Z tym mam taki problem... Madame Giry mówi Raoulowi (jak ten idzie ratować Kryśkę), żeby trzymał rękę na wysokości oczu. Upiór powtarza te słowa kiedy przywiązuje go do kraty...
O co chodziło??? Żeby się nie przestraszył jego twarzy???
Proszę o wyjaśnienie...
Po chwili odpoczynku wszystkie skupiły się w ogół Erika. Leżał w bezruchu, oczy miał zamknięte, majaczył. Zdrowa połowa jego twarzy była biała jak ściana a usta wykrzywione w bólu. Prawy rękaw był cały we krwi. Został poddany kąpieli a następnie umieszczony w gościnnej sypialni.
Podźwignęły go i powoli doprowadziły do drzwi, następnie poprzez hall aż do salonu. Delikatnie ułożyły mężczyznę na kanapie niedaleko kominka. Dziewczęta zaczęły pozbywać się płaszczy, szali i rękawiczek. Jedna dorzucila do ognia, druga pobudziła służbę zalecając przygotowanie ciepłej herbaty i gorącej kąpieli.
- Józefie! - dyrygowała Madame - niech Józef pójdzie na strych i wyjmie z kufra rzeczy pana. Koszule, spodnie, trzeba go przebrać. Agato, idź proszę do kuchni i zaparz spiru z liściem brzozowym, korą wierzby, kwiatem malin i lipy. Anette, przygotuj bandaże!
Eve i pozostałe dziewczęta skupiły się wokół Erika. Leżał w bezruchu, oczy miał zamknięte, majaczył. Zdrowa połowa jego twarzy była biała jak ściana a usta wykrzywione w bólu. Prawy rękaw był cały we krwi. Chorego przeprowadzono delikatnie do sypialni gdzie juz czekała cynowa wanna pełna gorącej wody.
-Pomożecie mi go umyć - zwrociła sie do dziewcząt Madame - ale nie ważcie się o tym komukolwiek wspominac, bo ludzie zaczną jeszcze gadac ze waszą cześc panieńską wystawiam na szwank.
Dni mijały... chory odzyskiwał przytomność na kilka chwil, to znowy zapadał w mlignę. Zdawało sie, że ta nierówna walka trwa zbyt długo i mimo wysiłków Madame, szanse na powrót do zdrowia Eriak są nikłe. Dziewczeta wróciły do swych codziennych zajęć na pensji(?). Nauka i pomoc w obejsćiu zajmowały większość dnia.
....
Zwięzłe relacje o stanie zdrowia gościa, przekazywane przez Agatę, przestły budzić takie emocje, jak jeszcze kilka dni temu. Co prawda, dziewczęta, powracały wciąż do tragicznych przeżyć podczas zamieci i martwiły się stanem zdrowia Erika, ale spekulacje na temat jego osoby nie były już nadrzędnym tematem rozmów.
Wróciłaaam!
Pisze.
Więc.
Kiedy zainteresowanie stanem zdrowia Erika było chyba w najgłębszym punkcie dna, nastąpiła poprawa. Niezbyt znaczna, lecz jakaś była. Odzyskiwał przytomność i nawet udało powiedzieć mu się kilka zdań. Co prawda były to aby prośby o wodę, lub poprawienie poduszek, lecz mimo wszystko w takim stanie, było to sporym osiągnięciem.
-Madame... - któregoś wieczoru przy kominku, nieśmiało zaczęła Martha - i co z nim będzie?
Kurde ja mam tylko jedno zdanie o naszej historii : to jest zajebiste!
- Nie wiem moje drogie... - odpowiedziała - Naprawdę nie wiem. Na razie musimy poczekać aż zupełnie wydobrzeje.
- Zajmiemy się nim jak najlepiej - powiedziała uroczyście Pauline
-Tak, tak. Oczywiście. Ale... - Pauline zawiesiła głos. - Co będzie jeszcze później? Jak wydobrzeje?
