Upiór w operze

The Phantom of the Opera
2004
7,6 81 tys. ocen
7,6 10 1 80712
5,9 12 krytyków
Upiór w operze
powrót do forum filmu Upiór w operze

Z tym mam taki problem... Madame Giry mówi Raoulowi (jak ten idzie ratować Kryśkę), żeby trzymał rękę na wysokości oczu. Upiór powtarza te słowa kiedy przywiązuje go do kraty...
O co chodziło??? Żeby się nie przestraszył jego twarzy???
Proszę o wyjaśnienie...

użytkownik usunięty

www.upiorw.blox.pl
.......
......
....

użytkownik usunięty

Czyli że pisać dalej czy Wiedźma przejmuje inicjatywę? ;P

ocenił(a) film na 9

Bo, e, ja mam pomysl na to jak pozbyć sie ciekawości Pana Wladzy, ale on taki trochę macabresse jest. Ale przy okazji Upior udowadnia że jest mężczyzną.

użytkownik usunięty
EineHexe

D A W A J !

użytkownik usunięty
EineHexe

Dawaj po dwakroć!
Wreszcie coś się ruszyyyy!

ocenił(a) film na 10

taa macie racje ale nie pośpieszajcie jej tak bo linijki pomyli moze to długa wypowiedz na cały rozdział

użytkownik usunięty
asia11226

Nie sądzę, żeby pomyliła...
No czekamy cierpliwie :] (miejmy nadzieję iż będzie warto)

ocenił(a) film na 9
marta9002

Boże! Cóż to była za muzyka! Erik był niewątpliwym geniuszem! Któraż z nich potrafiła wydobyć z tego instrumentu takie dźwięki? Żadna, a grały na nim od kilku lat! Wszystkie damy stały jak zaczarowane, sluchając pełnej tęsknoty i smutku melodii.
Magię chwili przerwało pukanie do drzwi. Józef z jakimś banalnym pytaniem do Madame sploszył atmosferę chwili nieodwołalnie.
Erik przestał grać.
- Alez niech pan nie przerywa! - prosily wszystkie trzy damy - To było takie piękne!
- Przepraszam - powiedział, usmiechając się słabo - obawiam się że nie będę już dzisiaj potrafil tak grać. To... był przypływ chwili..
- Ach, rozumiem, jest pan nie w pełni sił... - rzekła Madame - nie będziemy pana męczyć, ale...
- Ale - powiedziała wesolo Pauline, wpadając Madame w słowo - będziemy bardzo zaszczycone jeśli zechce pan nam jeszcze kiedys zagrac. Jest pan geniuszem!

użytkownik usunięty
EineHexe

czy to tylko część? ;P
...
...
...
...
...

