Ten film byłby nie do zniesienia, gdyby nie profesjonalizm, z jakim został zrobiony. A nawet to nie ratuje "Ostatniego samuraja". Nie ma w tym filmie ani jednej oryginalnej myśli, wszystko przekalkowane z irytującą wręcz precyzją i przewidywalnością co do minuty - cała para poszła nie na pomysł, a na ich realizację. Oto więc mamy żołnierza po przejściach, który - co za niespodzianka!! - jest pijakiem i szuka śmierci. Dalej mamy ilustrację syndromu helsinskiego z wątkiem romantyczny, obowiązkową obecność niby złego, ale tylko na początku, wroga. I na sam koniec niezwykle oryginalny pomysł, że stare jest wspaniałe, a nowe jest do bani.
Każdy zwrot akcji, obowiązkowy humor i sceny łzawe są wyliczone co do sekundy zgodnie z szablonem. W zasadzie aktorom nie pozostało nic, jak tylko wejść na plan i wypowiedzieć kwestie. Sztampa, wtórność, brak wyobraźni, wykładanie kawa na ławę, prostactwo w potraktowaniu tematu to tylko niektóre z kardynalnych grzechów, jakich świadkami jest widz.
Samo przesłanie tego filmu jest niewiele lepsze. Oto Amerykanin odwiedza skansen i tak mu się podoba, że chce go ochronić. No cóż, skoro w dzisiejszych czasach politycznie niepoprawne jest ratowanie lasów tropikalnych, lepiej ratować narody przed bronią masowego rażenia. Koszmar!!!!
Trzeba jednak przyznać, że od strony technicznej, twócy odrobili pracę domową. Również tutaj oryginalności nie za wiele, ale wizualnie sceny batalistyczne robią wrażenie, do tego obowiązkowa monumentalna muzyka i wszystka ma być cacy. Nie jest. To tylko kopia. I co z tego, że odbita na lśniący papierze pierwszej klasy... nadal pozostaje tylko imitacją.
Tak miało być!
A czy spodziewałeś się czegoś innego idąć na ten film? Moim zdaniem to było wkalkulowane. Ale niezależnie od tego bawiłem się nieźle. Są filmy które uderzaja przesłaniem i są takie które bawią obrazem i dżwiekiem. Ten film plastycznie jest świetny, scena ataku samurajów w ledwo oświetlonym lesie, wciska w fotel, jestem ciekaw czy widziałęs juz kiedys coś równie "ruszajacego"? Podsumowując, ten film moim zdaniem miał taki być i się sprawdza.
oczywiście, że spodziewałem się więcej
Zwłaszcza, że sam Zwick i w filmie i w wypowiedziach sugerował znacznie więcej. Z resztą standardy filmu epickiego również się zmieniły i same zdjęcia czy dźwięk to już nie wystarcza. Potrzebna jest też jakaś historia, która nie była przeżutą papką idiotyzmów. Po osobach, które pracowały przy "Gladiatorze" spodziewałem się zdecydowanie więcej.