PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78090
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

zakończenie 7

ocenił(a) serial na 10

miłego pisania.

_nn_

Ines fajne opowiadanie, tylko... postacie takie do siebie nie podobne. Booth na pewno nie położył by broni na ziemi, najpierw zastrzelił by sprawcę. Mam nadzieję, że się nie obrazisz. Czekam na następne ff :)

zweifn

zweifn, wiem, ale wiesz nie chcialam, by zabil czlowieka, wiesz jak on tego nie lubi, zrobilam troche dramaturgi, myslal tylko o niej heheeh
takie sobie to opko, pomysl wpadl mi tak w ciagu chwili napisalam i ot jest:)
nie gniewam sie, bo sama wiem, ze takie nierealne:)
nastepne juz bedzie inne pozdrawiam:)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

A ja tradycyjnie:) Ładnie proszę, jak się pojawią napisy w jęzku polskim do docinka 3, dajcie znać gdzie są :):):)

zakrencona_

No to czas na drugą część. Planuję też epilog.

- To było złe – powiedział Booth.
- Nie przesadzaj, agencie Booth – odpowiedział Sweets.
Siedzieli w Royal Dinner. Booth uprzejmie poprosił Brennan by tym razem z nim nie szła, bo musi wszystko przemyśleć. Ale Sweets poszedł za nim by pogadać o zaistniałej sytuacji.
- Czemu to tak przeżywasz, agencie Booth?
- Kto jak kto, ale ty powinieneś to wiedzieć.
- Tak wiem, to było nieprofesjonalne.
- Tu nie tylko o to chodzi. Sam sądzisz, że ona kocha kolegę z pracy.
- Ale ona już dawno rozstała się z Hodginsem.
- No właśnie, zwłaszcza on nie może się o tym dowiedzieć.
- Sądzisz, że mógłby trochę się zdenerwować?
- Trochę? Wiesz co może się stać jeśli się dowie?
- Co?
- On jest bogaty.
- No i?
- Kojarzysz Dzień Szakala?
- Do czego zmierzasz?
- Mogłoby Ci się zdarzyć coś gorszego od tego co spotkało Rasputina.
Sweets popatrzyłam z przerażeniem na Bootha. Po chwili spojrzał tak na osobę wchodzącą do Royal Dinner, a mianowicie Hodginsa. Ten zaś zauważając znajomych podszedł do stolika.
- Muszę już iść – rzucił szybko Sweets. – Do widzenia, agencie Booth i doktorze Hodgins – powiedział i szybko wyszedł.
- A temu co? – zapytał Hodgins przysiadając się do Bootha.
- A skąd mam wiedzieć? Sam go zapytaj.
Po chwili Jack ruszył śladem psychologa. Znalazłam go za rogiem… palącego papierosa.
- Sweets? – na dźwięk jego głosu Sweets o mało nie udusił się dymem. Hodgins klepnął go parę razy w plecy – Ty palisz?
- W chwilach ostrego stresu – wycharczał łapiąc łapczywie oddech.
- Czym ty się niby stresujesz? – papieros w dłoni Sweets’a pękł na pół.
- Uwierz mi, mam czym. – powiedział rzucając niedopałek na ziemię.

Booth zjadłszy lunch wrócił do instytutu. Gdy był na platformie zobaczył zbliżających się Sweets’a i Hodginsa.
- Nie uwierzysz co właśnie odkryłem – powiedział Hodgins
- Chyba wiem – powiedział Booth – Nieźle to zniosłeś. Jak się dowiedziałeś?
- Przyłapałem go. A co to mnie obchodzi. – za jego plecami Sweets zaczął dawać Booth’owi znaki. Jednak Booth ich nie zrozumiał. – Zresztą, w jego wieku robiłem to samo.
- Spałeś ze starszymi kobietami? – prawie wykrzyknął Booth.
- Sweets… Chłopie – Hodgins puknął go w ramię. – Dlaczego kłamiesz, że palisz przez stres?
- Palisz? – zapytał zdziwiony Booth.
Sweets nie umiał odpowiedzieć na żadne z pytań. Zrobił parę kroków w tył i wpadł na Cam.
- Czemu dzisiaj jesteście tacy jacyś… dziwni? – zapytała – Ty, Booth, Brennan, Angela. – wymieniła, pokręciła głową i odeszła. W głowie Hodginsa wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Strach Sweets’a na jego widok, zdziwienie Bootha na wieść o odkryciu sekretu, kobieta starsza od Sweets’a. Było tylko jedno wyjaśnienie.
- O mój Boże – zdążył powiedzieć Hodgins, po czym wyszedł.
- To ja może pójdę… - powiedział Sweets, ruszył w stronę drzwi, ale odwrócił się – Jest tu jakieś tylne wyjście? – zapytał.




TAK! Sweets przespał sie z Ange! Dlaczego ją wykluczyłyście?

ocenił(a) serial na 10
Bea_przerwa_Alex

I mnie się podobało:) Choć powiem, że jestem zaskoczona:)))

izalys

podobalo sie:) na poczatku tez myslalam, ze to Ang, choc opowiesci o dziecinstwie mi nie pasowaly:(((( wszystko pasowalo do Bren:) i to mnie zmylilo:)
czekam na epilog:)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

ja tez myslalam ze to bren. szczegolnie po tym:
"- Nie dzisiaj, umówiłam się na prywatną sesję ze Sweets’em u mnie w domu.
- Nie sądzisz, że powinien tam być również…
- Z nim to nie ma nic wspólnego – przerwała przyjaciółce."- to zabrzmialo jakby zabraklo Booth'a.
i do tego nie wiedzialam ze Ange mysli jak Bren. powiedziala Sweetsowi ze to bylo jednorazowe czy jakos tak. myslalam ze Ange w tych sprawach jest gorsza od Booth'a ona sie zkochuje juz po jednym razie. czekam na epilog!

Nionia

rowniez myslalam ze to Brennan przespala sie ze Sweetsem... do glowy by mi nie przyszlo ze to Angela... ale nas zaskoczylas ;)- tak pisalas ze myslalam ze to Bones xD och Ty! :)super ;) pozdrawiam... :)

mara625

napisy, jakby ktos nie znalazl:)

http://www.napisy24.pl/index.php?go=/download/27178/

Inesita84

to wspolna czesc opowiadania, do ktore sa dwa epilogi:)
taka troche zmodyfikowana:)

Stala i nadal nie wierzyla w to, co sie przed chwila stalo... Jej mysli galopowaly w glowie, przeganiajac sie miedzy soba... W tej chwili poczula sie ogromnie samotna...
Cale zycie byla sama.. Tych, ktorych kochala, zawsze opuszczali ja... Teraz, bylo tak samo...
Rozmyslala o swoim zyciu... Nie bylo w nim nic ciekawego... Nie miala nikogo... Praca byla dla niej wszystkim...
Czas mijal, a ona ciagle stala w bezruchu, spogladajac w miejsce, gdzie widziala go po raz ostatni...Nie zauwazyla nawet, ze zrobilo sie ciemno...
Wiatr wzmagal sie z minuty na minute...... Fale uderzaly o brzeg... Zmarzla, gdyz nie byla ubrana stosownie na pore dnia.... Miala wszak fartuch, ale nie ogrzewal jej... Postanowila wrocic do domu, nie widzac wiekszego sensu stania i patrzenia przed siebie...
Ruszyla powoli... Niepewna....Byla juz prawie przy samochodzie, gdy....

i teraz obiecany epilog, Nionia dla Ciebie:)

odwrocila sie i jeszcze raz spojrzala w miejsce, gdzie widziaal go poraz ostatni... Z oczu splynela jej kolejna lza.... Otworzyla drzwi do samochodu i ruszyla przed siebie....
W ciagu kilku minut znalazal sie pod swoim apartamentowcem....
Weszla powoli na gore... Byla naprawde zmeczona... Caly dzien w pracy, ktora wszak byla dla niej sensem zycia, ale byla dopoki nie spotkala jego.....
Kolejne odrzucenia, to jednak bylo za wiele, nawet na tak silna kobiete, jaka byla....
Usiadla na kanapie, rozmyslajac... zastanawiala sie, czemu los tak okrutnie ja traktuje.. Czemu, jak znalazla kogos bliskiego, to wszystko sprzysiega sie przeciw nim......
Wiedziala, ze to takze i jej wina... nie umiala rozmawiac z ludzmi, miala ciezki charakter, ale jemu to nie przeszkadzalo... Szanowal ja...
Polaczyla ich wielka przyjazn, ktorej kazdy im zazdroscil... Znalezli w sobie bratnia dusze, ktorej poszukiwali... Rozumieli sie bez slow...

