Boothowi musialo sie zrobic przykro jak uslyszal rozmowe Ang i Bones, a jak sie spotkali u niego to myslalam ze chociaz sobie cos wyjasnia a tu nic. aha jedzie nas 5 w tym 2 Ange :). pisz epilog Siostra :* dzieki. czekam na cdk
Ciekawe jak będzie się układało pomiędzy Temp a Seleyem. Czekam na następną część:)
kolejna cześć, mam nadzieję, że sie spodoba:)
Natomiast ona powraca do pracy z przyjacielem...
Jej radość była jednak przedwczesna...
Dla Bootha to była bardzo trudne... Ta cała sytuacja bardzo go przygnębiała... Wcześniej skakał by do góry, na każdą sprawę, która prowadził z nią.. Cieszyłby się na każda chwile, spędzona w jej towarzystwie...
Teraz jednak wszystko się pozmieniało... Jednak, nie to, co do niej czuł... To nigdy nie zniknie... Uczucie, którym ją obdarzył jest silne i nierozerwalne...
Im bliżej do dnia, w którym miał powrócić do pracy z nią, tym bardziej on nie widział takiej możliwości... Nie zniósł by widoku jej z z innym agentem ,z którym łączy ją coś, o czym on tylko może pomarzyć...
Wiedział, że ucieczka nic nie zmieni, jednak nie widział innej możliwości...
Nie chciał więcej już z nią pracować... To była bardzo trudna decyzja, jednak nie widział innej możliwości...
Nie mógł pracować z kobietą, którą pokochał, która jest z innym, tym bardziej z jego najlepszym przyjacielem...
Bones w przeciwieństwie do niego, była szczęśliwa.. Nie mogła sie już doczekać spotkania z nim... Nie spodziewała sie, że czeka na nią taka niespodzianka, niekoniecznie dobra...
Rano, gdy zjawiła się w siedzibie FBI, była bardzo zaskoczona decyzją Bootha.. Nie mogła zrozumieć, czemu nie chce już z nią pracować... Zdziwiło ja tez, ze do pracy przydzielą jej nowego partnera, gdyż agent Booth, będzie pracował nadal za biurkiem....
Natomiast agent Tim, opuszcza Waszyngton, gdyż ich współpraca dobiegła końca...
Była przekonana, że jej partnerem będzie mężczyzna, jakie było jej zdziwienie, gdy do pokoju wkroczyła piękna blondynka...
Jej partnerką została młoda policjantka, agentka Poirot... Nie miała innego wyjścia... Musiała przystać na współpracę z nią, gdyż czekała na nich praca...
Od momentu ich spotkania widać było, że obie nie dojdą do porozumienia, tym bardziej, że niedługo zaczną rywalizować o względy agenta Bootha...
i jak??
A ja myślałam, że Temp będzie pracowała z Boothem. Ciekawe jak będzie wyglądać rywalizacja o Bootha pomiędzy Temp a agentką Poirot.
Czekam na ciąg dalszy.
ja rowniez czekam na bitwe o bootha i boje sie ze bren jednak przegra ta bitwe. wiadomo niech sie mecza! czekam na cdk!
kolejna cześć:)
Pierwsze spotkanie pań nie należało do udanych. Obie były zaskoczone takim obrotem sprawy. Każda miała swoje pracę, do której była przyzwyczajona, a tu nagle, w ciągu kilku minut równowaga ta została zachwiana. Bones była zawiedziona decyzja partnera, natomiast Peyton nie wyobrażała sobie współpracy z kimś, w szczególności z kobietą, którą okazała się słynna pani antropolog. Nie miały innego wyjścia, jak tylko się zgodzić.
Czekała na nich sprawa, która nie należała do najłatwiejszych.
Ustaliły jakieś reguły gry, w którą obie zostały wplątanie nie z własnej woli i udały sie na miejsce zbrodni.
W samochodzie nie odezwały sie do siebie, ani słowem, co chwile zerkając na siebie wrogim wzrokiem. Nie miały wspólnych tematów. Traktowały sie jak wrogów, które nie wiadomo, za co, za jaką kare zmuszone są pracować razem. Praca w terenie, to tez nie było, coś, co można nią było nazwać...
Już na miejscu doszło do scysji i ostrej wymiany zdań. Poszło w sumie o głupstwo, ale żadna nie miała zamiaru ustąpić, stojąc przy swoim, próbując wykazać wyższość swojej osoby, nad ta drugą.
Także w Instytucie panie nie mogły sie porozumieć. Nie tylko bariery językowe, nimi były... Na żadnym polu nie mogły sie porozumieć... Bones i jej problemy w relacjach międzyludzkich, jak i trudności w nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi, wcale nie pomagały. Dawały z siebie wszystko, ale wrogość do siebie, wcale nie pomagała w rozwiązywaniu spraw, które zostały im zlecone. Śledztwa, które można rozwiązać było w kilka dni, w ich przypadku, rozwiązywane były po kilku tygodniach, co zaniepokoiło obu dyrektorów. Musieli wymyślić jakiś plan, by wszystko wróciło do porządku. Tym bardziej, po tym, jak Bones oświadczyła, że nie ma zamiaru współpracować więcej z Peyton, twierdząc, że jedynym agentem, z którym ta współpraca jest możliwa jest agent Booth, który nie podzielał jej opinii, ze względu na sprawy osobiste. Natomiast z takiego obrotu sprawy najbardziej ucieszyła się Peyton. Jednak jej radość była przedwczesna.
Plan pojawił sie nawet szybko, ale nie wiedzieli, jak wprowadzić go w życie.
Nie widząc innego wyjścia z sytuacji, nie pozostało im, nic więcej, jak wydać nakaz współpracy tej trójce. Agent Booth miał pomagać paniom jako doradca - mediator. Poinformowali ich osobiście, każdego z osobna o tej sytuacji.
Żadne nie było zadowolone z takiego obrotu. Peyton, chciała powrócić do pracy w biurze, Booth nie chciał cierpieć widząc przyjaciółkę, mając ją tak blisko i nie mogąc z nia być, natomiast Bones pragneła powrotu do współpracy z Boothem, jedyne, co jej w tym przeszkadzało, to agenta Poirot.
Jednak rozkaz to rozkaz - powtarzali przełożeni. Nie mieli wyjścia.
Około południa zostali wezwani, na zebranie w siedzibie FBI, by ustalić elementy współpracy. Booth i Bones zjawili sie punktualnie, natomiast agentka Peyton miała małe opóźnienie, spowodowane nagłym wezwaniem do przedszkola, do swojej córki.
Siedzieli w gabinecie w ciszy oczekując na pojawienie się pani agent, która zadzwoniła przepraszając za spóźnienie i informując, że w przeciągu 15 minut będzie na miejscu.
Booth, choć pracował w tej samej sekcji, co ona, nie miął nigdy okazji jej spotkać. To miał być pierwszy raz. Widząc po minie Bones, nie spodziewał sie niczego rewelacyjnego po pani agent.
Jakie było jego zaskoczenie, gdy w gabinecie po chwili pojawiła sie blond-włosa piękność, na której widok wielu facetom robi się gorąco?
o kurcze ale jazda xD booth i ta Poirot ?? mam nadzieje ze chyba nie xD ...a jak juz to krotko :) superowe czekam na cd ;)
juz nie nawidze tej agentki. mam nadzieje ze oni ten tego nie!!! czekam na cdk!
Ciekawe jak będzie się układać współpraca pomiędzy Temp - Poirot- Booth.
Czekam na cedeka:)
Dyrektorzy zostawili oboje i opuścili gabinet, w którym zapadła niezręczna cisza. Osoby, które do tej pory były sobie tak bliskie, teraz wydawały się obce. Nie zamieniły ze sobą żadnego słowa, co w ich przypadku było dość dziwna rzeczą, gdyż buzia im się nie zamykała nigdy... Ich ciągłe potyczki słowne, przeszły chyba do historii ich znajomości.
Atmosfera robiła sie gorąca... Z minuty na minutę, z sekundy na sekundę dało wyczuć sie napięcie...
Dziwny był fakt, że oni, do tej pory nierozłączni partnerzy, którzy nie mieli sobie równych, przyjaciele, którzy oddali by za siebie zycie, teraz siedzą naprzeciwko siebie, nie odzywając się. Co chwila spoglądali na siebie. Cieszę, która zapanowała w gabinecie, chciała przerwać Bones, jednak w momencie, gdy chciała coś powiedzieć, pojawiła sie ona...
Widok blondynki, od razu obudził Bootha. Bones nie wyglądała na taką szczęśliwą, jak był on...
Weszła do środka pewna siebie. Spojrzała na Bones i po chwili utkwiła wzrok na nim...
Mężczyzna, który samym wyglądem przyćmiewa inne osoby męskiego gatunku...
Stała w osłupieniu, nie mogąc od niego oderwać oczu.
On nie był jej dłużny, spoglądając na nią tym figlarnym spojrzeniem, które wywoływało u Bones kiedyś gęsią skórkę...
Bones poczuła lekkie ukłucie zazdrości, spoglądając na jej partnerów. Na szczęście w porę zjawili sie dyrektorzy, ochładzając gorące napięcie, które zapanowało w gabinecie.
Booth i Peyton, nie przestali spoglądać na siebie, co wywoływało coraz większą złość Bones. Zawsze wiedziała, co powiedzieć, teraz nie mogła wydusić z siebie słowa. Na zadawane pytania odpowiadała twierdząco, bądź przecząco, kiwając tylko głową.
Omówili szczegóły ich wspólnej pracy, podpisali wstępną umowę i byli wolni.
Czekała na nich praca. Dyrektor Cullen pozostawił im na biurku akta nowej sprawy. Udali się w trojkę na miejsce zbrodni. W samochodzie agenta panowała wesoła atmosfera. Booth rozmawiał z Peyton, jak starzy przyjaciele, natomiast Bones siedziała z tyłu, przyglądając sie, uśmiechniętym osobom. Sama chciała być na jej miejscu. Dzięki niej powoli docierało do niej, kim dla niej był Booth.
- Straciłam przyjaciela i... - pomyślała
Do oczu napływały jej łzy...
"oł noł" dlaczegobren siedzi z tylu? przeciez to ona powinna tam rzeadzic. mam nadzieje ze jednak bedzie ok miedzy b&b. czekam na cdk!
o mein gad... czemu Brennan siedzi z tylu ??? xD chyba Booth z ta agentka nie ten tego... xD mam nadziej ze jakos sie ulozy miedzy Boothem a Bones ;) czekam na cd !! ;)
Mam nadzieję, że jednak się jakoś ułoży pomiędzy Temp a Seleyem. Czekam na następną część:)
ułoż, ale nawet nie wiecie dzięki komu, heh:)
juz mam pomysł i zabieram sie za pisanie, jeszcze jedna lub dwie części i KONIEC!!!
ale sie wkurzyłam przesunęli KOŚCI!!! oj siostra pomoc nadciągnie od dwóch osób:) zaraz wstawię cdk, właśnie go kończę, mam jeszcze trochę czasu do serialu:)
Na miejscu zbrodni, Bones nie miała zbyt dużo do powiedzenia. W sumie nie mogła się na niczym skupić. Nigdy nie miała z niczym problemów. Umiała oddzielić sprawy osobiste od pracy. Nie miała nigdy z tym problemów, o czym świadczy linia, którą ustaliła z partnerem. Ale teraz nie potrafiła, nie umiała sie do nich odciąć. Teraz jednak nie zachowywała sie profesjonalnie. Chciała jak najszybciej powrócić do Jeffersona, by nie patrzeć na parę agentów, która coraz bardziej zaczyna łączyć jakaś zażyłość.
- Proszę zabrać ciało do Instytutu, tam sie dowiemy więcej - rzekła i wróciła do SUV-a agenta
Boothowi i Peyton, nie pozostało nic innego, jak podążyć za nią. W chwile potem byli już w Instytucie.
Pojawienie sie trójki w tym samym miejscu i o tej samej porze, wywołało spore zamieszanie wśród zezulców. Brennan natychmiast udała się na platformę, gdzie zajęła sie przywiezionymi szczątkami.
