no szlag mnie zaraz trafi... jak mogli tak po prostu wyleczyć Deana i co nikt nie musiał się poświęcić serio? nie pamiętam już jak było z Crowleyem ale chyba Sam miał umrzeć tak? teraz wyleczył Deana w taki sam sposób i 0 reakcji?? no litości !!! odcinek na " - " Cass ma na powrót łaskę, Hannah nudna jak zawsze, nawet Crowley staje się jakoś ludzki, tęskni za bromance z Deanem, pomaga Castielowi - no przecież to król piekła. Kolejny nowy wątek robi mi nadzieję, że żółtooki jednak nie zabił ich matki tylko ta laska, którą widzieliśmy na koniec, chyba że to była łowczyni bo w sumie kołki mieli kolesie na suficie...
Jesli chodzi o Deana - napewno znalazłby się jakiś sposób na jego ostateczną destrukcję.
Jesli chodzi o Metatrona - przyznam szczerze, ze cały ten wątek był dość mocno zamotany i obecnie pamietam go jak przez mgłę - myślę, ze najprędzej evo_33 byłaby w stanie wytłumaczyć zależnosc między Metatronem a prorokami, chyba najlepiej się orientuje jeśli chodzi o cały plot.
Co do Aniołów - tak masz jak najbardziej rację, odsyłało je w jakieś bezkresy Niebiańskie, aż do momentu gdy Metatron zamknął wrota. Jednakże jakoś nie ogę uwierzyć w taką ostateczną śmierć, napewno istnieje jakiś inny wymiar, w któy trafiają po unicestwieniu. W każdym razie fajnie by to poszerzyło uniwersum SPN.
Z Wielkim Planem Dziejów jest taki problem w moim mniemaniu - że jak jest to równie dobrze moze zakładać, że skończy się nieodwoalnym unicestwieniem ludzkości, któremu nie mozna zaradzić, co jest smutne. Z drugiej strony brak większego planu - daje bohaterom poczucie pustki i osamotnienia - i to też jest smutne. Ja lubię opcję, ze "każdy plan można zmienić", jak śpiewał Czesiek Mozil.
Aby być sprawiedliwym trzeba nadmienić, ze brak używania mocy wynika po trochu z wydarzeń fabularnych i decyzji jakie bohaterowie zaczęli podejmować na przestrzenii ostatnich sezonów.
Tyle razy układali się z Crowleyem ( kiedyś to było nie do pomyslenia), że właściwie zabezpieczyli się mocno w tym względzie, bo demony bez rozkazu raczej nie pokusiłyby się o zabijanie W. , chyba , ze teraz sie coś zmieni na fali buntu przeciw Królowi Piekieł.
Do tego bracia zyskali nową broń, jakiej nie mieli na początku - kiedyś demonom groził w sumie tylko egzorcym i odesłanie do piekła, w tym momencie, od kiedy pojawiły się anielskie mieczyki, demony autentycznie mają prawo obawiac się drażnienia Winchesterów.
Jeśli chodzi o Castiela - tutaj niezapominajmy, że jakby nie patrzeć stał się on w pewnym momencie masowym modercą, który zrobił niemałą sieczkę w Niebie. Jego awersja do zabijania jest w pewnym względzie usprawiedliwiona, szczególnie, ze nabrał cach ludzkiej empatii. Aniołów zostało chyba również względnie mało, tak więc każdy jest w jakis sposób cenny ( stąd pewnie ta cała misja by zmusić do powrotu do Nieba banitów). Przy czym Cas jeszcze mocy zbyt szczególnej obecnie nie ma.
Dlatego pojawienie się supersilnego wroga musiałoby tę sytuacje postawić nieco na głowie i zmusic bohaterów do powrotu do starej, morderczej praktyki. ;)
PS. Tak, jestem dziewczyną i owszem, wiem, ze mój nick jest zwodniczy
Metatron, a sprawa proroków - służę pomocą jak Becky Rosen.
W odcinku 9x10 "Road Trip" w barowej rozmowie z Gadreelem ( w Samowym wdzianku) Mieczysław powiedział, że po śmierci Kevina Trana, nie będzie żadnych nowych proroków ponieważ "przełączył w niebie odpowiedni przycisk" (whatever that means). Przycisk jest, więc może jakiś geniusz znowu go uruchomi.
