Tak, miałam takie samo odczucie - fajnie by było, gdyby wymarzony mężczyzna zawsze znikąd pojawiał się zawsze tam, gdzie ja... Tak jak to właśnie jest w filmie z 2005 r. Ładne to i miłe, choć mocno przypomina, że wszystko to bajka, a nie historia, która mogłaby naprawdę się wydarzyć.
Tylko wersja z 1995 r. DiU z Kirą to obraza dla sztuki filmowej, główni aktorzy żenujący, film nudny jak flaki z olejem. Brak mu lekkości i humoru serialu BBC. Co do wieku aktorów: Colin grając w serialu miał 33 lata, Jennifer 26.
na razie obejrzałam tylko serial , ale bardzo mi się spodobał : )) moim zdaniem był naprawdę bardzo dobry .
właśnie się zastanawiam , czy powinnam obejrzeć też film , ale czytając komentarze , nie wiem czy bd to dobre posunięcie , bo nie chcę się zawieść .
Powiem Ci tak. Obejrzałam serial ( BBC z 1995 roku) i film z Keirą. Bardziej mnie do gustu przypadł serial. Jakoś Keira mnie nie przekonuje.
Moim zdaniem Keira zrobiła z głównej aktorki słodką idiotkę, a w serialu była na prawdę bardzo inteligentna. Rola Darciego w nowej wersji także jest nieporównywalna do tej BBC (:
Moim zdaniem Keira zrobiła z głównej aktorki słodką idiotkę, a w serialu była na prawdę bardzo inteligentna. Rola Darciego w nowej wersji także jest nieporównywalna do tej BBC (:
Mnie też nie. Lizzy w jej wykonaniu to nie jest ani elegancka, ani inteligentna, nie ma po prostu tej klasy. Już pomijając fakt, że nawet wyglądem niezbyt pasuje do tej roli, ale to już niby kwestia gustu...
Może wybrali Keire do tej roli, bo zrobiła się sławna ??? Niekiedy też tak bywa jak dobierają role. Wybierają tych aktorów którzy mają większe "branie" wśród publiczności, bo wiedzą, że ludzie pobiegną zobaczyć film.
Zdecydowanie z 1995 choć wszystkich nie widziałam. Zainteresowanych jednak poszczególnymi wersjami zapraszam tutaj: http://literacie.blogspot.com/2012/12/duma-i-uprzedzenie-czyli-za-co-kochamy.htm l
Ja widziałam wszystkie odcinki z 1995 roku i powiem, że bardziej mnie ten serial przypadł go gustu niż film z Keirą.
A ja dzisiaj zamierzam sprawdzić film. Czytałam książkę i oglądałam takie jakby vlogi na podst ksiązki robione przez John'a Green'a które sa serio świetne. A jak bd mieć czas to poszukam tez serialu :)
Serial z 1995 r. jest lepszy o jakieś 0,2 oceny. Byłby dużo lepszy gdyby Jane była ładniejsza albo przynajmniej bardziej wyrazista. Pomimo wszystko obie adaptacje są świetne.
Bardzo lubię książek Jane Austen, Dumę i uprzedzenie czytałam już kilkakrotnie, dlatego zdecydowanie wolę serial BBC z 1995 roku, który według mnie lepiej oddaje ducha epoki i charaktery postaci.
Elizabeth grana przez Keirę była gorsza od Elizabeth graną Ehle. W serialu BBC widać, że Elizabeth jest błyskotliwa, zna swoją wartość, ma poczucie humoru itd.. a na tym polu Keira mnie nie przekonuje niestety.
To samo pan Darcy- w filmie wydawał mi się jakiś ...ograniczony, jak to moja koleżanka powiedziała"taki trochę nieudacznik lub ciepłe kluchy, dumy jakoś u niego nie widać". Dla mnie Colin Firth nie ma sobie równych.
