Z tym mam taki problem... Madame Giry mówi Raoulowi (jak ten idzie ratować Kryśkę), żeby trzymał rękę na wysokości oczu. Upiór powtarza te słowa kiedy przywiązuje go do kraty...
O co chodziło??? Żeby się nie przestraszył jego twarzy???
Proszę o wyjaśnienie...
Właśnie redaguję, tylko które zakończenie mam dac, z krwią i dreszczykiem czy spokojne?
Ludziska powróciłam na chwilę
Spoko zredagowane Wiedźma ;D
Ale co zrobimy z Upiorem, przecież musi jakoś powrócić...
Jakos się go powróci, spokojnie. Tylko powiedzcie mi czyja była ta krew za kuchennymi drzwiami.
Jak wyskoczyl z okna skoro wyszedł kuchennymi drzwiami? Anyway, macie tu kawalek ciągu dalszego i mówcie jak wam się podoba.
Jeździec i koń skryli się w lesie, plątaninie bezlistnych konarów przyprószonych śniegiem. Erik wbił pięty w końskie boki przynaglając wierzchowca do biegu. Wiatr świstał mu w uszach i rozwiewał włosy, chłodzac rozpaloną nadmiarem emocji głowę. Lodowate powietrze wdzierało mu się równiez pod koszulę, co było znacznie mniej przyjemne, ale wolał już umrzec na zapalenie płuc niż trafić do wiezienia. Wiezienie, klatka w obwoźnej menażerii, co za różnica? I tu i tam czekalo tylko upokorzenie i ból. Na samą mysl o tym zacisnęły mu sie szczęki, a mięśnie karku wezbrały pod skórą. Nigdy więcej. Nigdy więcej bycia pośmiewiskiem, dziwadłem, nigdy więcej smaku goryczy w ustach. Lepiej umrzeć. Przypomniał sobie wykrzywione odrazą twarze widzów w operze, gdy Christine zdjęła mu maskę i poczuł jak wzbiera w nim gniew i rozpacz. Ściągnął konia aż ten stanął dęba, tylne kopyta zwierzęcia zatańczyły na suchych liściach, a Erik wzniosł twarz ku bialemu zimowemu niebu i zaczął krzyczec, całą moca swych potężnych płuc. Spłoszone stado wron, kracząc niespokojnie, wzbiło sie w niebo. W powietrzu zawirowaly pierwsze płatki śniegu.
Ależ ze mnie redachtorka. Udalo mi sie pominąć pierwszy akapit dzisiejszego spisu na blogu. Dobrze że sie połapałam i poprawiłam.
A co dalej, to nie mam pojęcia, przede wszystkim panny muszą Upiora odnaleźć. Tylko w jaki sposób, żeby nudą nie wiało?
Dramatyczny. Trzeba tu wprowadzić do akcji jakies dodatkowe czynniki, żeby podpompować akcję i pokazac Erika jako mężczyznę, a nie kluskę. nie będziemy odbierac zatrudnienia Raoulowi ;)
Sposób dramatyczny, dramatyczny, dramatyczny... drama....tyczny... wprowadzić.......akcja......czynniki......podpompowywać......akcja......mężczyzn a......
Coś pomysłów ostatnio mi brak.
Ludzie, jakieś propozycje?
Zbojcy na drodze. Alboco. Albo nie wiem co. Albo niech dziewczeta rusza tropem zbiega i coś je napadnie, byc może wyżej wzmiankowani zbóje, albo inne jakie zagroenie się objawi, a Erik weźmie i je uratuje. Jakoś. I zgodzi się potem wrócic do chateau.
To nie jest taka zła myśl, hm.... niech no pomyślę...
Czyli. Dziewczęta jadą sobie tropem naszego Upiora a tu ni z gruchy ni z pietruchy wyskakuje im na drodze czterech albo pięciu zbójów z zamiarami nieczystymi. I teraz.... no właśnie, co teraz?
