(spoiler)
Ostatnią rozmowę interpretować można na cztery sposoby:
1. Andrew był pacjentem a eksperymentalna terapia skutków nie przyniosła
2. Andrew był pacjentem a eksperymentalna terapia przyniosła skutki tj odzyskał on
pamięć. Nie mógł jednak znieść świadomości śmierci dzieci i zabójstwa żony -wolał
więc udawać niepoczytalnego
Wiedział, że czeka go wówczas zabieg, po którym - najprawdopodobniej- zostanie
warzywem. Wolał jednak to niż życie ze świadomością bolesnej przeszłości.
3. Andrew ( Teddy ) nie był pacjentem a detektywem. Sukcesywnie faszerowano go
psychotropami w wyniku czego uwierzył, iż jest kimś innym, niż był w rzeczywistości.
Uznał, że zabił własną żonę która to uprzednio zabiła jego dzieci. Nie mogąc
zaakceptować (fałszywej!!!) przeszłości zgodził się na zabieg lobotomii.
4. Andrew ( Teddy ) nie był pacjentem a detektywem. Sukcesywnie faszerowano go
psychotropami. On jednak zachował świadomość tego kim jest i po co przypłynął na
wyspę. Nie widząc szans na dojście do prawdy - i nie chcąc dalej brać udziału w tym
teatrze absurdu - godzi się na zabieg lobotomii.
Chodziło o to, że zaniedbywał żonę i nic nie zrobił ,by pomóc jej zwalczyć depresję . Pamiętajmy także o tym, iż Dolores miała na koncie kilka prób samobójczych oraz złudzenie, iż w jej głowie zagnieździł się jakiś owad. Andrew czuł się współwinny śmierci swoich dzieci . Gdyby dostrzegł, jak duże problemy ma jego żona to najprawdopodobniej nie doszłoby do tragedii .
3 one more time - dlatego, że poczuwał się do odpowiedzialności za zachowanie żony. Mając jasne sygnały o powstającej u niej chorobie psychicznej zignorował je i udawał, że nic złego się nie dzieje. Gdyby jej pomógł być może dzieciom nie stałaby się żadna krzywda.
1. Podejrzewam, że to takie pompatyczne określenie na znajomość dłuższą niż kilka dni (Andrew był na wyspie od 24 miesięcy). Zresztą widać było, że koleś miał wyraźnie tendencje do filozoficznych i górnolotnych rozważań. Stąd tekst "znamy się od wieków". Żeby zabrzmiało jak z jakiegoś horroru o egzorcyzmach ;)
.
2. Nie istniała, była tylko fikcyjnym odpowiednikiem żony Laeddisa (przypisywano jej tę samą zbrodnię).
3. j.w.
4. Co do ostrzeżenia "RUN". Wydaje mi się, że z perspektywy tej pacjentki należy interpretować to w taki sposób: "masz okazję to zwiewaj, nikt cię specjalnie nie pilnuje, masz wolną rękę, możesz poruszać się swobodnie po wyspie, na cholerę ci wracać znowu do celi".
5.Kolejnym pacjentem ośrodka znajdującego się na wyspie. BTW. Podczas rozmowy Laeddisa z nim w pewnym momencie gaśnie zapałka i po odpaleniu kolejnej George zaczyna zachowywać się inaczej - mówi jak "zaprogramowany" przez lekarzy, o latarni, o tym, że nie chce tam wracać, itp. Wcześniej wydawał się jasno dawać do zrozumienia, że wszystko jest ukartowane i Andrew nie jest żadnym prowadzącym śledztwo detektywem.
6. Najpewniej tak. Może jakiś przebłysk z pobytu na wojnie. Takie szczegóły akurat można sobie interpretować do woli.
7. Wnioskując z zaangażowania lekarzy w wyleczenie Laeddisa, satysfkację z początkowego sukcesu, jak i szczere rozczarowanie z nawrotu urojeń - raczej dobry :). Jak wszędzie, na pewno i tam miały miejsce konflikty, rozterki i dylematy. W starciu starej i nowej psychologii, Laeddis przyczynił się niestety do zwycięstwa tej starej, chociaż innowacyjna terapia okazała się skuteczna.
8. "Duchy" to tylko określenie. Być może na tworzone w latarni wyimaginowane jednostki, po generalnym przeglądzie mózgu :). Coś tam zdaje się o nich pani doktor wspominała. Generalnie, w filmie dużo było scen, co do których nie ma najmniejszej wątpliwości, że były jedynie halucynacjami Laeddisa. Myślę, że scena w jaskini przy ognisku również do takich należała. Poprzedzona przywidzianym upadkiem "partnera" i nagłym wysypem szczurów nie wiadomo skąd. Ewidentna psychodela uzmysławiająca nam, że to co widzimy to tylko efekt umysłu jednej osoby :).
Odnośnie 2, to warto jeszcze przypomnieć sobie scenę, w której Rachel niby-się-odnajduje. W jej rolę wciela się jedna z pielęgniarek i gra tak jak ją poinstruowano - rozpoznaje w Laeddisie swojego męża. Widać wyraźnie po minie Laeddisa, że w tym momencie ma w głowie mały error :). Podejrzewam, że taka była intencja lekarzy. Powoli oswajać go z rzeczywistością i wydarzeniami, które naprawdę miały miejsce. Lekarz nie przerywa tej udawanej sceny nie dlatego (jak się poźniej wytłumaczył), że chciał aby detektyw się czegoś dowiedział, tylko dlatego, że sam obserwował z zainteresowań jego reakcję i rozwój dalszych wydarzeń swojej terapii.
ja rozumiem , że jest dużo "niedopowiedzeń" , niejasności itp
Ale ludzie , jak można wogóle brać pow uwage wersje 3 i 4 ?
