Relacja

NETIA OFF CAMERA: Wykolejeni

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/NETIA+OFF+CAMERA%3A+Wykolejeni-128035
"Working class hero is something to be" śpiewał swego czasu John Lennon. Wers podchwycili programerzy festiwalu Netia Off Camera, cytując kultową piosenkę w nazwie jednej ze swoich sekcji. W jej ramach zobaczyliśmy świetny portret gramolącej się przez życie 31-latki, "Daphne" z Emily Beecham w roli głównej. Tymczasem na otwarcie festiwalu pokazano opowieść o innym, dużo bardziej wpływowym, (niegdysiejszym) bohaterze klasy pracującej: "Śmierć Stalina" w reżyserii Armanda Iannucciego. Bohaterzy może mało bohaterscy  – ale filmy dobre, a początek festiwalu udany.  

***

London falling ("Daphne", reż. Peter Mackie Burns)

Daphne nie wierzy w miłość, a przynajmniej stara się przekonać o tym każdego, z kim rozmawia. Czytuje – i cytuje – Slavoja Žižka, głośno krytykuje "współczesną konsumpcyjną kulturę", regularnie zapomina, że ma 31 lat, i co wieczór zapija się na śmierć w jakimś lokalu, kończąc w łóżku z kim popadnie. Ewentualnie – już w drodze do domu właśnie poznanego chłopaka – postanawia głośno oznajmić podrywaczowi, że nici z one night standu, bo nie podoba jej się jego słownictwo. Permanentnie otoczona ludźmi, Daphne de facto praktykuje samotność w tłumie: oddala się od znajomych, alienuje każdą nowo poznaną osobę i na każdym kroku daje znać o swojej mizantropii. Niby wyzwolona, ale chyba raczej wykolejona.


Pełnometrażowy debiut reżyserski Petera Mackiego Burnsa to subtelne studium charakteru bardzo niesubtelnej dziewczyny – a przy okazji portret życia współczesnych młodych londyńczyków. Daphne (Emily Beecham) nie jest żadnym głosem pokolenia, ale jej styl życia jest znamienny: zawieszona między pracą w hipster-knajpie a zamawianym na wynos żarciem, między kłótniami z matką a kolejnymi katastrofalnymi randkami, między permanentnym brakiem pieniędzy a conocnym, całonocnym imprezowaniem. Nie powinno dziwić, że dziewczyna raz za razem podaje się za młodszą, niż jest: funkcjonuje przecież w dziwnym stanie zawieszenia, prowadząc niby dorosłe życie według nawyków burzliwej młodości; w stanie nieobcym zastępom jej rówieśników. Szanse na zmianę? Znikome. Pewnego wieczoru Daphne staje się świadkinią brutalnej napaści – ale następnego dnia życie toczy się dalej, jak gdyby nigdy nic. Czy w spirali wyparcia i autodestrukcji nie będzie miejsca na katharsis? 
 
Kto widział rewelacyjny miniserial "Fleabag" z Phoebe Waller-Bridge, ten może krzyknąć "bingo!". Burns przedstawia nam podobną bohaterkę, również usiłującą desperacko zagłuszyć głos sumienia i introspekcji koktajlem z seksu, alkoholu oraz żenady. A przy tym – podobnie jak Waller-Bridge i jej ekipa – twórca nie wychodzi z pozycji moralizatorskiej, nie patrzy na postać z góry. W porównaniu do "Fleabag" w "Daphne" jest jednak trochę mniej komedii (choć film wciąż bywa śmieszny) oraz zabaw z formą. Reżyser opowiada w standardowo realistycznym stylu: chwyta odrobinę poezji miasta nocą, ale bez upajania się feerią kształtów i kolorów. Co najwyżej – raz na jakiś czas – "zdejmie" bohaterkę w jakimś ekscentrycznym kadrze. Przede wszystkim zależy mu bowiem na zarejestrowaniu wszystkich niuansów świetnej roli Beecham, która – za podszeptem scenariusza Nica Mensingi – testuje wiele niewygodnych emocjonalnych stanów, ostro ryzykując utratę widzowskiej sympatii i empatii.

Całą recenzję Kuby Popieleckiego można przeczytać TUTAJ.

***

Wodzostwo ośmieszone ("Śmierć Stalina", reż. Armando Iannucci)


Aż dziw bierze, że "Śmierć Stalina" została zakazana zaledwie w kilku krajach. To prawda, film opowiada historię osadzoną w konkretnym miejscu i czasie, ale dla reżysera to tylko pretekst. W rzeczywistości "Śmierć Stalina" jest próbą ośmieszenia ustroju autorytarnego oraz tych wszystkich, którzy są jego zwolennikami i przejawiają wodzowskie ambicje. A takich polityków jest na świecie całkiem sporo.


Punktem wyjścia dla filmu jest – zgodnie z jego tytułem – dzień, w którym umarł Józef Stalin. Mamy rok 1953. W ZSRR trwa zamordyzm na niespotykaną skalę. Jest tak źle, że kiedy zwyczajny człowiek słyszy pukanie do drzwi, pierwsze, co robi, to żegna się z najbliższymi w przekonaniu, że właśnie przyszło po niego NKWD. Nieszczęśnicy, którzy trafili do tajnych więzień, nie mają szans udowodnić swojej niewinność, ponieważ nawet oprawcy wiedzą, że trafili tu oni pod fałszywymi zarzutami. Kaci oczekują tylko jednego: podania przez delikwenta określonej liczby nazwisk "wrogów ludu". Jednak machina propagandowa pracuje pełną parą i nawet najbliżsi tych, którzy zostali niewinnie zabici przez aparat bezpieczeństwa, wciąż wierzą w jednego, wspaniałego ojca rewolucji – Józefa Stalina. Wodza otacza zaś wianuszek popleczników, którzy gotowi są popełnić największą zbrodnię, upokorzyć siebie lub innych, byle tylko zyskać krótkotrwałą przychylność Stalina.

Armando Iannucci nie łagodzi obrazu terroru, jaki panował w ZSRR. Jesteśmy świadkami egzekucji, czystek i zwykłej ludzkiej podłości. Wszystko to podane jest z typowym dla Szkota poczuciem humoru. Normalne w tamtych czasach sytuacje zostały jedynie subtelnie podrasowane tak, by instynktownie wzbudzać w widzach śmiech. Główni architekci reżimu są zaś ekscentrycznymi, ciapowatymi gośćmi, którzy doskonale wpisują się w komediową formę. Beria (Simon Russell Beale) jest tu mordercą i gwałcicielem, który każdego może w dowolnym momencie posłać na szafot. Ale nie sposób nie śmiać się, kiedy widzimy, z jaką desperacją próbuje on uczynić córkę Stalina swoją marionetką. Malenkow (mistrzowska kreacja Jeffreya Tambora) jest oślizgłą, pozbawioną kręgosłupa gnidą, która sztukę lizusostwa podniosła do rangi mistrzowskiej, co zapewniło mu miejsce u boku Stalina, a po jego śmierci – pozycję I sekretarza KC. Ale za każdym razem, kiedy Malenkow zmienia zdanie lub poświęca więcej uwagi swojemu wizerunkowi niż temu, co dzieje się w państwie, widz będzie pękał ze śmiechu. Chruszczow w genialnej interpretacji Steve'a Buscemiego to z kolei mały szczurek, który czai się tak długo, aż dojrzy okazję przechwycenia władzy. Mimo to wiele z jego knowań to komediowe perełki.

Całą recenzję Marcina Pietrzyka można przeczytać TUTAJ

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones