Pamiętacie
"Tron: Dziedzictwo"? Po premierze filmu w 2010 roku sporo mówiło się o realizacji kolejnej części. Reżyser
Joseph Kosinski udzielił ostatnio wywiadu, w którym zdradza, czemu wciąż jeszcze nie wróciliśmy do świata z komputera. Twórca ujawnił też, o czym miała opowiadać trzecia część.
"Tron 3" jest w stanie hibernacji. Nie jest martwy, żyje i czeka na właściwy moment, powiedział reżyser.
Musicie zwrócić uwagę, że kiedy nakręciliśmy "Tron: Dziedzictwo", Disney nie był w posiadaniu Marvela ani Lucasfilm. Teraz mają zaś wszystko. Z punktu widzenia studia wygląda to więc tak, że mają określoną ilość pieniędzy na robienie filmów. I wybór jest prosty. Kolejne "Gwiezdne wojny" czy filmy Marvela zarabiają świetnie. Nowy "Tron" pewnie też by się sprzedał. Pytanie tylko: czy aż tak dobrze? Nie zobaczyliśmy nowej części ze względu na to, że Disney ma obecnie za dużo lukratywnych marek. To jednak nie znaczy, że nigdy go nie zobaczymy. Może więc na innej platformie niż kino?
Kosinski przyznał, że nowy
"Tron" nie musiałby koniecznie pojawić się na ekranie kinowym.
Nie wiem, czy widzieliście atrakcję "Tron" w parku rozrywki w Szanghaju. Jest niesamowita. Myślę, że marka jest żywa i jest szansa na zgłębianie takich terytoriów jak VR. Ale jeśli chodzi o serial? Byłoby trudno. Duża część świata musi być wykreowana cyfrowo. Nie można ot tak nakręcić sobie filmu "Tron" – a przynajmniej jego komputerowej części. Nie mówię "nigdy". Zapewne istnieje szansa, ale wszystko zależy od Disneya. Co mieliśmy zobaczyć w trzeciej części?
Film miał nosić tytuł "Tron: Ascension". Napisaliśmy około 80% scenariusza. Szło nam dobrze, zdradził
Kosinski.
Bardzo podobał mi się wyjściowy pomysł. Miał to być film o inwazji - ale z wnętrza maszyny - inny niż zazwyczaj. Zasugerowaliśmy to już w finale "Dziedzictwa", gdy Quorra wydostała się na zewnątrz. Myślę, że to rozwija koncept "Trona" w sposób, który byłby ekscytujący. Do tego doszłoby ciekawe studium charakteru: Quorra jako "obca w obcym kraju", próbująca zrozumieć, do którego świata należy.