Powrocil do swojego mieszkania... Usiadl na niewygodnej kanapie.... Upil lyk piwa, ktore pare minut temu wyjal z lodowki... Wlaczyl telewizor, z zamiarem obejrzenia jakiegos filmu, lub meczu... Chcial zapomniec, o tym, co go dzis spotkalo...
Spogladal w szklany ekran, gdzie niestety nie znalazl nie ciekawego.... Pilotem zmienial kanaly.... Trafil na jakis romas..... Widzial calujaca sie pare... Do oczu naplynely mu lzy... Co on dalby, by ona byla przy nim.... Tak, znow pomyslal o niej.....
Zastanawial sie, gdzie teraz jest... Co robi, po tym, jak ja zostawil sama...

- Pewnie wrocila do pracy - pomyslal......

Wylaczyl telewizor i udal sie do lazienki, by wziac odprezajaca kapiel... Tak, to bylo cos, czego bardzo potrzebowal....
Po okolo pol godzinie, zrelaksowany, jesli mozna tak to nazwac, udal sie do sypialni....
Bylo juz pozno, a jutro czekala go praca.....
Probowal zmruzyc oko, ale niestety nie mogl zasnac...... Krecil sie na lozku, co chwila zmieniajac pozycje....
Okolo polnocy wreszcie znalazl odpowiednia i zasnal........


Siedziala i oczy same zamykaly jej sie.... Bylo juz dosc pozno... Chciala choc chwile odpoczac.....
Podniosla sie... Po chwili wykapana lezal juz w lozku... Minelo troche czasu, zanim udalo jej sie usnac....
Krecila sie na lozku..... Bardzo chciala, ale nie mogla sie obudzic...
Snila.....

Byla sama w ciemnym i zimnym pomieszczeniu..... Rece i nogi miala skrepowane... Usta zaklejone tasma.... Jedyne, co czula to chlod... Nie mogla wykonac zadnego ruchu... Ciemnosc wzmagala w niej strach... Pierwszy raz nie wiedziala gdzie jest i co robi w tak ponurym miejscu....

- Co ja tu robie? - pomyslala.............

Probowala poruszyc sie, ale kazdy ruch sprawial jej bol......

- Nie ruszaj sie, mniej bedzie bolec - rzekl

Spojrzala przed siebie... Ujrzala sylwetke... Nie mogla zidentyfikowac nikogo, z powodu ciemnosci panujacej w pomieszczeniu...Mezczyzna podszedl do niej... Jednym ruchem reki zerwal tasme, ktora zakrywala jej usta.... Wziela gleboki oddech.....

- To Ty - szepnela
- Tak, myslalas, ze sie juz nigdy nie spotkamy - rzekl
- Ale obiecalem Ci, ze ten dzien nastapi
- I moje marzenia wreszcie sie spelnily - dokonczyl
- Czego ode mnie chcesz? - spytala drzacym glosem
- Ciebie - rzekl i zblizyl sie do niej.......

Poczula jego zapach.... Powoli nachylal sie nad nia..... Czula sie bezsilna...
Do oczu z sekundy na sekunde naplywaly jej lzy... Pierwszy raz w zyciu bala sie...
Wiedziala, ze jego obecnosc nie oznacza niczego dobrego... Szczegolnie dla niej... Oznacza smierc....Zblizyl usta do jej usta, probujac ja pocalowac...
Jedyne, co przyszlo jej do glowy, to........

- Czemu to zrobilas? - krzyknal

Nie odpowiedziala....... Nie wiedziala, co ma powiedziec...

- Czemu mnie oplulas - spytal wsciekly
- Nigdy cie nie pocaluje - krzyknela

Nie wytrzymal... Uderzyl ja w twarz..... Poczula, jak ja piecze... Poczula w sobie jeszcze wieksze obrzydzenie, po tym, jak dopuscil sie do tego.....

- Zapomnij - dodala po chwili

- To sie jeszcze okaze - rzekl i opuscil pomieszczenie...

Byl wsciekly... Teraz mial ja tak blisko, a ona go odrzucala..... Byla jego obsesja... Od pierwszego dnia, gdy ja tylko zobaczyl.... Chcial, by go pokochala.... Jednak powoli tracil nadzieje... Sledzil ja kazdego dnia... Zauwazyl, ze w jej towarzystwie kreci sie ktos inny... Przeniknal do ich znajomych z pracy.... Dowiedzial sie czegos wiecej o nim.....
Sledzil kazde jego poczynanie wobec niej..... Sledzil oboje.... Nie mial za duzo pracy, gdyz zawsze byli razem... Nierozlaczni.....Dlatego nie mial problemu, z ich odnalezieniem na przystanii... Widzial, ze cos sie miedzy nimi popsulo... Myslal, ze nic ich juz nie laczy...
Jednak pomyslil sie.......

Po chwili powrocil do niej....

- Mam Cie w garsci - rzekl
- Twoj przyjaciel zginie - szepnal
- Nie! - krzyknela
- Tylko nie on - lkala
- Po jego smierci, pokochasz kogos innego
- Mnie - dodal
- Zrobie, co zechcesz, tylko....... - krzyknela

Po tym obudzila sie cala mokra, zlana zimnym potem.....
Kolejny raz snila o tym samym... Ten koszmar przesladowal ja od kilku dni.... Nie wierzyla w zadne senniki, objasniajace znaczenia snow....
Podniosla sie z lozka i udala do kuchni... Poranna kawa stala sie juz rytualem dla niej....
W miedzyczasie wziela poranny prysznic, ubrala sie i wykonala lekki makijarz.... Po chwili powrocila do kuchni... Wypila kilka lykow... Spojrzala ukradkiem na zegarek...

- o nie! - krzyknela

Po chwili byla juz w samochodzie....
Ulice Waszyngtonu byly bardzo zatloczone, jak na ta pore dnia.... Jechala do pracy, gdzie kolejny raz miala sie spotkac z nim... Wiedziala, ze nie jest, ze juz nie bedzie tak, jak bylo miedzy nimi... Wiedziala, ze trudno bedzie wspolpracowac... Nie wiedziala jednak, ze czeka ja niespodzianka, przykra niespodzianka.....

Obudzil sie z ogromnym bolem glowy... Wstal niechetnie z lozka... Usiadl na kanapie, rozmyslajac... Wpadl na jeden pomysl... Potem kolejny... Wiedzial, ze podjal dobra decyzje...
Wiedzial, a moze mial tylko nadzieje.... Nie mial ochoty na nic... Wiedzial, jak wazna role odgrywa sniadanie w zyciu czlowieka, zawsze tlumaczyl to partnerce, jednak teraz nie mial ochoty nawet na cos malego... Umysl sie i ubral.... Niestety, nie w garnitur.... Zalozyl koszulke i jeansy.... Wiedzial, ze...... Po chwili wyszedl z domu.....

Siedziba FBI

Siedzial w biurze u Cullena.. Probowal tlumaczyc szefowi powody jego decyzji... Niestety byly one malo przekonujace... Nie pozostalo mu nic, jak...

Instytut

Wbiegla na platforme... Czekala na nia juz Angela z rekonstrukcja czaszki.... Artystka sadzila, ze przyjacilka ta noc spedzila w ramionach agenta i dlatego nie bylo jej z samego rana.... Niestety nie wiedziala, co sie tak naprawde zdarzylo.....

- Przepraszam za spoznienie - wydusila
- czesc Sweety - rzekla rozpromieniona
- nie masz za co przepraszac, jak bylo - spytala bez ogrodek artystka
- ale co - zapytala zdziwiona Bones
- jak tam wspolna noc z Boothem - spytala
- co? jaka noc? - zapytala pani antropolog
- nie spedzilismy zadnej nocy razem - szepnela

W tym momencie do oczu naplynely jej lzy....

dalsza czesc wieczorem:)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

widzieliście?! to dla mnie! jest napisane! czytaliście?!
dalsza część jest dalej niż napisałaś, ale ok.
czekam na tego cedeka.
Dziękuje Siostra! :*

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Bea fajna część. Ja także pomyślałam, że to Temp przespała się ze Sweetsem.
Czekam na kolejną część:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

Ines jestem ciekawa co postanowił Booth.
Czekam na dalszą część:)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

nn nie dalo sie twojej wypowiedzi zmiescic w jednym komentarzu?

Nionia

taka krotsza czesc, jutro bedzie sie dzialo:)


W tym momencie do oczu naplynely jej lzy.... Nie wytrzymala....
Kolejny raz plakala... Zawsze byla silna, ale ta sytuacja powoli zaczela ja przytlaczac... Nie wiedziala czemu, ale chciala zniknac na kilka dni... Odpoczac, choc na chwile... Nie mogac opanowac emocji, nie chcac, by reszta widziala ja w takim stanie, pospiesznie udala sie do swojego gabinetu.... Za nia pobiegla artystka....

