Artykuł

Partyzanci sztuki

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Partyzanci+sztuki-101051
Podobnie jak większość publicznie dostępnych sieci i ten HOTSPOT nie jest szyfrowany: przeczytacie tu o wszystkim, czym aktualnie żyje kino, o sprawach aktualnych i tych z nieograniczonym okresem przydatności, szeroko komentowanych i niesprawiedliwie pomijanych, zjawiskach przecenionych i tych, których przecenić nie sposób. Na gorąco. W punkt.

Podziwiając odwagę i determinację partyzantów sztuki protestu, warto też zadawać sobie pytanie, czy prawdziwie politycznie skuteczna sztuka w Rosji nie potrzebuje dziś także innych formuł działania.



Od czasów gdy Sex Pistols  śpiewało "God Save the Queen" w srebrny jubileusz Elżbiety II, nie było chyba głośniejszego i bardziej społecznie nośnego punk rocka niż utwór "Bogurodzico, pogoń Putina", zaśpiewany 21 lutego 2012 roku przez trzy członkinie grupy Pussy Riot w moskiewskim soborze Chrystusa Zbawiciela. Dziewczyny zostały aresztowane i skazane na pobyt w kolonii karnej w procesie, który przykuł uwagę mediów całego świata. Jego przebieg i sylwetki trzech oskarżonych kobiet (Nadieżdy Tołokonnikowej, Mariji Alochiny i Jekateriny Samucewicz) przedstawia obecny w naszych kinach obraz "Pussy Riot. Modlitwa punka" Mike'a Lernera i Maksima Pozdorowkina. Po wyświetlanym w zeszłym roku na Nowych Horyzontach "Jutrze" Andrieja Griazewa to kolejny pokazywany w Polsce film o fenomenie współczesnej rosyjskiej sztuki protestu.

Na początku była Wojna

Początki tego nurtu można datować na 2007 rok, gdy dochodzi do spotkania czworga aktywistów z Moskwy i Petersburga: Piotra Wierziłowa, Nadieżdy Tołokonnikowej, Olega Worotnikowa i Natalii Sokoł. Wszyscy czworo są młodzi (Tołokonnikowa nie ma nawet 20 lat) i wkurzeni panującą w Rosji sytuacją i własną bezsilnością wobec niej. Z tego poczucia złości i bezsiły powstaje grupa Wojna: aktywistyczny kolektyw artystyczny, realizujący swoją sztukę nie w galeriach i akademiach sztuk pięknych, ale na ulicy, w szeregu bezpośrednich akcji. Dorobek Wojny składa się z happeningów i performance'ów realizowanych w przestrzeni publicznej, wymierzonych w kluczowe dla współczesnej Rosji instytucje. Akcje grupy zawsze sytuowały się na granicy prawa, a reakcja sił ochrony, policji, państwowego aparatu bezpieczeństwa wpisana była w jej działania. W społeczeństwie, w którym pracujący dla Kremla "technolodzy władzy" zneutralizowali wszelką istotną opozycję, działalność grupy miała być przestrzenią, w której wyraża się zblokowany, polityczny protest rosyjskiego społeczeństwa.
 
Trudno właściwie zrekonstruować "program polityczny Wojny" – idee radykalnie lewicowe mieszają się w nim z anarchistycznymi i ogólnymi postulatami wolnościowymi. Łatwiej wskazać, co Wojnie nie podoba się we współczesnej Rosji, a są to: manipulacja demokracją przez Kreml, sojusz ołtarza i tronu, ogłupiający konsumeryzm, bezkarność ludzi władzy i aparatu państwowej przemocy (milicja, służby specjalne), wszechobecna homofobia, ograniczanie wolności artystycznej. By zwrócić uwagę na bezkarność milicji i księży, Worotnikow wszedł do supermarketu ubrany w popią sutannę i policyjną czapkę, naładował sobie do koszyka mnóstwo towaru i wyszedł, nie zapłaciwszy. By wyśmiać kontrolowane przekazanie władzy przez Putina Miedwiediewowi w 2008 roku (i pokazać "jak władza dyma społeczeństwo"), członkowie grupy włamali się do muzeum historii naturalnej, gdzie publicznie uprawiali seks, a nagranie z akcji (zatytułowanej "Jebcie się zamiast niedźwiadka!") umieścili w sieci. Najsłynniejszą akcją z tego okresu był partyzancki, punkowy koncert urządzony przez grupę w moskiewskim sądzie podczas procesu Andrieja Jerofiejewa – kuratora oskarżonego o to, że zorganizowana przez niego wystawa obraża uczucia religijne. Członkowie grupy wdarli się na salę rozpraw z instrumentami i wykonali przed zaskoczonymi sędziami utwór pod wiele mówiącym tytułem "Wszyscy gliniarze są bydlakami!".



W 2009 roku dochodzi do rozłamu w grupie; dzieli się ona na frakcję petersburską i moskiewską. W tej drugiej znajdują się Tołokonnikowa i jej mąż, Piotr Wierziłow. To ze środowiska moskiewskiej Wojny powstanie później zespół Pussy Riot. Grupa petersburska wędrowała przy tym na coraz bardziej radykalne pozycje. Jej członkowie odrzucili pieniądze, postępując zgodnie z punkową etyką "Do It Yourself"; żyli z tego, co znaleźli lub otrzymali w darze. Kolejne akcje grupy coraz bardziej przekraczały granice prawa. W 2009 roku jej członkowie namalowali na petersburskim moście zwodzonym położonym naprzeciw siedziby służb specjalnych FSB wielkiego penisa. Rok później grupa zorganizowała akcję "Przewrót pałacowy", w której członkowie grupy przewrócili na dach policyjny samochód, by wydobyć spod niego piłkę najmłodszego członka kolektywu, dwuletniego syna Worotnikowa i Sokol, Kacpra. Nagranie akcji, opatrzone hasłem "Pomóż dziecku, pomóż ojczyźnie" obiegło internet i doprowadziło do aresztowania dwóch członków grupy: Olega Worotnikowa i Leonida Nikołajewa (znanego lepiej jako "Lonia jebnięty"). Kaucję za zatrzymanych wpłacił wtedy legendarny brytyjski artysta sztuki graffiti (i autor filmu "Wyjście przez sklep z pamiątkami"), Banksy, który zwrócił uwagę zachodniej opinii publicznej na grupę i jej działalność (do obejrzenia TUTAJ). Po wyjściu z aresztu członkowie petersburskiej Wojny dalej się radykalizowali. W akcji "Jebnięty Prometeusz" (do obejrzenia TUTAJ) spalili policyjny samochód do przewozu więźniów jako "noworoczny prezent dla wszystkich więźniów politycznych Rosji". Worotnikow, Sokoł i Lonia żyli w ukryciu przed poszukującą ich milicja. W tym roku Worotnikowowi i Sokoł udało się nielegalnie opuścić Rosję; obecnie przebywają podobno we Włoszech.

Globalny proces pokazowy

Pussy Riot powstało w środowisku moskiewskiej Wojny. Grupa kobiet w swoich akcjach kontynuowała krytykę autorytarnej polityki Putina, podejmując także tematy wszechobecnych w Rosji seksizmu, dyskryminacji kobiet i mniejszości seksualnych. Jej działalność pozostawała nieznana szerszej publiczności do momentu osławionego koncertu w soborze Chrystusa Zbawiciela. Pieśń "Bogurodzico, pogoń Putina" znów poruszała temat nieświętego sojuszu tronu i ołtarza, cerkwi i Kremla we współczesnej rosyjskiej demokracji.



Trudno dziś ocenić dlaczego, ale władza w Rosji zdecydowała się urządzić trzem dziewczynom z grupy proces pokazowy, mający chyba wysłać sygnał różnym opozycyjnym wobec Kremla grupom, że żarty się skończyły. Przeliczyła się o tyle, że proces wzbudził globalne oburzenie i wyrządził Rosji wielką wizerunkową szkodę. Trzy młode członkinie grupy stały się nagle globalnymi symbolami walki o wolność, symbolem oporu rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego wobec autorytarnych (choć zachowujących demokratyczne pozory) rządów Putina.