Na 100 % nieprawdziwą wersją jest każda wersja w które jest mowa o tym , że Teddy to prawdziwy detektyw i oni go tam "przekręcili " - gwarantuje to wam , albo nie oglądaliście filmu , albo przeskakiwaliście po 10 minut .
Naprawde jestem w szoku jak czytam osoby które usilnie twierdzą że to prawdziwy detektyw i dał się tam im przekręcić - usmiałem się , i to bardzo .
Ja własnie chyba jednak wracam do wersji 2.
Po paru już tygodniach od seansu stwierdzam, że jest masa dowodów na to, ze DiCaprio byl pacjentem na wyspie, a to ze 'grał' detektywa to byla czesc terapii. Oto pare dowódów, które teraz mi się nasuwają na myśl:
1. sala tej niby pacjentki co uciekła - męskie buty (swiadzcylo by to, ze buty są Teddyego, tak samo jak sala/cela; skąd teddy wiedzial gdzie ma szukac by znalezc ta kartkeczkę, na której pisze prawo 4 ect
2.gdy teddy wchodzi na zebranie i mowi własnie o tym prawie 4, to czesc doktorów odwraca głowy, tak jakby byli juz tym znudzeni, jeden nawet mówi słowa typu:'uwielbiam to prawo 4", czyli to juz nie pierwszy raz sie zdarza Teddyemu
3. poszukiwania zaginionej Rachel, czyli straznicy stoją w miejscu, obijają się, cos tam gadają ze sobą. Wogóle nie są zainteresowani poszukiwaniami, bo wiedzą, ze zadna Rachel nei uciekła
4. owa karteczka z napisem RUN, dana wtedy gdy Chuck nie byl przy stole, wlasnie po to by Chuck jej nie widzial, by nei wiedzial ze pacjentka chce pomóc Teddyemu
5. Na początku w kabinie Teddyego na statku wiszą jakies kajdanki czy łancuchy, tak jakby jakis pacjent/wiezien był więziony:)
6. Wg mnie tabletki które bierze, czy tez fajki, które pali nie są zadnymi narkotykami, nie maja na celu go naszprycować, lecz trzymac go w pełenej swiadomosci, to znaczy, doktorzy trzytmaja Teddyego zdala od jego typowych lekarstw(które zazwyczaj otumaniały go), a efektem uboczym niedoboru sa własnie halucynacje
7. przeczytalem gdzies też, ze ogien w tym filmie jest symbolem Teddyego wariactwa (zawsze gdy ma jakis kontakt z ogniem to doznaje halucynacji, czy jakos tak), zas woda symbolizuje 'realnośc'
8. Rachel w jaskini to oczywiscie omamy. Zwróćcie uwagę, ze ona mowi to co Andy/Teddy chciałby usłyszeć o tej wyspie
9. Przez cały film jest jakas wichura, huragan, która niszczy część mienia należącego do szpitala... nagle (na koniec filmu) wszytsko jest jakby nowe, tak jakby nie doświadczylo zadnego huraganu (ktos juz o tym pisal tu na forum)
10. Noyce to 'kumpel z celi', ze tak się wyraże :) stąd ta ich znajomosc
11.prawo 4 czyli anagramy +pacjent 67 -> czyli Andrew
12. tak jak ktos napisal wyzej, przesłuchanie tej kobitki co pisze run, wychwala dr Sheehan'a i zerka na Chucka, gdyz jest swiadoma, ze to jedna i ta sama osoba
13. taka chora staruszka na poczatku o obłakanym wyrazie twarzy, przystawia palec do ust tak jakby miala na mysli 'ciii', co wg mnie wskazuje, ze wie co jest grane, ze to jest taka szopka specjalnei dla Andrewa, przy czym pokazuje ze nie wolno jej nic na ten temat powiedziec
Wow, hehe, jestem z siebie dumny, ze potrafilem zmienic swoje zdanie nt filmu praktycznie o 180 stopni :)
a no i zapomnialem dodac, ze na taki tok myslenia natchnal mnie wczoraj film "Secret Window", gdzie główny aspekt był troche podobny, a rozwiązanie bylo podane na koncu jak na tacy... tak samo jest w "Shutter Island", rozwiązanie jest podane na koncu jak na tacy.
Wersje pierwsza i druga są najbardziej prawdopodobne. Pierwsza wydaje się najbardziej oczywista, ale druga też jest możliwa - wskazuje na to ostatnia wypowiedź Danielsa/Laeddisa w filmie, mianowicie "This place makes me wonder. Is it better to live as a monster, or die as a good man?". Ergo - główny bohater wyraził swoje wątpliwości co do tego, czy warto żyć, mając świadomość popełnionych potworności.