Bones wbiegla do siebie.... Usiadla na kanapie zanoszac sie od placzu... Tu dala upust lzom...To wszystko powoli ja przerastalo... Nie byla w stanie poradzic sobie z niczym... Potrzebowala kogos, kto ja pocieszy, zrozumie, kto powie, ze wszystko bedzie ok...
Nie musiala dlugo czekac... Odpowiednia osoba juz byla blisko niej....

- Sweety, co jest - spytala zamykajac za soba drzwi
- Nic - szepnela
- Przeciez widze, ze cos jest nie tak - rzekla siadajac obok
- wczoraj jak pobieglam za nim, to on
- to on - pytala Ang
- odjechal bez slowa, chcialam mu powiedziec, wyjasnic - mowila lkajac
- nie moglas pojechac do niego, porozmawiac,
- sprobowac wyjasnic cala ta sytuacje - zapytala artystka
- widzielismy sie na przystani - szepnela przytulajac sie do Ang
- na przystani, co tam robiliscie - ciagnela dalej
- nie wiem spotkalismy sie tam przez przypadek
- i co sie tam zdarzylo?
- on kolejny raz mnie zostawil, odjechal
- cos jest nie tak
- Booth jakos dziwnie sie zachowuje - rzekla Ang
- to dziwne, ze tak Cie traktuje, przeciez.....
- przeciez - przerrwala jej Bones
- wszyscy widzimy, jak Cie traktuje, on Cie uwielbia
- i wszyscy sie mylicie,
- ja tez sie mylilam - szepnela

Siedzialy obie w milczeniu... Bones ani na chwile nie przestawala plakac... Artystce trudno bylo jej pomoc, gdyz sama nie wiedziala, co sie tak naprawde wydarzylo....
Zastanawialo ja czemu dwie osoby, ktore do tej pory swiata poza soba nie widzialy, choc same sie do tego nie pzryznawaly, w chcwile tak sie zmienily... Oddalili sie od siebie, nie mogac znalesc drogi powrotnej....

Tymczasem w siedziebie FBI

Siedzieli oboje probujac dojsc do kompromisu... Cullen, nie bardzo chcial zgodzic sie z agentem... Potrzebowal go teraz w pracy...... Tymbardziej, ze pracowal nad wazna sprawa, ktora mial ogromne znaczenie dla FBI, jak i Instytutu....

- Ja prosze tylko o kilka dni urlopu - powtarzal Booth
- wiem, o co prosisz, ale
- ale - przerwal dyrektorowi
- nie moge Ci ich dac - wyjasnil krotko
- czemu, jest wiele innych swietnych agentow, np Clarckson - rzekl lekko zdenerwowany agent
- on pzrejmie moje sledztwo, nawet juz z nim o tym rozmawialem
- i zgodzil sie - dodal po chwili
- tylko jest jeden maly problem - szepnal dyrektor
- tak?, jaki - zapytal udajac zdziwienie
- tak, ale z zadnym nie chce pracowac Dr Brennan - odpowiedzial Cullen
- dogadaja sie,
- ona dogaduje sie z wszystkimi facetami - burknal pod nosem
- nie zmineia to foaktu, nie moge sie zgodzic na twoj urlop - pwoiedzial Cullen
- albo da mi pan urlop, albo....
- albo - spytal zaciekawiony Cullen
- albo, albo odejde z pracy - rzekl w koncu
- to jest szantaz - krzyknal dyrektor
- wiem - rzekl nie widzac wyjscia z sytuacji
- zamierzasz szantazowac dyrektora federalnego - spytal
- chyba nie mam innego wyjscia - rzekl
- dobrze, zgodze sie, ale tylko na kilka dni urlopu - poddal sie
- jestes mi potrzebny tutaj - rzekl Cullen
- miesiac - powiedzial Seeley
- dwa tygodnie i ani dnia dluzej - wyjasnil Cullen
- dziekuje - rzekl szczesliwy
- mam nadzieje, ze nie bede zalowal tej decyzji - usmiechnal sie lekko
- nie, nie bedzie pan - rzekl Booth i podniosl sie
- mam tylko jedna prosbe - rzekl dyrektor
- tak? jaka? - zdziwil sie Booth
- o urlopie sam musisz powiedziec dr Brennan - wyjasnil
- ale ja nie mam czasu, za chwile wyjezdzam - rzekl
- trudno, musisz to sam zalatwic
- wiesz jaka ona jest, zameczy mnie pytaniami,
- na ktore nie bede znal odpowiedzi - rzekl
- dobrze, zalatwie to - powiedzial i opuscil gabinet

W glowie zaswital juz mu pomysl.....

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

"oł maj gad! dżizys! włat te f...?!" a moze ten urlop spedzi z Bren? hahaha no wiem ze nie. czekam na cdk!

Nionia

Załatwi to ^^ No mam nadzieję, że jakoś ciekawie. Tak po Booth'owemu:)

PS Właśnie miałam zrobić sobie przerwę, aby odpocząć od literek. Oczy już mnie bolą... Ale zaprę się. Ff wymaga poświęceń, jak widać. Jutro dopiszę już tylko ostatnią cząstkę, sprawdzę błędy i gotowe! :P

zweifn

i gotowe:) wow:) to ja czekam grzeczne na kolejna czesc:)
co do epilogu, yo mam pomysl, ktory mam nadzieje, ze sie Wam spodoba:)
pozdrawiam:)

Nionia

siostra czemu nie?? ma byc slodziachnie?? i bedzie:) pozdrawiam:*

Inesita84

oto kolejna czesc:)


W glowie zaswital juz mu pomysl.....
Wiedzial, ze to on musi powiedziec jej o tym, ze znika na kilka dni.. Wiedzial, ze to ja zaboli, tymbardziej, ze bedzie miala nowego partnera.... Znaal go juz wprawdzie, ale....
Niestety musial tak postapic, gdyz nie widzial w tej chwili zadnej innej mozliwosci... Nie chcial, by ich relacje pogorszyly sie... Chcial to wszystko przemyslec...

Dosc szybko udalo mu sie spakowac niezbedne rzeczy... Wiedzial, ze tam, gdzie jedzie, nie bedzie mu az tyle potrzebnych... W domku w gorach zawsze mial cos swojego, choc bywal tam naparwde bardzo rzadko... Praca, ciagle sprawy nie pozwalaly mu wiecej czasu spedzac z nim, z osoba, ktorej zawdzieecza tak duzo, a nawet zycie... Osobie, ktora wychowala go na dobrego czlowieka, pomimo roznych przeciwnosci losu.....

Okolo 10 byl juz gotowy do drogi... W ciagu tych przygotowan, prawie zapomnial o tym, co powiedzial mu szef... Zatrzymal sie na poboczu... Wyjal telefon... Wcisnal jeden klawisz i czekal....
Niestety nikt nie odbieral...

- Zadzwonie za chwile - pomyslal

Po chwili byl w drodze...... Jechal przed siebie... Cieszyl sie, ze w koncu znajdzie chwile czasu, by pobyc z nim..

- Ile to juz lat go nie widzial - zastanawial sie

Ostatni raz byl tam z Rebecca i malym Parkerem, jakies 3 lata temu....
Wszystko sie zmienilo od tamtej chwili.. Cale jego zycie.....

Tymczasem w Instytucie.....

Pracowali bez przerwy... To byl kolejny trudny dzien... Ciezka sprawa, ktora byla priorytetowa.... Nie mieli czasu na nic... Chcieli ja szybko rozwiazac i zlapac tego, co uczynil tak wiele krzywd....
Do Instytutu przywozono kolejne zwloki... Byla juz naprawde zmeczona... Zack staral sie jak mogl... Ale to nie wystarczalo... Brakowalo w zespole jego... Osoby, ktora w szybki sposob umiala wiazac fakty w jedna calosc...
Niecierpliwila sie... Zastanawiala sie, czemu jeszcze jej partner nie zjawil sie w pracy.... To bylo do niego nie podobne... Moze byl zly na nia, ale w pracy byl profesjonalista....
Udala sie do gabinetu, by stamtad zadzwonic.... Wybrala numer... Czekala chwile, i nagle odebral on....

- Slucham - rzekl
- Czesc Booth, tu Bones - szepnela
- Czesc Temperence, tu agent Clarcson- przywital sie
- mozesz poprosic Bootha, mam do niego wazna sprawe - poprosila
- ale Bootha nie ma - wyjasnil
- jak to nie ma, jest juz w drodze do Instytutu, tak - spytala zdziwniona
- w drodze to on jest, ale nie do Instytutu, on...
- on - przerwala mu
- to nie powiedzial ci, on wzial dwutygodniowy urlop - rzekl
- urlop - szepnela zalamana
- tak, od dzis razem bedziemy pracowac, mama nadzieje, ze ci to nie pzreszkadza - spytal
- nie, jasne, ze nie, jestes dobrym agentem, tak twierdzi Booth
- a ja sie z nim zgadzam - szepnela
- bede za jakies 15 minut w Instytucie, zcesc - rzekl na pozegnanie
- czesc - szepnela

- Wyjechal, znow bez slowa - pomyslala

Po chwili wrocila do pracy... Chciala na chwile zapomniec o wszystkim... Rzucila sie w wir pracy, ktora zawsze byla dla niej pewnego rodzaju ucieczka od zycia i problemow....
Po okolo 15 minutach, tak, jak obiecal pojawil sie w Instytucie... Zostal raczej chlodno przyjety przez zaskoczony zmiana partnera, zespol pani antropolog... Booth, byl jedynym akceptowanym przez nich agentem federalnym... Temu nie dawali nawet cienia szans, na jakakolwiek akceptacje...

Booth jechal przed siebie.. Ciagle nurtowala go ta rozmowa, ktora mial pzreprowadzic z nia.... Obawial sie, ale wiedzial, ze to nieuniknione... Moze przez telefon, bedzie latwiej...
Sprobowal zadzwonic kolejny raz... Nie odbierala... Po jakims czasie, sprobowal kolejny raz... Sytauacja powtorzyla sie...Uslyszal tylko ciagly sygnal.... Zrezygnowal......
Okolo poludnia dojechal na miejsce... Zaparkowal czarnego SUV- a i udal sie do domku....
Krajobraz byl przepiekny... Gory, niedaleko las i rzeka, przy ktorej spedzal cale godziny, lowiac z dziadkiem ryby... Wszystkie cudowne wspomnienia z dziecinstwa , powracaly....
na same ich wspomnienie, na twazry pojawial sie usmiech...
Zapukal do drewnianych drzwi... Po chwili otwarly sie, a jego oczom ukazal sie starszy, okolo 70 letni czlowiek.... Minelo kilka lat, od ostatniego spotkania, ale zadne nie zmienilo sie... Widok dziadka, ktorego kochal nad zycie scisnelo mu gardlo... Nie wiedzial, co ma powiedziec....Zapanowala cisza....

- Witaj maly - rzekl przerywajac ja dziadek
- Paps! - krzyknal i uscisnal mocno ukochanego dziadka
- udusisz mnie, jak mnie za chwile nie puscisz - powiedzial szczesliwy dziadek
- Przepraszam - rzekl odsuwajac sie na chwile

Dziadek zlapal troche powietrza... W oczach wiadac bylo szczescie... Blyszczaly takim samym blaskiem, jak oczy agenta, kiedy byl blisko niej....
Na twarzy malowala sie im obojgu radosc, ze spotkania, na ktore tak dawno czekali... Jednym ruchem reki zaprosil niespodziewanego goscia do srodka.... Wewnatzr nic sie nie zmienilo... Wszystko stalo na swoim miejscu, tak, jak kilkanascie lat temu.... Na srodku stal stol, ktory wykonali razem... To byla pierwsza i nie ostatnia rzecz, ktora powstala dzieki nim...
Usiedli przy stole... dziadek, zaproponowal wnukowi obiad i goraca herbate.. wprawdzie byl lipiec, ale w gorach czas rzadzi sie innymi prawami niz w miescie... Slonce swiecie, lecz wiatr, ktory lekko pogwizduje, zabiera cale jego cieplo....
Po chwili zabral sie ochoczo do jedzenia... Dziadek przygotowal jego ulubione potrawy.... Jakby czekal na niego... Cos podswiadomie mowilo, ze niedlugo spotka sie z ukochanym wnukiem.... A jego intuicja nigdy go nie mylila... Nigdy go nie zawiodla... I to chyba po dziadku odziedziczyl tez agent....

Inesita84

mam nadzieje ze Booth sobie wszystko przemysli i wroci jak mu sie urlop skaczy i porozmawia z Bones.... ciekawe ciekawe co wydarzy sie dalej... czekam na cedeka :)

mara625

Dziadek znal go lepiej, niz ktokolwiek inny... Widzial, ze cos go trapi... Kazdy wyraz twarzy wnuka na to wskazywal.... A oczy? W nich widzial tylko smutek.... A jak wiadomo sa one zwierciadlem duszy.....
Zastanawial sie tez, czemu nie zabral Parkera, za ktorym rozwniez tesknil... Choc widzial go tylko jako niemowlaka, wiedzial, ze ma w sobie to, cos... te same oczy, ten sam usmiech... To byla mala kopia ojca... Bardzo chcial go zobaczyc... Minelo juz tyle czasu....
Jednak nie chcial sam zaczynac tematu, czekajac, ze wnuk sam mu opowie, jak zawsze z reszta....
Siedzieli, poijajac goraca herbate... Rozmawiali bardzo ogolnie... W pewnym momencie, Booth zaproponowal spacer... Swieze powietrze i otaczajaca przyroda, to dobry moment na rozmowe... Rozmowe, ktorej tak potrzebowal.... Byl silnym facetem, ale sytuacja, w ktorej sie znalazl przerastala go... Nie mial blisko siebie osoby, z ktora moglby porozmawiac....
Teraz byl on... Czlowiek, ktory bardzo mu pomogl... Miala nadzieje, ze i tym razem pomoze mu znalesc wyjscie z tej trudnej sytuacji....
Dziadek tylko sie usmiechnal i po chwili oboje spacerowali po pieknej obdarzonej bujna roslinnoscia osadzie....

Tymczasem Bones siedziala w pracy, probujac rozwiklac zagadke smierci kilkunastu osob... Szukala wspolnego mianownika, jednak nie mogla go znalesc, pomimo pomocy jej wspoplracownikow i nowego agenta... Sprawa byla naprawde trudna...
Wiedziala, ze nie spocznie poki nie znajda sprawcy, gdzy ciala przywozone, byly zamordowane w dosc krotkim okresie... Obawiala sie, ze to nie koniec..... Musza go powstrzymac, zanim zabije kolejne osoby....
Byla tak zapracowana, ze nie miala czasu na nic..... Szukala najmniejszych szcegolow, ktore pomoga jej w pracy... co chwile wymieniala sie spostzrezeniami z wspolpracownikami...
Rozwniez agent pomagal, jak mogl....

Dziadek oprowadzil go po okolicy... Widoki zapieraly dech w piersiach.... Nic sie nie zmienilo... Wszystko nadal bylo piekne.... Zalowal, ze nie zabral syna, ktory pewnie ucieszylby sie z pobytu tutaj...
Ale nic starconego... Ma przeciez dwa tygodnie urlopu i na jego szczescie sa wakacje, czas wolny od szkoly...
Pewnie Rebecca nie bedzie robic tez problemow... W koncu on jest ojcem i przysluguje mu spotkanie z synem w lipcu.... Tak ustalili....
Teraz wiedzial, gdzie chcial spedzic ten wspolny czas... Miejsce to okazalo sie cudowne... Mialby dwie ukochane osoby przy sobie......
Spacerowali w ciszy wsluchujac sie w dzwieki przyrody.... Patki spiewaly swoja piesn w cudowny i niezapomniany sposob... Byla to piekna melodia.... Rozmawiali... jednak, gdy dziadek wspomnial Parkera...... Booth nie wytrzymal.... Usiadl pod drzewem, twarz chowajac w dlonie.....
Do oczu naplynely mu lzy.... Wszystko, co trzymal w sobie, teraz szukalo ujscia....

- Jestem udacznikiem - szepnal
- Moje zycie nie ma sensu - mowil

Dziadek przestarszyl sie slyszac, to, co powiedzial wnuk.... Wiedzial, ze ma problem, niestety, nie wiedzial, jaki....
Usiadl przy nim.... Poklepal go po ramieniu......

- Nie ma sytuacji bez wyjscia - rzekl

kolejny cedek niedlugo:)
i w koncu happy end, bo ostatnie zakonczenie chyba nie przypadlo do gustu:((((

Inesita84

wkradl sie blad do opka:(

Jestem nieudacznikiem - szeppnal

z gory przepraszam za blad:(

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

tak.. gory las rzeka, brakuje tylko bren. mam nadzieje ze booth bedzie za nia tesknil. czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Pisz szybciutko. A ta część cudna :) Jak zawsze zresztą:)
Ja tez już tworzę część z dziadkiem w roli głównej pewnie zaraz się pojawi

ocenił(a) serial na 10
izalys

Ekstra część:) Ciekawe co Booth postanowi. Czekam na kolejną część:)

_nn_

W moemncie zapanowala cisza...Dziadek znal, go jak wlasna kieszen.... Chcial bardzo mu pomoc... wiedzial, ze i on tej pomocy potrzebuje do niego.....

- Nawet tak nie mysl maly - szepnal
- nie wiesz wszystkiego - rzekl cicho
- to mi wreszcie powiedz - zbrukal go starszy mezczyzna
- ale ja nie wiem od czego mam zaczac - powiedzial
- najlepiej od poczatku, zawsze Ci to powtarzalem
- a i prawde, to chyba tez mowilem - rzekl pytajaco
- tak - potwierdzil z lekkim usmiechem
- odkad wszedles, widzialem, ze cos Cie trapi,
- czekalem jednak, az sam mi powiesz, wiesz nie lubie wyciagac od ludzi
- ni wtracac sie w ich prywatne zycie - tlumaczyl dziadek
- wiem - przytaknal
- popatrz, cale moje zycie jakos sie nie ukladalo
- mialem ojca, ale o nim nie chce rozmawiac - szepnal smutny
- wiem - rzekl dziadek klepiac go po ramieniu
- w zyciu prywatnym z kobietami tez jakos mi sie nieukladalo,
- najpierw romans z Cam, potem Rebecca - wymienial
- wiesz Cam nie poznalem, ale ta lalunia Rebecca, jakos mi nie pasowala do Ciebie
- nie chcialem Ci mowic, widzac, jaki byles szczesliwy - rzekl dziadek
- wiem, ale mam z nia syna, cudownego, ktorego kocham nad zycie - powiedzial Booth
- tak, mam nadzieje, ze go poznam lepiej, wiesz pewnie sie zmienil przez ten okres - rzekl
- pewnie, to cudowne dziecko, maly smyk, ktory jest, bardzo go kocham
- jutro zadzwonie do Rebecci, poprosze ja i przywiezie go tu do nas,
- bedzie szczesliwy, zawsze chcial Cie poznac - powiedzial agent
- ja tez, dziekuje Ci - rzekl szczesliwy starzec

Po chwili...

- tylko dwie kobiety miales w swoim zyciu - zdziwil sie dziadek
- nie, chyba tak, tylko dwie, takie na serio - zaczal sie platac
- widze, ze cos ukrywasz, ale nie bede pytac, jesli nie chcesz
- byla, jest juz sam nie wiem, chcialem, by byla - wyjasnil agent
- a ona? - spytal dziadek
- ona... - zamyslil sie
- to moja partnerka z pracy - dodal
- policjantka?? - spytal ciekawy senior
- nie, antropolog, jakos nie wspomnialem Ci o niej, bo nie mialem okazji - wyjasnil
- i co z ta pania antropolog ? - ciagnal temat
- nic, przyjaznilismy sie, myslalem, ze to cos wiecej, ale ona odrzucila mnie
- nie wiem czemu, nie zrobilem jej nic zlego
- paps, ona nie jest, jak inne kobiety, ktore znam, to piekna i inteligentna osoba
- ma w sobie cos tajemniczego, przecierpiala duzo w dziecinstwie, zycie dalo jej w kosc
- ale cos mnie w niej urzeklo, to cieplo, cos, czego nie okazywala nikomu,
- otwierala sie tylko przede mna, pomogla mi, a nawet uratowala mi zycie - dodal
- to musi byc wjatkowa kobieta, moze kiedys ja poznam - rzekl dziadek
- to raczej niemozliwe - szepnal
- a co ona znaczy dla Ciebie cos wiecej, co do niej czujesz - zapytal
- nie wiem, co, jest mi bliska, zalezy mi na niej, ale to nie jest takie latwe
- slysze, ze bardzo ja kochasz, wiesz, znam sie na ludziach - rzekl dziadek
- nigdy nie kochalem, kobiety byly zawsze w moim zyciu, ale do zadnej nie czulem tego
- tego, co czujesz do niej - przerwal mu dziadek
- tak, Kocham ja, a ona...
- to juz musisz ja zapytac, ja Ci nie odpowiem na to pytanie, ale powiem Ci jedno
- tak - spytal Booth
- posluchaj starca do trzech razy sztuka, nie poddawaj sie, nie warto -
- w zyciu nalezy kierowac sie sercem, a nie rozumem - wyjasnil dziadek

Ta rozmowa, to bylo cos, czego potrzebowal... Wiedzial, ze jego dziadek, to bardzo madry czlowiek... Cieszyl sie, ze tu przyjechal.... Madre slowa starego czlowieka uswiadomily mu, co tak naprawde sie w zyciu liczy, czego trzeba w nim poszukac, by nadac mu sens......

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

do trzech razy sztuka. mam nadzieje ze booth wezmie to do siebie i bedzie walczyl o bren. czekam na cdk!

Nionia

alez wzruszajacy byl ten dialog pomiedzy Boothem o jego dziadkiem... ;) jak zawsze super ;) z niecierpliwoscia czekam na cd!!

ocenił(a) serial na 10
mara625

Bardzo fajna rozmowa Bootha z dziadkiem.
Czekam na kolejną część:)

_nn_

taka krotka czesc:)z braku czasu, niestety:((((
jutro postaram sie napisac cos dluzszego, a moze uda sie zakonczyc opko:)


Siedzieli chwile w ciszy... Slowa byly zbedne.... Chyba dziadek powiedzial wszystko... A on powoli rozumial, kim dla niego jest Bones....
Oboje uwielbiali wypady na lono natury, gdzie mogli odpoczac, poodychac swiezym powietrzem... Czas plynal powoli......
Nie mysleli o niczym... Wpatrywali sie przed siebie, wsluchani w odglosy lasu....

Niestety w Instytucie, nie bylo tak wesolo...
Przywiezli kolejne zmasakrowane cialo... Hodgins odkryl, ze tragedia wydarzyla sie zalediwe wczoraj.... Znalazl przy nim takze ziemie, ktora pomogla zidentyfikowac im miejsce tragedi.. Udali sie tam... Odkryli kolejne szczatki.... To ich przerazilo....
Powrocili zmeczeni do Instytutu, w poszukiwaniu kolejnych szczegolow.....
Na tym zeszlo im cale popoludnie i wieczor...

Las byl naprawde cudowny.... Siedzieli, rozmawiajac o wszystkim....
Nawet nie zauwazyli, jak zrobilo sie ciemno... Lekki powiew wiatru, wywalal u obojga gesia skorke....

- czas wracac do domu - rzekl starszy mezczyzna
- tak - przytaknal

Po chwili oboje byli juz w drodze powrotnej....
Droga do domu uplynela im w radosnej atmosferze... Oboje spiewali, opowiadali kawaly, milo spedzali ze soba czas.... Jak za dawnych czasow....
Poznym wieczorem byli na miejscu... Weszli oboje do srodka... Cieplo bijace od komnka, rozgrzalo ich zmarzniete ciala... wsponie przyrzadzili kolacje, ktora oboje z apetytem skonsumowali...
Okolo 23 zmeczeni zasneli......

Wrocila do domu... Caly dzien w pracy.... Nie miala czasu na nic... Na szczescie byla zajeta, nie myslala o nim... Jednak po powrocie do domu, pierwsze co jej przyszlo do glowy, to on... zastanawiala sie gdzie teraz przebywa jej przyjaciel, czemu odszedl bez pozegnania......
Po chwili wrocila z kuchni z ciepla herbata w dloni... Zmeczona opadla na kanape..
Po chwili podskoczyla... Przez przypadek usiadla na telefonie.... Wziela go do reki....

- Tu cie mam, myslalam, ze cie zgubilam - szepnela

Odczytala wiadomosci i... Na ekranie ukazal sie komunikat o nieodebranych polaczeniach...
Przejrzala.... Zobaczyla kilka od niego... Cialo przedzedl dreszcz... Przycisnela zielona sluchawke, chcac wykonac polaczenie... Po chwili jednak rozlaczyla sie....
Pomyslal, ze moze spi... Postanowila zdzwonic z samego rana....
Wykapala sie i udala do sypialni, gdzie usnela po chwili.....

Noc obojgu minela bardzo szybko.... Ranek nastal niespodziewanie... Pierwsze prmienie sloneczne zaczely wpadac do pokoju.....
Choc byli daleko od siebie, instynktownie obudzili sie w tym samym momencie....
Pierwsza osoba, o ktorej pomysleli, byli oni nawzajem....


mam nadzieje, ze sie nie zawiodlyscie:)
pozdrawiam:)
ps zapomnialbym!!!
macie pozdrowienia od ZAKRENCONEJ:)

Inesita84

ja sie nie zawiodlam... :** super :)... jak zawsze xD dziekuje za pozdrowienia ;) ... i
PS:rowniez pozdrawiam... xD ;)

mara625

Pomyslala o nim... Wspomnienia wspolnie spedzonych chwil, wywolaly usmiech na dosc smutnej twarzy pani antropolog...
Przypominala sobie ich dosc trudne poczatki... Pierwszy dzien w pracy, kolejne sprawy...
Wszystko, co jej ukazal, czego ja nauczyl.... Jemu zawdzieczala duzo....
Jako pierwszy wyciągnal ja z laboratorium, pokazal jej rzeczywisty swiat i ludzi, przed ktorymi uciekala i zamykala sie, tworzac mur, ktorego nikt nir byl wstanie zburzyc...
To on nauczyl ja sluchac swego serca..... Dzieki niemu przyznala, ze nauka to nie wszystko....
Booth pomogl jej zrozumiec, ze ludzie nie kieruja sie tylko potrzebami fizycznymi, ale sa uczucia, sa emocje, jest pasja.....
To przed nim odkryla swa przeszlosc.... To jemu oddala to, co miala najcenniejszego, swoje serce....
Zastanawial sie kogo w niej zobaczyl, jak ja poznal....
Twarda kobiete, mocno stapajaca po ziemi... Ktora ma mocny charakter, uniemozliwiajacy jej nawiazywanie jakichkolwiek relacji z otoczeniem... Zagubiona w otaczajacym ja swiecie osobe, dla ktorej praca jest najwaazniejsza, ktorej wiedza pozwoli rozwiazac trudne zagadki... Kobiete, ktora potrzbuje ciepla i milosci, choc sama temu zaprzecza... Ciepla i szczera osobe, choc bardzo to ukrywala....
Kogo w niej znalazl?
Partnerke z pracy, ktorej tak duzo zawdzieczal, dzieki niej rozwiazal mase zagadek, ktorych nie bylby w stanie rozwiazac sam...
Przyjaciolke, tak mogl ja smialo nazwac, nieraz ratowala go z opresji, tak postepuje prawdziwy przyjaciel... Zawdzieczal jej naparwde duzo, nawet swoje zycie....
Kobiete zycia, ktora dla niego byla... choc nigdy sie do tego nie przyznal, nawet sam przed soba.... Teraz juz wiedzial, ze....
Z rozmyslan wyrwalo go nagle pojawienie sie w pokoju dziadka....

- sniadanie gotowe - rzekl
- dziekuje, zaraz schodze, tylko zalatwie jedna rzecz - rzekl

Wzial do reki telefon i nacisnal zielona sluchawke... Czekal teraz na....

kolejna czesc wieczorkiem:))))

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

mam nadzieje ze booth zadzwoni do bren i wyjasnia sobie wszystko. czekam na cdk.

Nionia

wcisnal zielona sluchawke i czeka... jak zawsze super ;) z niecierpliwocia czekam na cedeka :)

mara625

niestety nie zadzwoni do niej.....
ale to juz pisalam:)
oto dalsza czesc:)

- Slucham - rzekla
- Rebecca, czesc tu Booth - przywital sie
- czesc, cos sie stalo? - spytala
- nie, mam do Ciebie ogromna prosbe - wyjasnil
- tak, jaka, slucham - rzekla
- chcialbym zabrac Parkera na jakies dwa tygodnie i spedzic z nim troche czasu
- ostatnio sie prawie nie widujemy, wiem, ciagle pracuje, ale teraz mam urlop, wiec - rzekl
- dobrze, zgadzam sie, on tez pewnie sie ucieszy, ale dopiero za kilka dni,
- w weekend, dobrze, poniewaz jutro wyjezdzamy nad morze z Martinem - odpowiedziala
- trudno, poczekam, dziekuje - szepnal
- nie ma za co, to takze Twoj syn - powiedziala Rebecca
- moge z nim porozmawiac - spytal
- tak, poczekaj, zawolam go

- Parker, tata chce z Toba rozmawiac - krzyknela

Chlopiec siedzial na dworzu hustajac sie na hustawce... Na dzwiek slowa tata, az podskoczyl z radosci... Choc mieszkal z mama i rzadko go widywal, to bardzo go kochal... Chwile spedzone z nim, zawsze go uszczesliwialy.... Pobiegl szybko do srodka....

- Czesc tato - rzekl
- Czesc smyku, co slychac? - spytal
- wszystko w porzadku, bawie sie - wyjasnil malec
- a co u Ciebie? - spytal po chwili
- wszystko w porzadku, jestem teraz u dziadka, pamietasz wspominalem Ci o nim - rzekl
- tak, to tata Twojego taty, obiecales mi, ze go kiedys poznam - rzekl szczesliwy malec
- tak, i teraz spelnie ta obietnice - powiedzial agent
- wiedzialem, to kiedy moge go zobaczyc? - zapytal zaciekawiony
- jak wrocicie z nad morza, za kilka dni, cieszysz sie? - spytal
- tak, ciesze sie, ze zobacze Ciebie, bo bardzo tesknie za Toba i zobacze jeszcze dziadka
- tato, moge Cie o cos zapytac? - szepnal
- jasne, pytaj o co chcesz - rzekl
- czy Bones tam bedzie? - wyskoczyl z pytaniem

Bootha zatkalo... Nie wiedzial, co mam mu powiedziec... Nie chcial go oklamywac.... Nie mogl tez powiedziec, ze nie wie, co bedzie dalej z nim i nia....

- niestety nie synku, ona pracuje, nie ma jak - wyjasnil
- Ty tez, i znalazles jakos chwile - rzekl
- wiem, ale chyba nie znajdzie chwili, by tu przyjechac - rzekl
- ona jest bardzo fajna, opowiada ciekawe historie, pomyslalem, ze ...
- ze spedzimy wspaniale czas, jak ostatnio w zoo, i..... - dodal Parker
- zobacze, co sie da zrobic - przerwal mu
- dobrze, juz nie moge sie doczekac, bardzo Cie kocham,
- pozdrow i ucaluj dziadka ode mnie - rzekl malec
- ja tez cie kocham smyku, dziekuje, pozdrowie
- i ucaluj - powtorzyl
- i ucaluje, trzymaj sie i badz grzeczny, dobrze - poprosil agent
- dobrze, obiecuje, kocham cie, pa - pozegnal sie
- Ja tez, pa

Ta rozmowa bardzo go ucieszyla... Kochal syna nad zycie... Ubolewal tez, ze ma go tak rzadko przy sobie... Ale choc sa krotko, to zawsze mile spedzaja czas... Ostatnio do ich zabaw przylaczyla sie takze Bones.... Bardzo chcial, by i ona byla tu z nim... Pragnal wyjasnic sobie z nia kilka spraw...

Po chwil zszedl na dol....
Podszedl do dziadka i zrobil, to, o co porosil go syn...

- A to za co? - spytal zdziwiony senior
- to buziak od Parkera, wlasnie z nim rozmawialem, kazal Cie pozdrowic i ucalowac - wyjasnil
- dziekuje, a kiedy go poznam - spytal
- wkrotce, Rebecca przywiezie go na weekend, spedzi troche z nami czasu - odpowiedzial
- ciesze sie, widzialem go tak dawno - posmutnial
- wiem, ale obiecuje Ci, ze teraz czesciej bedziemy sie widywac - rzekl
- trzymam za slowo - powiedzial szczesliwy dziadek

Po chwili oboje zasiedli do sniadania......

Mieszkanie Brennan...

Siedziala w kuchni, popijajac goraca kawe... Bylo juz dosc pozno.... Dzis czekala ja ciezka praca... Po chwili byla juz w drodze do Instytutu....

Instuytut...