ocenił(a) film na 9
EineHexe

Bicie zegara w hallu przerwało ciszę spowijającą dotąd Chateau Mignon.
"Już pólnoc" pomyslała mme Eve "Najwyższy czas kłaśc sie spać". Przetarła zmeczone oczy, odłożyla przeglądane rachunki do przegrodki biureczka i zasunęła jego pokrywe, staranie zamykając ją na kluczyk. Panny dawno juz spały, spał także Erik, wyczerpany nieco swoim wystepem przy fortepianie. Za oknem srebra twarz ksieżyca pojawiała sie i znikała za gnanymi wiatrem chmurami. Madame wstala od biurka i ruszyla do swej sypialni, niegdyś dzielonej z panem Corbeau, teraz zaś należącej wyłącznie do niej. Dotarła do schodów prowadzących na piętro, gdy jej uszu dobiegl cichy brzęk, rozlegający sie w salonie... a może w jadalni.
"Kie licho?" pomyślała Madame. Ruszyla hallem na palcach w kierunku salonu, ale ten byl pusty, cichy i ciemny. Za sobą usłyszala ciche kroki. Obejrzała się.
- Madame! - wyszeptała Darline, równie blada jak jej własna koszula nocna - ktoś jest w jadalni!
Mme Corbeau położyła palec na ustach w geście oznaczającym ciszę.
- Pewnie Józef podpija nalewkę orzechową z kredensu -szepnęła.
- Ale Madame, to niemożliwe! Slychac przecież jak chrapie!
I faktycznie, od strony oficyn dla służby niosło się gromkie chrapanie Józefa.
Madame bezszelestnie wyjęła pogrzebacz z przybornika przy kominku w hallu.
- Sprawdzimy to - wyszeptala - Ty zostajesz przy drzwiach jadalni. W razie czego pójdziesz obudzic Józefa.
Eve, ściskając pogrzebacz w jednej ręce, drugą otworzyła drzwi do jadalni. Na podłodze stała ręczna latarka, rzucająca słaby blask na orzechowy parkiet. Drzwi do kredensu staly otworem, przy nich zaś leżał duży wór.
- Lec po Józefa! - syknęla Madame. Z kredensu wyłonił się ponury drab, w obu dłoniach ściskający rodowe srebra Corbeau. Kroki darline rozbrzmialy w hallu.
- Pan czego tu?! - huknęła Mme Corbeau mając nadzieję że brzmi groźnie.
Drab, z szeroką blizną biegnącą od prawej skroni, przez policzek aż do podbródka, rzucił srebra na ziemię i ruszył w kierunku Madame.
- Nie podchodź! - krzyknęła dziwnie piskliwie, wymachując trzymanym oburącz pogrzebaczem.
- Bo co, paniusiu? -zapytał chrypliwie bandyta, nacierając cialem na Eve.
Mme Corbeau w odpowiedzi wzięła szeroki zamach i rabnęła zbira z calej sily, celujac w twarz. Trafiła w ramię. Bandyta zarechotał, wyrwal jej pogrzebacz i zdzielił pięścią w twarz. Madame ujrzała gwiazdy, po czym wyrżneła o podlogę. W hallu tupały rozliczne stopy, do jadalni wpadł Józef. "Nareszcie!" pomyslała madame. Prze tepe oblicze bandyty przebiegło coś jakby niepokój. Józef, nie wiedziec czemu usilował obezwladnić zbira gołymi rękami i krótkim hakiem w żołądek został posłany na deski.
- Zaraz sie zajmę i tobą, kwoko, i twoimi panienkami -zarechotał bandzior - a teraz nie ruszaj się i gęba na kłódkę, bo cię uślicznię -błysnął wyjętym zza cholewy nożem.
Madame, w rosnącej desperacji, namacała pogrzebacz, leżący na podłodze, gdy zbir zajęty był pakowaniem rzuconych na podłoge sreber do wora. Nie zdążyła go jednak użyć, bo drzwi powadzące do salonu otwarły się i wpadł przez nie zwinny cień. Bandyta odwrócił się, cień huknął go w szczękę i obaj zwarli się w uścisku na podłodze. Nóż z brzękiem upadł na posadzkę, Eve zerwała sie na nogi i odkopnęła go jak najdalej. Za drzwiami narastał gwar niespokojnych panieńskich głosów. Zbir tymczasem wyrwał się z żelaznego uścisku cienia i pelzl na czworakach w kierunku noża. światło latarenki na podłodze padło na twarz próbującego go powstrzymać cienia. To był Erik. Bandyta zdolał chwycić nóż, Erik jednak trzymal go w żelaznym uścisku za kark. Zbir machnąl zbrojną w nóż ręką na oslep do tyłu. Jego przeciwnik, uchyliwszy sie przed ciosem, wyrżnął jego głową z calych sił o noge dębowego stołu, raz, jeden i drugi. Rozległ się nieprzyjemny trzask, bandzior zalał sie krwią, ale nie rezygnował z prób walki. Erik zderzył jego głowę z meblem jeszcze raz, z o wiele większą siłą. Rozległ sie jeszcze glośniejszy trzask, ciałem bandyty wstrząsnąl skurcz i bylo po wszystkim. Zbir był martwy.
Erik usiadł na podlodze ciężko dysząc. Madame podniosla się nieco chwiejnie i podeszla do niego. Pod jej lewym okiem czerniał ogromny siniec.
- Dziękuję panu stokrotnie - powiedziała, odgarniając włosy ze spoconego czoła - jesteśmy wszystkie pańskimi dłużniczkami. Nic panu nie jest?
- Powiedziałbym że to dla mnie nie pierwszyzna -rzekł, na poły ironicznie, wskazując trupa - ale na przyszlość, Madame, niech pani trzyma się własnej kategorii wagowej.
Madame kiwnęla tylko głową. Józef w przeciwległy kącie poruszyl sie niemrawo.
- Dziewczęta! - zawolala, a glos jej lekko drżał - wejdźcie tutaj!
Drzwi się uchyliły i do jadalni jęły sie sypac panny w swych koszulach nocnych. Pobladły widzac zwłoki lezące w rosnącej kałuży krwi.
- Pan Erik uratował nam wszystkim życie -obwieściła Eve, wskazując wciąż siedzącego na podłodze męzczyznę - trzeba ocucić Józefa, obudzić stajennych, niech sprawdzą wszystko, pomóc panu Erikowi wrócić do łóżka... I niech ktoś przyniesie mi befsztyk z lodowni -wymownie wskazala na podbite oko.
Dziewczęta spojrzały na Erika, w ich oczach odmalował się niemy podziw. Pauline i Agata ruszyly w stronę mężczyzny.
- Dziekuję - Erik nieoczekiwanie błysnąl uśmiechem -ale pan Erik poradzi sobie sam. Najwyraźniej bójki dobrze mi robią.
- Johanne - powiedziała Madame - zajmij sie wszystkim, proszę. Nie czuję się najlepiej.
Johanne, mimo bladości, jęła z dużą wprawą wydawać dyspozycje. "Będzie swietną panią domu" pomyslała z dumą Madame. Ktoś wręczył jej befsztyk, ktory z dużą ulga przyłożyla sobie do puchnącego oka. Erik tymczasem wstał z podlogi z zadziwiającą zwinnością i pomógł posadzić Józefa na krześle.
- Madame! Przyszedl chlopak stajenny!- Zaraportowała Anette. - Mówi że znalazł osiodlanego karego konia przy tej dziurze w płocie w sadzie! Mowi że to pewnie tego bandyty!
- Karego? - zapytała Mme Corbeau. Coś jej przyszło do głowy.
- Panie Eryku! - Madame dotknęła ramienia meczyzny który z rozbawieniem przyglądał sie jak dziewczeta cucą Józefa z pomocą dużych ilości nalewki orzechowej. - Niech mi pan pomoże go odwrócić - wskazała trupa.
W zielonych oczach błysnęło zdumienie, niemniej ich własciciel poslusznie spełnił prośbę Madame. Po gwałtownym kontakcie z noga stołową zbir już własciwie nie miał twarzy. Wśród krwawej miazgi widac było tylko fragmenty blizny na skroni.
- Anette, natychmiast przynieś mi stare ubrania pana Erika! - zaządała Madame.