W związku z powyższym, każdy anioł nie cierpiący na amnezję, powinien wyrzucić do kosza listę "przyszłych" proroków, którą miał wgraną w "system operacyjny".
Cały wątek "boskich tabliczek" był prowadzony dość swobodnie. Tabliczkę lewiatanów Kevin odczytał, przetłumaczył i przepisał w jedną noc (może nie była zbyt obszerna, za to wciągająca).
Demoniczną zgłębiał już w niewoli u Crowleya, ale zamiast doczytać od razu na czym miałoby polegać zamykanie piekła i ewentualnie zwiać z "glinianym oryginałem", Kevin po prostu postanowił zwiać z tabliczką, żeby doczytać ją później .... I zamiast zrobić to od ręki, a miał na to pół roku, bo tyle próbował się dodzwonić do Sama, Licealista - poziom rozszerzony, schował to "wciągające arcydzieło spod boskiego pióra" do schowka na dworcu, gdzie zamieniło się w pieluchy. Kevin zaś zamiast za wszelką cenę skontaktować się z Samem, lub go namierzyć (od czego talent hakerski jak u Rain Mana?) i ostatecznie rozwiązać "demoni" problem, ograniczył się do wydzwaniania na nieaktywny numer i ukrywania się w pustostanach.
Gdy doszło do "szamotaniny" po aukcji u Plutosa, ktoś o szybkich nogach dałby radę zwinąć tabliczkę spod drzwi, zanim Crowley "ubrał się" z powrotem w ciałko agenta literackiego z Nowego Jorku, po tym jak opuścił Lindę Tran. W sumie Kev był najbliżej, lecz "matka jest najważniejsza", a poza tym mógłby znowu wylądować w ciupie u Króla Piekła.
Gdy tak się stało ( 8.07 A Little Slice of Kevin), tabliczka został przepołowiona podczas "pojedynku na spojrzenia" przez Cassa. Widzowie dostali rozsądny powód trudności translatorskich - tłumacz nie miał połowy materiału.
Tutaj też jasno widać różnicę między prorokiem Chukiem ( podejrzewanym o bycie samym Bogiem), a prorokiem Kevinem.
Chuck był pisarzem natchnionym. Nieważne czy sam wymyślał "Ewangelię Wichesterów" (twórcy mieli bardzo zabawną wizję "Dobej Nowiny"), czy treść wkładały mu do głowy anioły. Musiał się biedak zmierzyć z "procesem twórczym".
Natomiast Kevin oraz lista rezerwowa proroków, to tylko tłumacze. Ich wkład polegał jedynie na edycji przekładu. Można powiedzieć, że prorok ma za zadanie "przekazywać i tłumaczyć słowo Boga", ale w przypadku tabliczek nie chodziło o żadne proroctwa, które jednak odnoszą się do przyszłości, nawet nie o odczytanie "woli Boga", a o rozpracowanie poszczególnych instrukcji obsługi dotyczących bytów nadprzyrodzonych i wymiarów którymi "zarządzały".
Twórcy tak zamotali sprawę tabliczek, że znienacka gliniany placek "O Niebie i Aniołach" okazał się napisany niezrozumiałym nawet dla proroka pismem kinowym, które jednak dało się przepisać na proto-elamicki. Nieważne, że wcześniej Samandiriel, "przywrócony do ustawień fabrycznych" cytował anielską tabliczkę po enochiańsku, czyli w języku aniołów, a sam Kev nie miał takich problemów z wcześniejszymi tabliczkami. Ot "Boska przeszkoda", która objawiła się dopiero w odcinku 9x06 "Heaven Can't Wait". Od czego jednak poliglota Crowley, który wyczytał w elamickich gryzmołach Kevina, że zaklęcie Metatrona wyrzucające Anioły z nieba jest nieodwracalne. Aniołki jednak wróciły na chmurki więc:
a) Crowley tradycyjne kłamał,
b) Kevin coś zgubił w pośrednim tłumaczeniu,
c) Może fragment dotyczył jedynie "oderwanych anielskich skrzydełek" i "na zawsze zamkniętych bram niebios" - obie te rzeczy są nadal popsute, a Aniołki na piechotę chodzą, używając bocznej furtki, że nie wspomnę o duszyczkach, które kumulują się po śmierci "za zasłoną" i nie ma ich kto stamtąd zabrać do penthouses'a.