Wszyscy byli juz na swoich stanowiskach..... Angela wykonala rekonstrukcje czaszek.. Czekala teraz z portretami na przyjaciolke...
Rowniez Zack i Jack mieli dla niej jakies informacje, ktore mial pomoc w sprawie...
W chcwilel po jej przybyciu, wszyscy omawiali szczegoly... Po chwili pojawil sie takze agent....
Cale poploudnie zajelo im ustalenie tozsamosci ofiar.... Z ustaleniem sprawcy i przyczyn ich smierci poszlo im juz szybciej.....
Okolo poludnia, Brenn byla juz naprawde zmeczona... Postanowila na chwile zaczerpnac swiezego powietrza.... Przyjaciolka postanowila jej towarzyszyc... Zabrala ze soba kubki goracej kawy i pobiegla za pania antropolog....
Wyszly obie na jakies 15 minut z Instytutu i udaly sie do pobliskiego parku....
Specerowaly wzdluz alejki... Rozamwialy i smialy sie.... To byla taka odskocznia od pracy... chwila realksu...
Miajaly po drodze szczesliwych ludzi, pary calujace sie na lawkach... Po chwili doszly do konca parku, gdzie znajdowal sie placu zabaw... Slychac bylo glosny smiech malych dzieci... Ganialy sie, bawily w berka... Milo spedzaly czas.....
Usiadly na laweczce tzu przed placem, spogladajac na wyglupy maluchow...
Po chwili uslyszala....

- Bones - krzyknal maly chlopczyk


mam nadzieje, ze sie podoba ta czesc????

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

POdoba jak zawsze:) A ja mam cichą nadziję na jeszcze jedną część dzisiaj. CO ty na to? Dasz sie namówić?:)

izalys

postaram sie, ale nie obiecuje:( plan juz mam, ale gorzej z jego wykonaniem, buu:((( jak cos to troche pozniej:)))

Inesita84

Obie byly zaskoczone... Ich oczom ukazala sie postac malego blondyna, wiernej kopii ich przyjaciela o ogromnych czekoladowych, jak on oczach... Nim sie obejrzaly........
Po chwili byl juz przy nich... Wdrapal sie na kolana zaskoczonej pani antropolog..
Opiekunka dobiegla chwile po nim....

- Czesc Parker - rzekla Bones
- Czesc - dodala artystka
- Czesc - odpowiedzial malec
- Bones, czy moge Cie o cos zapytac - spytal
- tak, jasne Parker, pytaj o co chcesz -zgodzila sie
- wiem, ze duzo pracujesz i nie masz na nic czasu, to prawda? - zapytal
- tak - przytaknela
- bo rozmawialem z tata i on powiedzial to samo - rzekl
- rozmawiales z tata - spytala malca Bones
- tak, dzis rano - przytaknal malec
- jak on sie czuje ? zapytala ciekawa
- dobrze, opiekuje sie teraz kims - wyjasnil
-aaa - chciala zapytac, ale wstrzymala sie

- Bones - szepnal
- tak - spytala
- widze, ze masz teraz czas, a znajdziesz go za kilka dni - spytal

Bones byla bardzo zaskoczona pytaniem malego chlopca...

- Parker nie rozumiem o co ci chodzi - rzekla glaskajac go po blond czuprynie
- bo jade o taty i pomyslalem...
- tak, ma czas - przerwala wypowiedz chlopca Ang

Bones spojrzala na przyjaciolke... Na twarzy Ang widnial szczery usmiech...

- ale o co chodzi - zapytala po chwili
- moze pojechalabys ze mna do niego - dokonczyl
- zobaczymy - odparla

Po chwili opiekunka wziela chlopca za reke....

- Parker pozegnaj sie, musimy juz isc - rzekla do chlopca
- juz, tylko.....

Podszedl jeszcze raz do przyjaciolek i pocalowal obie w policzek na pozegnanie...

- Do zobaczenia - rzekl i oddalili sie

- Czesc - krzyknely chorem

Siedzialy jeszcze chwile na lawce... Byly pod ogromnym wrazeniem malca...
Znaly go, ale cieplo, ktore bilo od niego, nie moglo sie nikomu znudzic.. Byl po prostu wspanialy... Wierna kopia Bootha - mawiala artystka
Po chwili udaly sie spowrotem do Instytutu, gdzie czekala na nich praca.....

Dni mijaly bardzo szybko... Pania natropolog pracowala calymi dniami... Udalo sie rozwiazac poprzedna sprawe, ktora byla priorytetem zarowno dla Instytutu, jak i FBI...
Kazdego dnia otrzymywali nowe zawiadomienie o znalezionych szczatkach... Wspolpraca z nowym agentem ukladala jej sie nawet dobrze... Powoli znalezli wspolny jezyk....
Nawet jej wspolpracownicy patrzyli przyjaznym okiem na niego...

Agent spedzal wolny czas w towarzystwie ukochanego dziadka na lonie natury... Mial duzo czasu na przemyslenia.. Rozmyslal o niej... Jego mysli byly skupione tylko na niej...
Myslal takze o swoim malym smyku, ktorego wizyty nie mogl sie juz doczekac...

Tymczasem Parker bawil sie na d morzem w towarzystwie matki i jej nowego chlopaka...
Okazal sie on dobrym czlowiekiem, ktory zostal rozwniez zaakceptowany przez agenta...
Dobrze traktowal Rebecce i mial dobry kontakt z malcem....

Wielkimi krokami zblizal sie dzien, w ktorym malec mial spotkac sie z ojcem... Pojawil sie jednak maly problem.....

W czwartek wieczorem Rebecca otrzymala pilny telefon z pracy... Musiala natychmiast wrocic, gdyz czekalo na nia wazne spotkanie, w ktorym musiala uczestniczyc... Nie miala wyjscia... Musiala powrocic do DC.... Nie wiedziala jednak, jak ma przekazac ta wiadomosc malemu... Wiedziala, ze czeka na spotkanie z ojcem... Tylko teraz nie bardzo bedzie mogla go zawiesc... Postanowila z nim porozmawiac nastepnego dnia.....

Usiadla na kanapie... Byla godzina 8..... Parker obudzil sie chwile po... Wstal i podszedl do matki...

wieczorem juz ostatnia czesc:))))

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Jak zawsze bąbowe:)
Już nie mogę się doczekać szkoda, że już ostatnia część. Al liczę na to że szybo pojawi sie coś nowego:)

izalys

ciesze sie, ze Ci sie podoba:)
niestety to juz moje ostatnie opko na zakonczeniu...
moze jeszcze cos napisze, bo mam juz pomnysl, ale....
teraz powracam do moich for, gdzie musze dokonczyc inne opka:)
ps czekam na Twego cedeka:)
pozdrawiam:)

Inesita84

oto kolejna czesc, ktora udalo mi sie naskrobac:)
mam nadzieje, ze sie spodoba:)


- Mamo czy cos sie stalo - spytal zatroskany siadajac jej na kolanach
- Nie, w sumie, to, nie wiem, jak mam Ci powiedziec - zaczela sie platac
- jestem juz duzy - rzekl
- wiem, dobrze, wiesz, ze mama musi wrocic natychmiast do pracy - zaczela
- tak, mowilas mi wczoraj, dlatego wrocilismy wczesniej - przytaknal malec
- tak, wiesz, ze mama prcuje caly dzien, Martin rozwniez - wydusila
- tak, zostane z Oliwia, jak zwykle, ona jest fajna - rzekl
- tak, tylko nie wiem, czy zdolalm zawiesc Cie do taty - rzekla
- jak to, obiecalas - rzekl, a od oczu naplynly mu lzy
- wiem, ale...
- wiem, kto moze mnie zawiesc - krzyknal
- kto synku - spytala
- Bones - rzekl
- kto? - spytala zdziwiona
- Bones to pani, z ktora pracuje tata - wyjasnil
- a Dr Brennan, synku, ale ona tez pracuje, pewnie nie znajdzie czasu - rzekla po chwili
- zadzwon do niej, prosze zapytaj - blagal malec

Nie wiedziala, co ma zrobic... Nie znala dobrze Bones... Tymbardziej miala obawy przed wykonaniem tego telefonu.. Ale nie miala innego wyjscia, nie chcial zawiesc syna....

- dobrze, poczekaj, zadzwonimy teraz, dobrze - spytala
- dobrze, dziekuje mamo - rzekl

Bones siedziala w swoim gabinecie... Znalazla chwile czasu wolnego, by napisac dalszy rozdzial swojej powiesci.... Maial do tej pory tyle pracy, ze zaniedbala ksiazke... Wyadwca ponaglal ja ciaglymi telefonami, straszac ogromnymi konsekwencjami z niewywiazania sie z umowy....
Jej pisanie przerwal telefon...

- Dr Brennan slucham - rzekla
- dzien dobry, tu Rebecca Stinson - przedstawial sie
- dzien dobry, czy cos sie stalo z Parkerem - zapytala zdziwiona
- nie, nic, ale w jego sparwie dzwonie - wyjasnila
- tak, slucham - powiedziala pani antropolog
- mamy maly problem, wrocilam do pracy i nie.....

Parker chwycil sluchawke....

