Artykuł

Graliśmy w "Borderlands 3"

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Grali%C5%9Bmy+w+%22Borderlands+3%22-134246
Siedem długich lat przyszło nam czekać na zapowiedź kolejnej, trzeciej już części jednego z najlepszych looter shooterów na rynku. 2555 dni bez żadnej oficjalnej informacji o tym, czy gra powstaje, kiedy i czy ją w ogóle zobaczymy. 61320 godzin, podczas których można by przejść "Borderlands 2" 2044 razy. Chyba bardziej nie da się już zaakcentować tego, jak bardzo czekałem na ten moment.


Siedem lat w świecie gier to jak wieczność – branża ewoluuje coraz szybciej, a tak dynamiczny gatunek jak FPS-y szczególnie nie znosi stagnacji. Bardzo się cieszyłem, kiedy już pierwsza zapowiedź najnowszych "Borderlandsów" skupiła się mocno na tym, co będzie w grze poprawione. W minionym tygodniu na zorganizowanym w Londynie pokazie miałem okazję przekonać się na własnej skórze, czy zapowiedziane przez Gearbox nowości i zmiany są w stanie tchnąć w tę serię nowego, godnego obecnych czasów ducha.

 
 

Przed wyruszeniem na pokaz zebrałem drużynę i wspólnie ukończyliśmy "Borderlands: The Pre-Sequel" – całkiem słusznie uznawaną przez wielu za najgorszą odsłonę tej serii. Mimo że strzelanie było świetne, doskwierało mi sporo rzeczy: brak dzielenia się lootem powodował, że każdy biegł jak najszybciej i wypatrywał co bardziej łakomych kąsków, zaś brak skalowania poziomów graczy był powodem, dla którego przechodziliśmy tę odsłonę dobre 3 miesiące (musieliśmy wszystko tak dobrze zgrać, żeby na pewno każdy z paczki był dostępny danego dnia). Dodajmy do tego ubogą, jak na obecne czasy, mechanikę w postaci braku wślizgów czy podciągania się na krawędziach i już mamy całkiem pokaźną listę poważnych zmian do wprowadzenia w trzeciej odsłonie.

Podobnie jak w przypadku części pierwszej i drugiej czeka na nas czterech vault hunterów:

Amara – potężna Syrena która na polu bitwy sieje zniszczenie swoimi mocami
Moze – wprawiona w boju żołnierka z wielkim robotem bojowym
Zane – zaprawiony w boju najemnik wspierany przez drona SNTNL, oraz
FL4K – władca zwierząt któremu towarzyszyć będzie jeden z trzech pupili.

Co jest warte odnotowania, to fakt, że tym razem dwóch lub więcej graczy będzie mogło wybrać tę samą postać w jednej sesji.

 

Na pokazie najwięcej czasu, bo aż 3 godziny, spędziłem na graniu we FL4K-a, poznając przy okazji wstęp do fabuły gry. Wszystko zaczyna się dość niewinnie od szybkiego samouczka poprowadzonego najlepiej jak się tylko da. Naszym przewodnikiem po tym świecie zostaje CL4P-TP, który błaznując w typowym dla siebie stylu, po kolei pokazuje nam, jak się poruszać się w grze, korzystać ze ślizgów, wspinać na skarpy oraz, co ważniejsze, używać alternatywnego trybu broni. To ostatnie to moim zdaniem największa i najlepsza zmiana w trzecim "Borderlands". To bardzo dobry i prosty sposób na rozbudowanie arsenału, a jednocześnie urozmaicenie potyczek. Teraz wystarczy krótka chwila, żeby nasz karabin zamienił się w granatnik, co zmusza nas do zmiany strategii na polu bitwy.

Kolejną zmianą, która od razu rzuciła mi się w oczy, było rozbudowanie zdolności oraz ich augmentacja. Odblokowanie jednego z pułapów zdolności odblokuje teraz także ich augmentację znajdującą się po lewej stronie drzewka. Co to w praktyce oznacza? Weźmy jako przykład FL4K-a i jego zdolność Fade Away, która sprawia, że postać staje się niewidzialna do momentu, gdy zaatakuje. Po wydaniu 5 punktów zdolności w drzewku odblokujemy ulepszenie pasywne, które sprawi, że nie pojawimy się po oddaniu strzału, ale będzie to obarczone skróceniem całkowitego czasu w ukryciu i szansy na atak krytyczny. Na szczęście ich wykorzystywanie jest opcjonalne.


Zarówno sama fabuła, jak i zadania poboczne są dalej bardzo mocno borderlandsowe – pójdź, znajdź, zabij, zabierz truchło i wróć do zleceniodawcy. Ale muszę przyznać, że to, co widziałem do tej pory, to przynajmniej poziom wyżej od tego, co było w częściach poprzednich, a zdarzają się też bardziej kreatywne misje. Jedno z pierwszych zadań pobocznych, na które trafiłem podczas wstępu na Pandorze, wymagało znalezienia kręgosłupa jednego elektrycznego stworzenia, który miał zastąpić korek w skrzynce elektrycznej. Jednocześnie przydzielony nam zostaje dodatkowy cel – odszukanie ludzkiego kręgosłupa. Wykonanie tego dodatkowego kroku dostarczy nam oczywiście doświadczenie oraz potencjalny loot zdobyty na drodze, ale też dodaje trochę komizmu do teoretycznie prostego zadania (no bo kto by pomyślał, że ludzki kręgosłup jest słabym przewodnikiem prądu i może ulec zwęgleniu).

Po ograniu wstępu fabularnego przyszedł czas na kooperację – przygotowana została dla nas oddzielna misja na zupełnie nowej planecie Eden-6. Mogliśmy zagrać każdą z postaci, więc tym razem zdecydowałem się na Moze, bo byłem ciekawy, jak jej mech radzi sobie w starciu z wrogami i jak bardzo podobna jest ona do D.Vy z Overwatcha. Szczęśliwie podobieństwa kończą się jedynie na mechu, którego może przyzwać raz na jakiś czas i większość gry spędzimy poza nim. Zarówno misja główna, jak i poboczna w tym segmencie były dość rozbudowane, ale polegały głównie na typowej dla tej serii umiejętnej żonglerce odpowiednimi spluwami. Wprowadzony system sygnalizacji, bardzo zbliżony do tego z "Apex Legends", jest w stanie sprawnie prowadzić komunikację między graczami bez używania słów, ale i tak trudno mi jest wyobrazić sobie tę grę bez czatu głosowego. 


Wszystko wskazuje na to, że "Borderlands 3" będzie lootshooterem godnym naszych czasów. Graficznie gra prezentuje się naprawdę świetnie, a rozwałka nigdy nie wyglądała tak dobrze. Wprowadzenie takich rzeczy jak tryb photo (w ogrywanym kodzie nie był jeszcze skończony) oraz zmiany w mechanice były serii bardzo potrzebne. Jeśli szukacie nowego FPS-a do kooperacji ze znajomymi, to koniecznie zaznaczcie w kalendarzach 13 września – debiutujące wtedy na PC, PS4 i Xboksie One "Borderlands 3" zapowiada się na najlepszą odsłonę serii i grę na długie godziny dobrej zabawy.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones