersiach. Posiadłość była dość duża, ogrodzona betonowym ogrodzeniem. Weszli na podwórko. Im oczom ukazała się pięknie urządzona altanka. Za nią niedaleko stał piękny i ogromny dom. Weszli do środka, zachwycający się jego pięknem. Pani w starszym wieku oprowadziła ich po nim. Byli zachwyceni. To było coś, o czym od dawna marzyli. Nie było czasu do stracenia, gdyż był on chętnie oglądanym przez inne osoby, chętne, by go nabyć. Tempi wchodząc do niego poczuła, ze to tu chce zamieszkać z partnerem. Pieniądze nie stanowiły problemu. Razem podjęli decyzje o jego zakupie. Wręczyli pani czek, a po jego realizacji, musieli poczekać do końca roku i mogli się do niego wprowadzić. Byli szczęśliwi. To kolejna wspólna decyzja zbliżająca ich do bycia razem i stawania się rodzina, której oboje pragnęli...
nas. Następnie udali się do pracy, po drodze dyskutując o tym, co zobaczyli...
Dni mijały i wreszcie nastał najpiękniejszy czas, Święta Bożego Narodzenia...
Temperance Brennan była prawdopodobnie ostatnią osobą, która wciąż wewnątrz Jeffersona w wieczór 24 grudnia.
W Instytucie było wyjątkowo spokojnie, większość pracowników wyjechała do rodziny, aby z nimi spędzić świąteczny czas.
Siedziała i katalogowała szczątki. Musiała się sprężyc, gdyż czekali na nią jej bliscy...
Po chwili byłą gotowa do wyjścia...
Zamykając drzwi Bones, przypomniał sobie szczęśliwą twarz swojego partnera, kiedy nie, wprost, ale zgodziła się spędzić te święta z nim, z Parkerem i Hankiem. Ona sama też się z tego cieszyła.
Punktualnie o godzinie 16 jej partner zjawił się z malcem. Wszyscy byli gotów w drodze do dziadka, z którym i u kogo spędzą ten rodzinny czas. Po około godzinie byli już na miejscu.
Booth otworzył drzwi samochodu i podmuch zimnego powietrza buchnął na nich niespodziewanie. Szybkim krokiem udali się do domu...
Przywitali się z Hunkiem, który zaparzył im gorącej herbaty. Po chwili jak się ogrzali, udali się do salonu, gdzie czekała zielona choinka, a obok niej stały rożnego rodzaju bobmki, łańcuchy i inne kolorowe ozdoby. Ochoczo przystąpili do pracy. Ubieranie choinki sprawiło im niesamowicie dużo radości. Bawili się przy tym, jak dzieci. Choć najwięcej radochy miał przy tym Parker.
Skończyli ubierać choinkę. Zmęczeni usiedli na kanapie przyglądając się drzewku, które było naprawdę piękne. Parker w tym czasie wypatrywał pierwszej gwiazdki. Po chwili zobaczył ja, krzykiem oznajmiając to innym. Po życzeniach wszyscy zasiedli do wigilijnego stołu. Kolacja przebiegła w bardzo miłej atmosferze, przesyconej rodzinnymi świętami, jakie pamiętała z czasów dzieciństwa.
Po kolacji nadszedł czas na prezenty. Każdy był z nich zadowolony.
W tym roku Mikołaj się naprawdę postarał przynosząc im upragnione podarunki. Dziadek dostał upragniony telefon, by być w lepszym kontakcie z bliskimi, Parker ogromne dinozaury i słodycze, Booth komplet kraciastych skarpetek, które wprost uwielbiał, Rolexa, na którego od dawna polował, niestety z pensji, nie byłoby go na niego stać oraz jego ukochane perfumy. Prezent dla Bones był totalnym zaskoczeniem jednak bardzo miłym. W małym czerwonym pudełeczku, znajdował się złoty wisiorek w kształcie serca. Była zachwycona. Dodatkowym jego atutem było to, ze się otwierało, a w środku znajdowało się ich wspólne zdjęcie, na którym są bardzo uśmiechnięci i szczęśliwi. Do oczu Bones napłynęły łzy szczęścia... Potem zaczęli śpiewać kolędy i inne świąteczne piosenki. Po chwili Parker podbiegł do dziadka ze swoimi prezentami, prosząc by się z nim nimi pobawił. Chętnie się zgodził. Po chwili zmyli się z salonu i udali do pokoju, gdzie mogli bez przeszkód się bawić.
Bones i Booth zostali sami. Cieszyli się chwila i prosili, by ona nigdy się nie skończyła. Po chwili Booth wstał po kolejny kieliszek wina. Stanął nad stołem, nad którym zawieszona była jemioła. Bones podeszła do niego. Chwyciła go za dłoń, drugą wskazując ów krzak zawieszony nad nimi.
Nie musiał długo czekać na jego reakcje. Pocałował ją. Pocałunek był delikatny, ale bardzo namiętny. Po chwili objęci powrócili na sofę, by tam spędzić miło czas...
nice! super! ja chce wiecej! zaczelam czytac w szkole i wracam i czytam dalej extra! czekam na cdk!
oto następna cześć z dalsza dedykacją dla Ciebie siostra:* Nionia to dla Ciebie:*
Następnego dnia o dziwo to Parker obudził się pierwszy. Nie mogąc znaleźć sobie miejsca, postanowił obudzić dziadka, by z nim po raz setny pobawić się otrzymanymi wczoraj zabawkami.
Po kilku minutach na dole pojawili się również partnerzy, którzy zasnęli wczoraj na sofie. Byli lekko niewyspani, ale szczęśliwi.
