BBC stanowczo! (choć w tej najnowszej wersji pan Darcy jest wspaniały <3 tj Matthew Macfadyen )
Święta prawda. Ta najnowsza wersja jak dla mnie za mocno przerobiona. Choć Keira jest na prawdę przeurocza.
Mi najbardziej podoba się ta wersja z Keirą w roli głownej :) Nigdy mi sie nie znudzi ten film. Arcydzieło!
Uważam, że ta z Keirą i Matthewem, chociaż nie oglądałam innych. Na pewno nie mogłabym wziąć pod uwagi adaptacji z Colinem Firthem, ponieważ według mnie nie pasuje do tej roli.
Po obejrzeniu wersji z Colinem nie potrafiłabyś wyobrazić sobie tego MM jako p. Darcy'ego :(
Colin Cud Miód i Orzeszki.
Ja nie oglądałam serialu z 1995 i nie potrafię sobie wyobrazić Firtha jako pana Darcy'ego... Ale to pewnie ze mną jest problem, bo według mnie Colin Firth należy do ścisłego grona wyjątkowo brzydkich i niepociągających aktorów. Czy tak miało być? Darcy miał być brzydki?
A to widzisz, ja mam takie zdanie o Macfadyen. Szczególnie w filmach kostiumowych wychodzi wyjątkowo niekorzystnie (w przeciwieństwie do C.Firtha).
Colin też nie jest oszałamiająco przystojny, ale przy MM to ciacho ;)
Macfadyen akurat w tym filmie wygląda dla mnie bardzo korzystnie. I chyba tylko w tym. Urodą zbytnio nie grzeszy, ale i okropnie szpetny nie jest. "Ujdzie w tłumie", jak to się zwykło mawiać. Ale jakoś Colin... no nie, do jego typu urody chyba nigdy się nie przekonam, przykro mi. ;) Taki p*zduś i bufon w jednym. W tym wypadku wszystko jest kwestią gustu ;D
O NIE najlepsza jest z 2005 bo te produkcje BBC to jakieś denne ... A tu jest świetna muzyka ,genialini aktorzy iświetnie nakręcone sceny ,naprawde polecam Duma i Uprzedzenie (2006)
Czytałam, owszem ,ale po obejrzeniu tej starszej wersji filmu. Po książce przyszedł czas na tą nowszą wersje, z Keirą która zdecydowanie bardziej mi się podobała.
Chyba żartujesz... Aktorzy w najlepszym wypadku mierni (przynajmniej ci odgrywający główne ). I ten paskudny Pan Darcy... :/
film nie ma nic wspólnego z książką. A przez takie wymysły reżyser film wypacza znaczenie/sens książki i charaktery bohaterów. Obejrzałam ten film przed przeczytaniem książki i nadziwić się nie mogłam (wtedy jeszcze myślałam, że dość wiernie oddaje powieść Austen) jak przez tyle lat ludzi może poruszać taka historia? Ja jestem osobą wrażliwą i uwielbiam tego typu filmy, ten jednak nie wzruszył mnie wcale, nie zachwycił i skutecznie zraził do przeczytania lektury. Na szczęście nie na długo. Niedawno skusiłam się na obejrzenie serialu (byłam zrażona do ekranizacji po tej tragicznej wersji z 2006), jakie było moje zdziwienie, że serial przebił po tysiąckroć hollywoodzką produkcję! Dobór aktorów, gra, realia epoki... Nie trzeba było teatralnej gry i nadmiaru emocji, krzyków, gestykulacji, oświadczyn w deszczu - bo wszystko było jasne po jednym spojrzeniu Darcy'ego, po jednym uśmiechu Lizzy.
Matko, nie zamierzam się z tobą kłócić .Znasz takie powiedzenie ''O gustach się nie dyskutuje'' ? Widocznie nie ...Gdyby produkcja z 95 była taka cudowna, nikt by nie robił tej z 2005 :) Mogę ci przyznać racje co do jednej rzeczy, starsza produkcja trochę bardziej oddaje klimat tamtych czasów, ale w tej z Keirą bardziej urzekła mnie muzyka, malownicze miejsca i gra aktorska.
