mozna pisac dalej!
poprzedni temat:
http://www.filmweb.pl/serial/Pamiętniki+wampirów-2009-502112/discussion/Stefan+S ilas+i+przyjaciele,2238365?page=20
Julie Plec bardzo lubila Damona - zawsze. Damon byl ulubionym bohaterem K. Williamsona - tyle ze on, mimo iz lubil daną postac - byl obiektywny i nie próbowal zmieniac Damona w kogos kim nie jest. Wiedzial ze Damon jest postacią niedoskonalą, impulsywną i samolubną - dlatego tez tak pisal dla niego sceny. Kiedy Plec przejęla ster na wyłącznosc, zaczęla faworyzowac swoich ulubienców - romantyzowac ich i robic z nich ofiary losu. Ona mysli ze to piękne i romantyczne etc. Plec nie lubila Caro w 1 sezonie - natomiast polubila ją od 2.
Co do reszty -- hmm. Mam inne zdanie - i ty o tym wiesz :D Ale spoko. Zapytam się tylko z ciekawosci - czy postacie które "cenisz" muszą wszystkie zaczynac jako villany i robic zle rzeczy bys je polubila? Bo trochę tak, na podstawie wlasnej dedukcji, wywnioskowalem :) Bez obrazy oczywiscie :)
"Damon jest postacią niedoskonalą, impulsywną i samolubną " czytasz mi w myślach, właśnie tak widziałam Damona.
Nie wszystkie. Przykładem z TVD jest choćby Alaric, który zawsze był pozytywną postacią, nigdy by nie skrzywdziłby nikogo niewinnego a jednak jest moją ulubioną postacią.
Ale jednak jest coś w tym co mówisz bo w większości przypadków lubię takich negatywnych, samolubnych i bezlitosnych bohaterów, tylko że nie tylko na początku ale przez cały czas, nie chcę żeby nagle się odkupili i stali dobrzy. I nie wymagam od innych postaci żeby je lubili. Rozumiem że jeżeli ktoś jest skur**synem to nie będzie otaczał się gronem oddanych przyjaciół. Nawet wymagam żeby tak nie było.
Przykładem jest choćby Elena i Kath. Nie różnią się od siebie pod niektórymi względami obie są samolubne i zrobiły wiele podłych rzeczy. Jednak Kath wzięła się w garść i ponosi odpowiedzialność za swoje czyny, wiedziała co robi i że później będzie musiała za to zapłacić. W Elenie denerwuje to że ona się nad sobą użala i nie widzi niczego złego w swoim zachowaniu. Ciągle ma na kogo liczyć i nie ponosi żadnej odpowiedzialności.
Zgadzam się w całej rozciągłości. A co do Stefana to moim zdaniem byłby znacznie ciekawszy gdyby nie miłość do Eleny i mam nadzieję, że nie wyjaśnią jego problemu z krwią Silasem, bo to jest właśnie w nim najciekawsze. Przez to jest inny i bardziej interesujący, moim zdaniem.
Tak samo Damon. Ich obu "psuje" miłość do Eleny.
Dlatego też Stefan najbardziej mi się podobał w 3 sezonie. No i parę wybitnych scen w 4 sezonie kiedy olewał Elenę. Eh, piękne sceny :D
Ja tam nie mam zadnej odgórnej preferencji, co do postaci. Lubię i villanów i herosów. Wazna jest dla mnie jednak konsekwencja i logika w konstrukcji postaci. Muszę wiedziec czego mogę się po nich spodziewac, jakie są ich cele i jakie podloze moralne, skąd wypływają pobudki jakimi się kierują. Dlatego lubię i Bonnie i Stefana ale tez Katherine. (BTW zgadzam się z tym akapitem o Elenie i Kath w 100%)
Elena i Damon to tak niekonsekwentne postacie ze az mnie oczy bolą. Raz scenariusz ich maluje jako osoby szlachetne, a raz jako samolubne. Damon "robi swoje" a potem próbują scenarzysci go usprawiedliwiac w coraz bardziej zalosny sposób. To mnie niezmiernie irytuje. I boję się ze Klaus dryfuje w podobnym kierunku.( a tego nie chcę bo go lubię i jest dla niego jeszcze szansa).
