Artykuł

Czytelnia FILMu: Jeszcze więcej seksu

FILM /
https://www.filmweb.pl/article/Czytelnia+FILMu%3A+Jeszcze+wi%C4%99cej+seksu-60582
28 maja do polskich kina trafi druga część "Seksu w wielkim mieście", czyli filmowej kontynuacji kultowego serialu telewizji HBO. Przed premierą zapraszamy Was do przeczytania artykułu z majowego numeru miesięcznika "Film". Pojawił się on właśnie w czytelni magazynu na Filmwebie.


Wibrator nie przynosi kwiatów

Pewnego razu była sobie dziewczyna z Nowego Jorku, która miała trzy przyjaciółki, kumpla geja, nieustanne problemy sercowe i silne poczucie niezależności. W trakcie sześciu sezonów serialu i jednego filmu poświęconego jej i jej przyjaciółkom z nowoczesnej, egocentrycznej bywalczyni nowojorskich klubów, która nie tylko teoretycznie, ale i w praktyce rozpracowuje meandry nowoczesnych związków, stała się uosobieniem romantycznego stereotypu: kobietą, której największym marzeniem jest wyjść za mąż. Od bohaterek ckliwych romansów różnią ją dzisiaj tylko bardziej ekstrawaganckie buty. Czy w kolejnej części jej przygód zatytułowanej po prostu "Seks w wielkim mieście 2" (premiera 28 maja) coś się w tym obrazie zmieni?

Seks, seks, seks

Kiedy w 1998 roku serial "Seks w wielkim mieście" debiutował w telewizji HBO, był zapowiadany jako odważna, niemal feministyczna wizja życia współczesnych niezależnych kobiet w Ameryce. Jego bohaterki, kobiety wyzwolone na tyle, by swobodnie rozprawiać o seksie, mężczyzn traktować jak obiekty seksualne i rozważać na ekranie szczegóły emocjonalnych i fizycznych relacji damsko-męskich (oraz damsko-damskich i męsko-męskich) miały dokonać kolejnej obyczajowej rewolucji.

Ale nie była to bojownicza feministyczna rewolucja, raczej postawa zgodna z założeniami feminizmu trzeciej fali, który uznał, że fundamentalne prawa zostały zdobyte. Stąd nastawienie na nieskrępowany rozwój, harmonijny stosunek do własnej kobiecości i niezależne wybory drogi życiowej. Nie bez znaczenia był fakt, że pod koniec lat 90. w Białym Domu rezydował Bill Clinton, który, jak wiadomo, sam lubił skoki w bok, a amerykańska opinia publiczna jak nigdy miała totalnie liberalne nastawienie do niemal wszystkiego. Recesja i kryzys kojarzyły się jedynie z głęboką historią, a Twin Towers spokojnie górowały nad dolnym Manhattanem. Ogólne zadowolenie z dobrobytu przysłaniało fakt, że wszystkie cztery bohaterki serialu są białymi przedstawicielkami klasy średniej. Do tego wszystkie są szczupłe, piękne
i zamożne…

Scenariusz serialu powstał na podstawie książki felietonistki "New York Observer" i nowojorskiej celebrytki, Candace Bushnell. Dzisiaj nie wiadomo, czy to książka, która stała się bestsellerem, czy też popularny serial zapoczątkował falę "chick lit", czyli literatury pisanej przez kobiety o kobietach dla kobiet. Niestety, o wiele bardziej błahej niż powieść Bushnell. Mniej więcej tak różniącej się od książkowego "Seksu w wielkim mieście", jak literacki pierwowzór od serialu. Obraz życia emocjonalnego Manhattanu w książce amerykańskiej pisarki był bowiem boleśnie szczery. Samotne, niezbyt zamożne kobiety poszukują w teoretycznie pełnym możliwości Nowym Jorku sposobu na satysfakcjonujące życie w świecie wiecznych kawalerów, zainteresowanych jedynie niezobowiązującymi one night stands.

Esencją ich życia są wernisaże (gdzie można coś zjeść), imprezy klubowe (na których można kogoś poznać), seks z przygodnie poznanymi partnerami, plotki oraz starania o jak najskuteczniejsze kontakty. Bo w Nowym Jorku, jak przyznaje Bushnell, dużo bardziej od tego, kim jesteś, liczy się to, kogo znasz. Jej bohaterki bowiem raczej walczyły o przetrwanie, gdy tymczasem serialową Carrie bardziej zaprząta pytanie: "Czy kobiety na Manhattanie odrzuciły ideę miłości?".

