PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78081
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

zakończenie 7

ocenił(a) serial na 10

miłego pisania.

_nn_

Epilog:D

- o Timie – spytała niedowierzająco
- Tak, wiesz kto to – zapytał
- Tak, wiem, tyle, że
- Tyle, że – wtrącił
- Tyle, że nie wiem, co Ci powiedziała agentka Poirot – rzekła
- Ale ja chce wiedzieć to od Ciebie
- Ona nic mi nie powiedziała, już ci mówiłem- wyjaśnił
- Nie wiem od czego mam zacząć – stwierdziła
- Pamiętasz Waszą rozmowę z Angela – zapytał
- Tak, pamiętam – przytaknęła
- Wtedy powiedziałaś, że
- Że spędziłam noc z nim – rzuciła
- Tak, to bolało, i nadal boli – rzekł smutny
- Nie dałeś sobie wytłumaczyć, ja próbowałam
- Ale odszedłeś z pracy, a mnie została przydzielona Peyton
- To też bolało, poczułam, jak dajesz mi policzek w twarz – rzekła smutna
- To samo czułem słysząc Waszą rozmowę - wtrącił
- Potem nawiązaliście romans, co mnie już bardziej nie mogło zranić – dodała
- To prawda, ale miałaś mi powiedzieć co z Sullym – wtrącił
- Moja historia z Peyton już jest skończona
- Jesteś w o wiele lepszej sytuacji, niż ja – rzekł
- Jak to – spytała zdziwiona
- Wiesz, na czym stoisz, ja nie – wyjaśnił
- Ale ja , mnie z Sullym nic nie łączy, tylko przyjaźń
- On wyjechał, i nie utrzymujemy już kontaktu
- Tamta noc uświadomiła mi, że go nie kocham – dodała
- A kogo kochasz? – zapytał, stukając się w głowę, że powiedział to na głos
- Przez ten cały czas, całe moje życie nie miałam wzorców
- Nikogo nie kochałam, miałam facetów, zaspokajających potrzeby
- Ale to był tylko zwykły seks, nic więcej
- Dopiero kiedy spotkałam Ciebie, poczułam się naprawdę kochana
- Poczułam coś, czego nigdy w życiu nie poznałam, co jest przyjemne, ale
- Ale - wtrącił
- Ale trudne do zidentyfikowania, wytłumaczenia tego, co czuje nauką – rzekła
- A może to miłość? – zapytał
- Miłość, a co to jest, czym ją określić, jaka podać jej definicje – spytała
- Miłość po prostu jest. Bez definicji. Nie można jej dotknąć, ale można ja poczuć
- Jak to, czym? – pytała

Wtedy wziął jej dłoń w swą i skierował ja w swoja stronę, kładąc ja na swym miarowo bijącym sercu....

- Tym Bones - wyjaśnił
- Kochaj i nie żądaj zbyt wiele - oznajmił
- Po prostu kochaj...- dodała

To był magiczny moment. To, co się wydarzyło w jej gabinecie, zmieniło ich relacje... Teraz byli już pewnie, co czuja do siebie... Pocałowała go lekko. Odwzajemnił go... Po chwili w gabinecie rozległy się gromkie brawa i gwizdy skandujących i przyglądających się im osób...
Wszyscy cieszyli się ich szczęściem...

Parę dni potem agentka Peyton, spakowała się i opuściła biuro FBI, przenosząc się z córka, do innego stanu..
Tam poznała nowego dyrektora wydziału zabójstw i z nim próbuje ułożyć sobie życie...
Tymczasem Bones i Booth nie kryją się już ze swoim uczuciem... Teraz się nim cieszą...
Wreszcie się odnaleźli i nic, ani nikt nie zniszczy tego, co w sobie odkryli...

KONIEC

_nn_

ciekawa jestem co Bones powie Boothowi... xD
czekam na cd!!!

mara625

super Ines... bardzo mi sie podobalo... wszysciusienko.... xD mam nadzieje ze niedlugo napiszesz nowe opowiadanie :)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

nice! super ze wszystko jest ok. czekam na nowe opko lub oneparta.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Tak jak obiecałam,wstawiam opko...to moje pierwsze więc czekam na opinie...


Był wieczór. Po bardzo długiej i jakże męczącej sprawie cała ekipa Jeffersonian postanowiła uczcić zakończenie sprawy.
-Hej Sweety ty jeszcze w pracy?- powiedziała Ange wchodząc do gabinetu Brennan.
-Tak musze uporządkować wszystkie papiery i wypełnić raport.
-Tempe daj spokój możesz uporządkować je jutro, własnie idziemy świętować zakończenie sprawy.
-Przykro mi Ange ale chciałabym zrobić to dzisiaj-powiedziala Brennan,w tym samym czasie jej partner wszedł do gabinetu.
-Hej dziewczyny gotowe?-posłał im swój zniewalający uśmiech.
-Cześć Booth,tak tylko że Tempe nie chce wyjść z pracy, woli wyczerpująco pracować niż przejść się z nami do baru – mówiąc to Angela się uśmiechnęła i wyszla patrząc na Bootha.Miała taki wyraz twarzy że Booth wiedział już o co chodzi.
-Bones odpocznij chwilę i odejdź od papierkowej roboty i zabaw się z nami.
-Nie mam ochoty na świętowanie a poza tym…-mówiła ale nagle przerwał jej partner
-Proszę,jak ty nie pójdziesz to i ja nie mam zamiaru tam iść i będę narzekał ci cały ten czas o tym ja fajnie było by gdzieś całą grupą zezulców iść na drinka.-posłał jej uśmiech któremu nie mogła odmówić.
-No dobrze.Tylko wezme płaszcz i możemy iść.-uśmiechnęła się do partnera,on odwzajemnij jej tym samym.


Gdy wszyscy skończyli świętować Booth odwiózł swoją partnerke pod dom i jak zwykle czekał aż Bones zamknie za sobą drzwi i bez zmartwień ruszył do siebie do domu.

*Dom Bootha*

Booth oglądał mecz NHL w telewizji siedząc na swojej niewygodnej kanapie i nagle usłyszał dzwonek do drzwi.Poszedł otworzyć je zastanawiając się kto mógł o tej godzinie do niego przyjść. Gdy je otworzył ujrzał płaczącą Temperance.
-Bones co się stało?-gestem zaprosił przyjaciółkę do środka.Wiedział że coś poważnego musiało się stać gdyż Tempe często nie płacze,nie ma tego zwyczaju,przeważnie przezywa to sama w środku samej sobie więc bez zastanowienia gdy zamknął drzwi,przytulił swoją partnerkę.Gdy Booth skończył przytulać Brennan,ona zauważyła że Booth był w samych bokserkach.
-Przepraszam,powinnam zadzwonić mam nadzieję że cie nie obudziłam – łza jej spłynęła po policzku.
-Przestań Bones wiesz że zawsze możesz do mnie przyjść bez względu która jest godzina.-Booth widząc jej łzy przytulił ją jeszcze raz i usiadł na kanapie.
-Chcesz o tym porozmawiać ?
-Nie,nie dzisiaj.-usiadła na kanapie i położyła glowę między ramieniem a klatką piersiową swojego partnera.Booth objął ją swoją ręką i po chwili oboje zasneli.Po 2 godzinach Booth się zbudził i spojrzał na partnerkę opierającą się o niego.Wiedział że było jej niewygodnie,ale nie chciał jej budzić więc pomału wstał i przeniósł Brennan do swojego łóżka i położył się obok niej,przytulając ją ze wszystkich sił.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Cdn :D A tak przy okazji to Świetnie Ines czekam na inne opka :* :P

zaneta1994

zapowiada sie bardzo ciekawie, czekam na cdk:D pozdrawiam:)

Inesita84

Zaneta mowisz debiut...xD ?? mnie sie podobalo...:)
ciekawe co sie stalo Bones... czekam na cd!!
pozdrawiam :)

mara625

taki mały one part

" To mały cud, który mi po niej pozostał...
czyli wspomnienia agenta federalnego..."

Nawet sam nie zauważyłem, kiedy między nami się zmieniło, kiedy nasze relacje znacznie się poprawiły. Początki naszej współpracy nie należały do najlepszych. Pewnego dnia do pracy została mi przydzielona, niby do pomocy, jakbym to sam rady nie dawał, pewna pani antropolog. Najlepsza na świecie, rekomendował Cullen. Zapomniał dodać, tak na marginesie, że ta kobieta, to istny diabeł wcielony. Kompletny brak jakichkolwiek umiejętności w nawiązywaniu kontaktów międzyludzkich, ba oto kobieta, która nie miała żadnego pojęcia o życiu, kulturze, o niczym, poza kośćmi, które były jej życiem.
Z wyglądu, nie powiem piękna, nawet bardzo piękna, śliczna, o takiej kobiecie zawsze marzyłem, po prostu ideał. Ale uroda za charakterem nie szła w parze. Pierwsze dni, miesiące były naprawdę trudne. Nie mogliśmy się porozumieć na żadnym polu. Co chwila dochodziło do kłótni, które wcale nie polepszały naszych relacji, wręcz je pogarszały.
Nie było innej możliwości, tak twierdzili nasi przełożeni, jak wysłać nas na terapie partnerska.
Nasz psycholog, 12 latek, w skórze 22 latka, który ukończył studia eksternistycznie, miał nas obserwować, by wydać opinię czy my nadal możemy ze sobą współpracować. To chyba był przełom w naszych relacjach. Dzięki niemu, uświadomiliśmy sobie, że tak naprawdę się uzupełniamy, w naszym duecie, ona kieruje się swoja ogromna wiedzą, ja intuicja i uczuciami.
To połączenie sprawiało, ze byliśmy najlepsi, nie mający sobie równych. Powoli nasze relacje się ocieplały. Coraz rzadziej dochodziło do kłótni, coraz częściej byliśmy zgodni. Z dnia nadzień, ten mur, który oboje zbudowaliśmy, malał, aż wreszcie całkowicie upadł. Poznawaliśmy się nawzajem, swoje wady i zalety, naszą przeszłość, która w obu przypadkach, była smutna i bolesna. Ona była porzuconym dzieckiem, mieszkającym w kilkunastu domach dziecka, nie mogąca znaleźć miejsca w rodzinie zastępczej, z której zawsze ja odrzucano...
W tej kwestii, mieliśmy coś wspólnego. Ja nie miałem tak naprawdę rodziny, wychowywał mnie dziadek, który był i nadal jest moim autorytetem. On mnie wszystkiego nauczył, i to kim teraz jestem zawdzięczam ciężkiej pracy, ale głównie jemu.
To nas zbliżyło. Stawaliśmy się sobie coraz bliżsi i bliżsi. Znaleźliśmy wspólny język, nie mieliśmy już żadnych problemów w pracy, współpraca układała się nam świetnie.
Coraz częściej czasu spędzaliśmy w swoim towarzystwie, nie tylko w pracy. Pewnego dnia udało mi się wyciągnąć ja do ludzi. Spędziliśmy miło wieczór, który był początkiem czegoś, czego nigdy nie zapomnę. Zobaczyłem w niej wtedy prawdziwą piękna i czuła kobietę, a nie zimną i oschłą panią antropolog, która poznałem kilka miesięcy temu. Wtedy po raz pierwszy ujrzałem na jej twarzy uśmiech, którego zapragnąłem oglądać każdego dnia... Dni mijały a my stawaliśmy sobie bliżsi... Oboje doszliśmy do wniosku, że to los postawił nam siebie na swoje drodze, by dalej dwie połówki jabłka mogły kroczyć przez życie. Tak, jakoś się potoczyło, że niedługo potem byliśmy już razem. Ona miała na początku jakieś obawy, ale szybko one zniknęły...
Pewnego wieczoru doszło do cudu... Oto złączyliśmy się w namiętnym tańcu dwóch ciał, tworząc jedność, o której jej kiedyś opowiadałem... To był cudowny moment, który na zawsze pozostał w mojej pamięci...
Kilkanaście dni po tym oświadczyła mi że spodziewamy się dziecka. Skakałem, jak głupi, ciesząc się jak dziecko... Powiedziała "spodziewamy się" , nie rzuciła chłodnie „jestem w ciąży”, jak uczyniła to kilka lat temu Rebecca, informując mnie, że zostanę ojcem. Moja Bones, zrobiła to w najcudowniejszy sposób, jaki mógłbym sobie wymarzyć...
Miesiące mijały, a my byliśmy najszczęśliwsi na świecie. Razem kupiliśmy dom, w którym po narodzeniu naszego dziecka, dziewczynki, o czym dowiedzieliśmy się niedawno, zamierzaliśmy zamieszkać razem. Chcieliśmy naszej małej kruszynce stworzyć dom, którego nigdy nie mieliśmy...
Mała rosła w brzuchu mammy jak na drożdżach. Bones czuła się świetnie, nic nie zapowiadało tragedii...
Podczas kontrolnych badań, tuż przed rozwiązaniem, lekarze odkryli, że ma nieuleczalna chorobę, jak jest białaczka. To była wiadomość, która prawie mnie zabiła...
Natychmiast została skierowana na sale operacyjna, gdzie wykonano cesarskie cięcie, które miało uratować je obie... Po godzinie na świecie pojawiła się cudowna mała istotka, o pięknych błękitnych oczkach... Nasza mała Joy...
Cieszyliśmy się jej narodzinami, na chwile zapominając o chorobie mojej Bones...
Dwa tygodnie temu przeszła udany zabieg przeszczepu szpiku kostnego. Niestety nasza radość trwała krótko... Następnego dnia, jak ją przywiozłem do domu, jej stan gwałtownie pogorszył się we wtorek wieczorem, trafiła na oddział intensywnej terapii.
Czternaście dni po przeszczepie zmarła w wyniku posocznicy i związanego z nią wstrząsu .
Wtedy mój świat się załamał... Legł w gruzach, a serce moje rozpadło się na milion małych kawałeczków, których, nikt nie był w stanie pozbierać...
Załamałem się... Chciałem popełnić samobójstwo, ale powstrzymała mnie przed tym nasza wspólna znajoma, Angela, której pod opiekę oddałem naszą córkę, nie dając rady patrzeć na nią, widząc w niej jej matkę. Ten ból po jej stracie, był ogromny. Niestety nie potrafiłem sobie z nim poradzić sam. Angela pojawiła sie z małą w odpowiednim momencie, kiedy trzymałem pistolet skierowany w serce, które nadal krwawiło...
To ona powiedziała wtedy coś, co pamiętam do dziś...

"Booth, nie rób tego, proszę, przestań masz dla kogo żyć, Spójrz na tą małą istotkę, która Ci sie przygląda, swymi pięknymi błękitnymi jak morze oczami. Chyba nie chcesz, by widziała, jak jej własny ojciec strzela sobie prosto w serce?"
"Angela zabierz ją stąd "– krzyczałem"
"Wiem, jest mała ma dopiero 8 miesięcy, ale ten widok, będzie traumą na jej całym dzieciństwie, a może nawet na całym życiu. Opanuj sie i pomyśl o niej... Bones, by chciała, byś wychował ją na dobrego i prawego obywatela tego kraju. Ja sama nie jestem w stanie tego zrobić... Booth proszę" – szepnęła, a z oczu spłynęła jej samotna łza...

Po tych słowach nie wytrzymałem. Upuściłem broń na ziemie, i opadłem na nią, jak kamień...
Podeszła do mnie siadając obok, kładąc mi moje szczęście na kolanach... To było coś, co pamiętam do dziś... Mała spojrzała na mnie, a w niej zobaczyłem moją Bones, która się uśmiecha... To był znak...
Cztery miesiące po tym doszedłem do siebie... Angela była przy mnie w tych trudnych dla mnie chwilach.. To z nią poszedłem w pierwszą rocznicę śmierci mojej Bones, na cmentarz, by zanieść jej kwiaty i zapalić znicz... By powiedzieć, że zawsze będę ją kochał i o niej pamiętał...
Mówią czas leczy rany, ale tylko mówią...
Dziś mija już druga rocznica jej śmierci. Powoli rany zanikają, ale serce nadal krwawi...
Stoję nad jej grobem z naszą piękną córką i kimś, kto wiele dla mnie znaczy... Spoglądamy w niebo, gdzie widzimy twarz Bones, która jest szczęśliwa widząc nas razem... Słyszymy słowa:

"Seeley dobrze wybrałeś na matkę małej Joy. Teraz jestem spokojna, wiedząc, że jesteście szczęśliwi... Trzymam za Was kciuki i będę się Wam przyglądać i strzec Was, jako Wasz Anioł Stróż... Kocham Was bardzo, bardzo mocno..."

To były słowa, które pomogły nam... Parę miesięcy temu, odbył się mój ślub z Angelą...
Dziś poinformowała mnie, że mała Joy, będzie miała wkrótce braciszka, którego moim zdaniem wymodliła dla nas Bones...

wiem smutny, ale pomimo to, mam nadzieje, że się spodoba:)
pozdrawiam:)

Inesita84

bardzo smutny... nie moglam sie powstrzymac zeby nie uronic lzy... jakos tak mi sie smutno zrobilo... az brak mi slow...
mam nadzieje ze nastepny bedzie weselszy...
pozdrawiam ;)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Ines wspaniale zakończyłaś opowiadanie. Onepartowe opowiadanie fajne, lecz bardzo smutne. Czekam na kolejne:)

Zaneta ciekawy początek, czekam na cd.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Oto kolejna część :]

Nastał ranek.Booth oczywiście nie spał tylko przyglądał się swojej partnerce jak śpi wtulona w niego.Wiedział że teraz jej jest o wiele wygodniej niż na kanapie gdy zasnęla.Po chwili Brennan także się zbudziła i zobaczyła Bootha przyglądającego się jej.
-Dzień dobry Bones. – uśmiechnął się do niej.
-Dzień dobry-odwzajemniła uśmiech jednak nie chciała „odklejać” się od swojego partnera i ciągle była w niego wtulona.
-Zrobić ci śniadanie?
-Nie,nie jestem głodna.-polozyla glowę na torsie swojego partnera.
-To może mi opowiesz co się stało że wczoraj płakałaś?
-Nie ma co opowiadać…Tom mnie rzucił.Napisał sms-a.Nawet nie miał odwagi aby powiedzieć mi to wprost.Nawet nie miał żadnego wytłumaczenia,dlaczego…po prostu napisał że ze mną zrywa i to wszystko.-popłynęła jej łza po policzku.
-Przykro mi-powiedział wycierając ręką jej łze.-Wiem jak ci zależało na tym związku,w końcu byliście parą już pół roku.Widocznie nie zasługuje na ciebie i wiem ze kiedyś znajdziesz kogoś kto Cię doceni.-słysząc to Brenna pocałowała w policzek Bootha.
-Dziękuję.
-Nie ma za co zawsze możesz na mnie liczyć.No a teraz idę zrobić ci sniadanie bo nie chcę żebyś umarła mi z głodu –usmiechnął się i wyszedł do kuchni.Po chwili wrócił z naleśnikami w syropie klonowym.
-Proszę…smacznego.
-Dziękuję…a ty nie zjesz?
-Nie, nie mam dzisiaj ochoty na jedzenie- ponownie uśmiech zagościł na jego twarzy.
-No proszę,chociaż troszkę.
-Nie…
-To chociaż kęsa.
-Nie…
-Proszę…-uśmiechnęła się a on nie mógł jej się oprzeć i w końcu się zgodził.
Gdy zjedli śniadanie,Booth poszedł pozmywać naczynia a Bones w między czasie się przespała.Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.To Angela,chciała się upewnić czy z Bren wszystko w porządku.
-Hej Booth-uśmiechnęła się
-O ! Hej Ange,wejdź.-Booth zrobił kawe i razem siedli na kanape
-Chyba cię nie zbudziłam? - powiedziała ujrzawszy Bootha ubranego w same bokserki -Chciałam sprawdzić co u Tempe,pewnie jest przygnębiona.
-Tak własnie spi..Cały dzień nie wychodzi z łóżka.
-Powinna się przewietrzyć.
-Tak wiem ale zawsze gdy próbuje ją wyciągnąć na zewnątrz to mnie spławia.
-Booth tylko ciebie ona może posłuchać,nie ma mowy że gdy ja ją o to poprosze to wyjdzie.Tylko ty jesteś w stanie ją do tego przekonać,pomimo tego że ci odmowiła.
-Już próbowałaem !!!!
-To spróbuj jeszcze raz.Ok ja lece powodzenia. – powiedziała wychodząc z mieszkania agenta.


1 godzina póżniej.Antropolożka już nie spała tylko odpoczywała w cieplutkim łóżku Bootha.
Cały czas leżała przygnębiona…w tym czasie Booth wkroczył do pokoju.
-Wstawaj Bones idziemy na spacer. – powiedział stanowczo partner Brennan.
-Nie chcę…nie zmusisz mnie.
-Jesteś tego pewna. – na twarzy agenta zagościł chytry uśmiech.Jego partnerka wiedziała że coś planuje.Agent wziął przerzucił Brennan przez ramie i z uśmiechem ruszył w strone drzwi.
-Booth nie !!! Puść mnie proszę!!!-Uderzała pięściami lekko w jego plecy,śmiejąc się przy tym,on także miał z tego ubaw i ciągle się śmiał.
Agent puścił swoją partnerkę na podłoge,po czym oparła swoje ręce na jego ramionach.Wpatrywała się w jego ciemno brązowe oczy.On bez chwili zastanowienia pocałował swoją partnerke.Całus był delikatny.Jednak po chwili Tempe odsunęła się od niego.

ocenił(a) serial na 10
zaneta1994

Kolejna fajna część. Ciekawe co powie Temp. Czekam na cedeka.

_nn_

akcja się rozwija:) czekam na cdk:D
ps moje opko pojawi sie jutro:)
pozdrawiam:D

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Siostra nie raz trzeba napisac smutne opko aby lepiej sie poczuc, w moim przypadku przeczytac.
Zaneta super czekam na cdk

Nionia

cieszę się siostra, że rozumiesz:*
oto kolejny one part:)
oczywiście dla Ciebie siostra buźka:*
mam nadzieję, że się spodoba:D


taka moja wersja wydarzeń po odcinku 5x05:)

SCENA W PODZIEMIACH

- Bones, nie powinniśmy jeszcze tutaj złazić – rzekł wystraszony Booth
- Jesteś ze mną, Booth – oznajmiła, próbując go uspokoić
- To moje znalezisko. Nie będziesz mieć problemów - dodała
- Nie, nie chodź po tym! - krzyknęła
- Czemu? Rany, ale tu czadowo! - rzekł zadowolony
- Widzisz, a miałeś obawy bu tu zejść - szepnęła
- One już dawno minęły, uwierz mi – rzekł podążając za nią
- Wierzę Ci Booth - szepnęła

Bootha te słowa ścisnęły za gardło. Kolejny raz go zadziwiała.
Spacerowali po podziemiach, oglądając schowane tam skarby.

- Bones zobacz, jaka jesteś genialna – rzekł
- Genialna, przestań, to moja praca – odpowiedziała rumieniąc się

Odeszła od niego, by nie zauważył, jak jej policzki płoną po jego słowach...
Zbliżył się do niej. Stała tyłem do niego, spoglądając w gablotę. Chwycił ja za dłoń, lekko odwracając w swoją stronę. Spojrzała na niego, ale po chwili spuściła głowę w dół, spoglądając w podłogę. Lekko uniósł swą dłoń, chwytając za jej podbródek i lekko go unosząc... Ich wzrok się spotkał...

- O czym ty mówisz, Bones? - zaczął
- Jesteś w tym świetna, słuchaj, zmieniłaś historię
- Ile osób może tak o sobie powiedzieć? - dokończył
- Ty, na przykład - szepnęła
- Każde aresztowanie ją zmienia, czyni świat bezpieczniejszym.
- Z twoją pomocą – rzekł, spoglądając jej głęboko w oczy

Stali w bezruchu, nie mogąc oderwać od siebie wzroku... Ich ciała po kolei przechodził dreszcz... Booth, nie wytrzymał, musiał zapytać, upewnić się...

- Tak więc, Andrew...
- Sądziłem, że to jego miałaś zamiar tutaj zabrać.
- Tak mi powiedział - powiedział
- Miałam, owszem, ale...
- Ale – przerwał jej
- Ty i ja, to była nasza sprawa
- I zakładam, że to, co dzieje się między nami,
- Powinno być tylko nasze – szeptała zmysłowo
- Dobrze mówię? - zapytała po chwili
- Owszem, zgadza się – rzekł

Odległość między nimi z sekundy na sekundę malała... Ich twarze zaczęły dzielić zaledwie milimetry... Ciała zaczęły drżeć z pożądania... Byli już tak blisko...

W tym samym momencie rozległ się głos Angeli, która wraz z innymi zezulcami, przyszła zawołać ich na gorę...

- Chodźcie, gołąbeczki, ambasador będzie przemawiał – rzekła

Po chwili już ich nie było...
Oni stali nadal tak blisko, lekko speszeni zaistniała sytuacją...

- Ja też muszę przemówić – rzekła
- Dasz rade – oznajmił posyłając jej przy tym czarujący uśmiech
- Dziękuje Booth – szepnęła
- Nie ma za co – rzekł
- Jest i ja jestem Ci za to bardzo wdzięczna – powiedział całując go w podzięce w policzek
- Hm, to było miłe - szepnął
- Musimy wracać, czekają na nas – oznajmiła
- Tak, wracajmy, bo jeszcze wyślą za nami Sweetsa – rzekł śmiejąc się
- Chodźmy – szepnęła

Podał jej dłoń. Chwyciła ją i razem udali się na górę... Ich pojawienie się wywołało gromkie brawa i owacje na stojąco... Po chwili stanęła z partnerem obok swoich przyjaciół, przysłuchując się przemówieniu ambasadora... Wszyscy stali spoglądając w jego stronę, ale żadne nie było, aż tak nim zainteresowane... Oni czekali na przemówienie ich przyjaciółki, biegłej antropolog, która zmieniła bieg historii...
Po krótkich owacjach, została poproszona na środek. Booth wykorzystał moment, składając jej na policzku pocałunek, szeptając przy tym do ucha słowa otuchy... Wiedział, że nie lubiła wygłaszać
żadnych przemówień... To były słowa, które ja podbudowały i pomogły przez to przejść...
Przemawiała do osób zgromadzonych na sali, jednak jej wzrok skierowany był na jedna osobę, na jej partnera, dzięki któremu pokonała nieśmiałość i opowiadała przepiękna historie...
Po kilkunastu minutach zakończyła... Na sali rozległy się po raz kolejny gromkie brawa...
Podziękowała zgromadzonym i udała się w kierunku przyjaciół, którzy również jej gratulowali sukcesu i pięknej przemowy...
Siedzieli przy stoliku, rozmawiając o tym wielkim wydarzeniu, popijając przy tym kolejne kieliszki wytrawnego wina...
Booth nie spuszczał wzroku z Bones, ona także nie mogła się na niczym skupić...
Pogrążona była w jego czekoladowym spojrzeniu...
Nie mogli o niczym innym myśleć, jak tylko o tym, co się wydarzyło wcześniej, a raczej do czego miało dojść, ale im przeszkodzono...
Po chwili orkiestra zaczęła grać... Booth i Bones spojrzeli na siebie...
Podszedł do niej, wyciągając dłoń w jej kierunku.

- Zatańczymy - zapytał
- Tak - odpowiedziała

Poprowadził ją na środek parkietu. Objął w pasie i przyciągnął do siebie. Uniósł jej podbródek,
popatrzył głęboko w oczy, uśmiechając się figlarnie. Ona odwzajemniła uśmiech, nieśmiałe wtulając się w jego tors. Nie było nikogo oprócz nich. Zatracili się w tym tańcu. Tańczyli przytuleni do siebie. Ich taniec wyrażał to, co czuli, kim byli,i kim chcieliby być. Byk on eksplozja precyzyjnie skierowanej, czystej energii naładowanej uczuciem, elektryzującej pasja.
Tańczyli tak, jak chyba żadne z nich nigdy w życiu nie tańczyło – nie tylko dla samych siebie ale i dla siebie nawzajem.
Po chwili ona nie wytrzymała... Chwyciła go za rękę. Niespostrzeżenie wśród tańczących par zniknęli z parkietu...
Nie wiedzieć, dokąd szli... Ona znała miejsce, gdzie się udają. Po chwili byli już w podziemiach tam, gdzie im przerwano...
Stali patrząc sobie głęboko w oczy... Ich pożądanie sięgnęło już zenitu... Czuli, że to jest to, że to jest ten czas i ta chwila... Chwila, na która czekali od dawna...
Odważyła się, wykonując pierwszy ruch... Pocałowała go lekko, ale bardzo namiętnie... Odwzajemnił pocałunek... Tym razem nikt im nie przerwał...
Zaczęli się całować... Ich języki co chwila łączyły się w namiętnym tańcu, tańcu pełnym miłości, tańcu zmysłów, dłonie błądziły po ciałach... Wymieniając pieszczoty i pocałunki, gubili po kolei części garderoby... Tutaj, całkowicie nadzy, leniwie poznawali swoje ciała... Po udanym stosunku, leżeli chwile wtuleni w siebie, ciesząc się chwilą... Chwilą, która jest początkiem czegoś, czego oboje bardzo pragną... Tu doszło między nimi do cudu...
Po chwili ubrali się i powrócili do przyjaciół... Ta noc się jeszcze nie kończy..

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Nastepna część :D

-Przepraszam,nie mogę…przynajmniej nie teraz –powiedziała smutno.
-Nie…to ja przepraszam nie powinienem tego robić.
-Nie szkodzi,na ciebie nie mogę się gniewać. – uśmiechnęła się a on odwzajemnił jej tym samym.
-To co idziemy się przejść?
-Jakoś szybko zmieniłaś zdanie :) Tak chodźmy.

Oboje poszli do parku.Booth chwycił ją za dłoń,przeplatając swoje palce z jej,ona ją uścisnęła. Szli trzymając się za ręce.
Następnie przechodzili obok ROYAL DINNER i postanowili wpaść i coś przegryźć w drodze powrotnej.Przy ladzie ujrzeli Sweetsa który machał im na powitanie.Usiedli obok niego i zaczeli rozmowę.
-Witam dr Brennan,Agencie Booth
-Cześć Sweets – odpowiedzialaTempie.Booth w tym czasie zamawiał jedzenie,jej sałatkę gdyż wiedział że przepada za nimi a sobie zamówł oczywiście niezdrowe żarcie.
-Słyszałem co się wydarzyło,jak pani się czuje po tym zdarzeniu?- zapytał z ciekawością Sweets.
-Dzięki Sweets już o nim zapomniałam ale ty oczywiście musiałeś mi o nim przypomnieć.
-Daj jej spokój Sweets,jest wstrząśnieta po tym wydarzeniu a ty jej się naprzykrzasz.
-Oh,przepraszam…a czy coś zmieniło się w waszych relacjach?
-To nie jest terapia więc idź poczytaj te swoje psychiczne…-przerwała mu Temp.
-psychologiczne…
-niech będą psychologiczne poradniki chociaż myśle ze bardziej do niego pasują psychiczne,przyszliśmy tylko coś zjeść więc NARA.
-Booth… - antropolożka popatrzyła dziwną miną na agenta
-No co nie prawda?
-Przepraszam już sobię idę….zobaczymy się jutro na terapii i porozmawiamy o dalszych relacjach pomiędzy wami, wydarzeniach które sprawiły może jakąś zmiane.
Gdy Sweets wychodził minął Angele która była uśmiechnięta i zmierzala w stronę partnerów.
-Cześć wam 
-Cześć Ange,jeszcze nigdy nie widziałam cię taką szczęśliwą – powiedziala Bren i uśmiechnęła się.
-Tak…ja właśnie w tej sprawie.
-O co chodzi – powiedział zniecierpliwiony Booth.
-Wychodze za Wendalla
-WOW !!! – powiedział z niedowierzaniem Booth.
-To świetnie,gratulacje…więc…kiedy ślub ? –nie mogła oprzeć się temu pytaniu Bones i przytuliła przyjaciółke.
-Za tydzień…oczywiście jesteście zaproszeni,i to jako pierwsi.
-Za tydzień? Widze że się spieszycie co do małżeństwa – Booth mówiąc to wyszczerzył się jak mały dzieciak.
-Tak nie możemy się doczekać.Ok musze lecieć,chciałam wam tylko przekazać tą wiadomość. PA
-Pa – powiedzieli partnerzy jednoczesnie.


TYDZIEŃ PÓŹNIEJ…dzień ślubu Angeli.

Brennan nadal mieszkała u Bootha,chociaż czuła ze się naprzykrza lecz nie chciala być sama,czuła się samotna,jednak on był bardzo szczęśliwy że ciągle u niego jest.
-Gotowa Bones?
-Już jeszcze tylko poprawie makijaż
-Przez twoje malowanie się spóźnimy się na ceremonie.
-Nie wiem po co Angeli ten ślub,jeśli się kochają będą razem cały czas bez względu na przeszkody.To jest nieracjonalne…-przerwał jej Booth
-Może dla ciebie,ja myśle że to bardzo dobry pomysł.Ludzie którzy się kochają powinni być małżeństwem…a dla ciebie wszystko jest nieracjonalne.
-Nie prawda…
-Prawda – wszedł do łazienki i stanął przed lustrem za swoją partnerką.Uwielbiał z nią sprzeczki,ona także je lubiła.
-Przecież wiesz że i bez makijażu wyglądałabyś pięknie…
-Dziękuje ale nie robie tego dla CIEBIE tylko dla Agne-uśmiechnęła się ,on odwzajemnił tym samym.

Ceremonia minęła wspaniale i wszyscy wybrali się na wesele.
Brennan siedziała z przyjaciółmi przy stole,lecz nie czuła się swojo gdyż nigdy nie była na ślubie,to jej pierwszy raz.
-Hej Bones – Powiedział partner,-Czemu siedzisz?
-Nigdy nie bywałam na ślubach a tym bardziej na weselach,nie mam żadnego pojęcia o tym.
-Ty? Geniusz który zawsze wszystko wie,tym razem nie ma zielonego pojęcia?
-Co to znaczy zielonego?
-To znaczy że nie masz bladego pojęcia.
-Bladego?
-Żadnego pojęcia kapujesz?
-Co mam kapować?
-Nieważne-wzdychnął tylko ciężko Booth.-To co będziesz tak siedzieć czy zatańczysz? – powiedział z uśmiechem wyciągając dłoń.
-Z chęcią.
Wyszli na parkiet i zatańczyli do jakiegoś szybszego utworu a nastepnie puszczono wolny.Booth chwycił ją za dłonie i położył na swoich ramionach,przeplatając je przez swój kark.Ona się tylko uśmiechnęła.Tanczyli tak patrzać sobie głęboko w oczy.Pocałował ją delikatnie,ona odwzajemniła pocałunek.Mieli ochote na wiecej ale wiedzieli,że przyjaciele mogli by zauważyć, a także przekroczyliby granicę jaką sobie wyznaczyli na początku gdy zaczeli razem pracować.Po weselu wszyscy wrócili do domu.Poszli od razu spać,gdyż byli zmęczeni.Rano Bones próbowała obudzić swojego partnera.Podeszla do łóżka i…wykrzyczała na cały głos:
-Booth !!! – agent otworzył oczy przerażony.
-Coś się stało?
-Spóźnimy się do pracy .Wstawaj.
-Nie chce mi się –powiedział agent łapiąc swoją partnerkę i ciągnąc ją do łożka.Weszła do łożka przykryła się,a on przyciągnał ją do siebie i wtulił się?
-Co ty robisz? – spytała ze zdziwieniem Bones.
-No co zimno mi a kołdra mi nie wystarcza – uśmiechnął się szeroko.
-Spóźnimy się do pracy !!! – wykrzyczała Bren.
-Jeszcze godzinkę,chyba nie zwolnią nas za godzinkę spóźnienia – powiedział i pocałował ją,ona odwzajemniła pocałunek.
-No dobrze-Agent się zdziwił ale jednoczesnie był szczęsliwy.Jednak nie mógł uwierzyć ze została z nim i nie upierała się przy jeździe do pracy.Tak jak powiedzieli tak zrobili.Jednak wtuleni w siebie zaspali , obudzili się po 3 godzinach.
-Booth wstawaj !!! Słyszysz? Jesteśmy już spóźnieni.
-Weźmy sobie wolne,nie chce mi się wstawać…
-Ale… - jednak nie dokończyła bo przerwał jej agent.
-Nie ma żadnego ale,daj spokój i tak jesteśmy spóźnieni wiec lepiej będzie jak zostaniemy w domu,nie będziemy musieli się tłumaczyć. – Nachylił się nad nią i patrzył jej głęboko w oczy..Próbowała wstać, gdy podniosła tułów,partner delikatnie ją pocałował.Dali się ponieść chwili,wiedzieli że przekraczają granice ale żadne z nich nie chcialo powstrzymywać drugiej osoby,i tak ich niewinny pocałunek zamienił się się w coś więcej…(tą scenke musicie wyobrazić sobie sami :P ).

zaneta1994

fajne opko, choć Ang z Wendellem, hm jakoś tak mi się nie widzi, on za grzeczny jest dal niej:p
w serialu także mam nadzieje, że Ange szybko wróci do Jacka, bo po B&B Hodgela jest moją ulubiona para:)

Inesita84

Zaneta super... chociaz zgadzam sie z przedmowczynia ale coz... xD bardzo mi sie podobalo
wez ze se wyobrazilam... xD ;)


Ines nie no brak mi slow... ale zeby tak w podziemiach... :PPP

mara625

Bones Booth - The Vamire Slayers, czyli historia Halloween z przymrużeniem oka...


Bones wypełniła ostatni raport z sekcji zwłok ostatniej ofiary. Wiedziała, że są one bardzo potrzebne, udała się do jego gabinetu, by je mu przekazać...

- Hej – rzekła
- Cześć – przywitał się
- Co robisz – zapytała ciekawa
- Ja..Ja właśnie... - zaczął sie jąkać
- Przymierzałem mój kostium na Halloween - wyjaśnił
- Na zabawę do szkoły Parkera tak? - spytała
- Nie na zabawę w Instytucie – odparł
- Co idziesz na bal Halloween w Jeffersonian? - spytała
- Tak, Jestem półoficjalnym łącznikiem FBI z Jeffersonian.
- Oczywiście że idę, a Ty?
- Nie wiem, to pierwsza taka zabawa organizowana przez Goodmana
- No, co ty ja takie imprezy w życiu nie opuszczę
- Wiesz jaka będzie zabawa? - zapytał
- Nie wiem, skąd ma wiedzieć, jeszcze się nie odbyła - rzekła
- Przednia - oznajmił
- Nie wiem, co to znaczy - oznajmiła
- Przemilczę to Bones
- Kim ty dokładnie masz być? - zapytała ciekawa
- Dowiesz się, jak przyjdziesz- oznajmił jej Booth
- Ale jesteś tajemniczy - rzekła z uśmiechem
- Jestem
- Wiem, Bones, może przebierzesz się za seksowna panią naukowiec – rozmarzył się
- Nie chce być seksowną panią naukowiec - szepnęła
- To tak jakbym ja mówił że nie chcę być seksownym agentem FBI – dodał Booth

Wymianę zdań, przerwał im asystent Bootha...

- Na cmentarzu znaleziono ciało – rzekł
- Co w tym dziwnego, to cmentarz – syknęła
- Skąd pan ją wziął? Zapytał
- Z muzeum, co dalej? - spytał
- Ale on nie był w trumnie lub w grobie
- Leży na środku, a w serce ma wbity pal – dodał
- Wampir – krzyknęli razem
- Bones jedziemy, taka sprawa nie może czekać – rzekł

Po chwili byli już na miejscu, spacerując po cmentarzu. Który był bardzo duży. By umilić sobie czas, Booth postanowił zagadać...

- Uwielbiam chodzić po cmentarzach.
- W Halloween jest naprawdę pęknie i strasznie - rzekł
- Zapach tych wszystkich palących się zniczy
- Szczególnie nocą, wyglądają rewelacyjnie – dodał
- Długo musimy jeszcze iść – zapytała niecierpliwa
- A co boisz się? - zapytał
- Nie - rzekła

Po chwili byli już na miejscu...

- To dr Brennan biegły antropolog – Booth przedstawił ją agentowi
- Z Instytutu Jeffersona – wtrąciła
- Miło mi, agent Frost – rzekł witając się
- Żartujecie sobie? Ktoś mu wbił kołek w serce? - rzekł
- Zdaje się, że Buffy – zażartował jeden z agentów
- Kto to jest Buffy? – zapytała
- Taki wampir – rzekł
- Booth, wampiry nie istnieją - szepneła
- Taka postać z serialu – wyjaśnił
- Nie istnieją, a co krzyknęłaś w moim gabinecie? - zapytał
- Tak mi się wymsknęło- szepnęła, klękając przy ofierze
- Znaleziono jakieś rzeczy osobiste przy nim – zapytał Booth
- Brak dowodu osobistego, brak telefonu.
- Nasi ludzie przeczesują teren w poszukiwaniu śladów – oznajmił agent Frost
- Musimy zabrać ciało do Instytutu – rzekła
- Dobrze, wykonać rozkaz pani antropolog – rozkazał Booth

Po chwili byli już w Instytucie...

- Booth, co tu robisz? - spytała
- W takich sytuacjach zawsze jesteś na uboczu – rzekła
- Ale to jest niesamowita sprawa
- Ile razy w życiu widziałaś wampira? - zapytał
- Tego jeszcze nie potwierdziliśmy,
- Ciało jest w drodze – rzekł
- Ok, poczekam – oznajmił siadając na krześle

Po chwili wampir leżał już na stole do autopsji...

- Mężczyzna, wiek około 18 lat, rana kłuta klatki piersiowej
- Była przyczyna śmierci – rzekła
- Sądzę, że uderzył głową w ten pomnik,
- Albo ktoś go walnął w głowę nim został dźgnięty, ale to tylko teoria - dodała
- Wbicie kołka w czyjąś pierś nie może być łatwe – stwierdził Booth
- Aby przebić kości klatki piersiowej, trzeba by go wbić kamieniem.
- Ktoś nie umył rąk przed dźganiem, zobacz na te czarne smugi.

Bones przymierzała się do wyjęcia ów kołka...

- Nie – krzyknął Booth
- Co się stało?
- Jeśli jest wampirem, i to wyciągniesz, on wróci do życia - oznajmił
- Jeśli to zrobisz, to wszyscy będziemy mogli szybciej iść na imprezę – rzekła Ang
- Niech Zack zbada kołek – poprosiła po chwili
- Ubranie jest z wypożyczalni ciuchów - dodała
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Tu jest metka – wyjaśniła
- Aaa, spostrzegawcza jesteś - rzekł z uśmiechem
- Tak – odpowiedziała tym samym
- Następnie Zack, oczyść czaszkę – wydała polecenie
- Potem Angela zrobi rekonstrukcje i będziemy mieć tożsamość ofiary – rzekła
- A z odcisków palców na kołku, sprawcę – dodał Booth
- Szybko się uczysz – szepnęła
- Jedziemy teraz do tego sklepu – oznajmił
- Dobrze – przytaknęła

Po chwili byli już na miejscu...
Rozglądali się po rzeczach zawieszonych na wieszakach... Booth poszukiwał czegoś dla pani antropolog, która była niechętna zabawie w Instytucie.

