Film ma pokazać okrucieństwo wojny i je pokazuje natomiast pełen jest tak rażących błędów że aż muszę o tym napisać. Filmy wojenne oglądam od lat, II Wojną Światową interesuję się od dziecka i mam co nieco pojęcia jak to wszystko powinno mniej więcej wyglądać.
1) Sama czołówka. Brad Pitt czyli Wejście Smoka. Pole bitwy, wraki, trupy i nagle niemiecki oficer na koniu. Chyba na przejażdżce. Brad spada na niego jak Indianin na wojennej ścieżce i równie szybko zabija. Super otwarcie. Co robił samotny niemiecki oficer na białym koniu na środku pola bitwy? Odpowiedź zna chyba tylko scenarzysta.
2) Kolumna czołgów zaatakowana na skraju lasu przez wyrostka z pancerfaustem. Chyba najsensowniejsza scena batalistyczna w filmie. Zasadzka, szybka strata czołgu, rozwałka uciekających szczeniaków z Hitlerjugend. Można by się przyczepić tylko do tego że Brad używa niemieckiego Stg. 44. Być może jacyś Amerykanie używali owej zdobycznej broni ale takie zwyczaje nie były raczej praktykowane.
3) Odsiecz przygwożdżonych oddziałów piechoty. To co tu zobaczyłem to przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Bzdura na bzdurze. 4 czołgi z piechotą postępującą z tyłu atakują od frontu niemieckie pozycje żeby uratować leżących na środku pola innych amerykańskich żołnierzy. Ci ostatni leżą tam widoczni jak na patelni, w ogóle się nawet nie okopali. Zresztą po co jak nikt do nich nie strzela. Bo Niemcy zaczynają strzelać dopiero jak cała ta hałastra czołgowa podjeżdża na kilkaset metrów. Ogień otwierają mg42 a dopiero potem działa p-panc. Zwykle gdy jakieś pozycje są bronione przez stanowiska dział p-panc to te ostatnie otwierają ogień z maksymalnej odległości żeby utrudnić załogom nadjeżdżających czołgów wykrycie i bezpiecznie wystrzelać je z daleka. Tutaj Pak 40 kal. 75 (one to bowiem były) strzeliły raptem z odległości kilkuset metrów 4 razy uzyskując magiczną celność na poziomie 25% (1 pocisk który zrykoszetował). Same zostały następnie zniszczone z będących w ciągłym ruchu Shermanów. Bzdura niesamowita. W rzeczywistości gdyby Amerykanie przeprowadzili taką paradę na polu to dotarliby może na odległość 1 km od pozycji niemieckich i zostali zniszczeni. Ale dobra. P-pance zniszczone, czas na eliminację niemieckiej piechoty. Tutaj pokaz amerykańskiej piechoty która wysypuje się zza pancerzy czołgów niczym banda pijanych wieśniaków na rozróbie w karczmie. Okey, Szkopy martwe, pole bitwy opanowane. Teraz czas na pokaz samego Wardaddiego (czyli Brada Pitta) który zmusza młodego Logana, Morgana (nie pamiętam jak mu było) do zastrzelenia Bogu ducha winnego niemieckiego jeńca. Zgoda, wszyscy rozwalali jeńców. Polacy, Jankesi, Rosjanie, sami Niemcy itd. Ale raz dwa i po cichu. Tutaj mamy kilkudziesięciu świadków i podoficera który zachowuje się jakby miał zespół Downa. Nawet gdyby go (przy tylu świadkach) nie skazano później za zbrodnię wojenną, to po tym co zaprezentował zostałby wydalony z armii jako nierównoważony psychicznie.
4) Atak na miasto. Brad Pitt pyta grzecznie niemieckiego dziadka gdzie są niemieccy żołnierze, dziadek uprzejmie pokazuje po czym zostaje zastrzelony przez niemieckiego snajpera. Dlaczego snajper zabił dziadka, kiedy miał również widocznego jak na dłoni Brada Pitta? Oto kolejne pytanie retoryczne do scenarzysty. Ale dobra. Wymiana ognia, padają trupy, czołgi rozwalają pół dzielnicy. Dlaczego Niemcy ani razu nie użyli Pancerfastów, idealnych do walk w mieście? Nawet mimo tego że amerykańska piechota w ogóle swoich czołgów nie osłaniała? A powinna bo to jej obowiązek w mieście gdzie z każdego balkonu może paść strzał. Kolejne pytania bez odpowiedzi. No ale okey. Sherman Furia wyjeżdża na plac i napotyka stanowisko działa p-panc. Odległość tak jakoś 70-80 metrów. Niemcy celują, trafiają i… rykoszet. No na litość boską! Sherman to nie był Abrams. Z takiej odległości to pocisk 75 mm wysłałby Shermana w podróż do sąsiedniego powiatu. W tym momencie zacząłem się już na tym filmie głośno śmiać.