Bohaterki serialu tej idei nie odrzuciły (o czym potem), ale za to świadomie postanowiły grać według zasad, którymi kierują się mężczyźni. W jednym z odcinków pierwszego sezonu Carrie z naukowym dystansem decyduje się na seks z byłym chłopakiem tylko po to, aby doświadczyć takiej sytuacji całkowicie na zimno, bez jakiegokolwiek zaangażowania. "Uprawiałam seks tak, jak faceci – chwaliła się po wszystkim. – I nic nie czuję".

Seks i związki stały się głównym tematem serialu. Bohaterki rozprawiały przy lunchu o seksie oralnym i analnym. Odważne deklaracje mieszały się z pensjonarskimi dylematami (czy można pójść z nim do łóżka na pierwszej randce?) i konserwatywnymi wnioskami, że długość związku jest uzależniona od czasu między poznaniem a wylądowaniem w łóżku. Bohaterki odważnie eksperymentowały: Carrie i Samantha z młodszymi od siebie dwudziestolatkami, sfrustrowana brakiem zainteresowania ze strony mężczyzn Miranda – z kobietami, a Charlotte – w trójkątach, które były fantazją jej chłopaka. Wszystkie debatowały nad istotą monogamii, dochodząc do wniosku, że z praktyki wynika, iż już nikt w nią nie wierzy.

Carrie Bradshaw to nie ja

30-letnia Carrie szybko stała się ikoną dla współczesnych młodych kobiet. I wyrocznią. Jej eklektyczny, brawurowy styl ubierania, miłość do butów, skrajne skupienie na sobie i własnych miłosnych problemach, sposób zachowania – wszystko stało się atrakcyjnym wzorem do naśladowania. A będący symbolem miłości własnej naszyjnik ze swoim imieniem to znak rozpoznawczy wyznawczyń mody, butów Manolo Blahnika, pewności siebie i samej Carrie Bradshaw.

Candace Bushnell stworzyła Carrie na swoje podobieństwo. Ale Carrie i jej świat w telewizyjnym show tylko w niewielkim stopniu oddaje intencje pisarki. Bushnell, która jak sama twierdzi, lata 80. spędziła w klubach Manhattanu, przyznaje, że część opisywanych przez nią historii wydarzyła się naprawdę. Na przykład Mr. Big jest wzorowany na milionerze i wydawcy Robbiem Guccione Jr., z którym przez pewien czas się spotykała. Ale, zaznacza, nie jest to opowieść autobiograficzna. Bushnell stworzyła gorzką i pełną wątpliwości opowieść o młodych kobietach, które przyjeżdżają do Nowego Jorku z postanowieniem zrobienia kariery. I szybko uczą się bezwzględnych zasad. Liczy się tylko rywalizacja, a bohaterki są boleśnie samotne ze swoimi rozterkami, wątpliwościami, dramatami. Autorka na chłodno przygląda się materializmowi, pustce, bezsensownym grom prowadzonym przez znudzonych członków nowojorskiej elity.

Serial ten sam materializm i egotyzm uczynił atrakcyjnym. W efekcie, o ile serial obiecuje, że superbuty, świetna sukienka i poderwany na jedną noc przystojniak mogą uczynić życie zabawnym, znośnym, a nawet szczęśliwym (bo romans może okazać się miłością na całe życie), o tyle autorka książki nie ukrywa przed czytelniczkami nieprzyjemnej prawdy: żadna sukienka, najlepsze buty i udany przelotny seks nie rozwiązują problemów; życie potrafi być
bezwzględne.

W książce nie ma serialowej, a potem filmowej "siły sióstr" – kobiecej przyjaźni, która może przetrwać wszystko i na wszystko jest receptą. A to właśnie ona stała się największą siłą serialu i zadecydowała o jego globalnej popularności. Ona też pozwoliła scenarzystom rozwinąć opowieść o czterech przyjaciółkach aż do 94 odcinków, a potem jeszcze filmów kinowych.

Carrie, Samantha, Charlotte i Miranda

Czterech mieszkanek Manhattanu, które są bohaterkami "Seksu w wielkim mieście", w żadnym wypadku nie należy mylić z zagubionymi dziewczętami. Wszystkie są ponadtrzydziestoletnimi kobietami, które świetnie sobie radzą w życiu zawodowym. Carrie Bradshaw (w tej roli Sarah Jessica Parker) jest felietonistką gazety "New York Star".

W swoich felietonach zatytułowanych właśnie "Seks w wielkim mieście" ("Sex and the City") pisze o problemach nowoczesnych związków, wykorzystując doświadczenia przyjaciółek oraz własne. W kolejnych sezonach z sukcesem wydaje swoje felietony w formie książek i pisuje do "Vogue’a". Charlotte York (Kristin Davis) jest marszandką i pracuje w prestiżowej galerii. Miranda Hobbes to odnosząca sukcesy prawniczka. Ostatnia z bohaterek, Samantha Jones, ma własną agencję PR. Jednak wszystkie pozostają singielkami, co stanowi koło zamachowe fabuły.