- Możemy wykorzystać tą okazję - zapytał
- Jaką okazje i do czego? – zapytała zdziwiona
- Do znalezienia ci ubioru na przyjęcie Halloween-owe.

Po chwili znalazł dla niej coś ekstra...

- Co powiesz na... - rzekł wskazując przebranie
- Puszczalską pielęgniarkę?
- Bones, w tym byłoby Ci do twarzy – rzekł
- Fantazjuj sobie ile chcesz – burknęła

- Przepraszam – odezwał się właściciel
- Szukacie czegoś szatańskiego na zabawę Halloween – zapytał
- Nie, my w innej sprawie – wyjaśnił Booth
- Ubranie z tego sklepu znaleziono na nieboszczyku – dodała Bones
- Co? - zdziwił się
- Tak- rzekł
- Może nam pan powiedzieć kto ostatnio wypożyczył ten strój – zapytała pokazując mu zdjęcie
- Proszę poczekać, poszukam w bazie – poprosił
- Już mam to Mark Anthony
- Proszę podać nam jego adres – poprosił Booth
- On mieszka w tym ośrodku dla nieletnich – rzekł

Po chwili byli już w tym ośrodku...

- Pani Adams, szukamy Marca Anthoniego – rzekł pokzaując jej odznakę
- Od wczoraj go nie widziałam – rzekła
- On jest bardzo tajemniczym chłopce, zmienił się ostatnio – dodała ze smutkiem
- Co się stało – spytała ciekawa Bones
- Stracił poczucie rzeczywistości, przebierał się za wampira
- Zaczął uważać, że to jest prawdziwe.
- Teraz wychodzi tylko w nocy, i wałęsa się po cmentarzu – wyjaśniła po krótce
- Z kim mieszkał w pokoju Mark - zapytał
- Sam, on był samotnikiem – powiedziała
- A miał jakiś wrogów – zapytał
- Tak, Andrew Black, pokój numer 107 na końcu korytarza – poinformowała
- Bones, musimy go przesłuchać – rzekł i udali się do jego pokoju...

Po chwili byli już na miejscu, przesłuchując największego wroga ofiary, który odgrażał się, ze go kiedyś zabije...

- Znasz jakiegoś Marca Anthoniego? - zapytał Booth
- Kogo? - spytał
- Marca Anthoniego – powtórzył lekko zirytowany Booth
- Jasne. Dlaczego? Ma jakieś kłopoty? - zapytał chłopiec
- Znaleźliśmy go na cmentarzu – oznajmił Booth
- Ktoś wbił mu kołek w serce – dodała Brennan
- Co to ma być, jakiś dowcip? Pośmiejmy się z wampirów? - rzekł
- To nie żart – rzekli oboje
- Kto by chciał zabić go w taki sposób? - spytał Andrew
- Mieliśmy nadzieję,że ty nam to powiesz – wyjaśniła Bones
- Gdzie byłeś ostatniej nocy między 23:00 a północą? - zapytał agent
- Byłem tutaj
- Czekajcie, myślicie,że ja jestem za to odpowiedzialny?
- On miewał jakieś schizy, przebierał się często za wampira
- Ale ja nie mam z tym nic wspólnego – bronił się chłopak
- Mamy świadka, który nam powiedział,
- Że niedawno się pokłóciliście i groziłeś, że zginie jak wampir – dodał Booth
- Musiał być ktoś pijany, lub naćpany – rzekł

Rozmowę przerwał telefon Brennan...

- Słucham – rzekła Bones
- Ofiara to Mark Anthony, nasza ofiara miała implanty
- Mamy go w rejestrze osób mieszkających w ośrodku dla nieletnich – oznajmiła
- My też znamy już nazwisko ofiary, teraz przesłuchujemy świadka
- Booth podejrzewa, że to on – dodała
- My dopasowaliśmy odciski palców ze znalezionego kołka
- Sprawca to niejaki Andrew Black, oskarżony za posiadanie dużej ilości narkotyków – rzekła
- Dzięki Ang bardzo nam pomogłaś, cześć – rzekła rozłączając się

- Angela odkryła jego odciski palców na kołku – szepnęła do Bootha
- Widzisz już znaleźliśmy coś na Ciebie – odparł po chwili
- Co, nic na mnie nie macie – szepnął zakłopotany chłopiec
- Na kołku, który wbito w pierś ofiary znaleziono Twoje odciski palców
- To nie podważalny dowód – rzekł agent
- Jesteś zatrzymany za zabójstwo Marca Anthoniego – dodał po chwili skuwając go w kajdanki

Po chwili byli już wolni... Zatrzymali morderce o teraz mogą się szykować na zabawę...
W samochodzie agenta...

- To, za co się przebierasz – zapytała ciekawa
- Naprawdę cię to interesuje – zapytał
- Tak, po co miałabym Cie pytać, gdyby było inaczej – zapytała z sarkazmem
- Wiesz Bones, nie sil się na filozofie – syknął
- To, jak powiesz mi – dopytywała
- Chcesz wiedzieć, tak – droczył się z nią
- Tak, powiesz mi, czy nie – syknęła
- Przyjdź to się przekonasz, ja Ci nic nie powiem – dodał

Reszta drogi upłynęła im w ciszy... Odwiózł ją do jej mieszkania, a sam udał się do siebie...
Około 20 wszyscy zjawili się w Instytucie, przebrani w najróżniejsze kostiumy.
Bones i Booth jako para zezulców, czyli Wonder Women super bohaterka i Clark Kant - kujon, Cam, jako Catwoman, Jack, jako kapitan statku Titanic, Ang jako diva, kobieta kabaretu, Zack zaskoczył wszystkich zgromadzonych, przebierając się za przód krowy, co wywołało lawinę śmiechu na sali. Wszyscy bawili się znakomicie. Zabawa była bardzo udana...

i jak?? mam nadzieję, że się podobało :)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Ostatnia część,wiem że z Wendallem troche dziwnie ale musiałam go dac do opka bo jest fajny :D :P

Po południu wybrali się na lunch do ROYAL DINNER.Zjedli i postanowili poważnie porozmawiać przy filiżance kawy o tym,co stało się z samego rana.Usiedli do stolika ale panowała cisza,w końcu Bren odważyła się i rozpoczęła rozmowę na ten temat.

-Booth…-zaczeła nieśmiało.
-Tak?
-Musimy porozmawiać o tym co się dzisiaj zdarzyło…
-O tym ze nie byliśmy w pracy bo romansowaliśmy? – powiedział szczerząc się jak mały chłopczyk.
-Ciszej…jeszcze ktoś usłyszy…
-Ale co,że uprawialiśmy seks?!?!
-Booth !!!
-Oh przepraszam,nie panikuj nikt nie usłyszał…
-Wiesz że przekroczyliśmy granice,jeśli ktoś się o tym dowie mogą przydzielić mi innego partnera…
-Co?! – spytał zdezorientowany.
-Nie możemy być w związku,to nieracjonalne aby przyjaciel z pracy…-przerwał jej
-Bones spokojnie nikt się o tym nie dowie,chyba że znowu zaskoczy cię wizytą Angela i się przez przypadek wygadasz.
-Co?! – teraz to ona nie rozumiała.
-Nie,nic…kontynuuj.
-No więc…jedyne co może nas łączyć to praca i seks nic po za tym.Nie możemy się angażować w związek bo jako partnerzy z pracy możemy zostać zwolnieni i przydzieleni do współpracy z innymi osobami.
-Dobrze.
-I tyle?
-Tak,tylko seks...zrozumiałem.- Bren była zaskoczona zdaniem agenta gdyż on zawsze angażował się w związki z kobietami a teraz zgodził się na jej warunki co było trudne gdyż zawsze się o to sprzeczali.
-Too…może wstąpimy do Instytutu? Chciałabym zobaczyć nowe szczątki które przywieźli dziś rano.
-Skąd o nich wiesz?
-Ange napisała mi sms-a.
-No dobrze…

Wzieli jeszcze łyk kawy i ruszyli w stronę samochodu.Panowała cisza.Po około 10 min byli już na miejscu.Temprence weszła na platformę a za nią stąpał zadowolony agent.
Camile natychmiast ujrzała Bren i ruszyła w jej stronę by dowiedziec się co było przyczyną tak długiej nieobecności w Instytucie.

-Dr.Brennan Witam,Cześć Seleey.
-Witam-pierwsza odpowiedziała Bones tuż po niej agent.
-Cześć Camilie.
-Czy mogłabym wiedzieć dlaczego prawie pół dnia nie było cię w pracy?
-Zaspaliśmy.
-My? – spytała Cam
-Tak ja i Booth,nie obudził nas budzik-skłamała,gdyż wiedziała ze jak powie prawde to nikt nie da jej spokoju i będą się dopytywali wszystkiego.
-Aha,dobrze a więc bierzmy się za ofarę…

Po zidentyfikowaniu nowych zwłok Brennan udała się do swojego gabinetu.Po chwili dołączyła do niej Angela.

-Hej Sweety
-Hej Ange
-No to opowiadaj…
-Ale co? – spytała zdziwiona antropolożka.
-Przecież mnie nie okłamiesz,budzik nas nie obudził ?! Sweety takie wymówki to robiło się w podstawówce…wiem że spędziłąś ten dzień z Boothem… - uśmiechnęła się Ange.
-Powiedział ci? To znaczy…-nie mogła dokończyć gdyż Angela zachwycona że udało się to od niej wyciągnąć skakała z radości.
-Wiedziałam !! Przede mną nic nie ukryjesz :P
-Tylko nie mów o tym nikomu…
-Spokojnie nie wygadam się,masz moje słowo.Więc co dalej…
-Ale co?
-Będziecie razem?
-Nie,umówiliśmy się że będzie nas łączyła tylko praca i seks i to wszystko.
-Dlaczego?
-Bo stwierdziliśmy że nie powinniśmy przekraczać granicy.
-Wy już ją przekroczyłyśmy,a Booth?
-Co Booth?- spytała zdziwiona Bren
-Zgodził się na to?
-Nie był zachwycony ale tak.
-Porozmawiaj z nim,chcesz abyś znowu kogoś straciła? Jeśli znudzi mu się tylko seks opuści cię i zostaniesz znowu sama,a tego nie chce…porozmawiaj z nim ze związek to nie taka zła rzecz,że moglibyście spróbować.
-Dobrze…-Ange gdy to usłyszała znowu była zachwycona,w tym samym czasie wszedł agent.
-Hej Bones,hej Ange.
-Cześc Booth !!! – powiedziały jednocześnie
-To ja was zostawiam gołąbeczki-powiedziała Angela wychodząc.
-Powiedziałaś jej?!
-Nie chcący…musimy pogadać.
-O czym?
-O nas.Myślę ze moglibyśmy spróbowac być w związku.
-Serio?! – spytał zachwycony Booth
-Tak,czemu nie?I nie zależy mi na tym by ukrywać to przed wszystkimi.-potem pocałowała go delikatnie,on go odwzajemnił.Wszyscy pracownicy wiedzieli to i zaczeli bić brawa i się cieszyć że wkońcu odnaleźli oboje prawdziwą miłość.

THE END

zaneta1994

Ines super dialogi miedzy B&B :P- lubia sie droczyc ze soba xD super!!!

Zaneta dobre zakaczenie... dobrze ze zdecydowali sie sprobowac w zwiazku...
bardzo ciekawe xD
pozdrawiam Was :)

mara625

cieszę się, że sie podoba:)
ja na razie muszę zawiesić pisanie na zakończeniu, gdyż muszę nadrobić kilka opek z innych for, na które już mam pomysły :)
jak mi wpadnie do głowy one part, na pewno wstawię :)
pozdrawiam i dziękuje Wam, że czytałyście moje opka:DDD

Inesita84

ok to czekam na opki na innych forach...
zycze ogromnego przyplywu weny tworczej na kolejne one party ;)
Zaneta Tobie rowniez :)
pozdrawiam wszystkich ;)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Ines super! wampiry tez!
Zaneta nice! czekam na nowe opko!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Ines oba oneparty świetne.
Żaneta bardzo fajne opowiadanie.
Czekam na dalszą Waszą twórczość:)

_nn_

Wpadł mi do głowy pomysł na retrospekcje wydarzeń w kilku odcinkach Bones. Wiele dialogów zaczerpnęłam z serialu, by ukazać ich drogę do posiadania dziecka... Nie pisałam kto, co powiedział, bo chyba pamiętamy te odcinki:)

Tak dla wyjaśnienia tematu: Retrospekcja - Często stosowana jest aby zwolnić tempo wydarzeń, cofnąć się do przeszłości, przypomnieć wcześniejsze wydarzenia, tak aby czytelnik mógł sobie dokładniej wyobrazić i zrozumieć okoliczności następstw akcji...

Retrospekcja, czyli od czego to sie zaczęło i jak skończyło...


W gabinecie Sweetsa...

- Chcę mieć dziecko.
- Whoa.
Chcesz mieć dziecko?
- Tak, chcę.
Właśnie... właśnie to sobie uświadomiłam.|Powinnam mieć potomstwo. To samolubne z mojej strony go nie mieć.
Samolubne?- Tak.
Nie potrzebujesz, no wiesz, faceta...
Tylko spermę. Ty byłbyś bardzo dobrym potencjalnym dawcą. Ale oczywiście musisz być przebadany.
Nie mam z tym problemu, jeśli to cię martwi.
Dokonałam rozsądnego wyboru.

W samochodzie agenta...

Ok, wiem, że to jest trochę zaskakujące, ale... To ty zawsze wychwalasz rodzicielstwo, wskazujesz, że moje życie jest|niekompletne dlatego, że nie mam dziecka. Wiem, ale to wyszło trochę nagle.
Może nie chcesz mi pomóc.
Oczywiście, że chcę.
Więc zrobisz to?
Pomyślę o tym.- Co? Nie rozumiem.
To jest prosta prośba. Jestem pewna,|że stosujesz masturba...
Dość. Ok, porozmawiamy o tym później.
Wiesz, nie proszę cię o zaangażowanie. Chcę tylko twojej spermy.

Po tej rozmowie Brennan w Instytucie przez przypadek wypaplała swój pomysł i kogo w to wciągnęła. Wszyscy byli dość zdziwieni zaistniała sytuacją. Pierwsza odważyła się wyrazić swoje zdanie Angela...