[no właśnie. Bo ja póki co mam pomysł aby na bieżącą akcję, a dalej to czarny tunel bynajmniej bez światełka na końcu. :(]
Dni mijały... Chory odzyskiwał przytomność na kilka chwil, to znowu zapadał w malignę. Zdawało sie, że ta nierówna walka trwa zbyt długo i mimo wysiłków Madame, szanse na powrót do zdrowia Erika są nikłe. Dziewczeta wróciły do swych codziennych zajęć. Nauka i obowiązki domowe zajmowały większość dnia. Zwięzłe relacje o stanie zdrowia gościa, przekazywane przez Agatę, przestły budzić takie emocje, jak jeszcze kilka dni temu. Co prawda, dziewczęta, powracały wciąż do tragicznych przeżyć podczas zamieci i martwiły się chorobą Erika, ale spekulacje na temat jego osoby nie były już nadrzędnym tematem rozmów.
Kiedy zainteresowanie stanem zdrowia Erika było chyba najmniejsze, nastąpiła poprawa. Niezbyt znaczna, ale jednak jakaś. Odzyskiwał przytomność i nawet udało powiedzieć mu się kilka zdań. Co prawda były to tylko prośby o wodę, lub poprawienie poduszek, lecz mimo wszystko w takim stanie, było to sporym osiągnięciem.
- Madame... - któregoś wieczoru przy kominku, nieśmiało zaczęła Martha - i co z nim będzie?
- Cóż... _powiedziała Eve skubiąc mankiet swojej czarnej sukni - ręka zagoiła mu się prawie zupelnie, gorączka wydaje sie ustępować... To silny człowiek, za jakiś czas powinien powrócic do zdrowia.
- Madame... - któregoś wieczoru przy kominku, nieśmiało zaczęła Martha - i co z nim będzie?
- Cóż... _powiedziała Eve skubiąc mankiet swojej czarnej sukni - ręka zagoiła mu się prawie zupelnie, gorączka wydaje sie ustępować... To silny człowiek, za jakiś czas powinien powrócic do zdrowia.
-Tak, tak. Oczywiście. Ale... - Pauline zawiesiła głos. - Co będzie jeszcze później? Jak wydobrzeje?
Dobra to my popiszemy...
Aby uporządkuje zdjęcia z dzisiaj i Zenka dopisze te swoje do końca ;P
"Ja już nie wiem.... bo.... jakby sam miał tak po prostu wyzdrowieć to naprawdę głupie będzie, dramatu więcej! Żeby było widać, ze o życie walczy (albo i nie. Bo co z tego, że silny człowiek jak On żyć nie chce? Trzeba go zmotywować! Muzyką! "
Och, pamiętaj że ciągle mamy czyhającą policję, poza tym wyzdrowienie fizyczne nie wrona się wyzdrowieniu psychicznemu.
-Poczekajcie, zaraz wrócę to porozmawiamy -odrzekła Pauline -Agato, zechcesz pójść ze mną?
- Tak... jasne -odrzekła dziewczyna z wyraźnym smutkiem- Chodźmy.
Dziewczęta wstały z foteli i udały się na górę do sypialni gościnnej gdzie przebywał Erik.
zara bedzie reszta...
Agata ostrożnie otworzyła drzwi aby go nie zbudzić i obie weszły do środka. W pomieszczeniu panował półmrok. Dziewczęta od jakiegoś czasu zaprzestały odsłaniać zasłony okienne. Podeszły do łoża. Leżał tam, po środku, oczy miał zamknięte, był blady, oddychał z wyraźnym trudem co można było poznać po intensywnych ruchach klatki piersiowej. Pauline sięgnęła po miskę z wodą stojącą na szafce nieopodal łóżka i zanurzyła w niej bawełnianą szmatkę. Ostrożnie przemyła nią czoło chorego.
