no coż,wydaje mi się ,że powinnam zawalczyć troszkę o dobra opinię tego filmu.niby wiele głosów jest na tak,ale ...no właśnie.
1)muzyka-wcześniej troszkę o niej już pisałam i może mówiłam z nutką patosu w tle,ale opisałam swoje uczucia jakie się we mnie rodzą ,kiedy słucham utworów Hansa Zimmera.początkowo też saundtrack do " The last of Samurai" nie powalił mnie z nóg,lecz powolutku,niezauważalnie wprowadzał mniw w inny świat.za każdym razem kiedy słuchałam tej muzyki, odkrywałam w niej coś nowego,coś co wnikało do mojej podświadomości i krzyczało potem we mnie przez cały dzień.i tak zbudowało sie moje przeświadczenie,że Hans Zimmer odwalił kawał dobrej roboty.spróbujcie posłuchac tej muzyki nie rozumem ale odczuć ją.jest ona niezwykle melodyjna,wciągająca,delikatna i obrazowa.po prostu piękna...
2)biedny Tom Cruise-ok.ja też za nim nie przepadam, no niech będzie-wkurza mnie.mimo to jestem zdania,że w "The last of samurai" pokazał na co go stać.to doskonały aktor.nadaje on swoim bohaterom niepowtarzalny charakter.jego gra jest dopracowana w każdym szczególe.zwróćcie uwagę z jaka gracją,lekkością,płynnościa i jednocześnie niezwykłą siłą włada mieczem,jego walka przypomina taniec.zwróćcie uwagę jak perfekcyjnie przedstawił przemiane jaką przechodzi jego bohater,to widac nie tylko w jego ruchach,tonie wypowiadanych słów,ale i w oczach.tam nie sa wazne dialogii lecz sfera emocjonalna.to jest gra cialem,nie ma tam miejsca na zbędne słowa.niesamowita atmosferę tego filmu tworzą właśnie uczucia,które dostrzegamy w każdym bohaterze.niezwykle trudno jest grac tak swoim ciałem,aby widz nawet nie spostrzegł jak skąpe są dialogii.czemu?-on widząc-słyszy słowa.i to jest własnie piekne.
pozdrawiam wszystkich !uwierzcie mi-ten film warto obejrzeć,choć niektóre sceny nasuwają skojarzenia z innych filmowych opowieści,to jednak jest to porsta historia opowiedziana w niezwykły sposób :-)