Scena oświadczyn Darcy'ego,którą bardzo lubię, w serialu BBC jest rewelacyjna, w filmie było to tak szybko pokazane, na twarzach aktorów emocji nie zauważyłam (szczególnie u Darcy'ego). i mogłabym dalej tak wymieniać, ale powtarzałabym się dalej po innych;)
Jedyne co mi się podobało w filmie to widoki :)
I pewnie gdybym kilkakrotnie nie czytała książki, uważałabym może, że film nie jest taki zły. Dla mnie jednak Elizabeth Bennet i pan Darcy będą mieć zawsze twarz Jennifer Ehle i Colina Firtha:p
ja wręcz zjadam książki Jane Austin ;P kocham jej wszystkie utwory. Jedyne co bym zmieniła w tej wersji to pana Darcy'ego, moim zdaniem nadaje się do tej roli dalej Colin Firth mimo upływu czasu od ekranizacji, w której to występował - byłby idealny nawet w 2006 roku. ;p Co do Elizabeth, to Keira zagrała równie błyskotliwie co jej poprzedniczka z serialu. Do mnie przemawia jej postać i kreacja. Jak czytam po raz setny tudzież tysięczny Dumę i Uprzedzenie, to moja droga blanco widzę twarz Keiry i Colina ;)
Ach, pewnie, że tak. Lubisz filmy kostiumowe? Ja przepadam za takowymi ;) Oglądałś lub też czytałaś może książkę Anna Karenina? teraz wchodzi do kin ponowna ekranizacja(wcześniejszą pamiętam z lat 90-tych z Sophie Marceau) właśnie z Keirą w roli Anny. Nie mogę się doczekać kiedy obejrzę film. Książkę czytałam, Tołstoj jest genialny w opisach i szkicach ludzkich charakterów. Wersja bodajże z 1996 albo 1997 roku była możliwa ale zobaczymy co nam teraz przygotowano.
Studiowałam przez rok rosyjski od podstaw i mam teraz lekką awersję do rosyjskiej literatury, ale Anne Kareninę pewnie zobaczę tak jak i Nędzników. Co do filmów kostiumowych to lubię Rozważną i romantyczną (z 1995) i Przeminęło z wiatrem. Ale dość tego offtopa;p
Co do DiU to znajduję jeden wspólny mianownik serialu i filmu- w obydwu wersjach nie przypadły mi do gustu aktorki grające Jane Bennet- wg mnie były pospolite, a w książce to Jane była tą ładniejszą. Tylko pewnie w tamtych czasach panował inny kanon piękna i może akurat one się w niego świetnie by wpasowały
oczywiście Nędznicy to nie rosyjska literatura, a tak to jakoś niezręcznie napisałam:p
;) Mi akurat odpowiadała Jane z DiU z 2006. Wydaje mi się, że ona wpasowała się idealnie. Jest ona kontrastem dla Keiry i tak też było w książce: Jane i Lizzy to dwie kobiety, które musiały ze sobą kontrastować, nie tylko urodą (bo to rzecz gustu:)) ale również charakterem i usposobieniem i tak tez było ;)
Mi za to w tej wersji z 2006 podobała się pani Bennet i jej mąż. Genialnie zagrane role ;).
Ja z kolei oglądałam bardzo dużo filmów kostiumowych bo je po prostu uwielbiam, tak jak literaturę . Maria Antonina z Claire Danes może i nie miała jakiejś górnolotnej fabuły i akcji ale kunsztowne stroje, fryzury, buty :) i widoki wynagrodziły mi brak elementu, który wymieniłam. ;]
A jakie Ty lubisz filmy???
Oglądałam wszystkie wersje, nawet Bollywoodzką, czytałam kilka razy książkę i uważam, że do roli Darcy'ego pasuje Colin jak i Matthew. Co do roli Lizzy, wolę Keire. A więc żadne "bollywoody", czy teraźniejsze adaptacje! Wersje z 1995 i 2005 są godne obejrzenia :)
Oglądałam obie wersje i trudno mi powiedzieć, która lepsza. Serial z 1995 trochę się dłuży momentami ale ja oglądałam jeden odcinek po drugim więc może dlatego miałam takie wrażenie. Jak ktoś czekał na kolejny odcinek tydzień (czy co ile on tam był emitowany) to na pewno inaczej ten serial odebrał. Druga sprawa to zdjęcia. Te z 2005 są dużo lepsze ale to logiczne bo są nowsze, technika poszła do przodu. Trzecia sprawa to Pan Darcy. Colina uwielbiam, pasował do tej roli idealnie i byłam sceptycznie nastawiona do Macfaydena. Po obejrzeniu filmu muszę jednak przyznać, że wyglądał wyjatkowo korzystnie i bardzo dobrze zagrał. Wydaje mi się nawet że aktorsko poradził sobie lepiej niż Colin, w każdym razie miał trudniejsze zadanie bo jak dla mnie Colin Firth może stać i nić nie robic, i tak film bedzie mi sie podobał :). Podsumowując: trudno porównać te wersje, obie są bardzo dobre, jednak ja mam jakiś sentyment do tej z 1995 i chyba ją bym polecała
Każda inna bo to jest kompletne dno. Dobrze chociaż że świnie biegają po dworze w Longbourn, przynajmniej można się trochę pośmiać. Wyjaśniam, ze angielski szlachcic jakim był pan Bennet nie miał nigdy do czynienia ze świniami; żył z czynszów płaconych mu przez dzierżawców w jego majątku. Poza tym z książki wynika że nie był tak strasznie biedny, miał ok. 3 tys. funtów rocznego dochodu. Dla porównania Bingley z dochodem 5 tys. uważany był za bogatego. Problem był w tym że majątek Longbourn byl tzw. majoratem (odpowiednik polskiej Ordynacji), czyli był dziedziczony przez najstarszą męską osobę w całej rodzinie a pan Bennet miał tylko córki więc spadkobiercą był pastor Collins najbliższy krewny. A pyskata Keira powinna tu grać nie Lizzy ale Lidię Bennet. Mianowano ją za tę rolę do Oscara, ale skoro nie dostał tej nagrody Faraon, czy Ziemia Obiecana tylko filmy których nikt już nie pamięta, to tym całym Oscarem można sobie tyłek wytrzeć.
po obejrzeniu filmu muszę stwierdzić, że tylko i wyłącznie serial BBC. Ta ekranizacja dla mnie w ogóle nie powinna powstać. Zero ducha epoki, o grze aktorów nie mówiąc. Serial, to czysta kontemplacja tamtejszego klimatu i idealne oddanie książki.
Ps. Ktoś inny na tym forum idealnie napisał, że miała być "Duma i uprzedzenie" a wyszła "Pyskata i wystraszony" ;)))))) i ja się pod tym sarkazmem podpisuję
po obejrzeniu filmu muszę stwierdzić, że tylko i wyłącznie serial BBC. Ta ekranizacja dla mnie w ogóle nie powinna powstać. Zero ducha epoki, o grze aktorów nie mówiąc. Serial, to czysta kontemplacja tamtejszego klimatu i idealne oddanie książki.
Ps. Ktoś inny na tym forum idealnie napisał, że miała być "Duma i uprzedzenie" a wyszła "Pyskata i wystraszony" ;)))))) i ja się pod tym sarkazmem podpisuję
A mnie się osobiście obie wersje podobały każda na inny sposób. Keira nie jest tak dobra jak Jennifer, ale było u niej widać zainteresowanie Darcym, a na końcu jak opowiadała ojcu jak kocha Darcy'ego to widać było przejęcie. Natomiast Jennifer pokazała jak bystrą i pewną siebie jest jej bohaterka. Jeśli chodzi o panów Darcy, to obaj mi się bardzo podobali, Tak szczerze najpierw obejrzałam film ale gdyby mnie choć trochę nie poruszył to bym zaraz za starszą wersję bym się nie zabrała. Colin miał więcej czasu by pokazaćprzemianę Darcyego po krytyce Lizzy, i bardzo dobrzeodwzrorwał Darcyego. ja się zawsze przymierzałam, że najpierw zapoznam się z klasykiem a potem obejrzę nowszą wersję jako, że żywię niechęć do remaków, i obawiałam się, że Macfayder nie dorówna Firthowi. Ale sposób jaki Darcy patrzył na Lizzy, a potem jak się jej oświadczył Lizzy w tym deszczu sprawiły, że i we mnie rozbudził romantyczne uczucia, a sądzialam, że "takie banały mnie nie dotyczą". Jak Pan Darcy się patrzył to wg. mnie czuć bylo specyficzne napięcie i to gorące uczucie ukrytepod zimnym pozorem.