Jej pracy przyglądali się z daleka agenci. Po chwili odkryła przyczynę zgonu. Teraz czekała ich identyfikacja ofiary i dalsze śledztwo, które wolała pominąć, a raczej zostawić im. To już nie była jej broszka. Podeszła do pary agentów, przekazując im, to, co odkryła.
- Kobieta, wiek około 30-35 lat, rana kłuta głowy, była główną przyczyna śmierci - rzekła
- Teraz czekamy na rekonstrukcje twarzy, i dowiemy się kim ona była - rzekł Booth
- Tak - przytaknęła Bones
- To nic, tu po mnie - stwierdziła Peyton
- masz mój numer, zadzwoń, jak się czegoś dowiesz, do mnie lub agenta Bootha - rzekła udają się do wyjścia
- Poczekaj, odwiozę Cię - rzekł do oddalającej sie agentki
- To jesteśmy umówione na telefon - powiedział do Bones
- Jak tylko się czegoś dowiem, dam Wam znać - odpowiedziała
- Ok, cześć - rzucił na pożegnanie
- Cześć - szepnęła, ale on już tego nie słyszał
Stała smutna, przyglądając się oddalającym partnerom. Zastanawiała się, co zrobiła źle, czemu partner tak nagle zmienił się w stosunku do jej osoby. Była też zazdrosna jego szybkim nawiązaniem kontaktu z agentką, za którą sama nie przepadała.
Całej sytuacji przyglądała sie z boku Angela. Widziała na twarzy przyjaciółki smutek. Znała ją nie od dziś. Wiedziała, co ją tak przybiło. Dotarło do niej, że Brennan wreszcie zrozumiała, co czuje do agenta, ale teraz nie ma, jak okazać tego, gdyż on ma teraz nową znajomą.
Wiedziała, że musi jej pomóc, inaczej nigdy nie będzie szczęśliwa. Musi jej o wszystkim opowiedzieć, wyjaśnić.
Po chwili Bones udała sie do siebie. Usiadła na sofie, chowając w dłoniach twarz. Poczuła się zraniona i odrzucona. Odkryła, co czuje do swego przyjaciela, przyznała sie przed samą sobą, ale zrobiła to trochę za późno.
Z rozmyślań wyrwała ją Angela...
ale wzruszajace... Bones wrescie zrozumiala co czuje do agencika... mam nadzieje ze jakos zawalczy o Bootha xD czekam na cd ;)
Dobrze, że Bones zrozumiał swoje uczucia do Bootha.Ciekawe co Angela musi wyjaśnić bones.
chyba przedostatnia cześć:)
Weszła do środka, i posmutniała widząc przyjaciółkę w takim stanie.
- Sweety, nie przeszkadzam - rzekła siadając obok
- Nie, nigdy nie przeszkadzasz - rzekła lekko się uśmiechając
- Brenn możemy porozmawiać - spytała
- tak - zgodziła się
- o Boothie - wyjaśniła
- Ang, nie jestem w nastroju na rozmowy, tym bardziej o nim - szepnęła
- przed chwilą chciałaś rozmawiać - rzekła artystka
- Ang, to Ty chciałaś, ja się na rozmowę zgodziłam - wyjaśniła Brenn
- a teraz już nie chcesz, muszę Ci coś powiedzieć, to ważne - rzekła artystka
- jeśli chodzi o Bootha, nie chce wiedzieć - szepnęła
- ale...
- nie ma żadnego ale - wtrąciła Bones
Rozmowę przerwał im Jack...
- Na ciele ofiary znalazłem larwy, które wskazują nam czas i miejsce zgonu - rzekł
- Kiedy zginęła i gdzie? - spytała Bones
- od 3 do 5 dni temu, nad jeziorem - wyjaśnił
- ofiara została podrzucona w parku, musimy powiedzieć Poirot - rzekła Bones
- a nie Boothowi - krzyknęli jednocześnie Ang i Jack
- agentka Poirot, pewnie jest teraz w towarzystwie Bootha
- więc szybko sie dowie - rzekła z ironia
Tak, jak postanowiła, tak zrobiła. Zadzwoniła do agentki, informując ją, o tym, co odkryli.
W słuchawce usłyszała śmiech partnera. Posmutniała. By zakończyć rozmowę rzuciła chłodne - Cześć - i rozłączyła się. Po minie pani antropolog, widać było, że z agentką Poirot, był, tak, jak się spodziewała Bones, agent Booth. Angele aż żal za serce złapał, widząc przyjaciółkę w takim stanie. Najbardziej denerwowało, ją to, że nie chce sobie pomóc. Musiałą znaleźć inny sposób, by ta dwójka wreszcie zrozumiałą, co znaczy dla siebie. Musiała im pomóc, by przez głupotę nie stracili czegoś najważniejszego w życiu. W głowie zaświtał jej już plan...
Po chwili wszyscy rozeszli się w swoją stronę, by wykonywać pracę, gdyż Instytut, to miejsce, gdzie się pracuje, jak mawia Brennan.
Szybko udało się Angeli, wykonać rekonstrukcje oczyszczonej przez Zacka czaszki. Potret wysłała agentowi mailem.
W ciągu kilku godzin odkryli tożsamość ofiary, przyczynę zgonu, jak i sprawce mordu.
Późnym wieczorem udali się do swych mieszkań, by choć na chwile zapomnieć o ciężkim dniu w pracy.
Bones powróciła w ponurym nastroju. Wykąpała się i poło.żyłą na łóżu, szukając odpowiedniej pozycji do snu, który nie przychodził szybko. Próbując nie myśleć o tym, co ją spotyka ostatnimi czasy, włączyła laptopa, chcąc napisać choć rozdział książki.
Zawsze uciekała w pisanie, mając jakiś problem. Tak było i tym razem.
Tymczasem Booth dobrze bawił się w towarzystwie agentki Poirot. Miło spędzali czas, mieli dużo ze sobą wspólnych tematów, nie tylko ze względu na wykonywany ten sam zawód.
Pierwszy wspólny wieczór, spędzili w kinie na dobrym filmie. Około północy, odprowadził ja do mieszkania. Pożegnali się i każde rozeszło sie w innych kierunkach...
no i dobrze, ze sie rozstali. nie wiem co bym zrobila gdyby spedzili razem te noc. czekam na cdk!
juz jestem ciekawa jaki plan wykombinuje Angela... xD jak dobrze ze "Agenci" nie spedzili razem nocy !!! super jak zawsze xD czekam na cd !!! ;)
jeszcze będzie ostatnia cześć, epilog:)
Kolejne dni mijały im na rozwiązywaniu kolejnych spraw. Stosunki w pracy nie były rewelacyjne, ale nie było aż tak złe. Coraz mniej zgrzytów, spowodowanych niechęcią obu pań. Wiedziały, że muszą zakończyć swą prywatna wojnę, gdyż ona wcale nie pomaga w pracy, wręcz przeciwnie. Konflikty nie są w niej wskazane. Poirot nie chciała też ciągnąć dalej tej wymiany zdań z panią antropolog, gdyż to wiązało się z nienawiścią ze strony jej zespołu, który stał za nią, a szczególnie z Ang, z którą przeszła już nieraz ciężkie rozmowy, szczególnie dotyczące jej spotkań z agentem, które wcale nie podobały się artystce. Była przekonana, że to ucieczka Bootha, przed Bones, przed czymś, co zburzyło ich relacje, a dawno się skończyło, choć on o tym nie wiedział.
Obie panie, Bones i Poirot, wiedziały, że przyjaciółkami nie zostaną, ale w pracy muszą sie tolerować, gdyż przez ich mała wojnę, cierpią ofiary, gdyż nie są w stanie dojść do porozumienia. Potwierdzeniem tego było przydzielenie im do współpracy agenta Bootha.
Rzadko wymieniały sie opiniami. Mieli w swym zespole osobę, która wysłuchiwała wszelkie zażalenia z obu stron. Powoli stawało sie to męczące, ale nie umiał ich pogodzić. Wolał się nie wtrącać, sądząc, że pogorszy ich sytuacje.
Nic się nie zmieniało w relacji Booth i Bones. Rzadko widywali się, o rozmowach nie było nawet mowy. Oboje chodzili przygnębieni, ale żadne nie wykonało kroku, by to zmienić. Ona nadal była samotna, w mniemaniu Bootha potajemnie spotykała sie Timem, on natomiast miło spędzał czas w towarzystwie Peyton. Coraz częściej wychodzili razem, spędzając wiele czasu w kinie lub w pubach.
Ich wesołe miny, doprowadzały wszystkich dosłownie do szału, a najbardziej Ang, która była dość opanowaną osobą. Ale wszystko ma swoje limity - myślała. Ten związek, lub to, co się między nimi nawiązało powoli zatracało granice dobrego smaku. Częstsze uściski w miejscu pracy wywoływały większą złość i smutek Bones, co wcale nie uszczęśliwiało Angeli. Cierpiała widząc smutną przyjaciółkę.
- To czas, by to skończyć - rzekła do siebie artystka.
Postanowiła wyjaśnić wszystko Boothowi, gdyż Bones, nie chciała jej posłuchać. Wolała spróbować szczęścia u niego. Tak, jak postanowiła, tak zrobiła. Zadzwoniła do niego i pod pretekstem zwabiła go do Royal Dinner. Zgodził się nie widząc innej opcji. Znał dobrze Ang i wiedział, że ona, jak coś postanowi, to nie ma nic, co stanęło, by jej na przeszkodzie, by to osiągnąć. Oczywiście chodziło o dobre motywy je postępowania. Jej jedyna prośbą było to,by zjawił się sam, bez obstawy, jak ona mawiała o agentce Poirot...
Zjawił sie punktualnie. Ona czekała na niego w środku, popijając brandy, tak dla odwagi...
oooo... brandy dla odwagi xD Angela powie Boohowi prawde i bedzie wszytko ok??? super to czekam na ostatnia czesc i na epilog ;)
w trakcie oczekiwania na koniec wojny Bones - Peyton, wrzucę coś, co kiedyś, daaawno temu, było częścią opka, a teraz zmieniłam mu znaczenie:)
i wyszło takie coś:)
mam nadzieje, ze się spodoba:)
Kartka z pamiętnika...
15 lat wcześniej
"Dzień przed świętami...
Rodzina w komplecie. Ja, brat Russ, tata i mama. Jaka ja jestem szczęśliwa, mając ich blisko siebie... Późny wieczór. Zasiedliśmy wszyscy do kolacji. Mama jak zwykle przygotowała nasze ulubione potrawy. Kolacja upływa nam w milej atmosferze. Rozmawiamy, śmiejemy sie, spędzamy milo czas... Po kolacji, tata jak zwykle opowiada mi rożne historie.
Takie na dobranoc. Pamiętam, jak będąc jeszcze mała dziewczynka, usypiałam wsłuchana w jego opowieści... Choć mam już swoje lata, to nadal to lubię... Leżę już na łóżku, a tata opowiada....
............
Tyle pamiętam z tego feralnego dnia...
Potem szybko, jak w kalejdoskopie sie wszystko zdarzyło... Brat mnie opuścił, zaraz po rodzicach. Trafiłam do domu dziecka, potem do rodzin zastępczych i znów dom dziecka...."
"Ci, którzy wychodzą z tradycyjnych, dużych domów dziecka, nie są przygotowani do startu w dorosłe życie. Nie ma co marzyć, że dom dziecka poradzi sobie z wychowaniem sprawnego społecznie i emocjonalnie człowieka. Która rodzina składa się z sześćdziesięciu albo i więcej domowników? Jaki dom rodzinny przypomina szkołę z długimi korytarzami,
pokojami jak cele i ściśle określonymi porami posiłków, do drabiania lekcji czy nawet czasu wolnego? W domu dziecka nikt nie pyta wychowanka, co chce na obiad albo jakie woli ubranie. Jedzenie dostaje w stołówce, ubranie zostaje mu przydzielone. Choćby w takim miejscu pracowali najlepsi wychowawcy, to i tak zawsze dom dziecka pozostanie instytucją, a nie domem. - W takim miejscu dziecko wychowuje się w środowisku uczącym postawy bierności, bezradności..."
