Co do przemowy Jake'a pod Drzewem Dusz.
Wiele osób zarzuca jej zbędną patetyczność i że naciągane jest to że Jake mówi po angielsku, skoro zna język Na'vi.
Co do patetyczności. Przecież takie przemowy właśnie takie mają być. Mają porwać tłum i wzbudzić w nim emocje.
Jak inaczej to sobie wyobrażacie? Że Jake staje pod drzewem i bez przekonania zaczyna coś tam mówić że atakują i może by się tak zjednoczyć, albo coś?
Co do języka. Przecież to oczywiste dlaczego prosi Tsu'Tey o tłumaczenie. Chciał w ten sposób okazać mu szacunek. Pokazać że wcale nie chce przejąć władzy i że to on, Tsu'Tey, jest wodzem.
Moim zdaniem świetnie to rozegrał. W końcu TT nie był jego wrogiem tylko wojownikiem który miał na uwadze jedynie dobro swojego ludu.
W ogóle ta przemowa bardzo mi się podobała. Była krótka i treściwa. No i niezwykle porywająca (dla fanów). A jak już następuje ten fragment "My brothers! Sisters!" to już całkiem olaboga:).
Masz 100% racji, dodałbym jeszcze do tego że Jake nie mówił po navijsku bo po prostu nie znał go jeszcze na tyle dobrze, by wygłaszać w nim wielkie mowy
no tak. Miałem też to dodać ale zapomniałem:)
Trudno żeby jedynie po kilku miesiącach mówił jak rdzenny Navijczyk:)
Wiadomo, że przecież dopiero zaczynał się uczyć tego języka. To chyba powinno być oczywiste, nie ma czego się czepiać -.- Ale jak ktoś chce się doczepić to zawsze coś znajdzie ;>
I jak mówił: "They can't take whatever they want!" to mówił to z taką
złością, z takim przejęciem. Genialnie zagrane, uwielbiam tą scenę, ciary
na plecach. :D
Przemowa Jakea oraz jednoczenie klanów, to jeden z najlepszych momentów w filmie.
Gdy Jake wygłasza przemowę sama zdaję się wierzyć jego słowom.
Tyle w tym jest emocji, woli walki, bardzo porusza....
Uwielbiam ten moment, jeszcze jak ładnie Jake przedtem chwyta Neytiri za rękę ;-)
Można rzec za Nikodemem Dyzmą: "nie jestem mówcą, co miałem powiedzieć - przeczytałem...".
Jake mówcą nie był, więc powiedział krótko i na temat. Prawdopodobnie też duży wpływ na jego ekspresję i stan emocjonalny miała fatalna śmierć dr Grace, zauważmy że minęło od niej niespełna pół minuty. Jake wygłasza przemowę nieomal stojąc nad jej ciałem.
Może i Jake mówcą nie był i nie lubił rozwodzić, ale właśnie o to chodziło ;-)
Krótko, konkretnie, na temat i złapał nas tym za serca, no nie?
ano. Ale mi sie najbardziej podobala scena jak Tsu'tey dowiedzial sie ze Jake wspolzyl z Neytiri i go zaatakowal, na co Jake wyrzucil noz i poweidzial : "Nie widz we mnie wroga. Nieprzyjaciel jest tam i jest bardzo potezny" (chyba cos takiego :P), powiedzial to bardzo fajnym glosem :D.
ehhhh no mi też ta scena się strasznie podobała.
Gdy Tsu`tey zranił Jakea nożem, ten by go uspokoić dołożył mu kilka razy i Tsu`tey się lekko wyciszył, na chwilę....
I tu Jake pokazał typową ludzką technikę walki, jakiej Na'vi pewnie nie
znają. Fajnie to wyglądało. :)
heh Jake nawet nie chciał go udezryć, robił uniki itd...ale Tsu`tey nie popuszczał, zranił go nożem no to Jake lekko go uspokoił ;-)
Mnie też podobała się ta scena :) fajnie było pokazane jak odrzucił ten nóż od siebie.
Jedna z najlepszych jakie widziałem w filmach. Teraz mogę wymienić tylko jedną lepszą: z Bravehearta.
Właśnie w tej scenie Worthington pokazuje, że na spory potencjał i może za parę lat będzie jednym z bardziej cenionych aktorów.
