Chciałbym niniejszym postem ostrzec ludzi, którzy ten film jeszcze nie widzieli.
Nie dajcie się zwieść niemądrymi komentarzami ludzi, którzy nie zrozumieli przekazu oraz nie byli w stanie znieść wysoki poziom wysublimowanej oraz bezpośrednie pokaznej przemocy. Rzadko się zdarza, że film gatunku gore jest tak wielowymiarowy.
Jeśli jesteś człowiekiem "zbyt" wrażliwym (to żaden zarzut), to nie oglądaj "Martyrs", bo jest to film dość ekstremalny pod kątem wizualnym. Nie chodzi tu o sceny gore (# ma ich więcej), ale o całokształt, atmosferę, treść itd.
Jeśli jesteś człowiekiem, który nigdy nie poczuł ogrom zła natury ludzkiej (to już jest zarzut), to również nie oglądaj "Martyrs", bo film ten porusza najbardziej "czułe" miejsce naszej świadomości: strach człowieka przed śmiercią oraz jego przykre konsekwencje dla życia społecznego, kultury, cywilizacji itd.
Wiele wybitnych dzieł europejskiej kinematografii dzieli podobny "los" na filmwebie.
"Salo" Pasoliniego ma 5,5 (sic!), "Antychryst" Triera 5,7... lista jest długa.
"Martyrs" jest filmem rewelacyjnym. Ale nie nadaje się on do szybkiej rozrywki albo na imprezę. Jest to film smutny, przerażający w swojej treści i w pewnym sensie metafizyczny w swoim przekazie. Polecam ten film oglądać samemu, najlepiej późnym wieczorem.
Ten film to prawdziwa perła ... niestety rzucona przed świnie.
Szczerze, to nie ma się co dziwić tak niskiej ocenie i negatywnym komentarzom. Jedni wolą oglądać komedie romantyczne, w których zawsze wszystko i wszystkim się udaje, jest kolorowo i sympatycznie, a drudzy wolą kino prawdziwe, do bólu realistyczne. "Martyrs" to faktycznie perła z wielowymiarowym przekazem, ale niestety poziom brutalności (imo niezbędny do tego dzieła) wielu osobom przesłania prawdziwy obraz - choć są to raczej osoby, dla których każdy film z wysokim poziomem trudności stoi na równi z "Hostel", gdzie poza przemocą nie było nic do zaoferowania. Cóż, nie każdy może oglądać takie filmy.
PS. W ramach ciekawostki: pod Fincherowską "Dziewczyną z tatuażem" jeden z komentarzy brzmi mniej więcej tak: "Daję 1/10, bo zbyt brutalny". Przebaczcie im, bo nie wiedzą co czynią :D
Tak jest!
Juz myślałem że jestem osamotniony (albo chory) widząc w tym filmie cos wyjatkowego
Taaaaak, podnieca nas ludzkie cierpienie:D
Zgodnie z tą logiką Ciebie "kręci", gdy jakiś Obcy wychodzi komuś z brzucha. A może "kręci" Cię robić ludziom "oferty nie do odrzcenia"?
Człowieku... błagam, zacznij myśleć. To nie boli.
Myślę sobie (bo czasami to lubię sobie pomyśleć), że ta Twoja "perła rzucona między świnie" jest jak przesolona zupa. Normalnie daje sie łyżkę, za 2 litry wody a tu ktoś wsypał całe kilo. No niektórzy lubią jak im mordę wykręca i jeszcze ładują pół butelki tabasko, żeby bardziej pieprzne było. Opowiadają później o wyrafinowanym smaku duńskich pasztetów z perliczek które kucharz ponoć sprowadził specjalnie z wiednia i algach morskich z dna rowu marianskiego, sosie z czarnego łabędzia, użytego do zasmażki, a w rzeczwystości zjedli jakieś paście z puszki z karmą dla psa. Bo i tak nie czuć smaku. A kucharz się bardzo cieszy, bo chciał żeby gębę wykręcało i rzeczywiście udało mu się.