Bren...
Dobrze słyszeliśmy, prawda? Dziecko. Tak. Z Boothem. Brennan? Nie możesz oznajmić nam, że będziesz|miała dziecko i po prostu sobie odejść.
15 tys. dzieci rodzi się każdej godziny. To nic niezwykłego, Angela.
Brennan... to szaleństwo.
Dlaczego? Jestem obdarzona intelektem,|stabilna finansowo. Statystycznie, mogę oczekiwać,|że moje dziecko będzie niezwykłe.
Tak, jasne. Absolutnie. Ale wiesz jak to powinno się odbyć? Oboje jesteście nadzy. Nasycacie się sobą w pełnej pasji gorączce.
Booth uważa, że to stworzyłoby|między nami więzi emocjonalne.
No tak, to jest śmieszne.
Wiedziałam, że mnie zrozumiesz.
Ale w takim razie po co w ogóle używać Bootha? Dlaczego nie Fisher i jego sperma po zniżce?
Nie, Booth ma większą szczękę niż Fisher, jak też bardziej wyraźny|stosunek szerokości ramion do bioder.
Więc, to dlatego, że Booth jest seksowny. Teraz to wiem o czym mówisz.
Statystycznie, atrakcyjni|ludzie odnoszą więcej sukcesów. Ja tylko myślę o dziecku, Angela.
Więc zrób to porządnie, kochana.
Właśnie to robię. Emocje są ulotne i nie można na nich polegać.
Doceniam twoje zaangażowanie,|ale przemyślałam to, racjonalnie.
Czy pomyślałaś kiedyś, że Booth byłby|idealnym ojcem dla twego dziecka? Nie tylko jako dawca, ale ogólnie. Co jeśli odrzucasz szansę posiadania|prawdziwej rodziny, bo się boisz?
Boję się? Niby dlaczego.
Słuchaj, powiedziałaś, że chcesz być sama, bo uczucia są ulotne. Tak samo życie, Brennan. W jednej minucie tu jesteśmy,|a w następnej nas nie ma. Powinnaś to wiedzieć lepiej niż ktokolwiek.
Jeśli będziesz żyć, próbując ochronić się przed|wszystkim, nie przeżyjesz niczego prawdziwego.

W tym samym czasie Cam udała się do biura agenta w tej samej sprawie...

Ty i Brennan będziecie mieli dziecko?
Powiedziała ci.
Powiedziała wszystkim. Teraz mówią już o tym pewnie w wiadomościach.
Jestem tylko dawcą.
Zdecydowałeś się?
Nie, nie.
Decyduję się, wiesz, zastanawiam.
Znam cię, Seeley. I tak to zrobisz. Chcesz to zrobić|bez robienia tego tak naprawdę. Ale robisz to, nawet jeśli robisz |to w sposób, w jaki nie powinno być robione.
Ona chce dziecka, ok? To uczyni ją bardziej otwartą na ludzi.
A co to będzie oznaczać dla ciebie?
Ona dostanie to czego chce.
Kawałek ciebie?
Skończyłaś?
Tak.
Dziękuję.

Po tych dwóch rozmowach, partnerzy spotykają się ponownie...

Wiesz, jeśli my, przejdziemy przez to i...ja będę w pobliżu i jeśli będziesz|potrzebowała jakiejś pomocy...
Zatrudnię nianię.
Domyśliłem się, ale wiesz, jak będzie miała akurat dzień wolny.
Uważasz, że sobie nie poradzę?
Co? Nic takiego nie powiedziałem.
Uważasz, że będę dobrą matką, prawda?
Tak, oczywiście.
Wiem, że czasami myślisz, że brakuje mi empatii. I że to czasami może być dla mnie trudne.
Ale będę kochać swoje dziecko, |Booth, na pewno.
Wiem. Wiem o tym, Bones.
Wiem, że niektórzy tego nie pochwalają. Ale jeśli źle się z tym czujesz, Fisher co miesiąc|sprzedaje swoją spermę, jest bardzo inteligentny...
Fisher? O, nie, nie, nie urodzisz dziecka Fishera. To tak jakbyś urodziła dziecko potomkowi Szatana. Zrobię to.
Żadnych zobowiązań. Nie chcę,|byś czuł się zobowiązany do czegokolwiek. Zrobię to, nie martw się, ok? To twoje dziecko, całkowicie twoje.
O to się nie martwię.-
Ja... powiedziałem, że to zrobię.
Życzyłbyś sobie jakiejś prawnej ochrony?
Co?
Przy dziecku, żebyś był pewien, że nie będę prosić o pieniądze czy pomoc.
Nie, nie, nie potrzebuję niczego takiego.
Ale gdybyś potrzebował...
Nie potrzebuję.

Później Bones informuje partnera, że zapisała go do kliniki płodności, gdzie po południu agent się udaje.. W klinice tej, Boothowi ukazuje się animowana postać z kreskówki, Stewie, która uświadamia mu, że nie tak należy postąpić...

To całkiem proste. Należy ejakulować do kubeczka. Wiesz co robić.
Żartujesz sobie, tak?
Dlaczego jesteś tutaj, w banku, Booth? Masz seksowną przyjaciółeczkę, panią doktor.
Idź do niej i złóż depozyt bezpośrednio, jak prawdziwy mężczyzna.
To niemożliwe.
Zbierz się do kupy! Chcesz by urodziła twoje dziecko, prawda?
Oczywiście, że tak. Tylko...Chcę by miała dziecko, bo ona tego chce.
I możesz ją tak po porostu zostawić, jak bezduszna|świnia, gdy ona sama będzie zmieniać pieluszki?
Ona tego chce! Słuchaj, spadaj stąd, ok?Nie potrzebuję twojej pomocy. Wracaj do kreskówek,tam skąd przyszedłeś. Spadaj!

Po oddaniu swego nasienia, Booth na korytarzu spotyka swojego psychologa z terapii partnerskiej Sweetsa, który także udziela mu rad...

Interesuje mnie,|czy zdecydowałeś się zapłodnić dr Brennan.
Boże, wiesz, nie mów tak.
Przepraszam. Chciałem wiedzieć, czy zdecydowałeś się|dostarczyć nasienia do jej inseminacji.
To jeszcze gorzej brzmi. Zrobię to. I już złożyłem depozyt. Tak jest.
Ale to jej dziecko, to jej życie|będzie wywrócone do góry nogami, nie moje.
I wcale nie przejmujesz się tą sytuacją?
Sweets, jestem agentem FBI i byłem snajperem, ok?.
To nie jest gra na śmierć i życie, zrozumiałeś?
Tak, jasne. To wszystko co chciałem usłyszeć, dzięki Sweets. Dzięki.

Po chwili wchodzi do sali przesłuchań, gdzie czeka na niego Bones... oraz Stewie..

Booth, o co chodzi?
Niektórzy ludzie mają wyrzuty sumienia|i chcą wszystko wyprostować.
Nikt nie pytał cię o zdanie.
Booth, do kogo ty mówisz? Co się dzieje?
Nic,
Możesz się zamknąć? Zamknij się!
Booth, do kogo ty mówisz?
To co, pozwolisz by sama wychowywała dziecko?
Nie powiedziałem tego. - Powiedziałeś! Porzucisz swoje dziecko!
Nie, nie, nie mogę odejść. Nigdy tego|nie powiedziałem, ok? Rozumiesz? Nie mogę tego tak zostawić. To moje dziecko. Jeśli nie mogę z nim być,|to nie chcę by ona je urodziła.
Booth, idziesz ze mną.
Po chwili...
Hej, co się dzieje?|- Nie mogę tego zrobić.
Słuchaj, muszę się zaangażować.
Jeśli jestem ojcem, to...|muszę nim być naprawdę.
Więc, co z dzieckiem?
W porządku, nie będę go miała.
W porządku? To wszystko?
To jest teraz nieważne, jedziemy do szpitala.
Możemy na chwilę się zatrzymać?
Możecie mi dać minutę?
Coś nie tak?
Słuchaj, Bones, jeśli ja z tego nie wyjdę...
Booth, nic ci nie będzie.
Tak, ale gdyby...
Chcę żebyś użyła mojego, no wiesz.- Na nasze dziecko. Chcę żebyś to zrobiła. Będziesz naprawdę świetną mamą.
Wszystko będzie w porządku, Booth. Będę tuż przy tobie.
Jestem gotów.

Bones udała się z partnerem na sale operacyjną. Płakała i prosiła, by jemu nic się nie stało, by operacja się udała... Tylko tego chciała, nic więcej... By operacja zakończyła się sukcesem,
by był zdrowy, by żył, bo ma dla kogo.... I są ludzie którzy żyją dla niego...
Operacja przebiegała bez żadnych konfliktów. Po około 3 godzinach, pacjent został przewieziony na sale pooperacyjną. Bones całymi dniami przesiaduje przy nim, gdyż w wyniku komplikacji, Booth zapadł w śpiączkę...
Przez cały czas, Brennan pisze książkę, która czyta agentowi, który po kilku dniach otwiera oczy...

To był taki dziwny sen.
Obudziłeś się.
Taki prawdziwy.
Twoja operacja się powiodła, ale źle zareagowałeś na narkozę. Byłeś w śpiączce przez cztery dni.
Tak długo zajęło ci obudzenie się.
Był taki prawdziwy.
Nie był prawdziwy.
Kim jesteś?
Nie pamiętasz mnie
Nie wiem kim jesteś
Do jej oczu napłynęła jedna, potem kolejna łza...
Co ja tutaj robię?

W tym samym momencie w sali pojawił się lekarz... Jego stan nie jest krytyczny, ale nie jest z nim najlepiej... Lekarz uspokaja ją mówiąc, że ta chwilowa utrata pamięci, spowodowana jest stresem i przeżyciami.. Wyjaśnił, że jest to proces odwracalny, lecz musi być z nim ktoś, kto mu powoli zacznie przywracając pamięć... Nie docierało do niej, co mówił lekarz... Ucieczka, to było jedyne co jej przyszło do głowy... Biegła przed siebie, nie spoglądając na drogę...
Wbiegła na parking, nerwowo szukając miejsca, gdzie zaparkowała swój samochód...
Była bardzo zdenerwowana, ale nie przeszkadzało jej to w prowadzeniu samochodu..
Po chwili była już u siebie.. Wbiegła do mieszkania zanosząc się od płaczu... Płakała godzinę, nie odbierała żadnych telefonów... Po kilkunastu telefonach, wzięła go do reki i rzuciła nim o ścianę...Kim jesteś... Te słowa zapadły jej głęboko w pamięć. Angela bardzo martwiła się o przyjaciółkę... Nie miała wyjścia, jak udać się do niej i porozmawiać. Wybrała się do niej ze swoim medium, które wróżyło z kart... Bones niechętnie je wpuściła, ale nie miała wyjścia...

Umiarkowanie [Temperance]
Pierwsza karta jaką odwraca to w znaczeniu dosłownym twoje imię. Powiesz mi teraz że to przypadek?
Okay, widzę chorego mężczyznę |w szpitalu. Który ucieka |w wyśnione życie. Ty jesteś w tym śnie, i pomagasz mu stworzyć to wyśnione życie poprzez opowiadanie mu pewnej historii.
Oboje jesteście tak szczęśliwi tej opowieści, tak szczęśliwi, że prawie robi się przykro gdy on się budzi.
Okay, bez obrazy dla ciebie i twojego medium, ale ja jestem zmęczona i chce być sama

Po tych słowach panie opuściły jej mieszkanie. Została sama... Jednak późnym wieczorem odwiedza ją znów przyjaciółka, przynosząc wieści od lekarza...

Brenn, tylko ty możesz się nim zając
Ja, Ange ale
Nie ma żadnego ale, ja mu nie przypomnę za wiele
To ty z nim pracujesz, coś was łączy. To Ty musisz mu wszystko powoli poprzypominać
Ale ja nie dam rady, chciałabym, ale nie mogę
Musisz, to tylko od Ciebie zależny, jak szybko powróci mu pamięć
Dobrze, mogę spróbować, on zrobiłby to samo dla mnie, jedzmy do niego, proszę
Dziś to nie ma sensu, jutro lekarz go wypisze, teraz musisz odpocząć, jesteś zmęczona, od jutra czeka Cie ważny dzień
Masz racje.

Następnego dnia, Bones przywozi Bootha do siebie i tam troskliwie się nim opiekuje.
Od tamtego czasu minęło już kilkanaście dni, a jej partner, nadal nie odzyskiwał pamięci... Powoli małymi kroczkami Bones opowiadała mu o jego przeszłości, o wspaniałym synu, o początkach ich znajomości, o wspólnych śledztwach. Po miesiącu Booth, dochodzi do siebie. Jednak zanim coś się między nimi wydarzy, Bones opuszcza Waszyngton i udaje się do Gwatemali, by tam prowadzić jakieś badania... W tym czasie uświadamia sobie, jak zraniłaby przyjaciela trzymając go z dala od dziecka, będąc tak okrutną, jak Rebecca. Dotarło do niej, że tak nie można..Wraca po miesiącu i pierwszą osobą, jaką spotyka w swoim gabinecie, jest jej partner...

Booth!
Bones!
Hej.
Cześć.
Patrz. Zostaję przywrócony w dniu,w którym ty wracasz do domu. To najdziwniejszy zbieg okoliczności kiedykolwiek.
Nie, to nie jest nawet najdziwniejszy zbieg okoliczności dzisiaj.
Skoro zostałeś przywrócony, dlaczego jesteś ubrany|jak facet od przeprowadzek?
Sweets, on właśnie mnie oczyścił, więc przyszedłem prosto do ciebie|żeby ci powiedzieć.
Dlaczego zajęło ci to tak długo żeby wyzdrowieć?
Oh, um... nie martw się.
Nic mi nie jest. Jestem zdrowy na 110%.
Wiesz że nie ma nic więcej ponad 100%?

Po wymianie paru zdań i przyjacielskim uścisku, udali się rozwiązać swoją pierwsza, po tak długim czasie sprawę. Późnym wieczorem Booth zaprasza na drinka Cam, która uświadamia mu, to, czego nie był w stanie pojąc sam...

Pierwszy drink od czasu operacji mózgu?
Tak, i od czasu, uh, no wiesz, powrotu do pracy.
Czuję się zaszczycona. Pomyślna decyzja. Więc, czego chcesz?
Po prostu chcę napić się drinka, wiesz, z jedną z moich najbliższych i najdroższych przyjaciółek,
której, no wiesz, mogę zaufać w określonych sprawach.
Miło mi, co tak naprawdę cię gryzie?
Dobrze więc, um...
Jesteś zakochany w Dr Brennan.
Nad czym się zastanawiam to...czy jestem tym samym facetem?
Słodki agent FBI łapiący morderców, z twardymi pięściami i o lwim sercu? Mm. Tak, wciąż nim jesteś. Moja rada dotycząca tego, co warto: zapomnij posiniaczony mózg i idź za swoim lwim sercem.
Prawda. Prawda?
Tak, i powiedz Bones co czujesz
Tak.
Poza tym, bądź pewien swoich uczuć. Bo jeśli rozłupiesz tą skorupę i zmienisz zdanie,
ona umrze z samotności zanim zaufa komuś jeszcze raz.
Racja.