Tak zawsze uważano. Ja jestem tego dokładnym przeciwieństwem. Choć życie nie układało mi się, rodzice opuścili mnie dzień przed Wigilia, brat zaraz potem, wychowywałam sie w domu dziecka, co gorsza w kilkunastu rodzinach zastępczych, to wyszła na ludzi...
Studiowałam... i skończyła antropologie.
Później podjęłam prace w Instytucie Jeffersona przy wsparciu szefa dr Goodmana...
Dziś jestem znanym i cenionym antropologiem...
Tu znalazłam zajęcie, które sprawiało mi ogromną przyjemność, przywracam godność i szacunek zmarłym, daje możliwość do godnego pochówku, przyjaciół, najlepszych na świecie, na których mogę liczyć w każdej sytuacji. Tu odkryłam, czym jest miłość, która łączy mężczyznę i kobietę, uczucie, które do tej pory było mi obce.
Pewnego dnia....
Do współpracy przydzielony zostaje mi partner. Agent specjalny Seeley Booth, były żołnierz jednostek specjalnych, byłym snajperem, zabijający na zlecenie. Na poczatku nasza współpraca nie układa sie za bardzo...
Były wzloty i upadki. Różniliśmy się w wielu punktach. Ja podchodziłam do wszystkiego z rezerwa, on był ekstrawertykiem. Ja kierowałam sie intelektem, on uczuciami.
Nasz styl życia był całkowicie rożny. Wszystko zmieniało sie powoli. Powoli zaczęliśmy dowiadywać sie o sobie więcej, coraz więcej... Poznaliśmy swoje historie z przeszłości.
On historie mojego smutnego dzieciństwa, śmierć matki, powrót ojca i brata, ja jego podboje miłosne, nieślubne dziecko jak i snajperską przeszłość...
Powoli nasze relacje zaczęły ulegać polepszeniu ...
Pierwszym momentem zmiany relacji był moment, gdy były agent mnie porwał,
i chciał zabić, bo odkryłam, jakich zbrodni dokonał. I tym razem on mnie uratował. Rycerz w lśniącej zbroi FBI, jak mawia Ang.
Kolejny raz to sprawa Garbarza. Gdy zostałam porwana wraz z Hodginsem, i zostało niewiele czasu na ratunek, on się nie poddał. Wierzył w swoją partnerkę, we mnie.
Wraz z zezulcami, jak nazywał moich współpracowników, znaleźli mnie w ostatnim momencie. Jemu zawdzięczamy życie.
To nas bardzo zbliżyło. Niedługo potem pojawiła sie Cam. Piękna pani patolog,
z która łączył go w przeszłości, gorący i namiętny romans.
Ale to należało już do przeszłości...
Potem na drodze do naszego szczęścia, stanął sie nowy agent Tim Sullivan.
Przeżyłam z nim krótki romans, ale nie zdecydowałam sie dla niego opuścić swej pracy,
i wyjechać z nim w rejs. Tłumaczyłam to swoją praca. Ale czy to był ten powód?
Sama nie potrafiłam się przyznać, co czuje do Booth'a. Na poczatku wspolpracy ustaliliśmy, że jest linia, którą, pod żadnym pozorem, nie wolno nam przekroczyć.
Przełomem w naszych relacjach, było ponowne pojawienie sie Grabarza. Szukał on bowiem, czegoś, co podejrzewał, ze mam. Postanowił szantażem, to zdobyć.
Porwał Bootha... Załamałam się, ale wszystkimi drogami próbowałam, go odnaleźć.
Udało się, tak jak, w moim przypadku w ostatnim momencie. Tym razem role się odwróciły, tym razem, to ja go znalazłam... Powoli uświadamiałam sobie, jak ważny jest dla mnie Booth.
Oboje poczuliśmy coś, czego jeszcze w życiu nie doznało żadne z nas. Byliśmy w różnych związkach, które okazały się totalna klapa.
On miał syna z kobieta, która go nie kochała, której i on nie kochał. To był przelotny romans, jednego, czego nie żałuje z tamtego okresu, to narodzin ukochanego Parkera.
To cudowne dziecko, otwarte, miłe tryskające pozytywną energie, zarażające nią wszystkich, co pojawią się w jego towarzystwie. I ja jej doświadczyłam.
W przeszłości miałam przelotne romanse, które opierały sie wyłącznie na seksie...
Dziwne zrządzenie losu połączyło nas. To los sprawił, ze spotkaliśmy sie. Choć ja nadal w niego nie wierzę, to jestem mu wdzięczna, że na mojej drodze postawił jego.
Te dwie połówki jabłka, jak mówi mój narzeczony, a wkrótce mąż, wreszcie sie odnalazły, by być ze sobą... Na dobre i na złe...
Za kilka ten wielki dzień w życiu każdej kobiety, tak mówi moja serdeczna przyjaciółka Ang, nieoprawna romantyczka, która znalazłam w Instytucie. Taka moja bratnia dusza.
W sobotę połączy nas węzeł małżeński. W Kościele, choć ja nadal jestem osobą niewierząca, to przy nim coraz bardziej zaczynam wierzyć w Boga. Uważam, że to dzięki jego opaczności jesteśmy razem, a wkrótce nasza rodzina, jak nazywa nas Booth, się powiększy. Tak, jestem w 3 tygodniu ciąży. Ja osoba, która nigdy nie pomyślała o macierzyństwie, teraz nosze pod sercem mała istotkę, owoc naszej wielkiej, prawdziwej i szczerej miłości. Booth pewnie oszaleje z radości, jak mu o tym powiem. Mała kruszynka będzie jej dopełnieniem.
Teraz jestem spokojna. Wreszcie znalazłam szczęście, którego tak poszukiwałam... Jestem kobietą spełnioną.
mam nadzieje ze AZnge nagada Boothowi i zrozumie ze to z Bren powinien byc. czekam na cdk.
Super onepart ale smiało mozesz pociagnac to dalej :) jesli tak to czekam.
ciekawy onepad xD Czekam na rozmowe Angeli i Bootha ;) ...i na no co dalej sie wydarzy xD Pozdrawiam ;)
cieszę się, że się podoba one part:)
chyba będzie jeszcze jedna cześć, prócz tej i epilog:)
oto cdk:)
- Co to za pilna sprawa, o której chciałaś ze mną porozmawiać - spytał dosiadając sie do Ang
- Chodzi o Tempi - szepnęła niepewna jego reakcji
- A o nią chodzi - burknął popijając caffe latte
- Dobrze, nie będę owijać w bawełnę - zaczęła
- i to w Tobie lubię Ang - rzekł uśmiechając sie
- Ona - zaczęła sie jąkać
- Ang, co ona, wykrztusisz to z siebie? - spytał zaciekawiony
- Booth, ona Cię kocha - rzekła na jednym wydechu
- co? - krzyknął zakrztusiwszy sie kawałkiem szarlotki
- ona Cię kocha - powtórzyła ze stoickim spokojem
Zapanowała niezręczna cisza. Tego sie nie spodziewał. Agent powoli popijał kawę, natomiast Angela jednym duszkiem opróżniła resztę brandy...
- Ang, o czym ty mówisz? spytał przerywając cisze
- to prawda, to do niej docierało długi czas, ale...
- żadnego ale Ang, nie ma ochoty na tę rozmowę - rzekł spłoszony
- Booth, ona Cię kocha - powtórzyła kolejny raz artystka
- kocha jasne - rzekł drwiąco
- a Sully - dodał po chwili
- jego też kocha? - spytał z ironią w głosie
- to nie tak, jak myślisz - wtrąciła sie Ange
- skąd wiesz, co ja myślę - krzyknął zwracając uwagę klientów kawiarni
- Booth, spokojnie - próbowała go uspokoić
- mówię Ci to dlatego, bo mam nadzieję, że...
- że - przerwał jej agent
- weźmiesz to w swoje ręce, porozmawiacie, wyjaśnicie sobie wszystko - wyjaśniła
- dziękuj za dobra rade, ale nie skorzystam - rzucił chłodno
- my nie mamy o czym rozmawiać - dodał po chwili
- Ale ona musi - próbowała bezskutecznie Ang
- Angela bez obrazy, ale skończmy tą rozmowę, na temat Bones
- bo do niczego ona nas nie prowadzi - powiedział
- Booth, proszę Cię, daj mi dokończyć - poprosiła
- ta rozmowa...
- proszę daj mi dojść do słowa - wtrąciła
- Myślałem, że masz jakąś sprawę do mnie, jakiś ważny powód
- by się ze mną spotkać - rzekł lekko podirytowany
- a Temperance, Twoim zdaniem to nie ważny powód - spytała
- ona ma swoje życie, ja swoje - wyjaśnił
- ja jestem z Peyton, na razie to nic wielkiego, ale - tłumaczył
- ale jest coś, o czym nie wiesz - przerwała mu
chyba sobie ze mnie żartujesz Angela, ja wiem wszystko - rzekł
- muszę już iść - rzucił
- czy wyglądam na osobę, która żartuje - spytała
- wcale nie, tylko daj mi wyjaśnić - poprosiła kolejny raz
- chyba za dużo wypiłaś - rzekł wzrokiem wskazując pusty kieliszek po trunku
- jak mam Ci wytłumaczyć, że wcale nie żartuje, jestem śmiertelnie poważna - rzekła
- porozmawiamy innym razem, muszę lecieć - rzucił wstając
- wszystko, co powiedziałam to prawda - szepnęła, ale on już jej nie słyszał
Została sama ze swoimi myślami. Zdziwiło ją zachowanie agenta. Chciała dobrze, ale nie udało się. Miała nadzieję, że to nie pogorszy już i tak złej sytuacji partnerów.
Wiedziała, że sami muszą sobie wszystko wyjaśnić. Ale przed tym, czeka ją poważna rozmowa z przyjaciółką.
Nie pozostało jej nic innego, jak powrócić do domu, gdyż do pracy nie mogła powrócić, gdyż wypiła o jeden kieliszek za dużo. Zapłaciła rachunek i opuściła kawiarnie...
TBC:)
a ja juz myslalam ze bedzie dobrze wszystko a tu... askoczenie xD
ale w sumie to dobrze... niech sie jeszcze troszke pomecza... ;) czekam na kolejna czesc ;)
proszę, oto on:)
Agent długo nie mógł dojść do siebie po tym, co usłyszał od Ang. Jej słowa ciągle brzmiały mu w uszach. Nie miał już żadnej sprawy, więc spokojnie mógł udać się do domu, by odpocząć. Nie miał siły na nic. Zadzwonił do Peyton, odwołując spotkanie. Nie mógł by teraz z nią spędzić miło czasu, uprzykrzyłby jej tylko wieczór.
Nie była zadowolona, ale nie miała wyjścia, przytaknęła. Czuła, że coś go trapi, ale nie chciała ciągnąć. To nie była rozmowa na telefon. Musiała poczekać na dobry moment.
W Instytucie było dość spokojnie, jak na to miejsce. Nie mieli żadnych szczątek, rekonstrukcji czaszek, dlatego wszyscy mogli wcześniej opuścić miejsce pracy i powrócić do domów.
Każdy skorzystał z tej sposobności. Ostatnio mieli dużo pracy, byli zmęczeni. Teraz otrzymali trochę wolnego, odpoczynek im się należał.
Nawet Dr Brennan, opuściła swój gabinet i udała sie do siebie. Około 20 Instytut opustoszał.
Oboje partnerzy siedzieli w swoich ciepłych mieszkaniach, spędzając czas na ulubionych czynnościach.
Bones ułożyła sie wygodnie na sofie, popijając czerwone, półwytrawne wino, tworząc przy tym kolejne rozdziały swojej najnowszej powieści.
Agent siedział przed ogromnym 42 calowym TV, z butelką zimnego piwa, którego był wielbicielem i oglądał mecz swojej ulubionej drużyny NHL.
Około północy, oboje usnęli ze zmęczenia na sofach.
Rano obudzili się z ogromnym bólem szyi i kręgosłupa. Sen na twardej i niewygodnej sofie, dał o sobie znać.
W pracy zjawili się niewyspani i w wisielczych nastrojach. Nie mieli czasu nawet na poranną kawę, która postawiłaby ich na nogach. Na ich widok, w takich samych nastrojach, każdemu odechciewało sie pracy.