Wiem! Wiem! Jestem GENIALNA! Akcja Upiora toczy się w 1870, wtedy akurat trwała wojna francusko-pruska, mozemy poszczuć dziewczyny niemieckimi maruderami!
No to maruderzy to wlaśnie tacy zboje-gwałciciele. zamiast przelewać krew za ojczyznę, wola się oderwac i spbie pogwałcic i porabować co nieco.
Dobra. Ja się nie znam. I niby jak by ten nasz Upiór ich pokonał, hę? "Magical Lasso" ? xP
Tyż prowda. Słabowity, po gorączce, a tu nagle eksplozji supermeństwa dostal? Nie pasuje.
Hellloooo! Jest tu kto? Czy ktoś pisze, czy wszyscy już spią? Ahoooj! Marynarki!
http://www.youtube.com/watch?v=BAZ0hBZUn2g&feature=related
Ja dodaje filmik, zdjęcia sa ciekawe, nawet bardzo
Już widziałam, ty tu nie filmiki tylko pomagaj nam myśleć nad rozkręceniem akcji, bo na razie skończyłyśmy na zbójach.
Z moją spowodowanąkońcemwakacjidepresjąwagiciężkiej będzie trudno. Ale staram się.
Opcja numer dwa: Upiór tłucze się po lesie jak marek po piekle, natomiast dzielna damska ekipa z Chateau Mignon wsiada na koń, ewentualnie do sań, z latarniamy w dłoń i dlugo w noc szuka Upiora, tropiac go po sladach. Upiór przygląda się z krzaków, dociera do niego w końcu że panie odmrażają sobie rozmaite cześci ciała po nocy tylko po to zeby go znaleźć i decyduje się jednak wrócić w objęcia gościnnych dam.
ta wersja może być on wraca ale my nadal go szukamy rozdzielamy sie po jakiś 3h szukania wracamy ledwo żywe do domu a on nam przygotował taki suprise tzn (to jest świt czy noc) w kazdym badz razie posiłek jakiego nasze gospodynie nie znaly
Już wyjaśniam panienki szpokojnie ;D
Więc.
Zapomniałam dopisać iż w pokoju lustro było rozbite. Wytłumaczenie jest proste. Erik się wkurzył, ręką zbił lustro, stąd ta krew.
;]
Asiu, to wychodzi takie yy... melodramatyczne.
Już lepiej by było coś takiego.
Jedziemy, szukamy go.
Rozdzielamy się i jedna [jedna! a nie cała zgraja] przypadkowo jedzie jego śladem, napadają ją ci maruderzy, pieszo są. Ericzek to widzi i przypływ dżentelmenerii, ratuje damę z opresji. Sam jest konno więc ma przewagę nad tamtymi.
Pasuje?
;P
Albo, robimy jeszcze coś takiego, no bo w końcu miało być dramatycznie, że nasz Upiór szwęda się po lesie, krzyczy, opłakuje swoje nędzne życie po czym przekonuje się, że jest ciężko ranny i pozostawił po sobie ślady krwi, pada na ten śnieg i chce umrzeć. Tymczasem nasze panny go odnajdują i tu, tu mamy wymianę zdań bardzo poważną, wątek psychologiczny i.... i po długim czasie jakoś go namawiają do powrotu. Ha!
xD
Psycholog po uniwersytetach się znalazł xD
---
E to może zrobimy jeszcze inaczej.
Właśnie na gg z Zenką wymyśliłyśmy boską wersję.
Chcecie przeczytać?
xD
-Musimy iść go poszukać!- orzekła jak dotąd milcząca Anette
- Wa taką pogodę, czy wyście oszalały!?- odburknęła Martha- I tak go nie znajdziemy!
- Skąd masz taką pewność? Anette ma rację.- stwierdziła Eva i podniosła się z fotela -Ubierać się dziewczęta. Józefie! Każ stajennym osiodłać wszystkie konie!