Dyskusja o tym KTÓRA EKRANIZACJA LEPSZA już sama w sobie porusza kwestię upodobań i gustów, więc po co w ogóle się wypowiedziałaś w tym temacie skoro "o gustach się nie dyskutuje"? o.O
Widać nie znasz się na grze aktorskiej - jeśli to kwestia gustu to znaczy, że ci go brak w tym zakresie, bo tutaj gra NIE ZACHWYCA ;-) [jak ma zachwycać jak nie zahcwyca?] A do ról niekoniecznie obsadzane są osoby, które potrafią dobrze grac (co widać na wielu filmach).
A po tej ekranizacji powstanie jeszcze kolejnych, bynajmniej nie dlatego, że każda poprzednia była beznadziejna. Tak jak z większością ekranizacji bywa.
Są książki, których już jest z 10 ekranizacji, a nowsza gorsza od poprzedniej.
Wypowiedziałam się dlatego, że niektórzy mogą się zastanawiać którą ekranizacje wybrać. Tobie się podoba ta z 95, a mi ta z 2005, czy jest w tym coś złego ? Widocznie nie uznajesz tego, że ktoś się z tobą może nie zgodzić :( Nie chce mi się dalej prowadzić tej głupie i debilnej dyskusji, ponieważ zdania nie zmienię. Odpowiedziałam tylko na pytanie ''Która wersja jest najlepsza i z którego roku???'' . Dla mnie OSOBIŚCIE lepsza jest wersja z 2005 roku. ''Widać nie znasz się na grze aktorskiej'' cóż na pewno możesz to wywnioskować po kilku postach ,GRATULUJE ! :)
Olkunka, dobrze wiesz, że mam rację, a jedyne na co Cię stać to teksty w stylu "nie mam racji,ale jedyne co napiszę, to że jestem inteligentniejsza i super ugodowa, wykażę się ironią (zupełnie nieudaną), dodam że jestem ponad "głupie dyskusje". Jak ludzie nie umieją dyskutować, to zazwyczaj tak piszą... albo wyrażają się w wulgarny sposób. Tak czy siak ich cel jest taki sam.
Mnie akurat takie coś nie rusza.
Wypowiadając się w tym temacie wyraziłaś swoją opinię - ja również. Przy tym nie omieszkałaś napisać, że produkcje BBC są denne (no tak, współczesny widz ponad wszystko ceni sobie przerost formy nad treścią).
Nie po postach, ale po tym, że zachwyca Cię bardzo mierna gra aktorska i nie doceniasz bardzo dobrej gry aktorskiej :-)
Wg mnie Twoja wypowiedź wprowadza czytelnika w błąd. Gdybyś odpowiedziała TYLKO na pytanie, odpowiedź brzmiałaby "Wersja z 2005r", a pisanie o wybitnej grze aktorskiej i marności serialu to już kłam.
P.S. wiesz do czego służy forum?
Oh, oczywiście że wiem do czego służy forum :/ Podoba mi się wersja z 2005 roku z Keirą i Matthew :) Jest przeurocza i oddaje jakiś taki klimat towarzyszący mi przy czytaniu książki. Ten film to adaptacja, ADAPTACJA książki Jane Austen. Jak to adaptacje mają w zwyczaju nie odwzorowują idealnie każdej sceny. każdego słowa będącego w książce. Reżyser owego filmu ''Ujął pewne wątki filmu na swój sposób, wprowadzając do scen wizje odmienne od prezentowanych przez Austen w powieści'', powieść dzięki temu nabrała świeżości której według mnie brak w adaptacji BBC sztywno trzymającej się konwencji opisywanych przez Austen .Wiem, że może właśnie to idealne odwzorowanie książkowej wersji ''Dumy i Uprzedzenia'' sprawia, że większość osób częściej wybiera adaptacje z roku 1995. Mnie to nie przekonuje (może to przez moją duszę romantyczki, wiecie oświadczyny w deszczu, pan Darcy wyłaniający się z mgły) .
Chciałaby byś wytłumaczyła mi na czym polega bardzo dobra gra aktorska :) Ponieważ oskarżyłaś mnie o to że wyraziłam opinie w niewłaściwy sposób zrobiłam to jeszcze raz.
Ps: Życzę Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku wszystkim filmwebowiczom (czy jak to się tam pisze ) !