Po wolnym śniadaniu nadszedł czas na wygłupy i zabawy na dworze. W tym roku śniegu było pod dostatkiem i grzechem byłoby tego nie wykorzystać. Malec zaproponował, ze razem zrobią świątecznego bałwana. Zabrali z domu potrzebne rzeczy i udali się na dwór, by stworzyć nowego przyjaciela domu...
W ciągu zaledwie godziny powstał ogromny biały bałwan, który sprawił im wiele radochy. Po chwili przy nich pojawił się dziadek. Był zachwycony tym, co zobaczył.
Około południa, lekko zmarznięci powrócili do domu na pyszny obiad. Reszta dnia upłynęła im w miłej, rodzinnej atmosferze...
Święta minęły w zastraszająco szybkim tempie. Niestety praca wzywała ich z powrotem do DC. Niestety musieli na jakiś czas opuścić domek w górach, w którym tak wiele się zdarzyło.
Pożegnali się u udali w drogę powrotna. W samochodzie śpiewali piosenki świąteczne, krzycząc w niebo glosy. Po drodze zawieźli Parkera do mamy, która chciała z nim spędzić resztę świątecznego czasu. Zaprosiła ich na deser, chętnie się zgodzili na jej propozycje.
Wieczorem powrócili do siebie. Byli bardzo zmęczeni, a jutro czekała ich praca.
Dni mijały szybko. Rozwiązali kilka spraw, wsadzając paru gagatków za kratki. Wreszcie nastał dzień, na który oboje czekali. Wreszcie nastał 31 grudnia, czyli sylwester...
Bones, jak zwykle pracowała. Udał się do jej gabinetu, mając dla niej pewną propozycje.
- Cześć - rzekł posyłając jej uśmiech
- Cześć - odpowiedziała
- Nie myliłem sie - oznajmił
- W czym - zapytała
- W tym, że Cie tu znajdę - odpowiedział
- Wiesz, co mamy dziś za dzień - zapytał po chwili
- Tak, czwartek - rzekła
- I... - ciągnął temat dalej
- I... - drażniła się
- Dziś Sylwester, pamiętasz? –zapytał
- Tak, pamiętam - przytaknęła
- to czemu powiedziałaś, że czwartek? - spytał
- Wiesz, że nie chodziło mi o dzień tygodnia tylko...
- Wiem, ale nie mogłam się powstrzymać - rzekła z miną niewiniątka
- Tak, czemu? - spytał zbliżając sie do niej bliżej
- Uwielbiam się z Tobą drażnić - wyjaśniła
- Masz jakieś plany? - Zapytała zalotnie
- Spędzić go z Tobą - zbliżył się do niej i skradł jej słodkiego całusa
- Żeby cały rok był taki udany –kolejny skradziony całus na koncie agenta.
- Czyli mamy podobne plany – tym razem to ona go pocałowała.
- Dzwoniłem do dziadka i mówiłem, że wpadniemy z małym do niego - oznajmił
- Kolejny pomysł mi ukradłeś - rzekła smutna
Niue mógł sie opanować i kolejny raz ją pocałował. Oddala pocałunek. Po chwili jednak oderwała się od niego.
- Musimy iść, dziadek czeka - rzekła
- Racja, ale
- Jakieś ale, panie agencie - zapytała
- Tak, malutkie - stwierdził
Pocałował ją jeszcze raz, czując jej słodki smak ust. Coraz bardziej w nich rósł apetyt na coś więcej niż tylko pocałunek. Czyżby byli już gotowi na kolejny krok???
Po chwili oboje opuścili budynek kierując się do wyjścia. Odwiózł partnerkę do mieszkania, umawiając się, ze za kilka godzin przyjedzie po nią z Parkerem i pojada do dziadka. Zgodziła się. Na pożegnanie musnęła go lekko w usta. Czas szybko mijał. Wybiła godzina, o której Booth miał się po nią zjawić. Był punktualny, co do minuty, Po chwili byli już w drodze. Około godziny 18 dojechali na miejsce. Spędzali miło czas. Było już późno. Malec zasnął w objęciach dziadka. Po chwili oboje udali się na górę. Dziadek powrócił na chwile na dól złożyć im noworoczne życzenia i z powrotem powrócił na gore Zostali sami...
jakie mile spedzone swieta... xD hmmm..."zostali sami..." xD czyzby kolejny krok w ich zwiazku ..?? xD czekam na kolejna czesc :)
"noł łaj for mi?" dziekuje siostra :* zostali sami i co dalej?! czekam na cdk!
proszę dla Ciebie:* już ostatnia cześć + EPILOG:*
Za oknem zimno i pochmurno... Wiatr hulał, gałęzie tańczyły w rytm, stukając w szyby, robiąc przy tym niewielki hałas...
W środku, w salonie, cynamonowy zapach unosił się w powietrzu od świec, poustawianych na podłodze. Dwoje przyjaciół, siedziało przy kominku, popijając czerwone półwytrawne wino... Rozmawiając o wszystkim i o niczym. Rozumieją się bez słów, które w chwili, takiej, w jakiej oboje się znaleźli, są zbędne... Spokojnie siedząc na kanapie, popijając wino, i oglądając film rozmyślali. O tym, co przyniósł ten rok. To był naprawdę dobry rok dla nich, dużo rozwiązanych spraw. Wiele radości z pracy ze sobą-jak zawsze zresztą, i najważniejsze zmiany w ich relacjach, na które skrycie oboje czekali. Było miło, kolejne lampki wina dodawały im śmiałości. Twarz przy twarzy. Jedno wymowne spojrzenie w oczy i nie ma odwrotu...Usta gorące wyczekujące tego, co nieuniknione, tego, na co czekali tyle lat... Patrząc głęboko w oczy, odważyła się, wykonując pierwszy krok.. Pocałowała go lekko.