Nowszy film ma lepsze zdjęcia, oświetlnie i lepsze dla moich oczu kostiumy, natomiast starsza wersja była bardziej zgodna z książką i miała więcej czasu by wszystko co istotne pokazać, więcej czasu poświęcono Jane i przezto postać jest bardziej istotna i bliska widzowi, kuzyn Collins jest bardziej irytujący. Moim zdaniem dobór aktorów w obu wypadkach był naprawdę dobry, i naprawdę każda z obu tych wersjimi się spodobała. To chyba siebie nawzajem nie wyklucza? ;)
chyba nie napiszę nic odkrywczego, że wersja BBC z 1995 roku !
dla maniaków takich jak ja wersja z 2005 roku z Keirą Knightley to czkawka i porażka, no a to zakończenie... KOSZMAR
wersja z Bollywood natomiast fajnie nawiązuje do klasyki
Wersja z 95 r - świetne kreacje aktorskie, aktorzy bardzo pasujący do ról, Firth jako zabójczo przystojny i zarazem nadęty pan Darcy doskonale się sprawdza tak samo Ehle jako Lizzy te drobne gesty mimika - taka miała być Lizzy urocza, zabawna i inteligentna.
Tutaj cóż, nuda, gra aktorska = drewno, tylko Judi Dench się spisuje, i to ma być dumny Pan darcy ? co najgorsze główny aktor wbił mi się w pamięć z roli w Zgonie na pogrzebie i nie mogłam już nawet z tego powodu przestać się śmiać, bezbarwny w tej roli i nijaki.
Więc przynajmniej jak dla mnie wersja z tego roku to profanacja.
Nie zgodzę się, obejrzałam film bez napisów i bez lektora i bardzo wyraziście okazuje emocje. Nie czytał ani książki ani nie oglądał serialu BBC, ponieważ chciał na swój sposób wykreować Darcyego.
Jego scena oświadczyn była bardzo wyrazista i wyrażała na raz wiele emocji, najpierw widać że był poddenerwoany, potem gdy wyznał miłość, jak jego oczy również wyrażają to uczucie w głosie jest wzruszenie, potem ewidentne zaskoczenie gdy został odrzucony ("Are laughing at me?), przez zdenerwowanie i pretensję, sarkazm w stosunku do pana Whickhama ("Oh yes, his misfortune has been great indeed") a na koniec zrezygnowannie. Na początku jak był bal to chodził tak i patrzył jakby nie chciał mieć nic wspólnego z tymi ludźmi, jakby był ponad ich.
Jedyne czego brak to tych scen w których miało być pokazane jak pan Darcy się zmienia, czyli sceny gdzie spotyka się z Gardinerami, a gdzie zrzuca z siebie formalność i sztywność i staje się uprzjmym i otwartym człowiekiem.
Macfadyen bardzo dobrze zagrał Darcyego i coś wniósł od siebie. Profanacja to stanowczo za surowe słowo, ponieważ po obejrzeniu filmu obejrzałam zaraz potem serial i przeczytałam książkę w oryginalne, więc jedyne co można filmowi zarzucić to to, że jest okrojony i przeoczono kilka jednak istotnych detali. Ale film sam w sobie jest conajmniej dobry.