Od rana czekała na nich sprawa morderstwa ze szczególna okrutnością.
W ciągu kilku dni rozwiązali ich kilka, z dobrym skutkiem. Dość szybko udało im się ustalić tożsamość zamordowanych, jak i tych, co dokonali makabrycznych mordów.
Ofiarom została przywrócona godność, sprawcy zostali porządnie ukarani, za czyny, których dokonali.
Booth nadal spotykał się z Peyton, jednak coraz rzadziej. To, co powiedziała mu Angela, nie dawało mu spokoju. Zastanawiał się, czy było w tym choć trochę prawdy. Ale, co z Sullym - zastanawiał się.
Angela miała wyrzuty sumienia, jednak obawiała się wyznać prawdę przyjaciółce. Bała sie o jej reakcje. Wolała poczekać, aż sprawy potoczą się własnym tokiem.
Bones więcej czasu spędzała w Instytucie, tłumacząc się pracą. Coraz mniej pomagała w terenie.
Ta jej oziębłość powoli zaczynała przeszkadzać agentowi. W sumie dzięki jej wiedzy, udawało sie im rozwiązywać wszystkie sprawy. Gdyby nie ona, nie odkryliby tego, co udało sie dzięki pani antropolog. Racja kości mówią wiele - powtarzała.
Powoli zaczynał tęsknić za potyczkami słownymi z nią na miejscu zbrodni, a może docierało do niego, że tęskni nie za tym, lecz...
Musiał znaleźć sposób, by znów opuściła mury Instytutu. Wiedział, do kogo ma sie udać, by plan się udał.
No nareszcie Booth zdał sobie sprawę, ze brakuje mu bones, liczę na to ze on spróbuje naprawić ich relacje. Czekam na c.d.
nie, to nie będzie Ang:(
oto cdk:)
coś mi się opko rozbudowuje:)
Udał się w kierunku jej gabinetu. Była u siebie, zajęta jakąś ekspertyzą sądową. Widząc, że jest pracuje, chciał się wycofać, sądząc, ze nie znajdzie dla niego chwili, by porozmawiać. Jednak ona usłyszała jakieś kroki. Podniosła głowę i ukazała mu się sylwetka agenta.
- Seeley – rzekła
- co Cię do mnie sprowadza – spytała lekko zdziwiona
- mam taki mały problem i jesteś jedyną osoba która może mi z nim pomóc – wyjaśnił
- cieszę się, ze tak mówisz, mam nadzieję, że uda mi się pomóc – powiedział
- ja też – przytaknął
- więc o co chodzi? – zapytała ciekawa
- o Bones – wyjaśnił pokrótce
- chyba nie będę mogła Ci z tym pomóc – stwierdziła
- poczekaj, mam prośbę, nie chcę byś udzielała mi rad – wtrącił
- ok, słucham – rzekła
- Ty jesteś szefem, tak – spytał, oczekując potwierdzenia
- tak – rzekła przedłużając
- więc, jesteś w stanie mi pomóc – rzekł uradowany
- dobrze, powiesz mi wreszcie o co chodzi – zapytała
- musisz zmusić Bones, by pojechała z nami na miejsce zbrodni – wydusił
- Booth, zmusić Dr Brennan, a to dobre – rzekła parskając śmiechem
- Cam, czemu się śmiejesz – spytał zdezorientowany
- chyba żartujesz - spytała nie mogąc powstrzymać śmiechu
- nie – odpowiedział z poważną miną
- jej nie można po prostu, od tak coś kazać, pamiętasz
- tak, pamiętam, ale – wtrącił
- żadnego ale, ona się mnie nie boi – wyjaśniła
- przykro, ale nie mogę Ci pomóc, nie w tej sprawie - dodała
- ok, spróbuje sam ją do tego nakłonić – rzekł smutny
- powodzenia – rzuciła Cam do opuszczającego jej gabinet agenta
Nie usłyszał, był już w drodze na platformę, gdzie stała już cała ekipa zezulców, przyglądająca się szczątkom, przywiezionym przed chwilą.
Dołączył do nich, po chwili zjawiła się również agentka Pairot. Bones dokonała szybkich oględzin ciała i wydała polecenia swojej drużynie. Każdy rozszedł się w swoich kierunkach, wykonując polecenie szefowej.
Również Booth z agentką Pairot, powrócili do siedziby FBI, by przygotować raport.
Czas mijał wszystkim na wykonywaniu pracy. Wypełnianie raportu, przerwał im sam Dyrektor, informując, że na obrzeżach miasta, w starym budynku, znaleziono jakieś przedmioty, które mogą pomóc w śledztwie.
Po otrzymaniu tej wiadomości, udali się do Instytutu, by poinformować o tym resztę. Po chwili byli już na miejscu.
Bones dyskutowała z Cam nad szczątkami na platformie, pokazując drobne nakłucia Zackowi, który słuchał cennych uwag pani antropolog. Hodgins badał larwy, Ang przygotowywała rekonstrukcje czaszki. Wszyscy byli zajęci. Pracę ich przerwało nagłe pojawienie się agentów.
- Mamy nowe poszlaki – krzyknęła Payton
Bones zmierzyła ją wzrokiem, szykując ciętą ripostę na występek agentki Poirot. Jednak widząc minę Bootha, ugryzła się w język, zachowując ją dla siebie.
- Jaką – zapytała ciekawa Cam
- Znaleźli jakieś przedmioty, w starym banku na obrzeżach miasta
- Które mogą pomóc w śledztwie – wyjaśniła Peyton
- Musisz jechać z nami – dodał spoglądając głęboko w oczy Bones
- Nie ma ciała, więc nie jestem Wam potrzebna – syknęła
- Ale – próbował bezskutecznie Booth
- Żadne ale, tu jestem bardziej potrzebna – wyjaśniła
- Zack może się tym zając, podobno jest najlepszy – stwierdził
- Zacky, do roboty – rzekł do młodego pomocnika, zacierając ręce
- Stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji – szepnął na jego propozycje
- On jest moim asystentem i to ja wydaje mu polecenia – rzuciła chłodno
Booth nie wiedział jakich użyć argumentów, by przekonać twardą panią antropolog. Błagalnym wzrokiem spojrzał na Cam, która zrozumiała aluzje.
- Dr Brennan, to miejsce zbrodni, opuszczony budynek,
- Doskonałe miejsce, idealne do seryjnych zabójstw – dodała
- Rozumiem, ale ja mam kości do zidentyfikowania, tu bardziej się przydam – rzekła
- To jest polecenie służbowe – wyjaśniła pani patolog
- Zack dalej zajmie się kośćmi, w razie czego będziemy dzwonić – dodała
Na twarzy agenta pojawił się tryumfalny uśmiech. Bones nie miała innego wyjścia, Cam stoi nad nią, jest jej szefem. Musi wykonywać jej polecenia. Zdjęła fartuch i dołączyła do agentów. Razem z nimi udała się do miejsca, w którym mieli przyjrzeć się znalezionym tam przedmiotom.
aaa... Cam(...) a jednak dzieki niej Bones pojechala na miejsce zbrodni xD ciekawe co sie tam wydarzy... ;) jak zawsze super!! juz sie nie moge doczekac cd!! ;)
prosze:)
Droga na miejsce znaleziska upłynęła im w ciszy. Zabezpieczyli teren i zajęli się oglądaniem znaleziska. Okazało się, że przedmioty te naprawdę pomogą im w rozwiązaniu tej sprawy. Przyjrzeli im się z bliska, jednak brakowało im specjalistycznego sprzętu. Musieli wysłać je do Instytutu, gdzie mogli się im bliżej przyjrzeć. Z takiego obrotu sprawy najbardziej zadowolony Był entomolog, Jack Hodgins, dla którego teorie spiskowe były pasją.
Po około godzinie znalazły się w Instytucie. Skrupulatnie oglądali każdy znaleziony przedmiot. Nawet małe zadrapania, otarcia dla zwykłego człowieka, nie mówiące nic, będące bez znaczenia, dla nich są kluczowe. To na nich często bazują.
Wieczorem udało im się rozwikłać zagadkę. Zmęczeni udali się do swoich domów. Było dość późno, a następnego dnia czekała na nich kolejna sprawa, którą otrzymali parę minut przed 20. Za miastem znaleziono zwłoki młodej kobiety, które maja być jutro przetransportowane do Instytutu.
Następnego dnia punktualnie o 8 zjawili się w Jeffersonie.
Bones już pracowała nad ciałem, które parę minut temu zostało przywiezione. Ustaliła płeć, mniej więcej określiła czas zgonu, dzięki pomocy Jacka, który był niezastąpiony, przy takich odkryciach. Zack zabierał się za oczyszczanie czaszki, by do akcji mogła wkroczyć Angela, najlepsza artystka w mieście.
Booth i agentka Poirot siedzieli w swoich gabinetach, szukając jakiś poszlak w tej sprawie. Przeglądali akta innych spraw, podobnych, które mogły im coś wskazać, naprowadzić na jakiś wspólny trop.
Również w Instytucie pracowali bez wytchnienia.
Po kilku godzinach wytężonej pracy, okazało się, że ich nowa sprawa, ma bardzo dużo wspólnego z tą, która zakończyli wczoraj. Wszystko na to wskazywało. Musieli jeszcze raz przejrzeć raporty ze śledztwa, które były w rękach agentów. Cam wykonała jeden telefon, do Bootha, informując go o odkrytych faktach przez jej zespół.
Chwile potem otrzymał niepokojący telefon ze szkoły, do której uczęszcza jego syn Parker.
Zawołał do siebie Peyton, mając do niej gorąca prośbę. Pokrótce wyjaśnił o, co chodzi. Poprosił ja by to ona zawiozła go i dostarczyła Bones, gdyż na niego pilnie czekali w Instytucie, a on niespodziewanie został wezwany do syna, który nagle źle się poczuł.
Zgodziła się, ponieważ nie miała za bardzo wyjścia. Raport był potrzebny na już, a agent właśnie opuścił budynek FBI. Nie miała wyjścia. Udała się na parking i po chwili była w drodze do nielubianego jej Instytutu.
Nie lubiła zjawiać się sama tam, z Boothem było jej raźniej. Każdy był niechętny w stosunku do niej, a nawet wrogo nastawiony.
Około południa zjawiła się na miejscu. Podążała długim korytarzem, prowadzącym do gabinetu pani antropolog.
Przechodząc obok jednego z pomieszczeń, usłyszała rozmowę, która bardzo ja zaciekawiła.
Stanęła chwile, by czegoś więcej się dowiedzieć...
wieczorkiem czas na konspiracje:) i to kogo:)
ciekawe czyja rozmowe podslucha Peyton... oj wole lepiej nie zgadywac bo i tak napewno nie zgadne tylko bede czekala na cedeka!!!
oto cedek:)
W gabinecie siedziały i dyskutowały obie panie na temat pracy. Jednak po chwili ich rozmowa zeszła na całkiem inny temat i przybrała nieoczekiwany obrót. Takie plotki ploteczki to, to, co obie uwielbiają.