Oddał pocałunek... Pocałunek delikatny, powoli namiętny, zapierający dech w piersiach...
To był bardzo słodki pocałunek, który stopniowo przekształcał się w pocałunek pełny, uwalniający stłumione pragnienia i namiętności....
Kolejny i kolejny, przybierający na mocy... Całowali się długo, jakby chcieli nadrobić cały stracony czas. Ciała obojga przeszedł dreszcz. Po chwili oboje drżeli z pożądania. Całowali się do utraty tchu, co chwila pozbywając się kolejnej części garderoby, która lądowała na podłodze. Pochylił się i złożył namiętny pocałunek na jej szyi, co wywołało u niej gęsia skórkę. Kropelki potu mieszały się z łzami radości. Oboje rozkoszowali się swoja bliskością, dotykiem dłoni, którego tak pragnęli od dawna...
- Boje się - rzekła
- Czego? - spytał
- Że to zniszczy to, co jest między nami - rzekła
- nie Bones, to będzie tego dopełnieniem
- wierzysz mi - zapytał
Nie odpowiedziała... Musnęła lekko jego usta wywołując przy tym dreszcz. Kochali się do utraty tchu, rozkoszując się swoja bliskością i dotykiem, który był kojący. Poznawali każdy centymetr swojego ciała, pragnąc odkrycia każdego jego zakamarka. Tylko oni. Ona i on stający się jednym ciałem, doświadczający cudu.
To była noc pełna namiętności, noc, która dała upust skrywanym żądzom i namiętnościom.
Powoli zaczęło do nich docierać, że robią coś nowego, ekscytującego i zakazanego.
... A później zdarzyło się coś nieoczekiwanego, pięknego i bardzo romantycznego...
- Booth - szepnęła spoglądając mu w oczy
- tak - rzekł całując jej długą szyje, wywołując u niej kolejny dreszcz
- to było coś pięknego, cudownego - oznajmiła
- wiem - przytaknął
- miała wielu partnerów seksualnych, ale..
- to chyba nie czas na takie rozmowy - szepnął
- nie przerywaj mi proszę, pozwól mi powiedzieć, co mam do powiedzenia
- daj mi dokończyć - powiedziała
- dobrze, proszę - rzekł
- z tamtymi, to był tylko seks, zwykły bez uczuć, jakiegokolwiek zaangażowania
- dzięki Tobie odkryłam, tą różnicę między gównianym a niezwykłym
- i to, że może być on elementem miłości, i jej dopełnieniem
- a nie tylko zaspokojeniem potrzeb biologicznych, rozumiesz - spytała
- yhm - szepnął nie-dowierzając w to, co usłyszał, powoli dochodząc do siebie
- już kiedyś Ci to tłumaczyłem - rzekł z figlarnym uśmiechem
- tak, suche fakty, pamiętam tą rozmowę - przytaknęła
- a teraz w bardziej klarowny sposób - rzekła składając pocałunek na jego ustach
- uwielbiam, gdy to robisz - szepnął
W odpowiedzi otrzymał masę pocałunków. Po rozmowie, w której wyjaśnili sobie wszytko, powrócili do bardziej ciekawszych zajęć... Osiągnęli szczyt. Po chwili usłyszeli bicie zegara. Wybił północ... Nastał Nowy Rok...
- Kochanie - szepnął
Nie usłyszała...
- Kochanie - powtórzył
Uniosła wzrok, spoglądając w jego czekoladowe, pełne ciepła oczy... Pierwszy raz w życiu ktoś ja tak nazwał. Była szczęśliwa.
- Kocham Cie - szepnęła
Pocałował ja delikatnie, potem coraz namiętniej...
- Ja też Cię kocham - rzekł drżącym głosem
Po chwili namiętności, osunęli się na podłogę. Wtuliła się w jego ramię. Była to magiczna chwila.
- To jest odpowiedni moment, by wyrazić noworoczne życzenie - szepnął
- Ja już mam wszystko, czego mogłabym sobie życzyć, o czym nie marzyłam w najskrytszych snach - rzekła
- Jeśli jakieś jeszcze masz, to ja obiecuję, że ja Ci to dam - rzekł
W odpowiedzi obdarzyła go namiętnym całusem. Powrócili do tego, czym byli zajęci przed chwilą. On i ona cudowne dopełnienie, dwie połówki jabłka znalezione i złączone w jedność i uścisku miłości i rozkoszy. Spełniło się to wszystko, czego pragnęli.
Kochać, pożądać, posiadać i otrzymywać to samo. Oby nigdy to nie minęło…
Rankiem obudził się pierwszy. Spojrzał na kobietę, którą trzymał w objęciach... Spała tak słodko... Teraz był szczęśliwy. Miał kogoś bliskiego, kogo szukał od dawna.
Wieczorem szczęśliwi powrócili do Waszyngtonu. Pod koniec tygodnia, dostali wiadomość, ze mogą się już przeprowadzić. W ciągu kilku dni zamieszkali w swoim nowym domu, który spodobał się wszystkim znajomym bez wyjątku. W nim znajdowało się dużo pomieszczeń, w tym pokój dla Parkera. Wspólnie podjęli decyzje, by razem z nimi zamieszkał także dziadek. Propozycja ta bardzo spodobała się zarówno Parkerowi jak i samemu dziadkowi. Dni mijały, a Rebecca coraz bardziej uświadamiała sobie, że syn powinien zamieszkać z ojcem, gdzie znajdzie prawdziwą rodzinę, która ona nie jest w stanie mu zapewnić, co chwila zmieniając partnerka. Wiadomość ta sprawiła im ogromna radość i w połowie stycznia mały przez sad została powierzony opiece ojcu i zamieszkał z nim w nowym domu. Wszyscy byli szczęśliwi.