Pozwolę się nie zgodzić, porównując kreację Firtha i MacFaydena od razu widać, że ten drugi nie podołał zadaniu, już sam tytuł filmu i książki sugeruje duma i uprzedzenie, dwójka bohaterów jest dumna ( choć Lizzy troszke mniej niz Darcy, oboje wpadają w pułapke uprzedzeń ) i to zarazem Ehle i Firth doskonale ukazali na ekranie, Darcy w wykonaiu Firtha no ju z pomijając walory wyglądowe, to faktycznie jest dumny, te jego miny i fochy na pierwszym balu :D no to było genialne i ukazywało jego charakter, tę powagę jego. Macfayden jest po prostu nudny i miałki, jego emocje do mnie nie przemówiły, tym bardziej, że nie była za bardzo ukazana ta jego duma , powinno być to bardziej podkreślone.
Co do całego filmu, no właśnie no krótko pisząc : nudny, o ile w wersji z 95 roku były genialne śmieszne momenty między innymi z Panią Bennet ( tu też kreacja lepsza w tej wersji z 95 niz w tej nowszej ) wiecznie wszystko przeżywająca i o rzekomo zszarganych nerwach, tak samo ojciec Lizzy i te subtelne dygresje do matki dziewcząt : "Och kochanie ja z twoimi nerwami znam się od ponad 20 lat" ;D , to też dodatkowy plus dla tej wersji, tak samo Kitty i Lydia dwie głupiutkie nastolatki wiecznie roześmiane , proszące same do tańca panów i oficerów na balach ( trochę mi przypominają moje siostry cioteczne które też tak szaleją za facetami) - to także dodawało takiego świetnego komizmu. Tak samo pokazana dobrze fałszywość pana Whickhama, tutaj taki przystojny, szarmancki, uśmiechnięty i otwarty a tak naprawdę dwulicowy, kłamliwy i fałszywy - dobrze włąsnie to ukazał ten aktor wcielający się w tę postać w 95r.
Dlatego tak przynajmniej jak dla mnie tak wersja to profanacja, nigdy już do niej nie wróce i bedę ją odradzać, bo po prostu się wynudziłam co tu dużo pisać.
;f Myślę, że sporo przesadzasz, bo ja np. długo omijałam ten tytuł bo byłam pewna, że to tako o romasidło, a ja takie rzeczy unikam. Jednak, dalej się upieram , że nie wiem- może ze względu na to, że oglądałas z lektorem nie wsłuchałaś się albo coś, ale w żadnym wypadku nie powiedziałabym, że jest miałki i nijaki, skoro potrafi wyrażać emocje : http://www.youtube.com/watch?v=BJX5_rj2lZg
Nijaki to jest Bloom, on w zasadzie wiecznie gra tak samo. A co do tego cytuatu jaki przytoczylaś to on również się w filmie pojawił. Ja nie twierdzę, że serial jest gorszy, bo był bardzo starannie zrobiony, ale sam fakt, że to serial znaczy że miał więcej czasu na przedstawienie historii. Po obejrzeniu serialu stwierdziłam, że wątek Jane był mocno okrojony i tak samo wątek Wickhama, i wielu jednak ważnych scen zabrakło, ale generalnie film został w moim odczuciu poprawnie zrealizowany i rownież oddał sprawiedliwość powieści Austen. Chciałabym tylko by ten film był dłuższy, ale sam w sobie był na tyle interesujący, że mnie pociągnal do zapoznania się z serialem i książką, więc ma swój potencjał. Więc koniec końców, szkoda, że film jest tak okrojony i krótki, ALE nie jest zły, aktorzy starali się dobrze odegrać swoje role i dobrze się spisali. Reżyser i scenarzyści dodali wiecej scen na zewnątrz by pokazać piękne plenery i dodać więcej romantyzmu do atmosfery.