Natomiast nie widzę racji bytu dla interpretacji trzeciej i czwartej - nic za nimi nie przemawia, a po powtórnym obejrzeniu filmu, można z łatwością wyłapać jeszcze więcej wskazówek, świadczących o tym, że nie było żadnego śledztwa, a Daniels/Laeddis nie jest wcale szeryfem, tylko pacjentem zakładu dla obłąkanych. Detali, które na taką myśl naprowadzają, jest mnóstwo już od samego początku filmu - reakcja praktycznie wszystkich osób w zakładzie na widok bohatera (wszyscy się na niego gapią, jakby go znali, a strażnicy już na nabrzeżu wyglądają wrogo i mocniej łapią za broń - czyli zachowują się dokładnie tak, jakby zainteresowany był rezydującym na wyspie szaleńcem, który atakował już ich kolegów), komentarz "szeryfa" na temat ogrodzenia pod napięciem (niby skąd o tym wiedział?), ślamazarne próby oddania broni przez Chucka/Sheenana przy bramie (czytelny znak, że wcale nie jest gliną i w ogóle nie umie posługiwać się bronią), jeden z psychiatrów, który podczas przerwanej narady, na wspomnienie prawa czterech, mówi głośno "to moja ulubiona część!" (widać, że jest to coś, o czym wie i o czym wielokrotnie słyszał - jak gdyby rzeczywiście kazano mu grać rolę w stworzonej dla Danielsa/Laeddisa grze, albo jakby się już o tym nasłuchał przez te dwa lata paranoi głównego bohatera), pogawędka, w której naczelnik gada do głównego bohatera jak do starego znajomego... można tak wyliczać.
odnosnie ostatniej kwestii DiCaprio, to było wiele wiele razy o tym moza, zalecam wszystkim czytanie całego wątku przed przystąpieniem do dyskusji :))
2wersja jest po prostu dla dzieci które myslą ze głupi pacjent może nabrać profesjonalnego lekarza że nadal jest chory ,dzień wcześniej w latarni lekarze powiedzieli mu całą prawde i widzieli że dotarło to do niego, pacjent wyzdrowiał załapał kontakt ze światem a tu raptem zaraz na drugi dzień lekarze stracili pamięć i zapomnieli o wczorajszym dniu że pacjent wyzdrowiał , i zrobili mu lobotomie ,dali się nabrać nawet nie podejmując próby sprawdzenia pacjenta na którym przez 2 lata próbowali nowych metod leczenia,praktycznie postawili na nogi całą wyspe dla niego a na końcu wiedząc że wyzdrowiał dali się oszukać w dziecinny sposób głupkowi który siedzi na wyspie 2 lata i znają go jako pacjenta od podszewki .Ludzie zdejmujcie klapki z oczu 2 wersja to po prostu -nierealna bajeczka
Klejson to wytłumacz to autorowi książki który trzyma się własnie tej wersji drugiej.
Doktorzy nie dali sie nabrac, ze dalej jest chory, wydaje mi sie, ze wiedzielei, ze Andrew wypowiedzial to zdanie ironicznie i pogodzili sie z jego wyborem, uszanowali jego decyzje...
A może dali sie nabrac i stwierdzili, ze te pare lat poswieconych mu to i tak za duzo i kolejne badania poprostu nei mają sensu, gdyz nic nie zmienią, skoro do tej pory im sie nie udało.
Tak jak mówisz było by to dziwne gdyby dali sie nabrać. Obejrzyj jeszcze raz film jest mowa że to ostatnia szansa sprowadzenia go z powrotem. Lecza go dwa lata i podczas tego udało im sie go wyleczyć ale choroba się nawróciła.
Wymyślili nową niekonwencjonalną metodę uleczenia go czyli tą całą szopkę którą odstawili.
Zobacz jak bardzo wielka była to dla Teddiego tragedia że wyobraził sobie swoje alter ego...
tak wielka że zdecydował się poddać lobotomii. W ogóle Klejson nie bierzesz tego pod uwagę.
Poza tym jak teddy by sie uparł to jak by lekarz udowodnił że Teddy udaje? zastanów sie nad tym na spokojnie bez emocji.
ja nabrałem profesjonalnego lekarza...wyszedłem w ten sposób z wojska więc nie piernicz, ze psychiatrzy to tacy profesjonaliści...wierzą we własne teorie które sami tworzą, a do nich dopasowują fakty
wow, dzięki wam wszystkim za odpowiedzi namoje pytania ;) Faktycznie,macie racje, szkoda,ze sama tego nie wymysliłam xD
Przypomniały mi sie jeszcze 3 inne, troche mniej istotne pytania, no ale chciałabym je jeszcze napisać:
1.Dlaczego podczas kiedy teddy i Chuck przesłuchiwali tamtych dwóch pacjentów, Teddy zaczął nagle długopisem wydrapywać dziurę w swoim notatniku i dlaczego tak bardzo wściekał się o to przesluchiwany? Jak myslicie-to było coś istotnego,czy po prostu sam fakt, ze taki dzwiek jest drażniący
2.Dlaczego na samym początku,kiedy Teddy i Chuck "płyną statkiem",Tedd mówi, cos w stylu,ze nienawidzi wody? Domyślam się, że to może albo z powodu jakiejś choroby morskiej, albo z tego powodu,ze jego dzieci zginęły w wodzie - tylko ze on wtedy jescze w ogole nie wiedział ze ma dzieci...
3. Jak myślicie - te wszystkie jego wspomnienia z wojny itp. równiez byly zmyslone przez chorego Teddy'ego, czy były to jego prawdziwe przezycia jeszcze sprzed tych czasów zanim został uznany za 'chorego' i trafił na wyspę?
1. Wydaje mi się, że to świadczy o tym, że znał dobrze tego pacjenta i wiedział o jego różnorakich predyspozycjach a szczególnie o tym w jaki sposób może na nim wywrzeć presję.
2. Podświadomie (w tej piwnicy naszego mózgu jak to ilustrował Freud) wszczepioną ma odrazę do wody, chociaż fakt utopienia dzieci przez żonę i fakt morderstwa żony jest oddalany od samego rdzenia myśli, od warstwy ego, wtłoczony do piwnicy uwidacznia się na różne inne sposoby. Mimo, że zapomniał o tym, to nadal w jego mózgu istnieje, czeka na odkopanie.