EPILOG:D
Bones w ciągu kolejnych tygodni, zmieniała się fizycznie. Jej biodra coraz bardziej się zaokrąglały. Nie przeszkadzało to Boothowi. Kochał ją jak nikt inny na świecie... Każdego dnia... W każdej chwili... Od początku...
Z dnia na dzień częściej miała mdłości, nie tylko po śniadaniu, ale także i na miejscu zbrodni, lub w Instytucie.
Powoli przybierała na wadze, co zauważyła pewnego ranka, nie mogąc dopiąć spodni.
Jedyne o czym pomyślała, to, że może być w ciąży, gdyż wszystkie symptomy na to wskazywały. Udałą się z samego rana do lekarza, który potwierdził jej stan. To była wiadomość, która bardzo ją ucieszyła.
Będąc z agentem, nauczyła się dużo, nie tylko o ludziach, życiu. Odkryła, czym jest miłość. Teraz to był ten moment, ten czas, kiedy odkryła w sobie także instynkt macierzyński.
Pod sercem nosiła małą istotkę, która była spełnieniem jej najskrytszych, niewymawianych głośno marzeń.
Teraz czekała na odpowiedni moment, by przekazać tą wiadomość ukochanemu. Wieczorem, po kolacji postanowiła mu powiedzieć, podzielić się tą dobrą nowina.
Siedzieli na sofie, wtulenie w siebie, oglądając jakiś film. Przytulił ją jeszcze mocniej.
Uśmiechnęła się lekko, i wtuliła się w niego podkulając nogi pod siebie.
Potem położył dłoń na jej brzuchu i wyczuł niewielką wypukłość, której przedtem nie zauważył, której istnienie trzymała przed nim w tajemnicy.
- To te późne kolacje - pomyślał
Jednak, coś go tchnęło. Spojrzał na nią. Jej oczy błyszczały, jak nigdy dotąd. W nich potwierdził swe przypuszczenia...
- Jestem w ciąży - szepnęła
- Będziemy mieli dziecko - krzyknął
- Tak, na razie to mała fasolka, ale
- Temperance - rzekł
Słysząc swoje imię, wypowiedziane z jego ust, nabrało innego znaczenia... Poczuła dreszcz, który szedł kolejny raz jej ciało.
- Uczyniłaś mnie najszczęśliwszym facetem na Ziemi
- Co tam na Ziemi, pod słońcem - krzyczał w wniebogłosy
- Booth, uspokój się, co na te krzyki sąsiedzi - spytała
- niech wiedzą, jaki jestem szczęśliwy - rzekł
Pocałowała go, nie mogąc się opanować. Kleknął przed nią i pocałował jej brzuch, w którym rosło ich szczęście.
Następnego dnia poinformowali o tym przyjaciół. Gratulacjom nie było końca. Najbardziej cieszyła się Angela, która od początku trzymała za nich kciuki, mocno im kibicując, z całego serca.
Parkerowi też postanowili o tym powiedzieć...
Bardzo go ta wiadomość ucieszyła. Od razu zaczął się zastanawiać, kogo w brzuszku nosi ciocia Bones.
- Wolałbym braciszka, ale siostrzyczka też może być - rzekł
- Będę najlepszym starszym bratem - dodał z dumą
Cieszyli się swoim szczęściem. Jego syn zaakceptował ich związek i jest szczęśliwy. Na dodatek już nie może doczekać się małej istotki na świecie. Miesiące mijały dość szybko. Bones bardzo się zmieniła. Zwolniła tempo w pracy, nie chcąc narażać swego maleństwa.
Często chodziła do ginekologa na badania. Oboje nie chcieli znać płci. Chcieli tylko by było zdrowe. To się liczyło. Czy chłopczyk, czy dziewczynka, nie ważne. Będą kochać z całego serca.
W pewną sobotę w szpitalu, na świat przyszła najcudowniejsza pod słońcem dziewczynka.
Rodzice nie posiadali się ze szczęścia. Ta mała istotka połączyła ich jeszcze bardziej.
W dniu chrztu dziewięciomiesięcznej Joy, Booth oświadczył się przy wszystkich swojej dziewczynie.
Była zaskoczona, jego prośbą, tym bardziej, że nic z nią nie ustalił. Jednak teraz była gotowa na kolejny krok w swoim życiu. Do niedawna nogami i rękami zapierałaby się przed małżeństwem, a teraz?? Zgodziła się na oświadczyny. Była szczęśliwa...
Pewnego wieczoru, zaprosili do siebie przyjaciół z Instytutu, oznajmiając im tą wesoła nowinę. Gratulacjom nie było końca. Ale to nie był koniec niespodzianek. Ogłosili, że Bones spodziewa się bliźniaków, co jeszcze bardziej ucieszyło zgromadzonych gości.
Po chwili poprosili zgromadzonych w ich mieszkaniu, Ang, Jacka, Cam i Zacka, na chrzestnych swoich dzieci. To był bardzo wzruszający moment. Oczywiście wszyscy się zgodzili, czując się przy tym zaszczyceni tą propozycją...
Parę tygodni później, w Kościele odbyła się ceremonia zaślubin...
KONIEC:D
mam nadzieję, że sie podoba:D
siostra buziak:*
niedługo kolejne części o agentce Poirot:D
Cudowna część. Jestem zachwycona.