Bris - mówisz, że gra aktorska w DiU z 95 zachwyca, w tej nowej natomiast kompletnie ci się nie podoba i twierdzisz, że tylko twoje zdanie jest prawdziwe i ze o gustach się nie dyskutuje. otóż widzisz, każdy ma inny gust i pozwól, że pozostanę przy swoim zdaniu, ze nowa wersja jest moją ulubioną. Dla mnie nie ma znaczenia czy to jest aż tak wierne literze, po prostu oglądając film odczuwam dokładnie to samo, co przy czytaniu książki. Dla mnie starsza wersja nie ma tego czaru - aktorzy kompletnie nie pasują do swoich ról (Jane największą ślicznotką w hrabstwie? - pomyłka) a pani Bennet jest tragiczna i niesamowicie mnie irytuje. Przykro mi bardzo ale na tym poziomie i tak sztucznie mogłoby zagrać dziecko z podstawówki. Jedyne co się broni w wersji '95 to Lizzy, ktora gra całkiem naturalnie (pomijając juz to że miała być szczuplejsza i lżejsza od Jane i posiadać ostry błysk w oku, no ale nie czepiajmy się). Poza tym moglabym porównywać aktorów grajacych rolę pana Collinsa, pana Benneta, a o tyle razy juz tutaj przywołanych panach Darcych nie wspomnę ;) Wydaje mi się, ze tego sporu raczej nie da się rozstrzygnąć, bo argument za jednej strony równie dobrze może stanowić argument drugiej przeciw ;) Także ja wolę pozostać przy zdaniu, że każdy ma inny gust i każdemu podoba się co innego, a dla mnie najważniejsze jest to coś, co sprawia, że czuję motylki w brzuchu podczas oglądania czy czytania, i czegoś takiego nie mogą spowodować choćby najmądrzejsze argumenty.
Polega na tym, ze postacie są jak żywcem wyjęte w książki. Polega na tym, że aktor nie musi wymachiwać łapskami i krzyczeć by wyrazić swoje emocje, potrafi to zrobić spojrzeniem, ruchem warg, jego głos wyraża uczucia- nie jest tylko głośny albo cichy.
Ja nie napisałam nigdzie, że moje zdanie jest jedyne i słuszne i że wersja z 2005 jest tragiczna. Moja ocena nie jest niższa niż ŚREDNI ;). Twierdzę tylko, że nie umywa się do serialu BBC.
Pani Bennet WŁAŚNIE TAKA BYŁA jak w serialu BBC. Nie wiem jak Ty książkę czytałaś :P
Mnie zazwyczaj takie historie poruszają - ten film mnie nie wzruszył.
Sama otoczka przypadła mi do gustu, podobała mi się też scena w deszczu.
Każdy ma swoje upodobania i woli co innego, ale błagam, nie piszcie bzdur i nie wprowadzajcie ludzi w błąd... :)
P.S. Znów usilnie chcesz się powymądrzać - wiem co jest adaptacja. Ta jest wyjątkowo mało udana. ;)
Jestem pod wrażeniem Bris, ujęłaś to w słowa znacznie lepiej ode mnie! "aktor nie musi wymachiwać łapskami i krzyczeć by wyrazić swoje emocje, potrafi to zrobić spojrzeniem, ruchem warg, jego głos wyraża uczucia" - no widzisz i o to właśnie mi chodziło kiedy pisałam o pani Bennet. Być może nie jest to do końca najlepszy przykład, ale bardzo zgadzam się z twoim stwierdzeniem, a kiedy go czytałam nasunęła mi się na myśl właśnie pani Bennet, która biega tam i z powrotem, wrzeszczy, biadoli, załamuje ręce itd. Ja naprawdę rozumiem, że miała być egzaltowana i robić swoją osobą dużo zamieszania, ale przecież nie miała być tak do bólu teatralna, że aż trudno uwierzyć w jej rolę. Przykro mi, ale naprawdę bardzo mi przeszkadzała i jest jednym z większych minusów tej wersji.
Tak przy okazji, wiesz co? Dziękuję ci, gdyby nie ty to do dziś myślałabym, że czytam Austen, a to była tylko nędzna podróbka, co za przeoczenie. ;)
P.S. Nie wątpię, że wiesz co to adaptacja. Czyżbym coś takiego zasugerowała? Cieszę się, że zauważyłaś, że miałam się ochotę nieco powymądrzać, a nie miałam do tego lepszej sposobności od skorzystania właśnie z forum na filmwebie, gdzie każdy próbuje narzucić innym swoje zdanie i wie lepiej ;)
Ale Pani Bennet tak się zachowywała! :D Książkowa Pani Bennet! To jest akurat bardzo zły przykład z Twojej strony. :)
Ja mam na myśli PANA DARCY'EGO i samą LIZZY. Te postacie nie wyrażały swoich emocji "łapskami i krzykami". W nowym filmie tylko to widzę. :)
Ja nie narzucam SWOJEGO ZDANIA. Tylko zwracam uwagę na pewne rzeczy. Widać masz bardzo małe doświadczenie w dyskusjach skoro tak to odbierasz.