3.Wspomnienia z wojny były raczej prawdziwe. To jest trauma człowieka, który widział pierwotną siłę zwierzęcych żądz i upodlenia do jakich może niekontrolowanie tej żądzy prowadzić. To było jednym stopniem traumy, lecz uważam, że Teddy specjalnie uczynił go substytutem prawdziwej przyczyny (czyli śmierci dzieci i żony). Silniejszą traumę zakrył płaszczykiem wojny, że to niby Dachau, ofiary mordów wywołują u niego ciągłe halucynacje i urojenia. (Widać to ewidentnie gdy pośród leżących w Dachau zwłok ludzkich ujawniają się znajome twarze).
Pozdrawiam.
Odpowiedzcie mi na jedno pytanie - jakim cudem pacjent miałby niby jechać promem? Przecież to już wiadome jest od początku, mianowicie - Teddy jest detektywem i jedzie promem z jakiegoś miasta na tą wyspę, a jeżeli byłby faktycznie obłąkanym pacjentem, to czemu miałby jechać promem (a na tej wyspie był podobno już 2 lata) więc to kupy się nie trzyma...
Faktycznie masz racje ...nie da się "jechać" promem.....
Ale pacjentowi wszystko wolno... :D
Jeżeli był pacjentem to dość ryzykowną może wydawać się decyzja o odpłynięciu z nim z wyspy. Pamiętajmy także o tym, iż Andrew to pacjent trudny czy wręcz niebezpieczny. Wiara lekarzy w powodzenie tej terapii musiała być doprawdy ogromna ...... lub też nie chodziło o żadną terapię a główny bohater był szeryfem federalnym. ;)
Również obstawiam 2. Moim zdaniem to jedyna możliwa interpretacja. Ale wszystkie cztery interesujące!
Najbardziej skłaniam się ku wersji 4.
Jest jedna rzecz, która mnie troszkę nurtuje - mianowicie dziewczynka za zdjęć i snów.
Przejrzałam wszystkie posty jedne bardziej wnikliwie, drugie mniej. Film oglądałam dwa razy, drugim razem uważniej - zaobserwowałam jedną rzecz podczas rozmowy z pacjentką, która zabiła męża siekierą, mianowicie kiedy opowiadała o swoim zabójstwie i przeżyciach, mówiła w sposób naturalny, z lekką ironią gdy zaś poproszono ją o opisanie Rachel Solando najpierw chwilę zawahała się, przypominając sobie co ma powiedzieć, potem opisała ją dokładnie tak samo jak doktor C...
Hm.. Zastanawiając się głębiej.. Wcześniej myślałam, że pacjentka napisała "RUN", bo rozpoznała doktora, ale byłoby to trochę nielogiczne. Dlaczego miałaby to robić, skoro została poinstruowana, że ma powiedzieć to i to o Rachel i na 100% wiedziała, że obok siedzi doktor, a ona ma milczeć na ten temat - zapewne wtajemniczyli ją w plan, mówiąc, że chcą, aby wyzdrowiał i tak trzeba. Zresztą to, że Chuck wstał po wodę, wydaje mi się za dużym przypadkiem. "RUN" wg mnie było więc częścią gry i ona odegrała swoją rolę.
Jedno mnie nurtuje. Andrew w tej piwnicy(?) dostał ostrego światłowstrętu, miał okropny ból głowy itp.. Czy to skutki odstawienia? Jeśli tak, to dość szybko mu przeszło po tym, jak doktor podał mu "aspirynę". Wtedy jeszcze Andrew nie podejrzewał, że może być faszerowany, więc raczej nie mógł sobie tego uroić (chociaż musiało to gdzieś w nim podświadomie tkwić, bo wymyślił sobie rozmowę z Rachel, w której ta mówi o podawaniu mu narkotyków). Zostańmy jednak przy tym, że naprawdę doktor mu coś dał. Dlaczego w końcowej scenie zaprzecza, że pacjent dostał jakiekolwiek leki przez ten czas? I jeśli to było placebo, to dlaczego Andrew chwilę później idzie sobie spać wyraźnie lepiej się czując? A jestem pewna, że złego samopoczucia sobie nie uroił - nie miał ku temu podstaw.
Jesli oglada sie film po raz drugi, juz na samym poczatku mamy "dowody" na slusznosc tezy 2. Mianowicie brak papierosow. Chuck czestuje Teddy'ego wlasnymi.
Poza tym, kiedy Teddy jedzie w samochodzie ze straznikiem o ile dobrze pamietam. Podczas rozmowy Teddy mowi (z pamieci, moze sie troche roznic ale sens zachowany) "nie znasz mnie" a straznik odpowiada "znamy sie od stuleci". Znaja sie, bo Teddy juz od dwoch lat jest pacjentem na wyspie.
Kiedy Teddy w latarni opowiada jak jest naprawde, mowi to bardzo naturalnie. Terapia przyniosla skutki. Uswiadomil sobie jaka jest rzeczywistosc. Swiadomie poddaje sie lobotomii, co z reszta potwierdza slowami o umieraniu jako dobry czlowiek.
Skłaniam się ku opcji nr 2, jednak nurtuje mnie pewna kwestia:
01:50:54,854 --> 01:50:57,254
"You were at Dachau, but you may not have killed any guards."
"Byłeś w Dachau,|ale nie zabiliście żadnych strażników."