Czekam na kolejne części o agentce Poirot:)
buziaczki for you siostra :*
super! słodziaśne. jak miło. czekam na nowe opko.
pewnie ze sie podoba... opowiadanie z Happy Endem :)- uwielbiam!!! ;)
czekam na cd opowidania z ta agentka Poirot... ;)
jedziemy dalej z trójkącikiem:D
Wszyscy ciężko pracowali, by jak najszybciej zakończyć tą sprawę, która była dość skomplikowana. Tyle zawiłych wątków, sprzecznych informacji, trudno było im cokolwiek ustalić, jakieś poszlaki, umożliwiające dalsze prace. Starali sie, jak mogli. Niestety bezskutecznie. Powoli dochodzili do wniosku, że jest ktoś, kto próbuje im skutecznie zamącić w głowach, by nie rozwiązali tej sprawy.
Po kilku godzinach w Instytucie pojawił sie ponownie Booth. Swe kroki skierował do gabinetu pani antropolog.
Siedziała tam smutna, zamyślona. Była myślami daleko stąd...
Nie mogła sie skupić na pracy, martwiąc się o partnera i jego synka, którego bardzo lubiła.
Stał w drzwiach i przyglądał się jej kilka chwil. Ona nadal była nieobecna...
Ocknęła się... Chciała udać się na platformę. Podniosła się i ujrzała jego. Była bardzo zdziwiona tą niespodziewaną wizytą. Z tego wszystkiego, z wrażenia usiadła z powrotem, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa.
- Cześć - rzekł
- Cześć - odpowiedziała
Przez chwile spoglądał jeszcze na nią, zastanawiając sie, co jest nie tak...
- Czemu mi sie przyglądasz? - szepnęła speszona
- Dobrze się czujesz? - odpowiedział pytaniem na pytanie
- Tak - rzekła
- Czemu pytasz?- spytała
- Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha - stwierdził
- Nie, zmęczona jestem i dlatego - próbowała go zbyć
Znał ją nie od dziś. Wiedział, że kłamie...
- A co z Parkerem - zapytała w pełni odzyskując głos
- Zasłabł - oznajmił
- I co z nim? - dopytywała
- Już jest wszystko dobrze - odpowiedział
- Ciesze sie - rzekła lekko sie uśmiechając
- Jest teraz z matka - dodał z uśmiechem
Atmosfera powoli się rozluźniała...
- Widziałaś już ten raport - spytał po chwili
- Tak - potwierdziła
- To, jak dowiedziałaś sie czegoś? - zapytał
- Nie, nie mogę zrozumieć pewnego zdania z opisu - oznajmiła
- Którego - zapytał
Wzięła raport do reki, w poszukiwaniu ów zdania. Przeglądała kartki, które powoli upadały na ziemie...
Podszedł do niej, podnosząc wszystkie, które zdążyły upaść nie przestając patrzeć na partnerkę, która coraz bardziej drżała. Zbliżył się na niebezpieczną odległość. Stanął tuz za nią, siedzącą na krześle przy biurku. Nachylił się nad nią, spoglądając przez ramię na raport. Poczuła jego oddech na szyi, doprowadzający ją do stanu ekstazy...
Po chwili podniósł twarz, spoglądając na partnerkę... Chciał jej wytłumaczyć, to, o co prosiła. Jednak teraz nie miał na to ochoty, tylko... Jego myśli galopowały jak oszalałe w jego głowie. Jedyna, na co miał teraz ochotę, to...
Ich twarze dzieliły tylko centymetry. Odległość z sekundy na sekundę malała...
Dzieliły ich już tylko milimetry... Ich wzrok spotkał sie. Oczy błyszczały jak diamenty swym najpiękniejszym blaskiem... Nastała cisza... Słychać było tylko ich oddech i miarowe bicie serca, które po chwili zaczęło przyspieszać, waląć, jak oszalałe...
Nie mogli oderwać od siebie wzroku. Jakaś siła pchała ich bliżej coraz bliżej...
W powietrzu unosiła sie atmosfera pełna napięcia i emocji, które gotowe są zaraz wybuchnąć...
W tym samym momencie w gabinecie pani antropolog, pojawiła sie agentka Pairot, z pewnymi informacjami, przydatnymi do śledztwa...
hmmm... ciekawe czy zorientuja sie ze agentka przysza... xD musialas przerwac w takim momencie ?? :)
czekam na cd!!! :)
Mnie też ciekawi czy zauważą agentkę, czy są zbyt zapatrzeni w siebie. Czekam na następną część:)
To, co zobaczyła, jeszcze bardziej utwierdziło ją, że rozmowa pań, którą podsłuchała była prawdziwa. W ich spojrzeniu widać była chemie, pożądanie. Było ono przy tym pełne czułości i miłości. To definitywny koniec jej związku z agentem. Teraz na własne oczy widziała, to, czego nigdy nie widziała.
Nie może się więcej oszukiwać i żyć nadzieja, że on o niej zapomni. To chyba nie możliwe – pomyślała.
Teraz te nadzieje, które jeszcze miała, prysnęły jak bańka mydlana. Widząc ich razem, dotarło do niej, że w starciu z chłodna i oschłą panią antropolog przegrała bitwę i walkę jednocześnie...
Nikt ani nic tego nie zmieni... Oni się kochają i to widać...
Poniosła klęskę. Kolejny raz w żuciu straciła mężczyznę swojego życia, z którym snuła nadzieje i plany na wspólną przyszłość. Po chwili doszła do siebie... Otrząsnęła się i przypomniała sobie, po co tutaj przyszła... Nie chciała tego przerywać, ale nie miała wyjścia... Sprawa nie cierpiała zwłoki... Chodziło wszak o morderstwo i życia ofiarom się nie zwróci, ale tam gdzieś chodzi jego morderca, którego muszą jak najszybciej złapać, zanim zabije kolejną lub kolejne osoby...
Musiała im jakoś przeszkodzić, nawet jakby mieli ja za to znienawidzić, choć może już to do niej czuli, szczególnie ona...
Chrząknęła...