Chyba trafiłeś w sedno problemu. Właśnie nie chodzi nawet o sam charakter postaci tylko o stałość tego charakteru. W przypadku takiej Eleny np. lubiłam ją przez pierwsze dwa sezonu, bo wydawała się zdecydowana w swoich ideach i poglądach. Prawda jest taka, że jej postać została zniszczona głównie na potrzeby Deleny i tak samo postać Damona. Oni nie pasowali do siebie, bo Elena faktycznie NA POCZĄTKU była osobą dosyć empatyczną i wrażliwą na krzywdę innych, a Damon był zapatrzony w siebie i samolubny. Takie postacie nie mogłyby się związać, bo byłoby to niedorzeczne, więc zabrudzili charakter Eleny robiąc z niej niekonsekwentną hipokrytkę i wyidealizowali postać Damona, bo tylko wtedy ten związek miał prawo bytu. Stąd niekonsekwencja w pisaniu postaci. To samo jest z Klausem, bo muszą go trochę idealizować na potrzeby złudnego Klaroline i to samo stało się z Rebeką na potrzeby bezdennie głupiego i nudnego związku z Mattem. Główny problem w TVD to właśnie niekonsekwencja jeżeli chodzi o charaktery bohaterów w związku ze zbyt dużym naciskiem na romanse i trójkąty miłosne.
Ja też lubię konsekwentne postaci. Dlatego moje hmmm... uwielbienie Damona już dawno znikło. Jego charakter zmienił się całkowicie, to nie jest jakaś mała zmiana. Na początku 1 sezonu kiedy powoli zaczynali pokazywać że Damon jednak ma dobre serca itd, to nawet mi się to podobało. Zły i bezlitosny, ale w głębi duszy zdolny do okazywania uczuć, np bratu, którego niby nienawidzi ale nie pozwoliłby mu zginąć. No i coś takiego mi pasowało, ale nie wiedziałam że z tą zmianą Damona posuną się aż tak daleko. Teraz już nie ma śladu po tej postaci którą poznaliśmy w 1 sezonie. Rozumiem, że Julie chce pokazać jak to wszyscy są w trakcie swojej "podróży" ale bez przesady, teraz to już zupełnie inni ludzie :/
A Elena? Gdzie się podziała jej empatia i chęć pomocy wszystkim w około (co przyznaje było czasem aż nienaturalne) Poznaliśmy ją jako bezinteresowną osobę dla której przede wszystkim liczą się przyjaciele, ale również starała się być życzliwa dla tych których nie zna. Nigdy nie pozwoliłaby żeby z jej powodu ktoś ucierpiał. A teraz? Wredna su*ka, która ma za nic innych, liczy się dla niej tylko jej własne ego. Nie mogę nie wspomnieć o tym jak zabiła Kola, a wraz z nim może nawet setki wampirów, być może niewinnych, no ale, ona ich nie zna więc dla niej nie istnieją. Przemilczę to kiedy miała wyłączone uczucia. Ale odcinek zaraz po tym jak jej uczucia (teoretycznie) wróciły miała Caroline za nic. Nawet jej nie przeprosiła, nie przejmowała się Bonnie. Cierpiała po utracie Jera, ale liczyły się tylko jej cierpienia. Dla Bonnie Jer też był kimś ważnym, ale to już nie miało dla niej znaczenia. Naprawdę nie rozumiem jak można przyjaźnić się z kimś tak fałszywym i egoistycznym.
Właśnie nawet bardziej mnie razi zmiana Eleny. Aczkolwiek w obu przypadkach jest to aż karykaturalne, a najśmieszniejsze, że nadal utrzymują w wypowiedziach innych i ich samych, że ich charaktery się nie zmieniły. To jakiś kabaret dosłownie. Damon mimo, że jest teraz pieskiem Eleny, robi wszystko dla niej itd itp, nadal jest w oczach wszystkich tym samym, groźnym Damonem z pierwszego sezonu, zresztą on sam tak o sobie mówi, a Elena mimo tego co zrobiła dalej jest kreowana na Matkę Teresę. Przecież to tak kompletnie nielogiczne, że aż głowa boli. Ok, charakter mógł jej się zmienić pod wpływem tych wszystkich wydarzeń, mogła dosłownie: przestać być tym kim była, ale niech będą chociaż w tym konsekwentni. Tymczasem oni zmieniają charakter Elki o 180 stopni i próbują wmówić widzom, że to ta sama empatyczna i bezinteresowna osoba, którą była Gilbertówna na początku. Nie wiem jak was, ale mnie to doprowadza do furii. Jak słyszę z ust wszystkich innych postaci jaka to Elena jest dobra i jak to trzeba ją ratować z każdej opresji nawet jeżeliby miało ucierpieć wielu innych (niewinnych) ludzi..
Właśnie.
Damon ciągle o sobie mówi że jest samolubny i zły. To już irytujące. Mam wrażenie że on to mówi tylko dlatego, że chce usłyszeć "Nie, nie, Damonie, jesteś niesamowity, bezinteresowny i wiem że zawsze mnie uratujesz...." Może chce się tym dowartościować. Jeżeli jest taki samolubny i zły to niech oleje Elenę i niech zagryzie parę osób w MF ot tak, dla swojej przyjemności. Ale nie, on woli Elenie buty czyścić :/
Elena nie ponosi żadnych konsekwencji, cokolwiek by nie zrobiła będzie dobra, kochająca, bezinteresowna, niewinna.... no, to chyba jakieś żarty, czy oni są ślepi, czy też myślą że my tacy jesteśmy i wciąż w to wierzymy.
To naprawdę wkurza, że taka krótkowzroczna, dziecinna gówniara zawsze spada na 4 łapy i wszystko uchodzi jej na sucho.
Jakby wszystkie postacie z MF miały klapki na oczach. To już się doprawdy śmieszne robi. Wszystko zawsze uchodzi jej na sucho. I jeszcze to, że zamiast mieć wyrzuty sumienia z powodu wszystkiego co zrobiła gdy wyłączyła uczucia i próbować to jakoś odpracować (skoro jest taka dobra i empatyczna to powinno być naturalnym, że albo wpadnie w depresje i będzie próbowała się zabić - no bo jak niby taka "dobra" osoba mogłaby żyć z takim brzemieniem? albo będzie próbowała "zapłacić" za krzywdy, które wyrządziła np. pomagając w jakiś sposób rodzinom ofiar.. ) to ona zrzuca winę na Kath i próbuje ją zabić. Najlepsze: ma już włączone uczucia i co mówi do Damona? Że nie obchodzi ją Bonnie, chce jedynie dopaść Katherine. Liczy się tylko zemsta. Ale Elka NADAL jest kreowana na Matkę Teresę. Jeszcze zabawniejsze: parę odcinków później Bonnie oddaje życie za Jera by uszczęśliwić Elenę. Śmiechu warte. Czy twórcy na prawdę mają tak ograniczone horyzonty myślowe czy może to ja czegoś nie dostrzegam?
"Czy twórcy na prawdę mają tak ograniczone horyzonty myślowe czy może to ja czegoś nie dostrzegam?" - w takim razie jest nas dwie :)
Jeszcze żadnej postaci serialowej czy filmowej nie nienawidziłam tak mocno jak Eleny. Jest jak rozpieszczone, egoistyczne dziecko, które myśli że może wszystko, nie ponosi żadnych konsekwencji. I to jest właśnie najgorsze. Gdyby robiła to co robi, ale płaciła za swoje czyny, to ok - mogłabym ją jeszcze strawić. Ale najgorsze jest to że ona wciąż jest stawiana na piedestale i czczona jak bogini.
Nie wszystkich. Katherine i swojego czasu Rebekah potrafiły jej powiedzieć kim tak naprawdę jest. Kobieta kobiety nie oszuka.
Taaa... tylko ze Rebeka desperacko pragnęla zostac jej przyjaciólką w poźniejszym etapie (juz po zabicu jej brata - nawet uratowala Elenę w następnym odcinku po zabicu Kola, mimo ze szmata dalej jej pyskowala i się wywyższala.
...
A teraz się okazuje ze Kath "zazdrosciła" zycia Eleny. UGH.
Die bitch Die. Jak ja jej nienawidzę. Krew mnie zalewa.
Hahaha, dokładnie.
Poza tym to co powiedziała Reb lub Kath było pokazane w sposób, który wręcz narzucał myślenie w kategoriach: "Biedna Elena, te suki jej nie rozumieją, ona przecież tyle przeszła" itd..
Dlatego napisałam "swojego czasu" :)
Co nie zmienia faktu, że jako jedyne nie dały się omamić. Zarówno Kath jak i Reb nie miały złudzeń i wprost mówiły o tym, że w Elenie nie ma nic "special".
O matko. Nie wiem co napisać. Nie jestem zadowolona za bardzo. Ciekawe jak będzie wyglądać. Ta love interest Matta mi się podoba bardzo, mam nadzieję, że tu będzie podobnie.
Może to ona Stefana uwolni z sejfu, to miała być niespodziewana osoba.
;(
A mi się utrwaliła ta wizja Robba z tym jak to Stef z oczami pustymi jak otchłań pożywia się krwią i przychodzi Kath i z uczuciem dotyka dłonią jego twarzy.. innej sceny nie chcę, hahaha ;D
Dlaczego zaraz love intrest? Może ta Tessa nie będzie mieć wątku miłosnego. To że jest ex Stefana i ma jakąś tam przeszłość z Damonem nie znaczy że będzie za nimi biegać i wpraszać się na potańcówki żeby sobie wpisać taniec z Salvatorami do karnecika.
W ogóle to mam nadzieję na ciekawe flashbacki ze Stefanem i tą całą Tessą :D Zazwyczaj lubię takie retrospekcje (jeżeli nie są robione po to by manipulować widzem, np retro z Damonem i Lexi)
Mam nadzieję ze nagle się nie okaze, ze Stefan byl jakos szalenczo zakochany w tej Tessie. To takie tandetne - i umniejsza uczuciom jakie mial do Petrovych. Wolę wersję "romantic" ze kochał niewiele kobiet vel. Katherine i Elena. Oczywiscie nie mam nic przeciwko sex - scenom :P
No ja właśnie także! Rebeka to w ogóle inna historia i nie było tam miłości, przynajmniej z jego strony. No i mógłby to być znowu Stefan rippah, nie miałabym nic przeciwko :D
To i tak wszystko sprowadza się do jednego..... wszystkie młodo wyglądające i atrakcyjne bohaterki - prędzej czy później - trafiają do wyra ..... hmmm głównie Damona. A ze prawie wszyscy inni bohaterowie mają juz dobrane inne partnerki:
Damon - Elena
Tyler - Caroline
Jeremy - Bonnie + nowa laska
Matt - Rebeka + Nadia
Stefan i nikt
Silas i prawdopodobnie któras z Petrovych. (Julie jest taka chamska ze da pewnie Silatherine zamiast Steferine)
Do wyra może trafić, nie mam nic przeciwko ( dodatkowo zniszczy Delenę), ale niech się w nim nie zakocha.
Nie pisz już tego, bo się wściekam do białości. Dlaczego to nie jest dla niej oczywiste do cholery?
Damon - Elena
Tyler - Caroline - i ten nowy koleś
Jeremy - Bonnie - nowa laska
Matt - Rebeka - Nadia
Stefan - ?
Katherine - ?
No kuźwa, od razy powinno być logicznym żeby połączyć na nowo Stefana z Katherine! Po cholerę wprowadzać nową postać skoro jest idealny wątek do rozbudowania? ;/ A Silas niech się skupi na tej swojej ukochanej, ja dziękuję za kolejnego zakochanego w Elenie -,-
No jak to ? Przecież Stefan nie moze miec związku z Katheriene - ona jest zla, podla, samolubna i w ogóle. "To by zniszczylo postac Stefana" <rolleyes> ......
..........................................................
..........................................................
chociaz Caroline i Elena mogą robic wszystko i będą uchodzic za swięte niepokalane.
Caroline to też tak nie do końca, chociaż już jej blisko do Matki Teresy. Ale to Elena jest od pilota Świętą zawsze dziewicą... Jak słyszę te wypowiedzi Plec o Katherine (czyt. jej katorga jest zabawna itd.) to mam ochotę pójść i ją zdzielić w twarz.
Nie piszę już o tym, bo mi się zaczęło ciśnienie niebezpiecznie podnosić ;D
ha ha ha - przypomnialo mi się, ze kiedys byl wywiad gdzie pytali ekipę "Katherine czy Elena" - wszyscy byli za Katherine .....opróćz Plec :D - tylko ona powiedziala "Elena".
W innym wywiadzie Plec powiedziala ze widzi KAtherine jako "Catwoman" a Elenę jako "Wonder woman" LOL
Catwoman lepsza :D aczkolwiek nie do końca pasuje mi to porównanie. Cóż, szkoda że to nie ekipa pisze scenariusz w takim razie xD
Elena jest typową "Damsel in distress" - do niej bardziej pasują takie historie jak "Raszpunka", "Królewna Śniezka" czy "Spiąca królewna" - czyli kobiety bierne i zalezne od innych. Czekające az ktos je uratuje z opresji.
Dla mnie to tandetne fabularnie. Związek SE się rozpadł, więc chwilę potem odnajduje się jakas "epic love" o której nikt nigdy nie slyszal. Dadzą jakies dziadowskie retrospekcje, ze Stef byl w niej niby zakochany do szalenstwa (co wg mnie nie pasuje do Stefana) i nagle Stefan się w niej z miejsca zakocha. Tandeta. Sztuczne to i wymuszone. Tak by dac Stefanowi kogokolwiek - byle czyms go zając "w okresie Deleny".
Też mi się nie podoba takie zmienianie już znanej historii. Ciekawe z jakiego okresu to kobieta - rippah czy normalny Stefan? Zastanawiające teraz będzie dlaczego Lexi zawsze tylko wspominała o Katherine, nigdy nie rozmawiała ze Stefanem o żadnej innej kobiecie, a skoro jest określana jako "była", to znaczy że to był związek.
Oczywiście, że zakładałam że Stefan przez 150 lat nie żył w celibacie, podejrzewałam że mógł mieć jakieś partnerki, no ale to raczej miałam na myśli jakiś czysty seks, a nie pełnoprawne związki. Chyba, że to związek z czasów rippah kiedy związek to głównie seks i nie było żadnych pokładów emocji ze strony Stefana przynajmniej - jak z Rebeką. Przynajmniej na to liczę.
Dokładnie tak! A przyjechał do MF z uwagi na kogo? Na Katherine. Więc jakim cudem mógł mieć jeszcze jedną epic love po Kath? To będzie tak żenujące jak Katherine&Elijah. No niech się trzymają fabuły, a nie zmieniają historię z odcinka na odcinek..
Rebekę to jeszcze można wytłumaczyć, bo on nie pamiętał tego bo mu Klaus wymazał wspomnienia. Na dodatek był wtedy Rippah także "to nie był Stefan". Myślę, że rozumiesz :P
Katherine i Elijah już było bardziej logiczne, bo oni się poznali w tym 14 wieku. No i Elijah ją wtedy bardzo pokochał, była tą 2 po Tatii.
Stefan miał Katherine, Elenę (Rebeka się praktycznie nie liczy z w/w względów), nie chcę dodatkowych urozmaiceń.
Nie bronię mu kosztować życia, no ale miłość i seks to są dwie różne sprawy.
Stefan moze miec i z milion lasek, ale kochac musi bardzo bardzo BARDZO limitowaną ich liczbę. Nie lubię postaci które milosc traktują frywolnie i zakochują się co 5 minut. Moze tak niektórzy mają w normalnym zyciu, ale w serialu to dobrze nie wygląda - a zwlaszcza u Stefana - romantyka, "starej duszy", osoby sentymentalnej i bardzo wiernej i stalej w uczuciach.