- Ang, zauważyłaś, że od jakiegoś czasu Booth i Brennan się dziwnie zachowują - spytała Cam
- dziwnie, to jest nienormalne zachowanie Cam - stwierdziła artystka
- kiedyś byli nierozłączni, stanowili najlepszy zespól, nie mieli sobie równych - wspominała Camille
- tak, to prawda - przytaknęła artystka
- powiem Ci w sekrecie, że myślałam, że coś ich łączyło - szepnęła pani patolog
- ja uważam, że nadal łączy, tyle, że sami nie chcą, lub boją się do tego przyznać - rzekła Ang
- Dr Brennan jest skryta osobą, ale po Boothie bym się tego nie spodziewała - stwierdziła Cam
- ja też - wtrąciła Ang
- on teraz spotyka się z tą agentką od siedmiu boleści, ale on jej nie kocha, to widać - rzekła Cam
- też tak sadze, on ucieka w związek z nią, by zapomnieć o Brenn - powiedziała Ange
- znam go dość długo, kilkanaście lat, jego oczy błyszczały tylko na jej widok - rzekła Camille
- nawet będąc ze mną, nie widziałam tego blasku w jego oczach - szepnęła
- Cam ty coś nadal do niego czujesz - zapytała zaciekawiona Ang
- to stare czasy Angela - wyjaśniła
- jesteś tego pewna - dopytywała się artystka
- tak jestem pewna i on też, znaczy Booth - zakomunikowała
- powiem Ci coś, ale Brenn mnie zabije - szepnęła Angela
- możesz mi zaufać, ale do niczego Cię nie zmuszam - rzekła Cam
- pamiętasz ten romans Bren z Sullym? - zapytała panna Montenegro
- tak, Booth, bardzo go przeżywał - stwierdziła pani patolog
- powiem Ci, że to chyba on był powodem oziębnięcia ich stosunków - dodała po chwili
- tak, tylko on nie wie wszystkiego - oznajmiła Angela
- jak to, nie rozumiem Ang - zdziwiła się
- tak, on przez ten cały czas myśli, żyje w przekonaniu,
- że oni nadal się spotykają - wyjaśniała Ange
- Ale wydaje mi się, że to już koniec, Sully przecież wyjechał - stwierdziła Camille
- tak to definitywny koniec, nie było między nimi nic
- tylko przyjaźń - dodała po chwili zachowując dla siebie pikantne szczegóły
- Ang musisz o tym powiedzieć Boothowi, on musi to wiedzieć - domagała się Cam
- zanim zniszczy sobie życie z tą agentką - poprosiła
- ale ja już próbowała Camille, to nie takie łatwe - oznajmiła artystka
- i? - dopytywała się niecierpliwa patolog
- nie chciał mnie słuchać ani dojść mi do słowa - wyjaśniła
- on się boi, jest twardym facetem, ale..
- ale - wtrąciła się Ange
- w tych sprawach jest bardzo nieśmiały - odpowiedziała Cam
- wiesz tyle kobiet go zraniło, nie trudno mu się dziwić - rzekła
- wierze Ci, mówisz z doświadczenia - wyskoczyła Ang
- przepraszam - dodała po chwili, rozumiejąc, co właśnie rzekła
- nic się nie stało - oznajmiła Cam
- trzeba coś z tym zrobić, bo inaczej to oni będą się oddalać coraz bardziej od siebie, aż
- aż - zapytała ciekawa Ang
- nie chcę nawet o tym myśleć - rzekła po chwili patolog
- trzeba im pomóc, musimy to zrobić dla nich
- są przecież naszymi przyjaciółmi - dodała po chwili Ang
- tak - przytaknęła Camille
Rozmowa ta bardzo zabolała agentkę. Myślała, że spotkała tego właściwego faceta. Jednak teraz dotarło do niej, że to był tylko sen, z którego właśnie się obudziła.
Mam nadzieję, że dzięki podsłuchanej rozmowie agentka Poirot zrezygnuje z ubiegania się o Bootha. Czekam na cd.
nie ladnie tak podsluchiwac... no no... ale szczerze to dobrze jej tak xD nie lubilam jej od samego poczatku ;) ciekawa jestem co wymysli Angela i Cam... ;) czekam na cd !! ;)
Dawno mnie tu nie było. Moja kapryśna wena nareszcie dała o sobie znać i specjalnie dla was, z dedykacją dla wszystkich czytających :* Wrzucam ostatnią już część mojego ff. Czekam na wasze opinie, te przychylne i te mniej ;) Mam nadzieje, iż wena nie pojedzie na wakacje i natchnie mnie do napisania epilogu, którego szkic już mam gotowy. Tak więc... Zaczynajcie i miłego czytania :)
Może warto wierzyć w cuda?
21. To zimno było dziwne. Przeszywało po kolei każdy mięsień twojego ciała. Poza nim nie czułaś już nic. Powoli zanurzając się w otchłani odległe obrazy przesuwały się przed tobą. Bezwładne ciało dawało otulać się wodzie. Jej niewielkie fale zalewały ci twarz. Światło w twoich oczach powoli gasło. Pomimo milionów dźwięków nic nie słyszałaś, zupełnie jakby ktoś wyłączył muzykę. Niknąc pod tą powierzchnią, nie zamknęłaś nawet oczu. Gładka tafla była niczym szkło; zimna, obca, nie do pokonania. Twoje źrenice rozszerzyły się. Uderzenia serca były policzone…1…2…3… To co dał ci świat, kiedy się urodziłaś, zniknęło zabierając ze sobą to co najcenniejsze, życie. Wiele razy myślałaś o tym co będzie dalej. Raz posunęłaś się za daleko. Wszystko po to, by odpowiedzieć na banalne pytanie „Czy to wszystko?” Teraz puste już, zielone oczy tonęły, spadały coraz niżej ginąc w głębi rzeki…
:::::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B:::::::::::::::::::::::::
Ostatnie ciepłe dni przyniosły ze sobą roztopy. Ludzie na ulicach umiejętnie przeskakiwali rozległe kałuże. Wilgotne powietrze sprawiało wrażenie rześkiego. Białe, kłębiaste chmury powoli przemierzały bezkresne niebo. Gnane wiatrem, nie miały wpływu na kierunek swojej niekończącej się podróży. Pierwsze, nieśmiałe promienie słońca odbijały się od czarnej karoserii SUVa. Para w środku milczała. Przez uchylone okno wpadł lekki powiew, sprawiając, że włosy kobiety lekko zafalowały. Przyciemnione szyby chroniły jej oczy. Światło zmieniło się na czerwone. Lekko naciskając hamulec, zatrzymała samochód. Jej partner siedział na fotelu pasażera, z naburmuszoną miną. Na dwa tygodnie musiał pożegnać się z rolą kierowcy. W zamian Temperance miała zapomnieć o jego wybryku z wczoraj. Obserwując ludzi za szybą, nie zwracał uwagi na wiadomości płynące z radia. Może to nawet dobrze. Nie zirytował się przynajmniej kolejnymi wieściami o domniemanej ciąży dr. Brennan i gdyby nie Angela, wyczekująca ich pojawienia się, pewnie by o tym zapomniał. Speaker skończył swój długi monolog i w radu, znów zagościły piosenki. Tym razem, Seeley rozpoznał znajome słowa. Jego ręce mimowolnie zaczęły wystukiwać rytm. Kobieta nie podzielała jednak jego zachwytu. Po pewnych wydarzeniach, kilka lat temu, ta melodia przyprawiała ją o dreszcze. Mocniej zacisnęła palce na kierownicy. Spojrzała na Bootha. Ten świetnie się bawił udając gwiazdę rocka. Światło ponownie zabłysnęło zielenią. Gdy skręcali w prawo, samochodem lekko szarpnęło. Mężczyzna przeniósł spojrzenie na panią antropolog.
- Booth, przełącz stację
- Przecież lubisz Hot Blooded, chociaż… TY TO JESZCZE PAMIETASZ?! Boże, to było z cztery lata temu i w dodatku, nic bardzo poważnego się nikomu nie stało! Wszyscy żyjemy! Dobra, dobra, już przełączam…
-Niektórzy mają lepszą pamięć od ciebie
-Ja mam znakomitą pamięć! Pamiętam przynajmniej kiedy są urodziny Angeli…
-Ja też!
-Z pomocą komputera…
-Do tego służy! Żeby przypominać mi o ważnych sprawach
-Faktycznie się spisuje. Przegapiłaś swój samolot do Egiptu
-To było rok temu!
-Ty nadal pamiętasz wypadek sprzed czterech- Kobieta obrzuciła go chłodnym spojrzeniem. Sprzeczając się w najlepsze pokonali resztę drogi do instytutu.
No właśnie, instytut. Jakby się tak zastanowić, to dziwne, to miejsce. Setki ludzi, od sprzątaczek, przez urzędników, po naukowców. Tutaj codziennie mieszają się te wszystkie warstwy społeczne, nie zwracając na siebie większej uwagi. I tak, wciąż i wciąż, dzieje się to samo. Na każdym piętrze, ktoś zajmuje się czymś. Często jest to nowe, często zdarza się rutyna. W całym ogromnym budynku jest pewien wyjątek. Miejsce gdzie kilka warstw społecznych potrafiło się ze sobą zgrać. Stworzyli, tym samym, najlepszą grupę specjalistów. Młoda kobieta stała na środku gabinetu. Przyglądała się fotografii, którą wczoraj wieczorem przesłał jej Booth. Po kilku chwilach podeszła do Angelizatora i wprowadziła parę zmian. Pomimo wczesnej pory wielu pracowników było pochłoniętych wykonywaniem swoich obowiązków. Jej zmysły wyczekiwały jednak odgłosów zdradzających nadejście dwóch osób. Odkładając zdjęcie na biurko, przejechała językiem po swoich pełnych ustach i uśmiechnęła się do swojego odbicia w szybie
-Tym razem, się ptaszki nie wywiniecie. Ciocia Angela już się o to postara.
Ich kroki były niemal niesłyszalne, wśród otaczających dźwięków. Tylko jedna osoba potrafiła odróżnić je od pozostałych. Artystka oparła się o szklane drzwi, a na jej twarzy zagościła obojętność. Przeczesując włosy palcami, skierowała wzrok na partnerów. Przywołując ich gestem ręki, rozpoczęła swój zmasowany atak. Przygaszone światła sprawiały wrażenie jakby ledwo się jarzyły. Znajdujące się w gabinecie przedmioty, skąpane w ciemności, przybierały inne kształty, niż w rzeczywistości. Prowadząc „ofiary” do hologramu, Ang modliła się w duchu, aby Cam zdążyła na czas. Inaczej będzie musiała zacząć bez niej, a to groziło niepowodzeniem misji. Żółta poświata nadawała obrazowi cech fantazji. Drobne kreseczki, niczym deszcz, spadały w dół, by po chwili, znów znaleźć się na górze, powtarzając dziwny rytuał. Twarz młodej kobiety pozostawała bez wyrazu. Wciskając kolejne przyciski, Angela sprawowała nad nią kontrolę.
- Zeskanowałam do komputera to zdjęcie, które od ciebie dostałam- wskazała palcem na agenta- wzrost się zgadza. Nasza podejrzana nazywa się Samanta Black, 17 lat . Dodatkowo, przeczesałam bazę przestępstw popełnionych przez nieletnich… nie Sweety, nie szczotką, tak się mówi… i ustaliłam, że dziewczyna ma kilka wyroków za włamania i rozboje. W większości towarzyszyła jej wspólniczka…
- Mag Colin
-Dokładnie. Z ciekawostek, mogę dodać, iż posiada ona podwyższone IQ, mianowicie 137. Ma też, dość nietypowe zainteresowania. W karcie uczniowskiej, w rubryce hobby wpisała
„ Chcę znaleźć odpowiedź na pytanie „Czy to wszystko?”
- Możesz powtórzyć?
-„ Chcę znaleźć odpowiedź na pytanie „Czy to wszystko?”
-Rozumiecie coś, z tego?
- Wierz mi Booth. Byłam równie zdziwiona co ty. Kochaniutka coś się stało?
- Nie, nic. Chce tylko zapytać: Dr. Sorayan, po co się pani chowa?- Cam, aż podskoczyła na dźwięk swojego nazwiska. W migotliwym świetle hologramu, jej twarz wydawała się dziwnie tajemnicza. Niepewnie zerknęła na artystkę. Ta tylko westchnęła. Jedyną nie speszoną osobą zdawał się być Seeley. Pokręcił z niedowierzaniem głową
- I ty Brutusie przeciwko mnie?- Zupełnie ogłupiała dr. Brennan, burknęła coś na temat zdrowia psychicznego i dumnie opuściła pracownię. Zaraz za nią podążył snajper. Odwrócił się jednak w drzwiach
- Będziecie musiały zaangażować w to dwunastolatka. Inaczej, tak łatwo nas nie dostaniecie w swoje plotkarskie łapska- Jeszcze przez chwile jego sylwetka odbijała się w szklanych drzwiach gabinetu.
