Po wczorajszym pokazie najnowszej komedii
Piotra Wereśniaka "Zróbmy sobie wnuka" odbyła się konferencja prasowa, na której obecnie byli twórcy filmu.
- To nawiązanie do chlubnej tradycji polskiej komedii, lekkiej, takiej, która z nikogo się nie naśmiewa - powiedział o swoim filmie
Piotr Wereśniak.
Zapytany, czemu zrobił komedię, odpowiedział - W ciężkich czasach trzeba do kina chodzić po rozrywkę, nie po smutek, a te teraz - mam wrażenie - są dość ciężkie czasy i staram się widowni dawać właśnie rozrywkę. Lubię się śmiać przeżyć mile wieczór i wyjść z kina zadowolony - dodał.
Podkreślił też, że ciężko jest zrobić komedię i już po pierwszej projekcji wiadomo, czy jest dobra -ludzie się śmieją, albo nie - mówił
Wereśniak. - Jest też wdzięcznym gatunkiem, bo jak już się śmieją, to jest bardzo fajnie - dodał na koniec.
Padło pytanie, czy twórcy brali pod uwagę przy kompletowaniu obsady
Jana Kobuszewskiego, który gra rolę Mariana Koseli w teatrze (scenariusz powstał na podstawie sztuki Marka Rębacza
"Dwie morgi utrapienia"). - Chcieliśmy odmłodzić bohaterów. Syna w sztuce Rębacza gra pan Wawrzecki, który jest w wieku Andrzeja Grabowskiego - powiedział producent,
Tadeusz Lampka. - "Dzieci" mają w filmie po 30 lat, nie po 50 - dodał.
Następnie mówił o niskich kosztach produkcji, które nie przekroczyły 2 mln złotych. Zwrócą się one, jeśli do kin przyjdzie 300 tysięcy widzów (tyle samo co na
"Ciało").
Film wchodzi do kin aż w 60 kopiach (dla porównania "
Stara Baśń" jest rozpowszechniana na ponad 70 kopiach). Twórcy powiedzieli, że jest to ilość ustalona z właścicielami kin, nie tylko wielosalowych, multipleksów, ale także małych, lokalnych.
Na pytanie, dlaczego film się nie został pokazany na festiwalu w Gdyni, padła krótka odpowiedź - nie był gotowy. - Zgranie skończyło się 10 dni temu, już po zakończeniu festiwalu w Gdyni - dodał Tadeusz Lampka.
Podczas konferencji prasowej porównywano film Wereśniaka do komedii
Stanisława Barei i
Sylwestra Chęcińskiego. W
"Zróbmy sobie wnuka" pojawia się nawet cytat z
"Misia", który wplotła
Małgorzata Kożuchowska (Zosia, córka Mariana Koseli). Aktorka jednocześnie przyznaje, że chciała zrobić "karykaturę kobiet, które są zaganiane, za wszelką cenę chcą sobie dać radę w życiu zawodowym i przy tym dobrze wyglądać."
Film wchodzi na ekrany już jutro, 10 października.