ocenił(a) film na 9
EineHexe

- Anette, natychmiast przynieś mi stare ubrania pana Erika! - zaządała Madame.
Ten spojrzal na nią ze zdumieniem, ktore w chwile później zastąpiło zrozumienie.
- Dziewczęta! Pamiętajcie, to Jozef pokonał tego okropnego zbira, jasne? O naszym gościu ani słowa.
- Jaaaa? - wybełkotał sługa - jaaa nic nie pamiętam, czmogjeszcze orzchówki?
Anette wróciła z odzieżą. Trup został przebrany w ubranie Erika a jego własne lachy spłonęły w kuchennym piecu. chlopak stajenny pognał co kon wyskoczy na posterunek policji.

użytkownik usunięty
EineHexe

Wiedźma!
To jest boskie!
Kocham cię wiesz? xD [i chyba przyłączę się do nowej religii by Zena]

I tego.
Jutro dokończymy tymczasem dobranoc państwu [rano rozpoczęcie roku. ble :/]

ocenił(a) film na 9
EineHexe

Wiedzma - chyle czola przed Toba... wlasnie poczytalam bloga i teraz to co stworzylas. Juz jeden trup jest - czyzbys sie wychowala na Chmielewskiej? ;-)
Dziewczyny - czekam na rozwoj akcji. Ja niestety nie mam polotu do pisania, ale trzymam kciuki zebyscie Wy miały...

ocenił(a) film na 9
ewcik_2

Na Chmielewskiej, Christie, Conan-Doyle'u, Simenonie, Joe Aleksie... A w ogóle miło mi niezmiernie że to co spłodziłam się podoba :)

EineHexe

Dooobbbreee!!!