Następnego dnia wieczorem udaję się do Royal Dinner, na kawę. Tam Bones i Booth, uświadamiają siebie, że ten czas rozłąki bardzo ich zmienił. Pierwszy raz uświadamiają sobie, że bardzo za sobą tęsknili. Następnie wychodzą, ale Boothem targają pewne wątpliwości. Miał powiedzieć coś partnerce, ale nie miał okazji.. Teraz się nie zawaha... Zaczyna rozmowę, która jest bardzo trudna, ale nieunikniona...

Wiesz co, nie chcę rozmawiać o pracy.
Więc o czym chcesz rozmawiać? Dobrze się czujesz?
Nie do końca. Ja po prostu...
Jest coś, co chciałbym Ci powiedzieć prosto z serca. Odkąd tylko obudziłem się ze śpiączki
czekałem, żeby ci coś powiedzieć, o tobie.
Co chciałeś mi powiedzieć?
Że cię kocham.
W profesjonalny, wiesz, „zuch dziewczyna" sposób.
„Zuch dziewczyna sposób"? Z wzajemnością, Booth. Ja też cię kocham

To były słowa, których znaczenia nie rozumieli oboje... Wypowiedziane pod wpływem emocji, ale mające w sobie głębsze znaczenie... Dni mijały, a oni coraz bardziej się do siebie zbliżali. Byli sobie potrzebni do życia w większym stopniu niż podejrzewali. Dawali sobie energię, co znalazło odzwierciedlenie w ich pracy. Byli niezastąpieni, nie mający sobie równych. Pewnego dnia prowadzili sprawę morderstwa małego bezbronnego dziecka. To był przełom. Wtedy powrócili do rozmowy sprzed jego operacji... Byli w jej mieszkaniu. Po trudnej sprawie, siedzieli na kanapie, popijając wino. Coś w nich wstąpiło, coś, co dało im skrzydeł...

Jestem gotowa. Chce mieć z Tobą dziecko, i chcę byś miał udział w jego wychowaniu.

Czuła, że się rumieni, więc, by nie zauważył odwróciła się. Uczucia zawsze ją zawodziły, ale teraz była pewna, że chcę tego najbardziej na świecie. Dotarło do niej, kim dla niej jest jej partner. Jest doskonały pod każdym względem, prawdziwy samiec alfa. Musi go przekonać, że warto... Warto spróbować... Wybrała go na ojca swego dziecka, gdyż był idealny, całkowite jej przeciwieństwo. Nie mógł uwierzyć, w to, co właśnie usłyszał...

Jesteś tego pewna, nie chcę naciskać
Tak, teraz jestem pewna, chce tego teraz i tu...

W jednej chwili, w ułamku sekundy poczuła, zrozumiała, że go kocha. Głęboko, całym sercem na zawsze. Kocha jego męskość, poczucie humoru, inteligencje i oddanie rodzinie. Tak, kocha go. Teraz jest tego pewna...

Kocham Cie i chce mieć z Tobą dziecko

Te słowa chwyciły go za serce. Wiedział, że jest gotowa.

Pragnę dać ci tyle szczęścia, ile tylko potrafię, ponieważ do tej pory nie zaznałaś go zbyt wiele.
Wiem, że nasze dziecko, będzie mieć wspaniałych rodziców...
Uczyniłeś mnie szczęśliwą, ponieważ mnie kochasz. Mam ochotę śmiać się i płakać jednocześnie. Nie potrafię nad sobą zapanować. Myślę, że to po prostu radość. Wiedziałam, że w moim życiu czegoś brakuje, lecz nie wiedziałam, czego. Dopóki nie spotkałam ciebie. Potrzebuje cię bardziej, niż ty potrzebujesz mnie.

Odczytywał słowa, które bezgłośnie wypowiadały jej wargi, badał jej oczy, aby upewnić się co do znaczenia tych słów, a zmiany wyrazu jej twarzy zastępowały modulację głosu. Po tym przekonującym wyznaniu miłości słowa nie były już potrzebne.
Nie odpowiedział, tylko wykonał ruch. Pocałował ja lekko.
Rozpięła mu koszulę i szarpnięciem zsunęła z ramion, aby skóra mogła przylgnąć do skóry, rozpalając ogień pożądania. Znów sięgnęła ustami do ust mężczyzny, marząc tylko, by doprowadzić go do szaleństwa. I poczuła, jak szaleństwo ogarnia go, narasta i udziela się jej samej.
Moja, moja, moja, powtarzał w myśli. To słowo doprowadzało go do szaleństwa. Teraz była jego, tak jak we śnie, z którego wyrwała go w szpitalu. A może nadał śnił?
Wydała z siebie niski, namiętny pomruk, zapominając o resztkach zdrowego rozsądku. Chciała tylko jednego - kochać się z nim do końca, do rozkosznego spełnienia. Gdy poczuła dłonie na nagiej skórze, myślała już tylko o jednym, zniknęła przeszłość i przyszłość, pozostała tylko gorąca chwila, pragnienie stopienia się w jedno, potrzeba wspólnego dzielenia radości, żaru i rozkoszy. Leżeli, spleceni z sobą, nadzy i spoceni, milcząc. Wszystko, co można było powiedzieć, zostało powiedziane. Nie potrzebowali więcej stów. Oboje pragnęli tego od jakiegoś czasu, ale nie mieli odwagi się przyznać. Nie żałowali.
To, co się właśnie wydarzyło, było nie zapomnianym przeżyciem, które będą pamiętać do końca życia. Tej nocy dokonali cudu. Ich ciała złączyły się w namiętnym tańcu. Miesiące mijały, a oni tryskali szczęściem. Tamtej nocy poczęli nowe życie. Po 9 miesiącach na świat przyszła Joy Booth. Oboje byli szczęśliwi. Maleństwo kwiliło cichutko...

Boże, jest śliczna
Ty też. Kocham Cię Temperance
Kocham Cię Seeley
Witaj na świecie, kochanie – rzekli szczęśliwi

Bones obserwowała, jak ojciec i córka się poznają. Przypomniała sobie, jak dawno, dawno temu prosiła o jego spermę, jak o jakiś towar. Nie chciała by brał udział w życiu dziecka. Dopiero teraz, patrząc ojca, który już stracił dla córeczki głowę, zrozumiała, jak bardzo się wówczas myliła.


ma nadzieje, że Was nie zanudziło???

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Zanudziło!!! Ty chyba sobie żarty stroisz cudownie pięknie i normalnie łezka mi poleciała :)

izalys

Ines!!!-znudzilo!!! nie no chyba zartujesz...!!! ;) mnie normalnie lezka az sie w oku zakrecila :) poprostu rewelka xD :)
czekam na wiecej takich... :)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Ines opowiadanie rewelacyjne. Czekam na kolejne:)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

ines ja z tym fanclubem nie żartowałam :P
co wy na to wszycy? :)
musimy działać!
i jak w ogóle mogłaś pomyśleć że zanudzasz?!
S U P E R !

marcelina_julia

Marcelina zgadzam sie z pomyslem na fanclub Ines :)
pozdrawiam wszystkich :)

mara625

miło mi dziewczyny, ale nie przesadzajcie:)

To opko, które napisałam dość dawno:)W sumie to w wakacje:)
Mam nadzieję, że sie spodoba:)

Ze specjalna dedykacja dla Izalys, obiecałam Ci opko, wiem, nie o takiej tematyce, ale tamto prawie kończę i niedługo wstawię:)
Pozdrawiam:)

"Zawsze o czymś takim marzyłam i to właśnie mam z Tobą: milczenie, które jest wartością i poezją, i balsamem, i kompresem z rumianku. Milczenie, w którym słów nie trzeba, bo wystarczają oczy i ta wiara, która z nich patrzy."

To były długie cztery lata. Poznali się na tyle dobrze, że ze zwykłych partnerów z pracy stali się kimś więcej niż tylko nimi. Ich znajomość przeszła już chyba wszystkie etapy, przekształcając się w coś nierozerwalnego, szczerego i prawdziwego, czym jest przyjaźń. Jednak i ona zmieniała się w coś bliższego, coś, co zaczęło w nich się rodzić, uczucie, które zaczęło powoli kiełkować.
To, co ich połączyło to nie była miłość, taka, jak się zdarza często. Zauroczenie drugą osobą, pociąg fizyczny, pożądanie. Nie. To było coś pięknego, czystego, nieskazitelnego. Powoli odkrywali, że między nimi narodziła się ogromna więź, a nawet miłość. Była ona wyjątkowa...
Wspólnie spędzone chwile, uświadamiały im, że linia, którą kiedyś na początku ich współpracy ustalili, powoli zanika, zaciera się... Że to, co zaczyna ich łączyć to nie tylko koleżeństwo. To coś, bardzo, ale to bardzo bliskiego, ale jeszcze nie odkrytego...

Była 2 w nocy... Obudził go z głębokiego snu telefon. Spojrzał na godzinę, dziwiąc się, kto to może być o tej porze. Odebrał szybko i usłyszał roztrzęsioną Brennan, która płakała w słuchawkę.
Ledwo, co ją usłyszał, nie zastanawiając się długo, wybiegł z mieszkania, udając się do partnerki. Wsiadł do swego SUV-a i po kilku minutach był już przed jej apartamentowcem...
Wbiegł szybko po schodach, po chwili stając przed jej drzwiami... Nie tracąc czasu, zapukał...
Otworzyła mu zapłakana. Ubrana byłą tylko w krótką koszulkę nocną, co od razu przykuło wzrok agenta. Jednak po chwili ocknął się przypominając sobie, po co tu przyjechał. Zapłakanym głosem zaprosiła go do środka. Zaproponowała coś ciepłego do picia, wiedząc, że za oknem panuje srogi mróz. Po chwili oboje siedzieli w kuchni, popijając gorącą herbatę z cytryną...
Opowiadając przyjacielowi o dręczonych ją ostatnio koszmarach nocnych, wyrzucając to z siebie, powoli uspokajała się. Jego obecność zawsze wpływała na nią kojąco. Umiał jej słuchać, co nikomu się nie udawało. Rozumiał ją i zawsze miał dla niej ciepłe słowo pocieszenia. Był prawdziwym przyjacielem, o jakim nigdy nie marzyła...
Powoli Bones zaczęła opowiadać...

Od kilku dni miała ciągle powtarzający się sen. Śniła o śmierci agenta, który ginie z jej winy. Myślała, że sny te przeminą, ale one ciągle powracały, z coraz okropniejszymi zakończeniami...Obawiała się o nich wspomnieć nikomu, nawet swojej najbliższej przyjaciółce Angeli, o agencie nie wspominając, bojąc się, że może go zmartwić. To, co usłyszał bardzo go zasmuciło. Nie chciał, by z jego winy przyjaciółce śniły się koszmary. Usiadł obok niej, otaczając ją silnym ramieniem. Bones nadal łkała na samą myśl o jego stracie. Booth siedział obok, ocierając dłonią kolejno po sobie spływające łzy z policzków partnerki. Bones powoli otwierała się, opowiadając o uczuciach, o tym, co czułaby, gdyby go zabrakło. On słuchał tego i powoli i jego oczy zaszkliły się. Oto teraz jego przyjaciółka, twarda, oschła pani antropolog otwiera się przed nim i zaczyna mówić o uczuciach...\
Nie przerywał jej... Siedział i słuchał... Po chwili wtuliła się w jego silne ramię. Teraz nie liczyło się nic, tylko oni i ta chwila. Oboje zamilkli nagle. Siedzieli w ciszy, ciesząc się swoja obecnością i bliskością. Słowa były zbyteczne...

W tym momencie uświadomili sobie, że dwie osoby stają się jednym, nie tylko wtedy, gdy uprawiają seks, drwią ze wszystkimi zasadami fizyki, ale także patrząc sobie w oczy, nie potrzebują słów. Bo jeśli spróbuję się wyjaśnić miłość słowami, często ona traci wartość, jest pozbawiona wszelkiego sensu. Nie można zobiektywizować uczucia, po prostu trzeba żyć nim, zaufać mu i sie jemu poddać...

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Siostra super dwa onepartowce! czekam na wiecej!
a gdzie reszta?! ja chce czytac opka! czekam

Nionia

Siostra dobrze napisane:) Ja też bym sobie poczytała coś nowego:)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Super opka :D
Czekam na inne,tym razem dłuższe :PP

ocenił(a) serial na 10
zaneta1994

Dzięki za dedykację:) Opowiadanko super jak zawsze!

ocenił(a) serial na 10
izalys

Świetne opowiadanie:) Czekam na kolejne:)

_nn_

super opowiadanie!!! az mi sie weselej robilo jak je czytalam... :)
Masz talent dziewczynoo... ;) czekam na kolejne opoki :)

mara625

Takie opko napisane pod wpływem 39cio stopniowej gorączki:)

TO JAK ZOSTANIESZ MOJĄ DZIEWCZYNĄ???

Sytuacja zmusiła agenta Bootha, by zabrał swego małego synka do pracy. Pojawił się z nim w Instytucie, zostawiając go pod opieką Angeli. Chłopiec okazał się złotym dzieckiem, ale do tego bardzo ciekawym. Zadawał niezręczne pytania pani patolog i artystce, twierdząc, że jego tata potrzebuje dziewczyny. Obie panie zaczęły się śmiać, przyznając jednak racje malcowi. Oczywiście nie mogły się powstrzymać, by nie podzielić się tymi informacjami z samym Boothem. Po powrocie ojca z miejsca zbrodni udali się w trójkę do Royal Dinner, gdzie miło spędzali czas. Do chwili...malec próbował nawet wyswatać go z Bones. Rozmowa była przyjemna, jednak Bones i Booth byli bardzo nią zestresowani. Bones, obawiała się, że z malcem nie znajdzie wspólnego tematu, Booth, znając syna, że wypali z jakimś dziwnym pomysłem. Każdy pozamawiał ulubione dania i zajęli się ich konsumpcją. Zapanowała niezręczna cisz, która przerwała Bones...