-Możesz mi przynieść dzbanek z wodą pitną? -poleciła Agacie która dotąd w milczeniu stała przy brzegu łoża i obserwowała poczynania przyjaciółki. Potwierdziła skinieniem głowy i wyszła z pokoju.
Pauline usiadła na skraju łóżka i z troską wpatrywała się w twarz Erika. Gdyby nie zdeformowana część jego twarzy byłby z z niego naprawdę przystojny mężczyzna. Chociaż jej i nawet ona nie przeszkadzała, zupełnie nie wzbudzała w niej lęku czy obrzydzenia. Uniosła dłoń i delikatnie przesunęła nią od czoła aż do skroni, opuszkami palców wyczuwała blizny i zniekształcenia. Chciałaby aby wyzdrowiał, aby mogła go poznać i zobaczyć jaki jest naprawdę. Dotąd był bardzo małomówny i oschły ale co może kryć się tam w środku? Z zamyślenia wyrwała ją Agata wchodząc do pomieszczenia szybkim i zdecydowanym krokiem.
A więc.
Nie mam pomysłu co zrobić na przyszłość, ale co tam.
Piszę.
***
...niosąc w ręku porcelanowy dzbanek z wodą.
-Lepiej? Mówił coś? - zapytała z nadzieją.
-Niestety nie - Pauline smutno pokręciła głową. - Żeby tak już wydobrzał.
Ich smutne rozważania przerwał zdecydowany głos wołający je na dół.
-Dziewczęta! Pora na lekcję muzyki.
[błee
nie chce mi się pisywać ;P 0 weny twórczej.]
Nie łamcie sie moje drogie, wychodzi nam bardzo fajna częsć piąta, ktora nieźle wycisza akcję po intensywnej części czwartej. Tylko trzeba wymyślić Co Dalej ;)
Dobra.
Natchnęło mnie.
Dziewczyny z szumem spódnic zbiegły na dół.
-Już? - zapytała z niechęcią Pauline
-Co już? - odparła madame zajęta przerzucaniem nut.
-Lekcja muzyki. Tak szybko?
-Oj nie chciałam żebyście zamęczyły naszego biednego gościa... - łobuzerski uśmiech przemknął po wargach Mme Evy. - No chodźcie tu. Pauline ty pierwsza. Od czego wolisz zacząć? Śpiew czy gra?
-No niech będzie gra... - mruknęła nieszczęsna uczennica. - Tak. Zdecydowanie bardziej wolę grę.
ciąg dalszy za moment nastąpi
Usiadła na taborecie przy pianinie i zaczęła od prostych gam.
Do ; Re ; Mi ; Fa ; So ; La ; Sa ; Do ; Do ; Sa ; La ; So ; Fa ; Mi ; Re ; Do
Tak. Lubię grać - myślała. - Ale zdecydowanie wolę coś ambitniejszego niż te gamy...
Po wielu ćwiczeniach wreszcie mogła zagrać coś, o dziwo! Nowego.
[co powiecie na Phantom of the Opera piano version? ;P]
Załóżmy że to.
Utwór był śliczny... Miał w sobie "to coś". Jak widziała był pisany na dwa głosy. Ciekawe...
Wtem wazon stojący przy drzwiach spadł na podłogę. Trzy obecne w pokoju kobiety szybko odwróciły głowy w tym kierunku. Jakież było ich zdziwienie! W progu stał nie kto inny, a blady jak śmierć Erik! Erik patrzący na nie rozpalonymi oczami i chwiejący się na nogach.
Z racji że znów mam wizję, produkuje się dalej.
***
Agata stojąca najbliżej skoczyła by mu pomóc, Erik jednak odepchnął wyciągniętą rękę i jak we śnie przemierzał pokój chwiejnym krokiem. Wydawało się, że zaraz upadnie... i tak by się stało na pewno gdyby w tym momencie nie doszedł do pianina. Wsparł się na nim całym ciężarem, po czym z czułością ją gładzić klawisze i drewnianą obudowę [nie wiem jak to poetycko nazwać xD]. Pauline bez słowa zeszła z taboretu i podeszła do Agaty. Jej oczy wyrażały niebotyczne zdumienie. Tymczasem Erik ciężko siadł za pianinem [w sensie ze na taborecie ^^].