::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B::::::::::::::::::::::::::::
„Ta dedykacja będzie inna, niż wszystkie. Nie będzie to jedno, proste zdanie. W całości poświecę ją ludziom na których mi zależy. Jest to, też w pewnym sensie pożegnanie i nagroda. Dziękuję ci wierny czytelniku, za to że wytrwałeś, z Kathy do końca. W ostatniej części mojej powieści, przedstawię i pokażę ci ludzi niezwykłych. Często słyszę pytania jak ktoś tak oderwany od teraźniejszości może pisać thrillery? To właśnie dzięki nim, mogę to robić. Nauczyli mnie tego co w życiu ważne. Dzięki nim przeszłam radykalną zmianę. Tacy właśnie, powinni być prawdziwi przyjaciele.
Seeley Booth, mój partner, towarzysz, opiekun. Kiedyś myślałam, że samiec alfa to ktoś, kto wyróżnia się z tłumu, zawsze stara się być najlepszy, niezwyciężony. Jednak życie jest szeregiem zbiegów okoliczności, niepowiązanych wydarzeń, rzeczy nie do przewidzenia. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek to przyznam, ale antropologia czasem się myli. Ktoś kto oddaje się rodzinie, ktoś dla kogo uczciwość jest ważniejsza od pieniędzy, kto uparcie dąży do celu, chroni innych, jest prawdziwym przywódcom. Nauczył mnie żyć, marzyć, być zawsze sobą. Przy nim nie boje się ukazywać swoich uczuć. Przy nim jestem po prostu Bones. Jego Bones.
Angela Montenegro. Jest uczuciową, spontaniczną kobietą i utalentowaną artystką. W Instytucie zajmuje się rekonstrukcją twarzy ofiar oraz tworzy wizualizacje miejsc zbrodni i jej hipotetycznych przebiegów. Jest bardzo wrażliwa. Znacznie bardziej, niż inni przeżywa, każdą kolejną sprawę. Mimo, iż wierzy w słuszność tego, co robi, czasami ma wątpliwości, czy się nadaje. Dla mnie jest zagadką. Uważam ją za najlepszą przyjaciółkę i bardzo podziwiam jej działania. Przed nią nic się nie ukryje. Może dlatego, że podobnie jak Booth, doskonale rozumie ludzi. Dziękuje za wszystko co robisz.
Zack Addy. Przez lata mój asystent, niezwykle inteligentny człowiek. Każdy jednak popełnia w życiu błędy. Czasami zachodzimy za daleko i nie możemy się już cofnąć. Wiele mu zawdzięczam. Pomimo zdrady nadal go szanuję. Uważałam, że czym szybciej zapomnisz cios tym lepiej, że ból najlepiej umorzyć zsyłając go w podświadomość. Teraz wiem, że to nieprawda. Ktoś bardzo mądry, kiedyś mi powiedział - czas leczy rany.
Jack Hodgins to wybitny naukowiec, specjalizujący się w owadach i minerałach. Odznacza się poczuciem humoru i, choć to z antropologicznego punktu widzenia niemożliwe, swego rodzaju ciepłem. Jego hobby są wszelkiego rodzaju teorie spiskowe, które z zapałem nam przedstawia. Ma wysokie poczucie swoich wartości. Nigdy nie mogłam się nadziwić dlaczego wybrał pracę w takim miejscu. Potem mi to wytłumaczył, jedyne, czego pragnie od życia, to zajmować się swoimi robaczkami i brudem. To po prostu jego pasja…
Jest dobra w tym co robi. Pomaga mi odkryć tajemnice, jaką ofiara chce wyjawić. Zawsze konsekwentna, ale i uczuciowa, nigdy nie pozostaje obojętna. Camille Sorayan. Patolog, kierownik wydziału. Słyszałam kiedyś jak mówiła, że nadal nie wie co o niej myślę, a ja po prostu zachowuję dystans. Cenie jej wiedzę i umiejętności, ale nie dlatego lubię z nią pracować. Lubię to robić, bo z nią nie jest nerwowo, można odetchnąć, zastanowić się. Teraz rozumiem czemu to ona jest szefem.
Dr. Słodko. Tak naprawdę Lance Sweets. Uparty, wnerwiający młodzian. Często robimy sobie z niego żarty. Lecz kiedy przychodzi ten moment, kiedy śledztwo utknie w martwym punkcie, jego uwagi są niezwykle cenne. Osobiście uważam psychologię za „naukę domysłów”. Przekonałam się jednak, że w tym co robi jest naprawdę dobry, nie tylko na miejscu zbrodni. Pomógł mi podjąć wiele trudnych decyzji. Psychologia górą? Czasem…
Dziękuję za to, że jesteście.
Proszę nigdy mnie nie opuście
Tempe, Bones, Brennan
:::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B:::::::::::::::::::::::::::
- Jack! Proszę się uspokoić! Dobrze wiesz, gdzie jesteśmy. Oczekuje od swoich współpracowników stu procentowego profesjonalizmu, a to dalece wykracza poza jego normy. Mówiłeś, że masz coś bardzo ważnego, słucham... –Podniecony dr.Hodgins, skakał na swoim obrotowym fotelu. Informacja jaką dostarczył mu jeden z butów ofiary, zasługiwała, aby otrzymać za nią Nobla. Ciesząc się, jak dziecko, które po raz pierwszy jedzie na kucyku, entomolog przeszedł do konkretów.
-W momencie morderstwa padał śnieg…
- I to jest ta rewelacja- specjalista posłał agentowi niecierpiące sprzeciwu spojrzenie
- Tak więc padał śnieg, a…
- Już to mówiłeś
-Agencie Booth, jest pan wkurzający
- Nie denerwuj dr. Hodginsa, Booth
-Mogę już? Bo zaraz nic nie powiem
-Jaki przeczulony na własnym punkcie
-Prawie jak ty
-Bones! Ja tak się nie zachowuje!
-Nie wcale. Nawet dr.Brennan to zauważyła. Wyjątkiem są urlopy, bo cię tu nie ma, AGENCIE BOOTH!
-Zaraz przegniesz pałkę, Hodgins
-Niech zgadnę… Wyjmiesz broń i mnie zaszczelisz?
-Nie, najpierw policzę do trzech
-Odreagowywanie emocji jest bardzo ważne, ludzie niezdolni do tego rodzaju zachowań mają problemy z zachowanie spokoju, jednak… CZY MOŻECIE TO ZROBIĆ PO PRACY?!
-Dobra, dobra, już będziemy grzeczni. Prawda panie Śnieżny?
-Booth!
-Ok. Niech twój zezulec gada, co znalazł.
- Hm, hm. Otóż, padał śnieg, ale nie taki zwykły śnieg. Jak powszechnie wiadomo, lód zaliczamy do układu heksagonalnego, w którym atomy tlenu znajdują się w rogach graniastosłupa o podstawie sześciokąta, a w środku nie ma żadnego atomu…
- Powszechnie? Chyba na planecie Womyn. A na planecie ziemia?
-… stąd kryształy lodu mają sześciokrotną oś symetrii. Gdy krzepnie woda to powstaje jednolita struktura krystaliczna lodu. Gdy w chmurach śniegowych następuje resublimacja pary wodnej, to kryształy mają dużo możliwości wzrostu i tworzą się najprzeróżniejsze kształty, ale zawsze o sześciokątnej symetrii. Jako ciekawostkę mogę podać, że w XIX wieku w Stanach Zjednoczonych spadł płatek śniegu o średnicy 38 cm i grubości 2,5 cm
- Tak, to ostatnie zrozumiałem.
-Chodzi o to, że te płatki są sześciokątne. Ludzie…
-I co nam to daje?
-Taki śnieg pada niezwykle rzadko. Jeżeli znajdziemy podobny na ubraniu zabójcy, pójdzie siedzieć, na długo
-Extra Sherlocku Holmesie. My z Bones jedziemy przycisnąć małego filozofa, a ty kombinuj jak to sprawdzić, bo ja z góry zakładam, iż nawet super śnieg się topi
- Oczywiście, ale zabójca nie wie o jednym
-Że płatki śniegu się rozpływają? Zaraz, zaraz. W takim razie jak ty je znalazłeś
- Tatamtatam oto informacja dnia. Lubię zbrodnie na zapleczach centrów handlowych. Tam zawsze coś się rozleje. Tym razem była to żywica! Używana głównie w stolarstwie. A, że jest ona lepka, przyczepiła się do butów, gdzie się zasklepiła konserwując nasze płatki śniegu
-To brzmi jak historia z tanich kryminałów klasy C
-W takim razie znajdujemy się w środku akcji jednego z nich
- To poszło za prosto... Chodź Bones. W samochodzie poznęcamy się nad Sweets’em. Obiecałem, że podjadę po niego. Musiał się przebrać, elegancik jeden. Pomoże nam w przesłuchaniu.
- Czy to była wypowiedź, z sarkazmem?
-Jak najbardziej nie. Musze się na kimś od stresować. A ty mi w tym pomożesz
-Przepraszam, że przerywam senne marzenia. Czy mogę was o coś spytać? Jest pani w ciąży?
-Do widzenia dr. Hodgins
:::::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B:::::::::::::::::::
Mały dom stał, okryty prawie niewidoczną warstwą śniegu. Jego przeciętny kolor sprawiał, iż nie wyróżniał się niczym spośród budynków w okolicy. Srebrna karoseria nowego Volvo XC70 stojącego na podjeździe, pobłyskiwała delikatnie w promieniach słońca. Topniejący śnieg odsłaniał powoli pożółkłą trawę. Równo przystrzyżone trawniki sprawiały wrażenie, jakby ktoś sprawdzał ich długości linijką i wyrównywał ewentualne niedociągnięcia. Dr. Brennan zaparkowała, z gracją po przeciwnej stronie ulicy. Chłodny wiatr poruszył bezlistnymi gałęziami wieloletnich drzew. Agent obrzucił posiadłość przeciągłym spojrzeniem
-Ma taki wóz, a karze po siebie przyjeżdżać. Może nie ma prawka?
Pytanie zdawało się zniknąć w atmosferze , jakby nikt, nigdy go nie zadał. Brązowe, falowane włosy lekko się poruszyły, gdy wzrok ich właścicielki padł na młodzieńca żegnającego się czule ze swoją dziewczyną. Niespełna minutę później, Sweets sprężystymi krokami szedł w ich kierunku. Zdawał się niezwykle, z czegoś uradowany
-Dzień dobry dr. Brennan, agencie Booth
-Mamusia pozwoliła ci wyprowadzić się, z domu? I kto ci teraz gotuje?
-Jak zwykle musi pan odreagować swoje emocje? Mniemam, iż stałem się pańską ulubioną ofiarą napaści?
-Nie mądrz się Słodko. Zrobisz to jak będziemy na miejscu
-Oczywiście. Mam pytanie…
-Zapytaj o ciąże, to Bones pozbawi się ząbków. Mam rację?
- Być może nie uda mi się od razu wybić wszystkich, ale i tak będzie to satysfakcjonujące
-Widzisz.
-Chciałem tylko, dowiedzieć się, dlaczego siedzi pan na miejscu pasażera. Zakłóca to wasz podział obowiązków, na których opiera się wasza współpraca, jak i relacje w życiu osobistym…
- To, też zaobserwowałeś na swojej sesji? Jak to zrobiłeś skoro zwykle milczymy?
-Mój rozwinięty zmysł…
-…działa mi na nerwy
-Sam pan zaczął. Wydaje mi się, że mimo wszystko pan to lubi. Daje to panu poczucie władzy, kontroli oraz podwyższa pańskie ego. Świadczy o tym fakt, że dręczy mnie pan, kiedy dr. Brennan siedzi za kółkiem. Czuje się pan agencie, niepotrzebny?
-Booth, jeżeli naprawdę pogarsza to twoją samoocenę, możemy wrócić do starego układu
- Bones nic mi nie jest! Od kiedy słuchasz dwunastolatka? Patrz na drogę!
-Patrzę!
-Taa… zaraz wpadniemy do rowu
-Tu nie ma rowu
-To potrącisz rowerzystę, albo spowodujesz zderzenie czołowe! I to wszystko moim biednym autkiem!
-Dlaczego używasz zdrobnienia? To nie zabawka
-To część mnie! Mój przyjaciel!
-Słyszysz co mówisz? Jesteś zupełnie irracjonalny!
-Sweets, co cię tak śmieszy?