mervil

Erik szybko powracał do zdrowia. Prawie nie uczestniczył w życiu chateou, starając się nie wchodzić nikomu w drogę, umykając sprzed oczu jego mieszkankom. Posilki jadal w swoim pokuju, grzecznie acz stanowczo odmawiajac zejścia do jadalni. Robił wrażenie nieazinteresowanego tym, co dzieje się dookoła niego. Jedyne, co na chwilę budziło go z tej milczącej abnegacji, było czytanie dostarczanych z Paryża gazet. Przerzucał szybko kartki, jakby szukał konkretnej informacji. Nie mozna było nic wyczytać z jego chmurnej miny, ukratkowych spojrzeń. A zbyt natarczywe, ciekawskie pytania potrafił zbyć przeszywającym, intensywnym spojrzenie, od którego niektórym pannom ciarki przechodziły po plecach. Częściej zaglądał do stajni i drewutni niż salonu. Zdawał się prawie zaprzyjaźniać z fornalami. Jeżeli przyjaźnią można nazwać milczące uczestniczenie w ich pracy. Jakby wyrzucanie gnoju i ciosanie drewna na rozpałkę, miały uleczyć wewnętrzną wojnę, która toczyła sie w jego duszy.
Pewnej nocy, kilka dni po wtargnięciu bandziora do chateu, dziewczeta obudziły przytłumione dźwięki fortepianu. Ktoś grał, ledwie dotykając klawiszy. Tęskne nuty szybowały po uśpionym dworze. Żadna nie miała wątpliwości, kim jest muzyk. Leżały wschłuchane, bojąc się utracić choć jedną frazę. Smutna melodia, jakby łkanie, wznosiła sie i opadała wywołując w słuchaczkach wzruszenie, poruszając najbardziej utajone zakątki duszy.
Po pierwszym nocnym koncercie przyszły następne. Dziewczęta, kładąc się spać, w ciemnościach czekały na nuty sfruwające z klawiaury fortepianu. Czsami na próżno. Czasami, koncert trwał tak długo, że usypiały przy jego dźwiękach.
Lekcje gry na fortepianie wydawały im się teraz prawie męczanią. Miały w zasięgu ręki niedoścignionego mistrza, i ich nieporadne brzdakanie napawało je wstydem. Och, gdyby Erik zgodził się dawać im lekcje... zdradził tajniki swojego kunsztu... Kto był autorem tych wspaniałych utworów rozdzierających serce, sprawiających, że ich dusze szybowały niczym ptaki?
Madame Eve była w rozterce. Zabronić nocego grania gościowi? Poprosic o koncert? Wiedziła, że musi jakos zareagować. Sytuacja zaczynała być niezdrowa. Dziewczęta chodziły niewyspane, tęsknym wzrokiem wodząc za tym chmurnym mężczyzną. Jeszcze togo barkowało aby któraś z nich, nie zwracając uwagi na okoliczności, zakochała się nieszczęśliwie. Bo, że będzie to miłość nieszczęsliwa, nie miała żadnych wątpliwości! Nic tak nie pobudza wyobraźni młodych, nieświadomych panien, jak tajemnica. I to związana z przystojnym, mimo szpetoty, geniuszem. Już gibkie, umięsnione, pięknej budowy ciało mogło wywoływać u dziewcząt niezdrowe zainteresowanie, a teraz doszły jeszcze te nocne koncerty! No, niech się tylko okaże, że ten niespodziewany gość dysponuje równie pięknym głosem i kunsztem śpiewania. Taaak... trzeba temu jakoś zaradzić, tylko jak?

użytkownik usunięty
mervil

Śliczne, genialne, no naprawdę ;D

Czyżby już była 6 część na bloga? :)

użytkownik usunięty

Wiedźmo, czy mówiłam już, że Cię kocham?

użytkownik usunięty

Mam propozycję Moi Drodzy, otóż pomyślałam sobie iż ciekawie by było gdyby napisać kawałek o naszej Kryśce. Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia czytając gazetę zauważa ona informację iż tajemniczy Upiór Opery nie żyje.

użytkownik usunięty

I Meg! Nie zapominaj o Meg!
[nasz diaboliczny plan nabiera kształtów xD]

Bardzo diaboliczny. A czy ja nie mówiłam, że to jest zajebiste? Pewnie tak...Ale dla pewności powtórzę: To jest absolutnie zajebiste...!
A z tą Christine to jak przeniesiemy na chwilę akcję do Kryśki??? Ale jak Upiór zginął przecież go nie znaleźli...Chyba, że mogło być tak, że policja skłamała, żeby się ukryć przed hańbą społeczeństwa. Tzn. Że nic nie robią itede.

marta9002

I powiedzieli, że znaleźli ciało Upiora.

marta9002

Martha, słonko, a przeczytaj to, co napisała wczoraj Wiedźma. Taki bardzo długi post i będziesz wiedziała, co stało się z Upiorem i gdzie są jego zwłoki.