Panienki rozbiegły się po całym domu w poszukiwaniu ciepłych płaszczy, szali i rękawiczek, zabrały także kilka ciepłych kocy dla Erika i dla siebie, gdyby ich poszukiwania przeciągnęły się. Wybiegły z posiadłości, wskoczyły na konie i popędziły przed siebie.
-Musimy iść go poszukać!- orzekła jak dotąd milcząca Anette
- Wa taką pogodę, czy wyście oszalały!?- odburknęła Martha- I tak go nie znajdziemy!
- Skąd masz taką pewność? Anette ma rację.- stwierdziła Eva i podniosła się z fotela -Ubierać się dziewczęta. Józefie! Każ stajennym osiodłać wszystkie konie!
Panienki rozbiegły się po całym domu w poszukiwaniu ciepłych płaszczy, szali i rękawiczek, zabrały także kilka ciepłych kocy dla Erika i dla siebie gdyby ich poszukiwania się wydłużyły. Pospiesznie wyszły z posiadłości i wraz z drobną pomocą stajennych z gracją dosiadły swych rumaków.
*poprawka
... spięły konie piętami i pogalopowały w stronę bramy.
Tam, zatrzymały się jednak na znak swej opiekunki.
-Kochane - rzekła Eva. - Ktoś musi zostać tu i wszystkiego dopilnować. Z racji iż już chyba za stara jestem na takie eskapady zostanę ja. Wy podzielcie się na dwie grupy i jeździe szukać tego nieszczęśnika.
-Dobrze madame - dziewczęta odrzekły chórem, po czym wyjechały przez bramę w stronę pobliskich lasów.
Krajobraz był piękny. Wszystko przyprószone cienką warstwą śniegu, szron tak doskonale oddający kształt liści i ich cienkie żyłki, na drzewach, lód który zaczynał skuwać kałuże i pobliską, małą rzeczkę. Wszystko takie kruche, białe, baśniowe... W takiej scenerii nietrudno było wyobrażać sobie, że oto się jedzie na królewski dwór, lub udaje po legendarny skarb. Wróćmy jednak do naszych bohaterek.
Grupa jeźdźców przez chwilę jechała razem, po czym ponowie zatrzymały się i naradziły. Ciągle padający śnieg tłumił dźwięki, jednak po chwili grupa podzieliła się. Trzy postacie pojechały, co koń wyskoczy w stronę sąsiedniego dworu, w którym mieszkała wspomniana kiedyś przez Darline, panna Robinoux. Kolejne trzy zaś, udały się w przeciwnym kierunku - ku miastu.
O nie! Stanowczo protestuję! Mme Corbeau nie jest stara, jest rówiesniczką Madame Giry. Chateau pilnuje Józef, a Madame nie może puścic swoich podopiecznych w las zupełnie samych.
Skoro da radę pędzić konno na złamanie karku to hm...
z którą grupą wyruszyła? A może sama?
*mała zmiana skoro tak.
-Józefie! Pilnuj dworu, nikogo nie wpuszczaj, wypuszczaj etc. - stanowczo przykazała madame, po czym z gracją dosiadła dużego siwka i ruszyła za dziewczętami.
Pasuje? ;P
Erik zsiadł z konia. Nie czuł chłodu lecz jego ciało zdawało się płonąć, gorączka powoli powracała ze zdwojoną siłą. Oczy mu łzawiły, obraz w okół niego był rozmazany, ledwo dostrzegał sylwetkę swego karosza. Zachwiał się na nogach i o mało nie runąłby na ziemię gdyby nie wystający pień drzewa którego chwycił się w ostatniej chwili. Oparł się o niego. Miał mętlik w głowie, co robić? Musi uciekać, ale nie ma siły. Nie ma siły na ucieczkę, nie ma siły, żeby dłużej ukrywać się przed światem. Śmierć, śmierć to jest wyjście. On nie ma już dla kogo żyć. Jej już nie ma. Christine, dlaczego, powtarzał sobie w duchu, dlaczego... Ile jeszcze będą trwały te męczarnie?