Oglądając film nawet pomyślałem sobie: "trzymaj się chłopie, wkręcają cię". W Dachau rzeczywiście zabito strażników.
Chyba, że on sam nie strzelał (gdyby you odnieść tylko do niego)...
Przemyślałem sprawę jeszcze raz w nocy i chyba jednak bliżej mi do wersji 4. Jak już ktoś napisał: "Większość argumentów za i przeciw można zinterpretować na dwa sposoby." Np. często było przywoływana rozmowa z pacjentką Kearns. Zgodzę się, że wiedziała, iż wspólnik jest lekarzem... i co z tego? Był psychiatrą i odgrywał swoją rolę mającą na celu wmanewrowanie Teddiego. Łatwiej było zmobilizować personel i pacjentów, których można przy pomocy odpowiednich środków "uformować", niż zorganizować tak szeroko zakrojoną terapię. Sytuacja na wyspie przypominała Truman Show. Poza tym sama powtórna podróż promem wydaje się podejrzana (Teddy musiałby chyba mieć poważne problemy z pamięcią, żeby nic nie skojarzyć). Co do Rachel, lekarki, to była zapewne głosem rozsądku, fizycznie nie istniała.
Powinienem obejrzeć film jeszcze raz żeby wszystko przeanalizować.
Poza tym sama powtórna podróż promem wydaje się podejrzana (Teddy musiałby chyba mieć poważne problemy z pamięcią, żeby nic nie skojarzyć).
Musieli to jakoś zrobic w ten sposób aby sam koniec był dla widza zaskoczeniem.
przecież do samego końca widz myśli że to wszystko spisek.
Teddy wbija sie do latarni: jedno pomieszczenie - PUSTO, Następne-PUSTO Ostatnie Drzwi- tam musi być dowód.
Ale nie ma. Jest tylko doktor który wyjawia swoją wersje wydarzeń.
Myślę że sama podróż statkiem, jak i napis RUN, Fajki,czy rozmowa w krypcie nie ma większego znaczenia
Dobrym sposobem jest obejrzeć film jeszcze raz i spojrzeć na Doktora C. jako tego dobrego (zwracać uwagę na to co mówi) a Na Teddyego jako pacjenta. Wtedy wszystko sie układa przynajmniej dla mnie.
Ja też obstawiam interpretację nr 2, ale muszę przyznać, że miło się fantazjuje nad interpretacją 4 ;)
W ogóle dyskusja super! (poza małymi wyjątkami :/) Roland Barthes byłby dumny! :)
Ale widać też po niektórych komentarzach, że przestarzały system nauczania języka polskiego w naszych szkołach spod znaku "Co autor miał na myśli" (czyli możliwa jest tylko jedna jedyna właściwa interpretacja) działa na wyobraźnię gorzej niż lobotomia ;)
Absolutnie nie zgodzę się z opiniami, że jest tylko jedna interpretacja - czy fragmentów czy całości. Interpretacji jest tyle ile odbiorców, a to że czyjaś wizja nie zgadza się z waszą??? Dajcie spokój, niech ludzie sobie myślą jak chcą i niech tez mają frajdę nawet z jak najbardziej szalonej interpretacji - czemu ma służyć bluzganie na nich?
A Scorsese zastosował tu o tyle genialny co prosty zabieg - wszystko, absolutnie wszystko od początku do końca jest pokazane z perspektywy głównego bohatera - i to bardzo konsekwentnie. Dlatego nigdy nie będziemy mieć 100% pewności, co do niektórych scen, bo w tym filmie jest mnóstwo dziur narracyjnych (w pozytywnym sensie) np. co się dzieje z Chuckiem kiedy go nie ma? i inne...
A teraz jeszcze coś do rozkminy - skoro wszystko jest oglądane z perspektywy Teddy'ego - i to czego doświadcza, co robi, co mówi, co pamięta, co mu się śni, co mu się zwiduje itd - Czy jesteśmy w stanie wytyczyć zdecydowaną granicę między tym co realne i nie? W którym miejscu coś ma miejsce naprawdę, a w którym to jego halucynacje, z Chuckiem na skałach to jasne, potem kobieta w jaskini (jeśli się odnieść do Platona, to wiadomo, że nie istnieje)
i....
można pójść jeszcze dalej (i wiem, że to może szalone, ale co z tego - to przecież ma być zabawa, więc nie bierzcie interpretacji tego filmu tak śmiertelnie poważnie i mnie tu nie zwyzywajcie ;) !!! )
czyli...
Blok C i latarnia też nie istnieją :P i są wytworem umysłu Teddy'ego, a jego bieganie po tych miejscach, to tylko podróż w głąb własnej świadomości. Przypomnijcie sobie jak te miejsca wyglądały - schody, schowki, labirynty, mnóstwo drzwi, otwarte lub zamknięte, spiralne konstrukcje (a teraz trzeba się odwołać do psychiatrii i tych wszystkich symbolik z labiryntami, mrocznymi zejściami, drzwiami, schodami itp - tylko trzeba chociaż trochę poczytać, bo z głowy się ie bardzo da ;) ogólne dużo tu tego typu symboliki)
(ok, latarnia może mogła istnieć, ale jako prawdziwa klasyczna latarnia, a nie jeden z budynków wykorzystywanych przez zakład)
Rewelacyjna interpretacja :) Najlepsza jaką przeczytałam w dyskusji nt tego filmu (a przeczytałam sporo).
