Za 6 dni pierwszy odcinek:)
Ciekaw jestem co nowego będzie...
SPOILER
strzelam ze odcinek bedzie trwal okolo godziny i na pewno beda pierwsze proby przejecia wiezienia, juz sie nie moge doczekac zeby 15 pazdziernika wstac i sciagnac odcinek
1. Na FOX jest później a ja nie mogę czekać tak długo(aż jeden dzień, tak).
2. Jak się ściągnie to się ma dobrą jakość nie to co online.
Co jak co ale na niektórych stronach odcinki są w HD :) Czasami odtwarzacz pozwala wybrać jakość (coś podobnego do yt albo dailymotion)..
Bo jak oglądasz online to jest bez napisów, a jak ściągniesz to napisy możesz pobrać w TXT lub STR
Tam gdzie ja oglądam to są napisy, a co do jakości to ja nie potrzebuje mieć HD. No, ale co komu wygodniej.
Szkoda że to jedyny serial o zombiakach,kiedy oglądałem pierwszy sezon to sądziłem że do tego czasu powstanie jakaś konkurencja dla Walking Dead.
Tyle niedociągnięć jest w tym serialu że aż głowa boli,no ale zombiaki są zaj**iste.
Kolejny z niedociągnięciami. Ja się tak zastanawiam gdzie Wy je widzicie? Oglądałem dwa sezony co najmniej trzy razy i jeszcze w międzyczasie przeglądałem poszczególne odcinki prowadząc rozmowę z jedną użytkowniczką, i naprawdę nie znalazłem jakiś większych błędów odbijających piętno na jakości serialu. Największym problemem TWD jest oczywiście kwestia ilości wystrzałów z broni palnej, no ale to jest bolączka niejednej produkcji rodem z Hollywood.
Oczywiście chodziło mi o niedociągnięcia w fabule,więc jeśli tobie też to mogę Ci przedstawić te niedociągnięcia.
No właśnie o nie mi chodzi, ale miałem też na myśli "ogół". Jedna z użytkowniczek elninka przedstawiła mi swoją wersję, ale po długiej rozmowie udało nam się dojść do pewnych wniosków. Z chęcią poznam Twój punkt widzenia. Może znajdziesz coś nowego. Dla mnie zresztą będzie to kolejny powód do polemiki na ten temat. Ostatnimi czasy dość "nudno" się tutaj na forum zrobiło, choć były pewne wyjątki.
Główny bohater przeżył w śpiączce w szpitalu,to po pierwsze.
Amerykańska armia została wybita,ale przeżyła jego rodzina i przyjaciel.
To jest według mnie kpina z widzów,mogli się postarać o coś bardziej realnego,taki zbieg okoliczności jest niedopuszczalny.
Na moje oko po takiej epidemii przy życiu i tak pozostało by wielu żołnierzy.
Wystarczyło by kilkanaście czołgów,wozów pancernych,batalion ludzi,kilka śmigłowców które w niekrótkim czasie oczyszczą miasto z zombiaków.
Oczywiście ocalali przyłączają się do nich tworząc jeszcze większą siłę.(Zauważmy że w stanach o broń palną nietrudno.)
Więc jeśli taka grupka ludzi jak z Walking Dead potrafi się utrzymać przy życiu,to zombiaki długo by nie pobalowały i role by się odwróciły gdyby armia się zorganizowała.
Najlepiej by mieli ludzie mieszkający w zimnych rejonach,typu Alaska czy Syberia,o ile wirus by tam dotarł to zombie z logicznego punktu widzenia powinny zamarznąc tej samej nocy.Więc te rejony byłyby kompletnie bezpieczne.
Rick przeżył w szpitalu tylko dlatego, że placówka ta bardzo długo się broniła. W momencie kiedy poznajemy jego losy minęły już 194 dni od wybuchu epidemii. On w śpiączce był przez około 62 dni. Można przyjąć, że mieście takim jak Cynthiana do zaostrzenia się problemów doszło gdzieś około dwóch tygodni po tym jak Rick został postrzelony. Jak wiadomo, podłączony był on pod kroplówkę, która przeważnie starcza na maksimum tydzień, stąd wniosek taki, że jeszcze na tydzień przed ktoś się nim zajmował. Zatarasowane drzwi, uznanie go za martwego, brak odgłosów mogących zwabić zombie no i mam efekt taki, że przeżył on najgorsze piekło.
Kwestia walki wojska i i ich porażki związana jest z długością epidemii. Jak już wspomniałem rozpoczęła się ona na 194 dni sprzed wydarzeń, które poznajemy. Daje nam to około 6.5 miesiąca walk. W tym czasie wojsko skupione jest w największych metropoliach typu Atlanta, Nowy York, Waszyngton czy LA gdzie liczebność mieszkańców waha się od 6 mln do bagatela 35 mln. Pozostałe miasta pozostawione są bez ochrony co daje dobrą sposobność do tego by epidemia zataczała szersze kręgi. Walki oczywiście początkowo przynoszą sukces jednakże z biegiem czasu żołnierze czują wyczerpanie, a do tego brakuje amunicji, która to nie ma niewyczerpanych zapasów. Do tego skupianie ogromnych ilości osób w tzw. punktach medycznych sprawia, że liczebność przeciwnika rośnie jeszcze szybciej. Należy wspomnieć również o migracjach zombie, tendencjach stadnych itd. Dodaj sobie to tego jeszcze mały element zaskoczenia, oraz podejmowane próby ochrony swoich bliskich przez żołnierzy, a co za tym idzie liczne ucieczki z pola walki itd. No i efekt mamy. Wałkowane było to milionowo tutaj na forum.
Co do Alaski i Syberii to owszem są to tereny bezpieczne ale gorzej tam z dotarciem oraz przeżyciem. Popatrz gdzie leży Georgia, a gdzie taka Alska. Tysiące km. Same tereny pokryte czapą śnieżną są same w sobie nieprzyjazne. Dodatkową rzeczą jest fakt, że brak prądu oraz bieżącej wody równa się po prostu śmiercią.
A ja mam mieszane uczucia. Armia przegrać by nie mogła, owszem. Wszystkie powyższe argumenty byłyby niewiele warte, gdyby nie jeden szczegół - to, że w tym świecie każdy jest zarażony wirusem zombizmu. Amunicji spokojnie by starczyło - w arsenałach postzimnowojennych jest jej więcej niż potrzeba na pół roku. Tendencje stadne? Tym lepiej dla wojska, bo cel w jednym miejscu i nie trzeba biegać po piwnicach. Poza tym wojskowi nie są kompletnymi idiotami. Widząc, że przegrywają, po prostu by się wycofali. Wybicie wojska do ostatniego żołnierza przez zombie nie jest realne. Sądzę więc, że taka porażka, jaką obserwujemy w TWD, nie jest możliwa.
Kroplówka starczająca na tydzień? Hmmm, nie jestem lekarzem, ale kilka razy byłem pacjentem i nie zdarzyło mi się zaobserwować standardowej kroplówki starczającej na tydzień.
Zapomniałem oczywiście o tej najważniejszej kwestii czyli wspomnianym zarażeniu. Co do amunicji to może jest jej dużo, ale gorzej z dostarczeniem kiedy to na każdym kroku masz hordę zombie. Tak szczerze to naprawdę ciężko jest się przez taką grupę przebić co doskonale zostało zobrazowane w książce Kirkmana Narodziny Gubernatora. Wycofanie? No nie wiem czy jest to takie łatwe i możliwe, kiedy grupy żołnierzy rzucane są w same centrum miasta, główne skrzyżowania, punkty medyczne, najważniejsze placówki jak CDC. Zombie to nie człowiek i nie chowa się po kontach. Idzie na przód chmarami napierając na przeciwnika. Postawiona ściana przez którą nie można się przebić. Popatrz jak rozmieszczeni byli na jeden ulicy kiedy to Rick wjechał do Atlanty.
Co do kroplówki to wszystko zależy od pojemności zbiorniczka z cieczą oraz szybkości z jaką ta ciecz ma się przedostawać do organizmu. Przy każdej kroplówce jest swego rodzaju kranik regulujący szybkość.
Poza tym jest jeszcze jeden czynnik, a mianowicie niewiedza z czym tak naprawdę ma się do czynienia.
I niech w taki tłum zombie wjedzie czołg.
Nie, zupełnie mnie to nie przekonuje. Traktujesz wojsko jako tępą, głupią masę. Tymczasem amerykańska armia to doskonale wyszkolona, zawodowa grupa żołnierzy, wyposażona w nowoczesną broń i środki łączności. Grupa potrafiąca się bronić i atakować, zdolna do prowadzenia obserwacji i wyciągania wniosków oraz prowadzenia skoordynowanych działań. Naprawdę, od biedy mogę uznać, że ożywienia rozstrzygnęły tę walkę, ale bez nich żadna, dowolnie liczna grupa bezmyślnych stworów nie miałaby szans na pokonanie armii.
Co do kroplówki, to pojemniki są standardowe, a nawet najwolniejsza kroplówka nie schodzi przez tydzień. A gdyby nawet schodziła, to mijałoby się to z celem, bo tak wolne zaopatrywanie organizmu w substancje odżywcze nic temu organizmowi by nie dało.
Poza tym przecież na pewno by się kapli że zmobiaki padają od strzału w głowę (wystarczyło by żeby któryś żołnierz wycelował w łeb " z głupa" i już wszystko się wyjaśnia). To na prawdę jest trochę naciągane, że zombie dało rady żołnierzom dysponującym spluwami, czołgami i innymi bajerami. Może wszyscy by nie przeżyli, ale spora grupa armii na pewno by zachowała życie.
Problem polegał na tym iż ludzie nie wiedzieli co mają zrobić z zombie bo wówczas mówiło się o epidemii jakiejś choroby, która zmienia człowieka ale go nie zabija. Ludzie sądzili że jest na to lekarstwo, Starano się zombie izolować nie strzelano do nich nawet wówczas jak byli agresywni, gdyż w cywilizowanym świecie nie zabija się chorych na jakis wirus albo psychicznych. Ludzie starają się ich leczyć ale tutaj się przeliczyli, jak się pokapowali że zombie to już umarlak i że nie można im pomóc epidemia opanowała cały kraj a wojsko było w rozsypce (dezercja). Epidemia była do opanowania w pierwszych tygodniach ale wówczas nikt nie podejmował odważnych kroków czytaj odstrzał. Opinia publiczna zlinczowałaby polityka, który by zabijał chorych za jakich wówczas uważano zombie. Zresztą trudno doszukiwać się w 100% logiki filmie lub serialu SF :)
Widzę że wiara w wielkość wuja Sama jest niezachwiana ;) Nie wiem tylko czym się sugerujesz.