- Przepraszam, że Wam przeszkadzam, ale znalazłam coś ważnego – rzekła
W tym samym momencie odskoczyli od siebie, jak poparzeni...
- Nie przeszkadzasz – szepnęła zaskoczona Bones
- Właśnie – dodał nie mniej speszony Booth
- Znalazłam powiązania w tej sprawie ze sprawą sprzed 3 lat – wyjaśniła Peyton
- Jakie ?– zapytał zaciekawiony agent
W tym momencie Bones wstała od biurka, kierują się w stronę wyjścia...
- To wy porozmawiajcie, a ja pójdę do Angeli – rzekła ewakuując się, szukając ucieczki
Po chwili już jej nie było. W takiej chwili musiała porozmawiać z przyjaciółką, o tym co się wydarzyło, do czego mało co nie doszło między nią, a agentem... Szybkim krokiem kierowała się do jej gabinetu...
Tymczasem w gabinecie Bones
Zostali sami.... Sytuacja była dość niezręczna... Booth, nie wiedział, co ma zrobić. Tłumaczyć, czy zostawić to tak, jak jest...
Było mu głupio, tym bardziej, że to ona ich przyłapała, ale docierało do niego, że związek z nią nie ma największego sensu, a kobietą, z która chce być, znalazł w partnerce z pracy, przyjaciółce i to ona jest nią...
Peyton czuła się bardzo zraniona, ale umiała przyznać się do przegranej... Teraz mieli sprawę, która na nich czekała. Tą rozmowę muszą przełożyć na inny moment. Teraz czeka ich praca...
Po chwili wyjaśniła mu, o co jej chodziło... To było coś, co naprawdę im pomoże... Nie mieli czasu do stracenia. Pobiegli po Bones, która musi o tym wiedzieć...
tak szczerze to jestem zaskoczona tym ze w miere dobrze agentka przyjela do wiadomoci to co laczy Brennan i Bootha... myslalam ze bedzie jakas zemsta czy cos w tym stylu... ale nie xD
w sumie to dobrze :) czekam na kolejna czesc ;)
tak miało być, ale chciałam, ukazać w niej też i dobrą osobę, o czym sie nie długo przekonacie:D
oto kolejna cześć:D
Biegła do gabinetu przyjaciółki nie mogąc złapać tchu. Musiałą się komuś wygadać, powiedzieć, co czuła, jak był tak blisko niej, co nadal czuje. Wpadła, jak strzała. Angela aż poskoczyła...
- Sweety, kto Cie goni – zapytała artystka
- Goni – zdziwiła się antropolog
- Czemu tak biegniesz – wyjaśniła Ange
- Ponieważ – rzekła zdyszana
- Coś się stało – ciągnęła dalej
- Nie, tak, nie wiem – jąkała się Brenn
- Usiądź, zrelaksuj się, spróbuj złapać oddech – proponowała Ang
- Ja w tym czasie, przyniosę Ci wody – oznajmiła panna Montenegro
Zniknęła za szklanymi drzwi, zostawiając na chwile przyjaciółkę samą. Bones siedziała wygodnie na kanapie, próbując się uspokoić. Relaks przerwało jej nagłe pojawienie się agentów...
- Bones, musimy jechać jeszcze raz do tego starego banku – oznajmił
- Ale...
- Nie ma czasu do stracenia – dodał
Podniosła się. W drzwiach minęła się z Ang, która w dłoni trzymała szklankę wody...
- Wychodzisz? - spytała
- Chyba miałyśmy porozmawiać – dodała po chwili
- Tak, porozmawiamy, jak wrócę – rzekła upijając łyk wody
Po chwili już ich nie było... Agentka Peyton miała racje. Dzięki jej informacjom udało się rozwiązać żmudne śledztwo. Dzięki niej udało się im dorwać tego, kto zabijał niewinnych ludzi...
Następnego dnia...
Agentka Poirot zaniosła raport ze sprawy agentowi, który siedział i rozmyślał. Kolejna sprawa rozwiązana. Tyle, że on tęsknił za rozwiązywaniem ich z Bones, wszak Peyton bardzo im pomagała, ale to nie to samo. Chciała zakończyć swój związek z nią i postanowić zawalczyć o serce przyjaciółki. To, co się wydarzyło wczoraj, uświadomiło mu, że to, co Ang mu próbowała uświadomić może być prawdą. Widział to w spojrzeniu partnerki...
Z rozmyślań wyrwała go rzucona teczka na biurko.
- Peyton, cześć, nie zauważyłem, że tu jesteś
- Zamyśliłem się – wyjaśnił
- Myślałeś o niej – szepnęła
- Tak – rzekł
- Nie będę kłamać, myślałem o niej – rzekł
- To właśnie o tym chciałam z Tobą porozmawiać – oznajmiła
Nastała cisza. To był czas, właściwy moment, na wyjaśnienia. Dłużej nie mogą się oszukiwać. On nie może jej zwodzić, gdyż to i tak się nie uda. Kończąc to teraz na takim poziomie, na jakim są nie skrzywdzi jej tak bardzo, jakby był z nią i nadal oszukiwał i robił złudne nadzieje na powodzenie związku, którym nim tak naprawdę nigdy nie był...
Nie wiedział tylko, jak ma zacząć, jak wytłumaczyć, że to koniec i przy tym jej nie zranić. Lubił ją, ale...
miałam z niej zrobić zołzę, ale zrobiło mi sie jej szkoda:(
Lubił ją, ale... Lubić, nie znaczy kochać. Nie można być z kimś tylko dlatego, że go się lubi, lub boi zranić. Związek opiera się na zaufaniu, szacunku, ale głównie opiera się na miłości, i gdy ona jest wzajemna, nie ma takiej rzeczy na świecie, która by ją zniszczyła. To nie możliwe...
