"Polscy widzowie chcą oglądać polskich aktorów i polskie filmy"

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/%22Polscy+widzowie+chc%C4%85+ogl%C4%85da%C4%87+polskich+aktor%C3%B3w+i+polskie+filmy%22-15607
Filmweb: "Stara Baśń" powstała za stosunkowo niewielkie pieniądze, jak na produkcję tego typu. Jak udało się Panu tego dokonać?
Jerzy HoffmanJerzy Hoffman: Ten budżet założyliśmy z góry wychodząc z założenia, że od czasu, kiedy na ekrany weszło "Ogniem i mieczem" wiele się w Polsce zmieniło. Nastąpiło zubożenie, pauperyzacja społeczeństwa, wzrosło bezrobocie, pojawili się operatorzy komórkowi, którzy zabierają z kieszeni młodych ludzi te pieniądze, które mogliby wydać na film. Trzeba było zrobić film, w którym nie czułoby się biedy, a jednocześnie film za nieduże pieniądze.
Po pierwsze. Jerzy Michaluk rozpoczął rozmowy z firmą Art Logic, żebyśmy mieli pojęcie, a właściwie pewność, co i za jakie pieniądze uda się zrobić komputerowo w Polsce. W "Starej Baśni" nie tylko są grubsze dęby, nie tylko piorun bije z nieba, ale też są komputerowo powiększone ilości ludzi i koni.
Nawiązaliśmy kontakt ze wspaniałymi bractwami wikingowskimi i prasłowiańskimi, które istnieją w Polsce i innych krajach europejskich. Ich członkowie - hobbyści, zapaleńcy i wspaniali ludzie - przypłynęli do nas swoimi łodziami i w swoich kostiumach, które my jedynie musieliśmy delikatnie skorygować pod względem kolorystycznym. Członkowie bractwa w swoich zbrojach, wyszkoleni, umiejący walczyć i zdyscyplinowani niesłychanie wzbogacili nam filmowy świat.
Jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć postanowiliśmy z Jerzym Michalukiem, aby jak najwięcej złotówek, które mamy znalazło się przed kamerą, czyli później na ekranie. Jak najmniej wydać na sprawy organizacyjno-produkcyjne. W związku z tym wybraliśmy cały plener na Pałukach w okolicach Żnina i Biskupina, gdzie była tania siła robocza i tanie drewno, co pozwoliło nam za stosunkowo niewielkie pieniądze zbudować wspaniałe dekoracje. Jak w swoim budżecie pomieścili się Magdalena Tesławska i Paweł Grabarczyk tworząc tak wspaniałe kostiumy tego już nie wiem.
Od jednej dekoracji do drugiej było nie dalej niż 10 km. W związku z tym ekipa nie traciła czasu na ciągłe przemieszczanie się. Okres przygotowawczy został wykorzystany maksymalnie i ten cały film został nakręcony w 54 dni zdjęciowe. Nie mogliśmy sobie pozwolić nawet na jeden dzień opóźnienia, bowiem kończyliśmy prace na dzień przed Wszystkich Świętych. Jeśli więc byśmy się spóźnili ekipa by się rozjechała do domu, później wszyscy musieliby wrócić, a to oczywiście oznaczało dodatkowe i niemałe koszty.
Ekipa pracowała bez wolnych sobót. Odpoczywaliśmy tylko w niedzielę. Był to maksymalny wysiłek dla wszystkich.

Filmweb: I zadziałało...
Jerzy Hoffman: Ja uważam, że nie warto zabierać się za rzeczy letnie. Bo letnie rzeczy są nijakie. Trzeba być albo bardzo "za" i boksować "za", albo bardzo "przeciw" i boksować "przeciw". Jeżeli są emocje reżysera, ekipy, aktorów to te emocje są potem widoczne na ekranie. Przecież historia jest dla nas tylko pretekstem, sztafażem. W kinie nie interesują mnie najbardziej fakty historyczne, ale odwieczne ludzkie namiętności, które mimo upływu wieków się nie zmieniają.
Zawiść, zazdrość, miłość, nienawiść to uczucia od zawsze towarzyszące ludziom. Również korupcja, o której teraz się tyle mówi nie jest niczym nowym. Od momentu, kiedy tron polski stał się elekcyjny magnaci zaczęli brać pieniądze ze wszystkich stron: z Moskwy, Paryża, Wiednia. To nic nowego. A widz to czuje i odbiera. Już na pierwszych spotkaniach z widzami ludzie podchodzili do mnie i mówili, że "Stara Baśń" mimo historycznej otoczki, jest filmem niezwykle aktualnym.

Filmweb: Czym się Pan kierował kompletując obsadę "Starej Baśni"? Wśród aktorów pojawia się wielu artystów, z którymi współpracował już Pan wcześniej.
Jerzy Hoffman: Oczywiście, bo ja kocham swoich aktorów i wracam do nich kiedy tylko mam okazję. Jeden z krytyków zarzucił mi, że ci sami aktorzy, którzy wystąpili w "Ogniem i mieczem" grają teraz w "Starej Baśni". To zaściankowe myślenie. Dlaczego nikomu nie przeszkadza, że aktorzy amerykańscy występują w kilku filmach rocznie? Jeśli ktoś jest dobry i lubi go publiczność, to ja powinienem wybierać inaczej żeby być oryginalnym?