USA mają ponad 300mln mieszkańców ,wielkość sił zbrojnych to 1,3mln . Wybucha epidemia zombizmu 90% ludzi od razu zamienia się w zombiaków . Czyli zostaje nam około 130 tys żołnierzyków ,którzy mają na przeciwko siebie 270 mln truposzy .Warto dodać że te 130tys żołnierzy jest rozbitych w jednostkach po całym kraju i największe zgrupowania mogą liczyć maksymalnie kilka tysięcy ludzi .
Tyle że poszczególne jednostki zostały zmasakrowane przez epidemię i mimo ze mamy 1000 czołgów to możemy obsadzić jedynie 100 bo do innych brakuje ludzi . Brak zaopatrzenia powoduje to że nie możemy oddalić się zbyt daleko od bazy . Tak samo byłoby w innych jednostkach braki kadrowe i dowódcze sparaliżowałyby US Army , która by praktycznie się nie liczyła .Masowe dezercje tylko by dopełniły dzieła zniszczenia . Warto przypomnieć że zawodowy żołnierz to jest praca jak każda inna i podczas końca świata oni nie siedzieliby spokojnie i walczyli z trupami tylko każdy chciałby ratować siebie/swoją rodzinę.
Podsumowując armia nie ma szans na spacyfikowanie zobmiaków bo po wybuchu epidemii praktycznie przestaje istnieć .
" Wybucha epidemia zombizmu 90% ludzi od razu zamienia się w zombiaków ".
Hm, a na jakiej podstawie tak to wyliczyłeś?
" On w śpiączce był przez około 62 dni" - po 62 dniach Rick powinien mieć zanik mięśni do tego stopnia ,że nie byłby w stanie samodzielnie chodzić a co dopiero uciekać przed zombie.(wiem o czym mówię sam miałem kiedyś zanik mięśni) Kolejna sprawa "kroplówka na tydzień " taa jasne chyba tylko w snach. Kroplówki wymieniane są 2-3 razy dziennie a ty mówisz o kroplówkach na tydzień heh. Wiadomo to tylko serial więc nie oczekujmy po nim 100% realizmu. Tym bardziej jak już wspomniał Gambit_s15 nie ma szans ,aby bezmyślne zombie wygrały z armią amerykańską ( najlepszą na świecie).
Czołgi i śmigłowce są siłą którą zombie nie jest w stanie zniszczyć.
Wyobraź sobie takie oczyszczanie miasta.
Na samym przodzie jedzie 1 czołg oblepiony mięsem,z głośnikami zwabiającymi zombiaków,za czołgiem idzie pół batalionu piechoty a z nim pojazdy z zaopatrzeniem,,amunicją ,kilka Skylerów oraz pojazdy transportujące ocalałych.
Dopóki zombie nie zaczną posługiwać się bronią palną,to taki szyk wojskowych jest nie do przebicia.
Oczywiście najlepiej by było zwabić jak najwięcej zombie do miasta i walnąć bombkę,a potem robić czystkę zwabiając ich głośnym dźwiękiem.
"Wałkowane było to milionowo tutaj na forum. "-to że ktoś to wałkował milion razy nie znaczy że logiczne.
Co do tej śpiączki,kroplówki to nie chce mi się nawet pisać.
Tak w ogóle to te zombie atakowały jakieś zwierzęta?bo nie pamiętam już.
"Na samym przodzie jedzie 1 czołg oblepiony mięsem,z głośnikami zwabiającymi zombiaków,za czołgiem idzie pół batalionu piechoty a z nim pojazdy z zaopatrzeniem,,amunicją ,kilka Skylerów oraz pojazdy transportujące ocalałych".
Właśnie tak. Albo chociażby barykada, na którą lezie tysiąc walkerów. I natyka się na ścianę ognia, która szatkuje ich jak w jatce.
Nie jest problemem likwidacja zwartej grupy zombie. Problemem jest tłum, w którym są zdrowi i zombie lub zdrowi i ugryzieni. Można przypuszczać, że armia z TWD nie umiała zareagować w takiej sytuacji lub zareagowała zbyt późno (napalm w jednej z retrospekcji Shane'a). Ale nawet w takiej sytuacji żołnierze nie staliby i nie czekali aż ich walkerzy zjedzą. Zostałby zarządzony odwrót (np. do koszar), które oczyściliby z ewentualnych zombiaków i w których mieliby zapasy zarówno żywności, jak i broni oraz amunicji.
Do Panów wyżej.
Pierwsza sprawa. O ile wiem, doktor Jenner wspomina, ze minęło 194 dni od PIERWSZEGO zarejestrowanego przypadku zombizmu.
Co do kroplówki to niestety muszę się zgodzić. Póki co nie mam tutaj sensownego wyjaśnienia. Takie naciągnięcie fabuły moim zdaniem.
Natomiast co do wojska. Myślę, że macie zły punkt wyjścia. Przede wszystkim jak jest szkolona armia amerykańska? albo jakakolwiek inna? jak wyglądały wojny przez nią prowadzone? Podpowiem. Od czasów wojny secesyjnej ten kraj nigdy nie był bezpośrednio zagrożony przez jakąkolwiek inną armię na ich terytorium. No i jedziemy.
Pierwsza Wojna Światowa - Amerykanie wysyłają swoje wojska do Europy
Druga Wojna Światowa - Amerykanie wysyłają swoje wojska do Europy, Afryki, na wyspy Oceanu Spokojnego (jedyny poważniejszy "bezpośredni" atak to Pearl Harbour)
Korea - tu bez komentarza.
Wietnam - to samo.
No i dalej słynne misje pokojowe, pomniejsze wojenki, Pustynna Burza, Irak, Afganistan. itp.
Wspólny mianownik. Nigdy potencjał zbrojny, ekonomiczny tego kraju nie był bezpośrednio zagrożony. Na jego terenie nie było żadnych walk z obcą armią. Od czasów Wojny Secesyjnej.
I teraz tak. Zaczyna się WORLD WAR Z umarli ożywają na terenie całego kraju. W domach, w miejscach pracy, w jednostkach wojskowych, szpitalach, kostnicach, sklepach, kościołach, cmentarzach, na ulicach, w miastach, wsiach, wyspach, w samolotach, samochodach, na statkach słowem wszędzie i na całym Świecie. Zaczyna się prawdziwa apokalipsa. Armia reaguje. Tylko, że armia jest wyszkolona do walki z żywym wrogiem, który stosuje określona taktykę, oszczędza krew, czuje strach. Tutaj natomiast ma do czynienia z horrorem na Ziemi. Z czymś co się w głowie nie mieści. Z czymś co początkowo zdaje się być niezniszczalne. Do walki z tym wrogiem trzeba ogromnej odporności psychicznej i dyscypliny. Taka oczywiście jest, ale w jednostkach specjalnych, czy też u starych żołnierzy. Dla typowego amerykańskiego chłopca, który zaciągnął się z różnych powodów to niestety nie jest takie proste.
Kolejna rzecz. Szkolenie armii musi być odpowiednio umotywowane. Słynne slogany "dla Twojego kraju" ; "dla Twojej ojczyzny" ; "ojczyzna w potrzebie" przepraszam, że tak się wyrażę, gówno znaczą wobec innego hasła: "Dla Twojej rodziny" - i to całą dyscyplinę rozpieprza. Dla typowego amerykańskiego chłopca bardziej będzie się liczyło to co się dzieje z jego bliskimi niż to, że ojczyzna w potrzebie. Owszem, to działa, ale tylko wtedy, gdy wróg jest zewnętrzny, gdy da się go rozpoznać i pokazać gdzie on jest konkretnie. Nie wtedy, gdy żołnierz, kolega, przełożony, przyjaciel, znajomy, brat albo matka, ojciec chce Cię zamordować w najgorszy możliwy sposób - pożreć żywcem.
I kolejna kwestia z tym się wiążąca. W takiej armii radzieckiej z okresu II Wojny Światowej ginęły tysiące wykonując bezsensowne rozkazy, gdy np. ruszali do szturmu na świetnie przygotowane pozycje wroga, a zaraz za nimi podsuwały się jednostki NKWD z ckm-ami i wybijali wszystkich tych, którzy chcieli się wycofać. Albo niemieckie jednostki karne. Po co to było robione? by utrzymać dyscyplinę i posłuszeństwo poprzez strach. Czy myślicie, że w armii amerykańskiej, nawet na dzisiejsze standardy dość liberalnej coś takiego by zastosowano wobec masowych dezercji w obliczu żywych trupów zagrażających bliskim żołnierzy? Nie sądzę. Nie sądzę też by nawet żołnierze z jednostek karnych z II Wojny Światowej nie ryzykowali by ucieczki do swoich domów podczas apokalipsy.
I jeszcze jedna sprawa. Taktyka i strategia wojny armii amerykańskiej. Mimo wszystko klasyczny front jest jeszcze jak najbardziej pożądany. Z tego prostego powodu, że można bardzo łatwo wyjaśnić żołnierzom - tam wróg, tu my. Zachować porządek z zaopatrzeniem, służbami medycznymi, tyłowymi, pracą sztabu itp. Kiedy dochodzi do wojny partyzanckiej już tak różowo nie jest. Wróg czai się wszędzie, ale w odróżnieniu od WORLD WAR Z nie czai się w naszych szeregach. Każdy może stać się w każdej chwili wrogiem. I jak tu porządek zachować?
Reasumując. Nie twierdzę, że to co zostało przedstawione wyżej jest bez sensu. Jest jak najbardziej słuszne i logiczne. Armia amerykańska, tak jak każda inna po rozpoznaniu wroga zmieni taktykę, zwłaszcza, że wróg żadnej taktyki nie stosuje. Tylko, co cholernie ważne, czy będzie miała szansę to zrobić?
Ktoś kiedyś przedstawił na forum film z eksperymentu w Stanach. Ucharakteryzowano ludzi za żywe trupy. Ludzie Ci najlepiej jak umieli przedstawiali swoich filmowych odpowiedników. Wyszli w miasto, a wszystko filmowano z ukrytej kamery. Co się działo? Przechodnie byli bardziej zainteresowani zrobieniem sobie zdjęcia z zombie niż paniką czy ucieczką. Dopiero gdy aktor gwałtownie rzucał się w stronę gapia następowała prawidłowa reakcja. Czyli strach i ucieczka. To tylko inscenizacja, ale w normalnych "filmowych" warunkach mamy bardzo szybko kolejne zombie. Jesteśmy tak mocno bombardowani wszelkimi filmami, grami, fantastyką, horrorami, że niewiele już nas może zdziwić. Dlatego coś takiego traktujemy jak zwykłą sensację jakich wiele.