To w jaki sposób Mietek czerpał boską moc z tabliczki nie zostało określone. Koniec, końców w przeciwieństwie do Kevina potrafił odczytać to co nabazgrolił. Z drugiej strony, przecież spisując "info od Boga" automatycznie je poznał. Jeśli ta wiedza miała boską moc, mógł ją dawno temu wykorzystać i poustawiać aniołki według własnego widzi mi się, tuż po tym jak "tatuś opuścił mieszkanie". Skoro tak się nie stało "mojo" kryło się w glinie pokrytej pismem klinowym, którą Cass rozbił. Może było tak dla tego, że Bóg ją "autoryzował".
W każdym razie Aniołki, nigdy nie grzeszące rozumem, pozostały bez podręcznika "Jak obsługiwać Niebo", a bracia Winchester, bez źródła informacji o tym jak uchylić zasłonę w zaświatach w razie naglącego telefonu od pani Tran.
To dlaczego Kevin nie został wskrzeszony przez Cassa wyposażonego w " świeżo pożyczoną łaskę", zwłaszcza w obliczu innych rezurekcji (Castiel, Charlie) spod ręki zapracowanego łataniem Sama Gadreela, lecz spalony w trybie pilnym na stosie, pozostanie słodką tajemnicą scenarzystów.
Jesteś Wielka! :D
Dzięki przeogromne.
" tabliczka został przepołowiona podczas "pojedynku na spojrzenia""
<3 :D
Świetna uwaga dotycząca rozróżnienia między Chuckiem a innymi prorokami.
Nie do końca wiemy na jakiej zasadzie Bóg podawał Metatronowi informacje, może było to bliższe wprowadzaniu w jakiś trans, po którym Metatron niewiele pamiętał. Jednakże również uważam, że to są kwestie, które powinny nam zostac wyjaśnione, co więcej - powinni wyjasnić to sobie sami scenarzyści, aby nie piętrzyć błędów logicznych. Po tym co napisałaś w sumie nie dziwię się, ze nie byłam w stanie odpowiedzieć na pytanie na ile Metatron miał wpływ na ów plan dziejów, na ile nie ( jedynie miałąm wrażenie, że "coś tam" namącił we własnych celach) - po prostu twórcy sami tego najwyraźniej nie wiedzą.
Jeśli chodzi o brak wskrzeszenia Kevina - niewytłumaczenie tego wątku fabularnie podkresla jedynie niezwykłą hipokryzję braci, którzy w kwestii przywracania życia są beztrosko wybiórczy :) Może po prostu wskrzeszają tylko te postacie, z którymi Dean miał "epizod powłóczystych, głębokich spojrzeń", zaś inne nie mają dla nich wiekszego znaczenia.
Podsumowując - ogólnie nie możemy byc zbyt pewni tego, czy jakikolwiek plan Boski w ogóle istniał, istnieje i czy nie było to wszystko jedynie sprytną boską lub anielską prowokacją, lub tez pomrocznością scenarzystów. Tak czy inaczej - twórcy chyba bedą musieli powrócić do tego wątku, bo ktoś musi w końcu uwolnić dusze i oddać aniołkom piórka, a nie da się tego zrobić bez przywołania motywów tabliczek.
Także i Chuck może powróci.
Mietek raczej był przytomny podczas spisywania wynurzeń Boga, bo skąd by wiedział jak wykopać anioły z nieba i jeszcze im piórka powyrywać.
Plan był.... Tylko się posypał w momencie gdy Lucek z Michałem wylądowali w ciupie.
Po tym wszyscy się pogubili tak jak Mojra od złotej nici przeznaczenia (niezłe sobie alibi scenarzyści wykombinowali)....
W razie czego, można zwalić na Crowleya >>>> ON ZAWSZE OSZUKUJE ;P
hehe jesli by to była rzeczywiscie szefowa zołtookiego demona to az tym bardziej szkoda ze uleczyli Deana. Jak by Dean sie dowiedział ze pojawila sie postac ktora bezposrednio pokierowała zoltookiego na jego matke... Chciałbym zobaczyc ta wsciekłosc w oczach Demon Deana i chec zemsty. A potem zobaczyc ich pojedynek w ktorym Dean jako niepokonany demon po prostu miazdzy w walce tak jak Cola, tylko ze tym razem juz bez litosci...