Znów się próbujesz popisać ze swoją pseudo-erudycją. Niestety nie jesteś dowcipny, kolego. A myślenie... no cóż, może jednak zostaw to innym:)
Ale pytanie moje pozostaje: skoro mnie (zwolennika Martyrs) według Ciebie "podniecają" sceny tortury, to jak to jest u Ciebie? Podnieca Cię w "Obcym" (świetny film) scena, gdzie obcy wychodzi komuś z brzucha?
Skoro chcesz być konsekwentny, to bądź konsekwentny do końca. Albo, jak już mówiłem, zostaw myślenie innym.
Widzisz ale jakby z obcego wykręcić kręcącą mnie scenę to film skróciłby się raptem o 2 minuty. Jakby z Martyrs wyciąć sceny które mnie nie kręcą zostało by filmu raptem może 15 minut.
Jak nie potrafisz się przebić przez te gwoździe w głowie, to przykro mi bardzo. Można tylko spróbować, żebyś na słowo uwierzył, że film jest o czymś zupełnie innym.
A dla mnie ten film jest kiepski, bo uzasadnienie tych tortur jest wysilone i przyklejone na siłę, żeby nadać filmowi jakiś sens, w dodatku pokazane w tandetny sposób, a całość sprawia na mnie wrażenie, że reżyser chciał pokazać bestialskie tortury i po prostu usiłował film jakoś wytłumaczyć. To taki horror co to chce być czymś więcej niż tylko horrorem, ale mu się to nie udaje. Zalety tego filmu to dość dobre aktorstwo, szczególnie głównych bohaterek, a także w pewnym stopniu reżyseria, bo film ogląda się ciekawie, przynajmniej do momentu, kiedy okazuje się, że chodzi o znalezienie "męczennika", bo z pokazaniem tego reżyser sobie nie poradził. Gdyby uzasadnienie pokazano mniej schematycznie i bardziej poważnie i gdyby jakoś szerzej je wpleciono w film, to pewnie lepiej by to wypadło, choć przyznaję, że i tak na moją wrażliwość ten film to zbyt dużo.
W ogóle strasznie naciągane jest to, że z samego wyrazu oczu wyciąga się wniosek o jakiejś metafizycznej ekstazie. Równie dobrze można wnioskować, że ci ludzie już po prostu popadli w otępienie albo postradali zmysły i niczego nie zobaczyli ani nie doświadczyli. A nawet jeśli film zakłada to doświadczenie, to wcale nie oznacza to, że nie jest ono wytworem umęczonego mózgu.
Szanuję Twoje zdanie. To kwestia gustu. W moim poście chodziło mi o takich pajaców, którzy autorytatywnie piszą "film dla zboczeńców" i koniec. Ty piszesz, że "dla" Ciebie film jest kiepski, co "dla" mnie z kolei nie jest bynajmniej powodem do kłótni.
Natomiast uderzyło mnie Twoje ostatnie zdzania:
"W ogóle strasznie naciągane jest to, że z samego wyrazu oczu wyciąga się wniosek o jakiejś metafizycznej ekstazie. Równie dobrze można wnioskować, że ci ludzie już po prostu popadli w otępienie albo postradali zmysły i niczego nie zobaczyli ani nie doświadczyli. A nawet jeśli film zakłada to doświadczenie, to wcale nie oznacza to, że nie jest ono wytworem umęczonego mózgu."