Film "Pussy Riot. Modlitwa punka" pokazuje, jak sprawa trzech młodych kobiet zaczyna stawać się globalna, jak zdobywa zainteresowanie wielkich zachodnich mediów. Film wchodzi do Polski ponad rok po skazaniu działaczek grupy. Tymczasem na naszych oczach pisze się cały czas dalszy ciąg tej historii.

Mimo emigracji Worotnikowa i uwięzienia Tołokonnikowej sztukę protestu kontynuują ich następcy. Petersburski artysta i redaktor artystyczny rosyjskiego wydania "Krytyki Politycznej", Piotr Pawlenski, zasłynął z serii performance'ów-protestów politycznych, w których okaleczał swoje ciało. Po skazaniu członkiń Pussy Riot zaszył sobie usta, innym razem grupa jego przyjaciół zostawiła jego nagie, owinięte drutem kolczastym ciało pod siedzibą regionalnego parlamentu w Petersburgu, ostatnio przybił swoje jądra do bruku na Placu Czerwonym w Moskwie. Losy Pussy Riot zainspirowały dziesiątki performatywnych działań i wytworów kultury wizualnej, wyrażających solidarność z uwięzionymi.



Tołokonnikowa, najbardziej medialna i wyrazista aktywistka Pussy Riot, umieszczona w odległej kolonii karnej, rozpoczęła strajk głodowy przeciw panującym w więzieniu warunkom. Nagłośniła je w słynnym liście otwartym do światowej opinii publicznej (do przeczytania TUTAJ) przedrukowanym przez światowe media. Do mediów przedostała się też jej korespondencja z osławionym filozofem, Slavojem Žižkiem. Młoda kobieta jawi się w niej jako intelektualna partnerka myśliciela, budująca swój program w odniesieniu do tradycji kolejnych pokoleń rosyjskich dysydentów. Czy ze swoją biografią – pornograficzny happening, konflikt z patriarchalną kulturą Rosji Putina, proces o bluźnierstwo, więzienie – Tołokonnikowa nie wydaje się idealną bohaterską następnego filmu Larsa von Triera?

Bezsiła aktywizmu?

Pozostaje jednak pytanie o polityczną skuteczność tego typu sztuki w Rosji. Gdy ponad rok temu rozmawiałem z Griazewem, mówił mi, że jego kłótnia z grupą Wojna (która nie uznaje filmu "Jutro" i domaga się jego wycofania ze wszystkich przeglądów, gdzie jest pokazywany), wynikała także z tego, że jego zdaniem ich aktywizm zabrnął w ślepą uliczkę. Kolejne, coraz bardziej radykalne akcje tylko zniechęcają społeczeństwo do artystów. Sztuka, zamiast stawać się platformą, na której stłamszone rosyjskie społeczeństwo może artykułować swoje żądania wobec władzy, zostaje zepchnięta do subkulturowej niszy: poza squatami, akademiami sztuk pięknych i czytelnikami radykalnych pism jej siła oddziaływania jest śladowa.



Niestety, Griazew może mieć rację. Proces Pussy Riot bardziej zmobilizował światową niż rosyjską opinię publiczną. Żaden z tuzów rosyjskiej kultury starszego pokolenia nie wystąpił w obronie żadnego prześladowanego aktywisty sztuki krytycznej. Jak dotąd nie udało się wypracować platformy, na której sztuka protestu mogłaby spotkać się np. z protestującą przeciw Kremlowi klasą średnią. Ludźmi, którzy spełnili już swoje ekonomiczne potrzeby i teraz chcą żyć przynajmniej w nie tak bezczelnie, jak dziś w Rosji, manipulowanej demokracji. Być może, ze względu na często radykalne postulaty takich grup jak Wojna ich spotkanie w ogóle nie jest możliwe.

Podziwiając odwagę i determinację partyzantów sztuki protestu, warto też zadawać sobie pytanie, czy prawdziwie politycznie skuteczna sztuka w Rosji nie potrzebuje dziś także innych formuł działania.