Akurat ta scena jest nietrafiona. Jest sztampowa, mdła i zrobiona na odwal się. Podobnie zresztą jak większość pozostałych scen, tyle że tutaj nie było jak zatuszować wad komputerem.
Patosu bym się nie czepiał. Takie sceny z założenia są patetyczne.
Ta scena - powtórzę - TO JEDNA Z NAJLEPSZYCH SCEN W AVATARZE!
Chodzą mi ciarki po całych plecach, gdy Jake wygłasza przemówienie, no i te jednoczenie klanów i gdy potem stoi obok Toruca z łukiem na tej skałce, taki dumny....
A mnie się nie podobała :p. Jakbym już miał cos wybrać z Avatara, to byłaby to ta ostatnia długa sekwencja bitwy i potem walki z pułkownikiem... miejscami czuło się wtedy starego poczciwego Camerona.
Ha, a ja będę okrutny xP Mnie bardziej porywał Quarith "We will fight terror with terror", zresztą miał większą charyzmę, a nie cukierkowy Sully który zdradził swoją własną rasę xP
może rasa ważniejsza, nie powiem, ale dla mnie podstawowe wartości życiowe są ważniejsze. Toż to ilu Polaków wyemigrowało, także można powiedzieć, że zdradzili swój kraj?
Odpowiedź terrorem na terror, niczym się człowiek myślący w ten sposób nie różni od tego co zaczął.
Z dresami tak bywa, napadną na Ciebie, złomoczą ile się da, pójdziesz na policję to wdudnią Ci jeszcze, ze ich sypnałeś. Nie za bardzo to współgra z moimi wartościami
Warto zwrócić uwagę na jedną postać w tej scenie a właściwie od momentu śmierci Grace do odlotu na Toruk Macto
Chodzi mi o .... oczywiście o Neytiri
Jej zachowanie i reakcja na każde słowo tłumaczone przez Tsutey i póżniej ta reakcja na Toruka jak Jake na niego wskoczył a ona się cofneła
brak mi słów
Masakra
a jaka dumna się poczuła, gdy Jake ją zabrał na Toruca, widziałeś?
Taki zaszczyt!
przemawiał jak "Lepper na wiecu samoobrony" - to jest cytat mojej dziewczyny ( ja sam bym nie wpadł na takie porównanie)
- przemówienie żenujące , schematyczne i oklepane wiało banałem... nie płynęło z serca lecz brzmiało jakby Jake zerżnął tekst z jakiegoś tandetnego filmu.
Moje ciało nie kłamie, a za każdym razem gdy słyszę jak Jake przemawia mam dreszcze ;-)
Mówi:
krótko, konkretnie, rzeczowo!
na Toruku oczywiście hehehe
krzyżak ... niech ktoś wreszcie rozgniecie tego pajeczaka
i muzyka temu towarzyszaca :D (Gathering All the Na'Vi Clans For Batlle) SUPA :D
Jeszcze gdy Jake przemawia zauważcie jego gesty, na końcu jak spojrzał na Neytiri, ten wzrok, no i chwycił ją za rękę, zabrał na Toruca a ona jaka się wtedy czuła dumna ;-)
A ja z krzyżakiem się zgadzam xD Quarith był bardziej nieoklepany i porywający... zresztą jakbym miał wybrać Quaritha a Sullego, to Quarith, nawet jakbym miał przegrać.
ale Quartich to drań bez serca, brnął do przodu, nawet po trupach,
ehhh, nie ważne, nie będę tłumaczyć///
Tak, przywódca... poniosły go emocje i zapomniał co to taktyka i strategia, nie docenił przeciwnika.
quarith był przekonujący miał konkretny plan , dobre rozpoznanie terenu i był zdecydowany . Jake brzmiał jak szaleniec , który będzie atakował na hura ... nie poszedłbym za takim człowiekiem
Quarith nie miał planu, stawiał wszystko na jedną kartę i kompletnie nie wiedział o terenie, gdzie przyjdzie mu walczyć - co jasno jest zaznaczone. Przekonujący może i był, ale skoro chcesz iść za człowiekiem, który chce zwalczać coś terrorem - to lepiej już nic nie mów.