I w ogóle cały komentarz, zwłaszcza słowa "Dajcie spokój, niech ludzie sobie myślą jak chcą i niech też mają frajdę nawet z jak najbardziej szalonej interpretacji - czemu ma służyć bluzganie na nich?" Popieram kulturalne dyskusje bez osobistych wycieczek.
I to o wizji, i banalnym zabiegu Scorsese, że wszystko jest pokazane (i tym samym dla widza trudne do oceny) z punktu widzenia Tedy'ego/Andrew. Co daje nam pole do wszelkich interpretacji a tym samym wiary, że mamy wpływ na losy nasze, naszej rodziny, najbliższych, świata....
Po pierwszym seansie byłam przekonana, że to spisek i że Tedy'emu wmówili chorobę, że zrobili z niego wariata. Ale po drugim, znając już zakończenie, wszystko wygląda z goła inaczej. Mimo, iż, po pierwszym razie, po przeczytaniu wielu... wielu komentarzy i interpretacji, chciałam wierzyć, że Tedy został wmanewrowany, drugi seans zmienił nieco... nawet bardzo moją wizję. Można rzec o 180 st. Logika karze mi przychylić się do wersji choroby Andrew, jednak wbrew temu co chciałoby moje naiwne serce. Myślę, że większość zwolenników teorii o spisku (w jakiekolwiek postaci) chce wierzyć, że Tedy to szeryf, ponieważ jest to bardziej "optymistyczne" rozwiązanie, sugerujące, że dobro a raczej prawda istnieje, że są źli ludzie chcący nas omamić... i przekonać nas, że żyjemy w "ich" świecie, że to co dostrzegamy między wierszami... palcami... to urojenia. Że jesteśmy paranoikami.
A my chcemy wierzyć, że istnieją ludzie chcący to zło (to kłamstwo) zdekonspirować. I kimś takim właśnie jest Tedy. Natomiast Andrew to nasz strach. Strach przed tym, że jednak nie mamy na nic wpływu, że żyjemy w matriksie... i nic od nas nie zależy.
Tak długo czytałam, rozmyślałam, interpretowałam... i oglądałam... chcąc wierzyć, że Tedy to szeryf, aż straciłam argumenty. Oczywiście, każdy ma prawo, ba! powinien interpretować ten film po swojemu, ale myślę, że otwarte umysły, mimo chęci idealizowania świata, dostrzegą mroczną stronę i tego obrazu jak i naszej rzeczywistości.
Dla wielu moja interpretacja wyda się ... głupia (?) ale może ktoś spróbuje spojrzeć na ten film i książkę (przyznaję nie czytałam) z innego, następnego punktu widzenia
Przyznam, że jeśli miałabym wybrać zakończenie to chciałabym, żeby Tedy (jak to ktoś już tu napisał) był tym szeryfem, który pozwolił im (lekarzom) wierzyć, że uwierzył w swoja chorobą, a następnie, że pogodził się z wmawianą mu rzeczywistością (morderstwo dzieci i żony) po czym, że znowu nastąpił u niego regres, a on idąc z sanitariuszami (w przed ostatniej scenie, po rozmowie na schodach ze swoim niby partnerem) planował jak ich obezwładnić i wydostać się z wyspy, wierząc, że nie oszalał, mając pełną świadomość ich manipulacji i eksperymentów... takie było by moje wymarzone, idealistyczne zakończenie, ale niestety marzenia marzeniami, a fakty faktami.
Ktoś ma podobne odczucia?
Dzięki za miłe słowa :)
Lubię bawic sie interpretacjami, chociaz nie każdy film na to pozwala, albo nie każdy rezyser potrafi tak poprowadzić fabułę.
Nie tak dawno obejrzałam ten film ponownie i dalej jest dla mnie świetny, może nie trzyma już w napięciu (no wiadomo) ale wciąż świetnie się go ogląda (to aktorstwo!). TEraz jednak najbardziej wciągnął mnie wątek w sumie nie bardzo w filmie pokazany, czyli co było przed - rodzinny dramat bohatera i ile da się z jego zachowan wyczytać co przeszedł, a także sama przejmująca historia jego żony, co prawda sprowadzona do prostej diagnozy, że cierpiała na schizofrenię, a jednak "czytając między wierszami"... można by tu dorobić całkiem zgrabną feministyczną teorię - i wcale nie na siłę, obserwuję niestety coś podobnego w swoim otoczeniu, czytam też biografię Zeldy Fitzgerald i widzę jak łatwo kobietom wmówić chorobę, uznać za wariatki, kiedy nie przystają lub nie potrafią sprostać jakiejś idealnej wizji żony/matki/córki itp itd
Jestem za 3 zakończeniem, bo jak wytłumaczyć fakt, że przypłynął na wyspę statkiem ze swoim wspólnikiem? Moim zdaniem chodziło o to, że ustawili wszystko, kiedy tylko dowiedzieli się, że na wyspę płynie jakiś gliniarz. Chcieli nie dopuścić by opuścił wyspę i wszystko się wydało, więc faszerowali go dragami, robiąc z niego wariata.
Ale według tej wersji (3 lub 4) władze federalne zostały poinformowane o ucieczce pacjentki przez zarząd szpitala. Gdyby nie chcieli, to nikt by o całej sprawie nie wiedział. No a przecież wspólnik okazał się być lekarzem.