5) Bitwa z Dzikim Kotem. 4 Shermany jadą sobie jeden za drugim drogą i nagle ostatni zostaje trafiony przez zaczajonego w zasadzce Tygrysa. Dlaczego akurat ostatni, kiedy powinno się celować w pierwszego, chociażby po to żeby zatrzymać całą kolumnę? Już nie wspominam o tym że właśnie zwykle w pierwszym czołgu jechał dowódca kolumny. Ale dobra, to pierdoła. Szkopy rozwaliły jednego Shermana. Reszta wykonuje dziwny manewr. Dlaczego dziwny? Bo w rzeczywistości nie miałyby czasu żeby bawić się w jazdę tyłem gdzieś w kierunku lasu żeby zyskać te pare metrów odległości. Dla Kwk43 L71 (działo Tygrysa jakby ktoś nie wiedział) nie miała większego znaczenia odległość 500 czy 800 metrów. Manewr bez sensu. Mało tego, wykonywany chyba przez minutę. W tym czasie Tygrys strzelił jeszcze tylko raz (i nie trafił) . Szybkostrzelność działa zainstalowanego w Tygrysie wynosiła ok. 6 pocisków na minutę. Czyli strzał co 10 sekund. Czyli kolejna bzdura bo Tygrys jak napisałem strzelił tylko jeszcze raz. Czołgi amerykańskie strzelają następnie pociskami dymnymi aby zasłonić widok Tygrysowi. Po czym ruszają do ataku. I to w zwartej grupie. Facepalm. Każdy dowódca plutonu pancernego podzieliłby w takim przypadku swoje maszyny aby oflankować tego potwora i pojechał na niego różnymi drogami. Mało tego, jak już się stosuje zasłonę dymną to dlaczego walneli ją tylko raz przed nosem Tygrysa? Przecież mogli spokojnie obstawić dymnymi cały obszar i podjechać w tym dymie bliżej. Zamiast tego atakują jak banda straceńców. A końcowa scena walki z Kotem to już totalna przeginka. No tylko aby mu wyjść na tyłek, tylko od tyłu tego Tygrysa, jeszcze trochę i będziemy na jego szóstej. Żenada na maksa utrwalona propagandą. Tygrys miał w rzeczywistości już boczny pancerz dość słaby i nie trzeba było takich wygibasów żeby go zniszczyć. Mało tego, nawet słabe działa 75 w Shermanach mogły go już uszkodzić od frontu z bliskiej odległości. To absolutnie nie był jakiś niezniszczalny czołg. Jego legenda wzięła się ze znakomitej armaty oraz najlepszych załóg z całej Panzerwaffe przydzielanych do tych maszyn.
6) Grande Finale czyli 5 pancernych kontra śpiewający batalion Waffen SS złożony z idiotów. I tyle w temacie. Szkoda nawet tej sceny komentować.
Błędów jest oczywiście o wiele więcej. Ogólnie samo pokazanie tak zaciętych walk na Froncie Zachodnim pod koniec wojny jest mocno dyskusyjne. Niemcy się w zasadzie w 1945 r. na Zachodzie hurtowo poddawali żeby nie wpaść w ręce tych na Wschodzie. Na poczatku filmu jest też informacja że niemieckie czołgi przewyższały alianckie pod względem pancerza i dział. Twórcy zapomnieli tylko dodać że na jeden niemiecki czołg przypadało z 10 alianckich ale to przecież nieistotny szczegół. Samo trafienie na Tygrysa na Zachodnim Froncie to zresztą było jak wylosowanie szóstki w totka. Tych maszyn było naprawdę mało i walczyły pod koniec wojny głównie na wschodzie.
Generalnie dla ludzi którzy nie interesują się wojskowością to film ten będzie wydawał się dobry. Jak dla mnie wyjątkowo słabiutko...
flathead, więcej tolerancji
poprostu niektórych rażą takie błędy, mnie tylko scena końcowa zdenerwowała, ba gdyby zakończenie było mniej cukierkowe to bym dał wyższą ocenę
ale po przeczytaniu krytyki, muszę przyznać że od realnej strony film jest beznadziejny (aspekt taktyczny, bo zachowania w miarę ciekawe)
No właśnie, więcej tolerancji - dla filmu. Nikt nie mówił, że to będzie rekonstrukcja więc po co ta rewia wiedzy o II wojnie światowej? No pytam po co? Nie prościej napisać "nie podobał mi się bo zaniechali temat, a mogli pokazać lepiej i więcej"? Chyba nie bo każdy musi wymienić 5 odmian jednego czołgu, 10 różnych dział, stosunek zabitych Niemców do żywych Amerykanów i policzyć ilość zębów dowódcy Shermana. Super, że sobie dyskutujecie, ale na forum poświęconym filmom (w dodatku fikcyjnym) takie encyklopedyczne autopsje tematu są chyba nie na miejscu. Ja już nic nie mówię, piszcie co chcecie. I tak już zrobili ze mnie najgorszego trolla i głąba wcinającego się w inteligentną rozmowę. Powodzenia.