Mnie- chłopczycy co unika romansideł-ten film na tyle pasował, że uważam iż jet wart polecenia, tak samo jak serial i książka.
a propos wynudzenia, to przy serialu niektóre sceny się wlasnie dłużyły, to film za szybko przechodził i miało się uczucie, że paru rozwinięć brakuje.
Każdy inaczej to odbiera, nie każdego czyjeś emocje mogą przekonać, mnie np jego mimika i emocje nie przekonały do końca, jedna scena czy dwie, to za mało, a przez cały film no cóż nie pokazał nic godnego uwagi - no tak po prostu to widzę i tak to zapamiętałam.
Bloom to tylko Legolas i end of story. Nie wydaje mi się, żę wątek Jane był bardziej okrojony w serialu niż w filmie - to było mniej więcej na tym samym poziomie.
Napiszę tak :
w serialu, jest masa scen i ujęć godnych zapamiętania, pamięta je się na długo, oglądając niestety wersję tę nowszą ma się ochotę aby te sceny już szybciej przemknęły, bo są po prostu nudne i nie pamięta sie ich długo, ja już niektórych scen zupełnie nie pamiętam, brak wątków naprawdę komicznych, Keira jako Lizzy tak samo drętwa, taka głupiutka panienka, nie biła z niej ta inteligencja i lekki sarkazm co u Ehle, zresztą Keria i tak do najlepszych aktorek nie należy najlepsza jej rola to ta w filmie Księżna.
Zresztą tak samo w serialu są piękne ujęcia plenerów i natury.
Po prostu w moim odczuciu ta wersja jest zbyt nudna, jako film, serial ani trochę mi się nie dłużył, wszystkie ujęcia miały w sobie to "coś", były godne zapamiętania i były po prostu dobrze odegrane, nie wiem kogo mogłabym w starszej wersji wymienić kto by słabo zagrał swoją postać. A tutaj nawet para głównych bohaterów - nie uwzględnia swoim sposobem gry tego co jest już zawarte w samym tytule co jest dla mnie na ogromny minus.
Właśnie serial dobitniej i wyraźniej pokazuje te niuanse, pokazuje więcej z ksiązki, lepiej nawet rozbudowana jest ta relacja między Lizzy a Jane.
Dla mnie obie wersje skrajnie różne, wersja z 95 roku ani trochę nie nudzi, kreacje aktorksie jakby żywcem wyjęte z tej genialnej książki, bardzo dobra gra aktorska + komizm scen i dialogów.
Dlatego do serialu będę wracać, a do filmu już niet.
Tylko i wyłącznie serial BBC z 1995. Innych ekranizacji nie akceptuję, zwłaszcza tej najnowszej, która jest moim zdaniem straszna, pod każdym względem, tylko zdjęcia są bardzo dobre, a resztę przemilczę :/
Nie ma sprawy! ;)
Moim zdaniem wersja BBC jest idealna, szkoda, że nie jest tak popularna jak ekranizacja z 2005, jak dla mnie jest lepsza pod każdym względem. :)
Dokładnie, mam takie samo zdanie. Może nie jestem jakimś specem od kinematografii, ale jakieś tam pojęcie mam o kinie i uważam, że wersja DiU BBC jest godna miana arcydzieła w kategorii seriale. Swego czasu ta produkcja była bardzo popularna, nawet w TVP kiedyś leciało pamiętam. Ta ekranizacja ma tylko tą przewagę, że jest nowsza i że lepiej została wyprodukowana pod względem wizualnym, bo w innych aspektach nie dorównuje wersji BBC do przysłowiowych pięt. Mogła by TVP jeszcze raz puścić DiU BBC, może na wakacjach :-)
Tak, 'Duma i Uprzedzenie' BBC jest wybitna w kategorii seriale, jednak wydaje mi się, że nawet gdyby była nowsza niż film, nie byłaby tak znana - wokół wersji kinowej jest na pewno więcej szumu, a wiadomo jak niektórzy robią, zobaczą zwiastun w telewizji, znajdą ulotkę, znajomy ich namówi i wybiorą się do kina bez wiedzy o książce, wcześniejszych wersjach. ;)
Mogliby puścić, wakacje to dobry pomysł, ale o jakieś rozsądnej godzinie i z dobrą, zachęcającą reklamą. ;)
Mi w tej wersji szczególnie nie podoba się dobór aktorów i brak klimatu, który towarzyszył mi podczas czytania i serialu, nie wspominając o tym, jak skrzywdzili bohaterów. :(
Gdyby film nie nazywał się 'Duma i uprzedzenie' to kto wie, może miałabym o nim inne zdanie, jednak w tym przypadku ciężko mi się przekonać.