Fajnie by było jak by wprowadzili cos nowego, le znajac zycie pewnie znowu ogranicza sie do mniej lub bardziej zwykłego demona, bo era uczłowieczania nadnaturlnych siegneła u twórców chyba zenitu, no anioły jezdzace samochodem... porazka. Po kims kto wymyslił taka bzdure jednak nie spodziewam sie zeby nagle wproadził kogos mega poteznego a tym bardziej samego Boga...
Anioły jeźdżą autkami , bo jak słusznie zauważyła evo_33 - nie mają przecież skrzydłuf i ich moc jest ograniczona.
Mnie Serafini-Pretorianie, skojarzyli się z zabójczymi kamiennymi Aniołami spod pióra Moffata, które funkcjonują w Doctorze Who.
Kamienne Anioły wysysały energię, lata życia, a nawet samo życie, z ludzi i stworzeń na planetach, na których się pojawiały.
Chociaż muszę tu zauważyć, że Cass też jest Serafinem, czyli czymś "słabszym" od Archanioła.
Anielskich Pretorian można by wykreować na kształt Samurajskiej Straży Przybocznej samego Boga i obdarzyć zabójczą, wysysającą energię "kamienną anty-empatią", którą cechował pomysł Brytyjczyków.
Za tymi Aniołami kroczyłaby nicość. Mogły by pochodzić z próżni, czyli tego wymiaru do którego trafiały "zwykłe" Anioły, zabite podczas zamknięcia Nieba. Mogły by to być złe do szpiku kości Anioły-Zombie. Ich obecność sprawiłaby, że Świat by się kurczył, tak jak w majaku, który prześladował Bobbyego gdy jego mózg umierał. A gasnące światła na planecie obserwowałby Bóg o twarzy Masda Mikkelsena ewentualnie Micheala Fassbendera.... Dodam tylko, że Ziemia byłaby zabawką - płaskim dyskiem opartym na 4 krokodylach, zamkniętym w kryształowej kuli ze sztucznym śniegiem. Wystarczy jeden ruch i wszystko znowu zaczyna wirować ;D
evo_33 napisałaś, akurat gdy pisałem ;p Mogłabyś przypomnieć mi, w którym momencie zostało wspomniane o tym, że Cass jest Serafinem? Całkowicie, wyleciała mi z głowy taka informacja, na temat naszego zabójczego aniołka. Ale też z drugiej strony, gdyby Serafinowie, jako prywatna gwardia Boga, istnieli już wcześniej, Archaniołowie nie walczyliby o władzę, tylko dostali porządnego klapsa od wyżej postawionych. Podoba mi się jednak Twoja koncepcja, o Aniołach wysysających życie. Z wielką chęcią, zobaczyłbym coś takiego w serii. Ogólnie, również masz świetny pomysł, takiej płaskiej areny... Aż przypomniał mi się motyw z facetów w czerni, gdy okazało się, że cały wszechświat to jedynie malutka kuleczka, rzucana przez kosmitów :D
W czyśćcu Cass wspomniał, że "luk awaryjny" może nie przepuścić Serafina, czyli jego osobiście.
Mam jednak wrażenie, że twórcy konsekwentnie "dekonstrują" wszystko co nadprzyrodzone, używając do tego strzelb nabitych solą i mieczyków z puszek po coca-coli.
Więc pewnie nie doczekamy się czegoś "kosmicznego".... Chociaż Śmierć nad talerzem pizzy była czymś zdecydowanie nieziemskim.
Ogolnie w kulturze sie utarło ze Serafin to synonim anioła i pewnie w takim sensie Cass nazwał sie serfinem jednak oryginalnie w mitologii Serfini to była gwardia przyboczna samego Boga, otaczajaca go i jego tron, tego czy byli aniołami czy jakims bytem anioło-podobnym to juz nie pamietam, ale Cass sie do nich nie zalicza za bardzo bo nigdy nie widział ani nawet nie rozmawiał z Bogiem. Chociaz universum supernatural opiera sie na mitologii to jednak mocno zmodyfikowanej, np w oryginale było wiecej jak 4 archaniołów, nawet Uriel był archaniołem i przy tym symbolem piekna cos jak Apollo u Grekow, a tutaj Uriel to był zwykły anioł i w dodatku brzydki lamus, chociaz smieszny, ale bardziej irytujacy. Tak czy inaczej tez jestem zdania ze prawdziwi serafini sie nigdy nie pojawia w tym serialu bo gdyby mieliby sie pojawic to juz dawno by byli.