I odwrotnie. MY wiemy z CZYM mamy do czynienia, a gdyby nikt do tej pory nie wpadł na pomysł o żywym trupie? co wtedy? właśnie w takiej sytuacji są postawieni bohaterowie filmów o zombie i TWD.
Rozpoczynając od kroplówki, która tutaj narobiła najwięcej szumu, to przyznaję się, iż troszeczkę się zagalopowałem. Powinienem kilka razy przemyśleć to co piszę. O ile zawsze sprawdzam wszystko przed opublikowaniem, tak tutaj to pominąłem nie wiem czemu. Niemniej jednak chodziło mi o same nakreślenie sytuacji. Wracając jeszcze do samej kroplówki, to sytuacja pokazuje nam, iż szpital jeszcze dłużej się bronił. Co za tym idzie placówka w pełni padła na dzień, może dwa przed początkiem wydarzeń, które znamy z Days Gone Bye. W takim bądź układzie, dziwne jest iż Rick przeżył? Nie wydaje mi się. Jak już wspomniałem pokój był w miarę zabarykadowany, brak wszelkich odgłosów przez co zombie nie miały czym się "interesować", a i sama kondygnacja była pusta (prócz oczywiście zombie w kafeterii). Samo wybudzenie po tak długim pobycie może wydawać się naciągane, ale w historii medycyny można znależć przypadki kiedy to pacjenci po o wiele dłuższym czasie wracali do normalnego stanu.
Jeżeli zaś chodzi o zanik mięśni to tego typu problemy można uniknąć, kiedy to lekarze zalecą wykonywanie przez specjalistów odpowiednich ćwiczeń ruchowych pobudzających mięśnie do pracy. Są to kroki podejmowane bardzo często.
Co do reszty, którą napisała elnika to się zgadzam w pełni.
Liczby użyte w serialu przez Jannera można sobie wsadzić. Pomyślcie logicznie. Rick był niby w śpiączce 62 dni tak? No spoko tylko Janner mówił że od początku epidemii minęło jakieś 194 dni bodajże, a od 66 ogarnęła już cały świat.Czyli nie możliwy jest czas śpiączki Ricka w tak krótkim czasie bo przypadała by ona na końcówkę czyli totalną apokalipsę. Bo z tego co się orientuję to przygody w Atlancie ( tak mi się wydaje z serialu to max okres 2 tyg może mniej) A co do epidemii jedyną słuszną teorią by było ogólnoświatowa pandemia. No weźmy wersję z pacjentem 0. Gdyby tylko zaczęła się epidemia to rozumni ludzie ogłosiliby zakaz wylotów z kraju. Oczywiście w świecie TDW jest ten problem że wszyscy są zarażeni. Ogólnie motyw z Centrum w serialu jest do dupy, tylko namieszał( to już stwierdziłem po przeczytaniu komiksu)
A ja nie zgadzam się ani z elninką, ani z tombem.
1. "Nigdy potencjał zbrojny, ekonomiczny tego kraju nie był bezpośrednio zagrożony. Na jego terenie nie było żadnych walk z obcą armią. Od czasów Wojny Secesyjnej".
I co z tego? Żołnierz walczący we własnym kraju ma o wiele większą motywację niż uczestniczący w abstrakcyjnej misji pokojowej. Amerykanie nie chcieli umierać w Wietnamie, ale walczyć we własnym kraju to zupełnie coś innego. Ważniejszego.
2. I teraz tak. Zaczyna się WORLD WAR Z umarli ożywają na terenie całego kraju. W domach, w miejscach pracy, w jednostkach wojskowych, szpitalach, kostnicach, sklepach, kościołach, cmentarzach, na ulicach, w miastach, wsiach, wyspach, w samolotach, samochodach, na statkach słowem wszędzie i na całym Świecie".
Na pewno nie na cmentarzach. Wyjaśnijmy to raz na zawsze: tylko człowiek zarażony za życia mógł zostać walkerem. Co do reszty - zgoda. I zgadzam się również, że wywołałoby to panikę, ale armia jako całość to coś więcej niż spanikowany tłum. To jest właśnie grupa zdolna opanować emocje.
3. "Tylko, że armia jest wyszkolona do walki z żywym wrogiem, który stosuje określona taktykę, oszczędza krew, czuje strach. Tutaj natomiast ma do czynienia z horrorem na Ziemi. Z czymś co się w głowie nie mieści. Z czymś co początkowo zdaje się być niezniszczalne".
Ok, nadchodzi grupa walkerów. Załóżmy, że oddział żołnierzy wyposażony jest w broń osobistą i że nie mają ani jednego ckm-u. Żołnierze strzelają w tułów, walkerzy idą dalej. Panika, bezładna strzelanina, ale jeden z pocisków trafia w głowę. Walker pada. I pada rozkaz: STRZELAĆ W GŁOWY!!! Poza tym wojsko dysponuje łącznością i to "odkrycie" zostałoby natychmiast przekazane dalej. I to byłby - tak naprawdę - koniec wszelkich szans walkerów.
4. "Taktyka i strategia wojny armii amerykańskiej. Mimo wszystko klasyczny front jest jeszcze jak najbardziej pożądany. Z tego prostego powodu, że można bardzo łatwo wyjaśnić żołnierzom - tam wróg, tu my. Zachować porządek z zaopatrzeniem, służbami medycznymi, tyłowymi, pracą sztabu itp. Kiedy dochodzi do wojny partyzanckiej już tak różowo nie jest. Wróg czai się wszędzie, ale w odróżnieniu od WORLD WAR Z nie czai się w naszych szeregach. Każdy może stać się w każdej chwili wrogiem. I jak tu porządek zachować?"
Normalnie. Tym bardziej, że za dezercję grozi kula w łeb. Wojsko to nie jest organizacja dobroczynna, a dezercja podczas wojny to coś, na co mało kto by się poważył.
5. "Ktoś kiedyś przedstawił na forum film z eksperymentu w Stanach. Ucharakteryzowano ludzi za żywe trupy. Ludzie Ci najlepiej jak umieli przedstawiali swoich filmowych odpowiedników. Wyszli w miasto, a wszystko filmowano z ukrytej kamery. Co się działo? Przechodnie byli bardziej zainteresowani zrobieniem sobie zdjęcia z zombie niż paniką czy ucieczką. Dopiero gdy aktor gwałtownie rzucał się w stronę gapia następowała prawidłowa reakcja. Czyli strach i ucieczka. To tylko inscenizacja, ale w normalnych "filmowych" warunkach mamy bardzo szybko kolejne zombie".
Czyli prawidłowa reakcja nastąpiła w momencie ataku. I bardzo dobrze, bo dokładnie tak samo zareagowaliby ludzie ze świata TWD.
Podsumowując: tylko brak filmów o zombie w tym świecie oraz koncepcja, że wszyscy są zarażeni, broni w jakiejś mierze porażki ludzi w TWD. Ale tylko w jakiejś, tak naprawdę w bardzo niewielkiej. Poza tym zapominacie wszyscy o jednej, bardzo ważnej sprawie: człowiek - w przeciwieństwie do walkera - jest istotą inteligentną i mającą zdolności adaptacyjne. I właśnie dlatego takie starcie wygraliby ludzie.
A Ty i reszta zapominacie o jednej bardzo ważnej kwestii. W pierwszych fazach apokalipsy stworzona została organizacja FEMA do walki z epidemią zombiezmu. Armia USA wykorzystywana została do eskorty wszystkich ludzi do punktów medycznych, a co najważniejsze mieli zapewnić im opiekę oraz bezpieczeństwo. Każdy dosłownie każdy. Mieli oni zapewne również zakaz strzelania do swoich. Pomyśl sobie, co by pomyślały rządy pozostałych krajów, gdyby na jaw wyszło iż USA, państwo demokratyczne tak zaciekle broniące praw człowieka, dokonuje eksterminacji "ludzi"? (przyjmuje się, że nie wiadomo nic o zombie). Ogóle poruszenie wśród każdej warstwy społecznej. Próby ratowania trwały zapewne aż do dnia, kiedy epidemia objęła cały glob. A to już niestety, było około 4 i pół miesiąca od pierwszego przypadku. W tedy (moim zdaniem) było już za późno dlatego, iż epidemia zatoczyła zbyt duże kręgi. Trawione chorobą były zarówno warstwy normalnego społeczeństwa, jak również warstwy rządowe oraz militarne, co dodatkowo zmniejszało możliwości obrony i walki. A zombie rosły w siłę. Dodaj sobie właśnie dezercję itd. A tak a propos to nie wydaje mi się aby w takiej sytuacji dezercja groziła, jak to określiłeś "kulką w łeb". W przypadku kiedy najbliższym zagraża niebezpieczeństwo, nawet władze odgórne decydują się na ratowanie własnego tyłka zapominając o tym co dzieje się z osobami podlegającymi danej personie. O jeszcze jednym chciałbym wspomnieć. Przy porażce armii należy wziąć również pod uwagę fakt, iż zebranie jej, ustalenie strategicznych punktów, taktyki radzenia sobie z zaistniałym problemem, przygotowanie ogólnego planu, zajmuję odrobinę czasu. Wszystko nie dzieje się od tak, na pstryknięcie palca, a niestety w przypadku takiej apokalipsy liczy się każda minuta. Zombie nie potrzebuje przygotowań, atakuje wszystko co się rusza.
Czy sądzisz, że oni przez 4,5 miesiąca nie byli w stanie zdać sobie sprawy z zagrożenia? Czy przez tak długi czas nie zdołali się zorientować, jak zabić walkera? Czy przez 4,5 miesiące nie zdołali przekonać (choćby pokazując kilka filmów z ataku walkerów i/lub kilka złapanych egzemplarzy) opinii publicznej (w kraju i na świecie), z czym tak naprawdę mają do czynienia?
Co do dezercji: owszem, jeśli panika ogarnęłaby szeregi wojska (od dowódców po szeregowców), to rzeczywiście za dezercję nic by nie groziło, bo nie miałby kto wyegzekwować rozkazu. Tyle że Ty uważasz, że do paniki na taką skalę by doszło, a ja uważam, że absolutnie nie. Żyjemy w społeczeństwie informacyjnym, więc ani przekazanie informacji wewnątrz armii o sposobach eliminacji walkerów, ani też pokazanie całemu światu, czym oni są, nie stanowiłoby akurat problemu. A zombie przygotowań rzeczywiście nie potrzebują, ale ich eksterminacja wcale nie jest przedsięwzięciem specjalnie trudnym i wymagającym przygotowań. W jednym z postów wyżej opisano, jak to zrobić.