Ja się w pełni z Tobą zgadzam. Przecież ci ludzie byli pseudo-religijnymi matolami i świrami. Moim zdaniem twórcy filmu nie chcieli przekazać nam, że w oczach umęczonych można odczytać "życie po śmierci". Moim zdaniem twórcy raczej chcieli krytykować takie naiwne wierzenia, które tu na ziemi szukają znaki zaświatów. Trzeba zauważyć, że filmy francuskie są bardzo często nastawione wrogo do religii i metafizyki, gdyż dają one ludziom właśnie uzasadnienie dla uczynienia koszmarnych rzeczy. "Martyrs" nie dawał mi do zrozumienia: "Hej, umęcz kogoś i będziesz wiedział jak jest po śmierci", tylko raczej: "uważaj na tych, którzy tu na ziemi mówia o rzeczach pozaziemskich i w tym celu robią różne złe rzeczy". Krytyka religii, moim zdaniem.
Pozdrawiam
Ale na końcu filmu Anna rzeczywiście doznaje pewnego rodzaju objawienia (pomijając już na ile to może być prawda i czy da się rzeczywiście udowodnić), są te sceny z gwiazdami czy ciałami niebieskimi w przestrzeni kosmicznej (czy innej), co sugeruje widzowi, że faktycznie ci ludzie mieli rację, a więc nie byli wariatami. Im nie chodziło o "umęcz kogoś i będziesz wiedział jak jest po śmierci", tylko o to, że to umęczenie prowadzi do metafizycznego przeżycia, do odkrycia Prawdy, do pewności, że coś "tam" jest.
W każdym razie to uzasadnienie jest dla mnie na siłę, niespójne i kiczowate, zupełnie inaczej niż uzasadnienie brutalności np. w "Salo".
Moim zdaniem to urojenia fizycznie udręczonego ciała. Samobójstwo tej starej wiedźmy jest dla mnie dość jednoznacznym znakiem, że wszystkie jej oczekiwania legły w gruzach. Nie myślę, że to "prawda" ją do tego zmusiła.
Ostatecznie film moim zdaniem zostawia kwestie otwartą do interpretacji. "Salo" też się czepiają, że przemoc tam jest bezsenowna. Ja tak nie uważam. No ale każdy ma swoje zdanie. I dobrze.
Pozdrawiam
A ja myślę że zmusiła ją do tego ciekawość. W końcu szukała odpowiedzi przez wiele lat - a nie robiła tego w miejskiej bibliotece przewalając woluminy. Obraz który ujrzała Lucie - cóż był nie jednoznaczny niby coś tam było ale co?
Jeśli w ogóle Lucie powiedziała jej coś na ten temat a nie jak przystało na prawdziwą świętą skłamała mówiąc, że nic tam nie ma i prosząc by więcej już nie powtarzano tego eksperymentu?
Film jest całkiem chory, ale dobrze zrealizowany. Niestety jest nudny z racji niemal totalnego braku fabuły, a skupieniu na przemocy. Moja ocena 1/10
Film jest o niczym i tak naprawdę jeśli ktoś myśli inaczej to dorobił do tego czegoś za dużo nadintepretacji i tyle.
Pocierpiała, miała wyrzuty sumienia popełniła jeszcze większe szkody niż sama doznała po czym się wykończyła.
Jej koleżanka wpadła w tę samą pułapkę z racji swojej głupoty, ale nie udało się jej uciec. Koniec filmu.
Temu crapowi dajecie wysokie oceny. 95% filmu to tylko drastyczne sceny i szukanie byle pretekstu do pokazania przemocy.
Oprócz wymienionych wydarzeń w filmie wpleciono jeszcze wiele innych scen, które są tylko pretekstem do pokazania przemocy...
Dno filmowe nie reprezentujące sobą nic
Zwykle tego nie robię, tzn. nie oceniam ludzi po ich guście filmowym. Sam mam dość "osobliwy" gust, więc jestem zwykle ostatni, kto innych na tej podstawie ocenia.