Tutaj nie chodzi akurat o moje doświadczenie w dyskusjach czy o to jak odbieram krytykę tego filmu, bo mamy po prostu inne zdanie. Ale niekoniecznie mam ochotę czytać twoje uwagi na temat mojego WYMĄDRZANIA się, bo równie dobrze można byłoby tak napisać o KAŻDEJ z osób, która wypowiada się na tym forum.
Powiem tylko, że pan Darcy z 2005 roku, patrzył na Elizabeth takim wzrokiem, że aż ciarki przechodziły. I nie wymachiwał przy tym "łapskami". Zły aktor tak nie zagra...
Ale Keira macha łapskami, drze się, krzyczy i zachowuje raczej m jak Kitty niż Lizzy.
Według mnie to był tempy wzrok, ewentualnie smutny lub żałosny, też mnie ciarki przechodziły od patrzenia na to, jak się dokonuje zabójstwo (albo samobójstwo) na jednej z moich ulubionych postaci. (Wiem, że miałaś co innego na myśli, ale nie mogłam się powstrzymać;)
A o czym niby się duskutuje jak nie o gustach ( zwłaszcza na tym forum);-/?
Ekranizacja BBC to jest to, znakomicie oddaje klimat książki Austen. A Kiera jest nieporozumieniem w roli Lizzy
Oglądam wersję z Joe Wrighta z Keirą, oglądałam serial z 1995 roku i bollywoodzki smak Austen i mam bardzo mieszane uczucia. Myślę, że każda wersja ma w sobie coś innego pociągającego dla różnych osób. Bardzo podoba mi się odtwórca roli Darcy'ego w filmie Wrighta, podoba mi się także Firth. Obaj są uznanymi aktorami, więc myślę, drogie panie, że to rzecz gustu. Keira niesamowicie mi się podoba jako aktorka, jest naturalna i piękna. Co prawda nie jest to typ urody opisywany przez Austen, ale nie mogę powiedzieć, aby Lizzy w 1995 była ładniejsza. A nawet jeśli - rzecz gustu, pamiętajmy - jest dla mnie za poważna, może powinna być młodsza? O Jane nie wspomnę, mimo delikatności, Jane w filmie z 1995 jest dla mnie po prostu paskudna. Generalnie z blondynkami szału nie ma ( ; D ), ale przeszli samych siebie. Miała być ładniejsza od Lizzy. Zresztą w obu wersjach jest brzydsza. Wersja z 2005 ma wiele niedociągnięć, wiele znamion "filmu dla mas" ale muzyka, aktorzy, klimat, wszystko sprzyja oglądaniu. Na pewno wersja 1995 wygląda na bardziej "z tamtych czasów" ale trzeba wiele wysiłku włożyć w oglądanie. Na początku nie rozróżniałam twarzy.
Najlepszy jest film z 2005r. nic mu nie dorówna i jeszcze Keira zagrała wyśmienicie .
Jak na razie to przypadł mi do gustu serial BBC z 1995 roku. No ale jeszcze muszę zobaczyć właśnie ten film.
Film 2005 to jest poprostu moim zdaniem Porażka!!!!!!
Ta wersja odcinkowa moim zdaniem jest 100000000000000000000000000 razy lepsza
Ale każdy ma inny gust:) To zrozumiałe i ma każdy do tego prawo.
Bo nigdy nie bedzie tak że wszystkim jeden ten sam film bedzie się podobać.
oczywiście wersja BBC:).Firth zagrał kapitalnie. Nie mogę tego powiedzieć o Macfadyen...(sztucznie,w większości scen ma minę jakby miał się rozpłakać,a miał przecież wyglądać dumnie!)
Podobała mi się gra Keiry, więc 2005.
Ale przyznam się bez bicia, że jakoś nie mogę się przemóc i spróbować chociażby zobaczyć serialu z 95. Zobaczyłam zdjęcia i po prostu mnie odrzuciło.
