Naczytałam się już wiele artykułów o tym, że odcinek mógł być lepszy.
Ja jako wielka fanka serialu pokochałam ten odcinek :) Oglądając go czuję się jak dziecko, które
wspomina dobre czasy - wspaniałe. Było zabawnie, miło i wzruszająco :) Jestem zachwycona, w
tym odcinku uchwycono wszystko to, co fani w serialu kochają - choćby “The two of us against
the world.” :) No i nie można zapomnieć o początku, kiedy Dean wrzuca strzelbę do bagażnika i
mówi: "We got work to do", a jak wiadomo - Sam powiedział to samo na końcu pierwszego
odcinka pierwszego sezonu naszego kochanego Supernatural. I wtedy się zaczęło ;)
"Carry on my wayward son" na końcu - łezka się w oku kręci. Spojrzenie braci to już nie było
spojrzenie Sama i Deana, tylko Jensena i Jareda, to dla nich również wielkie wydarzenie - 200
odcinków! :) Aaa no i nie zapominajmy o samulecie wiszącym na lusterku impali :)
Pomysł z przedstawieniem również mi się podobał, gdyż przedstawiał nasze uwielbienie do
supernatural - i nie mówię tu o piosenkach ale o podejściu tych dziewczyn do całego musicalu.
Widać było, że im zależy :)
Kocham ten serial z całego serca i tak jak mówiłam, jestem oczarowana, a jeśli serial
kiedykolwiek ma się skończyć (czego bym nie chciała), to chciałabym aby koniec był taki jak w
tym odcinku - bracia z uśmiechami na twarzach odjeżdżają w stronę zachodzącego słońca ^^
Poczytaj sobie ten temat, a się przekonasz.
http://www.filmweb.pl/serial/Nie+z+tego+%C5%9Bwiata-2005-225833/discussion/10x5, 2540028
Ps.
"Warto rozmawiać"
Nie warto zakładać wtórnych tematów z dodatkiem "moja opinia" ;D
Tak wiem, czytałam ten temat :) Ale nie chciałam tam umieszczać mojego zdania, ponieważ zwyczajnie by zniknęło, parę osób może by przeczytało i tyle. Mam nadzieję, że tym tematem pokażę co powinniśmy w tym odcinku docenić a nie wciąż narzekać i że chociaż trochę więcej osób to przeczyta :)
Zgadzam się z przedmówczynią i dodam jeszcze jedno o czym przypomina ten odcinek. Kochani Wincheterowie, a co z Adamem? To mimo wszystko wasz brat.. Bardzo nieładnie że go tak zostawili na pastwę losu, z Lucyferem... Rozumiem, że nie byli zżyci, ale litości, wieczne tortury, jednak niesmak pozostaje ;(
Im dłużej mysle o tym odcinku tym bardziej jestem nim zachwycona ( w tym naprawdę dobrymi piosenkami) - gdy serial się skończy to zdecydowanie obejrzę sobie go jeszcze raz ( a po mym kobiecym policzku spłynie #SingleManTear jak nic ) . Dodam, ze odcinek był tez o tym, że fandom to wcale nie jest "gwałt na kanonie", ale przede wszystkim manifestacja miłości do oryginału.
Odcinek na plus, chociaż ... eh zawsze jakieś "ale" musi być
Czemu ta Marie się nie zdziwiła że oni przyjechali Impalą ? czemu tylko Becky wiedziała jak Sam i Dean wyglądają? (no chyba że Chuck pokazał jej zdięcia)
I troszkę ta piosenka Castiela nie pasowała.. taka lipna była ;/ Bobby się nie odzywał.. no i myślicie że Chuck się zakręci jeszcze w jakimś odcinku ? :)
a tu znalazłem taki update z piosenek Deana ;D https://www.youtube.com/watch?v=gWRMHZz9oaw