Ale mimo że to relacje damsko-męskie stanowią główny temat "Seksu w wielkim mieście", jego atutami ostatecznie stały się relacje między bohaterkami i doskonale napisane, dowcipne dialogi. Napięć i konfliktów między czterema przyjaciółkami jest mnóstwo, bo też każda z nich jest zupełnie inna. Carrie jest najczęściej prowodyrem niekończących się dyskusji o związkach (tego wymaga jej praca), a podczas konfliktów stara się pełnić rolę rozjemcy i łagodzić radykalne opinie trzech koleżanek. Charlotte jest z nich najbardziej zachowawcza i konserwatywna. Rozmowy o seksie ją peszą, a seksualne manifesty Samanthy – gorszą. Samantha jest najstarsza, ale też najbardziej odważna i niezależna. Nie wstydzi się swojej seksualności. Nie przeszkadza jej, że jest singlem. Uznaje ten stan za idealny, bo dzięki temu "cały świat jest jak szwedzki stół". Miranda jest chłodną, czasem cyniczną realistką. Nie ma złudzeń. Nie znosi egzaltacji i nie umie kłamać.

Każda z nich ma swoje słabości. Carrie to zakupoholiczka (większość pieniędzy wydaje na buty) i fashion victim (nowego chłopaka zawsze najpierw przedstawia sprzedawcy w sklepie Prady). Charlotte nie ukrywa, że jej życiowym celem jest założenie rodziny i posiadanie dzieci, a to oznacza znalezienie właściwego partnera. Jest pedantką i estetką. Miranda frustruje się faktem, że jest uznawana za lesbijkę. W konsekwencji staje się coraz bardziej agresywna wobec mężczyzn i radykalna w ich ocenie. Samantha jest uzależniona od uprawiania seksu, mówienia o seksie i słuchania o seksie. Co powoduje, że problemy przyjaciółek niezwiązane z seksem wydają się jej czasem niewarte zainteresowania.

Czasy się zmieniają, seks również

Od debiutu w USA po premiery w kolejnych częściach świata "Seks w wielkim mieście" szybko stawał się coraz bardziej popularny. Producenci, m.in. Darren Star, człowiek, który wpadł na pomysł sfilmowania felietonów Bushnell, wcześniej producent seriali "Melrose Place" i "Beverly Hills 90210", zdali sobie sprawę, że popularność zobowiązuje. W końcu młode kobiety będą naśladować cztery atrakcyjne mieszkanki Nowego Jorku. Na zmiany nie trzeba było długo czekać.

W kolejnych sezonach Carrie postanawia rzucić palenie, bohaterki przestają wypowiadać złośliwe uwagi na temat macierzyństwa, bawić się wibratorami, naśmiewać z katolików i debatować, czy puszczenie bąka w towarzystwie narzeczonego to już koniec związku. A przede wszystkim idą po rozum do głowy i postanawiają wyjść za mąż. Wszystkie godzą się w tym celu na kompromisy, porzucając wcześniejsze deklaracje niezależności. Carrie jako niepoprawna romantyczka angażuje się w kolejne związki, każdy traktując śmiertelnie poważnie. Do tego ciągle pojawia się w okolicy Mr. Big, czyli przeznaczenie. Po wielu przejściach miłością życia pedantycznej Charlotte okazuje się spocony prawnik, który przeprowadza jej rozwód z pierwszym mężem. Dla niego przechodzi na judaizm. Miranda, po przypadkowym zajściu w ciążę ze Steve’em, postanawia urodzić. Wprawdzie pozostałe trzy koleżanki miały aborcję, ale jej skutki emocjonalne opisują w takich barwach, że Miranda woli już zostać samotną matką. Ostatecznie jednak decyduje się na ślub ze Steve’em i przeprowadzkę do Brooklynu. Dla mieszkanki Manhattanu to, oczywiście, koniec świata, nawet jeśli "Brooklyn to nowy Manhattan". Jedynie Samantha pozostaje niezależna, ale za swoje niepoprawne seksualne wyzwolenie musi od czasu do czasu przyjąć od scenarzystów porcję upokorzeń. W końcu i ona związuje się z dużo młodszym od siebie aktorem Smithem Jerrodem (by ostatecznie w filmie kinowym uznać, że jednak nie nadaje się do stałych związków, i porzucić go). Ale nie ma się czemu dziwić, w końcu Ameryka po 11. września, z prezydentem Bushem i wojną w Iraku nie była już tak liberalnym krajem. Stosunek do wartości rodzinnych zmienił się diametralnie – stawianie na rozpasane seksualnie singielki stało się nieco nie na miejscu. Ale zmieniło się coś jeszcze.