Być w wojsku a być na wojnie to raczej dwie różne rzeczy. W bok Tygrysa strzelili pod kątem, w ciągłym ruchu w końcu wyjechali mu na tyłek, scenariusz jak najbardziej możliwy. To tylko film, nie materiał archiwalny.
a ja ten film zaliczam do grona tych którym naprawde wiele wybaczę. Po pierwsze bo się nie znam na szczegółach przebiegu walki, a po drugie dlatego,że dawno się ta dobrze w kinie nie bawiłem,ba pierwszy raz słyszałem ludzi wypowiadających ze zdziwieniem słowa brzydkie na K ;P przy każdej serii pocisków z czołgów które swym dźwiękiem tworzyły cos magicznego unoszacego się w sali kinowej.
Wiesz, na pewno masz wiele racji, że nie jest fachowo wszystko pokazane. Ale ja dałem 8 nie tylko za fabułę, która mi się podobała i realizację ale i za to, że w dzisiejszych czasach gdzie powstają same Spider meny, Transformersi itp twórcy zrobili wyjątek i pokazali II wojnę światową, Oczywiście po hoolywodzku i amerykanie musieli wygrać ale chociaż pojawił się jeden film o tematyce wojennej w tym całym chłamie.
Podpisuję się pod tym wszystkim co napisałeś... Baboli od groma, ale że jestem miłośnikiem II wojny, to oceniłem go wyżej.
Ciężko się nie zgodzić z Twoimi zarzutami. Z tym, że wydaje mi się że od tego rodzaju filmów pełnego realizmu (a nawet większego realizmu) wymagać chyba nie można. Praktycznie zawsze w filmach wojennych pojawiają się różnego rodzaju zarzuty, oczywiście w jednych bardziej w drugich mniej. Do takich filmów należy podejść z dużym dystansem co do ich realizmu (w tym filmie finałowa scena to typowe hallywodzkie show całkowicie, ale to całkowicie pozbawione realizmu ;) )
Fajnie to wypunktowałeś, problem w tym, że można się tak poznęcać nad większością filmów wojennych.
Ostatnio przypomniałem sobie kilka klasycznych pozycji radzieckich - tam to dopiero były ciekawostki :)
Możesz w ogóle wskazać kilka filmów, w których bitwy pancerne zostały w miarę realistycznie przedstawione?
Ależ ja się celowo nie znęcałem :) Po prostu wywaliłem na wierzch najbardziej irytujące błędy. A że było ich od groma to i może wyszło jak znęcanie :)
Co do filmów wojennych z udziałem czołgów i piechoty to parę się znajdzie. Stalingrad (1993), Wojna Zimowa (1989), seriale Pacyfik oraz Kompania Braci. Na portalu YT wpisz Stalingrad Tank Scene. Mocna scena, dodatkowo w użyciu miny o których pisała FujiFilm.
Co do scen typowo czołgi kontra czołgi to nic współczesnego oprócz jednego odcinka Kompanii Braci nie przychodzi mi do głowy. Odcinek 4 czyli Operacja Market -Garden, gdzie amerykańscy spadochroniarze próbują ostrzec wyjątkowo debilnego dowódcę angielskiego plutonu pancernego (to były chyba Cromwelle i Shermany) przed zaczajonym w zasadzce Tygrysem. Potem do kompletu wyjeżdża jeszcze Jagdpanzer. Też do znalezienia na YT. Wpisz:. Band of Brothers Market Garden.
Pojedynek kilku Sherman`ów z Tygrysem bardzo podobny miał swoje miejsce w rzeczywistości. Zobaczcie ten film, fragment filmu dokumentalnego:
https://www.youtube.com/watch?v=igp3k7z-YcQ&list=PL39BF771AD055D880
Gość wyraźnie mówi:
"Imagine a scenario in Normandy" czyli "wyobraźcie sobie taki scenariusz w Normandii". Nic tam nie ma o tym że był to prawdziwy pojedynek. Poza tym zgodnie z regułą oberwał najpierw prowadzący Sherman, potem dwa kolejne i dopiero ostatni, najbardziej kumaty postanowił zajechać Niemca od tyłu wykorzystując teren. W niczym to nie przypomina sceny z filmu gdzie oba czołgi walczą lufa w lufę. Ale i tak dzięki za link :)
Już pomału wymiotuje tym wszechobecnym realizmem na filmwebie. To czyste kino akcji a wy dyskutujecie o jakiś hamulcach wylotowych w czołgach. To jest dopiero absurd!!