I szczerze powiedziawszy... Sama się zdziwiłam, ale bardziej podobał mi się film niż książka.
Jakbym pierw obejrzała zdjęcia to też bym nie chciała oglądać serialu, niemniej tak się nie stało:) W serialu mimika twarzy, gesty powodują, że ekranizacja jest wręcz magiczna:) Myślę, że jak obejrzysz pierwszy odcinek to już popłyniesz z prądem.
Wybacz, że się czepiam, ale jak możesz w ogóle wypowiadać się w tym temacie jeśli widziałaś tylko jedną wersję? Rozumiem, że cię zachwyciła, ale nie możesz napisać, że jest najlepsza skoro nie widziałaś innych ;)
Nigdy nie twierdziłam, że jest najlepsza, ale tyle osób woli serial, że aż mi się po ludzku szkoda zrobiło, bo film mi się naprawdę bardzo podobał. I może jestem jakaś inna, nie wiem, ale Firth jako Darcy nie pasuje mi kompletnie.
Jestem w trakcie oglądania serialu i w dalszym ciągu twierdzę, że wersja z roku 2005 przebija serial.
Zdecydowanie jestem inna...
Miałam tak samo.Pamiętam,jak jednego roku leciało w wakacje na jedynce bodajże.Obejrzałam do śniadania bo nie chciało mi się szukać pilota,żeby przełączyć kanał.A następnego dnia musiałam sobie ustawić budzik,żeby nie zaspać na kolejny odcinek;)
Oczywiście wersja BBC bije wszystkie inne na głowę - świetnie obsadzona, mistrzowsko zagrana i oddaje klimat powieści, bardzo wierna.
Wersja z 2005 jakiś potencjał miała, do czasu kiedy na scenę wkroczył Darcy, czy raczej jego karykatura, ...hm złe słowo bo karykatura ma wyrazistość, a ta postać nie miała ni krzty, przypominał Frankensteina, sprawiał wrażenie trochę ograniczonego umysłowo, gorzej zagrać tej roli chyba by się nie dało, zwyczajnie wciągnął film p.p.m.
Dlatego bardziej wolę serial BBC z 1995 roku.
Keiry jakoś mnie odrzuca. Nie pasuje mi do roli Elizabeth Bennet.
Gdy czytałam książkę (po obejrzeniu filmów, a jakże), zastanawiałam się, który z aktorów bardziej mi pasuje do Darcy'ego. No i tu McFadyen w moim rankingu wygrywa z Firthem. Ten drugi jest w filmie cieplusieńki jak bułeczka z pieca, a miał być dumny, poważny i nieprzystępny. Nie chodzi mi o dialogi, tylko o grę aktorską. Druga sprawa: Lizzy książkowa ma 20 lat, tyle co Keira w czasie kręcenia filmu, i to widać. Darcy miał mieć coś koło 28, McFadyen ma chyba 32. Nie wiem, ile mieli aktorzy z serialu z 1995 roku, ale na oko dobiegają pod czterdziechę. Może przesadzam i mieli mniej, ale niestety bardzo rzuca się w oczy, że są o wiele za starzy do swoich ról, szczególnie kobiety. Ktoś gdzieś napisał, że aktorka grająca Lizzy musi być nieco pulchna, bo wtedy takie były kanony piękna. To tak jakby za 200 lat ktoś powiedział, że w XXI wieku wszystkie kobiety były chude jak wieszaki, bo taki był wtedy kanon piękna. Bzdura. A jak Lizzy była chuda jak Keira to co? Trzecia sprawa: niesamowicie odegrane uczucie między Lizzy i Darcym. Tego to nawet w książce nie ma. Nie wiem, jak oni to zrobili, ale wyszło im świetnie. Sposób, w jaki na siebie patrzą to jest mistrzostwo. W starej ekranizacji tego nie ma. Choć to prawda, że 1995 była znacznie wierniejsza książce. W 2005 dodali rzeczywiście takie hollywoodzkie sceny, że Darcy nie oświadcza się w jakimś tam pokoju, ale romantycznie w deszczu. Finałowa scena nie gdzieś tam na jakimś spacerze, ale o świcie, we mgle... nagle Darcy nie wiadomo skąd się pojawia, bo przecież musi być fajnie ;) ale cóż... właśnie jest fajnie.