Nie doszłoby do pandemii nawet w przypadku ożywień. Na pewno doszłoby do wybuchu wielu epidemii lokalnych i zapewne część z nich by się powiodła, ale to wszystko.
Może i żołnierze zdawali sobie sprawę z zagrożenia, jednakże zmuszeni oni byli do wykonywania rozkazów wydawanych odgórnie. Niesubordynacja nie wchodzi w rachubę. Przecież sam mówiłeś, że są to najlepiej wyszkolone organizacje na świecie. Posłuszeństwo osobom wyższym rangą musi być przecież opanowane do perfekcji. Co następne rząd cały czas myślał iż są to ludzie chorzy, przez co nie zdawał sobie sprawy z czym tak naprawdę muszą się borykać. Ich decyzje uzależnione były od Centrum Chorób Zakaźnych. Do momentu, kiedy widmo lekarstwa było autentyczne, władze nie pozwalały na zabijanie zarażonych. Dopiero w momencie kiedy wiadomo było iż takowego nie da się wynaleźć podjęto kroki bezwzględnego zapanowania nad chaosem, jednakże było już za późno.
Kolejna sprawa to dlaczego mam uważać, iż do takiej paniki by nie doszło w świecie TWD? Nie rozmawiamy o naszych realiach, a realiach uniwersum i do nich się odnoszę. Oceniam to co dzieje się tam, a nie to co dzieje się u nas. Właśnie zauważyłem, iż wy wszyscy bardzo kurczowo trzymacie się tego co jest rzeczywiste, mimo tego, iż to może nie mieć racji bytu, gdyż uniwersum może się opierać na kompletnie innej bazie.
Kolejna sprawa dotyczy społeczeństwa informacyjnego. Owszem, zgadzam się, iż przyszło nam żyć w takich realiach, jednakże nie zapominaj, ze przesył tych informacji związany jest z pewnymi aspektami, które w czasie apokalipsy mogą zawieść. Telefonia, telewizja, Internet przestają być obsługiwane przez osoby trzecie, które to odpowiadają za przesył danych. W tym momencie jak reszta tego 300-tu milionowego społeczeństwa ma się dowiedzieć o tym co się tak naprawdę dzieje kiedy nie ma sposobu by im to przekazać? Gdyby nie CDC to grupa Ricka nadal żyła by w przekonaniu, iż są w pełni zdrowi. Poza tym nie wiemy kiedy tak naprawdę odkryto czym tak są zarażeni. Wielokrotnie podkreślano iż traktowano ich jako CHORYCH LUDZI, których da się wyleczyć. Nawet Jenner tak naprawdę nie zdawał sobie z tego sprawy. Wiedział jedynie, że ciało ożywa, i kieruje się prymitywnym instynktem. Cały czas myślał iż uda mi się wynaleźć lekarstwo.
Co do sposobu który zaproponował proxx to nawet nie zamierzam go komentować. Powiem Ci jedno, za Chiny nie udałoby im się przebić przez hordę zombie. Rozjeżdżane ciała spowodowały by wzrost ilości krwi, co zaowocowało by tum, iż pojazdy straciłyby przyczepność do podłoża, a co znowu prowadzi do tego, iż bardzo prawdopodobny byłby karambol. I w takim momencie przepada wszystko co było wiezione na "zapleczu", nie wspominając o tych wszystkich osobach zabranych ze sobą. Po raz kolejny odsyłam do Narodzin Gubernatora, gdzie to Blake próbował przebić się pojazdem terenowym co zaowocowało tym, iż się rozbił z wielkim hukiem. Dodatkową rzeczą jest fakt, że zombie w takim szyku i tak by się przebiły. Na jezdni zmieściłby się może jeden czołg, a reszta przestrzeni w postaci chodników byłaby nieosłaniana (pojazd nie będzie mógł tamtędy jechać przez liczne latarnie, słupy, itd), co jest bardzo dobrym miejscem do przerwania. Nawet gdyby tam postawiono szeregi woskowych to i tak nie daliby rady sprostać hordzie np. 25 tysięcy zombie, które to prąd do przodu bez przerwy. A wspomniane mięso na czołgu to chyba jeden z najgłupszych pomysłów. Zacytuję fragment serialu "Gdyby zombie lubiły mięso nieżywe, to nie atakowały by ludzi". No a jednak skomentowałem.
Tak, skomentowałeś.
"Może i żołnierze zdawali sobie sprawę z zagrożenia, jednakże zmuszeni oni byli do wykonywania rozkazów wydawanych odgórnie. Niesubordynacja nie wchodzi w rachubę. Przecież sam mówiłeś, że są to najlepiej wyszkolone organizacje na świecie".
Nie, tomb, trochę inaczej mówiłem. Mówiłem, że armia amerykańska jest najlepiej wyszkolona na świecie, ale nie mówiłem o niesubordynacji ogólnie, lecz o dezercji w szczególności. Ja o szczególe, a Ty uogólniasz. Zresztą mylisz fakty, bo za zabicie kogoś w obronie własnej raczej nikomu w Stanach włos z głowy nie spadł. A tym bardziej żadnemu z żołnierzy.
"Kolejna sprawa to dlaczego mam uważać, iż do takiej paniki by nie doszło w świecie TWD? Nie rozmawiamy o naszych realiach, a realiach uniwersum i do nich się odnoszę. Oceniam to co dzieje się tam, a nie to co dzieje się u nas. Właśnie zauważyłem, iż wy wszyscy bardzo kurczowo trzymacie się tego co jest rzeczywiste, mimo tego, iż to może nie mieć racji bytu, gdyż uniwersum może się opierać na kompletnie innej bazie".
Ano dlatego, że to świat równoległy, różniący się od naszego właściwie dwoma szczegółami: brak filmów o zombie i pojawienie się wirusa. Baza ta sama, technologia też. Tudzież broń i modele śmigłowców.
"przesył tych informacji związany jest z pewnymi aspektami, które w czasie apokalipsy mogą zawieść. Telefonia, telewizja, Internet przestają być obsługiwane przez osoby trzecie, które to odpowiadają za przesył danych".
Pandemia nie wybuchła od razu. USA przegrały po 194 dniach, ale to nie znaczy, że od razu przestały działać elektrownie i że zombie zjadły Internet. Zanim zostałyby zjedzone owe "osoby trzecie", to informacje o tym, co tak naprawdę się dzieje i jak zabić walkera, byłyby dawno rozpowszechnione. Podejrzewam, że już po kilku pierwszych potyczkach. A co do wojska, to ma ono własne, niezależne środki łączności.
"Gdyby nie CDC to grupa Ricka nadal żyła by w przekonaniu, iż są w pełni zdrowi". To niewiele zmienia w taktyce walki. Wcześniej wiedzieli, że osobie zmarłej po ugryzieniu należy rozwalić głowę, teraz dowiedzieli się, że każdej. Jednak tak naprawdę to Rick domyśliłby się tego sam po reanimacji Shane'a. W komiksie nie było CDC, a jednak bohaterowie na to wpadli.
"Powiem Ci jedno, za Chiny nie udałoby im się przebić przez hordę zombie".
Błędne założenie, bo dużo zależy od liczebności owej hordy. Wiele innych sposobów wymyślił Max Brooks - "Zombie survival", rozdział "Taktyka zwalczania żywych trupów", strona 225. Podał dziesięć sposobów, a podejrzewam, że specjaliści z dziedziny wojskowości są w stanie wymyślić jeszcze co najmniej kilka. Pozostańmy jednak przy Brooksie, z powodu braku wojskowych na forum.
1. Zanęć i zniszcz.
Kilka samochodów typu SUV wjeżdża do miasta, dostosowuje prędkość do walkerów i robi sporo hałasu. Na tyle pojazdu rozmieszczeni są strzelcy, którzy eliminują umarlaków.
2. Barykada.
Taktyka podobna do tej powyżej, ale hałas należy robić w konkretnym, umocnionym i przygotowanym do obrony miejscu.
I tak dalej aż do dziesięciu. Wybacz, ale nie chce mi się streszczać książki. Powtarzam: ludzie są inteligentni i w przeciwieństwie do zombie mogą dostosować taktykę walki do okoliczności, a nie tylko iść przed siebie i warczeć.
I na koniec: w przypadku zagrożenia bytu państwa podejmowane są decyzje drastyczne. Widzieliśmy w retrospekcjach zrzucany napalm, ale to jest jedynie efektowny półśrodek, w dodatku dziwnie późno zastosowany. Nie czekano by wcale aż tak długo, lecz podjęto zdecydowane działania znacznie wcześniej niż po 5 miesiącach walk.
Ad1. A przepraszam, może mi powiedzieć gdzie ja uogólniam? Z tego co mi wiadomo to wyszkolenie wojskowe zawiera w sobie również przygotowanie żołnierza do wszelkiego respektowania rozkazów wydanych odgórnie, nawet jeżeli są one sprzeczne z jego światopoglądem. Nazywa się to wpajaniem pokory oraz posłuszeństwa. Co za tym idzie nie ja uogólniam a Ty. Takowe wyszkolenie to nie tylko taktyka czy walka. Posiada ona wiele innych elementów składowych. Tutaj jeszcze poruszę kwestię zabicia w obronie własne. Owszem, żołnierz nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności w momencie kiedy zagrożenie życia sięgnęło maksimum. Biorąc pod uwagę realia zombizmu podam tutaj przykład taki, a mianowicie w momencie kiedy takowy wojak przyparty jest do muru przez 10 trupów, a odległość między nim, a nimi jest nie większa niż przypuśćmy metr, albo został przygnieciony tak jak Rick kilkoma "egzemplarzami", a jego mobilność jest w pełni ograniczona. Jednakże w momencie kiedy przeciwnik tudzież zombie aka chory czyli cywil trzymany jest na względnej odległości, żołnierz nie ma prawa podejmować w stosunku do niego kroków militarnych. Jest to złamanie zasad ochrony cywilów, którzy to dodatkowo są "chorzy" (za takich brano ich w TWD)
Ad2. Owszem są rzeczy wspólne jak broń itd. ale jest jedna zasadnicza różnica, a mianowicie inny światopogląd. Dla nas problem z którym boryka się uniwersum TWD jest oczywisty. My po prostu wiemy, iż są to zombie i jak należy w stosunku do nich postępować. Natomiast postaci z dzieła Kirkmana tego nie wiedzą. Uważają zarażonych ludzi za chorych, których można wyleczyć.