Dokładnie tak. W przypadku Stefana to było jeszcze bardzo wymowne. Pokochał Elenę, bo czuł się skrzywdzony przez Katherine. To Katherine była dla niego wszystkim i tak po prostu to zniszczyła. Dlatego rozumiem, że poczuł coś do kobiety stanowiącej przeciwieństwo Kath w wielu aspektach, a jednocześnie będącą tak wierną kopią.
To jeszcze bardziej wzmaga moją sympatię dla Steferine. God, on ją musiał uwielbiać skoro zamiast unikać Eleny, szukał w niej Kath, bo na pewno szukał. Nikt mi nie wmówi, że na urok osobisty poleciał :D
Rozumiem i dlatego właśnie flashbacki z Rebeką nie kłóciły się z historią, którą przedstawili wcześniej. No ale zobaczymy, nie oceniam póki nie zobaczę.. ;d
Mógl to byc tez taki "mialki związek" - jest przyjaźń, pociąg, sex ale zadne większe uczucia. Cos w stylu Damon i Charlotte.
http://images5.fanpop.com/image/photos/30400000/Jenna-and-Alaric-3-jenna-and-ala ric-30407506-598-478.jpg chunky monkey :P
http://images5.fanpop.com/image/photos/30000000/Jenna-Alaric-jenna-sommers-30069 502-438-572.jpg
Sara Canning, która grala Jennę była bardzo smutna, kiedy zobaczyla scenariusz koncowych odcinków 2 sezonu. Powiedziala cos w stylu "2 sezony czekalam na ciekawy scenariusz Julie, a ty mnie tak zabijasz?!"
Poza tym Sara, o dziwo, jest mlodą babką - chyba tylko z 2 lata starsza niz Nina.
Jalaric był parą normalnych ludzi. Nie byli wampirami, mordercami, ani nikim nadprzyrodzonym, do tego nie mieszali się w żadne miłosne trójkąty - dla Juli ktoś taki nie istnieje i nie ma sensu poświęcać na niego cennych minut serialu :(
Eh, szkoda Jenny :(
Z jednej strony oczywiście się zgadzam, bo Jenna była jedną z tych nielicznych postaci którą darzyłam normalną, niczym nie wymuszoną sympatią. Taką bez żadnego "ale".
Szkoda mi było, że umarła, ale wydaje mi się że jej śmierć była bardzo ciekawym momentem w scenariuszu. W przeciwieństwie do innych śmierci (z wyjątkiem Alarica, chociaż tam też skopali wg mnie, bo odchodził "2 razy" i to zepsuło efekt).
Śmierć Bonnie, Kola, czy Jeremiego nie zrobiły na mnie takiego wrażenia. Dwóch pierwszych było mi oczywiście żal, ale nic nie poczułam. Dno.
Kiedys o tym pisalem. "Koniec" Alaricka pozostawil u mnie gorzki posmak. Niby umarł w 4x20 i mial wzruszające pozegnanie, a potem tarmosili jego cialo az do finalu i odszedl trochę w nieslawie. Nie podobalo mi się to.
Śmiec Bonnie byla okropnie napisana. Ona zaslugiwala na ciekawszą smierc....ale w sumie się dziwię ze w ogóle pokazali to na ekranie - mogli przeciez off-screen - tak jak to jest zawsze z Bonnie. Kat Graham tez powiedziala ze nic nie czula emocjonalnego przy tej scenie - a ona zawsze zachwala pod niebiosa serial - więc cos w tym jest.
No, czyli się zgadzamy w tej kwestii. Do tego doszedł ten fakt, że Damon w momencie tej ostatecznej śmierci Alarica zaraz pobiegł do Eleny, bo wiedział że ona też umarła. A Alaric został jak śmieć na podłodze. Takie to było niesmaczne.
Śmierć Bonnie byłaby bardziej wzruszająca gdyby McQueen umiał grać. Ogółem sama scena była smutna, mnie trochę poruszył ten motyw, że w pewnym momencie Jer przestał czuć jej dotyk, to było smutne. Tylko again, McQueen nie umie grać emocji. Tam był według mnie potworny.