W niedzielę 29 listopada rozpoczął się 38. Międzynarodowy Festiwal Filmów Młodego Widza Ale Kino! – w tym roku w online'owej formule. Z zaangażowaniem śledzimy program festiwalu i publikujemy recenzje najciekawszych tytułów. Dziś swoimi wrażeniami po obejrzeniu irlandzkich "
Randek z Amber" dzieli się nasz redaktor Jakub Popielecki.
A
TU znajdziecie
8 FILMÓW, KTÓRE NASZYM ZDANIEM WARTO OBEJRZEĆ podczas Ale Kino!. Festiwal potrwa do 6 grudnia.
***
Randka w ściemę recenzja filmu "
Randki z Amber", reż.
David Freyne Są lata 90., jesteśmy w Irlandii. Licealiści oglądają na lekcji filmik edukacyjny zatytułowany "Guide to lovemaking". Posmak retro obciachu dostarcza nie tylko vhs-owe ziarno kasety wideo, ale i przemawiająca z ekranu zakonnica, która tłumaczy meandry seksu, przypominając, że "Jezus zawsze patrzy". Uczniów na sali to jednak nie rusza, przecież regularnie obmacują się za szkolnym zaułkiem, masturbują w kinie albo wynajmują przyczepę na godziny w wiadomym celu. Ale choć seks nie jest dla nich tematem tabu, to wciąż pozostaje przedmiotem traum i represji. Zwłaszcza dla osób, które nie mieszczą się w "tradycyjnej" heteroseksualnej normie.
To właśnie para bohaterów "
Randek z Amber": Eddie (
Fionn OShea) i Amber (
Lola Petticrew). On szykuje się do kariery w wojsku i stara się dotrzymać kroku chłopackim przechwałkom o seksualnych zdobyczach. Ona demonstracyjnie wykrzykuje "nie jestem lesbijką", kiedy tylko ktoś poda w wątpliwość jej orientację seksualną. W rzeczywistości Eddie woli jednak chłopców, a Amber – dziewczyny. Środowiskowa presja "bycia normalnym", spełniania oczekiwań i równania do średniej jest jednak zbyt silna, by któreś z nich było w stanie dumnie wyjść z szafy. Wpadają więc na pomysł, który ma pozwolić im przetrwać szkołę: będą udawać parę.
"
Randki z Amber" sprytnie wykorzystują chwyt komediowego
qui pro quo i konwencję "teen movie", by w przystępny sposób opowiedzieć o genderowej zagwozdce. Bo zamiast teoretyzować na temat "performowania płci" reżyser i scenarzysta
David Freyne po prostu pokazuje parę nastolatków odgrywających spektakl "chodzenia ze sobą". Eddie i Amber zaczynają demonstracyjnie trzymać się za ręce, przytulać oraz przechwalać. I to dobry żart: bo spienięża dystans, z jakim bohaterowie wcielają w życie tę przerysowaną wizję heteroseksualnego związku. Ale to też dobry komentarz: bo pozwala widzom zobaczyć generalny absurd teatru płci. Przecież fałszywa zakochana para wcale nie konfabuluje dużo bardziej niż koledzy Eddiego, którzy zawstydzają siebie nawzajem kolejnymi wyimaginowanymi seksualnymi osiągnięciami. A jeśli każdy udaje, to co jest "naturalne"?
Całą recenzję Jakuba Popieleckiego można przeczytać TUTAJ.