Ale w Twoim wypadku zrobię wyjątek: ktoś kto film "Niezniszczalni" ocenia na 10 nie tylko dla mnie nie jest autorytetem, ale nawet nie jest dla mnie człowiekiem, z którym miałbym zamiar dyskutować.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam
ja dałem 10 bo mi się spodobała pierwsza scena z strzałem ostrzegawczym. Więcej niz 10 minut nie widziałem zobaczymy co bedzie dalej xd
Tak z zupełnie innej beczki. Momopyszczku z tego co podpatrzyłem na twoim kokpicie wydaje mi się, że zaciekawi cię "Koń Turyński". Jak skrobniesz jakąś wypowiedź to daj znać. Ciekawi mnie twoja opinia o tym filmie. pozdro!
Salo to badziew, Antychryst to film genialny ale trudny, a Martrys jest o tym, że człowiek człowiekowi wilkiem i człowiek dla człowieka pozostaje tylko gównem, to film o tym jak z ludzi robi się gówno ale jeszcze nie skończyłem oglądać więc za wcześnie na całkowitą ocenę. A i wspomniany Hostel, może i nie jest to jakaś świetna produkcja ale przekaz historii jest dla mnie bardzo ciekawy (pewnie podobny ma Martrys ale to sie dowiem za kilkanaście minut). Ambitne filmy gore to rzadkość najlepsze chyba popełnił Takashi Miike. Większość filmów gore to filmy pornograficzne, czyli nudne filmy, w których nie ma istotnej fabuły, ani przekazu. O! przypomniał mi się jeszcze jeden gówniany reżyser Gaspar Noe, ten też rzekomo twórca kontrowersyjnych filmów, jak dla mnie bosko nudnych, dobrze że eksperymentuje z formą to jeszcze da się te filmy oglądać, ale przesłania i fabuła u niego to syf jak syfilis u dziwki. Coś jest nie tak i dawno to zauważyłem, nie zapomnę Necromantick - boże jak podniecony byłem, ale do dzisiaj go nie skończyłem, zacząłem od drugiej części tą jeszcze dało się oglądać choć nic tam nie było prócz śmiesznej sceny na końcu, ale jak się wziałem za pierwszą część (podobno klasyk!) to myślałem, że zasnę jak dwóch gostków se chodziło po sadzie i pierdoły opowiadało, dzisiaj już bym skończył, ale wtedy nie wytrzymałem taka kpina z widza. Gore ma ten problem, że albo bawi albo straszy, rzadko skłania do releksji, ale najgorsze to jest kiedy próbuje wszystko to na raz. Fajnym przykładem jest też twórca Fabricie du Welz, zrobił taki nieco surrealny chwilami groteskowy film Kalwaria - w style gore i następnie Vinyan w zupełnie innym duchu, bez gore ale za to o wiele mroczniejszy - i to jest świetny przykład, że można bez ocierania się o pornografię zrobic mroczny film w dzisiejszych czasach. Jeszcze kilka słów o Salo, bardzo sobie cenię Pasoliniego, ale Salo choć to dziwne, powinno mi się podobać wydało mi się nudne (byłem jeszcze wtedy dzieckiem wtedy jarały mnie takie rzeczy a jednak zaskoczenie), następnie sięgnąłem po markiza de Sade, wreszcie pojawiło się w sklepach 120 dni sodomy i co się okazało, że to też nudy! No cóż, tak to bywa z tego typu filmami, że gdy przesadzają, że gdy pokazują za dużo, że gdy gore gore to wtedy przedstawiają zwyczajnie gówno, bo większość filmów gore jest o gównie albo o tym jak się gówno robi, albo je albo wydala. Ale jak widać są tacy co sobie radzą z nadmiarem mocnych scen nie przychodzą mi teraz do głowy, ale wystarczy wymienić mniej niestandardowych reżyserów jak Tarantino czy Trier:) Oczywiście to moje własne zdanie,ale przeczytałem to i musiałem się wyżalić, nikt nie musi ze mną polemizować, rozumiem że niektórzy lubią gówno, ja też lubię gówno ale musi to być specyficzne gówno, jestem bardziej wybredny niż muchy.