mervil

Lecz nie tylko to przysparzało jej trosk i niepokoju. Widziała z jaką niecierpliwością oszpecony mężczyzna czeka a potem przegląda gazety. Czego tak pragnął się dowiedzieć, a nie mógł zapytać? Przecież od czasu do czasu jeździła do Paryża. Musiała składać nowe zamówienia u dostawców a nie zawsze dało się to załatwić listownie. Znała najnowsze wydarzenia stolicy. Plotki. Docierały do niej opowieści o spaleniu Opery Populair, tragedii jaka stała się udziałem widzów i obsady, gdy spadł ogromnym żyrandol grzebiąc pod sobą nieszczęsnych. No i o Upiorze Opery, który był przyczynę owego dramatu. Potwornie oszpeconym człowieku, monstrum o posturze szkieletu, cuchnącym zgnilizną. Bezwzględnym mordercy rozsiewającym wokół siebie trupi odór. Dziwne myśli wtedy kołatały jej się po głowie, czasami przeszył dreszcz niepokoju, ale szybko odganiała od siebie owe niedorzeczne przypuszczenia. Lecz jakaś część umysłu nie dawała się uśpić i jak fala powracał niepokój, gdy patrzyła na twarz Erika. Cóż za zbieg okoliczności sprawił, że właśnie w noc spalenia opery znalazły go bez czucia na podjeździe Chateu Mignon? I imię powtarzana w malignie przez przybyłego: Christine. To przecież imię śpiewaczki z opery porwanej i więzionej przez potwora.
Skąd tyle tajemniczości w nowo przybyłym? Czemu nie opuszczał ich mimo wyraźnego ozdrowienia? Nie opowiadał o swojej rodzinie, znajomych. Dawno zauważyła, że jego dłonie są nienawykłe do ciężkiej pracy. Mimo, że znamionowała je siła, skórę miały delikatną, bez zgrubień charakterystycznych dla robotników. Eryk nie był rozmowny, ale gdy sie odzywał jego język był wykwintny, znamionujący dobre wykształcenie.
Mme Corbeau zaczęła skrzętnie przeglądać prasę, dochodzącą z Paryża, zanim udostępniła ją pozostałym mieszkańcom a szczególnie Erikowi.

mervil

"Hrabia Raul de Chagny i Panna Christine Daae mają zaszczyt powiadomoć o swoich zaręczynach..." - Madame Eve kilkakrotnie przebiegła oczami po notatce zamieszczonej na pierwszej stronie "Gazety Paryskiej". Czyż to nie ta panna z Opery Populaire? Ślub zapowiadano już za dwa tygodnie! Niewiarygodny pośpiech! I to w takiej rodzinie!? Zawiadomienie było pięknie wydrukowane, okazałe. Nie sposób było go niezauważyć. Zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Boże, a jeżeli własnie ta wiadomość poruszy tego nieszczęśnika? Miała nadzieję, że jej przeczucie teraz zawiedzie. Odłożyła gazetę, przyrzekając sobie, że musi byc obecna, gdy Eryk po nią sięgnie!

ocenił(a) film na 10
mervil

Gdy Madame Eva przyjechała do Chateau Mignon jak zwykle poszła dostarczyć nowe gazety do pokoju Ericka. Weszła pewnym krokiem do jego pokoju kładąc gazety obok jego łóżka. Erik popatrzył się na nią kątem oka i wziął do ręki gazetę dziwiąc się ze Madame Eva nie wychodzi z jego pokoju. Przeglądał gazetę przerzuca szybko kartki atmosfera jest coraz bardziej napięta Evie zaczyna być gorąco. Nagle Erick przestaje szeleścić gazeta i po jego policzku płynie wielka łza Madame Eva szybko podbiega do niego i probuje go objąć aby nie czół się samotnie w takiej sytuacji. Lecz on nieugięty wstaje ociera łzę i mówi
- zaprzysięgam zemstę i wypowiadam wojnę Raulowi de Change jeśli będzie trzeba zabiję.
- On nie zasługuje na Christine
Madame Eva próbuje go powstrzymać od wyjścia z domu woła swoje podopieczne i Józefa aby jej pomogły lecz na próżno Erick był silniejszy szybko wybiegł z domu , wsiadł na konia i odjechał w strone lasu a za nim Martha ,Aghatta , Dar line oraz Annette . Madame Eva oraz Johann ( i tu nie wiem co one zrobiły)

użytkownik usunięty
asia11226

Asiu Droga, jak to, zaprzysięga zemstę i wojnę wypowiada? On już to dawno zrobił.