- Czesc Bones - rzekl
- Czesc Parker, jak sie masz - spytala
- dobrze, mama chciala zapytac, czy moglabys zawiesc mnie do taty,
- bo ona pracuje i nie mam mnie kto zabrac, a ja bardzo chce go zobaczyc - rzekl

Paropozycja malca bardzo ja zaskoczyla.. Nie wiedziala, co ma powiedziec.....

- Mowilam ci, ze dr Brennan jest zajeta - szepnela Rebecca

- Parker, daj mi mame na chwile - poprosila Bones
- slucham - rzekla
- zgadzam sie, zawioze Parkera do taty - powiedziala
- ale to nie bedzie problem, jak tak, to ja zrozumiem - rzekla Rebecca
- nie, to nie bedzie zaden problem, tylko
- tylko - przerwala jej Rebecca
- mam prosbe, nie mow nic o tym Boothowi, prosze - wyjasnila
- dobrze, nie powiem - zgodzila sie
- to kiedy amm po niego przyjechac - zapytala Bones
- to juz zalezy od ciebie, zadzwon wczesniej, dobrze - spytala matka chlopca
- ok, moze byc ok 15? - zasugerowala Brenn
- swietnie, pasuje, jestesmy umowione - rzekla Rebecca
- czesc Bones - krzyknal malec
- czesc Parker - rzekla
- czesc i jeszcze raz dziekuje - rzekla Rebecca
- czesc, nie ma za co, do zobaczenia - powiedziala Bones i rozlaczyla sie

Siedziala jeszcze chwile zdumiona propozycja malego chlopca... Cieszyla sie na nia, ale takze miala jakies obawy...
Zastanawiala sie, co na to Booth... Jak zareaguje na jej obecnosc, po tym, co sie ostatnio wydarzylo...
Jednak nie miala wyjscia... Zgodzila sie i teraz musi i chce to uczynic...

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

<jupi> Mam nadziję, że jeszcze dzisiaj będzie cd:) Ja własnie rozmyślam nad swoim:)))

izalys

bedzie wieczorkiem, juz ostatnia czesc, mam nadzieje, ze sie uda napisac calosc:)jak nie bede wstawiac czesci:)
czekam na dlasza czesc Twojego:)
pisz pisz:)

Inesita84

haa... i Bones bedzie musiala pojechac w gory do Bootha... mam nadzieje ze sobie tam porozmawiaja xD czekam na cedeka ;)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Bardzo fajnie.
Ciekawe jak zareaguje Booth na spotkanie z Brenn.
Czekam na kolejną część:)

_nn_

oto kolejna czesc:) nastepna wlasnie powstaje:)

Siedziala i rozmyslala.. Miala niewiele czasu, gdzy za pare godzin byla umowiona z malym chlopcem, jak smiesznia mialoby to zabrzmiec.. Rozamyslanie przweralo nagle pojawienie sie Angeli w jej gabinecie....

- Sweety - rzekla

Niestety Bones byla bardzo zamyslona i nie uslyszala... Artystka podeszla do niej...

- Sweety - pwotorzyla
- o Ang, zamyslilam sie - rzekla
- to widze, a o kim, jesli mozna wiedziec - spytala
- myslalam o Parkerze, wiesz zgodzilam sie zawiesc go do ojca,
- choc nie wiem, czy to byl dobry pomysl - dodala
- dobry, dobry - usmiechnela sie Ang
- moze wreszcie uda sie Wam porozmawiac - rzekla artystka
- nie sadze, ja jade go tylko zawiesc i wracam - wyjasnila
- moja droga, cos mi mowi, ze tam zostaniesz, wiec zalatwiaj sobie urlop - rzekla Angela
- nie moge zsotawic od tak pracy, pozatym on nie bedzie chcial ze mna rozmawiac - wyjasnila
- a skad ta pewnosc, nie wiesz tego, musisz sie przekonac,
- sprobowac, los Wam daje szanse, nie zmarnujcie jej - poprosila
- to bedzie trudne, ale sprobuje - przytaknela pani antropolog
- trzymam za Was kciki lodziytka - rzekla i opuscila gabinet

- ja tez trzymam - szepnela

Po chwili zabrala sie do pracy... Godziny mijaly i w koncu wybila 16.00... Czas, kiedy musiala opuscic Instytut... Pozegnala sie z pracownikami i udala od siebie... Wziela szybki prysznic przebrala sie i pojechala do domu Rebecci, by zabrac, tak, jak obiecala malego do taty...
Punktualnie zjawila sie u nich... Parker biegal z kata w kat, nie mogac znalesc sobie miejsca... Okolo 17 uspokoil sie i usiadl na kanapie, oczekujac goscia, ktory wlasnie sie zjawil...
Rebecca zaprosila ja do srodka, a chlopiec zlapal ja za reke, pomagajac wejsc lekko oniesmielonej Bones...
Przywiatala sie z nimi, pomogla zabrac walizke chlopca i po chwili byli juz w drodze...
Jechali, ciagle opowiadajac sobie rozne opowiesci... Mimo mlodego wieku, Parker mial bardzo rozbudowana wyobraznie.. Jega pasja byly dinozaury, o ktorych moglby opiwaiadac godzinami...
Obawala sie, ze nie znajdzie wspolnego jezyka z malcem, ale jej obawy byly bezpodstawne...
Parker po prostu ja uwielbial...

Tymczasem w gorach....

Booth niespodziewal sie zadnych gosci.. Rebecca obiecala mu, ze przywiezie malego na weekendzie, wiec mial jeszcze troche czasu... Wybral sie na samotny spacer do lasu....

Po kilku godzinach zjawili sie na miejscu....
Bones wysiadla pierwszai i pomogla chlopcu wysiasc... Zabrala mala walizke chlopca i arzem udali sie przed siebie....
Droga do domku zajela im kilka chwil... Zapukala do drzwi... Po chwili otworzyl je starszy mezczyzna....

- Dobry wieczor - przywital sie
- Dobry wieczor - odpowiedziala
- czesc dziadku - rzekl maly
- dziadku - zastanawial sie chwile

Jednak po sekundzie zauwazyl to podobienstwo... Maly blondwlosy chlopiec o czekoladowych oczach, przypominal mu wnuka...

- Czesc Parker - rzekl oszolomiony
- myslalem, ze przyjedzisz jutro - rzekl i wzial malca na rece
- tak, ale mam nie mogla i przywiozla mnie Bones - wyjasnil
- Bones - szepnal
- Dr Temperence Brennan, milo mi - rzekla przedstawiajac sie
- Hank Booth - powiedzial i podal jej reke
- pracuje razem z panskim nukiem - wyjasnila
- jestem antropologiem, badam kosci- dodala
- milo mi dr Brennan - rzekl trzymajac nadal jej dlon
- a tata mowi do niej Bones - wyjasnil maly
- a to pani - rzekl
- ja - zdziwila sie lekko
- zapraszam do srodka, nie bedziemy stac w drzwiach, prawda - rzekl i ruchem reki zaprosil ja do srodka
- czy jest Booth - spytala stojac nadal na dworzu
- nie poszedl na spacer do lasu, powinien zaraz wrocic - wyjasnil starzec
- mam nadzieje, ze zaraz wroci, ja musze wracac do miasta - rzekla
- penie zaraz wroci, moze pani poczekac na niego w srodku - rzekl
- Bones nie daj sie prosic - blagal malec
- dobrze - przytaknela

Starzec przyrzadzil gosciom goracej herbaty i zaprosil pzred kominek, by sie troche ogrzali....
Malec nie mogl napatzrec sie na dziadka... tyle o nim slyszal, a teraz mial go przed soba...
Bones siedziala cicho, przygladajac sie im....
Od czasu do czasu odpowiadala na pytania seniora... Czas uplywal im bardzo szybko.....
Na dworzu zrobilo sie dosc ciemno... Bones nerwowo spogladala na zegarek... Chciala miec to za soba... Zostawic Parkera w dobrych rekach i powrocic do domy, gdyz nie byla jednak gotowa, jak myslala na spotkanie z nim....

mam nadzieje, ze sie podoba:)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Jak zawsze super:) Może dodasz jeszcze jeden fragmencik:) Ładnie prosi:)

izalys

ojj:) wlasnie pisze kolejna czesc, mam nadzieje, ze bedzie ostatnia, ale zawsze jakos sie przedluza, nie wiem czemu, ale zaparlam sie dzis to skoncze:)choc nie wiem w ilu czesciach:(
a jak tam cedek Twojego opka?? czytalam super, ale nie musze tego pisac nie?? pisz kolejna czesc, ja czekam:)

ocenił(a) serial na 8
izalys

Ja też ładnie proszę :) Niesamowite opowiadania :P