Człowieku z czym ty masz problem? Już w którymś temacie wyjeżdżasz z tym gównem... Gore to jest GORE i tyle. Taka jest charakterystyka tego gatunku i jeśli Ci się to nie podoba to nie oglądaj.Zresztą Martyrs nie jest typowym gore, jest bardziej hybrydą gore i dramatu. Ty byś chciał, żeby wszystko było ambitne w taki sposób jak Ty sobie wyobrażasz tą "ambitność". Jestem ciekaw Twojej interpretacji "dzieł" von Triera, bo pewnie to jest ambitne kino czyż nie? Jak dla mnie to jest sztuka dla sztuki, ale Ty pewnie dostrzegłbyś w tych filmach coś więcej:) no, chyba że lubisz oglądać filmy których sam nie rozumiesz i wtedy sobie myślisz: "kurczę, to musi być ambitny film".
ale wyluzuj, napisałem tylko swoje zdanie, kino nie musi być ambitne, w ogóle nie jest. Nie napisałem, że musi być ambitne. Ja oceniam obiektywnie i subiektywnie, ale zazwyczaj skłaniam się w ostateczności do własnego zdania, od i tyle i tym się podzieliłem. Czy film musi mieć sens, żeby się podobał? Gdybym tak uważał, to wielu filmów nie miałbym w ulubionych jak chociażby nie wiem Lisztomania, albo Kronika wypadków. Tu nie o sens chodzi, tylko jeśli dużo się filmów ogląda, to mimo wszystko człowiek je ogląda żeby się na nich dobrze bawić, zarówno na tych powiedzmy nie-ambitnych czy ambitnych - to nie ma różnicy. Ja tylko napisałem, które według mnie są nieciekawe, a które nie. Bo im się więcej ogląda tym bardziej wyrabia się gust, plus własne w danym momencie odczucia. Nigdy nie da się dojść do jakiegoś porozumienie w tych sferach, jednym podoba się jak się nic nie dzieje na filmie (uwielbiam na ten przykład Sleep Warhola), a inny musi mieć na ekranie ciągłą akcję. Od i tyle, a gustów tyle co widzów. Podkreśliłem tylko, że większość tych filmów wydaje mi się taką pornografią, tyle że tu zamiast seksu mamy krew i flaki. Czasami chodzi tylko o to w tych filmach i są po prostu równie nieciekawe dla mnie tak jak filmy w których facet posuwa kobietę przez 2 godziny, choć obaj urody nie mają, ani czym tam się pochwalić (co nie zmienia faktu, że wciąż mają dużą widownię:). Wspomniany Trier potrafi dopieścić każdy swój film pod wieloma względami, nie wiem czy Trier jest ambitny, bo można go określić jako typowe wku rwiacza, który ma zamiar jak już wkurzyć wszystkich na około swoimi filmami, zarówno krytyków jak i publikę. Ja go cenię za to, że nie tylko łamie wszelkie konwencje, ale wprowadza kino na zupełnie inny poziom, a to moim zdaniem najważniejsze jest w sztuce, bo w przeciwnym razie odciąga. Ja rozumiem, że niektórym widzom wystarczy powielany schemat czy cały czas te same tortury na dużym ekranie i okey, nie mam nic do takich widzów, bo takie filmy też są zwyczajnie potrzebne, ale ja osobiście dostrzegam tylko niewiele zjawiskowych filmów gdzie przemoc nie ma sensu, a podnosi to mimo to standard sztuki filmowej:) Martyrs tu się dopasowuje do polemiki na temat ambitnego kina, bo moim zdaniem twórca chciał zrobić coś ambitnego, ale wyszedł mu bełkot pomimo kilku ciekawych momentów, co jest rzeczą naturalną, każda sztuka balansuje na krawędzi wysokiej i niskiej, czasami po prostu nie potrafi