Według mnie opcja druga najbardziej trzyma się kupy. Pewnie, można konstruować jakieś skomplikowane teorie, interpretować wszystko tak, by pasowało, ale też tej przestrzeni interpretacyjnej nie ma tu aż tak wiele, jeśli się dokładnie przyjrzeć. Zresztą nie przepadam za teoriami spiskowymi, pewnie dlatego bardziej mi pasuje wersja nr 2;)
Prom jest rzeczywiście znakiem zapytania, ale mistyfikacja musiała się gdzieś zacząć. A lekarze znali jego urojenia doskonale i wiedzieli jak sobie całą sytuację zinterpretuje. I widać to w momencie gdy wychodzi na pokład, widzi "Chucka" i mówi coś w stylu "Ty jesteś moim nowym partnerem?", sprawiało to wrażenie jakby widział go po raz pierwszy. Takie odebrałam wtedy wrażenie, ale nie pamiętam dokładnej kwestii, jeśli się mylę, niech mnie ktoś poprawi.
No i w jaki sposób lekarze mieliby kontrolować urojenia Teddy'ego (wg wersji 3,4)? Nawet jeśli faszerowaliby go psychotropami, urojenia to urojenia, nie wiadomo co akurat by sobie wymyślił. A tu przedstawili spójną wersję wydarzeń, pasującą do jego snów i halucynacji.
Ach, jeszcze coś. Kiedy ta pacjentka od "RUN" dostaje od "Chucka" szklankę z wodą, bierze ją, ale w następnym ujęciu, gdy podnosi dłoń do ust, szklanki w niej nie ma, dłoń jest tylko tak zwinięta, widać to przez ułamek sekundy, a zaraz potem kolejne ujęcie jak ze stukiem odstawia szklankę na stół. Zauważył to ktoś? I o cóż tu chodzi? Wiem, szczegół nie jest w żaden sposób istotny dla fabuły, ledwo zauważalny, ale musiał być celowy i dlatego mnie zdziwił.
o tej szklance to było tutaj dużo w innych dyskusjach i dużo różnych teorii (szkoda, że forum filmwebu jest tak dziwnie pomyślane, że ciekawe dyskusje sa tak rozwalone po kilku watkach). Ja zauważyłam, ale trochę mi to umknęło w interpretacji, bo w tej scenie i tak bardzo dużo się dzieje - cała komunikacja pozawerbalna (i gesty i mimika i układ przestrzeni) jest tam tak rewelacyjnie odegrana, ze sama nie wiedziałam już na czym oko zawiesić (i dla kontrastu - polskie seriale mi się przypominają: kiedy jedna osoba coś mówi, wszystko inne wokół zamiera). Ale film jest cały pokazany z punktu widzenia Teddy'ego, więc z ta szklanką, to tez jest tak, ze to on tak widzi (pytanie tylko dlaczego?)
na portalu historycznym znalazłam ciekawostkę:
"Biorąc pod uwagę rewelacje związane ze skopolaminą, nie sposób nie wspomnieć o projekcie amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA), znanym jako MKULTRA1. Był to ściśle tajny i mocno kontrowersyjny projekt, prowadzony w latach 50. i 60. ubiegłego wieku. Celem przedsięwzięcia były badania na możliwościami sterowania pracą ludzkiego mózgu oraz kontroli umysłu. Docelowo wykorzystywano substancje chemiczne, takie jak środki psychodeliczne (m.in. LSD), psychotropowe oraz bodźce elektryczne i hipnozę. Według relacji, badania były często brutalne i odbywały się także na nieświadomych ich celu obywatelach USA, nierzadko z tragicznymi skutkami."
Wynikałoby z tego, że te chore fantazje Andrew-Teddy'ego o eksperymentach w szpitalu nie były taką czysta fantazją ;)
Pojawia się we mnie rozczarowanie( i mnie słuszną wydaje się być interpretacja nr 2), bo z Wyspy tajemnic robi się coś jakby Inni...:(
Nie wiem jak można się skłaniać ku 1,3,4 opcji. Nawet gdy macie wątpliwości na podstawie całego filmu, różnych kontekstów itp. Ostatnia scena rozmowy Andrew z Chuckiem wszystko wyjaśnia, leczenie przyniosło zamierzony skutek jednak Andrew nie mógł znieść myśli że zabił żonę i po części był winien śmierci dzieci ponieważ nie zapewnił opieki zonie. Wie ze po zabiegu nie będzie miał poczucia winy a więc wybiera prostszą alternatywę dla niego ( nie będzie musiał cierpieć z powodu swoich czynów). A udowadniają to słowa "Zastanawiam się czasem co bym wolał żyć jako potwór, czy umrzeć jako porządny człowiek" to ewidentnie świadczy o tym że nie żyje już w świecie wyobrażeń i specjalnie na początku rozmowy udawał że jest inaczej, ma zamiar poddać się zabiegowi i nie mieć już wyrzutów sumienia.
no tak, tak oczywiście, ze wyjaśnia ;)
ale są też ludzie, którzy lubią fantazjować ;) pozwól im na to ;) ja tez wiem, że możliwa jest tylko opcja 2, ale ten film jest tak skonstruowany, że daje jednak możliwość zapytania "a może jednak..." (i chętnie się tym bawię). Przecież to jest fajne (ok, nie każdego bawi - niektórzy lubią mieć wszystko idealnie ułożone i rozwiązane i jeszcze chcą zaprowadzać porządek w myśleniu innych - tylko po co?)