Rosnąca popularność "Seksu w wielkim mieście" ujawniła jego potencjał marketingowy. Dziewczyny z sąsiedztwa z pierwszego sezonu, które nabijają się z niezbyt rozgarniętych modelek, same zaczynają je przypominać. Noszą coraz bardziej wyrafinowane suknie z najnowszych kolekcji, coraz droższą biżuterię i coraz bardziej szykowne torebki. Okazało się bowiem, że nic nie sprzedaje się tak dobrze, jak rzeczy noszone przez bohaterki "Seksu w wielkim mieście", a przede wszystkim Carrie Bradshaw, którą obwołano ikoną stylu. Dzięki zabiegom specjalistów od product placementu i słynnej stylistki serialu Patricii Field ustaliła się lista rzeczy, bez których nowoczesna kobieta już nie może się obejść. Wiadomo, że jak buty marzeń, to tylko od Manolo Blahnika. Jak superciuch, to tylko Prada lub D&G. Serial spopularyzował też zjawisko "it bags", czyli torebki sezonu. Model Fendi Baguette, którego Carrie posiadała kilka różnych wersji, nadal jest jednym z najlepiej sprzedających się projektów tego domu mody. Prada, Gucci, Dior – te marki, choć niewymagające reklamy, stały się jeszcze bardziej pożądane. Całkowite szaleństwo zapanowało na planie filmu kinowego, który miał premierę dwa lata temu. Pat Field przygotowała dla Carrie ponad 80 kreacji, a do każdej – buty, torebkę, dodatki oraz biżuterię (dodajmy, że Sarah Jessica Parker, współproducentka serialu i filmu, zawsze dostaje garderobę Carrie na własność). Bohaterki zmieniały filmowe kostiumy łącznie ponad 300 razy. Parada drogich przedmiotów odbywała się w rytm marsza weselnego dla Carrie i Mr. Biga.

Seks czy ślub?

Szaleństwo materializmu i nieuchronna przemiana bohaterek w istoty coraz bardziej romantyczne, uległe i stereotypowe, wywołały falę krytyki. Feministycznie nastawieni dziennikarze wypominali twórcom, że z pełnokrwistych postaci uczynili nadmiernie wymalowane wieszaki na ubrania, które w swoim widzeniu świata jako miejsca, gdzie kobieta może odnaleźć spokój i bezpieczeństwo tylko u boku bogatego mężczyzny, przypominają bardziej swoje babki z lat 50. niż nowoczesne kobiety XXI wieku. Zwracali też uwagę, że bohaterki serialu tak są zajęte mężczyznami, z którymi się spotykają, że niewiele mają do powiedzenia o otaczającym je świecie i sobie samych. Powodem do krytyki były też: brak jakiejkolwiek wewnętrznej przemiany bohaterek pod wpływem doświadczeń, pominięcie wątku przemocy, jakiej podlegają kobiety ze strony mężczyzn (w 94 odcinkach nie pojawia się nawet cień sugestii, że takie zjawisko ma miejsce, nawet najbardziej nieprzyjemni mężowie okazują się jednak lepsi niż nowo spotkani mężczyźni) czy wątek rezygnacji kobiet z własnych potrzeb lub ambicji na rzecz związku (w jednym z odcinków Carrie rezygnuje z ważnej dla niej pracy, bo ukochany wyjeżdża do Europy i chce, by pojechała z nim).

Konserwatyści formułowali zarzuty całkowicie odmienne – że zarówno serial, jak i kopciuszkopodobny scenariusz filmu kinowego wcale nie opowiadają o poszukiwaniu miłości, ale o cynicznej potrzebie władzy i kontroli, jaką daje seks. A to znowu miało mieć zły wpływ na pokolenia nastolatek, które, jak wynikało z badań oglądalności, z zapałem śledziły "Seks w wielkim mieście".

Mimo krytyki serial nadal pozostaje jedną z najbardziej popularnych produkcji HBO, a film kinowy, który miał premierę dwa lata temu, tylko w pierwszym tygodniu wyświetlania zarobił ponad 55 mln dol. (a do dzisiaj niemal 500 mln). Można więc przypuszczać, że kolejna część przygód czterech już ustabilizowanych życiowo mieszkanek Nowego Jorku znowu przyciągnie do kin tłumy wielbicielek. Nawet jeśli ich ulubione bohaterki niewiele przypominają te z 1998 roku. Zapewne twórcy przygotowali jakieś niespodzianki. Jednej z nich można się już domyślić – podczas zdjęć realizowanych na nowojorskiej 5. Alei widziano Samanthę w ślubnej sukni…


Anita Zuchora