Przemowa Quaritha też była dobra, ale w innym stylu. Przemowa Jake- bardziej emocjonalna i charyzmatyczna, prawie jak prezydent USA w Dniu Niepodległości.
Przemowa Quaritha była inna. Bardziej wyważona, mniej emocjonalna. Typowa mowa złego szefa przed podbojem dobrej planety. W swoim typie mistrzowska.
Quarith do końca pozostał wierny, nie poddał się. Realizował plan, może był okrutny, ale cóż? Był dowódcą, miał pozwolić aby go Smurfy zjadły? Dbał o swoich ludzi, a Sully dostał nogi, tyle że nie chciał. A to że atakował to drzewo Evy to wina Sullego który postanowił zaatakować ludzi. Jak to pięknie mówił "Terror będzie zwalczany Terrorem".
Sully miał misję ---> negocjować ze Smurfami, zaczął te "negocjacje" jak już było po terminie i ludzie nacierali, bo wolał uganiać się za dupą. Cóż miał termin, nie dotrzymał go, nawet ani razu nie wspomniał o zamiarach ludzi, a potem ma do nich pretensje że nacierają. Przecież wiedział jak może się skończyć nie wypełnienie jego misji. Zresztą zdradził własną rasę. Nie mogę zapomnieć miny Sullego jak Quarith powiedział "Pora się obudzić" xD
Quarith wykonywał swoją misję. Miał wykurzyć Smurfy i to zrobił. Podczas ataku na drzewo potraktował ich lekko. Najpierw gaz, później bomby zapalające. Jakby był taki naprawdę okrutny to by ich potraktował napalmem lub fosforem, a to nie byłoby dla nich miłe xP A to że tam były to tylko wina Sullego... A jako dowódca miał pozwolić aby Smurfy najechały bazę? To co to za dowódca... zrobił najlepszy krok, tylko miał pecha -_- Wg mnie powinien być Happy End dla korporacji.
To dla mnie ideał dowódcy. Bezkompromisowy, twardy, wszystko miał idealnie obmyślone, nie na hurra. Dbał o ludzi i nawet w obliczu klęski atakował nadal. Nie zdradził jak Sully i naukowcy którzy sprzedali plan Pułkownika. Jak dla mnie to Quarith jest pozytywną postacią.. a Sully podłym zdrajcą ludzkości.
Moim zdaniem Quarith i korporacja w ogóle nie mieli prawa zmuszać navivh do przeprowadzki. Dlaczego? A gdyby tak jacyś kosmici przylecieli na Ziemię i chcieli zburzyć np: Nowy Jork, Warszawę lub Hongkong dlatego że pod tym miastem znajdują się złoża jakiegoś surowca potrzebnego kosmitom, to tez byś popierał kosmitów czy protestował?
Tyle że korporacja próbowała negocjować z tubylcami, dać im edukację i itp. A to że nie chcieli to inna kwestia, oraz inna kwestia że korporacja miała takiego kijowego negocjatora. Zresztą jak widziałeś tą mapkę to tylko pod tym drzewem były konkretne złoża. Protestować każdy może. Ludzie mieli zaprzestać na atakach na Na'vi ale oni sami sprowokowali go gromadząc się w celu, de facto ataku.
mógł jeszcze rzucić tekstem " pomożecie " - a naród pomożemy...
ehh nie chce was krytykować ale jesteście podatni na kiełbasę wyborczą jak chol...ra .
Nie będę się za was wstydził aczkolwiek strasznie mnie zawiedliście
"jesteście podatni na kiełbasę wyborczą jak chol...ra "
Powiedział ktoś, kto chodzi na wiece Samoobrony z dziewczyną. Phi!
nie byłem na żadnym wiecu wyborczym . A ten tekst ukazywał pewien prymitywizm wypowiedzi Jake'a i dlatego mi się spodobał... Co do dziewczyny chyba nigdy nie była na wiecu wyborczym samoobrony ale się dopytam na wszelki wypadek :P
poleciałem stereotypem. każde porównanie do samoobrony jest obelgą , bynajmniej tak mi się wydawało :)
Krzyrzak jest z samoobrony? A to teraz wien skąd ten smród obornika jak wchodzi na forum :)))