Ad3. Nigdzie nie jest powiedziane, iż Ameryka padła po 194 dniach. Jenner powiedział jedynie, iż jest to czas od pojawienia się pierwszego zarażonego. Gdyby tak sobie trochę poodejmować od tej liczby, to wychodzi na to, że USA padło znacznie wcześniej. Może nie wszystkie miejsca, ale największe metropolie. Popatrz na wygląd Atlanty. Sprawia po prostu wrażenie całkowicie opuszczonej, wymarłej, zero żywej duszy, brak jakiegokolwiek porozumiewania się między możliwymi ocalałymi w mieście, brak jakiegokolwiek linii oporu. Jednym słowem cmentarz. Nic, dosłownie nic. Skoro taki stan rzeczy ma się w mieście o liczebności ludzi rzędu 420 tysięcy to miasta milionowe na pewno musiały się poddać i to nawet wcześniej. Co za tym idzie media również zapewne wyłączono na długo przed, co owocuje tym, iż społeczeństwo nie jest poinformowane o prawdziwym stanie rzeczy. Jedyny przekaz jaki można było usłyszeć w momencie największego zagęszczenia się problmu rozsyłany był za pomocą radia i dotyczył tego, iż każdy ma się kierować do Atlanty i mają unikać osób zarażonych. Może łączność wojskowa jest dobra, ale łączność pomiędzy rządem, a CDC na pewno jest utrudniona. Skoro rząd nie wie dokładnie jak postępują prace na lekarstwem, to nie wie jak powinny brzmieć odpowiednie rozkazy, więc nadal trzymają się pierwotnego planu.
Ad5. Wyłapujesz zdanie i wyciągasz je z kontekstu. Proszę powiedz Ty mi czy to stwierdzenie odnosi się do sposobu walki? Nie. Tyczy się informowania społeczności o zaistniałej sytuacji. Rick i grupa posłużyła mi za przykład, iż nie powiedziano społeczności, że każdy jest zarażony. Przez co wszyscy myśleli, iż są w pełni zdrowi.
Ad6. Weźmy pierwszy lepszy przykład z brzegu. Niech będzie Atlanta, w której znajduje się około 400 tys zombie. Na jednej maks 4 przecznicach znajduje się około 5 tys osobników w linii prostej. Początkowo są one rozproszone, ale w wyniku hałasu zaczynają kierować się do źródła. Zwróć uwagę również na to, iż one są troszeczkę szybsze niż tradycyjne trupy. W międzyczasie z budynków zaczynają wyłazić kolejne egzemplarze, a i z dalszych okolic złażą się "goście". Nim się taki właściciel SUVA zorientuje w około ma już hordę licząco "hohoho i jeszcze trochę". Może próbować się przebić ale raczej mu się to nie uda. Z barykadą jest jeszcze gorzej. O ile w przypadku SUVA człowiek się porusza i może w miarę szybko manewrować (o ile nie zostanie zaskoczony) o tyle w przypadku barykady człowiek stoi w miejscu.
Ad6. Decyzje drastyczne podejmowane są w momencie całkowitego braku opcji dodatkowych. Napalm w Atlancie został zrzucony z tego względu iż wojsko przegrywało walkę, pozwolę sobie ją nazwać "ręczną". Ewidentnie widać, iż sobie nie radzili stąd rząd wydał rozkaz skierowania się w stronę chemicznych rozwiązań, które to już były czystym aktem desperacji. Na ich nieszczęście nie przyniósł porządnych rezultatów. Mogę nawet powiedzieć, że zaszkodził jeszcze bardziej.
1. Napisałem dokładnie, gdzie uogólniasz. Żołnierz jest szkolony do wykonywania rozkazów, ale nie do bycia przekąską. Wciąż upierasz się przy nierealnej tezie, że wojsko to durna masa ślepo wykonujących rozkazy idiotów. A że teza jest błędna, to i argumentacja taka sobie.
Nikt nie zabroni żołnierzowi strzelić trupowi w głowę W WARUNKACH BOJOWYCH. Takie rozkazy zostałyby olane - i słusznie. To, że żołnierz jest przyzwyczajony do wykonywania rozkazów nie znaczy jeszcze, że pozwoli się zjeść.
2. Mogli ich za takich uważać w pierwszych dniach walk. Potem już nie, a skoro nie, to zorientowaliby się w sytuacji i zaczęli skutecznie działać.
3. Wygląd Atlanty w TWD świadczy tylko o jednym: że jest ilustracją tezy o pokonaniu armii amerykańskiej przez hordę bezmyślnych stworzeń. Tezy dobrej jako punkt wyjścia serialu o zombie, ale samej w sobie po prostu zabawnej.
4. Chyba zniknęło?
5. Zdanie się tam znalazło i do niego się odniosłem. Nie będę za każdym razem cytować całego posta i żadne zasady dyskusji czegoś takiego nie przewidują. A Twoje stwierdzenie nie odnosiło się do zasadniczego tematu rozmowy. To, że czegoś nie powiedzieli ludziom, nie znaczy, że nie mogli tego powiedzieć. Rozważ opcję, że nie chcieli.
6. Kolejny wolno myślący przeciwnik zombie? Według Ciebie każdy głupieje na widok zombie? Uważasz, że będą jeździć tym suvem w kółko dopóki im się benzyna nie skończy?
I co z tego, że barykada się nie porusza? Istnieją możliwości ucieczki drogą powietrzną, to kwestia jedynie logistyki i właściwego wyboru miejsca do zbudowania barykady. Mówimy o wojsku, a nie o grupie kumpli, którzy przyszli sobie postrzelac do walkerów.
6. Po raz drugi sześć. Napalm został użyty za późno. Jak już pisałem, po drastyczne środki wojsko sięgnęłoby znacznie wcześniej.
Takich dyskusji było już wiele, także tutaj. Pierwsza z brzegu: http://www.filmweb.pl/serial/Walking+Dead,+The-2010-547035/discussion/Zombie+prz e%C5%82ama%C5%82o+wojskowa+barykade+hahaha,1550934
Nie dogadamy się, niestety. Mnie na szczęście błędne założenie o porażce armii nie przeszkadza w oglądaniu TWD, Ty uparcie bronisz nierealnej (moim zdaniem) tezy. W tej kwestii raczej się nie dogadamy, ale na szczęście jest wiele innych, w których o wiele łatwiej jest nam osiągnąć consensus.
No tak, ale większość mówi dość otwarcie, że armia nie ma szans. Niemniej jednak lepiej już zakończyć ten temat, gdyż jak wspomniałem consensusu raczej nie osiągniemy. Choć przyznam, ze przyjemnie był się "naprodukować" :)
Ok, kończymy temat. Tym bardziej, że do dyskusji zaczynają się wkradać wycieczki osobiste, a to już zupełnie zbyteczne ;)
Może faktycznie gdzieniegdzie się troszeczkę zagalopowałem. Z góry przepraszam. Najwidoczniej czas już kończyć :)
Ad1. Owszem, nikt nie zabroni strzelać żołnierzowi w WARUNKACH BOJOWYCH, jednakże te były wprowadzone bardzo późno. Jeżeli chodzi o próby powstrzymania epidemii, to można ją podzieli na dwie fazy. Pierwsze jest to faza odseparowania chorych w punktach medycznych przy udziale armii. Ta jednakże miała jedynie POMAGAĆ, i nie miała rozkazu zabijania chorych. Działania wojaży były ograniczone. Tak było przez naprawdę długi okres. Druga faza to okres już działań bojowy gdzie mieli pełnię kompetencji i mogli otwarcie prowadzić eksterminację zombie jak i zarażonych np. akcja w szpitalu. Niemniej jednak ten drastyczny krok został wdrożony zbyt późno, przez co rząd nie mógł opanować tego chaosu.
Ad2. Ludzi zarażonych uważano za chorych przez bardzo długi czas o czym trąbie od dłuższego czasu. Nawet w momencie wprowadzenia działań wojennych dalej nadawano komunikat o kierowaniu się do Atlanty w celach prób medycznych. Nikt nigdzie nie powiedział, iż zarażeni to po prostu "chodzące zwłoki". Ty sobie możesz uważać, iż za chorych mogli ich uznawać na początku, jednakże nie ma to odzwierciedlenia w realiach TWD. A co do skutecznego działania, to powtórzę się jeszcze raz. Walki bojowe wprowadzono bardzo późno. Do tego czasu żadne zabijanie nie wchodziło w grę.
Ad4. Pomyliły mi się cyferki :D
Ad5. To, że zdanie się tam znalazło nie znaczy, że możesz go wyciągać z kontekstu i przerabiać na własną ideologię, gdyż jego funkcja i znaczenie były kompletnie inne. Zdanie jasno i klarownie dotyczyło kwestii informacyjnej, a co najważniejsze służyło jako przykład i to w dodatku o znaczeniu chorobowym, a nie sposobu zabicia zombie. A co do stwierdzenia iż rząd nie chciał powiedzieć ludziom o tym, iż mają do czynienia z trupami jest po prostu śmieszne. Od tak sobie postanowili, iż postawią wszystkich na pastwię losu nie informując ich o ogromnym zagrożeniu. Proszę Cię nie bądź śmieszny. Po prostu nie MOGLI gdyż łączność medialna siadła.
Ad6. Czy ja gdzieś powiedziałem, że każdy głupieje na widok zombie? Proszę nie dorabiaj Sobie nadinterpretacji. Chodziło mi o to, iż nawet w momencie kiedy ktoś uważa, iż panuje nad sytuacją, może być w błędzie. Nie jest w stanie przewidzieć jak plasuje się sytuacja trzy ulice dalej. Przejedzie dwie czy trzy przecznice po czym może natrafić na hordę takiej wielkości przez, którą nie będzie w stanie się przebić. Przyjmijmy, że postanowi rozjechać takowe zombie, co zaowocuje tym, iż przez ilość krwi auto straci przyczepność i wypadek jest jak najbardziej prawdopodobny. Manewry w miastach takich jak Atlanta czy Nowy York są ograniczone przez dość małą przestrzeń jak na pojazd takich rozmiarów. Co do barykady to owszem, zda ona egzamin jeżeli jest postawiona w dogodnych warunkach, gdzie opcje ratunkowe uwzględniają wiele rozwiązań, oraz gdzie mobilność poszczególnych elementów będzie duża, ale gdzie w Atlancie masz takowe punkty, kiedy budynki dość ściśle do siebie przylegają? Akcje powietrzne w takim przypadku odpadają, gdyż samolot nie jest w stanie podejść na tle nisko do poziomu ziemi by zabierać odpowiednią ilość osób. Pozostaje kwestia liny ratunkowej, ale to w kryzysowej sytuacji nie zda egzaminu przez to, że takim sposobem można zabrać na raz max dwie osoby i to jeśli się uprzesz. A jak np. do uratowania masz nawet tą 20 czy 30? To już nie jest tak kolorowo.