Filmweb: "Stara Baśń" nie jest wierną ekranizacją powieści Kraszewskiego, a jedynie filmową opowieścią inspirowaną tą książką. Dlaczego nie zdecydował się Pan na wierną adaptację?
Jerzy Hoffman: Podjąłem taką próbę 30 lat temu i nic z tego nie wyszło. Napisałem scenariusz dokładnie na podstawie powieści i okazało się, że nie da się go nawet przeczytać. Był nudny, pozbawiony głównych bohaterów i zwyczajnie słaby. Kraszewski nie jest pisarzem klasy Sienkiewicza. Nie potrafi tworzyć ani tak wspaniałych historii, ani bohaterów. Dla wielu współczesnych czytelników jest wręcz "niezjadliwy". Chcąc zrobić ciekawy film musieliśmy wieli pozmieniać. Usunąć wiele wątków, część bohaterów, wprowadzić nowych. Jednak nie pozwalaliśmy sobie na taką swobodę przy przedstawianiu realiów epoki. Kostiumy, scenografia - wszystko powstawało w konsultacji z historykami i archeologami. Dlatego też śmieszą mnie wypowiedzi, że powieść Kraszewskiego bliższa była prawdzie historycznej niż mój film. Nic bardziej mylnego.

Filmweb: Podczas konferencji prasowej mówił Pan, iż ekipie cały czas powtarzał, że realizują baśń. Dlaczego zdecydował się Pan na ten właśnie gatunek? Czy nie kusiło Pana nakręcenie realistycznej opowieści o początkach państwa polskiego, historii bardzo serio.
Jerzy Hoffman: Ta baśń jest tak, jak wszystkie mity, bardzo serio. W każdym micie toczy się walka dobra ze złem bardzo serio. W każdym micie dobro zwycięża zło z ogromnym trudem bardzo serio. Ale na wszystkich etapach istnienia ludzkości, łącznie z dniem dzisiejszym, istnieje wiara w siły nadprzyrodzone - w czary, gusła, wróżby. Ludzie zagubieni w codziennym życiu uciekają w nauki wschodu, świat Tolkiena, Harrego Pottera, Sapkowskiego. Nie jest to przypadek. Człowiek podświadomie chce wrócić do czasów, kiedy był szczęśliwy, A w większości przypadków tym okresem jest dzieciństwo.

Filmweb: Kiedy na ekrany kin wchodziło "Ogniem i mieczem" w jednym z wywiadów, jakie wtedy z Panem przeprowadzono, ktoś zarzucił Panu, iż sceny batalistyczne w "Ogniem i mieczem" nie dorównują tym z "Potopu" i "Pana Wołodyjowskiego". Pan odpowiedział, że tych scen nie da się powtórzyć bowiem przez 1989 rokiem pracowało się zupełnie inaczej. Mógł Pan liczyć m.in. na pomoc wojska polskiego, statystów, a teraz za wszystko trzeba płacić. Czy oznacza to, że wtedy pracowało się łatwiej?
Jerzy Hoffman: Jedne rzeczy były łatwiejsze, a inne trudniejsze. Przed 89 r. istniały dwa rodzaje pieniądza: złotówki i dewizy. Z chwilą, kiedy scenariusz został zaakceptowany przez cenzurę państwo stawało się mecenasem i mieliśmy duże pieniądze na statystów, kostiumy, dekoracje. Natomiast brakowało pieniędzy na kamery, taśmę, technikę, czyli te rzeczy, które kupowało się za dewizy.
Kiedy kręciliśmy "Ogniem i mieczem" stać nas było na kamerę, taśmę i technikę, ale mieliśmy ograniczone pieniądze na statystów, kostiumy oraz scenografię. Sytuacja się więc odwróciła. Dziś największym problemem nie jest zrobienie filmu, ale znalezienie na niego pieniędzy. Polska jest krajem, w którym nie ma po dzień dzisiejszy żadnej ustawy, która by promowała polską kulturę i gwarantowała jej byt ekonomiczny. Ciągle się o niej mówi, ale jak na razie na dyskusjach się kończy. Żeby zrealizować "Starą Baśń" musieliśmy wraz z Jerzym Michalukiem zagwarantować kredyt zaciągnięty w Kredyt Banku własnym majątkiem. Tak jak poprzednio przy "Ogniem i mieczem". Finansowych gwarancji udzieliła mi również moja córka Joanna Hoffman i Krzysztof Kamyszef zamieszkali w USA. Co jednak mają zrobić młodzi filmowcy, którzy nie mają co zastawiać i są zmuszeni do robienia filmów za "psie pieniądze"? Jestem jednak optymistą. Wiem, że polscy widzowie chcą oglądać polskich aktorów i polskie filmy.

Filmweb: Dziękuję bardzo za rozmowę.