Nie jesteś wyjątkiem ;) Nawiedzeni pozostaną nawiedzonymi i nic tego nie zmieni, a wszelkie tzw. argumenty i kontrargumenty to tylko gadanie/pisanie do ściany i powietrza. Każdy chce być mądry i inteligentny w oczach innych, a zamiast świadomej skromności, która powinna cechować taką osobę jest wręcz odwrotnie. Potoki słów i popisy wiedzy. Dzięki Internetowi takich właśnie mamy ludzi - wszystkowiedzących i wierzących w każdą "podpartą dowodami i przypuszczeniami" teorię spiskową czy naukową. Szkoda tracić na nich czasu.
"Nawiedzeni pozostaną nawiedzonymi i nic tego nie zmieni, a wszelkie tzw. argumenty i kontrargumenty to tylko gadanie/pisanie do ściany i powietrza."
Zaprawdę piękne słowa. Odnoszą się idealnie do niejakiego flatheada... ;)
Świetne podsumowanie! Fakt, że scenarzysta nie podparł się osobą znającą temat woła o pomstę do Nieba. Niemniej film mi oglądało się przyjemnie (oprócz ostatniej sceny Science-Fiction).
Z trafieniem na Tygrysa (wliczając Tygrysa II) może nieco przesadziłeś (bardziej bym określił, że jak piątkę w Totka), niemniej były to spotkania sporadyczne. Czy czołgi niemieckie na froncie zachodnim działały wtedy w pojedynkę? Nie jestem znawcą tematu, ale nie sądzę.
Co do filmu: lubię dobrze nakręcone filmy z II Wojny Światowej. Fakt, że Sherman jest tak samo niezniszczalny jak nasz Rudy 102 w "Czterech Pancernych" niestety trochę przeszkadza. Mimo to film oceniłem wysoko. Szczególnie Jon Bernthal fajnie wypadł (bo Brad Pitt to jest żywcem wyjęty z Bękartów Wojny).
Niemcy starali się zwykle działać w plutonach pancernych. Czyli co najmniej w 3 czołgi. Ale i tak trafiali się dowódcy którzy preferowali działanie w pojedynkę jak Wittman czy Knispel.
Co do trafienia na Tygrysa na Froncie Zachodnim to powiem tak. Przez całą wojnę wyprodukowano ich 1350 + 450 (czyli jakieś 1800 sztuk obu wersji). Sporo zostało zniszczonych jeszcze w fabrykach, sporo w drodze na front, mnóstwo się zepsuło. Większość wysłano na Front Wschodni gdzie ponosiły spore straty już od 1943. Głównie z powodu awarii. Jednorazowo na Zachodzie walczyło nie więcej niż 40-50 sztuk (wyjątek to Ardeny). Pod sam koniec wojny te liczby mogły być tylko wielokrotnie mniejsze. Więc szansa na trafienie na kotka była naprawdę nikła. Trochę lepiej wyglądało to z Panterami bo było ich jakieś 3 x więcej niż Tygrysów.
Dałbym like, gdyby było można. Czasem wystarczy ocenić kilka aspektów całości, aby stracić już zainteresowanie całą resztą.
Tak było z Furią, nagromadzenie idiotyzmów spowodowało że tylko przeklikałem się do finału, końcowa scena budzi tylko uśmiech. 300 plus szwadrony niemców rodem ze strzelanek...
Witaj. Jestem kompletnym laikiem jeśli chodzi o broń pancerną, więc jako taki muszę się czymś podeprzeć. Wybrałem dostępny na youtube film "Największe bitwy pancerne Bitwa o Normandię" tam ok 29 minuty pancerniak z Shermana opisuje rzeczywistą sytuację gdzie jego czołg spotkał się z Tygrysem - dwa czołgi w wyniku zbiegu okoliczności stanęły, po obydwu stronach żywopłotu, lufa w lufę tak, że niemalże tymi lufami się stykały. Sherman zaczął strzelać pierwszy, oddał kilka (lub kilkanaście - nie jest to dokładnie powiedziane) strzałów - pociski odbijały się od Tygrysa nie robiąc mu żadnej krzywdy. Po tych kilkunastu strzałach Shermana odezwał się wreszcie Tygrys - oddał jeden strzał, który rozorał górny pancerz wieży Shermana, niejako ociera się o wieżę ,( która wg. słów pancerniaka "wyglądała tak jakby ktoś przepalił ją palnikiem") i przelatuje dalej. Załodze Shermana nic się nie stało, Shermanowi udało się uciec. Jak widzisz - różnie bywało, sytuacja tak dziwna, że aż wydaje się nierzeczywista, a jednak się zdarzyła. Przy okazji obala ona kilka Twoich tez. Po kolei:
"Mało tego, wykonywany chyba przez minutę. W tym czasie Tygrys strzelił jeszcze tylko raz (i nie trafił) . Szybkostrzelność działa zainstalowanego w Tygrysie wynosiła ok. 6 pocisków na minutę. Czyli strzał co 10 sekund. Czyli kolejna bzdura bo Tygrys jak napisałem strzelił tylko jeszcze raz."