-Minęliśmy dom podejrzanej
-Ha! Może okulary Bones?
-Jej dom jest po prawej
-Cicho bądź Lancelot! Bones zawróć i przeprowadźmy w końcu, to przesłuchanie.
Posiadłość państwa Blacków okazała się oddaloną od pozostałych domostw, niewielką willą. Znajdowała się, z samego tyłu potężnego ogrodu, mimo to przyciągała wzrok swą majestatycznością. Pozłacane elementy odbijały promienie styczniowego słońca. Pokryte śniegiem karłowate drzewko, smętnie uginało swe gałęzie w stronę ziemi. Podmuch wiatru porwał, z sobą niewielką ilość białego puchu. Zawirował w powietrzu, po czym, opadł na kamienistą ścieżkę. Gdy podczas zimy głęboko odetchniesz, twoje płuca przeszywa ból. Czujesz lód powoli zmieniający twoje pęcherzyki w nierówne lodowisko. Zupełnie jakby matka natura popełniła błąd, zapominając o tak oczywistych rzeczach. A szkoda, bo, gdyby nie strach przed ciosem, dr. Sweets mógłby wyczuć więcej zapachów, niż tylko sosnowe drzewo, które, najprawdopodobniej, właśnie trawiły płomienie. Delikatna woń jaśminu mieszała się, z nutą róży, znanej, ze swoich pączkowych zastosowań. Zapachy mogą przyciągać lub odstraszać, mogą, też koić zszarpane nerwy. Są te miłe i, te których mamy dosyć. Wie o tym każdy. Zastanawia mnie tylko jedno, skąd te wonie znalazły się w powietrzu? Zmierzając w stronę celu, trójka ludzi szczelnie okryła się płaszczami. Niewielkie obłoki pary wydobywały się, z ust mężczyzny. Jego czarne, skórzane rękawiczki zapewniały mu odpowiednią temperaturę rąk. Stawiając koleje kroki, zastanawiał się nad czymś intensywnie. Nim zdążył się zorientować stał twarzą w twarz, z niską blondynką. Jej wąskie usta zbiegły się w jedną linię, gdy wytłumaczył kim są i dlaczego potrzebują porozmawiać, z jej córką. Pierwszym co przyciągało uwagę była sporych rozmiarów gablotka. W jej wnętrzu stało wiele dziwnych przedmiotów. Podchodząc bliżej można było przeczytać krótka notatkę na temat każdego, z urządzeń. Widząc zdezorientowaną minę psychologa, pani Black pośpieszyła z wyjaśnieniem
-To na konkurs. Sam jest dość… specyficzna. Miewa wiele pomysłów
-Na przykład pomysł na zabójstwo?- Booth zgromił swoją partnerkę spojrzeniem. Twarz matki „Małej filozof” pozostała bez zmian. Pokiwała jedynie głową
-A po cóż innego mogło by tu zawitać FBI? W gruncie rzeczy nie dziwi mnie to. Dawno temu powinnam była to skończyć. Ale już za późno- posłała im bezradne spojrzenie- Proszę poczekać, przyprowadzę Sam
-Woleli byśmy najpierw porozmawiać, z panią
-W takim razie zapraszam do salonu- Ogień, strzelał w górę jasnymi iskrami. Ceglany kominek dodawał pokojowi przytulności. Stało na nim kilka zdjęć szczupłej dziewczyny. Pomimo wesołego tła ona zdawała się być smutna. Blask zielonych oczu spowijała rzadka mgła, wąskie usta zbiegły się w poziomą linię. Wskazówki wiszącego na żółtej ścianie zegara, tykały głośno odliczając koleje sekundy, minuty, godziny. Agent zatrzymał się przy oknie. Mały ptak rozgrzebywał świeży śnieg, pozostawiając na nim zabawne ślady. Nastroszył on swoje czarne pióra co nadawało mu wygląd śmiesznej kulki. Z zamyślenia wyrwał go głos gospodyni, jeżeli tak można nazwać elegancką, obwieszoną biżuterią kobietę.
-Naprawdę sądzą państwo, że moja córka była by w stanie zrobić coś takiego. Przecież ona, nie oszukujmy się, nie widzi zbyt dobrze, nawet jeżeli nosi okulary.
-Dotychczas jej to nie przeszkadzało
-Tak, chyba tak. Myślę, że to nastawienie jest skutkiem tego w jakim środowisku przebywa. Zadaje się, z niewiadomo kim. Szuka sobie przyjaciół. Phi… wiadomo, że w dzisiejszych czasach nie ma czegoś takiego. Trzeba liczyć na siebie
- Czy pani metody wychowawcze, też podporządkowane są tej zasadzie?
-Moje? Oczywiście. Chociaż rzadko ich używam. W tej rodzinie każdy troszczy się o siebie. Tak było, jest i będzie- umilkła na chwilę- to wszystko przez środowisko, przez środowisko…
-Tak… Czy pański mąż jest obecny w wychowaniu córki?
-George to zapracowany człowiek. Jednak kiedy trzeba potrafi przemówić bach… Sam do rozsądku
-Mają państwo jeszcze jedno dziecko, prawda?
- Tak, Kim. Ona na pewno nie ma, z tym morderstwem nic wspólnego. To prawdziwy skarb. Jest bardzo mądra…
-Sam, też
-Doprawdy? Nie dała tego po sobie poznać
-W szkole przeprowadzali test…
-…na inteligencje, wiem. Niestety mnie i mojego męża nie było wtedy w kraju. Biznes i sprawy reprezentacyjne.
-Uważa pani, że dobrze zna swoją córkę?
-Cóż to za pytanie?! Oczywiście, że…
-A wiedziała pani o tym, że ma świetnie opanowaną technikę ucieczki, z pokoju? Może czas przestać winić innych i zacząć winić siebie?- Nasze oczy to dziwne narządy. Z jednej strony tak niedoskonałe, nie widzą w podczerwieni, łatwo je uszkodzić, ciemność nie jest ich sprzymierzeńcem, z drugiej jedne, z najdoskonalszych wśród królestwa zwierząt. Jak to możliwe? Mam do was małą prośbę. Wstańcie i rozłóżcie ręce na boki (tak na wysokość twarzy). Spójrzcie przed siebie, ale nie ruszajcie się. Wasze ręce są dość niewyraźne, prawda? A teraz poruszcie palcami. Wyraźniejsze? Tak. Oczy bez problemu zauważają ruch. A czemu tak się dzieje? To zasługa milionów receptorów, które uruchamiają się wyłącznie pod wpływem gwałtownych zmian w polu widzenia bla, bla, bla. Dosyć tej naukowej strony życia. Oczywiście można od razu było podać regułkę, ale po co? Tak jest zabawniej. Lepiej wchodzi w pamięć. Nie przekonani? Na tym forum jest wiele osób starszych, co za tym idzie, mądrzejszy ode mnie. Ich się spytajcie, taka moja rada. Ja wiem natomiast, że wzrok można wyostrzyć. Harcerz który niejednokrotnie wędrował nocą po lasach na pewno widzi lepiej, od nas mieszczuchów. Podobnie jest, z żołnierzami. Tak więc, chcąc nie chcąc, Booth widział jak podejrzana umyka mu wprost sprzed nosa
-Nie pobiegniesz za nią?!
-Ma, z dwieście metrów przewagi! Co ja Arnold Schwarzenegger?
-Co ma do tego gubernator Californii?!
Pomarańczowa ściana była tą wesołą częścią pokoju. Szklane biurko stojące w kącie pokryte było warstwą ścinków. Metalowe elementy ramy idealnie komponowały się ze srebrną lampką. Białe, plastikowe okna zostały już zamknięte, chroniąc trójkę przeszukującą szuflady, przed nagłym spadkiem temperatury i porywistym wiatrem. Czerwony budzik stojący przy łóżku wskazywał na godzinę pierwszą po południu. Ciche szmery były jedynymi dźwiękami w pokoju. Temperance z zaciętą miną wyciągała coraz to nowe „skarby” spod łóżka. Kiedy wyjęła ostatnią zagubioną skarpetkę cicho westchnęła. Spojrzała na dwóch towarzyszy. Im szło niewiele lepiej. Czarne do tej pory włosy psychologa wplątane miały kępki kurzu. Wynurzając się powoli spod szafy miotał w koło niewybrednymi przekleństwami. Jedyna uradowana osoba oparła się o drzwi. Jego powalający uśmiech wskazywał, iż właśnie znalazł coś godnego uwagi. Nie wiedział tylko jak wiele wniesie TO do sprawy. Zwykły zeszyt formatu A5 szybko powędrował w ręce Sweetsa. Ten siadając na wygodnym, skórzanym, krześle, przejrzał pobieżnie pierwszą stronę. Jego oczy, z sekundy na sekundę stawały się coraz większe
- Na takich przypadkach robi się karierę- zdezorientowani partnerzy podeszli bliżej- To jej notatnik. Tylko, że… WOW. Musze mieć spokój, aby fachowo zapoznać się z tymi zapiskami. Podrzućcie mnie do FBI
- OK. Chodźmy. Potem zrobimy sobie wycieczkę, Bones. Chyba wiem, kto może nam pomóc poszukać niesfornej mądrali.
Gdyby wiedzieli, ach gdyby tylko wiedzieli, że od tej chwili już nic nie będzie takie same, że kolejne bezcenne życie znajdzie swój kres… Gdyby wiedzieli, że wszystko potoczył się bardzo szybko na pewno starali by się dokładniej zapamiętać to miejsce, ten pokój, siebie… Teraz kiedy któryś, z partnerów wspomina te wydarzenia nie pamięta dokładnie szczegółów. Widoki jednak pozostały. Pozostały, też słowa i ten krzyk. Głośny, przeszywający. Głos smutku, straty, bólu. Ostatni dźwięk w życiu. Życiu w którym, wszystko przeplatało się z niczym, gdzie czuła się zapomniana i najważniejsza, gdzie miała kontrole nad śmiercią, ale zarazem panicznie się jej bała. Chciała odkryć co stanie się z nią później. Czy teraz wie gdzie jest?
:::::::::::::::::::::T&S::::::B&B::::::::::::::::::::::::::
Sweets już dawno zajęty był notatnikiem, kartkując go w swoim biurze. Natomiast partnerzy jadąc, powoli przemierzali kolejne ulice Waszyngtonu. Śliska nawierzchnia na pewno nie była ich sprzymierzeńcem. Zachmurzone, ciężkie niebo zdawało się przepowiadać nadciągającą katastrofę. Kolejna śnieżyca jeszcze bardziej pogłębiała ponury nastrój. Znużony i wciąż nie w sosie, Booth skupiał swój wzrok na widokach za szybą. Temperance delikatnie skręciła w lewo. Cały czas po głowie chodziło jej jedno pytanie. Uznała w końcu, że nie zna na nie odpowiedzi
-Jak myślisz. Dlaczego tak postąpiła?- mężczyzna odwrócił twarz w jej stronę
-Nie wiem, Bones. Myślę, że brakowało jej wsparcia w rodzinie. Każdy, z nas dąży do tego by nigdy nie być samotnym. Ona też. Chyba w tej próżni zapomniała o zasadach, zafascynowała ją władza jaką miała nad Mag. Może chciała dojść dalej?
-Dalej czego? Być panią życia i śmierci? Tak się nie da
-My to wiemy i pogodziliśmy się, z tym. Nie każdy tak potrafi. Niektórzy boją się zostawić to co mają na ziemi, odejść w nieznane
-Ale po śmierci nie ma nic. To po prostu koniec
-Nie dla wszystkich. Ja wierze, że po śmierci „ coś” jest. Niebo lub piekło.
-Niewiarygodne, że choć widziałeś tyle zwłok, niejednokrotnie sam pozbawiłeś innych życia, wciąż pokładasz nadzieję, w duszy
- Znowu wjeżdżamy na tematy religijne, zaraz będziemy się kłócić. Ja nie odpuszczę ty, też…
-Ale…
-Na moje szczęście dzwoni telefon… Booth, tak jest, co chce zrobić?! Zaraz będziemy. Bones, już nie musimy jechać do panny Colin. Sam jest na Arlington Memorial Bridge. Chce skoczyć.