- Ale fajnie, co nie? - zapytała Bones
- Owszem. Dobrze się bawię - odpowiedział Booth
- A on? - szepnęła spoglądając na partnera
- Bones, sama możesz go zapytać - rzucił agent
- Hej. Dobrze się bawisz? - spytała po chwili
- Koktajle są fajne, a ja właśnie piję koktajl,więc tak, jest fajnie - rzekł malec
- Doskonały przykład sylogicznego rozumowania - zaczęła wywód pani antropolog
- Myśli, że jestem głupkiem? - zapytał zdezorientowany malec, spoglądając na ojca
- Co jest nie tak? - zapytała Bones
- On potrzebuje dziewczyny.
- Więc czemu nie ma żadnej? - spytała malca
– Nie wiem. To jedna z tych rzeczy, o których nie możemy rozmawiać dopóki nie urosną mi włosy pod pachami. - wyjaśnił malec
- Mam dobry pomysł. Może pójdziemy wszyscy na kręgle, wyjdziemy stąd, co? - rzekł Booth
– Mogłabyś być jego dziewczyną? - oznajmił malec
- Koleżko, musisz z tym skończyć – rzekł do syna
- To byłoby niewłaściwe - stwierdziła
– Czemu? - zapytał zaciekawiony malec
– Ponieważ......pracujemy razem.
- To głupi powód - stwierdził chłopiec

Booth coraz bardziej czuł się zdenerwowany ich rozmową.

- Bones, naprawdę mam problemy przez pytania, które zadajesz
- Booth, może mógłbyś zaufać mi na sekundę, zdać się na moje słowa?

Przytaknął, obawiając się najgorszego.

- Przez ten czas, kiedy razem pracujemy, wiele się nauczyłam o radzeniu sobie z ludźmi – dodała
- Twój tata bardzo dobrze radzi sobie z ludźmi - rzekła
- Więc czemu nie ma dziewczyny? - zapytał
- Znów to samo. Dobrze. W porządku, w porządku - wtrącił Booth kapitulując

Bones bardzo chciała pomóc partnerowi zrozumieć powody chłopca,
dla jakich poszukuje mu dziewczyny...

- Mogę o coś zapytać? - spytała chłopca

Pokiwał twierdząco głowa, popijając koktajl.

- Dlaczego sądzisz, że tata tak bardzo potrzebuje dziewczyny?

To pytanie zamurowało agenta, chłopiec myślał nad odpowiedzią, choć miał już gotową...

- Słuchaj, Bones, poruszamy tutaj całą masę płciowo-rodzicielskich lepkich kwestii. Tylko mu namieszasz - szepnął, spoglądając na partnerkę.

Zapanowała niezręczna cisza, która przerwał tym razem chłopiec...

- Żebyśmy mieli basen - rzekł
- Nie wygląda na zmieszanego - stwierdziła Bones
- Basen? - zapytał zdziwiony Booth
- Tata kolegi ma basen, bo ma dziewczynę - przytaknął malec
- Masz na myśli tego kumpla z trzema dziurami w nosie? - spytał agent
- Jego tata miał dziewczynę. Potem wzięli ślub i przenieśli do domu z basenem - wyjaśniał malec
- Może, jeśli weźmiesz ślub, to też się przeniesiemy do domu z basenem i będę mógł tam pływać - tłumaczył zdziwionym partnerom
- Wygląda na to, że jest jasne, dlaczego chce dla ciebie dziewczyny - szepnęła Bones
- Nie wiem, dlaczego go nie zapytałeś - rzekła dumna, że jej się to udało
- Tak więc chciałeś żebym miał dziewczynę, żebyś ty miał basen? - zapytał po chwili
- A jest inny powód? - odpowiedział pytaniem na pytanie ojca
- Mamy basen u mnie w pracy. Możecie obaj z niego korzystać jako moi goście, kiedy chcecie - zaproponowała Bones
- Odlotowo. Odlotowo, prawda tato? - krzyczał wniebogłosy malec
- Nie, wcale nie – tłumaczyła Bones
- Prosta sokrateńska metoda rozwiązywania problemu – szepnęła
- Nie. Parker ma rację. Jesteś odlotowa, Bones – rzekł spoglądając jej w oczy
- Racja. Jestem odlotowa.
- Zdrówko.

Siedzieli i śmiali się chwilę. Booth był bardzo szczęśliwy, iż Bones wyciągnęła od jego syna powód, dla którego malec szukał mu dziewczyny, przy tym dała mu klucze na basen, gdzie będzie mógł szaleć z synem. Po chwili podekscytowany malec nie wytrzymał...

- To może dzisiaj tam pójdziemy – spytał
- Gdzie smyku – zapytała zdziwiony ojciec
- Na basen, do Bones – wyjaśnił
- Synku nie wiem, czy to dobry pomysł – rzekł
- Czemu – spytał zdziwiony malec
- Właśnie Booth – wtrąciła Bones
- Możecie iść tam nawet zaraz, ja nie mam nic naprzeciw – rzekła spoglądając na agenta
- Bones może i Ty pójdziesz tam z nami – spytał chłopiec posyłając jej przy tym czarujący uśmiech
- To jest chyba zły pomysł – rzekła
- Boisz się wody – zapytał malec
- Dokładnie Bones, mów prawdę, dzieci nie wolno kłamać – oznajmił Booth
- Umiem pływać, jestem dobrą pływaczką – syknęła
- To jaki problem – zapytał z rozbrajającym uśmiechem
- Żadne, ale
- Ale? - wtrącił
- Bones zgódź się będzie fajnie – poprosił malec
- No nie wiem – miotała się Brenn
- Pójdziemy pod warunkiem, że Bones będzie nam towarzyszyć – oznajmił Booth
- To jest szant.. - nie dokończyła widząc minę Bootha
- Dobrze, ja Wam pokarze, jak się pływa, nie macie ze mną najmniejszych szans – oznajmiła
- Już się nie mogę doczekać – rzekł Booth


Po chwili zadowoleni, opuścili Royal Dinner, udając się do samochodu, gdzie umówili się co do godziny spotkania. Booth odwiózł partnerkę do siebie, a sam z synem udał się do siebie po kąpielówki i przebranie. Po około godzinę, spotkali się na miejscu.

Parker szalał w wodzie bez przerwy. Do zabawy ojca z synem przyłączyła się także Bones, demonstrując im swoje zdolności pływackie. Razem w trójkę wymyślali najróżniejsze zabawy, bawiąc się przy tym znakomicie.
Wieczorem w ramach podziękowania Booth zaprosił partnerkę do siebie na kolację, która upłynęła im w miłej atmosferze. Około 22 Parker zrobił się marudny, to ze zmęczenia i z natłoku wrażeń.
Booth postanowił położyć go spać. Malec poprosił, by to Bones ułożyła go do snu, na co ona się zgodziła. Razem udali się na górę do jego pokoju. Parker opowiadał jej przeróżne historie. Po kilkunastu minutach opadł na łóżko, jak kłoda. Zanim usnął rzekł do Bones:
„ Fajnie, jakbyś była dziewczyną mojego taty” co bardzo wzruszyło panią antropolog.

Po chwili zeszła na dól, gdzie oczekiwał na nią partner. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a nawet poszerzył się na jej widok.

- Bones powinienem Ci podziękować – rzekł
- Mnie, a za co, to chyba ja powinnam to zrobić – oznajmiła
- Więc ja dziękuje Ci za klucze i za mile spędzony czas – powiedziała
- Ja również, to był wspaniały, pełen wrażeń dzień, dziękuje – rzekła
- Może kiedyś to powtórzymy – zapytał nieśmiałe
- Tak, chętnie, ale teraz muszę już iść, jest późno, a jutro czeka nas praca – rzekła
- Tak, przepraszam, że Cie nie odwiozę, ale
- Rozumiem, jestem już duża, dam sobie rade sama – rzekła
- Tak wiem, zauważyłem – szepnął
- Co – syknęła
- Że jesteś już dorosła Bones – wyjaśnił
- Dobranoc Booth – rzekła podchodząc do drzwi
- Dobranoc Tempi, do zobaczenia – rzekł odprowadzając ją

W podzięce za miły wieczór pocałowała go w policzek i opuściła mieszkanie.
To był wspaniały dzień, obfitujący w miłe niespodzianki. Nie dziwne więc, że oboje mieli problemy z zaśnięciem.
Dni mijały, a oni w trójkę miło spędzali czas, wspólnie wychodząc do kina, do zoo i mając inne atrakcje. Z czasem zbliżali się do siebie coraz bardziej.
Pewnego dnia na spacerze w parku rozmawiali, śmiali się. Po chwili usiedli na ławce, oddając się rozmowie, w której przodował malec...

- Tato, to teraz kim dla Ciebie jest Bones – zapytał
- Parker partnerka z pracy, przyjaciółką – wyjaśniał
- Bones, a kim dla Ciebie jest mój tata – spytał
- Kimś wyjątkowym – rzekła

Booth spojrzał na nią, posyłając jej przy tym swój czarujący uśmiech. Po chwili chłopiec wstał, chwytając ich za ręce...

- Chodźmy na huśtawki – krzyknął

Przystali na jego propozycję. Po chwili złączył ich ręce, co było bardzo miłe dla obojga. Żadne nie puściło dłoni partnera, od której biło ciepło. W tym uścisku, udali się na pobliski plac zabaw, gdzie bawili się znakomicie.
W ciągu kolejnych dni Parker obojgu zawracał głowę sprawą dziewczyny jego taty, co bardzo peszyło samego Bootha, a Bones schlebiało.
To ciągłe naleganie chłopca uświadamiało im, że między nimi jest coś, co ma szanse, jeśli tylko oboje tego chcą...
Pewnego dnia, w trakcie rozmowy...

- Od czegoś trzeba zacząć – rzekła Bones
- To jak, zostaniesz moją dziewczyną? - spytał nieśmiele Booth
- Tak – rzekła

Nie mógł się powstrzymać i złożył jej na ustach pocałunek, który odwzajemniła.
To był początek do czegoś pięknego, co dotarło do nich później, niż do ośmioletniego chłopca...

FIN

mam nadzieje, że nie przesadziłam :?:

Inesita84

Nie no co Ty nie przesadzilas... xD :) mnie tam sie bardzo podobalo ;)
Ach ten Parker.... xD
Czekam na wiecej... !!! ;)

Inesita84

Hej wszystkim!!!

Nareszcie postanoiwłam dołączyc do waszej społeczności;)....
CZytam posty od samego początku i jestem pod wrażeniem istniejącego tu poziomu pisarskiego... KIedys sama napisałam jeden tekst...ale pomyliłam przyciski i wszystko w dziabły poszło.... A więc postanawiam zacząć pisać... Mam nadzieję, że bedzie się wam podobało....
POZDRAWIAM!!!

ocenił(a) serial na 10
isis_14

Bardzo fajne opowiadanie Ines. Bardzo lubię Parkera i fajnie, że umieściłaś go w swoim opowiadanie. Czekam na dalszą Twoją twórczość:)

Isis witam na forum. Mam nadzieję, że wkrótce coś napiszesz:)

_nn_

Isis witam w Naszych skromnych "progach" na forum xD :)
Ciekawa jestem Twoich opowiadan... ;)
Pozdrawiam wszystkich ;)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Zajebiste opowiadanie xDD
Fajnie ,że Parker się znalazł ;)

Diamond_filmweb

To może ja zacznę nowe opko? Wiem miałam skupić się na innych nieskończonych, ale to chodzi za mną i zawraca mi głowę. Musze sie tym zając inaczej... Lepiej nie chce myśleć!!!


Bracia...

To moje nowie opko, taki kryminał z rywalizacją i romansem w tle...
Mam nadzieje, że się spodoba:)

To miał być spokojny dzień. Bynajmniej wszystko tak zapowiadało. Od zakończenia ostatniego śledztwa minęły już dwa dni i od tamtej pory nie dostali nowej sprawy, zajmowali się więc tylko papierkową robotą. Nie mieli także żadnej sprawy na oku, więc oboje mogli zając się tym, na co nie mieli ostatnio czasu, czyli raportami, które od dawna zalegały im na biurku, powoli przykrywane przez cienką warstwę kurzu.
Ostatnie dwa śledztwa były naprawdę trudne i dość żmudne. Wiele poszlak, wątków, trudno było znaleźć sprawce, ale się udało. W końcu rozpracowywała je najlepsza dwójka w mieście biegły antropolog z Instytutu Jeffersona, dr Temperance Brennan i agent śledczy FBI, Seeley Booth. Nie mieli sobie równych. Byli po prostu najlepsi. Dwa różne charaktery, inne podejście do życia, ale wzajemnie się uzupełniające osoby tworzące znakomity i niepokonany duet, ona znająca teorie, on preferujący bardziej ludzkie, interpersonalne i intuicyjne metody działania.
W Instytucie było dość spokojnie w porównaniu do poprzednich dni, gdy panował tu niezmierny harmider, kiedy mieli bardzo dużo pracy i ani chwili na odpoczynek.
Bones zajęła się raportem z sekcji zwłok żołnierzy z wojny secesyjnej, który ostatnio zleciła jej Camille. Uporała się z nim dość szybko. Nie miała już więcej nic do pracy, więc wolny czas postanowiła wykorzystać na dokończenie swojej najnowszej powieści. Usiadła na kanapie w swoim gabinecie, włączyła laptopa i zaczęła pisać kolejne rozdziały książki, na którą czekał już wydawca.
W międzyczasie odrywała się na moment, by napić się czarnego, jak smoła trunku, który samym swym aromatem pobudzał jej zmysły.
Tymczasem w FBI
Booth siedział obłożony aktami spraw i zaległymi raportami. Miał ich bardzo dużo, zważywszy na ostatnio prowadzone sprawy i brak czasu związany z pracą w terenie. Od czasu, gdy zaczął pracować w terenie z panią antropolog, a minęły już 4 lata, nie wypełniał raportów z barku czasu. Był bardzo zajęty, więc inni funkcjonariusze się tym zajmowali. Teraz jednak musiał się do tego zabrać. Nie miał wyjścia. Jednak nie wyszedł z wprawy. Do południa uporał się z wszystkimi aktami i raporty mógł teraz zanieść Cullenowi, który wiercił mu o nie dziurę w brzuchu.
Dyrektor zadowolony z wyczekiwanych raportów, dał ulubionemu agentowi 2 godziny wolnego na obiad, na co chętnie zgodził się Booth. Było dość późno i robił się głodny, a jak wiadomo człowiek głodny, to człowiek zły...
Pierwszą osoba o której pomyślał była ona... Ostatnio sam się łapał na tym, że coraz częściej króluje w jego myślach...
Około godziny 13 zjawił się w Instytucie z zamiarem zaciągnięcia partnerki na lunch, którego pewnie jeszcze nie jadła, cudem byłoby, jakby chociaż przekąsiła coś na śniadanie, a nie zamieniała je na filiżankę kawy, jak miała to w zwyczaju.
Szybkim krokiem przemierzał ciemne korytarze prowadzące do jej gabinetu. Po chwili znalazł się już na miejscu. Uchylił lekko drzwi, a jego oczom ukazała się drobnej budowy kobieta, która stukała coś w klawiaturę swojego laptopa. Była tak bardzo pochłonięta wykonywaną czynnością, że nie zauważyła gościa, który od dłuższego czasu się jej przyglądał...
Był pełen podziwu dla pasji, z jaka wystukiwała kolejne linijki tekstu. Wokół słychać było tylko rytmiczne bicia serc, jak i stukot palcy wydawany przy pisaniu na klawiaturze. W gabinecie panowała cisza...
Po chwili...