W przywołanej przeze mnie sytuacji Tygrys też strzelił tylko raz. To ile razy strzeli czołg nie zależy od jego szybkostrzelności, a od decyzji dowódcy.
"Mało tego, nawet słabe działa 75 w Shermanach mogły go już uszkodzić od frontu z bliskiej odległości"
Jak widać nie było to takie łatwe, kilka (czy kilkanaście) strzałów z odległosci 3, 4 metrów nie uszkodziło Tygrysa w opisywanym przypadku.
" Niemcy celują, trafiają i… rykoszet. No na litość boską! Sherman to nie był Abrams. Z takiej odległości to pocisk 75 mm wysłałby Shermana w podróż do sąsiedniego powiatu. W tym momencie zacząłem się już na tym filmie głośno śmiać."
Poczekałbym z tym śmiechem, jak widać zdarzały się i takie sytuacje gdzie strzał oddany z odległości kilku metrów przez 88 mm działo Tygrysa nie spowodował zniszczenia czołgu przeciwnika - Tygrys, można powiedzieć, chybił.
To tylko jedna relacja czołgisty, a takich incydentów, na pierwszy rzut oka nierzeczywistych, było tysiące. Nie wiesz wszystkiego. Czy nie mogło się zdarzyć, ze najpierw został zniszczony ostatni czołg w kolumnie ? z różnych przyczyn - np. ukształtowanie terenu. Nie jest możliwe wykluczenie takiej sytuacji. Czy jesteś całkowicie pewien, że żaden pluton w czasie II wojny, nie ruszył nigdy do ataku " Facepalm" ? Możesz to wykluczyć ? wydaje mi się, że nie. Itd itd itd.
Odpowiem na parę Twoich tez.
Po pierwsze nie opierałbym się na tych filmach z serii "największe bitwy pancerne" bo jeśli się dobrze orientuję to pochodzą one z kanału Discovery a o nim (a dokładnie o rzetelności tego programu) można by poprowadzić zupełnie osobną, bardzo długą dyskusję.
Ale obejrzałem ten fragment o którym piszesz. Dlaczego nie wspomniałeś że Sherman strzelił do Tygrysa RAZ pociskiem p-panc (z rykoszetem) a potem naparzał jak głupi z odłamkowych? Nawalali do Tygrysa z odłamkowych mimo że te nie miały prawa nic Kotowi zrobić. Po prostu nic. Nie jest powiedziane dlaczego tak robili. Może to był efekt strachu. Ale nie pisz że strzelili kilkanaście razy bez efektu do Tygrysa i nic mu nie zrobili. Strzelali ze złej amunicji. Żaden czołg z tego okresu nie przetrwałby nieuszkodzony kilkunastu strzałów z amunicji p-panc sporego kalibru z odległości 2 metrów.
Teraz kwestia tego dlaczego Tygeys oddał tylko jeden strzał. Zauważ że Kot jest wiekszy od Shermana. Ma też długą lufę, o wiele dłuższą niż Sherman. Prawdopodobnie najzwyczajniej w świecie nie mógł jej na tak absurdalnie małej odległości wystarczająco opuścić w dół. I dlatego nie trafił Shermana, a właściwie trafił tylko górna część wieży i pocisk prześlizgnął się po niej. Nie pisz więc że pocisk 88 nie zniszczył celu z tak małej odległości bo to było po prostu pudło. Gdyby 88mm trafiło Shermana centralnie w wieżę z odległości paru metrów to zapewniam Cię że efekt byłby wręcz makabryczny. Oczywiście dla załogi biednego Shermana.
A teraz przeczytaj swojego posta jeszcze raz i zauważ że wszystko co napisałeś to w filmie "Furia" dotyczy załogi jednego czołgu. Ta załoga bez szwanku wychodzi z ataku na pozycje dział p-panc, z ataku na miasto, starcia z Tygrysem i o mało co nie wybija całego batalionu SSmanów. To co musiała taka załoga przechodzić wcześniej skoro spotkało ja to tylko w ciągu paru dni? Uważasz że istniały takie załogi tak naprawdę mocno przecietnych czołgów Sherman mające tak niewiarygodne szczęście? Bo ja uważam to za wierutną bzdurę.