Ad7. Oj mówiłem już, że mi się numerki pomyliły :D Co do napalmu to chyba mamy inne pojmowanie drastycznych środków. Każda broń chemiczna, bomby, rakiety itd które mają większe pole rażenie, są o wiele niebezpieczniejszym sposobem walki niż walka za pomocą broni palnej. To są środki drastyczne.
To zaczyna być bicie piany.
1. "Niemniej jednak ten drastyczny krok został wdrożony zbyt późno, przez co rząd nie mógł opanować tego chaosu".
Owszem, na to wygląda - tyle że to kompletnie nierealne.
2. " Ty sobie możesz uważać, iż za chorych mogli ich uznawać na początku, jednakże nie ma to odzwierciedlenia w realiach TWD".
A Ty sobie możesz uważać, że żołnierz nie strzeli do chorego, który chce go zjeść, ale w żadnych warunkach to nie ma sensu.
3. Brak?
4. Najwyraźniej :P
5. "To, że zdanie się tam znalazło nie znaczy, że możesz go wyciągać z kontekstu i przerabiać na własną ideologię, gdyż jego funkcja i znaczenie były kompletnie inne".
Ależ mogę, jak widać. O ideologii zdań zresztą nie słyszałem, musiałeś to chyba wymyślić w trakcie pisania.
"A co do stwierdzenia iż rząd nie chciał powiedzieć ludziom o tym, iż mają do czynienia z trupami jest po prostu śmieszne".
Nie zrozumiałeś i śmiejesz się z czegoś, czego nie napisałem. I to dopiero jest śmieszne. Chodziło o to, że mogli nie powiedzieć, że wszyscy są zarażeni, a nie że mają do czynienia z trupami. Czytaj uważnie i sam nie bądź śmieszny, proszę Cię.
6. "Czy ja gdzieś powiedziałem, że każdy głupieje na widok zombie? Proszę nie dorabiaj Sobie nadinterpretacji".
Jeśli zakładasz, że żołnierz za kierownicą owego wymyślonego suva jeździłby do czasu aż nie mógłby się wycofać, to Ty dorabiasz sobie ideologię na potrzeby błędnej teorii. Zakładasz też, że atak nastąpiłby niezależnie od liczebności hordy, a to też zwyczajne działanie pod tezę. Wielkiej hordy nikt nie atakowałby jednym suvem, to powinno być oczywiste.
Co do ratunku drogą powietrzną, to zapomniałeś o istnieniu helikopterów, które mogą lądować na dachach budynków - także czteropiętrowych bloków.
7. Owszem, mamy inne pojmowanie środków drastycznych. Środek drastyczny to jest bomba atamowa o małej mocy, zdolna znieść z powierzchni całe miasto, wraz z żywymi naprawdę i żywymi trupami. Tyle że do tego nigdy by nie doszło, gdyż epidemia zostałaby powstrzymana znacznie wcześniej.
Poszukaj sobie filmików pokazujących siłę ogniową nowoczesnych ckm-ów. One wystrzeliwują setki kul na sekundę, a wobec takiej nawały ognia nie ma większego znaczenia czy trafi się w głowę. Walker przecięty na pół serią też niewiele zrobi - no może poza warczeniem i kłapaniem szczęką.
Ad1. Dla Ciebie może jest to nierealne, ale takie jest naprawdę. Próby ratowania ludzi przy każdego typu epidemii są tak długo ciągnięte jak to możliwe. Nigdy nie ma tak, że coś pociągnie się do dwóch tygodni po czym rząd wprowadza radykalne kroki.
Ad2. Poczytaj kilkakrotnie posty wyżej gdzie dość dobitnie rozłożyłem pewne aspekty. Jeżeli nie ma wprowadzonych działań bojowych, żołnierz nie ma prawa strzelić do chorego, jeżeli ten nie zagraża życiu jego samego. Jeżeli natomiast wprowadzone są te działania, to wojaż ma pełne kompetencje w tym co robi, gdyż w razie czego do odpowiedzialności pociągnięte są osoby odgórne.
Ad3. Miało dotyczyć Atlanty ale z tego zrezygnowałem i później zapomniałem pozmieniać cyfry.
Ad4. No widzisz :D
Ad5. Nie możesz z tego względu, iż mienia to wydźwięk mojej poprzedniej wypowiedzi. A dorabianie sobie własnej ideologii do wyrwanego z kontekstu zdania jest niczym innym jak po prostu przerobienie na własne potrzeby czegoś co miało inną funkcję. Co do "trupów" to z góry przepraszam, ale myślałem o innym, a wpisałem co innego. Chodziło mi o zarażenie, więc uważam, że ta kwestia jest chyba rozwiązana.
Ad6. Przepraszam, ale to Ty napisałeś, iż grupa SUV wjeżdża do miasta i robi hałas w celu zwabienia zombie, a ja się do tego odnoszę. Nie mówię tutaj, że jeździłby do czasu, aż nie mógłby się wycofać. Chodziło mi o zobrazowanie tego, iż kierowca takiego pojazdu nie wie co może dziać się dwie lub trzy ulice dalej. Jedna przecznica może być kompletnie pusta (patrz Rick wjeżdżający do Atlanty), a druga kompletnie zapełniona przez zombie i tutaj już koniec, gdyż otoczą wóz z każdej strony. Posłużyłem się jedynie jednym egzemplarzem, ale nawet gdyby pojechali tą jedną ulicą w 6 czy 7, ba nawet 10 czy 15 (choć jest to fizycznie niemożliwe i mało prawdopodobne), wyszłoby na to samo.
Ad7. Środkiem drastycznym nazywa się każdy rodzaj broni masowej zagłady. Bomba atomowa oraz wodorowa to ostateczność. Są one jednymi z najmocniejszych pocisków, jednakże po drodze znajdzie się jeszcze kilka innych dobrych źródeł eksterminacji.
Ad8. Walkier przecięty w pół może się tak de facto jeszcze poruszać za pomocą kończyn górnych. Nic nie stoi na przeszkodzie. Już dwa takie przypadki nam pokazano np. Hannah choć ona przemieszczała się dość wolno zważywszy na jej stan, ale jeszcze w trzecim odcinku sezonu drugiego był jeden przypadek bez nóg, i to w dodatku wojskowy. Co do ckm, może zdaje egzamin w realnym świecie, ale w TWD nawet to nie pomogło. Jedn taki stał pod CDC i w centrum Atlanty.
1. Nie, tak nie jest naprawdę - tak stało się w serialu.
2. Mylisz się. Póki nie ma szczepionki, a sam chory zagraża życiu innych ludzi, zostanie zlikwidowany. To, że - jak twierdzisz - inaczej stało się w TWD, nie znaczy, że to jest realne. Wręcz przeciwnie, nie jest. To jedynie ilustracja tezy służącej temu, by Rick obudził się w świecie opanowanym przez zombie.
3. Skleroza? ;)
4. Widzę :P
5. Cytatami łatwo manipulować, ale nie było to moim zamiarem. I uważam, że tego nie zrobiłem :) Co do kwestii "trupy" - "zarażenie" - ok. Każdy może się pomylić, ale to są dwie zupełnie różne sprawy. Jeśli ten fakt został odkryty w momencie, gdy trwały ciężkie walki, to ogłoszenie go byłoby wręcz samobójstwem. Wtedy właśnie staraliby się trzymać to w tajemnicy.
6. Podałem jeden ze sposobów eliminacji grup walkerów. Do zastosowania jak najbardziej, ale nie w stosunku do hordy. Sposobów może być wiele - choćby przeczekanie. Według Brooksa 5 lat by wystarczyło.
7. Poza tym właśnie w World War Z armia wycofała się, zajęła wyznaczone obszary, oczyściła je, odbudowała się fizycznie i psychicznie i dopiero wtedy przeszła do kontrataku. Jak drastycznie wyglądało oczyszczanie podczas wycofywania się i później, przeczytaj sam.
A atomówka to rzeczywiście ostateczność, ale sytuacja takich właśnie rozwiązań prawdopodobnie wymagała.
8. Walker przecięty na pół guzik zrobi - Hannah też niewiele mogła. Co najwyżej wyszczerzyć kły i przyjąć kulkę między oczy - co też właśnie uczyniła :P
Aha czyli czytałeś "WORLD WAR Z" i do tego dopiero teraz się tym pochwaliłeś.:) a ty ty.
Ja zanim jeszcze doczytałam do momentu wielkiej paniki doszłam do pewnych wniosków (np. dezercje, panika, rozkład struktur społeczeństwa) co się pokryło z wizją Maxa Brooksa.
Tutaj jednak dochodzimy do jednego zasadniczego problemu. W Świecie Maxa Brooksa wróg jest konkretny. Wirus, który przemienia zarażonych w zombie. Są konkretne środki i metody pozwalające uniknąć zarażenia. W TWD sytuacja jest gorsza. Zarażeni są wszyscy. Także w żadnym miejscu na Świecie większa grupa (cywilów, wojska) nie może czuć się bezpiecznie "odgrodzona" od zombie. Oni mogą być wszędzie. I wszędzie sytuacja nagle może się zmienić.
Ponieważ z odpowiedzią przeniosło mnie aż tutaj. Postaram się zachować jaki taki porządek. Najpierw odpowiedź na pierwsze odniesienie Gambit_s15
1."I co z tego? Żołnierz walczący we własnym kraju ma o wiele większą motywację niż uczestniczący w abstrakcyjnej misji pokojowej. Amerykanie nie chcieli umierać w Wietnamie, ale walczyć we własnym kraju to zupełnie coś innego. Ważniejszego."
No właśnie, dokładnie o to chodzi, a co może być ważniejszego od własnej rodziny? co skłoni żołnierza do dezercji? to właśnie chciałam przekazać, a Ty potwierdziłeś tą wiadomością, chociaż miała to być riposta.
2."Na pewno nie na cmentarzach. Wyjaśnijmy to raz na zawsze: tylko człowiek zarażony za życia mógł zostać walkerem. Co do reszty - zgoda. I zgadzam się również, że wywołałoby to panikę, ale armia jako całość to coś więcej niż spanikowany tłum. To jest właśnie grupa zdolna opanować emocje"
Nie doceniasz mnie. Z rozmów, które prowadziliśmy jasno wynikało, że w temacie jestem trochę zorientowania. Nie sądzisz chyba, ze miałam na myśli zwłoki w silnym stadium rozkładu ani kościotrupy? bo się pogniewamy:) poza tym gdzie to napisano, że ożywają tylko Ci co umarli w czasie epidemii?