- Część – rzekł wchodząc do środka
- Cześć – rzekła zdziwiona jego nagłym pojawieniem się
- Mamy sprawę? – zapytała bez namysłu
- Nie – odpowiedział, siadając obok
- To, co Cie do mnie sprowadza – zapytała ciekawa
- Już się za mną stęskniłeś – rzuciła z uśmiechem na twarzy
- Może tak, może nie – szepnął spoglądając w monitor
- Nie wiesz, że nie wolno czytać cudzych rzeczy – rzuciła
- Wiem, ale nie mogłem się powstrzymać, byłem ciekawy, co tam tak wystukujesz – rzekł posyłając jej czarujący uśmiech, który zawsze łagodził jej złość.
- To, co tam tak pisze nasza pani antropolog – zapytał zaciekawiony
- Kończę właśnie moją najnowsza powieść – oznajmiła
- Mogę rzucić okiem – spytał
- Nie wiedziałam, że Cie to interesuje – powiedziała zdziwiona
- Tak, to bardzo ciekawa opowieść – rzekł
- Czytasz moje książki – spytała
- Tak, każdą – powiedział dumny
- To na tą trochę poczekasz, oficjalna data premiery za miesiąc – rzekła zapisując plik na twardym dysku i zamykając laptopa
- Ja nadal czekam – rzuciła w jego stronę
- Na co – spytał lekko zdziwiony
- Co sprowadza agenta z wydziału zabójstw moje drogie progi – spytała
- Skromne, Bones skromne progi – wyjaśnił zanosząc się przy tym ze śmiechu
- Oj jaki Ty jesteś – rzuciła szturchając go łokciem
- Jaki? – zapytał figlarnie
- Nie wiem, ale się tego dowiem – rzekła wstając, by nie zobaczył, jak jej policzki zaczęły płonąć.

Ostatnio zdarzało jej się to częściej, gdy w pobliżu pojawiał się on, wprowadzając u niej lekkie zakłopotanie brakiem jej znajomości podstawowych idiomów i związków frazeologicznych.

- Przyszedłem porwać Cię na lunch, pewnie jesteś głodna, bo ja tak – rzekł
- Porwać Booth, nie żyjemy w średniowieczu – rzuciła
- Oj Bones Bones – rzekł z grymasem na twarzy
- Dobrze, to gdzie ten lunch, chętnie bym coś zjadła
- Jak zawsze, Royal Dinner – zaproponował
- Jasne, idziemy? - spytała
- Tak – rzekł, po czym oboje opuścili jej gabinet.

Po chwili krótkiego spaceru, zjawili się na miejscu. Ich stolik zawsze czekał na nich. Tak było też i tym razem. Zamówili ulubione dania, które po chwili znikały w zastraszającym tempie z talerzy. Byli naprawdę głodni. W trakcie delektowania się posiłkami rozmawiali na różne tematy, śmiejąc się i dobrze się razem bawiąc. Uwielbiali swoje towarzystwo, czego nie kryli.
Miłą pogawędkę przerwał telefon agenta. Na jego twarzy pojawił się smutek...


mam nadzieję, że sie spodoba:D

Inesita84

Mi się tam bardzo podoba :) Ciekawe co to za smutne wieści? Czekam na cd :)

zweifn

Wbiłam się tak pomiędzy opowiadanko Ines za co bardzo przepraszam. Mam jednak coś na usprawiedliwienie :P Wrzucam part mojego bardzo rozległego(czasowo)ff. Mam nadzieję, że się spodoba. Czekam na komentarze dotyczące zarówno mojego epilogu, jak i mojej całej twórczości.

Bądźcie bezwzględne w odniesieniu do mojego daru/nie daru:P

Miłego czytania :)


Epilog

Cisza. Niebo przeszył kolejny błysk. Rozświetlił on ciemne, zachmurzone niebo. Pierwsze krople deszczu zaczęły bębnić o parapet. Drzewa targane wiatrem wyginały się smętnie to w jedną to w drugą stronę. Powietrze na zewnątrz zdawało się przepełnione ozonem. Z każdą chwilą stawało się coraz zimnej. Stałaś oparta o stół i zdawałaś się zupełnie nie poruszona. Był to jeden z wielu momentów, kiedy przestawałaś zwracać na wszystko uwagę i poddawałaś się krążącej w koło melancholii. Nieprzytomny uśmiech błąkał się po twojej twarzy. Kolejne krople łączyły się ze sobą tworząc jeden nieprzerwany strumień spływający po szybie. Obrazy zamazały się. Co sobie wtedy myślałaś? Nad czym się zastanawiałaś? Wspominałaś? Cichy świergotliwy dźwięk wyrwał cię z sennych marzeń. Spodziewałaś się, że wrócą, a przecież uprzedzałaś, że będzie padać. Otwierając drzwi wesoło kręciłaś głową, jednak kiedy ujrzałaś swojego gościa szybko przestałaś to robić. Nie zmienił się. Nawet czas nie pozostawił na nim wielu śladów. Przez głowę przeleciały ci znajome obrazy. Te które dawno zepchnęłaś w podświadomość, te które przykryłaś grubą warstwą szczęśliwych zdarzeń. Szczerze, zapomniałaś już nawet, że takie coś w ogóle miało miejsce. Poczułaś się niepewnie. Tak bardzo chciałaś by był tu twój mąż, by cię obronił. Instynkt tak dobrze wypracowany, od razu dał o sobie znać. Twoje mięśnie spięły się gotowe do ataku. Nadal, pomimo upływu lat, współpracowałaś z FBI. Codziennie musiałaś zdawać sobie sprawę z zagrożenia, dlatego też nauczyłaś się tylu sztuk walki, by radzić sobie z problemami, w tym przypadku z nieproszonym gościem
- Czego chcesz? - twój głos zabrzmiał ostrzej, niż zamierzałaś. Odniosło to jednak skutek ponieważ w oczach mężczyzny pojawiła się niepewność. Zdradzał go także nerwowy ruch ręką.
- Chce przeprosić - spojrzałaś na niego niepewnie. Coś ci mówiło, że jego intencje były szczere. Mimo to, nie potrafiłaś się rozluźnić. Już raz cię pokonał. Dlaczego nie miało by mu się udać i tym razem? „Booth, gdzie ty do cholery jesteś?!”
- Na to już chyba za późno
-Tempe, przez ten cały czas zbierałem się na odwagę…
-Zawsze byłeś tchórzem, Sully. Pomimo mojej inteligencji, dojście do tego wniosku zajęło mi tyle czasu, ile tobie zebranie się na odwagę
- Uświadomiłaś to sobie w tej chwili?
- Teraz powiedziałam to na głos– jego brwi powędrowały w górę, ale ty nie miałaś ochoty, aby odpowiedzieć jaśniej. Ta rozmowa i tak była trudna. Po co ją przedłużać?
-Ten incydent u ciebie w gabinecie… on… nie powinien się nigdy zdarzyć. Ja… popełniłem wtedy błąd
- Uczymy się na swoich błędach
-Czy to znaczy, że możemy znowu powrócić do tego co było? Do znajomości? - Spojrzał ci prosto w oczy. Jego uwodzicielski uśmiech nie powodował już u ciebie podniecenia, wręcz przeciwnie, czułaś wstręt. Nagle usłyszałaś ten wyczekiwany dźwięk. Te kroki były wyjątkowe, bo należały do nich… odwróciłaś wzrok w tamtą stronę, pozostawiając Sullivana bez odpowiedzi. Tak dobrze znany ci uśmiech twojego partnera rozświetlał jej śliczną twarz, gdy biegła w twoją stronę. Burza falowanych kasztanowych włosów rozwiewała się na wszystkie strony, przy każdym jej ruchu. Te niezwykle oczy śmiały się radośnie… tak z pewnością były niezwykłe. Jedno lazurowo niebieskie, drugie czekoladowe. Pomyśleć, że nawet los nie był w stanie zdecydować się, który zestaw lepiej do niej pasuje. W końcu mała była połączeniem waszych cech; inteligencji, otwartości, pewności siebie, poczucia wartości i sprawiedliwości. Gdy tak zbliżała się do ciebie, widziałaś w niej Seeleya. Kształt szczęki, całej twarzy, olśniewająco białe, równie zęby, ale widziałaś, też siebie… ten nos, te brwi. Z jej ust wydobywał się pisk połączony z radosnym śmiechem. Zatrzymując się, spojrzała przeciągle na stojącego w drzwiach gościa
-Mamusiu, tatuś mnie goni!- Wykrzyknęła po czy jeszcze raz obejrzała się na korytarz i popędziła do apartamentu. Antropolog również spojrzała w tamtym kierunku. Mokre włosy Bootha lśniły w świetle lamp. Identyczny uśmiech, jak u waszej pięcioletniej córki, od razu sprawił, że poczułaś dziwny skurcz w brzuchu. Podbiegając, nawet nie zauważył dawnego przyjaciela, na którym kiedyś tak bardzo się zawiódł. Dał ci szybkiego całusa i wpadł do mieszkania, po czym pokierował się schodami na górę
-Americus, nicponiu już nadchodzę i zaraz cię wyłaskocze!- kiedy zwróciłaś się do kogoś, kogo kiedyś darzyłaś pewnym uczuciem, już się nie śmiałaś, a twój ton był zimny niczym stal
-Nie, Sully. Już nigdy nie wrócimy do tego co było- po tym chwyciłaś za klamkę i zamknęłaś drzwi. Wiedziałaś, że to był ostatni raz kiedy go widziałaś. Wiedziałaś, też, że kiedyś zapomnisz o kimś kto nazywał się Tim Sullivan. Jednak w tamtej chwili, nie myślałaś o tym. Pobiegłaś na górę do swojej córki i do wspaniałego męża, dołączając do zabawy. To było życie na jakim ci zależało. To były te dwie osoby, które kochałaś najmocniej, a one kochały ciebie.

Inesita84

Dzięki za miłe powitanie;)...

Może teraz ja...

Było przecudne wiosenne południe... Cały zespół Instytutu Jeffersona jak zawsze zajmował się rozwiązywaniem sprawy. Ta była nadzwyczaj trudna dla nich wszystkich. Znaleziono szczatki 5-letniej dziewczynki niedaleko jej domu. Została poćwiartowana... Nikt nie był obojetny na tę sprawę. Nadzwyczaj wrażliwa Angela chodziła przygnębiona, Cam ciągle siedziała w swoim gabinecie próbując za wszelką cenę znaleźć sprawcę... Brennan i Booth pracowali w terenie. Rozmawiali z potencjalnymi świadkami, badali dowody... Wszystko wskazywało na sąsiada rodziny, jednak potrzeba było odpowiednich dowodów aby go zamknąć.
Długo nic się nie działo, jednak wszysto zmieniło się wraz z powrotem partnerów do instytutu...
Booth nie mogąc powstrzymać swoich emocji prawie biegł w kierunku gabinetu Cam. Doktor mało nie spadła z krzesła, kiedy agent przekraczając próg strącił kilka narzedzi na podłoge.
- Boże Seely, nawet nie wiesz jak mnie przestraszyłeś...
- Cam... Mamy coś ważnego.
- Nareszcie. Co to takiego??
- Rozmawialiśmy z żona tego gościa od trawników, znaczy się sąsiada. Był kilkakrotnie karany z obserwowanie dzieci w szkołach i molestownie ich...
- Więc dlaczego nie było tego w aktach??
- Poniewaz robił to w Rosji... To obcokrajowiec.
- To wiele wyjaśnia...
- Powinniśmy go zapuszkować.
- Nie użyłabym tego słowa, ale masz racje.
- Więc ja i Bones pojedziemy go zwinąć.
Chwilę potem już go nie było. Droga zajęła im zaledwie kilka minut, ponieważ Booth mocno dociskał pedał gazu.
- Booth, sprawca nam nie ucieknie...
- Wiem, ale chcę go jak najszybciej zamknąć. To niewyobrażalne jak potraktował tę dziewczynkę.
- Wiem, ty mocniej to przeżywasz bo masz syna. Ale nie myśl że jest mi to obojętne.
- Wiem Bones jaka jestes wrażliwa.-powiedział z uśmiechem dodającym otuchy w każdej sytuacji.
- Gotowa na zemstę??
- Nawet nie wisz jak długo na to czekałam.
Kiedy dojechali,sprawca właśnie kosił swój trawnik. Partnerzy w pośpiechu opóścili auto, a Booth zajął się swoimi obowiązkami.
- Pietio Gorbczow, jestś zatrzymany pod zarzutem zabójstwa Anny Liwingstone.
- Ale ja nic nie zrobiłem. To musi być jakaś pomyłka...
- Masz prawo zachować milczenie...
Zaraz po przedstawieniu mu jego praw,zawieźli Gorbaczowa do aresztu, gdzie miał oczekiwać na proces.
Wszystkim ulżyło, że sprawa małej Ann została rozwiązana. Była to najtrudniejsza z ich dotychczasowych spraw. Każdy miał cichą nadzieję, że podobny scenariusz się więcej nie powtórzy. Temperance od razu zadzwoniła do swoich przyjaciół i poinformował ich o obrocie sprawy. Każdy był pełen nadzieji na znalezienie sprawcy tj zbrodni... Która w końcu się ziściła...
Po zakończonej pracy partnerzy udali się do swojej ulubionej restauracji. Zjedli tajskie i pogadali o ostatnim tygodniu... O sprawie, jej rozwiązaniu i tym czego do końca nie rozumieli... Czymś co dla obojga nie było jasne... Czymś bardzo silnym, a nie odgadnionym...

C.D.N.


Mam nadzieję, że się spodoba.... ;)

P.S.: Sorki za literówki jeśli takowe występuja...

isis_14

"- Gotowa na zemstę?" Powalił mnie ten tekst :) Czekam na cd. Ciekawe co ich tak męczy?