Tak, jak Kolega Witek proponował, "Pyskata i wystraszony. Na podstawie Dumy i Uprzedzenie" brzmiałoby nieźle ;-) Masz rację co do klimatu i aktorów, pomimo że wzięli bardzo dobrych aktorów, Judi Dench czy Donald Sutherland uważam ze wybitnych aktorów, nawet Keira nie jest złą aktorką, po prostu ten scenariusz jest do bani i tak jakoś ci aktorzy się nie postarali, czyli chyba reżyser też do niczego. Po partacku zrobili trochę ten film, bo mogłoby wyjść całkiem dobre kino gdyby było w tym więcej chęci. No jak zobaczyłam te świnie i kury łażące po domu to nie mogłam uwierzyć, że ten film nazywa się Duma i uprzedzenie, szok! Największy jednak szok to był jak zobaczyłam pana Darcy, no czegoś takiego nie zdzierżę! To jest dla mnie największa porażka tego filmu, nie mam nic do tego aktora bezpośrednio, ale litości, żeby on był choć trochę dumny i wyniosły jak w powieści czy choćby w serialu, cały czas miał taką minę jakby w gacie narobił ;-P, sorry za wyrażenie, ale tak wyglądał :-) W ogóle każda postać zupełnie się różni i od książki i od serialu. W wersji BBC nie ma złej kreacji aktorskiej, każdy aktor tak wszedł w swoje postaci, że jakby z książki czytali swoje kwestie, najlepsze postacie w serialu wg mnie to: Mr Darcy i Lizzy, Mr Collins, Mrs i Mr Bennet oraz Lady Catherine De Burge - mistrzostwo, inne postacie też są świetne, ale nie wybijają aż tak te co wymieniłam.
Widziałam temat z tą propozycją i ją jak najbardziej popieram. :D
Judi Dench jest świetna, ale zbyt dużo to jej tu nie było niestety, ale aktorka jak zwykle niezawodna. Ja osobiście jakoś za Keirą nie przepadam, ale na temat jej sktorstwa się nie wypowiadam, bo niewiele z nią widziałam, podobnie z Macfaydenem, tutaj mnie jednak nie zachwycili, brakowało chemii (przynajmniej w moim odczuciu) i bohaterowie byli kiepsko przedstawieni w porównaniu do pierwowzorów, ale jak już napisałaś to bardziej wina scenariusza nie aktorów. Pan Darcy w filmie ma jedną minę i dla mnie nie jest ona dumna. Taak, ten brud i świnie to okropny minus, Bennetowie nie byli wielkimi bogaczami, ale do biedaków mieszkających ze zwierzętami w domu chyba im trochę brakowało.
W serialu BBC Mr i Mrs Bennet są genialni, się uśmiałam ich oglądając, szczególnie pani Bennet i jej ciężkie życie. :D Colin jak dla mnie to idealny Darcy i wydaje mi się, że Ty też tak uważasz to nawet nie ma sensu komentować. Jennifer jako Elizabeth też doskonała - urocza, inteligentna i od razu mi się spodobała, tak jak w książce bohaterka wzbudziła moją sympatię. Reszcie aktorów też naprawdę dobrze się spisała. :) W wersji filmowej to niestety podobali mi się bardziej drugoplanowi aktorzy niż dwójka głównych.