Co do emocji to się nie zgodzę. Wyjaśniałam wyżej dlaczego i co robiono, by utrzymać dyscyplinę. Rodzina w potrzebie. Chrzanię służbę, rodziny mi nie wrócą kiedy zostanę tutaj, podczas gdy oni są zagrożeni.
3."Ok, nadchodzi grupa walkerów. Załóżmy, że oddział żołnierzy wyposażony jest w broń osobistą i że nie mają ani jednego ckm-u. Żołnierze strzelają w tułów, walkerzy idą dalej. Panika, bezładna strzelanina, ale jeden z pocisków trafia w głowę."
Oczywiście grupa walkerów idzie jak na strzelnicy środkiem drogi i to od frontu na super przygotowane pozycje? (a co jeśli nagle ktoś w naszych szeregach umiera na serducho?, albo z boku nadchodzi druga grupa? albo z góry spadają zombie, które wypadają przez okna domów, wieżowców?) owszem, tak może się stać i to bardzo prawdopodobny scenariusz, ale tylko pod warunkiem, że armia wie z czym walczy i jak z tym walczyć. Panika, strzelanina (chaotyczna) część walkerów pada, nie wiadomo dlaczego to strzelamy dalej. Po prostu nie wierzę, że konkretne strzały w głowę zostaną zarejestrowane. Przypomina mi to film "Straszny film 3" kiedy podczas najazdu kosmitów jeden z bohaterów uderza najeźdźcę łopatą w głowę powodując jej odpadnięcie, po czym tryumfalnym tonem stwierdza, że znalazł ich słaby punkt - trzeba im tylko odrywać głowy. Poza tym scenariusz z grupą walkerów ma szansę zaistnieć tylko wtedy, gdy armia wie jaka taktyka byłaby optymalna, a to wymaga czasu i doświadczenia, a ciągle mam na myśli pierwszą fazę, (którą w swoich rozważaniach pomijacie, a jest najważniejsza). Wtedy taktyka byłaby z pewnością dużo wymyślniejsza. Np. snajperzy eliminujący zagrożenie z dystansu czy też zwykłe rozjeżdżanie pojazdami opancerzonymi większych grup. Broń automatyczna w pierwszej fazie średnio by się przydawała do takich akcji, a użyta w dużej liczbie na początku apokalipsy spowodowałaby tylko ogromne zamieszanie, panikę i chaos, niewspółmierny do korzyści. Oczywiście jeśli armia miała by szansę na przetrwanie pierwszych chwil w dobrym i przede wszystkim licznym stanie. Co ciągle nam będzie wracać przy okazji takich rozważań.
4 "Normalnie. Tym bardziej, że za dezercję grozi kula w łeb. Wojsko to nie jest organizacja dobroczynna, a dezercja podczas wojny to coś, na co mało kto by się poważył."
Postaram się powiedzieć krótko. Zapoznaj się z przypadkami w historii. Do dezercji (masowych) dochodzi często z dużo drobniejszych powodów. Przykładów jest mnóstwo. Słynna "bitność" armii włoskiej w czasie II Wojny Światowej gdzie Brytyjczycy brali tysiącami do niewoli dezerterów, Armia Czerwona, gdzie własnych żołnierzy traktowano jak mięso armatnie i nagle rozpływały się całe pułki. Volkssturm w Armii Niemieckiej masowo dezerterował mimo terroru SS ba! nawet regularne jednostki Wehrmachtu dawały nogę. Nawet my, Polacy nie mamy chlubnych kart w tej kwestii. Podczas naszej długiej historii wojen są tego liczne przykłady. Niby dlaczego często wspomina się podczas wojen nowożytnych jak to siły hetmanów topniały, chociaż żadnej konkretnej bitwy nie stoczono? albo w czasie Wojny Obronnej Polski podczas obrony wybrzeża liczne dezercje powodowały ciągłe kłopoty z brakiem żołnierzy. Przykładów jest mnóstwo trzeba tylko do ich sięgnąć. To błahe często powody, a co dopiero w czasie apokalipsy zombie. Każdy z żołnierzy mający rodzinę i bliskich będzie sądził, że lepiej w takich chwilach on i jego spluwa przyda się rodzinie niż krajowi, bo to nie walka z wrogiem zewnętrznym tylko rozkładającym kraj od środka. Nikt nie jest na coś takiego przygotowany.
Niech wisienką na torcie będzie mały wyciąg z Wikipedii: " W armii USA dezerterów nazywa się AWOL (Absent Without Official Leave). W r. 2005 było ich około 5000. Kara za dezercję jest tam stosowana dopiero po 30 dniach nieobecności."
Naprawdę uważasz, że w czasie strachu, chaosu, apokalipsy, normalni ludzie nie wyskoczą na dwa dni do domu, żeby zobaczyć czy wszystko z rodziną ok? a zanim wrócą (o ile wrócą) już będzie pozamiatane. Oczywiści nagła zmiana przepisów w tym względzie nie wchodzi w rachubę. Jest to instytucja zbyt skostniała na takie posunięcie bez niezbędnych konsultacji. To nie Państwo totalitarne, gdzie los ludzi leży zazwyczaj w ręku jednego człowieka, zresztą, nawet ono by sobie w takich warunkach nie poradziło śmiem twierdzić. Poza tym w czasie paniki, pandemonium, nikt nie miałby do tego głowy, a inna sprawa, że wszyscy mieli by to głęboko w d.
"Czyli prawidłowa reakcja nastąpiła w momencie ataku. I bardzo dobrze, bo dokładnie tak samo zareagowaliby ludzie ze świata TWD."
No właśnie nie, wyraźnie napisałam, że mielibyśmy kolejne zombie. Wiesz jakie one potrafią być szybkie kiedy nagle poczują ofiarę i jakie są silne. Prawidłowa reakcja jest taka, że wszystko to co wygląda podejrzanie, albo niebezpiecznie traktuje się z dystansem, a tak z pewnością wygląda gość z wygryzionym żebrem cały zakrwawiony. A nie "Oooo! co to?! jakie fajne! zobacz jaki gość śmieszny!" Bohaterowie i ludzie TWD to tak naprawdę odzwierciedlenie naszego społeczeństwa tylko bez żywych trupów. Jestem przekonana, że w ten sposób mogło dojść do lokalnej epidemii. Obiekt zero atakuje idiotkę chcącą zrobić sobie z nim zdjęcie. Udaje jej się wyrwać, przyjeżdża policja i pogotowie. Podczas próby obezwładnienia napastnika ugryziony zostaje jeszcze policjant. W międzyczasie idiotka zostaje zapakowana do karetki i lekarze próbują zatamować krwawienie. Pół biedy jeśli wykrwawi się i przemieni w karetce. Gorzej jeśli przemieni się w szpitalu i pogryzie lekarzy, którzy z kolei będą starali się ratować siebie. W międzyczasie przywożeni są kolejni zarażeni. Tymczasem pogryziony policjant oparzony (lub lekceważący ranę) wraca do domu i zaczyna czuć się coraz gorzej. Później wychodzi z domu by poszukać czegoś do przekąszenia i natrafia na grupę japońskich turystów...
"człowiek - w przeciwieństwie do walkera - jest istotą inteligentną i mającą zdolności adaptacyjne. I właśnie dlatego takie starcie wygraliby ludzie"
Adaptacja wymaga czasu. W czasie WORLD WAR Z właśnie tego brakuje najbardziej.
Dalsza dyskusja Panów jest bardzo ciekawa, ale obawiam się, że zmierza w złym kierunku.
Dopiero dziś (i to przypadkiem) znalazłem Twój post i stąd tak późna odpowiedź. Co prawda nie uważam, by ta dyskusja miała większy sens, ale z szacunku dla czasu, który poświęciłaś, odpowiem.
1 i 2. "No właśnie, dokładnie o to chodzi, a co może być ważniejszego od własnej rodziny? co skłoni żołnierza do dezercji? to właśnie chciałam przekazać, a Ty potwierdziłeś tą wiadomością, chociaż miała to być riposta".
To miała być i była riposta. Walka z wrogiem we własnym kraju nie polega na obronie li tylko własnego domu. Żołnierze wiedzieli, że istnieją obozy dla uchodźców znajdujące się pod opieką wojska. Zapewne mogli mieć nadzieję, że ich rodziny będą tam bezpieczne. Poza tym armia nie jest organizacją wolontariuszy, nie jest nawet zwykłą pracą. Dezercja w sytuacji stanu wyjątkowego to nie jest decyzja, na którą tak łatwo się poważyć.
3. "Panika, strzelanina (chaotyczna) część walkerów pada, nie wiadomo dlaczego to strzelamy dalej. Po prostu nie wierzę, że konkretne strzały w głowę zostaną zarejestrowane".
Przykro mi, nie wierzę w to. Do ataków walkerów musiało dochodzić na terenie całego kraju. Wiemy, że trwało to kilka miesięcy. Nie twierdzę, że w pierwszym starciu, ale raczej dość szybko żołnierze zorientowaliby się, jak unieszkodliwić walkera.
4. "Niech wisienką na torcie będzie mały wyciąg z Wikipedii: " W armii USA dezerterów nazywa się AWOL (Absent Without Official Leave). W r. 2005 było ich około 5000. Kara za dezercję jest tam stosowana dopiero po 30 dniach nieobecności."
Mam dla Ciebie inny cytat z Wikipedii:
"W siłach zbrojnych służy ogółem 1.373.995 żołnierzy służby czynnej oraz 42.042 funkcjonariuszy Straży Wybrzeża (stan z 30 kwietnia 2008) z tego: Army 524,7 tys. żołnierzy, Navy 331,6 tys., Marine Corps 189,5 tys. i Air Force 328,2 tys.".
Wynika z tego, że owe dezercje stanowią 0,36% ogólnego stanu armii amerykańskiej. Nie zaprzeczam, że ta liczba zdecydowanie by się zwiększyła podczas apokalipsy zombie, ale nie sądzę, by doprowadziło to do paraliżu amerykańskie siły zbrojne.
Przedostatni akapit.
Do pogryzień na pewno by dochodziło... przez jakiś czas. W pierwszych dniach media działałyby normalnie i takie przypadki z pewnością zostałyby nagłośnione. Tak jak choćby to zdarzenie: http://www.fakt.pl/Zjadl-mezczyznie-twarz-Dramat-w-Miami,artykuly,159530,1.html
Ostatni akapit.
