Dziś w warszawskim kinie Muranów odbył się pokaz prasowy filmu
"Warszawa", czarnego konia ostatniego festiwalu w Gdyni, który nieoczekiwanie zgarnął najważniejsze nagrody. Nic więc dziwnego, że projekcja, a także odbywająca się po niej konferencja przyciągnęły tłumy. Z widzami spotkał się reżyser
Dariusz Gajewski, współscenarzysta
Mateusz Bednarkiewicz oraz aktorzy:
Dominika Ostałowska,
Agnieszka Grochowska i
Łukasz Garlicki.
"10 lat temu, tak jak filmowy Paweł, stanąłem przed wyjściem z Dworca Centralnego i zastanawiałem się, co się ze mną stanie. Nie miałem gdzie spać, nie miałem pracy, nie wiedziałem, co ze sobą począć. W jakimś sensie zawarłem więc w filmie swoje własne doświadczenia i emocje. Od tego się zaczęło" - opowiadał
Dariusz Gajewski.
"Scenariusz powstawał długo i początkowo wyglądał zupełnie inaczej niż jego ostateczna wersja. Dopiero po jakimś czasie stwierdziliśmy, że nie poprzestaniemy na jednym głównym bohaterze, bo naszym celem było pokazanie świata z różnych perspektyw. Stanęło na tym, że ukazujemy różnych ludzi, tych, co dopiero przyjeżdżają, tych co są tu jakiś czas i tych, co żyją tu od zawsze. Stwierdziliśmy również, że będzie ciekawiej, jeśli akcja rozgrywać się będzie tylko w ciągu jednego dnia" - mówił
Bednarkiewicz.
"Fantastyczne było to, że nikt nas nie pilnował, że mieliśmy całkowita swobodę w działaniu. Nie poszliśmy na żaden kompromis, nie podjęliśmy ani jednej decyzji, która nie zgadzałaby się z naszymi artystycznymi chęciami. A jednak powstał z niego film dla ludzi - dodał
Gajewski.

"Dlaczego właśnie Warszawa? Bo to miejsce zaczarowane, specyficzne, ale o tym się nie mówi, to temat, który trudno ugryźć. Do stolicy przyjeżdżają ludzie z całej Polski, by tu spełniać swoje marzenia. A przecież ich realizacja nie zależy od miejsca w którym się znajdujemy ale od naszego uporu i pracy" - argumentował reżyser. "I ci wszyscy przyjezdni przekonują się o tym na własnej skórze. Miasto nie jest bowiem dla nich kolebką szczęścia ale lustrem, w którym się przeglądają, które obnaża ich słabości, niedociągnięcia. Warszawa staje się metaforą poszukiwań odpowiedzi na pytanie 'kim jestem'. Dla mnie to pytanie jest właśnie sensem mojego filmu". "Nasi bohaterowie odbywają podróż w głąb własnej duszy, przeżywając kryzys tożsamości szukają swojego 'ja'. Warto zauważyć, że poza powstańcem żadna z postaci nie pochodzi z Warszawy. Oznacza to, że my wszyscy, to miasto i może cała Polska jesteśmy dopiero na drodze do znalezienia ostatecznego kształtu" - uzupełnił
Bednarkiewicz. "A ogólnie tytuł ma prowokować widza do dyskusji na temat stolicy. Do zadawania pytań, np. dlaczego poza nią tak bardzo nie lubi się Warszawiaków" - stwierdził reżyser.
Aktorzy zgodnie stwierdzili, że praca na planie
"Warszawy" była dla nich ciekawym i miłym doświadczeniem. "Mimo małej ilości czasu i ciężkich warunków pogodowych świetnie nam się grało" - mówił
Łukasz Garlicki. "Cały czas towarzyszyło nam poczucie, że reżyser daje nam dużo swobody we współtworzeniu postaci. To najlepsze, co może się aktorowi przytrafić" - dodała
Dominika Ostałowska.
Na konferencji nie obyło się bez pytań o żyrafę, która pojawia się w końcówce filmu. "Żyrafa nieustannie wracała do nas na etapie pisania scenariusza. Ten surrealistyczny obraz stał się konsekwencją poszukiwań uplasowania naszej historii gdzieś na granicy rzeczywistości i bajki" - mówił
Mateusz Bednarkiewicz. "Nie chcieliśmy bowiem by był to film w stylu Mike'a Leigh, realistyczny aż do głębi" - dodał reżyser.
"W moim filmie wbrew pozorom jest dużo optymizmu. Jako widz miałem dosyć oglądania paranoi innych twórców, cudzych depresji, bo mam wystarczająco swoich własnych problemów. Filmy, szczególnie młodych autorów, mają tendencję do tego, by przekonywać, że życie jest szare, smutne i beznadziejne. Tak, jakby nie było powodów do tego, by je kontynuować albo w ogóle się urodzić. A przecież wszyscy jednak żyjemy. Ja próbowałem opowiedzieć o tym, że rzeczywistość potrafi być fantastyczna. Świat nie jest piekłem ale próbą, ustawiczną konfrontacją, nabieraniem doświadczenia, dzięki któremu stajemy się lepsi" - zakończył konferencję
Gajewski.