I dajcie już spokój z tym lasem, i co teraz? Znów pojedzie, schowa się gdzieś, panny go będą szukać i tak w koło?

ocenił(a) film na 9

Żadnych lassów i lass... lasów i lass, przynajmniej na razie. Nie będziemy się przeciez bawić z Upiorem w komórki do wynajecia po krzakach. A war upon them both to już na cmentarzu zostala wypowiedziana.

ocenił(a) film na 9
mervil

Tymczasem Christine Daae przygotowywała się do ślubu z wicehrabią de Chagny, zamieszkawszy w jego paryskim mieszkaniu.. Zatrudniono już kucharzy, z którymi omówiono szzegółowo weselne menu, do podparyskiej rezydencji de Chagnych płynął dlugi sznur dostawców z miesiwem, owocami, serami, rybami, świecami, winami i wszystkim co było niezbędne do wyprawienia hucznego przyjęcia weselnego. No i suknia, najlepszy paryski krawiec szył wybrance Raoula wspaniałą jedwabną suknię. Christine westchnęła i rzuciła ostatnie spojrzenie na swe odbicie w lustrze. Maly kapelusik, ozdobiony pasowymi różami siedział filuternie przekrzywiony na jej ciemnych lokach, oczy lśnily, policzki powlekal delikatny rumieniec. Wyglądała na młoda szcześliwą dziewczynę. A jednak w jej sercu tliła sie jakaś, nie do konca uświadomiona tęsknota. Za sceną, którą musiała porzucić, bo wicehrabinie de Chagny nie wypada przecież występować, za spiewem, muzyką, nawet za surowym reżimem dormitorium Mme Giry. No i za nim, za tym aksamitnym barytonem który kiedyś rozbrzmiewał w jej snach.
Ale to już przeszłość, a przed nią nowe, szczesliwe zycie u boku Raoula. Christine wyjrzała z buduaru. Jej ukochany wyciagnął sie na kanapie, jasną głowę wsparłszy na poduszce w orientalne wzory, i czytał jakąś opasłą księge o hodowli koni.
- Kochanie? - powiedziała Christine - idę do krawca, na ostatnie przymiarki.
Błękitne oczy wyjrzały znad krawedzi książki.
- Dobrze najdroższa, niech Marie ci towarzyszy.
To było dziwne. Dotąd paranoicznie ostrożny Raoul, wszedzie widzący czyhającego Upiora, ktory nie pdstępował jej na krok, a gdy sam nie mógł jej towarzyszyc przydzielal jej do ochrony potężnie zbudowanego slużącego Arnauda, teraz pozwala jej wyjść tylko z Marie, jej damą do towarzystwa?
Zastanawiając się nad nagła zmianą w zachowaniu narzeczonego Christine kazała Marie wdziać płaszcz i obie wyszły z domu. Nie więły powozu wicehrabiego, dzień, choć chłodny, był słoneczny, panna Daae zapragneła więc nieco się przejść. Zawsze mogły pojechać dorożką gdyby się zmęczyły.
Przymiarka wypadła korzystnie, suknia miała byc za parę dni gotowa. Christine rozkoszowała sie spacerem ulicami Paryża, pod czystym, szafirowym, styczniowym niebem. turkoczące powozy przemykaly jezdnią, na chodniku mijal ich tłum dam i dżentelmenów spieszących za swoimi sprawami. Nagle w gwar ulicy wdarł się głos malego gazeciarza.
-Mooonstrum z opery Populaire zabite w podparyskim dwooorze! Upiór z opery nie żyjeee!
Christine, czując jak ziemia usuwa jej się spod stop, znalazła w pośpiechu kilka monet w trebce. Ręce jej drżały, franki posypały sie na chodnik. Marie nie rozumiejąc co się dzieje, pozbierała monety i podała je Christine. Ta, machinalnie przyjęła podane jej pieniądze, podbiegła do chłopaka i szarpnęła za ramię. Dzieciak odwrócił się.
- Gazeta dla szanownej pani? - wyjął gazetę z torby na brzuchu. Christine jedą ręką podała mu pieniądze, drugą zaś wydarła mu czasopismo z ręki. Tłusty druk na pierwszej stronie obwieszczał:
"Sprawca podpalenia w Operze Populaire zabity przy próbie rabunku! Koniec rządów potwora!"
Christine pociemniało w oczach.
- Zabiłam go -wyszeptała drżacymi wargami - to ja, to moja wina...
Świat zawirował jej przed oczyma a nogi ugięły się pod nią jak gdyby były z waty. Christine daae zemdlała.

ocenił(a) film na 9
EineHexe

To wystarczy czy ma cierpieć bardziej? Mam bowiem diaboliczny, melodramatyczny i cokolwiek telenoweliczny plan wzniecenia w Raoulu parokksyzmow dzikiej zazdrości i małpiego rozumu.

użytkownik usunięty
EineHexe

Dawaj Wiedźmo, zazdroszczę weny bo ja ostatnio nic wydukać nie potrafię.