W gabinecie zapanowała cisza. Oboje wiedzieli, że ta rozmowa to będzie definitywny koniec ich relacji, ale nie wiedzieli, jak maja ja zacząć...
- Może usiądziesz – zaczął niepewnie Booth
Podeszła do wskazanego krzesła i usiadła na nim, zgodnie z wolą partnera.
- Peyton, ja nie wiem, jak mam to powiedzieć – zaczął
- Nie musisz, ja wszystko wiem – rzekła
- Ale to nie jest tak, jak
- Nie mogę się więcej oszukiwać, ze mnie pokochasz – wtrąciła
- Ty kochasz ją, choć sam to przed sobą ukrywasz – dodała
- Ale – próbował zaprzeczać
- Nie przerywaj mi, proszę
- Teraz posłuchaj, co mam do powiedzenia, zanim zrezygnuje – oznajmiła
Usiadł wygodniej na fotelu. Czuł, że to, co chce mu powiedzieć jest bardzo ważne, ale i bolesne dla niej. Wolał już nie przerywać i wysłuchać, co ma do powiedzenia...
- Wiem, że łączy Was, coś pięknego, czystego, szczerego
- Ale obawiacie się tego uczucia, boicie się jemu ponieść z obawy, że zniszczy to, co tak budowaliście
- Ale nie warto Seleey, w życiu prawdziwa miłość zdarza się tylko raz i kiedy się zjawia, nie można jej tak odpuścić,
- Czasami jest tak, że poznajemy się i jest ta iskra, wiemy, że chcemy być ze sobą,
- Innym razem są jakieś przeciwności, z którymi musimy walczyć, ale uwierz mi warto
- Wtedy w gabinecie, doszło by między Wami do czegoś, gdybym Wam nie przeszkodziła
- Teraz tego żałuje, mogłam poczekać, może ten pocałunek, by Wam coś uświadomił
- Ale stało się inaczej i teraz to Wy musicie stanąć twarzą w twarz, i odkryć, to, co tak silnie w sobie skrywacie
- Mam nadzieje, że wyrażam się jasno i dociera do Ciebie, to, co mówię – zapytała
- Nawet nie wiesz jak bardzo jasno się wyrażasz – przytaknął
- Więc dobra rada na koniec, idź do niej i powiedz jej, co czujesz, gdyż ona jest na to za bardzo skryta
- Ale, co jak ona mnie odrzuci? – zapytał
- Uwierz mi byłaby głupia, słysząc, to, co tak naprawdę każda kobieta chce usłyszeć od swego faceta – wyjaśniła
- A na taką nie wygląda – dodała po chwili
- Masz racje, nie ma na co czekać – oznajmił
Wstał od biurka, udając się do wyjścia. Jednak po chwili cofnął się do Peyton, całując ją w policzek.
- Dziękuje i przepraszam – szepnął
- Nie ma za co przepraszać – rzekła
- Nie mam do Ciebie żalu – dodała
- A teraz idź, zanim się rozmyślisz, lub ucieknie Ci odwaga – rzekła posyłając mu lekki uśmiech
- Dziękuje – rzekł jeszcze raz
- A i zapytaj ja o Sullego – dodała
- A skąd o nim wiesz – zapytał ciekawy
- Nie trać czasu na rozmowę ze mną
- Tego Ci nie powiem, to musi zrobić ona, powodzenia – powiedziała
Po chwili opuścił gabinet. Ostatnie zdanie go trochę zdziwiło. Ale teraz o nie miało znaczenia. Teraz jest gotowy, by zawalczyć o kobietę swojego życia.
Udał się na parking i po chwili był już w drodze. Po kilkunastu minutach był już na miejscu. Wszedł po schodach prowadzących do Instytutu. Swe kroki skierował wprost do jej gabinetu...
nie spodziewalabym sie ze az tak mozesz z niej zrobic dobrego czlowieka... no noo... :)
juz sie nie moge doczekac ich rozmowy w jej gabinecie... :) niech bedzie mega wzruszajace i romantyczne...
prosze!!!
pozdrawiam :)
Ines świetnie,zakręcona zweifn Super :DD
Czekam na cdki :]]
Niedługo też coś wstawie ale muszę dokonczyć :))
Pozdrawiam wszystkich :* :P
cieszę się, że sie podoba:)
czekam na Twoje opka, chętnie przeczytam, bo na fw jakiś mały zastój:(((
oto kolejna, przedostatnia cześć:D
Stała przy oknie spoglądając w krajobraz po drugiej stronie. Była bardzo zamyślona, lecz jej myśli nie krążyły wokół pracy, lecz rozmyślała o nim, o partnerze z pracy, o przyjacielu...
Powoli niemal bezszelestnie podchodził w jej stronę. Kiedy był tuż za nią, poczuła czyjś oddech na swej szyi.
Próbowała się odwrócić, ale skutecznie uniemożliwił jej to agent, obejmujący ją w tali i przylegający swym ciałem do jej...
Chciała obezwładnić napastnika, jednak po chwili zapach perfum, które były jakoby wizytówka agenta, uświadomiły kto stoi za nią i tak mocno się do niej przytula...
Nie mogła choć bardzo chciała się odwrócić. Krew w ich żyłach zaczęła aż kipieć. Oboje przeszedł jeden, potem kolejny dreszcz pożądania... Jeszcze nigdy ich ciała nie były aż tak blisko...
Chciała się odwrócić, jednak będąc w jego ramionach, uspokajała się i czuła spokojniej... Teraz liczył się tylko on i ten moment, który dał im los...
Jednak po chwili się ocknęła...