Co do Castiela - w uniwersum SPN możliwe, ze faktycznie,w końcu on cały czas mówi o armii Boga, której był częścią.
Jednakże idąc za Wiki - Serafini to osobne byty od aniołów, znacznie od nich silniejsze i znajdujące się tuż przy samym Bogu.
Zresztą przez to że przedstawiano je jako główki ze skrzydełkami ( do tego w dużym uproszczeniu, bo na takich np. fryzach, jakby nie patrzeć, nie było zbyt wiele miejsca) nigdy nie mogłam opędzić się od wrażenia, że przypominają mi to:
http://img3.wikia.nocookie.net/__cb20111206021132/pixar/images/thumb/8/8c/Babyfa ce.jpg/282px-Babyface.jpg
Na plus: sceny w Bunkrze, naprawdę mocne, przeglądanie zdjęć, wzruszająca scenka.
Na minus: niewykorzystany potencjał demon!Deana, rozmiękczony Crowley, tylko czekać, aż zacznie płakać, że kumpel go opuścił, Cas i Hanna.
Chętnie obejrzę, jak teraz potoczą się relacje między braćmi po wyznaniach demona, jak będzie się zachowywał Dean i o co chodzi z kolejnym rudzielcem.
Ale to nie zmienia faktu, że więcej rzeczy mi się nie podoba niż podoba, niestety :/
A mnie z koleii nwet to nie interesuje jak beda wygldały ich relacje teraz, tk samo jak w 9 sezonie po Opetaniu Sama przez anioła, tak jak w 7 po zabiciu tej laski na poczatku przez Deana, tak jak po 4 sezonie jak Sam zaufał Ruby ponad swojego brata, to było juz tyyyyyle razyyyy... i zawsze to samo, troche sie na poczatku pokłócą a potem sie pogodza jak to w rodzinie. Znacznie ciekawsze byłyby moim zdaniem dalsze losy Deana jako demona.
Moim zdaniem wątek Demon!Deana jeszcze się nie skończył. Dean wciąż ma znamię i podejrzewam, że nawet jeśli chwilowo wpompowali mu wystarczającą ilość ludzkiej krwi, to wciąż ten demon w nim siedzi. Żeby całkiem pozbyć się znamienia pewnie będą musieli zasięgnąć rady Kaina, na co baaaardzo liczę i niecierpliwie czekam.
Crowley rzeczywiście trochę słaby w tym odcinku, ale scena jak "poi" Casa skradzioną łaską była piękna.
Nie bardzo rozumiem dlaczego Cas w rozmowie z Deanem na powrót sprawiał wrażenie jakby nie rozumiał ludzkich emocji. Tak jakby twórcy podkreślali, że jest lub nie jest aniołem za pomocą rozmów o ludzkich odruchach, emocjach i uczuciach. Ale w sumie mi to nie przeszkadza.
Po tym odcinku mam ochotę owinąć Sama w gruby koc, posadzić przed kominkiem i wręczyć kubek gorącej czekolady. Moje małe biedactwo <3
Ludzie dziwicie się przecież musieli uleczyć Deana bo o czym by kręcili odcinki?teraz znowu będą odbiegające od głównego wątku czyli rozwiązywanie spraw o duchach wilkołakach itp. czyli śmieci,nuda oni już nie mają pomysłów po prostu.
no własnie, watek demon Deana nie bardzo pozwalał na krecenie odcinkow zapychaczy, ktore na chwile obecna sa potrzebne jak dziura w moscie... mogliby chociaz raz wymyslec jakas złozona, spojna i ciagła fabułe tak zeby chociaz pierwsze 12 odcinkow było czysto fabułowych opartych o zmagania Sama, Casa i Crowleya z Demon Deanem, potem by go mogli wyleczyc i tym samym otworzyc jakis nowy watek i wtedy by wprowadzili kilka tych swoich ukochaaaanych zapychaczy