EineHexe

Wiedźma dawaj!!! A niech szczeżnie! Telenowela? Toż nagrody Nike chyba sie nie spodziewasz i tak....

ocenił(a) film na 9
mervil

Furda Nike, ja czekam na Pulitzera oraz Nobla!!!

mervil

Wiedżma pisze o slubie Christine, a co z Erikiem? Może macie jakies pomysły? Pojechał sprawdzic, co pozostało z mieszkania w podziemnej grocie opery? Wszak nie spłonęła, najwyżej została splądrowana. Może jakims cudem uchowała sie część jego ubrania, maski, ksiązki, partytury? Jak ułożył stosunki z dziewczynami w dworze? Czy ma dokąd wracać?

ocenił(a) film na 9
mervil

No jazda, dziewczyny, piiiisaaaać! Co z Erikiem?
Swoją drogą nie jestem pewna czy chciałby wracać do opery po cokolwiek, to byłoby dla niego mocno bolesne.

EineHexe

Bolesne, nie bolesne? To jak powrót na miejsce zbrodni. Ja myślę, że cały czs go to nurtuje. Przecież to całe jego życie.

ocenił(a) film na 9
EineHexe

Poirytowany Raoul z trzaskiem odłożyl książkę na stolik. Narastający gwar za drzwiami przeszkadzal mu się skupić. De chagny kilkoma wielkimi krokami znalazł się przy drzwiach do hallu i otworzył je gwaltownie.
-Co tu się u diab... -słowa zamarły mu na ustach. Jakiś nieznany mu mężczyzna z siwą bródką niósł Christine w ramionach. Obok dreptała zaaferowana Marie.
- Pani zemdlała na mieście. to takie straszne -wyjaśniła bez tchu - pan doktor akurat przechodził i nam pomógł, co bysmy bez niego zrobiły.
- Jestem doktor Fontaine -rzekł mężczyzna z bródką - gdzie tu można połozyc chorą?
Raoul ocknął się z osłupienia i wskazał lekarzowi drogę do salonu. Fontaine złożyl wciąż nieprzytomną Christine na sofie.
-Panno Marie, niech pani tak nie stoi, prosze rozluźnić pani gorset! - ofuknął damę do towarzystwa przypatrującą się temu wszystkiemu z pewnej odległości. Marie posłusznie rozpięła haftki sukni zemdlonej i zaczeła zmagac się ze sznurowaniem gorsetu.
- Pańskiej żonie nic nie będzie - rzekł poblazliwie doktor - musi tylko trochę wypocząc. Wie pan, te kobiety, słabe stworzenia. Może nie powinna tak dużo chodzić, a może, kto wie, będzie pan miał dziedzica? -doktor zasmiał się rubasznie.
Dziedzica? Raoul poczuł krew tętniącą mu w skroniach.
- Wybaczy pan - rzekł przez zaciśnięte szczęki - ale panna Daae i ja jeszcze nie jesteśmy małżeństwem.
- Och - doktor nieco pobladł. - Pan wybaczy zatem... Myślę że na mnie już pora.
Fotnaine pożegnał się spiesznie i wyszedł.
"Będzie pan miał dziedzica." To zdanie rozbrzmiewało uporczywie w czaszce Raoula. Czyżby ta noc w leżu upiora nie była aż tak niewinna jak to opisywała Christine? Nie... To niemożliwe, jego delikatna ukochana i ten potwór?
Raoul chwycił sie oburącz za głowę i jęknął.

EineHexe

Nobla za co? Za cierpliwość?
Jej, z tego zaczyna wychodzić nizły pastisz, a może się mylę....
...
jęknął i też zemdlał.
Wiedżma.... Ty się tu marnujesz...

ocenił(a) film na 9
mervil

Raczej niezly pasztet ;)

EineHexe

Ty tu nie siedż na forum, tylko smaruj! Nobel ucieka!
A co z weną pozostaluch Panienek, Rezydentek Chateu? Gdzie jesteście. Tam Erik zmartwiały między rządzą zemsty a obezwładniająca miłością, a Wy spicie?

użytkownik usunięty
mervil

Usypiam powoli ale jeszcze nie śpię. Z chęcią coś napiszę, ale już nie dziś.

użytkownik usunięty
EineHexe

Świetne. Coraz lepiej... ;P
Jak dla mnie to winien zostać w cheteau, a może... na ślubie spotka się z Christine? [chyba nie takie dziwne trochę... ]
brak pomysłów! brak pomysłów!
jak ktoś coś rzuci to ja z chęcią rozbuduje, podbuduje etc.
Ale co tam Coś mi świtnęło - piszę.
W chateau Mignon.