Zaczął grać.
Boże! Cóż to była za muzyka! Erik był niewątpliwym geniuszem! Któraż z nich potrafiła wydobyć z tego instrumentu takie dźwięki? Żadna, a grały na nim od kilku lat! Wszystkie damy stały jak zaczarowane...
Magię chwili przerwało pukanie do drzwi.
Kilka dni później Erik byl już calkowicie przytomny a sily zaczely mu stopniowo powracać. Siadał już na łóżku, podparty poduszkami, dziewczeta zaś przescigały się w gościnności donosząc mu z kuchni rozmaite frykasy i zabawiając rozmową. Erik czuł się w ich towarzystwie coraz pewniej, choć wciąż był małomówny. Życie w podziemiach Opery nie dało mu zbyt wielkch mozliwości by nauczyć się sztuki swobodnej konwersacji, toteż zwykle odpowiadal półsłówkami.
Niestety, na to sielankowe życie padł cien w postaci komisarza Lebronne, który nie potrafił się wyzbyć swych podejrzeń dotyczących ieszkanek chateau Mignon. Komisarz odwiedził Chateau po raz kolejny. Erik widział jak w towarzystwie swoich wiernych dwu konstabli zajeżdża przed dwór i rzuca wodze sluzącemu. Po chwili w hallu zadudnił grzmiący glos policjanta.
- Witam, witam Madame, całuję rączki pani i pięknym panienkom! Jak tan panna Agata? Nie chorowała aby po tej nocnej eskapadzie?
- Dziekuję panu, komisarzu, za troskę - odparł młody, dźwięczny sopran. - Czuję się wyśmienicie!
- Miło słyszec, miło słyszeć! Ale, ale! Chcialem tylko zapytac... Doszły mych uszu pogłoski ze mają panie gościa! Ktoś podobno zamieszkuje w pokoju gościnnym!
Erik wstrzymał oddech.
- A któż panu takich głupot naopowiadał - spokojny alt Madame wzniósł się w wyrazie zdumienia. - Nie powinien pan, doprawdy, dawać wiary plotkom. Nocowalam jakiegoś bezdomnego nieszczęśnika w stodole, boć zimno i śnieżyca była, ale to wszystko.
- Aaa, Madame, wie pani jak to jest z tą służbą, niestworzone rzeczy potrafią wymyslać! - narzekal komisarz -ale nie ma pani nic przeciwko żeby moi ludzie rozejrzeli się po stodole?
-Ależ prosze -odparla Mme Corbeau spokojnie - Nie znajdzie pan tam jednak nic prócz myszy i słomy.
Zagrzmialy zamknięte z impetem drzwi wyjsciowe, a Erik ujrzał przez okno komisarza wydającego polecenia konstablom. Policjanci zniknęli w stodole, po czym poł godziny później wylonili sie z niej ze słomą we włosach i na mundurach, oraz z pustymi rękami. Meżczyzna ovbserwowal jak otrzepują ubrania, po czym wskakują na koń i odjezdżają.
Ledwie zniknęli za bramą gdy na schodach zadudniły liczne kroki,drzwi sie otworzyły i do sypialni weszla Madame w otoczeniu dziewcząt.
- Przepraszam pana za to wtargnięcie, Monsieur -rzekła poważnie Madame. Podeszla do łózka i ujęła dużą dłoń Erika w swoje dłonie.
- Chciałam panu powiedzieć tylko jedną rzecz - Dziewczęta spoglądały na niego poważnymi oczyma - tu jest pan bezpieczny. Niech pan się niczego nie obawia, żadna z nas pana nie wyda.