Tak mi jedna rzecz jeszcze do głowy przyszła. Tygrys na tym filmie mógł być uszkodzony wcześniej, bądź nawet któryś z tych pocisków wystrzelonych z Shermana mógł mu uszkodzić elewację działa i dlatego tak haniebnie tygrys spudłował. Poza tym mam bardzo duże wątpliwości co do szybkostrzelności działa Shermana jaką pokazywał ten weteran. To wyglądało jak działko półautomatyczne :)
Film uwazam za rewelacyjny (gra aktorska, trzymal w napieciu), ale bledy faktycznie razily. Do tych wspomnianych w 1 poscie doliczylbym jeszcze jedno - Niemcy wrzucaja 2 granaty odlamkowe do srodka, a Norm ucieka pod czolg. Nastepnego ranka gdy wchodzi do srodka ciala jego towarzyszy sa nienaruszone.
Całkowicie zgadzam się z tym co napisałeś. Dla mnie film ten był największym kinowym rozczarowaniem minionego roku. Dlaczego? Dlatego, że po krótkim czasie ciężko było mi opanować wybuchy śmiechu, aż w końcu śmiałem się jak na dobrej komedii. Absolutny brak logicznego myślenia w postępowaniu większości postaci w filmie. Jestem tym totalnie zażenowany i nie mam zielonego pojęcia kto takie filmy w rzeczywistości reżyseruje, dba o realizm, logiczne ludzkie zachowanie i pomaga w planowaniu scen batalistycznych. Zazdroszczę tym, którym poziom intelektualny pozwala na ignorowanie takich sytuacji i niezauważanie absolutnego, zamieniającego film w komedię, rażącego braku logiki w oglądanych scenach. Ładne zdjęcia, sporo wybuchów- pif- paf, bum-bum, tra-ta-ta i walimy dychę za dobre kino. Czasami zazdroszczę :-)
Zdziwiłbyś się ilu takich ludzi jest tu na forum :) Nawet w tym wątku się paru zebrało. Pozdrawiam.
Poczytałem ja te wywody i wiesz co Ci powiem? Sugeruję zaprzestania oglądania filmów. Wszystkich, bo wszystkie mają "błędy". Owe błędy są, bo to film w kinie, nakręcony przez aktorów, scenarzystów i reżyserów. Nie jest to nagranie z pola bitwy, nie jest to nawet film reklamowany słowem "realistyczny". To "po prostu" film. Polecam filmy DOKUMENTALNE w TV. Słowo "dokumentalne" ma tu kluczowe znaczenie, gdyż wtedy takie wywody jak te będą miały sens. To jest ta różnica, tutaj to co napisałeś nie ma sensu i znaczenia.
Wystawienie 3 świadczy tylko o Twojej miernocie w kwestiach umiejętności obcowania z kinem. W sumie doskonała ocena, określa Cię idealnie, ale sugeruję ją wystawić na www.światcynicznychdupków.pl. Tam zyskasz poklask za ten esej. ;)
Sugeruję poczytać sobie posty w tym wątku. Może nie zauważyłeś ale jesteś chyba w tej mniejszości która nie ma zielonego pojęcia o czym w ogóle pisałem. Ten jak go nazywasz "po prostu film" to całkiem niezła komedia jak na taki budżet.
Zgadzam się absolutnie !!! Właśnie szukałem na filmwebie kogoś kto myśli jak ja. Brawo! Zawiodłem się strasznie na tym filmie. Mnie to już nie śmieszyło tylko irytowało.
Można było jeszcze uratować ten film. Kilka scen do przemodelowania, ostatnia do wywalenia i byłoby całkiem nieźle. Środki na to były, bo sam budżet był spory. Naprawdę szkoda że przy produkcji nie siedział jakiś konsultant który wybiłby reżyserowi i scenarzyście te bzdury które finalnie powstały.
Jeszcze jedna kwestia mnie nurtuje. Czy rzeczywiście w tamtych czasach żołnierze nie różnili się niczym od współczesnych? Odniosłem wrażenie, że oglądam Amerykanów na misji w Afganistanie a nie podczas II WŚ. Może mam spaczone podejście do tego tematu przez polskie filmu o tej tematyce, gdzie Polacy byli kulturalnymi świętoszkami ale zastanawia mnie czy to byli rzeczywiście takie "meny" przeklinający co chwila.
Możesz rozwinąć swoją myśl bardziej, bo nie wiem o co Ci chodzi? Masz problem z tym, że używali wulgaryzmów/brzydkich określeń? Jak mieli się wyrażać? To jest wojna, adrenalina, emocje, nikt nie patrzy na wypowiadane słowa.