być ani wysoka ani niska i wtedy bywa różnie. Mimo to intrygujący film spowodował, że sięgnąłem po kolejne dzieło tego reżysera i muszę przyznać, że już zrobiło na mnie większe wrażenie, bo pomimo faktu, że wypowiadam takie zdanie, nie oznacza wcale, że wówczas przekreślam jakiegoś autora czy gatunek i więcej tam nie zaglądam. O nie! Ja chcę się estetycznie podniecać, więc szukam dalej i tak bez końca, a jak zawiedziony wychodzę z sensu to mam prawo chyba to powiedzieć, a nie dusić w sobie i mówić, no gore i tyle;) Każdy film da się odczytać, więc nie trzeba go od razu nazwać ambitnym, że na przykład reżyser przedstawia swoją ocenę pewnej sytuacji, nie oznacza od razu, że film jest do dupy, ale przesłanie reżysera może wydać się komuś ambitne, a inny wypluje, że tak wcale nie jest. Tu nie chodzi o ambicję, tu powiem to wulgarnie, że aż mi samemu wstyd, ale chodzi o rozrywkę, chodzi o przyjemność. To tak jak w seksie, muszą obie strony działać, żeby tym przyjemniejszy był orgazm, a gdy jedna ze stron nie jest zbytnio aktywna to pozostaje frustracja. Pozwalajmy sobie na frustrację, taka nasza natura, tym bardziej jeśli kino, tak jak dla mnie, pozostaje największą miłością. Nie zaślepiajmy się do końca i pozwólmy sobie czasem popatrzeć na coś z boku. Pozdrawiam:)
PS. Nie ma czegoś takiego jak ambitne kino, to slogan wymyślony przez jakiś tam wykształciuchów, kino albo się podoba, albo nie. A jak nie rozumiem jakiegoś filmu, np płynącego z niego przekazu, to raczej uważam to za film słaby.
Spoko już luzuje:) muszę Ci przyznać, że fajnie się czyta Toje posty bo ciekawie piszesz ( mi np. tego brakuje, nie zawsze potrafię ubrać w słowa co mi leży na sercu:) ; wszedłem sobie na Twój profil i faktycznie nie jesteś niedzielnym filmwebowiczem i jest sens w tym co napisałeś. Nie ze wszystkim się zgadzam, ale pozwól, że nie będę się rozpisywał w tej kwestii bo tak jak wspomniałem wcześniej nie należę do ludzi potrafiących ładnie i składnie przelać na papier swoje myśli. Mam tylko jedno pytanie: dlaczego tak dużo filmów zostawiłeś bez oceny? Ja np. staram się oceniać wszystko co obejrzałem, czy to jest bzdurna komedyjka obejrzana z dziewczyną, czy też jakaś skandynawska produkcja które uwielbiam:). Pozdrawiam.
Ja też nie potrafię ubrać w słowa, ale jak już zauważyłeś próbuję i to przy każdej okazji. Język nie potrafi wyrazić tego co człowiek czuje, ale tylko język mu pozostaje:) Ja tylko kiedyś początkowo oceniałem, żeby zobaczyć ten nowy wynalazek gustomierz czy jak on tam ma, a potem stwierdziłem, że za bardzo kocham kino i cenie sobie wszystkie filmy nawet te które wydały mi się nieciekawe, że po prostu nie potrafię ich oceniać, to tak jakbym miał wybierać spośród dzieci, które kocham bardziej (choć dzieci nie mam jeszcze;p) Może kiedyś się skuszę i zacznę oceniać, ale nauczyłem się już w szkole, że oceny nie są adekwatne do wiedzy, więc ocena nie odda tego co czuje do danego tytułu:) I nie musisz luzować, też daj wyraz swojego oburzenia, cieszę się na tak pozytywną reakcję, bo już się obawiałem, że pozostaniemy na ścieżce wojennej:) równie serdecznie pozdrawiam.