- Booth, co Ty tutaj robisz – zapytała
- Przyszedłem do Ciebie – oznajmił
- Po co – syknęła
- By skończyć to, co zaczęliśmy – wyjaśnił oswobadzając ją
- Zaczęliśmy – szepnęła
- To, co nam przerwano – mówił szeptem
- Ale co, bo nie rozumiem – rzekła
Nie odpowiedział, tylko jej to pokazał...
Przybliżył swe usta do jej, lekko je muskając. Po chwili oderwał się od niej, czekając teraz na jej ruch, na jej krok, potwierdzający, bądź zaprzeczający jego tezie...
Nie musiał zbytnio długo na nią czekać... Odpowiedziała dość szybko...
Pocałowała go lekko, ale bardzo namiętnie... Całowali się dłuższą chwile, nie mogąc się od siebie oderwać. Teraz ich wszystkie obawy prysnęły dając ustępstwo prawdziwym uczuciom,
jak i emocjom... Chcieli by ta chwila nigdy się nie skończyła, by czas się teraz zatrzymał... Liczyli się teraz tylko oni...
Po chwili...
- Teraz rozumiem, o co Ci chodziło – rzekła rumieniąc się
- Szkoda – stwierdził
- Czemu? – zapytała zakłopotana
- Bo jakbyś nie zrozumiała, to
- To – przerwała mu
- Musiałbym Ci to lepiej wytłumaczyć – rzekł skradając jej całusa
Uśmiechnęła się...
Jednak po chwili szczęścia naszły ją znów wątpliwości, czy dobrze robią, czy on nie oszukuje kogoś, a ona nie rani tej osoby... Nie wytrzymałą, musiała się tego dowiedzieć. Chwyciła go za rękę prowadząc go w stronę sofy, gdzie musieli poważnie porozmawiać...
Muszą sobie wszystko wyjaśnić. Teraz muszą powiedzieć sobie prawdę i tylko prawdę...
mam nadzieje, że się spodoba:)
pozdrawiam:D
Siostra super wchodze a tu tyle czesci. czekam na cdk!
Zaneta czekam na twoje opowiadanie.
co tu duzo pisac... super opowiadanko a ta czesc... hmmm :)
czekam na nastepna/ostatnia czesc... :)
PS: Witaj Zaneto... ja rowniez czekam na Twoje opowiadanie
Pozdrawiam wssszystkich :))
Ines czekam na ich poważną rozmowę.
Żaneto witam cię, czekam na twoje opowiadanie:)
tamta miała być przedostatnia, ale powstała jeszcze ta:)
po niej ostatnia cześć:D
Usiedli oboje. Bones bardzo chciała się odezwać, ale jakby zabrakło jej głosu.
Patrzyli na siebie, ale żadne nie odezwało się słowem. Nastała cisza, która drażniła oboje. Pierwsza postanowiła przerwać ją Bones...
- Booth – zaczęła niepewnie
- Tak – szepnął
- A co z Payton?
- My nie możemy jej oszukiwać
- Ja jej nie mogę oszukiwać - stwierdziła
- Choć jej nie lubię - szepnęła
- Z Peyton jest ok – rzekł
- Ok, co to znaczy ok – spytała
- Rozmawialiśmy przed chwilą, i..
- I – przerwała mu
- Ona zrozumiała, że jej nie kocham – wyjaśnij
- I – ciągnęła dalej
- Że nie możemy razem być – droczył się z nią
Uwielbiał to robić. Wtedy na jej twarzy pojawiały się słodkie dołeczki i ogromny grymas, który uwielbiał...
- Booth, ty chcesz mnie chyba do zawału doprowadzić – rzekła oburzona
- Ona to rozumie i się ze mną zgadza – wyjaśnił
- Zgadza się- zapytała zdziwiona
- I tak łatwo się poddała, nie wierzę – dodała po chwili
- Naprawdę, sama jej spytaj – rzekł
- Obędzie się, wierze Ci – rzekła z lekkim uśmiechem
- Wiesz powinnaś być dla niej miła – powiedział
- Czemu? – spytała dając mu kuksańca
- Bo ona powiedziała mi, ze o nas trzeba walczyć
- Że my oboje musimy, szczególnie ja – wyjaśnił
- Ty? – zdziwiła się
- Tak, bo Ty jesteś skryta – szepnął powstrzymując śmiech
- Ja skryta – oburzyła się
Jednak widząc minę partnera, który ledwo łapał powietrze, sama się zaczęła śmiać...
- Chcesz wiedzieć, co mi jeszcze powiedziała? – zapytał po chwili
- Jasne, że tak, mów jak na spowiedzi – rzekła nadal się śmiejąc
- W sumie to nie powiedziała nic – rzekł
- Booth - rzekła lekko zdenerwowana
- Już dobrze nie gniewaj się – rzekł posyłając jej swój piękny uśmiech
To było coś, co ją od samego początku zaintrygowało. Ten jego czarujący uśmiech i blask jego czekoladowych oczu, sprawiały, że rozpływała się, gdy był w pobliżu, nie mogąc się na niczym skupić... Teraz było tak samo...
Po chwili jednak powrócili do rozmowy...
- To jak powiesz mi – zapytała
- Ale co -odpowiedział pytaniem na pytanie
- Co powiedziała Ci Peyton – dopytywała ciekawa
- W sumie, to kazała mi się o coś zapytać – wyjaśnił
- Zapytać – zdziwiła się nie wiedząc, o co chodzi
- Tak – potwierdził
- O co? - zapytała ponownie
- Raczej o kogo – rzekł przeciągając
- O kogo, Booth ile będziesz mnie tak męczył – zapytała
- Kazała mi się zapytać o Tima – wyjaśnił
Bones lekko się zdziwiła. Nie miała pojęcia, co wie o nim agentka...