Chodzi mi o to, że w polskich produkcjach, z polskimi postaciami o tematyce II WŚ nie ma tyle przekleństw, ludzie mają całkiem inne zachowania, mentalność niż dzisiejsze nasze społeczeństwo. W tym filmie zaś odniosłem wrażenie, że oglądam amerykanów z dzisiejszych czasów, nie sprzed 70 lat. I stąd moje pytanie, czy rzeczywiście była taka znaczna różnica, bo np. w Szeregowcu Ryanie główni bohaterowie byli mniej uwspółcześnieni, tak jakby w Furii zapomnieli, że to 45 rok.
Zapomniałeś dopisać, że pociski wyglądały jak lasery. Niemcy strzelali niebieskimi, alianci czerwonym :D W ostatniej scenie widzimy w kolumnie co najmniej 4 ludzi z Pazerfaust. Po 10 min strzelania czołgu do kolumny SS, nagle Niemcy przypomnieli sobie, że maja Pazerfaust. W ostatniej scenie wyglądało to jakby Niemcy chcieli ich żywcem wziąć, tak mało kto strzelał.
Te "lasery" to w zamyśleniu twórców miały imitować pociski smugowe. Tylko że trochę przesadzili z efektami specjalnymi i stąd taki efekt. Zapomniałem to przede wszystkim napisać że przez cały film Brad Pitt dowodzi czołgiem wychylony z włazu i widoczny jak na dłoni. Owszem, wielu dowódców czołgowych tak robiło ale na pewno nie podczas walk z piechotą czy to w polu czy w mieście. Jedna zabłąkana kula i po sprawie. Po to czołg ma pancerz żeby z niego korzystać. Dowódca ma swoje przyrządy obserwacyjne i spokojnie może siedzieć w środku a nie robić za tarczę strzelecką :)
[Po to czołg ma pancerz żeby z niego korzystać. Dowódca ma swoje przyrządy obserwacyjne i spokojnie może siedzieć w środku a nie robić za tarczę strzelecką :)]
A tu akurat nie tak prosto :D
Wielu brytyjskich dowódców wolało walczyć z otwartym włazem, żeby maksymalizować pole widzenia (które po "zapięciu" czołgu ulegało znacznemu ograniczeniu, nawet mimo peryskopu i kopułki obserwacyjnej).
I tak, kończyło się to częstszymi zgonami dowódcy, ale brytole uważali, że było warto, bo dowódca mógł wtedy znacznie skuteczniej dowodzić. Postać Pitta walczyła podobno wcześniej w Afryce Północnej i tam mógł właśnie nabrać od sojuszników tego zwyczaju i tak samo szkolić swój pluton.
Ciekawa opinia ;) Nie jestem takim szpecem z wojskowości ale nawet dla laika walki w tym filmie wyglądały kuriozalnie ;) Ale i tak nic nie przebije sceny w miasteczku, gdzie "Maszyna" :D zaczyna plumkać na pianinku a Niemra śpiewać niczym na jakimś Oktober Fest - wtedy autentycznie ryknąłem śmiechem ;)
Dalem mu 8, ale to co napisals przeczytalem od deski do deski i zgadzam sie w 100% nieprzyjemnie odbieralem te luki w filmie, ale myslalem, ze jestem za bardzo szczegolowy. Okazuje sie jednak, ze nie tylko ja, a moja ocena to 1. dawno nie bylo filmu z IIWW i 2. jak na taka kase calkiem fajne efekty. Nie szlo sie nudzic.
Pełna zgoda, ja bym jeszcze dodał że co w ogóle robiło działo przeciwpancerne w środku domu w środku miasta i jak się tam dostało :P
Ale jak dla mnie plus za strzelanie z km-u sprzężonego z działem, czego chyba w żadnym innym filmie nie uświadczysz.
Pełna zgoda, ale film i tak dobry... dobry do momentu czołgiści vs batalion. Takie rzeczy przejdą tylko u Tarrantino. Akcja z dziadkiem i snajperem też mnie rozbawiła.
jak śmiałem się z filmu 'helikopter w ogniu' gdzie kilku rannych jankesów wybija w pień tysiące murzynów z kałachami to mnie trolle mało nie zeżarły że to nie bajka a największa prawda i realizm. Tu mamy podobną sytuację i 'znafcy' mówią zupełnie co innego. Sami sobie zaprzeczają.
"Helikopter w ogniu" to były prawdziwe wydarzenia. Milicja Aidida która atakowała Amerykanów była kiepsko wyszkolona, za to bardzo liczna. Mimo ogromnych strat zmusiła Amerykanów do wycofania z Somalii. I jest to pokazane na filmie. To co natomiast widzisz w "furii" to bajka dla grzecznych dzieci. Nic, dosłownie nic tu nie trzyma się kupy. Jeśli w swoim pojmowaniu wojny operujesz wyłącznie liczbami no to sorry ale Ci współczuję takiego pojmowania. A gdzie sprzęt, morale i wyszkolenie żołnierzy? Uwierz mi, batalion Waffen SS który natrafiłby na samotnego Shermana, zniszczyłby go w 10 sekund.