Nie bierzmy kina tak śmiertelnie poważnie ;) Ja myślę, że Creo90 to odwalił kawał świetnej roboty tym wątkiem i takim a nie innym ujęciem tematu - widać to po ilości wypowiedzi, no i cały "intelektualny ferment" ciągnie się aż od grudnia ;)
poniewaz jestem zwolennikiem teorii spiskowych obstawiam wersje 3!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Popieram wersję 3 ;) To była moja pierwsza myśl po zakończeniu filmu, mimo zdania "Zastanawiam się czasem co bym wolał żyć jako potwór, czy umrzeć jako porządny człowiek" i tego, że większość osób myśli inaczej;)
jestem za teorią 2. Jak dla mnie najbardziej pasuje do statniej rozmowy bohaterów,
Wersja nr 2. wydaje się być najbardziej prawdopodobna, ale dodam jeszcze jeden szczegół, który, moim zdaniem, za nią przemawia. Rozmowa bohatera ze strażnikiem, kiedy jadą samochodem po nocy spędzonej przez bohatera w jaskini. Strażnik zachowuje się bardzo protekcjonalnie w stosunku niego. I ta cała rozmowa też była dziwna, jakby strażnik miał świadomość, że nie rozmawia z szeryfem, a z pacjentem właśnie. Prowokował go w dosyć prostacki sposób.
I jeszcze jedna rzecz, może mało istotna, ale chyba też jakoś popierająca wersję nr 2. Po przybyciu na wyspę bohaterowie śpią z pielęgniarzami, co wydało mi się dziwne, bo dlaczego nie tam, gdzie strażnicy? Jeśli bohater jest pacjentem, to jest zrozumiałe, że chcą go trzymać blisko pacjentów, a nie przy strażnikach, gdzie, być może znajduje się broń.
Mam jednak problem z latarnią. Kiedy przeszukują wyspę i bohater pyta, co tam jest, wskazując na latarnię, słyszy, że stara latarnia, w której jest przepompownia. Nie mam pojęcia, jak taka przepompownia mogła wyglądać na początku lat 50., ale gdy bohater wchodzi do latarni nie widać na dole niczego, co mogłoby wskazywać na to, że cokolwiek tam się znajduje. Nie widać żadnego włazu w podłodze (zakładam, że przepompownie były podobne do współczesnych).
Jeśli w latarni niczego nie ma, to czemu jest ogrodzona i pilnowana? Czy została ogrodzona tylko po to, by utwierdzić bohatera w jego przekonaniu, że tam właśnie przeprowadzane są jakieś eksperymenty na ludziach? Nie widzę sensu ogradzania starej latarni, skoro niczego tam nie ma, więc, przy założeniu, że trzymamy się wersji nr 2., musiała zostać ogrodzona na potrzeby całego eksperymentu.
Swoją drogą wydaje się to dosyć mało prawdopodobne, że cały szpital zostaje postawiony na głowie, z powodu terapii jednego pacjenta. Przecież z pewnością byli tam inni z podobnymi problemami. Nie wiemy, czemu przypadek bohatera był taki wyjątkowy.
Moim zdaniem chodziło o kasę na nową formułe(sposób) leczenia co własnie miał udowodnić dany eksperyment.
Faktycznie tez mi się wydaje że ogrodzona latarnia miała wyzwolić w głównym bohaterze wątpliwości że byc może tam coś robią ale też miała byc takim zimnym prysznicem że tak naprawde to nic nigdy sie nie wydarzyło.. .. przecież doktor już tam na niego czekał....
Zdecydowanie 2. Jeśli oglądniecie drugi raz film to zobaczycie wiele poszlak, które wskazują wyraźnie, że był on tym pacjentem i wszystko układa się w całość. Naprawdę nie ma o czym dyskutować, ponieważ on był tym pacjentem. To wszystko o czym on uważał od razu wydaje się być zmyślone. Laeddis którego sobie wyobraził jest strasznie na siłę. Nawet ten zmyślony Laeddis mówi mu "Małe co nieco na później. Bo dobrze wiem, jak bardzo jej potrzebujesz" wyjmuje piersiówkę insynuując, że właśnie w alkoholu topił smutki zamiast pomóc swojej żonie. George mu powiedział "To jest gra. To wszystko jest dla ciebie. Nie prowadzisz tutaj żadnego śledztwa. Jesteś tylko pier... szczurem w labiryncie." Tą grą jest właśnie terapia głównego bohatera, która ma ukazać jak bardzo niemożliwe jest to co on sobie wyobraził. Kiedy przesłuchuje pacjentów i próbuje dowiedzieć się od nich czegoś o Laeddisie to widać po nich wyraźnie to zakłopotanie, ponieważ właśnie mają go przed sobą, ale nie mogą o tym powiedzieć, bo zepsuli by terapie. Rachel w jaskini także robi wrażenie całkowicie zmyślonej po tej bajce z operacjami na mózgach. Argumenty doktora Johna Cawley są za to przekonujące np. anagramy ukazują to zmyślenie. Na końcu natomiast gdy główna postać wie już kim jest i nie chce tak żyć, znając całą prawdę, postanawia udać, że terapia nie przyniosła żadnego skutku. Widać to wyraźnie gdy mówi "To miejsce sprawia, że zaczynam się zastanawiać. Co byłoby gorsze: żyć jako potwór... czy umrzeć jako dobry człowiek?" Wybrał zapomnienie. Jego lekarz na końcu mógł go nazwać Benny'm z wielu powodów, które wcale nie wskazuje, że nim on był. Sam mógł już nie wiedzieć jak go nazywać z tego względu, że główna postać utrzymuje na końcu, ze nim jest albo zakłopotania lub sympatii. Oglądnijcie drugi raz film to zobaczycie od groma jeszcze więcej poszlak, które wskazują na 2.
Pozdrawiam.