Obejrzałem po raz trzeci, zrelatywizowałem z "Gorączką" Michaela Manna oraz
"Chłopcami z ferajny" tematycznego i wreszcie jestem zadowolony w pełnej
zgodności z okazjonalnym nastrojem i generalnym gustem.
Doszedłem do wniosku, że jest to film, do którego trzeba - przynajmniej po
części - dorosnąć. Widziałem...
Wszystko w tym filmie jest na minus. Aktorstwo do dupy, muzyka do dupy, akcja ciągnie się jak flaki z olejem. Czytając komentarze myślałem, że to będzie kolejny super film typu "Taksówkarz", "Chłopcy z ferajny" czy "Kasyno", ale widocznie nie, dostałem sknocony film. Tak szczerze: 1/10...
Obejrzałem kilka razy. Przemyślany, inteligentnie poprowadzony, ładnie zagrany (o dziwo, Matt Damon w roli czarnego charakteru był perfekcyjny, Leonardo zawsze jest mistrzem, Martin Sheen – pięknie zagrał, dobry aktor, no a Nicholson – geniusz kina. Tyle
Tylko Damon był kiepski. Kiepsko ukrywał to, że jest szczurem. Film momentami nużący. Jednak Nicholson, Di Caprio i Wahlberg (szkoda, że go tak mało) wymiatają.
Słyszałem dużo skrajnych opinii o Nicholsonie w tym filmie od negatywnych po orgazm jak to w końcu jest z nim w tym obrazie?
Film jest wg mnie bardzo podobny do serii death note, tyle, że w death note była tylko jedna strona medalu i poszukiwania kiry w zastępach policjantów, co sądzicie na ten temat?
Film według mnie jest rewelacyjny, ale najbardziej ujęła mnie postac Dignama (Mark Wahlberg). Nie Billiego, chociaż uwielbiam Leo, nie Collina, ale właśnie Dignama. Uosabiał typ kreacji filmowej, którą najbardziej lubię. Bezczelny, wygadany, szczery do bólu, chamski. Ale mnie tym ujął. I Wahlberg zagrał go po...
I jak zwykle amerykańce zarabiają mnóstwo kasy na Remake-u naprawde dobrego filmu "Infernal Affairs". Tyle że aktorami nie są Chińczyki:)
Szkoda słów....aż coś sie we mnie zagotowało:)