Niebieskie światło na zmianę z czerwienią odbijało się od szyb samochodów, które zjeżdżały na bok. Wciskając gaz do dechy, dr. Brennan zgrabnie wymijała przeszkody. Napinając wszystkie mięśnie jej partner wzywał inne patrole, wrzeszcząc na nich przez radio. Zbliżając się na miejsce widzieli sylwetkę młodej dziewczyny. Zimny wiatr rozwiewał jej czarne włosy. 660 metrów pod nią fale Potomac River niespokojnie sunęły po lodowatej wodzie. Szerokie półkola mostu odbijały się w tej nieprzeniknionej toni, tworząc trójwymiarowy obraz bajkowych wrót. Wysokie, zimne posągi zdawały się ich strzec. Białe orły wkomponowane w strukturę budowli miały przypominać o przeszłości. W tej jednak chwili wszyscy, byli zabsorbowani teraźniejszością. Tłum gapiów, z niedowierzaniem kiwał głową. Ich monotonne kolory płaszczów jeszcze bardziej pogłębiały smutek całej sytuacji. Zmierzając w stronę barierki Seeley nie widział wcale bezwzględnego mordercy, widział zagubioną, przerażoną nastolatkę. Choć nie raz sam zabijał, widziały tyle zgonów nigdy nie był w stanie się, z tym pogodzić. Było coś czego bał się bardziej od klaunów. Ciemność. Gdy zostawał sam oni wracali. Białe twarze, szumy, słowa, emocje. Ale nie to było najgorsze. Krzyk. Słyszał go powracał do niego myślami. Ta historia nigdy nie dała mu spokoju. Dostał rozkaz. Zabił. On miał tak niewiele lat… a potem… okazało się, że chłopak był niewinny… porwali mu siostrę, grozili śmiercią… czy sam, też by tak nie postąpił? Aby ratować tych których kocha, posunął by się przecież na kraniec niemożliwego. Przekroczył by barierę… właśnie bariera. Powoli docierał do niego odgłos syren. Tak… to zdecydowanie nie było miejsce na refleksje. Nagle uświadomił sobie, że śnieg już nie pada, że wszyscy patrzą na niego. Wzniósł oczy ku górze. Nie był pewny czy robi dobrze, ale czuł, że tak trzeba, ona musi spróbować… Wyciągnął rękę... Poczuła, ze lekko popycha ją do przodu, dodaje odwagi. Czy tego właśnie chce? Tak, najwyższy czas się otworzyć…
-Dlaczego? – jej słowa zabrzmiały dziwnie smutno. Dziewczyna zamarła. Spojrzała w stronę antropolog.
-Dlaczego? Bo tylko to mogło dać nam odpowiedź, ale…
-Nie poznałaś tajemnicy?
-Wy, naukowcy… spotykacie się ze śmiercią codziennie. Widzicie ten blask w oczach i… on nagle znika. Tak po prostu… gaśnie. Nie dziwi cię to? Gdzie on się podział, dokąd odszedł? Nie chciałaś nigdy dowiedzieć się co będzie dalej?
- Nie da się zapanować na życiem. Tylko jedna rzecz na cały świecie jest sprawiedliwa i ty o tym wiesz. Każdy z nas umrze, wcześniej później, ale umrze i nie będzie już nic, po prostu koniec
-Wierzysz w to?- Wierzy? Naprawdę sądzi, że potem nic już nie ma?
-Nie, nie wierzę- usłyszała ciche westchniecie. Wiedziała, że reakcja jej partnera. Nawet on by się tego nie spodziewał
-Dlaczego się uśmiechasz? Nie powinnaś próbować mnie uratować? Złapać jak pieprzony Superman?
- Nie mogę ci niczego zabronić, ale mogę spróbować ci wyjaśnić co utracisz. Pomyśl, zastanów się przez chwilę. Widzisz? Nigdy już tego nie doświadczysz, nie spotkasz, nie dotkniesz, nie poczujesz…
-A po co mam tu zostać? Z matką która ciągle przyrównuje mnie do siostry, z ojcem którego nigdy nie ma, z przyjaciółką, która nie potrafi mi pomóc?
-Nie, zostań dla siebie- powoli szła w jej kierunku… 3 metry, kolejny krok… 2 metry, jej serce przyśpiesza…1 metr wyciąga rękę… i wreszcie czuje jej zimną dłoń. Podnosi głowę i widzi te ciemne oczy. Powoli napięcie mija…
-Tak to się nie skończy- Szarpnięcie, jej serce wali z całą prędkością. Zacięta twarz nastolatki, nogi bezwładnie wiszące w powietrzu. Trzyma ją, ale powoli opada, z sił
-Nie utrzymam cię, daj mi druga rękę
-Puść mnie. Wiesz, że jeśli tego nie zrobisz spadniemy obie. Puść
-Nie mogę…
-Musisz. Dr Brennan, czy nie mam prawa decydować o swoim życiu? – Masz, ale nie chcesz umierać. Widzę to…
-Nie, jeżeli śmierć tak bardzo cię przeraża…
-Nie boje się jej… chce to zakończyć… proszę… pani nie chce przecież zginąć
-Jesteś tego pewna?
-Tak- Czujesz jak jej uściska słabnie. Podjęła decyzję. Jej palce prześlizgują się miedzy twoimi. Nie ma odwrotu… Gdy lecisz czujesz powietrze otulające twoją twarz. W górze twoja wybawczyni stoi osłupiała i patrzy jak spadasz… widzisz jej partnera podbiegającego i przytulającego ją… ona nawet nie wie ile ma szczęścia… obrazy oddalają się… twoich ust wydobywa się krzyk… nie możesz nad tym zapanować… tracisz kontrolę… ostatni raz spoglądasz w niebo, chcesz zapamiętać jak wygląda… Nagle…
:::::::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B:::::::::::::::::::::::::
Jedno jedyne światło skierowane było wprost na przedmiot. Jego ostra, żółta barwa kąsała w oczy. Gabinet Angeli był miejscem w którym lubiła spędzać czas i zwykle choć przebywała tu jego właścicielka, dziś jej nie było. Znikomo oświetlone portrety różnych ludzi były dziwnie zniekształcone. W instytucie panowała cisza. Jedynym dźwiękiem był szum jaki wydawała obracająca się podstawa. Nienaturalnie biała twarz, bez wyrazu i życia kręciła się powoli w kółko. Temperance Brennan siedziała nieruchomo. Podpierała się na łokciach, przyjmując skuloną pozycję. Jej myśli krążyły wokół dwóch tematów. Nawet nie zauważyła, gdy w drzwiach stanęła panna Montenegro. Chwile przyglądała się przyjaciółce. Była inna… smutna, zamyślona, a przecież właśnie teraz powinna się cieszyć… powoli podeszła. Stukot jej niebotycznie wysokich obcasów odbijał się echem od ścian
-Słyszałam o ciąży. Gratulacje
-Booth już wszystkim wygadał?
-Po prostu jest szczęśliwy. Jeszcze nigdy takiego go nie widziałam- Temperance uśmiechnęła się pod nosem. Jednak po chwili znowu powróciła jej strapiona mina
-Dlaczego się nie cieszysz? Co się stało?
-Zastanawiam się kto to jest. Nigdy nie poznamy jego tożsamości. Nadaliśmy mu, z powrotem twarz, sprawiliśmy, że ktoś zawsze będzie o nim pamiętał, ale nie jesteśmy w stanie nadać mu nazwiska. Nie widzisz w tym ironii?
-Tak, masz rację. Ale zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, a nawet więcej- Angela położyła rękę na ramieniu przyjaciółki
-Cieszę się, że Cię mam
-Miło jest usłyszeć coś takiego, z twoich ust… Posłuchaj Bren. Dołączmy do reszty. Zapowiada się niezła balanga. Ale wiesz… Mam do ciebie pytanie. Widziałaś wiek dzieciaczka?
-Oczywiście, do czego zmierzasz?
-Chodzi o to… Przecież to musiało by się stać, kiedy byłaś w śpiączce!
-Wiesz Ang… Może warto wierzyć w cuda?
wstaję, a tu taka niespodzianka:) Warto było na nią czekac, choc troszeczkę długo, ale jest:)
słodziachne, jak zwykle:)
i końcówka: "-Wiesz Ang… Może warto wierzyć w cuda?"
nie no powalająca:)
ps. czekam na ten EPILOG:)
taki cedek wpadł mi do głowy z samego rana:) miłego czytania:)
Stała jeszcze chwile. Nie mogła do siebie dojść, po tym, co usłyszała. Rozmowa nadal się toczyła, ale ona nie mogła jej już słuchać Ruszyła przed siebie...
- Tylko jest jeden problem – spostrzegła Ang
- jaki? - spytała Camille
- jak pozbędziemy się tej całej Peyton? wyjaśniła
- racja, ona nie podda się bez walki - dodała Cam
- musimy coś wymyślić, tylko co - zastanawiała sie Ang
- zastanowimy sie nad tym popołudniu, teraz czeka na nas praca - oznajmiła Cam
- racja, ale ja pracując, będę nad tym myśleć - rzekła
- mam nadzieję, że sie nie gniewasz? - zapytała nieśmiele
- oj Angela, nie, tylko nie rozmarzaj się za bardzo - rzekła z uśmiechem
- a i jeszcze jedno
- tak - zdziwiła sie artystka
- i nie wprowadzaj planu w życie samej, beze mnie - poprosiła
Obie zaczęły sie śmiać na samą myśl. Angela miała bujną wyobraźnie, więc stosowne było sprowadzenie jej na Ziemie przez panią patolog.
Było to dość dziwne, że obie konspirowały przeciwko agentce, gdyż do tej pory surowa szefowa, trzymała sie na uboczu. Jednak powoli docierało do niej, że samymi krzykami do niczego nie dojdzie. Oni tworzą zespół, razem a nie osobno. To jest najważniejsze. I ona stawała sie nim, uzyskując ich akceptacje.
Po chwili rozeszły sie...
Peyton doszła do gabinetu pani antropolog. Drzwi były lekko uchylone. Przy biurku siedziała ona. Kobieta, przez która jej życie straciło sens w ciągu chwili rozpadło sie na małe kawałeczki. Przyglądała jej się, zastanawiając się, co ona ma takiego, czego jej brakuje, co tak bardzo zaintrygowało agenta. Nie widziała nic szczególnego.
Owszem nie jest brzydka, ma inny typ urody, niż inne kobiety, ale widocznie ma coś w sobie to coś, co jej dodaje uroku, gdyż Bootha zauroczyła.
Stała w bezruchu dłuższą chwile.
Bones zajmowała sie przeszukiwaniem Internetu. Chciała znaleźć coś, co pomogłoby jej przy sprawie. Siedziała stukając w klawiaturę, szukając czegoś w przeglądarce Google.
Poczuła sie dziwnie. Miała wrażenie, że ktoś sie jej przygląda z ukrycia i ściąga ja wzrokiem. Miała rację. Podniosła głowę w kierunku drzwi i zobaczyła niespodziewanego gościa...
- Czemu mi się przyglądasz? - zapytała
- ja, nic, nie tylko - zaczęła sie jąkać
- Agentko Pairot, co Cię do mnie sprowadza - spytała chłodno
- jestem zajęta i nie mam czasu na wyciąganie od pani szczegółów
- przyniosłam Ci ten raport, o który prosiłaś - wydukała
- tak, zgadza się, ale nie prosiłam o to Ciebie, tylko Bootha - syknęła
- wiem, ale on musiał pojechać do syna do szkoły - rzekła
- czy coś się stało z Parkerem - zapytała zdenerwowana
- nie wiem, on tam pojechał sam, nie zdradził mi szczegółów - rzekła
- dziękuje za raport, możesz już iść, mam dużo pracy - rzekła wzrokiem wskazując jej drzwi
- Na razie - rzuciła i opuściła jej gabinet
Bones zastanawiała się, co mogło stać sie malcowi. Bardzo go lubiła i to bardzo ją zaciekawiło. Wzięła do ręki telefon z zamiarem zadzwonienia do partnera. Jednak nie miała odwagi wykonać tego połączenia. - Jak wróci, to go zapytam - szepnęła.
Po chwili wróciła do pracy.