Pierwsze filmy pokazane w konkursie Berlinale pozostawiły w cieniu rozdmuchany pokaz
"Chicago". I nie ma czego załować, bo po tych wszystkich oszałamiających recenzjach i stworzonym szumie wokół, przyznam, że odczuwam duży niedosyt. Miramax marzył o tym projekcie od kilkunastu lat i kiedy udało mu się go w końcu zrealizować, mam wrażenie że cokolwiek by to nie było nie pozostało by bez echa. Rozumiem potrzebę takiego przedstawienia, szczególnie przed rozdaniem Oskarów ale czy o taką tolerancję chodziło organizatorom, ogłaszając motto festiwalu?
Podczas konferencji prasowej, sami twórcy nie mieli tej pewności. Och cały ten marketing i showbiznes!
Za to prawdziwą przyjemność dla oka i nie tylko zafundował nam
Zhang Yimou swoją najnowszą super chińską produkcją:
"Hero" i Miramax też miał w tym swój udział.
Akcja opowieści rozgrywa się podczas wewnętrznego konfliktu w Chinach w III wieku p.n.e. Kraj jest podzielony na siedem królestw, których władzcy dążą do zjednoczenia państwa. Najbardziej zdeterminowany jest król prowincji Qin. Ma on wręcz obsesję bycia Pierwszym Imperatorem. Obawia się jednak swoich przeciwników. Złamany miecz, Latajacy śnieg i Niebo - trzej legendarni, niezwycieżeni wojownicy, gotowi są za wszelką cene go powstrzymać. Nieoczekiwanie jednak na ich drodze pojawia się pewna przeszkoda...
"To nie jest tylko film o sztuce walki, ale przede wszystkim bardzo stara chińska legenda- wyjaśnia Zhang.(...) Od lat głównym wątkiem we wszystkich filmach z Brucem Lee czy Jackie Chan'em była zemsta. Mnie zależało na ukazaniu sztuki walki w nowym świetle. Moi bohaterowie raczej pragną zaprzestać przemocy, dla nich od miecza ważniejsze są uczucia"- mówi o swoim projekcie
Zhang Yimou.
Jak wspomniałam wcześniej,
"Hero" to ogromne przedsięwziecie, a jego realizatorzy najwięksi mistrzowie. Jak określa sam reżyser, jest to jedyny jego projekt z takim budzetem (31 mln $). Zdjęcia, plenery, kostiumy, scenografia, efekty specjalne wreszczie muzyka oszałamiają swoją koncepcją, precyzją i róznorodnością.
Większość ekipy pracowała wcześniej przy
"Przyczajony tygrys, ukryty smok" albo
"Shaolin Soccer" (niestety nie wiedzieć czemu nie pokazywanym w naszych kinach). Operatorem zdjęć był
Chris Doyle, stały partner
Wong Kar Waia, odpowiedzialna za kostiumy Emi Wada, współpracowała wielokrotnie z Peterem Greenawayem, a wystąpiła cała plejada największych chińskich gwiazd). Te fakty mówią same za siebie, chociaż to nie jedyna atrakcja tegorocznego Berlinale.

Tego samego dnia miałam okazje uczestniczyć w konferencji prasowej najnowszego filmu
Michaela Wintterbottoma pt.:
"In this World". Jakże była inna od tej z gwiazdami prosto z
"Chicago".
Tu nie padały pytania typu czy
Catherine Zeta-Jones i
Renee Zellweger przeżywały orgazm przebywając blisko cudownego
Richarda Gere'a.
Twórcy zaprezentowali się jako elokwentni, konkretni faceci, podchodzący poważnie do tego co robią, a i też prasa była faktycznie zainteresowana projektem.
Doceniam filmy, które mają swój cel, zwracają naszą uwagę, sprawiają, że stajemy się bogatsi wewnętrznie i wrażliwsi. Taką niespodzianką był właśnie ten, mały a zarazem wielki film z Wielkiej Brytanii Zrealizowany w formie paradokumentu, opowiada o losach dwóch pakistańskich chłopców próbujących nielegalnie wydostać się z kraju. Pomaga im w tym kilkuosobowa ekipa filmowa, wyposarzona w kamerę cyfrową. Droga jest długa i pełna niebezpieczeństw. "Chcieliśmy działać legalnie, tłumaczy producent, lecz niestety nasi bohaterowie nie mogli przekroczyć granicy Pakistanu, Iraku i Afganistanu, zmuszeni więc byliśmy kłamać i łamać zasady prawa".
Scenarzysta
Tony Grisoni wraz z reżyserem i kilku osobową ekipą, pod płaszczykiem realizacji dokumentu o jedwabnym szlaku, chcieli ukazać sytuację blisko milona ludzi, którzy co roku marząc o lepszym bycie w Europie, oddają się w ręce szmuglerów, czesto ryzykując własnym życiem.
W zasadzie brak scenariusza, ciagłe kompromisy i dostosowywanie sie do nowych sytuacji powodowały, że praca nad filmem była bardzo ciężka i skomplikowana.
"Wiem, że zmieniłem życie tych dwóch młodych chłopców, czy na lepsze? Nie wiem. To tak inna kultura, rózne obyczaje, że trudno powiedziec, co jest dla nich lepsze co gorsze". Była to wielka lekcja dla nas wszystkich, poznałem wspaniałych ludzi i mam nadzieje, że realizując ten projekt uda nam się zmienić choć trochę opinie na temat tego co sie dzieje dziś w Afganistanie" - zakończył reżyser.

Piątkowy przegląd filmów konkursowych zakończył thriller
"The Life of David Gale" Alana Parkera, który tym razem sięgnał po temat kary śmierci. Przedstawia nam historię profesora teksańskiego uniwersytetu Dr Davida Gale'a (
Kevin Spacey) walczącego o zniesienie kary śmierci, na którą zostaje sam potem niesłusznie skazany. W amerykańskich więzieniach na egzekucje oczekuje 3000 więźniów. Parker przyznał, że ma nadzieję wywołac tym filmem nową dyskusję. Być może wniesie ona do debaty świerze argumenty.
Keven Spacey jak zwykle hipnotyzujący, błyskotliwy, pełny charyzmy, niesamowity, ale mam wrażenie że raczej wpisany w jedną i wciaż tę samą rolę. Troche za bardzo przeciągniętą dramaturgię tej historii rekompensuje nam zakończenie. Uważam, że jest najlepsze z całego filmu.
Jury Berlinale 2003
Nagrody Berlinale 2003
Oficjalny program Berlinale 2003
Od Kaukazu aż po Moskwę - Nowe kino rosyjskieRetrospektywa Yasujiro Ozu
Filmy Krótkometrażowe
"Obóz Talentów" - nowość na festiwalu
Razzle Dazzle i cały ten jazz - otwarcie festiwalu
Spotkanie z twórcami filmu "Solaris"
Spotkanie z twórcami filmu "Adaptacja"
"Hero", "In This World", "Życie Davida Gale'a" - piątek na Berlinale 2003
Spotkanie z twórcami filmu "Confessions of a Dangerous Mind"
"Adaptacja", nowy film Vinterberga i "Godziny" - Berlinale coraz ciekawsze
Berlinale 2003 - Złote Niedźwiedzie rozdane, doceniono "Ediego"