Ok, rozumiem że to była przesadzona scena z tym czołgiem i oddziałem ss - jak to bywa zresztą w filmach 'akcji' prawie 100% scen jest przesadzonych, w kogoś lecą bomby, granaty, a on nadal żyje (rambo, szklana pułapka etc etc i co teraz pod każdym takim filmem agenci wywiadu mają pisać że tak naprawdę w rzeczywistości nie zrzucają na co dzień na nich bomb ze śmigłowców a na głowę nie przewracają się im zburzone wieżowce? )
Ale wracając do tematu,, jak wiesz w Afryce uczą dzieci zabijania i posługiwania się bronią od 6 roku życia więc nie każdy murzyn w Afryce jest zdjęty 5 minut temu z palmy kokosowej w dżungli.
Więc jak widzę gdzie 3 rannych daje sobie radę z setkami uzbrojonych po zęby bojówkarzy to trochę jest to naciągane. I to o wiele bardziej przypomina amerykańską bajeczkę - 3 rambo z usa dzielnie wybija pół Afryki i jeszcze ucieka z życiem....
Zgaduję że mówisz o tej scenie gdy 2 operatorzy Delty osłaniają rozbity śmigłowiec? Bo żadna inna nie przychodzi mi do głowy. To byli żołnierze sił specjalnych, do tego wyszkoleni snajperzy. Po drugiej stronie był motłoch z kałachami. A cała scena została nakręcona w oparciu o udostępnione przez amerykańską armię zapisy video z latających powyżej Blackhawków. To zdarzyło się naprawdę a obaj operatorzy Delta Force zginęli. No chyba że piszesz o czymś innym.
tak tak generalnie ten film na faktach nie różni się zbytnio od tego jak pan pitt zabija setki Niemców, chociaż powiem tak no raczej w czasie wojny 100 lat temu nie nagrywali każdej akcji na kamerę więc być może była sytuacja że jeden czołg bronił się dosyć długo przed nazistami, w filmie to jeszcze wyolbrzymili, ale nie możemy powiedzieć że na 100% taka sytuacja nie mogła mieć miejsca bo były oddziały które w kilka osób (np dywizjon 303) niszczyły tysiące wrogich maszyn bo byli tak wyszkoleni i posiadali takie umiejętności.
Widzę, że kolega się orientuje w " wojskowości ". Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś no może poza tym, że działo shermana mogło spenetrować frontowy pancerz tygrysa ;) Film pełen jest głupich błędów i niedorzeczności.
Zależy jakie działo. Shermanów było kilkanaście wersji. To czym jeździł Brad Pitt to Sherman m4a3 uzbrojony w armatę kalibru 76mm, która spokojnie przebijała czołowy pancerz Tygrysa z odległości 500 metrów. Tym bardziej śmieszna jest scena gdy Tygrys zaskakuje jadącą kolumnę Shermanów i załatwia ostatniego, gdy powinien pierwszego, najgroźniejszego. Tylko "Furia" miała widoczny z daleka hamulec wylotowy na końcu lufy, który oznaczał niebezpieczne działo. Pozostałe Shermany miały zwykłe, krótkie 75 mm które nic nie zrobiłyby Tygryskowi na tym dystansie.
Faktycznie masz rację, nie zwróciłem uwagi że "Fury" posiadał tą słynną 17-funtówkę :D Zastanawia nie również to, dlaczego tygrys stojący w dobrej miejscówce zamiast strzelać w bezruchu co znacznie poprawiłoby celność działa postanowił nagle wyjechać w kierunku shermanów. I jeszcze jedna rzecz, dlaczego załoga tygrysa wtedy kiedy sherman próbował ich objechać nie obrała całego pojazdu w jego kierunku tylko samą wieżę ?
Ponieważ wg pana scenarzysty była to prawdopodobnie najgłupsza załoga PzKpfw VI jaka można było spotkać w całej wojnie :) Załoga z normalnym przeszkoleniem rozpoznałaby i zlikwidowała m4a3 w pierwszej kolejności.
Moje uznanie dla wiedzy i znajomości. W sumie to nie jest film dokumentalny i wojna, i akcje militarne są tylko tłem, krajobrazem dla losów i postaw. Pewnie, że żołnierze snują się jak lunatycy, brak ubezpieczenia, Niemcy tłoczą się jak stado baranów. Tylko czy film oddający w 100% taktykę i regulaminy prowadzenia walki nie byłby nudny? Proszę zwrócić uwagę, że jednak zmieniali magazynki a amunicja się skończyła. Jak wspomniał polsyn24 "Kino rządzi się swoimi prawami".