Grupa, która jeszcze niedawno wysypała się tak niespodziewanie z dworku zawróciła na skutek uporczywych pokrzykiwań Mme Eve. Brakło jedynie Erika. Panienki zsiadły z koni, oddając je w pieczę stajennych, po czym udały się do środka.
Tymczasem Erik cwałował ile tchu w końskiej piesi. Nie miał pojęcia dokąd. Byle dalej! Christine... Jak ona mogła?! Zapomniała już o swym Aniele Muzyki? Wtedy w podziemiach odeszła z hrabią, ale tak! Tak! Pocałowała go! Sama, bez przymusu. Jęk pełen bólu wydarł mu się z piersi. Dlaczego życie zawsze go tak kara? Za co?! Cóż on takiego zrobił światu, by tak mścił się na nim?

ocenił(a) film na 9

Nie żebym się czepiała, ale czy Erik zawsze musi w stanach wzburzenia emocjonalnego cwałować jak bałwan po lesie? Niech on się wyżywa emocjonalnie inaczej. Draw rąbiąc, grając maniakalnie na pianinie, demolując pokój, siedząc na kominie i śpiewając, cokolwiek! Tylko niech już nie galopuje!

ocenił(a) film na 9
EineHexe

Cytuje:
Christine rozkoszowała sie spacerem ulicami Paryża, pod czystym, szafirowym, styczniowym niebem.


Nie chce sie czepiac ale ciagle styczen? Z tego co napisane to juz pewnie niezla wiosna sie zrobila...

No i nie wiem - ale wtedy w Paryzu to Komuna Paryska byla, choc szanowny Leroux Gaston nic nie wspomina w wojnie prusko-francuskiej i zwiazanych z nią wydarzeniach.

Pal licho tło historyczne, ale chociaz kalendarza sie trzymajmy ;-)

ocenił(a) film na 9
ewcik_2

Eeee... ja wiem czy wiosna? Marzec najdalej. Ale niech będzie, już poprawiam.

ocenił(a) film na 9
EineHexe

No dobra, część siódma wylądowala na blogu.

ocenił(a) film na 9
EineHexe

no - marzec pasuje
i co - naprawde zrobicie dziecko Krysce? jak w Upiorze na Manhatanie? tzn ona matka w koncu zostala, ale .... nie wiem czy ciagnac ten watek ze to dziecko Erica...
no ale decycja nalezy do piszacych - ja tylko czytam i to z wielka przyjemnoscia :):):)

ocenił(a) film na 9
ewcik_2

Nie wiem jak inni ale ja na razie dziecka Krystynie nie planuje, chcialam tylko trochę podręczyc ją i Raoulita.

użytkownik usunięty
ewcik_2

To co teraz mamy? Marzec?
........................................................................

- Madame Corbeau, czy mogę zając pani chwilę? - dżwięczny głos wyrwał ja z zadumy. Odwróciła głowę. W drzwiach stał Erik.
- Przepraszam. Oczywiście! - szybko odpowiedziała.
- Muszę wyjechać. Na kilka dni. Wiem, że to pewnie sprawi paniom niemały kłopot, ale mógłbym skorzystać z powozu i kogoś do poworzenia? Zapewnianm, że woźnica wróci, jeżeli ja nie mógłbym... Jestem bardzo wdzięczny za opiekę i pobyt ale mój czas się wypełnił. Nigdy nie zapomnę tego, co dla mnie zrobiłyście... - Erik mówił spokojnym głosem ale jego wzrok zdawał sie przeszywać.
A jednak! Madame Eve wiedzieła! To był on! Nieszczęsny! Morderca? Nie mogła uwierzyć! Wiadomośc o ślubie Christine Daae i Raula de Chagny a nagły wyjazd Erika, to nie przypadek.
- Panie Eriku, zrobi pan, co zechce. Zawsze będzie pan tu mile widziany. Jeżeli możemy w czyms pomóc? - Bardzo nie chciała aby jej przypuszczenia były prawdą...
- Nie, powóz i wożnica, to wzystko, czego chcę. Zapłacę. Za wszystko zapłacę!