Owszem, adaptacja wymaga czasu, ale ludzie to jednak stworzenia inteligentne. W przeciwieństwie do zombie. Jeśli widzą, że przegrywają, wycofują się. I tak stało się w WORLD WAR Z Brooksa. Zamiast czekać na zjedzenie, strzelając w panice po ścianach, oddziały wycofałyby się. Zapewne nie wszystkim by się to udało, być może część zostałaby okrążona i zjedzona, ale nie doszłoby do totalnego zniszczenia armii. Wycofać się, przegrupować, przeczekać i skontrować - taką taktykę przyjęłaby armia.
Nie przekonamy się, to chyba oczywiste. Pozostaje więc cieszyć się, że zombie nie istnieją i nie będziemy mieć okazji ujrzeć w praktyce, kto z nas ma rację.
Choć możemy chyba sobie wyobrazić, jak skończyłby się atak na umocnione pozycje w takiej sytuacji:
http://www.youtube.com/watch?v=cP74XFMkJV0&feature=related
albo w takiej:
http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=a3JovO416NU&feature=endscreen
Przedstawiasz tutaj przykłady, które rzadko stosowane są w realnym życiu przy jakichkolwiek umocnieniach. Amunicja do tego potwora kończy się w kilka sekund i jedyne co robi to daje dobre show.
Karabiny maszynowe widzimy chociażby przed szpitalem, w którym leżał Rick. Może nie byłyby aż tak efektowne i skuteczne, ale były. Był też helikopter i mnóstwo żołnierzy wyposażonych w broń osobistą. A jednak szpital padł. Dlaczego? Zwolennicy niepokonanych zombie i głupiejących na ich widok ludzi uznają to za dowód, że z umarlakami nie można wygrać. Dla mnie natomiast jest to tylko dowód na to, że owa scena służy udowodnieniu tezy, której tak naprawdę udowodnić się nie da.
1. No nie riposta. Tylko potwierdzenie mego zdania:) przepraszam, że w ten sposób argumentuję, ale inaczej się nie da. Cały czas wjeżdżasz mi z późniejszymi działaniami ( "Żołnierze wiedzieli, że istnieją obozy dla uchodźców znajdujące się pod opieką wojska"), a jeśli nie? jeśli pandemia, tak jak w TWD zaatakowała nagle? (wiemy, że minęło 194 dni od pierwszego zarejestrowanego przypadku, ale nie wiemy jak szybko to się później potoczyło, czy przez 120 dni nadal rejestrowano kolejne przypadki, czy w 121 dniu nie sypnęło żywymi trupami jak ziarnami z dziurawego worka). Zastanawiam się, czy władze miały szansę, czas zareagować jak powinny. My to wiemy, ale oni nie. Czy był czas na utworzenie właściwie zabezpieczonych obozów? czy prowadzono tam właściwą selekcję? czy nie były tam osoby starsze, słabe, chore, które mogły się reanimować w obozie? jak widzieliśmy w TWD to nie była jakaś super zorganizowana akcja, a jedynie jedźcie tam, tam będzie bezpiecznie. A tam jeszcze większy burdel. Także paradoksalnie, w Świecie, gdzie każdy może być żywym trupem (a to odróżnia to uniwersum od uniwersum Maxa Brooksa) największe szanse na przeżycie miał ten, kto zabunkrował się w jakimś magazynie, własnym domu z zapasami, bunkrze, który tata zbudował w okresie zimnowojennym, albo z kumplami z klubu łowieckiego w supermarkecie i był na tyle zdesperowany, że nikogo nie wpuszczał i bronił tego miejsca przed innymi. Nie natomiast Ci, co posłuchali władz i dali się spędzić w wielkie skupisko ludzi, które prawdopodobnie zezombiło się od środka.
Ja nie twierdzę cały czas, że wojsko nie poradziło by sobie z głupimi trupami, jednak zastanawiam się, czy dało by radę przetrwać pierwszą fazę w dobrej formie, dyscyplinie i co najważniejsze, dość liczne.
Już też pisałam. W uniwersum TWD wszyscy są zarażeni i wszyscy się reanimują po śmierci. Ni ma zatem bezpiecznego miejsca na Ziemi, tak jak w "World War Z", gdzie można bezpiecznie przeczekać i przegrupować się, przygotować. Im większa grupa tym większe ryzyko.
Taka mała dygresja. W "WWZ" Maxa Brooksa oczywiście nikt inny nie mógł uratować Świata jak dzielna armia amełykańska. Takie coś musiało się skończyć happy endem bo to w końcu USA:)
"Dezercja w sytuacji stanu wyjątkowego to nie jest decyzja, na którą tak łatwo się poważyć."
Ja Ci podałam konkretne przykłady w historii, gdzie jasno wynika jakim wielkim problemem były i są dezercje mimo sytuacji w każdej armii. To fakty, a ich przeniesienie na TWD nie jest zbyt korzystne dla wojska, w sytuacji, gdzie nie mamy frontu i nie jesteśmy od wroga jako tako oddzieleni. Gdy wróg trawi nasze szeregi od środka i może być wszędzie. To znacząco zmienia perspektywę nie sądzisz?
4."Przykro mi, nie wierzę w to. Do ataków walkerów musiało dochodzić na terenie całego kraju. Wiemy, że trwało to kilka miesięcy. Nie twierdzę, że w pierwszym starciu, ale raczej dość szybko żołnierze zorientowaliby się, jak unieszkodliwić walkera."
No to teraz już zaczynamy precyzować, by własne zdanie obronić:) przypomnijmy, z jaką sytuacją mamy do czynienia i o jakiej rozmawiamy:
"Ok, nadchodzi grupa walkerów. Załóżmy, że oddział żołnierzy wyposażony jest w broń osobistą i że nie mają ani jednego ckm-u. Żołnierze strzelają w tułów, walkerzy idą dalej. Panika, bezładna strzelanina, ale jeden z pocisków trafia w głowę. Walker pada. I pada rozkaz: STRZELAĆ W GŁOWY!!! Poza tym wojsko dysponuje łącznością i to "odkrycie" zostałoby natychmiast przekazane dalej. I to byłby - tak naprawdę - koniec wszelkich szans walkerów."
Pomijając to, ze nie wiemy czy do takiej sytuacji by doszło, czy armia miała by szansę przetrwać fazę paniki, to ten przykład jasno wskazuje na Twoje intencje - mamy do czynienia z sytuacją, gdy jeszcze nie wiadomo jak zniszczyć zombie. W drugim przykładzie wskazujesz już na to, że żołnierze z tego przykładu już wiedzieli jak zniszczyć zombie i dlatego nie wierzysz. No masło maślane. Przykro mi, że czepiam się szczegółów, ale nie można tych dwóch przykładów łączyć i tworzyć z tego argumentu, bo albo rozmawiamy o wiśniach, albo o truskawkach:)
Zgadzam się jednak co do przepływu informacji. W dzisiejszych czasach to nie problem by powiadomić cały Świat o możliwościach zombie. Starczy filmik na YT.
4."Wynika z tego, że owe dezercje stanowią 0,36% ogólnego stanu armii amerykańskiej. Nie zaprzeczam, że ta liczba zdecydowanie by się zwiększyła podczas apokalipsy zombie, ale nie sądzę, by doprowadziło to do paraliżu amerykańskie siły zbrojne."
To Ty tak sądzisz. Może odniesiesz się do pozostałych przykładów? ja Ci pisałam jasno, dlaczego nie daję szans armii amerykańskiej w pierwszej, decydującej fazie. Zadecydowała tutaj historia wojen tego kraju. W przypadku, gdy żołnierz amerykański wie, że nikt mu chałupy nie podpala, walczy jak tygrys, jednak gdy wie, że jego bliscy są zagrożeni ma inne priorytety. Mało tu by dla niego znaczyły zapewnienia przełożonych, że są w obozach gdyby się np. rozeszło, że wszyscy martwi, nawet nie pogryzieni stają się zombie. To tylko przykłady, ale w "WWZ" Maxa Brooksa jest podobnie. Jednostka Rosyjska w Osetii również się zbuntowała (więc odebrano im broń gdy się zaczęło na to zanosić). Chciała do domu, do rodzin. I wtedy dowództwo zareagowało zdecydowanie wysyłając tych, na których mogli polegać - Specnaz (zwracam uwagę na moje pisanie wyżej, gdzie wskazałam, które jednostki mogą zachować karność i dyscyplinę, jak widać Max Brooks sądzi tak samo) by rozwiązali problem. Jednostka wojska została zdziesiątkowana. W pełnym tego słowa znaczeniu. Co dziesiąty żołnierz został ukamieniowany przez towarzyszy. Pomijając prawdopodobieństwo takiej sytuacji. Myślisz, że gdy znowu Ci żołnierze dostaną broń, by walczyć z żywymi trupami, nie wystrzelają wcześniej komandosów z zemsty i nie dadzą drapaka do domu? ja myślę, że tak.
"Do pogryzień na pewno by dochodziło... przez jakiś czas. W pierwszych dniach media działałyby normalnie i takie przypadki z pewnością zostałyby nagłośnione. Tak jak choćby to zdarzenie"
A kto wierzy w szmatławce i brukowce? do tego też zostaliśmy przyzwyczajeni. Ciągłych sensacji. Sądzę też, że władze starały by się czegoś takiego nie nagłaśniać by nie robić paniki, gdyby takie doniesienia się powtarzały. Słowem, skiślibyśmy we własnym sosie, który świetnie się sprawdzał w innych przypadkach, ale nie podczas pandemii zombie.
Co do ostatniego akapitu, to chyba odpowiedź na niego znajdziesz w moich wcześniejszych wiadomościach i tutaj wyżej.
Jasne, że nie określimy kto z nas może mieć rację. Jednak opierając się na wiedzy, historii, doświadczeniach możemy pewne prawdopodobieństwo określić. Myślę, że argumentacja przedstawiona przeze mnie nie jest głupia. Na pewno wiele można jeszcze dopowiedzieć. Sądzę jednak, że już nie powiesz z przekąsem "to niemożliwe i głupie, żeby głupie zombie pokonały najlepszą armię na Świecie" na pewno nie w otwartej bitwie. Zeżarły ją od środka dosłownie i w przenośni - ludzie ulegli by własnemu strachowi, pierwotnym instynktom przetrwania, uczuciom. To co w walce z żywym przeciwnikiem jest naszą siłą w starciu z zombie jest naszą słabością