Rachu ciachu, lupu cupu trochę przerobiłam. Autorka sie nie gniewa, mam nadzieję? :)
Zmierzchało się. W pokoju muzycznym zapalono świece. Madame i Agata siedzialy przy kominku haftując, natomiast Pauline usiadła na taborecie przy fortepianie i zaczęła od prostych gam.
Do ; Re ; Mi ; Fa ; So ; La ; Sa ; Do ; Do ; Sa ; La ; So ; Fa ; Mi ; Re ; Do
Tak. Lubię grać - myślała. - Ale zdecydowanie wolę coś ambitniejszego niż te gamy...
Po wielu ćwiczeniach wreszcie mogła zagrać coś, o dziwo! Nowego. Trudniejszego. Pauline przerzucała leżące na instrumencie nuty. To nie, proste i nudne. to tez nie, oklepane. O! Niech bedzie to!
Utwór był śliczny... Miał w sobie "to coś". Jak widziała był pisany na dwa głosy. Ciekawe...
Nagle wazon stojący na stoliczku przy drzwiach spadł na podłogę. Trzy obecne w pokoju kobiety szybko odwróciły głowy w tym kierunku. Jakież było ich zdziwienie! W progu stał nie kto inny, a blady jak śmierć Erik! Erik patrzący na nie rozpalonymi oczami i chwiejący się na nogach.
Agata stojąca najbliżej skoczyła by mu pomóc, Erik jednak odepchnął wyciągniętą rękę i jak we śnie przemierzył pokój chwiejnym krokiem. Wydawało się, że zaraz upadnie... i tak by się stało na pewno gdyby w tym momencie nie doszedł do fortepianu. Wsparł się na nim całym ciężarem, po czym z czułością ją gładzić klawisze i drewnianą pokrywę instrumentu. Pauline bez słowa zeszła z taboretu i staneła obok Agaty. Jej oczy wyrażały niebotyczne zdumienie. Tymczasem Erik ciężko siadł za fortepianem i zaczął grać.
Boże! Cóż to była za muzyka! Erik był niewątpliwym geniuszem! Któraż z nich potrafiła wydobyć z tego instrumentu takie dźwięki? Żadna, a grały na nim od kilku lat! Wszystkie damy stały jak zaczarowane, sluchając pełnej tęsknoty i smutku melodii.
Magię chwili przerwało pukanie do drzwi.
Chciałaby aby wyzdrowiał, aby mogła go poznać i zobaczyć jaki jest naprawdę. Dotąd był bardzo małomówny i oschły ale co może kryć się tam w środku? Z zamyślenia wyrwała ją Agata wchodząc do pomieszczenia szybkim i zdecydowanym krokiem. Przyniosła wodę do picia Erikowi a on delikatnie poruszył wargami wyszeptując dziękuję które płynęło prosto z serca. Agata i Pauline wyszły delikatne stąpając po ziemi na spotkanie "rodzinne" które zwołała Johanne. Może przestawimy fortepian do pokoju Ericka aby chodź trochę się oswoił z tym miejscem które obecnie zamieszkuje - powiedziała Anette . To wspaniały pomysł - odrzekła Madame , Lecz jak my tam go przeniesiemy jest taki ciężki zastanawiała się Darline. Poradzimy sobie powiedziała Martha. Po czym Agata zwołała całą służbę aby zaczęli powoli przeprowadzkę fortepianu
Jak widzicie poszła dalsza część.
Wiedźmo masz z czego wybierać.
Zenka weź się zbierz i produkuj ;P
łoł.
Wiedźma i ja pisałyśmy jednocześnie.
PeeS. na bloga poszedł nowy wpis?
Łojejciu. Trzeba przeczytać ;D
Ha! to granie na fortepianie mnie się podoba. Spławię komisarza i zaraz je wykorzystam!
tak ja wiem jesteśmy wspaniałe a zwłaszcza jak ja raz na 3 dni cos napisze to nie wiadomo czy śmiać sie czy płakać :D